@@yannibozetine2119Z mojego doswiadczenia powiem Ci ze brak dzialania jest gorszy od jakiegokolwiek dzialania. Samo niestety sie nie naprawi, czesto my, ludzie normalni myslimy ze patus sie ogarnie, niestety to tak nie dziala. Patus ogarnie sie moze jak bedzie dorosły, a szkola to dżungla w ktorej ta malpa czuje sie idealnie... Skorzystaj z pomocy psychoterapeuty/psychiatry. Pozostale osoby z codziennego otoczenia nie mają takiej duzej skutecznosci. Psychologa tez raczej odpusc. Te 2 ktore wspomnialem powinny Ci pomoc. Metoda na rozwiazanie problemu to zmiana siebie, swojego postepowania wzgledem oprawcy i swojego nastawienia do problemu. Oprawcy nie zmienisz, patus to patus, sle mozesz zmienic sposob jego zachowania wzgledem Ciebie poprzez zmiane w sobie. Nie jest to proste, aczkolwiek trwale i skuteczne. Przykre jest tylko w tym yo ze ludzie normalni sa leczeni a szury nie... Jezeli zdecydylujesz sie skorzystac z takiej pomocy to radze taka informacje zachowac dla siebie i osob Tobie zaufanych (rodzice, siostra, moze jeszcze jakis 1 przyjaciel i tyle max). Spoleczenstwo moze tego nie rozumiec, nie jest zbyt swiadome... Nie rozumie ze do psulychoatry czesto chodza ludzie normalni ale zaburzeni przez psychopatow ktorzy ich skrzywdzili. Psychopata bedacy oprawca zwykle nie widzi problemu i nie leczy sie, wiec w takich gamoni w poczekalni raczej nie spotkasz. Powodzenia ;)
Polskie szkoły kompletnie olewają ten temat. Byłem latami mieszany z błotem a jedyne co podstawówka/gimnazjum zrobiło to " olej dadzą ci spokój". Każdy dyrektorzyna chwalił się dziesiątkami plakatów o tym jak to walczą z gnojeniem a w każdej klasie ok 4-5 dzieci przechodziło piekło. Jak się raz śmiałem postawić to okrzyknięto mnie dzikusem i zostałem zrównany do agresorów.
miałem to samo. zawsze kiedy się broniłem. moi oprawcy, ukazywali swoje zdolności aktorskie, i kilka głosów całej grupki, składała własną wersję zdarzeń, w której ja byłem najgorszy. skąd ja to znam.... grupa przeciwko jednej osobie.
@janrosiak3989 rozumiem cie bo sam tak miałem byłem gnębiony i gdy zacząłem reagować aby przestali to nagle lecieli z tym do nauczycieli i nagle oprawcy zaczęli udawać ofiary i niewinioniątka przed nauczycielem tylko po to aby mi dopiec bo zaregowałem na bulling w moją stronę
Co do perspektywy ofiary, to brakuje jednego. Etapów względnej normalności, dni w których nic się nie dzieje, nikt nie dokucza. Takie wyspy spokoju najczęściej dawają złudne uczucie, że może zaraz to się skończy. Kolejna sprawa, że gnębienie przedewszystkim powoduje zatrzymanie rozwoju emocjonalnego, tworzy cechy "ofiary" które powodują, że gdziekolwiek by taka osoba nie poszła to pozostanie tym "innym" nieco opóźnionym, zbyt zamkniętym, zbyt cichym, reagującym na swoje porażki z wręcz paniką, co też daje nowemu środowisku wręcz podświetlenie - to będzie dobra zabawa. Także gnębienie to zamknięcie osoby w więzieniu własnego umysłu. Gnębiciel nie myśli o swojej ofierze w wolnym czasie, gnębiony zaś przez całe życie potrafi trzymać w sobie nienawiść zarówno do oprawcy jak i samego siebie za słabość jaką posiada. Ogólnie trzeba powiedzieć wprost. Gnębienie jest formą tortur, a efekt tego gnębienia może być pewną formą ptsd. Ten problem właśnie powinnien stanowić jeden z najważniejszych tematów publicznych w zakresie szkoły, także oby więcej takich materiałów.
Potwierdzam jako osoba mierząca się z PTSD... Są dni, kiedy niby wszystko jest w porządku, nawet względnie odnajdujesz się między ludźmi, a wystarczy chwila nieuwagi albo jakieś słowo-klucz z ich strony i nagle orientujesz się, że właśnie odszedłes na bok i siedzisz skulony w kącie, bo jeden bodziec przypomniał Ci o traumach przeszłości...
Mam wrazenie ze edukacja jest przystosowana tylko do dziewczynek ktore konflikty zalatwiaja pokojowo, chlopak czasami musi dac albo dostac w morde zeby cos zalatwic ale stare prukwy tego do siebie nie dopuszczaja
Mam 28 lat i przez cały okres gimnazjum byłam gnębiona, ponieważ broniłam słabszej koleżanki z zespołem tourette'a. Z radosnego, otwartego dziecka stałam się zlękniona i zamknęłam się w sobie. Ponad to problemy w domu nie polepszały sytuacji. Szczęście w nieszczęściu poznałam w gimnazjum moja najlepsza przyjaciółkę z którą mam kontakt do dziś i zawsze się wspieraliśmy. Gdyby nie ona to prawdopodobnie nie pisałbym tego komentarza. Bardzo rzadko coś komentuje ale ten temat jest tak mi bliski, że poczułam iż muszę się podzielić swoją historią. Cały okres gimnazjum to było piekło na Ziemi. Każdego dnia miałam nadzieję, że coś mi się stanie albo ktoś mnie potrąci, żebym tylko nie dotarła do szkoły. Bałam się odpowiadać na lekcjach. Wolałam dostać jedynkę niż wystawiać się na pośmiewisko. Bywały momenty, że nie wytrzymywałam i potrafiłam uderzyć w twarz kolegę z klasy, który popisywał się przed innymi chłopakami jaki to on jest fajny bo poniża koleżanki. Nauczyciele oczywiście nic z tym nie robili. Często słyszałam ,że mam "nie zwracać uwagi to się odczepia " ale to nie pomagało. W pewnym momencie już bałam się chodzić do pedagoga szkolnego który też z tym nic nie robił, ponieważ gdy chłopacy się dowiadywali o tym to ich to nakręcało to większej agresji w stosunku do mnie i moich koleżanek. Miałam w klasie też tak zwane "gwiazdeczki" czyli typowe patuski, które w wieku 14 lat chwaliły się utrata dziewictwa a z nas się śmiały ,że my tego nie zrobiłyśmy. Takie dziewczyny były najbardziej rozpoznawalne w szkole i kręciły się wokół chłopaków żeby podbudować swoje poczucie wartości. One również były oprawcami. Skutki tych prześladowań odbiły się w dorosłym życiu. Muszę uczęszczać na terapię i leczyć się farmakologicznie żeby móc jakoś funkcjonować wśród ludzi. Jest mi przykro gdy słyszę ,że ten problem dalej występuje i przeniósł się do świata o Internetu (mnie na szczęście gnębienie w internecie ominęło, ponieważ nie miałam komputera). Taki problem trzeba nagłaśniać cały czas puki nie zajmą się tym na poważnie. Ile dzieci musi popełnić samobójstwo żeby w końcu ktoś coś z tym zrobił? (Przepraszam za mój chaotyczny styl pisania.)
15:23 Po trzecie, można trafić na rodzica, który powie: "Przecież mój Pawełek nigdy by czegoś takiego nie zrobił" "W domu taki nie jest" "Zrobił coś w szkole to zajmijcie sie tym" Albo oleje wszystko i nawet nie porozmawia. Podsumowując to często sami rodzice są ów ścianą systemową i czynnikiem, który uniemożliwia rozwiązanie problemu
Ludzie przeceniają rolę systemu edukacji w zapobieganiu takim zjawiskom imo, bo koniec końców nie da się w murach szkolnych kogoś od-ofiarować w kwestii traum i rozwoju interpersonalnego. Ja mam całkowity spokój od 3ciej klasy podstawówki, ale potrafię być zaproszony na ślub znajomego i cały czas myśleć "kurwa pewnie to robi bo mu mnie szkoda"
Dodam, „To normalne, ze chlopcy sie bija”, … tylko ze to nie byly przyjacielskie „zapasy”, „Niie musza sie chlopcy kochac, nie da sie nikogo zmusic do milosci”. Kochac sie nie musza, ale nienawidzic moga. Taka filozofia.
Całe życie się z tym spotykałam, nawet jak byłam w liceum i byłam już dorosła. Była dziewczyna, która cały czas szturcha, popychała, klepała po głowie (i nie tylko) i ogólnie dokuczała, do tego wręcz była dumna z tego, że jest wredna. Ona tak ,,zaczepiała" wiele osób, a kadra szkolna nie reagowała, bo "byliśmy dorośli". Któregoś razu, jak byłam czymś zajęta ,przed zajęciami, cały czas podstawiła mi nogi. Prosiłam ją aby przestała, ale nie reagowała więc wreszcie ja wystawiałam nogę. W tamtej chwili obróciła całą sytuację przeciwko mnie i zrobiła aferę, że uszkodziłam jej kolano. Oczywiście wyjaśniłam całą sytuację, miałam też świadków. Ale w rezultacie całej sytuacji zarówno jej jak i mi obniżono zachowanie na semestr bo ona prowokowała, a ja ,,dałam się sprowokować". Jedyny plus z tego był taki, że już więcej mnie nie zaczepiała, ale niestety innych tak.
Takie gagatki nachodzi się po szkole i im wyjaśnia kilka kwestii bez świadków. Zawsze działało. Jak mi koleżankę tak jedna zaczepiała to jak ją z bara raz pociągnęłam na korytarzu (wciąż tak robiła mojej koleżance bo była zazdrosna o jej niezwykłą urodę), to jak się prawie wyebała przy świadkach, to przestała.
Polscy nauczyciele to dno jeśli o to chodzi. W szkole w UK nauczyciele się nie boją uczniów tak jak w Polsce. I z reguły za złe zachowanie uczniowe są karani.
@@robertmazurowski5974 chodziłam do LO w USA i tam też jest zupełnie inne, duuuużo lepsze podejście. Cały system edukacji mają mega przyjazny dla ucznia i pod ucznia. Polska szkoła nie ma nawet doskoku.
@@robertmazurowski5974bzdura. Chodziłem do podstawówki w UK. Jest dokładnie to samo, nauczyciele z tym niewiele robią. "Przeproście się wzajemnie" też funkcjonowało
@@Plutos_Child69 tylko problem jest w tym, że z reguły ofiarami są osoby niezaradne i bez przyjaciół, takie które nie potrafią się same obronić, a tym bardziej postawić lub "najść i wyjaśnić kilka kwestii"
Po wielu latach gnębienia aż do studiów stwierdzam, że nauczyciele w większości to wykształceni nieudacznicy, nie dość że byłem gnebiony to często że mnie robili sprawcę, dzięki wam od wielu lat walczę z myślami samobójczymi i samotnością, terapia od 1.5 roku przestaję pomagać, a wystarczyło po prostu się zainteresować.
Wyczerpales juz swoj limit strachu i smutku w swoim zyciu, a od „za chwile” bedzie Cie czekac radosc! Byles dobry! Oni sa przedstswicielami zla. Karty sie odwroca i oni bede ponosic konsekwencje krzywd Tobie wyrzadzanych. Trenuj sie w byciu wdziecznym za kazda drobnostke, mysle ze moze pomoc…Nie jestes sam! Trzymaj sie! ❤❤❤
Jestem ogromnie wdzięczny za nagłośnienie tego zjawiska. Jestem u progu 30 roku życia, byłem gnębiony w podstawówce i w trochę mniejszym stopniu w gimbazie. Znęcali się nade mną psychicznie, całe szczęście obyło się bez przemocy, oprócz jakiś tam drobnych szarpanek, pokroju: natarcie śniegiem, albo lekkie plaskanie po głowie otwartą ręką. Przez cały ten okres byłem popychadłem i wyrzutkiem. Każda moja cecha, wszystko w co grałem i co oglądałem, oraz to czym się interesowałem, było wystarczającym powodem do drwin. W domu, też nie miałem bezpiecznej przestrzeni przez częste kłótnie między rodzicami. Stąd też mogłem wynieść pewne uszczerbki, które "predysponowały" mnie do bycia gnębionym. Skargi do nauczycieli, nic nie dały, klasyka. Raz, kiedy mnie gnębili, jedna nauczycielka mająca wtedy dyżur na korytarzu, po tym jak jej to zgłosiłem, zrzuciła z siebie odpowiedzialność, choć od tego przecież tam, kurwa, była. Wymigiwała się, tym, że "to sprawa waszej wychowawczyni". To była nasza polonistka, która nawet mnie lubiła, bo lubiłem jej przedmiot, więc bardzo na nią wtedy liczyłem i wydawało mi się wtedy, że jest bardziej kompetentna od mojej nieudolnej wychowawczyni, której też niejednokrotnie zgłaszałem to, co mnie spotykało. Srodze się wtedy zawiodłem, to był gwóźdź to trumny, straciłem wiarę w ludzkość i stałem się skrajnie sceptyczny wobec niej. Zrobiłem się jeszcze bardziej skryty, jeszcze bardziej nieśmiały, a samoocena wylądowała na samym dnie i do dziś tam pozostaje. Działania wychowawczyń i dyrektorki ograniczały się do: "macie go przeprosić", po tym następowała krótkotrwała "odwilż", po czym karuzela jechała od nowa. Interwencje rodziców, też spełzały na niczym. Po tych doświadczeniach, jak również to kilku innych, gardzę warstwą nauczycieli. To dla mnie zwykli konformistyczni tchórze, dla których nie ma żadnego usprawiedliwienia, a ich wszelkie tłumaczenia są żałosne. Mizantropia, niska samoocena, przekonanie o bezradności, to jedyne rzeczy które wyniosłem z tamtego czasu. Całe szczęście, w szkole średniej, znalazłem uznanie przez rówieśników, dzięki którym, również nauczyłem się dystansu do siebie. Brak tej cechy mógł być być zresztą, jedną z przyczyn gnębienia mnie w podstawówce. I chyba tylko to, oraz zawarte w jeszcze czasie gimnazjum dwie przyjaźnie, uchroniły mnie przed zupełnym odcięciem się i zamknięciem na ludzi. Jednak do dziś, nawet w stosunku do najbliższych przyjaciół i osób nie jestem w pełni otwarty, wiele rzeczy przemilczam. Dzieje się tak, nie dlatego, że nie mogę na nich polegać, ale z przekonania, że to nic nie zmieni, kiedy im coś im wyjawię.
W moim przypadku było tak, że nauczyciele zwalali całą wine na mnie bo nie potrafię o siebie zadbać. Nawet były sugestie, że powinienem trafić do szkoły specjalnej. Przez to wszystko względnie dobrego ucznia stałem się bardzo słabym uczniem. W końcowej fazie miałem prawie 50% nieobecności co groziło mi powtarzaniem klasy. Szukałem ucieczki jak najdalej tylko by nie musieć przebywać z ludźmi, którzy mnie nienawidzą tylko dlatego, że żyje. Do dzisiaj jestem cichy i wycofany. Najlepiej czuje się sam ze sobą i w sumie nigdy nikomu o tym nie mówiłem bo zwyczajnie nie potrzebuje współczucia. Tylko chciałbym żeby nauczyciele w końcu zaczeli reagować, a nie obwiniali ofiar...
mi też tak raz o szkole specjalnej czy mam orzecznie o niepełnosprawności no mam przyniosłem je to mi wtedy postawi 3 na koniec roku z wosu oczywisćie nie zrobiła tego to ja na to i kto tu z siebie kogo robi to jeszcze w ostatnim tygodniu szkoły problemy miałem XD
"Nie reaguj, to przestaną" - ulubiona rada nauczycieli. Najlepiej jak jeszcze ofiara w nią uwierzy. Prześladowcy dostają milczące przyzwolenie na swoje działanie, a bierność ofiary tylko ich nakręca. Z kolei poszkodowany biernie czeka na koniec swoich katuszy, a więc nie będzie żadnych skarg od rodziców z żadnej ze stron. Nie będzie też upierdliwego kuratora, a i dyrektor może odbierać kolejne nagrody dla "wzorowej szkoły". Nauczyciel z kolei może w spokoju sączyć kawusie i nie użerać się z dzieciarnią. Po prostu najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. A co z ofiarą? A kogo to obchodzi, wystarczy tylko utrzymać ją w tym przeświadczeniu do końca szkoły i "problem" pójdzie sobie w świat! Gastlighting to rzeczywiście najwyższy poziom manipulacji.
Jako osoba która też była gnębiona w szkole ''bo zawsze byłem za spokojny i innych to denerwowoało'', uważam że masz rację. Na bullyng trzeba odpowiadać stanowczo i natychmiast, bo wielu ludzi nie rozumie jak to może później wpłynąć na życie osoby gnębionej. Aczkolwiek w moim przypasku dane mi było ujrzeć co się stało z jednym z moich dręczycieli z czasów podstawówki i gimnazjum. Kilka lat temu spotkałem go na stacji, kieddy płaciłem za paliwo. Ubrany jak żul, niedomytyt, pijany z małpką w ręce. O dziwo on poznał mnie niemal natychmiast, ja jego po chwili, bo już nie był wysoki, wyprostowanym dryblasem który uwielbiał dręczyć słabszych chwaląc się, że chodził na karate. Stoczył się. Może to z mojej strony niskie, ale ja aż się uśmiechnąłem w środku, że drania karma dopadła. Próbował zagadać, nawet przeprosić za swoje zachowanie sprzed lat, ale na to było dobre 20 lat za późno. Wcale mi go nie było żal.
Szczerze to co ci się przytrafiło to moje największe marzenie. Zobaczyć że moim dręczycielom powinęła się noga. Jak ktoś twierdzi że jestem złym człowiekiem to trudno. Ja chcę tylko sprawiedliwości
Gdybyś odpowiedział stanowczo i natychmiast, to prawdopodobnie dysponowałbyś cechami dzięki którym nigdy by Cię nie gnębili. Radzenie innym, żeby reagowali szybko, to tak jakby Pudzianowi doradzić, żeby prześcignął Usaina Bolta.
Bierność rozzuchwala oponenta. Nigdy nie ignoruj gdy ktoś cię zaczepia, to zła taktyka. Tęperuj takie zachowanie już w zarodku. Jeśli ktoś Ci grozi przemocą czy uszkodzeniem ciała, wzywaj policję lub rodziców, jeśli zostaniesz zaatakowany a nie czujesz się pewny uciekaj, jeśli czujesz się pewnie stań do walki z podniesioną głową
*Jesli ktos grozi ci przemoca to nawet sie nie zastanawiaj i wal po mordzie czym tylko mozesz. Jesli nie bylo reakcji za pierwszym zgloszeniem to dlaczego cos mialo by sie zmienic? Policja gowno zrobi bo jestes dzieckiem 😂
Myślę tak samo. Dodałabym jeszcze, by świadkowie tego nie byli bierni. Gdy oprawca doświadcza jedynie poklasku i uznania, to czuje się jeszcze pewniej, ale gdyby nagle kilka osób stanęło w obronie ofiary to myślę, że oprawcę by to na maksa zgasiło i skołowało. A ileż to razy ofiara jest sama jedna przeciw oprawcy i jego klaszczącej widowni...
@@Sherlota94 ale to tak nie działa. Masz grupę i w niej nigdy nie będzie tak, że ludzie są równi. Jedni będą silniejsi, inni słabsi. Silny udowadnia swoją siłę poprzez dominację. Nie będzie dominował drugiego po sobie potencjalnie najsilniejszego, bo to ryzykowne. Najłatwiej zdominować najsłabszego. Cała reszta środka grupy czyli przeciętniaków nie stanie w twojej obronie, bo wystawia się na strzał i zwyczajnie obawia się, że to jego będą prześladować. Z dwojga złego lepiej więc, że ciebie prześladują, niż mnie. Moim zdaniem odwrócić trend jest bardzo trudno. Żeby się postawić musisz mieć odpowiednie cechy, a ty ich nie posiadasz i właśnie dlatego jesteś prześladowany. Metoda to powolna praca nad sobą, interwencja dorosłych, a w ostateczności zmiana szkoły. Rzadko się zdarza, że w nowej szkole dana osoba znowu jest prześladowana. Tylko to musi być inne środowisko, a nie szkoła 2 ulice dalej, gdzie i tak każdy się zna.
Jako osoba która przez większą część edukacji obrywała w szkole ze strony rówieśników mogę jedynie stwierdzić że bardziej opłacalne byłoby przyjście do szkoły z nożem i pokrojenie któregoś z oprawców niż ciche znoszenie wpierdolu. Nauczyciele zazwyczaj mają problem w dupie i patrzą przez palce i takim sposobem ja będąc gnębionym w podstawówce zostałem uznany za agresywnego bo nauczyciele z jakiegoś powodu widzieli tylko jak komuś "oddaję" gdy zaatakował mnie pierwszy. Mogę się zgodzić z tym że uczenie zbyt spokojnych dzieci pewnej prewencji to dobre wyjście, asertywność i umiejętność samoobrony to bardzo ważne rzeczy bo później trudniej się samemu ich nauczyć gdy szkody już zostały wyrządzone. Najlepszą metodą na gnębicieli jest po prostu solidne obicie mordy sprawcy, pacyfizm to skrajna głupota i robienie krzywdy samemu sobie.
Ile bym dała żeby ktoś mi tak dobrze doradził i popchnął żebym przywaliła, któremuś z oprawców krzesłem. Dopiero wtedy ktoś by zainterweniował, jakby coś się naprawdę stało A nie znęcają się nad młodszym, wważliwszym, a na koniec roku piąteczki z zachowania
Też miałem problem z tym całą podstawówkę i większość gimnazjum. Do czasu kiedy jeden chojrak spróbował zepchnąć mnie ze schodów. Zawsze byłem dużym ale potulnym miśkiem i zwykle obracałem zaczepki w żarty, ale tym razem zadziałała adrenalina i ogólnie podły humor - morda debila kilkukrotnie zwiedziła jeden ze stopni schodów i to przy wielu świadkach. Nie pamiętam, czy miałem z tego tytułu kłopoty (pewnie tak, ale wtedy już pieczę nade mną przejął od matki ojciec który śmiał się kadrze nauczycielskiej prosto w twarz) ale do końca szkoły od tego momentu miałem spokój. Teraz jak spojrzę na to z perspektywy czasu to bym równo obijał mordy takim elementom w imieniu innych kolegów, którzy nie potrafili się bronić. Szkoda że wtedy nie miałem na to wystarczająco agresji i asertywności.
I jeszcze dodam: "zmień szkołe jak cie tu nie tolerują" kurwa tu nie o to rozchodzi się gra tylko o to żebyś był w stanie się ZAWSZE postawić. A nie będziesz się tułał po ludziach całe życie i czekał aż ktoś z autorytetem cie przygarnie bo cie personalnie lubi
Nie bierzecie pod uwage że oprawca ma kolegów, ziomków którzy gdy "obijesz morde" prześladowcy to obiją cie tak żebyś nigdy więcej tego nie robił. A kiedy myślisz że sprzęt rozwiąże problem na zawsze- to tak masz racje, będziesz wąchał kwiatki od spodu tuż obok swojego oprawcy
@@jasiekx3856 A więc lepiej dzielnie znosić wpierdol? Nie warto być tym porządnym bo życie cię pogryzie i wysra. Najlepiej samemu mieć kolegów w razie czego, nie można ulegać patoli i bać się wszystkiego.
Dla mnie już za późno mam 23 lata z moich lat w szkole to pewnie 70% było prześladowanie. Teraz moje życie to praca>PC>spanie x repeat. Jedyną satysfakcję jaką z tego miałem to wiadomości o przedawkowaniach czy wypakowywaniu tych osób za kratki. Dziękuję że stworzyliście pustą skorupę człowieka która nie potrafi już nawet uronić łzy na pogrzebie najbliższych. Pozdrawiam całą tą patusiarnie z Janikowa.
Nie poddawaj się. Nigdy nie jest za późno żeby pójść na terapię i zostawić za sobą żal z przeszłości i żyć szczęśliwie pomimo przeszkód. Życzę Ci abyś o siebie zadbał i odnalazł swoją drogę do spokoju ducha.
@@basiab.7067 Wiem, że nie masz złych intencji, ale mnie trochę bawi ta tzw. „kultura terapeutyczna”. Wszędzie tylko terapia i terapia. Nie wypowiadam się nt. skuteczności terapii, ale trzeba mieć świadomość, że na pewno nie jest to lek na całe zło.
@@majorsztandar9845 Dokładnie, podzielam opinię. Baby by teraz wszystkich na terapię wysłały. A jednocześnie te same baby jako nauczycielki stosują torturę psychicznno-fizyczną pod tytułem 'niewazne który zaczął macie sobie podać rece'. Najpierw dają ciche przyzwolenie na krzywdę, A potem taka ofiarę chcą na terapię wysyłac. A szkoda ryja szczepić...
@@majorsztandar9845 zgadzam się i rozumiem twoją irytację tym tematem. Terapia lekiem na całe zło na pewno nie jest, ale warto od czegoś zacząć i spróbować. Są prawdopodobnie inne drogi też, ale ja na własnej skórze doświadczyłam, że to działa, więc mogę polecić. ;)
Mam 25 lat, przez całą podstawówkę byłem gnębiony ponieważ lubiłem się uczyć i byłem najniższy wśród chłopców. Byłem gnębiony psychicznie i fizycznie. Byłem bity, opluwany, nigdy nie wybierano mnie do drużyny na wfie, przerwy musiałem spędzać często w bibliotece bo to jedyne miejsce gdzie czułem się bezpieczny. Jako dziecko 8 letnie chęć odebrania sobie życia manifestowało mi się w obrazkach gdzie często rysowałem siebie na szubienicy lub pod kołami samochodu. Od rzeczywistości uciekałem w gry na komputerze. Całe szczęście jak byłem mały mama zabierała mnie do psychologa i jakoś mi to pomagało przetrwać. Pamiętam do tera jak jeden z oprawców gonił mnie z nożyczkami w szkole mówiąc że mnie zabije. Często płakałem, mama starała się prosić dyrekcję o pomoc, ale wzywanie rodziców nie wiele pomagało. Raczej było odwrotnie, gnębienie się nasilało w akcie zemsty. Dobrze że w Polsce nie ma dostępu do broni, bo byłbym dzieciakiem który zabiłby jadke na moich oprawcach. A było ich multum. Dosłownie stałem się synonimem nieudacznika i słabeusza. Dzieciaki wyzywały się moim imieniem. "Zobacz nawet Robert to zobaczył, ale jesteś dureń, gorszy od Roberta" Dziś jestem dorosły, mam dobrą pracę. Ale to wszystko gdzieś jest. W domu też za dobrze nie było. Wszystko to spowodowało że w wieku 25 lat miałem już 3 próby samobója. I nie, nie takie dla atencji. Ale udało mi się ostatnio wyjść na prostą. Skończyłem 2 letnią terapię, zdobyłem lepszą pracę. Czuję się okej, ale demony potrafią wracać.
Okropne było to, że moi oprawcy zdobywali medale - bo byłem w klasie sportowej. Kilku było ministrantami w kościele. To spowodowało, że nie wierzę w żadną istytutcje. Dziś jestem pewnym siebie, silnym mężczyzną, ale sam siebie zbudowałem. I może to nie zdrowe że czuję satysfakcję z tego że część moim oprawców zniszczyło sobie życie przez dragi i inne używki. Jeden nawet trafił do mnie na rozmowę o pracę, gdzie wysłałem go z kwitkiem z wilczym biletem. Tak, jestem mściwy, bo gnojków do dziś nienawidzę.
Miałam bardzo podobną historie. Z tym, że rodzice mi nie pomogli, mama nie chciała mnie wziąć do psychiatry ani psychologa, bo "nie będą z jej dziecka robić wariata"
Mnie próbowali gnębić w sumie nie wiem z jakiego powodu. I powiem coś - ignorowanie tak, jak nam tłumaczyli nic nie daje, wręcz zachęca. Niestety prawda jest bardziej brutalna. Próby gnębienia skończyły się po kilku obitych mordach i niczego nie żałuję. Niestety nie każdy jest w stanie i ma taką możliwość jak ja
Brak ukarania rozzuchwala winowajców.Poprze ukaranie czyjegoś braku szacunku do mnie ja okazuje szacunek do siebie a przy okazji jest to przestrogą na pozostałych :]
Jeden z gości który mnie gnębił w szkole wlazł pod maszynę do ładowania drewna i taki wielki wał spadł mu na łeb. Wszyscy w Wielkiej żałobie BO TAKI MLODY BYŁ. A ja nie czułem nic, nawet w sumie lekką ulgę. Szkoda że inni jeszcze żyją
Poszedl bym na jego pogrzeb tanczyc i spiewac dla satysfakcji jednoczesnie szkalujac pod postami jego rodziny 😂. Trzeba bylo zapytac czy planuja pogrzeb czy normalnie po tego smiecia przyjedzie smieciarka? 😂
Ja zawsze jestem, bądź czuję się, odrzucony przez społeczeństwo, przeważnie szkolne. Od podstawówki wszystko się zaczęło, miałem problemy z zbyt łatwym poddawaniu się stresu co kończyło się płaczem. Było tak do 8 klasy. Po wizytach u psychologa uodporniłem się na to. Myślałem, że w szkole średniej (technikum) wszystko się polepszy. Oj myliłem się... Owszem jest lepiej niż w podstawówce, lecz dalej jestem taki odrzucony. Często na "snapach" znajomi się spotykają, bawią itp. Tymczasem ja siedzę sam, zamknięty w własnym "lepszym" świecie. Czuję, że społeczeństwo "mojego" pokolenia nie jest dla mnie. Nauczyłem się z tym żyć, więc mnie to tak nie tyka. Choć czasami brakuje jakiegoś dobrego znajomego...
@@rynsztoktv5369 Porada życiowa - ruszenie do ludzi nic ci nie da, jeśli ci ludzie będą mieli cię w poważaniu, a tak jest dziwnym trafem w 99% przypadków tego typu...
Jestem w takiej samej sytuacji. Czuję się wyrzutkiem który tylko, z lepszym lub gorszym skutkiem, udaje członka społeczeństwa. Ale to męczące. Różnicą jest to że się na to nie uodporniłam. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jak poradzę sobie w życiu. Moja przyszłość nie maluje się zbyt dobrze, więc o niej nie myślę. Jedyne co mam to teraźniejszość. Nie będę myśleć o przyszłości, bo przez to stracę jedyną rzecz którą mam. Porozmawiajmy. Ty nikogo nie masz i ja nikogo nie mam, więc co mamy do stracenia
Oj oj oj... szkoda mi bardzo mojego nauczyciela angielskiego, który jest życiową porażką , który nie potrafi radzić sobie z równymi sobie , więc będzie wyżywał się na mnie. Oj jak mi go szkoda.
Ja najbardziej wspominam nauczyciela matematyki... Całą pewność siebie, którą miałem mi odebrał. Co lekcje poświęcał czas na to by zrobić show z moim udziałem, było to częścią każdej lekcji, to był jego schemat.
Powiem szczerze że to chyba najlepszy film na tym kanale. Byłem gnębiony całą podstawówkę z prostego powodu. Moi rodzice często zmieniali pracę dlatego często się przeprowadzaliśmy co powodowało że byłem "nowym uczniem" chociaż bardziej pasuję określenie obcy bo właśnie tak mnie traktowano. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, kolegować itp (co dla tak młodej osoby jest dużym ciosem) a nawet jak już kilka osób szczerze mnie polubiło to musiałem ich zostawić za sobą bo oczywiście nowa praca a "przyjaciele przychodzą i odchodzą. Skutki takich przeżyć odbiły się nawet w szkole średniej a to są dokładnie takie same jak wymieniłeś w filmie: brak umiejętności społecznych, pracy w grupach i problemy z zaufaniem. Jeśli o mnie chodzi ja już chyba zawsze będę "bardziej obcym wam i sobie sam" cytując piosenkę Lady Pank. Natomiast dla młodszych osób myślę że materiał może okazać się niezwykle pomocny i a nawet jeśli nie to jest to chyba najlepszy materiał jaki widziałem który najlepiej mówi "rozumiem co czujesz i nie jesteś jedyny". Pozdrawiam i słodkiego, miłego życia
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
Pamiętam jak jakiś gość mi postanowił dokuczać. Jego sposób rozumowania był prosty: skoro interesuję się matematyką i fizyką to jest to wystarczający powód, żeby mi dokuczać...Wielokrotnie coś mi dokuczał czy popychał, ale ostatnim razem to złapał mnie i próbował mnie dusić od tyłu...wyczułem jego rytm oddechu i uderzyłem z całej siły z łokcia w jego przeponę w fazie wdechu. Powiedzmy, że dostał darmową lekcję fizyki... parę minut walczył o oddech, ale ostatecznie wrócił mu właściwy rytm. Nigdy więcej mnie nie zaczepił, ale...nauczyciele zaczęli mi robić problemy
Byłem w podstawówce taki średni, początkowo wszystko znosiłem, aż pewnego dnia miałem zły dzień i pobiłem się ze szkolnym rozrabiaką (przywaliłem mu z całej siły prawego sierpowego, a on później w nerwach uderzał mnie po gardzie, zanim przyszedł nauczyciel). Zrobiła się afera i wszystko rozeszło się po kościach, ale od tego dnia ci co rozrabiają mnie unikali.
To jest przykład, że w takich sytuacjach nie ma jednoznacznej reguły na to, jak się zachować. Wiele razy słyszałem, że trzeba zacisnąć pieści jak w Twoim przypadku, lecz formą konsekwencji może być chociażby unikanie przez rówieśników co również niesie ze sobą skutki uboczne w drodze do budowania zdrowych relacji
Też tak miałem w podstawówce i gimnazjum. W liceum sobie urosłem i sytuacja się zmieniła. Zaczęli gnębić kolegę z mojej ławki, który był słaby, niski i chorowity. Mściłem się na jego oprawcach jak na swoich. No a on miał spokój. Mi się udało ogarnąć i też miałem koszmary przez kilka lat. Czuje się jak ten gość z początku opisu minus bieda ale faktycznie mój starszy miał wtedy na mnie wywalone. Teraz on tego żałuje a ja gnębię gnębicieli jak mam okazje.
w liceun tez mnie wyzywali przez pare mies. bez powodu, nawet nie byłam nieśmiała w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
@@qwuantum Wiem ze to stary komentarz ale tak z ciekawości, jak się skończyła ta historia? Tzn. to było kilka lat później jak Twoi rodzice poznali tego chłopaka?
Nauczyciele są w dużej mierze odpowiedzialni za bullying, właśnie przez "oboje się przeproście", czy próbę szybkiego zamknięcia sprawy. Mnie gnębiła ciągle ta sama grupa. Dołączyłem do klasy strasznie późno, 2/3 klasa. Nie łapałem atmosfery klasy, raczej na przerwie czytałem. Więc mnie srogo gnębili. Za kazdym razem jak próbowałem się odgryźć, w kilka osób zrzucali na mnie winę. Dochodziło do takich sytuacji, kiedy byłem wzywany do pedagoga, siedział tam mój opraca, jego rodzic i nauczyciele. Nie mogłem powiedzieć słowa. Można łatwo się domyślić, nie były to faine pogawędki. Kuriozum nastąpiło kiedy po zgłoszeniu problemu wychowawczyni, wzięła mnie tego samego dnia na rozmowę. Że jeśli się nie uspokoję zostanę usunięty z klady, bądź szkoły. Przecież cała klasa powiedziała "to twoja wina". To było rozwiązanie problemu.
Ja miałem całkiem ciekawą historię. W klasach 1-6 podstawówki byłem lubiany i po środku drabiny popularności i jednocześnie starałem się bronić takiego kolesia, z którego nabijali się moi koledzy i inne osoby z klasy. Ale gdy moi koledzy poszli do klasy 2 języcznej nagle koleś, którego starałem się bronić objął mnie za cel, a reszta dołączyła do niego. I tak przez 2 lata do egzaminu 8 klasisty śmiali się ze mnie aczkolwiek bez jakiejkolwiek przemocy (w zasadzie to ja im oddawałem bijąc ich moim termosem po głowie, ale nie mocno). Później w jakiś sposób przeszło to do liceum (oczywiście również bez przemocy fizycznej), w którym najpierw śmiali się, że jestem terrorystą z powodu mojej ciemniejszej karnacji, ale nie było to aż tak źle więc naiwny ja wprowadziłem ich do mojej grupy bliskich znajomych, z której zostałem wyparty. Później jak zachorowałem to przyszły stwierdzenia, że udaję itd. Nie wiem czy chodziło o to, aby oni poczuli się lepiej ze sobą (główny jest z rodziny o minimalnie niższych zarobkach, ale myślę, że większą przyczyną było to, że w podstawówce to z niego się śmiali). Teraz przez problemy nie piszę matury z biologii i chemii jak chciałem na początku i chodzę po lekarzach zastanawiając się czy mam problemy psychiczne czy somatyczne i moje życie zamieniło się w wielkie oczekiwanie na odpowiedzi. Po tej krótkiej historii może dodatkowy film o tym jak ofiara zamienia się w oprawcę?
Gnębienie w szkole jest dużym problemem, którego ludzie zazwyczaj nie potrafią naprawić. Ja przykładowo również byłem w małym w stopniu ofiarą, aż do momentu gdy stałem się większy i silniejszy od oprawców. Według mnie z przynajmniej dwóch powodów istnieję gnębienie w szkole: 1. Przez brak zaufania, czy to do nauczyciela lub pedagoga albo co gorsza do telefonu zaufania. 2. Z konsekwencji związanych z ujawnieniem gnębienia, np: ofiara nie chcąca wzywać policji na oprawce bojąc się większego gnębienia, gdy oprawca dowie się kto go wydał. Jak to naprawić? Mam dwie propozycję: Do pierwszego problemu, można pokazać uczniom przykładową rozmowę z pedagogiem o znęcaniu się i jak wygląda naprawienie tego problemu. Dodatkowo powinni nauczyciele dostać dużo kursów o różnych scenariuszach o tej tematyce, które będą wymagane, aby wiedzieć jak zareagować na takie zachowanie. Do drugiego problemu, wypadałoby pokazać zagwarantowane bezpieczeństwo ofiary w ewentualnej dalszej eskalacji konfliktu. Co więcej można wysłuchać dodatkową prośbę ofiary związaną z wyglądem kary dla winnego. Oczywiście istnieje więcej powodów problemów i możliwości ich naprawienia związanych z gnębieniem, ale już tego powinni uczyć w szkołach. Zamiast słuchać tych rozwiązań konfliktów w jakimś komentarzu na TH-cam!
Byłem ofiarą terroru w podstawówce, bo mały, w okularach i "rozrabiaka". Dziadek który mnie wychowywał, powiedział tylko jedno zdanie - " Musisz oddać, nie miej litości" . Teraz widzę, ze to była najlepsza rada w życiu. Wyłapałem wszystkich buuulich i im odpłaciłem, bez litości ( każdy z tych patusów wiedział za co dostaje wpierdol).
W "szkolnej dżungli" to chyba paradoksalnie najskuteczniejsza metoda, bo nawet jak niespecjalnie zdominujesz takiego opryszka, i sam przy tym oberwiesz - to jednak dasz jakby sygnał, że zabawa na twój koszt będzie droga.
@@VitharPL Ruszyłem ćwiczyć, sztuki alki i siłownię. Najpierw Buule się śmiali i szturchali, potem przestali się śmiać, potem przestali na mnie zwracać uwagę, a potem zaczęli mówić mi "cześć", a na końcu wyłapałem wszystkich po kolei i wyrównałem rachunki. Nie mściłem się, nie sprawiało mi to przyjemności. Po prostu wpierdoliłem każdemu po kolei mówią - "To za podstawówkę" Widzuiałem w ich oczach, ze pamiętają i wiedzą za co mają połamane kości. Żaden nie poszedł na policję, a jak mnie potem spotykali to łeb do dołu i dyla. Zajeło mi to 5 lat, wyćwiczenie się, wytrenowanie, odszukanie i załatwienie sprawy, ale ALE Ostatni najgorszy z nich jak już dowiedział się że prowadzę wendettę, to jak mnie widział to spierdalał najszybciej jak mógł. I los tak chciał, że spotkałem go w ciemnej uliczce sam na sam. Osrał się, trząsł coś bełkotał. Wiedział co zaraz będzie. Ale ja podszedłem wyciągnąłem rękę i powiedziałem - "wybaczam ci" i w te sposób poczułem coś jakby kamienie mi z serca spadły. Poczułem, ze tak ma być zrobione.
Zazdroszczę. Niestety u mnie stłumiono chęć natychmiastowego ukarania sprawców (a miałam warunki, byłam silna i jedna z najwyższych w klasie), czego żałuję, bo skutkiem tego znęcanie trwało nie dni czy tygodnie, a kilkanaście lat. Szkoda że posłuchałam babci, że "dziewczynki tak się nie zachowują". Pozdrawiam
Kiedyś jak przyszła do mojej klasy nowa osoba, która podała mi rękę, przedstawiła się i zapytała o moje imię, myślałam, że robi to w akcie wyśmiania. Wierzyłam, że każdy człowiek, który wchodzi ze mną w interakcję, pragnie mnie skrzywdzić. To wszystko się działo przez gnębienie w szkole, które doprowadziło nawet do problemów z robieniem zakupów spożywczych, nie wspominając o rozmowie z jakimkolwiek człowiekiem.
Ja chodziłem do Technikum Leśnego w Tułowicach i w pierwszej klasie mieszkałem w internacie. Tam starsi uczniowie z klas 3 i 4, znęcali się nad nami codziennie. Wchodzili nam do pokoju, kazali robić pompki albo biegać im do sklepu, a jak był sprzeciw to było bicie. Wyrywali nam guziki z marynarki, albo wiązali guzły na krawacie w taki sposób aby nie dało się już odwiązać. Nazywali to "falą" jak w wojsku. Wychowawcy doskonale wiedzieli o tym co się dzieje i jeszcze przyklaskiwali do tego. Debile. Jak dla mnie to ta szkoła powinna zostać zamknięta a nauczyciele powinni siedzieć w pierdlu.
Też miałem wątpliwą przyjemność być jednym z tych nielubianych uczniów i jak czasem słyszę te teksty, że "szkoła to najlepszy okres życia" itd, to serio nóż w kieszeni się otwiera. Mnie akurat nie lubiano z kilku powodów - byłem grubszy, trochę kujon, słaba kondycja, no i jeszcze ministrant na dokładkę. Nikt mnie nie lał, ani nic w tym guście, ale ciągłe wyzwiska, podśmiechujki, jakieś podpieprzanie rzeczy na przerwach itd - jakieś ślady na psychice to zostawia, nie da się ukryć - do dzisiaj widzę po sobie, że naturalnym odruchem na obce osoby jest nieufność i pewnie też przez to trochę ciężej nawiązuje mi się relacje w życiu dorosłym, bo jednak inni "wyczuwają" ten dystans. Jeżeli mogę powiedzieć, że czegoś mnie nauczyły te sytuacje, to że na autorytetach typu rodzice, nauczyciele nie ma co próbować polegać - większość ma mniej bądź bardziej świadomie w dupie, że dzieje Ci się krzywda, każdy chce odwalić swoje i mieć święty spokój - nauczyciele chcą mieć porządek w papierach, brak rozmów z rodzicami itd, a rodzice to nie wiem z kolei - część pewnie sama ma jakieś swoje nieprzepracowane traumy i nie potrafi / nie chce pomóc w jakiś konstruktywny sposób. Koniec końców zostajesz ze wszystkim sam i niesiesz ten bagaż często przez resztę życia. Jakbym sam miał dzisiaj dziecko, to na pewno nie dawałbym mu durnych rad w stylu "Ignoruj to, to dadzą Ci spokój" - zapisałbym na jakieś zajęcia, żeby się umiało bronić i latał po nauczycielach, żeby prawidłowo ogarniali swoją robotę - mobbingiem w pracy mam wrażenie jest duże zainteresowanie, a dokuczanie w szkole to większość traktuje jako element folkloru i wszyscy mają to w dupie. Jeżeli coś mogę doradzić ludziom, którzy jeszcze łażą do szkoły i spotykają się z takim zachowaniem, to nie bójcie się komuś przywalić, albo solidnie odpyskować - za pokorne znoszenie takiego zachowania nabawicie się tylko różnych problemów psychicznych - jak już musicie chodzić do tej szkoły na te 8h, to macie pełne prawo, żeby czuć się tam bezpiecznie - nie jest to Wasz problem, że jakiś nauczyciel, albo rodzic będzie się użerał z kuratorem. Trzymajcie się ciepło!
Ja to miałem w gimnazjum tylko ja działem odrazu szedłem korytarzem 2 szło patrzenie się najpierw potem jakos ucichlo i za tydzień 2 razy z Bara oni mnie to ja ich i jakoś miałem spokój to byli 2 cwaniaki z 2 klasa gimnazjum jeden był 15 latkiem ciote pamiętam jego ryj do teraz w gimnazjum moi koledzy mnie olali byłem zakonnikiem miałem max 3 przyjaciół ciężko było jaki ich nie było a potem zawodowka i tylko się że swoją klasa trzymałem
Byłem celem prześladowania rówieśniczego przez dwa lata w liceum. To że się nie zabiłem to naprawdę cud. Ale na wiele lat zupełnie się wycofałem z życia. Zero ambicji, zero kontaktów, poczucie własnej wartości zerowe. To było prawie 20 lat temu. Mam poukładane życie, rodzinę, dobrą karierę. Ale nadal jak mi sie przypomni jakaś sytuacja z tamtych czasów to mam już dzień zepsuty. Jeśli Ty czegoś takiego teraz doświadczasz mam dla Ciebie jedną wiadomość. Nie jesteś sam. Są inni, którzy tego doświadczają. Nie bój sie rozmawiać o tym, poprosić o pomoc. Druga, jeszcze ważniejsza rzecz. Jak źle by nie było pamiętaj, że to czego doświadczasz w szkole to tylko przejściowy epizod w twoim życiu. Nie pozwól żeby był ostatnim.
XD I co to puszczenie w szkołach da? Tyle samo ile dotychczasowe "kampanie" przeciw przemocy w szkołach - tu powinna być twarda ręka, gnębiłeś/aś i są dowody to wyjazd do poprawczaka albo do jakiejś karnej szkoły z internatem (to jest tylko przykład - ciężko mi podać inne możliwe kary bo reszta raczej już obarczałaby rodziców/opiekunów prawnych)
Doświadczałam przez wiele lat bullyingu w szkole i największy żal mam do nauczycieli i pedagogów. Widzieli wielokrotnie, że dzieje mi się krzywda ze strony niektórych rówieśników i tak naprawdę nic z tym nie zrobili. To nauczyciel jest odpowiedzialny za to co się dzieje w szkole, a nie jakiś głupi gnojek albo gówniara. Nie reagując na bullying przykładają do niego rękę. Moja złość na nauczycieli jest porównywalna do tej na moich dręczycieli. To nauczyciele powinni być odpowiedzialni i rządzić w szkole, a tak naprawdę umywają od tego ręce.
Niestety, sama doświadczałam długich lat dręczenia przez koleżanki w szkole, nabawiłam się fobii, nerwicy, miałam dwie próby samobójcze. Dzisiaj jestem nauczycielką z 7letnim stażem, pracuję z ogromną liczbą dzieci. Dzieci wiedzą jak nienawidzę, jak któreś siebie źle traktują, reaguję bardzo ostro, ale tak jak napisał/a @relikt55, mogę pogadać i pogrozić palcem, bo za większą chęć reagowania sama jako nauczyciel jestem zbywana, straszona kuratorium itd. mimo to, wiem, jacy bezduszni potrafią być nauczyciele, ja staram się zawsze reagować, nie zawsze jest to możliwe na tyle, na ile bym chciała i ja i grono pedagogiczne. Niestety, ale znając sytuację 2 stron czyli bycia uczniem i bycia nauczycielem już wiem, że wina nie stoi po niczyjej stronie, to wina całego systemu. A do zmiany go droga daleka.
@@aleksgrj8550 To dobrze, że chce się Pani reagować i nie udaje Pani ślepej. Większość moich nauczycieli to była niestety porażka. Mam paskudne zdanie o nauczycielach, ale domyślam się, że są wyjątki od reguły.
Bardzo mi przykro, że tak wiele z Was doświadczyło bulingu, ja od zawsze gdzie tylko widziałam w szkole że ktoś się z kogoś wyśmiewa albo się nad nim znęca od razu reagowałam. Nie mogę patrzeć na krzywdę, ja się nigdy nie bałam bo miałam duże wsparcie że strony rodziny i wiedziałam, że mogę jej wszytsko powiedzieć i to nie zostanie zbagatrlizowane. To koszmar co się dzieje w szkołach
Wy kobiety w szkołach i tak macie łatwiej trudniej w dorosłości bo w dorosłości kobiety nie są szanowane tylko traktowane jako przedmiot. Natomiast ja pamiętam że w szkole zawsze szydzili ze mnie ale nie tylko, Wkońcu ich rodzice lekarze,dentyści a mój ojciec to "tylko" budowlkanka więc nie mógł mi kupić drogich rzeczy więc jak tu się nie pośmiać z biednego w szkole.. Ale te sytuacje to czysta wiedza bo uwaga , bo takie zachowania czyli szydzenie z innych WCALE nie kończą się w szkołach tylko są zawsze. Przecież ludzie dorośli niepełnosprawni lub niscy to pierwsza linia osób do pośmiania się i zwyzywania, jesteś dorosły i nie bogaty? oj to już znajdą się ci co cie poobrażają i kobiety i faceci. Morał z tego taki ludzie to potwory i ciesze się że mogłem dowiedzieć się tego już w szkole a nie być zaskoczonym w dorosłości ;) Czuje się o wiele silniejszy teraz gdy wiem co mają w głowach ludzie wokół mnie albo czego mogę się po nich spodziewać pozdrawiam.
no nie, sorry ale wasze pomysly sa na OPAK. to nie "ofiary" nalezy szkolic jak unikac bycia celem, tylko oprawcow ucywilizowac. Sam na poczatku wspomniales, ze bullying jest nieprowokowany i kazdy pretekst bedzie dobry do gnebienia kogos. Czasami gnebione sa soby nie za to ze sa slabe, gorsze, tylko wlasnie sa lepsze. W mojej klasie dziewczyny gnebily najladniejsza i najlepiej ubrana kolezanke, z zazdrosci. Co da rozmowa z psychologiem szkolnym? Tu potrzebne sa konkretne dzialania, w ktorym oprawca zostanie upokorzony, obnazony, wytniknety palcem, wyalienowany, ze odechce mu sie kozaczyc. Najlepiej publicznie wykazac mu ze rekompensuje sobie kompleksy albo tata go nie kocha. Znowu to target musi wykonac caly wysilek, a zrodlo problemu lezy gdzie indziej. To nie ofiara jest patologiczna tylko oprawca. Jego leczyc/izolowac/karac. Nie dziwi mnie ze bullying jest tak powszechny, skoro ludzie porponuja rozwiazanie od dupy strony.
Źli ludzie po prostu będą istnieć i trzeba wiedzieć jak reagować na nich. Nie naprawisz takiego człowieka z dnia na dzień albo nie wrzucisz do izolatki.
*spacyfikowac nie "ucywilizowac" Jako lowca bullych z doswiadczenie opiewajacym na ponad dekade stwierdzam ze nalezy uzyc argumentu przemocy gdyz tylko to rozumieja.
Mnie ostro gnębili, bo byłam cicha, mało przebojowa i bardzo wrażliwa, obecnie łykam antydepresanty, chodzę na terapię, mam niską samoocenę i problemy ze snem.
Byłem gnębiony wielokrotnie w różnych środowiskach. W przedszkolu, podstawówce, gimnazjum, sanatorium, przez 1 semestr na studiach. Byłem mniejszy, słabszy, niewyraźnie mówię - byłem więc idealnym celem do gnębienia. W dodatku nauczyciele czy też opiekunowie nie potrafili pomóc. Teraz zamykam się w sobie, nie potrafię wchodzić w głębokie relacje między ludzkie, mam mało znajomych, przyjaciół, bo zamykam się na ludzi. Miałem tylko 2 partnerki seksualne, które - pomimo tego, że oświadczyłem się im - to zostawiły mnie, gdyż wyczuwały, że coś jest we mnie nie tak, przez co nasze relacje były popsute. Nie lubię ludzi i społeczności, grupek ludzkich i tych ich hierarchii. Istny zwierzyniec. I co najgorsze - to prześladowcy zrobili Ci coś złego, skrzywdzili Cię, a to Ty jesteś winien, bo nie postawiłeś się lub - co popularne w środowiskach rozwoju duchowego - masz w sobie jakąś nieuświadomioną rzecz rodową, przez którą jesteś gnębiony.
Ja miałem taką sytuacje: było to rok temu, wziąłem do szkoły kamerę żeby po szkole nagrać jakieś ujęcia archiwalne, mamy taką dziewczynę która mieszka w domu dziecka, jest upośledzona i przy tym strasznie chamska, denerwująca, specjalnie prowokuje żeby tylko pobiec do pani i się wyżalić kiedy ktoś już wybuchnie, ale wracając to wyszliśmy z kolegami po szkole i ta dziewczyna stała tam specjalnie na nas żeby znów nasz prowokować, a mówię że znów, bo ona już od dłuższego czasu nas prowokowała, tak i jak całą klasę, robiła np: wyzywała i nawet czasem walnęła nas i pewnie ktoś pomyśli że nie umiemy się bronić przed jaka laską, ale ona jest duża, ciężka i ma bardzo dużo siły, więc nic nie możemy zrobić, chcieliśmy się kierować do naszych domów, bo mieszamy na tych samych ulicach, nasze domu są na północ, a jej dom jest na zachodzie wiec powinna ić inną drogą bo naszą by nie doszła, a ona na naszej specjalnie stała i też warto pokreślić że nasza ulica mieści się w takim dole ściśniętym, wiec by się nie dało inną iść, lub ominąć. Jak tam stała to chcieliśmy iść ale ona zaczęła biec na nas, przy tym wymachując rękami i wyciągając ręce, oczywiście nauczyciele nic z tym nie robią, nawet chodziliśmy kilka razy do dyrektorki żeby zgłosić ją, ale oczywiście nic, wiec jak ona tak biegała do nas to jeden kolega który wiedział że mam kamerę to powiedział żebym nagrał to i były by dowody jak ona nas atakuje, więc nagrywałem, po dłużej chwili kolega butelkę z wodą odtworzył i zaczął ją trochę ją polewać żeby się bronić jak już prawie pięścią dotknęła go, ale oczywiście nic to nie pomogło. Gdy mieliśmy już iść do szkoły z nagraniem żeby pokazać to przed nami stała jakaś baba która zaczęła na nasz krzyczeć że znęcamy się nad nią i nagrywamy, nie wiedzieliśmy co robić bo byliśmy wryci, więc szybko się odwróciliśmy i uciekliśmy. Następnego dnia nasi rodzice zostali wezwani i dyrektorka powiedziała że my się znęcaliśmy nad nią gdy sobie SPOKOJNIE SZŁA DO DOMU, a my ją niby zaganiali jeszcze żeby niby ją polewać i nagrywać i przy tym śmiejąc się. Skoczyło się na tym że dostaliśmy uwagi i nagany, a nasz bohaterka dostała pochwały od nauczycieli że się nie dała sku*wielą...
Znam ból bycia gnębionym aż za dobrze. Nigdy nie zapomnę tego, jak moi rówieśnicy, nie tylko z tej samej klasy, ale też czasami z innych, co najmniej raz dziennie drażnili się ze mną, obrażali mnie, wyzywali, bili, szturchali, a potem odbiegali, żebym nie mogła im oddać. Czasami też zabierali i niszczyli moje rzeczy. Wszystko się złagodziło dopiero w liceum, gdy w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam stosować przemoc fizyczną, np. plaskacze w twarz albo kopniaki w dupę. Jedyne, co wyniosłam ze szkoły, to język angielski i czysta, bezkresna nienawiść do ludzi. A wszystko tylko dlatego, że od najmłodszych lat jestem typem samotniczki.
Ta nienawisc do ludzi tez mi zostala. Chociaz teraz mam 40 lat i jestem otoczony dobrymi ludzmi, dalej mam negatywny stosunek do nieznajomych, i wiekszosc widze jako zagrozenie, dopoki ich nie poznam i nie udowodnia ze jest inaczej.
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
Miałam podobnie. Były momenty, gdy zastanawiałam się, czy w pewnym momencie coś we mnie pęknie i popłynę w stronę np. bycia seryjnym zabójcą. Miałam poczucie, że dzielą mnie od tego dosłownie milimetry.
Jeszcze filmu nie obejrzałem jakby co, ale chciałbym się podzielić swoimi przeżyciami. Byłem gnębiony w szkole od kiedy tak naprawdę pamiętam. Często gęsto wynikało to w mojej ocenie z bierności nauczycieli, którzy widzieli, ale zamiast coś zrobić, zareagować, woleli odwrócić głowę w drugą stronę. Trwało to głównie do 6 klasy, potem zmieniłem szkołę na inną. Tak naprawdę najgorsze w byciu gnębionym jest bezsilność i psychika, która ci po prostu leży i kwiczy. 6 klasa szkoły podstawowej to dosłownie był najgorszy rok mojego życia, kiedy to bulling ze strony rówieśników był w mojej ocenie największy, ale też brak jakiegokolwiek zrozumienia społecznego, oparcia w rodzicach, dobijało mnie bardzo mocno. Po latach niektórych ludzi, którzy tu podnosili na mnie rękę, już na oczy nie widziałem. Od tego momentu tak w sumie minęło 7 lat. U mnie się dużo pozmieniało. Osiągnąłem stosunkowo niedawno jakiś rodzaj stabilności życiowej, wychodząc z całkiem toksycznej relacji, w której to byłem zbyt długo. Problem w dorosłym życiu po bullingu w szkole jest taki, że jak ty wychodzisz z bycia ofiarą przemocy, to przemoc jeszcze długo uchodzi z ciebie. Lecząc zaburzenie osobowości, otwierając się dopiero co przed ludźmi na studiach, zdałem sobie sprawę jak bardzo się to za mną ciągnie. Nie wiem jak bym żył gdyby nie te doświadczenia, może pewnie było by mi lżej. Grunt to to, że się nie poddałem i nie zamierzam. Życzę tego każdemu. Dbajcie o siebie, a małymi krokami wyjdziecie z każdego syfu, które przyszykowało wam życie. Pozdro
Zawsze czułem, że od wszystkich odstaję. W podstawówce byłem klasowym wyrzutkiem. Nigdy nie miałem nikogo z kim mógłbym normalnie lub szczerze porozmawiać. Zawsze byłem traktowany jako ten "gorszy" oraz "głupszy". Miałem nadzieję, że w szkole średniej się to zmieni. I owszem coś się zmieniło, wszyscy jesteśmy starsi, dużo poważniejsi oraz mądrzejsi. Nie zauważyłem aby ktoś kogoś gnębił lub przezywał, a jeśli już to prześmiewczo i to w taki sposób, żeby wszyscy zrozumieli, że to tylko żart. I chociaż fizycznie oraz psychicznie nikt mi w żaden sposób nie szkodzi, to nadal czuję, że od wszystkich odstaję. Czemu? Prawie codziennie widzę snapy od znajomych lub ich konwersację na grupach o tym jak się dobrze się bawią, gdzieś wychodzą lub po prostu coś wspólnie robią. Nigdy nigdzie nie zostałem zaproszony, nikt nigdy do mnie nie napisał coś w stylu "Ej chcesz może gdzieś wyjść lub się spotkać?". Próbując wejść do takiej grupy ludzi lub po prostu się z kimś spotkać nie jestem wprost odrzucany ale zlewany. Bardzo chciałbym znajdować się w takiej grupie, i wydaje mi się, że nie czuje i nie czułbym się w niej źle, ale nie potrafię stwierdzić czemu nikt mnie nie bierze pod uwagę, i co mógłbym zrobić aby się to zmieniło.
Jako dziecko byłem dość cichy, nieśmiały, generalnie potencjalna ofiara bullyingu. Na szczęście zdarzyło się komuś przywalić w nos czy odpyskować jak za bardzo grał mi na nerwach, to miałem spokój na jakiś czas. Aż do czasu gimnazjum, kiedy to jeden typ zrobił mi z życia piekło, a reszta klasy tylko mu kibicowała. Już czuję złość na samo wspomnienie tego chuja. Nie wiem co się z typem ostatecznie stało po szkole i o ile nie przejechał go tir, mam to w dupie Jak wcześniej miałem problemy w nawiązywaniu relacji, tak do dzisiaj ciężko mi się gada z ludźmi, w tym i z bliskimi czy przyjaciółmi. Mam niskie poczucie własnej wartości i różne lęki. Cały czas pracuję nad sobą i o ile robię postępy, wciąż pewne, zdawałoby się fundamentalne do zdrowego życia sprawy sprawiają mi trudność. Dodam tylko, że gimnazjum skończyłem 14-15 lat temu.
Ja też miałem podobnie któregoś dnia to chciałem gościa zwyczajnie sprać mimo że większy odemnie itp po latach gdzieś się zobaczyliśmy już jako dorośli,było parę okazji potem że go spotkałem i na wyzywałem go a on tylko patrzał i nic więcej i kiwał głową wszystko mu wypomniałem to była super chwila ta satysfakcja że mu się odegrałem choć częściowo
Coś podobnego ale rodzice nie za bardzo chcieli przenieść do innych szkóły, koszty i nie wiadomo czy by to pomogło.Dodatkowo nauczycielka też gnębiła wiedziała że mam dysgrafialę, dysortografia, dyskalkulia, dysleksję i dobrze szkoła wiedziała jakie mam problemy. Zrobiła wystawkę z zeszytów które są ładne i te po lewej stronie które nie są ładne. Wyzywała że nic nie osiągnie i będą zamiatać ulice albo zostanem świniopasem. Moja odpowiedź że ktoś musi to robić.Prubowała wymusić na osobie leworęcznej pisanie prawa ręka ale jego rodzice przyszli i ja uspokolili. Osobę z dość widoczną niedorozwojem rzuciła gąbką i regularnie wyzywała i poniżała. I ogólnie kazała osobą która jej się nie podobały siadać na końcu klasy. Nauczyciele odwracali się na przerwach i udawali że nie widza gnębienia. Pujście i zgloszenie że osoby zwaliły że schódw- przepros ich. Sąd z powodu nie chodzenia do szkoły stwierdził że musiałam ich w jakiś sposób prowokować do ataku. Po tym wiem że w innych przypadkach sąd mnie nie obroni ani nie ukaże ale uzna że prowokuję do ataku itd. Nie mam zaufania do sądu. Rzucanie kamieniami kiedy wracałam z szkoły od czasów podstawowej do gimnazjum.Przez pewien czas miałam indiwidualne nauczanienie. Młodsze rodzeństwo było przeniesione do innych szkoły, jak było trzeba to nawet kilka razy. Nadal mam depresję i lekką fobię społeczną która rozwinęła się z fobi szkolnej. Szkoda mi pieniądzy które szły z podatków moich rodziców na szkołę. Wcale się nie dziwię że niektórzy wybralu zejście z tego świata. Takie przeżycia ciagną się latami i utrudniaja dalsza naukę, pracę i ogrólne życie, ja nawet żałuję że nie miałam tyle odwagi i zazdroszczę tym którym się to udało. Pisanie że ich śmierć kogoś zasmuciła jest bardzo egoistyczne nie mniej niż zginięcię bo przecież życie w cierpieniu to nie życie i nie uważam że uszlachetnia ani nie mieszam do tego religi. Porównanie do prawa dżungli jest moim zdaniem trafne, oglądałam wiele filmów przyrodniczych i tam przynajmniej odrzucone że stada osobniki miały możliwość nie iść tam gdzie ich nie chcą. Choć i tak trzymałam się z dala od reszty o ile się dało to zrobić. Mam około 30 i nie mam dobrego wykształcenie, nie podejmuje pracy tam gdzie jest bliska współpraca z ludźmi. Nadal chodzę do psychiatry itd. Całe szczęście nie było wtedy nagrywania. Ale wszystko co na prawie końcu filmu przeżyłam od zwalenia że schodów po rozpięcię sukienki, obrzucanie kamieniami, wyzwiska przez długi powrót do domu.
Kiedyś byłam ofiarą. Biedna, chuda, niska - idealny cel. Na początku miałam nadzieję, że ktoś mi pomoże. Rodzice nie mogli bo mieli prace, nauczyciele mieli mnie w nosie, a moje własne rodzeństwo (chodziliśmy do tej samej szkoły) powiedziało że mi z tym pomoże i nigdy więcej nie było rozmowy na ten temat. (nie, nie pomogli, byli zbyt zajęci swoimi kolegami) Więc kiedy nadzieja na pomoc z zewnątrz umarła, mając dość, postanowiłam się obronić. A że byłam mała chuda i słaba, dość oczywiste że nie mogłam bronić się jak równy z równym. Broniłam się dziwnymi sposobami. Nic poważnego, po prostu... nic spotykanego. Okrzyknięto mnie wariatką i łatka została ze mną do końca gimnazjum. Nigdy już nikt nie próbował mnie zaczepiać ale też nikt nie miał odwagi spróbować się ze mną zakolegować. Moja życiowa lekcja? Bądź nieprzewidywalny, okaleczysz swój rozwój społeczny do końca życia ale hej, nikt ci więcej nie spuści głowy w kiblu.
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
> Moja życiowa lekcja? Bądź nieprzewidywalny, okaleczysz swój rozwój społeczny do końca życia ale hej, nikt ci więcej nie spuści głowy w kiblu. no siema, to ja -_-
Kiedy przeszłam okres dojrzewania i okazało się, że moja siła to ułamek siły chłopców zaczęłam bronić się tym, co miałam pod ręką. Byłam mistrzynią kreatywnego wykorzystania otoczenia, potrafiłam zrobić skuteczną broń ze wszystkiego, co wpadło mi w ręce. Też byłam wariatką, ale grunt, że działało. 😅
Niesamowicie wazny dla mnie temat. I taki dotyczący mnie w 100 proc. Konsekwencje wysmiewania znosze do dzisiaj... Zaburzenia lękowe. Osobowosc unikajaca. Brak umiejetnosci nawiazania kontaktów więzi. Brak dziewczyny i przyjaciol. W sumie jako dorosly do tej pory widze jak maja ochote mnie ponizyc jakies chlystki i jakies primadonny z instagrama... Rzygac mi sie chce na dzisiejsze czasy na zepsute pokolenia. Szkola uksztaltowala mnie w ten sposob ze gardze dzisiejszymi kobietami (takimi przypadkami gdzie uroda oznacza bycie uprzywilejowaną, wiecie gwiazdeczka instagrama) zycie i swiat jest niesprawiedliwe. 😢 Ledwo czlowiek skonczyl te zasr... Edukacje. Jedyne co ze szkoly wyniosłem to kompleksy i zaburzenia. A sklonnosc do niszczenia innych nie mija jakos z wiekiem....
Mam 40 lat też mnie maltretowali w szkole w latach 90tych do dziś nie mogę dojść do siebie. Jeden z moich oprawców z podstawówki wylądował niedawno na wózku inwalidzkim. Napisałem jego żonie na fb jak bardzo się z tego powodu "smucę" bo zbiórkę robiła internetową na leczenie XD. Ja proponuję pozywać ich do sądu o odszkodowanie i szukać świadków tych zdarzeń niech jako doorsill odpowiadają za swoje zabawy. I nic mnie nie obchodzi że byli nieletni!!!!!
Ja po 20 latach znalazłem swojego oprawcę z podstawówki na FB i mu naubliżałem całą litanię. Wyzwałem od śmieci itd. Niestety lepiej mi się zrobiło na chwilę. Typ oczywiście nie wie o co chodzi i raczej nie pamięta po tylu latach
Kiedy ja w latach 80-tych chodziłem do szkoły podstawowej, to co najmniej raz w tygodniu musiałem się bić z kimś. Musiałem się bronić by nie zostać ofiarą. Poza innymi działaniami, dobrze jest zachęcić dzieciaka do trenowania sportów walki. Z czasem przyjdą efekty a jak się obroni raz i drugi to jego poczucie własnej wartości wzrośnie i oprawca da mu spokój, jeśli dostanie łomot. Niestety, ale mimo cywilizacji nie zmieniliśmy się i wśród dzieci nadal obowiązują takie zasady jak w stadzie zwierząt łącznie z hierarchią. W życiu dorosłym zostaje to nieco stępione przez prawo, ale gdy prawo zawodzi lub nie obowiązuje w codziennym życiu to zawsze na końcu jest siła i pięść. I to się nie zmieni.
Dzieciarnia rozumie tylko argument siły, tak było jest i będzie. Jeśli jesteś gnębiony musi odpowiedzieć i to pięściami. Oprawca zrozumie że to dużo go kosztuje i nabierze do Ciebie szacunku. A ty sam staniesz się silniejszy nie tyle fizycznie co psychicznie a to jest ważniejsze. Oprawcy zawsze szukają ludzi słabych fizycznie i psychicznie. A to że zgłosiłeś to nauczycielowi czy komuś innemu nie zmienia tego że dalej będziesz w oczach oprawcy słaby. I będzie jeszcze silniej atakował w zemście. Pamiętaj oprawca szkolny przestanie Cie atakować jak poczuje krew lecącą z jego twarzy...
Gdy jesteś słaby warto wyposażyć się w gaz, pałkę, nóż. Pięściami za dużo się nie zdziała szczegołnie, że z reguły oprawców jest kilka. Gdy uszkodzisz ich mocno to Cię zostawią. Tylko przemoc może ich zatrzymać i to dosadna - taka jaką oni stosują.
Ja mojemu synowi powiedzialem ze jak ktos go bedzie zaczepial to ma kopac w jajca, walic w pysk i sprawic zeby bolalo. Jak jakis nadużyciel/rodzic agresora beda robic problemy to ma sie nie przejmowac bo ja to biore na siebie.
Brawo kolego. Ja w gimnazjum, pomimo że byłem całkiem wysoką osobą, i raczej nie stereotypową ofiarą bullyingu, doświadczałem przemocy psychicznej i fizycznej. Po pierwsze dlatego, że byłem synem osoby funkcyjnej w sąsiadującej szkole więc "jak to tak można?! syn takiej osoby się bije?! przecież to nie wypada", po drugie, brakowało mi właśnie zielonego światła od rodziców na taką formę obrony. I wykorzystywał to jeden oprawca, którego inni się bali. A potem to już był efekt kuli śniegowej, z której praktycznie nie dało się wyjść. Doprowadziło to do wielu problemów na dalszym etapie życia, z których na szczęście jakoś wyszedłem. Tragiczną kadrę nauczycielską, która widzi tylko jako agresora tego który się broni zamiast tego który jest faktycznym sprawcą, pomijam zasłoną milczenia. Jak będę miał dziecko, to będę mu powtarzał dokładnie to samo. Z jednym wszakże warunkiem - ma działać we własnej obronie, choćby to była obrona nieco spóźniona :) Pozdrawiam
Też byłem ofiarą bully'ingu....aż w końcu kolega mi powiedział "Albo oddasz albo będziesz popychany dalej"....raz strzeliłem "silnemu Kozakowi" w nos, zalał się krwią i od tamtej pory nikt więcej nie zaczepił, ja nie zaczepiałem...życie poszło dalej Nauczyciele są niekompetentni, nie wiedzą co robić albo jak w tym materiale : zamiastaja pod dywan Życie nauczyło że najlepszą obroną jest atak
Danie po mordzie swojemu prześladowcy to nie agresja tylko samoobrona. Będziesz pobity bo się postawisz? udaj bardziej pobitego niż jesteś,niech dzwonią po karetkę a później policja i prokuratura. Nie odpuszczaj,nie cierp w samotności. Brak reakcji tylko ich nakręca bo w gruncie rzeczy są to tchórze którzy próbują się dowartościować czyimś kosztem w tym swoim podłym ,smutnym życiu. Najgorsza rada to " nie reaguj" REAGUJ !!! nawet jesli będzie bolało,ból fizyczny minie,ból psychiczny nie minie nigdy. Gdy nie masz wsparcia u nauczycieli to powiedz takiemu że zadzwonisz na policję albo opiszesz sytuacje w necie i podasz nazwę szkoły, tacy "pedagodzy" najbardziej się boja skandalu.
idź krok dalej, po prostu wrzuć to w młyn kuratorium. Nauczycieli można wyprostować, niczym od poziomicy, jak zrobi się niezapowiedziany kontrol, albo jak kurator siądzie tam troszkę mocniej. Nie ma co się spuszczać nad nauczycielami i tym, jak im źle. Jeśli rzeczywiście mają tak źle, to innej roboty jest masa. W zdecydowanej większości lepiej płatna.
Bardzo dobry filmik, daje do myślenia, dziękuję za niego. Ja przeszłam przez koszmar w podstawówce i gimnazjum - klasa wyśmiewała się ze mnie, wyzywała, szturchała i rzucała moimi rzeczami (wiecznie miałam połamane kredki w piórniku). Byłam też obmacywana, bo nie potrafiłam w żaden sposób zareagować, nie licząc miny w podkówkę. Musiałam mieć już wtedy jakieś zaburzenia (np. mutyzm wybiórczy i zahamowania psychoruchowe), których nikt nie chciał u mnie stwierdzić, bo nikomu na tym nie zależało... Czasami myślę, że gdybym się kilka razy popłakała w szkole przy nauczycielach, to może by coś zauważyli, ale w sumie niekoniecznie. Nie miałam żadnego wsparcia z żadnej strony, byłam z tym zupełnie sama i naprawdę nie wiem, jak ja to przetrwałam. Skończyło się na tym, że teraz siedzę na rencie (całe szczęście, że ją dostałam), bo w niemal każdej pracy przeżywałam mobbing, mam dwubiegunówkę i dodatkowe zaburzenia w postaci np. dermatillomanii czy dysmorfofobii. Smutne jest to, że w dobie telefonów i internetu (w moim dzieciństwie jeszcze tego nie było) jest coraz gorzej, dzieci jeszcze bardziej dręczą swoich rówieśników. Oby ten filmik pomógł chociaż trochę z tym walczyć. Pozdrawiam
Mam 19 lat. Chodzę na studia. Przez większość czasu swojego życia może nie byłem ofiarą drastycznego prześladowania jednak zdarzały się nieprzyjemne docinki w moim kierunku. W takich sytuacjach można przyjąć wiele postaw ja niestety przyjąłem błędną (ignoruj to na bank zapomną) jakże naiwny byłem. Mimo wszystko dziękuję moim ,,oprawcą", bo ich zachowanie ok 2 lata temu rozpoczęło spiralę wydarzeń, które ukształtowały moją osobowość na bardziej odpowiednią do tego absurdalnego świata. O ile przeczytałeś czy przezczytałaś moje wspaniałe wyznanie to zostawię Cię z arabskim przysłowiem, które nadaje sens mojemu życiu. ,,Błogosławiony jest ten, który znając swą siłę nie krzywdzi jemu słabszych".
Nie martwcie się, tylko ciężko pracujcie. Nad swoimi wynikami w nauce, nad swoją psychiką, nad swoim ciałem. Moje oprawczynie ze szkolnych lat to obecnie przejrzałe grazyny. Wszystkie grube, zaniedbane. Wyglądają na czterdziechy, a nawet trzydziestki nie mają. A takie z nich były szkolne gwiazdy, tak się wyśmiewały z mojej nadwagi. Żadna nic nie osiągnęła. Ani studiów, ani pracy dobrej, ani chociaż jakiegoś typa przy forsie. Nic. Jak przyjeżdżam do rodzinnego miasta w odwiedziny do rodziców, to uwielbiam wyjść sobie na spacer jako szczupła, atrakcyjna, pewna siebie kobieta z sukcesami i spotkać tę patologię. Aż miło człowiekowi popatrzeć i można uwierzyć w prawo karmy.
Od zerwóki byłem wyśmiewany, głownie przez swoje zainteresowania czyli motoryzację, w 1 klasie dokuczano mi bo często się biłem przez co groziło mi wydalenie ze szkoły, w 4 klasie poznałem osobę która udawała tylko mojego przyjaciela, który trzymał się ze mną, tylko dlatego bo kupowałem mu słodycze w sklepiku, lecz w 6 klasie gdy wracałem do domu podszedł do mnie razem z jego kolegą i zaczeli mnie wyzywać, co sprawiło że wróciłem do domu cały zapłakany. Moja mama poszła z tym do wychowawcy co pomogło, do końca 6 klasy oprawcy dali mi spokój. Lecz niestety w 7 klasie wszystko wróciło, od 1 dnia byłem wyśmiewany co spowodowało że opuszczałem często szkołe przez co byłem nieklasyfikowany i nie zdałem, mówiłem l tym wychowawczyni że byłem wyzywany, ona na to powiedziała że porozmawia z mamą oprawcy, szkoda tylko że nie dotrzymała słowa. Na początku powtarzania klasy miałem nadzieje że w nowej klasie znajdę chociaż 1 przyjaciela, próbowałem się nowej klasie przypodobać aby pokazać że nie jestem taki zły jak się wydaje, ale niestety to tylko sprawiło że znowu byłem wyśmiewany, też byłem wyzywany ze względu na moje zainteresowania. Nie przepadam piłki nożnej ale za to interesuję się motoryzacją , grami od Rockstar games oraz modelarstwem więc gdy cała moja klasa gra w FIFE , ja ścigam się po ulicach Los Angeles albo gram w kręgle z kuzynem Romanem, ale wracając do tematu, na początku zaczeło się od rzucania we mnie papierkami na lekcji, pewnego dnia przed włefem jeden z oprawców zaczął mi wysypywać chipsy na kołnierz a jego koledzy mnie wyzywać, w tym momecię coś we mnie pękło i wpadłem w szał który sprawił że rzuciłem się na gościa który wysypywał chipsy mi na kołnierz, w dodatku on zamiast się bronić to próbował uciekać, po bójce jeden z jego kolegów powiedział do mnie "Jezu, uspokój się" na to ja powiedziałem że on mnie prowokował a on nawet nie odpowiedział, po tym po prostu wróciłem do domu, gdy w wtorek wróciłen do szkoły myślalem że mam już spokój ale nie, zaczeli mnie jeszcze bardziej wyzywać, i w szczególności cały czas powtarzać tekst który powiedziałem do tego gościa którego biłem czyli "kozak jesteś?" Prawde mówiąc nie wiem co jest w tym tekscie takiego zabawnego. Wytrzymałem z wyzywaniem 5 miesięcy. Po tym powiedziałem o tym mamie a mama powiedziała o tym wychowawcy, następnego dnia po lekcji fizyki wychowawczyni poprosiła mnie o oprawcę do pokoju, gdy zapytała się mnie co mi on robił, ja wymieniłem wszystkie rzeczy jakie robił a on na to się rozpłakał i zaczął mówić że on tego nie zrobił i że to ja jestem tym złym bo go pobiłem. Więc chyba możecie się spodziewać komu uwierzyła i kto dostał opierdziel. Po tym do końca roku mialem w miare spokój. Na początku 8 klasy było w miare dobrze ale po tym znowu mi na trochę zaczeli dokuczać co sprawiło że pewnego dnia wziąłem pasek i chciałem skończyć ze sobą, ale w ostatniej chwili stchurzyłem i już nigdy tego nie próbowałem, po miesiącu przestali i już mam spokój, przez wydarzenia które mnie spotkały sprawiło że boję się odzywać do nowych ludzi, mam strasznie niską samą ocenę, i wole nie przybywać z ludzmi, jednak największy mam problem do nauczycieli którzy nie jedno krotnie widzieli jak na lekcji byłem wyzywany a oni nawet nie zwrócili im uwagi. Dziękuję za przeczytanie mojej histori pozdrawiam i życzę miłego dnia bąć wieczoru.
W szkole podstawowej od klasy 4 do 7 byłam gnębiona przez moją pasje a mianowicie jazdę konną. Jeden chłopak zaczął walić niemiłymi tekstami i wciągać w tą "zabawę" resztę klasy. Po pewnym czasie nawet moje koleżanki zaczęły się z tego naśmiewać. Nie rozumiałam czemu tak się dzieje bo nigdy się z tym nie odnosiłam. Po prostu było im wiadome że jeżdżę konno i to tyle. Gdy rozmawiałam z kimś na ten temat i opowiadałam jakie docinki w moją stronę były słyszałam odpowiedź: " Przesadzasz" albo " w tym wieku dzieci tak mają". Gdy przestałam reagować na zaczepki z jazdy konnej i starłam się pokazywać że mnie nie ruszają ten sam kolega który to zaczął stwierdził że będzie się wyśmiewać z mojej wiedzy. Nigdy nie miałam wybitnych ocen. Zazwyczaj były to 2 i 3. Kiedy byłam przy tablicy i czegoś nie rozumiałam lub coś źle policzyłam słyszałam tylko jego śmiech i szeptanie do kolegów i koleżanek. Kiedy myślałam że już gorzej nie będzie spotkały mnie wyzwiska na temat mojego wyglądu lecz tym razem nie z klasy a ze szkoły. Kiedyś zaczepiłam się wychodząc z toalety bluzką o klamkę i usłyszałam jak jeden z chłopaków który się na mnie popatrzył powiedział do swojej paczki znajomych : " Taka gruba że się w drzwiach nie mieści". Potem słyszałam kilka innych takich komentarzy na temat mojego wyglądu nawet na ulicy. Zaczęłam się wstydzić tego jak wyglądam, jaką mam pasje i w ogóle tego kim jestem. W 6 klasie zaczęłam się głodzić byle by szybko stracić na wadze. Nikt z rodziny o tym nie wie. Teraz nie jestem już jakoś bardzo gruba ale nadal na ulicy potrafię dostać różne teksty na temat mojego wyglądu i dobre i te złe. Gdy ktoś mi powie jakiś komplement nie jestem w stanie w to uwierzyć. Nie akceptuję mojego wyglądu. Nie chodzę nad wodę ani na baseny bo wstyd mi jest się pokazać w stroju kompielowym a nawet w krótkich spodenkach. Jazda konna też ucierpiała. Jeżdżę coraz mniej. Teraz kończę ósmą klasę i idę do szkoły średniej. Boje się co tam może mnie spotkać ale morał z tego taki: Zastanówcie się co mówicie i jaki ślad zostawi na psychice drugiej osoby. Teraz chodzę na terapię nie tylko ze względu na te sytuacje ale ona też jest między innymi. Ciężko jest odzyskać pewność siebie kiedy przez wiele lat byłeś traktowany jak szmata. W przedszkolu też nie było łatwo ale nie ma co zdradzać takiej prywaty. (Jeżeli przeczytałeś to całe to podziwiam Cię że ci się chciało XD)
Widzisz, dla grupy wyśmiewanie osoby otyłej ma dobre strony. Reszta dziewczyn widzi, że warto dbać o siebie "żeby mni nie wyśmiewali tak, jak tamtą". I między bajki włóżmy te wszystkie "genetyczne predyspozycje do tycia". Jeszcze kilkadziesiąt lat temu grubych w szkole praktycznie nie było. A 150 lat temu trzeba było zapłacić za bilet do cyrku, żeby grubą babę zobaczyć.
@@mariuszborowski2646 tak samo jakbyś wyśmiewał faceta który jest albo gruby ,albo bardzo niski,albo głupi,albo ma po prostu krzywą mordę skutki tego żę ktoś jest gruby możę swiadczyć o budowie ciała endomorph ,lub może także świadczyć ze tarczyca niepracuje lub zła przetworzona zywność negatwnnie działa na sylwetke JAK KTOŚ MA MA SYLWETKE ENDOMORPHA TO ZAWSZE BEDZIE GRUBSZA ALBO BEDZIE MIAŁ DUŻĄ ZDOLNOŚĆ DO TYCIA I NIEDA SIĘ TEGO ZMIENIC XDDDDD TAKA OSOBA NIGDY NIE BEDZIE CHUDA CZY WRECZ KOSCCISTA CO NAJWYZEJ NORMALNEJ BUDOWY
MÓWIE TO JAKO FACET I CZESTO JEST TAK ŻE TACY LUDZIE KTÓRZY SYDZĄ Z INNYCH SAMI MAJĄ KRZYWĄ MORDE A TE OFIARY BULINGU CZY PRZEMOCY SA ALBO SREDNI ALBO PRZYSTOJNI ALBO JAK DORASTAJA TO ICH TWARZ SIĘ TAK KSZTAŁTUJE ŻE WYGLADAJĄ JAK MODEL MODELKA Z CREEPA W MODELLA:d
Również tego doświadczyłem zwłaszcza w podstawówce, oraz w Gimnazjum. Mieszkałem w Strzelcach Krajeńskich tj. małym miasteczku oddalonym ok 25 km od Gorzowa Wlkp w województwie lubuskim. Było to w latach u progu XXI wieku, gdzie systematycznie dokuczało mi kilku "kolegów". Sprawiło to, że przez ten czas byłem dzieckiem zahukanym, zalęknionym i niepewnym siebie. Nie potrafiłem się rownież wtedy postawić moim prześladowcom i przywykłem do takiego traktowania. Zmieniło się to dopiero wraz z pójściem do Liceum i zmianą otoczenia i wtedy Również potrafiłem już oddać fizycznie lub słownie za próby takiego zachowania. Na przykład na lekcji fizyki w liceum uderzyłem kolegę z klasy z liścia bo mnie zdenerwował. Przeżycia te sprawiły jednak, że szybko mnie było można wyprowadzić z równowagi. Na I roku studiów politologii podczas zajęć uderzyłem kolegę z grupy znów z liścia bo mnie zdenerwował. Gnębienie w szkole mocno rzutuje niestety na dalsze życie, samoocenę i pewnosć siebie w dalszym życiu.
Dobry i bardzo potrzebny materiał, sam doświadczałem bullyingu, trzeba jechać z takimi kvrw@m1. Najgorsze, że takie tyrańskie zachowanie najbardziej imponuje dziewczynom
Niestety, młodzież w wieku szkolnym niewiele różni się od zwierząt. A samicom imponują właśnie silni samce, którzy w razie czego, w teorii przynajmniej, będą w stanie ich obronić. Ale w szkole średniej, z tego co zauważyłem, dziewczyny zaczynają z tego wyrastać.
Mnie też gnębiono w podstawówce, co ciekawe za to że po prostu się wyróżniałam (za to że byłam z lepszego domu). Byłam z tym sama, część klasy mnie gnębiła, część po prostu to akceptowała i się nie wychylała. Do tej pory pamiętam niesprawiedliwość wychowawczyni, która wprost mnie zapytała czy to ja nie wymyślam. Mi pomogli rodzice oraz wiara, w końcu jest tam idealny przykład tłumu ludzi, którzy zabijają osobę niewinną, osobę wręcz idealną. Nie ważne jaki jesteś ważne, że się wyróżniasz. Mam wrażenie, że przedstawienie człowieka jako owcy jest idealne; owca nie jest za mądra, podąża za stadem, ślepie ulega rządzącemu, płochliwe zwierzę, które boi się nieznanego (w przypadku ludzi często jest reakcja agresji)
Sam fakt, że ktoś gnębi sprawia, że jest to toksyczny chwast, którego należy usunąć z danego społeczeństwa czyli np. klasy/szkoły. Nikt nie ma obowiązku znosić tego, że jest spierdolonym człowiekiem. Zamiast takiego publicznie zlinczować to dyrekcja robi z tego temat tabu
Raz w szkole kiedy powiedziałem psychologowi o sytuacji gnębienia mnie. W czasie mojej nie obecności (byłem u psychologa) nauczycielka powiedziała całej klasie. „EJ PRZESTAŃCIE DOKUCZAĆ XYZ”. Jak się p tym dowiedziałem od kolegi, czułem że jestem już skończony, a i tak już byłem i przed tym.
Mam 25 lat, 6 lat podstawówki spędziłem w roli ofiary kilku patusów, których mój zespół szkół dosłownie się bał. Z roku na rok było coraz gorzej, prawie nie było dnia, kiedy nie byłem pobity, wepchnięty w błoto czy pod auto. Zawsze wracałem z poszarpanymi ubraniami czy brudnym plecakiem. Powrót do domu autobusem oznaczał czekanie z nimi na przystanku, gdzie mogli godzinami mnie katować. Powrót pieszo wiązał się z ryzykiem wepchnięcia pod auto lub pobicia z dala od ludzi, bo szli za mną aż pod mój dom. Debile, z którymi miałem okazję uczęszczać do szkoły przez 6 lat, byli bezkarni. Grono pedagogiczne argumentowało swój brak reakcji "nękaniem poza szkołą". Choć zdarzyło im się ukarać mnie surowo za brak reakcji kiedy pobity został inny chłopak (nie obroniłem go przed kilkoma starszymi patusami). Patusiarze byli zawsze przepychani do następnych klas pomimo braku jakichkolwiek pozytywnych ocen, bo szkoła chciała się ich pozbyć a nie zostawiać na kolejne lata. Na dialog "rodzice - rodzice" nie mogłem liczyć zbyt często, bo u mnie w domu nie było w tym czasie kolorowo. Nawet jeśli taki dialog miał miejsce to patusy mówiły każdemu, że naskarżyłem i po kilku dniach wracali do ulubionej rozrywki. Wychowawczyni będąca jednocześnie dyrektorem nie uznawała problemów chłopców za istotne. Dziewczynki miały być skupione na edukacji i nietykalne, chłopcy zaś "muszą się wyszaleć, zawsze będą broić". Nigdy nie wykazała zainteresowania i nawet na skargi reagowała z wielką niechęcią stosując wspomniane "podajcie sobie ręce" lub stawiając minus do dziennika (który oprawca miał oczywiście gdzieś, bo pod koniec roku każą mu najwyżej umyć ławki żeby dostał pozytywny stopień z zachowania). Nie byłem jedyną ofiarą, było nas więcej, kilka osób nawet odwiedziło szpital, jednak bez skutków dla oprawców. Oni sami jeszcze przed 13 rokiem życia nie bali się kraść, pić, palić czy uciekać przed dorosłymi. Mam 25 lat, poważne problemy z relacjami z ludźmi, zerowe poczucie wartości i tragiczną samoocenę. Jeśli już ktoś mnie zdenerwuje to mam duże problemy z kontrolowaniem agresji - to wszystko nadal się we mnie gotuję. Jeszcze będąc w szkole podstawowej zacząłem reagować na te problemy okaleczając się, robię to od ponad 10 lat, rodzina przestała już reagować pomimo faktu, że ciężko to ukryć. Nawet teraz jako dorosły człowiek nie potrafię się obronić kiedy jestem atakowany (pobito mnie już kilka razy - zupełnie przypadkowo). Czuję się jak życiowa porażka, ciota, życie przecieka mi między palcami. Świat w którym żyjemy jest beznadziejny, konsekwencje ponoszą tylko słabe jednostki.
Jestem dorosłą kobietą, która była gnębiona w podstawówce. Miałam bardzo ostrą astmę i przez leki steroidowe byłam gruba, a dodatkowo miałam bardzo dobre oceny, więc nieźle się działo. Nauczyciele mieli absolutnie wyjebane w moją sytuację. Ba, w momencie, gdy w końcu wybuchłam i uderzyłam jednego z chłopaków, to JA byłam jego oprawcą. Aktualnie 3 rok leczę depresję farmakologicznie i mam ogromne zaburzenia lękowe. Staram się jednak przeciwstawić temu i jakoś rozwijać empatię oraz miłość wobec siebie. Nie zmienia to faktu, że gdybym mogła, zrobiłabym krzywdę wszystkim, którzy zrobili mi krzywdę. Przeraża mnie to, ile lat minęło, a ile nienawiści nadal we mnie jest.
Miałam dwoje nauczycieli, którzy nie dość, że nie reagowali na znęcanie się nad uczniami, to jeszcze sami potrafili tych uczniów gnębić i poniżać. Oboje są dzisiaj dyrektorami szkół i radnymi. Tak ich dopadła karma. Chyba żadna grupa zawodowa w Polsce nie wywołuje we mnie takiego obrzydzenia jak nauczyciele.
To samo miałem w innych dziedzinach życia - w wojsku, w pracy w budowlance. Dopiero teraz około 50tki zacząłem mieć do siebie szacunek, i stawiać się innym, chociaż wiadomo że to inny kaliber bullyingu , gdyż masz do czynienia z dorosłymi ludźmi w starsxym wieku. Ale to tylko pokazuje do czego doprowadza kultura wszechobecnych "praw człowieka" przy kompletnym braku obowiązków i jakiejkolwiek dbałości o drugiego człowieka. I potem dziwić się, że w narodzie w dokonujemy wyborów , czy politycznych, czy społecznych bez więzi wobec lokalnego , czy też narodowego, patriotycznego przywiązania do swoich rodaków. Kapitał społeczny w naszej ojczyźnie maleje. Nikt nikogo nie obchodzi, każdy stara się tylko urządzić w tej rzeczywistości podkreślając swój interes. I nie ma się czemu dziwić, będzie gorzej... Jestem zszokowany jak dużo tutaj jest wpisów i historii ludzi po prostu poniżanych. Niestety to świadczy , parafrazując , że Polak Rodakowi (już nie wilkiem) ale wręcz sku...nem😔, chociaż nie zawsze , tyle że takich normalnie myśłacych ludzi jest mało. Jesteśmy narodem kompletnych, cynicznych indywidualistów, bez żadnej pokory i realistycznego , opartego na Prawdzie spojrzenia na siebie, co maskujemy dumą i ambicjami przechodzącymi niekiedy (chyba raczej caraz częściej 😐 w młodszych pokoleniach ) w narcyzm niszczący nas i innych. Pozdrawiam wszystkich którzy przekazali tutaj swoje historie, moja jest podobna, ale czasami jest łagodna w porównaniu do niektórych przytoczonych tutaj. Świat nie kończy się na oprawcach, kiedy pójdziecie dalej nie zabierajcie ich ze sobą w drogę. Trzymajcie się.
To prawda, że nauczyciele powinni być edukowni pod tym kontem i powinni mieć narzędzia do nie tylko kar, ale również do edukacji uczniów i ich rodziców. Dziękuję za poruszenie bardzo ważnego tematu. Pozdrawiam
Ja wykorzystałem tamtą energię jako bodziec na rozwój wycofałem się i stałem się outsiderem i samotnikiem, grindowałem i teraz jestem większy i lepszy pod każdym możliwym aspektem życiowym od tamtych oprawców którzy skończyli jako osoby bez kasy i przezarte łby od narkotyków i teraz oni zdychają a ja żyję pod względem psychicznym i fizycznym czuje się jak młody bóg. Wiele osób tutaj pisze, że najlepsze to przeciwstawienie się sprawcy. W moim środowisku to tylko pogarszało sprawę gdy rozwaliłem dla oprawcy nos po tygodniu za wiele się nie zmieniło a tamte osoby tylko dokręcały śrube za każde próby a i tak i tak jesteś skazany na brak akceptacji w grupie i z tych ludzi na tym etapie ich życia nie będą twoimi kolegami
Ehh.. Całe dzieciństwo mi się przypomniało, nauczycielka w pierwszej klasie podstawówki przez jedną moją głupotę stworzyła mi przezwisko które zniszczyło moją całą podstawówkę i gimnazjum, byłem gnębiony, wyśmiewany, bity przez rówieśników i starszych broniłem się na tyle ile mogłem choć zazwyczaj było ich więcej na solo bali się ze mną lać. Wszystko to bardzo oddziaływało na moją edukację, nienawidziłem się uczyć, nienawidziłem szkoły. każdy dzień był stresem i uczuciem poniżenia. Nauczyciele nawet mnie wyśmiewali i mówili prosto w twarz mojej matce że nic ze mnie nie będzie, że jestem niedorozwinięty. Każdy mógł mnie uderzyć ale jak ja uderzyłem to byłem zawsze tym winnym, nie rozumianym, raz dałem gościowi wpierdziel aż krwawiło mu z nosa to od razu mnie wysyłali do specjalistów choć szok był gdy okazało się że ze mną jest wszystko okej. Choć w szkole średniej nie było lepiej kiedy liczyłem że zacznę wszystko od początku i będzie fajnie to o dziwo znów zacząłem być gnębiony przez pół klasy a jak zapytałem za co? odpowiedź brzmiała "za twarz" zwyczajnie byłem jakimś magnezem na gnębienie i do dziś nie rozumiem dlaczego... Miałem swoje traumy choć je pokonałem, do dziś trochę mam walki z nadmiernym stresem przez co potrafię stresować się byle głupotą. Przez gnębienie straciłem wiele w swoim dzieciństwie czego już nie doświadczę ponieważ jestem za stary. Mimo wszystko dzięki tym przykrym doświadczeniom jestem kim jestem, wiem na własnej skórze co jest złe a co jest dobre, więc coś dobrego też dało się z tego wyciągnąć.
jakbym jako rodzic takie coś usłyszał, to baba leżałaby na oiomie z głową w kawałkach. Jak można takie rzeczy mówić rodzicowi? Każdorazowo takie gówno trzeba zgłaszać do kurateli, teraz to jeszcze takich cymbałów można elegancko nagrać i dowodzik powstaje sam (rozumiem, x lat temu nie było to takie oczywiste i powszechnie, NIESTETY!). Śmiecie, nie nauzcyciele.
Tobie też nauczycielka zgotowała przezwisko ośmieszające , całą swoją edukacje byłem mniej lub bardziej wyśmiewany ,ale kiedyś jak nauczycielka się spytała mnie na wychowawczej z kim pójdę na studniówkę to jej odpowiedziałem ,że jeszcze nie wiem , ta zaczęła na mnie naciskać to jej odpowiedziałem ,że mogę sam przyjść i nie powinno być problemu. Od tamtej pory dostałem przezwisko samsung, oczywiście skończyło się to na tym ,że nie przyszedłem na studniówkę. Nienawidzę nauczycieli z całego serca jak były te ich protesty liczyłem na to ,że na głupi łeb się wywalą i nic nie wywalczą, bo choćby zarabiali 20 k miesięcznie to i tak nic się nie poprawi z ich strony.
TEŻ MIAŁEM PODOBNIE W 5 KLASIE PODSTAWÓWKI nauczycielka od biologi raz przesmiewczym tonem zniszczyła mi reputacje bo przemieniła moje Imie a potem się wszyscy ryli ze mnie choć dawała mi dobre oceny za zadania 5 ,4 ,6 chyba z poczucia żalu któtko uczyła ale powiedziała to w żartach tak to odbieram uczyła chyba z 2,3 lata w tej samej szkole heh
Sam wiem jak to jest. Aktualnie jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej. Od około 2-3 klasy zaczęło się wyśmiewanie, jednak od 5 gruby kaliber. Jest kilku chłopaków w klasie, których szczerze nienawidzę. Generalnie w klasie może nie jestem najniższy, ale ogólnie najsłabszy (i z techniką jest źle) więc daje to miejsce do popisu prześladowcom. W szóstej klasie tak się to nasiliło, że mama potrafiła chodzić do wychowawcy, wicedyrektorki, dyrektorki co tak 2 tygodnie. Nie dawałem zbytnio rady głownie dlatego, że wsparcia w domu też nie miałem. Tata raczej zawsze stał na uboczu jeśli chodzi o szkołę, ale wcześniej wspomniana mama, gdy wróciłem ze szkoły z np. nową kolekcją sińców potrafiła powiedzieć ,,NO I CO MAM NIBY ZROBIĆ?! TEŻ ICH POBIĆ?! OGARNIJ SIĘ!" Generalnie reagowała krzykiem na moje problemy. Wydaje mi się, że powodem prześladowań mogą być moje dobre oceny. Egzaminy próbne w grudniu i marcu napisałem na 80% w przypadku j.polskiego i po ponad 90% z matematyki i angielskiego. Powoli miałem dość, mam na końcie nawet próbę (chyba wszyscy wiedzą o jaką mi chodzi). I nie teraz, tylko w 6-tej klasie. W poczet wybryków moich hehe ,,KoLeGóW" można zaliczyć: ogólne wyzwiska i na mnie i rodzinę, plucie, bicie, bo jak już mówiłem jestem słabszy od nich, sprowadzanie do podłogi, żeby poniżyć, wrabianie w rzeczy, których nie zrobiłem, ośmieszanie przy reszcie klasy, popychanie i cała reszta podobnych. zachowań. Reakcja 3/4 nauczycieli to oczywiście grożenie palcem i mówienie mi żEbYm NiE zWrAcAł UwAGi. Najgorsze jest to, że ich wyskoki stały się na tyle ,,powszechne", że nikt nawet na nie nie reaguje. Całą swoją podstawówkę pamiętam głównie z okropnych momentów, płaczu i bólu. Jestem raczej wrażliwą osobą, więc było to i jest nadal wykorzystywane. Źle jest też jak dostanę złą ocenę. Bo w klasie słychać tsunami śmiechu, a w domu czeka druzgocąca pogadanka, gdzie to matka też mi powie, że jestem idiotą, nieukiem, debilem itd. Z resztą w mojej głowie też się wtedy najlepiej nie dzieje, bo przyzwyczajony do zachowania ze strony swojej matki nie umiałem reagować na złe oceny. Nie chodzi mi tu o to, że denerwowałem się w niebogłosy, tylko wręcz przeciwnie zaczynałem płakać. Mówię to by ukazać szerszą perspektywę. Nie zapraszam do dyskusji, jeśli jedyne, co chce taka osoba powiedzieć to ,,nie przejmuj się" ,,oni tylko tak żartują". Jak mówiłem wiem co to znaczy chcieć rozstać się ze swoim ciałem, więc takie teksty na mnie nie działają. A o żadnym psychologu nawet nie ma mowy przy mojej matce. Według niej gdy dostanę ocenę niższą od 4, no cóż jestem skończonym nieukiem. Tak, 4- lub coś gorszego to powód do krzyku. Pisząc ten komentarz i przypominając sobie wszystko co mnie przez te 8 lat spotkało siedzę i płaczę... Nie życzyłbym nikomu takiego czegoś. Pozdrawiam
@@Szczuregg wyjebane młody. Sam przez to przechodziłem. Dzieciarnia jest zbyt głupia. Możesz ich pojedyńczo wyłapywać po szkole... Albo chodzić na jakieś zebrania sołeckie czy coś i prosić o dofinansowanie szkoły na kamery w każdym metrze kwadratowym żeby cię nie tłukli. Dla jednej szkoły zamontowałem 16 kamer i dzieciarnia nie ma gdzie się bić
@@kamilstolc5890 dzięki za słowa pocieszenia. Generalnie, takim motorem napędowym dla mnie teraz jest chyba pasja do fizyki i to, że od 21 czerwca nie będę się z nimi widywał praktycznie wcale. Idę do dość dobrej szkoły, oni raczej się tam nie dostaną. Tak w ogóle jeszcze o kamerach, dyrektorka nie sprawdza ich nawet gdy koledze zniszczono kurtkę wiszącą w szafce, na którą idealnie pada wspomniana kamera.
Zacznij chodzic na silownie - cwiczyc w domu jak nie ma pieniedzy. Ja mam 23 lata serio w pol roku jestes w stanie zmienic sie nie do poznania w twoim wieku. Moj brat jest w twoim wieku wiec smutno sie tego slucha tez go ktos gnebil to mu kazalem cwiczyc, cwiczy i jest lepiej. Serio. Nie przejmuj sie w twoim wieku ja bylem pojebem to wszytsko nie ma znaczeni najwarzniejsze zwby ci jakies kompleksu z twgo czasu nie zostaly. Cwicz i sie joe zalamoj wszytsko przed toba. Mi pomogly przed silownia jak mialem taka aplikacje w telefonie jakies cwiczenia w domu sie nazywala czy cos robilem po 150 pompek i bylem zadowolony. Mojego dziadka tez gnebili a potem mial dosc zaczal cwiczyc napakowal sie i nikt joz go nie gnebil. Poza tym jak lobisz sie uczyc cwiczenia pomagaja w nauce. I wez zadnych prob kuz wiecej prosze nie rob blagam. Ja mialem zawsze spoko rodzina poza tym ze okciec mi teraz umiera i troche smotny jestem wiec nie wiem jak to miec matke powalana ale naprawde da sie zeobic wszystko. Ja w podstawowce ledwo zdawalem chciali mnie do szkoly specjalnej wyslac a teraz studiuję medycynę ( nie polecam ). Nie zdajesz sobie sprawy jak wszytsko kozesz jeszcze zmienic i jak male twoje oceny maja znaczenie. Nawet w liceum mialem znajomych co cpali caly dzien nic sie nie uczyli po czym zakoli mature i beda lekarzami. Naoka jest spoko ale najwarzniejsze zebys psychicznie zdrowy z tego poerodlnika wyszedl. Oczywiscie nie cpaj to sie zawsze zle konczy ale mowie po prostu wyluzuj, cwicz i siebie nie poznasz za rok.
KAŻDY przypadek prześladowania powinien trafiać do sądu. Nie dopiero jak ktoś zginie. Trzeba zapobiegać. No i każdy nauczyciel który nic nie robi ma być traktowany jako wspólnik przesladowcy.
Kiedy słuchałam tego, to aż miałam flashbacki ze szkoły. Gdzieś z pierwszych klas podstawówki i gimnazjum. Tylko szkoda, że nie wspomniałeś o sytuacji gdzie taka ofiara sama może stać się oprawcą.
Byłem ofiarą bullingu w szkole. Doprowadziło to do tego, że przyniosłem raz nóż do szkoły z zamiarem użycia go w obronie. Całe szczęście tego dnia do niczego nie doszło. Do teraz pluję sobie jednak w brodę, że to zrobiłem, było to skrajnie nieodpowiedzialne z mojej strony. Jeśli ktokolwiek wpadnie na tak samo głupi pomysł jak ja to radzę mu przestać chodzić do szkoły w ogóle i naciskać na rodziców, żeby szkołę zmienić. Zmiana szkoły to nie koniec świata w przeciwieństwie do alternatywy.
To wpadliśmy na ten sam głupi pomysł, tyle że ja jeszcze goniłam prześladowców wokół szkoły. Całe szczęście, że zdążyli uciec. I wiesz, że dopiero po latach dotarło do mnie, jaka byłam lekkomyślna? Bo chodziłam do szkoły, w której takie zachowania wśród młodzieży były normą. Poważnie, nikt sobie nic nie robił z tego, że ok. jedenastoletnia dziewczynka przynosi do szkoły myśliwski nóż...
To wcale nie jest głupi pomysł ważne by ciąć np po twarzy a nie dźgać bo nic nie zrobisz tym nikomu. Psycholog sądowy stwierdzi że byłeś niepoczytalny pod wpływem presji i dostaniesz pewnie kilka lat w zawiasach więc to prawie jak uniewinnienie. Chociaż lepiej użyć cyrkla czy nożyczek bo mogą stwierdzić że z premedytacją przyniosłeś to by tego użyć. A najlepszy to jest w ogóle czajnik ale uwaga bo wrzątek może zabić
uzależnienie, brak poczucia własnej wartości, lęk społeczny,brak asertywności, dwie próby samobójcze,samotność, i na dodatek nie potrafię zaufać nikomu. Taki prezent dostałem od pewnych ludzi gdy chodziłem do gimnazjum. Ciesze się że w Polsce nie ma dostępu do broni bo zapewne u nas działo by się podobnie co w Ameryce. Nie ukrywam. Sam bym pewnie coś takiego zrobił bo to jedyne rozwiązanie jakie przychodziło mi wtedy do głowy. Rodzice,nauczyciele,pedagodzy,znajomi z klasy mieli to w dupie kiedy prosiłem o pomoc nie jednego krotnie. Ciesze się że taki material powstał bo może da to do zrozumienia nie którym co lubią się pastwić nad słabszymi.
Porady dorosłych typu "ignoruj/nie zwracaj uwagi/nie oddawaj" były delikatnie mówiąc, kiepskie. Niestety jako dziecko w to uwierzyłem do tego stopnia, że jak w końcu przywaliłem jednemu z nękających mnie, to nie dopuszczałem do świadomości tego, że właśnie ten konkretny osobnik nabył do mnie respekt... Bałem się, że jeszcze narażę się przez to dorosłym... Mi jako dziecku zabrakło afirmacji w momentach, kiedy potrafiłem "ukąsić".. Na szczęście nauka "kąsania" jest możliwa nie tylko w dzieciństwie. Zacząłem się na poważnie uczyć tego dopiero na studiach, kiedy uzmysłowiłem sobie jak bardzo mnie paraliżuje perspektywa rywalizacji, konfrontacji czy też stworzenia bliższej relacji z koleżanką, która mi się podoba. Momentem krytycznym była sytuacja, która angażowała wspomniane elementy (miałem szansę na związek z koleżanką, która mi się podobała, ale spodobała się też innemu, trochę takiemu zawiadace, od którego czułem się gorszy pod każdym względem). Oczywiście przegrałem rywalizację oraz mocno się zbłaźniłem przed tą koleżanką, ale to był moment krytyczny, kiedy zacząłem nadrabiać "zaległości szkolne". Było to trudne ale warte każdego wyjścia ze strefy komfortu, które było konieczne... (okazało się to nie aż tak trudne, niektóre książki psychologiczne wraz ze wskazówkami, które należy stosować/wypróbować w prawdziwym życiu są wbrew pozorom warte uwagi) Na dzień dzisiejszy jestem autentycznie zadowolony ze swojego życia. Mimo dotkliwych psychicznie doświadczeń (może nie aż tak jak u części komentujących, ale jednak) da się wbrew pozorom jeszcze dość sporo z życia odratować (mam od czasu do czasu "wpadki" z pozwalania innym na złe traktowanie siebie, ale to już tylko wpadki a nie notorycznie powtarzający się schemat)
w mojej szkole w 2022 roku mieliśmy sytuację w której dręczono jednego chłopaka, niestety skończyła się w ten najgorszy sposób. wychowawczyni chłopaka nic nie zrobiła w tej sytuacji, a po najgorszym wzięła urlop. z historii uczniów - wzięła go na środek klasy i spytała czy ktoś ma do niego problem/nie lubi go, oczywiście każdy zaprzeczał. nikt nie widział co się z nim działo, poza jego przyjacielem. najgorsze jest to, że w tym samym roczniku takie sytuacje - choć nie tak ekstremalne jak jego sprawa - powtarzają się dalej.
Uważam że szkoła to wylęgarnia patologii, klasa 1-3 były fajne ale pamiętam że tak od 4 klasy zaczęło się tak jakoś nieprzyjemnie aż do końca gimnazjum. Były lepsze gorsze momenty ale były też okropne czasy, jakiś balans był bo przynajmniej po szkole było fajnie. Liceum było już pod koniec fajne, najwyraźniej część już trochę dorosła. Jak skończyłem liceum poczułem ulgę, wyjechałem do Monachium, trochę nawywijałem (człowiek młody głupi), wróciłem do szkoły w PL gdzie już były naprawdę mega fajne osoby, po szkole wyjechałem do Niemiec i zrobiłem Reset. Mieszkałem sam, pracowałem i zapisałem się do szkoły Kung Fu i poznałem fajnych ludzi. Moja mama wyjechała gdy miałem 11 lat a starego wiecznie nie było bo pracował, był na rybach albo pił. Siostra po dziś dzień widzi tylko czubek własnego nosa. Czuje się trochę jakbym po 20stce dopiero kształcił charakter. Nie ukrywam że złe wspomnienia nawiedzają mnie od czasu do czasu ale staram się o nich zapomnieć.
Mam 21 lat i przez 9 lat nauki w szkole od podstawówki po gimnazjum byłem gnębiony, poniżony bity i wyzywany oraz wykluczany spolecznie w podstawówce jeszcze umiałem sobie jakoś słabo ale poradzić. Nauczyciele nic nie robili a jak robili to ja byłem winnym bo odpowaiadalem przemocą na ataki dręczycieli. Nie raz w podstawówce miałem załamania nerwowe. Myslałem że w Gimnazjum w Zbójnej (Powiat Łomża) bendzie lepiej ale się myliłem, przez pół roku bylo wmiare ok ale potem to wszystko poszło jak fala cierpienia. Gnębili mnie za moją inność, mam Zespół Aspergera i często byłem operowany. W gimnazjum często mnie bili mnie osobno a jak się stawialem to w grupie, pluli na mnie, wyrzucali moje rzeczy za okno lub do kosza, wyzywali mnie i moją rodzinę, jak był WF to jak grałem faulowai mnie, rzucali we mnie groszami, poniżali, jak wracałem autobusem to kilka razy wyrzucili mnie z niego jak wysiadałem, jak byla zima to wszyscy orzucali mie sniegiem i lodem robili sobie zawody by trafiac mi w głowe i twarz,wykluczyli mnie społecznie itp.. Zgłoszenie do nauczycieli było tylko silniejszym dla nich zapalnikiem a nauczyciele i tak nic zabardzo nie mówili i nie robili. Doprowadzali u mnie regularnie do ostrych załamań nerwowych i ciężkiej depresji, totalnego zamknięcia się w sobie. Jak kończyłem gimnazjum ich brutalność weszła na najwyższy poziom, namawiali mnie do samobójstwa a każda przerwa stawała się torturą. Zaczeli mnie prubować wepchnąć pod jadacy samochód lub tira i dalej namawiać do samobójstwa a byłem juz w tak zlym stanie że to rozawarzałem w swerze realnej. Gdybym pochodzil do tej szkoly jeszcze 2 dni to bym sam albo kogos z swoich oprawców zabił. Z rodzicom dopoero powiedzialem po 2 latach co się działo. Technikum bylo już spokojne i mile ale z z tych 9 lat wynioslem depresję i trałmę na całe życie. LUDZIE mówią zapomnij o tam to buło patrz w przyszłość, ale tego tak się nie da zrobić. Do teraz wracają wspomnienia i demony przeszłości i dalej nie moge tego zapomnieć w ciąż mam depresje a moi byli oprawcy mówią żebysmy się pogodzili ale ja najchętniej to bym ich zamknął w pierdlu albo zajebał. Stalem się nieufny do ludzi mam problemy z nawiazywaniem relacji z ludzmi a dziewczyny i inni ludzie uznają mnie za dziwaka😥. Przez to wszystko jestem nieczuly na czyjeś cierpienie i straszne rzeczy. Jak prubowalem to wszystko zgłaszać policji to nauczyciele odciagali policjantów i tyle. W ciaż mam monenty że mysle czy się zabić. Nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwosci.
Pomyśl sobie, pomimo wszystko, jaki musiałeś i musisz być silny, żeby przebrnąć przez te 9 lat udręki i teraz mierzyć się z problemami. Myślę, że jesteś równie silny, aby zawalczyć o siebie. Ja, kiedy mam jakąkolwiek rozterkę przypominam sobie słowa, które wbrew pozorom, pomagają mi, uspokajają mnie: Czemu ty się zła godzino Z niepotrzebnym mieszasz lękiem Jesteś, a więc musisz minąć Miniesz a więc to jest piękne Jestem zaledwie rok od Ciebie młodsza, też doświadczyłam bullyingu. W przedszkolu, potem od 4 do 7 klasy. Wprawdzie była to głównie przemoc przychiczna, niż fizyczna, lecz nie mogę zaprzeczyć, że nie odcisnęła piętna na mojej psychice. Czuję, że dopiero teraz, po skończeniu szkoły, zaczęłam się podnosić i żyć tak, jak powinnam była funkcjonować od początku. Niech ta wiadomość rozwieje burzowe chmury na twym niebie i spowoduje, że ujrzysz wyłaniające się zza nich pasmo tęczy zwiastującej nadzieję na lepsze jutro.
Miałem podobnie jak ty,a nawet adoptowałem psa który jako szczeniak w schronisku był gnębiony i maltretowany przez inne większe psy gdy był malutki on urósł dosyć okazałych rozmiarów jest to pół krwii owczarek kaukaski pół krwii owczarek niemiecki.Gdy tylko urósł pogryzł parę psów a nawet na opiekunkę w schronisku się rzucił ale postanowiłem się nim zająć ..a dlaczego bo widziałem w nim swoje odbicie,inni mi odradzali że jest to najniebezpieczniejszy pies jaki był i jest w schronisku że nawet inne duże psy czują do niego respekt gdy tylko koło jego kojca przechodzą bo go odseparowali po wielu atakach a to jest nie prawda on poprostu pragnął miłości a dostał przemoc itp.Nigdy ale przenigdy nie miałem z tym psem problemów jeśli chodzi o mnie...Owszem gdy widzi dużego psa to ma dystans i wogole inne psy nie jest zbyt skory do zabawy i do ludzi też,no chyba że czuje że jest pozytywnie wszystko i ok jest to wtedy jest super
Tak źle nie miałem jak bohater na samym początku, ale nadal pamiętam jak w podstawówce, gimnazjum czy liceum byłem gnębiony na różne sposoby. Powodem głównie było to, że uczyłem się nie najgorzej, ale nie byłem silny fizycznie, a i w domu się nie przelewało. Dzisiaj nie myślę po prostu o tamtych czasach i dopiero zacząłem żyć od czasu rozpoczęcia studiów, a to co było wcześniej to tylko dawne wspomnienie i okres w życiu o którym po prostu czasem już na szczęście zapominam.
Też dośwaidczałem prześladowania w szkole, końcówka podstawówki i gimnazjum, z uwagi na bycie chudszy, słabszy, mniej zadbany. Na WFie byłem wybierany jako ostatni bo byłem beznadziejnym zawodnikiem, do tego astma atopowa nie pomagała i dość szybko się męczyłem. W domu nie było lepiej, ojciec był, ale nie istniał, nigdy niczego mnie nie nauczył, miał mnie w dupie i czasem nawet ze mnie drwił, cały czas kłócił się z matką o pieniądze, których nie potrafił przynieść do domu. Matka była natomiast mocno zaborcza i kazała mi ze wszystkiego mieć jak najlepsze oceny. Pamiętam sytuacje, kiedy dostawałem ocenę 4 - wtedy było grymaszenie, ale nie było jeszcze źle, natomiast jak dostawałem ocenę 3 to zaczynał się stres i ból brzucha i po przyjściu do domu byłem nazywany od debili, idiotów, gównojadów i nieraz były sytuacje, gdy za "karę" na obiad dostawałem zupkę chińską z tekstem do ucha pt. "Masz, obiad dla takich debili jak Ty". O przemocy fizycznej nie wspomnę, bo kabel szedł w ruch. W trakcie tego wszystkiego uzależniłem się od pornografii, z czym walczę po dzień dzisiejszy (mam prawie 29 lat). Nigdy nie miałem żadnej dziewczyny, pewność siebie szoruje na dnie, samoocena i poczucie własnej wartości poniżej dna rowu mariańskiego. Od 17 roku mam myśli samobójcze, ale jestem na tyle tchórzliwą osobą, że samobójstwo pozostaje wyłacznie w sferach mojej imaginacji. Boje się mieć własne zdanie bo zostanę wyśmiany tudziez skrytykowany i boje się je wyrażać. Od zawsze bałem się powiedzieć co sądze na dany temat a jak już się wypowiadałem to byłem i tak ignorowany tak jakbym podświadomie ludziom dawał znać, że moje zdanie nie jest warte rozpatrywania. Jak mantra codziennie powtarzam sobie po obudzeniu ze jestem beznadziejny i że jestem głupi. W pracy, czy gdziekolwiek indziej najmniejsze przewinienie czy głupia pomyłka sprawia, że powtarzam sobie pod nosem ze jestem głupi/tępy/ jak zwał tak zwał. Boje się angażować w głębsze relacje z ludźmi. Chciałbym chociaz przez jeden dzień czy nawet godzinę wejść w skórę kogoś, kto jest po prostu normalnym człowiekiem i to co opisałem wyżej i jest dla mnie codziennością, dla tej osoby byłoby abstrakcją. Wszystko to wiąze się także z tym ze obecnie siedzę za granicą, kompletnie sam, nie pracuję na ambitnym stanowisku chociaż mam jeszcze plany i nadzieję na poprawę swojego bytu. Ludzie są wobec mnie mili, uprzejmi, komplementują mnie (chociażby dostrzegają to ze ćwiczę), ale przez lata krytyki i wyzywania mnie od najgorszych nie wierzę w szczerość ich komplementów, nie potrafię na to reagować, gdy się uśmiechają to mam wrażenie ze robią to z "litości". Uprzejmość wobec mnie jest dla mnie czymś niepojętym i nierealnym i mam wrażenie ze ludzie udają, chociaż i tak przeważnie to ma miejsce w pracy, bo gdy jestem na mieście czy na siłowni to nagle staję się duchem. Zeby nie było jednak kolorowo to sam też miałem momenty, gdy innym ludziom zdarzyło mi się coś niemiłego powiedzieć. Staram się to tłumaczyć tym, że byłem głupi, niedojrzały, ze wylewałem swoje emocje przez to co się działo w szkole i w domu, ale nie ma dla mnie usprawiedliwienia i mam wrażenie, ze karma zadziałała i jest to dla mnie obecnie pokuta. Mógłbym tak jeszcze się rozpisywać bardzo długo, ale nie chcę nikogo zanudzać bo i tak juz się robi tl;dr
Historia dość podobną do mojej. Na twoją obecną sytuację mogę Tobie doradzić po prostu - dbaj o siebie , o zdrowie i swoje finanse, buduj dystans do siebie, co pozwoli Ci na naturalne i wypływające wprost z Ciebie niezwracanie uwagi na docinki jak i komplementy innych, czy po prostu na to co inni mówią o Tobie. A to z kolei zaowocuje iż będziesz coraz mniej rozważał i zastanawiał się nad tym jak inni Ciebie oceniają, zarazem coraz więcej doceniając siebie, bo będziesz widział w oraz większym stopniu sam swoje własne osiągnięcia. A tego nikt Tobie nie odbierze, gdyż poznasz swoją prawdziwą wartość opartą na tym co zbudowałeś. Wtedy zdanie innych będzie tylko dodatkiem, który nie wpłynie na to jak widzisz siebie samego, o ile nie jest konstruktywne i warte uwagi. Tylko że wtedy sam będziesz potrafił takie zdanie wyłowić w potoku bezproduktywnych wypowiedzi mających ciebie pognębić. I będziesz czuć się z tym dobrze. Pozdrawiam.
Dobrze, że taki materiał powstał, oby rodzice tacy jak moi otrzymali go za nim będzie za późno, bo w najlepszym wypadku, jeżeli rodzic jest egoistą, to dziecko go znienawidzi, za żałosną niekompetencje w tym aspekcie. Jak łatwo wyczuć ja miałem dużo konsekwencji z tego, a w domu to zbywano, teraz mam status w swojej grupie (poważanej jak na nasz wiek w środowisku oraz bardzo zdrowej) oraz życie społeczne o jakim mogą marzyć, ale to po liceum, a podstawówka była jaka byłą. Teraz tak, młodziak, bo młodziak, ale około dwóch dekad mam na karku, składa czaszkę T-Rexa z lego od swojej dziewczyny, za co w podstawówce byłem gnębiony. Przerobienie takich rzeczy było cholernie trudne, a i do dzisiaj wiele zostało (bo i to nie była duża część "powodów" gnębienia, oraz bawiłem się w bingo słuchając tego). Komuś może wydać się to agencyjne i żałosne, ale dla mnie to satysfakcja z tego, że nie zostałem złamany i to, że teraz mogę o tym pisać bez strachu, pisać o czymś o czym w prawdzie sobie poradziłem i radzę jest kojące dla tego 7-14 letniego dziecka jakim byłem. Co do nauczycieli? Nic, nic nie robią, nawet pogarszają, a tu potrzeba ikry, bierzesz się za rodziców (i tu mała pensja przeszkadza, bo nigdy nie wiadomo co stary patus może zrobić), zgłaszać itp. Przykład z mojej szkoły, był chłop, który rozbawiał całą klasę, ale i wówczas przeszkadzał w prowadzeniu lekcji, wylot do innej klasy po pół roku. Drugi wyleciał, bo miał -1500 pkt z zachowania za wagary i palenie fajek, po roku takich ekscesów (ofc to się też trochę zbierało) został pod jakiś tam organ wzięty i wylot ze szkoły. No, ale chłop, który w sumie nauczycielom mało robił, dopiero po 2 latach został wywalony. Problem w tym, że on rozbijał (na szczęście nie śmiertelnie) głowy uczniom, dotkliwie bił itp. Czwarty zaś miał już rozbudowany system gnębienia, ale matula wysoko to wiadomo, boimy się coś zrobić i jak przychodziłem z czerwonymi plecami i siniakami to jeszcze wmawiano mi, że takie chucherko jak ówczesny ja, 3 byczków musiał zaatakować i dlatego. Powiem tak, mam gdzieś czy wówczas takie wychowanie będzie karalne czy nie, ja swoje dziecko wychowam jak najlepiej, by było wzorcem moralnym itp, ALE pierwsze co mu powiem, a szczerze niestety to nie powinno być w szkole, a w przedszkolu, bo i wówczas się zaczynają takie ekscesy, by w razie gdy ktoś go intencjonalnie uderzy, walnął tą osobę z całej siły w brzuch. Maks 7 lat będzie maiło, a patrząc na mnie też jakiś Pudzian z niego nie będzie, więc i krzywdy wielkiej nie zrobi, ale będzie mieć spokój do końca szkoły. Mnie uczono odwrotnie, idź do pani, nie wdawaj się w bójki... tak to sobie może chłop co ma już status
Pamiętam w gimnazjum chodził ze mną do klasy niski chłopak, był najsłabszy w grupie, miał genetykę do bycia niskim i słabym. Byłem świadkiem jak zaatakował go "spadochron". Był rok starszy i miał przewagę fizyczną nad każdym. Ten mały chłopak nie stał jak kołek, poszarpał się z nim, poprzesuwali trochę ławek i krzeseł i to wystarczyło, aby agresor zrezygnował z gnębienia go. Pokazał, że nie jest biernym celem, że potrafi się postawić. Nie bójcie się pokazywać agresji, nie można dać sobą pomiatać nawet jak nauczyciel mówi inaczej. I nie dajcie sobie wmówić, że agresja to coś złego.
Jeden z argumentów tego filmu zwrócił moją uwagę, a dokładniej część o tworzeniu się hierarchii. Dla mnie brzmi to łudząco podobnie do kultury więziennej i mam dziwne wrażenie, że da się znaleźć mnóstwo powiązań między nią a zachowaniem dzieci w szkołach. Ale w sumie nikogo nie powinno zaskakiwać, że w obowiązkowym wymiarze więzienia wykształca się kultura więzienna. Moim zdaniem, gnębienie pochodzi bezpośrednio od faktu, że szkoły fundamentalnie nie spełniają potrzeb młodych ludzi. A nawet wręcz przeciwnie, celowo lub nie je zaniedbują. Przykład z przyrody: nawet żółciutkie, słodkie i puchate kurczaczki wydziobują sobie nawzajem oczy jeśli mają za mało przestrzeni na jednego osobnika.
Kiedy w pierwszej podstawówce po raz pierwszy ktoś mnie próbował zgnębić, powiedziałem to ojcu i odpowiedział mi jednym zdaniem "to mu wypierdol i od razu się nauczy". Najlepsza rada w moim życiu,z 3/4 osoby w podstawówce tak ukróciłem a bylem jednym z mniejszych chłopaków w klasie. W gimnazjum już nawet nie trzeba było uciekać sie do przemocy, wystarczy że staniesz wyprostowany i pewny siebie przed gnębicielem i zdobywasz jego szacunek. Prawo dżungli wśród dzieci działało, działa i będzie działać. Osoby z mentalnością ofiary dziwią się że są ofiarami,zamiast wziąć sprawy w swoje ręce lamentują nad niesprawiedliwością świata. Może to brutalne ale nigdy nie było mi żal ludzi którzy nie mają się nawet odwagi postawić.
Z tym brakiem odwagi postawienia to raczej jest tak, że ofiary nie dostają zawczasu odpowiedniego wsparcia - zamiast rady takiej jaką dostałeś (bardzo dobrej) to dostają właśnie kretyńskie typu "ignoruj, a się znudzą", "nie tykaj gówna, bo śmierdzi" albo mój ulubieniec "spytaj się, czemu ci dokuczają". I co gorsza zostają z tym samym. Bo albo rodzic okaże się żałosnym tchórzem, który będzie wymagać od dziecka spełnienia jego zachcianek, a oleje dziecko w najbardziej potrzebującym momencie. A 90% bullyingu to wynik wyłącznie olewactwa nauczycieli, w większości gruboskórnych kretynów, którzy nigdy nie powinni mieć kontaktu z młodzieżą. Bo dzieci i młodzież jest w tym okresie niestety głupia i niecywilizowana i to trzeba zaakceptować. Ale do cholery to nauczyciele jako dorośli i rzekomo mądrzejsi powinni reagować na takie przypadki. Zwłaszcza, że nadzorują te dzieciaki i są w jakimś stopniu autorytetem. A w praktyce, to ignorują prośby uczniów (i jego rodziców) o interwencję, w przypadku gdy ofiara w końcu się postawi, to magicznie interesuje się sprawą (ale to ofiarę obwini). I potem to prowadzi do jakichś tragedii.
Mnie dręczyli w podstawówce głównie psychicznie (bo byłem duży i silny jak na swój wiek) z powodu biedy, aspołeczności i zainteresowań raczej z półki artystyczno-fantazyjnej, niż sportowo-debilnej. Możnaby powiedzieć że "przynajmniej mnie nie bili", ale to właśnie psychika była moją najsłabszą stroną. Niestety przez to potem sam wyśmiewałem innych, żeby odreagować, i po dziś dzień mnie to męczy, mimo że było to ponad 10 lat temu. Też żeby nie było, nie byłem jakimś katem, czy szczególnym dręczycielem, były to raczej podśmiechujki z kolegami, które czasem wybrzmiewały za głośno i sam wiem najlepiej że nawet takie coś może zranić. Wyrzuty sumienia mocno. I a propos "przeproście się i podajcie ręce na zgodę". Nie tylko ja miałem trudno w mojej klasie. Mali chłopcy to straszne ch*jki, ale okazuje się, że małe dziewczynki wcale nie są takie święte jak wszyscy próbują je przedstawiać. Jedno wydarzenie mocno zapadło mi w pamięć. Kiedyś dziewczyny dokuczały takiej jednej Gabrysi, no i pewnego razu pała została przegięta. *Mgła wojny opada* Mała dziewczynka w okularach wstała z kolan, otrzepując się z resztek roztrzaskanej przez niezliczoną ilość ataków zbroi, jej oczy zapłonęły, niewiele więksi oprawcy nie zdążyli nawet przestać się śmiać, kiedy przebił ich jeden precyzyjny cios, wszyscy padli na ziemię. Zabiła ich. Wtem z niebios zszedł jakby mogło się wydawać anioł i powiedział "przeproście się i podajcie sobie ręce". Przywódczyni poległych wybąknęła pod nosem nic nie znaczące "przepraszam", na co dziewczynka bez krzty zawahania odparła "to, co zrobiłaś, jest niewybaczalne" i odeszła w stronę horyzontu, zostawiając za sobą zgliszcza. Ostatnie co wybrzmiało w jej stronę z ust anioła(?), złamało moją wiarę w dorosłych i całą ludzkość, "obniżę ci za to zachowanie!". Historia może trochę wyolbrzymiona, ale w tamtym momencie rozj*bało to mój 10 letni mózg, dziewczynka z mojej klasy, Gabrysia na którą prawie nie zwracałem uwagi, w moich oczach tego dnia stała się bohaterką walki o wolność uciśnionych. Notka od autora: Tak, wiem że martwa przywódczyni oprawców nie powinna być w stanie mówić, może nie była tak do końca nieżywa, może to było jej ostatnie tchnienie, a może to już powiedział jej duch. Miałem wtedy 10 lat, nie wymagajcie ode mnie aż takiej logiki.
Cóż… mam już 28 lat a przez gnębienie w podstawówce i gimnazjum czuję jakbym zatrzymała się emocjonalnie w wieku 15 lat. Brak pewności siebie, strach przed odezwaniem się, lęk przed wszystkim i wszystkimi. Usamodzielniłam się, pracuję, podróżuję, ale w głowie ciągle odzywają się myśli, że na nic nie zasługuje, jestem nikim, nienawidzę siebie. Oprawcy? Nie wiem co u nich, pewnie mnie nawet nie pamiętają…
To samo u mnie. 33 lata. Jestem nieufny do ludzi ogólnie i mam problem z nawiązywaniem relacji z ludźmi. Gdybym nie chodził do pracy to bym z nikim się nie spotykał
Jako asperger byłem idealnym celem prześladowań - dobre oceny, spokojny, nieco ekscentryczny dzieciak. Niedługo stuknie 27 lat, a wspomnienia z gimnazjum przeżywam jak z wczoraj. Obiecałem sobie, że to nigdy się nie powtórzy. Nie mam pewności czy dzisiejsza fobia społeczna jest powiązana ze strachem przed powtórką ze szkoły czy przed ewentualnym atakiem ślepej furii wywołanym PTSD w źle odczytanej sytuacji. Od iluś lat siedzę prawie jak hikikomori niezdolny do samodzielnej egzystencji i podejmowania kluczowych decyzji, a co najgorsze nie mam zielonego pojęcia czy istnieje jakiekolwiek wyjście bo młodszy się nie robię. Rozmowy u psychiatry i leki nic nie dały. Rodzina i nieliczni kumple twierdzą "będzie dobrze" nie znając powagi problemu. Jestem mocno przekonany, że w tym kraju nie mam już co liczyć czasu tylko odliczać do swojego końca.
Łudziłam się, że po skończeniu szkoły to wszystko będzie za mną. Niestety tak się nie stało. Tylko mi się bardziej myśli s nasiliły, doszły ataki paniki i zdiagnozowano u mnie fobię społeczną i depresję. Skończyło się na tym, że nie nadaję się do niczego i jestem wrakiem człowieka.
Pamiętam te czasy podstawówki. Przestałem przychodzić do szkoły co skończyło się tym że zostawili mnie na kolejny rok. Nikt nic nawet nie zauważył. Nowa klasa była bardziej życzliwa.
dziękuję że postanowiłeś/postanowiliście nagrać taki film. Jestem od 8 lat ofiarą prześladowania w szkole. Rodzice cały czas starali mi się pomagać lecz bez pomocy wychowawcy (który nie reagował i nadal nie reaguje) było to niewykonalne. W klasie jestem głównie wyszydzany przez swoją postawę fizyczną. Jestem niski (ja 1,62m prześladowcy około 1,75m) i bardzo szczupły. moich 2 jedynych kolegów też przez chwile doświadczali bullingu lecz oni mają po m1,73 i m1,78 i były to chwilowe akcje. głównie jestem przezywany lub wyśmiewany bo np. '' jesteś biedny bo nie masz i phone'' (po prostu nie lubię) '' jesteś takim przegrywem że żadna dziewczyna nie chcę iść z tobą na bal'' albo ''masz krzywe zęby'' ''królik baks'' 'przegryw'' '' hau hau piesku'; ''. spadła mi samoocena i rok temu siedziałem w kuchni z nożem w ręku. dziś na szczęście z moim zdrowiem psycznym jest lepiej.
Hej. Powiem Ci tylko tyle że z doświadczenia wiem że po szkole niektóre rzeczy mijają. Jeśli choć trochę poprawi Ci to nastrój pomyśl że gdy skończysz edukację prawdopodobnie nigdy więcej nie spotkasz już tych osób. Zawsze możesz zacząć życie od nowa i wyjechać do innego miasta bądź kraju. Poza tym z doświadczenia wiem że takie osoby co się znecaja nad słabszymi po szkole nie radzą sobie z życiem i w młodym wieku mają dzieci albo jakieś słabo płatne pracę oraz problemy z prawem bądź z nawiązywaniem kontkakow międzyludzkich ( nie wiedzą jak się zachować publicznie bądź w pracy) Takie doświadczenia nas wzmacniają a Ty będziesz w przyszłości tylko odporniejszy. Pamiętaj że warto mieć ciągle swoje własne zdanie. Nie musisz być taki jak wszyscy. 😊 Jeśli masz dom i rodzinę to i tak wygrałeś. Mam nadzieję że kiedyś zrozumiesz moje słowa. Rozumiem co czujesz bo cała edukację przechodziłam to samo. Jeśli masz kogoś bliskiego i zaufanego to trzymaj się go i rozmawiaj o wszystkim aby wyrzucić z siebie negatywne emocje. Wsparcie jest bardzo ważne. Wierzę w Ciebie 😊
To o czym piszesz jest podobne do tej tradycjonalistycznej dulszczyzny w której największa szuja zawsze żarliwie się modli co niedzielę w kościele. Gra pozorów jest łatwiejsza w użyciu niż bycie dobrym człowiekiem.
Ja dzięki temu, że byłem gnębiony , poszedłem na siłownię i na sztuki walki się zapisałem, by się postawić, z czasem dalo efekty i puzniej w puzniejszych latach, zacząłem stawać po stronie tych nękanych, bo wiedziałem jak to jest... A sport uprawiam do tej pory a mam 40lat...
Trzy lata temu jeden z moich oprawców z podstawówki zmarł. Zapił się podobno, całe życie zresztą miał wyroki, problemy z agresją, ciągłe bójki. W podstawówce było takich więcej ale ten był chyba najgorszy. Był takim gnojem że nawet jego konkubina nie przyszła na pogrzeb - też miała go dość. Pamiętam że jak zobaczyłem na mieście klepsydrę, to potem sprawdziłem to przez znajomych, nawet wszedłem na jego Facebooka by sprawdzić czy o prawda i nie chodzi o kogoś z tym samym imieniem i nazwiskiem. Kiedy już nie było żadnych wątpliwości - rozbeczałem się. Ze szczęścia. Dziękowałem wdzięczny Bogu że skurwiela już nie ma na tym ziemskim padole, że Ziemia nie nosi kanalii, nie chcę nawet pisać do czego był zdolny i co przez niego przeżyłem przez kilka długich lat. Był prowodyrem i inicjatorem większości incydentów. Jedna połowa klasy się go bała a druga go wspierała w jego wyczynach. Nauczyciele mieli na to wyjebane, to zresztą były inne czasy, ostatnie lata komuny, panowało wtedy powszechne przekonanie że takie dręczenie hartuje charakter i przygotowuje na "falę" w wojsku. Ofiarami zwykle byłem ja i jeszcze jedna dziewczyna. Cud, że to przetrwaliśmy bez rzucenia się pod pociąg. Nienawidzę się za to uczucie szczęścia, ostatecznie to jednak czyjaś śmierć, mało to chrześcijańskie podejście. A jednak nie potrafię inaczej o tym myśleć. Uśmiecham się na samo wspomnienie. Mam nadzieję że umierał w bólach. Mam 48 lat, dręczenie miało miejsce ok. 35 lat temu. A mimo to nie umiem tego wyrzucić z głowy, tamten paraliżujący strach, tamta bezsilność, nienawiść... to wszystko w tobie zostaje. Psycholog pomógł mi to nieco zagłuszyć, ale nigdy nie zapomnę co przeżyłem, jaki byłem bezbronny, jak wymiotowałem na samą myśl o przyjściu do szkoły kolejnego dnia. Zgadzam się z innymi komentującymi, nie ma co słuchać rad typu "ignoruj", "śmiej się razem z nimi jak szydzą", "to tylko dziecięce psikusy, wyrosną z tego". Lepiej wziąć jakąś pałkę i przyładować takiemu w łeb - wtedy może skurwiel już nie skrzywdzi nikogo innego, nawet jeśli Ciebie czeka za to poprawczak. Żałuję że tego wtedy nie zrobiłem. Może dzisiaj nie musiałbym spać przy zapalonym świetle.
Ja w podstawówce byłem gnębicielem, bo obawiałem się samemu bycia gnębionym. Piłka nożna była niezwykle ważna wśród chłopaków i byłem jednym z niewielu, którym totalnie nie wychodziła. Więc żeby odsunąć od siebie negatywną uwagę, posuwałem się do gnębienia innych, którzy też nie potrafili grać. Na domiar złego bardzo szybko nauczyłem się manipulować dorosłymi, co tylko spotęgowało moją bezkarność i poczucie wyższości (to nie tak że nie byłem karany, tylko te kary nic dla mnie nie znaczyły). Na szczęście już w gimnazjum z tego wyrosłem (nie było kogo gnębić, bo prawie każdy był silniejszy i spodobała mi się dziewczyna, która gardziła takim zachowaniem). Jako były gnębiciel mogę powiedzieć osobom gnębionym cztery rzeczy: 1) Gnębiciel ZAWSZE zachowuje się w ten sposób, by ukryć, zapomnieć, odwrócić uwagę od swoich kompleksów i lęków. Czasem też z powodów problemów finansowych, ale to zależy już od środowiska. 2) Nauczyciele nawet przy najszczerszych chęciach są i będą bezradni w walce z gnębicielami, co dopiero tacy, którzy zwyczajnie mają to w dupie lub nie doceniają problemu (czyli większość). Jeżeli nauczyciel przyciśnie jednego ucznia, to jego rodzice zrobią awanturę w szkole (lub w przypadku patologii uciekną się sami do gróźb i przemocy względem nauczyciela), więc zwyczajnie dużo prościej jest udawać że się nie widzi problemu. 3) Sami jesteście jedyną osobą w waszym życiu, która będzie przy was cały czas. Rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, nauczyciele, nikt nie będzie przy was przez cały czas. Jak najbardziej, należy prosić o pomoc, lecz naiwnym jest oczekiwanie, że inni rozwiążą nasze problemy za nas. 4) W większości przypadków najlepszym rozwiązaniem jest otwarcie postawić się gnębicielowi. Jasne, będzie bolało, ale w przypadku większości gnębicieli nawet nie musicie wygrać. Jeżeli się postawicie, oprawca zrozumie, że walka wchodzi w grę i w zależności od jej wyniku może zmienić cel, lub w przypadku upokorzenia nawet swoje zachowanie (choć na to bym nie liczył). Nie możecie się wahać, myśleć o tym co zrobi wam szkoła czy rodzice po walce, bo on się nie zawaha i przegracie. Oczywiście są też przypadki skrajnej wręcz patologii, gdzie walka może skończyć się nożami, ale w takim środowisku nie funkcjonowałem, więc w tej kwestii się nie wypowiem.
Dobrze podsumowane, Jak dla mnie cięzki orzech do zgryzienia. Nauczycielom, którym serio zależy sami maja pod górkę. No i tak trzeba brać swój los na barki i do przodu, nawet jeśli się coś cieżkiego doświadczyło można ukształtować mocny charakter
Nauczyciele mówią że "Wf uczy pracy w grupie" Tak, dlatego gdy wykluczone z grupy dziecko odbija piłkę ze ścianą to trzy inne dzieciaki odbijają piłke razem bo nie ma dla nich pary 🤡 Lepiej nauczycielowi nie reagować i zachęcać ofiare do siedzenia cicho bo to nie wymaga pracy, można machnąć ręką. Każda próba sensownego rozwiązania konfliktu wiąże się z wysiłkiem, z byciem wychowawcą a nie jedynie nauczycielem danego przedmioty, trzeba nierzadko spotkać się i powykłucać z rodzicami... Ale jest też druga strona medalu, czasami trzeba dzieciakom pozwolić rozwiązać konflikt samodzielnie i nie uczyć ich że są bezradni a jedyne rozwiązanie istnieje tylko gdy wkracza ktoś z zewnątrz. Tylko że do tego dziecko potrzebuje odpowiednich narzędzi, wiedzy na temat rozwiązywania konfliktów zaobserwowanych lub opowiedzianych przez dorosłych, potrzebują praktyki pod okiem dorosłego-mediatora. Ale to wymaga zauważenia problemu, zaufania dziecka które zdecyduje się zwierzyć, a następnie delikatności... a to wszystko w natłoku stresu, przy niechęci do współpracy i systemie który nie sprzyja takim działaniom wychowawczym. Tak, chce przez to powiedzieć że trochę rozumiem niemoc nauczycieli... i to jako ofiara z lat dziecięcych, osoba której rower był zawalany śmieciami, która była chodzącą zarazą i od której każdy się ordynarnie odsuwał okazując swoją niechęć :/ byłam tam i wiem jaką się czuje bezradność gdy rzucane są obrzydliwe komentarze i nie ma absolutnie nikogo kto wsparłby nas dobrym słowem. Nikt mnie nigdy nie pobił chyba tylko dlatego że wśród dziewczyn brakowało takich agresji, ale to wcale nie umniejszało niechęci jaką odczuwałam każdego dnia idąc do szkoły, samotności którą odczuwałam gdy dzień w dzień zasychało mi w ustach które sklejały się od nic nie mówienia. Gdy głos cichł z dnia na dzień w pewności że i tak nikt mnie nie wysłucha, gdy wreszcie dźwiękł uwiązł w zaciskającym się ze strachu gardle z którego nie potrafiło wypłynąć "cześć" do nowopoznanych osób z nowej klasy, w nowej szkole. Ale tylko wybaczenie przyniosło z czasem ulge i zapomnienie, wypłakanie i pogrzebanie, oddzielenie się od wspomnień. Nie jestem w pełni zdrowa jeśli o to chodzi, dalej się boję nowych interakcji, ale jest w tym spokój, nie ma żalu czy nienawiści a jedynie spokojna droga naprzód ^^
W podstawówce nie miałem łatwo bo byłem JEDYNYM grubym dzieckiem na całe 10 klas. Moi oprawcy generalnie mieli mnie w dupie , po prostu jak już odhaczyli większość aktywności danego dnia to przychodzili mnie pognębić na różne sposoby. Nie złamało mnie to jednak , wręcz przeciwnie , poniekąd mnie to powoli hartowało, aż w gimnazjum doszedłem do wystarczającego poziomu rozwoju psychofizycznego , by zdać sobie sprawę , że też mam jakąś siłę i mogę oddać. Jeden dzieciak przez lata lubił łazić za mną i mnie przezywać i podstawiać nogi od tyłu , jak zarobił takiego liścia że go obróciło to z płaczem poleciał do dyrektorki. Ojciec mi nie robił problemów , wręcz przeciwnie , zachęcał do samoobrony, choć za wiele raczej nie wiedział o moich problemach , bo mu nie opowiadałem przez lata o byciu gnojonym. Dostałem zgodę ,,na użycie siły'' i z tego skorzystałem. Drugiemu kolesiowi pomogłem się spotkać ze ścianą , taką wykończoną piaskiem , nie wiem co to za typ wykończenia ścian wewnątrz szkoły , ale zadziałało jak papier ścierny. Trzeci ,,kolega'' przypadkiem spadł ze schodów i się nieco poobijał. Co ciekawe użycie siły zadziałało niezwykle kojąco na moje nerwy jak i na ogólną sytuację , gdyż przestałem być zaczepiany. W liceum napotkałem problem dużo większego kalibru. Nowi ludzie , nowe grupki i ja , obcy i nikogo nie znam. Dodatkowo przykre sytuacje zdarzały się od ludzi z mojej własnej klasy a nie od ludzi z zewnątrz , więc było trudniej , no i ludzie w liceum to bardziej zachowywali sie jak psychopaci , stosowali raczej przemoc psychiczną niż fizyczną. Trudniej się przed tym było bronić , ale groźba użycia przemocy fizycznej skłaniała ich raczej do szukania sobie innego celu , więc też nie było najgorzej. Niestety kilku moich kolegów o słabszej psychice gorzej sobie z tym radziło. Z jednym siedziałem w ławce , w sumie podświadomie chcąc go chyba jakoś chronić , więc przetrwał ze mną liceum , ale też nie miał lekko. Pomagało że było nas dwóch , a po jakimś czasie się wkręciliśmy w jedną z klasowych grupek , więc nabyliśmy większej ochrony , choć ten układ nie był jakoś szalenie pociągający , no ale trzeba było , jakoś człowiek musiał przetrwać.
Ja przez całą podstawówkę i gimnazjum byłam wykluczona, nie ważne, jak bardzo bym się nie starała, nie miałam szans na zawarcie znajomości w szkole. To zmieniło się w liceum, miałam szczęście poznać wartościowe osoby, to było niesamowite, że miałam z kim porozmawiać. Koniec końców kontakt się urwał po wyprowadzce na studia, naturalnie. Teraz mam już w D poszukiwanie znajomych, męczące było szukanie znajomych z prawie zerowymi zdolnościami komunikacyjnymi. Wystarczy mi bardzo dobry kontakt z mamą i partnerem i jestem szczęśliwa. Jest dobrze tak jak jest ❤
Przez 6 lat podstawówki zawsze miałam problemy z rówieśniczkami, koleżanki z klasy obrażały mnie i ośmieszały na każdym kroku, najgorsze było przebieranie się w szatni, tam nikt nic nie widział więc one mogły mówić co chciały. Dopiero wtedy też zrozumiałam jak okrutne mogą być dziewczynki, najgorsze w tym wszystkim było to że ich działania były nie widoczne, bo stosowały przemoc psychiczną oczekując tego że pęknę i będą mogły mnie bardziej udupić ponieważ to one staną się ofiarami. Nauczycielki tak samo, wszystkie były przeciwko, żadna nie chciała pomóc, w momencie kiedy były potrzebne miały mnie głęboko w poważaniu, nawet jeśli wychowawczyni łaskawie porozmawiała to i tak się to nie kończyło, chwila spokoju i od nowa. Jestem osobą z dysleksją i mam cechy autystyczne, wyróżniam się znacząco ponieważ jestem osobą neuroróżnorodną, dysleksję mam stwierdzoną od podstawówki jednak nikt nie potrafił uszanować tego papierka i nigdy nikt nie wytłumaczył mi że "hej, to w jaki sposób myślisz jest ok" nikt nie potrafił mi wytłumaczyć nawet z czym to się wiąże.... Brałam leki na depresję, od 4 lat chodzę do psychologa, dalej trudno mi się odnaleźć ponieważ po latach dopiero dociera do mnie że to nie ja byłam problemem, tylko po prostu taka jestem i nie jest to nic złego, a wychowawcy i nauczyciele którzy nie znają podstaw, na czym polega dysleksja czy autyzm czy adhd powinni sobie wsadzić te swoje dyplomy głęboko w dupę bo nic nie znaczą. I na koniec anegdota, w ostatniej klasie technikum mieliśmy na angielskim lekcje o trudnościach w nauce w tym dysleksji, w momencie kiedy przyszedł na mnie czas jako osoby z dysleksją aby wypowiedzieć się "jak to jest być dyslektykiem" powiedziałam o moich wszystkich trudnościach. Nauczycielka była wręcz w szoku że takie mam trudności i starała się nawet podważyć moje "diagnozy" bo "każdy tak trochę ma to to że masz tak to to normalne i nie jest związane z dysleksją, a inne osoby w klasie mają dysleksję i nie mają takich problemów". Dużo osob z autyzmem też "nie ma problemów" ponieważ je tuszuje i udaje że ich nie ma, bo tak jest łatwiej, wolą tak, niżeli tłumaczyć każdemu że, "nie, nie rozumiem żartu i biorę go do siebie, czy możesz mnie upewnić czy to był żart", czy "nie, nie rozumiem tego tekstu czy możesz mi go dokładnie wytłumaczyć".
U mnie taki inteligenty gość, miał lewe zaświadczenie, że ma dysleksje. A tak normalnie to jeździł na konkursy matematyczne i kiedy miał ten dodatkowy czas śmiał się z komisji lub próbował sobie z nimi żartować. Co więc w pierwsze klasie nie uczył się i kiedy mieliśmy zadania z geometrii kompletnie nie znając wzorów sam je wymyślił i o dziwo były uznane wyniki i sposób liczenia. Kolejno w liceum parę osób miało lewe zaświadczenia o dysleksji i sami się dziwili, że to nic im nie daje. Więc nie wiem jak oni dają te zaświadczenia o dysleksji skoro koleś co skończył politechnikę miał nawet świadectwo z paskiem i ma teraz własną firmę nie dość, że dostał takie zaświadczenie to jeszcze otwarcie się z tego śmiał.
@@nikodemnerdowski8449 Dysleksja to nie tylko problemy z liczeniem czy nie możność nauki, sama należałam do osób które miały czerwony pasek, a dalej mam dysleksję, jest to pewien zestaw zachowań i u każdego objawia się inaczej, ja np. mam trudności z czytaniem, mylę słowa, często chaotycznie piszę i mówię, łatwo się stresuje i popadam wręcz w panikę, szybko się uczę ale bardzo szybko zapominam, notorycznie o czymś zapominam bądź coś gubię, często mam "zajawki" i skupiam się na jednym temacie wręcz obsesyjnie, jest to duży plus bo posiadam duża wiedzę z wielu dziedzin ale dla niektórych jest to męczące gdy wałkuje ten sam temat na okrągło, staram się niekonwencjonalnie wykonywać zadania bądź obchodzić pewne schematy aby przystosować je do siebie, przez co często ludzie nie rozumieją o co mi chodzi i muszę innym tłumaczyć co mam na myśli, no i co najważniejsze nie rozumiem często żartów, domyślam się że coś jest żartem ale często je biorę zbyt dosłownie i potrafię rozkładać je na czynniki pierwsze co prowadzi do dość głupich sytuacji, potrzebuję więcej czasu na zrozumienie pewnych zagadnień i do przesady potrafię pytać aby przetoczyć to co ktoś mówi "na swoje", nie raz muszę upewniać się czy na pewno zrozumiałam polecenia bo mam z tym po prostu trudności, jednak mam wysokie umiejętności interpersonalne co pomaga w innych sytuacjach. Więc można mieć papierek na dysleksję, są one często wystawiane na podstawie kilku cech które występują u dyslektyków ale osoba może nie mieć pełnego zestawu dlatego nie odczuwa tego w tak silny sposób jak inni albo umieją to maskować, co jest bardzo częste.
To jak tam, pogodzeni? Proszę podać sobie ręce w komentarzach
*Ave Ludwik De Cladosporium Imperator, u mnie jego twórczości*
Sam byłem ofiarą bullyingu z powodu tego ,że potrzebowałem pomocy i teraz boję się przyznać że potrzebuję wsparcia
Najgorsi są nauczyciele co odwracają wzrok i udają że nic się nie dzieje
Podajmy se łapki 🐱🐾🐾🐾
@@yannibozetine2119Z mojego doswiadczenia powiem Ci ze brak dzialania jest gorszy od jakiegokolwiek dzialania. Samo niestety sie nie naprawi, czesto my, ludzie normalni myslimy ze patus sie ogarnie, niestety to tak nie dziala. Patus ogarnie sie moze jak bedzie dorosły, a szkola to dżungla w ktorej ta malpa czuje sie idealnie... Skorzystaj z pomocy psychoterapeuty/psychiatry. Pozostale osoby z codziennego otoczenia nie mają takiej duzej skutecznosci. Psychologa tez raczej odpusc. Te 2 ktore wspomnialem powinny Ci pomoc. Metoda na rozwiazanie problemu to zmiana siebie, swojego postepowania wzgledem oprawcy i swojego nastawienia do problemu. Oprawcy nie zmienisz, patus to patus, sle mozesz zmienic sposob jego zachowania wzgledem Ciebie poprzez zmiane w sobie. Nie jest to proste, aczkolwiek trwale i skuteczne. Przykre jest tylko w tym yo ze ludzie normalni sa leczeni a szury nie...
Jezeli zdecydylujesz sie skorzystac z takiej pomocy to radze taka informacje zachowac dla siebie i osob Tobie zaufanych (rodzice, siostra, moze jeszcze jakis 1 przyjaciel i tyle max). Spoleczenstwo moze tego nie rozumiec, nie jest zbyt swiadome... Nie rozumie ze do psulychoatry czesto chodza ludzie normalni ale zaburzeni przez psychopatow ktorzy ich skrzywdzili. Psychopata bedacy oprawca zwykle nie widzi problemu i nie leczy sie, wiec w takich gamoni w poczekalni raczej nie spotkasz. Powodzenia ;)
Polskie szkoły kompletnie olewają ten temat. Byłem latami mieszany z błotem a jedyne co podstawówka/gimnazjum zrobiło to " olej dadzą ci spokój". Każdy dyrektorzyna chwalił się dziesiątkami plakatów o tym jak to walczą z gnojeniem a w każdej klasie ok 4-5 dzieci przechodziło piekło. Jak się raz śmiałem postawić to okrzyknięto mnie dzikusem i zostałem zrównany do agresorów.
Święta prawda
miałem to samo. zawsze kiedy się broniłem. moi oprawcy, ukazywali swoje zdolności aktorskie, i kilka głosów całej grupki, składała własną wersję zdarzeń, w której ja byłem najgorszy. skąd ja to znam.... grupa przeciwko jednej osobie.
@@Cohenmagnus Reversed Bullying, też często spotykane zjawisko
amen!
@janrosiak3989 rozumiem cie bo sam tak miałem byłem gnębiony i gdy zacząłem reagować aby przestali to nagle lecieli z tym do nauczycieli i nagle oprawcy zaczęli udawać ofiary i niewinioniątka przed nauczycielem tylko po to aby mi dopiec bo zaregowałem na bulling w moją stronę
Co do perspektywy ofiary, to brakuje jednego. Etapów względnej normalności, dni w których nic się nie dzieje, nikt nie dokucza. Takie wyspy spokoju najczęściej dawają złudne uczucie, że może zaraz to się skończy. Kolejna sprawa, że gnębienie przedewszystkim powoduje zatrzymanie rozwoju emocjonalnego, tworzy cechy "ofiary" które powodują, że gdziekolwiek by taka osoba nie poszła to pozostanie tym "innym" nieco opóźnionym, zbyt zamkniętym, zbyt cichym, reagującym na swoje porażki z wręcz paniką, co też daje nowemu środowisku wręcz podświetlenie - to będzie dobra zabawa.
Także gnębienie to zamknięcie osoby w więzieniu własnego umysłu.
Gnębiciel nie myśli o swojej ofierze w wolnym czasie, gnębiony zaś przez całe życie potrafi trzymać w sobie nienawiść zarówno do oprawcy jak i samego siebie za słabość jaką posiada.
Ogólnie trzeba powiedzieć wprost. Gnębienie jest formą tortur, a efekt tego gnębienia może być pewną formą ptsd. Ten problem właśnie powinnien stanowić jeden z najważniejszych tematów publicznych w zakresie szkoły, także oby więcej takich materiałów.
Celny komentarz, a efektem jest ptsd.
Potwierdzam jako osoba mierząca się z PTSD...
Są dni, kiedy niby wszystko jest w porządku, nawet względnie odnajdujesz się między ludźmi, a wystarczy chwila nieuwagi albo jakieś słowo-klucz z ich strony i nagle orientujesz się, że właśnie odszedłes na bok i siedzisz skulony w kącie, bo jeden bodziec przypomniał Ci o traumach przeszłości...
w szkole nauczycielka mówiła "ignoruj to da Ci spokój" dał mi spokój gdy miał zakrwawiony nos 💪
Jestem przewodniczką przemocy, ale w takim przypadku to bardzo dobre wyjście. Popieram
@@joannabalcerek9252 jak nie rozumieją siły argumentu to trzeba użyć argumentu siły, niestety świat jest brutalny
Mam wrazenie ze edukacja jest przystosowana tylko do dziewczynek ktore konflikty zalatwiaja pokojowo, chlopak czasami musi dac albo dostac w morde zeby cos zalatwic ale stare prukwy tego do siebie nie dopuszczaja
jak juz pokazesz ze jestes slaby to cie wykoncza ;/
@@kamild9823+1
Mam 28 lat i przez cały okres gimnazjum byłam gnębiona, ponieważ broniłam słabszej koleżanki z zespołem tourette'a. Z radosnego, otwartego dziecka stałam się zlękniona i zamknęłam się w sobie. Ponad to problemy w domu nie polepszały sytuacji. Szczęście w nieszczęściu poznałam w gimnazjum moja najlepsza przyjaciółkę z którą mam kontakt do dziś i zawsze się wspieraliśmy. Gdyby nie ona to prawdopodobnie nie pisałbym tego komentarza. Bardzo rzadko coś komentuje ale ten temat jest tak mi bliski, że poczułam iż muszę się podzielić swoją historią. Cały okres gimnazjum to było piekło na Ziemi. Każdego dnia miałam nadzieję, że coś mi się stanie albo ktoś mnie potrąci, żebym tylko nie dotarła do szkoły. Bałam się odpowiadać na lekcjach. Wolałam dostać jedynkę niż wystawiać się na pośmiewisko. Bywały momenty, że nie wytrzymywałam i potrafiłam uderzyć w twarz kolegę z klasy, który popisywał się przed innymi chłopakami jaki to on jest fajny bo poniża koleżanki. Nauczyciele oczywiście nic z tym nie robili. Często słyszałam ,że mam "nie zwracać uwagi to się odczepia " ale to nie pomagało. W pewnym momencie już bałam się chodzić do pedagoga szkolnego który też z tym nic nie robił, ponieważ gdy chłopacy się dowiadywali o tym to ich to nakręcało to większej agresji w stosunku do mnie i moich koleżanek. Miałam w klasie też tak zwane "gwiazdeczki" czyli typowe patuski, które w wieku 14 lat chwaliły się utrata dziewictwa a z nas się śmiały ,że my tego nie zrobiłyśmy. Takie dziewczyny były najbardziej rozpoznawalne w szkole i kręciły się wokół chłopaków żeby podbudować swoje poczucie wartości. One również były oprawcami. Skutki tych prześladowań odbiły się w dorosłym życiu. Muszę uczęszczać na terapię i leczyć się farmakologicznie żeby móc jakoś funkcjonować wśród ludzi. Jest mi przykro gdy słyszę ,że ten problem dalej występuje i przeniósł się do świata o Internetu (mnie na szczęście gnębienie w internecie ominęło, ponieważ nie miałam komputera). Taki problem trzeba nagłaśniać cały czas puki nie zajmą się tym na poważnie. Ile dzieci musi popełnić samobójstwo żeby w końcu ktoś coś z tym zrobił? (Przepraszam za mój chaotyczny styl pisania.)
Gdy już trafisz w zaświaty i jakaś dobra duszyczka zaproponuje powrót na Ziemię to przypomnij sobie szkolne czasy 🙂
Bardzo serdecznie współczuję koszmarów w gimnazjum.
15:23
Po trzecie, można trafić na rodzica, który powie:
"Przecież mój Pawełek nigdy by czegoś takiego nie zrobił"
"W domu taki nie jest"
"Zrobił coś w szkole to zajmijcie sie tym"
Albo oleje wszystko i nawet nie porozmawia. Podsumowując to często sami rodzice są ów ścianą systemową i czynnikiem, który uniemożliwia rozwiązanie problemu
Ludzie przeceniają rolę systemu edukacji w zapobieganiu takim zjawiskom imo, bo koniec końców nie da się w murach szkolnych kogoś od-ofiarować w kwestii traum i rozwoju interpersonalnego. Ja mam całkowity spokój od 3ciej klasy podstawówki, ale potrafię być zaproszony na ślub znajomego i cały czas myśleć "kurwa pewnie to robi bo mu mnie szkoda"
Dodam,
„To normalne, ze chlopcy sie bija”, … tylko ze to nie byly przyjacielskie „zapasy”,
„Niie musza sie chlopcy kochac, nie da sie nikogo zmusic do milosci”. Kochac sie nie musza, ale nienawidzic moga. Taka filozofia.
Całe życie się z tym spotykałam, nawet jak byłam w liceum i byłam już dorosła. Była dziewczyna, która cały czas szturcha, popychała, klepała po głowie (i nie tylko) i ogólnie dokuczała, do tego wręcz była dumna z tego, że jest wredna. Ona tak ,,zaczepiała" wiele osób, a kadra szkolna nie reagowała, bo "byliśmy dorośli". Któregoś razu, jak byłam czymś zajęta ,przed zajęciami, cały czas podstawiła mi nogi. Prosiłam ją aby przestała, ale nie reagowała więc wreszcie ja wystawiałam nogę. W tamtej chwili obróciła całą sytuację przeciwko mnie i zrobiła aferę, że uszkodziłam jej kolano. Oczywiście wyjaśniłam całą sytuację, miałam też świadków. Ale w rezultacie całej sytuacji zarówno jej jak i mi obniżono zachowanie na semestr bo ona prowokowała, a ja ,,dałam się sprowokować". Jedyny plus z tego był taki, że już więcej mnie nie zaczepiała, ale niestety innych tak.
Takie gagatki nachodzi się po szkole i im wyjaśnia kilka kwestii bez świadków. Zawsze działało. Jak mi koleżankę tak jedna zaczepiała to jak ją z bara raz pociągnęłam na korytarzu (wciąż tak robiła mojej koleżance bo była zazdrosna o jej niezwykłą urodę), to jak się prawie wyebała przy świadkach, to przestała.
Polscy nauczyciele to dno jeśli o to chodzi.
W szkole w UK nauczyciele się nie boją uczniów tak jak w Polsce.
I z reguły za złe zachowanie uczniowe są karani.
@@robertmazurowski5974 chodziłam do LO w USA i tam też jest zupełnie inne, duuuużo lepsze podejście. Cały system edukacji mają mega przyjazny dla ucznia i pod ucznia. Polska szkoła nie ma nawet doskoku.
@@robertmazurowski5974bzdura. Chodziłem do podstawówki w UK. Jest dokładnie to samo, nauczyciele z tym niewiele robią. "Przeproście się wzajemnie" też funkcjonowało
@@Plutos_Child69 tylko problem jest w tym, że z reguły ofiarami są osoby niezaradne i bez przyjaciół, takie które nie potrafią się same obronić, a tym bardziej postawić lub "najść i wyjaśnić kilka kwestii"
Po wielu latach gnębienia aż do studiów stwierdzam, że nauczyciele w większości to wykształceni nieudacznicy, nie dość że byłem gnebiony to często że mnie robili sprawcę, dzięki wam od wielu lat walczę z myślami samobójczymi i samotnością, terapia od 1.5 roku przestaję pomagać, a wystarczyło po prostu się zainteresować.
Zdrowia życzę
Życzę Ci dużo siły. Niestety też wiem co to znaczy być gnębionym i nieuczciwie posądzanym. Pamiętaj proszę, że można sobie z tym poradzić.
Wyczerpales juz swoj limit strachu i smutku w swoim zyciu, a od „za chwile” bedzie Cie czekac radosc!
Byles dobry! Oni sa przedstswicielami zla. Karty sie odwroca i oni bede ponosic konsekwencje krzywd Tobie wyrzadzanych.
Trenuj sie w byciu wdziecznym za kazda drobnostke, mysle ze moze pomoc…Nie jestes sam! Trzymaj sie! ❤❤❤
@@Dagomi1976 Dziękuje, zycze wszystkiego dobrego nieznajomy!
@@olafus10 Dziekuje ! bede pamietac
Jestem ogromnie wdzięczny za nagłośnienie tego zjawiska. Jestem u progu 30 roku życia, byłem gnębiony w podstawówce i w trochę mniejszym stopniu w gimbazie. Znęcali się nade mną psychicznie, całe szczęście obyło się bez przemocy, oprócz jakiś tam drobnych szarpanek, pokroju: natarcie śniegiem, albo lekkie plaskanie po głowie otwartą ręką. Przez cały ten okres byłem popychadłem i wyrzutkiem. Każda moja cecha, wszystko w co grałem i co oglądałem, oraz to czym się interesowałem, było wystarczającym powodem do drwin. W domu, też nie miałem bezpiecznej przestrzeni przez częste kłótnie między rodzicami. Stąd też mogłem wynieść pewne uszczerbki, które "predysponowały" mnie do bycia gnębionym. Skargi do nauczycieli, nic nie dały, klasyka. Raz, kiedy mnie gnębili, jedna nauczycielka mająca wtedy dyżur na korytarzu, po tym jak jej to zgłosiłem, zrzuciła z siebie odpowiedzialność, choć od tego przecież tam, kurwa, była. Wymigiwała się, tym, że "to sprawa waszej wychowawczyni". To była nasza polonistka, która nawet mnie lubiła, bo lubiłem jej przedmiot, więc bardzo na nią wtedy liczyłem i wydawało mi się wtedy, że jest bardziej kompetentna od mojej nieudolnej wychowawczyni, której też niejednokrotnie zgłaszałem to, co mnie spotykało. Srodze się wtedy zawiodłem, to był gwóźdź to trumny, straciłem wiarę w ludzkość i stałem się skrajnie sceptyczny wobec niej. Zrobiłem się jeszcze bardziej skryty, jeszcze bardziej nieśmiały, a samoocena wylądowała na samym dnie i do dziś tam pozostaje. Działania wychowawczyń i dyrektorki ograniczały się do: "macie go przeprosić", po tym następowała krótkotrwała "odwilż", po czym karuzela jechała od nowa. Interwencje rodziców, też spełzały na niczym. Po tych doświadczeniach, jak również to kilku innych, gardzę warstwą nauczycieli. To dla mnie zwykli konformistyczni tchórze, dla których nie ma żadnego usprawiedliwienia, a ich wszelkie tłumaczenia są żałosne. Mizantropia, niska samoocena, przekonanie o bezradności, to jedyne rzeczy które wyniosłem z tamtego czasu. Całe szczęście, w szkole średniej, znalazłem uznanie przez rówieśników, dzięki którym, również nauczyłem się dystansu do siebie. Brak tej cechy mógł być być zresztą, jedną z przyczyn gnębienia mnie w podstawówce. I chyba tylko to, oraz zawarte w jeszcze czasie gimnazjum dwie przyjaźnie, uchroniły mnie przed zupełnym odcięciem się i zamknięciem na ludzi. Jednak do dziś, nawet w stosunku do najbliższych przyjaciół i osób nie jestem w pełni otwarty, wiele rzeczy przemilczam. Dzieje się tak, nie dlatego, że nie mogę na nich polegać, ale z przekonania, że to nic nie zmieni, kiedy im coś im wyjawię.
W moim przypadku było tak, że nauczyciele zwalali całą wine na mnie bo nie potrafię o siebie zadbać. Nawet były sugestie, że powinienem trafić do szkoły specjalnej. Przez to wszystko względnie dobrego ucznia stałem się bardzo słabym uczniem. W końcowej fazie miałem prawie 50% nieobecności co groziło mi powtarzaniem klasy. Szukałem ucieczki jak najdalej tylko by nie musieć przebywać z ludźmi, którzy mnie nienawidzą tylko dlatego, że żyje. Do dzisiaj jestem cichy i wycofany. Najlepiej czuje się sam ze sobą i w sumie nigdy nikomu o tym nie mówiłem bo zwyczajnie nie potrzebuje współczucia. Tylko chciałbym żeby nauczyciele w końcu zaczeli reagować, a nie obwiniali ofiar...
mi też tak raz o szkole specjalnej czy mam orzecznie o niepełnosprawności no mam przyniosłem je to mi wtedy postawi 3 na koniec roku z wosu oczywisćie nie zrobiła tego to ja na to i kto tu z siebie kogo robi to jeszcze w ostatnim tygodniu szkoły problemy miałem XD
"Nie reaguj, to przestaną" - ulubiona rada nauczycieli. Najlepiej jak jeszcze ofiara w nią uwierzy.
Prześladowcy dostają milczące przyzwolenie na swoje działanie, a bierność ofiary tylko ich nakręca. Z kolei poszkodowany biernie czeka na koniec swoich katuszy, a więc nie będzie żadnych skarg od rodziców z żadnej ze stron. Nie będzie też upierdliwego kuratora, a i dyrektor może odbierać kolejne nagrody dla "wzorowej szkoły". Nauczyciel z kolei może w spokoju sączyć kawusie i nie użerać się z dzieciarnią. Po prostu najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. A co z ofiarą? A kogo to obchodzi, wystarczy tylko utrzymać ją w tym przeświadczeniu do końca szkoły i "problem" pójdzie sobie w świat!
Gastlighting to rzeczywiście najwyższy poziom manipulacji.
Jako osoba która też była gnębiona w szkole ''bo zawsze byłem za spokojny i innych to denerwowoało'', uważam że masz rację. Na bullyng trzeba odpowiadać stanowczo i natychmiast, bo wielu ludzi nie rozumie jak to może później wpłynąć na życie osoby gnębionej. Aczkolwiek w moim przypasku dane mi było ujrzeć co się stało z jednym z moich dręczycieli z czasów podstawówki i gimnazjum. Kilka lat temu spotkałem go na stacji, kieddy płaciłem za paliwo. Ubrany jak żul, niedomytyt, pijany z małpką w ręce. O dziwo on poznał mnie niemal natychmiast, ja jego po chwili, bo już nie był wysoki, wyprostowanym dryblasem który uwielbiał dręczyć słabszych chwaląc się, że chodził na karate. Stoczył się. Może to z mojej strony niskie, ale ja aż się uśmiechnąłem w środku, że drania karma dopadła. Próbował zagadać, nawet przeprosić za swoje zachowanie sprzed lat, ale na to było dobre 20 lat za późno. Wcale mi go nie było żal.
Szczerze to co ci się przytrafiło to moje największe marzenie. Zobaczyć że moim dręczycielom powinęła się noga. Jak ktoś twierdzi że jestem złym człowiekiem to trudno. Ja chcę tylko sprawiedliwości
Gdybyś odpowiedział stanowczo i natychmiast, to prawdopodobnie dysponowałbyś cechami dzięki którym nigdy by Cię nie gnębili. Radzenie innym, żeby reagowali szybko, to tak jakby Pudzianowi doradzić, żeby prześcignął Usaina Bolta.
Bierność rozzuchwala oponenta. Nigdy nie ignoruj gdy ktoś cię zaczepia, to zła taktyka. Tęperuj takie zachowanie już w zarodku. Jeśli ktoś Ci grozi przemocą czy uszkodzeniem ciała, wzywaj policję lub rodziców, jeśli zostaniesz zaatakowany a nie czujesz się pewny uciekaj, jeśli czujesz się pewnie stań do walki z podniesioną głową
*Jesli ktos grozi ci przemoca to nawet sie nie zastanawiaj i wal po mordzie czym tylko mozesz. Jesli nie bylo reakcji za pierwszym zgloszeniem to dlaczego cos mialo by sie zmienic? Policja gowno zrobi bo jestes dzieckiem 😂
Myślę tak samo. Dodałabym jeszcze, by świadkowie tego nie byli bierni. Gdy oprawca doświadcza jedynie poklasku i uznania, to czuje się jeszcze pewniej, ale gdyby nagle kilka osób stanęło w obronie ofiary to myślę, że oprawcę by to na maksa zgasiło i skołowało. A ileż to razy ofiara jest sama jedna przeciw oprawcy i jego klaszczącej widowni...
@@Sherlota94 ale to tak nie działa. Masz grupę i w niej nigdy nie będzie tak, że ludzie są równi. Jedni będą silniejsi, inni słabsi. Silny udowadnia swoją siłę poprzez dominację. Nie będzie dominował drugiego po sobie potencjalnie najsilniejszego, bo to ryzykowne. Najłatwiej zdominować najsłabszego. Cała reszta środka grupy czyli przeciętniaków nie stanie w twojej obronie, bo wystawia się na strzał i zwyczajnie obawia się, że to jego będą prześladować. Z dwojga złego lepiej więc, że ciebie prześladują, niż mnie.
Moim zdaniem odwrócić trend jest bardzo trudno. Żeby się postawić musisz mieć odpowiednie cechy, a ty ich nie posiadasz i właśnie dlatego jesteś prześladowany. Metoda to powolna praca nad sobą, interwencja dorosłych, a w ostateczności zmiana szkoły. Rzadko się zdarza, że w nowej szkole dana osoba znowu jest prześladowana. Tylko to musi być inne środowisko, a nie szkoła 2 ulice dalej, gdzie i tak każdy się zna.
@@WojtekKa-rd3zz tak, to prawda co mówisz, niestety... :(
Jako osoba która przez większą część edukacji obrywała w szkole ze strony rówieśników mogę jedynie stwierdzić że bardziej opłacalne byłoby przyjście do szkoły z nożem i pokrojenie któregoś z oprawców niż ciche znoszenie wpierdolu.
Nauczyciele zazwyczaj mają problem w dupie i patrzą przez palce i takim sposobem ja będąc gnębionym w podstawówce zostałem uznany za agresywnego bo nauczyciele z jakiegoś powodu widzieli tylko jak komuś "oddaję" gdy zaatakował mnie pierwszy.
Mogę się zgodzić z tym że uczenie zbyt spokojnych dzieci pewnej prewencji to dobre wyjście, asertywność i umiejętność samoobrony to bardzo ważne rzeczy bo później trudniej się samemu ich nauczyć gdy szkody już zostały wyrządzone.
Najlepszą metodą na gnębicieli jest po prostu solidne obicie mordy sprawcy, pacyfizm to skrajna głupota i robienie krzywdy samemu sobie.
Ile bym dała żeby ktoś mi tak dobrze doradził i popchnął żebym przywaliła, któremuś z oprawców krzesłem. Dopiero wtedy ktoś by zainterweniował, jakby coś się naprawdę stało
A nie znęcają się nad młodszym, wważliwszym, a na koniec roku piąteczki z zachowania
Też miałem problem z tym całą podstawówkę i większość gimnazjum. Do czasu kiedy jeden chojrak spróbował zepchnąć mnie ze schodów. Zawsze byłem dużym ale potulnym miśkiem i zwykle obracałem zaczepki w żarty, ale tym razem zadziałała adrenalina i ogólnie podły humor - morda debila kilkukrotnie zwiedziła jeden ze stopni schodów i to przy wielu świadkach. Nie pamiętam, czy miałem z tego tytułu kłopoty (pewnie tak, ale wtedy już pieczę nade mną przejął od matki ojciec który śmiał się kadrze nauczycielskiej prosto w twarz) ale do końca szkoły od tego momentu miałem spokój.
Teraz jak spojrzę na to z perspektywy czasu to bym równo obijał mordy takim elementom w imieniu innych kolegów, którzy nie potrafili się bronić. Szkoda że wtedy nie miałem na to wystarczająco agresji i asertywności.
I jeszcze dodam: "zmień szkołe jak cie tu nie tolerują" kurwa tu nie o to rozchodzi się gra tylko o to żebyś był w stanie się ZAWSZE postawić. A nie będziesz się tułał po ludziach całe życie i czekał aż ktoś z autorytetem cie przygarnie bo cie personalnie lubi
Nie bierzecie pod uwage że oprawca ma kolegów, ziomków którzy gdy "obijesz morde" prześladowcy to obiją cie tak żebyś nigdy więcej tego nie robił. A kiedy myślisz że sprzęt rozwiąże problem na zawsze- to tak masz racje, będziesz wąchał kwiatki od spodu tuż obok swojego oprawcy
@@jasiekx3856 A więc lepiej dzielnie znosić wpierdol?
Nie warto być tym porządnym bo życie cię pogryzie i wysra.
Najlepiej samemu mieć kolegów w razie czego, nie można ulegać patoli i bać się wszystkiego.
Dla mnie już za późno mam 23 lata z moich lat w szkole to pewnie 70% było prześladowanie. Teraz moje życie to praca>PC>spanie x repeat.
Jedyną satysfakcję jaką z tego miałem to wiadomości o przedawkowaniach czy wypakowywaniu tych osób za kratki.
Dziękuję że stworzyliście pustą skorupę człowieka która nie potrafi już nawet uronić łzy na pogrzebie najbliższych.
Pozdrawiam całą tą patusiarnie z Janikowa.
Nie poddawaj się. Nigdy nie jest za późno żeby pójść na terapię i zostawić za sobą żal z przeszłości i żyć szczęśliwie pomimo przeszkód. Życzę Ci abyś o siebie zadbał i odnalazł swoją drogę do spokoju ducha.
@@basiab.7067 Wiem, że nie masz złych intencji, ale mnie trochę bawi ta tzw. „kultura terapeutyczna”. Wszędzie tylko terapia i terapia. Nie wypowiadam się nt. skuteczności terapii, ale trzeba mieć świadomość, że na pewno nie jest to lek na całe zło.
@@majorsztandar9845 Dokładnie, podzielam opinię. Baby by teraz wszystkich na terapię wysłały. A jednocześnie te same baby jako nauczycielki stosują torturę psychicznno-fizyczną pod tytułem 'niewazne który zaczął macie sobie podać rece'. Najpierw dają ciche przyzwolenie na krzywdę, A potem taka ofiarę chcą na terapię wysyłac. A szkoda ryja szczepić...
@@majorsztandar9845 zgadzam się i rozumiem twoją irytację tym tematem. Terapia lekiem na całe zło na pewno nie jest, ale warto od czegoś zacząć i spróbować. Są prawdopodobnie inne drogi też, ale ja na własnej skórze doświadczyłam, że to działa, więc mogę polecić. ;)
"Teraz moje życie to praca>PC>spanie"
Cudowne życie. Będzie co wspominać 🙂
Mam 25 lat, przez całą podstawówkę byłem gnębiony ponieważ lubiłem się uczyć i byłem najniższy wśród chłopców. Byłem gnębiony psychicznie i fizycznie. Byłem bity, opluwany, nigdy nie wybierano mnie do drużyny na wfie, przerwy musiałem spędzać często w bibliotece bo to jedyne miejsce gdzie czułem się bezpieczny. Jako dziecko 8 letnie chęć odebrania sobie życia manifestowało mi się w obrazkach gdzie często rysowałem siebie na szubienicy lub pod kołami samochodu. Od rzeczywistości uciekałem w gry na komputerze. Całe szczęście jak byłem mały mama zabierała mnie do psychologa i jakoś mi to pomagało przetrwać. Pamiętam do tera jak jeden z oprawców gonił mnie z nożyczkami w szkole mówiąc że mnie zabije. Często płakałem, mama starała się prosić dyrekcję o pomoc, ale wzywanie rodziców nie wiele pomagało. Raczej było odwrotnie, gnębienie się nasilało w akcie zemsty. Dobrze że w Polsce nie ma dostępu do broni, bo byłbym dzieciakiem który zabiłby jadke na moich oprawcach. A było ich multum. Dosłownie stałem się synonimem nieudacznika i słabeusza. Dzieciaki wyzywały się moim imieniem. "Zobacz nawet Robert to zobaczył, ale jesteś dureń, gorszy od Roberta" Dziś jestem dorosły, mam dobrą pracę. Ale to wszystko gdzieś jest. W domu też za dobrze nie było. Wszystko to spowodowało że w wieku 25 lat miałem już 3 próby samobója. I nie, nie takie dla atencji. Ale udało mi się ostatnio wyjść na prostą. Skończyłem 2 letnią terapię, zdobyłem lepszą pracę. Czuję się okej, ale demony potrafią wracać.
Trzymaj się.
Okropne było to, że moi oprawcy zdobywali medale - bo byłem w klasie sportowej. Kilku było ministrantami w kościele. To spowodowało, że nie wierzę w żadną istytutcje. Dziś jestem pewnym siebie, silnym mężczyzną, ale sam siebie zbudowałem. I może to nie zdrowe że czuję satysfakcję z tego że część moim oprawców zniszczyło sobie życie przez dragi i inne używki. Jeden nawet trafił do mnie na rozmowę o pracę, gdzie wysłałem go z kwitkiem z wilczym biletem. Tak, jestem mściwy, bo gnojków do dziś nienawidzę.
Przynajmniej Twoja matka rozumiała problem. Są rodzice w której podobnej sytuacji powiedzą, że wymyślasz/przesadzasz i bagatelizują problem.
Miałam bardzo podobną historie. Z tym, że rodzice mi nie pomogli, mama nie chciała mnie wziąć do psychiatry ani psychologa, bo "nie będą z jej dziecka robić wariata"
@@RobMironie totalnie Cię rozumiem. Bycie mściwym w tym przypadku jest zdrowe moim zdaniem.
Mnie próbowali gnębić w sumie nie wiem z jakiego powodu. I powiem coś - ignorowanie tak, jak nam tłumaczyli nic nie daje, wręcz zachęca. Niestety prawda jest bardziej brutalna.
Próby gnębienia skończyły się po kilku obitych mordach i niczego nie żałuję. Niestety nie każdy jest w stanie i ma taką możliwość jak ja
Słusznie. Całe życie wmawiają nam, że „przemoc to nie rozwiązanie”. Kastrują nas z siły i przemocy.
@@majorsztandar9845 Przemoc to pytanie, odpowiedź brzmi TAK ;) oczywiście gdy jest sie samemu gnębionym
Brak ukarania rozzuchwala winowajców.Poprze ukaranie czyjegoś braku szacunku do mnie ja okazuje szacunek do siebie a przy okazji jest to przestrogą na pozostałych :]
Jeden z gości który mnie gnębił w szkole wlazł pod maszynę do ładowania drewna i taki wielki wał spadł mu na łeb. Wszyscy w Wielkiej żałobie BO TAKI MLODY BYŁ. A ja nie czułem nic, nawet w sumie lekką ulgę. Szkoda że inni jeszcze żyją
Poszedl bym na jego pogrzeb tanczyc i spiewac dla satysfakcji jednoczesnie szkalujac pod postami jego rodziny 😂. Trzeba bylo zapytac czy planuja pogrzeb czy normalnie po tego smiecia przyjedzie smieciarka? 😂
selekcja naturalna xD
Ja zawsze jestem, bądź czuję się, odrzucony przez społeczeństwo, przeważnie szkolne. Od podstawówki wszystko się zaczęło, miałem problemy z zbyt łatwym poddawaniu się stresu co kończyło się płaczem. Było tak do 8 klasy. Po wizytach u psychologa uodporniłem się na to. Myślałem, że w szkole średniej (technikum) wszystko się polepszy. Oj myliłem się... Owszem jest lepiej niż w podstawówce, lecz dalej jestem taki odrzucony. Często na "snapach" znajomi się spotykają, bawią itp. Tymczasem ja siedzę sam, zamknięty w własnym "lepszym" świecie. Czuję, że społeczeństwo "mojego" pokolenia nie jest dla mnie. Nauczyłem się z tym żyć, więc mnie to tak nie tyka. Choć czasami brakuje jakiegoś dobrego znajomego...
psycholog nie uodparnia cię na stres, a okrada z pieniędzy
Nie rób z siebie cipy tylko się rusz do ludzi xd
@@rynsztoktv5369 Porada życiowa - ruszenie do ludzi nic ci nie da, jeśli ci ludzie będą mieli cię w poważaniu, a tak jest dziwnym trafem w 99% przypadków tego typu...
Jestem w takiej samej sytuacji. Czuję się wyrzutkiem który tylko, z lepszym lub gorszym skutkiem, udaje członka społeczeństwa. Ale to męczące. Różnicą jest to że się na to nie uodporniłam. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jak poradzę sobie w życiu. Moja przyszłość nie maluje się zbyt dobrze, więc o niej nie myślę. Jedyne co mam to teraźniejszość. Nie będę myśleć o przyszłości, bo przez to stracę jedyną rzecz którą mam. Porozmawiajmy. Ty nikogo nie masz i ja nikogo nie mam, więc co mamy do stracenia
@@gallanonim1379 kwestia wychodzenia ze strefy komfortu, niektórzy jednak wolą się użalać nad sobą
W wielu przypadkach nauczyciele są oprawcami równymi patusom.
Oj oj oj... szkoda mi bardzo mojego nauczyciela angielskiego, który jest życiową porażką , który nie potrafi radzić sobie z równymi sobie , więc będzie wyżywał się na mnie. Oj jak mi go szkoda.
@@SpARK94 Są jeszcze sfrustrowane samotne baby w roli naucycelek.
W małych miejscowościach taka menda też potrafi wkopać do grobu kilka osób.
Zgadza sie. Psychopatą się jest bez wzgledu na wiek.
Prawda zgadzam się mi taka jedna wmawiała że sobie uroiłem problemy i mnie wyśmiewała i wierzyła tym złym trzymajcie się tam dacie radę 🥲
Ja najbardziej wspominam nauczyciela matematyki... Całą pewność siebie, którą miałem mi odebrał. Co lekcje poświęcał czas na to by zrobić show z moim udziałem, było to częścią każdej lekcji, to był jego schemat.
Powiem szczerze że to chyba najlepszy film na tym kanale. Byłem gnębiony całą podstawówkę z prostego powodu. Moi rodzice często zmieniali pracę dlatego często się przeprowadzaliśmy co powodowało że byłem "nowym uczniem" chociaż bardziej pasuję określenie obcy bo właśnie tak mnie traktowano. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, kolegować itp (co dla tak młodej osoby jest dużym ciosem) a nawet jak już kilka osób szczerze mnie polubiło to musiałem ich zostawić za sobą bo oczywiście nowa praca a "przyjaciele przychodzą i odchodzą. Skutki takich przeżyć odbiły się nawet w szkole średniej a to są dokładnie takie same jak wymieniłeś w filmie: brak umiejętności społecznych, pracy w grupach i problemy z zaufaniem. Jeśli o mnie chodzi ja już chyba zawsze będę "bardziej obcym wam i sobie sam" cytując piosenkę Lady Pank. Natomiast dla młodszych osób myślę że materiał może okazać się niezwykle pomocny i a nawet jeśli nie to jest to chyba najlepszy materiał jaki widziałem który najlepiej mówi "rozumiem co czujesz i nie jesteś jedyny".
Pozdrawiam i słodkiego, miłego życia
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
Pamiętam jak jakiś gość mi postanowił dokuczać. Jego sposób rozumowania był prosty: skoro interesuję się matematyką i fizyką to jest to wystarczający powód, żeby mi dokuczać...Wielokrotnie coś mi dokuczał czy popychał, ale ostatnim razem to złapał mnie i próbował mnie dusić od tyłu...wyczułem jego rytm oddechu i uderzyłem z całej siły z łokcia w jego przeponę w fazie wdechu. Powiedzmy, że dostał darmową lekcję fizyki... parę minut walczył o oddech, ale ostatecznie wrócił mu właściwy rytm. Nigdy więcej mnie nie zaczepił, ale...nauczyciele zaczęli mi robić problemy
Szczerze mówiąc to było genialne. Szkoda, że jak zwykle nauczyciele się uaktywniają dopiero jak coś się dzieje...
Byłem w podstawówce taki średni, początkowo wszystko znosiłem, aż pewnego dnia miałem zły dzień i pobiłem się ze szkolnym rozrabiaką (przywaliłem mu z całej siły prawego sierpowego, a on później w nerwach uderzał mnie po gardzie, zanim przyszedł nauczyciel). Zrobiła się afera i wszystko rozeszło się po kościach, ale od tego dnia ci co rozrabiają mnie unikali.
To jest przykład, że w takich sytuacjach nie ma jednoznacznej reguły na to, jak się zachować. Wiele razy słyszałem, że trzeba zacisnąć pieści jak w Twoim przypadku, lecz formą konsekwencji może być chociażby unikanie przez rówieśników co również niesie ze sobą skutki uboczne w drodze do budowania zdrowych relacji
Też tak miałem w podstawówce i gimnazjum. W liceum sobie urosłem i sytuacja się zmieniła. Zaczęli gnębić kolegę z mojej ławki, który był słaby, niski i chorowity. Mściłem się na jego oprawcach jak na swoich. No a on miał spokój. Mi się udało ogarnąć i też miałem koszmary przez kilka lat. Czuje się jak ten gość z początku opisu minus bieda ale faktycznie mój starszy miał wtedy na mnie wywalone. Teraz on tego żałuje a ja gnębię gnębicieli jak mam okazje.
Ale kozak
I bardzo kurwa dobrze gnębić takie kanalie
w liceun tez mnie wyzywali przez pare mies. bez powodu, nawet nie byłam nieśmiała w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
Jesteś Batman
@@qwuantum Wiem ze to stary komentarz ale tak z ciekawości, jak się skończyła ta historia? Tzn. to było kilka lat później jak Twoi rodzice poznali tego chłopaka?
Nauczyciele są w dużej mierze odpowiedzialni za bullying, właśnie przez "oboje się przeproście", czy próbę szybkiego zamknięcia sprawy. Mnie gnębiła ciągle ta sama grupa. Dołączyłem do klasy strasznie późno, 2/3 klasa. Nie łapałem atmosfery klasy, raczej na przerwie czytałem. Więc mnie srogo gnębili. Za kazdym razem jak próbowałem się odgryźć, w kilka osób zrzucali na mnie winę. Dochodziło do takich sytuacji, kiedy byłem wzywany do pedagoga, siedział tam mój opraca, jego rodzic i nauczyciele. Nie mogłem powiedzieć słowa. Można łatwo się domyślić, nie były to faine pogawędki. Kuriozum nastąpiło kiedy po zgłoszeniu problemu wychowawczyni, wzięła mnie tego samego dnia na rozmowę. Że jeśli się nie uspokoję zostanę usunięty z klady, bądź szkoły. Przecież cała klasa powiedziała "to twoja wina". To było rozwiązanie problemu.
Ja miałem całkiem ciekawą historię. W klasach 1-6 podstawówki byłem lubiany i po środku drabiny popularności i jednocześnie starałem się bronić takiego kolesia, z którego nabijali się moi koledzy i inne osoby z klasy. Ale gdy moi koledzy poszli do klasy 2 języcznej nagle koleś, którego starałem się bronić objął mnie za cel, a reszta dołączyła do niego. I tak przez 2 lata do egzaminu 8 klasisty śmiali się ze mnie aczkolwiek bez jakiejkolwiek przemocy (w zasadzie to ja im oddawałem bijąc ich moim termosem po głowie, ale nie mocno). Później w jakiś sposób przeszło to do liceum (oczywiście również bez przemocy fizycznej), w którym najpierw śmiali się, że jestem terrorystą z powodu mojej ciemniejszej karnacji, ale nie było to aż tak źle więc naiwny ja wprowadziłem ich do mojej grupy bliskich znajomych, z której zostałem wyparty. Później jak zachorowałem to przyszły stwierdzenia, że udaję itd. Nie wiem czy chodziło o to, aby oni poczuli się lepiej ze sobą (główny jest z rodziny o minimalnie niższych zarobkach, ale myślę, że większą przyczyną było to, że w podstawówce to z niego się śmiali). Teraz przez problemy nie piszę matury z biologii i chemii jak chciałem na początku i chodzę po lekarzach zastanawiając się czy mam problemy psychiczne czy somatyczne i moje życie zamieniło się w wielkie oczekiwanie na odpowiedzi.
Po tej krótkiej historii może dodatkowy film o tym jak ofiara zamienia się w oprawcę?
Z tego co się orientuję, to wszyscy kaci wcześniej byli ofiarami.
Gnębienie w szkole jest dużym problemem, którego ludzie zazwyczaj nie potrafią naprawić. Ja przykładowo również byłem w małym w stopniu ofiarą, aż do momentu gdy stałem się większy i silniejszy od oprawców.
Według mnie z przynajmniej dwóch powodów istnieję gnębienie w szkole:
1. Przez brak zaufania, czy to do nauczyciela lub pedagoga albo co gorsza do telefonu zaufania.
2. Z konsekwencji związanych z ujawnieniem gnębienia, np: ofiara nie chcąca wzywać policji na oprawce bojąc się większego gnębienia, gdy oprawca dowie się kto go wydał.
Jak to naprawić? Mam dwie propozycję:
Do pierwszego problemu, można pokazać uczniom przykładową rozmowę z pedagogiem o znęcaniu się i jak wygląda naprawienie tego problemu. Dodatkowo powinni nauczyciele dostać dużo kursów o różnych scenariuszach o tej tematyce, które będą wymagane, aby wiedzieć jak zareagować na takie zachowanie.
Do drugiego problemu, wypadałoby pokazać zagwarantowane bezpieczeństwo ofiary w ewentualnej dalszej eskalacji konfliktu. Co więcej można wysłuchać dodatkową prośbę ofiary związaną z wyglądem kary dla winnego.
Oczywiście istnieje więcej powodów problemów i możliwości ich naprawienia związanych z gnębieniem, ale już tego powinni uczyć w szkołach. Zamiast słuchać tych rozwiązań konfliktów w jakimś komentarzu na TH-cam!
W szkole powinna być wprowadzona zasada zapożyczona od muszkieterów. Cała klasa stoi murem gotowa nawet zabić 😠
Byłem ofiarą terroru w podstawówce, bo mały, w okularach i "rozrabiaka". Dziadek który mnie wychowywał, powiedział tylko jedno zdanie - " Musisz oddać, nie miej litości" . Teraz widzę, ze to była najlepsza rada w życiu. Wyłapałem wszystkich buuulich i im odpłaciłem, bez litości ( każdy z tych patusów wiedział za co dostaje wpierdol).
W "szkolnej dżungli" to chyba paradoksalnie najskuteczniejsza metoda, bo nawet jak niespecjalnie zdominujesz takiego opryszka, i sam przy tym oberwiesz - to jednak dasz jakby sygnał, że zabawa na twój koszt będzie droga.
@@VitharPL Ruszyłem ćwiczyć, sztuki alki i siłownię. Najpierw Buule się śmiali i szturchali, potem przestali się śmiać, potem przestali na mnie zwracać uwagę, a potem zaczęli mówić mi "cześć", a na końcu wyłapałem wszystkich po kolei i wyrównałem rachunki. Nie mściłem się, nie sprawiało mi to przyjemności. Po prostu wpierdoliłem każdemu po kolei mówią - "To za podstawówkę" Widzuiałem w ich oczach, ze pamiętają i wiedzą za co mają połamane kości. Żaden nie poszedł na policję, a jak mnie potem spotykali to łeb do dołu i dyla. Zajeło mi to 5 lat, wyćwiczenie się, wytrenowanie, odszukanie i załatwienie sprawy, ale ALE Ostatni najgorszy z nich jak już dowiedział się że prowadzę wendettę, to jak mnie widział to spierdalał najszybciej jak mógł. I los tak chciał, że spotkałem go w ciemnej uliczce sam na sam. Osrał się, trząsł coś bełkotał. Wiedział co zaraz będzie. Ale ja podszedłem wyciągnąłem rękę i powiedziałem - "wybaczam ci" i w te sposób poczułem coś jakby kamienie mi z serca spadły. Poczułem, ze tak ma być zrobione.
@@wejrzeniawsiebie8813 Podziwiam, nie jestem pewien czy byłoby mnie stać na przebaczenie.
Zazdroszczę. Niestety u mnie stłumiono chęć natychmiastowego ukarania sprawców (a miałam warunki, byłam silna i jedna z najwyższych w klasie), czego żałuję, bo skutkiem tego znęcanie trwało nie dni czy tygodnie, a kilkanaście lat. Szkoda że posłuchałam babci, że "dziewczynki tak się nie zachowują". Pozdrawiam
@@wejrzeniawsiebie8813
Dobre kolo ale co to za film oglądałeś?
Kiedyś jak przyszła do mojej klasy nowa osoba, która podała mi rękę, przedstawiła się i zapytała o moje imię, myślałam, że robi to w akcie wyśmiania. Wierzyłam, że każdy człowiek, który wchodzi ze mną w interakcję, pragnie mnie skrzywdzić. To wszystko się działo przez gnębienie w szkole, które doprowadziło nawet do problemów z robieniem zakupów spożywczych, nie wspominając o rozmowie z jakimkolwiek człowiekiem.
Akurat to ze z nikim nie gadasz to żadna strata wiekszość ludzi to ścierwa.
@@eternitysnow2235Obserwacja i selekcja. Niestety całkowite odcięcie się nic nie daje.
Ja chodziłem do Technikum Leśnego w Tułowicach i w pierwszej klasie mieszkałem w internacie. Tam starsi uczniowie z klas 3 i 4, znęcali się nad nami codziennie. Wchodzili nam do pokoju, kazali robić pompki albo biegać im do sklepu, a jak był sprzeciw to było bicie. Wyrywali nam guziki z marynarki, albo wiązali guzły na krawacie w taki sposób aby nie dało się już odwiązać. Nazywali to "falą" jak w wojsku. Wychowawcy doskonale wiedzieli o tym co się dzieje i jeszcze przyklaskiwali do tego. Debile. Jak dla mnie to ta szkoła powinna zostać zamknięta a nauczyciele powinni siedzieć w pierdlu.
Też miałem wątpliwą przyjemność być jednym z tych nielubianych uczniów i jak czasem słyszę te teksty, że "szkoła to najlepszy okres życia" itd, to serio nóż w kieszeni się otwiera. Mnie akurat nie lubiano z kilku powodów - byłem grubszy, trochę kujon, słaba kondycja, no i jeszcze ministrant na dokładkę. Nikt mnie nie lał, ani nic w tym guście, ale ciągłe wyzwiska, podśmiechujki, jakieś podpieprzanie rzeczy na przerwach itd - jakieś ślady na psychice to zostawia, nie da się ukryć - do dzisiaj widzę po sobie, że naturalnym odruchem na obce osoby jest nieufność i pewnie też przez to trochę ciężej nawiązuje mi się relacje w życiu dorosłym, bo jednak inni "wyczuwają" ten dystans. Jeżeli mogę powiedzieć, że czegoś mnie nauczyły te sytuacje, to że na autorytetach typu rodzice, nauczyciele nie ma co próbować polegać - większość ma mniej bądź bardziej świadomie w dupie, że dzieje Ci się krzywda, każdy chce odwalić swoje i mieć święty spokój - nauczyciele chcą mieć porządek w papierach, brak rozmów z rodzicami itd, a rodzice to nie wiem z kolei - część pewnie sama ma jakieś swoje nieprzepracowane traumy i nie potrafi / nie chce pomóc w jakiś konstruktywny sposób. Koniec końców zostajesz ze wszystkim sam i niesiesz ten bagaż często przez resztę życia. Jakbym sam miał dzisiaj dziecko, to na pewno nie dawałbym mu durnych rad w stylu "Ignoruj to, to dadzą Ci spokój" - zapisałbym na jakieś zajęcia, żeby się umiało bronić i latał po nauczycielach, żeby prawidłowo ogarniali swoją robotę - mobbingiem w pracy mam wrażenie jest duże zainteresowanie, a dokuczanie w szkole to większość traktuje jako element folkloru i wszyscy mają to w dupie. Jeżeli coś mogę doradzić ludziom, którzy jeszcze łażą do szkoły i spotykają się z takim zachowaniem, to nie bójcie się komuś przywalić, albo solidnie odpyskować - za pokorne znoszenie takiego zachowania nabawicie się tylko różnych problemów psychicznych - jak już musicie chodzić do tej szkoły na te 8h, to macie pełne prawo, żeby czuć się tam bezpiecznie - nie jest to Wasz problem, że jakiś nauczyciel, albo rodzic będzie się użerał z kuratorem. Trzymajcie się ciepło!
Ja to miałem w gimnazjum tylko ja działem odrazu szedłem korytarzem 2 szło patrzenie się najpierw potem jakos ucichlo i za tydzień 2 razy z Bara oni mnie to ja ich i jakoś miałem spokój to byli 2 cwaniaki z 2 klasa gimnazjum jeden był 15 latkiem ciote pamiętam jego ryj do teraz w gimnazjum moi koledzy mnie olali byłem zakonnikiem miałem max 3 przyjaciół ciężko było jaki ich nie było a potem zawodowka i tylko się że swoją klasa trzymałem
Byłem celem prześladowania rówieśniczego przez dwa lata w liceum. To że się nie zabiłem to naprawdę cud. Ale na wiele lat zupełnie się wycofałem z życia. Zero ambicji, zero kontaktów, poczucie własnej wartości zerowe. To było prawie 20 lat temu. Mam poukładane życie, rodzinę, dobrą karierę. Ale nadal jak mi sie przypomni jakaś sytuacja z tamtych czasów to mam już dzień zepsuty. Jeśli Ty czegoś takiego teraz doświadczasz mam dla Ciebie jedną wiadomość. Nie jesteś sam. Są inni, którzy tego doświadczają. Nie bój sie rozmawiać o tym, poprosić o pomoc. Druga, jeszcze ważniejsza rzecz. Jak źle by nie było pamiętaj, że to czego doświadczasz w szkole to tylko przejściowy epizod w twoim życiu. Nie pozwól żeby był ostatnim.
Takie treści są potrzebne (trzeba to puszczać w szkołach)
XD I co to puszczenie w szkołach da? Tyle samo ile dotychczasowe "kampanie" przeciw przemocy w szkołach - tu powinna być twarda ręka, gnębiłeś/aś i są dowody to wyjazd do poprawczaka albo do jakiejś karnej szkoły z internatem (to jest tylko przykład - ciężko mi podać inne możliwe kary bo reszta raczej już obarczałaby rodziców/opiekunów prawnych)
szkoły i dyrekcja to hipokryci i populiści, oni by to puszczali na pokaz i jako plecy
Oj prawda
Doświadczałam przez wiele lat bullyingu w szkole i największy żal mam do nauczycieli i pedagogów. Widzieli wielokrotnie, że dzieje mi się krzywda ze strony niektórych rówieśników i tak naprawdę nic z tym nie zrobili. To nauczyciel jest odpowiedzialny za to co się dzieje w szkole, a nie jakiś głupi gnojek albo gówniara. Nie reagując na bullying przykładają do niego rękę. Moja złość na nauczycieli jest porównywalna do tej na moich dręczycieli. To nauczyciele powinni być odpowiedzialni i rządzić w szkole, a tak naprawdę umywają od tego ręce.
A co oni mogą? Pogadają, pogrożą palcem i tyle.
Niestety, sama doświadczałam długich lat dręczenia przez koleżanki w szkole, nabawiłam się fobii, nerwicy, miałam dwie próby samobójcze. Dzisiaj jestem nauczycielką z 7letnim stażem, pracuję z ogromną liczbą dzieci. Dzieci wiedzą jak nienawidzę, jak któreś siebie źle traktują, reaguję bardzo ostro, ale tak jak napisał/a @relikt55, mogę pogadać i pogrozić palcem, bo za większą chęć reagowania sama jako nauczyciel jestem zbywana, straszona kuratorium itd. mimo to, wiem, jacy bezduszni potrafią być nauczyciele, ja staram się zawsze reagować, nie zawsze jest to możliwe na tyle, na ile bym chciała i ja i grono pedagogiczne. Niestety, ale znając sytuację 2 stron czyli bycia uczniem i bycia nauczycielem już wiem, że wina nie stoi po niczyjej stronie, to wina całego systemu. A do zmiany go droga daleka.
@@relikt55 Moi "cudowni" nauczyciele nawet tego nie byli w stanie zrobić 🙄 Było umywanie rąk i udawanie ślepych.
@@aleksgrj8550 To dobrze, że chce się Pani reagować i nie udaje Pani ślepej. Większość moich nauczycieli to była niestety porażka. Mam paskudne zdanie o nauczycielach, ale domyślam się, że są wyjątki od reguły.
A pomyśleć, że kiedyś nauczyciel mógł więcej, na przykład zdzielić linijką po łapach...
Bardzo mi przykro, że tak wiele z Was doświadczyło bulingu, ja od zawsze gdzie tylko widziałam w szkole że ktoś się z kogoś wyśmiewa albo się nad nim znęca od razu reagowałam. Nie mogę patrzeć na krzywdę, ja się nigdy nie bałam bo miałam duże wsparcie że strony rodziny i wiedziałam, że mogę jej wszytsko powiedzieć i to nie zostanie zbagatrlizowane. To koszmar co się dzieje w szkołach
I to się ceni. Dziękuje ci w swoim imieniu oraz osób, którym pomogłaś.
Wy kobiety w szkołach i tak macie łatwiej trudniej w dorosłości bo w dorosłości kobiety nie są szanowane tylko traktowane jako przedmiot.
Natomiast ja pamiętam że w szkole zawsze szydzili ze mnie ale nie tylko, Wkońcu ich rodzice lekarze,dentyści a mój ojciec to "tylko" budowlkanka więc nie mógł mi kupić drogich rzeczy więc jak tu się nie pośmiać z biednego w szkole..
Ale te sytuacje to czysta wiedza bo uwaga , bo takie zachowania czyli szydzenie z innych WCALE nie kończą się w szkołach tylko są zawsze. Przecież ludzie dorośli niepełnosprawni lub niscy to pierwsza linia osób do pośmiania się i zwyzywania, jesteś dorosły i nie bogaty? oj to już znajdą się ci co cie poobrażają i kobiety i faceci. Morał z tego taki ludzie to potwory i ciesze się że mogłem dowiedzieć się tego już w szkole a nie być zaskoczonym w dorosłości ;) Czuje się o wiele silniejszy teraz gdy wiem co mają w głowach ludzie wokół mnie albo czego mogę się po nich spodziewać pozdrawiam.
no nie, sorry ale wasze pomysly sa na OPAK. to nie "ofiary" nalezy szkolic jak unikac bycia celem, tylko oprawcow ucywilizowac. Sam na poczatku wspomniales, ze bullying jest nieprowokowany i kazdy pretekst bedzie dobry do gnebienia kogos. Czasami gnebione sa soby nie za to ze sa slabe, gorsze, tylko wlasnie sa lepsze. W mojej klasie dziewczyny gnebily najladniejsza i najlepiej ubrana kolezanke, z zazdrosci. Co da rozmowa z psychologiem szkolnym? Tu potrzebne sa konkretne dzialania, w ktorym oprawca zostanie upokorzony, obnazony, wytniknety palcem, wyalienowany, ze odechce mu sie kozaczyc. Najlepiej publicznie wykazac mu ze rekompensuje sobie kompleksy albo tata go nie kocha. Znowu to target musi wykonac caly wysilek, a zrodlo problemu lezy gdzie indziej. To nie ofiara jest patologiczna tylko oprawca. Jego leczyc/izolowac/karac. Nie dziwi mnie ze bullying jest tak powszechny, skoro ludzie porponuja rozwiazanie od dupy strony.
Źli ludzie po prostu będą istnieć i trzeba wiedzieć jak reagować na nich. Nie naprawisz takiego człowieka z dnia na dzień albo nie wrzucisz do izolatki.
*spacyfikowac
nie "ucywilizowac" Jako lowca bullych z doswiadczenie opiewajacym na ponad dekade stwierdzam ze nalezy uzyc argumentu przemocy gdyz tylko to rozumieja.
@@100procent2 bardzo trafne okreslenie "spacyfikowac". Dziekuje za ten komentarz. Jak Pan lowi bullych jesli moge wiedziec?
Mnie ostro gnębili, bo byłam cicha, mało przebojowa i bardzo wrażliwa, obecnie łykam antydepresanty, chodzę na terapię, mam niską samoocenę i problemy ze snem.
Wspieram cie. :) 😇🌞🤗
Trzymaj się, wiem co czujesz bo u mnie taka sama sytuacja🥺💖
Byłem gnębiony wielokrotnie w różnych środowiskach. W przedszkolu, podstawówce, gimnazjum, sanatorium, przez 1 semestr na studiach. Byłem mniejszy, słabszy, niewyraźnie mówię - byłem więc idealnym celem do gnębienia. W dodatku nauczyciele czy też opiekunowie nie potrafili pomóc.
Teraz zamykam się w sobie, nie potrafię wchodzić w głębokie relacje między ludzkie, mam mało znajomych, przyjaciół, bo zamykam się na ludzi. Miałem tylko 2 partnerki seksualne, które - pomimo tego, że oświadczyłem się im - to zostawiły mnie, gdyż wyczuwały, że coś jest we mnie nie tak, przez co nasze relacje były popsute.
Nie lubię ludzi i społeczności, grupek ludzkich i tych ich hierarchii. Istny zwierzyniec. I co najgorsze - to prześladowcy zrobili Ci coś złego, skrzywdzili Cię, a to Ty jesteś winien, bo nie postawiłeś się lub - co popularne w środowiskach rozwoju duchowego - masz w sobie jakąś nieuświadomioną rzecz rodową, przez którą jesteś gnębiony.
Ja miałem taką sytuacje:
było to rok temu, wziąłem do szkoły kamerę żeby po szkole nagrać jakieś ujęcia archiwalne, mamy taką dziewczynę która mieszka w domu dziecka, jest upośledzona i przy tym strasznie chamska, denerwująca, specjalnie prowokuje żeby tylko pobiec do pani i się wyżalić kiedy ktoś już wybuchnie, ale wracając to wyszliśmy z kolegami po szkole i ta dziewczyna stała tam specjalnie na nas żeby znów nasz prowokować, a mówię że znów, bo ona już od dłuższego czasu nas prowokowała, tak i jak całą klasę, robiła np: wyzywała i nawet czasem walnęła nas i pewnie ktoś pomyśli że nie umiemy się bronić przed jaka laską, ale ona jest duża, ciężka i ma bardzo dużo siły, więc nic nie możemy zrobić, chcieliśmy się kierować do naszych domów, bo mieszamy na tych samych ulicach, nasze domu są na północ, a jej dom jest na zachodzie wiec powinna ić inną drogą bo naszą by nie doszła, a ona na naszej specjalnie stała i też warto pokreślić że nasza ulica mieści się w takim dole ściśniętym, wiec by się nie dało inną iść, lub ominąć. Jak tam stała to chcieliśmy iść ale ona zaczęła biec na nas, przy tym wymachując rękami i wyciągając ręce, oczywiście nauczyciele nic z tym nie robią, nawet chodziliśmy kilka razy do dyrektorki żeby zgłosić ją, ale oczywiście nic, wiec jak ona tak biegała do nas to jeden kolega który wiedział że mam kamerę to powiedział żebym nagrał to i były by dowody jak ona nas atakuje, więc nagrywałem, po dłużej chwili kolega butelkę z wodą odtworzył i zaczął ją trochę ją polewać żeby się bronić jak już prawie pięścią dotknęła go, ale oczywiście nic to nie pomogło. Gdy mieliśmy już iść do szkoły z nagraniem żeby pokazać to przed nami stała jakaś baba która zaczęła na nasz krzyczeć że znęcamy się nad nią i nagrywamy, nie wiedzieliśmy co robić bo byliśmy wryci, więc szybko się odwróciliśmy i uciekliśmy. Następnego dnia nasi rodzice zostali wezwani i dyrektorka powiedziała że my się znęcaliśmy nad nią gdy sobie SPOKOJNIE SZŁA DO DOMU, a my ją niby zaganiali jeszcze żeby niby ją polewać i nagrywać i przy tym śmiejąc się.
Skoczyło się na tym że dostaliśmy uwagi i nagany, a nasz bohaterka dostała pochwały od nauczycieli że się nie dała sku*wielą...
Znam ból bycia gnębionym aż za dobrze. Nigdy nie zapomnę tego, jak moi rówieśnicy, nie tylko z tej samej klasy, ale też czasami z innych, co najmniej raz dziennie drażnili się ze mną, obrażali mnie, wyzywali, bili, szturchali, a potem odbiegali, żebym nie mogła im oddać. Czasami też zabierali i niszczyli moje rzeczy. Wszystko się złagodziło dopiero w liceum, gdy w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam stosować przemoc fizyczną, np. plaskacze w twarz albo kopniaki w dupę. Jedyne, co wyniosłam ze szkoły, to język angielski i czysta, bezkresna nienawiść do ludzi. A wszystko tylko dlatego, że od najmłodszych lat jestem typem samotniczki.
Ta nienawisc do ludzi tez mi zostala. Chociaz teraz mam 40 lat i jestem otoczony dobrymi ludzmi, dalej mam negatywny stosunek do nieznajomych, i wiekszosc widze jako zagrozenie, dopoki ich nie poznam i nie udowodnia ze jest inaczej.
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
Ja też szkoły niezbyt dobrze wspominam...chyba nie nic nie wyniosłem z tej szkoły dosłownie zero wiedzy zero czegokolwiek jedynie to pisać i czytać.
Opisalas moja historie doslownie
Miałam podobnie. Były momenty, gdy zastanawiałam się, czy w pewnym momencie coś we mnie pęknie i popłynę w stronę np. bycia seryjnym zabójcą. Miałam poczucie, że dzielą mnie od tego dosłownie milimetry.
Jeszcze filmu nie obejrzałem jakby co, ale chciałbym się podzielić swoimi przeżyciami.
Byłem gnębiony w szkole od kiedy tak naprawdę pamiętam. Często gęsto wynikało to w mojej ocenie z bierności nauczycieli, którzy widzieli, ale zamiast coś zrobić, zareagować, woleli odwrócić głowę w drugą stronę. Trwało to głównie do 6 klasy, potem zmieniłem szkołę na inną.
Tak naprawdę najgorsze w byciu gnębionym jest bezsilność i psychika, która ci po prostu leży i kwiczy. 6 klasa szkoły podstawowej to dosłownie był najgorszy rok mojego życia, kiedy to bulling ze strony rówieśników był w mojej ocenie największy, ale też brak jakiegokolwiek zrozumienia społecznego, oparcia w rodzicach, dobijało mnie bardzo mocno.
Po latach niektórych ludzi, którzy tu podnosili na mnie rękę, już na oczy nie widziałem. Od tego momentu tak w sumie minęło 7 lat. U mnie się dużo pozmieniało. Osiągnąłem stosunkowo niedawno jakiś rodzaj stabilności życiowej, wychodząc z całkiem toksycznej relacji, w której to byłem zbyt długo.
Problem w dorosłym życiu po bullingu w szkole jest taki, że jak ty wychodzisz z bycia ofiarą przemocy, to przemoc jeszcze długo uchodzi z ciebie. Lecząc zaburzenie osobowości, otwierając się dopiero co przed ludźmi na studiach, zdałem sobie sprawę jak bardzo się to za mną ciągnie.
Nie wiem jak bym żył gdyby nie te doświadczenia, może pewnie było by mi lżej. Grunt to to, że się nie poddałem i nie zamierzam. Życzę tego każdemu. Dbajcie o siebie, a małymi krokami wyjdziecie z każdego syfu, które przyszykowało wam życie. Pozdro
Zawsze czułem, że od wszystkich odstaję. W podstawówce byłem klasowym wyrzutkiem. Nigdy nie miałem nikogo z kim mógłbym normalnie lub szczerze porozmawiać. Zawsze byłem traktowany jako ten "gorszy" oraz "głupszy". Miałem nadzieję, że w szkole średniej się to zmieni. I owszem coś się zmieniło, wszyscy jesteśmy starsi, dużo poważniejsi oraz mądrzejsi. Nie zauważyłem aby ktoś kogoś gnębił lub przezywał, a jeśli już to prześmiewczo i to w taki sposób, żeby wszyscy zrozumieli, że to tylko żart. I chociaż fizycznie oraz psychicznie nikt mi w żaden sposób nie szkodzi, to nadal czuję, że od wszystkich odstaję. Czemu? Prawie codziennie widzę snapy od znajomych lub ich konwersację na grupach o tym jak się dobrze się bawią, gdzieś wychodzą lub po prostu coś wspólnie robią. Nigdy nigdzie nie zostałem zaproszony, nikt nigdy do mnie nie napisał coś w stylu "Ej chcesz może gdzieś wyjść lub się spotkać?". Próbując wejść do takiej grupy ludzi lub po prostu się z kimś spotkać nie jestem wprost odrzucany ale zlewany. Bardzo chciałbym znajdować się w takiej grupie, i wydaje mi się, że nie czuje i nie czułbym się w niej źle, ale nie potrafię stwierdzić czemu nikt mnie nie bierze pod uwagę, i co mógłbym zrobić aby się to zmieniło.
Mam podobnie można by rzec, najgorsze jest właśnie to jak się widzi posty innych ludzi na mediach. Jeśli jesteś z okolic łodzi to chętnie się poznam
Jako dziecko byłem dość cichy, nieśmiały, generalnie potencjalna ofiara bullyingu. Na szczęście zdarzyło się komuś przywalić w nos czy odpyskować jak za bardzo grał mi na nerwach, to miałem spokój na jakiś czas. Aż do czasu gimnazjum, kiedy to jeden typ zrobił mi z życia piekło, a reszta klasy tylko mu kibicowała. Już czuję złość na samo wspomnienie tego chuja. Nie wiem co się z typem ostatecznie stało po szkole i o ile nie przejechał go tir, mam to w dupie
Jak wcześniej miałem problemy w nawiązywaniu relacji, tak do dzisiaj ciężko mi się gada z ludźmi, w tym i z bliskimi czy przyjaciółmi. Mam niskie poczucie własnej wartości i różne lęki. Cały czas pracuję nad sobą i o ile robię postępy, wciąż pewne, zdawałoby się fundamentalne do zdrowego życia sprawy sprawiają mi trudność. Dodam tylko, że gimnazjum skończyłem 14-15 lat temu.
Ja też miałem podobnie któregoś dnia to chciałem gościa zwyczajnie sprać mimo że większy odemnie itp po latach gdzieś się zobaczyliśmy już jako dorośli,było parę okazji potem że go spotkałem i na wyzywałem go a on tylko patrzał i nic więcej i kiwał głową wszystko mu wypomniałem to była super chwila ta satysfakcja że mu się odegrałem choć częściowo
Coś podobnego ale rodzice nie za bardzo chcieli przenieść do innych szkóły, koszty i nie wiadomo czy by to pomogło.Dodatkowo nauczycielka też gnębiła wiedziała że mam dysgrafialę, dysortografia, dyskalkulia, dysleksję i dobrze szkoła wiedziała jakie mam problemy. Zrobiła wystawkę z zeszytów które są ładne i te po lewej stronie które nie są ładne. Wyzywała że nic nie osiągnie i będą zamiatać ulice albo zostanem świniopasem. Moja odpowiedź że ktoś musi to robić.Prubowała wymusić na osobie leworęcznej pisanie prawa ręka ale jego rodzice przyszli i ja uspokolili. Osobę z dość widoczną niedorozwojem rzuciła gąbką i regularnie wyzywała i poniżała. I ogólnie kazała osobą która jej się nie podobały siadać na końcu klasy. Nauczyciele odwracali się na przerwach i udawali że nie widza gnębienia. Pujście i zgloszenie że osoby zwaliły że schódw- przepros ich. Sąd z powodu nie chodzenia do szkoły stwierdził że musiałam ich w jakiś sposób prowokować do ataku. Po tym wiem że w innych przypadkach sąd mnie nie obroni ani nie ukaże ale uzna że prowokuję do ataku itd. Nie mam zaufania do sądu. Rzucanie kamieniami kiedy wracałam z szkoły od czasów podstawowej do gimnazjum.Przez pewien czas miałam indiwidualne nauczanienie. Młodsze rodzeństwo było przeniesione do innych szkoły, jak było trzeba to nawet kilka razy. Nadal mam depresję i lekką fobię społeczną która rozwinęła się z fobi szkolnej. Szkoda mi pieniądzy które szły z podatków moich rodziców na szkołę. Wcale się nie dziwię że niektórzy wybralu zejście z tego świata. Takie przeżycia ciagną się latami i utrudniaja dalsza naukę, pracę i ogrólne życie, ja nawet żałuję że nie miałam tyle odwagi i zazdroszczę tym którym się to udało. Pisanie że ich śmierć kogoś zasmuciła jest bardzo egoistyczne nie mniej niż zginięcię bo przecież życie w cierpieniu to nie życie i nie uważam że uszlachetnia ani nie mieszam do tego religi. Porównanie do prawa dżungli jest moim zdaniem trafne, oglądałam wiele filmów przyrodniczych i tam przynajmniej odrzucone że stada osobniki miały możliwość nie iść tam gdzie ich nie chcą. Choć i tak trzymałam się z dala od reszty o ile się dało to zrobić. Mam około 30 i nie mam dobrego wykształcenie, nie podejmuje pracy tam gdzie jest bliska współpraca z ludźmi. Nadal chodzę do psychiatry itd. Całe szczęście nie było wtedy nagrywania. Ale wszystko co na prawie końcu filmu przeżyłam od zwalenia że schodów po rozpięcię sukienki, obrzucanie kamieniami, wyzwiska przez długi powrót do domu.
Kiedyś byłam ofiarą. Biedna, chuda, niska - idealny cel. Na początku miałam nadzieję, że ktoś mi pomoże. Rodzice nie mogli bo mieli prace, nauczyciele mieli mnie w nosie, a moje własne rodzeństwo (chodziliśmy do tej samej szkoły) powiedziało że mi z tym pomoże i nigdy więcej nie było rozmowy na ten temat. (nie, nie pomogli, byli zbyt zajęci swoimi kolegami)
Więc kiedy nadzieja na pomoc z zewnątrz umarła, mając dość, postanowiłam się obronić. A że byłam mała chuda i słaba, dość oczywiste że nie mogłam bronić się jak równy z równym.
Broniłam się dziwnymi sposobami. Nic poważnego, po prostu... nic spotykanego.
Okrzyknięto mnie wariatką i łatka została ze mną do końca gimnazjum. Nigdy już nikt nie próbował mnie zaczepiać ale też nikt nie miał odwagi spróbować się ze mną zakolegować.
Moja życiowa lekcja? Bądź nieprzewidywalny, okaleczysz swój rozwój społeczny do końca życia ale hej, nikt ci więcej nie spuści głowy w kiblu.
w podstawowce bylam wyzywana i rok pozniej przyszedl gość do mojego taty z prośbą o nauczenie zawodu, i co? mój tata pomimo tego że mówiłam co do mnie gość gadał, uczy go i niemal nawiązuje z nim relacje jak opiekun (typ ktory wyzywal nie ma ojca od dziecka) co to kurde ma być... Jedynie matka jest przeciw i współczuje. Wyzywał mnie ROK temu co trwało rok aż zmieniłam szkołę (z innego powodu) Ojciec o nim normalnie gada, ze to dobry chlopak, tak fajnie sie z nim gada, dopoki nie powiedziałam że mnie to wkurza mimo że mało czasu spędza w domu to potrafił parę razy opowiadać coś o tym chłopaku.
> Moja życiowa lekcja? Bądź nieprzewidywalny, okaleczysz swój rozwój społeczny do końca życia ale hej, nikt ci więcej nie spuści głowy w kiblu.
no siema, to ja -_-
Kiedy przeszłam okres dojrzewania i okazało się, że moja siła to ułamek siły chłopców zaczęłam bronić się tym, co miałam pod ręką. Byłam mistrzynią kreatywnego wykorzystania otoczenia, potrafiłam zrobić skuteczną broń ze wszystkiego, co wpadło mi w ręce. Też byłam wariatką, ale grunt, że działało. 😅
Niesamowicie wazny dla mnie temat. I taki dotyczący mnie w 100 proc. Konsekwencje wysmiewania znosze do dzisiaj... Zaburzenia lękowe. Osobowosc unikajaca. Brak umiejetnosci nawiazania kontaktów więzi. Brak dziewczyny i przyjaciol. W sumie jako dorosly do tej pory widze jak maja ochote mnie ponizyc jakies chlystki i jakies primadonny z instagrama... Rzygac mi sie chce na dzisiejsze czasy na zepsute pokolenia. Szkola uksztaltowala mnie w ten sposob ze gardze dzisiejszymi kobietami (takimi przypadkami gdzie uroda oznacza bycie uprzywilejowaną, wiecie gwiazdeczka instagrama) zycie i swiat jest niesprawiedliwe. 😢 Ledwo czlowiek skonczyl te zasr... Edukacje. Jedyne co ze szkoly wyniosłem to kompleksy i zaburzenia. A sklonnosc do niszczenia innych nie mija jakos z wiekiem....
Mam 40 lat też mnie maltretowali w szkole w latach 90tych do dziś nie mogę dojść do siebie. Jeden z moich oprawców z podstawówki wylądował niedawno na wózku inwalidzkim. Napisałem jego żonie na fb jak bardzo się z tego powodu "smucę" bo zbiórkę robiła internetową na leczenie XD. Ja proponuję pozywać ich do sądu o odszkodowanie i szukać świadków tych zdarzeń niech jako doorsill odpowiadają za swoje zabawy. I nic mnie nie obchodzi że byli nieletni!!!!!
Ja po 20 latach znalazłem swojego oprawcę z podstawówki na FB i mu naubliżałem całą litanię. Wyzwałem od śmieci itd. Niestety lepiej mi się zrobiło na chwilę. Typ oczywiście nie wie o co chodzi i raczej nie pamięta po tylu latach
Kiedy ja w latach 80-tych chodziłem do szkoły podstawowej, to co najmniej raz w tygodniu musiałem się bić z kimś. Musiałem się bronić by nie zostać ofiarą. Poza innymi działaniami, dobrze jest zachęcić dzieciaka do trenowania sportów walki. Z czasem przyjdą efekty a jak się obroni raz i drugi to jego poczucie własnej wartości wzrośnie i oprawca da mu spokój, jeśli dostanie łomot. Niestety, ale mimo cywilizacji nie zmieniliśmy się i wśród dzieci nadal obowiązują takie zasady jak w stadzie zwierząt łącznie z hierarchią. W życiu dorosłym zostaje to nieco stępione przez prawo, ale gdy prawo zawodzi lub nie obowiązuje w codziennym życiu to zawsze na końcu jest siła i pięść. I to się nie zmieni.
Dzieciarnia rozumie tylko argument siły, tak było jest i będzie. Jeśli jesteś gnębiony musi odpowiedzieć i to pięściami. Oprawca zrozumie że to dużo go kosztuje i nabierze do Ciebie szacunku. A ty sam staniesz się silniejszy nie tyle fizycznie co psychicznie a to jest ważniejsze. Oprawcy zawsze szukają ludzi słabych fizycznie i psychicznie. A to że zgłosiłeś to nauczycielowi czy komuś innemu nie zmienia tego że dalej będziesz w oczach oprawcy słaby. I będzie jeszcze silniej atakował w zemście. Pamiętaj oprawca szkolny przestanie Cie atakować jak poczuje krew lecącą z jego twarzy...
Gdy jesteś słaby warto wyposażyć się w gaz, pałkę, nóż. Pięściami za dużo się nie zdziała szczegołnie, że z reguły oprawców jest kilka. Gdy uszkodzisz ich mocno to Cię zostawią. Tylko przemoc może ich zatrzymać i to dosadna - taka jaką oni stosują.
Ja mojemu synowi powiedzialem ze jak ktos go bedzie zaczepial to ma kopac w jajca, walic w pysk i sprawic zeby bolalo. Jak jakis nadużyciel/rodzic agresora beda robic problemy to ma sie nie przejmowac bo ja to biore na siebie.
Brawo, panie ojciec!!!
Dobre podejscie dobrego rodzica 💪🏼 Wspierac i uczyc dziecko zeby nie pozwolilo soba pomiatac.
Brawo kolego. Ja w gimnazjum, pomimo że byłem całkiem wysoką osobą, i raczej nie stereotypową ofiarą bullyingu, doświadczałem przemocy psychicznej i fizycznej. Po pierwsze dlatego, że byłem synem osoby funkcyjnej w sąsiadującej szkole więc "jak to tak można?! syn takiej osoby się bije?! przecież to nie wypada", po drugie, brakowało mi właśnie zielonego światła od rodziców na taką formę obrony. I wykorzystywał to jeden oprawca, którego inni się bali. A potem to już był efekt kuli śniegowej, z której praktycznie nie dało się wyjść. Doprowadziło to do wielu problemów na dalszym etapie życia, z których na szczęście jakoś wyszedłem. Tragiczną kadrę nauczycielską, która widzi tylko jako agresora tego który się broni zamiast tego który jest faktycznym sprawcą, pomijam zasłoną milczenia. Jak będę miał dziecko, to będę mu powtarzał dokładnie to samo. Z jednym wszakże warunkiem - ma działać we własnej obronie, choćby to była obrona nieco spóźniona :) Pozdrawiam
Też byłem ofiarą bully'ingu....aż w końcu kolega mi powiedział "Albo oddasz albo będziesz popychany dalej"....raz strzeliłem "silnemu Kozakowi" w nos, zalał się krwią i od tamtej pory nikt więcej nie zaczepił, ja nie zaczepiałem...życie poszło dalej
Nauczyciele są niekompetentni, nie wiedzą co robić albo jak w tym materiale : zamiastaja pod dywan
Życie nauczyło że najlepszą obroną jest atak
Danie po mordzie swojemu prześladowcy to nie agresja tylko samoobrona. Będziesz pobity bo się postawisz? udaj bardziej pobitego niż jesteś,niech dzwonią po karetkę a później policja i prokuratura. Nie odpuszczaj,nie cierp w samotności. Brak reakcji tylko ich nakręca bo w gruncie rzeczy są to tchórze którzy próbują się dowartościować czyimś kosztem w tym swoim podłym ,smutnym życiu. Najgorsza rada to " nie reaguj" REAGUJ !!! nawet jesli będzie bolało,ból fizyczny minie,ból psychiczny nie minie nigdy. Gdy nie masz wsparcia u nauczycieli to powiedz takiemu że zadzwonisz na policję albo opiszesz sytuacje w necie i podasz nazwę szkoły, tacy "pedagodzy" najbardziej się boja skandalu.
idź krok dalej, po prostu wrzuć to w młyn kuratorium. Nauczycieli można wyprostować, niczym od poziomicy, jak zrobi się niezapowiedziany kontrol, albo jak kurator siądzie tam troszkę mocniej. Nie ma co się spuszczać nad nauczycielami i tym, jak im źle. Jeśli rzeczywiście mają tak źle, to innej roboty jest masa. W zdecydowanej większości lepiej płatna.
Bardzo dobry filmik, daje do myślenia, dziękuję za niego.
Ja przeszłam przez koszmar w podstawówce i gimnazjum - klasa wyśmiewała się ze mnie, wyzywała, szturchała i rzucała moimi rzeczami (wiecznie miałam połamane kredki w piórniku). Byłam też obmacywana, bo nie potrafiłam w żaden sposób zareagować, nie licząc miny w podkówkę. Musiałam mieć już wtedy jakieś zaburzenia (np. mutyzm wybiórczy i zahamowania psychoruchowe), których nikt nie chciał u mnie stwierdzić, bo nikomu na tym nie zależało... Czasami myślę, że gdybym się kilka razy popłakała w szkole przy nauczycielach, to może by coś zauważyli, ale w sumie niekoniecznie. Nie miałam żadnego wsparcia z żadnej strony, byłam z tym zupełnie sama i naprawdę nie wiem, jak ja to przetrwałam.
Skończyło się na tym, że teraz siedzę na rencie (całe szczęście, że ją dostałam), bo w niemal każdej pracy przeżywałam mobbing, mam dwubiegunówkę i dodatkowe zaburzenia w postaci np. dermatillomanii czy dysmorfofobii.
Smutne jest to, że w dobie telefonów i internetu (w moim dzieciństwie jeszcze tego nie było) jest coraz gorzej, dzieci jeszcze bardziej dręczą swoich rówieśników. Oby ten filmik pomógł chociaż trochę z tym walczyć.
Pozdrawiam
Mam 19 lat. Chodzę na studia. Przez większość czasu swojego życia może nie byłem ofiarą drastycznego prześladowania jednak zdarzały się nieprzyjemne docinki w moim kierunku. W takich sytuacjach można przyjąć wiele postaw ja niestety przyjąłem błędną (ignoruj to na bank zapomną) jakże naiwny byłem. Mimo wszystko dziękuję moim ,,oprawcą", bo ich zachowanie ok 2 lata temu rozpoczęło spiralę wydarzeń, które ukształtowały moją osobowość na bardziej odpowiednią do tego absurdalnego świata. O ile przeczytałeś czy przezczytałaś moje wspaniałe wyznanie to zostawię Cię z arabskim przysłowiem, które nadaje sens mojemu życiu. ,,Błogosławiony jest ten, który znając swą siłę nie krzywdzi jemu słabszych".
Nie martwcie się, tylko ciężko pracujcie. Nad swoimi wynikami w nauce, nad swoją psychiką, nad swoim ciałem. Moje oprawczynie ze szkolnych lat to obecnie przejrzałe grazyny. Wszystkie grube, zaniedbane. Wyglądają na czterdziechy, a nawet trzydziestki nie mają. A takie z nich były szkolne gwiazdy, tak się wyśmiewały z mojej nadwagi. Żadna nic nie osiągnęła. Ani studiów, ani pracy dobrej, ani chociaż jakiegoś typa przy forsie. Nic. Jak przyjeżdżam do rodzinnego miasta w odwiedziny do rodziców, to uwielbiam wyjść sobie na spacer jako szczupła, atrakcyjna, pewna siebie kobieta z sukcesami i spotkać tę patologię. Aż miło człowiekowi popatrzeć i można uwierzyć w prawo karmy.
Bóg się pomylił w stworzeniu człowieka. Thomas Hoops miał racje ludzie to potwory a nasze życie to wojna z innymi.
Thomas Hobbes...
Fałszywe, ograniczone, przekłamane i stworzone pod wpływem emocji twierdzenie
Victor Hugo: Nieszczęście tworzy ludzi a dobrobyt tworzy potwory
@@janniepo4582 Potwory i nieszczęścia tworzy nadmierna dzietność - przeludnienie.
Od zerwóki byłem wyśmiewany, głownie przez swoje zainteresowania czyli motoryzację, w 1 klasie dokuczano mi bo często się biłem przez co groziło mi wydalenie ze szkoły, w 4 klasie poznałem osobę która udawała tylko mojego przyjaciela, który trzymał się ze mną, tylko dlatego bo kupowałem mu słodycze w sklepiku, lecz w 6 klasie gdy wracałem do domu podszedł do mnie razem z jego kolegą i zaczeli mnie wyzywać, co sprawiło że wróciłem do domu cały zapłakany. Moja mama poszła z tym do wychowawcy co pomogło, do końca 6 klasy oprawcy dali mi spokój. Lecz niestety w 7 klasie wszystko wróciło, od 1 dnia byłem wyśmiewany co spowodowało że opuszczałem często szkołe przez co byłem nieklasyfikowany i nie zdałem, mówiłem l tym wychowawczyni że byłem wyzywany, ona na to powiedziała że porozmawia z mamą oprawcy, szkoda tylko że nie dotrzymała słowa. Na początku powtarzania klasy miałem nadzieje że w nowej klasie znajdę chociaż 1 przyjaciela, próbowałem się nowej klasie przypodobać aby pokazać że nie jestem taki zły jak się wydaje, ale niestety to tylko sprawiło że znowu byłem wyśmiewany, też byłem wyzywany ze względu na moje zainteresowania. Nie przepadam piłki nożnej ale za to interesuję się motoryzacją , grami od Rockstar games oraz modelarstwem więc gdy cała moja klasa gra w FIFE , ja ścigam się po ulicach Los Angeles albo gram w kręgle z kuzynem Romanem, ale wracając do tematu, na początku zaczeło się od rzucania we mnie papierkami na lekcji, pewnego dnia przed włefem jeden z oprawców zaczął mi wysypywać chipsy na kołnierz a jego koledzy mnie wyzywać, w tym momecię coś we mnie pękło i wpadłem w szał który sprawił że rzuciłem się na gościa który wysypywał chipsy mi na kołnierz, w dodatku on zamiast się bronić to próbował uciekać, po bójce jeden z jego kolegów powiedział do mnie "Jezu, uspokój się" na to ja powiedziałem że on mnie prowokował a on nawet nie odpowiedział, po tym po prostu wróciłem do domu, gdy w wtorek wróciłen do szkoły myślalem że mam już spokój ale nie, zaczeli mnie jeszcze bardziej wyzywać, i w szczególności cały czas powtarzać tekst który powiedziałem do tego gościa którego biłem czyli "kozak jesteś?" Prawde mówiąc nie wiem co jest w tym tekscie takiego zabawnego. Wytrzymałem z wyzywaniem 5 miesięcy. Po tym powiedziałem o tym mamie a mama powiedziała o tym wychowawcy, następnego dnia po lekcji fizyki wychowawczyni poprosiła mnie o oprawcę do pokoju, gdy zapytała się mnie co mi on robił, ja wymieniłem wszystkie rzeczy jakie robił a on na to się rozpłakał i zaczął mówić że on tego nie zrobił i że to ja jestem tym złym bo go pobiłem. Więc chyba możecie się spodziewać komu uwierzyła i kto dostał opierdziel. Po tym do końca roku mialem w miare spokój. Na początku 8 klasy było w miare dobrze ale po tym znowu mi na trochę zaczeli dokuczać co sprawiło że pewnego dnia wziąłem pasek i chciałem skończyć ze sobą, ale w ostatniej chwili stchurzyłem i już nigdy tego nie próbowałem, po miesiącu przestali i już mam spokój, przez wydarzenia które mnie spotkały sprawiło że boję się odzywać do nowych ludzi, mam strasznie niską samą ocenę, i wole nie przybywać z ludzmi, jednak największy mam problem do nauczycieli którzy nie jedno krotnie widzieli jak na lekcji byłem wyzywany a oni nawet nie zwrócili im uwagi. Dziękuję za przeczytanie mojej histori pozdrawiam i życzę miłego dnia bąć wieczoru.
W szkole podstawowej od klasy 4 do 7 byłam gnębiona przez moją pasje a mianowicie jazdę konną. Jeden chłopak zaczął walić niemiłymi tekstami i wciągać w tą "zabawę" resztę klasy. Po pewnym czasie nawet moje koleżanki zaczęły się z tego naśmiewać. Nie rozumiałam czemu tak się dzieje bo nigdy się z tym nie odnosiłam. Po prostu było im wiadome że jeżdżę konno i to tyle. Gdy rozmawiałam z kimś na ten temat i opowiadałam jakie docinki w moją stronę były słyszałam odpowiedź: " Przesadzasz" albo " w tym wieku dzieci tak mają". Gdy przestałam reagować na zaczepki z jazdy konnej i starłam się pokazywać że mnie nie ruszają ten sam kolega który to zaczął stwierdził że będzie się wyśmiewać z mojej wiedzy. Nigdy nie miałam wybitnych ocen. Zazwyczaj były to 2 i 3. Kiedy byłam przy tablicy i czegoś nie rozumiałam lub coś źle policzyłam słyszałam tylko jego śmiech i szeptanie do kolegów i koleżanek. Kiedy myślałam że już gorzej nie będzie spotkały mnie wyzwiska na temat mojego wyglądu lecz tym razem nie z klasy a ze szkoły. Kiedyś zaczepiłam się wychodząc z toalety bluzką o klamkę i usłyszałam jak jeden z chłopaków który się na mnie popatrzył powiedział do swojej paczki znajomych : " Taka gruba że się w drzwiach nie mieści". Potem słyszałam kilka innych takich komentarzy na temat mojego wyglądu nawet na ulicy. Zaczęłam się wstydzić tego jak wyglądam, jaką mam pasje i w ogóle tego kim jestem. W 6 klasie zaczęłam się głodzić byle by szybko stracić na wadze. Nikt z rodziny o tym nie wie. Teraz nie jestem już jakoś bardzo gruba ale nadal na ulicy potrafię dostać różne teksty na temat mojego wyglądu i dobre i te złe. Gdy ktoś mi powie jakiś komplement nie jestem w stanie w to uwierzyć. Nie akceptuję mojego wyglądu. Nie chodzę nad wodę ani na baseny bo wstyd mi jest się pokazać w stroju kompielowym a nawet w krótkich spodenkach. Jazda konna też ucierpiała. Jeżdżę coraz mniej. Teraz kończę ósmą klasę i idę do szkoły średniej. Boje się co tam może mnie spotkać ale morał z tego taki: Zastanówcie się co mówicie i jaki ślad zostawi na psychice drugiej osoby. Teraz chodzę na terapię nie tylko ze względu na te sytuacje ale ona też jest między innymi. Ciężko jest odzyskać pewność siebie kiedy przez wiele lat byłeś traktowany jak szmata. W przedszkolu też nie było łatwo ale nie ma co zdradzać takiej prywaty. (Jeżeli przeczytałeś to całe to podziwiam Cię że ci się chciało XD)
Widzisz, dla grupy wyśmiewanie osoby otyłej ma dobre strony. Reszta dziewczyn widzi, że warto dbać o siebie "żeby mni nie wyśmiewali tak, jak tamtą". I między bajki włóżmy te wszystkie "genetyczne predyspozycje do tycia". Jeszcze kilkadziesiąt lat temu grubych w szkole praktycznie nie było. A 150 lat temu trzeba było zapłacić za bilet do cyrku, żeby grubą babę zobaczyć.
@@mariuszborowski2646 tak samo jakbyś wyśmiewał faceta który jest albo gruby ,albo bardzo niski,albo głupi,albo ma po prostu krzywą mordę skutki tego żę ktoś jest gruby możę swiadczyć o budowie ciała endomorph ,lub może także świadczyć ze tarczyca niepracuje lub zła przetworzona zywność negatwnnie działa na sylwetke JAK KTOŚ MA MA SYLWETKE ENDOMORPHA TO ZAWSZE BEDZIE GRUBSZA ALBO BEDZIE MIAŁ DUŻĄ ZDOLNOŚĆ DO TYCIA I NIEDA SIĘ TEGO ZMIENIC XDDDDD TAKA OSOBA NIGDY NIE BEDZIE CHUDA CZY WRECZ KOSCCISTA CO NAJWYZEJ NORMALNEJ BUDOWY
MÓWIE TO JAKO FACET I CZESTO JEST TAK ŻE TACY LUDZIE KTÓRZY SYDZĄ Z INNYCH SAMI MAJĄ KRZYWĄ MORDE A TE OFIARY BULINGU CZY PRZEMOCY SA ALBO SREDNI ALBO PRZYSTOJNI ALBO JAK DORASTAJA TO ICH TWARZ SIĘ TAK KSZTAŁTUJE ŻE WYGLADAJĄ JAK MODEL MODELKA Z CREEPA W MODELLA:d
Również tego doświadczyłem zwłaszcza w podstawówce, oraz w Gimnazjum. Mieszkałem w Strzelcach Krajeńskich tj. małym miasteczku oddalonym ok 25 km od Gorzowa Wlkp w województwie lubuskim. Było to w latach u progu XXI wieku, gdzie systematycznie dokuczało mi kilku "kolegów". Sprawiło to, że przez ten czas byłem dzieckiem zahukanym, zalęknionym i niepewnym siebie. Nie potrafiłem się rownież wtedy postawić moim prześladowcom i przywykłem do takiego traktowania. Zmieniło się to dopiero wraz z pójściem do Liceum i zmianą otoczenia i wtedy Również potrafiłem już oddać fizycznie lub słownie za próby takiego zachowania. Na przykład na lekcji fizyki w liceum uderzyłem kolegę z klasy z liścia bo mnie zdenerwował. Przeżycia te sprawiły jednak, że szybko mnie było można wyprowadzić z równowagi. Na I roku studiów politologii podczas zajęć uderzyłem kolegę z grupy znów z liścia bo mnie zdenerwował. Gnębienie w szkole mocno rzutuje niestety na dalsze życie, samoocenę i pewnosć siebie w dalszym życiu.
Dobry i bardzo potrzebny materiał, sam doświadczałem bullyingu, trzeba jechać z takimi kvrw@m1. Najgorsze, że takie tyrańskie zachowanie najbardziej imponuje dziewczynom
Łobuz kocha najbardziej. Od zawsze bandyci cieszyli się popularnością wśród dziewczyn i kobiet.
Często nawet one są prowokatorami, pierwsze kogoś wyśmieją a potem osiłki przejmują dalszy przebieg akcji
Niestety, młodzież w wieku szkolnym niewiele różni się od zwierząt. A samicom imponują właśnie silni samce, którzy w razie czego, w teorii przynajmniej, będą w stanie ich obronić. Ale w szkole średniej, z tego co zauważyłem, dziewczyny zaczynają z tego wyrastać.
Mnie też gnębiono w podstawówce, co ciekawe za to że po prostu się wyróżniałam (za to że byłam z lepszego domu). Byłam z tym sama, część klasy mnie gnębiła, część po prostu to akceptowała i się nie wychylała. Do tej pory pamiętam niesprawiedliwość wychowawczyni, która wprost mnie zapytała czy to ja nie wymyślam. Mi pomogli rodzice oraz wiara, w końcu jest tam idealny przykład tłumu ludzi, którzy zabijają osobę niewinną, osobę wręcz idealną. Nie ważne jaki jesteś ważne, że się wyróżniasz. Mam wrażenie, że przedstawienie człowieka jako owcy jest idealne; owca nie jest za mądra, podąża za stadem, ślepie ulega rządzącemu, płochliwe zwierzę, które boi się nieznanego (w przypadku ludzi często jest reakcja agresji)
Sam fakt, że ktoś gnębi sprawia, że jest to toksyczny chwast, którego należy usunąć z danego społeczeństwa czyli np. klasy/szkoły. Nikt nie ma obowiązku znosić tego, że jest spierdolonym człowiekiem. Zamiast takiego publicznie zlinczować to dyrekcja robi z tego temat tabu
Raz w szkole kiedy powiedziałem psychologowi o sytuacji gnębienia mnie. W czasie mojej nie obecności (byłem u psychologa) nauczycielka powiedziała całej klasie. „EJ PRZESTAŃCIE DOKUCZAĆ XYZ”. Jak się p tym dowiedziałem od kolegi, czułem że jestem już skończony, a i tak już byłem i przed tym.
Mam 25 lat, 6 lat podstawówki spędziłem w roli ofiary kilku patusów, których mój zespół szkół dosłownie się bał.
Z roku na rok było coraz gorzej, prawie nie było dnia, kiedy nie byłem pobity, wepchnięty w błoto czy pod auto. Zawsze wracałem z poszarpanymi ubraniami czy brudnym plecakiem. Powrót do domu autobusem oznaczał czekanie z nimi na przystanku, gdzie mogli godzinami mnie katować. Powrót pieszo wiązał się z ryzykiem wepchnięcia pod auto lub pobicia z dala od ludzi, bo szli za mną aż pod mój dom. Debile, z którymi miałem okazję uczęszczać do szkoły przez 6 lat, byli bezkarni. Grono pedagogiczne argumentowało swój brak reakcji "nękaniem poza szkołą". Choć zdarzyło im się ukarać mnie surowo za brak reakcji kiedy pobity został inny chłopak (nie obroniłem go przed kilkoma starszymi patusami). Patusiarze byli zawsze przepychani do następnych klas pomimo braku jakichkolwiek pozytywnych ocen, bo szkoła chciała się ich pozbyć a nie zostawiać na kolejne lata. Na dialog "rodzice - rodzice" nie mogłem liczyć zbyt często, bo u mnie w domu nie było w tym czasie kolorowo. Nawet jeśli taki dialog miał miejsce to patusy mówiły każdemu, że naskarżyłem i po kilku dniach wracali do ulubionej rozrywki. Wychowawczyni będąca jednocześnie dyrektorem nie uznawała problemów chłopców za istotne. Dziewczynki miały być skupione na edukacji i nietykalne, chłopcy zaś "muszą się wyszaleć, zawsze będą broić". Nigdy nie wykazała zainteresowania i nawet na skargi reagowała z wielką niechęcią stosując wspomniane "podajcie sobie ręce" lub stawiając minus do dziennika (który oprawca miał oczywiście gdzieś, bo pod koniec roku każą mu najwyżej umyć ławki żeby dostał pozytywny stopień z zachowania).
Nie byłem jedyną ofiarą, było nas więcej, kilka osób nawet odwiedziło szpital, jednak bez skutków dla oprawców. Oni sami jeszcze przed 13 rokiem życia nie bali się kraść, pić, palić czy uciekać przed dorosłymi.
Mam 25 lat, poważne problemy z relacjami z ludźmi, zerowe poczucie wartości i tragiczną samoocenę. Jeśli już ktoś mnie zdenerwuje to mam duże problemy z kontrolowaniem agresji - to wszystko nadal się we mnie gotuję. Jeszcze będąc w szkole podstawowej zacząłem reagować na te problemy okaleczając się, robię to od ponad 10 lat, rodzina przestała już reagować pomimo faktu, że ciężko to ukryć.
Nawet teraz jako dorosły człowiek nie potrafię się obronić kiedy jestem atakowany (pobito mnie już kilka razy - zupełnie przypadkowo). Czuję się jak życiowa porażka, ciota, życie przecieka mi między palcami.
Świat w którym żyjemy jest beznadziejny, konsekwencje ponoszą tylko słabe jednostki.
Jestem dorosłą kobietą, która była gnębiona w podstawówce. Miałam bardzo ostrą astmę i przez leki steroidowe byłam gruba, a dodatkowo miałam bardzo dobre oceny, więc nieźle się działo. Nauczyciele mieli absolutnie wyjebane w moją sytuację. Ba, w momencie, gdy w końcu wybuchłam i uderzyłam jednego z chłopaków, to JA byłam jego oprawcą. Aktualnie 3 rok leczę depresję farmakologicznie i mam ogromne zaburzenia lękowe. Staram się jednak przeciwstawić temu i jakoś rozwijać empatię oraz miłość wobec siebie. Nie zmienia to faktu, że gdybym mogła, zrobiłabym krzywdę wszystkim, którzy zrobili mi krzywdę. Przeraża mnie to, ile lat minęło, a ile nienawiści nadal we mnie jest.
Miałam dwoje nauczycieli, którzy nie dość, że nie reagowali na znęcanie się nad uczniami, to jeszcze sami potrafili tych uczniów gnębić i poniżać. Oboje są dzisiaj dyrektorami szkół i radnymi. Tak ich dopadła karma. Chyba żadna grupa zawodowa w Polsce nie wywołuje we mnie takiego obrzydzenia jak nauczyciele.
To samo miałem w innych dziedzinach życia - w wojsku, w pracy w budowlance. Dopiero teraz około 50tki zacząłem mieć do siebie szacunek, i stawiać się innym, chociaż wiadomo że to inny kaliber bullyingu , gdyż masz do czynienia z dorosłymi ludźmi w starsxym wieku. Ale to tylko pokazuje do czego doprowadza kultura wszechobecnych "praw człowieka" przy kompletnym braku obowiązków i jakiejkolwiek dbałości o drugiego człowieka. I potem dziwić się, że w narodzie w dokonujemy wyborów , czy politycznych, czy społecznych bez więzi wobec lokalnego , czy też narodowego, patriotycznego przywiązania do swoich rodaków.
Kapitał społeczny w naszej ojczyźnie maleje. Nikt nikogo nie obchodzi, każdy stara się tylko urządzić w tej rzeczywistości podkreślając swój interes.
I nie ma się czemu dziwić, będzie gorzej...
Jestem zszokowany jak dużo tutaj jest wpisów i historii ludzi po prostu poniżanych. Niestety to świadczy , parafrazując , że Polak Rodakowi (już nie wilkiem) ale wręcz sku...nem😔, chociaż nie zawsze , tyle że takich normalnie myśłacych ludzi jest mało.
Jesteśmy narodem kompletnych, cynicznych indywidualistów, bez żadnej pokory i realistycznego , opartego na Prawdzie spojrzenia na siebie, co maskujemy dumą i ambicjami przechodzącymi niekiedy (chyba raczej caraz częściej 😐 w młodszych pokoleniach ) w narcyzm niszczący nas i innych.
Pozdrawiam wszystkich którzy przekazali tutaj swoje historie, moja jest podobna, ale czasami jest łagodna w porównaniu do niektórych przytoczonych tutaj.
Świat nie kończy się na oprawcach, kiedy pójdziecie dalej nie zabierajcie ich ze sobą w drogę. Trzymajcie się.
To prawda, że nauczyciele powinni być edukowni pod tym kontem i powinni mieć narzędzia do nie tylko kar, ale również do edukacji uczniów i ich rodziców.
Dziękuję za poruszenie bardzo ważnego tematu.
Pozdrawiam
Ja wykorzystałem tamtą energię jako bodziec na rozwój wycofałem się i stałem się outsiderem i samotnikiem, grindowałem i teraz jestem większy i lepszy pod każdym możliwym aspektem życiowym od tamtych oprawców którzy skończyli jako osoby bez kasy i przezarte łby od narkotyków i teraz oni zdychają a ja żyję pod względem psychicznym i fizycznym czuje się jak młody bóg. Wiele osób tutaj pisze, że najlepsze to przeciwstawienie się sprawcy. W moim środowisku to tylko pogarszało sprawę gdy rozwaliłem dla oprawcy nos po tygodniu za wiele się nie zmieniło a tamte osoby tylko dokręcały śrube za każde próby a i tak i tak jesteś skazany na brak akceptacji w grupie i z tych ludzi na tym etapie ich życia nie będą twoimi kolegami
Szczerze Ci gratuluje grindowania, cieszę się, że twoi oprawcy są teraz przegrywami i ćpunami
Ehh.. Całe dzieciństwo mi się przypomniało, nauczycielka w pierwszej klasie podstawówki przez jedną moją głupotę stworzyła mi przezwisko które zniszczyło moją całą podstawówkę i gimnazjum, byłem gnębiony, wyśmiewany, bity przez rówieśników i starszych broniłem się na tyle ile mogłem choć zazwyczaj było ich więcej na solo bali się ze mną lać. Wszystko to bardzo oddziaływało na moją edukację, nienawidziłem się uczyć, nienawidziłem szkoły. każdy dzień był stresem i uczuciem poniżenia. Nauczyciele nawet mnie wyśmiewali i mówili prosto w twarz mojej matce że nic ze mnie nie będzie, że jestem niedorozwinięty. Każdy mógł mnie uderzyć ale jak ja uderzyłem to byłem zawsze tym winnym, nie rozumianym, raz dałem gościowi wpierdziel aż krwawiło mu z nosa to od razu mnie wysyłali do specjalistów choć szok był gdy okazało się że ze mną jest wszystko okej. Choć w szkole średniej nie było lepiej kiedy liczyłem że zacznę wszystko od początku i będzie fajnie to o dziwo znów zacząłem być gnębiony przez pół klasy a jak zapytałem za co? odpowiedź brzmiała "za twarz" zwyczajnie byłem jakimś magnezem na gnębienie i do dziś nie rozumiem dlaczego... Miałem swoje traumy choć je pokonałem, do dziś trochę mam walki z nadmiernym stresem przez co potrafię stresować się byle głupotą. Przez gnębienie straciłem wiele w swoim dzieciństwie czego już nie doświadczę ponieważ jestem za stary. Mimo wszystko dzięki tym przykrym doświadczeniom jestem kim jestem, wiem na własnej skórze co jest złe a co jest dobre, więc coś dobrego też dało się z tego wyciągnąć.
jakbym jako rodzic takie coś usłyszał, to baba leżałaby na oiomie z głową w kawałkach. Jak można takie rzeczy mówić rodzicowi? Każdorazowo takie gówno trzeba zgłaszać do kurateli, teraz to jeszcze takich cymbałów można elegancko nagrać i dowodzik powstaje sam (rozumiem, x lat temu nie było to takie oczywiste i powszechnie, NIESTETY!). Śmiecie, nie nauzcyciele.
Tobie też nauczycielka zgotowała przezwisko ośmieszające , całą swoją edukacje byłem mniej lub bardziej wyśmiewany ,ale kiedyś jak nauczycielka się spytała mnie na wychowawczej z kim pójdę na studniówkę to jej odpowiedziałem ,że jeszcze nie wiem , ta zaczęła na mnie naciskać to jej odpowiedziałem ,że mogę sam przyjść i nie powinno być problemu. Od tamtej pory dostałem przezwisko samsung, oczywiście skończyło się to na tym ,że nie przyszedłem na studniówkę. Nienawidzę nauczycieli z całego serca jak były te ich protesty liczyłem na to ,że na głupi łeb się wywalą i nic nie wywalczą, bo choćby zarabiali 20 k miesięcznie to i tak nic się nie poprawi z ich strony.
TEŻ MIAŁEM PODOBNIE W 5 KLASIE PODSTAWÓWKI nauczycielka od biologi raz przesmiewczym tonem zniszczyła mi reputacje bo przemieniła moje Imie a potem się wszyscy ryli ze mnie choć dawała mi dobre oceny za zadania 5 ,4 ,6 chyba z poczucia żalu któtko uczyła ale powiedziała to w żartach tak to odbieram uczyła chyba z 2,3 lata w tej samej szkole heh
Sam wiem jak to jest. Aktualnie jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej. Od około 2-3 klasy zaczęło się wyśmiewanie, jednak od 5 gruby kaliber. Jest kilku chłopaków w klasie, których szczerze nienawidzę. Generalnie w klasie może nie jestem najniższy, ale ogólnie najsłabszy (i z techniką jest źle) więc daje to miejsce do popisu prześladowcom. W szóstej klasie tak się to nasiliło, że mama potrafiła chodzić do wychowawcy, wicedyrektorki, dyrektorki co tak 2 tygodnie. Nie dawałem zbytnio rady głownie dlatego, że wsparcia w domu też nie miałem. Tata raczej zawsze stał na uboczu jeśli chodzi o szkołę, ale wcześniej wspomniana mama, gdy wróciłem ze szkoły z np. nową kolekcją sińców potrafiła powiedzieć ,,NO I CO MAM NIBY ZROBIĆ?! TEŻ ICH POBIĆ?! OGARNIJ SIĘ!" Generalnie reagowała krzykiem na moje problemy.
Wydaje mi się, że powodem prześladowań mogą być moje dobre oceny. Egzaminy próbne w grudniu i marcu napisałem na 80% w przypadku j.polskiego i po ponad 90% z matematyki i angielskiego. Powoli miałem dość, mam na końcie nawet próbę (chyba wszyscy wiedzą o jaką mi chodzi). I nie teraz, tylko w 6-tej klasie. W poczet wybryków moich
hehe ,,KoLeGóW" można zaliczyć: ogólne wyzwiska i na mnie i rodzinę, plucie, bicie, bo jak już mówiłem jestem słabszy od nich, sprowadzanie do podłogi, żeby poniżyć, wrabianie w rzeczy, których nie zrobiłem, ośmieszanie przy reszcie klasy, popychanie i cała reszta podobnych. zachowań. Reakcja 3/4 nauczycieli to oczywiście grożenie palcem i mówienie mi żEbYm NiE zWrAcAł UwAGi. Najgorsze jest to, że ich wyskoki stały się na tyle ,,powszechne", że nikt nawet na nie nie reaguje. Całą swoją podstawówkę pamiętam głównie z okropnych momentów, płaczu i bólu. Jestem raczej wrażliwą osobą, więc było to i jest nadal wykorzystywane. Źle jest też jak dostanę złą ocenę. Bo w klasie słychać tsunami śmiechu, a w domu czeka druzgocąca pogadanka, gdzie to matka też mi powie, że jestem idiotą, nieukiem, debilem itd. Z resztą w mojej głowie też się wtedy najlepiej nie dzieje, bo przyzwyczajony do zachowania ze strony swojej matki nie umiałem reagować na złe oceny. Nie chodzi mi tu o to, że denerwowałem się w niebogłosy, tylko wręcz przeciwnie zaczynałem płakać. Mówię to by ukazać szerszą perspektywę. Nie zapraszam do dyskusji, jeśli jedyne, co chce taka osoba powiedzieć to ,,nie przejmuj się" ,,oni tylko tak żartują". Jak mówiłem wiem co to znaczy chcieć rozstać się ze swoim ciałem, więc takie teksty na mnie nie działają. A o żadnym psychologu nawet nie ma mowy przy mojej matce. Według niej gdy dostanę ocenę niższą od 4, no cóż jestem skończonym nieukiem. Tak, 4- lub coś gorszego to powód do krzyku. Pisząc ten komentarz i przypominając sobie wszystko co mnie przez te 8 lat spotkało siedzę i płaczę... Nie życzyłbym nikomu takiego czegoś. Pozdrawiam
Nie przejmuj się nikim. Pałą przez łeb parę razy tylko nie tak żeby odeszli na tamten świat. Robisz to do skutku
@@kamilstolc5890 To miłe, ale niestety nawet pałą nie daje rady...
Wtedy, cała wina spadłaby na mnie.
@@Szczuregg wyjebane młody. Sam przez to przechodziłem. Dzieciarnia jest zbyt głupia. Możesz ich pojedyńczo wyłapywać po szkole... Albo chodzić na jakieś zebrania sołeckie czy coś i prosić o dofinansowanie szkoły na kamery w każdym metrze kwadratowym żeby cię nie tłukli. Dla jednej szkoły zamontowałem 16 kamer i dzieciarnia nie ma gdzie się bić
@@kamilstolc5890 dzięki za słowa pocieszenia. Generalnie, takim motorem napędowym dla mnie teraz jest chyba pasja do fizyki i to, że od 21 czerwca nie będę się z nimi widywał praktycznie wcale. Idę do dość dobrej szkoły, oni raczej się tam nie dostaną.
Tak w ogóle jeszcze o kamerach, dyrektorka nie sprawdza ich nawet gdy koledze zniszczono kurtkę wiszącą w szafce, na którą idealnie pada wspomniana kamera.
Zacznij chodzic na silownie - cwiczyc w domu jak nie ma pieniedzy. Ja mam 23 lata serio w pol roku jestes w stanie zmienic sie nie do poznania w twoim wieku. Moj brat jest w twoim wieku wiec smutno sie tego slucha tez go ktos gnebil to mu kazalem cwiczyc, cwiczy i jest lepiej. Serio. Nie przejmuj sie w twoim wieku ja bylem pojebem to wszytsko nie ma znaczeni najwarzniejsze zwby ci jakies kompleksu z twgo czasu nie zostaly. Cwicz i sie joe zalamoj wszytsko przed toba. Mi pomogly przed silownia jak mialem taka aplikacje w telefonie jakies cwiczenia w domu sie nazywala czy cos robilem po 150 pompek i bylem zadowolony. Mojego dziadka tez gnebili a potem mial dosc zaczal cwiczyc napakowal sie i nikt joz go nie gnebil. Poza tym jak lobisz sie uczyc cwiczenia pomagaja w nauce. I wez zadnych prob kuz wiecej prosze nie rob blagam. Ja mialem zawsze spoko rodzina poza tym ze okciec mi teraz umiera i troche smotny jestem wiec nie wiem jak to miec matke powalana ale naprawde da sie zeobic wszystko. Ja w podstawowce ledwo zdawalem chciali mnie do szkoly specjalnej wyslac a teraz studiuję medycynę ( nie polecam ). Nie zdajesz sobie sprawy jak wszytsko kozesz jeszcze zmienic i jak male twoje oceny maja znaczenie. Nawet w liceum mialem znajomych co cpali caly dzien nic sie nie uczyli po czym zakoli mature i beda lekarzami. Naoka jest spoko ale najwarzniejsze zebys psychicznie zdrowy z tego poerodlnika wyszedl. Oczywiscie nie cpaj to sie zawsze zle konczy ale mowie po prostu wyluzuj, cwicz i siebie nie poznasz za rok.
KAŻDY przypadek prześladowania powinien trafiać do sądu. Nie dopiero jak ktoś zginie. Trzeba zapobiegać.
No i każdy nauczyciel który nic nie robi ma być traktowany jako wspólnik przesladowcy.
Kiedy słuchałam tego, to aż miałam flashbacki ze szkoły. Gdzieś z pierwszych klas podstawówki i gimnazjum.
Tylko szkoda, że nie wspomniałeś o sytuacji gdzie taka ofiara sama może stać się oprawcą.
Byłem ofiarą bullingu w szkole. Doprowadziło to do tego, że przyniosłem raz nóż do szkoły z zamiarem użycia go w obronie. Całe szczęście tego dnia do niczego nie doszło. Do teraz pluję sobie jednak w brodę, że to zrobiłem, było to skrajnie nieodpowiedzialne z mojej strony. Jeśli ktokolwiek wpadnie na tak samo głupi pomysł jak ja to radzę mu przestać chodzić do szkoły w ogóle i naciskać na rodziców, żeby szkołę zmienić. Zmiana szkoły to nie koniec świata w przeciwieństwie do alternatywy.
To wpadliśmy na ten sam głupi pomysł, tyle że ja jeszcze goniłam prześladowców wokół szkoły. Całe szczęście, że zdążyli uciec. I wiesz, że dopiero po latach dotarło do mnie, jaka byłam lekkomyślna? Bo chodziłam do szkoły, w której takie zachowania wśród młodzieży były normą. Poważnie, nikt sobie nic nie robił z tego, że ok. jedenastoletnia dziewczynka przynosi do szkoły myśliwski nóż...
To wcale nie jest głupi pomysł ważne by ciąć np po twarzy a nie dźgać bo nic nie zrobisz tym nikomu. Psycholog sądowy stwierdzi że byłeś niepoczytalny pod wpływem presji i dostaniesz pewnie kilka lat w zawiasach więc to prawie jak uniewinnienie. Chociaż lepiej użyć cyrkla czy nożyczek bo mogą stwierdzić że z premedytacją przyniosłeś to by tego użyć. A najlepszy to jest w ogóle czajnik ale uwaga bo wrzątek może zabić
Pochwalam👍. Ale tylko w obronie koniecznej.
uzależnienie, brak poczucia własnej wartości, lęk społeczny,brak asertywności, dwie próby samobójcze,samotność, i na dodatek nie potrafię zaufać nikomu. Taki prezent dostałem od pewnych ludzi gdy chodziłem do gimnazjum. Ciesze się że w Polsce nie ma dostępu do broni bo zapewne u nas działo by się podobnie co w Ameryce. Nie ukrywam. Sam bym pewnie coś takiego zrobił bo to jedyne rozwiązanie jakie przychodziło mi wtedy do głowy. Rodzice,nauczyciele,pedagodzy,znajomi z klasy mieli to w dupie kiedy prosiłem o pomoc nie jednego krotnie. Ciesze się że taki material powstał bo może da to do zrozumienia nie którym co lubią się pastwić nad słabszymi.
Porady dorosłych typu "ignoruj/nie zwracaj uwagi/nie oddawaj" były delikatnie mówiąc, kiepskie. Niestety jako dziecko w to uwierzyłem do tego stopnia, że jak w końcu przywaliłem jednemu z nękających mnie, to nie dopuszczałem do świadomości tego, że właśnie ten konkretny osobnik nabył do mnie respekt... Bałem się, że jeszcze narażę się przez to dorosłym...
Mi jako dziecku zabrakło afirmacji w momentach, kiedy potrafiłem "ukąsić".. Na szczęście nauka "kąsania" jest możliwa nie tylko w dzieciństwie. Zacząłem się na poważnie uczyć tego dopiero na studiach, kiedy uzmysłowiłem sobie jak bardzo mnie paraliżuje perspektywa rywalizacji, konfrontacji czy też stworzenia bliższej relacji z koleżanką, która mi się podoba.
Momentem krytycznym była sytuacja, która angażowała wspomniane elementy (miałem szansę na związek z koleżanką, która mi się podobała, ale spodobała się też innemu, trochę takiemu zawiadace, od którego czułem się gorszy pod każdym względem). Oczywiście przegrałem rywalizację oraz mocno się zbłaźniłem przed tą koleżanką, ale to był moment krytyczny, kiedy zacząłem nadrabiać "zaległości szkolne". Było to trudne ale warte każdego wyjścia ze strefy komfortu, które było konieczne... (okazało się to nie aż tak trudne, niektóre książki psychologiczne wraz ze wskazówkami, które należy stosować/wypróbować w prawdziwym życiu są wbrew pozorom warte uwagi)
Na dzień dzisiejszy jestem autentycznie zadowolony ze swojego życia. Mimo dotkliwych psychicznie doświadczeń (może nie aż tak jak u części komentujących, ale jednak) da się wbrew pozorom jeszcze dość sporo z życia odratować (mam od czasu do czasu "wpadki" z pozwalania innym na złe traktowanie siebie, ale to już tylko wpadki a nie notorycznie powtarzający się schemat)
w mojej szkole w 2022 roku mieliśmy sytuację w której dręczono jednego chłopaka, niestety skończyła się w ten najgorszy sposób. wychowawczyni chłopaka nic nie zrobiła w tej sytuacji, a po najgorszym wzięła urlop. z historii uczniów - wzięła go na środek klasy i spytała czy ktoś ma do niego problem/nie lubi go, oczywiście każdy zaprzeczał. nikt nie widział co się z nim działo, poza jego przyjacielem. najgorsze jest to, że w tym samym roczniku takie sytuacje - choć nie tak ekstremalne jak jego sprawa - powtarzają się dalej.
Uważam że szkoła to wylęgarnia patologii, klasa 1-3 były fajne ale pamiętam że tak od 4 klasy zaczęło się tak jakoś nieprzyjemnie aż do końca gimnazjum. Były lepsze gorsze momenty ale były też okropne czasy, jakiś balans był bo przynajmniej po szkole było fajnie. Liceum było już pod koniec fajne, najwyraźniej część już trochę dorosła. Jak skończyłem liceum poczułem ulgę, wyjechałem do Monachium, trochę nawywijałem (człowiek młody głupi), wróciłem do szkoły w PL gdzie już były naprawdę mega fajne osoby, po szkole wyjechałem do Niemiec i zrobiłem Reset. Mieszkałem sam, pracowałem i zapisałem się do szkoły Kung Fu i poznałem fajnych ludzi. Moja mama wyjechała gdy miałem 11 lat a starego wiecznie nie było bo pracował, był na rybach albo pił. Siostra po dziś dzień widzi tylko czubek własnego nosa. Czuje się trochę jakbym po 20stce dopiero kształcił charakter. Nie ukrywam że złe wspomnienia nawiedzają mnie od czasu do czasu ale staram się o nich zapomnieć.
Mam 21 lat i przez 9 lat nauki w szkole od podstawówki po gimnazjum byłem gnębiony, poniżony bity i wyzywany oraz wykluczany spolecznie w podstawówce jeszcze umiałem sobie jakoś słabo ale poradzić. Nauczyciele nic nie robili a jak robili to ja byłem winnym bo odpowaiadalem przemocą na ataki dręczycieli. Nie raz w podstawówce miałem załamania nerwowe. Myslałem że w Gimnazjum w Zbójnej (Powiat Łomża) bendzie lepiej ale się myliłem, przez pół roku bylo wmiare ok ale potem to wszystko poszło jak fala cierpienia. Gnębili mnie za moją inność, mam Zespół Aspergera i często byłem operowany. W gimnazjum często mnie bili mnie osobno a jak się stawialem to w grupie, pluli na mnie, wyrzucali moje rzeczy za okno lub do kosza, wyzywali mnie i moją rodzinę, jak był WF to jak grałem faulowai mnie, rzucali we mnie groszami, poniżali, jak wracałem autobusem to kilka razy wyrzucili mnie z niego jak wysiadałem, jak byla zima to wszyscy orzucali mie sniegiem i lodem robili sobie zawody by trafiac mi w głowe i twarz,wykluczyli mnie społecznie itp.. Zgłoszenie do nauczycieli było tylko silniejszym dla nich zapalnikiem a nauczyciele i tak nic zabardzo nie mówili i nie robili. Doprowadzali u mnie regularnie do ostrych załamań nerwowych i ciężkiej depresji, totalnego zamknięcia się w sobie. Jak kończyłem gimnazjum ich brutalność weszła na najwyższy poziom, namawiali mnie do samobójstwa a każda przerwa stawała się torturą. Zaczeli mnie prubować wepchnąć pod jadacy samochód lub tira i dalej namawiać do samobójstwa a byłem juz w tak zlym stanie że to rozawarzałem w swerze realnej. Gdybym pochodzil do tej szkoly jeszcze 2 dni to bym sam albo kogos z swoich oprawców zabił. Z rodzicom dopoero powiedzialem po 2 latach co się działo. Technikum bylo już spokojne i mile ale z z tych 9 lat wynioslem depresję i trałmę na całe życie. LUDZIE mówią zapomnij o tam to buło patrz w przyszłość, ale tego tak się nie da zrobić. Do teraz wracają wspomnienia i demony przeszłości i dalej nie moge tego zapomnieć w ciąż mam depresje a moi byli oprawcy mówią żebysmy się pogodzili ale ja najchętniej to bym ich zamknął w pierdlu albo zajebał.
Stalem się nieufny do ludzi mam problemy z nawiazywaniem relacji z ludzmi a dziewczyny i inni ludzie uznają mnie za dziwaka😥. Przez to wszystko jestem nieczuly na czyjeś cierpienie i straszne rzeczy.
Jak prubowalem to wszystko zgłaszać policji to nauczyciele odciagali policjantów i tyle.
W ciaż mam monenty że mysle czy się zabić. Nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwosci.
Pomyśl sobie, pomimo wszystko, jaki musiałeś i musisz być silny, żeby przebrnąć przez te 9 lat udręki i teraz mierzyć się z problemami.
Myślę, że jesteś równie silny, aby zawalczyć o siebie.
Ja, kiedy mam jakąkolwiek rozterkę przypominam sobie słowa, które wbrew pozorom, pomagają mi, uspokajają mnie:
Czemu ty się zła godzino
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem
Jesteś, a więc musisz minąć
Miniesz a więc to jest piękne
Jestem zaledwie rok od Ciebie młodsza, też doświadczyłam bullyingu. W przedszkolu, potem od 4 do 7 klasy. Wprawdzie była to głównie przemoc przychiczna, niż fizyczna, lecz nie mogę zaprzeczyć, że nie odcisnęła piętna na mojej psychice. Czuję, że dopiero teraz, po skończeniu szkoły, zaczęłam się podnosić i żyć tak, jak powinnam była funkcjonować od początku.
Niech ta wiadomość rozwieje burzowe chmury na twym niebie i spowoduje, że ujrzysz wyłaniające się zza nich pasmo tęczy zwiastującej nadzieję na lepsze jutro.
Miałem podobnie jak ty,a nawet adoptowałem psa który jako szczeniak w schronisku był gnębiony i maltretowany przez inne większe psy gdy był malutki on urósł dosyć okazałych rozmiarów jest to pół krwii owczarek kaukaski pół krwii owczarek niemiecki.Gdy tylko urósł pogryzł parę psów a nawet na opiekunkę w schronisku się rzucił ale postanowiłem się nim zająć ..a dlaczego bo widziałem w nim swoje odbicie,inni mi odradzali że jest to najniebezpieczniejszy pies jaki był i jest w schronisku że nawet inne duże psy czują do niego respekt gdy tylko koło jego kojca przechodzą bo go odseparowali po wielu atakach a to jest nie prawda on poprostu pragnął miłości a dostał przemoc itp.Nigdy ale przenigdy nie miałem z tym psem problemów jeśli chodzi o mnie...Owszem gdy widzi dużego psa to ma dystans i wogole inne psy nie jest zbyt skory do zabawy i do ludzi też,no chyba że czuje że jest pozytywnie wszystko i ok jest to wtedy jest super
Tak źle nie miałem jak bohater na samym początku, ale nadal pamiętam jak w podstawówce, gimnazjum czy liceum byłem gnębiony na różne sposoby. Powodem głównie było to, że uczyłem się nie najgorzej, ale nie byłem silny fizycznie, a i w domu się nie przelewało. Dzisiaj nie myślę po prostu o tamtych czasach i dopiero zacząłem żyć od czasu rozpoczęcia studiów, a to co było wcześniej to tylko dawne wspomnienie i okres w życiu o którym po prostu czasem już na szczęście zapominam.
Też dośwaidczałem prześladowania w szkole, końcówka podstawówki i gimnazjum, z uwagi na bycie chudszy, słabszy, mniej zadbany. Na WFie byłem wybierany jako ostatni bo byłem beznadziejnym zawodnikiem, do tego astma atopowa nie pomagała i dość szybko się męczyłem. W domu nie było lepiej, ojciec był, ale nie istniał, nigdy niczego mnie nie nauczył, miał mnie w dupie i czasem nawet ze mnie drwił, cały czas kłócił się z matką o pieniądze, których nie potrafił przynieść do domu. Matka była natomiast mocno zaborcza i kazała mi ze wszystkiego mieć jak najlepsze oceny. Pamiętam sytuacje, kiedy dostawałem ocenę 4 - wtedy było grymaszenie, ale nie było jeszcze źle, natomiast jak dostawałem ocenę 3 to zaczynał się stres i ból brzucha i po przyjściu do domu byłem nazywany od debili, idiotów, gównojadów i nieraz były sytuacje, gdy za "karę" na obiad dostawałem zupkę chińską z tekstem do ucha pt. "Masz, obiad dla takich debili jak Ty". O przemocy fizycznej nie wspomnę, bo kabel szedł w ruch.
W trakcie tego wszystkiego uzależniłem się od pornografii, z czym walczę po dzień dzisiejszy (mam prawie 29 lat). Nigdy nie miałem żadnej dziewczyny, pewność siebie szoruje na dnie, samoocena i poczucie własnej wartości poniżej dna rowu mariańskiego. Od 17 roku mam myśli samobójcze, ale jestem na tyle tchórzliwą osobą, że samobójstwo pozostaje wyłacznie w sferach mojej imaginacji. Boje się mieć własne zdanie bo zostanę wyśmiany tudziez skrytykowany i boje się je wyrażać. Od zawsze bałem się powiedzieć co sądze na dany temat a jak już się wypowiadałem to byłem i tak ignorowany tak jakbym podświadomie ludziom dawał znać, że moje zdanie nie jest warte rozpatrywania.
Jak mantra codziennie powtarzam sobie po obudzeniu ze jestem beznadziejny i że jestem głupi. W pracy, czy gdziekolwiek indziej najmniejsze przewinienie czy głupia pomyłka sprawia, że powtarzam sobie pod nosem ze jestem głupi/tępy/ jak zwał tak zwał. Boje się angażować w głębsze relacje z ludźmi. Chciałbym chociaz przez jeden dzień czy nawet godzinę wejść w skórę kogoś, kto jest po prostu normalnym człowiekiem i to co opisałem wyżej i jest dla mnie codziennością, dla tej osoby byłoby abstrakcją.
Wszystko to wiąze się także z tym ze obecnie siedzę za granicą, kompletnie sam, nie pracuję na ambitnym stanowisku chociaż mam jeszcze plany i nadzieję na poprawę swojego bytu. Ludzie są wobec mnie mili, uprzejmi, komplementują mnie (chociażby dostrzegają to ze ćwiczę), ale przez lata krytyki i wyzywania mnie od najgorszych nie wierzę w szczerość ich komplementów, nie potrafię na to reagować, gdy się uśmiechają to mam wrażenie ze robią to z "litości". Uprzejmość wobec mnie jest dla mnie czymś niepojętym i nierealnym i mam wrażenie ze ludzie udają, chociaż i tak przeważnie to ma miejsce w pracy, bo gdy jestem na mieście czy na siłowni to nagle staję się duchem.
Zeby nie było jednak kolorowo to sam też miałem momenty, gdy innym ludziom zdarzyło mi się coś niemiłego powiedzieć. Staram się to tłumaczyć tym, że byłem głupi, niedojrzały, ze wylewałem swoje emocje przez to co się działo w szkole i w domu, ale nie ma dla mnie usprawiedliwienia i mam wrażenie, ze karma zadziałała i jest to dla mnie obecnie pokuta. Mógłbym tak jeszcze się rozpisywać bardzo długo, ale nie chcę nikogo zanudzać bo i tak juz się robi tl;dr
Historia dość podobną do mojej.
Na twoją obecną sytuację mogę Tobie doradzić po prostu - dbaj o siebie , o zdrowie i swoje finanse, buduj dystans do siebie, co pozwoli Ci na naturalne i wypływające wprost z Ciebie niezwracanie uwagi na docinki jak i komplementy innych, czy po prostu na to co inni mówią o Tobie. A to z kolei zaowocuje iż będziesz coraz mniej rozważał i zastanawiał się nad tym jak inni Ciebie oceniają, zarazem coraz więcej doceniając siebie, bo będziesz widział w oraz większym stopniu sam swoje własne osiągnięcia. A tego nikt Tobie nie odbierze, gdyż poznasz swoją prawdziwą wartość opartą na tym co zbudowałeś. Wtedy zdanie innych będzie tylko dodatkiem, który nie wpłynie na to jak widzisz siebie samego, o ile nie jest konstruktywne i warte uwagi.
Tylko że wtedy sam będziesz potrafił takie zdanie wyłowić w potoku bezproduktywnych wypowiedzi mających ciebie pognębić. I będziesz czuć się z tym dobrze. Pozdrawiam.
Dobrze, że taki materiał powstał, oby rodzice tacy jak moi otrzymali go za nim będzie za późno, bo w najlepszym wypadku, jeżeli rodzic jest egoistą, to dziecko go znienawidzi, za żałosną niekompetencje w tym aspekcie. Jak łatwo wyczuć ja miałem dużo konsekwencji z tego, a w domu to zbywano, teraz mam status w swojej grupie (poważanej jak na nasz wiek w środowisku oraz bardzo zdrowej) oraz życie społeczne o jakim mogą marzyć, ale to po liceum, a podstawówka była jaka byłą. Teraz tak, młodziak, bo młodziak, ale około dwóch dekad mam na karku, składa czaszkę T-Rexa z lego od swojej dziewczyny, za co w podstawówce byłem gnębiony. Przerobienie takich rzeczy było cholernie trudne, a i do dzisiaj wiele zostało (bo i to nie była duża część "powodów" gnębienia, oraz bawiłem się w bingo słuchając tego). Komuś może wydać się to agencyjne i żałosne, ale dla mnie to satysfakcja z tego, że nie zostałem złamany i to, że teraz mogę o tym pisać bez strachu, pisać o czymś o czym w prawdzie sobie poradziłem i radzę jest kojące dla tego 7-14 letniego dziecka jakim byłem. Co do nauczycieli? Nic, nic nie robią, nawet pogarszają, a tu potrzeba ikry, bierzesz się za rodziców (i tu mała pensja przeszkadza, bo nigdy nie wiadomo co stary patus może zrobić), zgłaszać itp. Przykład z mojej szkoły, był chłop, który rozbawiał całą klasę, ale i wówczas przeszkadzał w prowadzeniu lekcji, wylot do innej klasy po pół roku. Drugi wyleciał, bo miał -1500 pkt z zachowania za wagary i palenie fajek, po roku takich ekscesów (ofc to się też trochę zbierało) został pod jakiś tam organ wzięty i wylot ze szkoły. No, ale chłop, który w sumie nauczycielom mało robił, dopiero po 2 latach został wywalony. Problem w tym, że on rozbijał (na szczęście nie śmiertelnie) głowy uczniom, dotkliwie bił itp. Czwarty zaś miał już rozbudowany system gnębienia, ale matula wysoko to wiadomo, boimy się coś zrobić i jak przychodziłem z czerwonymi plecami i siniakami to jeszcze wmawiano mi, że takie chucherko jak ówczesny ja, 3 byczków musiał zaatakować i dlatego. Powiem tak, mam gdzieś czy wówczas takie wychowanie będzie karalne czy nie, ja swoje dziecko wychowam jak najlepiej, by było wzorcem moralnym itp, ALE pierwsze co mu powiem, a szczerze niestety to nie powinno być w szkole, a w przedszkolu, bo i wówczas się zaczynają takie ekscesy, by w razie gdy ktoś go intencjonalnie uderzy, walnął tą osobę z całej siły w brzuch. Maks 7 lat będzie maiło, a patrząc na mnie też jakiś Pudzian z niego nie będzie, więc i krzywdy wielkiej nie zrobi, ale będzie mieć spokój do końca szkoły. Mnie uczono odwrotnie, idź do pani, nie wdawaj się w bójki... tak to sobie może chłop co ma już status
Pamiętam w gimnazjum chodził ze mną do klasy niski chłopak, był najsłabszy w grupie, miał genetykę do bycia niskim i słabym. Byłem świadkiem jak zaatakował go "spadochron". Był rok starszy i miał przewagę fizyczną nad każdym. Ten mały chłopak nie stał jak kołek, poszarpał się z nim, poprzesuwali trochę ławek i krzeseł i to wystarczyło, aby agresor zrezygnował z gnębienia go. Pokazał, że nie jest biernym celem, że potrafi się postawić.
Nie bójcie się pokazywać agresji, nie można dać sobą pomiatać nawet jak nauczyciel mówi inaczej. I nie dajcie sobie wmówić, że agresja to coś złego.
Jeden z argumentów tego filmu zwrócił moją uwagę, a dokładniej część o tworzeniu się hierarchii. Dla mnie brzmi to łudząco podobnie do kultury więziennej i mam dziwne wrażenie, że da się znaleźć mnóstwo powiązań między nią a zachowaniem dzieci w szkołach. Ale w sumie nikogo nie powinno zaskakiwać, że w obowiązkowym wymiarze więzienia wykształca się kultura więzienna.
Moim zdaniem, gnębienie pochodzi bezpośrednio od faktu, że szkoły fundamentalnie nie spełniają potrzeb młodych ludzi. A nawet wręcz przeciwnie, celowo lub nie je zaniedbują.
Przykład z przyrody: nawet żółciutkie, słodkie i puchate kurczaczki wydziobują sobie nawzajem oczy jeśli mają za mało przestrzeni na jednego osobnika.
Oczywiście, klasy są za duże. Maksymalnie 12-osobowe klasy i sporo problemów zniknie.
Wśród poborowych też wykształca się hierarchia (tam gdzie istnieje pobór). Wspólnym mianownikiem więzienia, wojska i szkoły jest jego przymusowość
Kiedy w pierwszej podstawówce po raz pierwszy ktoś mnie próbował zgnębić, powiedziałem to ojcu i odpowiedział mi jednym zdaniem "to mu wypierdol i od razu się nauczy". Najlepsza rada w moim życiu,z 3/4 osoby w podstawówce tak ukróciłem a bylem jednym z mniejszych chłopaków w klasie. W gimnazjum już nawet nie trzeba było uciekać sie do przemocy, wystarczy że staniesz wyprostowany i pewny siebie przed gnębicielem i zdobywasz jego szacunek. Prawo dżungli wśród dzieci działało, działa i będzie działać.
Osoby z mentalnością ofiary dziwią się że są ofiarami,zamiast wziąć sprawy w swoje ręce lamentują nad niesprawiedliwością świata. Może to brutalne ale nigdy nie było mi żal ludzi którzy nie mają się nawet odwagi postawić.
Z tym brakiem odwagi postawienia to raczej jest tak, że ofiary nie dostają zawczasu odpowiedniego wsparcia - zamiast rady takiej jaką dostałeś (bardzo dobrej) to dostają właśnie kretyńskie typu "ignoruj, a się znudzą", "nie tykaj gówna, bo śmierdzi" albo mój ulubieniec "spytaj się, czemu ci dokuczają". I co gorsza zostają z tym samym. Bo albo rodzic okaże się żałosnym tchórzem, który będzie wymagać od dziecka spełnienia jego zachcianek, a oleje dziecko w najbardziej potrzebującym momencie.
A 90% bullyingu to wynik wyłącznie olewactwa nauczycieli, w większości gruboskórnych kretynów, którzy nigdy nie powinni mieć kontaktu z młodzieżą. Bo dzieci i młodzież jest w tym okresie niestety głupia i niecywilizowana i to trzeba zaakceptować. Ale do cholery to nauczyciele jako dorośli i rzekomo mądrzejsi powinni reagować na takie przypadki. Zwłaszcza, że nadzorują te dzieciaki i są w jakimś stopniu autorytetem. A w praktyce, to ignorują prośby uczniów (i jego rodziców) o interwencję, w przypadku gdy ofiara w końcu się postawi, to magicznie interesuje się sprawą (ale to ofiarę obwini). I potem to prowadzi do jakichś tragedii.
Powiec Ci tyle Mam 14 Lat I bardzo zaciekawił mnie twój materiał szanuje że starasz się wyjaśniać tak trudne tematy i starać się dawać dobre rady!
Mnie dręczyli w podstawówce głównie psychicznie (bo byłem duży i silny jak na swój wiek) z powodu biedy, aspołeczności i zainteresowań raczej z półki artystyczno-fantazyjnej, niż sportowo-debilnej. Możnaby powiedzieć że "przynajmniej mnie nie bili", ale to właśnie psychika była moją najsłabszą stroną. Niestety przez to potem sam wyśmiewałem innych, żeby odreagować, i po dziś dzień mnie to męczy, mimo że było to ponad 10 lat temu. Też żeby nie było, nie byłem jakimś katem, czy szczególnym dręczycielem, były to raczej podśmiechujki z kolegami, które czasem wybrzmiewały za głośno i sam wiem najlepiej że nawet takie coś może zranić. Wyrzuty sumienia mocno.
I a propos "przeproście się i podajcie ręce na zgodę". Nie tylko ja miałem trudno w mojej klasie. Mali chłopcy to straszne ch*jki, ale okazuje się, że małe dziewczynki wcale nie są takie święte jak wszyscy próbują je przedstawiać. Jedno wydarzenie mocno zapadło mi w pamięć. Kiedyś dziewczyny dokuczały takiej jednej Gabrysi, no i pewnego razu pała została przegięta.
*Mgła wojny opada*
Mała dziewczynka w okularach wstała z kolan, otrzepując się z resztek roztrzaskanej przez niezliczoną ilość ataków zbroi, jej oczy zapłonęły, niewiele więksi oprawcy nie zdążyli nawet przestać się śmiać, kiedy przebił ich jeden precyzyjny cios, wszyscy padli na ziemię. Zabiła ich. Wtem z niebios zszedł jakby mogło się wydawać anioł i powiedział "przeproście się i podajcie sobie ręce". Przywódczyni poległych wybąknęła pod nosem nic nie znaczące "przepraszam", na co dziewczynka bez krzty zawahania odparła "to, co zrobiłaś, jest niewybaczalne" i odeszła w stronę horyzontu, zostawiając za sobą zgliszcza. Ostatnie co wybrzmiało w jej stronę z ust anioła(?), złamało moją wiarę w dorosłych i całą ludzkość, "obniżę ci za to zachowanie!". Historia może trochę wyolbrzymiona, ale w tamtym momencie rozj*bało to mój 10 letni mózg, dziewczynka z mojej klasy, Gabrysia na którą prawie nie zwracałem uwagi, w moich oczach tego dnia stała się bohaterką walki o wolność uciśnionych.
Notka od autora: Tak, wiem że martwa przywódczyni oprawców nie powinna być w stanie mówić, może nie była tak do końca nieżywa, może to było jej ostatnie tchnienie, a może to już powiedział jej duch. Miałem wtedy 10 lat, nie wymagajcie ode mnie aż takiej logiki.
Zapomniałem dodać, że moja historia bycia bullingowanym nie skończyła się na szkole. Po dziś dzień bije mnie moja młodsza siostra :'c
Cóż… mam już 28 lat a przez gnębienie w podstawówce i gimnazjum czuję jakbym zatrzymała się emocjonalnie w wieku 15 lat. Brak pewności siebie, strach przed odezwaniem się, lęk przed wszystkim i wszystkimi. Usamodzielniłam się, pracuję, podróżuję, ale w głowie ciągle odzywają się myśli, że na nic nie zasługuje, jestem nikim, nienawidzę siebie. Oprawcy? Nie wiem co u nich, pewnie mnie nawet nie pamiętają…
To samo u mnie. 33 lata. Jestem nieufny do ludzi ogólnie i mam problem z nawiązywaniem relacji z ludźmi. Gdybym nie chodził do pracy to bym z nikim się nie spotykał
Jako asperger byłem idealnym celem prześladowań - dobre oceny, spokojny, nieco ekscentryczny dzieciak. Niedługo stuknie 27 lat, a wspomnienia z gimnazjum przeżywam jak z wczoraj. Obiecałem sobie, że to nigdy się nie powtórzy. Nie mam pewności czy dzisiejsza fobia społeczna jest powiązana ze strachem przed powtórką ze szkoły czy przed ewentualnym atakiem ślepej furii wywołanym PTSD w źle odczytanej sytuacji. Od iluś lat siedzę prawie jak hikikomori niezdolny do samodzielnej egzystencji i podejmowania kluczowych decyzji, a co najgorsze nie mam zielonego pojęcia czy istnieje jakiekolwiek wyjście bo młodszy się nie robię. Rozmowy u psychiatry i leki nic nie dały. Rodzina i nieliczni kumple twierdzą "będzie dobrze" nie znając powagi problemu. Jestem mocno przekonany, że w tym kraju nie mam już co liczyć czasu tylko odliczać do swojego końca.
Łudziłam się, że po skończeniu szkoły to wszystko będzie za mną. Niestety tak się nie stało. Tylko mi się bardziej myśli s nasiliły, doszły ataki paniki i zdiagnozowano u mnie fobię społeczną i depresję. Skończyło się na tym, że nie nadaję się do niczego i jestem wrakiem człowieka.
Musisz to przepracowac ze specjalista.
Pamiętam te czasy podstawówki. Przestałem przychodzić do szkoły co skończyło się tym że zostawili mnie na kolejny rok. Nikt nic nawet nie zauważył. Nowa klasa była bardziej życzliwa.
dziękuję że postanowiłeś/postanowiliście nagrać taki film. Jestem od 8 lat ofiarą prześladowania w szkole. Rodzice cały czas starali mi się pomagać lecz bez pomocy wychowawcy (który nie reagował i nadal nie reaguje) było to niewykonalne. W klasie jestem głównie wyszydzany przez swoją postawę fizyczną. Jestem niski (ja 1,62m prześladowcy około 1,75m) i bardzo szczupły. moich 2 jedynych kolegów też przez chwile doświadczali bullingu lecz oni mają po m1,73 i m1,78 i były to chwilowe akcje. głównie jestem przezywany lub wyśmiewany bo np. '' jesteś biedny bo nie masz i phone'' (po prostu nie lubię) '' jesteś takim przegrywem że żadna dziewczyna nie chcę iść z tobą na bal'' albo ''masz krzywe zęby'' ''królik baks'' 'przegryw'' '' hau hau piesku'; ''. spadła mi samoocena i rok temu siedziałem w kuchni z nożem w ręku. dziś na szczęście z moim zdrowiem psycznym jest lepiej.
Hej. Powiem Ci tylko tyle że z doświadczenia wiem że po szkole niektóre rzeczy mijają. Jeśli choć trochę poprawi Ci to nastrój pomyśl że gdy skończysz edukację prawdopodobnie nigdy więcej nie spotkasz już tych osób. Zawsze możesz zacząć życie od nowa i wyjechać do innego miasta bądź kraju. Poza tym z doświadczenia wiem że takie osoby co się znecaja nad słabszymi po szkole nie radzą sobie z życiem i w młodym wieku mają dzieci albo jakieś słabo płatne pracę oraz problemy z prawem bądź z nawiązywaniem kontkakow międzyludzkich ( nie wiedzą jak się zachować publicznie bądź w pracy) Takie doświadczenia nas wzmacniają a Ty będziesz w przyszłości tylko odporniejszy. Pamiętaj że warto mieć ciągle swoje własne zdanie. Nie musisz być taki jak wszyscy. 😊 Jeśli masz dom i rodzinę to i tak wygrałeś. Mam nadzieję że kiedyś zrozumiesz moje słowa. Rozumiem co czujesz bo cała edukację przechodziłam to samo. Jeśli masz kogoś bliskiego i zaufanego to trzymaj się go i rozmawiaj o wszystkim aby wyrzucić z siebie negatywne emocje. Wsparcie jest bardzo ważne. Wierzę w Ciebie 😊
@@krromanoff dziękuję :)
Najlepsze jest to, że coraz więcej słyszy się o tolerancji, otwartości, akceptacji, a w praktyce efekty są żadne.
odwrotne do zamierzonych
Tolerancja, otwartość i akceptacja był zawsze... dla oprawców.
"To tylko takie zabawy", "chłopcy tak mają"
To o czym piszesz jest podobne do tej tradycjonalistycznej dulszczyzny w której największa szuja zawsze żarliwie się modli co niedzielę w kościele. Gra pozorów jest łatwiejsza w użyciu niż bycie dobrym człowiekiem.
Ja dzięki temu, że byłem gnębiony , poszedłem na siłownię i na sztuki walki się zapisałem, by się postawić, z czasem dalo efekty i puzniej w puzniejszych latach, zacząłem stawać po stronie tych nękanych, bo wiedziałem jak to jest...
A sport uprawiam do tej pory a mam 40lat...
Trzy lata temu jeden z moich oprawców z podstawówki zmarł. Zapił się podobno, całe życie zresztą miał wyroki, problemy z agresją, ciągłe bójki. W podstawówce było takich więcej ale ten był chyba najgorszy. Był takim gnojem że nawet jego konkubina nie przyszła na pogrzeb - też miała go dość.
Pamiętam że jak zobaczyłem na mieście klepsydrę, to potem sprawdziłem to przez znajomych, nawet wszedłem na jego Facebooka by sprawdzić czy o prawda i nie chodzi o kogoś z tym samym imieniem i nazwiskiem. Kiedy już nie było żadnych wątpliwości - rozbeczałem się. Ze szczęścia. Dziękowałem wdzięczny Bogu że skurwiela już nie ma na tym ziemskim padole, że Ziemia nie nosi kanalii, nie chcę nawet pisać do czego był zdolny i co przez niego przeżyłem przez kilka długich lat. Był prowodyrem i inicjatorem większości incydentów. Jedna połowa klasy się go bała a druga go wspierała w jego wyczynach. Nauczyciele mieli na to wyjebane, to zresztą były inne czasy, ostatnie lata komuny, panowało wtedy powszechne przekonanie że takie dręczenie hartuje charakter i przygotowuje na "falę" w wojsku. Ofiarami zwykle byłem ja i jeszcze jedna dziewczyna. Cud, że to przetrwaliśmy bez rzucenia się pod pociąg.
Nienawidzę się za to uczucie szczęścia, ostatecznie to jednak czyjaś śmierć, mało to chrześcijańskie podejście. A jednak nie potrafię inaczej o tym myśleć. Uśmiecham się na samo wspomnienie. Mam nadzieję że umierał w bólach.
Mam 48 lat, dręczenie miało miejsce ok. 35 lat temu. A mimo to nie umiem tego wyrzucić z głowy, tamten paraliżujący strach, tamta bezsilność, nienawiść... to wszystko w tobie zostaje. Psycholog pomógł mi to nieco zagłuszyć, ale nigdy nie zapomnę co przeżyłem, jaki byłem bezbronny, jak wymiotowałem na samą myśl o przyjściu do szkoły kolejnego dnia.
Zgadzam się z innymi komentującymi, nie ma co słuchać rad typu "ignoruj", "śmiej się razem z nimi jak szydzą", "to tylko dziecięce psikusy, wyrosną z tego". Lepiej wziąć jakąś pałkę i przyładować takiemu w łeb - wtedy może skurwiel już nie skrzywdzi nikogo innego, nawet jeśli Ciebie czeka za to poprawczak.
Żałuję że tego wtedy nie zrobiłem. Może dzisiaj nie musiałbym spać przy zapalonym świetle.
Ja w podstawówce byłem gnębicielem, bo obawiałem się samemu bycia gnębionym. Piłka nożna była niezwykle ważna wśród chłopaków i byłem jednym z niewielu, którym totalnie nie wychodziła. Więc żeby odsunąć od siebie negatywną uwagę, posuwałem się do gnębienia innych, którzy też nie potrafili grać. Na domiar złego bardzo szybko nauczyłem się manipulować dorosłymi, co tylko spotęgowało moją bezkarność i poczucie wyższości (to nie tak że nie byłem karany, tylko te kary nic dla mnie nie znaczyły). Na szczęście już w gimnazjum z tego wyrosłem (nie było kogo gnębić, bo prawie każdy był silniejszy i spodobała mi się dziewczyna, która gardziła takim zachowaniem).
Jako były gnębiciel mogę powiedzieć osobom gnębionym cztery rzeczy:
1) Gnębiciel ZAWSZE zachowuje się w ten sposób, by ukryć, zapomnieć, odwrócić uwagę od swoich kompleksów i lęków. Czasem też z powodów problemów finansowych, ale to zależy już od środowiska.
2) Nauczyciele nawet przy najszczerszych chęciach są i będą bezradni w walce z gnębicielami, co dopiero tacy, którzy zwyczajnie mają to w dupie lub nie doceniają problemu (czyli większość). Jeżeli nauczyciel przyciśnie jednego ucznia, to jego rodzice zrobią awanturę w szkole (lub w przypadku patologii uciekną się sami do gróźb i przemocy względem nauczyciela), więc zwyczajnie dużo prościej jest udawać że się nie widzi problemu.
3) Sami jesteście jedyną osobą w waszym życiu, która będzie przy was cały czas. Rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, nauczyciele, nikt nie będzie przy was przez cały czas. Jak najbardziej, należy prosić o pomoc, lecz naiwnym jest oczekiwanie, że inni rozwiążą nasze problemy za nas.
4) W większości przypadków najlepszym rozwiązaniem jest otwarcie postawić się gnębicielowi. Jasne, będzie bolało, ale w przypadku większości gnębicieli nawet nie musicie wygrać. Jeżeli się postawicie, oprawca zrozumie, że walka wchodzi w grę i w zależności od jej wyniku może zmienić cel, lub w przypadku upokorzenia nawet swoje zachowanie (choć na to bym nie liczył). Nie możecie się wahać, myśleć o tym co zrobi wam szkoła czy rodzice po walce, bo on się nie zawaha i przegracie.
Oczywiście są też przypadki skrajnej wręcz patologii, gdzie walka może skończyć się nożami, ale w takim środowisku nie funkcjonowałem, więc w tej kwestii się nie wypowiem.
Dobrze podsumowane, Jak dla mnie cięzki orzech do zgryzienia. Nauczycielom, którym serio zależy sami maja pod górkę. No i tak trzeba brać swój los na barki i do przodu, nawet jeśli się coś cieżkiego doświadczyło można ukształtować mocny charakter
Dobrze powiedziane. Aż by się chciało powiedzieć ' takich gnebicieli to się szanuje'😅
@@arerrera3612 w żadnym wypadku nie zasłużył na szacunek, niezależnie co później by uczynił
@@cybernetic-ransomware1485 dokładnie. :)
@@cybernetic-ransomware1485 dokładnie, wstyd mi takiej przeszłości
Nauczyciele mówią że "Wf uczy pracy w grupie"
Tak, dlatego gdy wykluczone z grupy dziecko odbija piłkę ze ścianą to trzy inne dzieciaki odbijają piłke razem bo nie ma dla nich pary 🤡
Lepiej nauczycielowi nie reagować i zachęcać ofiare do siedzenia cicho bo to nie wymaga pracy, można machnąć ręką. Każda próba sensownego rozwiązania konfliktu wiąże się z wysiłkiem, z byciem wychowawcą a nie jedynie nauczycielem danego przedmioty, trzeba nierzadko spotkać się i powykłucać z rodzicami...
Ale jest też druga strona medalu, czasami trzeba dzieciakom pozwolić rozwiązać konflikt samodzielnie i nie uczyć ich że są bezradni a jedyne rozwiązanie istnieje tylko gdy wkracza ktoś z zewnątrz. Tylko że do tego dziecko potrzebuje odpowiednich narzędzi, wiedzy na temat rozwiązywania konfliktów zaobserwowanych lub opowiedzianych przez dorosłych, potrzebują praktyki pod okiem dorosłego-mediatora. Ale to wymaga zauważenia problemu, zaufania dziecka które zdecyduje się zwierzyć, a następnie delikatności... a to wszystko w natłoku stresu, przy niechęci do współpracy i systemie który nie sprzyja takim działaniom wychowawczym. Tak, chce przez to powiedzieć że trochę rozumiem niemoc nauczycieli... i to jako ofiara z lat dziecięcych, osoba której rower był zawalany śmieciami, która była chodzącą zarazą i od której każdy się ordynarnie odsuwał okazując swoją niechęć :/ byłam tam i wiem jaką się czuje bezradność gdy rzucane są obrzydliwe komentarze i nie ma absolutnie nikogo kto wsparłby nas dobrym słowem. Nikt mnie nigdy nie pobił chyba tylko dlatego że wśród dziewczyn brakowało takich agresji, ale to wcale nie umniejszało niechęci jaką odczuwałam każdego dnia idąc do szkoły, samotności którą odczuwałam gdy dzień w dzień zasychało mi w ustach które sklejały się od nic nie mówienia. Gdy głos cichł z dnia na dzień w pewności że i tak nikt mnie nie wysłucha, gdy wreszcie dźwiękł uwiązł w zaciskającym się ze strachu gardle z którego nie potrafiło wypłynąć "cześć" do nowopoznanych osób z nowej klasy, w nowej szkole.
Ale tylko wybaczenie przyniosło z czasem ulge i zapomnienie, wypłakanie i pogrzebanie, oddzielenie się od wspomnień. Nie jestem w pełni zdrowa jeśli o to chodzi, dalej się boję nowych interakcji, ale jest w tym spokój, nie ma żalu czy nienawiści a jedynie spokojna droga naprzód ^^
W podstawówce nie miałem łatwo bo byłem JEDYNYM grubym dzieckiem na całe 10 klas. Moi oprawcy generalnie mieli mnie w dupie , po prostu jak już odhaczyli większość aktywności danego dnia to przychodzili mnie pognębić na różne sposoby. Nie złamało mnie to jednak , wręcz przeciwnie , poniekąd mnie to powoli hartowało, aż w gimnazjum doszedłem do wystarczającego poziomu rozwoju psychofizycznego , by zdać sobie sprawę , że też mam jakąś siłę i mogę oddać. Jeden dzieciak przez lata lubił łazić za mną i mnie przezywać i podstawiać nogi od tyłu , jak zarobił takiego liścia że go obróciło to z płaczem poleciał do dyrektorki. Ojciec mi nie robił problemów , wręcz przeciwnie , zachęcał do samoobrony, choć za wiele raczej nie wiedział o moich problemach , bo mu nie opowiadałem przez lata o byciu gnojonym. Dostałem zgodę ,,na użycie siły'' i z tego skorzystałem. Drugiemu kolesiowi pomogłem się spotkać ze ścianą , taką wykończoną piaskiem , nie wiem co to za typ wykończenia ścian wewnątrz szkoły , ale zadziałało jak papier ścierny. Trzeci ,,kolega'' przypadkiem spadł ze schodów i się nieco poobijał. Co ciekawe użycie siły zadziałało niezwykle kojąco na moje nerwy jak i na ogólną sytuację , gdyż przestałem być zaczepiany. W liceum napotkałem problem dużo większego kalibru. Nowi ludzie , nowe grupki i ja , obcy i nikogo nie znam. Dodatkowo przykre sytuacje zdarzały się od ludzi z mojej własnej klasy a nie od ludzi z zewnątrz , więc było trudniej , no i ludzie w liceum to bardziej zachowywali sie jak psychopaci , stosowali raczej przemoc psychiczną niż fizyczną. Trudniej się przed tym było bronić , ale groźba użycia przemocy fizycznej skłaniała ich raczej do szukania sobie innego celu , więc też nie było najgorzej. Niestety kilku moich kolegów o słabszej psychice gorzej sobie z tym radziło. Z jednym siedziałem w ławce , w sumie podświadomie chcąc go chyba jakoś chronić , więc przetrwał ze mną liceum , ale też nie miał lekko. Pomagało że było nas dwóch , a po jakimś czasie się wkręciliśmy w jedną z klasowych grupek , więc nabyliśmy większej ochrony , choć ten układ nie był jakoś szalenie pociągający , no ale trzeba było , jakoś człowiek musiał przetrwać.
Ja przez całą podstawówkę i gimnazjum byłam wykluczona, nie ważne, jak bardzo bym się nie starała, nie miałam szans na zawarcie znajomości w szkole. To zmieniło się w liceum, miałam szczęście poznać wartościowe osoby, to było niesamowite, że miałam z kim porozmawiać. Koniec końców kontakt się urwał po wyprowadzce na studia, naturalnie. Teraz mam już w D poszukiwanie znajomych, męczące było szukanie znajomych z prawie zerowymi zdolnościami komunikacyjnymi. Wystarczy mi bardzo dobry kontakt z mamą i partnerem i jestem szczęśliwa. Jest dobrze tak jak jest ❤
Przez 6 lat podstawówki zawsze miałam problemy z rówieśniczkami, koleżanki z klasy obrażały mnie i ośmieszały na każdym kroku, najgorsze było przebieranie się w szatni, tam nikt nic nie widział więc one mogły mówić co chciały. Dopiero wtedy też zrozumiałam jak okrutne mogą być dziewczynki, najgorsze w tym wszystkim było to że ich działania były nie widoczne, bo stosowały przemoc psychiczną oczekując tego że pęknę i będą mogły mnie bardziej udupić ponieważ to one staną się ofiarami. Nauczycielki tak samo, wszystkie były przeciwko, żadna nie chciała pomóc, w momencie kiedy były potrzebne miały mnie głęboko w poważaniu, nawet jeśli wychowawczyni łaskawie porozmawiała to i tak się to nie kończyło, chwila spokoju i od nowa. Jestem osobą z dysleksją i mam cechy autystyczne, wyróżniam się znacząco ponieważ jestem osobą neuroróżnorodną, dysleksję mam stwierdzoną od podstawówki jednak nikt nie potrafił uszanować tego papierka i nigdy nikt nie wytłumaczył mi że "hej, to w jaki sposób myślisz jest ok" nikt nie potrafił mi wytłumaczyć nawet z czym to się wiąże.... Brałam leki na depresję, od 4 lat chodzę do psychologa, dalej trudno mi się odnaleźć ponieważ po latach dopiero dociera do mnie że to nie ja byłam problemem, tylko po prostu taka jestem i nie jest to nic złego, a wychowawcy i nauczyciele którzy nie znają podstaw, na czym polega dysleksja czy autyzm czy adhd powinni sobie wsadzić te swoje dyplomy głęboko w dupę bo nic nie znaczą. I na koniec anegdota, w ostatniej klasie technikum mieliśmy na angielskim lekcje o trudnościach w nauce w tym dysleksji, w momencie kiedy przyszedł na mnie czas jako osoby z dysleksją aby wypowiedzieć się "jak to jest być dyslektykiem" powiedziałam o moich wszystkich trudnościach. Nauczycielka była wręcz w szoku że takie mam trudności i starała się nawet podważyć moje "diagnozy" bo "każdy tak trochę ma to to że masz tak to to normalne i nie jest związane z dysleksją, a inne osoby w klasie mają dysleksję i nie mają takich problemów". Dużo osob z autyzmem też "nie ma problemów" ponieważ je tuszuje i udaje że ich nie ma, bo tak jest łatwiej, wolą tak, niżeli tłumaczyć każdemu że, "nie, nie rozumiem żartu i biorę go do siebie, czy możesz mnie upewnić czy to był żart", czy "nie, nie rozumiem tego tekstu czy możesz mi go dokładnie wytłumaczyć".
U mnie taki inteligenty gość, miał lewe zaświadczenie, że ma dysleksje. A tak normalnie to jeździł na konkursy matematyczne i kiedy miał ten dodatkowy czas śmiał się z komisji lub próbował sobie z nimi żartować. Co więc w pierwsze klasie nie uczył się i kiedy mieliśmy zadania z geometrii kompletnie nie znając wzorów sam je wymyślił i o dziwo były uznane wyniki i sposób liczenia. Kolejno w liceum parę osób miało lewe zaświadczenia o dysleksji i sami się dziwili, że to nic im nie daje. Więc nie wiem jak oni dają te zaświadczenia o dysleksji skoro koleś co skończył politechnikę miał nawet świadectwo z paskiem i ma teraz własną firmę nie dość, że dostał takie zaświadczenie to jeszcze otwarcie się z tego śmiał.
@@nikodemnerdowski8449 Dysleksja to nie tylko problemy z liczeniem czy nie możność nauki, sama należałam do osób które miały czerwony pasek, a dalej mam dysleksję, jest to pewien zestaw zachowań i u każdego objawia się inaczej, ja np. mam trudności z czytaniem, mylę słowa, często chaotycznie piszę i mówię, łatwo się stresuje i popadam wręcz w panikę, szybko się uczę ale bardzo szybko zapominam, notorycznie o czymś zapominam bądź coś gubię, często mam "zajawki" i skupiam się na jednym temacie wręcz obsesyjnie, jest to duży plus bo posiadam duża wiedzę z wielu dziedzin ale dla niektórych jest to męczące gdy wałkuje ten sam temat na okrągło, staram się niekonwencjonalnie wykonywać zadania bądź obchodzić pewne schematy aby przystosować je do siebie, przez co często ludzie nie rozumieją o co mi chodzi i muszę innym tłumaczyć co mam na myśli, no i co najważniejsze nie rozumiem często żartów, domyślam się że coś jest żartem ale często je biorę zbyt dosłownie i potrafię rozkładać je na czynniki pierwsze co prowadzi do dość głupich sytuacji, potrzebuję więcej czasu na zrozumienie pewnych zagadnień i do przesady potrafię pytać aby przetoczyć to co ktoś mówi "na swoje", nie raz muszę upewniać się czy na pewno zrozumiałam polecenia bo mam z tym po prostu trudności, jednak mam wysokie umiejętności interpersonalne co pomaga w innych sytuacjach. Więc można mieć papierek na dysleksję, są one często wystawiane na podstawie kilku cech które występują u dyslektyków ale osoba może nie mieć pełnego zestawu dlatego nie odczuwa tego w tak silny sposób jak inni albo umieją to maskować, co jest bardzo częste.