Niesamowite jak zbliżony mamy gust literacki 😊 „Toń” była moją najlepszą książką przeczytaną w mijającym roku! Na słowa o akcji czytelniczej zastrzygłam aż uszami 🤩 do usłyszenia w Nowym Roku, wszystkiego dobrego!
Pod wieloma Twoimi stwierdzeniami mogłabym się podpisać: też lubię smutek w książkach, nie lubię Tajemnej historii, boję się Hrabiego Monte Cristo, ale bardzo chcę przeczytać. Listowieść też czeka na moich półkach i chciałabym czytać Woolf. A Remarquea bardzo polecam, jeden z moich ulubionych autorów. Ciekawość mnie zżera co to za akcję wymyśliłaś :) Wesołych Świąt ❤
W takim razie pozostaje mi życzyć Ci zrealizowania planu. I czekam na opinię o każdej z przedstawionych książek. A może i na film ,,oczekiwania vs. rzeczywistość"! :D
Nie bój się Apeirogonu, to świetna książka. Bardzo poruszająca, ale jendak dająca nadzieje. A jeśli chodzi o Na Południe od Brazos, to czyta się błyskawicznie, mnie zajęła 5 dni, nie mogłam się oderwać. Pierwsze 150 stron jest wolniejsze, ale porem już leci ;-).
Już przeczytałam "Moja żona nie tańczy", "Demon Cooperhead", "Szczygieł" i "Toń" i te lektury naprawdę mogę polecić. Do książki "Czarne oceany" robiłam 4 podejścia, nie zmogłam, raczej nie polecam. Jest to przykład tego jak nie pisać fantastyki by nie zamęczyć czytelnika, czyli jeśli tworzy się całe uniwersum rządzące się innymi prawami fizyki niż te, znane czytelnikowi z życia to nie warto dorzucać do tego tworzenia niezrozumiałego dla czytelnika języka, który to uniwersum opisuje. Jako alternatywę dla "Czarnych oceanów" mogę polecić od tego samego autora "Lód", szczególnie jeśli ktoś nie boi się rozważań o filozofii i logice. Na mnie największe pozytywne wrażenie zrobiły: 1. "Toń"- bardzo ciekawie opisana postać silnej kobiety- chłopki w obliczu doświadczeń wojennych. Mało jest tak opisanych postaci tego typu w polskiej literaturze współczesnej. 2. "Moja żona nie tańczy"- bardzo dobrze napisany zbiór opowiadań. Podziwiam autorkę za to jak wiele niuansów psychologicznych oddaje bardzo prostym, zwięzłym, codziennym językiem. Taka Szymborska prozy. ;-) Trafiła na listę moich ulubionych autorów i na pewno przeczytam inne książki, które napisała. Co do "Szczygieł"- to jedna z pięknych ksiażek o przyjaźni i chyba jedna z lektur nadających się na czas Bożego Narodzenia. Jest to też powieść drogi o chłopięcym dorastaniu. "Demon Cooperhead" natomiast jest lekturą trudną i smutną, ale dobrze pokazuje, że przyjście na świat w ubogiej rodzinie, w któej jest problem nałogu rodzica potrafi bardzo silnie zdeterminować dalsze życie człowieka. Jest to też ksiaża o bezduszności systemu pomocy społecznej wobec dzieci i młodzieży urodzonych i wychowywanych w takich warunkach, o znieczulicy dorosłych, o tym, że wejście na ścieżkę nałogu to równia pochyła. Bardzo trudno doczytać to do końca bo jest to książka naprawdę ciężka. Nie polecam czytać za jednym posiedzeniem. To książka do refleksji, może do dyskusji nad systemami opieki i pomocy społecznej czy nad samym idealistycznym założeniem " równych szans na sukces na starcie" dla wszystkich we współczesnych społeczeńśtwach. Warto czytać partiami, powoli i robić sobie od niej przerwy przyjemniejszymi lekturami bo inaczej można ryzykować znaczne obniżenie nastroju po jej lekturze.
Dziękuję za ten świetny komentarz. ❤️ bardzo doceniam takie rozległe i konkretne odpowiedzi na to o czym mówiłam. 🤗 Dziękuję też za wskazówki w kwestii czytania Demona Copperheada. 😉
Mam to samo postanowienie, wyczytywać to co mam. A co do Hrabiego, to też go mam w wydaniu jednotomowym, z barwionymi brzegami i mega mnie to onieśmiela. Nie wiem, czy czytać, czy tylko na nią patrzeć😁🤣
Hmm o tej książce o konflikcie pomiędzy I a P nie słyszałem. Jest jedna rzecz o której prawie nikt w związku z tą sytuacją nie mówi, a wiele wyjaśnia. Zwłaszcza z Twoim zamiłowaniem do języków na pewno wiesz, że nasze myślenie werbalne często wpływa na ocenę rzeczywistości. W Hebrajskim nie ma czegoś takiego jak P. Jest za to określenie "Pelesztini" , które od starożytności funkcjonowało wobec Filistynów. Mieszkańcy strefy G i ZB są więc dla przeciętnego obywatela państwa I tymi znienawidzonymi wrogami od czasów Exodusu.
Niesamowite jak zbliżony mamy gust literacki 😊 „Toń” była moją najlepszą książką przeczytaną w mijającym roku! Na słowa o akcji czytelniczej zastrzygłam aż uszami 🤩 do usłyszenia w Nowym Roku, wszystkiego dobrego!
Pod wieloma Twoimi stwierdzeniami mogłabym się podpisać: też lubię smutek w książkach, nie lubię Tajemnej historii, boję się Hrabiego Monte Cristo, ale bardzo chcę przeczytać. Listowieść też czeka na moich półkach i chciałabym czytać Woolf. A Remarquea bardzo polecam, jeden z moich ulubionych autorów. Ciekawość mnie zżera co to za akcję wymyśliłaś :) Wesołych Świąt ❤
Annie Proulx czytałam Kroniki Portowe. Świetna! Drwale miałem w planach, ale wiadomo...;) ciekawa jestem, co Ty na jej temat powiesz. Pozdrawiam;)
Tobie życzę tego samego - zdrowia, siły i spokoju! (I mnóstwa wspaniałych lektur!!!)
W takim razie pozostaje mi życzyć Ci zrealizowania planu. I czekam na opinię o każdej z przedstawionych książek. A może i na film ,,oczekiwania vs. rzeczywistość"! :D
Jak mnie po drodze licho nie weźmie, to chciałabym zrobić taką konfrontację pod koniec 2025. 😉
Nie domyślam się, jaka to będzie akcja, ale już teraz wiem jedno - wchodzę w to! 🥰
Nie bój się Apeirogonu, to świetna książka. Bardzo poruszająca, ale jendak dająca nadzieje. A jeśli chodzi o Na Południe od Brazos, to czyta się błyskawicznie, mnie zajęła 5 dni, nie mogłam się oderwać. Pierwsze 150 stron jest wolniejsze, ale porem już leci ;-).
Już przeczytałam "Moja żona nie tańczy", "Demon Cooperhead", "Szczygieł" i "Toń" i te lektury naprawdę mogę polecić. Do książki "Czarne oceany" robiłam 4 podejścia, nie zmogłam, raczej nie polecam. Jest to przykład tego jak nie pisać fantastyki by nie zamęczyć czytelnika, czyli jeśli tworzy się całe uniwersum rządzące się innymi prawami fizyki niż te, znane czytelnikowi z życia to nie warto dorzucać do tego tworzenia niezrozumiałego dla czytelnika języka, który to uniwersum opisuje. Jako alternatywę dla "Czarnych oceanów" mogę polecić od tego samego autora "Lód", szczególnie jeśli ktoś nie boi się rozważań o filozofii i logice. Na mnie największe pozytywne wrażenie zrobiły: 1. "Toń"- bardzo ciekawie opisana postać silnej kobiety- chłopki w obliczu doświadczeń wojennych. Mało jest tak opisanych postaci tego typu w polskiej literaturze współczesnej. 2. "Moja żona nie tańczy"- bardzo dobrze napisany zbiór opowiadań. Podziwiam autorkę za to jak wiele niuansów psychologicznych oddaje bardzo prostym, zwięzłym, codziennym językiem. Taka Szymborska prozy. ;-) Trafiła na listę moich ulubionych autorów i na pewno przeczytam inne książki, które napisała. Co do "Szczygieł"- to jedna z pięknych ksiażek o przyjaźni i chyba jedna z lektur nadających się na czas Bożego Narodzenia. Jest to też powieść drogi o chłopięcym dorastaniu. "Demon Cooperhead" natomiast jest lekturą trudną i smutną, ale dobrze pokazuje, że przyjście na świat w ubogiej rodzinie, w któej jest problem nałogu rodzica potrafi bardzo silnie zdeterminować dalsze życie człowieka. Jest to też ksiaża o bezduszności systemu pomocy społecznej wobec dzieci i młodzieży urodzonych i wychowywanych w takich warunkach, o znieczulicy dorosłych, o tym, że wejście na ścieżkę nałogu to równia pochyła. Bardzo trudno doczytać to do końca bo jest to książka naprawdę ciężka. Nie polecam czytać za jednym posiedzeniem. To książka do refleksji, może do dyskusji nad systemami opieki i pomocy społecznej czy nad samym idealistycznym założeniem " równych szans na sukces na starcie" dla wszystkich we współczesnych społeczeńśtwach. Warto czytać partiami, powoli i robić sobie od niej przerwy przyjemniejszymi lekturami bo inaczej można ryzykować znaczne obniżenie nastroju po jej lekturze.
Dziękuję za ten świetny komentarz. ❤️ bardzo doceniam takie rozległe i konkretne odpowiedzi na to o czym mówiłam. 🤗
Dziękuję też za wskazówki w kwestii czytania Demona Copperheada. 😉
Mam to samo postanowienie, wyczytywać to co mam. A co do Hrabiego, to też go mam w wydaniu jednotomowym, z barwionymi brzegami i mega mnie to onieśmiela. Nie wiem, czy czytać, czy tylko na nią patrzeć😁🤣
Oj jednotomowego wydania chyba bałabym się jeszcze bardziej 😅
wesołych świąt!
Dziękuję! Dla Ciebie też ❤️
Hmm o tej książce o konflikcie pomiędzy I a P nie słyszałem. Jest jedna rzecz o której prawie nikt w związku z tą sytuacją nie mówi, a wiele wyjaśnia. Zwłaszcza z Twoim zamiłowaniem do języków na pewno wiesz, że nasze myślenie werbalne często wpływa na ocenę rzeczywistości. W Hebrajskim nie ma czegoś takiego jak P. Jest za to określenie "Pelesztini" , które od starożytności funkcjonowało wobec Filistynów. Mieszkańcy strefy G i ZB są więc dla przeciętnego obywatela państwa I tymi znienawidzonymi wrogami od czasów Exodusu.