WARSZAWA, Bazylika Najświętszego Serca Jezusowego (ul.Kawęczyńska 53)
ฝัง
- เผยแพร่เมื่อ 15 ก.ย. 2024
- Jesienią 1902 r. para książęca Maria Radziwiłłowa z Zawiszów i jej mąż Michał zakupiła teren przy ul. Kawęczyńskiej i Siedleckiej z zamiarem budowy kościoła. W tym samym roku władze miejskie zatwierdziły projekt budowy kościoła. Architektura bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego nawiązuje do architektury starożytnych bazylik rzymskich. Projektantami tej świątyni byli Łukasz Wolski i Hugon Kudera, który dokonał niewielkich zmian w projekcie.
Kolejna zmiana została spowodowana zakupieniem przez księżnę Marię Radziwiłłową 24 granitowych kolumn, pierwotnie przeznaczonych dla bazyliki św. Pawła za Murami w Rzymie. W dniu 4 stycznia 1920 r. dolny kościół został poświęcony, a następnie, w tym samym roku, postawiono mury zewnętrzne kościoła górnego.
Na prośbę księżnej papież Pius XI w dniu 23 sierpnia 1923 r. nadał znajdującej się jeszcze w budowie świątyni tytuł bazyliki mniejszej. Jednocześnie księżna Maria zabiegała o przekazanie przyszłej parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego księżom salezjanom. W wyborze tego zgromadzenia kierowała się pragnieniem, aby nowa parafia służyła nie tylko celom sakralnym, ale była centrum wychowawczym dla dzieci i młodzieży.
Prace wykończeniowe wewnątrz i na zewnątrz bazyliki przerwała II wojna światowa. Podczas działań wojennych świątynia nie uległa zniszczeniu. Niewielkie uszkodzenia zostały usunięte jesienią 1945 r. Ostatnim etapem budowy kościoła było postawienie pięciokondygnacyjnej wieży w latach 1998-1999.
Krzysztof Przybyłek
Poeta WLKP
Inspiracją do twórczości była mi Małgorzata Górecka z Warszawy Wolskiej, dziękuję Małgosiu Krzysztof.
Bardzo piękna Bazylika Najświętszego Serca Jezusowego w Warszawie ul. Kawęczyńska.
Mój wiersz dla wszystkich parafian, a w szczególności dla parafianki z Kawenczynskiej Małgosi.
Mój wiersz
STARZEC
Starzec z łaska idzie zmeczony
droga polną, jest bardzo spragniony.
Przy drzewie usiadł, przyjemne mu chłody
wyjął dzban z torby, napił się wody.
W ręku chleb trzyma, najadł do syta
nowy poranek tak codziennie wita.
Siedzi pod drzewem, w cieniu rozmyśla
jak mija życie, jak szybko pryska.
Siedzi rozmyśla, jak był jeszcze młody,
miał dużo zdrowia, żadne mu kłody.
Oral i siał, zbierał swe plony, żyto, pszenicę nie był zmęczony.
Pracował ciężko, Boga też witał
O drogę prawdy, nigdy nie pytał.
Wiedział, że każdy ma swoją drogę,
że musi w życiu przejść te pożogę.
Włosy ma siwe, też pomarszczony dla starca skruchy, zadzwonią dzwony.
Będą dzwoniły, trąby też grały, dla jego wieku wiecznej mu chwały.