"cudze chwalicie, swojego nie lubicie" -coś w tym jest... Ja zakochałem się w Opowieściach z meekhańskiego pogranicza" Wegnera i byłem bardzo zdziwiony, że autor jest Polakiem. Ale lubię polską fantastykę i czytam, choć czasami mam wrażenie, że autorzy idą bardziej na ilość, niż jakość
I osobiście jak się zgodzę, że polska fantastyka zaliczyła w ostatnich latach dołek, tak mam wrażenie że się powoli zaczyna odbijać. Przykładem nowej książki która jak najbardziej odbiła się szerszym echem jest "NecroVet". Jeszcze nie czytałem ale mam kupioną i sporo pozytywnych opinii słyszałem. Zaraz drugi tom wychodzi. Gołkoś to bestia pisarska i konwentowa której wszędzie pełno. Harda Horda to też jest inicjatywa która działa jak najlepiej. No i jest jeszcze Marcin Mortka. Brakuje mi jednej bardzo istotnej kwestii w tym temacie, a która nie została w żaden sposób poruszona - co sobą reprezentuje grupka najgłośniejszych polskich fantastów. Bo szczerze powiedziawszy nie dziwię że ludzie nie chcą kupować polskiej fantastyki jak pierwsze skojarzenia to Jacek Piekara, Pilipiuk (i tak jak lubię Wędrowycze, a z samym Panem Andrzejem miałem przez te kilka razy jak spotkałem na eventach świetny kontakt, tak poglądy jakie głosi publicznie są tragiczne) czy Jacek Komuda (i tu przeczytałem Hubala, po którym nie mam planów czytać niczego tego autora, biorąc pod uwagę że ustami bohaterów powiela tezę jakoby Ślązacy byli zdrajcami i ukrytą opcją niemiecką podobnie jak Mazurzy i Górale). Tu bym odesłał do eseju @MistyPop dotyczącego tychże autorów i problemów z nimi związanymi. Sukcesywnie w ostatnich latach robili polskiemu fandomowi czarny pr i osobiście mnie to mierzi, bo potem wszystko jest sprowadzane do tego, że jak polska fantastyka to homofobia, seksizm, rasizm i reszta elementu obecnego na skrajnej prawicy. Wyszło pesymistycznie ale wbrew pozorom jestem pełen optymizmu. No i nadziei trochę też.
Podpisuje się pod tym komentarzem, bo wspomniani autorzy na lata skutecznie mnie zniechęcili do polskiej fantastyki i to akurat w tym momencie kiedy miałabym najwiecej czasu na jej czytanie.
Marcin Mortka - o tak. Mads Voorten, Edmund Kociołek, Roland Wwijas. Świetnie napisane historie, ciekawe postacie i przede wszystkim absolutnie genialny humor :D Polecam każdemu kto nie czytał :) Nawet książki o wikingu Tappim kupuję swojej córce.
Klasycznie nic o Podlewskim, Nieściurze, Przybyłku czy Kucenty. O Dukaju nie wspomnę, albo Kołodziejczaku. Witek Jabłoński? Saulski? Sobiecka? Nikt nie robił fandomowi czarnego PRu, tylko mamy dwa obozy z syndromem oblężonej twierdzy, oraz całą resztę, która pisze swoje, publikuje - nawet jak ma "poglądy" bardziej lub mniej niż Pilipiuk. A za czasów, kiedy FS rosło w siłę, było sporo dziś zapomnianej lewicowej fantastyki (min Pacyński, duża część stajni dawnej Runy), jednak to sami publicyści podkreślali akurat te utwory, które wpisują się w naszą post-zaborczą i post-okupacyjną narracje, przez którą nawet na wikipedii zaliczamy się do nurtu literatury postkolonialnej. Odwalali Natanka i część ludzi widziała tylko to, co usłyszeli od takiego publicysty.
Fantastyka przenosi się na inne media, a takie kryminały nie za bardzo. Czytelnictwo fantastyczne umiera, ale widzowie kina/seriali, gracze RPG, fabularyzowanych planszówek legacy Ameri rosną w siłę. Widać to choćby po konwentach - ilość uczestników rośnie, a ilość programowych nitek literackich maleje. Polska fantastyka książkowa kuleje z jeszcze jednego powodu - uprzedzenia infantylnością już na etapie szkoły podstawowej i podstawy programowej.
Ha! Jestem wyjątkiem! Jeżeli szukam nowych książek do czytania, to polskie nazwisko autora/autorki podbija moją ciekawość. Jeżeli mam randomowego łobcokrajewca a kogoś swojskiego, to wolę od stejka ze smoka, kiełbę z kuroliszka :p
Bo by wyszło na to, że reszta autorów do kolan mu nie dorasta. Więc innym pisarzom, powiedzmy sobie, raczej słabym, nie przejdzie przez usta nazwisko kogoś, kto coś świetnego stworzył.
@@cahirmawrdyffrynaepceallac No nie. Sięgnąłem po "Ostatnią sagę" i się odbiłem. Od fantasy wymagam polotu, czegoś nowego. A co nowego mi zapodaje kolejna, 143 historia z epoki Chrobrego, z wikingami, którzy po prawdzie są bandą agresywnych wieśniaków i w dodatku czytamy o nich w lokalizacji: fiordy norweskie - Brytania (i w przypadku polskich autorów - wiocha Wolin). Nijak się to ma do barwnego, ogromnego świata opisanego przez Wegnera czy Grzędowicza. Oryginalność, niepowtarzalność -to jest to, czym dobre fantasy bije na łeb inne gatunki, siłą rzeczy mające problem z zaskoczeniem kogoś oczytanego. I niestety, w tej książce Mortka, zamiast zafundować, skoro już, wyprawę wikingów (plus jakiegoś woja od Chrobrego) np. do krainy Azteków, niechby choć rzekami Rusi na Morze Czarne - machnął kolejną opowieść z naszych wikińskich okolic. Więc nijak tego nie mogę ulokować w pobliżu mego podium.
@@adamszangala4764 Ja to najbardziej u miłośników Wegnera lubię to, że tak bardzo starają się oni bronić swojego idola przed atakami, które nie mają miejsca, że w efekcie sami atakują innych autorów. Efekt jest taki, że fanboye Wegnera są jedną z najbardziej toksycznych grup środowiska fantastycznego.
Po pierwsze: ceny książek ostatnio poszły mocno do gory - wiec częściowo tu bym sie upatrywal spadku czytelnictwa. Po drugie: niestety większość polskich pisarzy jest co najwyżej średnia, zdarzają sie perełki, ale problem jest je wyszukać. A co do Arkadego - to mam z nim problem- pierwszy tom Czerwonej kompani - swietna, drugi tom powiedzmy przeciętny , a trzeci - napisany dlatego ze musiał.
59:40 Rynek nie lubi próżni. Nawet jeśli kawałek tortu jest mały to ktoś po niego sięgnie. Tylko czy komuś opłaci się to na dłuższą metę? Można dywagować.
Cóż. Jeśli w Polsce ludzie wolą czytać opowieści o kolejnym morderstwie i znanej nam rzeczywistości zamiast wyjść poza świat realny gdzie ogranicza nas tylko wyobraźnia, no i może logika, to niestety źle świadczyć może o samych czytelnikach. A może jednak problemem jest niska jakość powstających dzieł i trudność w znalezieniu czegoś faktycznie dobrego pośród miałkości. Wszechobecna politpoprawność i postępowa agenda też nie pomaga zapewne wiążąc ręce autorom, o czym wspomniano.
Ja chętnie przeczytam dobre polskie fantasy (chociażby dlatego że wolę czytać słowa autora niż tłumacza) tylko ciężko o coś dobrego. Szanowny pan winę za brak pomysłu i warsztatu przerzuca na czytelnika.
Tak tylko poinformuję, że cykl "Herezja Horusa" jest potężny i liczy kilkadziesiąt książek ;) Więc to imo zły pomysł polecać to komuś na początek. Lepiej coś jednotomowego. Ale te są raczej w języku angielskim. Z polskich autorów prężnie się rozwija teraz Artur Urbanowicz, pisze długie książka, jak i jego fantastyka to miks wszystkich podgatunków. Jest Kasia Wierzbicka, Paweł Kopijer z Dwuświatem, Franciszek Piątkowski z Powiernikiem, Adrianna Biełowiec z militarną space operą "Zodiac Universum" i można jeszcze trochę wymienić wyróżniających się autorów, zarówno bardzo młodych kalendarzowo, jak i rynkowo. Planeta Czytelnika wydaje sporo debiutantów, to samo Odesfa wypuszcza co chwilę coś nowego i ma ładne okładki. Jest wiec tego sporo. Ale zgodzę się z tym, że czytelnicy wolą sięgać po jakichś Cixina Liu czy Maas (której nazwisko kojarzy się z masówką) niż po Polaków. Sporo tych książek jest świetna, ale giną w nawale reklamowanego badziewia.
Myślę że w naszych czasach wzmożeń i aktywizmu wiele złego zrobiła Kasia Babis z jej generalizującymi "dziadami polskiej fantastyki". Dorobiła naszej fantastyce gębę mizoginiczną i szowinistyczno maczystowską... Nie mówiąc o tym jak skandalicznie fantastyka jest traktowana w szkole i na wydziałach pololnistycznych.
Fantastyka nie umiera, ani nie umarła. ZAWSZE była niszą i zawsze nią będzie - tak jest w Polsce i tak jest na Zachodzie. Ludzie nie pamiętają statusu fantastyki w latach 90., skoro teraz mowi się, ze fantastyka umiera.
Ja lubiłam i czytałam polską fantastykę dopóki nie zauważyłam, że po pierwsze w dużej mierze jest o tym samym (ile można czytać o słowiańskich wierzeniach, potworach i czarownicach), po drugie zagraniczni autorzy po prostu robią to lepiej. Są polscy autorzy których nie czytam ze względu na ich poglądy (nie chcę wspierać człowieka z którym skrajnie się nie zgadzam) oraz na samą treść książek (tutaj w dużej mierze panowie piszący na początku lat '00). To też nie jest tak, że pewnego dnia stwierdziłam, że foch nie czytam polskiej fantastyki. Tylko obserwowałam proces. Od czytania praktycznie tylko polskich autorów, przez lata ich czytałam i miałam poczucie, że te książki cały czas tracą na jakości i to nawet nie w porównaniu do zagranicznych autorów. Po prostu stały się wtórne i tu z pomocą przyszli mi zagraniczni autorzy, którzy mogli pokazać mi coś innego, coś ciekawego. Jeśli chodzi natomiast o samowydawców, to po rozmowach na targach (przed i po przeczytaniu ich książek) mam poczucie, że brakuje im pokory. Bo co mam sądzić o autorze, który wydał książkę której nie da się czytać, bo korekty to ona nie widziała (autor oczywiście się bronił, że na pewno nie było tak źle), albo o autorze którzy broni błędów logicznych w swojej książce, które powinna wyłapać redakcja? A wisienką na torcie była prelekcja z kilkoma samowydawcami gdzie mówili o innowacyjności swoich książek i nowatorskich pomysłach. Tylko ja ich słuchałam i miałam takie serio... Motyw, że facet chce uratować kobietę, a ona nie chce być uratowana jest innowacyjny? 15 lat temu czytałam książki z takim motywem... Próbowałam czytać książki samowydawców, lecz niestety odbiłam się od nich zarówno jeśli chodzi o treść, wykonanie, jak i osoby autorów. Co by nie skończyć smutno, liczę na to że pojawi się jakaś iskierka oryginalności i geniuszu u naszych autorów i autorek. Dla mnie na polskiej scenie fantastyki takimi autorami są obecnie Radek Rak, Rafał Kosik i Paweł Majka.
Zgadzam się z większością o czym piszesz. Wtórność jest okropna. Chyba wiem o których samowydawcach mówisz. Ciągle spotykam się z tysiącami postów reklamujących ich książki, za którymi książkami stoi średnia jakość i wtórność. Ciężko też zaufać recenzentom. Chyba każda książka jakiś dziwnym trafem zawsze posiada przesłodzone recenzje. W recenzji czytasz o lekkim piórze, wspaniałych bohaterach i niepowtarzalnym stylu, a w praniu okazuje się, że wcale tak różowo nie jest. Bo o tym kim jest postać, dowiadujemy się od postaci, która pierwsze co robi to mówi kim jest, co chce i jaki jej jest główny problem. Przypomina to kino klasy B. A niepowtarzalny styl jest w ten sam sposób niepowtarzalny wszędzie chyba. Moim najnowszym pozytywnym odkryciem jest właśnie Radek Rak, ale jego wymieniłaś. Z takich nieznanych książek, pozytywnie zaskakujących jest Cena Odkupienia, bo czytając przypomniał mi się klimat wiedźmina. Opowieści z Gniewogrodu, ponieważ odpowiada mi językowo i zmusza do myślenia. Teraz czytam Pyłek Vantu i też zapowiada się nieźle. Brakuje mi jakiegoś rzetelnego recenzja, który bez ogródek mówił, by co jest dobre, a co jest złe. Ten tutaj pan wypowiadający się w roli eksperta nie jest dla mnie przekonujący. Czytałem jego Liceum Magiczne i to zwykły średniak, który ma dużo dziur logicznych. Fajnie, że ma podkręcony wąs, ale ja od pisarzy oczekuje przykładania uwagi do książki, a nie marketingu. Jakby ktoś mógł polecić recenzenta, która mówi prawdę byłby wdzięczny.
Kilka, luźnych refleksji. Fantastyka nie umarła. I jeszcze długo nie umrze. Od kilku lat jest wręcz przesyt fantastyką. Nie ma tygodnia, żeby nie wyszło kilka książek tego nurtu. I dlatego kiepsko się sprzedają. Bo czytelnicy mają ograniczone budżety. Jak w danym miesiącu jest 5-6 premier, a czytelnik ma budżet na 3 książki to siłą rzeczy dwóch, trzech nie kupi. Druga rzecz. Kryminał, a fantastyka. Kryminał (romans, obyczaj itp) to konwencje narracyjne. W takim kryminale musi być tajemnica i bohater, który usiłuje ją poznać (tak, w największym uproszczeniu). A fantastyka to konwencja światotwórcza. To płaszczyk, ppd którym musi się kryć coś więcej. Doskonale widać to u Pratchetta. Jego książki to kryminały, komedie, powieści przygodowe i kilka innych gatunków. Tyle, że ubrane w konwencję fantasy. Amerykańscy Bogowie Gaimana to powieść drogi. W płaszczyku fantastyki. Władca Pierścieni to w ogóle trochę miks komentarza politycznego, powieści drogi, batalistyki. I paru innych. Spiętych konwencją fantasy. Dlatego pisanie kryminałów jest... prostsze. Kryminał musi być dobrym kryminałem. Powieść fantastyczna musi być jednocześnie dobrą powieścią przygodową, kryminalną, satyryczną... jakąkolwiek. I mieć dobre światotwórstwo. I tu pojawia się problem rynku czytelników. Kryminały, nawet niezbyt wysokich lotów się sprzedają, bo... nie wymagają wysiłku intelektualnego od czytelnika. Każdy, mniej więcej wie, jak działa nasz, realny świat. Czytając kryminał skupia się na zagadce. A czasem nawet i to nie koniecznie. Czyta od jednej strzelaniny do drugiej. W książce fantasy, poza historią, musi zrozumieć też swiat przedstawiony. A to wymaga pewnego skupienia. Kryminał można przeczytać w pociągu jadącym na Woodstock. Pełnym ludzi, głośnym. Książkę fantastyczną można w ten sposób najwyżej przekartkować. A co do różnicy w odbiorze polskich i zagranicznych twórców to jest prostsze niż się wydaje. Zagraniczne tytuły spływają do nas przefiltrowane przez wydawnictwa. Jeśli jakaś książka dobrze się sprzedaje to nasze wydawnictwa po nią sięgną i wydadzą. Bo to są koszty, to się musi zwrócić itd. Więc sięgają po pewniaki. Tymczasem w Polsce nie mamy tego filtra. Wydawane jest wszystko, jak leci. Raz się uda, raz nie. Dlatego łatwiej trafić na badziewie napisane przez polskiego autora niż zagranicznego. To trochę jak z muzyką czy filmami z poprzednich dekad. Zachwycamy się tym, że "w latach 80 to była muzyka a dziś same gnioty". Zapominając jednocześnie, że w latach 80 powstały dziesiątki tysięcy gniotów. Które były tak złe, że pamięć o nich przepadła. Do dziś dotrwały tylko te najlepsze. A współcześnie dostajemy i dobre filmy/piosenki, i tandetę, które dopiero musimy oddzielić. Dlatego zawsze "Kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów", a także "bo za granicą, Panie, to lepiej umiejo". No nie. Po prostu to co nam (czasowo i geograficznie) bliższe obserwujemy bez filtrów 😉
Jest wiele powodów, dla których ze światem jest coś nie tak. Na przykład wojny w Ukrainie i Izraelu. No ale jakoś trzeba sobie w nim radzić. A pisarze fantastyki radzą sobie, przenosząc się na gatunki, których czytelnicy są mniej przewrażliwieni.
W przededniu wyjścia kolejnej części świetnego "Meekhanu" Wegnera i niedługo po osiągnięciu międzynarodowego w pełni zasłużonego sukcesu i osiągnięcia rozpoznawalności Wiedźmina trudno jest w ten sposób podchodzić do tematu i w tę śmierć fantastyki polskiej wierzyć. Może trzeba pisać dobre książki po prostu.
Robert Wegner, Agnieszka Hałas, Aneta Jadowska i Magdalena Kubasiewicz z kolejnym książkami oraz cała - poza już wymienionym autorkami - ekipa Hardej Hordy, z najnowszych rzeczy "Echidna" Agnieszki Szmatoły, z nieco starszych acz nadal nowych wspomniany już w komentarzach "Necrovet" Joanny Gajzler, "Tajne przez magiczne" Katarzyny Wierzbickiej, poza tym Ka Klakla, no i wspomniana w materiale Szczubełek, a to tylko to, co akurat w tej chwili pamiętam i co czytałam, na liście rzeczy do przeczytania nie chce mi się nawet grzebać, bo sterty zaległości i kupki wstydu to nieustający wyrzut sumienia. Całkiem nieźle, powiedziałabym, jak na umierający sektor.
I do większości przypadków odniosłem się w materiale. Albo wymieniasz autorów z 20 letnim doświadczeniem, albo tych, którzy trochę wycofują się z fantastyki. Kubasiewicz ciśnie i w niej teraz całą nadzieja
A ja uważam akurat odwrotnie, jedynie fantastyka jako-tako daje się doczytać, a ilość ludzi na konwentach pokazuje że jest naprawdę sporo fanów tej literatury!
on tylko gada z perspektywy pisarza.. woli zarabiac na poradnikach i innych smiesnzych ksiazeczkach , ktore nawet celebryci tworza za posrednictwem wynajmowaneog pismaka! co on takeiog stowrzyl jakosciowo w fantastyce? te kosmiczne bobry? no dajcie spokoj! nasz rynek zawsze bedize niszowym ! z teog sameog pwodu Piersa woli bawic sie w zarabianie jako terapeuta czy "poradnia" dla mlodych ludzi wrecz dzieci odnosnie pisania! same pytania jakie otrzymywal i odpowiedal na nie .. typy co ebdiz ejak sie ebda ze mnei smiac jak cos napisze! on ejst sprytnym facetem ktory ulokowal sie wniszy poradnictwa (fantasy) dla nstolatkow! fatasy umiera w poslce.. bo mamy takich wlasnie pisarzy jak ten pan piszacy o wszystkim i niczym!
37:54 U Sandersona pomimo jego kreatywności w tworzeniu światów i systemów magicznych też da się wyłapać pewną schematyczność w ich tworzeniu. Albo przy kreowaniu bohaterów No ale pewnie jest to cecha w pewnym stopniu każdego autora, że jednak nie da się uniknąć podobieństw w przypadku kreowania przez jednego autora wielu różnych światów i systemów magicznych.
Mam takie wrażenie, że jednym z problemów który chyba nie bardzo jest podnoszony, to tytuły książek. Wiele ma nazwy brzmiące naprawdę jak bajki, lub często wręcz brzmią trochę niedorzecznie a jak czytelnik ma do wybrania "Kosmiczne Wiewiórki" a np: "Konstelacja" to wybierze to drugie, bo brzmi poważniej brzmi jak dorosła lektura, traktująca się poważnie chociaż treść może być taka sama. Oczywiście największym problemem jest ojkofobia wśród Polaków, spore kompleksy oraz to, że jak już coś Polski autor fantastyki napisze to musi być to poziom Sapka albo wcale.
"Oczywiście największym problemem jest ojkofobia wśród Polaków, spore kompleksy oraz to, że jak już coś Polski autor fantastyki napisze to musi być to poziom Sapka albo wcale." Amen. Bóg Zapłać
"Może Ukraińcy mają inny gust" O Jezu, chociaż raz taki argument a nie wiecznie, że jestem po prostu chujowy, a Ukraińcy czytają, bo doceniają moją (skromniutką przecież) pomoc dla nich
Switłana Taratorina mówiła o tym na spotkaniu, tak samo o otwarciu na fantastykę, ze względu na tą ich dwuwiarę i zachowanie elementów przedchrześcijańskich wierzeń. Ja znam argument, że Ukraincy przyjmą wszystko bo to homosovieticusy i własnej kultury nigdy nie mieli. Też chujowy, ale taki, że znajdziesz socjologa który to potwierdzi ;)
Smutny wniosek z tą fantastyką. Ja uwielbiam kreowanie magicznych światów i osadzanie w nich historii, ale niestety Krzysiek ma prawdopodobnie sporo racji. No cóż, młody jestem, może w przyszłości coś się zmieni.
Chyba mało kto pamięta, jak bardzo gatewayem do fantastyki dla pewnego pokolenia byli własnie Autorzy Fabryki Słów. Tzw Dziadersi. Pilipiuk, Grzędowicz, Piekara, Ziemiański - oni mieli swoje pióro i byli znani z drobnicy lub jakiś tam stand-alone'ów. Nagle sporo ludzi zainteresowało się fantastyką (chociaż wtedy też było świeżo po szale na Wiedźmina). W ogólniaku i na studiach część ludzi mnie namawiała "Weź przeczytaj Achaję" czy "Kłamca jest zajebisty". Osobiście wolałem Nocarza, a potem znalazłem starsze wydania Kołodziejczaka. Najbardziej mam bekę, że dawni superfani tych lokomotyw popularyzacji fantastyki (nazywałem ją wtedy studencką, bo językowo i tematycznie była popularna wśród młodych studentów), dziś dostają "krindżu", bo "źle się zestarzało". Niezmiernie mi miło widzieć, jak karma wraca i ich "iście fantastyki z duchem czasu" okazało się hypem młodości. Były także jeszcze ciągnąca Supernowa, Runa (która ze względu na feminizm, lewicowość niektórych autorów i reprezentacje kobiet przezywana była "Babską"). Ciesze się, że Bobiers powtórzył to co kiedyś mi i Arkademu powiedział o Targach Fantastyki i Mandze. Bo to jest najważniejszy element - brak przekazania pałeczki oraz wyrastanie młodego odbiorcy w innych warunkach. Jednak to, że odbiorcy kryminału "nie mają problemu" z pewnymi motywami, to chyba lekkie koloryzowanie. To niedawno było o Czornyju "Trup ściele się gęsto" (I fotka na promocje, że tylko brakowało dodania fragmentu Listy Schindlera ze śmiechem z puszki). A to nie rok temu był "Parafil"? Też były pretensje, że nie można takich rzeczy opisywać "w taki sposób". Ewentualnie można powiedzieć, że i tak czytają to tylko w pociągu, na dworcu czy świątyni dumania, więc ich nie obchodzi, czy w ogóle wiesz że w rosyjską ruletę gra się rewolwerem, a nie pistoletem. A spróbuj się pomylić w fikcji historycznej, to dostaniesz tak samo jak za fakap z astrofizyki czy mechaniki drgań w fantastyce.
Z Arkadym i Kuang się troche zagalopowałes. Tak fakt, że,, Wojny makowe " to książki zagraniczne napewno miał na to wpływ. Niestety mamy też 3 lat. 1 ale to to, że Kunag jest nie tylko autorką zagraniczną ale i nagradzaną, 2 ale to to, że mimo, że Saulski nie kopiował ( dowiódł tego) z Ghost of Tsushima tak widać pewne,, powiązania " ( poprostu zle sie strzelił z premierą). 3 ale to to, że i,, Wojny Makowe" i,, Zapiski Stali " są w klimatach azjatyckich ale nie tych samym. Arkady napisał książke samurajską. Co mamy jeszcze samurajskiego i popularnego ? Filmy Kurosawy, Ostatniego samuraja, Ghost of Tsushima, Sekiro, troche anime. Co mamy w kulturze chińskiej? Kung fu Pande i na siłe wcisnijmy,, Wielki Mur ". Nie chce być nie miły ale to troche jak napisać serie o wikingach gdy wszyscy już wikingami wymiotują.
Po pierwsze kompletnie płyniesz z nagrodami. Kuang została nominowana do Nebuli, której nie wygrała. Później została nominowana do Hugo. Z samych nagród które dostała, które mogły mieć teoretyczny wpływ na czytelnika to nagroda Williama L. Crawforda, nagroda Cmptona Crooka oraz Astounding dla nowego pisarza, które są "oczywiście" bardzo dobrze znane wśród polskiego czytelnika. Klimat - powiedzieć "to nie jest w klimacie azjatyckim tylko w klimacie samurajskim" to jakiś totalny oksymoron z którym nawet nie jestem w stanie dyskutować. Dodam jeszcze, jeśli wszystkie powyższe przykłady samurajskiej popkultury nie są wyznacznikiem popularności - serdecznie poproszę o ten absolutny nawał dzieł w klimacie azjatyckim lecz nie samurajskim, które potwierdzają Twój argument co do Wojen Makowych :) Argument Wikinga - akurat Zapiski Stali wbiły się w totalny pick popularności azjatyckiej literatury.
@@krzysiekpiersa6227 Zaczynając od środka. Tutaj rzeczywiście źle się wyraziłem. Chodziło mu o to, że o ile i kultura chinska i japońska ( naprawde nie wiem co mi strzeliło do łba by nazywać ją samurajską) to rzeczywiście kultury ludów azjatyckich tak nie możemy powiedzieć, że to to samo ( idąc to logiką np pomiędzy nami i bułgarami różnicy powinno nie być). Przykładów fantastyki / dzieł historyczych prezentujących kulture japońską mamy w nadmiarze ( wcześniej wspomniane). W przypadku chińskiej mamy dzieł zdecydowanie mniej przez co,, Wojny... " Kuang mogły wydawać się ludzią ciekawsze, nie być kolejną pseudo-japonią jak to z For Honor z Warhammera ( w czym oczywiście nie ma nic złego. De facto większość kultur światów fantasy to kultury narodu x ze świata naszego. ) I tu był jego błąd. Co powiedzieli gdy Ziemiański opublikował swoją książke,, Cyberpunk : odrodzenie ''? Krzyczeli, że to by zarobić na grze. Daniel Komarowski publikuje swoją serie o wikinga? Świetna ale ludzie nadal pomiętają serial i chcą odpocząc ( w gorszych przypadkach myślą, że to skok na kase) To niestety też spotkało Arkadiego, który mimo, że jak wczesniej mówiłem nie kopiował tak wydawanie książki gdy było jeszcze głosno o GoT było błędem ( chociaż wyłowanym przypadkiem, a nie przez autora.)
@@Wolfman138 Chętnbie zgodziłbym się z Twoją tezą gdyby nie fakt, że wszystkie incydenty kulturalne pokazują, że lubimy akurat ten klimat który jest popularny. Lubimy piratów związanych z wyspami karaibskimi (inni kiepsko się sprzedają) Lubimy wikingów z konkretnego okresu historycznego. Nawet Szmidt sprzedał "Szczury z Wrocławia" na kanwie "Walking Dead". Co do samego przesytu rynku -> Twój tok dedukcji jest bardzo trafny, bo może nastąpić przesycenie. Pytanie jednak brzmi: jak to się stało, że na tym przesyconym rynku książka Saulskiego ginie w odmętach a "Wojny Makowe" oraz "Wojna Lotosowa" rozbijają empikowe banki
@@krzysiekpiersa6227 Cóz w sprawie Smitda jak i Kunag oraz Kristoffa mamy do czynienia raczej z wyrobieniem nazwiska. Smitd to autor który już wydał pare książek i zdobył grono fanów, a Kunag i Kristoffowi pomogły własnie zagraniczne nazwiska oraz fakt, że zapewne na nie jednej reklamie były teksty typu,, X sprzedanych egzemplarzy ". Poza tym warto też spojrzeć na wydawnictwa. Nie pamiętam gdzie Smidt wydał,, Szczury.... '' ( W ich przypadku ważniejsze było raczej to, że na okładce nie mieliśmy polskiego Deryla, a Ubeka w chełmie ( jakiś wyrużniejący element, nutka oryginalności)) ale Kristoff wydał w Magu ( jeśli się nie myle), a Kuang i Arkady w Fabryce. I tu fabryka chyba troche dokopała. Bo co ludzks myślą o fabryce? Ci dla których ważne są ideały lewicowe kojarzą ją jako wydownictwo, które wydało te wszystkie,, dziady " o których mówiła Kabis, ci których interesuje porfel wiedzą o tym, że oszukuje przez format i druk. To sprawiło, że o ile ludzie nie mieli problemu z Kung ( za graniczna. Pewnie nie wiem z kim się wącha), tak na Saulskiego mogli spojrzeć jako na,, nowe pokolenie dziadów '' lub,, Pfff nie umie napisać prawdziwej książki na 300 stron ''. Dodajmy do tego, że to był prawie debiut ( speac opery od drageusa były dawno i słabo sie sprzedały), a mamy taki wynik.
Ja tam polską fantastykę lubię 🙂 Nawet zostałem raz nazwany w podziękowaniach "pierwszym orędownikiem polskich debiutów w fantastyce" czy jakoś tak 😁❤ Jestem recenzentem i w za lata 2021 i 2022 stworzyłem osobne rankingi dla fantastyki zagranicznego autorstwa i polskiego autorstwa 😉 Z polskiej fantastyki dla mnie "perełkami" są choćby Uczeń nekromanty Elli Raj, Potwór z Damanor Martyny Goszczyckiej (do którego nawet odwoływałem się na maturze 😀) czy Bóg maszyna Joanny W. Gajzler 😉 W tym roku Pieśń pustyni Grzegorza Wielgusa uważam za pozytywne odkrycie 🙂 Plus jeszcze Paweł Kolarzyk Niko, Katarzyna Wycisk z seriami Falcon i... tą zaczynającą się od Krwi nowych bogów. Agnieszka Kulbat z Mojrą. Agnieszka Mielą z Dziećmi starych bogów. Jakub Pawełek z Ceną pamięci i Ceną przysięgi, Przemysław Duda z Więźniem oswobodzonym.... Wymieniać mógłbym jeszcze trochę 😅😉 Dla mnie polska fantastyka nie ma się czego wstydzić i tylko szkoda, że promocja zazwyczaj za słaba 🙁💔
Nie śledzę słupków sprzedażowych, ale patrzę na jakość tego co ostatnio trafiło w moje ręce ( a raczej uszy ) i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Polscy autorzy i autorki potrafią zabrać mnie ze sobą na godziny w niesamowitą podróż. Na drodze do pełni szczęścia staje jednak cena. Książki w przedziale 50 -100 zł za nieznanego autora mogą odstraszyć. Ja korzystam z subskrypcji audiobooków i w cenie około 8 książek po 50 zł mogę sobie pozwolić na 40-50 rocznie. Gdybym miał kupić tyle papierowych... Mam tylko nadzieję, że autorzy otrzymują jakiś choć procent z tej mojej subskrypcji
No trochę cicho o Polskiej fantastyce, ale nie mówił bym że umiera. To raczej hibernacja i być może właśnie powstają książki i proces twórczy się dzieje a na jego efekty trzeba po prostu cierpliwie poczekać.
Polskiej fantastyce potrzebny jest taki "Adam Małysz" który swoimi książkami wypromuje polski rynek wydawniczy i pokaże że Polacy też mogą. Ktoś może powiedzieć, że mamy Sapkowskiego no tak, on swoje juz zrobić i osiągnął swój pułap. Teraz potrzebujemy nowej twarzy, ze świeżym tematem, ciekawym podejściem. Potrzebny nam jest talent na miare 21 wieku.
Jako osoba, której polityczne serduszko bije jednak bardziej na prawo, nawet ja czuję, jak inne osoby w komentarzach, że opinie pewnych autorów dołożyły swoją cegiełkę do wrodzonej już wrogości polskiego czytelnika do polskiej fantastyki. Piekara i Pilipiuk uczciwie pracowali nad wyrobieniem temu gatunkowi niekorzystnej opinii, Komuda swoją twórczością nikomu nie pomógł, a Ziemiański zamienił się w ikonę seksizmu. Już same okładki książek Komudy mnie zniesmaczały, Piekary nie trawiłam nigdy, a Pilipiuka lepiej się czyta niż słucha. Do tego dochodzi fakt, że, przynajmniej w mojej opinii, młodsi pisarze fantastyki znacząco odbiegają warsztatem od starszej gwardii, a ich pozycje mają, nie ma co ukrywać, zwyczajnie o wiele brzydsze okładki. Przez wiele lat nie sięgnęłam po Saulskiego przez kicz, który atakował przy każdym wydaniu, dopiero Czarne Miecze zachęcają. Poruszona w tym odcinku Droga do Wyraju - ten sam problem. Niby Empire of the Vampire ma podobną tematykę, ale połączenie nerwowe oko-ręka zdecydowanie każe sięgnąć po zagraniczną wersję. Gołkowski niby Tony Stark, ale gdyby nie szum wokół autora, w życiu bym Komornika nie przeczytała. Porównując to z sytuacją, jaka miała miejsce z dziesięć lat temu, gdy człowiek brał Grzędowicza z półki nie wiedząc, kto to jest i o czym to jest, rysuje się nam dość smutny kazus. Przez mocno konserwatywne, głośne opinie niektórych autorów, czytelnik od progu jest uprzedzony do polskich fantastów, zwłaszcza panów. Polskie książki fantasy nowych autorów mają zwyczajnie gorsze okładki od zagranicznej konkurencji. Przykro to mówić, ale niestety sam talent pisarski też mocno podupada i w porównaniu do poprzedników historie są mniej oryginale i mniej wciągające. Albo mamy ładniejsze alternatywy za granicą. Tutaj odwołam się do pytania o jeźdźcach smoków i co niby nowego o tej tematyce ostatnio powstało? Mamy już np. na naszym rodzimym rynku Smocze Kryształy Joanny Karyś, o których wiem, bo są, o zgrozo, pięknie wydane, a jak się ręką przesunie po okładce, to nawet łuski czuć ;). Za granicą z kolei mamy Fourth Wing Rebbeci Yarros, dobre czy złe, kwestia opinii, ale tak piękne, że kolejka na Tragach Książki ustawiała się po to dość długa. Pomysł więc zwyczajnie spóźniony i mówię o tym z pełnym szacunkiem do Krzysztofa (Bobry wciągnęłam nosem). Po prostu nie wszystkiemu winien jest czytelnik. Do tego dochodzi absolutny brak promocji polskich autorów przez wydawnictwa, przykład Radka Raka, którego znałam przed tym, jak zdobył Nike tylko i wyłącznie dlatego, że był przez wiele lat weterynarzem moich zwierzaków. Myślę więc, że zrzucanie odpowiedzialności za ten kryzys na czytelnika, jest w tym przypadku mylące i trochę bezsensowne, bo na pewno nie poprawi sytuacji na rynku. Problemów trzeba szukać bardziej wewnątrz niż na zewnątrz, wyciągnąć wnioski i wprowadzić zmiany.
Kamila Szczubełek - Droga do Wyraju, kiedyś o tym tytule i jego autorce Krzysztof już wspominał, ale zapomniałem sprawdzić. Dopiero teraz dane mi było naprawić swój błąd i zakupić e-booka ;)
25:40 "nasza smutna rzeczywistość" no właśnie. Komentarz o rzeczywistości. A w fantastyce ta scena pojawia się czemu? Żeby komentować realia średniowieczne? Autorzy fantastyki odczarowywali już wyobrażenie średniowiecza w latach 90, czy to Sapkowski czy to Martin. W fantastyce 9/10 przypadków pojawi się to z przyzwyczajenia autora do napadów orków na wioski.
A co z Pauliną Hendel ? Przecież jej seria "Zapomniana Księga" jest super, po wielokrotnym przeczytaniu planuję przeczytać inne Jej książki a jeśli będą tak dobre jak Zapomniana Księga to też je kupię :)
I teraz uwaga - czytam mnóstwo książek, ale tego Pana nie znam O_O Fantastyka ma słabszy moment, ale na pewno nie umarła lol. Zawsze są dołki i górki. Górka dla fantastyki była w od 2000 do 2020. Fantastyka będzie zawsze, nawet jeśli z zadyszką. Wyniki są gorsze, bo rynek jest zarzucony masą kiepskich książek wydawanych samodzielnie (oczywiście są perełki!). Co więcej, ceny książek poszły w górę, więc to też ma odbicie w zainteresowaniu. To, że znajdujemy więcej określeń dla książek fantastycznych to chyba akurat dobre. Pan ma takie poglądy, że sorki kończę polemikę...
Ciężko się nie zgodzić, szkoda tylko, że niestety słabi rzemieślnicy słowa biorą aktywnie udział w konwentach, przez co swoimi mądrościami psują opinię. :)
W temacie argumentu dotyczącego Kuang i Saulskiego to uważam, że nie do końca jest trafiony (choć oczywiście zrozumiały) z uwagi na korzenie autorów i tego, że Kuang w pewien sposób odnosi się do swojej kultury. Tutaj tyle samo sensu miałoby porównanie Wojen makowych do Wiedźmina czy innej słowiańskiej fantastyki pisanej przez naszych rodzimych autorów, a ona jednak (chyba?) nadal ma się dość dobrze. Wydaje mi się, że problemem jest właśnie przeszczepianie anglosaskich realiów na polskie wykonanie - wtedy wypada to już gorzej. Choć ciężko się nie zgodzić z tym, że czytelnicy kryminałów i romansów zdecydowanie więcej wybaczą, bo wydaje mi się, że oba te gatunki są bardziej dostępne, przez co częściej trafiają do mniej wyrobionych czytelników. Choć może jestem trochę stronnicza z uwagi na to, że nie jestem w stanie czytać większości kryminałów i romansów - niezależnie od tego czy są polskie czy zagraniczne.
Szumna promocja to jedno a systemowe tłamszenie to drugie, a polska fantastyka kojarzy się z prawicą i to tą prawdziwą, więc żaden krytyk tego nie poprze zwłaszcza jak można bezkarnie zgnoić świeżarka za to że ma potencjał.
Niektórzy się boją fantastyki, bo później są marginalizowani. Powiedzą coś, napiszą coś ( coś poważnego, może historycznego, politycznego) i zostaną opisani jako pisarze fantastyki to słowo coraz bardziej nabiera negatywnego wydzwięku w naszym kraju.
Może problemem polskiej fantastyki jest poziom pisarstwa. Kocham Sapkowskiego ale z drugiej strony mamy Fapaje (czytaj Achaje) która sprawiła że jak widzę polskie nazwisko autora to mi się od razu jakoś tak nieprzyjemnie robi i nie mam ochoty sięgnąć po polskie fantasy. Kolejna książka - noc kota, dzien sowy czy jakos tak. Przeczytalam i cieszylam sie ze to bylo w ramach abonamentu bo przynajmniej nie wydalam fizycznie pieniedzy na ten konkretny tytul bo nie był tego wart. Na pewno poziom promocji jest też dużym problemem, w sumie kojarzę tylko autorów z jednego wydawnictwa i pojedyncze osoby z innych. Jakas jest przyczyna ze sami czytelnicy nie polecają polskiego fantasy na portalach internetowych. Zwracam uwagę że 50 twarzy Greya to był fanfik do Zmierzchu a sprzedał się przepięknie. Podejrzewam że początkowo było to przewidziane na self publishing.
Czytam SF od 40 lat, i potwierdzam że SF jest mniej niż za komuny. Mam na myśli główny nurt czyli Space operę. Nie fantasy lub young adult. W Magu redukują Artefakty i Ucztę Wyobraźni. Na rynku pozostała jedno czasopismo , reszta to mikronakładowe. Redukcja
A może jednak nie jest tak źle? Sami wymieniliście nazwiska autorek i autorów, którzy wciąż dobrze się sprzedają (Kosik, Jadowska, Mortka, Grzędowicz, Kossakowska, Kres), spokojnie można do tej listy dorzucić: Ziemiański, Pilipiuk, Piekara, Wegner, Rak, Cholewa, Kańtoch, Kisiel, Szmidt. Mało? Może nie jest to gigantyczna liczba, ale jak na kraj, w którym czytelnictwo spada, to całkiem niezła grupa imo. Wymieniłem 15 nazwisk. A jest przecież bijący rekordy Sapkowski. To naprawdę mocna ekipa, nie wiem czy zebralibyśmy podobną nawet łącząc siły np. Czech, Niemiec, Węgier i jeszcze paru państw europejskich. Jasne, na tle krajów anglojęzycznych może to wypaść blado, jednak rynek anglojęzyczny jest ogromny. Więc to jakby porównywać potencjał kutra rybackiego i lotniskowca i stwierdzić, że budowanie kutrów nie ma sensu;). Nie jest tak, że polska fantastyka (literacka, bo warto wspomnieć o polskich fantastach piszących do gier) nie znajduje się w kryzysie i że nakłady nie lecą w dół dość dramatycznie. Oczywiście, że młodym twórcom może być trudniej przebić się (ale dzisiejszym tuzom też zbudowanie pozycji trochę zajęło) w fantastyce a łatwiej w kryminale. Ale wieści o śmierci wydają mi się przesadzone.
To TEN Krzysztof, który popełnił książkę "Liceum ogólnomagiczne"? Najgorsza (naprawdę najgorsza) książka jaką w życiu czytałam. I on mówi, że polska fantastyka umiera? Mam nadzieję, że w jego wydaniu tak. Całe szczęście znam wielu bardziej utalentowanych polskich pisarzy fantasy 😊
No ja po pytaniu o kiedy czytałem nową polską fantastykę sprawdziłem co to za książka. I szczerze to się nie dziwię że nikt tego nie chce czytać. Ale żeby nie hejtować a krytykować. Jestem chyba na 4 rozdziele. To tak po primo. Sam wstęp jak bohaterka dostała się do szkoły jest potraktowany przez autora tak zdawczo że wg mnie lepiej by było gdyby go nie było. Sekundo szkoła w której część uczniów już dobrze włada magią przy czym jest to magia typu ogniste kule i pioruny a nauczyciele mają w to w dupie to tak jakby w szkole policyjnej uczniowie sobie chodzili z pistoletami i nauczyle mieli w dupie że do siebie strzelają. Tu jeszcze mam skojarzenie że zawiązała się grupka cichych prześladowanych z super utalentowaną emo dziewczyna która jest wręcz dilerem z karabinami. Dziwi mnie też pokazany brak chęci nauki ludzi z świata magicznego w świecie gdzie magia wydaje się tak łatwa. Główna bohaterka Milena po przeczytaniu kilku zdań potrafiła wytworzyć silną obronę magiczna. Wcześniej było wspomniane że ataki są łatwiejsze niż obrony. Przy takim zaangażowaniu i trudności miagii to szybko magiczni zostało by w tyle. Dziwią mnie też kwestie że w magicznym mmma ludzie przy walce czarami są przedstawiani jako "byczki" tak samo każdy dresiarz. Dodatkowo siła magii mocno zależy od inteligencji, wyobraźni i innych przymiotach nie fizycznych. Szczególnie wyobraźnię wskazywała by że to raczej osoby kreatywne powinny być mistrzami a nie jakieś przygłupy karki. Następny zarzut to sama szkoła. Po pierwszych kilku rozdziałach mam wrażenie że to szkoła specjalna tyle że niepełnosprawni umysłowo to tam uczą. Wyjątkiem może być pan Pendragon czy dragonowicz. Obiekt westchnień nastolatek który wydaję się wyjątkowo kompetentny. Ponadto nie lubi wszelkich objawów przemocy ale sam stosuje psychiczną i magiczna już na pierwszej lekcji łamiąc przy tym prawo. Nawet wyposażenie tej szkoły to jakiś śmiech na sali widzę tu pewien zamysł autora ze szkoły to są do dupy ale w szkole magicznej gdzie połowa szkoły to ludzie którzy o magi nie słyszeli jest dwie książki o podstawach magii i jedna tylko wypożyczona. Rozumiem że tam ludzie sobie poszli booo... Nie są zainteresowani magią? I nauczyciele również mają ją gdzieś. Ogólnie tyle głupot w 4 rozdziałach to nie widziałem. I aż dziwi mnie fakt że autor narzeka że się w Polsce nie czytają takie dzieła. Jestem świeżo po paru rozdziałach i się mi trochę ulało.
Hm, faktycznie Rak leży niemal zawsze w dziale "literatura piękna", a obok sporo fantasy historycznej też nieklasyfikowanej jako fantastyka. Szczubełek próbowałem czytać i się nie dało, ale dla uczciwości powiem, że Wampirzego cesarstwa nie czytałem w ogóle (ale okładka faktycznie ładna). No i mam wrażenie, że Piersa ma złe doświadczenia z fandomem, ale w sumie się nie dziwię, bo ten fandom jest często toksyczny. Jeżu, tyle o First Kill, najmocniejszy akcent odcinka! W sumie to dobra i ciekawa rozmowa, z którą poniekąd minąłem się w czasoprzestrzeni.
39:30 swój chłop, 40:00 tylko 5? xD 41:00 chyba musiałby wejść ktoś z grubej rury. Ktoś jak Sapkowski. Osoba, która porwie do czytania polski naród i zrobi książkę na poziomie przynajmniej wieśka. Nie mówię tu konkretnie o dark fantasy. Ogólnie musiałoby powstać coś bardzo, bardzo dobrego.
Generalnie się zgodzę, z tym że mam osobiście wrażenie że nie jest to niestety wina czytelników a bardziej wydawców. Promuje się i wydaje tylko kobiety i to w gatunku young adult i to nawet w fabryce nie ma nowych polskich autorów, choć i tak ona jest jeszcze taką ostatnią ostoją mniej młodzieżowych książek. Natomiast mamy mega dobrych autorów którzy wydają niestety w self publishingu lub modelu vanity np Leszek Bigos, Hubert Oleksak czy Mateusz Rogalski, uwielbiam książki tych panów natomiast mam wrażenie że przez to że są mężczyznami i piszą normalną dorosłą fantastykę, nie mają szansy wydania na normalnym rynku. Chyba faktycznie wydawnictwa boją się tej łatki "dziadersów" która moim zdaniem jest kompletnie z dupy bo już takie Wampirze Cesarstwo to kochają wszyscy (nie lubię, jest niesmaczne i średnio inteligentne, lubię natomiast uznawanego za dziadersa Komude i szczerą miłością darzę książki Kresa, a też są często pod to podpinane, tak dla porównania 😉) Więc generalnie przez te wszystkie akcje antydziadersowskie otrzymaliśmy rynek wydawniczy, który kompletnie wyklucza mężczyzn, fantastykę militarną i religijną i chyba tutaj mamy tego potworka, który nam polską fantastykę zjada. Natomiast fantasy YA pisane przez kobiety ma się bardzo dobrze
To nie prawda że nie lubimy polskich autorów. A druga sprawa to 7% to raczej kwestia statystyk skoro mówicie ze fantastyka jest wydawana pod innym szyldem ale to nadal fantastyka. Pozdrawiam
Przyznaję, fantastykę lubię, nawet pisałam o tym pracę magisterską...tylko że z polskiej fantastyki przypadł mi do gustu tylko Tomasz Bochiński, który nie napisał nic dla mnie ciekawego od 2009, a podobała mi się jego narracja i pomysły. A tak to Andre Norton, Anne Bishop, Trudi Canavan, Terry Pratchett, HP, ale współczesna zagraniczna fantastyka do mnie nie trafia, polska tym bardziej.
A jacy polscy autorzy piszą "klasyczne" SF, co byście polecili? Pytam na serio, bo kupuje klasykę, np. A.C.Clark bo z polskich autorów to zatrzymałem się na kolekcji "Światy równoległe" i "Głębi" Podlewskiego...
Wiesz co... nie siedzę jakoś bardzo mocno w SF, ale wykorzystam okazję do zaproszenia cię na naszego discorda, tam mamy sporo ludzi, którzy czytają SF i z pewnością coś polecą! 🥰
Z polskiej fantastyki czytam Marcin mortke, saulskiego, Martę kisiel ,pauline hendel i costam wędrowicza słuchałem. Jeszcze kiedys czytałem piekare ale to jego ostatnie czas zarazy tak nudne było i rozwlekłe ze nie wiem
23:43 Kerrigan spoko. Ciekawe czy komentarze poszły od osób, które nawet gry na oczy nie widziały. 26:00 Czy autorzy nie powinni mieć w takich przypadkach większego dystansu do siebie i czytelników? Może lepiej stworzyć swój fandom?
To jest niepojęte jakie on bzdury ludziom wmawia. Mem dla prostracji+. Potrzebny jest Polsce komentery, które robi to co prostracja, ale bierze się za bardziej złożone problemy niż bohaterka z książki spółkująca z wujkiem. Piersa leży i czeka, świetny kontent można zrobić.
Może zacznie robić audiobook na yt. Ja polska fantastykę wolę słuchać niż czytać. Dobry lektor potrafi zbudować imersje, jak doda efekty dźwiękowe to jest jeszcze więcej imersji.
Smutne, ale prawdziwe. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale jak długo można trzymać się samej nadziej? Może i warto by było zmienić gatunek, ale np ja nie chce. Piszę fantastykę bo to lubię, chociaż coraz wyraźniej widzę że do pieniędzy to mnie to nie doprowadzi... o ile w ogóle do czegokolwiek xD a może zagrać inaczej? Zamiast zmieniać gatunek, zmienić medium? Zacząć się uczyć pisania scenariuszy do gier albo seriali?
@@bartosz157 Cóż, swoje będzie chwalił, bo i dziwne byłoby, żeby tego nie robił. Ale sposób w jaki zestawia "podobne" książki zdadza, że zwyczajnie ich nie zna. I jako osoba śledząca jego kanał wiem, że sam przyznaje, że nie czyta wielu książek, tylko niektóre wybrane analizuje pod kątem warsztatowym, a dla przyjemności jak sam powiedział w rozmowie czyta Warhammera i mangi. I niechże to będzie gatekeeping, ale na litość boską w takim modelu czytelniczym można mieć szersze spojrzenie na gatunek?
Nie zgodzę się tym, że na Zachodzie fantastyka kwitnie i świetnie się sprzedaje. To nieprawda. Książki fantasy w Stanach również słabo się sprzedają poza klasykami jak Tolkien. Tam też fantasy skręca w różne rejony, często w książki o nastolatkach. New Weird słabo się sprzedaje. Literatura fantasy chyba po prostu wyczerpała się jako gatunek.
Gdzie jest polska "Gra o Tron"? Nie ma? To skąd zdziwienie, że ludzie nie czytają naszej fantasy? A tę historię jednak i w Polce masy pokochały, nie tylko za granicą. Więc mamy dość jasny drogowskaz - co by publika chciała dostać. Jest jeden problem - trzeba mieć tzw. "talent pisarski". Plus pracowitość. A potem trzeba by, niestety, mieć kałacha, wystrzelać towarzystwo z "Fabryki Słów" i stworzyć korzystną niszę, w którą wejdą wydawcy o świeżym spojrzeniu. Którzy takiego gniota jak "Wojny makowe" nawet długim kijem nie dotkną :)
no ale jak to? :) Przecież Sapkowski się sprzedaje :) Ale poważnie rzecz biorąc.. polski fandom jest toksyczny i nikt normalny nie chce mieć z nim nic do czynienia. Druga rzecz - YA się teraz bardziej opłaca bo młodzi w końcu zaczęli czytać (duży w tym udział miał wattpad oczywiście). Kryminały i obyczaje od zawsze się lepiej sprzedawały, bo target jest mniej wymagający (i mniej toksyczny) . A po trzecie - gros polskich fantastów to tzw. "dziady polskiej fantastyki", których poglądy są o galaktyki świetlne od obecnych progresywnych trendów (Kasia Babis na swoim kanale doskonale omówiła ten fenomen). Być może się to kiedyś zmieni, ale na razie polska fantastyka leży i kwiczy i nikt nie stara się tego zmienić. Być może poczytny autor kryminałów gdyby zaczął pisać nagle fantastykę to przeniósłby część swojego starego targetu do nowego gatunku. Być może tędy należałoby pójść. Np. Jo Nesbo, który napisał ostatnio horror, albo wspomniany Żulczyk.
Nie wdając się w poglądy konkretnych autorów, to właśnie obecne progresywne trendy są gwoździem do trumny wielu dzieł kultury, więc zarzut, że ktoś jest zdala od tego można uznać za zaletę. Czytałem już serie, gdzie na np. siedem wydanych książek są dosłownie dwie strony z progresynym wątkiem, kompletnie bez związku z główną fabułą, ewidentnie (moim zdaniem oczywiście) dodane tylko po to, żeby autora nie posądzić o wszystkie obecne (i przyszłe) izmy i fobie.
Czerw też omówiła wypociny Babis na ten temat.I nie dokońca się zgadzała. Progresywne trendy trochę zabijają fantastykę, bo we wszystkich ktoś się będzie doszukiwał różnych izmów. Bo to gobliny mają duże nosy, bo to jakiś stwór ma taki a nie inny kolor skór. To znowu źle jak facet uratuje dziewczynę. Albo i też jak dziewczyna faceta. Dodajmy do tego płacze o kradzież kulturową jak autor nie tworzy na bazie swojej kultury tylko innej. Tak jak w Stanch i w Austarilli Wojny Lotosowe były krytykowane, bo autor biały a książki na bazie Azji.
No w kryminale od dziadów nikt mnie nie nawyzywa, więc kierunek mam prosty. Żulczyk tak przy okazji wywodzi się z fantastyki, tak samo jak Orbitowski i Miłoszewski
Wyłamie się. Polską fantastykę lubię:) Niestety M.L. Kossakowska nie żyje, a jej książki były rewelacyjne, cykl inkwizytorski Piekary podupadł ale nadal go lubię, choć autora i jego poglądów nie cierpię, Ziemiański mimo kilku słabszych pozycji i odcinania kuponów też jest niezły. Niestety poza fajnymi książkami polskich autorów znajdziesz takie pozycje jak "Krew Sióstr" czy Tropiciela Lisickiej które bez żalu oddałem na makulaturę. Książki są drogie a na polskiej fantastyce łatwo się sparzyć. PS. Nie rozumiem fascynacji Czerwia Sandersonem. Jego książki to dla mnie tragedia, odbijam się na pierwszych rozdziałach.
"cudze chwalicie, swojego nie lubicie" -coś w tym jest... Ja zakochałem się w Opowieściach z meekhańskiego pogranicza" Wegnera i byłem bardzo zdziwiony, że autor jest Polakiem. Ale lubię polską fantastykę i czytam, choć czasami mam wrażenie, że autorzy idą bardziej na ilość, niż jakość
I osobiście jak się zgodzę, że polska fantastyka zaliczyła w ostatnich latach dołek, tak mam wrażenie że się powoli zaczyna odbijać. Przykładem nowej książki która jak najbardziej odbiła się szerszym echem jest "NecroVet". Jeszcze nie czytałem ale mam kupioną i sporo pozytywnych opinii słyszałem. Zaraz drugi tom wychodzi. Gołkoś to bestia pisarska i konwentowa której wszędzie pełno. Harda Horda to też jest inicjatywa która działa jak najlepiej. No i jest jeszcze Marcin Mortka. Brakuje mi jednej bardzo istotnej kwestii w tym temacie, a która nie została w żaden sposób poruszona - co sobą reprezentuje grupka najgłośniejszych polskich fantastów. Bo szczerze powiedziawszy nie dziwię że ludzie nie chcą kupować polskiej fantastyki jak pierwsze skojarzenia to Jacek Piekara, Pilipiuk (i tak jak lubię Wędrowycze, a z samym Panem Andrzejem miałem przez te kilka razy jak spotkałem na eventach świetny kontakt, tak poglądy jakie głosi publicznie są tragiczne) czy Jacek Komuda (i tu przeczytałem Hubala, po którym nie mam planów czytać niczego tego autora, biorąc pod uwagę że ustami bohaterów powiela tezę jakoby Ślązacy byli zdrajcami i ukrytą opcją niemiecką podobnie jak Mazurzy i Górale). Tu bym odesłał do eseju @MistyPop dotyczącego tychże autorów i problemów z nimi związanymi. Sukcesywnie w ostatnich latach robili polskiemu fandomowi czarny pr i osobiście mnie to mierzi, bo potem wszystko jest sprowadzane do tego, że jak polska fantastyka to homofobia, seksizm, rasizm i reszta elementu obecnego na skrajnej prawicy. Wyszło pesymistycznie ale wbrew pozorom jestem pełen optymizmu. No i nadziei trochę też.
Podpisuje się pod tym komentarzem, bo wspomniani autorzy na lata skutecznie mnie zniechęcili do polskiej fantastyki i to akurat w tym momencie kiedy miałabym najwiecej czasu na jej czytanie.
Marcin Mortka - o tak. Mads Voorten, Edmund Kociołek, Roland Wwijas. Świetnie napisane historie, ciekawe postacie i przede wszystkim absolutnie genialny humor :D Polecam każdemu kto nie czytał :) Nawet książki o wikingu Tappim kupuję swojej córce.
Klasycznie nic o Podlewskim, Nieściurze, Przybyłku czy Kucenty. O Dukaju nie wspomnę, albo Kołodziejczaku. Witek Jabłoński? Saulski? Sobiecka?
Nikt nie robił fandomowi czarnego PRu, tylko mamy dwa obozy z syndromem oblężonej twierdzy, oraz całą resztę, która pisze swoje, publikuje - nawet jak ma "poglądy" bardziej lub mniej niż Pilipiuk. A za czasów, kiedy FS rosło w siłę, było sporo dziś zapomnianej lewicowej fantastyki (min Pacyński, duża część stajni dawnej Runy), jednak to sami publicyści podkreślali akurat te utwory, które wpisują się w naszą post-zaborczą i post-okupacyjną narracje, przez którą nawet na wikipedii zaliczamy się do nurtu literatury postkolonialnej. Odwalali Natanka i część ludzi widziała tylko to, co usłyszeli od takiego publicysty.
Co do górali to jak najbardziej ma rację.
@@arturpelewski129 No właśnie nie do końca. Tu odsyłam do odcinka Irytującego Historyka o projekcie Goralenvolk i dlaczego to nie wypaliło.
Fantastyka przenosi się na inne media, a takie kryminały nie za bardzo. Czytelnictwo fantastyczne umiera, ale widzowie kina/seriali, gracze RPG, fabularyzowanych planszówek legacy Ameri rosną w siłę. Widać to choćby po konwentach - ilość uczestników rośnie, a ilość programowych nitek literackich maleje.
Polska fantastyka książkowa kuleje z jeszcze jednego powodu - uprzedzenia infantylnością już na etapie szkoły podstawowej i podstawy programowej.
Ha! Jestem wyjątkiem! Jeżeli szukam nowych książek do czytania, to polskie nazwisko autora/autorki podbija moją ciekawość. Jeżeli mam randomowego łobcokrajewca a kogoś swojskiego, to wolę od stejka ze smoka, kiełbę z kuroliszka :p
szanuję
Szanuję głęboko. 😇
Mam tak samo - swojskie smakuje lepiej ;p
Czemu ani razu nie padło nazwisko Wegnera?
Bo by wyszło na to, że reszta autorów do kolan mu nie dorasta. Więc innym pisarzom, powiedzmy sobie, raczej słabym, nie przejdzie przez usta nazwisko kogoś, kto coś świetnego stworzył.
Jeszcze Marcin Mortka
@@cahirmawrdyffrynaepceallac No nie. Sięgnąłem po "Ostatnią sagę" i się odbiłem. Od fantasy wymagam polotu, czegoś nowego. A co nowego mi zapodaje kolejna, 143 historia z epoki Chrobrego, z wikingami, którzy po prawdzie są bandą agresywnych wieśniaków i w dodatku czytamy o nich w lokalizacji: fiordy norweskie - Brytania (i w przypadku polskich autorów - wiocha Wolin). Nijak się to ma do barwnego, ogromnego świata opisanego przez Wegnera czy Grzędowicza. Oryginalność, niepowtarzalność -to jest to, czym dobre fantasy bije na łeb inne gatunki, siłą rzeczy mające problem z zaskoczeniem kogoś oczytanego. I niestety, w tej książce Mortka, zamiast zafundować, skoro już, wyprawę wikingów (plus jakiegoś woja od Chrobrego) np. do krainy Azteków, niechby choć rzekami Rusi na Morze Czarne - machnął kolejną opowieść z naszych wikińskich okolic.
Więc nijak tego nie mogę ulokować w pobliżu mego podium.
Też czekałem, bo właśnie czytam cykl meekhański i bardzo mi się podoba.
@@adamszangala4764 Ja to najbardziej u miłośników Wegnera lubię to, że tak bardzo starają się oni bronić swojego idola przed atakami, które nie mają miejsca, że w efekcie sami atakują innych autorów. Efekt jest taki, że fanboye Wegnera są jedną z najbardziej toksycznych grup środowiska fantastycznego.
Kurczę, a ja czytam głównie polską fantastykę. W pierwszej kolejności sięgnę zawsze po polskiego autora.
Po pierwsze: ceny książek ostatnio poszły mocno do gory - wiec częściowo tu bym sie upatrywal spadku czytelnictwa. Po drugie: niestety większość polskich pisarzy jest co najwyżej średnia, zdarzają sie perełki, ale problem jest je wyszukać.
A co do Arkadego - to mam z nim problem- pierwszy tom Czerwonej kompani - swietna, drugi tom powiedzmy przeciętny , a trzeci - napisany dlatego ze musiał.
7:35 no właśnie. Każda książka, gdzie są czary i szkoła jest porównywana do Harry'ego Pottera, a to przecież Czarnoksiężnik z Archipelagu.
59:40 Rynek nie lubi próżni. Nawet jeśli kawałek tortu jest mały to ktoś po niego sięgnie. Tylko czy komuś opłaci się to na dłuższą metę? Można dywagować.
Polecam cykl "Pola zapomnianych bitew" oraz "Samotność anioła zagłady" i "Pokój światów" - polskich autorów
Uważaj bo ci zaraz powiedzą , że Schmidt jest Stary więc się Nie liczy, a poprostu młodzi starej gwardii do pięt nie dorastają.
Bardzo mi imponuje elastyczność Autora, zasadniczo w dorobku brakuje tylko podręcznika do analizy matematycznej, gratuluję tak trzymać ;)
biorąc pod uwagę upośledzenie matematyczne, są na to marne szanse, choć w beletrystyce rzeczywiście lubię skakać :P
Cóż. Jeśli w Polsce ludzie wolą czytać opowieści o kolejnym morderstwie i znanej nam rzeczywistości zamiast wyjść poza świat realny gdzie ogranicza nas tylko wyobraźnia, no i może logika, to niestety źle świadczyć może o samych czytelnikach. A może jednak problemem jest niska jakość powstających dzieł i trudność w znalezieniu czegoś faktycznie dobrego pośród miałkości. Wszechobecna politpoprawność i postępowa agenda też nie pomaga zapewne wiążąc ręce autorom, o czym wspomniano.
a może dlatego, że fani fantastyki przenieśli się na inne media? To znaczy seriale i gry.
Ja chętnie przeczytam dobre polskie fantasy (chociażby dlatego że wolę czytać słowa autora niż tłumacza) tylko ciężko o coś dobrego. Szanowny pan winę za brak pomysłu i warsztatu przerzuca na czytelnika.
"Marzyciele są jak pingwiny" piękne, aż ciepło zrobiło mi się na serduszku
Tak tylko poinformuję, że cykl "Herezja Horusa" jest potężny i liczy kilkadziesiąt książek ;) Więc to imo zły pomysł polecać to komuś na początek. Lepiej coś jednotomowego. Ale te są raczej w języku angielskim. Z polskich autorów prężnie się rozwija teraz Artur Urbanowicz, pisze długie książka, jak i jego fantastyka to miks wszystkich podgatunków. Jest Kasia Wierzbicka, Paweł Kopijer z Dwuświatem, Franciszek Piątkowski z Powiernikiem, Adrianna Biełowiec z militarną space operą "Zodiac Universum" i można jeszcze trochę wymienić wyróżniających się autorów, zarówno bardzo młodych kalendarzowo, jak i rynkowo. Planeta Czytelnika wydaje sporo debiutantów, to samo Odesfa wypuszcza co chwilę coś nowego i ma ładne okładki. Jest wiec tego sporo. Ale zgodzę się z tym, że czytelnicy wolą sięgać po jakichś Cixina Liu czy Maas (której nazwisko kojarzy się z masówką) niż po Polaków. Sporo tych książek jest świetna, ale giną w nawale reklamowanego badziewia.
Very nice, very nice! :)
Myślę że w naszych czasach wzmożeń i aktywizmu wiele złego zrobiła Kasia Babis z jej generalizującymi "dziadami polskiej fantastyki". Dorobiła naszej fantastyce gębę mizoginiczną i szowinistyczno maczystowską...
Nie mówiąc o tym jak skandalicznie fantastyka jest traktowana w szkole i na wydziałach pololnistycznych.
Fantastyka nie umiera, ani nie umarła. ZAWSZE była niszą i zawsze nią będzie - tak jest w Polsce i tak jest na Zachodzie. Ludzie nie pamiętają statusu fantastyki w latach 90., skoro teraz mowi się, ze fantastyka umiera.
Ja lubiłam i czytałam polską fantastykę dopóki nie zauważyłam, że po pierwsze w dużej mierze jest o tym samym (ile można czytać o słowiańskich wierzeniach, potworach i czarownicach), po drugie zagraniczni autorzy po prostu robią to lepiej. Są polscy autorzy których nie czytam ze względu na ich poglądy (nie chcę wspierać człowieka z którym skrajnie się nie zgadzam) oraz na samą treść książek (tutaj w dużej mierze panowie piszący na początku lat '00). To też nie jest tak, że pewnego dnia stwierdziłam, że foch nie czytam polskiej fantastyki. Tylko obserwowałam proces. Od czytania praktycznie tylko polskich autorów, przez lata ich czytałam i miałam poczucie, że te książki cały czas tracą na jakości i to nawet nie w porównaniu do zagranicznych autorów. Po prostu stały się wtórne i tu z pomocą przyszli mi zagraniczni autorzy, którzy mogli pokazać mi coś innego, coś ciekawego.
Jeśli chodzi natomiast o samowydawców, to po rozmowach na targach (przed i po przeczytaniu ich książek) mam poczucie, że brakuje im pokory. Bo co mam sądzić o autorze, który wydał książkę której nie da się czytać, bo korekty to ona nie widziała (autor oczywiście się bronił, że na pewno nie było tak źle), albo o autorze którzy broni błędów logicznych w swojej książce, które powinna wyłapać redakcja? A wisienką na torcie była prelekcja z kilkoma samowydawcami gdzie mówili o innowacyjności swoich książek i nowatorskich pomysłach. Tylko ja ich słuchałam i miałam takie serio... Motyw, że facet chce uratować kobietę, a ona nie chce być uratowana jest innowacyjny? 15 lat temu czytałam książki z takim motywem... Próbowałam czytać książki samowydawców, lecz niestety odbiłam się od nich zarówno jeśli chodzi o treść, wykonanie, jak i osoby autorów.
Co by nie skończyć smutno, liczę na to że pojawi się jakaś iskierka oryginalności i geniuszu u naszych autorów i autorek. Dla mnie na polskiej scenie fantastyki takimi autorami są obecnie Radek Rak, Rafał Kosik i Paweł Majka.
Zgadzam się z większością o czym piszesz. Wtórność jest okropna. Chyba wiem o których samowydawcach mówisz. Ciągle spotykam się z tysiącami postów reklamujących ich książki, za którymi książkami stoi średnia jakość i wtórność. Ciężko też zaufać recenzentom. Chyba każda książka jakiś dziwnym trafem zawsze posiada przesłodzone recenzje. W recenzji czytasz o lekkim piórze, wspaniałych bohaterach i niepowtarzalnym stylu, a w praniu okazuje się, że wcale tak różowo nie jest. Bo o tym kim jest postać, dowiadujemy się od postaci, która pierwsze co robi to mówi kim jest, co chce i jaki jej jest główny problem. Przypomina to kino klasy B. A niepowtarzalny styl jest w ten sam sposób niepowtarzalny wszędzie chyba. Moim najnowszym pozytywnym odkryciem jest właśnie Radek Rak, ale jego wymieniłaś. Z takich nieznanych książek, pozytywnie zaskakujących jest Cena Odkupienia, bo czytając przypomniał mi się klimat wiedźmina. Opowieści z Gniewogrodu, ponieważ odpowiada mi językowo i zmusza do myślenia. Teraz czytam Pyłek Vantu i też zapowiada się nieźle. Brakuje mi jakiegoś rzetelnego recenzja, który bez ogródek mówił, by co jest dobre, a co jest złe. Ten tutaj pan wypowiadający się w roli eksperta nie jest dla mnie przekonujący. Czytałem jego Liceum Magiczne i to zwykły średniak, który ma dużo dziur logicznych. Fajnie, że ma podkręcony wąs, ale ja od pisarzy oczekuje przykładania uwagi do książki, a nie marketingu. Jakby ktoś mógł polecić recenzenta, która mówi prawdę byłby wdzięczny.
Kilka, luźnych refleksji.
Fantastyka nie umarła. I jeszcze długo nie umrze. Od kilku lat jest wręcz przesyt fantastyką.
Nie ma tygodnia, żeby nie wyszło kilka książek tego nurtu.
I dlatego kiepsko się sprzedają.
Bo czytelnicy mają ograniczone budżety. Jak w danym miesiącu jest 5-6 premier, a czytelnik ma budżet na 3 książki to siłą rzeczy dwóch, trzech nie kupi.
Druga rzecz.
Kryminał, a fantastyka. Kryminał (romans, obyczaj itp) to konwencje narracyjne.
W takim kryminale musi być tajemnica i bohater, który usiłuje ją poznać (tak, w największym uproszczeniu).
A fantastyka to konwencja światotwórcza. To płaszczyk, ppd którym musi się kryć coś więcej.
Doskonale widać to u Pratchetta.
Jego książki to kryminały, komedie, powieści przygodowe i kilka innych gatunków. Tyle, że ubrane w konwencję fantasy.
Amerykańscy Bogowie Gaimana to powieść drogi. W płaszczyku fantastyki.
Władca Pierścieni to w ogóle trochę miks komentarza politycznego, powieści drogi, batalistyki. I paru innych. Spiętych konwencją fantasy.
Dlatego pisanie kryminałów jest... prostsze. Kryminał musi być dobrym kryminałem.
Powieść fantastyczna musi być jednocześnie dobrą powieścią przygodową, kryminalną, satyryczną... jakąkolwiek. I mieć dobre światotwórstwo.
I tu pojawia się problem rynku czytelników. Kryminały, nawet niezbyt wysokich lotów się sprzedają, bo... nie wymagają wysiłku intelektualnego od czytelnika.
Każdy, mniej więcej wie, jak działa nasz, realny świat. Czytając kryminał skupia się na zagadce. A czasem nawet i to nie koniecznie. Czyta od jednej strzelaniny do drugiej.
W książce fantasy, poza historią, musi zrozumieć też swiat przedstawiony. A to wymaga pewnego skupienia. Kryminał można przeczytać w pociągu jadącym na Woodstock. Pełnym ludzi, głośnym. Książkę fantastyczną można w ten sposób najwyżej przekartkować.
A co do różnicy w odbiorze polskich i zagranicznych twórców to jest prostsze niż się wydaje.
Zagraniczne tytuły spływają do nas przefiltrowane przez wydawnictwa.
Jeśli jakaś książka dobrze się sprzedaje to nasze wydawnictwa po nią sięgną i wydadzą.
Bo to są koszty, to się musi zwrócić itd.
Więc sięgają po pewniaki.
Tymczasem w Polsce nie mamy tego filtra. Wydawane jest wszystko, jak leci. Raz się uda, raz nie.
Dlatego łatwiej trafić na badziewie napisane przez polskiego autora niż zagranicznego.
To trochę jak z muzyką czy filmami z poprzednich dekad.
Zachwycamy się tym, że "w latach 80 to była muzyka a dziś same gnioty". Zapominając jednocześnie, że w latach 80 powstały dziesiątki tysięcy gniotów. Które były tak złe, że pamięć o nich przepadła. Do dziś dotrwały tylko te najlepsze. A współcześnie dostajemy i dobre filmy/piosenki, i tandetę, które dopiero musimy oddzielić.
Dlatego zawsze "Kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów", a także "bo za granicą, Panie, to lepiej umiejo".
No nie. Po prostu to co nam (czasowo i geograficznie) bliższe obserwujemy bez filtrów 😉
26:15 a nie uważacie, że ze światem, w którym twórca musi się obawiać linczu, coś jest nie tak?
@Leon-pd1kl w takim razie nadal coś jest nie tak ze światem, który zamiast zignorować linczujacych ugina się przed nimi.
Jest wiele powodów, dla których ze światem jest coś nie tak. Na przykład wojny w Ukrainie i Izraelu.
No ale jakoś trzeba sobie w nim radzić.
A pisarze fantastyki radzą sobie, przenosząc się na gatunki, których czytelnicy są mniej przewrażliwieni.
@@psorasZanim opłaczesz wojnę na Ukrainie i w Palestynie opłacz Polaków.
W przededniu wyjścia kolejnej części świetnego "Meekhanu" Wegnera i niedługo po osiągnięciu międzynarodowego w pełni zasłużonego sukcesu i osiągnięcia rozpoznawalności Wiedźmina trudno jest w ten sposób podchodzić do tematu i w tę śmierć fantastyki polskiej wierzyć. Może trzeba pisać dobre książki po prostu.
Spokojnie, potrzebuję jeszcze z półtora roku i Polska fantastyka odumrze 😁
A co piszesz?
A gdzie tam! Zara 6 tom Meekhanu wychodzi!
I tyle :P
Robert Wegner, Agnieszka Hałas, Aneta Jadowska i Magdalena Kubasiewicz z kolejnym książkami oraz cała - poza już wymienionym autorkami - ekipa Hardej Hordy, z najnowszych rzeczy "Echidna" Agnieszki Szmatoły, z nieco starszych acz nadal nowych wspomniany już w komentarzach "Necrovet" Joanny Gajzler, "Tajne przez magiczne" Katarzyny Wierzbickiej, poza tym Ka Klakla, no i wspomniana w materiale Szczubełek, a to tylko to, co akurat w tej chwili pamiętam i co czytałam, na liście rzeczy do przeczytania nie chce mi się nawet grzebać, bo sterty zaległości i kupki wstydu to nieustający wyrzut sumienia. Całkiem nieźle, powiedziałabym, jak na umierający sektor.
I do większości przypadków odniosłem się w materiale. Albo wymieniasz autorów z 20 letnim doświadczeniem, albo tych, którzy trochę wycofują się z fantastyki.
Kubasiewicz ciśnie i w niej teraz całą nadzieja
53:00 potwierdzam, byłem ostatnio w Warszawie jak i w grudniu tamtego roku. Ilość młodych cosplayerów jest duża.
A ja uważam akurat odwrotnie, jedynie fantastyka jako-tako daje się doczytać, a ilość ludzi na konwentach pokazuje że jest naprawdę sporo fanów tej literatury!
on tylko gada z perspektywy pisarza.. woli zarabiac na poradnikach i innych smiesnzych ksiazeczkach , ktore nawet celebryci tworza za posrednictwem wynajmowaneog pismaka! co on takeiog stowrzyl jakosciowo w fantastyce? te kosmiczne bobry? no dajcie spokoj! nasz rynek zawsze bedize niszowym ! z teog sameog pwodu Piersa woli bawic sie w zarabianie jako terapeuta czy "poradnia" dla mlodych ludzi wrecz dzieci odnosnie pisania! same pytania jakie otrzymywal i odpowiedal na nie .. typy co ebdiz ejak sie ebda ze mnei smiac jak cos napisze! on ejst sprytnym facetem ktory ulokowal sie wniszy poradnictwa (fantasy) dla nstolatkow! fatasy umiera w poslce.. bo mamy takich wlasnie pisarzy jak ten pan piszacy o wszystkim i niczym!
37:54 U Sandersona pomimo jego kreatywności w tworzeniu światów i systemów magicznych też da się wyłapać pewną schematyczność w ich tworzeniu. Albo przy kreowaniu bohaterów No ale pewnie jest to cecha w pewnym stopniu każdego autora, że jednak nie da się uniknąć podobieństw w przypadku kreowania przez jednego autora wielu różnych światów i systemów magicznych.
19:06 trzeba by odpowiedzieć na takie pytania: jak byłem mały to jeździłem we wózku ze swoczkiem w zębach :D
Po prostu polska fantastyka az tak sie nie sprzedaje. Tyle.
Mam takie wrażenie, że jednym z problemów który chyba nie bardzo jest podnoszony, to tytuły książek. Wiele ma nazwy brzmiące naprawdę jak bajki, lub często wręcz brzmią trochę niedorzecznie a jak czytelnik ma do wybrania "Kosmiczne Wiewiórki" a np: "Konstelacja" to wybierze to drugie, bo brzmi poważniej brzmi jak dorosła lektura, traktująca się poważnie chociaż treść może być taka sama.
Oczywiście największym problemem jest ojkofobia wśród Polaków, spore kompleksy oraz to, że jak już coś Polski autor fantastyki napisze to musi być to poziom Sapka albo wcale.
"Oczywiście największym problemem jest ojkofobia wśród Polaków, spore kompleksy oraz to, że jak już coś Polski autor fantastyki napisze to musi być to poziom Sapka albo wcale." Amen. Bóg Zapłać
"Może Ukraińcy mają inny gust" O Jezu, chociaż raz taki argument a nie wiecznie, że jestem po prostu chujowy, a Ukraińcy czytają, bo doceniają moją (skromniutką przecież) pomoc dla nich
Switłana Taratorina mówiła o tym na spotkaniu, tak samo o otwarciu na fantastykę, ze względu na tą ich dwuwiarę i zachowanie elementów przedchrześcijańskich wierzeń.
Ja znam argument, że Ukraincy przyjmą wszystko bo to homosovieticusy i własnej kultury nigdy nie mieli. Też chujowy, ale taki, że znajdziesz socjologa który to potwierdzi ;)
Smutny wniosek z tą fantastyką. Ja uwielbiam kreowanie magicznych światów i osadzanie w nich historii, ale niestety Krzysiek ma prawdopodobnie sporo racji. No cóż, młody jestem, może w przyszłości coś się zmieni.
Zawsze się zmienia. To idzie sinusoidą.
Jako czytelnik mogę powiedzieć, że nie nadążam z czytaniem. A książek coraz więcej...
Chyba mało kto pamięta, jak bardzo gatewayem do fantastyki dla pewnego pokolenia byli własnie Autorzy Fabryki Słów. Tzw Dziadersi. Pilipiuk, Grzędowicz, Piekara, Ziemiański - oni mieli swoje pióro i byli znani z drobnicy lub jakiś tam stand-alone'ów. Nagle sporo ludzi zainteresowało się fantastyką (chociaż wtedy też było świeżo po szale na Wiedźmina). W ogólniaku i na studiach część ludzi mnie namawiała "Weź przeczytaj Achaję" czy "Kłamca jest zajebisty". Osobiście wolałem Nocarza, a potem znalazłem starsze wydania Kołodziejczaka. Najbardziej mam bekę, że dawni superfani tych lokomotyw popularyzacji fantastyki (nazywałem ją wtedy studencką, bo językowo i tematycznie była popularna wśród młodych studentów), dziś dostają "krindżu", bo "źle się zestarzało". Niezmiernie mi miło widzieć, jak karma wraca i ich "iście fantastyki z duchem czasu" okazało się hypem młodości.
Były także jeszcze ciągnąca Supernowa, Runa (która ze względu na feminizm, lewicowość niektórych autorów i reprezentacje kobiet przezywana była "Babską").
Ciesze się, że Bobiers powtórzył to co kiedyś mi i Arkademu powiedział o Targach Fantastyki i Mandze. Bo to jest najważniejszy element - brak przekazania pałeczki oraz wyrastanie młodego odbiorcy w innych warunkach.
Jednak to, że odbiorcy kryminału "nie mają problemu" z pewnymi motywami, to chyba lekkie koloryzowanie. To niedawno było o Czornyju "Trup ściele się gęsto" (I fotka na promocje, że tylko brakowało dodania fragmentu Listy Schindlera ze śmiechem z puszki). A to nie rok temu był "Parafil"? Też były pretensje, że nie można takich rzeczy opisywać "w taki sposób". Ewentualnie można powiedzieć, że i tak czytają to tylko w pociągu, na dworcu czy świątyni dumania, więc ich nie obchodzi, czy w ogóle wiesz że w rosyjską ruletę gra się rewolwerem, a nie pistoletem. A spróbuj się pomylić w fikcji historycznej, to dostaniesz tak samo jak za fakap z astrofizyki czy mechaniki drgań w fantastyce.
Tylko zauważ że fani kryminału nie mieli pretensji do Czornyja tylko Ćwiek i jego gwardia czyli... fani fantastyki :p
Cieszy mnie w takim razie, że większość książek na moich półkach to polska fantastyka :)
13:20 no to, to takie tuzy przez małe t, ale gdzie nazwisko Wegnera właśnie? Czyżby był zbyt dobry i nie pasował do tezy?
Dziwnym byłoby w kontekście tej rozmowy przywoływać autora, który zadebiutował ponad 20 lat temu. :)
Ja czytam z polskich autorów Jadowską, Kubasiewicz czasem coś jeszcze z Hardej Hordy i Pilipiuka. Źle nie jest
Z Arkadym i Kuang się troche zagalopowałes. Tak fakt, że,, Wojny makowe " to książki zagraniczne napewno miał na to wpływ. Niestety mamy też 3 lat. 1 ale to to, że Kunag jest nie tylko autorką zagraniczną ale i nagradzaną, 2 ale to to, że mimo, że Saulski nie kopiował ( dowiódł tego) z Ghost of Tsushima tak widać pewne,, powiązania " ( poprostu zle sie strzelił z premierą). 3 ale to to, że i,, Wojny Makowe" i,, Zapiski Stali " są w klimatach azjatyckich ale nie tych samym. Arkady napisał książke samurajską. Co mamy jeszcze samurajskiego i popularnego ? Filmy Kurosawy, Ostatniego samuraja, Ghost of Tsushima, Sekiro, troche anime. Co mamy w kulturze chińskiej? Kung fu Pande i na siłe wcisnijmy,, Wielki Mur ". Nie chce być nie miły ale to troche jak napisać serie o wikingach gdy wszyscy już wikingami wymiotują.
Po pierwsze kompletnie płyniesz z nagrodami. Kuang została nominowana do Nebuli, której nie wygrała. Później została nominowana do Hugo. Z samych nagród które dostała, które mogły mieć teoretyczny wpływ na czytelnika to nagroda Williama L. Crawforda, nagroda Cmptona Crooka oraz Astounding dla nowego pisarza, które są "oczywiście" bardzo dobrze znane wśród polskiego czytelnika.
Klimat - powiedzieć "to nie jest w klimacie azjatyckim tylko w klimacie samurajskim" to jakiś totalny oksymoron z którym nawet nie jestem w stanie dyskutować. Dodam jeszcze, jeśli wszystkie powyższe przykłady samurajskiej popkultury nie są wyznacznikiem popularności - serdecznie poproszę o ten absolutny nawał dzieł w klimacie azjatyckim lecz nie samurajskim, które potwierdzają Twój argument co do Wojen Makowych :)
Argument Wikinga - akurat Zapiski Stali wbiły się w totalny pick popularności azjatyckiej literatury.
@@krzysiekpiersa6227 Zaczynając od środka.
Tutaj rzeczywiście źle się wyraziłem. Chodziło mu o to, że o ile i kultura chinska i japońska ( naprawde nie wiem co mi strzeliło do łba by nazywać ją samurajską) to rzeczywiście kultury ludów azjatyckich tak nie możemy powiedzieć, że to to samo ( idąc to logiką np pomiędzy nami i bułgarami różnicy powinno nie być). Przykładów fantastyki / dzieł historyczych prezentujących kulture japońską mamy w nadmiarze ( wcześniej wspomniane). W przypadku chińskiej mamy dzieł zdecydowanie mniej przez co,, Wojny... " Kuang mogły wydawać się ludzią ciekawsze, nie być kolejną pseudo-japonią jak to z For Honor z Warhammera ( w czym oczywiście nie ma nic złego. De facto większość kultur światów fantasy to kultury narodu x ze świata naszego. )
I tu był jego błąd. Co powiedzieli gdy Ziemiański opublikował swoją książke,, Cyberpunk : odrodzenie ''? Krzyczeli, że to by zarobić na grze. Daniel Komarowski publikuje swoją serie o wikinga? Świetna ale ludzie nadal pomiętają serial i chcą odpocząc ( w gorszych przypadkach myślą, że to skok na kase) To niestety też spotkało Arkadiego, który mimo, że jak wczesniej mówiłem nie kopiował tak wydawanie książki gdy było jeszcze głosno o GoT było błędem ( chociaż wyłowanym przypadkiem, a nie przez autora.)
@@Wolfman138 Chętnbie zgodziłbym się z Twoją tezą gdyby nie fakt, że wszystkie incydenty kulturalne pokazują, że lubimy akurat ten klimat który jest popularny. Lubimy piratów związanych z wyspami karaibskimi (inni kiepsko się sprzedają) Lubimy wikingów z konkretnego okresu historycznego. Nawet Szmidt sprzedał "Szczury z Wrocławia" na kanwie "Walking Dead".
Co do samego przesytu rynku -> Twój tok dedukcji jest bardzo trafny, bo może nastąpić przesycenie. Pytanie jednak brzmi: jak to się stało, że na tym przesyconym rynku książka Saulskiego ginie w odmętach a "Wojny Makowe" oraz "Wojna Lotosowa" rozbijają empikowe banki
@@krzysiekpiersa6227 Cóz w sprawie Smitda jak i Kunag oraz Kristoffa mamy do czynienia raczej z wyrobieniem nazwiska. Smitd to autor który już wydał pare książek i zdobył grono fanów, a Kunag i Kristoffowi pomogły własnie zagraniczne nazwiska oraz fakt, że zapewne na nie jednej reklamie były teksty typu,, X sprzedanych egzemplarzy ".
Poza tym warto też spojrzeć na wydawnictwa. Nie pamiętam gdzie Smidt wydał,, Szczury.... '' ( W ich przypadku ważniejsze było raczej to, że na okładce nie mieliśmy polskiego Deryla, a Ubeka w chełmie ( jakiś wyrużniejący element, nutka oryginalności)) ale Kristoff wydał w Magu ( jeśli się nie myle), a Kuang i Arkady w Fabryce. I tu fabryka chyba troche dokopała. Bo co ludzks myślą o fabryce? Ci dla których ważne są ideały lewicowe kojarzą ją jako wydownictwo, które wydało te wszystkie,, dziady " o których mówiła Kabis, ci których interesuje porfel wiedzą o tym, że oszukuje przez format i druk. To sprawiło, że o ile ludzie nie mieli problemu z Kung ( za graniczna. Pewnie nie wiem z kim się wącha), tak na Saulskiego mogli spojrzeć jako na,, nowe pokolenie dziadów '' lub,, Pfff nie umie napisać prawdziwej książki na 300 stron ''.
Dodajmy do tego, że to był prawie debiut ( speac opery od drageusa były dawno i słabo sie sprzedały), a mamy taki wynik.
Czyli wracamy do argumentu z filmu. Zawarzył fakt, że na nazwisko ma Saulski
Ja tam polską fantastykę lubię 🙂 Nawet zostałem raz nazwany w podziękowaniach "pierwszym orędownikiem polskich debiutów w fantastyce" czy jakoś tak 😁❤
Jestem recenzentem i w za lata 2021 i 2022 stworzyłem osobne rankingi dla fantastyki zagranicznego autorstwa i polskiego autorstwa 😉 Z polskiej fantastyki dla mnie "perełkami" są choćby Uczeń nekromanty Elli Raj, Potwór z Damanor Martyny Goszczyckiej (do którego nawet odwoływałem się na maturze 😀) czy Bóg maszyna Joanny W. Gajzler 😉 W tym roku Pieśń pustyni Grzegorza Wielgusa uważam za pozytywne odkrycie 🙂 Plus jeszcze Paweł Kolarzyk Niko, Katarzyna Wycisk z seriami Falcon i... tą zaczynającą się od Krwi nowych bogów. Agnieszka Kulbat z Mojrą. Agnieszka Mielą z Dziećmi starych bogów. Jakub Pawełek z Ceną pamięci i Ceną przysięgi, Przemysław Duda z Więźniem oswobodzonym....
Wymieniać mógłbym jeszcze trochę 😅😉 Dla mnie polska fantastyka nie ma się czego wstydzić i tylko szkoda, że promocja zazwyczaj za słaba 🙁💔
Serdecznie dziękuję za wzmiankę, bardzo mi miło, ale tu zgodzę się z Krzyśkiem, ciężko przetrwać na rynku...
@@uczennekromanty9339 rozumiem. W każdym razie czekam na trzeci tom ucznia nekromanty i na pewno nie tylko ja 🙂
DZIĘKUJĘ
Nie śledzę słupków sprzedażowych, ale patrzę na jakość tego co ostatnio trafiło w moje ręce ( a raczej uszy ) i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Polscy autorzy i autorki potrafią zabrać mnie ze sobą na godziny w niesamowitą podróż. Na drodze do pełni szczęścia staje jednak cena. Książki w przedziale 50 -100 zł za nieznanego autora mogą odstraszyć. Ja korzystam z subskrypcji audiobooków i w cenie około 8 książek po 50 zł mogę sobie pozwolić na 40-50 rocznie. Gdybym miał kupić tyle papierowych... Mam tylko nadzieję, że autorzy otrzymują jakiś choć procent z tej mojej subskrypcji
No trochę cicho o Polskiej fantastyce, ale nie mówił bym że umiera. To raczej hibernacja i być może właśnie powstają książki i proces twórczy się dzieje a na jego efekty trzeba po prostu cierpliwie poczekać.
Czemu mi gość przypomina Pumbę z króla lwa?
6:30 A kryminał w świecie fantastyki przyjmie się?
Polskiej fantastyce potrzebny jest taki "Adam Małysz" który swoimi książkami wypromuje polski rynek wydawniczy i pokaże że Polacy też mogą. Ktoś może powiedzieć, że mamy Sapkowskiego no tak, on swoje juz zrobić i osiągnął swój pułap. Teraz potrzebujemy nowej twarzy, ze świeżym tematem, ciekawym podejściem. Potrzebny nam jest talent na miare 21 wieku.
Jako osoba, której polityczne serduszko bije jednak bardziej na prawo, nawet ja czuję, jak inne osoby w komentarzach, że opinie pewnych autorów dołożyły swoją cegiełkę do wrodzonej już wrogości polskiego czytelnika do polskiej fantastyki. Piekara i Pilipiuk uczciwie pracowali nad wyrobieniem temu gatunkowi niekorzystnej opinii, Komuda swoją twórczością nikomu nie pomógł, a Ziemiański zamienił się w ikonę seksizmu. Już same okładki książek Komudy mnie zniesmaczały, Piekary nie trawiłam nigdy, a Pilipiuka lepiej się czyta niż słucha.
Do tego dochodzi fakt, że, przynajmniej w mojej opinii, młodsi pisarze fantastyki znacząco odbiegają warsztatem od starszej gwardii, a ich pozycje mają, nie ma co ukrywać, zwyczajnie o wiele brzydsze okładki. Przez wiele lat nie sięgnęłam po Saulskiego przez kicz, który atakował przy każdym wydaniu, dopiero Czarne Miecze zachęcają. Poruszona w tym odcinku Droga do Wyraju - ten sam problem. Niby Empire of the Vampire ma podobną tematykę, ale połączenie nerwowe oko-ręka zdecydowanie każe sięgnąć po zagraniczną wersję. Gołkowski niby Tony Stark, ale gdyby nie szum wokół autora, w życiu bym Komornika nie przeczytała. Porównując to z sytuacją, jaka miała miejsce z dziesięć lat temu, gdy człowiek brał Grzędowicza z półki nie wiedząc, kto to jest i o czym to jest, rysuje się nam dość smutny kazus.
Przez mocno konserwatywne, głośne opinie niektórych autorów, czytelnik od progu jest uprzedzony do polskich fantastów, zwłaszcza panów. Polskie książki fantasy nowych autorów mają zwyczajnie gorsze okładki od zagranicznej konkurencji. Przykro to mówić, ale niestety sam talent pisarski też mocno podupada i w porównaniu do poprzedników historie są mniej oryginale i mniej wciągające. Albo mamy ładniejsze alternatywy za granicą. Tutaj odwołam się do pytania o jeźdźcach smoków i co niby nowego o tej tematyce ostatnio powstało? Mamy już np. na naszym rodzimym rynku Smocze Kryształy Joanny Karyś, o których wiem, bo są, o zgrozo, pięknie wydane, a jak się ręką przesunie po okładce, to nawet łuski czuć ;). Za granicą z kolei mamy Fourth Wing Rebbeci Yarros, dobre czy złe, kwestia opinii, ale tak piękne, że kolejka na Tragach Książki ustawiała się po to dość długa. Pomysł więc zwyczajnie spóźniony i mówię o tym z pełnym szacunkiem do Krzysztofa (Bobry wciągnęłam nosem). Po prostu nie wszystkiemu winien jest czytelnik. Do tego dochodzi absolutny brak promocji polskich autorów przez wydawnictwa, przykład Radka Raka, którego znałam przed tym, jak zdobył Nike tylko i wyłącznie dlatego, że był przez wiele lat weterynarzem moich zwierzaków.
Myślę więc, że zrzucanie odpowiedzialności za ten kryzys na czytelnika, jest w tym przypadku mylące i trochę bezsensowne, bo na pewno nie poprawi sytuacji na rynku. Problemów trzeba szukać bardziej wewnątrz niż na zewnątrz, wyciągnąć wnioski i wprowadzić zmiany.
Hmm... intresujący pomysł na grimm fantasy o pingwinach:D Kiedyś w dzieciństwie czytałem całkiem przyjemną powieść o kretach, więc czemu nie?;)
Kamila Szczubełek - Droga do Wyraju, kiedyś o tym tytule i jego autorce Krzysztof już wspominał, ale zapomniałem sprawdzić. Dopiero teraz dane mi było naprawić swój błąd i zakupić e-booka ;)
Powiedział pisarz fantastyki. 😂
Myślę, że twoje wnioski mogą być przedwczesne 😁😁 ale to wszystko jest w odcinku 🤣🤣
Zasadniczo dokładnie tak
@@krzysiekpiersa6227 Możliwe, ale najpierw widzi się click bajtowy tytuł 😉
25:40 "nasza smutna rzeczywistość" no właśnie. Komentarz o rzeczywistości.
A w fantastyce ta scena pojawia się czemu? Żeby komentować realia średniowieczne? Autorzy fantastyki odczarowywali już wyobrażenie średniowiecza w latach 90, czy to Sapkowski czy to Martin. W fantastyce 9/10 przypadków pojawi się to z przyzwyczajenia autora do napadów orków na wioski.
Skusiłam się na Liceum ogólnomagiczne. Nawet nieźle się bawiłam
A co z Pauliną Hendel ? Przecież jej seria "Zapomniana Księga" jest super, po wielokrotnym przeczytaniu planuję przeczytać inne Jej książki a jeśli będą tak dobre jak Zapomniana Księga to też je kupię :)
Nadzieja matką głupich, ale umiera ostatnia.
I teraz uwaga - czytam mnóstwo książek, ale tego Pana nie znam O_O Fantastyka ma słabszy moment, ale na pewno nie umarła lol. Zawsze są dołki i górki. Górka dla fantastyki była w od 2000 do 2020. Fantastyka będzie zawsze, nawet jeśli z zadyszką. Wyniki są gorsze, bo rynek jest zarzucony masą kiepskich książek wydawanych samodzielnie (oczywiście są perełki!). Co więcej, ceny książek poszły w górę, więc to też ma odbicie w zainteresowaniu. To, że znajdujemy więcej określeń dla książek fantastycznych to chyba akurat dobre.
Pan ma takie poglądy, że sorki kończę polemikę...
Ciężko się nie zgodzić, szkoda tylko, że niestety słabi rzemieślnicy słowa biorą aktywnie udział w konwentach, przez co swoimi mądrościami psują opinię. :)
W temacie argumentu dotyczącego Kuang i Saulskiego to uważam, że nie do końca jest trafiony (choć oczywiście zrozumiały) z uwagi na korzenie autorów i tego, że Kuang w pewien sposób odnosi się do swojej kultury. Tutaj tyle samo sensu miałoby porównanie Wojen makowych do Wiedźmina czy innej słowiańskiej fantastyki pisanej przez naszych rodzimych autorów, a ona jednak (chyba?) nadal ma się dość dobrze. Wydaje mi się, że problemem jest właśnie przeszczepianie anglosaskich realiów na polskie wykonanie - wtedy wypada to już gorzej. Choć ciężko się nie zgodzić z tym, że czytelnicy kryminałów i romansów zdecydowanie więcej wybaczą, bo wydaje mi się, że oba te gatunki są bardziej dostępne, przez co częściej trafiają do mniej wyrobionych czytelników. Choć może jestem trochę stronnicza z uwagi na to, że nie jestem w stanie czytać większości kryminałów i romansów - niezależnie od tego czy są polskie czy zagraniczne.
7:00 lubimy czytać: CamGirl: 5,7 a Liceum 5,5. Liceum ma ponad 5 razy więcej ocen.
No nie wiem.
Szumna promocja to jedno a systemowe tłamszenie to drugie, a polska fantastyka kojarzy się z prawicą i to tą prawdziwą, więc żaden krytyk tego nie poprze zwłaszcza jak można bezkarnie zgnoić świeżarka za to że ma potencjał.
Tak musiało być.
Niektórzy się boją fantastyki, bo później są marginalizowani. Powiedzą coś, napiszą coś ( coś poważnego, może historycznego, politycznego) i zostaną opisani jako pisarze fantastyki to słowo coraz bardziej nabiera negatywnego wydzwięku w naszym kraju.
Może problemem polskiej fantastyki jest poziom pisarstwa. Kocham Sapkowskiego ale z drugiej strony mamy Fapaje (czytaj Achaje) która sprawiła że jak widzę polskie nazwisko autora to mi się od razu jakoś tak nieprzyjemnie robi i nie mam ochoty sięgnąć po polskie fantasy. Kolejna książka - noc kota, dzien sowy czy jakos tak. Przeczytalam i cieszylam sie ze to bylo w ramach abonamentu bo przynajmniej nie wydalam fizycznie pieniedzy na ten konkretny tytul bo nie był tego wart.
Na pewno poziom promocji jest też dużym problemem, w sumie kojarzę tylko autorów z jednego wydawnictwa i pojedyncze osoby z innych. Jakas jest przyczyna ze sami czytelnicy nie polecają polskiego fantasy na portalach internetowych.
Zwracam uwagę że 50 twarzy Greya to był fanfik do Zmierzchu a sprzedał się przepięknie. Podejrzewam że początkowo było to przewidziane na self publishing.
Czytam SF od 40 lat, i potwierdzam że SF jest mniej niż za komuny. Mam na myśli główny nurt czyli Space operę. Nie fantasy lub young adult. W Magu redukują Artefakty i Ucztę Wyobraźni. Na rynku pozostała jedno czasopismo , reszta to mikronakładowe. Redukcja
Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę ale cena książek od jakiegoś czasu poszła dość do góry. To raz. Cześć osób myli fantastyke z fantasy. To dwa.
A może jednak nie jest tak źle? Sami wymieniliście nazwiska autorek i autorów, którzy wciąż dobrze się sprzedają (Kosik, Jadowska, Mortka, Grzędowicz, Kossakowska, Kres), spokojnie można do tej listy dorzucić: Ziemiański, Pilipiuk, Piekara, Wegner, Rak, Cholewa, Kańtoch, Kisiel, Szmidt. Mało? Może nie jest to gigantyczna liczba, ale jak na kraj, w którym czytelnictwo spada, to całkiem niezła grupa imo. Wymieniłem 15 nazwisk. A jest przecież bijący rekordy Sapkowski. To naprawdę mocna ekipa, nie wiem czy zebralibyśmy podobną nawet łącząc siły np. Czech, Niemiec, Węgier i jeszcze paru państw europejskich. Jasne, na tle krajów anglojęzycznych może to wypaść blado, jednak rynek anglojęzyczny jest ogromny. Więc to jakby porównywać potencjał kutra rybackiego i lotniskowca i stwierdzić, że budowanie kutrów nie ma sensu;).
Nie jest tak, że polska fantastyka (literacka, bo warto wspomnieć o polskich fantastach piszących do gier) nie znajduje się w kryzysie i że nakłady nie lecą w dół dość dramatycznie. Oczywiście, że młodym twórcom może być trudniej przebić się (ale dzisiejszym tuzom też zbudowanie pozycji trochę zajęło) w fantastyce a łatwiej w kryminale. Ale wieści o śmierci wydają mi się przesadzone.
+ Komuda
To TEN Krzysztof, który popełnił książkę "Liceum ogólnomagiczne"? Najgorsza (naprawdę najgorsza) książka jaką w życiu czytałam. I on mówi, że polska fantastyka umiera? Mam nadzieję, że w jego wydaniu tak. Całe szczęście znam wielu bardziej utalentowanych polskich pisarzy fantasy 😊
No ja po pytaniu o kiedy czytałem nową polską fantastykę sprawdziłem co to za książka. I szczerze to się nie dziwię że nikt tego nie chce czytać. Ale żeby nie hejtować a krytykować. Jestem chyba na 4 rozdziele. To tak po primo. Sam wstęp jak bohaterka dostała się do szkoły jest potraktowany przez autora tak zdawczo że wg mnie lepiej by było gdyby go nie było. Sekundo szkoła w której część uczniów już dobrze włada magią przy czym jest to magia typu ogniste kule i pioruny a nauczyciele mają w to w dupie to tak jakby w szkole policyjnej uczniowie sobie chodzili z pistoletami i nauczyle mieli w dupie że do siebie strzelają. Tu jeszcze mam skojarzenie że zawiązała się grupka cichych prześladowanych z super utalentowaną emo dziewczyna która jest wręcz dilerem z karabinami. Dziwi mnie też pokazany brak chęci nauki ludzi z świata magicznego w świecie gdzie magia wydaje się tak łatwa. Główna bohaterka Milena po przeczytaniu kilku zdań potrafiła wytworzyć silną obronę magiczna. Wcześniej było wspomniane że ataki są łatwiejsze niż obrony. Przy takim zaangażowaniu i trudności miagii to szybko magiczni zostało by w tyle. Dziwią mnie też kwestie że w magicznym mmma ludzie przy walce czarami są przedstawiani jako "byczki" tak samo każdy dresiarz. Dodatkowo siła magii mocno zależy od inteligencji, wyobraźni i innych przymiotach nie fizycznych. Szczególnie wyobraźnię wskazywała by że to raczej osoby kreatywne powinny być mistrzami a nie jakieś przygłupy karki. Następny zarzut to sama szkoła. Po pierwszych kilku rozdziałach mam wrażenie że to szkoła specjalna tyle że niepełnosprawni umysłowo to tam uczą. Wyjątkiem może być pan Pendragon czy dragonowicz. Obiekt westchnień nastolatek który wydaję się wyjątkowo kompetentny. Ponadto nie lubi wszelkich objawów przemocy ale sam stosuje psychiczną i magiczna już na pierwszej lekcji łamiąc przy tym prawo. Nawet wyposażenie tej szkoły to jakiś śmiech na sali widzę tu pewien zamysł autora ze szkoły to są do dupy ale w szkole magicznej gdzie połowa szkoły to ludzie którzy o magi nie słyszeli jest dwie książki o podstawach magii i jedna tylko wypożyczona. Rozumiem że tam ludzie sobie poszli booo... Nie są zainteresowani magią? I nauczyciele również mają ją gdzieś. Ogólnie tyle głupot w 4 rozdziałach to nie widziałem. I aż dziwi mnie fakt że autor narzeka że się w Polsce nie czytają takie dzieła. Jestem świeżo po paru rozdziałach i się mi trochę ulało.
Hm, faktycznie Rak leży niemal zawsze w dziale "literatura piękna", a obok sporo fantasy historycznej też nieklasyfikowanej jako fantastyka.
Szczubełek próbowałem czytać i się nie dało, ale dla uczciwości powiem, że Wampirzego cesarstwa nie czytałem w ogóle (ale okładka faktycznie ładna).
No i mam wrażenie, że Piersa ma złe doświadczenia z fandomem, ale w sumie się nie dziwię, bo ten fandom jest często toksyczny.
Jeżu, tyle o First Kill, najmocniejszy akcent odcinka!
W sumie to dobra i ciekawa rozmowa, z którą poniekąd minąłem się w czasoprzestrzeni.
Niech się gorszy prałacia elita
Niech się w mękach świat tworzy od nowa
Lecz niech czyta kto umie
Niech nauczy się czytać
Niech powraca do Słowa
Ja lubię Polską fantastykę.
Taktyczny, nieco przygnębiony pingwin wybrał się na spacer...
39:30 swój chłop, 40:00 tylko 5? xD 41:00 chyba musiałby wejść ktoś z grubej rury. Ktoś jak Sapkowski. Osoba, która porwie do czytania polski naród i zrobi książkę na poziomie przynajmniej wieśka. Nie mówię tu konkretnie o dark fantasy. Ogólnie musiałoby powstać coś bardzo, bardzo dobrego.
Generalnie się zgodzę, z tym że mam osobiście wrażenie że nie jest to niestety wina czytelników a bardziej wydawców. Promuje się i wydaje tylko kobiety i to w gatunku young adult i to nawet w fabryce nie ma nowych polskich autorów, choć i tak ona jest jeszcze taką ostatnią ostoją mniej młodzieżowych książek. Natomiast mamy mega dobrych autorów którzy wydają niestety w self publishingu lub modelu vanity np Leszek Bigos, Hubert Oleksak czy Mateusz Rogalski, uwielbiam książki tych panów natomiast mam wrażenie że przez to że są mężczyznami i piszą normalną dorosłą fantastykę, nie mają szansy wydania na normalnym rynku. Chyba faktycznie wydawnictwa boją się tej łatki "dziadersów" która moim zdaniem jest kompletnie z dupy bo już takie Wampirze Cesarstwo to kochają wszyscy (nie lubię, jest niesmaczne i średnio inteligentne, lubię natomiast uznawanego za dziadersa Komude i szczerą miłością darzę książki Kresa, a też są często pod to podpinane, tak dla porównania 😉) Więc generalnie przez te wszystkie akcje antydziadersowskie otrzymaliśmy rynek wydawniczy, który kompletnie wyklucza mężczyzn, fantastykę militarną i religijną i chyba tutaj mamy tego potworka, który nam polską fantastykę zjada. Natomiast fantasy YA pisane przez kobiety ma się bardzo dobrze
To nie prawda że nie lubimy polskich autorów. A druga sprawa to 7% to raczej kwestia statystyk skoro mówicie ze fantastyka jest wydawana pod innym szyldem ale to nadal fantastyka. Pozdrawiam
Przyznaję, fantastykę lubię, nawet pisałam o tym pracę magisterską...tylko że z polskiej fantastyki przypadł mi do gustu tylko Tomasz Bochiński, który nie napisał nic dla mnie ciekawego od 2009, a podobała mi się jego narracja i pomysły. A tak to Andre Norton, Anne Bishop, Trudi Canavan, Terry Pratchett, HP, ale współczesna zagraniczna fantastyka do mnie nie trafia, polska tym bardziej.
Czerw schował stopę.
Liceum ogólnomagiczne było całkiem spoko!
A dziękować ❤
szkoda że przechodzisz do kryminału miałeś spoko pomysły@@krzysiekpiersa6227
A jacy polscy autorzy piszą "klasyczne" SF, co byście polecili? Pytam na serio, bo kupuje klasykę, np. A.C.Clark bo z polskich autorów to zatrzymałem się na kolekcji "Światy równoległe" i "Głębi" Podlewskiego...
Wiesz co... nie siedzę jakoś bardzo mocno w SF, ale wykorzystam okazję do zaproszenia cię na naszego discorda, tam mamy sporo ludzi, którzy czytają SF i z pewnością coś polecą! 🥰
😮pierdololo. A Przechrzta, Szmidt, Ćwiek?
Ok, dobra, stara gwardia. A ja mam 49, więc dla mnie to młodzi 😅
Z polskiej fantastyki czytam Marcin mortke, saulskiego, Martę kisiel ,pauline hendel i costam wędrowicza słuchałem. Jeszcze kiedys czytałem piekare ale to jego ostatnie czas zarazy tak nudne było i rozwlekłe ze nie wiem
A co z Sci-fi? Tak samo jak z fantastyką?
Ja saulskiego uwielbiam niedawno skonczyłem audiobook jego nowej książki czarne miecze na legim dziś odebrałem wersję papierową z autografem
Fantasy cienko przędzie, ale te kasandryczne wizje to letka przesada. Kulbat, Mortka, Brożek- są nowe nazwiska.
Kulbat już w thrillerze ;)
Mortka pisze od 20 lat, to nie jest taki "nowy" :p
23:43 Kerrigan spoko. Ciekawe czy komentarze poszły od osób, które nawet gry na oczy nie widziały.
26:00 Czy autorzy nie powinni mieć w takich przypadkach większego dystansu do siebie i czytelników? Może lepiej stworzyć swój fandom?
Przecież ziemiańskiego fabryka wyda wszystko.
Ja odszedłem od fantasy (nie tylko polskiego) bo stało się nudne, wtórne i mało ciekawe jeżeli chodzi o formę.
Biorąc pod uwagę, że o dawnej fantastyce to gadacie bzdury, trudno mi do końca ufać waszym dywagacjom o obecnej sytuacji.
Czemu fandom nie lubi Arkadego?
Pewnie jak zwykle fandomy wszelakie, kogoś musi 😁
Bo brakuje dobrej polskiej, również zagranicznej,fantastyki naukowej A to o czym mówicie to w głównej mierze fantasy.
Jakby te Zapiski Stali Arkadego Saulskiego wydali po niemiecku to pewnie bym się skusił.
A czemu nie po polsku?
Ten pnan jest autorem strasznej szmiry, więc do śmierci polskiej fantasy sam przykłada rękę.
To jest niepojęte jakie on bzdury ludziom wmawia. Mem dla prostracji+. Potrzebny jest Polsce komentery, które robi to co prostracja, ale bierze się za bardziej złożone problemy niż bohaterka z książki spółkująca z wujkiem. Piersa leży i czeka, świetny kontent można zrobić.
Hmm wydaje mi się że to brat Czerwia ?????🤔
Może zacznie robić audiobook na yt. Ja polska fantastykę wolę słuchać niż czytać. Dobry lektor potrafi zbudować imersje, jak doda efekty dźwiękowe to jest jeszcze więcej imersji.
A co mi to za różnica czy książka będzie nazwana kryminałem a nie fantastykiem skoro i tak będzie o hobbitach?
Szanuję podejście
Taktyczna kaczuszka wybrała się na spacer, ...
Smutne, ale prawdziwe. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale jak długo można trzymać się samej nadziej? Może i warto by było zmienić gatunek, ale np ja nie chce. Piszę fantastykę bo to lubię, chociaż coraz wyraźniej widzę że do pieniędzy to mnie to nie doprowadzi... o ile w ogóle do czegokolwiek xD a może zagrać inaczej? Zamiast zmieniać gatunek, zmienić medium? Zacząć się uczyć pisania scenariuszy do gier albo seriali?
Polecam mortkę nie ma tego złego zresztą on ciągle coś wydaje
Nie życzę źle panu Krzysztofowi, ale to co mówi jest szkodliwe i błędne na wielu poziomach. Po prostu xD
Co on pierdzieli na początku (10 min) xd Piersa nie czytał chyba Wampirzego cesarstwa, bo główny bohater nie ma żadnego bicza XD
Krzysiu ma tendencję wypowiadania się o książkach na podstawie własnych wyobrażeń o nich.
@@loczek1965 zwłaszcza swoich
@@bartosz157 Cóż, swoje będzie chwalił, bo i dziwne byłoby, żeby tego nie robił. Ale sposób w jaki zestawia "podobne" książki zdadza, że zwyczajnie ich nie zna.
I jako osoba śledząca jego kanał wiem, że sam przyznaje, że nie czyta wielu książek, tylko niektóre wybrane analizuje pod kątem warsztatowym, a dla przyjemności jak sam powiedział w rozmowie czyta Warhammera i mangi. I niechże to będzie gatekeeping, ale na litość boską w takim modelu czytelniczym można mieć szersze spojrzenie na gatunek?
Nie zgodzę się tym, że na Zachodzie fantastyka kwitnie i świetnie się sprzedaje. To nieprawda. Książki fantasy w Stanach również słabo się sprzedają poza klasykami jak Tolkien. Tam też fantasy skręca w różne rejony, często w książki o nastolatkach. New Weird słabo się sprzedaje. Literatura fantasy chyba po prostu wyczerpała się jako gatunek.
Gdzie jest polska "Gra o Tron"? Nie ma? To skąd zdziwienie, że ludzie nie czytają naszej fantasy? A tę historię jednak i w Polce masy pokochały, nie tylko za granicą. Więc mamy dość jasny drogowskaz - co by publika chciała dostać.
Jest jeden problem - trzeba mieć tzw. "talent pisarski". Plus pracowitość. A potem trzeba by, niestety, mieć kałacha, wystrzelać towarzystwo z "Fabryki Słów" i stworzyć korzystną niszę, w którą wejdą wydawcy o świeżym spojrzeniu. Którzy takiego gniota jak "Wojny makowe" nawet długim kijem nie dotkną :)
no ale jak to? :) Przecież Sapkowski się sprzedaje :) Ale poważnie rzecz biorąc.. polski fandom jest toksyczny i nikt normalny nie chce mieć z nim nic do czynienia. Druga rzecz - YA się teraz bardziej opłaca bo młodzi w końcu zaczęli czytać (duży w tym udział miał wattpad oczywiście). Kryminały i obyczaje od zawsze się lepiej sprzedawały, bo target jest mniej wymagający (i mniej toksyczny) . A po trzecie - gros polskich fantastów to tzw. "dziady polskiej fantastyki", których poglądy są o galaktyki świetlne od obecnych progresywnych trendów (Kasia Babis na swoim kanale doskonale omówiła ten fenomen). Być może się to kiedyś zmieni, ale na razie polska fantastyka leży i kwiczy i nikt nie stara się tego zmienić. Być może poczytny autor kryminałów gdyby zaczął pisać nagle fantastykę to przeniósłby część swojego starego targetu do nowego gatunku. Być może tędy należałoby pójść. Np. Jo Nesbo, który napisał ostatnio horror, albo wspomniany Żulczyk.
Nie wdając się w poglądy konkretnych autorów, to właśnie obecne progresywne trendy są gwoździem do trumny wielu dzieł kultury, więc zarzut, że ktoś jest zdala od tego można uznać za zaletę. Czytałem już serie, gdzie na np. siedem wydanych książek są dosłownie dwie strony z progresynym wątkiem, kompletnie bez związku z główną fabułą, ewidentnie (moim zdaniem oczywiście) dodane tylko po to, żeby autora nie posądzić o wszystkie obecne (i przyszłe) izmy i fobie.
pewnie masz rację, ale ten progresywizm to tylko jeden z elementów - nie wiem na ile istotny@@jakubbeski9275
Czerw też omówiła wypociny Babis na ten temat.I nie dokońca się zgadzała. Progresywne trendy trochę zabijają fantastykę, bo we wszystkich ktoś się będzie doszukiwał różnych izmów. Bo to gobliny mają duże nosy, bo to jakiś stwór ma taki a nie inny kolor skór. To znowu źle jak facet uratuje dziewczynę. Albo i też jak dziewczyna faceta. Dodajmy do tego płacze o kradzież kulturową jak autor nie tworzy na bazie swojej kultury tylko innej. Tak jak w Stanch i w Austarilli Wojny Lotosowe były krytykowane, bo autor biały a książki na bazie Azji.
No w kryminale od dziadów nikt mnie nie nawyzywa, więc kierunek mam prosty.
Żulczyk tak przy okazji wywodzi się z fantastyki, tak samo jak Orbitowski i Miłoszewski
Wyłamie się. Polską fantastykę lubię:) Niestety M.L. Kossakowska nie żyje, a jej książki były rewelacyjne, cykl inkwizytorski Piekary podupadł ale nadal go lubię, choć autora i jego poglądów nie cierpię, Ziemiański mimo kilku słabszych pozycji i odcinania kuponów też jest niezły. Niestety poza fajnymi książkami polskich autorów znajdziesz takie pozycje jak "Krew Sióstr" czy Tropiciela Lisickiej które bez żalu oddałem na makulaturę. Książki są drogie a na polskiej fantastyce łatwo się sparzyć.
PS. Nie rozumiem fascynacji Czerwia Sandersonem. Jego książki to dla mnie tragedia, odbijam się na pierwszych rozdziałach.