Ja cały czas jestem w drodze do siebie i faktycznie mogłabym podzielić tę drogę na etapy. Pierwszy etap pojawił się u mnie dość wcześnie, bo będąc nastolatką wiedziałam, że jak tylko będzie możliwość to będę musiała wyprowadzić się z domu oraz, że w przyszłości będę musiała pójść na terapię. I faktycznie w wieku 21 lat wyprowadziłam się z domu, a po kilku latach, gdy finansowo mogłam sobie pozwolić - poszłam na terapię. W między czasie zauważyłam różne schematy, w których tkwiłam. Od wpadania w płacz w sytuacjach gdy ktoś tylko zwrócił mi uwagę, po uzależnienie się od narzeczonego, bycie w jego cieniu, idealizowanie go, a siebie uważanie za kogoś nie wartego uwagi. Także mimo, że jeszcze nie uczęszczałam na terapię już wiele w sobie dostrzegałam i z częścią potrafiłam sobie poradzić sama. Jednak miałam dość wysoko zaburzony obraz siebie i świata, że terapia faktycznie była potrzebna. Kolejnym etapem była zmiana nurtu terapii. Po 1,5 roku zmieniłam terapeutkę i nurt właśnie. Niesamowite jest to, że potrafię wyczuć, że coś już mi nie pomaga i pójść za głosem intuicji. Od dłuższego czasu ciągnie mnie, aby wrócić do przeszłości i uzdrowić opuszczone i zamarznięte części mnie. Tutaj będę chyba wyjątkiem, bo dla mnie grzebanie w przeszłości jest bardzo przyjemne 😃 Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi 😉 Jest to okupione łzami, ale gdy dam swojej wewnętrznej dziewczynce to czego nie dostała, to czuję ogromną ulgę 💚 Może dlatego tak do tego podchodzę, bo przez lata różne osoby i sytuacje odpalały we mnie trudne emocje z przeszłości i naprawdę utrudniało mi to funkcjonowanie. Potrafiłam się czepiać o pierdoły i być w tym naprawdę nieprzyjemna, płakać w momencie kiedy wiedziałam, że nie chcę tego robić, bo powód jest nieadekwatny. Następny etap, który pojawił się niedawno, to dla mnie zrozumienie, że wyszłam z dysfunkcyjnej rodziny, a także, że cierpię na zespół przewlekłego stresu pourazowego. Niby to wszystko wiedziałam, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam, więc myślę, że ta świadomość wcześniej nie była we mnie osadzona tak jak teraz. Tym bardziej, że z terminem zespołu przewlekłego stresu pourazowego spotkałam się na obecnej terapii i to wyrażenie doskonale opisuje ponad 20 lat mojego życia. W domu panowała przemoc fizyczna i psychiczna, ojciec wyładowywał na nas swoje nerwy, krytykował, wyśmiewał, porównywał do innych, nierówno traktował mnie i moje rodzeństwo, przy każdej awanturze wypominał nam jak on był źle traktowany gdy był dzieckiem i w sumie to powinniśmy mu dziękować, że on nie traktuje nas tak jak jego ojciec traktował jego... Mama przez większość lat była zależna finansowo od ojca, on wydzielał jej pieniądze. W większości sytuacji była uległa i nie miała wiele do gadania. Ojcu zdarzyło się nas przytulać, mamie chyba nigdy, przynajmniej nie pamiętam. W szkole od gimnazjum byłam wyśmiewana. Przez wiele lat nie miałam nikogo komu mogłabym się zwierzyć, ze wszystkimi problemami byłam sama. Wracałam ze szkoły do domu i często przepłakiwałam do poduszki to co przeszłam w szkole. Po awanturach w domu także chowałam się pod kołdrę. Do tego wszystkiego dodam, że jestem wysokowrażliwą introwertyczką, flegmatyczką i melancholiczką. Moja osobowość w połączeniu z przeżyciami, których doświadczyłam daje dość smutny obraz. Teraz gdy patrzę na siebie, a mam prawie 30 lat to nadal w większości widzę jak jeszcze wiele trybów dziecięcych odtwarzam. Bardzo mało mam w sobie zdrowego dorosłego. Jest to momentami bardzo trudne i męczące, gdy w ciągu tygodnia wydarzy się 5 trudnych dla mnie sytuacji. Jednak staram się być dla siebie wyrozumiała i wspierająca. Trochę zazdroszczę osobom, które wyszły ze zdrowszego domu. Mają więcej czasu na korzystanie z życia i rozwijanie swoich pasji. Ja sporo czasu, aby lepiej funkcjonować poświęcam powrotom do swojego wewnętrznego dziecka oraz uczenia się umiejętności np. społecznych, których nie dane mi było wynieść z domu. Jeśli ktoś doszedł do końca i chce mieć w przyszłości dzieci to mam mały apel: Zastanów się i upewnij się 1000 razy, czy jesteś zdrową nie tylko fizycznie, ale i psychicznie osobą, aby wychowywać dzieci. To co przekażesz swojemu dziecku to ono podświadomie, to przejmie i będzie powielać. Nikomu nie życzę, aby powtórzyło moją historię. Życie dzieci z rodzin dysfunkcyjnych jest o wiele trudniejsze.
Bardzo obszerny i ciekawy komentarz. Dzieciństwo miałem podobne, tyle że bez mamy. Wychowywał mnie ojciec i babcia. Tez idealizowałem dziewczyne a później moją żonę i raczej jestem melancholijnym introwertykiem... od jakiegoś nie długiego czasu lepiej mi z samym sobą, ale raczej ten czas można liczyć w tygodniach niż w miesiącach. Nie martw sie, przyjdzie taki czas , ze ułożysz sobie życie tak jak na to zasługujesz i będziesz szczęśliwa 🙂 Powodzenia
@@jaaak Dziękuję Ci bardzo za komentarz 😊 Z jednej strony nikomu nie życzę takich doświadczeń, ale z drugiej strony czuję ulgę, że ktoś mnie rozumie, bo przeszedł przez coś podobnego. Co masz na myśli pisząc 'od jakiegoś niedługiego czasu lepiej mi z samym sobą'? Czyli, że przez kilkanaście dni potrafisz być cały czas sam? Jak ten czas spędzony samotnie się u Ciebie objawia? ☺️ Wierzę, że jestem w stanie odbudować siebie i z tych ruin powstanie pełna chęci życia, wspaniała oraz pewna siebie kobieta ✨💚
@@k.m3933 Wspaniale, że mimo trudnych doświadczeń masz pracę, którą lubisz, potrafiłaś zbudować zdrowy związek oraz spełniasz swoje marzenia 😍 A co Ci uniemożliwia cieszenie się tym wszystkim? Ma to związek z przeszłością? Ja jestem trochę w innej sytuacji, bo moje teraźniejsze działania są silnie determinowane przez moje schematy i doświadczenia z przeszłości, więc obecnie moje życie nie wygląda tak jakbym chciała żeby wyglądało. Pracuję w pracy, w której nie jestem doceniana i po latach doszłam do tego, że nie chcę więcej pracować w podobnym miejscu, bo taka praca odbiera mi tylko energię. Niestety na ten moment nie mam lepszej alternatywy. U mnie w sumie każdy obszar życia potrzebuje zmiany. Wiem, że nie wszystko zrobię od razu, więc pozostaje mi bycie cierpliwą ☺️ Z tymi przyjemnościami to prawda 😊 Muszę gdzieś sobie to zapisać, bo łatwo jest mi o tym zapomnieć w codziennym zabieganiu 🙂 Niestety nie ma egzaminów na bycie rodzicem, dlatego tak ważna jest świadomość. Dziękuję Ci bardzo za wsparcie 💚
U mnie bylo strasznie, i matka i ojciec osobowosci psychopatyczne i narcystyczne, ojciec znecal sie fizycznie, matka psychicznie, trojka rodzenstwa teraz uzalezniona od marihuany, siostrzenica w wieku 12 lat miala probe samobojcza. Dla mnie to bylo normalne, i myslalem ze kazda rodzina tak wyglada. Jestem w terapii od roku, jest ciezko, czasami trudno mi sie pogodzic ze cos takiego mi sie przydazylo i ze zmarnowalem w depresji 29 lat swojego zycia ale powoli ide do przodu.
Super, że walczysz o siebie! 💪🏼 To jest jak początek nowego życia: odkryć że nie każdy tak ma, nie wszędzie tak jest i generalnie to co Cię spotkało to było zło a nie normalność. Sama też mam trudności w pogodzeniu się z tym co mnie spotkało w dzieciństwie i dorastaniu, chociaż to nie moja wina. Ciągle się z tym zmagam. Więc myślę, że rozumiem. Trzymam kciuki 🤞🏼
Ja przeszłam terapię grupową dda, terapię indywidualną i teraz jestem na pierwszym z 12 kroków dda. Moje życie zmieniło się diametralnie z osoby zastraszonej, zalęknionej i zagubionej stałam się kobietą świadomą siebie, otwartą i podejmującą zupełnie inne decyzję. Chwała Bogu za to wszystko
U mnie zaczęło się 5 lat temu, kiedy koleżanka podsunęła mi książkę "Toksyczni rodzice" Susan Forward. Od tej książki zaczęła się rewolucja w moim życiu. Wszystko stanęło do góry nogami. Po kilku miesiącach zdecydowałam się spróbować terapii, chciałam żeby ktoś mnie wysłuchał i powiedział, czy dobrze myślę. Pierwsza terapeutka była nieudana, druga okazała się strzałem w dziesiątkę. Na początku chciałam ją widzieć jak najczęściej, bo miałam tyle do opowiedzenia. Zdarzało się dwa razy w tygodniu. Potem raz. Wiedziałam, że to będą koszty, ale doszłam do wniosku, że skoro potrafiłam w życiu tyle pieniędzy przepalić, przepić, przeimprezować, wyrzucić w błoto, to teraz nie odmówię sobie sfinansowania pomocy, której tak potrzebowałam. Z czasem częstotliwość terapii spadła. Dużo przerobiłam sama, czytając i analizując różne książki. Początkowo sądziłam, że to będzie rach ciach. Że przeczytam wszystko co jest na rynku i wyzdrowieję - czyli zacznę się czuć dobrze sama ze sobą, z moją rodziną, z otaczającymi ludźmi, że wszystko ułoży się tak jak ma być i "żyli długo i szczęśliwie". Ale to jest tak. Proces ma różne fazy - czasami coś musi trwać dłużej, bo tego wymaga psychika człowieka, żeby dać czemuś więcej czasu. Nie da się zakończyć terapii z zegarkiem w ręku. Do dziś korzystam z pomocy psychologa (ciągle tej samej pani), z którą kontaktuję się kiedy mam życiowy zakręt, albo kiedy moja mama znowu doprowadzi mnie do szewskiej pasji jednym zdaniem. Uczę się każdego dnia i pewnie jeszcze trochę to potrwa, ale jedno jest pewne: dziękuję Bogu i losowi, że postawił na mojej drodze tamtą koleżankę z tamtą książką. Dzięki temu obudziłam się z 30-letniego letargu. Nigdy nie jest za późno żeby zawalczyć o siebie. I nie ma sytuacji bez wyjścia. Czasem wyjścia nie widać całymi miesiącami, a potem nagle wpada do głowy rozwiązanie ot tak, bez wysiłku. Dajcie sobie czas i bądźcie dla siebie wyrozumiali, dobrzy, ciepli. Życzę powodzenia każdemu kto próbuje i każdemu kto jeszcze nie spróbował.
Bardzo dobra książka! Posuwa terapię mega do przodu! Dodatkowo polecam: Lindsay C Gibson - Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców, oraz "Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców" Pozdrawiam!
Pani Kasiu, a może zrobiłaby Pani kiedyś film o rodzinach z dzieckiem / dziećmi z niepełnosprawnością? Często dochodzi w nich do kryzysu, gdzie jeden z rodziców (niestety najczęściej ojciec) opuszcza rodzinę lub pozostaje w niej, ale nie angażuje się w opiekę i wychowanie dziecka z niepełnosprawnością. To też często niesie za sobą kolejne problemy.
Na terapie do ośrodka „Pomocy rodzinnej” trafiłam zupełnie przypadkowo. Poszłam tam prosić o pomoc podczas buntu w okresie dorastania mojej córki. Na szczęście trafiłam na cudownego profesjonalistę.Ja osobiście potrzebowałam bardziej pomocy niż moje dziecko.Psycholog nauczył mnie jak postępować z córka w tym ciężkim czasie,a co najważniejsze znalazł we mnie coś było piętnem z mojego dzieciństwa. Po kilku letniej terapii (około 4/5 lat ) Ja i moje życie zmieniło się kompletnie. Spotykam na swojej drodze innych ludzi partnerów…W pracy i w domu prywatnie. Zmieniłam swoje postępowanie w życiu i dlatego moje życie się zmieniło.Z czasem przestałam bać się o tym mówić. Nareszcie mogę powiedzieć ze jestem szczeliwa.Ale z daleka od niektórych członków rodziny☝🏼😌
Umiejętność bycia asertywnym, dbającym o siebie, kochającym siebie, nie przekraczającym swoich granic - tego mi brakowało w dzieciństwie. Świadomości, że mam prawo być sobą zawsze. I że taka, jaka jestem, jestem cudem. Nikt nie wiedział Czym Naprawdę Jestem, nikt nie znał mojej Prawdy, więc nikt nie mógł mnie docenic, uszanować, podziwiać. Ja sama TERAZ to robię. Kocham Siebie Dobrze. POZDRAWIAM SERDECZNIE :)
Od wielu lat pracuję nad sobą, swoimi emocjami, czytałam w przeszłości mnóstwo książek, modliłam się, to mi wiele dało. Ale widzę, że jednak powinnam chyba pójść na terapię, bo wciąż czuję się chora, zwlaszcza po spotkaniu z moją rodziną. Niestety i rodzina mojego męża ma pewne problemy, mimo że teściowa uważa, że stanowi idealne małżeństwo i że mieli zdrową rodzinę - obawiam się, że ma skłonności narcystyczne conajmniej, jeden z jej synów jest ewidentnie narcyzem, szwagierka już od niego odeszła. Trudno zdrowieć w otoczeniu chorych ludzi. Mój brat wielokrotnie, w sumie wiele lat chodził na terapię, teraz też, ale nie zauważyłam, żeby był zdrowszy ode mnie, wciąż z wieloma uczuciami, relacjami nie może sobie poradzić, rani mnie. A jednak chyba potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha, zrozumie, pokaże, jak poradzić sobie z pewnymi emocjami, relacjami. Bardxo dziękuję za Pani pracę ☺
Pani Kasiu, może potrzebny byłby materiał o relacji z terapeutą. Chodzenie na terapię jest teraz bardzo modne, ale nie każdy terapeuta pasuje do nas lub sam ma jeszcze problemy osobiste które negatywnie wpływają na pacjenta. Ja mam wieloletnie bardzo negatywne odczucia po mojej pierwszej terapeutce. Dopiero przy drugiej( mając porównanie) zobaczyłam co było nie tak w tej poprzedniej. Nie mówiąc o tym że w drugiej terapii zrobiłam znacznie większe postępy i o wiele szybciej. KOCHANI TO ŻE TERAPIA NIE PRZYNOSI EFEKTÓW TO NIE JEST WASZA WINA
Myślę, że brak efektów NIE MUSI być winą pacjenta. Jednak jeśli pacjent oczekuje że terapeuta bez jego wysiłku przyniesie mu uzdrowienie, to trudno oczekiwać efektów. Nie jestem psychologiem ani nikim z pokrewnej branży, ale na zdrowy rozum: jeśli pacjent świadomie nie mówi o wszystkich istotnych sprawach, to: 1) dajmy sobie chwilę, nie od razu może jest w stanie się otworzyć; jeśli stopniowo ta blokada ustępuje, kierunek jest dobry; 2) warto zmienić terapeutę - do zaufania i skutecznego działania potrzebna jest "chemia" między obu stronami, więc warto znaleźć kogoś, komu się ufa i kto w odczuciu pacjenta go rozumie; 3) jeśli także u drugiego i trzeciego terapeuty brak dobrej komunikacji, pacjent musi odpowiedzieć sobie sam na pytanie: czy jest gotów podjąć wysiłek, żeby zmienić coś w sobie? No z pustego i Salomon nie naleje, psycholog czy nawet psychiatra działa na tym, co mu pacjent daje. Podpisuję się pod prośbą o filmik na temat relacji z terapeutą. Jak to wygląda - dla początkujących - oraz kiedy warto sprawdzić innego specjalistę oraz jakie znaki pokazują że potrzeba terapii innego rodzaju albo innego nastawienia ze strony pacjenta.
Ja po relacji z narcyzem i odejściu, szukałam pomocy na terapii i trafiłam na...terapeutę narcyza. Bardzo szybko się zorientowałam, bo juz znałam te schematy i po 3-4 spotkaniu odpuściłam, podziękowałam i baj baj. Zniechęciło mnie to na bardzo dlugo, ale powoli się otwieram 🌹
Jestem na pewno z dysfunkcyjnej rodziny ,w skrócie ojciec pijak o bił podobno mamę ,rozwiedli się gdy miałam 3lata(z tego związku mam jeszcze młodszego brata) potem mama zamieszkała z swoją mamą,następnie weszła w kolejny związek (z tego ma 4 dzieci) byli 13lwt małżeństwem ojczym nas bił że miałam siniaki , uczyć się mogłam tylko wtedy jak nie było go w domu lub u babci , pił alkohol i wtedy zdarzało mi się uciekać do wujka obok ponieważ np kazał nam iść po drzewo do lasu i spędzać tam kilka godzin w zimie. Jak się rozwiedli to mama popadła w dziwny stan gdzie wszystko na mnie zrzuciła i musiałam zajmować się rodzeństwem,domem itp. wtedy zdecydowałam że ide do technikum z internatem by móc się uczyć i wtedy odkryłam że nie każdy rodzina tak wygląda . Z rodzeństwem zajmowałam się od 12roku życia ,jak nie opieką nad rodzeństwem to praca byśmy mieli co jeść,remonty w domu też robiłam z bratem sami .Moja mama jest nie zaradna finansowo zaczęły się szantaże z jej strony , jak coś zarobiłam to musiałam kupić jedzenie ,opłacić rachunki , załatwić lekarza bratu i zmusić mamę by z nim pojechała ( kiedy mama była w szpitalu ja na głowie miałam resztę rodzeństwa(2 starszych traktuje mnie jak mamę i jak coś się dzieje zawsze piszą do mnie a nie mamy). Do tej pory mama wyciąga pieniądze od mojej osoby i brata , jeśli nie damy jej to jesteśmy źli bo ona się tak poświęciła dla nas itp itd .Pod koniec technikum zachorowałam poważnej i to dało mi kopa i powiedziałam dość że ja się muszę wyprowadzić , zamieszkałam w wynajętym pokoju , pogadałam z partnerem który mnie wspierał, poszłam na terapię ale nie byłam gotowa i po pierwszym spotkaniu już się tam nie zjawiłam (pani uświadomiła mi na nim ile złego spotkało nwm skąd wiedziała jak nawet ja tego nie wiedziałam,zadawała takie pytania że przypominałam siebie rzeczy których nie chcę pamiętać) mamy synka ,wyjechaliśmy za granicę , odcięliśmy się trochę od rodziny ale nadal problemy mamy mnie prześladują (telefony od rodzeństwa ,płacz dzieci ,chwilami sama płacze bo nwm już jak dotrzeć do mojej mamy). Nauczyłam sie że mama prawie zawsze oszukuje i stosuje szantaż emocjonalny na nas. Wiem że muszę iść na terapie ale mnie teraz nie stać na to i boje się powrotu do przeszłości że przypomnę sobie rzeczy o których zapomniałam. Mam nadzieję że kiedyś się odważne iść na terapie i pójść na więcej niż jedno spotkanie ,ale jak na pierwsze spotkanie dam radę to na kolejne jest ciężko. Przed nami daleka droga ale już wiemy jakie techniki stosuje na nas i dzięki temu daje się nam ograniczyć takie działania , zauważamy że jest to szantaż albo że bierze nas na litość i wtedy wychodzę lub przerywam rozmowę i jak wracam przyważnie jest płacz i robienie z siebie ofiary . Jej schemat działania znam już na pamięć ale mimo prób zwrócenia uwagi o rozmowy ona uważa że ona jest idealna a wszyscy źli i chcą dla niej źle. Wyjechałam daleko i tu przez dwa miesiące odzyskam siły. Mam nadzieję że kiedyś zauważy swoje zachowanie nim każdy sie od niej odwróci.
Niestety nie zauważy... 😔 Przejdzie tylko na bardziej subtelne formy manipulacji, albo wręcz spektakularne (symulowana ciężka choroba, napady agresji, lękowe, histerie, szpitale, chodzenie po sasiadach i proszenie "o pomoc", ze ją zostawili, porzucili itd). Za długo tkwi w tym systemie, ona nie zna innego sposobu życia (Ty sie zorientowalas w technikum) i po co ma poznawac, jak dotychczasowe działa? Moi dziadkowie maja ponad 80 lat i wciaz stosuja takie techniki manipulacji tatą, choc kocham ich bardzo, to nie potrafią się zmienic, bo nie przetlumaczysz im. Moja mama tez, ale juz bardziej sobie radzę, bo znam schematy. Tak juz niestety będzie, a nawet z wiekiem moze byc coraz gorzej (niestety potwierdzone pdzez wielu specjalistow). To jest cholernie trudne i ciezkie do zaakceptowania, trzeba wyrobic w sobie nawyki innego myslenia i trzymac sie tej strategii cjocby nie wiem jak bolalo. Twoja mama ma poczucoe winy ale projektuje je na Was i na Ciebie, tez nie chce widziec tego co widziala i pamoetac, pewnie w glebi duszy wie, ze weszla w zle zwiazki, dzieci cierpialy, ale na mysl o tym robi sie placzliwa i agresywna to przelewa to na Was...to częste 😢 Znam to niestety...Trzymaj sie, sciskam z calego serca i zycze Ci, bys poszla na terapie i wylala z siebie to wszystko, na poczatku boli (dobrze wtedy brac leki przepisane przez lekarza, lagodza i pomagaja), a potem jest wielka ulga! Mozesz zapisac sie na terapie online w Polsce, ceny na pewno nizsze niz zagranicą, a sprobujesz. To Coe odblokuje,to jak wrzod ktory musi byc przeciety i oczyszczony,zeby zaczal sie goić. Trzymam mocno kciuki,jestes bardzo silna!
Moja "terapia" ze wspaniałą Panią pedagog to był najważniejszy moment w moim życiu :) ❤ trwała pierwszy miesiąc 2 razy w tygodniu, później ok roku raz w tygodniu ☀️ w tym czasie zmieniło się moje życie, chociaż na początku wydawało mi się to zupełnie niewykonalne Pamiętam pierwsze zadanie- musiałam wypisać wszystkie moje problemy, byłam w 2liceum, a problemów miałam tyle, że ledwo mieściły się na kartce A5 małym drukiem, rozpisane "rozdziałami" (problemy rodzinne, szkolne, emocjonalne, rówieśnicze) I przez te parę miesięcy udało się rozwiązać każdy z tych problemów, a dodatkowo okazało się, że ludziom można ufać, że można prosić o pomoc, że jest się kimś ważnym nawet będąc "nikim" Polecam każdemu, bo terapia to czas zastanowienia się nad sobą, a to każdemu się przydaje :)
Ps wylałam oczywiście wiadra łez i musiałam wrócić do niefajnych momentów, ale moje życie dzieli się na "czas przed terapią" i "czas po", bo tak duża to była zmiana!
Ja trafiłam od odpowiedniego psychoterapeuty w wieku 32, gdyż drugi raz w życiu zaczęły się u mnie ogromne lęki,. Zdiagnozowała u mnie nerwicę natręctw i uzależnienie emocjonalne od matki. Choć już pracuję z nią 3 lata i ogromnie dużo się zmieniło- nie mam już lęków, bóli psycho-somatycznych, staję za sobą, to nadal obserwuję przykre skutki mojego dzieciństwa. Mam ogromną ranę odrzucenia. Krytykuję siebie, podczas gdy myślałam, że już przepracowałam ocenianie siebie. To co mnie boli, to widzę jeszcze niską samoocenę u siebie, ogromną wrażliwość na krytykę oraz brak pewności co do własnego zdania. Już wiem, czemu zawsze jestem taka wycofana. Zawsze starałam się spełniać wszelkie oczekiwania matki, a ona nigdy nie była zadowolona, faworyzowała brata. Zawsze miałam robić wszystko co mi rozkazuje. Jak raz się postawiłam w wieku 10 lat, że nie będę jej służącą, która ma jej wszystko przynosić pod nos na zawołanie to karała mnie milczeniem przez 2 dni aż wróciłam z płaczem. Jestem WWO. Zawsze uczono mnie, że mam się nie odzywać, nie przeszkadzać. Moje zdanie nie było ważne, a w sumie matka zawsze wiedziała lepiej ode mnie, nawet to jak ja się czuję ;/. Jako dziecko 1-5 lat reagowała na mnie niezadowoleniem, gdy pozwalałam sobie na spontaniczność. (Jest taka reklama, w której pytają dzieci o coś chyba co lubią, a ostatnie odpowiada spontanicznie "bajeczki!". Moja matka mówi, że wkurza ją to dziecko, bo jest takie niegrzeczne :O) Przez to przekonana byłam, że wszystko robię źle i chyba zaczęłam odrzucać siebie. Kiedy już nauczyłam się, że mamusi nie można przeszkadzać i zawracać głowy sobą to od 6 roku zaczęła z kolei robić sobie ze mnie "przyjaciółkę". Podchodziła do mnie z czułością, żebym się jej ze wszystkiego zwierzała. Tak mnie uzależniła od siebie i kontrolowała. Do tego stopnia, że jak jej się zwierzyłam z intymnej relacji w wieku 25 lat to tak mnie oceniła, że skończyłam u psychiatry. Jakoś nie potrafię wybaczyć jej i innym członkom rodziny (agresywny brat faworyzowany przez matkę), bo nadal obserwuję u siebie wyuczone " Nie jestem ważna, mam nie przeszkadzać, nie mam racji, ktoś inny wie lepiej"
Lacze soie z toba w bolu,podobny schemat u mnie Troche teraz mam dystans na emigracji niestety moja matka jest taka bo jej matka traktowala ja tak samo I to rzutuje na jej osobowosc jest nerwowa narcyzka I toksyczna relacje to jej specjalnosc
To wszystko zależy od tego czy danej osobie zależy coś zmienić. Czasem ludzie żyją w oczekiwaniach i ciągle innych krytykują i nie chcą niczego zmieniać. Samo to jest słabe i toksyczne piękny odcinek 👌
Dziękuję za wartościowy przekaz. Taką wiedzę chociaż w ogólnym zakresie powinny otrzymywać dzieci w końcowych klasach szkoły podstawowej i szkole średniej. Brak tej wiedzy skutkuje ok. 30 % rozwodów , a tzw. "ciemna liczba" patologii to pewnie koljejne 30% .
Dziekuje pani Kasiu, zawsze gdy slucham pani programme, szczsgolnie tych, ktore dotycza tego co sie wydarza a moim zyciu, czuje ogromne wsparcie I pomoc. Dziekuje!!!!!!
Pani Kasiu, a co z tymi nastolatkami? Kiedyś powiedziała pani, że "nagram całą serię o nastolatkach", i byłoby to o wiele bardziej ratujące życie niż przedstawione wyżej uwalnianie (skądinąd też ważne). Bardzo prosimy - nastolatki szybko się zmieniają, byłoby fajnie gdyby jeszcze były nastolatkami, gdy w końcu nagra pani ten zapowiadany materiał! PLIZ!!! PLIZ!!! A teraz wołajmy razem: PLIZ PLIZ PLIZ :) :) :) :D
Popieram na 100%. Rodzina to pierwsze i może najważniejsze gniazdo dysfunkcji, ale drugim mocnym fundamentem są relacje rówieśnicze w nastoletnim wieku, które bardzo ale to bardzo wpływają na poczucie wartości (lub bezwartości).
Ta znajoma opowiada o mnie ha ha.Najważniejsze to uświadomić sobie ze potrzebuje pomocy i poprosić o to.Zachęcam również do pisania pamiętnika super sprawa by zrozumieć siebie.
Muszę przeczytac te książkę bo właśnie uświadomiłam sobie ze pomimo dużej pracy włożonej w zmianę myślenia ciągle nie radzę sobie z otrzymywaniem czegokolwiek od innych, czy to pomoc czy nawet zwykły prezent. Zawsze byłam opiekunem innych. Pochodzę z rodziny DDA . Od dawna czułam że coś jest nie tak w moim życiu, nie potrafiłam stworzyć normalnej rodziny, wchodziłam w relacje z osobami toksycznymi i uzależnionymi. Od roku pracuję nad sobą i widzę efekty . Jednak wciąż mam pewne tematy do przepracowania. Dziękuję otwarcie uzmysłowienie mi mojego problemu
Jestem DDD- ratownik, WWO i perfekcjonizm to mieszanka wybuchowa. Miałam bardzo pod górkę w dzieciństwie, jednak myślałam, że to co się dzieje jest normą tylko ze mną coś nie tak, że sobie nie radzę. Tak było dopóki nie wyprowadziłam się na studia daleko od domu. Podczas luźnej rozmowy o anegdotach z dzieciństwa z nowymi przyjaciółmi wywołałam niemały szok i usłyszałam, że to nie jest normalne. Początkowo było oburzenie, z czasem uświadomiłam sobie, że może jednak coś jest na rzeczy.
Mario znam ten schemat postępowania, jestem dokładnie taka jak Ty, ten sam "zestaw". Duzo pracuję nad sobą, wiele czytam i oglądam, wprowadzam zmiany i trzymam sie ich, choc bywa trudno. Walczę o lepsze jutro 🌹 Czego i Tobie życzę 🌹
Jakbym o sobie czytała. Mam 28 lat, 2 lata temu zaczęłam terapię i widzę kolosalna poprawę w mojej psychice i zrozumienie przeszłości. Z opiekowałam się w końcu sama sobą, bo do tej pory dbałam o każdego oprócz siebie.
jak pomóc komuś kto totalnie zamknął się na jakąkolwiek pomoc, nawet na rozmowę? kto chce być sam i wręcz odpycha innych? są tu ludzie którzy tego doświadczyli albo próbowali pomoc takiej osobie?
Pani Kasiu, chodzę na terapię od roku. U mnie problemem była przede wszystkim choroba mamy i pracujący na dwa etaty tata. Ciężko jest, tak jak Pani mówiła,wiele rzeczy odbierało się jako normalne...
Pani Kasiu bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za filmiki bardzo pomagają i dają wskazówki oraz światełko w tunelu. Przesyłam moc pozytywnej energii i buziaki😘🥰🥰🥰
Niestety pomimo najszczerszych chęci tworzę mojemu dziecku dysfunkcyjną rodzinę☹ Ja cały czas zmagam się ze stanami depresyjnymi a mąż/ojciec uciekł i wpadł w pułapkę pracoholizmu 😣 . Wszystko robimy dla naszego dziecka i wszystko jest ustawione pod nie do tego stopnia, że relacja mąż - żona jest na ostatnim miejscu. I koło się zapętla. Ja czuję się nieszczęśliwa, mąż ucieka w gry komputerowe i pracę, a dziecko zmaga się z bólami somatycznymi. Dziękuję Pani Kasiu za przypomnienie mi o nadziei i procesie zdrowienia. Książkę na pewno przeczytam.
Piszesz, że wszystko robicie dla swojego dziecka, ale chyba jednak tak nie jest skoro mąż ucieka w gry. Mam podobną sytuację, że partner dużo gra i raczej przez to nie robi dla dziecka tyle co powinien, bo nie spędza z nim wspólnie czasu.
@@arle1974 pomimo ucieczki mojego męża w gry komputerowe stara się on spędzić z synem czas w sposob, jaki obydwoje lubią. Czyli głównie granie , ale i inne bardziej normalne , edukujące zajęcia i zabawy. Myślę, że przy okolo 10 /12 godzinnym dziennym trybie pracy to i tak dobrze jak ojciec jest chociaz tą godzine 1:1 z dzieckiem( telefon niestety konkuruje często). Niestety nie funkcjonujemy razem w domu jako jedność / rodzina. Ja mam : pracę , obowiązki domowe i szkolne dziecka , a mąż : pracę, obowiązki zawodowe w domu po pracy i godzinę, czasami dwie spędzania czasu z synem w sposób jaki lubią. Mają wspaniałą więź ze sobą. Syn nawet chętniej spędza czas z ojcem niż ze mną. Myślę, że ze wzgledu na deficyt obecności ojca w domu. Były długie fazy , gdy mały płakał i tęsknił za ojcem, a ja wymyślałam różne zajęcia by go myślami odwlec od tęsknoty. Choć na pozór wydajemy się zgraną rodziną to ja wiem , że dla dziecka te warunki są toksyczne dla rozwoju. Tak , myślę ze staramy się robić wszystko , ale cieżko bez dobrego mentora zauważyć błędy , które popełniamy i schematy , które powtarzamy. On ucieka swoj nałóg, a ja w bezsilność. Trudno być pozytywnym, gdy jest się nieszczęśliwym. Ale pracuję nad tym. Tobie też życzę poprawy w procesie uzdrawiania rodziny 😊
@@ewelina6444są rzeczy z Twojej listy, które też znam...dlatego dojrzewam do rozmowy z terapeutą, który pomoże spojrzeć z boku i wybrać to, co rzeczywiście jest problemem. Życzę Ci siły i znalezienia pomocy, żeby pomału poprawić Wasze relacje.
Jestem dda. Bardzo zaniedbana jako dziecko. Jestem na terapi 4 miesiące i martwię się że narazie jest gorzej, jakby zjazd psychiczny bo odkryłam jaki ogrom jest problemu i ile w sobie tego mam. Czasami tracę nadzieję że będę mogła spokojnie żyć bez lęku, a zrobię wszystko żeby z tego wyjść, pójdę i powiem wszystko żeby tylko ktoś mnie nakierował na właściwe tory.
Kasiu nie jestem zbyt bogata,a w zasadzie wiążę ledwo koniec z końcem , dziękuję Ci za te filmiki, chociaż bardzo mi smutno kiedy polecasz kolejną książkę a mnie na nią nie stać :( Jestem w Toksycznym związku//Oglądałam filmik o tym także//A do tego muszę mieszkać tymczasowo z ojcem alkoholikiem i przemocowcem. Wiem,że masz napięty grafik...ale gdybyś znalazła tylko chwilkę na rozmowę,gdziekolwiek,mailowo, na messie czy insta,bo chociaz chodze na terapię i biorę leki to wcale mi się poprawia a nawet pogarsza :) Jeśli chodzi o moją osobowość jestem nadwrażliwcem, ekspresjonistką, choleryczką i twórcą. Resztę "schorzeń" wolałabym zdradzić prywatnie, i tak już za dużo tu napisałam, Mam nadzieję,że mi odpowiesz bo nwm już co robić i am wrażenie,że za niedługo coś sobie zrobię albo komuś ;P bo mi nerwy całkiem puszczą a wiszą na samym włosku.TO JEST MOJE WOŁANIE O POMOC,PROSZĘ tylko o kilka minut rozmowy :) Dziękuję z góry
W wieku 39 lat dotarło do mnie, że jestem DDD. Po kilku latach terapii i leczenia farmakologicznego. Niby normalny dom, a po śmierci matki wszystko okazało się wydmuszką. Na szczęście męża poznałam już po zmianie sposobu myślenia, wcześniej poznawałam samych toksyków. Po terapii, przeczytaniu książek itd wszystko układa się idealnie i ma sens. Zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdyby nie schematy wyniesione z domu, nie wiem czy przeżyłam żałobę po tej stracie.
@@Magdalena-zf1rc chodze prywatnie w Wisconsin. Jedna terapeutka dla mnie a druga w miejscu gdzie syn chodzi na terapie bo jest uzalezniony od Marijuana.
Pani Katarzyno, a może coś o tacie który wyjeżdża do pracy za granicę jak radzić sobie z rozłąka bez szkody, a raczej jak zminimalizować skutki rozstania z dziećmi.
@@judytakirenczuk-swiatek6143 Tak jest to najlepsze rozwiązanie, tylko ja pracuję na statkach i moje kontrakty trwają max dwa i pół miesiąca. A czy na morzu czy na lądzie tęskni się tak samo. Pozdrawiam Judyto.
@@judytakirenczuk-swiatek6143Pani Katarzyna jest fachowcem z doświadczeniem, wiedzą, znająca mechanizmy które kierują ludzkimi emocjami. . Dlatego tylko tacy ludzie mogą podpowiedzieć coś co będzie miało sens i samo w sobie będzie zawierało mądrość . Pozdrawiam
Dodam i ja cos .U nas byla wielodzietna rodzina matka choleryczka i ojciec choleryk.Wiecznie sie bili i klocili wyzwiska byly okropne. Mielismy starsza niezamezna siostre ktora co rok przunosila dziecko straszne warunki mieszkaniowe dlugo by jeszcze opowiadac tragedia pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Ja pochodzę z takiej rodziny,mimo,że zawodowo i materialnie osiągnęłam bardzo dużo... to nie potrafię nawiązać normalnej relacji z innymi, kiedy tylko ktoś mi wejdzie w drogę mszcze się okrutnie, to co mnie spotkało w dzieciństwie wyładowuje na innych ludziach... dlatego też nie mam własnej rodziny, nie chcę mieć własnego dziecka...
Oj nie wiem czy to tak dziala do konca ja tez nie odpuszczam ale ... mieszkam na islandii robie 10 basenow term. I nie mam sily mowic nawet Skupiam sie na celach , meza tez mam, on jest motorem, ja czesto nie widze ze brudno jest, cos gotuje mu mimo ze widac ze mialam dysfuncyjne rzeczy to moj maz widzi progres Ale rodzicow widze x na 2 lata
Bardzo współczuje :(‚ Może warto poszukać fachowej pomocy ? Mszczenie się na innych jest pewnie czubkiem góry lodowej , pod nim jest wiele innych emocji - strach , smutek, gniew…. Może warto utulić to zagubione wewnętrzne dziecko ? Pozdrawiam 🥰
Bardzo ciekawy film, jak zawsze. Ja tez pochodze z rodziny dysfunkcyjnej i mysle ze udalo sie mi wyjsc z negatywych schematow ktore wyciagnelam z dziecinstwa. Jest jednak jedna rzecz z ktora nie wiem co zrobic. Mam bardzo fajne zycie, fajnego meza i przyjaciol ale relacja z moja mama ciagle mnie przesladuje. Chcialm zasugerowac moze filmik na temat co zrobic z takim narcystycznym rodzice ktory mnie przesladuje. Z jeded strony ja nie potrzbuje relacji z nia ale spoleczenstwo ma oczekiwania w stosunku do mnie ze powinnam utrzymywac kontact, no bo to brzeciez moja mama.
Nie mam nadziei na przyszlosc. Nie wiem, czy realnie mam problem, czy mój mózg wybiera sobie najbardziej negatywne myśli i porostu adaptuje je. Mam lęk przed oceną innych. Odrzucilam wiele osób w tym moją wieloletnią przyjaciółkę. Ona zrobiła doktorat, ja jestem z robotniczej rodziny i nie mogłam znieść, kiedy wchodzila przy mnie w tryb 'oceny innych ludzi'. Uciekam przed życiem przez obsesje kompulsywne i niską samoocenę. Dziękuję za film... Niestety nawet nie czuję, że mam czas na samorozwój. Bo pracuję...studiuje w tym samym czasie, planuje ślub, budowę domu ze względu na założenie rodziny (przy tej inflacji...tak) i bardzo marzę o dziecku, bo mam 30 lat. Wszyscy tego ode mnie oczekują. Wszytko mnie wykańcza i czuję, że nic się nie Uda. Pracuje za granicą i tęsknię za rodziną. Muszę uprawiać bardzo bardzo dużo sportu, bo jestem WWO i gdyby nie 40 min bieg do pracy, to chyba sam kortyzol zabiłby mnie od środka :) Przepraszam, że to piszę. Dziękuję za film.
Powiem Ci bez słodzenia. Jesli twierdzisz, ze nie ma nadziei, nie masz czasu, nie masz tego i owego, tu i tam masz braki, itp.itd. to to jest Twoją prawda i prowadzi Cię do nikąd. Zmiana myślenia-wybierz sobie, np. w sieci możesz znaleźć pozytywne afirmacje w różnych zyciowych kategoriach i powtarzaj je , recytuj niczym wiersz każdego dnia. A kiedy dopadnie Cie kryzys powiedz sobie"mimo, ze czuje sie teraz... (tu podajesz to, vo czujesz), kocham siebie ". Do tej pory Twoja podswiadomosc byla karmiona negatywnymi wzorcami. Gwarantuje Ci, ze możesz ja zaprogramowac na nowe, zrobic restart. Wazny jest pierwszy krok. Kazda zmiana dla mozgu wywoluje opór, gdyz chce pozosyac przy tym, co zna, tzn." jest ch*jowo, ale stabilnie". Dasz rade. Zawalcz o lepsze życie! Wierzę w Ciebie! Powodzenia 🙌 🍀
@@mothernature88888 Dziękuję za komentarz i dobre życzenia. Bardzo doceniam, jednak uważam 'newagoe'owskie' praktyki afirmacyjne nie zmienią magicznie moich przekonań. Szczególnie, że mam raczej program chrześcijański i wierzę bardziej w zdanie 'życie to cierpienie, więc unieś swój krzyż'. Żeby afirmacje działały trzeba a) być przekonanym o ich prawdzie b) muszą być sensownie wykonane.... Bo próbowałam tego kiedyś i szczerze, uważam grupy ludzi mówiących o afirmacjach, energiach, trzecich okach i miłości do siebie - również w większości za oderwanych od rzeczywistości, uciekających przed życiem. Nie potrafię uwierzyć w ich relatywizm moralny i pewnego rodzaju hedonizm, który wyznają. Po owocach ich poznacie. Nie wszyscy, ale duża większość. Wiem, że trzeba się kochać, bo z tej relacji wypływają wszystkie inne. Jak narazie Sport działa - nie muszę przy nim ani myśleć, ani analizować bo tego mam już nadto... Jest ciężko. Ale trzeba trwać i robić co się da. Nie potrafię już uprawiać myślenia życzeniowego jak kiedyś. Nie wszystko zależy od nas. Tylko pewna część życia. Ale dziękuję 🙏🏻
@@wsieci4204 Spoko. Ja nie jestem za jakimkolwiek nurtem. Dziele sie z Toba czescia wlasnego doświadczenia. Kiedy czuje, ze jest mi ciezko-poczucie winy, braku, niepewności, wole powiedzieć sobie, ze kocham siebie, niz jaka jesteś beznadziejna, nic nie osiagniesz, jestes zerem. Slowa, ktore powtarzane sa po 100kroc w koncu stają się nasza prawda, nawet jesli sa klamstwem. Trzymaj się🙌
Moje życie można określić jako typowy "efekt domina" nawet nie z mojej winy i można napisać opasły pamiętnik na ten temat, który zdecydowanie nie jest tematem na jeden dzień. Nie umiem się streszczać, ale spróbuję. W dużym skrócie, mam 23 lata, całe moje życie wydaje się jedną, wielką mistyfikacją utkaną przez moją rodzinę, bo dopiero w wieku 21 lat i 2 lata po toksycznej przyjaźni na odległość z narcyzem z niską samooceną i megalomanią (uwierzcie, to jest akurat mały problem w porównaniu z resztą, mimo że ta osoba również mnie emocjonalnie skrzywdziła), zrozumiałam, że moja rodzina jest dysfunkcyjna "z nazwy" i nadal próbuję rozpracowywać swoje życie, mając w świadomości, że prawdopodobnie jestem osobą DDD. Moi rodzice powinni rozwieźć się już prawie 30 lat temu, ponieważ zwyczajnie nie byli emocjonalnie dojrzali do roli rodziców, nigdy nie wydawali się zgodnym małżeństwem i tak samo mówili moi dziadkowie, których z dzieciństwa pamiętam bardzo dobrze jako moich "emocjonalnych" bliskich. Zresztą sami dziadkowie niejednokrotnie powtarzali, że "to oni są moimi prawdziwymi rodzicami" w sensie takim emocjonalnym. Co do rodziców, nie są co prawda źli, ale sami doskonale wiedzą o tym, że są pogubieni w życiu, no ale jednak dzieci przed traumami nie potrafili już uchronić i się rozwieźć, czy chociażby adekwatnie do wieku przedstawiać problemy, a od ok. 9 roku życia czuję przez nich stres emocjonalny, wskutek czego mechanizmem obronnym jest siedzenie przy komputerze. Nie potrafię mieć sentymentu do rodziców, ponieważ jedyne, co mi się przypomina i kojarzy z nimi to ich kłótnie (do tego stopnia, że nie potrafię przypomnieć sobie sytuacji z przeszłości, w której by się nie kłócili). W moim dzieciństwie potrafili pokłócić się przy spontanicznym wyjściu do restauracji (z takim skutkiem, że matka o mało nie została potrącona przez samochód) czy podczas jazdy samochodem do lekarza w mojej sprawie. Ojciec chory na bipolara, a matka, mimo że też nie jest złą osobą, to jednak nie jest święta, podejrzewam u niej narcyzm, niedojrzałość emocjonalną i szeroko pojęte uzależnienie psychiczne od ojca. Matka potrafiła powiedzieć (co prawda nie wprost, to było zasłyszane, ale jednak) że "zabiłaby swoje dzieci, aby nie cierpiały tak jak ona" i wykorzystać mnie emocjonalnie na "złamaną rękę" w celu wzbudzenia litości w ojcu, żeby wrócił do domu (oba w wieku ok. 11-12 lat). Ja jej zaufałam, bo myślałam, że chodzi po prostu o rodzinę samą w sobie, a dopiero po latach zrozumiałam, że to było wszystko dla idei utrzymania dysfunkcyjnej rodziny, zamiast zapewnić dzieciom po prostu spokój w domu. Było celowe ukrócanie samodzielności (w wieku 23 lat nie mam dostępu do swojej własnej karty płatniczej, nie mówiąc o jakichkolwiek dorobionych kluczach, żeby wyjść sobie coś kupić, wyjść na spacer czy spotkać się z obecnym przyjacielem), kontrolowanie, odsuwanie mnie od znajomych, a w podstawówce dzięki niej (w 3 klasie podstawówki nie potrafiłam sama uszykować się na basen, przez co została mi przypięta łatka osoby niesamodzielnej i naiwnej, co wykorzystała reszta klasy) byłam prześladowana, a później obwiniana (w tym przez panią pedagog), że to moja wina, że klasa mnie prześladowała - mimo że nigdy nic złego nie zrobiłam nikomu. Z innych problemów dochodzi bycie niejednokrotnym świadkiem przemocy domowej. Kiedy matka czuje zagrożenie ze strony ojca, chowa się u mnie w pokoju, mimo mojej wyraźnej prośby, aby tego nie robiła - inaczej mówiąc, nie dba o to, że ojciec mógłby wparować i bić się na moich oczach. Nie myśli wtedy o dziecku, tylko o sobie, narażając mnie tym samym na kolejną traumę. Swoje zachowanie tłumaczy tym, że dziecko powinno "ratować" rodzica, robiąc tym samym oczywistą parentyfikację. Była jedna istotna sytuacja, w której trafiła do szpitala (szczegółów oszczędzę, poza tym, że to było dość drastyczne). Kiedy wyszła ze szpitala, to nie pamiętam takiej sytuacji, w której byłaby ze mną (nie mówiąc o kimkolwiek, wtedy moim jedynym ratunkiem były dla mnie kreskówki), tydzień później od zdarzenia potrafiła ojcu pomagać w jego pracy, a po latach potrafiła swobodnie i bez... jakiegoś takiego żalu w głosie mówiąc, że wtedy "zostawiła swoje dzieci, żeby mu pomóc", pomimo tego, że wtedy o mało jej nie zabił. To są jej własne słowa w cudzysłowie. Własna matka miała gdzieś fakt, że mogła umrzeć, że dzieci mogły być potencjalnymi świadkami zabójstwa i mogły ją stracić (jak nie obojga rodziców), a ten fakt, że w ogóle wtedy przeżyła jest czystym przypadkiem. Wyobraźcie sobie sytuację, że z odległości 3 metrów widzicie krew swojej matki na podłodze, a potem ona mówi i robi takie rzeczy, nie uwzględniając przy tym... was. Świadczy to tylko o tym, że dla niej ważniejszy jest mąż niż dzieci, wskutek czego nie uznaję matki za mój autorytet. Po tej sytuacji, od 10 lat ona umarła dla mnie emocjonalnie jako matka. To już nie jest dla mnie osoba, do której bez zastanowienia mogłabym się przytulić. Wtedy mogła równie dobrze umrzeć, inaczej samą swoją obecnością nie przypominałaby mi do dzisiaj o tym, jak bardzo ona miała mnie wtedy gdzieś. Na tym skończyło się moje podświadome zaufanie do niej. Mam wrażenie, że bardziej wychowały mnie kreskówki, dziadkowie, ja sama i różne doświadczenia z przeszłości niż kiedykolwiek rodzice. Inna sytuacja, matka potrafiła obrazić się o to, że powiedziałam babci o tym, że "mama ma ślady na szyi", no w sensie, że po prostu dzieje się coś złego w domu i... po prostu chciałam dobrze. Wyobraźcie sobie moje podświadome poczucie bezpieczeństwa i zaufania po tym wszystkim. Bo jak ledwo 12/13-letnie dziecko miało dźwigać to wszystko? Mnóstwo rzeczy było i jest przede mną ukrywane do dzisiaj, o większości rzeczy nikt nie powiedział mi WPROST nawet po 18 roku życia, a było tylko "zasłyszane z boku". Gdyby nie wyszła mi choroba kręgosłupa i operacja w wieku 15 lat, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałabym się, że dzień przed moimi urodzinami ojciec pobił matkę i dlatego urodziłam się wcześniej. Po 2 latach od moich narodzin ojcu wykryto bipolara i ze względu na okoliczności moich narodzin mam wrażenie, że rodzina traktuje mnie wręcz z góry i nie powiedzą mi niczego wprost z obawy, że mogłabym "wygadać", chcąc kosztem mnie podtrzymać iluzję rodziny i oszukiwać samych siebie. Po tym wszystkim nie mam zaufania do rodziców, od niedawna boję się przez nich zasnąć (aby nie mieć z nimi koszmaru w roli głównej), brakuje mi emocjonalnego bezpieczeństwa, emocjonalnie czuję się wręcz zaniedbana, nie chcę mieć dzieci w przyszłości i prawdopodobnie nigdy nie zakocham się w romantycznym sensie (ponieważ wiem, że jeżeli się zakocham, to przyniosę na siebie swego rodzaju klątwę), a przez narcyzów w moim życiu boję się zwyczajnie otworzyć do ludzi i nie umiem emocjonalnie zaangażować się jako pierwsza. Chcę, żeby rodzice trzymali się ode mnie z daleka (oczywista trauma) i żeby zwrócili mi wolność. Wydarzyło się zbyt dużo rzeczy, abym kiedykolwiek miała z rodziną dobre relacje. Nie chcę destabilizować rodziny tym wyznaniem, chcę tylko, żeby ktoś mi pomógł i żebym ruszyła dalej z życiem. Chcę pójść na terapię i chcę mieć po prostu normalne życie i prawdziwy dom, pokładając zaufanie w bliskich DLA MNIE osobach i nigdy nie będąc kontrolowaną przez nikogo.
Pani Kasiu, jak znaleźć takiego terapeute który zna się na rzeczy? Jak szukać? I czy terapeuta czy psycholog? Książki przeczytane, świadomość jest ale brak tego kroku w przód, zmiany zachowań. Będę wdzięczna za każdą poradę!
Introwertyk i mizantrop, który ogólnie ma tylko powierzchowne relacje z ludźmi jest zatem skazany na zagładę, skoro warunkiem wyzdrowienia jest mówienie komuś. Problem w tym, że w swoim gronie nie znajdziesz KOGOŚ, kto by cię nie skrzywdził, nie podpadł ci, KOGOKOLWIEK, kto by wzbudzał zaufanie. Co wtedy, z kimś takim masz rozmawiać? No nie. Na terapii można mówić, co niczym owocnym nie skutkuje. Terapeuci doją kasę i po kilkudziesięciu sesjach stwierdzasz, że stoisz w miejscu a cała terapia nie była warta funta kłaków. No i te ceny obecnie - masakra. Co się tyczy wracania do przeszłości, to przeszłość wraca sama nieproszona. Nie ma potrzeby jej przywoływać. Buzuje w głowie. Dobija się kilka, kilkanaście razy na dzień. Wybija szambem agresywnych myśli, tików, niekontrolowanych ruchów.
Ahoj. W kilku słowach opiszę moja sytuację, może Kasia albo ktoś z widzów mi coś doradzi. Mam 38 lat, wychował mnie ojciec-krytyk (skrajny krytyk) i matka też toksyczna. Teraz mam duże skłonności do pracoholizmu i perfekcjonizmu. Ponieważ choruję na schizofrenię, to takie nasilenie pracoholizmu często kończy się u mnie psychozą i wyłącza mnie z życia na kilka miesięcy. Ostatnio znowu jest gorzej. Jeśli wieczorem nie padam na twarz ze zmęczenia, to czuję się podle, jak nierób, leń i pasożyt. Doszło do tego, że nawet hobby wliczam do mojego planu dnia i traktuję jak obowiązek. A mam tyle fajnych zainteresowań, które mogłyby być dobrą zabawą, gdybym umiała się bawić. Ponieważ ostatnio jest gorzej, boję się, że znowu wyląduję w psychiatryku. A lubię moje życie, mam kochanego męża, ciekawą i dobrze płatną pracę, mnóstwo zainteresowań, uprawiam sport. I nie chcę, żeby to wszystko się zawaliło. Co robić? Pomóżcie. Na dokładkę dzisiaj na weekend przyjeżdżają do nas moi rodzice. Znów się nasłucham. Już jestem cała w stresie.
Ja nie jestem pracoholiczka i zawsze mnie zastanawia, dlaczego inni chcą być tacy perfekcyjni. Może zapytaj się siebie w jaki celu to wszystko ma być takie idealne i dla kogo to robisz. Jeśli nie dla siebie, to masz odpowiedź i musisz sobie odpowiedzieć czemu szukasz uznania.
Wiem co czujesz. Ja taki stres przeżywam ciągle jak widzę nieodebrane połączenie od swojego taty. On wiecznie mnie krytykował, jestem dla niego leniem, debilem, leserem, a jak coś mi dolega, to twierdzi, że sobie wymyślam.
@@BajeczkaiMaz Aby chronić Siebie, moim zdaniem, powinnaś zerwać kontakt z toksycznym ojcem. Życzę Ci uwolnienia się spod jego wpływu. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia! 🙂
@@jolantagrzonowicz1333 on nie zawsze taki jest. Kiedy byłam po operacji, dzwonił do mnie codziennie i pytał jak się czuję. Na szczęście mieszkamy 300 km od siebie i nie widujemy się często. 😉
Mam wszystkiego serdecznie dosyć. Mam dość ! Boję się, że nigdy nie zdam matury. Boję się żyć. W tym roku podchodzę po raz piąty, chciałbym zdawać pięć przedmiotów. Chcę zdawać maturę do końca życia bo moja determinacja się nie skończy, chociaż nie mam pojęcia jak wygląda to zdawanie matury od nowa i brak możliwości poprawiania przedmiotu. Bo co mam w wieku 57 lat sobie powiedzieć, że jestem tylko po szkole policealnej( jeżeli w końcu zdam egzamin) bo sobie odpuściłem bo mam zaburzenia lękowo - depresyjne? Nie i tak nigdy nie będzie choćbym zdawał tę maturę do nie wiadomo kiedy. Nie mam siły i odwagi się uczyć, ale szukam wyzwolenia. Staram się znaleźć pracę, którą pogodzę z psychoterapią oraz rehabilitacją. Rodzice robią mi problem nawet o jeżdżenie pociągiem, a kolega zablokował mój numer i adres e-maila gdzie on pracuje. Co ja mam robić?
Zacznij pracę w tym zawodzie a znajdziesz motywację do nauki i zdania egzaminów. Praca da ci także odwagę i inne spojrzenie. Możesz zacząć od najniższego stanowiska na jakie pozwala ci obecne wykształcenie i powoli piąć się w górę. Nawiasem mówiąc tak naprawdę można sobie w życiu świetnie poradzić i bez wykształcenia. Może zacząć od małego prywatnego biznesu typu sprzedaż.
@@Hannakuc55 Chcę zdać maturę, pójść na wymarzone studia i mieć doktorat. Mam motywację, ale nie mam siły i odwagi. Nie wiem czy chcę pracować w tym zawodzie, traktuję to wyłącznie jak klasyfikację.
@@popkulturalnasciana7818 oooo lista życzeń się wydłuża 🤣🤣🤣🤣 teraz doszedł doktorat. Gratuluję. Serio. Jesteś jednym z lepszych troli internetowych jakich widziałam. Szkoda, że pokasowali kanały z odc klanu. Musiałeś szukać kolejnego miejsca na swoje wypociny.
Podobno numerologiczna piatka jest holikiem. Poza wymienionymi na wstepie istnieja i czesto współistnieja i inne jak seksoholizm i uzaleznienie od jedzenia a takze wszystkie czynnosci , ktore sprawiaja takiej niedojrzalej osobie przyjemnośc.
Kasiu podsuń proszę jakieś tytuły książek pisanych dla osób żyjących z osobami z syndromem dda. Wiem że każda pozycja o dda jest dobra żeby poznać temat ale pytam o jakąś literaturę napisana typowo dla osób które poślubiły kogoś zmagającego się z problemami dda by lepiej zrozumialy swoich malzonkow i nauczyly sie wlasciwego postepowania z nimi -by wspierac i pomagac w terapii...Czy poleciłabyś coś?
Bardzo proszę o powiedzenie mi jak iść na taką terapię.gdzie powinienem się udać najpierw żeby zapisać się na terapię jeżeli jeste Ddd.jaki zrobić pierwszy krok i do kogo???dziękuję.bo kompletnie nie wiem jak to zacząć.
A co w sytuacji gdzie mama dzwoni do mnie tylko po to żeby się wyżalić I naopowiadać jak to jej źle I nie dobrze, i co tam się dzieje na wsi. Nigdy nie zapyta o mnie męża o wnuczkę. Proszę o wskazówki
Postawić granice. „Mamo nie chce tego słuchać” „Byłoby mi miło, i jest to dla mnie ważne, gdybyś spytała co u mnie i u twoich wnuków”. I tak do skutku wyznaczać granice. Jesli nie chcesz słuchać narzekania, a ona dalej narzeka mimo próśb, to można się rozłączyć. Odnośnie tej obustronnosci, troski z jej strony, to próbować komunikować tą potrzebę, ale jeśli nic to nie da, to z czasem trzeba się pogodzić, bo czasem nie da się zmienić człowieka.
A ja bym chciała się odciąć od moich toksycznych rodziców ale jakoś nie potrafię , nie wiem czemu to jest silniejsze ..,,, i mecze die z tym strasznie !
To prawda, potwierdzam. Jeśli się nie wybaczyć, żyje się ciągle przeszłością i tkwi w tym samym miejscu. Niekończąca się historia. Trzeba zamknąć rozdział aby iść na przód
@@Hannakuc55 zmiana przekonań jest dostępna zasadniczo dla każdego , kto jest gotowy na zmianę. Prostą metodą jest zauważenie że dotychczasowe przekonanie ci nie służy i nie jest korzystne dla ciebie. Potem dobrze jest sobie zapisać to stare przekonanie podam najprostszy przykład :"Jestem do niczego nic mi się nie udaje, wkładam tyle wysiłku i to wszystko na nic " i potem z zaangażowaniem i dobra intencją piszesz odwrotność : czyli nowe przekonanie " jestem wystarczająco dobra , wszystko na czym mi zależy przychodzi do mnie łatwo lekko i przyjemnie" po więcej zapraszam na priv
@@agnieszkamichalska3011 kto oprócz ciebie ma wpływ na treść twoich myśli?? Trzeba jednak świadomości i autocenzury aby nie truć się destrukcyjnie " od środka " Dlatego można i łatwo jest przestawić swoje myślenie na kreatywne pozytywne i życzliwe to tylko kwestia wyboru
Od Ciężaru przeszłych doświadczeń czyli traum można się dość szybko uwolnić , służą temu techniki uwalniania,i emocjonalnej wolności np EFT , FasterEFT , Instant Mind Reset
Ja cały czas jestem w drodze do siebie i faktycznie mogłabym podzielić tę drogę na etapy. Pierwszy etap pojawił się u mnie dość wcześnie, bo będąc nastolatką wiedziałam, że jak tylko będzie możliwość to będę musiała wyprowadzić się z domu oraz, że w przyszłości będę musiała pójść na terapię. I faktycznie w wieku 21 lat wyprowadziłam się z domu, a po kilku latach, gdy finansowo mogłam sobie pozwolić - poszłam na terapię. W między czasie zauważyłam różne schematy, w których tkwiłam. Od wpadania w płacz w sytuacjach gdy ktoś tylko zwrócił mi uwagę, po uzależnienie się od narzeczonego, bycie w jego cieniu, idealizowanie go, a siebie uważanie za kogoś nie wartego uwagi. Także mimo, że jeszcze nie uczęszczałam na terapię już wiele w sobie dostrzegałam i z częścią potrafiłam sobie poradzić sama. Jednak miałam dość wysoko zaburzony obraz siebie i świata, że terapia faktycznie była potrzebna. Kolejnym etapem była zmiana nurtu terapii. Po 1,5 roku zmieniłam terapeutkę i nurt właśnie. Niesamowite jest to, że potrafię wyczuć, że coś już mi nie pomaga i pójść za głosem intuicji. Od dłuższego czasu ciągnie mnie, aby wrócić do przeszłości i uzdrowić opuszczone i zamarznięte części mnie. Tutaj będę chyba wyjątkiem, bo dla mnie grzebanie w przeszłości jest bardzo przyjemne 😃 Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi 😉 Jest to okupione łzami, ale gdy dam swojej wewnętrznej dziewczynce to czego nie dostała, to czuję ogromną ulgę 💚 Może dlatego tak do tego podchodzę, bo przez lata różne osoby i sytuacje odpalały we mnie trudne emocje z przeszłości i naprawdę utrudniało mi to funkcjonowanie. Potrafiłam się czepiać o pierdoły i być w tym naprawdę nieprzyjemna, płakać w momencie kiedy wiedziałam, że nie chcę tego robić, bo powód jest nieadekwatny. Następny etap, który pojawił się niedawno, to dla mnie zrozumienie, że wyszłam z dysfunkcyjnej rodziny, a także, że cierpię na zespół przewlekłego stresu pourazowego. Niby to wszystko wiedziałam, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam, więc myślę, że ta świadomość wcześniej nie była we mnie osadzona tak jak teraz. Tym bardziej, że z terminem zespołu przewlekłego stresu pourazowego spotkałam się na obecnej terapii i to wyrażenie doskonale opisuje ponad 20 lat mojego życia. W domu panowała przemoc fizyczna i psychiczna, ojciec wyładowywał na nas swoje nerwy, krytykował, wyśmiewał, porównywał do innych, nierówno traktował mnie i moje rodzeństwo, przy każdej awanturze wypominał nam jak on był źle traktowany gdy był dzieckiem i w sumie to powinniśmy mu dziękować, że on nie traktuje nas tak jak jego ojciec traktował jego... Mama przez większość lat była zależna finansowo od ojca, on wydzielał jej pieniądze. W większości sytuacji była uległa i nie miała wiele do gadania. Ojcu zdarzyło się nas przytulać, mamie chyba nigdy, przynajmniej nie pamiętam. W szkole od gimnazjum byłam wyśmiewana. Przez wiele lat nie miałam nikogo komu mogłabym się zwierzyć, ze wszystkimi problemami byłam sama. Wracałam ze szkoły do domu i często przepłakiwałam do poduszki to co przeszłam w szkole. Po awanturach w domu także chowałam się pod kołdrę. Do tego wszystkiego dodam, że jestem wysokowrażliwą introwertyczką, flegmatyczką i melancholiczką. Moja osobowość w połączeniu z przeżyciami, których doświadczyłam daje dość smutny obraz. Teraz gdy patrzę na siebie, a mam prawie 30 lat to nadal w większości widzę jak jeszcze wiele trybów dziecięcych odtwarzam. Bardzo mało mam w sobie zdrowego dorosłego. Jest to momentami bardzo trudne i męczące, gdy w ciągu tygodnia wydarzy się 5 trudnych dla mnie sytuacji. Jednak staram się być dla siebie wyrozumiała i wspierająca. Trochę zazdroszczę osobom, które wyszły ze zdrowszego domu. Mają więcej czasu na korzystanie z życia i rozwijanie swoich pasji. Ja sporo czasu, aby lepiej funkcjonować poświęcam powrotom do swojego wewnętrznego dziecka oraz uczenia się umiejętności np. społecznych, których nie dane mi było wynieść z domu. Jeśli ktoś doszedł do końca i chce mieć w przyszłości dzieci to mam mały apel: Zastanów się i upewnij się 1000 razy, czy jesteś zdrową nie tylko fizycznie, ale i psychicznie osobą, aby wychowywać dzieci. To co przekażesz swojemu dziecku to ono podświadomie, to przejmie i będzie powielać. Nikomu nie życzę, aby powtórzyło moją historię. Życie dzieci z rodzin dysfunkcyjnych jest o wiele trudniejsze.
Jesteś bardzo silna 👍
Bardzo obszerny i ciekawy komentarz. Dzieciństwo miałem podobne, tyle że bez mamy. Wychowywał mnie ojciec i babcia. Tez idealizowałem dziewczyne a później moją żonę i raczej jestem melancholijnym introwertykiem... od jakiegoś nie długiego czasu lepiej mi z samym sobą, ale raczej ten czas można liczyć w tygodniach niż w miesiącach.
Nie martw sie, przyjdzie taki czas , ze ułożysz sobie życie tak jak na to zasługujesz i będziesz szczęśliwa 🙂
Powodzenia
@@Mortycj4Adams bardzo dziękuję za te słowa ❤️
@@jaaak Dziękuję Ci bardzo za komentarz 😊
Z jednej strony nikomu nie życzę takich doświadczeń, ale z drugiej strony czuję ulgę, że ktoś mnie rozumie, bo przeszedł przez coś podobnego.
Co masz na myśli pisząc 'od jakiegoś niedługiego czasu lepiej mi z samym sobą'? Czyli, że przez kilkanaście dni potrafisz być cały czas sam? Jak ten czas spędzony samotnie się u Ciebie objawia? ☺️
Wierzę, że jestem w stanie odbudować siebie i z tych ruin powstanie pełna chęci życia, wspaniała oraz pewna siebie kobieta ✨💚
@@k.m3933 Wspaniale, że mimo trudnych doświadczeń masz pracę, którą lubisz, potrafiłaś zbudować zdrowy związek oraz spełniasz swoje marzenia 😍
A co Ci uniemożliwia cieszenie się tym wszystkim? Ma to związek z przeszłością?
Ja jestem trochę w innej sytuacji, bo moje teraźniejsze działania są silnie determinowane przez moje schematy i doświadczenia z przeszłości, więc obecnie moje życie nie wygląda tak jakbym chciała żeby wyglądało. Pracuję w pracy, w której nie jestem doceniana i po latach doszłam do tego, że nie chcę więcej pracować w podobnym miejscu, bo taka praca odbiera mi tylko energię. Niestety na ten moment nie mam lepszej alternatywy.
U mnie w sumie każdy obszar życia potrzebuje zmiany. Wiem, że nie wszystko zrobię od razu, więc pozostaje mi bycie cierpliwą ☺️
Z tymi przyjemnościami to prawda 😊 Muszę gdzieś sobie to zapisać, bo łatwo jest mi o tym zapomnieć w codziennym zabieganiu 🙂
Niestety nie ma egzaminów na bycie rodzicem, dlatego tak ważna jest świadomość.
Dziękuję Ci bardzo za wsparcie 💚
U mnie bylo strasznie, i matka i ojciec osobowosci psychopatyczne i narcystyczne, ojciec znecal sie fizycznie, matka psychicznie, trojka rodzenstwa teraz uzalezniona od marihuany, siostrzenica w wieku 12 lat miala probe samobojcza. Dla mnie to bylo normalne, i myslalem ze kazda rodzina tak wyglada. Jestem w terapii od roku, jest ciezko, czasami trudno mi sie pogodzic ze cos takiego mi sie przydazylo i ze zmarnowalem w depresji 29 lat swojego zycia ale powoli ide do przodu.
Trzymaj się, powodzenia!
Przytulam cieplo :) Wierze, ze Ci sie uda kochac zycie, siebie i ludzi ♡♡♡
Super, że walczysz o siebie! 💪🏼 To jest jak początek nowego życia: odkryć że nie każdy tak ma, nie wszędzie tak jest i generalnie to co Cię spotkało to było zło a nie normalność. Sama też mam trudności w pogodzeniu się z tym co mnie spotkało w dzieciństwie i dorastaniu, chociaż to nie moja wina. Ciągle się z tym zmagam. Więc myślę, że rozumiem. Trzymam kciuki 🤞🏼
Ja przeszłam terapię grupową dda, terapię indywidualną i teraz jestem na pierwszym z 12 kroków dda. Moje życie zmieniło się diametralnie z osoby zastraszonej, zalęknionej i zagubionej stałam się kobietą świadomą siebie, otwartą i podejmującą zupełnie inne decyzję. Chwała Bogu za to wszystko
U mnie zaczęło się 5 lat temu, kiedy koleżanka podsunęła mi książkę "Toksyczni rodzice" Susan Forward. Od tej książki zaczęła się rewolucja w moim życiu. Wszystko stanęło do góry nogami. Po kilku miesiącach zdecydowałam się spróbować terapii, chciałam żeby ktoś mnie wysłuchał i powiedział, czy dobrze myślę. Pierwsza terapeutka była nieudana, druga okazała się strzałem w dziesiątkę. Na początku chciałam ją widzieć jak najczęściej, bo miałam tyle do opowiedzenia. Zdarzało się dwa razy w tygodniu. Potem raz. Wiedziałam, że to będą koszty, ale doszłam do wniosku, że skoro potrafiłam w życiu tyle pieniędzy przepalić, przepić, przeimprezować, wyrzucić w błoto, to teraz nie odmówię sobie sfinansowania pomocy, której tak potrzebowałam. Z czasem częstotliwość terapii spadła. Dużo przerobiłam sama, czytając i analizując różne książki. Początkowo sądziłam, że to będzie rach ciach. Że przeczytam wszystko co jest na rynku i wyzdrowieję - czyli zacznę się czuć dobrze sama ze sobą, z moją rodziną, z otaczającymi ludźmi, że wszystko ułoży się tak jak ma być i "żyli długo i szczęśliwie". Ale to jest tak. Proces ma różne fazy - czasami coś musi trwać dłużej, bo tego wymaga psychika człowieka, żeby dać czemuś więcej czasu. Nie da się zakończyć terapii z zegarkiem w ręku. Do dziś korzystam z pomocy psychologa (ciągle tej samej pani), z którą kontaktuję się kiedy mam życiowy zakręt, albo kiedy moja mama znowu doprowadzi mnie do szewskiej pasji jednym zdaniem. Uczę się każdego dnia i pewnie jeszcze trochę to potrwa, ale jedno jest pewne: dziękuję Bogu i losowi, że postawił na mojej drodze tamtą koleżankę z tamtą książką. Dzięki temu obudziłam się z 30-letniego letargu. Nigdy nie jest za późno żeby zawalczyć o siebie. I nie ma sytuacji bez wyjścia. Czasem wyjścia nie widać całymi miesiącami, a potem nagle wpada do głowy rozwiązanie ot tak, bez wysiłku. Dajcie sobie czas i bądźcie dla siebie wyrozumiali, dobrzy, ciepli. Życzę powodzenia każdemu kto próbuje i każdemu kto jeszcze nie spróbował.
Dzięki za wspaniały, krzepiący i mądry wpis :)
Bardzo dobra książka! Posuwa terapię mega do przodu! Dodatkowo polecam: Lindsay C Gibson - Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców, oraz "Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców"
Pozdrawiam!
Pani Kasiu, a może zrobiłaby Pani kiedyś film o rodzinach z dzieckiem / dziećmi z niepełnosprawnością? Często dochodzi w nich do kryzysu, gdzie jeden z rodziców (niestety najczęściej ojciec) opuszcza rodzinę lub pozostaje w niej, ale nie angażuje się w opiekę i wychowanie dziecka z niepełnosprawnością. To też często niesie za sobą kolejne problemy.
Dołączam się do prośby
Dzień dobry! Albo też i gdy dziecko zajmuje się rodzicem niepełnosprawnym?
Na terapie do ośrodka „Pomocy rodzinnej” trafiłam zupełnie przypadkowo.
Poszłam tam prosić o pomoc podczas buntu w okresie dorastania mojej córki.
Na szczęście trafiłam na cudownego profesjonalistę.Ja osobiście potrzebowałam bardziej pomocy niż moje dziecko.Psycholog nauczył mnie jak postępować z córka w tym ciężkim czasie,a co najważniejsze znalazł we mnie coś było piętnem z mojego dzieciństwa.
Po kilku letniej terapii (około 4/5 lat )
Ja i moje życie zmieniło się kompletnie.
Spotykam na swojej drodze innych ludzi partnerów…W pracy i w domu prywatnie.
Zmieniłam swoje postępowanie w życiu i dlatego moje życie się zmieniło.Z czasem przestałam bać się o tym mówić.
Nareszcie mogę powiedzieć ze jestem szczeliwa.Ale z daleka od niektórych członków rodziny☝🏼😌
Umiejętność bycia asertywnym, dbającym o siebie, kochającym siebie, nie przekraczającym swoich granic - tego mi brakowało w dzieciństwie. Świadomości, że mam prawo być sobą zawsze. I że taka, jaka jestem, jestem cudem. Nikt nie wiedział Czym Naprawdę Jestem, nikt nie znał mojej Prawdy, więc nikt nie mógł mnie docenic, uszanować, podziwiać. Ja sama TERAZ to robię. Kocham Siebie Dobrze. POZDRAWIAM SERDECZNIE :)
Ja również 🙌🏻🤍🌸
Od wielu lat pracuję nad sobą, swoimi emocjami, czytałam w przeszłości mnóstwo książek, modliłam się, to mi wiele dało. Ale widzę, że jednak powinnam chyba pójść na terapię, bo wciąż czuję się chora, zwlaszcza po spotkaniu z moją rodziną.
Niestety i rodzina mojego męża ma pewne problemy, mimo że teściowa uważa, że stanowi idealne małżeństwo i że mieli zdrową rodzinę - obawiam się, że ma skłonności narcystyczne conajmniej, jeden z jej synów jest ewidentnie narcyzem, szwagierka już od niego odeszła.
Trudno zdrowieć w otoczeniu chorych ludzi. Mój brat wielokrotnie, w sumie wiele lat chodził na terapię, teraz też, ale nie zauważyłam, żeby był zdrowszy ode mnie, wciąż z wieloma uczuciami, relacjami nie może sobie poradzić, rani mnie.
A jednak chyba potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha, zrozumie, pokaże, jak poradzić sobie z pewnymi emocjami, relacjami.
Bardxo dziękuję za Pani pracę ☺
Pani Kasiu, może potrzebny byłby materiał o relacji z terapeutą. Chodzenie na terapię jest teraz bardzo modne, ale nie każdy terapeuta pasuje do nas lub sam ma jeszcze problemy osobiste które negatywnie wpływają na pacjenta. Ja mam wieloletnie bardzo negatywne odczucia po mojej pierwszej terapeutce. Dopiero przy drugiej( mając porównanie) zobaczyłam co było nie tak w tej poprzedniej. Nie mówiąc o tym że w drugiej terapii zrobiłam znacznie większe postępy i o wiele szybciej.
KOCHANI TO ŻE TERAPIA NIE PRZYNOSI EFEKTÓW TO NIE JEST WASZA WINA
Myślę, że brak efektów NIE MUSI być winą pacjenta. Jednak jeśli pacjent oczekuje że terapeuta bez jego wysiłku przyniesie mu uzdrowienie, to trudno oczekiwać efektów.
Nie jestem psychologiem ani nikim z pokrewnej branży, ale na zdrowy rozum: jeśli pacjent świadomie nie mówi o wszystkich istotnych sprawach, to:
1) dajmy sobie chwilę, nie od razu może jest w stanie się otworzyć; jeśli stopniowo ta blokada ustępuje, kierunek jest dobry;
2) warto zmienić terapeutę - do zaufania i skutecznego działania potrzebna jest "chemia" między obu stronami, więc warto znaleźć kogoś, komu się ufa i kto w odczuciu pacjenta go rozumie;
3) jeśli także u drugiego i trzeciego terapeuty brak dobrej komunikacji, pacjent musi odpowiedzieć sobie sam na pytanie: czy jest gotów podjąć wysiłek, żeby zmienić coś w sobie? No z pustego i Salomon nie naleje, psycholog czy nawet psychiatra działa na tym, co mu pacjent daje.
Podpisuję się pod prośbą o filmik na temat relacji z terapeutą. Jak to wygląda - dla początkujących - oraz kiedy warto sprawdzić innego specjalistę oraz jakie znaki pokazują że potrzeba terapii innego rodzaju albo innego nastawienia ze strony pacjenta.
Podbijam!!! ❤
Jest filmik na ten temat :
th-cam.com/video/sn-651tUnik/w-d-xo.html
Ja po relacji z narcyzem i odejściu, szukałam pomocy na terapii i trafiłam na...terapeutę narcyza. Bardzo szybko się zorientowałam, bo juz znałam te schematy i po 3-4 spotkaniu odpuściłam, podziękowałam i baj baj. Zniechęciło mnie to na bardzo dlugo, ale powoli się otwieram 🌹
Super bylby to temat
Jestem na pewno z dysfunkcyjnej rodziny ,w skrócie ojciec pijak o bił podobno mamę ,rozwiedli się gdy miałam 3lata(z tego związku mam jeszcze młodszego brata) potem mama zamieszkała z swoją mamą,następnie weszła w kolejny związek (z tego ma 4 dzieci) byli 13lwt małżeństwem ojczym nas bił że miałam siniaki , uczyć się mogłam tylko wtedy jak nie było go w domu lub u babci , pił alkohol i wtedy zdarzało mi się uciekać do wujka obok ponieważ np kazał nam iść po drzewo do lasu i spędzać tam kilka godzin w zimie. Jak się rozwiedli to mama popadła w dziwny stan gdzie wszystko na mnie zrzuciła i musiałam zajmować się rodzeństwem,domem itp. wtedy zdecydowałam że ide do technikum z internatem by móc się uczyć i wtedy odkryłam że nie każdy rodzina tak wygląda . Z rodzeństwem zajmowałam się od 12roku życia ,jak nie opieką nad rodzeństwem to praca byśmy mieli co jeść,remonty w domu też robiłam z bratem sami .Moja mama jest nie zaradna finansowo zaczęły się szantaże z jej strony , jak coś zarobiłam to musiałam kupić jedzenie ,opłacić rachunki , załatwić lekarza bratu i zmusić mamę by z nim pojechała ( kiedy mama była w szpitalu ja na głowie miałam resztę rodzeństwa(2 starszych traktuje mnie jak mamę i jak coś się dzieje zawsze piszą do mnie a nie mamy). Do tej pory mama wyciąga pieniądze od mojej osoby i brata , jeśli nie damy jej to jesteśmy źli bo ona się tak poświęciła dla nas itp itd .Pod koniec technikum zachorowałam poważnej i to dało mi kopa i powiedziałam dość że ja się muszę wyprowadzić , zamieszkałam w wynajętym pokoju , pogadałam z partnerem który mnie wspierał, poszłam na terapię ale nie byłam gotowa i po pierwszym spotkaniu już się tam nie zjawiłam (pani uświadomiła mi na nim ile złego spotkało nwm skąd wiedziała jak nawet ja tego nie wiedziałam,zadawała takie pytania że przypominałam siebie rzeczy których nie chcę pamiętać) mamy synka ,wyjechaliśmy za granicę , odcięliśmy się trochę od rodziny ale nadal problemy mamy mnie prześladują (telefony od rodzeństwa ,płacz dzieci ,chwilami sama płacze bo nwm już jak dotrzeć do mojej mamy). Nauczyłam sie że mama prawie zawsze oszukuje i stosuje szantaż emocjonalny na nas. Wiem że muszę iść na terapie ale mnie teraz nie stać na to i boje się powrotu do przeszłości że przypomnę sobie rzeczy o których zapomniałam. Mam nadzieję że kiedyś się odważne iść na terapie i pójść na więcej niż jedno spotkanie ,ale jak na pierwsze spotkanie dam radę to na kolejne jest ciężko. Przed nami daleka droga ale już wiemy jakie techniki stosuje na nas i dzięki temu daje się nam ograniczyć takie działania , zauważamy że jest to szantaż albo że bierze nas na litość i wtedy wychodzę lub przerywam rozmowę i jak wracam przyważnie jest płacz i robienie z siebie ofiary . Jej schemat działania znam już na pamięć ale mimo prób zwrócenia uwagi o rozmowy ona uważa że ona jest idealna a wszyscy źli i chcą dla niej źle. Wyjechałam daleko i tu przez dwa miesiące odzyskam siły. Mam nadzieję że kiedyś zauważy swoje zachowanie nim każdy sie od niej odwróci.
Niestety nie zauważy... 😔 Przejdzie tylko na bardziej subtelne formy manipulacji, albo wręcz spektakularne (symulowana ciężka choroba, napady agresji, lękowe, histerie, szpitale, chodzenie po sasiadach i proszenie "o pomoc", ze ją zostawili, porzucili itd). Za długo tkwi w tym systemie, ona nie zna innego sposobu życia (Ty sie zorientowalas w technikum) i po co ma poznawac, jak dotychczasowe działa? Moi dziadkowie maja ponad 80 lat i wciaz stosuja takie techniki manipulacji tatą, choc kocham ich bardzo, to nie potrafią się zmienic, bo nie przetlumaczysz im. Moja mama tez, ale juz bardziej sobie radzę, bo znam schematy. Tak juz niestety będzie, a nawet z wiekiem moze byc coraz gorzej (niestety potwierdzone pdzez wielu specjalistow). To jest cholernie trudne i ciezkie do zaakceptowania, trzeba wyrobic w sobie nawyki innego myslenia i trzymac sie tej strategii cjocby nie wiem jak bolalo. Twoja mama ma poczucoe winy ale projektuje je na Was i na Ciebie, tez nie chce widziec tego co widziala i pamoetac, pewnie w glebi duszy wie, ze weszla w zle zwiazki, dzieci cierpialy, ale na mysl o tym robi sie placzliwa i agresywna to przelewa to na Was...to częste 😢 Znam to niestety...Trzymaj sie, sciskam z calego serca i zycze Ci, bys poszla na terapie i wylala z siebie to wszystko, na poczatku boli (dobrze wtedy brac leki przepisane przez lekarza, lagodza i pomagaja), a potem jest wielka ulga! Mozesz zapisac sie na terapie online w Polsce, ceny na pewno nizsze niz zagranicą, a sprobujesz. To Coe odblokuje,to jak wrzod ktory musi byc przeciety i oczyszczony,zeby zaczal sie goić. Trzymam mocno kciuki,jestes bardzo silna!
Tez tak uwazam. Ludzie nigdy sie nie zmieniaja. Pamieta. Lepszy bolesny koniec niz ból bez końca.
Moja "terapia" ze wspaniałą Panią pedagog to był najważniejszy moment w moim życiu :) ❤ trwała pierwszy miesiąc 2 razy w tygodniu, później ok roku raz w tygodniu ☀️ w tym czasie zmieniło się moje życie, chociaż na początku wydawało mi się to zupełnie niewykonalne
Pamiętam pierwsze zadanie- musiałam wypisać wszystkie moje problemy, byłam w 2liceum, a problemów miałam tyle, że ledwo mieściły się na kartce A5 małym drukiem, rozpisane "rozdziałami" (problemy rodzinne, szkolne, emocjonalne, rówieśnicze)
I przez te parę miesięcy udało się rozwiązać każdy z tych problemów, a dodatkowo okazało się, że ludziom można ufać, że można prosić o pomoc, że jest się kimś ważnym nawet będąc "nikim"
Polecam każdemu, bo terapia to czas zastanowienia się nad sobą, a to każdemu się przydaje :)
Ps wylałam oczywiście wiadra łez i musiałam wrócić do niefajnych momentów, ale moje życie dzieli się na "czas przed terapią" i "czas po", bo tak duża to była zmiana!
Dzięki za kapitalną definicję udanej terapii. I wszystkiego najlepszego!
Ja trafiłam od odpowiedniego psychoterapeuty w wieku 32, gdyż drugi raz w życiu zaczęły się u mnie ogromne lęki,. Zdiagnozowała u mnie nerwicę natręctw i uzależnienie emocjonalne od matki. Choć już pracuję z nią 3 lata i ogromnie dużo się zmieniło- nie mam już lęków, bóli psycho-somatycznych, staję za sobą, to nadal obserwuję przykre skutki mojego dzieciństwa. Mam ogromną ranę odrzucenia. Krytykuję siebie, podczas gdy myślałam, że już przepracowałam ocenianie siebie. To co mnie boli, to widzę jeszcze niską samoocenę u siebie, ogromną wrażliwość na krytykę oraz brak pewności co do własnego zdania. Już wiem, czemu zawsze jestem taka wycofana. Zawsze starałam się spełniać wszelkie oczekiwania matki, a ona nigdy nie była zadowolona, faworyzowała brata. Zawsze miałam robić wszystko co mi rozkazuje. Jak raz się postawiłam w wieku 10 lat, że nie będę jej służącą, która ma jej wszystko przynosić pod nos na zawołanie to karała mnie milczeniem przez 2 dni aż wróciłam z płaczem. Jestem WWO. Zawsze uczono mnie, że mam się nie odzywać, nie przeszkadzać. Moje zdanie nie było ważne, a w sumie matka zawsze wiedziała lepiej ode mnie, nawet to jak ja się czuję ;/. Jako dziecko 1-5 lat reagowała na mnie niezadowoleniem, gdy pozwalałam sobie na spontaniczność. (Jest taka reklama, w której pytają dzieci o coś chyba co lubią, a ostatnie odpowiada spontanicznie "bajeczki!". Moja matka mówi, że wkurza ją to dziecko, bo jest takie niegrzeczne :O) Przez to przekonana byłam, że wszystko robię źle i chyba zaczęłam odrzucać siebie. Kiedy już nauczyłam się, że mamusi nie można przeszkadzać i zawracać głowy sobą to od 6 roku zaczęła z kolei robić sobie ze mnie "przyjaciółkę". Podchodziła do mnie z czułością, żebym się jej ze wszystkiego zwierzała. Tak mnie uzależniła od siebie i kontrolowała. Do tego stopnia, że jak jej się zwierzyłam z intymnej relacji w wieku 25 lat to tak mnie oceniła, że skończyłam u psychiatry. Jakoś nie potrafię wybaczyć jej i innym członkom rodziny (agresywny brat faworyzowany przez matkę), bo nadal obserwuję u siebie wyuczone " Nie jestem ważna, mam nie przeszkadzać, nie mam racji, ktoś inny wie lepiej"
Lacze soie z toba w bolu,podobny schemat u mnie
Troche teraz mam dystans na emigracji niestety moja matka jest taka bo jej matka traktowala ja tak samo
I to rzutuje na jej osobowosc jest nerwowa narcyzka I toksyczna relacje to jej specjalnosc
O matko, bardzo ci wspolczuje.
Jestem na poczatku drogi o siebie... Dziekuje za filmik ❤
To wszystko zależy od tego czy danej osobie zależy coś zmienić. Czasem ludzie żyją w oczekiwaniach i ciągle innych krytykują i nie chcą niczego zmieniać. Samo to jest słabe i toksyczne piękny odcinek 👌
Dziękuję za wartościowy przekaz. Taką wiedzę chociaż w ogólnym zakresie powinny otrzymywać dzieci w końcowych klasach szkoły podstawowej i szkole średniej. Brak tej wiedzy skutkuje ok. 30 % rozwodów , a tzw. "ciemna liczba" patologii to pewnie koljejne 30% .
Dziekuje pani Kasiu, zawsze gdy slucham pani programme, szczsgolnie tych, ktore dotycza tego co sie wydarza a moim zyciu, czuje ogromne wsparcie I pomoc. Dziekuje!!!!!!
Ukierunkowanie na proces w kierunku zmiany życia na lepsze to nieoceniona wartość! Dzięki za Pani nagrania , czekamy na kolejne...
Dziękuję, to najlepsze co dotychczas na ten temat słyszałam
Serdecznie dziekuje za fundamentaly temat i Pani zyczliwosc i wiedze 🌻
Serdecznie pozdrawiam
Janina Baumann
Pani Kasiu, a co z tymi nastolatkami? Kiedyś powiedziała pani, że "nagram całą serię o nastolatkach", i byłoby to o wiele bardziej ratujące życie niż przedstawione wyżej uwalnianie (skądinąd też ważne). Bardzo prosimy - nastolatki szybko się zmieniają, byłoby fajnie gdyby jeszcze były nastolatkami, gdy w końcu nagra pani ten zapowiadany materiał! PLIZ!!! PLIZ!!!
A teraz wołajmy razem: PLIZ PLIZ PLIZ :) :) :) :D
Popieram na 100%. Rodzina to pierwsze i może najważniejsze gniazdo dysfunkcji, ale drugim mocnym fundamentem są relacje rówieśnicze w nastoletnim wieku, które bardzo ale to bardzo wpływają na poczucie wartości (lub bezwartości).
Ta znajoma opowiada o mnie ha ha.Najważniejsze to uświadomić sobie ze potrzebuje pomocy i poprosić o to.Zachęcam również do pisania pamiętnika super sprawa by zrozumieć siebie.
A ja tak poza tematem: piękny kolor szminki Pani Kasiu 🤗❤️
Musiałam to dzisiaj usłyszeć 🎉
Pani Kasiu suuuper filmik. Dziękuję, za impuls do dalszej refleksji. Jest Pani Kochana.
Muszę przeczytac te książkę bo właśnie uświadomiłam sobie ze pomimo dużej pracy włożonej w zmianę myślenia ciągle nie radzę sobie z otrzymywaniem czegokolwiek od innych, czy to pomoc czy nawet zwykły prezent. Zawsze byłam opiekunem innych. Pochodzę z rodziny DDA . Od dawna czułam że coś jest nie tak w moim życiu, nie potrafiłam stworzyć normalnej rodziny, wchodziłam w relacje z osobami toksycznymi i uzależnionymi. Od roku pracuję nad sobą i widzę efekty . Jednak wciąż mam pewne tematy do przepracowania. Dziękuję otwarcie uzmysłowienie mi mojego problemu
Jestem DDD- ratownik, WWO i perfekcjonizm to mieszanka wybuchowa. Miałam bardzo pod górkę w dzieciństwie, jednak myślałam, że to co się dzieje jest normą tylko ze mną coś nie tak, że sobie nie radzę. Tak było dopóki nie wyprowadziłam się na studia daleko od domu. Podczas luźnej rozmowy o anegdotach z dzieciństwa z nowymi przyjaciółmi wywołałam niemały szok i usłyszałam, że to nie jest normalne. Początkowo było oburzenie, z czasem uświadomiłam sobie, że może jednak coś jest na rzeczy.
Mario znam ten schemat postępowania, jestem dokładnie taka jak Ty, ten sam "zestaw". Duzo pracuję nad sobą, wiele czytam i oglądam, wprowadzam zmiany i trzymam sie ich, choc bywa trudno. Walczę o lepsze jutro 🌹 Czego i Tobie życzę 🌹
Jakbym o sobie czytała. Mam 28 lat, 2 lata temu zaczęłam terapię i widzę kolosalna poprawę w mojej psychice i zrozumienie przeszłości. Z opiekowałam się w końcu sama sobą, bo do tej pory dbałam o każdego oprócz siebie.
Pani Kasiu, słuchałam z ciarkami i wypiekami na twarzy, dzięki, książkę zamawiam, ❤️❤️❤️🙏🙏
jak pomóc komuś kto totalnie zamknął się na jakąkolwiek pomoc, nawet na rozmowę? kto chce być sam i wręcz odpycha innych? są tu ludzie którzy tego doświadczyli albo próbowali pomoc takiej osobie?
Pani Kasiu, chodzę na terapię od roku. U mnie problemem była przede wszystkim choroba mamy i pracujący na dwa etaty tata. Ciężko jest, tak jak Pani mówiła,wiele rzeczy odbierało się jako normalne...
Bardzo lubie Pani filmiki.💚
Pani Kasiu bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za filmiki bardzo pomagają i dają wskazówki oraz światełko w tunelu. Przesyłam moc pozytywnej energii i buziaki😘🥰🥰🥰
Nie mogę wcisnąć łapki w górę!
Dziękuję 💕💕💕
Niestety pomimo najszczerszych chęci tworzę mojemu dziecku dysfunkcyjną rodzinę☹ Ja cały czas zmagam się ze stanami depresyjnymi a mąż/ojciec uciekł i wpadł w pułapkę pracoholizmu 😣 . Wszystko robimy dla naszego dziecka i wszystko jest ustawione pod nie do tego stopnia, że relacja
mąż - żona jest na ostatnim miejscu. I koło się zapętla. Ja czuję się nieszczęśliwa, mąż ucieka w gry komputerowe i pracę, a dziecko zmaga się z bólami somatycznymi.
Dziękuję Pani Kasiu za przypomnienie mi o nadziei i procesie zdrowienia. Książkę na pewno przeczytam.
Piszesz, że wszystko robicie dla swojego dziecka, ale chyba jednak tak nie jest skoro mąż ucieka w gry. Mam podobną sytuację, że partner dużo gra i raczej przez to nie robi dla dziecka tyle co powinien, bo nie spędza z nim wspólnie czasu.
@@arle1974 pomimo ucieczki mojego męża w gry komputerowe stara się on spędzić z synem czas w sposob, jaki obydwoje lubią. Czyli głównie granie , ale i inne bardziej normalne , edukujące zajęcia i zabawy. Myślę, że przy okolo 10 /12 godzinnym dziennym trybie pracy to i tak dobrze jak ojciec jest chociaz tą godzine 1:1 z dzieckiem( telefon niestety konkuruje często). Niestety nie funkcjonujemy razem w domu jako jedność / rodzina. Ja mam : pracę , obowiązki domowe i szkolne dziecka , a mąż : pracę, obowiązki zawodowe w domu po pracy i godzinę, czasami dwie spędzania czasu z synem w sposób jaki lubią. Mają wspaniałą więź ze sobą. Syn nawet chętniej spędza czas z ojcem niż ze mną. Myślę, że ze wzgledu na deficyt obecności ojca w domu. Były długie fazy , gdy mały płakał i tęsknił za ojcem, a ja wymyślałam różne zajęcia by go myślami odwlec od tęsknoty.
Choć na pozór wydajemy się zgraną rodziną to ja wiem , że dla dziecka te warunki są toksyczne dla rozwoju.
Tak , myślę ze staramy się robić wszystko , ale cieżko bez dobrego mentora zauważyć błędy , które popełniamy i schematy , które powtarzamy. On ucieka swoj nałóg, a ja w bezsilność. Trudno być pozytywnym, gdy jest się nieszczęśliwym. Ale pracuję nad tym.
Tobie też życzę poprawy w procesie uzdrawiania rodziny 😊
Jaka Książka?
@@pimbabo8782 3:34
@@ewelina6444są rzeczy z Twojej listy, które też znam...dlatego dojrzewam do rozmowy z terapeutą, który pomoże spojrzeć z boku i wybrać to, co rzeczywiście jest problemem. Życzę Ci siły i znalezienia pomocy, żeby pomału poprawić Wasze relacje.
Jestem dda. Bardzo zaniedbana jako dziecko. Jestem na terapi 4 miesiące i martwię się że narazie jest gorzej, jakby zjazd psychiczny bo odkryłam jaki ogrom jest problemu i ile w sobie tego mam. Czasami tracę nadzieję że będę mogła spokojnie żyć bez lęku, a zrobię wszystko żeby z tego wyjść, pójdę i powiem wszystko żeby tylko ktoś mnie nakierował na właściwe tory.
To naprawdę wartościowy film!
Bardzo ładnie Pani w tej szmince :)
Dziękuję.
Pozdrawiam 💖
Dzięki idę po książkę 😊
Kasiu nie jestem zbyt bogata,a w zasadzie wiążę ledwo koniec z końcem , dziękuję Ci za te filmiki, chociaż bardzo mi smutno kiedy polecasz kolejną książkę a mnie na nią nie stać :( Jestem w Toksycznym związku//Oglądałam filmik o tym także//A do tego muszę mieszkać tymczasowo z ojcem alkoholikiem i przemocowcem. Wiem,że masz napięty grafik...ale gdybyś znalazła tylko chwilkę na rozmowę,gdziekolwiek,mailowo, na messie czy insta,bo chociaz chodze na terapię i biorę leki to wcale mi się poprawia a nawet pogarsza :) Jeśli chodzi o moją osobowość jestem nadwrażliwcem, ekspresjonistką, choleryczką i twórcą. Resztę "schorzeń" wolałabym zdradzić prywatnie, i tak już za dużo tu napisałam, Mam nadzieję,że mi odpowiesz bo nwm już co robić i am wrażenie,że za niedługo coś sobie zrobię albo komuś ;P bo mi nerwy całkiem puszczą a wiszą na samym włosku.TO JEST MOJE WOŁANIE O POMOC,PROSZĘ tylko o kilka minut rozmowy :) Dziękuję z góry
🌷 nadal potrzebujesz rozmowy?
Zanowilam ksiazke ,przeczytam i moge wyslac tobie jesli ja nadal potrzebujesz
terapia, terapia, terapia & książki, filmy na yt, rozmowy
O to to, tak bardzo bałam się terapii, teraz mi się oczy otwierają
W wieku 39 lat dotarło do mnie, że jestem DDD. Po kilku latach terapii i leczenia farmakologicznego. Niby normalny dom, a po śmierci matki wszystko okazało się wydmuszką. Na szczęście męża poznałam już po zmianie sposobu myślenia, wcześniej poznawałam samych toksyków. Po terapii, przeczytaniu książek itd wszystko układa się idealnie i ma sens. Zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdyby nie schematy wyniesione z domu, nie wiem czy przeżyłam żałobę po tej stracie.
Ciężko będzie, ale powoli, latami da się.
Dziękuję 🤗❤ Ty mi pomogľaś dużo Kasiu. Mam 2 terapeutki widuje jedna co 2 tygodnie a druga co tydzien. Pomaga. Polecam
Cześć mogłabyś coś więcej napisać o tym dlaczego chodzisz do Dwóch terapeutek ? Chodzisz prywatnie ? , Czy masz dwa różne nurty ?
@@Magdalena-zf1rc chodze prywatnie w Wisconsin. Jedna terapeutka dla mnie a druga w miejscu gdzie syn chodzi na terapie bo jest uzalezniony od Marijuana.
A skąd ma Pani tyle pieniędzy na te terapeutki, musi Pani wydawać z 1000 zł miesięcznie.
@@Hannakuc55 mieszkam w USA. W Polsce mialam swoj biznes I zarabialam 1000 dziennie. Polecam
@@vivienne8508 a świstak siedzi i zawija w sreberka... 🥱
Pani Katarzyno, a może coś o tacie który wyjeżdża do pracy za granicę jak radzić sobie z rozłąka bez szkody, a raczej jak zminimalizować skutki rozstania z dziećmi.
A moze rodzine zabierzesz ze soba?
@@judytakirenczuk-swiatek6143 Tak jest to najlepsze rozwiązanie, tylko ja pracuję na statkach i moje kontrakty trwają max dwa i pół miesiąca. A czy na morzu czy na lądzie tęskni się tak samo. Pozdrawiam Judyto.
@@rafakrokoszynski5971 Hm moze warto byloby porozmawiac na spokojnie z doswiadczonymi ojcami w Twojej branzy, ktorzy wiedza o czym mowia...
@@judytakirenczuk-swiatek6143Pani Katarzyna jest fachowcem z doświadczeniem, wiedzą, znająca mechanizmy które kierują ludzkimi emocjami. . Dlatego tylko tacy ludzie mogą podpowiedzieć coś co będzie miało sens i samo w sobie będzie zawierało mądrość . Pozdrawiam
Zmień pracę, nie wyobrażam sobie jak można zostawiać dzieci dla kasy. Dzieci bardziej niż kasy potrzebują Ciebie.
Dziękuję.
Dodam i ja cos .U nas byla wielodzietna rodzina matka choleryczka i ojciec choleryk.Wiecznie sie bili i klocili wyzwiska byly okropne. Mielismy starsza niezamezna siostre ktora co rok przunosila dziecko straszne warunki mieszkaniowe dlugo by jeszcze opowiadac tragedia pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Ja pochodzę z takiej rodziny,mimo,że zawodowo i materialnie osiągnęłam bardzo dużo... to nie potrafię nawiązać normalnej relacji z innymi, kiedy tylko ktoś mi wejdzie w drogę mszcze się okrutnie, to co mnie spotkało w dzieciństwie wyładowuje na innych ludziach... dlatego też nie mam własnej rodziny, nie chcę mieć własnego dziecka...
Oj nie wiem czy to tak dziala do konca ja tez nie odpuszczam ale ... mieszkam na islandii robie 10 basenow term. I nie mam sily mowic nawet
Skupiam sie na celach , meza tez mam, on jest motorem, ja czesto nie widze ze brudno jest, cos gotuje mu mimo ze widac ze mialam dysfuncyjne rzeczy to moj maz widzi progres
Ale rodzicow widze x na 2 lata
Bardzo współczuje :(‚
Może warto poszukać fachowej pomocy ?
Mszczenie się na innych jest pewnie czubkiem góry lodowej , pod nim jest wiele innych emocji - strach , smutek, gniew….
Może warto utulić to zagubione wewnętrzne dziecko ?
Pozdrawiam 🥰
Coś w tym jest. Podświadomie ( nie intencjonalnie) szuka się kogoś w typie matki lub ojca, komu zastępczo można dokopać w zamian.
Ta ksiażka jest swietna ❤
Bardzo ciekawy film, jak zawsze. Ja tez pochodze z rodziny dysfunkcyjnej i mysle ze udalo sie mi wyjsc z negatywych schematow ktore wyciagnelam z dziecinstwa. Jest jednak jedna rzecz z ktora nie wiem co zrobic. Mam bardzo fajne zycie, fajnego meza i przyjaciol ale relacja z moja mama ciagle mnie przesladuje. Chcialm zasugerowac moze filmik na temat co zrobic z takim narcystycznym rodzice ktory mnie przesladuje. Z jeded strony ja nie potrzbuje relacji z nia ale spoleczenstwo ma oczekiwania w stosunku do mnie ze powinnam utrzymywac kontact, no bo to brzeciez moja mama.
Nie mam nadziei na przyszlosc. Nie wiem, czy realnie mam problem, czy mój mózg wybiera sobie najbardziej negatywne myśli i porostu adaptuje je. Mam lęk przed oceną innych. Odrzucilam wiele osób w tym moją wieloletnią przyjaciółkę. Ona zrobiła doktorat, ja jestem z robotniczej rodziny i nie mogłam znieść, kiedy wchodzila przy mnie w tryb 'oceny innych ludzi'. Uciekam przed życiem przez obsesje kompulsywne i niską samoocenę. Dziękuję za film... Niestety nawet nie czuję, że mam czas na samorozwój. Bo pracuję...studiuje w tym samym czasie, planuje ślub, budowę domu ze względu na założenie rodziny (przy tej inflacji...tak) i bardzo marzę o dziecku, bo mam 30 lat. Wszyscy tego ode mnie oczekują. Wszytko mnie wykańcza i czuję, że nic się nie Uda. Pracuje za granicą i tęsknię za rodziną. Muszę uprawiać bardzo bardzo dużo sportu, bo jestem WWO i gdyby nie 40 min bieg do pracy, to chyba sam kortyzol zabiłby mnie od środka :) Przepraszam, że to piszę. Dziękuję za film.
Powiem Ci bez słodzenia. Jesli twierdzisz, ze nie ma nadziei, nie masz czasu, nie masz tego i owego, tu i tam masz braki, itp.itd. to to jest Twoją prawda i prowadzi Cię do nikąd. Zmiana myślenia-wybierz sobie, np. w sieci możesz znaleźć pozytywne afirmacje w różnych zyciowych kategoriach i powtarzaj je , recytuj niczym wiersz każdego dnia. A kiedy dopadnie Cie kryzys powiedz sobie"mimo, ze czuje sie teraz... (tu podajesz to, vo czujesz), kocham siebie ". Do tej pory Twoja podswiadomosc byla karmiona negatywnymi wzorcami. Gwarantuje Ci, ze możesz ja zaprogramowac na nowe, zrobic restart. Wazny jest pierwszy krok. Kazda zmiana dla mozgu wywoluje opór, gdyz chce pozosyac przy tym, co zna, tzn." jest ch*jowo, ale stabilnie". Dasz rade. Zawalcz o lepsze życie! Wierzę w Ciebie! Powodzenia 🙌 🍀
@@mothernature88888 Dziękuję za komentarz i dobre życzenia. Bardzo doceniam, jednak uważam 'newagoe'owskie' praktyki afirmacyjne nie zmienią magicznie moich przekonań. Szczególnie, że mam raczej program chrześcijański i wierzę bardziej w zdanie 'życie to cierpienie, więc unieś swój krzyż'. Żeby afirmacje działały trzeba a) być przekonanym o ich prawdzie b) muszą być sensownie wykonane.... Bo próbowałam tego kiedyś i szczerze, uważam grupy ludzi mówiących o afirmacjach, energiach, trzecich okach i miłości do siebie - również w większości za oderwanych od rzeczywistości, uciekających przed życiem. Nie potrafię uwierzyć w ich relatywizm moralny i pewnego rodzaju hedonizm, który wyznają. Po owocach ich poznacie. Nie wszyscy, ale duża większość. Wiem, że trzeba się kochać, bo z tej relacji wypływają wszystkie inne. Jak narazie Sport działa - nie muszę przy nim ani myśleć, ani analizować bo tego mam już nadto... Jest ciężko. Ale trzeba trwać i robić co się da. Nie potrafię już uprawiać myślenia życzeniowego jak kiedyś. Nie wszystko zależy od nas. Tylko pewna część życia. Ale dziękuję 🙏🏻
@@wsieci4204 Spoko. Ja nie jestem za jakimkolwiek nurtem. Dziele sie z Toba czescia wlasnego doświadczenia. Kiedy czuje, ze jest mi ciezko-poczucie winy, braku, niepewności, wole powiedzieć sobie, ze kocham siebie, niz jaka jesteś beznadziejna, nic nie osiagniesz, jestes zerem. Slowa, ktore powtarzane sa po 100kroc w koncu stają się nasza prawda, nawet jesli sa klamstwem. Trzymaj się🙌
@@wsieci4204 Najważniejsze jest zasilanie afirmacji pozytywnymi uczuciami i wizualizacja. 🌼
@@mothernature88888 Dziękuję :) spróbuję robić to częściej świadomie. Również życzę powodzenia 🙏🏻
Najlepiej to tłumaczy Tim fletcher w filmach complex trauma na yt
Moje życie można określić jako typowy "efekt domina" nawet nie z mojej winy i można napisać opasły pamiętnik na ten temat, który zdecydowanie nie jest tematem na jeden dzień. Nie umiem się streszczać, ale spróbuję. W dużym skrócie, mam 23 lata, całe moje życie wydaje się jedną, wielką mistyfikacją utkaną przez moją rodzinę, bo dopiero w wieku 21 lat i 2 lata po toksycznej przyjaźni na odległość z narcyzem z niską samooceną i megalomanią (uwierzcie, to jest akurat mały problem w porównaniu z resztą, mimo że ta osoba również mnie emocjonalnie skrzywdziła), zrozumiałam, że moja rodzina jest dysfunkcyjna "z nazwy" i nadal próbuję rozpracowywać swoje życie, mając w świadomości, że prawdopodobnie jestem osobą DDD. Moi rodzice powinni rozwieźć się już prawie 30 lat temu, ponieważ zwyczajnie nie byli emocjonalnie dojrzali do roli rodziców, nigdy nie wydawali się zgodnym małżeństwem i tak samo mówili moi dziadkowie, których z dzieciństwa pamiętam bardzo dobrze jako moich "emocjonalnych" bliskich. Zresztą sami dziadkowie niejednokrotnie powtarzali, że "to oni są moimi prawdziwymi rodzicami" w sensie takim emocjonalnym. Co do rodziców, nie są co prawda źli, ale sami doskonale wiedzą o tym, że są pogubieni w życiu, no ale jednak dzieci przed traumami nie potrafili już uchronić i się rozwieźć, czy chociażby adekwatnie do wieku przedstawiać problemy, a od ok. 9 roku życia czuję przez nich stres emocjonalny, wskutek czego mechanizmem obronnym jest siedzenie przy komputerze. Nie potrafię mieć sentymentu do rodziców, ponieważ jedyne, co mi się przypomina i kojarzy z nimi to ich kłótnie (do tego stopnia, że nie potrafię przypomnieć sobie sytuacji z przeszłości, w której by się nie kłócili). W moim dzieciństwie potrafili pokłócić się przy spontanicznym wyjściu do restauracji (z takim skutkiem, że matka o mało nie została potrącona przez samochód) czy podczas jazdy samochodem do lekarza w mojej sprawie. Ojciec chory na bipolara, a matka, mimo że też nie jest złą osobą, to jednak nie jest święta, podejrzewam u niej narcyzm, niedojrzałość emocjonalną i szeroko pojęte uzależnienie psychiczne od ojca. Matka potrafiła powiedzieć (co prawda nie wprost, to było zasłyszane, ale jednak) że "zabiłaby swoje dzieci, aby nie cierpiały tak jak ona" i wykorzystać mnie emocjonalnie na "złamaną rękę" w celu wzbudzenia litości w ojcu, żeby wrócił do domu (oba w wieku ok. 11-12 lat). Ja jej zaufałam, bo myślałam, że chodzi po prostu o rodzinę samą w sobie, a dopiero po latach zrozumiałam, że to było wszystko dla idei utrzymania dysfunkcyjnej rodziny, zamiast zapewnić dzieciom po prostu spokój w domu. Było celowe ukrócanie samodzielności (w wieku 23 lat nie mam dostępu do swojej własnej karty płatniczej, nie mówiąc o jakichkolwiek dorobionych kluczach, żeby wyjść sobie coś kupić, wyjść na spacer czy spotkać się z obecnym przyjacielem), kontrolowanie, odsuwanie mnie od znajomych, a w podstawówce dzięki niej (w 3 klasie podstawówki nie potrafiłam sama uszykować się na basen, przez co została mi przypięta łatka osoby niesamodzielnej i naiwnej, co wykorzystała reszta klasy) byłam prześladowana, a później obwiniana (w tym przez panią pedagog), że to moja wina, że klasa mnie prześladowała - mimo że nigdy nic złego nie zrobiłam nikomu.
Z innych problemów dochodzi bycie niejednokrotnym świadkiem przemocy domowej. Kiedy matka czuje zagrożenie ze strony ojca, chowa się u mnie w pokoju, mimo mojej wyraźnej prośby, aby tego nie robiła - inaczej mówiąc, nie dba o to, że ojciec mógłby wparować i bić się na moich oczach. Nie myśli wtedy o dziecku, tylko o sobie, narażając mnie tym samym na kolejną traumę. Swoje zachowanie tłumaczy tym, że dziecko powinno "ratować" rodzica, robiąc tym samym oczywistą parentyfikację. Była jedna istotna sytuacja, w której trafiła do szpitala (szczegółów oszczędzę, poza tym, że to było dość drastyczne). Kiedy wyszła ze szpitala, to nie pamiętam takiej sytuacji, w której byłaby ze mną (nie mówiąc o kimkolwiek, wtedy moim jedynym ratunkiem były dla mnie kreskówki), tydzień później od zdarzenia potrafiła ojcu pomagać w jego pracy, a po latach potrafiła swobodnie i bez... jakiegoś takiego żalu w głosie mówiąc, że wtedy "zostawiła swoje dzieci, żeby mu pomóc", pomimo tego, że wtedy o mało jej nie zabił. To są jej własne słowa w cudzysłowie. Własna matka miała gdzieś fakt, że mogła umrzeć, że dzieci mogły być potencjalnymi świadkami zabójstwa i mogły ją stracić (jak nie obojga rodziców), a ten fakt, że w ogóle wtedy przeżyła jest czystym przypadkiem. Wyobraźcie sobie sytuację, że z odległości 3 metrów widzicie krew swojej matki na podłodze, a potem ona mówi i robi takie rzeczy, nie uwzględniając przy tym... was. Świadczy to tylko o tym, że dla niej ważniejszy jest mąż niż dzieci, wskutek czego nie uznaję matki za mój autorytet. Po tej sytuacji, od 10 lat ona umarła dla mnie emocjonalnie jako matka. To już nie jest dla mnie osoba, do której bez zastanowienia mogłabym się przytulić. Wtedy mogła równie dobrze umrzeć, inaczej samą swoją obecnością nie przypominałaby mi do dzisiaj o tym, jak bardzo ona miała mnie wtedy gdzieś. Na tym skończyło się moje podświadome zaufanie do niej. Mam wrażenie, że bardziej wychowały mnie kreskówki, dziadkowie, ja sama i różne doświadczenia z przeszłości niż kiedykolwiek rodzice. Inna sytuacja, matka potrafiła obrazić się o to, że powiedziałam babci o tym, że "mama ma ślady na szyi", no w sensie, że po prostu dzieje się coś złego w domu i... po prostu chciałam dobrze.
Wyobraźcie sobie moje podświadome poczucie bezpieczeństwa i zaufania po tym wszystkim. Bo jak ledwo 12/13-letnie dziecko miało dźwigać to wszystko?
Mnóstwo rzeczy było i jest przede mną ukrywane do dzisiaj, o większości rzeczy nikt nie powiedział mi WPROST nawet po 18 roku życia, a było tylko "zasłyszane z boku". Gdyby nie wyszła mi choroba kręgosłupa i operacja w wieku 15 lat, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałabym się, że dzień przed moimi urodzinami ojciec pobił matkę i dlatego urodziłam się wcześniej. Po 2 latach od moich narodzin ojcu wykryto bipolara i ze względu na okoliczności moich narodzin mam wrażenie, że rodzina traktuje mnie wręcz z góry i nie powiedzą mi niczego wprost z obawy, że mogłabym "wygadać", chcąc kosztem mnie podtrzymać iluzję rodziny i oszukiwać samych siebie.
Po tym wszystkim nie mam zaufania do rodziców, od niedawna boję się przez nich zasnąć (aby nie mieć z nimi koszmaru w roli głównej), brakuje mi emocjonalnego bezpieczeństwa, emocjonalnie czuję się wręcz zaniedbana, nie chcę mieć dzieci w przyszłości i prawdopodobnie nigdy nie zakocham się w romantycznym sensie (ponieważ wiem, że jeżeli się zakocham, to przyniosę na siebie swego rodzaju klątwę), a przez narcyzów w moim życiu boję się zwyczajnie otworzyć do ludzi i nie umiem emocjonalnie zaangażować się jako pierwsza. Chcę, żeby rodzice trzymali się ode mnie z daleka (oczywista trauma) i żeby zwrócili mi wolność. Wydarzyło się zbyt dużo rzeczy, abym kiedykolwiek miała z rodziną dobre relacje. Nie chcę destabilizować rodziny tym wyznaniem, chcę tylko, żeby ktoś mi pomógł i żebym ruszyła dalej z życiem. Chcę pójść na terapię i chcę mieć po prostu normalne życie i prawdziwy dom, pokładając zaufanie w bliskich DLA MNIE osobach i nigdy nie będąc kontrolowaną przez nikogo.
Myśle , ze to dobry trop z ta terapią. Tutaj pomocny filmik o tym jak wybrać terapeutę .
th-cam.com/video/sn-651tUnik/w-d-xo.html
Czy my wszyscy czasem z definicji nie jesteśmy dysfunkcyjni?
Mysle ze wystarczy porządnie sie wkurwic na taką rodzinę i z toksycznymi członkami nie utrzymywać kontaktu.
Tak. Porzadny wkurw jest najlepsza metodą. 💪
Pani Kasiu, jak znaleźć takiego terapeute który zna się na rzeczy? Jak szukać? I czy terapeuta czy psycholog? Książki przeczytane, świadomość jest ale brak tego kroku w przód, zmiany zachowań. Będę wdzięczna za każdą poradę!
th-cam.com/video/sn-651tUnik/w-d-xo.html
Jest filmik na Yt :)
@@KasiaSawicka dziękuję!
mega super
Wspaniała Kasiu ! Cudowny filmik !!! Mam pytanie czy człowiek o zachowaniach toksycznych może się zmienić??
Czy może Pani nagrać filmik na temat dzieci będących w rodzinie zastępczej
Mój mąż ma autyzm. Myślę, że nasza rodzina mimo wszelkich starań jest dysfunkcyjna.
Martwię się o nasze dzieci.
Introwertyk i mizantrop, który ogólnie ma tylko powierzchowne relacje z ludźmi jest zatem skazany na zagładę, skoro warunkiem wyzdrowienia jest mówienie komuś. Problem w tym, że w swoim gronie nie znajdziesz KOGOŚ, kto by cię nie skrzywdził, nie podpadł ci, KOGOKOLWIEK, kto by wzbudzał zaufanie. Co wtedy, z kimś takim masz rozmawiać? No nie. Na terapii można mówić, co niczym owocnym nie skutkuje. Terapeuci doją kasę i po kilkudziesięciu sesjach stwierdzasz, że stoisz w miejscu a cała terapia nie była warta funta kłaków. No i te ceny obecnie - masakra. Co się tyczy wracania do przeszłości, to przeszłość wraca sama nieproszona. Nie ma potrzeby jej przywoływać. Buzuje w głowie. Dobija się kilka, kilkanaście razy na dzień. Wybija szambem agresywnych myśli, tików, niekontrolowanych ruchów.
Dziękuję
Ahoj. W kilku słowach opiszę moja sytuację, może Kasia albo ktoś z widzów mi coś doradzi.
Mam 38 lat, wychował mnie ojciec-krytyk (skrajny krytyk) i matka też toksyczna. Teraz mam duże skłonności do pracoholizmu i perfekcjonizmu. Ponieważ choruję na schizofrenię, to takie nasilenie pracoholizmu często kończy się u mnie psychozą i wyłącza mnie z życia na kilka miesięcy.
Ostatnio znowu jest gorzej. Jeśli wieczorem nie padam na twarz ze zmęczenia, to czuję się podle, jak nierób, leń i pasożyt. Doszło do tego, że nawet hobby wliczam do mojego planu dnia i traktuję jak obowiązek. A mam tyle fajnych zainteresowań, które mogłyby być dobrą zabawą, gdybym umiała się bawić. Ponieważ ostatnio jest gorzej, boję się, że znowu wyląduję w psychiatryku. A lubię moje życie, mam kochanego męża, ciekawą i dobrze płatną pracę, mnóstwo zainteresowań, uprawiam sport. I nie chcę, żeby to wszystko się zawaliło.
Co robić? Pomóżcie.
Na dokładkę dzisiaj na weekend przyjeżdżają do nas moi rodzice. Znów się nasłucham. Już jestem cała w stresie.
Ja nie jestem pracoholiczka i zawsze mnie zastanawia, dlaczego inni chcą być tacy perfekcyjni. Może zapytaj się siebie w jaki celu to wszystko ma być takie idealne i dla kogo to robisz. Jeśli nie dla siebie, to masz odpowiedź i musisz sobie odpowiedzieć czemu szukasz uznania.
@@arle1974 robię to po to, żeby ktoś mnie pochwalił, docenił. Najlepiej moi rodzice.
Wiem co czujesz. Ja taki stres przeżywam ciągle jak widzę nieodebrane połączenie od swojego taty. On wiecznie mnie krytykował, jestem dla niego leniem, debilem, leserem, a jak coś mi dolega, to twierdzi, że sobie wymyślam.
@@BajeczkaiMaz Aby chronić Siebie, moim zdaniem, powinnaś zerwać kontakt z toksycznym ojcem.
Życzę Ci uwolnienia się spod jego wpływu.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia! 🙂
@@jolantagrzonowicz1333 on nie zawsze taki jest. Kiedy byłam po operacji, dzwonił do mnie codziennie i pytał jak się czuję. Na szczęście mieszkamy 300 km od siebie i nie widujemy się często. 😉
Pozdrawiam 🙂
Witam Pani Kasiu, można się do Pani zgłosić na terapię online?
Mam wszystkiego serdecznie dosyć. Mam dość ! Boję się, że nigdy nie zdam matury. Boję się żyć. W tym roku podchodzę po raz piąty, chciałbym zdawać pięć przedmiotów. Chcę zdawać maturę do końca życia bo moja determinacja się nie skończy, chociaż nie mam pojęcia jak wygląda to zdawanie matury od nowa i brak możliwości poprawiania przedmiotu. Bo co mam w wieku 57 lat sobie powiedzieć, że jestem tylko po szkole policealnej( jeżeli w końcu zdam egzamin) bo sobie odpuściłem bo mam zaburzenia lękowo - depresyjne? Nie i tak nigdy nie będzie choćbym zdawał tę maturę do nie wiadomo kiedy. Nie mam siły i odwagi się uczyć, ale szukam wyzwolenia. Staram się znaleźć pracę, którą pogodzę z psychoterapią oraz rehabilitacją. Rodzice robią mi problem nawet o jeżdżenie pociągiem, a kolega zablokował mój numer i adres e-maila gdzie on pracuje. Co ja mam robić?
Zacznij pracę w tym zawodzie a znajdziesz motywację do nauki i zdania egzaminów. Praca da ci także odwagę i inne spojrzenie. Możesz zacząć od najniższego stanowiska na jakie pozwala ci obecne wykształcenie i powoli piąć się w górę. Nawiasem mówiąc tak naprawdę można sobie w życiu świetnie poradzić i bez wykształcenia. Może zacząć od małego prywatnego biznesu typu sprzedaż.
@@Hannakuc55 Chcę zdać maturę, pójść na wymarzone studia i mieć doktorat. Mam motywację, ale nie mam siły i odwagi. Nie wiem czy chcę pracować w tym zawodzie, traktuję to wyłącznie jak klasyfikację.
@@popkulturalnasciana7818 oooo lista życzeń się wydłuża 🤣🤣🤣🤣 teraz doszedł doktorat. Gratuluję. Serio. Jesteś jednym z lepszych troli internetowych jakich widziałam. Szkoda, że pokasowali kanały z odc klanu. Musiałeś szukać kolejnego miejsca na swoje wypociny.
@@Filifionka Marzę o doktoracie od 18 roku życia, rozumiem, że ty nie masz marzeń i planów, które chcesz zrealizować i czemu sądzisz, że to trolling.
Zniknął mi komentarz Oliwii Radomskiej.
Podobno numerologiczna piatka jest holikiem. Poza wymienionymi na wstepie istnieja i czesto współistnieja i inne jak seksoholizm i uzaleznienie od jedzenia a takze wszystkie czynnosci , ktore sprawiaja takiej niedojrzalej osobie przyjemnośc.
Pani Kasiu, a co jak rodzic jest uzależniony od gier zamiast alkoholu ? Ciekawi mnie ten temat.
Gier komputerowych
❤❤❤
Kasiu podsuń proszę jakieś tytuły książek pisanych dla osób żyjących z osobami z syndromem dda. Wiem że każda pozycja o dda jest dobra żeby poznać temat ale pytam o jakąś literaturę napisana typowo dla osób które poślubiły kogoś zmagającego się z problemami dda by lepiej zrozumialy swoich malzonkow i nauczyly sie wlasciwego postepowania z nimi -by wspierac i pomagac w terapii...Czy poleciłabyś coś?
Bardzo proszę o powiedzenie mi jak iść na taką terapię.gdzie powinienem się udać najpierw żeby zapisać się na terapię jeżeli jeste Ddd.jaki zrobić pierwszy krok i do kogo???dziękuję.bo kompletnie nie wiem jak to zacząć.
Warto poszukać dobrego terapeuty np poznawczo - behawioralnego , każdy powinien pomoc .
Tutaj pomocny filmik :th-cam.com/video/sn-651tUnik/w-d-xo.html
❤
Też pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej ojciec pijak matka dysfunkcyjna i matka mówi do mnie huj z twoją depresja czuje się tylko coraz gorzej...
A co w sytuacji gdzie mama dzwoni do mnie tylko po to żeby się wyżalić I naopowiadać jak to jej źle I nie dobrze, i co tam się dzieje na wsi.
Nigdy nie zapyta o mnie męża o wnuczkę.
Proszę o wskazówki
Postawić granice. „Mamo nie chce tego słuchać” „Byłoby mi miło, i jest to dla mnie ważne, gdybyś spytała co u mnie i u twoich wnuków”.
I tak do skutku wyznaczać granice. Jesli nie chcesz słuchać narzekania, a ona dalej narzeka mimo próśb, to można się rozłączyć.
Odnośnie tej obustronnosci, troski z jej strony, to próbować komunikować tą potrzebę, ale jeśli nic to nie da, to z czasem trzeba się pogodzić, bo czasem nie da się zmienić człowieka.
@@KasiaSawicka dziękuję❤️❤️❤️
A ja bym chciała się odciąć od moich toksycznych rodziców ale jakoś nie potrafię , nie wiem czemu to jest silniejsze ..,,, i mecze die z tym strasznie !
Polecam rozmowy z Bogiem i powierzanie Jemu naszych problemów. Istotną kwestią jest też wybaczenie tym, którzy nas skrzywdzili.
😂
@@dominikael4066 aż tak bardzo śmieszne?
Matka mojego partnera się modliła ale oprócz tego powinny iść jakieś działania bo jego trauma przez ojca jest ogromna
To prawda, potwierdzam. Jeśli się nie wybaczyć, żyje się ciągle przeszłością i tkwi w tym samym miejscu. Niekończąca się historia. Trzeba zamknąć rozdział aby iść na przód
👍👏👏👏.
👍
🥰
🦁
1000% o mnie
Zmiana przekonań i myślenia nie musi trwać dwa lata w terapii , można to zrobić dużo! szybciej
Wątpię
Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
@@Hannakuc55 zmiana przekonań jest dostępna zasadniczo dla każdego , kto jest gotowy na zmianę. Prostą metodą jest zauważenie że dotychczasowe przekonanie ci nie służy i nie jest korzystne dla ciebie. Potem dobrze jest sobie zapisać to stare przekonanie podam najprostszy przykład :"Jestem do niczego nic mi się nie udaje, wkładam tyle wysiłku i to wszystko na nic " i potem z zaangażowaniem i dobra intencją piszesz odwrotność : czyli nowe przekonanie " jestem wystarczająco dobra , wszystko na czym mi zależy przychodzi do mnie łatwo lekko i przyjemnie" po więcej zapraszam na priv
@@agnieszkamichalska3011 kto oprócz ciebie ma wpływ na treść twoich myśli?? Trzeba jednak świadomości i autocenzury aby nie truć się destrukcyjnie " od środka " Dlatego można i łatwo jest przestawić swoje myślenie na kreatywne pozytywne i życzliwe to tylko kwestia wyboru
Od Ciężaru przeszłych doświadczeń czyli traum można się dość szybko uwolnić , służą temu techniki uwalniania,i emocjonalnej wolności np EFT , FasterEFT , Instant Mind Reset
A co Pani powie o mafii psychologicznej? Czyż nie służy to tylko nabijaniu kabzy nieudolnym pomagaczom?
Większość ludzi w pl nigdy nie powinna mieć dzieci. Toksyczne środowisko i naród.
:)🌻
Dziękuję
❤
Dziękuję
❤