Hmm widzę że sporo osób w komentarzach, nie zgadza się z teoriami które tutaj przytoczyłeś, ale mam wrażenie że pojawił się tutaj problem jasności w komunikacji. Bo tak skrajny eskapizm jest zły, a osoba skrajnie uciekająca w świat literatury, gier czy filmów aby zapomnieć o problemach w swoim życiu po prostu sobie szkodzi. Jednakże zastanawiające dla mnie jest, dlaczego tylu ludzi negowało Twoją wypowiedź? Doszedłem do wniosku, że problemem było zawężenie tematu do książek, chociaż rozumiem dlaczego skupiłeś się akurat na tym medium, bo to ono jest tym mającym chyba najbardziej pozytywną opinię u większości. Jednak ludzie odebrali to jako atak na literaturę a nawet napomniane gry. Jednak temat jest szerszy a ucieczka od rzeczywistości czy to przez literaturę, gry czy filmy jest tak samo zła. Moim zdaniem szkoda że poruszyłeś tylko temat eskapizmu, ponieważ uciekać można na wiele sposobów, w końcu wielu ludzi traktuje jako ucieczkę treningi, pracę czy pasje, którym także można doczepić łatkę pozytywną ("ruch to zdrowie" , "cięża praca przyniesie Ci szczęście i sukces" itd.) a przedstawienie szerszego kontekstu ucieczki od problemów może jaśniej nakreśliło by problem dla innych i nie traktowali by tego jako atak. Pozdrawiam!
W pełni się zgadzam. Zastanawiałem się nad tą samą kwestią i doszedłem do podobnych wniosków. Problem w tym, że im szerzej będę traktował temat, tym materiał będzie dłuższy, a co za tym idzie, bardziej skomplikowany. W materiale zaznaczałem, że podobnie może być innymi aktywnościami: "Sam praktykuję wyjścia do lasu, żeby zmienić perspektywę, zajęcia w stylu majsterkowania albo układania puzzli, które są niczym mała medytacja, czy właśnie gry lub książki, pozwalające oderwać się od codzienności. To zdrowe i potrzebne, ale tylko od czasu do czasu." Ale i tak specjalnie skupiałem się na wyrywku, żeby całość była łatwiejsza do ogarnięcia. Niestety nie udało mi się tu uchwycić złotego środka. Przynajmniej dla niektórych, bo wielu odbiorców zrozumiała tę całość. No nic, kwestia do przemyślania na przyszłość.
Napiszę z perspektywy pracoholika. Narzucanie sobie reżimu w świecie rozrywki i odskoczni to coś, czego nie robię, tylko z tym u siebie walczę. Nie wydaje mi się, żeby obwinianie się za ucieczkę od rzeczywistości, zwłaszcza gdy rzeczywistość wygląda jak wygląda, było dobrym pomysłem. Często czytając coś "lekkiego i przyjemnego" miewam wyrzuty sumienia, ponieważ czuję, że marnuję czas i że się nie rozwijam. Widzę tu całkiem innego typu problem - wiele osób po prostu nie potrafi już uciec od rzeczywistości choćby na chwilę. Wszystko musi wiązać się z rozwojem, dawać korzyści, stawiać jakąś poprzeczkę. To z kolei pogłębia poczucie bycia niedostatecznym, zagubienia, lęk przed zostaniem w tyle. Dlatego, znając własną konstrukcję psychiczną, po prostu nie mogę sobie tego świadomie robić. Czytam różne książki, zarówno w celach eskapistycznych jak i rozwojowych, i próbuję nie wartościować tych dwóch opcji.
Ale zdaje mi się, że to jest właśnie droga, którą proponuję. Też nie wartościuję i nie mówię, że rozrywka jest zła. Tylko, że warto mieć w niej umiar. Przeciwna skrajność też jest złą drogą.
Za sprawą obwiniania się za czytanie literatury popularnej przez pewien czas całkiem się zniechęciłam do tej formy spędzania czasu i czytałam bardzo, bardzo mało. Przy czym kochałam literaturę od dzieciństwa. Dopiero gdy zmieniłam nastawienie, olałam stawianie sobie wysoko poprzeczki i zaczęłam czytać to, na co miałam siłę i ochotę, wróciły mi pozytywne emocje związane z książkami. Teraz znów pochłaniam kolejne tytuły, mieszam różne rodzaje literatury - beletrystykę, książki popularnonaukowe, poradniki i literaturę faktu - i czuję się dużo szczęśliwszą osobą. To jest dla mnie wartość, a co kto inny o tym uważa, to już nie mój problem. Żaden snobistyczny intelektualista nie przeżyje za mnie mojego życia, więc czemu miałabym się udręczać w imię czyichś opinii?
Och, tak! Przez ten durny „reżim” obrzydziłam sobie czytanie na dobrych pare lat! Dlatego: jak mam ochotę poczytać jakieś „czytadła”, po prostu to robię.
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć fetyszyzowania czytania książek przy jednoczesnym trywializowanie innych mediów jak filmy i gry. Nie wydaje mi się, żeby jedno medium było w jakimś sensie lepsze czy wznioslejsze od innego, bo wszytko zależy od treści. Ksiażka nie ma wartosci przez samo bycie książką, są wszakże tony "śmieciowej" literatury, a jednocześnie nie każda gra to bezmózga strzelanka.
@@kontestator a jakie niby znaczenie ma w tym komentarzu różnica między popkulturą a kulturą wyższą? Książka nie jest kulturą wyższą przez same medium przekazu. Książki należące do "kultury wyższej" to tylko procent książek w ogóle, i medium na nic nie wpływa. Z resztą wybór medium też nie powoduje że gra nie może być nośnikiem kultury wyższej.
Z tego co wiem to są jakieś badania które wskazują że nawet podczas czytania byle jakiej książki, aktywuje się więcej obszarów mózgu niż przy oglądaniu tv. Ale z tego raczej nie musi wynikać że to lepiej czy gorzej
Problemem nie są same książki, ale podejście do nich. Jeżeli czujemy że czytanie nas rozwija, poszerza horyzonty itd., oraz kiedy tak faktycznie jest, to w porządku. W przeciwnym razie warto się zastanowić, i bardzo dobrze że zwrócił Pan na to uwagę bo istnieje pewny mit który głosi że ludzie czytający książki to ludzie bardziej inteligentni od innych i ogólnie "lepsi" w każdym wymiarze, oraz że czytanie książek zawsze jest na plus, podczas gdy to wyobrażenie jest bardzo niebezpieczne i fałszywe. Ludziom, którzy nie lubią czytać, bo na przykład myślą że to nudne gdyż mają ten uraz po szkole, zwyczajnie trudno sobie wyobrazić że po pewnym czasie i przyzwyczajeniu do książek czytanie potrafi być naprawdę uzależniającą odskocznią od rzeczywistości, bez jakichkolwiek wartości dla czytającego, szczególnie gdy czyta jakieś badziewie, i dlatego bardzo spodobała mi się Pana rada w 9:51, to jest dokładnie również to co każdemu bym powiedział. Nawet kiedyś wymyśliłem żart z tym związany, może się spodoba😅. Mnie śmieszy. Przychodzi babcia do wnuczka i widzi, że siedzi pochylony nad książką i żwawo ją studiuje. Ucieszona, mówi do niego: - O wnusiu, jak się cieszę że nie grasz w końcu w te gry komputerowe. Co czytasz? - "Mein Kampf"🙂. Także kiedy już wszyscy czytający ten komentarz przestaną się w końcu śmiać do rozpuku, to mam jeszcze jedną rzecz do powiedzenia. Wielu czytających tego nie robi, ale jest to niesłychanie ważne jeżeli chcemy być najbardziej efektywnymi i świadomymi czytelnikami, a mianowicie jest to czytanie krytyczne. Naprawdę warto zastanawiać się czy lubię daną książkę czy nie, i dlaczego, jak pewne zmiany mogłyby ją ulepszyć lub jej zaszkodzić, jaki styl ma autor i co stara się on nim osiągnąć, motywy przepływające przez lekturę i co autor chciał przekazać i jaki był jego cel i tak dalej i tak dalej. Takie podejście jest o wiele bardziej wartościowe niż po prostu zaliczanie kolejnych książek.
Osobiście mam z goła inny problem, w ostatnim czasie czytam tylko książki które mnie w czymś rozwijają. Można by pomyśleć, że to same zalety, ale straciłem przy tym jakiekolwiek zainteresowanie i frajdę z czytania fikcyjnych opowieści które kiedyś sprawiały mi przyjemność.
Właśnie dlatego dobrze jest nad tym panować. Sam miałem niechęć do książek po studiach, kiedy czytałem ich masę. Kojarzyło mi się to bardziej z pracą niż odpoczynkiem. Potrzebowałem paru lat, żeby znów czytać dużo dla przyjemności.
Panie Łukaszu pisałem komentarz pod poprzednim filmem, więc i napisze pod tym, skoro poruszył Pan te kwestie bardziej dokładnie. Dał Pan przykład Tolkiena i Jego trylogii zatem również odwołam się do Tolkiena, ale do jego tekstu „Drzewo i liść”. Tolkien napisał jedno, moim zdaniem, bardzo ważne i mądre zdanie „Eskapizm nie jest ucieczką od rzeczywistości, ale do innej rzeczywistości. Pisał o eskapizmie pozytywnym, o ucieczce, która sprowadza do domu. Innymi słowy uciekamy do innego świata, ale po to, by odnaleźć w nim język do opisania tego, czego język naszej rzeczywistości nie pozwala nam wyrazić. Mam wrażenie, ze Pan mówi o eskapizmie negatywnym, o ignorowaniu spraw naszego świata. Zgadzam się, ze może istnieć taki eskapizm, ale trzeba pamiętać o drugiej stronie medalu, o pozytywnym eskapizmie, o którym pisał Profesor. Drugim moim zastrzeżeniem, co do Pańskiego filmu jest surowe ocenienie Tolkiena i Jego przekazu w trylogii. Nie mogę się zgodzić, co do tego, ze przeczytanie Władcy w oryginale jedynie nauczy nas kilku archaicznych słów. Tolkien w swoim przekazie nauczył mnie więcej niż jakakolwiek lektura szkolna, z jakiejkolwiek epoki. To, ze wydarzenia dzieją się w Śródziemiu a nie w naszym świecie kompletnie nic nie zmienia, filozoficzne rozmyślania nad studium zła, czy wartosci przekazywane w tym dziele jak najbardziej aplikują się do naszego życia i naszej rzeczywistości, a wiec trylogia uczy nas o wiele więcej niż kilka trudniejszych słów.
Dziękuję za ten przypis. Chętnie przeczytam też tę pracę Tolkiena. Idea brzmi ciekawie, ale w moim odczuciu dotyczy bardziej świadomego czytelnika (czy też widza i gracza). Niemniej to tylko odczucie na wstępie. Odnośnie Tolkiena muszę znów zwrócić uwagę na ogromnie ważny detal: mówię tu o drugim czytaniu. Zalety tej książki są jedną z przyczyn, dla której postanowiłem ponownie po nią sięgnąć. To chyba jednak oczywiste, że o sile przyjaźni czy idei walki dobra ze złem nie mogę się uczyć dwa razy z tego samego tekstu. Przynajmniej jeśli za pierwszym razem czytało się uważnie. Proszę więc nie przynosić tych odczuć na moją ogólną opinię o ten książce.
@@LukaszKielban Idąc takim tokiem rozumowania nie ma sensu czytać jakiejkolwiek książki drugi raz jeżeli czytało się ją za pierwszym razem uważnie. Moim zdaniem przy powtórnym czytaniu odkrywamy nowe sensy, zauważamy rzeczy, których nie widzieliśmy za pierwszym razem. Aplikuję się to również do Władcy Pierścieni. Inaczej odbierzemy i inne wartości przejmiemy z pracy Tolkiena czytając ją w wieku lat 16, a inne w wieku 32. Nie zmienia to faktu, że zarówno podczas pierwszego, drugiego, piątek i n-tego czytania wyniesiemy ważne wartości z tej książki. A być może o części sobie przypomnimy bo w toku naszego, rzeczywistego życia o nich zapomnieliśmy. Zwróciłbym też uwagę, że do Tolkiena można wracać nie tylko dla samych wartości, ale również dla najlepszego światotwórstwa w historii literatury, dla odkrywania Śródziemia na nowo.
@@fantastyczneksiazkiijakjez418 Na pewno są książki, do których warto wracać. Ale proszę też zostawić miejsce na subiektywne odczucia każdego z czytelników. Jeśli ktoś powie, że za drugim razem nie odnalazł wiele nowego w czyimś ulubionym dziele, wcale nie znaczy, że trzeba go skrytykować za to.
@@LukaszKielban Oczywiście, że jak najbardziej powinno być miejsce na to, aby móc skrytykować jakieś dzieło literackie, nawet książkę, którą ktoś uwielbia i jestem otwarty na dyskusje na temat Władcy Pierścieni, co więcej byłbym skłonny przyznać komuś rację, jeżeli byłby w stanie udowodnić mi, że jest to książka nie warta powtórnego czytania(jak na razie nikomu się to nie udało). Niemniej jednak wydźwięk Pańskiego filmu jest pouczający, żeby nie powiedzieć wręcz mentorski i odniosłem wrażenie, że to co Pan mówi o pracy Tolkiena bierze Pan za swego rodzaju pewnik, a nie zaproszenie do dyskusji(chodzi mi o ten fragment: "Jest tu miejsce na czystą rozrwyke, a nawet na dokończenie Władcy Pierścieni, bo czemu nie, ale nie będę sobie wmawiał, że poza garścią nieco archaicznych słów wyniosłem z tego znacznie więcej"). Odniosłem dwukrotnie wrażenie, że sprowadza Pan niejako sprawę do absurdu porównując prowokacyjnie wręcz Władcę do komputerowej strzelanki, a potem mówiąc, że nic nie wyciągamy poza kilkoma archaicznymi słowami.
Ograniczone miejsce na książki sprawiło, że zamierzam nabywać tylko te książki, które warto czytać i po kilka razy. A ilość nęcącej nas literatury jest tak kosmicznie potężna, że przeba ustalić sobie jakiś kryteria.
Ja kiedyś próbowałem czytać na kindlu ale jakoś nie mogłem. Przewracanie stron i książka na półce, na która mogę spojrzeć przechodząc obok, jakoś bardziej mi pasują
Osobiście uważam, że powinno się mieć kilka hobby. Część z nich typowo rozrywkowa (czytanie, granie, oglądanie) a część rozwijającą (fizycznie czy intelektualnie - najlepiej oba). Jest to tylko kwestia balansu. Np. 45 min treningu, po odświeżeniu, 1-1,5h nauki (języka, umiejętności itp.), po posiłku wieczornym 1h relaksu (granie, czytanie, oglądanie itd. ). Dzięki temu, codziennie jesteśmy stymulowani na różnych płaszczyznach i nie ulegamy przemęczeniu co pozwala tak działać przez długi okres czasu i osiągnąć, swego rodzaju, harmonię.
W zasadzie w większości się zgadzam, ale z jednym zastrzeżeniem. Jest to dość subiektywna kwestia, bo pojęcie "sztuka" jest różnie definiowane, ale w Pańskiej wypowiedzi bardzo mocno przebija się postawa utylitaryzmu - tzn. czytać głównie to, co nas rozwija/uczy/jest przydatne. Moim zdaniem warto pamiętać o tym, że oprócz lektury pragmatycznej, która tutaj jest opisana oraz lektury ucieczkowej, ocenionej przez Pana raczej negatywnie, mamy jeszcze lekturę służąca spotkaniu z dziełem sztuki. Dziś już coraz rzadziej mówi się o sztuce jako o czymś, co ma wywoływać jakieś emocje czytelnika (odbiorcy), bliższa jest mi definicja sztuki jako efektu aktu twórczego w ogóle. Może on znaczyć wiele, może nie znaczyć nic, może być samym w sobie aktem przedstawienia, instynktowną reakcją artysty. Spotkanie ze sztuką może być w takim razie pouczające, skłaniające do refleksji, może być doświadczeniem piękna, otwierać oczy na aktualne problemy świata i człowieczeństwa, ale może też nic nie znaczyć, być zapisem strumienia świadomości twórcy. Koniec końców, jeśli mamy do czynienia z artystą o pewnej wrażliwości, to zetknięcie ze sztuką zawsze może być z humanistycznego punktu widzenia wartością (bo dotykamy aktu twórczego, w którym objawia się ludzka natura). No chyba że mówimy o produkowanych masowo czytadełkach. Ich już nie warto czytać (oczywiście to pół żartem, pół serio, ale generalnie taka masowa quasi-literatura pozbawiona jest autentycznej wrażliwości o której pisałem wyżej, jest raczej produktem, niż dziełem). Zgodzę się również całym sobą, że w ucieczkowym podejściu do czytania niewiele jest korzyści, a więcej szkody... Ciekawy temat i dobry motyw do autorefleksji! Pozdrawiam!
Problem w tym, że takie obcowanie ze sztuką również traktuję jako rozwój i zysk. Bo zgadzam się i to dla mnie ważny argument żeby coś zobaczyć czy przeczytać. Ale wkładam to później w rubrykę doświadczeń, które mnie rozwinęły, na przykład pomogły lepiej zrozumieć siebie, ludzi, świat wokół. Może z tego wynika tak dużo komentarzy krytycznych wobec tego materiału, że szerzej rozumiem rozwój i "zysk". Bo akurat sfera zawodowa jest tylko jedną z wielu, które są dla mnie ważne.
@@LukaszKielban Rozumiem! Chyba jest taki problem, że wiele osób słysząc słowo "rozwój" czy "zysk" od razu kojarzy je z taką sferą coachową/zawodową - jak się okazuje, zupełnie niesłusznie. Wobec tego śmiało przyznam, że według Pańskiej definicji lektury pragmatycznej obcowanie ze sztuką również się do niej zalicza - więc zgadzam się już z Panem w zupełności. Dzięki za odpowiedź!
@@janeklelito6311 Po czasie zdałem sobie sprawę, że wielu odbiorców inaczej niż ja rozumie zysk, ale niestety filmik na kanale to za mało, żeby przekazać wszystkie niuanse.
Czytajmy to co sprawia Nam przyjemność, nie zmuszajmy się do katowania umysłu. Lektura ma być czymś w rodzaju posiłku, nie każdy będzie smakował, ale o gustach przecież się nie dyskutuje 😜😉
Ja w strzelanki gram już rzadko - tak dla rozluźnienia to czasem tak, wolę gry typu symulatror/sandbox. Mogę polecić grę Factorio - budujemy własne kopalnie, fabryki itd rozwijając od prostej wiertnicy do całego zestawu maszyn, taśmociągów, sterowania itd. Mega rozwijająca - przechodzę tę grę po raz któryś i za każdym razem wymyślam coś nowego i jest coś na zasadzie "No tak, przecież ten projekt jest o wiele lepszy/ wydajniejszy/mniejszy. Książek nie czytam, bo nie mogę się skupić na czytaniu, gdy zaczynam czytać zaczyna mnie rozpraszać cokolwiek i czytanie kończy się tym, że każde zdanie muszę przeczytać po 2-3 razy, żeby zrozumieć. Ale o dziwo nie mam tego problemu z książkami o tematyce na przykład naukowej.
Witam Zabieram głos po raz pierwszy na tym kanale, ale temat jest mi bardzo bliski. Muszę przyznać,że po obejrzeniu materiału doszedłem do wniosku, że większość książek czytałem właśnie dla rozrywki. Bo większość z nich sprawiała mi radość czytania. Kiedy "odkryłem" nasze Bieszczady zacząłem czytać o Bieszczadach. Kiedy poznałem Lee Child'a pochłonąłem całą serie o Jacku Reacherze. Zobaczyłem książki Niedźwieckiego, Manna, biografie Kukuczki to kupiłem i przeczytałem. I po zakończeniu większości książek stwierdziłem, że dla mnie były to fajne książki i czułem radochę po ich skończeniu. Ale jestem również zdania, że są książki które należało by przeczytać, tak zwana KLASYKA. Pozdrawiam wszystkich uczestników kanału i miłe lektury.
Ta, tak zwana "klasyka" bardzo przydaje się do lepszego zrozumienia samej literatury. Jak to jest z innymi dziedzinami sztuki. Ale też nie ma co przesadzać, żeby chwytać tylko za klasyków, bo własny gust również jest ważny.
Ale ogólnie to prawda, ludzie patrzą stereotypowo na książki, że jak ktoś czyta ich dużo to staje się mądrzejszy, a jak gra w gry to głupszy, a tym czasem ktoś może czytać słabe erotyki, a ktoś inny grać w ambitne gry niezależne
Cenię sobie pański kanał za takie nieoczywiste przemyślenia do których skłania. Też lubię przeplatać książki po polsku z tymi po angielsku. Chyba podświadomie też starałem się żeby ponad połowa pozycji była non-fiction. Teraz będzie to bardziej świadomy proces doboru repertuaru. Moje podejście do czytania całkowicie odmienił czytnik kindle ale to temat na zupełnie inną opowieść, polecam.
A czym się różni czytanie tego samego rodzaju książek w ilości rocznej 5 a 25 czy nawet 40? Idąc tokiem, który proponujesz nie powinno mieć to znaczenia, bo niezależnie od ilości czytanych książek dalej jest to rozrywka, z której też staramy się wynieść coś więcej aniżeli samą przyjemność, więc nawet czytając kilka książek rocznie powinniśmy urozmaicać repertuar.
Trochę tak, ale jeśli czytamy ich więcej mamy więcej przestrzeni, żeby eksperymentować z wybieranym tytułami. Ale jasne, jeśli ktoś czyta nawet dwie i chce analizować te wybory, to może i pewnie też wyjdzie mu to na dobre. Moim zdaniem jednak na takim etapie ważniejsze jest rozwijanie sobie przyzwyczajenia do czytania i zwiększanie czasu poświęcanego na to przez kojarzenie go z relaksem i przyjemnością.
Od zawsze mówiłem, że głupia, słaba książka jest gorsza od takowego filmu. Stracony czas i energia jest nieporównywalna. I właśnie porównanie do gier bez polotu jest jak najbardziej trafne. Nigdy nie zrozumiem tego zachwytu dla samego aktu czytania, i moim zdaniem chwalenie się potężnymi ilościami przeczytanych głupot moim zdaniem powinno być traktowanie na równi ze spędzaniem długich godzin nad nieangażującymi grami.
Ciekawy temat. Mam szerokie zainteresowania. Kolekcjonuję i czytam sporo książek na temat:filozofia, przygodowe, biografie, religijne, historyczne itd. Fascynują mnie tematy o wielkich kolekcjonerach z różnych specjalności np. Naturaliów, pocztówek,książek itd. Trylogia Tolkiena już zakupiona jeszcze nie czytana :)
A ja właśnie mam taka teorie, ze chyba właśnie lepiej jest czytać świadomie, jeśli czyta się tak mało, żeby właśnie ładować się dobrem. Bo jak ktoś dużo czyta, to nic „śmieciowego” mu nie zaszkodzi. Łukaszu, wspaniały materiał, świetnie wyglądasz, klasa sama w sobie. Pozdrawiam mocno! (Pamiętaj o tej boskiej proporcji. Bardzo interesuje mnie twoja opinia.)
Coś w tym jest, ale tutaj jako cel ustawiłbym wyrabianie nawyku. A o proporcji czytałem. Znałem nieco ten temat, ale nie pod tą nazwą. Fascynująca sprawa w ilu miejscach znaleźli ją badacze.
Dawniej czytanie książek było utożsamiane z tym, że ktoś jest mądry, ale czasy się zmieniły. Ostatnio dołączyłem do facebookowej grupy wielbicieli książek, głównie złożonej z kobiet. Najpopularniejszym gatunkiem są tam romanse-erotyki z opalonymi gangsterami w rolach głównych. Wątpię, czy czytanie takiej literatury ma choć trochę wyższą wartość niż oglądanie tandetnych seriali...
Dla mnie, poza literaturą popularnonaukową powieści wyłącznie jako rozrywka w formie audiobooków do biegania/jazdy samochodem. Do niektórych wracam parokrotnie, np. do MacLeana :)
Ja z kolei uwielbiam dobre powieści, które pozwalają wejść głębiej w siebie. Niestety nie jest łatwo znaleźć taki tytuł, który poruszy odpowiednie struny. To pewnie zresztą jest strasznie subiektywna sprawa.
Panie Łukaszu czy gra Pan w gry? Nie każda gra jest płytka, to krzywdzący stereotyp. Polecam sprawdzić mniej mainstreamowe gry jak Inside, What Remains of Edith Finch, Limbo, Everybody's Gone to the Rapture. Trylogia Bioshock. To tylko kilka przykładów pięknych fabularnie gier, które poruszają kwestie ważnych ludzkich wybów czy postaw.
Książki do lektury dobieram według swoich zainteresowań. Czyli historia wojskowości i sztuka wojenna. Ale nawet wśród specjalistycznej literatury zdarzają się pozycje nie warte przeczytania. Pomocne mogą być recenzje książek znalezione w sieci.
Książki mogą być mniej wartościowy niż gry, a gry za to mogą być bardzo wartościowym dziełem sztuki, zwłaszcza gry niezależne. Chociaż nie rozumiem, czemu coś musi zawsze wnosić w życie, co to właściwie znaczy?
To prawda bo czy nawet takie czytadło, które nas odprężyło po ciężkim dniu pracy gdzie wysilaliśmy się emocjonalnie i mentalnie. Nie wniosło czegoś do naszego życia? Myślę że tak choć materiał rozumiem jako przekaz aby nie zatracić się w takim prostym konsumowaniu treści a odkrywać nowe rzeczy.
Wybaczy Pan, ale mówi Pan od rzeczy. Mówi Pan "nie chcę tym materiałem nic sugerować", ale już samym doborem słownictwa i przykładów sugeruje Pan swoją opinię i postawę widzom. A w wielu miejscach wyłazi z Pana elitysta i fleksujący się osobnik (oczywiście, że w moich słowach jest sugestia. Ja nie próbuję ukrywać swojej opinii pod płaszczykiem "życiowych prawd"). A o to kilka punktów podsumowania: 1. Rozrywka jest wartością samą w sobie i ograniczanie jej poprzez poczucie winy i twierdzenie o "ucieczce od czegoś" jest z gruntu fałszywe. Jeśli ktoś ucieka od rzeczywistości to może mieć ku temu ważki powód i żadna refleksja na temat konsumowanej treści mu nie pomoże. Za to proponowany przez Pana model napędza jedynie poczucie winy. Jedyną drogą do rozwiązania problemów jest ich kategoryzacja na zależne od nas i niezależne, wraz z określeniem co w wypadku tych zależnych zrobić możemy. 2. Mówi Pan o potrzebie czytania różnorodnej literatury, co znów jest błędem. Z literatury, którą czytamy zmuszając się do niej wyciągamy niewiele lub zgoła nic -> co udowadnia Pan podsumowując to co wyciągnął Pan z czytania Władcy Pierścieni po angielsku (która to książka porusza takie tematy jak siła przyjaźni, odkupienie winy, poświęcenie, żądzę władzy, miłość rodzicielską, starcie nowoczesności z tradycją - to tylko prędki wybór tego co można wynieść z tej płochej rozrywki). Jednocześnie książki zwane "klasykami" częstokroć są oderwane od swojej rzeczywistości i trudno nam; bez dodatkowego apartu poznawczego; wyciągać z nich uniwersalnych wartoście. Skupiając się na moich ulubionych książkach fantastycznych. Gdzie znajdzie Pan równie wyraźny problem emancypacji (kobiet, klas społecznych, narodów) jak u LeGuin w jej cyklu Ekumena. Gdzie znajdzie Pan równie współcześnie oszacowane relacje międzyludzkie jak u tej samej autorki w Ziemiomorzu (ze szczególnym uwzględnieniem dwóch ostatnich tomów) - o dualiźmie człowieka poruszonym w pierwszym tomie już nie wspomnę. By nie ograniczać się do jednej autorki sięgnę po inne i nowsze teksty: Trylogia Czerwieni (Linda Nagata) > którą rozpatrywać można zarówno na poziomie powieści akcji, cyberpunku projektującego lęki ludzkości przed AI, jak i ogólną refleksję o zachowaniach społecznych i znaczeniu jednostki i siły woli; Algorytmy wojny (Michał Cholewa) > powieść wojenna w estetyce SF, także odwołująca się do walki z AI często eksplorująca postawy ludzi odizolowanych od społeczeństwa, ale też badająca maksymę "cel uświęca środki"; Opowieści z Meekhańskiego pogranicza (Robert Wegner) > kolejne historie korzystajace z maski powieści wojennej (fantasy) zadająca pytania o patriotyzm (opowiadanie "Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami"), własną tożsamość (postać Alstina i postać Yatecha), kłamstwa przez mówienie prawdy (Mała Kana, Matka Dobrych Panów); Tigana (Guy Gavriel Kay) > tu zastanawiałem się jaką powieść wybrać jako przykład. Tigana wydaje się najbardziej "przygodowa", choć można sięgnąć o Pieśń dla Arbonne, Sarantyńską Mozaikę, Lwy Al-Rassanu, Ostatnie Promienie Słońca czy Dzieci Nieba i Ziemi, powieści te kreują światy oddające zeitgeist epok i ich punktów zwrotnych, ekstrahują ich esencję. 3. Tu przechodzimy do kolejnego zarzutu > uproszczenia. Jeśli już chce Pan szukać uproszczeń to znajdzie je Pan w reportażach albo książkach filozoficznych, a to dlatego, że tworzący je pisarze wyciągają esencje prezentowanego problemu pomijając inne aspekty (oczywiście, można na swoją rękę poszukiwać innych źródeł, ale reportaż najczęściej przedstawia sam siebie jako kompletne opracowanie, a filozoficzne rozważania starają się zamknąć dany wycinek rzeczywistości w zamkniętym modelu - podobnie jak teorie fizyczne operujące na inercjalnych i skończonych układach - z tym, że fizyka jest świadoma niepełności takiego obrazu). Rozrywka w tej płochej literaturze (a jeszcze nie doszedłe do gier i telewizji) za to pozostawia zawsze niedosyt i nakreśla raczej ramu niż udaje fotografię idealną. Oczywiście, można rozpatrywać to wszystko jako czystą, wykrystalizowaną historię bohaterów danej powieści. Jeśli tak odbiera Pan literaturę to jest to sposób niesłychanie ograniczony, być może wyniesiony ze szkoły zastały w XIX wieku, który nie brał pod uwagę świata przedstawionego. 4. To wiąże się z ostatnim dużym zarzutem. Popatrzmy na gry ze studia Fromsoftware > tworzących mroczne gry dziejące się w światach które jesteśmy w stanie poznać głównie kontekstowo. Fabuła w grze jest malowana bardzo prostymi liniamii, jednak to co stoi dookoła niej (opisy przedmiotów, lokacji, komentarze postaci pobocznych etc.) nakreśla świat głęboki w swoim skomplikowaniu i zostawiajacy gracza z chęcią na więcej na to by poznać problematykę tych światów (znów mówimy o klasycznej dychotomii ludzkiej natury, trudności w ocenie czyiś działań czy też pytaniu o słuszność trwania niezmiennego względem dynamiki i w konsekwencji przemijania). Żeby nie być gołosłownym to nakreślę jeszcze kolejne gry: seria Bioshock (etyka władzy, kastowość społeczeństa, segregacja rasowa/płciowa), This War of Mine (niejasne wybory moralne), Wiedźmin (konieczność wyboru własnej ścieżki i konsekwencje których nie jesteś w stanie przewidzieć), GTA4 i 5 (ostra satyra na wiele problemów obecnej rzeczywistości - zarówno małych - zdrada, niechęć, złośliwość - jak i dużych - ingerencja państwa, tortury, wojna). Brothers: Tale of two sons (miłość rodzinna, konieczność współpracy). To tylko cztery z wielu zarzutów które mam wobec tego materiału (nie poruszyłem kwestii oddziaływania na społeczeństwo - Star Wars i ich wpisanie się w zimnowojenną poetykę //Imperium Zła//, Startrek i Pierwsza dyrektywa, Asimov i Prawa Robotyki; nie poruszyłem kwestii fandomu, dopowiadania historii, świata, nie poruszyłem też tematu pisarzy popierajacych swoimi powieściami różnorodne nurty polityczne - Heinlein, Herbert, Resnick, dużo tego, a jest jeszcze więcej). Polecam więc Pana refleksji to, że ma Pan ograniczone spojrzenie na powieść. Powiedziałbym - nie używające narzędzi XX wieku - co niestety wpływa na Pana braki w wiedzy i obyciu. Przy tym elitystycznie i arystokratycznie poucza Pan innych o eskapiźmie w sposób tak wąski i osobliwy, że już teoretycy literatury w latach pięćdziesiątych się z Panem nie zgadzają > proszę poczytać eseje Tolkiena dotyczące literatury ogólnie o eskapiźmie jako podróży DO jakiegoś świata a nie OD.
Szczerze mówiąc aż trudno mi uwierzyć w ten komentarz. Tyle pracy w niego Pan włożył, a przynajmniej połowa to wynik nieuważnego słuchania, jakby już na początku założył Pan, że się ze mną nie zgadza, a potem wypisywał argumenty uwzględniając tylko co któreś zdanie. Ale spróbuję odpowiedzieć. Ad.1 W moim odczuciu te pytania służą uświadomieniu sobie, że może być jakiś problem. Jeśli byśmy stwierdzili, że jest i nic dalej nie zrobili, faktycznie efektem może być tylko poczucie winy. Ale przecież chodzi właśnie o to, żeby problemom zaradzić, choćby u specjalisty. Ad.2 Odnosi się Pan do tego, co wymieniam jako mój zysk z drugiego czytania Tolkiena, w ogóle ignorując fakt, że nie jest to miejsce, w którym powinienem opowiadać o moich pierwotnych doświadczeniach z tym tekstem. Ogółem rozpisał się Pan o rzeczach, z którymi się zgadzam, ale pisząc to niby przeciwko mnie. Całkowicie nietrafione. Ad.3 Taką krytykę można mieć do każdego rodzaju literatury. W sumie też nie rozumiem jaki występek w tym kontekście popełniłem w materiale. Ad.4 Podobnie jak ad.2 - doceniam gry i ich nie deprecjonuję. Ten materiał nie jest jednak o tym. Nie może być o wszystkim naraz. Zresztą wymienia Pan między innymi gry, które sam stawiam za przykład genialnej fabuły, której niczego nie brakuje do najlepszych książek i filmów. Na koniec, o wiele lepiej by ten komentarz brzmiał, gdyby nie próbował Pan mnie atakować i wytykać jakimiś epitetami. Chętnie bym to samo wyjaśnił w przyjemniejszej atmosferze, jeśli coś było niejasne.
@@LukaszKielban taką odpowiedź to mogę czytać i czytać i czytać. Jest przepełniona empatią. Zresztą Pan jest przecież empatyczny. To słychać, widać i czuć. Pozdrawiam i cieszę się, że nagle jestem tutaj. To są chyba jakieś czary?💯
Przypomniała mi się burza, którą wywołał esej Dukaja, Orbitowskiego i Szostaka, w którym skrytykowali literacką papkę, na przykładzie wydawnictwa fabryka słów. :)
Przyznaję, że nie znałem wcześniej tego pana. Zetknąłem na kanał i jest tam sporo materiału. Czy mogę prosić o polecenie jednego, żebym lepiej rozumiał skąd te komentarze?
No to dziwne masz podejście. Dla mnie dobra książka czy dobry autor oznacza przyjemność z czytania poznawanie ciekawej osoby i zdobywanie nowej wiedzy. Zazwyczaj jak spotykam takiego delikwenta to zabieram się za wszystkie dostępne jego dzieła. I tak było z Tolkienem. I z biegiem lat poznałem kilka ciekawych faktów jak to że on omawiał na bieżąco z kolegami to co pisał i pytał ich o opinie jak i jaki wpływ na jego działa niania jego dzieci i że żona była o nią bardzo zazdrosna. Władca pierściemi miała wyjść jako jedna książka ale doradzono mu aby podzielił to więcej zarobi i tak niechętnie ale zrobił. A następnie przypomniały sobie o tym wydawnictwa/autorzy i chyba od Harego Pottera się posypały podziały książek na 2-3 tomy masowo. Porażka totalna, zwłaszcza porównując jakość wydanych egzemplarzy do ich cen. Każda książka jak inny rodzaj twórczość jest przejawem ludzkiej kreatywności niekiedy masakrowanej przez pseudo tłumacz jak w kinie gdzie trzy kluczowe znani są skracane do trzech słów które nie oddają sytuacji. Dla mnie książki są porównywalne to pisma dla grafologa z którego może wywnioskować cechy osoby itp. To jak wchodzenie do czyjegoś domu który sam zbudował lub zaczerpnął od tego co napotkał. Podziwianie i odkrywani czyjegoś sposobu myślenia i patrzenia na świat. Nie zależnie od gatunku. Niestety zdążają się rozczarowania gdy autor przez kilka tomów tworzy postać aby złamać jej kręgosłup moralny i przekonania nadane aby muc kiedyś napisać kolejny tom. Kompletna porażka wizerunkowa. Z braku czasu i sił na poświęcaniu go na papierowe wydania pochłaniam audiobooki i w zeszłym roku przesłuchałem co najmniej 128,a poprzednim 53. Rzadko odstawiam książki ale zdarza się kiedy mam dość bzdur i hipokryzji w nich zawarty lub po prostu są koszmarnie nudne. Preferują najbardziej post apokaliptyczne, katastroficzne oraz fantasty. Reportaże i popularna naukowe w zależności od tematu. Te kategorie pokazują co potrafi wytworzyć ludzka wyobraźnia i ile jeszcze nowych nie powtarzających się światów stworzeń i zachowani jeszcze można odkryć. Do czego ludzie są zdolni i jak się zachować w krytycznych sytuacjach. Ponadto autorzy pozyskują wiedzę i informacji z dzieł opisjących nasz i alternatywne świata na podstawie np wymarłych czy dalekich kultur i religii. Można poznawać świat czy się zainteresować i zgłębiać zagadnienia bo autor nas zainteresowała wprowadzonymi materiałem z naszego świata i historii. Czytanie książek aby wzbogacać słownictwo to strata czasu. To już lepiej czytać słowniki tematycznie. Bo na takim tempie i ilości poznawanych sów to daleko nie zajedziemy Najgorszą i najbardziej zbaczająco z tytułu książką gdzie autor przez jej około połowę wychwala własną rodzinę popadając w samo zachwyt nad nią była to "0 Czasie i wodzie - Andri Snaer Magnason" . Pan nie ogarnia tematu wody na świecie w 80% nie zająknął się o podstawowych powodach zaistnienia problemów z wodą a krytykuje na potęgę ludzi i jak ją traktują. Nie poruszył nie wygodnych tematów. Książka porażka poza ciekawostkami zebranymi aby było czym zainteresować czytelnika i jej nie odstawił. Wielkim rozczarowaniem było książka "Pies 2" gdzie autor kontynuuje opis z pierwszej części życia policjanta/milicjanta. Jednak jest to dla mnie porażka bowiem autor powołując się na swoją pracę itp. tworzy poza czarnym piarem dla mundurowych WIELKI wywód żaląc się jak to obywatele nie pozwalają im się obijać i spać po krzakach itp. Patologia podejścia do życia niczym buntujący się podczas pobudki alkoholik na izbie wytrzeźwień. Książka dla rozrywki to nic innego jak wyjdzie do teatru/kina na komedie/kabaret(e). To zwyczajna forma rozrywki mogąca wiele nauczyć ale na naszych zasadach. To od nas samych ależ co za źródło wybierzemy. Co w nim zauważymy. Co zdołamy dostrzec i przyswoić. Ile zdołamy wynieść z tego zamkniętego w kostce papieru świata nam prezentowanego zależ od naszej otwartości i predyspozycji.
Panie Łukaszu , gdy będzie pan chciał odpocząć od książek i innych swoich typowych aktywności , zapraszam do Klubu KIME na Bemowie na treningi Japońskiej szermierki według tradycyjnej szkoły walki Tenshin Shoden Katori Shinto Ryu. 🤓
jak stopa, nie boli od nieumyslnego srzalu? ;> th-cam.com/video/xmMo9Vxkjhs/w-d-xo.html . nie prosciej bylo powiedziec, ze czytelnik w doborze ksiazkowych ofiar musi zachowywac harmonie, a nie popadac w monotematycznosc?
Już na początku ten materiał straił u nmie w oczach "nie wnosi wiecej niż komputerowa strzelanka" pokazuje to ignorancję w stosunku do gier kompuuterowych, które nie raz są lepszą alternatywą fabularną niż jaka kolwiek książka bądź serial/film.
Przecież w filmie wymieniam zalety gier. Nie jest to materiał poświęcony grom, żeby bardziej skupiać się na tym temacie. A cytowany fragment odnosi się do popularnego przekonania, że gry są gorsze, żeby wskazać na podobny tok myślenia. Już od dawna gry komputerowe są jedną z głównych gałęzi rozrywki, obok filmów i powieści. Myślę że nie ma tu nad czym się rozwodzić.
Panie Łukaszu, jestem zawiedziony formą moralizowania słuchacza. Miałem nadzieję dowiedzieć się, jakich książek nie warto czytać według Ciebie, a nie by zastanawiać się czy podejmowanie różnych zajęć jest formą ucieczki od rzeczywistości. Dawno nie czytałem Twojego bloga, ani nie oglądałem nagrań. Jestem czytelnikiem raczej z czasu gdzieś koło 2012 roku. Mam nadzieję, że reszta omawianych tematów opiera się na pierwotnym założeniu działalności, a nie mówieniu o tym co jest dobre, a co złe. W ramach wyjaśnienia, to co służy człowiekowi, a co nie, jest w dużej mierze zależne od jego przekonań. Od jego kręgosłupa moralnego i tego w co wierzy. Mówienie, że poświęcanie dużej ilości czasu rozrywce zamiast wszelkiego rodzaju rozwojowi czy zarabianiu pieniędzy jest czymś gorszym, jest w głównej mierze subiektywnym osądem. To naprawdę długi temat do dyskusji i rozważań ale chciałem zwrócić tylko uwagę niego. Pozdrawiam! :)
No, daleko odeszliśmy od czasów 2012. Niemniej nie jestem pewien czy można powiedzieć, że moralizuję. W końcu zachęcam tylko do przyjrzenia się swoim wyborom i sprawdzenia czy są spójne z naszymi wartościami, tymi subiektywnymi, prywatnymi. Nigdy bym nie podjął się wymienienia listy książek, których lepiej nie czytać właśnie dlatego, że szanuję to, że każdy ma swoją perspektywę. Jednak częścią walki z bylejakością jest zadawanie sobie pytań i analizowanie. Acha, i pieniądze na pewno nie są tu na wysokim szczeblu. Na pewno nie u mnie.
Dobrze wybrana powieść wcale nie musi być odskocznią od realnego świata. Sam czytam obecnie taką, która zdaje się opowiadać nie wymyśloną historię, ale historię świata, który mnie otacza, tyle że innymi słowami, stanowiąc jego metaforę. Szykowałem się do jej czytania długo, argumentując sobie, że nie jest to przecież książka z gatunku rozwoju osobistego (czytaj: nie rozwinie mnie), jednak już pierwsze strony pokazały, że porządnie napisana i dobrze dobrana do własnych potrzeb powieść nie dość, że wciąga, to jeszcze inspiruje do rozwoju, daje nam nowe spojrzenie na znane z realnego świata problemy, a także uwypukla wartości, którymi kierujemy lub chcemy się kierować w życiu. Trzeba mieć tylko dystans do tego, co się czyta, nie próbując się utożsamić z którymś z bohaterów w sposób całkowity i bezrefleksyjny.
@@womb2tomb2 Jasne! To "Atlas Zbuntowany" Ayn Rand. Przy czym od razu zaznaczę, że nie jest to lekka lektura - zarówno pod względem fabuły, jak i... rozmiarów. Ale jeśli interesuje Cię, na czym polega prawdziwa ludzka (mentalna) siła, na czym polega władza nad masami, jak bardzo ludzie boją się prawdy (oraz odpowiedzialności) i jak są słabi, to szczerze, szczerze polecam!
Uważam, że jeśli miałbym dla rozrywki grać w gry, tak jak robiłem to przez wiele lat, lub czytać, tak jak robię to teraz, wybieram drugą opcję, ponieważ będąc oczytanym mogę porozmawiać na temat książek z ewentualnym obiektem zainteresowań, a o grach, to w pewnym wieku już trochę wstyd ;)
Myślę, że to mylne z góry zakładać, że z potencjalną partnerką o grach juz nie pogadasz i bedzie to traktowane jako ujma. Kobiety też grają w gry. Chodzi tez o rozsadne proporcje oczywiście. Jeśli lubisz to i będziesz grał dalej, to chyba lepiej żeby Twoja przyszła wybranka to wiedziała, może znajdziecie gry w które z powodzeniem zagracie razem? Czytać po to tylko aby mieć o czym pogadać z kobietą, kiedy nie jest to naturalnym nawykiem będzie miało raczej krótkie nogi. Świat oferuje tyle ciekawych mediów!
Nie raz i dwa pierwsze zdania jakie wymieniałem z kobietą dotyczyły gier. Zależy od osoby płeć i wiek nie ma znaczenia. Gry to medium, w którym mamy mnóstwo gatunków i poziomów wykonania. Tak jak mamy 50 Twarzy Greya kontra Władca Pierścieni.
Czytam przede wszystkim dla siebie, a sam patrząc w przeszłość widzę, że nie chciałbym spędzać wiele czasu z osobą, która spędza większość swojego wolnego czasu na graniu w gry- widzę po sobie jaki to miało wpływ na mnie. Gry odpłynęły ode mnie samoistnie, a lukę w czasie zastąpiłem właśnie książkami. Przytłaczająca wielkość tego co czytam to książki branżowe i poruszające zagadnienia rozwoju osobistego, ale interesują mnie również reportaże, raczej nie wchodzę w świat fantastyki w książkach.
@@guardianyuumi6618 wybacz komentarz pod komentarzem, ale dawno nie czytałem czegoś równie głupiego. Gdybym usłyszał podobny tekst od mojego potencjalnego partnera lub partnerki uznałabym że mam do czynienia z osobą snobistyczną i pozbawioną wyobraźni. Balbym się, że nie starczy mu/jej inteligencji i empatii by razem stanąć na drodze życia.
Hmm widzę że sporo osób w komentarzach, nie zgadza się z teoriami które tutaj przytoczyłeś, ale mam wrażenie że pojawił się tutaj problem jasności w komunikacji. Bo tak skrajny eskapizm jest zły, a osoba skrajnie uciekająca w świat literatury, gier czy filmów aby zapomnieć o problemach w swoim życiu po prostu sobie szkodzi. Jednakże zastanawiające dla mnie jest, dlaczego tylu ludzi negowało Twoją wypowiedź? Doszedłem do wniosku, że problemem było zawężenie tematu do książek, chociaż rozumiem dlaczego skupiłeś się akurat na tym medium, bo to ono jest tym mającym chyba najbardziej pozytywną opinię u większości. Jednak ludzie odebrali to jako atak na literaturę a nawet napomniane gry. Jednak temat jest szerszy a ucieczka od rzeczywistości czy to przez literaturę, gry czy filmy jest tak samo zła. Moim zdaniem szkoda że poruszyłeś tylko temat eskapizmu, ponieważ uciekać można na wiele sposobów, w końcu wielu ludzi traktuje jako ucieczkę treningi, pracę czy pasje, którym także można doczepić łatkę pozytywną ("ruch to zdrowie" , "cięża praca przyniesie Ci szczęście i sukces" itd.) a przedstawienie szerszego kontekstu ucieczki od problemów może jaśniej nakreśliło by problem dla innych i nie traktowali by tego jako atak. Pozdrawiam!
W pełni się zgadzam. Zastanawiałem się nad tą samą kwestią i doszedłem do podobnych wniosków. Problem w tym, że im szerzej będę traktował temat, tym materiał będzie dłuższy, a co za tym idzie, bardziej skomplikowany. W materiale zaznaczałem, że podobnie może być innymi aktywnościami: "Sam praktykuję wyjścia do lasu, żeby zmienić perspektywę, zajęcia w stylu majsterkowania albo układania puzzli, które są niczym mała medytacja, czy właśnie gry lub książki, pozwalające oderwać się od codzienności. To zdrowe i potrzebne, ale tylko od czasu do czasu." Ale i tak specjalnie skupiałem się na wyrywku, żeby całość była łatwiejsza do ogarnięcia. Niestety nie udało mi się tu uchwycić złotego środka. Przynajmniej dla niektórych, bo wielu odbiorców zrozumiała tę całość.
No nic, kwestia do przemyślania na przyszłość.
Napiszę z perspektywy pracoholika. Narzucanie sobie reżimu w świecie rozrywki i odskoczni to coś, czego nie robię, tylko z tym u siebie walczę. Nie wydaje mi się, żeby obwinianie się za ucieczkę od rzeczywistości, zwłaszcza gdy rzeczywistość wygląda jak wygląda, było dobrym pomysłem. Często czytając coś "lekkiego i przyjemnego" miewam wyrzuty sumienia, ponieważ czuję, że marnuję czas i że się nie rozwijam. Widzę tu całkiem innego typu problem - wiele osób po prostu nie potrafi już uciec od rzeczywistości choćby na chwilę. Wszystko musi wiązać się z rozwojem, dawać korzyści, stawiać jakąś poprzeczkę. To z kolei pogłębia poczucie bycia niedostatecznym, zagubienia, lęk przed zostaniem w tyle. Dlatego, znając własną konstrukcję psychiczną, po prostu nie mogę sobie tego świadomie robić. Czytam różne książki, zarówno w celach eskapistycznych jak i rozwojowych, i próbuję nie wartościować tych dwóch opcji.
Ale zdaje mi się, że to jest właśnie droga, którą proponuję. Też nie wartościuję i nie mówię, że rozrywka jest zła. Tylko, że warto mieć w niej umiar. Przeciwna skrajność też jest złą drogą.
Za sprawą obwiniania się za czytanie literatury popularnej przez pewien czas całkiem się zniechęciłam do tej formy spędzania czasu i czytałam bardzo, bardzo mało. Przy czym kochałam literaturę od dzieciństwa. Dopiero gdy zmieniłam nastawienie, olałam stawianie sobie wysoko poprzeczki i zaczęłam czytać to, na co miałam siłę i ochotę, wróciły mi pozytywne emocje związane z książkami. Teraz znów pochłaniam kolejne tytuły, mieszam różne rodzaje literatury - beletrystykę, książki popularnonaukowe, poradniki i literaturę faktu - i czuję się dużo szczęśliwszą osobą. To jest dla mnie wartość, a co kto inny o tym uważa, to już nie mój problem. Żaden snobistyczny intelektualista nie przeżyje za mnie mojego życia, więc czemu miałabym się udręczać w imię czyichś opinii?
Och, tak! Przez ten durny „reżim” obrzydziłam sobie czytanie na dobrych pare lat! Dlatego: jak mam ochotę poczytać jakieś „czytadła”, po prostu to robię.
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć fetyszyzowania czytania książek przy jednoczesnym trywializowanie innych mediów jak filmy i gry. Nie wydaje mi się, żeby jedno medium było w jakimś sensie lepsze czy wznioslejsze od innego, bo wszytko zależy od treści. Ksiażka nie ma wartosci przez samo bycie książką, są wszakże tony "śmieciowej" literatury, a jednocześnie nie każda gra to bezmózga strzelanka.
A słyszałeś określenie kultura wyższa? Wiesz czym się różni kultura od popkultury. :)
@@kontestator a jakie niby znaczenie ma w tym komentarzu różnica między popkulturą a kulturą wyższą? Książka nie jest kulturą wyższą przez same medium przekazu. Książki należące do "kultury wyższej" to tylko procent książek w ogóle, i medium na nic nie wpływa. Z resztą wybór medium też nie powoduje że gra nie może być nośnikiem kultury wyższej.
@@kontestator popkultura nie jest rozrywką elitarystów i snobów : )
Z tego co wiem to są jakieś badania które wskazują że nawet podczas czytania byle jakiej książki, aktywuje się więcej obszarów mózgu niż przy oglądaniu tv. Ale z tego raczej nie musi wynikać że to lepiej czy gorzej
Chłopie, co za herezję...
Problemem nie są same książki, ale podejście do nich. Jeżeli czujemy że czytanie nas rozwija, poszerza horyzonty itd., oraz kiedy tak faktycznie jest, to w porządku. W przeciwnym razie warto się zastanowić, i bardzo dobrze że zwrócił Pan na to uwagę bo istnieje pewny mit który głosi że ludzie czytający książki to ludzie bardziej inteligentni od innych i ogólnie "lepsi" w każdym wymiarze, oraz że czytanie książek zawsze jest na plus, podczas gdy to wyobrażenie jest bardzo niebezpieczne i fałszywe. Ludziom, którzy nie lubią czytać, bo na przykład myślą że to nudne gdyż mają ten uraz po szkole, zwyczajnie trudno sobie wyobrazić że po pewnym czasie i przyzwyczajeniu do książek czytanie potrafi być naprawdę uzależniającą odskocznią od rzeczywistości, bez jakichkolwiek wartości dla czytającego, szczególnie gdy czyta jakieś badziewie, i dlatego bardzo spodobała mi się Pana rada w 9:51, to jest dokładnie również to co każdemu bym powiedział. Nawet kiedyś wymyśliłem żart z tym związany, może się spodoba😅. Mnie śmieszy.
Przychodzi babcia do wnuczka i widzi, że siedzi pochylony nad książką i żwawo ją studiuje. Ucieszona, mówi do niego:
- O wnusiu, jak się cieszę że nie grasz w końcu w te gry komputerowe. Co czytasz?
- "Mein Kampf"🙂.
Także kiedy już wszyscy czytający ten komentarz przestaną się w końcu śmiać do rozpuku, to mam jeszcze jedną rzecz do powiedzenia. Wielu czytających tego nie robi, ale jest to niesłychanie ważne jeżeli chcemy być najbardziej efektywnymi i świadomymi czytelnikami, a mianowicie jest to czytanie krytyczne. Naprawdę warto zastanawiać się czy lubię daną książkę czy nie, i dlaczego, jak pewne zmiany mogłyby ją ulepszyć lub jej zaszkodzić, jaki styl ma autor i co stara się on nim osiągnąć, motywy przepływające przez lekturę i co autor chciał przekazać i jaki był jego cel i tak dalej i tak dalej. Takie podejście jest o wiele bardziej wartościowe niż po prostu zaliczanie kolejnych książek.
Osobiście mam z goła inny problem, w ostatnim czasie czytam tylko książki które mnie w czymś rozwijają. Można by pomyśleć, że to same zalety, ale straciłem przy tym jakiekolwiek zainteresowanie i frajdę z czytania fikcyjnych opowieści które kiedyś sprawiały mi przyjemność.
Właśnie dlatego dobrze jest nad tym panować. Sam miałem niechęć do książek po studiach, kiedy czytałem ich masę. Kojarzyło mi się to bardziej z pracą niż odpoczynkiem. Potrzebowałem paru lat, żeby znów czytać dużo dla przyjemności.
Panie Łukaszu pisałem komentarz pod poprzednim filmem, więc i napisze pod tym, skoro poruszył Pan te kwestie bardziej dokładnie. Dał Pan przykład Tolkiena i Jego trylogii zatem również odwołam się do Tolkiena, ale do jego tekstu „Drzewo i liść”. Tolkien napisał jedno, moim zdaniem, bardzo ważne i mądre zdanie „Eskapizm nie jest ucieczką od rzeczywistości, ale do innej rzeczywistości. Pisał o eskapizmie pozytywnym, o ucieczce, która sprowadza do domu. Innymi słowy uciekamy do innego świata, ale po to, by odnaleźć w nim język do opisania tego, czego język naszej rzeczywistości nie pozwala nam wyrazić. Mam wrażenie, ze Pan mówi o eskapizmie negatywnym, o ignorowaniu spraw naszego świata. Zgadzam się, ze może istnieć taki eskapizm, ale trzeba pamiętać o drugiej stronie medalu, o pozytywnym eskapizmie, o którym pisał Profesor. Drugim moim zastrzeżeniem, co do Pańskiego filmu jest surowe ocenienie Tolkiena i Jego przekazu w trylogii. Nie mogę się zgodzić, co do tego, ze przeczytanie Władcy w oryginale jedynie nauczy nas kilku archaicznych słów. Tolkien w swoim przekazie nauczył mnie więcej niż jakakolwiek lektura szkolna, z jakiejkolwiek epoki. To, ze wydarzenia dzieją się w Śródziemiu a nie w naszym świecie kompletnie nic nie zmienia, filozoficzne rozmyślania nad studium zła, czy wartosci przekazywane w tym dziele jak najbardziej aplikują się do naszego życia i naszej rzeczywistości, a wiec trylogia uczy nas o wiele więcej niż kilka trudniejszych słów.
Dziękuję za ten przypis. Chętnie przeczytam też tę pracę Tolkiena. Idea brzmi ciekawie, ale w moim odczuciu dotyczy bardziej świadomego czytelnika (czy też widza i gracza). Niemniej to tylko odczucie na wstępie.
Odnośnie Tolkiena muszę znów zwrócić uwagę na ogromnie ważny detal: mówię tu o drugim czytaniu. Zalety tej książki są jedną z przyczyn, dla której postanowiłem ponownie po nią sięgnąć.
To chyba jednak oczywiste, że o sile przyjaźni czy idei walki dobra ze złem nie mogę się uczyć dwa razy z tego samego tekstu. Przynajmniej jeśli za pierwszym razem czytało się uważnie.
Proszę więc nie przynosić tych odczuć na moją ogólną opinię o ten książce.
@@LukaszKielban Idąc takim tokiem rozumowania nie ma sensu czytać jakiejkolwiek książki drugi raz jeżeli czytało się ją za pierwszym razem uważnie. Moim zdaniem przy powtórnym czytaniu odkrywamy nowe sensy, zauważamy rzeczy, których nie widzieliśmy za pierwszym razem. Aplikuję się to również do Władcy Pierścieni. Inaczej odbierzemy i inne wartości przejmiemy z pracy Tolkiena czytając ją w wieku lat 16, a inne w wieku 32. Nie zmienia to faktu, że zarówno podczas pierwszego, drugiego, piątek i n-tego czytania wyniesiemy ważne wartości z tej książki. A być może o części sobie przypomnimy bo w toku naszego, rzeczywistego życia o nich zapomnieliśmy. Zwróciłbym też uwagę, że do Tolkiena można wracać nie tylko dla samych wartości, ale również dla najlepszego światotwórstwa w historii literatury, dla odkrywania Śródziemia na nowo.
@@fantastyczneksiazkiijakjez418 Na pewno są książki, do których warto wracać. Ale proszę też zostawić miejsce na subiektywne odczucia każdego z czytelników. Jeśli ktoś powie, że za drugim razem nie odnalazł wiele nowego w czyimś ulubionym dziele, wcale nie znaczy, że trzeba go skrytykować za to.
@@LukaszKielban Oczywiście, że jak najbardziej powinno być miejsce na to, aby móc skrytykować jakieś dzieło literackie, nawet książkę, którą ktoś uwielbia i jestem otwarty na dyskusje na temat Władcy Pierścieni, co więcej byłbym skłonny przyznać komuś rację, jeżeli byłby w stanie udowodnić mi, że jest to książka nie warta powtórnego czytania(jak na razie nikomu się to nie udało). Niemniej jednak wydźwięk Pańskiego filmu jest pouczający, żeby nie powiedzieć wręcz mentorski i odniosłem wrażenie, że to co Pan mówi o pracy Tolkiena bierze Pan za swego rodzaju pewnik, a nie zaproszenie do dyskusji(chodzi mi o ten fragment: "Jest tu miejsce na czystą rozrwyke, a nawet na dokończenie Władcy Pierścieni, bo czemu nie, ale nie będę sobie wmawiał, że poza garścią nieco archaicznych słów wyniosłem z tego znacznie więcej"). Odniosłem dwukrotnie wrażenie, że sprowadza Pan niejako sprawę do absurdu porównując prowokacyjnie wręcz Władcę do komputerowej strzelanki, a potem mówiąc, że nic nie wyciągamy poza kilkoma archaicznymi słowami.
Ograniczone miejsce na książki sprawiło, że zamierzam nabywać tylko te książki, które warto czytać i po kilka razy. A ilość nęcącej nas literatury jest tak kosmicznie potężna, że przeba ustalić sobie jakiś kryteria.
Ja kupiłem sobie kindle'a i problemem jest miejsce na dysku.
również polecam rozważyć kindla, sam żałuję że tak późno to zrobiłem.
Ja kiedyś próbowałem czytać na kindlu ale jakoś nie mogłem. Przewracanie stron i książka na półce, na która mogę spojrzeć przechodząc obok, jakoś bardziej mi pasują
Osobiście uważam, że powinno się mieć kilka hobby. Część z nich typowo rozrywkowa (czytanie, granie, oglądanie) a część rozwijającą (fizycznie czy intelektualnie - najlepiej oba). Jest to tylko kwestia balansu. Np. 45 min treningu, po odświeżeniu, 1-1,5h nauki (języka, umiejętności itp.), po posiłku wieczornym 1h relaksu (granie, czytanie, oglądanie itd. ). Dzięki temu, codziennie jesteśmy stymulowani na różnych płaszczyznach i nie ulegamy przemęczeniu co pozwala tak działać przez długi okres czasu i osiągnąć, swego rodzaju, harmonię.
Super ciekawe przemyślenia 👍🏻
W zasadzie w większości się zgadzam, ale z jednym zastrzeżeniem. Jest to dość subiektywna kwestia, bo pojęcie "sztuka" jest różnie definiowane, ale w Pańskiej wypowiedzi bardzo mocno przebija się postawa utylitaryzmu - tzn. czytać głównie to, co nas rozwija/uczy/jest przydatne. Moim zdaniem warto pamiętać o tym, że oprócz lektury pragmatycznej, która tutaj jest opisana oraz lektury ucieczkowej, ocenionej przez Pana raczej negatywnie, mamy jeszcze lekturę służąca spotkaniu z dziełem sztuki. Dziś już coraz rzadziej mówi się o sztuce jako o czymś, co ma wywoływać jakieś emocje czytelnika (odbiorcy), bliższa jest mi definicja sztuki jako efektu aktu twórczego w ogóle. Może on znaczyć wiele, może nie znaczyć nic, może być samym w sobie aktem przedstawienia, instynktowną reakcją artysty. Spotkanie ze sztuką może być w takim razie pouczające, skłaniające do refleksji, może być doświadczeniem piękna, otwierać oczy na aktualne problemy świata i człowieczeństwa, ale może też nic nie znaczyć, być zapisem strumienia świadomości twórcy. Koniec końców, jeśli mamy do czynienia z artystą o pewnej wrażliwości, to zetknięcie ze sztuką zawsze może być z humanistycznego punktu widzenia wartością (bo dotykamy aktu twórczego, w którym objawia się ludzka natura).
No chyba że mówimy o produkowanych masowo czytadełkach. Ich już nie warto czytać (oczywiście to pół żartem, pół serio, ale generalnie taka masowa quasi-literatura pozbawiona jest autentycznej wrażliwości o której pisałem wyżej, jest raczej produktem, niż dziełem). Zgodzę się również całym sobą, że w ucieczkowym podejściu do czytania niewiele jest korzyści, a więcej szkody...
Ciekawy temat i dobry motyw do autorefleksji! Pozdrawiam!
Problem w tym, że takie obcowanie ze sztuką również traktuję jako rozwój i zysk. Bo zgadzam się i to dla mnie ważny argument żeby coś zobaczyć czy przeczytać. Ale wkładam to później w rubrykę doświadczeń, które mnie rozwinęły, na przykład pomogły lepiej zrozumieć siebie, ludzi, świat wokół.
Może z tego wynika tak dużo komentarzy krytycznych wobec tego materiału, że szerzej rozumiem rozwój i "zysk". Bo akurat sfera zawodowa jest tylko jedną z wielu, które są dla mnie ważne.
@@LukaszKielban Rozumiem! Chyba jest taki problem, że wiele osób słysząc słowo "rozwój" czy "zysk" od razu kojarzy je z taką sferą coachową/zawodową - jak się okazuje, zupełnie niesłusznie. Wobec tego śmiało przyznam, że według Pańskiej definicji lektury pragmatycznej obcowanie ze sztuką również się do niej zalicza - więc zgadzam się już z Panem w zupełności. Dzięki za odpowiedź!
@@janeklelito6311 Po czasie zdałem sobie sprawę, że wielu odbiorców inaczej niż ja rozumie zysk, ale niestety filmik na kanale to za mało, żeby przekazać wszystkie niuanse.
Niejedna gra komputerowa ma bardziej złożoną fabułę niż książka.
Czytajmy to co sprawia Nam przyjemność, nie zmuszajmy się do katowania umysłu. Lektura ma być czymś w rodzaju posiłku, nie każdy będzie smakował, ale o gustach przecież się nie dyskutuje 😜😉
Można lubić homary, małże i kawior ale kebsik z sosem czosnkowym też dobra sprawa dla odmiany ;)
Ciekawe porównanie, bo do jedzenia można mieć podobne podejście, co przedstawione w filmie, żeby rozwijać swój gust i świadomość kulinarną.
Bóg Zapłać. Pozdrawiam.
Ja w strzelanki gram już rzadko - tak dla rozluźnienia to czasem tak, wolę gry typu symulatror/sandbox. Mogę polecić grę Factorio - budujemy własne kopalnie, fabryki itd rozwijając od prostej wiertnicy do całego zestawu maszyn, taśmociągów, sterowania itd. Mega rozwijająca - przechodzę tę grę po raz któryś i za każdym razem wymyślam coś nowego i jest coś na zasadzie "No tak, przecież ten projekt jest o wiele lepszy/ wydajniejszy/mniejszy.
Książek nie czytam, bo nie mogę się skupić na czytaniu, gdy zaczynam czytać zaczyna mnie rozpraszać cokolwiek i czytanie kończy się tym, że każde zdanie muszę przeczytać po 2-3 razy, żeby zrozumieć. Ale o dziwo nie mam tego problemu z książkami o tematyce na przykład naukowej.
Tak, czytam dla rozrywki. Nie ma w tym absolutnie nic złego. Książki to nie obowiązek.
Witam
Zabieram głos po raz pierwszy na tym kanale, ale temat jest mi bardzo bliski. Muszę przyznać,że po obejrzeniu materiału doszedłem do wniosku, że większość książek czytałem właśnie dla rozrywki. Bo większość z nich sprawiała mi radość czytania. Kiedy "odkryłem" nasze Bieszczady zacząłem czytać o Bieszczadach. Kiedy poznałem Lee Child'a pochłonąłem całą serie o Jacku Reacherze. Zobaczyłem książki Niedźwieckiego, Manna, biografie Kukuczki to kupiłem i przeczytałem. I po zakończeniu większości książek stwierdziłem, że dla mnie były to fajne książki i czułem radochę po ich skończeniu. Ale jestem również zdania, że są książki które należało by przeczytać, tak zwana KLASYKA. Pozdrawiam wszystkich uczestników kanału i miłe lektury.
Ta, tak zwana "klasyka" bardzo przydaje się do lepszego zrozumienia samej literatury. Jak to jest z innymi dziedzinami sztuki. Ale też nie ma co przesadzać, żeby chwytać tylko za klasyków, bo własny gust również jest ważny.
Ale ogólnie to prawda, ludzie patrzą stereotypowo na książki, że jak ktoś czyta ich dużo to staje się mądrzejszy, a jak gra w gry to głupszy, a tym czasem ktoś może czytać słabe erotyki, a ktoś inny grać w ambitne gry niezależne
Fajnie, że podejmuje Pan takie tematy na tym kanale. :)
niestety sporo podręczników szkolnych można zaliczyć do tej kategorii
Racja
Cenię sobie pański kanał za takie nieoczywiste przemyślenia do których skłania. Też lubię przeplatać książki po polsku z tymi po angielsku. Chyba podświadomie też starałem się żeby ponad połowa pozycji była non-fiction. Teraz będzie to bardziej świadomy proces doboru repertuaru. Moje podejście do czytania całkowicie odmienił czytnik kindle ale to temat na zupełnie inną opowieść, polecam.
Od paru miesięcy też doceniam czytnik :)
A czym się różni czytanie tego samego rodzaju książek w ilości rocznej 5 a 25 czy nawet 40? Idąc tokiem, który proponujesz nie powinno mieć to znaczenia, bo niezależnie od ilości czytanych książek dalej jest to rozrywka, z której też staramy się wynieść coś więcej aniżeli samą przyjemność, więc nawet czytając kilka książek rocznie powinniśmy urozmaicać repertuar.
Trochę tak, ale jeśli czytamy ich więcej mamy więcej przestrzeni, żeby eksperymentować z wybieranym tytułami. Ale jasne, jeśli ktoś czyta nawet dwie i chce analizować te wybory, to może i pewnie też wyjdzie mu to na dobre. Moim zdaniem jednak na takim etapie ważniejsze jest rozwijanie sobie przyzwyczajenia do czytania i zwiększanie czasu poświęcanego na to przez kojarzenie go z relaksem i przyjemnością.
Od zawsze mówiłem, że głupia, słaba książka jest gorsza od takowego filmu. Stracony czas i energia jest nieporównywalna. I właśnie porównanie do gier bez polotu jest jak najbardziej trafne. Nigdy nie zrozumiem tego zachwytu dla samego aktu czytania, i moim zdaniem chwalenie się potężnymi ilościami przeczytanych głupot moim zdaniem powinno być traktowanie na równi ze spędzaniem długich godzin nad nieangażującymi grami.
Bardzo polecam fascynującąą książkę Nancy Etcoff "Przetrwają najpiękniejsi". O podłożu biologicznym ludzkich zachowań.
Ciekawy temat. Mam szerokie zainteresowania. Kolekcjonuję i czytam sporo książek na temat:filozofia, przygodowe, biografie, religijne, historyczne itd. Fascynują mnie tematy o wielkich kolekcjonerach z różnych specjalności np. Naturaliów, pocztówek,książek itd. Trylogia Tolkiena już zakupiona jeszcze nie czytana :)
A ja właśnie mam taka teorie, ze chyba właśnie lepiej jest czytać świadomie, jeśli czyta się tak mało, żeby właśnie ładować się dobrem. Bo jak ktoś dużo czyta, to nic „śmieciowego” mu nie zaszkodzi. Łukaszu, wspaniały materiał, świetnie wyglądasz, klasa sama w sobie. Pozdrawiam mocno! (Pamiętaj o tej boskiej proporcji. Bardzo interesuje mnie twoja opinia.)
Coś w tym jest, ale tutaj jako cel ustawiłbym wyrabianie nawyku.
A o proporcji czytałem. Znałem nieco ten temat, ale nie pod tą nazwą. Fascynująca sprawa w ilu miejscach znaleźli ją badacze.
Dawniej czytanie książek było utożsamiane z tym, że ktoś jest mądry, ale czasy się zmieniły. Ostatnio dołączyłem do facebookowej grupy wielbicieli książek, głównie złożonej z kobiet. Najpopularniejszym gatunkiem są tam romanse-erotyki z opalonymi gangsterami w rolach głównych. Wątpię, czy czytanie takiej literatury ma choć trochę wyższą wartość niż oglądanie tandetnych seriali...
Dla mnie, poza literaturą popularnonaukową powieści wyłącznie jako rozrywka w formie audiobooków do biegania/jazdy samochodem. Do niektórych wracam parokrotnie, np. do MacLeana :)
Ja z kolei uwielbiam dobre powieści, które pozwalają wejść głębiej w siebie. Niestety nie jest łatwo znaleźć taki tytuł, który poruszy odpowiednie struny. To pewnie zresztą jest strasznie subiektywna sprawa.
Panie Łukaszu czy gra Pan w gry?
Nie każda gra jest płytka, to krzywdzący stereotyp. Polecam sprawdzić mniej mainstreamowe gry jak Inside, What Remains of Edith Finch, Limbo, Everybody's Gone to the Rapture. Trylogia Bioshock. To tylko kilka przykładów pięknych fabularnie gier, które poruszają kwestie ważnych ludzkich wybów czy postaw.
albo strategie z serii Total War
Już mniej albo prawie wcale. Mówiłem w poprzednim materiale o tych, w które grywałem.
Gust wyrabiałem sobie w latach 90tych na Settlersach II. :)
Tak, tytuł nijak ma się do treści odcinka
Książki do lektury dobieram według swoich zainteresowań. Czyli historia wojskowości i sztuka wojenna. Ale nawet wśród specjalistycznej literatury zdarzają się pozycje nie warte przeczytania. Pomocne mogą być recenzje książek znalezione w sieci.
jaki zegarek na nadgarstku? :)
Jest to na sto procent Orient Kamasu, pozdrawiam!
@@has8723 Dzięki!
Jestem osobiście zdania, że z książkami i nauczycielami jest podobnie, bo nawet od złego nauczyciela można nauczyć się czegoś dobrego.
Tak, ale w bólach i często można się po drodze zniechęcić.
Książki mogą być mniej wartościowy niż gry, a gry za to mogą być bardzo wartościowym dziełem sztuki, zwłaszcza gry niezależne. Chociaż nie rozumiem, czemu coś musi zawsze wnosić w życie, co to właściwie znaczy?
To prawda bo czy nawet takie czytadło, które nas odprężyło po ciężkim dniu pracy gdzie wysilaliśmy się emocjonalnie i mentalnie. Nie wniosło czegoś do naszego życia? Myślę że tak choć materiał rozumiem jako przekaz aby nie zatracić się w takim prostym konsumowaniu treści a odkrywać nowe rzeczy.
Nie zawsze musi coś wnosić, ale może, a czasem można pogodzić to wnoszenie z przyjemnością i mamy złoty środek :)
Wybaczy Pan, ale mówi Pan od rzeczy. Mówi Pan "nie chcę tym materiałem nic sugerować", ale już samym doborem słownictwa i przykładów sugeruje Pan swoją opinię i postawę widzom. A w wielu miejscach wyłazi z Pana elitysta i fleksujący się osobnik (oczywiście, że w moich słowach jest sugestia. Ja nie próbuję ukrywać swojej opinii pod płaszczykiem "życiowych prawd"). A o to kilka punktów podsumowania:
1. Rozrywka jest wartością samą w sobie i ograniczanie jej poprzez poczucie winy i twierdzenie o "ucieczce od czegoś" jest z gruntu fałszywe. Jeśli ktoś ucieka od rzeczywistości to może mieć ku temu ważki powód i żadna refleksja na temat konsumowanej treści mu nie pomoże. Za to proponowany przez Pana model napędza jedynie poczucie winy. Jedyną drogą do rozwiązania problemów jest ich kategoryzacja na zależne od nas i niezależne, wraz z określeniem co w wypadku tych zależnych zrobić możemy.
2. Mówi Pan o potrzebie czytania różnorodnej literatury, co znów jest błędem. Z literatury, którą czytamy zmuszając się do niej wyciągamy niewiele lub zgoła nic -> co udowadnia Pan podsumowując to co wyciągnął Pan z czytania Władcy Pierścieni po angielsku (która to książka porusza takie tematy jak siła przyjaźni, odkupienie winy, poświęcenie, żądzę władzy, miłość rodzicielską, starcie nowoczesności z tradycją - to tylko prędki wybór tego co można wynieść z tej płochej rozrywki). Jednocześnie książki zwane "klasykami" częstokroć są oderwane od swojej rzeczywistości i trudno nam; bez dodatkowego apartu poznawczego; wyciągać z nich uniwersalnych wartoście. Skupiając się na moich ulubionych książkach fantastycznych. Gdzie znajdzie Pan równie wyraźny problem emancypacji (kobiet, klas społecznych, narodów) jak u LeGuin w jej cyklu Ekumena. Gdzie znajdzie Pan równie współcześnie oszacowane relacje międzyludzkie jak u tej samej autorki w Ziemiomorzu (ze szczególnym uwzględnieniem dwóch ostatnich tomów) - o dualiźmie człowieka poruszonym w pierwszym tomie już nie wspomnę. By nie ograniczać się do jednej autorki sięgnę po inne i nowsze teksty: Trylogia Czerwieni (Linda Nagata) > którą rozpatrywać można zarówno na poziomie powieści akcji, cyberpunku projektującego lęki ludzkości przed AI, jak i ogólną refleksję o zachowaniach społecznych i znaczeniu jednostki i siły woli; Algorytmy wojny (Michał Cholewa) > powieść wojenna w estetyce SF, także odwołująca się do walki z AI często eksplorująca postawy ludzi odizolowanych od społeczeństwa, ale też badająca maksymę "cel uświęca środki"; Opowieści z Meekhańskiego pogranicza (Robert Wegner) > kolejne historie korzystajace z maski powieści wojennej (fantasy) zadająca pytania o patriotyzm (opowiadanie "Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami"), własną tożsamość (postać Alstina i postać Yatecha), kłamstwa przez mówienie prawdy (Mała Kana, Matka Dobrych Panów); Tigana (Guy Gavriel Kay) > tu zastanawiałem się jaką powieść wybrać jako przykład. Tigana wydaje się najbardziej "przygodowa", choć można sięgnąć o Pieśń dla Arbonne, Sarantyńską Mozaikę, Lwy Al-Rassanu, Ostatnie Promienie Słońca czy Dzieci Nieba i Ziemi, powieści te kreują światy oddające zeitgeist epok i ich punktów zwrotnych, ekstrahują ich esencję.
3. Tu przechodzimy do kolejnego zarzutu > uproszczenia. Jeśli już chce Pan szukać uproszczeń to znajdzie je Pan w reportażach albo książkach filozoficznych, a to dlatego, że tworzący je pisarze wyciągają esencje prezentowanego problemu pomijając inne aspekty (oczywiście, można na swoją rękę poszukiwać innych źródeł, ale reportaż najczęściej przedstawia sam siebie jako kompletne opracowanie, a filozoficzne rozważania starają się zamknąć dany wycinek rzeczywistości w zamkniętym modelu - podobnie jak teorie fizyczne operujące na inercjalnych i skończonych układach - z tym, że fizyka jest świadoma niepełności takiego obrazu). Rozrywka w tej płochej literaturze (a jeszcze nie doszedłe do gier i telewizji) za to pozostawia zawsze niedosyt i nakreśla raczej ramu niż udaje fotografię idealną. Oczywiście, można rozpatrywać to wszystko jako czystą, wykrystalizowaną historię bohaterów danej powieści. Jeśli tak odbiera Pan literaturę to jest to sposób niesłychanie ograniczony, być może wyniesiony ze szkoły zastały w XIX wieku, który nie brał pod uwagę świata przedstawionego.
4. To wiąże się z ostatnim dużym zarzutem. Popatrzmy na gry ze studia Fromsoftware > tworzących mroczne gry dziejące się w światach które jesteśmy w stanie poznać głównie kontekstowo. Fabuła w grze jest malowana bardzo prostymi liniamii, jednak to co stoi dookoła niej (opisy przedmiotów, lokacji, komentarze postaci pobocznych etc.) nakreśla świat głęboki w swoim skomplikowaniu i zostawiajacy gracza z chęcią na więcej na to by poznać problematykę tych światów (znów mówimy o klasycznej dychotomii ludzkiej natury, trudności w ocenie czyiś działań czy też pytaniu o słuszność trwania niezmiennego względem dynamiki i w konsekwencji przemijania). Żeby nie być gołosłownym to nakreślę jeszcze kolejne gry: seria Bioshock (etyka władzy, kastowość społeczeństa, segregacja rasowa/płciowa), This War of Mine (niejasne wybory moralne), Wiedźmin (konieczność wyboru własnej ścieżki i konsekwencje których nie jesteś w stanie przewidzieć), GTA4 i 5 (ostra satyra na wiele problemów obecnej rzeczywistości - zarówno małych - zdrada, niechęć, złośliwość - jak i dużych - ingerencja państwa, tortury, wojna). Brothers: Tale of two sons (miłość rodzinna, konieczność współpracy).
To tylko cztery z wielu zarzutów które mam wobec tego materiału (nie poruszyłem kwestii oddziaływania na społeczeństwo - Star Wars i ich wpisanie się w zimnowojenną poetykę //Imperium Zła//, Startrek i Pierwsza dyrektywa, Asimov i Prawa Robotyki; nie poruszyłem kwestii fandomu, dopowiadania historii, świata, nie poruszyłem też tematu pisarzy popierajacych swoimi powieściami różnorodne nurty polityczne - Heinlein, Herbert, Resnick, dużo tego, a jest jeszcze więcej).
Polecam więc Pana refleksji to, że ma Pan ograniczone spojrzenie na powieść. Powiedziałbym - nie używające narzędzi XX wieku - co niestety wpływa na Pana braki w wiedzy i obyciu. Przy tym elitystycznie i arystokratycznie poucza Pan innych o eskapiźmie w sposób tak wąski i osobliwy, że już teoretycy literatury w latach pięćdziesiątych się z Panem nie zgadzają > proszę poczytać eseje Tolkiena dotyczące literatury ogólnie o eskapiźmie jako podróży DO jakiegoś świata a nie OD.
Szczerze mówiąc aż trudno mi uwierzyć w ten komentarz. Tyle pracy w niego Pan włożył, a przynajmniej połowa to wynik nieuważnego słuchania, jakby już na początku założył Pan, że się ze mną nie zgadza, a potem wypisywał argumenty uwzględniając tylko co któreś zdanie. Ale spróbuję odpowiedzieć.
Ad.1 W moim odczuciu te pytania służą uświadomieniu sobie, że może być jakiś problem. Jeśli byśmy stwierdzili, że jest i nic dalej nie zrobili, faktycznie efektem może być tylko poczucie winy. Ale przecież chodzi właśnie o to, żeby problemom zaradzić, choćby u specjalisty.
Ad.2 Odnosi się Pan do tego, co wymieniam jako mój zysk z drugiego czytania Tolkiena, w ogóle ignorując fakt, że nie jest to miejsce, w którym powinienem opowiadać o moich pierwotnych doświadczeniach z tym tekstem. Ogółem rozpisał się Pan o rzeczach, z którymi się zgadzam, ale pisząc to niby przeciwko mnie. Całkowicie nietrafione.
Ad.3 Taką krytykę można mieć do każdego rodzaju literatury. W sumie też nie rozumiem jaki występek w tym kontekście popełniłem w materiale.
Ad.4 Podobnie jak ad.2 - doceniam gry i ich nie deprecjonuję. Ten materiał nie jest jednak o tym. Nie może być o wszystkim naraz. Zresztą wymienia Pan między innymi gry, które sam stawiam za przykład genialnej fabuły, której niczego nie brakuje do najlepszych książek i filmów.
Na koniec, o wiele lepiej by ten komentarz brzmiał, gdyby nie próbował Pan mnie atakować i wytykać jakimiś epitetami. Chętnie bym to samo wyjaśnił w przyjemniejszej atmosferze, jeśli coś było niejasne.
KrzysztON-OFF widzę, że dobrze by Ci zrobił ożenek z.....samym sobą.😉 Weźmiesz za moją radą- sugestią ślub ze samym sobą? Pozdrawiam.😭
@@LukaszKielban taką odpowiedź to mogę czytać i czytać i czytać. Jest przepełniona empatią. Zresztą Pan jest przecież empatyczny. To słychać, widać i czuć. Pozdrawiam i cieszę się, że nagle jestem tutaj. To są chyba jakieś czary?💯
@@myszkamyszusia4108 O czym Ty do mnie rozmawiasz? Nie znam Cię, nie wiem kim jesteś i co do mnie masz?
@@sereus86 sprawdzałam męskie poczucie humoru. Chyba nie masz żadnego poczucia humoru.🤣 Mój zysk, a Twoja strata. P.S. boisz się Inteligentnych Kobiet? WOW! Smutne!💤
Przypomniała mi się burza, którą wywołał esej Dukaja, Orbitowskiego i Szostaka, w którym skrytykowali literacką papkę, na przykładzie wydawnictwa fabryka słów. :)
Wydaje mi się, że ciekawa byłaby dyskusja między Tobą, a Krzysztofem M. Majem.
zdecydowanie
Też przeszło mi to przez myśl!
Przyznaję, że nie znałem wcześniej tego pana. Zetknąłem na kanał i jest tam sporo materiału. Czy mogę prosić o polecenie jednego, żebym lepiej rozumiał skąd te komentarze?
@@LukaszKielban th-cam.com/video/43q2cOhqVhU/w-d-xo.html&ab_channel=KrzysztofM.Maj
Proponuję ostatni odcinek serii #DlaKażdegoCośPrzykrego (26). Myślę, że dobrze oddaje ton całego kanału i poglądy prowadzącego.
No to dziwne masz podejście. Dla mnie dobra książka czy dobry autor oznacza przyjemność z czytania poznawanie ciekawej osoby i zdobywanie nowej wiedzy. Zazwyczaj jak spotykam takiego delikwenta to zabieram się za wszystkie dostępne jego dzieła. I tak było z Tolkienem. I z biegiem lat poznałem kilka ciekawych faktów jak to że on omawiał na bieżąco z kolegami to co pisał i pytał ich o opinie jak i jaki wpływ na jego działa niania jego dzieci i że żona była o nią bardzo zazdrosna. Władca pierściemi miała wyjść jako jedna książka ale doradzono mu aby podzielił to więcej zarobi i tak niechętnie ale zrobił. A następnie przypomniały sobie o tym wydawnictwa/autorzy i chyba od Harego Pottera się posypały podziały książek na 2-3 tomy masowo. Porażka totalna, zwłaszcza porównując jakość wydanych egzemplarzy do ich cen.
Każda książka jak inny rodzaj twórczość jest przejawem ludzkiej kreatywności niekiedy masakrowanej przez pseudo tłumacz jak w kinie gdzie trzy kluczowe znani są skracane do trzech słów które nie oddają sytuacji.
Dla mnie książki są porównywalne to pisma dla grafologa z którego może wywnioskować cechy osoby itp. To jak wchodzenie do czyjegoś domu który sam zbudował lub zaczerpnął od tego co napotkał. Podziwianie i odkrywani czyjegoś sposobu myślenia i patrzenia na świat. Nie zależnie od gatunku. Niestety zdążają się rozczarowania gdy autor przez kilka tomów tworzy postać aby złamać jej kręgosłup moralny i przekonania nadane aby muc kiedyś napisać kolejny tom. Kompletna porażka wizerunkowa.
Z braku czasu i sił na poświęcaniu go na papierowe wydania pochłaniam audiobooki i w zeszłym roku przesłuchałem co najmniej 128,a poprzednim 53. Rzadko odstawiam książki ale zdarza się kiedy mam dość bzdur i hipokryzji w nich zawarty lub po prostu są koszmarnie nudne.
Preferują najbardziej post apokaliptyczne, katastroficzne oraz fantasty. Reportaże i popularna naukowe w zależności od tematu. Te kategorie pokazują co potrafi wytworzyć ludzka wyobraźnia i ile jeszcze nowych nie powtarzających się światów stworzeń i zachowani jeszcze można odkryć. Do czego ludzie są zdolni i jak się zachować w krytycznych sytuacjach. Ponadto autorzy pozyskują wiedzę i informacji z dzieł opisjących nasz i alternatywne świata na podstawie np wymarłych czy dalekich kultur i religii. Można poznawać świat czy się zainteresować i zgłębiać zagadnienia bo autor nas zainteresowała wprowadzonymi materiałem z naszego świata i historii. Czytanie książek aby wzbogacać słownictwo to strata czasu. To już lepiej czytać słowniki tematycznie. Bo na takim tempie i ilości poznawanych sów to daleko nie zajedziemy
Najgorszą i najbardziej zbaczająco z tytułu książką gdzie autor przez jej około połowę wychwala własną rodzinę popadając w samo zachwyt nad nią była to "0 Czasie i wodzie - Andri Snaer Magnason" . Pan nie ogarnia tematu wody na świecie w 80% nie zająknął się o podstawowych powodach zaistnienia problemów z wodą a krytykuje na potęgę ludzi i jak ją traktują. Nie poruszył nie wygodnych tematów. Książka porażka poza ciekawostkami zebranymi aby było czym zainteresować czytelnika i jej nie odstawił.
Wielkim rozczarowaniem było książka "Pies 2" gdzie autor kontynuuje opis z pierwszej części życia policjanta/milicjanta. Jednak jest to dla mnie porażka bowiem autor powołując się na swoją pracę itp. tworzy poza czarnym piarem dla mundurowych WIELKI wywód żaląc się jak to obywatele nie pozwalają im się obijać i spać po krzakach itp. Patologia podejścia do życia niczym buntujący się podczas pobudki alkoholik na izbie wytrzeźwień.
Książka dla rozrywki to nic innego jak wyjdzie do teatru/kina na komedie/kabaret(e). To zwyczajna forma rozrywki mogąca wiele nauczyć ale na naszych zasadach. To od nas samych ależ co za źródło wybierzemy. Co w nim zauważymy. Co zdołamy dostrzec i przyswoić. Ile zdołamy wynieść z tego zamkniętego w kostce papieru świata nam prezentowanego zależ od naszej otwartości i predyspozycji.
Panie Łukaszu , gdy będzie pan chciał odpocząć od książek i innych swoich typowych aktywności , zapraszam do Klubu KIME na Bemowie na treningi Japońskiej szermierki według tradycyjnej szkoły walki Tenshin Shoden Katori Shinto Ryu. 🤓
Z wielką chęcią, ale w Poznaniu :)
@@LukaszKielban To tylko 311 kilometrów. 🤓
Cieszę się, że nie postrzegasz gier komputerowych za bezwartościowe treści.
A ja dziękuję za zrozumienie moich słów!!! Bo już w komentarzach jestem krytykowany za mieszanie gier z błotem. Gier, które sam polecam zresztą :)
jak stopa, nie boli od nieumyslnego srzalu? ;> th-cam.com/video/xmMo9Vxkjhs/w-d-xo.html . nie prosciej bylo powiedziec, ze czytelnik w doborze ksiazkowych ofiar musi zachowywac harmonie, a nie popadac w monotematycznosc?
O jakim strzale mowa?
Gdzie broda
w rzyciu niepszeczytałam ksioszki i co
A w której książce przeczytałeś że ten wąs to dobry pomysł :p
właśnie czytam rozmyślania Marka Aureliusza ;)
Już na początku ten materiał straił u nmie w oczach "nie wnosi wiecej niż komputerowa strzelanka" pokazuje to ignorancję w stosunku do gier kompuuterowych, które nie raz są lepszą alternatywą fabularną niż jaka kolwiek książka bądź serial/film.
Przecież w filmie wymieniam zalety gier. Nie jest to materiał poświęcony grom, żeby bardziej skupiać się na tym temacie. A cytowany fragment odnosi się do popularnego przekonania, że gry są gorsze, żeby wskazać na podobny tok myślenia. Już od dawna gry komputerowe są jedną z głównych gałęzi rozrywki, obok filmów i powieści. Myślę że nie ma tu nad czym się rozwodzić.
Panie Łukaszu, jestem zawiedziony formą moralizowania słuchacza. Miałem nadzieję dowiedzieć się, jakich książek nie warto czytać według Ciebie, a nie by zastanawiać się czy podejmowanie różnych zajęć jest formą ucieczki od rzeczywistości.
Dawno nie czytałem Twojego bloga, ani nie oglądałem nagrań. Jestem czytelnikiem raczej z czasu gdzieś koło 2012 roku. Mam nadzieję, że reszta omawianych tematów opiera się na pierwotnym założeniu działalności, a nie mówieniu o tym co jest dobre, a co złe.
W ramach wyjaśnienia, to co służy człowiekowi, a co nie, jest w dużej mierze zależne od jego przekonań. Od jego kręgosłupa moralnego i tego w co wierzy. Mówienie, że poświęcanie dużej ilości czasu rozrywce zamiast wszelkiego rodzaju rozwojowi czy zarabianiu pieniędzy jest czymś gorszym, jest w głównej mierze subiektywnym osądem. To naprawdę długi temat do dyskusji i rozważań ale chciałem zwrócić tylko uwagę niego.
Pozdrawiam! :)
No, daleko odeszliśmy od czasów 2012. Niemniej nie jestem pewien czy można powiedzieć, że moralizuję. W końcu zachęcam tylko do przyjrzenia się swoim wyborom i sprawdzenia czy są spójne z naszymi wartościami, tymi subiektywnymi, prywatnymi.
Nigdy bym nie podjął się wymienienia listy książek, których lepiej nie czytać właśnie dlatego, że szanuję to, że każdy ma swoją perspektywę. Jednak częścią walki z bylejakością jest zadawanie sobie pytań i analizowanie.
Acha, i pieniądze na pewno nie są tu na wysokim szczeblu. Na pewno nie u mnie.
Dobrze wybrana powieść wcale nie musi być odskocznią od realnego świata. Sam czytam obecnie taką, która zdaje się opowiadać nie wymyśloną historię, ale historię świata, który mnie otacza, tyle że innymi słowami, stanowiąc jego metaforę. Szykowałem się do jej czytania długo, argumentując sobie, że nie jest to przecież książka z gatunku rozwoju osobistego (czytaj: nie rozwinie mnie), jednak już pierwsze strony pokazały, że porządnie napisana i dobrze dobrana do własnych potrzeb powieść nie dość, że wciąga, to jeszcze inspiruje do rozwoju, daje nam nowe spojrzenie na znane z realnego świata problemy, a także uwypukla wartości, którymi kierujemy lub chcemy się kierować w życiu. Trzeba mieć tylko dystans do tego, co się czyta, nie próbując się utożsamić z którymś z bohaterów w sposób całkowity i bezrefleksyjny.
Dokładnie tak! Są takie powieści i mogą one dawać bardzo dużo w naszym życiu.
jestem ciekawa co to za książka. Podzielisz się?
@@womb2tomb2 Jasne! To "Atlas Zbuntowany" Ayn Rand. Przy czym od razu zaznaczę, że nie jest to lekka lektura - zarówno pod względem fabuły, jak i... rozmiarów. Ale jeśli interesuje Cię, na czym polega prawdziwa ludzka (mentalna) siła, na czym polega władza nad masami, jak bardzo ludzie boją się prawdy (oraz odpowiedzialności) i jak są słabi, to szczerze, szczerze polecam!
Zapuść sobie brodę - bródkę- proszę..😊
Uważam, że jeśli miałbym dla rozrywki grać w gry, tak jak robiłem to przez wiele lat, lub czytać, tak jak robię to teraz, wybieram drugą opcję, ponieważ będąc oczytanym mogę porozmawiać na temat książek z ewentualnym obiektem zainteresowań, a o grach, to w pewnym wieku już trochę wstyd ;)
Myślę, że to mylne z góry zakładać, że z potencjalną partnerką o grach juz nie pogadasz i bedzie to traktowane jako ujma. Kobiety też grają w gry. Chodzi tez o rozsadne proporcje oczywiście. Jeśli lubisz to i będziesz grał dalej, to chyba lepiej żeby Twoja przyszła wybranka to wiedziała, może znajdziecie gry w które z powodzeniem zagracie razem? Czytać po to tylko aby mieć o czym pogadać z kobietą, kiedy nie jest to naturalnym nawykiem będzie miało raczej krótkie nogi. Świat oferuje tyle ciekawych mediów!
Nie raz i dwa pierwsze zdania jakie wymieniałem z kobietą dotyczyły gier. Zależy od osoby płeć i wiek nie ma znaczenia. Gry to medium, w którym mamy mnóstwo gatunków i poziomów wykonania. Tak jak mamy 50 Twarzy Greya kontra Władca Pierścieni.
Czytam przede wszystkim dla siebie, a sam patrząc w przeszłość widzę, że nie chciałbym spędzać wiele czasu z osobą, która spędza większość swojego wolnego czasu na graniu w gry- widzę po sobie jaki to miało wpływ na mnie. Gry odpłynęły ode mnie samoistnie, a lukę w czasie zastąpiłem właśnie książkami. Przytłaczająca wielkość tego co czytam to książki branżowe i poruszające zagadnienia rozwoju osobistego, ale interesują mnie również reportaże, raczej nie wchodzę w świat fantastyki w książkach.
Jak się człowiek wstydzi swoich zainteresowań to w sumie świadczy o jego niedojrzałości
@@guardianyuumi6618 wybacz komentarz pod komentarzem, ale dawno nie czytałem czegoś równie głupiego. Gdybym usłyszał podobny tekst od mojego potencjalnego partnera lub partnerki uznałabym że mam do czynienia z osobą snobistyczną i pozbawioną wyobraźni. Balbym się, że nie starczy mu/jej inteligencji i empatii by razem stanąć na drodze życia.
1
Trzeci!
Chyba Panu Kielbanowi urodziło się dziecko.
Ciekaw jestem skąd ten pomysł? :)
@@LukaszKielban No mówi się, że facet zapuszcza wąsy, gdy dziecko się urodzi,by miało łatwiej odróżnić od matki.
Strzelanki też uczą kreatywności
😂😂
@@advocatusdiaboli7099 Bulletstorm, to taka pierwsza myśl
wąs prawie jak u Borata. High five!
Z 3 lata cię nie oglądałem i postarzałeś się przez ten czas o 20.
Tak zapytam, co wnosi w Twoim odczuciu ten komentarz? Poszedłbyś do mnie i powiedział to w oczy na przywitanie?
Zostawiam do przemyślenia.
Bardzo Panu pasuje ten wąs.
A ja miałem pisać komentarz, żeby koniecznie go zgolił :D
Dziękuję!