Apropos waszej historii jakoś mam wrażenie że obecnie ludzie w komunikacji miejskiej są mega niemili (szczególnie w stosunku do dzieci). Nawet wczoraj miałem taką sytuację że wsiadłem do autobusu z 2 dzieci (3 i 6 latek) wszystkie miejsca były zajęte i jak zazwyczaj nikt nie chciał ustąpić. Ale zobaczyłem że jedna kobieta zajmuje zajmuje 2 miejsca bo na 1 trzyma siatki. Spytałem czy może wziąć siatki by dziecko mogło usiąść i usłyszałem że nie bo nie będzie kładła siatek na podłodze. Więc dzieciaki musiały stać. Przystanek przed wyjściem, powiedziałem do dzieci że na następnym przystanku wychodzimy, a chwilę potem tamta kobieta od siatek zaczęła na mnie krzyczeć żeby dzieci przestały ją kopać (nawet nie miały jak ją kopać bo na siedzeniu między nią,a dziećmi były jej siatki i nawet nie byli w jej stronę zwróceni). W pierwszej chwili nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć skoro nikt jej nie kopał, ale w końcu powiedziałem by na mnie nie krzyczała. A wtedy ona zaczęła krzyczeć że ona tylko zwraca uwagę, a my jesteśmy agresywni i wtedy jakaś inna kobieta, która siedziała dalej i nawet nie widziała sytuacji zaczęła ją popierać i mówić że to patologia, ale akurat wtedy już wychodziliśmy. To jedna sytuacja, ale sporo mam takich z komunikacji miejskiej - łącznie z tym że jakaś kobieta przyczepiła się że czytam w metrze książkę dziecku i stwierdziła że to nie czytelnia…
Apropos waszej historii jakoś mam wrażenie że obecnie ludzie w komunikacji miejskiej są mega niemili (szczególnie w stosunku do dzieci).
Nawet wczoraj miałem taką sytuację że wsiadłem do autobusu z 2 dzieci (3 i 6 latek) wszystkie miejsca były zajęte i jak zazwyczaj nikt nie chciał ustąpić. Ale zobaczyłem że jedna kobieta zajmuje zajmuje 2 miejsca bo na 1 trzyma siatki. Spytałem czy może wziąć siatki by dziecko mogło usiąść i usłyszałem że nie bo nie będzie kładła siatek na podłodze. Więc dzieciaki musiały stać. Przystanek przed wyjściem, powiedziałem do dzieci że na następnym przystanku wychodzimy, a chwilę potem tamta kobieta od siatek zaczęła na mnie krzyczeć żeby dzieci przestały ją kopać (nawet nie miały jak ją kopać bo na siedzeniu między nią,a dziećmi były jej siatki i nawet nie byli w jej stronę zwróceni). W pierwszej chwili nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć skoro nikt jej nie kopał, ale w końcu powiedziałem by na mnie nie krzyczała. A wtedy ona zaczęła krzyczeć że ona tylko zwraca uwagę, a my jesteśmy agresywni i wtedy jakaś inna kobieta, która siedziała dalej i nawet nie widziała sytuacji zaczęła ją popierać i mówić że to patologia, ale akurat wtedy już wychodziliśmy.
To jedna sytuacja, ale sporo mam takich z komunikacji miejskiej - łącznie z tym że jakaś kobieta przyczepiła się że czytam w metrze książkę dziecku i stwierdziła że to nie czytelnia…