Trafiłem raz w życiu na osobę która starała się wykorzystywać wiedzę zawartą w części materiału. Permanentnie i świadomie manipulując. Ciężko takie osoby wybić z postawy. Dziękuję za przytoczenie wydawałoby się rzeczy oczywistych.
Zbyt wiele, na szczęście już zrozumiałem to o czym mówisz w tym filmie. Teraz chroni mnie niewidzialna bariera, którą sobie wypracowałem na przestrzeni ostatnich lat. Mi się Twoje filmiki podobają. Są przydatne dla ludzi szukających rozwiązania. Jeśli ktoś sam nie zechce zmienić swojego życia to nikt nie zrobi tego za niego...
Ja mam męża, który kompletnie nie umie wspierać. Jego sukcesem po 15 latach razem jest to, że przynajmniej stara się nic nie mówić kiedy widzi, że mam problem (wcześniej mnie krytykował w tym momencie). On i pewnie też i ja na szczęście, że szybko zapominam wszelkie urazy. I może dlatego to działa
Nie pracuję na 3 zmiany , ale gdyby wszyscy tak myśleli nie byłoby lekarzy i wielu innych zawodów , które są potrzebne w nocy . Ktoś i tak musi to robić.Dla dobra społeczeństwa.
หลายเดือนก่อน +6
@@losyart no ok, to nic nie zmienia w szkodliwości pracy na trzeciej zmianie. Oraz nie każdy przecież na to marudzi (chyba)
@@losyart To samo chciałam napisać. Pracuję na dwie zmiany i gdyby kazali mi pracować w nocy to pewnie musiałabym zmienić pracę że względu na stan zdrowia, ale są zawody gdzie praca w nocy jest konieczna. Wszystkie służby, ale także kolej, energetyka, gazownie, wodociągi. Takich zakładów pracy nie można zamknąć na noc i iść do domu. Muszą być przynajmniej dyżur.
@@karenw.3828zgadza się tylko właściwie chyba większość lub nawet wszystkie większe fabryki pracują na trzy zmiany więc to jest niesamowity wyzysk społeczeństwa. Dla jaśnie pana i tych kilku groszy człowiek nie może nawet się zregenerować a zdrowie na łeb na szyję 🎉
Dokładnie to samo pomyślałam. Po studiach dokladalam towar w hipermarkecie i zawsze na nocne zmiany i byłam przeszczęśliwa ;) teraz mam własną firmę i ustawiłam sobie godziny pracy tak żebym mogła się rano wyspać bo wolę pracę wieczorem
20:35 z 1 strony racja, ale z 2 strony ktoś jednak musi pełnić nocny dyżur w szpitalu, jeździć w karetce czy gasić pożary i interweniować w wypadkach drogowych czy innych, żeby w ogóle świat mógł funkcjonować jakkolwiek. Bez tego zapanował by kompletny chaos i panika i złość, że nikt nie byłby w stanie pomóc wtedy ludziom, którzy tej pomocy wymagają pilnie z uwagi zagrożenia życia etc... Także nie da się zawsze znaleźć idealnego rozwiązania. Tym bardziej, że tak na prawdę nigdy nie mamy pewności, czy i kiedy coś się wydarzy w życiu, co będzie w konsekwencjach nawet tragiczne, jeśli takiej pomocy nie otrzyma się. Wypadki chodzą po ludziach, najczęściej nawet się ich nie spodziewamy, ale w życiu każdej osoby dzieją się różne nieprzewidziane nagłe sytuacje, i w pewnych z nich taka pomoc faktycznie jest niezbędna. To dotyczy każdego człowieka w życiu, bo los nie wybiera, po prostu jeden moment może zmienić wszystko. Nie bierzemy pod uwagę takiej opcji, dopóki coś się nie wydarzy. I nikomu nie życzę nieszczęść. Ale taka jest rzeczywistość w jakiej żyjemy, takie sytuacje mają miejsce. Tylko co jeśli to myśmy właśnie stali się ich uczestnikiem, a pomocy by nie było? 😢 Nie da się zrezygnować zawsze z tej 3 zmiany właśnie, i nie każdy ma na to wpływ, m.in z tego właśnie powodu. Np w szpitalach czy na SORach personelu medycznego jest często deficyt, i jeśli ten system opieki medycznej ma działać jakkolwiek możliwie sensownie, udolnie, to niestety wielu specjalistów musi się poświęcić, bo jeśli zrezygnują z tej pracy, to nie będzie wystarczająco ludzi do pracy żeby takie miejsca mogły w ogóle funkcjonować... 😢 I ci specjaliści o tym wiedzą, i mimo trudności, stresu, presji czasowej i kosztów zdrowotnych jakie w pracy ponoszą, i mimo świadomości na co się pisali wybierając ten zawód, wiedzą że mogą zawód zmienić, ale w nim zostają. Bo poniekąd właśnie - nie mogą często sobie pozwolić i dla swoich kolegów po fachu, dla pacjentów... I nadal nie zmienia to faktu że praca ta jest ciężka i odbija się na zdrowiu tych pracowników służby zdrowia czy innych służb. I to jest trudna sytuacja. I można łatwo powiedzieć że zmieńcie zawód, że nikt wam tak pracować nie każe a jak nie chcecie zawodu zmienić to wasza decyzja - wasz problem i w takim razie o to nie narzekajcie; męczcie się na własne życzenie i siedźcie cicho... - Tyle że świat nie jest dychotomiczny i proste rozwiązania niekoniecznie muszą być realne. I pracę nocne są ciężkie, i jest wiele teoretycznych alternatyw. Tylko nie każdego też na to może być stać, czy to finansowo, czy czasowo, czy psychicznie... Nie da się jednego rozwiązania zastosować do wszystkich osób. I to normalne że niektórzy będą zniesmaczeni słysząc radę że nikt nie każe im pracować na 3 zmianę i że mogą to przecież zmienić. I to normalne że będą w takiej sytuacji się oburzać na takie banalne rozwiązania ciężkich problemów... I mają prawo narzekać, i jest to zrozumiałe. I nie jest w porządku takie bagatelizowanie problemu i splycsnie go. Owszem, prac różnych na 3 zmianę jest mnóstwo różnych, i pewnie u części osób dało by się wdrożyć takie rozwiązanie. Ale nie u wszystkich, i tutaj wykluczasz tak na prawdę dużą grupę osób, nie biorąc pod uwagę że są w innej sytuacji. Bo poruszyłeś tu jedną stronę tego problemu. Dlatego ja pisząc ten komentarz właśnie chcę zwrócić uwagę na tą drugą stronę, nie mniej istotną. Nie mówię że cały film jest do dupy. Jest w nim wiele przydatnych moim zdaniem idei i spostrzeżeń, ok. Doceniam. Ale chciałam tu nakreślić też inną perspektywę na ten problem, perspektywę medykow, strażaków i innych służb. Była bym wdzięczna gdybyś w następnym filmie poruszającym ten temat przynajmniej 1 zdaniem nakreślił też tą perspektywę, z uwagi na pracę tych ludzi dla społeczeństwa tak na prawdę bo to dzięki nim możemy czuć się bezpieczniej. I jest to ważne, dlatego że ich praca i jakby nie patrzeć - poświęcenie czasu, życia, zdrowia itd, jest niedoceniana, nie rozumiana i nie dostrzegana niejednokrotnie. Wielu ludzi ma roszczeniowe podejście np do personelu medycznego, uważając że im się wszystko należy, przeszkadzając im w pracy (np awanturując się z nimi czy przejawiając agresję), obrzucając tych medyków błotem czy oceniając negatywnie za rzeczy na które ci medycy niejednokrotnie nie mają nawet wpływu - np mam tu na myśli opóźnienia, długie kolejki na SORze czy do lekarza (niezrozumienie to wynika często z niewiedzy jak taka praca lekarza rzeczywiście wygląda, że jest za dużo pacjentów niż siły przerobowych lekarzy, jest deficyt specjalistów, lekarze są często zmęczeni i zdenerwowani presją, stresem, odpowiedzialnością za zdrowie i życie innych gdyby popełnili nieuważny błąd, długimi kilkunastogodzinnymi zmianami, nadgodzinsmi, tonami dokumentów jakie mają obowiązek dobrze wypełnić bo inaczej w razie kontroli mogą mieć problemy, brakiem chwili spokoju na to aby pójść do toalety, zjeść obiad, wypić kawę, odsapnąć, niejednokrotnie zdarza się że właśnie nie zdarzają zjeść nawet podołku w ciągu całej zmiany w pracy bo pacjent z zagrożeniem życia nie poczeka aż medyk doje posiłek, małą ilością czasu dla pacjentów, np na NFZ lekarz ma na 1 pacjenta przeznaczone odgórnie 15 minut żeby go zbadać, zebrać wywiad lekarski, przeanalizować wyniki badań, zdiagnozować, zlecić skierowanie na badania, wypisać recepty i uzupełnić właściwie dokumentację medyczną. Ma na to tylko 15 minut. Jeszcze dodam, że za źle wypisaną receptę w razie kontroli lekarz może być obarczony bardzo wysoką karą pieniężną...). I z tego względu warto budować w społeczeństwie lepszy wizerunek osób w takich zawodach pracujących. Bo upraszczanie tematu że można zmienić zawód, a jak nie zmienią to ich problem czy ich wina to ma taki właśnie wydźwięk żeby jak chcieli tak pracować na własne życzenie to żeby nie narzekali... Są ludzie którzy tak do medyków roszczeniowo podchodzą, co jest przykre, są ludzie którzy pewnie tak też mogą to w jakiś sposób odebrać, nawet jeśli podświadomie. Nie ma sensu do tego w jakiś sposób dokładać cegiełki, bo to też są ludzie, takie podejście jest trochę niewdzięczne, frustrujące czy przykre zwyczajnie, tylko po co tak do kogokolwiek podchodzić? To potrafi być takim gwoździem wbitym komuś, kto wykonuje ciężką pracę, odpowiadając za zdrowie innych osób, w tym i nas, a w pracy tej jest już wpisane wystarczająco presji, stresu i bólu - a im więcej trudnych emocji tym większa szansa na pomyłki... I nie wiem z jakiego powodu byłby sens kreować tego typu wizerunek tych służb, w społecznym wyobrażeniu, bo słowa mają moc kreowania rzeczywistości w której żyjemy. A z innej strony, warto po prostu okazywać wdzięczność takim służbom, że jednak nawet jeśli są jakie są i mogło by być lepiej pod różnymi względami, to jednak są i wykonują ciężką pracę dla całego społeczeństwa. I jak najbardziej zasadne jest ich narzekanie czy zwracanie uwagi na pewne problemy i trudności z jakimi związana jest ich praca, i należy im się szacunek że mimo to chcą ją wykonywać. A nawet jak nie chcą to i tak nadal pracują, mimo że mogliby wybrać sobie zupełnie inny zawód lub nawet na wcześniejszym etapie - po prostu wybrać inny kierunek studiów (studia medyczne są jednymi z najbardziej wymagających)... Także coś za coś...
Wybaczenie a odpuszczenie to są dwie zupełnie różne rzeczy. Mogę odpuścić, ale nie wybaczyć. Czyli nie myślę już o czymś, nie zajmuje to mojej głowy i moich nerwów na co dzień, jednak nie zapominam o tej krzywdzie. Nie szukam zemsty, ponieważ dochodzę do racjonalnego wniosku, że zemsta byłaby zbyt kosztowna lub niemożliwa do wykonania. Jednak jeżeli nadarzy się okazja, to z niej skorzystam. Na przykład: ktoś mi nie oddał pieniędzy. Wszystko było na gębę, teoretycznie mógłbym iść do sądu, ale więcej z tym problemu dla mnie niż realnej korzyści. Rozwiązania siłowe i samosądy oznaczają więcej problemów dla mnie niż dla drugiej strony. Co robię? Jakiś czas oczywiście chodże wkurwiony, jednak po czasie lezy to sobie gdzieś z boku, powiedzmy na takiej liście spraw "na nigdy". I pewnie ta sprawa nigdy by nie była rozwiązana, jednak czasem zdarza się tka, że ktoś się akurat pojawi na naszej drodze życiowej. Albo ktoś mnie zapyta o tego kogoś, jaki jest, czy warto go zatrudnić. Albo zobaczę go na randce z inna dziewczyną i będę mógł podesłać zdjęcia jego żonie. Albo zaparkuje samochód w takim miejscu, że obok nie będzie żadnej kamery. Albo zobaczę, że gdzieś na mieście pali sobie zioło i będę mógł uprzejmie zadzwonić na policję. Życie pisze rożne scenariusze, dla świętego spokoju warto nie nosić w sobie tej krzywdy na co dzień, ale też warto nie zapominać, bo okazja do wymierzenia sprawiedliwości może nadarzyć się sama :)
O jaa.. Jestem na tym, że rodzice ustawiają Cię jak małe dziecko.. ostatnio mówiłam coś mamie, a ojciec wpadł w środku zdania i chciał natychmiast wiedzieć o czym mówię. Nie odpowiedziałam odrazu- chciałam dokończyć myśl i wtedy mu odpowiedzieć. On zaczął się oburzać, że jak to: przecież jest moim ojcem i mam mu odpowiedzieć...
Mam podobny problem u siebie. Mieszkam z moją partnerką w tym samym domu co moi rodzice niestety. Niby oddzielnie bo oni na dole, a my na górze, ale często zdarza się, że matka lub ojciec wtrącają się w wychowanie mojego syna albo mówią mi bo coś tam usłyszeli czy zobaczyli i mimo iż nie znają pełnego kontekstu to mi ciągle radzą i pouczają. Jestem jedynakiem i nie chciałem się uwiazac kredytem na 30 czy 40 lat skoro mój dom rodzinny kiedyś będzie na mnie, ale z perspektywy czasu zaczynam chwilami żałować swojej decyzji i zastanawiam się czy jednak nie lepiej byłoby nawet na te kilka czy kilkanaście lat wynająć mieszkanie, a później najwyżej się przeprowadzić byleby nie mieszkać z rodzicami na gromadzie. Są na emeryturze, mają swoje problemy z którymi nic nie robią, ale będą mnie pouczać dorosłego człowieka który ma 33 lata na karku i prawie 6-letniego syna. 🤦🏻♂️
@HollandFury przykro mi. To co piszesz jest bardzo podobne do sytuacji u mnie. Też mieszkam u rodziców, też żałuje, że lata temu się nie wyprowadziłam. Ja ograniczyłam moje kontakty z rodzicami do minimum. Na tyle, że brat ostatnio się zastanawiał jak mieszkając z nimi mogę nie wiedzieć co się u nich dzieje. Ale to nie jest łatwe, bo nawet jak ja unikam to oni niekoniecznie i tak jak piszesz nie omieszkają zwrócić uwagi, czepnąć się o dla nich ważną rzecz etc. Tłumaczenie dlaczego mi się nie podoba dana uwaga albo jej styl kończy się pełnym niezrozumieniem tematu i przeświadczeniem przez nich, że to oni mają tą jedyną słuszną rację. Nie wiem jak u Ciebie, ale u nas wyprowadzka oznaczałaby, że dzieci nie miałyby np zajęć dodatkowych i wyjść np do kina. Dlatego my ostatecznie zostajemy i tylko czasem marzę o własnym domu z własnymi zasadami. Jeśli masz możliwość finansową, to poszukaj własnego miejsca dla siebie i rodziny. Spokój ducha i wolność są bezcenne i na pewno skorzysta na tym cała rodzina
@@joannarosinska8278 doskonale Cię rozumiem Asiu. Ja zostałem nie że względu na ograniczenia materialne. Bardziej ze względu na syna i pomoc w opiece nad nim podczas gdy jestem jeszcze w pracy i nie mogę się nim zająć oraz trochę na przekór zamierzam zrealizować swoje marzenia i pokazać im, że można i stać mnie na to. I zrobię to wbrew wszystkiemu i wszystkim. Mało kto się zgadza z moimi zamiarami, ale nie zamierzam spełniać całe życie czyichś oczekiwań byleby się komuś przypodobać i żyć tak jak im się wydaje za odpowiednie. Moje życie, moje wybory, moje decyzje. Od jakiegoś czasu jest mi jeszcze trudniej bo nie czuję wsparcia od mojej partnerki, ale to nie zmienia moich założeń. Życzę powodzenia, wytrwałości i dystansu bo wiem ile nerwów i zdrowia potrafi zabrać takie "pomaganie".
krzywdzące jest surowe karanie latami, znęcanie sie, obgadywanie mimo przeprosin mimo wyciągnięcia surowych konsekwencji to po latach wyciąganie przy nowej osobie brudów i nastawianie przeciw za coś co miało miejsce lata temu.
1. Wspieranie samego siebie - to Ty jesteś dla siebie dobrym, życzliwym opiekunem. 2. Dyscyplina jest formą szacunku do samego siebie. "Choćby skały srały" to nie jest życzliwa opieka wobec samego siebie. To jest sztywne, nieelastyczne. Nie chcę mieć opiekuna, który domaga się spełnienia obietnicy "choćby skały srały" używając argumentu szacunku.
หลายเดือนก่อน
@@wowo4389 dyscyplina oznacza rutynę bez wyjątków w tym wypadku.
Wyjątkowe sytuacje w życiu się zdarzają, np wypadki, choroby, inne sprawy. W czasie choroby np wskazane jest wypocząć żeby nabrać sił a katowanie się na siłę pracą nie służy zdrowiu. Dlatego nawet w rutynie powinno się znaleźć miejsce na elastyczność i zadbanie o najpierw potrzeby organizmu czy inne nieprzewidziane priorytety. Nie ma ludzi ze stali, a brnięcie pod prąd gdy nie mamy na to wystarczająco zasobów w danej chwili, jest popadaniem w skrajność i może to człowieka powalić do tej wody i utopić.
หลายเดือนก่อน
@@zuzanka4554 Takie możesz odnieść takie wrażenie znając moją metodę z jej tytularnego hasła i domyślając się jak wyglądają jej niuanse. A podpowiem - nie wymagają na szarpanie się na rzeczy ponad nasze siły.
Uczę się do matury, jak na razie 8 przedmiotów. Nie wiem czy zdawać w tym roku 8 czy 6. Muszę się zastanowić. Chodzę na siłownię, sam także ćwiczę, chodzę na wolne słuchanie Fizyki na UW, poszukuję pracy, pracuję ochotniczo w radio. Chcę to wszystko pogodzić z innymi pasjami, zajęciami, rzeczami. Chciałbym znaleźć się w harcerstwie. Nie gram już w tenisa. To tyle z dobrych rzeczy, ja naprawdę chcę żyć. Najgorsze są te soboty, kiedy leżę i płaczę w nocy. Powinienem wychodzić co sobotę na imprezy do znajomych, niestety nie mam tyle szczęścia w życiu. U mnie w życiu nie było nawet tak, że koleżanka czy koleżanka przyjdą z prezentem na urodziny. Ja tylko raz w życiu przeżyłem satysfakcjonującego Sylwestra, a dwa razy satysfakcjonujące urodziny. Mam krosty i strupy na całym ciele po leczonym helicobacter, nie mam siły iść do dermatologa. Nie mam matury, nie mam pracy, nie mam prawa jazdy, śpię u rodziców, nie mam mieszkania. Boję się, że mimo wszystko tak mi zostanie w życiu. Marzę o całej masie znajomych którzy zabiorą mnie na wakacje zagranicę, kupionych przez siebie ubrań, kosmetyków, zrobionych obiadów, zagranych DJ setów, etc... Poszukuję nowej psychoterapii po jedenastu latach psychoterapii, interesuje mnie psychoterapia poznawczo - behawioralna na NFZ. Jestem osobą niepełnosprawną fizycznie oraz mam zaburzenia psychiczne od 11 lat. Znane przeze mnie młodsze osoby były w Cannes, na Berlinale, skończyli studia, pracują, żyją swoim życiem a ja nie mam nic. Nigdy nie czułem tego, że mogę samostanowić o sobie i przeklikałem życie. Czuję się jak zwykłe gówno, zero co zaczyna od zera. Uczę się jeszcze do egzaminu praktycznego zawodowego z Techniką Administracji, za maturę i ten egzamin zapłaciłbym łącznie jakieś 700 zł. Znam chłopaka, który mając 23 lata był w Tajlandii, był 8 razy w Amsterdamie, był na Słowacji, na Litwie, w Rzymie, Włochy, Neapol, był w Mediolanie, w Maroko, w Belgii, w Luksemburgu, w wieku 26 lat na Malcie, niedawno był w Tokio, nie wiem jeszcze gdzie. Zjeździł masę krajów, jak miał 16 lat to mógł robić co chciał. Nigdy nie czułem się osobą sprawczą oraz odpowiedzialną za swoje życie, dopiero się tego uczę. To wszystko mnie tak potwornie boli. Ja nie mam po prostu nic. Mam 26 lat, nie mam matury, nie mam pracy, nie mam prawa jazdy i śpię u rodziców. Muszę zjeździć te wszystkie kraje i miejsca co ten chłopak. Nigdy nie uprawiałem seksu. Nigdy nie byłem na imprezie ani nigdy u nikogo nie nocowałem. mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru przez dziewczynę. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. W tym roku drugi rok z rzędu nie było mnie na Nowych Horyzontach a jeździłem od 2018 roku. Chcę nagrywać vlogi o najlepszych filmach z lat 2018,2019,2021,2022, marzę o tym sześć lat. Całe to gówno, które mam i zmarnowane życie zostanie z mną już do końca, ja muszę wziąć to wszystko za rękę. Boję się, że nigdy nie będę uprawiać seksu, przez całe życie będę nadrabiać masę zmarnowanych lat, przeklikałem i przepłakałem życie. Ja sam czuję się na szesnaście lat a na studiach będę dyskryminowany za wiek. Nigdy nie byłem w stałym związku, dopóki się nie wybawię 30 razy to chyba nie wejdę w stały związek, a potem zaraz zerwę z dziewczyną po to by mieć jakąś byłą. Nigdy nie byłem na randce. Miałem pięć wspaniałe konto na LinkedIn i coś sobą reprezentować.
Która z tych 10 rzeczy Ci się przytrafiła w życiu?
Trafiłem raz w życiu na osobę która starała się wykorzystywać wiedzę zawartą w części materiału. Permanentnie i świadomie manipulując. Ciężko takie osoby wybić z postawy. Dziękuję za przytoczenie wydawałoby się rzeczy oczywistych.
Zbyt wiele, na szczęście już zrozumiałem to o czym mówisz w tym filmie. Teraz chroni mnie niewidzialna bariera, którą sobie wypracowałem na przestrzeni ostatnich lat. Mi się Twoje filmiki podobają. Są przydatne dla ludzi szukających rozwiązania. Jeśli ktoś sam nie zechce zmienić swojego życia to nikt nie zrobi tego za niego...
Ja mam męża, który kompletnie nie umie wspierać. Jego sukcesem po 15 latach razem jest to, że przynajmniej stara się nic nie mówić kiedy widzi, że mam problem (wcześniej mnie krytykował w tym momencie). On i pewnie też i ja na szczęście, że szybko zapominam wszelkie urazy. I może dlatego to działa
Z mojej strony ukłony dla każdego lekarza i innych służącym społeczeństwu którzy pracują na nocki 🙏🏻🙏🏻
Ale się cieszę że mogę posłuchać Ciebie, i zastanowić się potem nad sobą. Pozdrawiam i życzę zdrowia.
Nie pracuję na 3 zmiany , ale gdyby wszyscy tak myśleli nie byłoby lekarzy i wielu innych zawodów , które są potrzebne w nocy . Ktoś i tak musi to robić.Dla dobra społeczeństwa.
@@losyart no ok, to nic nie zmienia w szkodliwości pracy na trzeciej zmianie. Oraz nie każdy przecież na to marudzi (chyba)
@@losyart To samo chciałam napisać. Pracuję na dwie zmiany i gdyby kazali mi pracować w nocy to pewnie musiałabym zmienić pracę że względu na stan zdrowia, ale są zawody gdzie praca w nocy jest konieczna. Wszystkie służby, ale także kolej, energetyka, gazownie, wodociągi. Takich zakładów pracy nie można zamknąć na noc i iść do domu. Muszą być przynajmniej dyżur.
@@karenw.3828zgadza się tylko właściwie chyba większość lub nawet wszystkie większe fabryki pracują na trzy zmiany więc to jest niesamowity wyzysk społeczeństwa. Dla jaśnie pana i tych kilku groszy człowiek nie może nawet się zregenerować a zdrowie na łeb na szyję 🎉
Dokładnie to samo pomyślałam. Po studiach dokladalam towar w hipermarkecie i zawsze na nocne zmiany i byłam przeszczęśliwa ;) teraz mam własną firmę i ustawiłam sobie godziny pracy tak żebym mogła się rano wyspać bo wolę pracę wieczorem
@@losyart fajnie że usunąłeś mój komentarz łysa pało
20:35 z 1 strony racja, ale z 2 strony ktoś jednak musi pełnić nocny dyżur w szpitalu, jeździć w karetce czy gasić pożary i interweniować w wypadkach drogowych czy innych, żeby w ogóle świat mógł funkcjonować jakkolwiek. Bez tego zapanował by kompletny chaos i panika i złość, że nikt nie byłby w stanie pomóc wtedy ludziom, którzy tej pomocy wymagają pilnie z uwagi zagrożenia życia etc... Także nie da się zawsze znaleźć idealnego rozwiązania. Tym bardziej, że tak na prawdę nigdy nie mamy pewności, czy i kiedy coś się wydarzy w życiu, co będzie w konsekwencjach nawet tragiczne, jeśli takiej pomocy nie otrzyma się. Wypadki chodzą po ludziach, najczęściej nawet się ich nie spodziewamy, ale w życiu każdej osoby dzieją się różne nieprzewidziane nagłe sytuacje, i w pewnych z nich taka pomoc faktycznie jest niezbędna. To dotyczy każdego człowieka w życiu, bo los nie wybiera, po prostu jeden moment może zmienić wszystko. Nie bierzemy pod uwagę takiej opcji, dopóki coś się nie wydarzy. I nikomu nie życzę nieszczęść. Ale taka jest rzeczywistość w jakiej żyjemy, takie sytuacje mają miejsce. Tylko co jeśli to myśmy właśnie stali się ich uczestnikiem, a pomocy by nie było? 😢
Nie da się zrezygnować zawsze z tej 3 zmiany właśnie, i nie każdy ma na to wpływ, m.in z tego właśnie powodu. Np w szpitalach czy na SORach personelu medycznego jest często deficyt, i jeśli ten system opieki medycznej ma działać jakkolwiek możliwie sensownie, udolnie, to niestety wielu specjalistów musi się poświęcić, bo jeśli zrezygnują z tej pracy, to nie będzie wystarczająco ludzi do pracy żeby takie miejsca mogły w ogóle funkcjonować... 😢 I ci specjaliści o tym wiedzą, i mimo trudności, stresu, presji czasowej i kosztów zdrowotnych jakie w pracy ponoszą, i mimo świadomości na co się pisali wybierając ten zawód, wiedzą że mogą zawód zmienić, ale w nim zostają. Bo poniekąd właśnie - nie mogą często sobie pozwolić i dla swoich kolegów po fachu, dla pacjentów... I nadal nie zmienia to faktu że praca ta jest ciężka i odbija się na zdrowiu tych pracowników służby zdrowia czy innych służb. I to jest trudna sytuacja. I można łatwo powiedzieć że zmieńcie zawód, że nikt wam tak pracować nie każe a jak nie chcecie zawodu zmienić to wasza decyzja - wasz problem i w takim razie o to nie narzekajcie; męczcie się na własne życzenie i siedźcie cicho... - Tyle że świat nie jest dychotomiczny i proste rozwiązania niekoniecznie muszą być realne. I pracę nocne są ciężkie, i jest wiele teoretycznych alternatyw. Tylko nie każdego też na to może być stać, czy to finansowo, czy czasowo, czy psychicznie... Nie da się jednego rozwiązania zastosować do wszystkich osób. I to normalne że niektórzy będą zniesmaczeni słysząc radę że nikt nie każe im pracować na 3 zmianę i że mogą to przecież zmienić. I to normalne że będą w takiej sytuacji się oburzać na takie banalne rozwiązania ciężkich problemów... I mają prawo narzekać, i jest to zrozumiałe. I nie jest w porządku takie bagatelizowanie problemu i splycsnie go. Owszem, prac różnych na 3 zmianę jest mnóstwo różnych, i pewnie u części osób dało by się wdrożyć takie rozwiązanie. Ale nie u wszystkich, i tutaj wykluczasz tak na prawdę dużą grupę osób, nie biorąc pod uwagę że są w innej sytuacji. Bo poruszyłeś tu jedną stronę tego problemu. Dlatego ja pisząc ten komentarz właśnie chcę zwrócić uwagę na tą drugą stronę, nie mniej istotną. Nie mówię że cały film jest do dupy. Jest w nim wiele przydatnych moim zdaniem idei i spostrzeżeń, ok. Doceniam.
Ale chciałam tu nakreślić też inną perspektywę na ten problem, perspektywę medykow, strażaków i innych służb. Była bym wdzięczna gdybyś w następnym filmie poruszającym ten temat przynajmniej 1 zdaniem nakreślił też tą perspektywę, z uwagi na pracę tych ludzi dla społeczeństwa tak na prawdę bo to dzięki nim możemy czuć się bezpieczniej. I jest to ważne, dlatego że ich praca i jakby nie patrzeć - poświęcenie czasu, życia, zdrowia itd, jest niedoceniana, nie rozumiana i nie dostrzegana niejednokrotnie. Wielu ludzi ma roszczeniowe podejście np do personelu medycznego, uważając że im się wszystko należy, przeszkadzając im w pracy (np awanturując się z nimi czy przejawiając agresję), obrzucając tych medyków błotem czy oceniając negatywnie za rzeczy na które ci medycy niejednokrotnie nie mają nawet wpływu - np mam tu na myśli opóźnienia, długie kolejki na SORze czy do lekarza (niezrozumienie to wynika często z niewiedzy jak taka praca lekarza rzeczywiście wygląda, że jest za dużo pacjentów niż siły przerobowych lekarzy, jest deficyt specjalistów, lekarze są często zmęczeni i zdenerwowani presją, stresem, odpowiedzialnością za zdrowie i życie innych gdyby popełnili nieuważny błąd, długimi kilkunastogodzinnymi zmianami, nadgodzinsmi, tonami dokumentów jakie mają obowiązek dobrze wypełnić bo inaczej w razie kontroli mogą mieć problemy, brakiem chwili spokoju na to aby pójść do toalety, zjeść obiad, wypić kawę, odsapnąć, niejednokrotnie zdarza się że właśnie nie zdarzają zjeść nawet podołku w ciągu całej zmiany w pracy bo pacjent z zagrożeniem życia nie poczeka aż medyk doje posiłek, małą ilością czasu dla pacjentów, np na NFZ lekarz ma na 1 pacjenta przeznaczone odgórnie 15 minut żeby go zbadać, zebrać wywiad lekarski, przeanalizować wyniki badań, zdiagnozować, zlecić skierowanie na badania, wypisać recepty i uzupełnić właściwie dokumentację medyczną. Ma na to tylko 15 minut. Jeszcze dodam, że za źle wypisaną receptę w razie kontroli lekarz może być obarczony bardzo wysoką karą pieniężną...). I z tego względu warto budować w społeczeństwie lepszy wizerunek osób w takich zawodach pracujących. Bo upraszczanie tematu że można zmienić zawód, a jak nie zmienią to ich problem czy ich wina to ma taki właśnie wydźwięk żeby jak chcieli tak pracować na własne życzenie to żeby nie narzekali... Są ludzie którzy tak do medyków roszczeniowo podchodzą, co jest przykre, są ludzie którzy pewnie tak też mogą to w jakiś sposób odebrać, nawet jeśli podświadomie. Nie ma sensu do tego w jakiś sposób dokładać cegiełki, bo to też są ludzie, takie podejście jest trochę niewdzięczne, frustrujące czy przykre zwyczajnie, tylko po co tak do kogokolwiek podchodzić? To potrafi być takim gwoździem wbitym komuś, kto wykonuje ciężką pracę, odpowiadając za zdrowie innych osób, w tym i nas, a w pracy tej jest już wpisane wystarczająco presji, stresu i bólu - a im więcej trudnych emocji tym większa szansa na pomyłki... I nie wiem z jakiego powodu byłby sens kreować tego typu wizerunek tych służb, w społecznym wyobrażeniu, bo słowa mają moc kreowania rzeczywistości w której żyjemy.
A z innej strony, warto po prostu okazywać wdzięczność takim służbom, że jednak nawet jeśli są jakie są i mogło by być lepiej pod różnymi względami, to jednak są i wykonują ciężką pracę dla całego społeczeństwa. I jak najbardziej zasadne jest ich narzekanie czy zwracanie uwagi na pewne problemy i trudności z jakimi związana jest ich praca, i należy im się szacunek że mimo to chcą ją wykonywać. A nawet jak nie chcą to i tak nadal pracują, mimo że mogliby wybrać sobie zupełnie inny zawód lub nawet na wcześniejszym etapie - po prostu wybrać inny kierunek studiów (studia medyczne są jednymi z najbardziej wymagających)...
Także coś za coś...
Dziękuję za mądre słowa👍🙂
Wspaniały filmik, bardzo potrzebny. Czysta prawda. Dziękuję ❤
Szanowanie swoich postanowien, to dziala. No i moje ulubione powiedzonko 'chocby skaly sraly' . Powinienes to opatentowac.
Bardzo dobry film. Dzięki 👌🏻👌🏻👌🏻
Super ogarnięte! Dzięki!
Mało się mówi 😢 o tolerancji.a pewnie w tym kontekście też by miało zastosowanie.
Wybaczenie a odpuszczenie to są dwie zupełnie różne rzeczy. Mogę odpuścić, ale nie wybaczyć. Czyli nie myślę już o czymś, nie zajmuje to mojej głowy i moich nerwów na co dzień, jednak nie zapominam o tej krzywdzie. Nie szukam zemsty, ponieważ dochodzę do racjonalnego wniosku, że zemsta byłaby zbyt kosztowna lub niemożliwa do wykonania. Jednak jeżeli nadarzy się okazja, to z niej skorzystam.
Na przykład: ktoś mi nie oddał pieniędzy. Wszystko było na gębę, teoretycznie mógłbym iść do sądu, ale więcej z tym problemu dla mnie niż realnej korzyści. Rozwiązania siłowe i samosądy oznaczają więcej problemów dla mnie niż dla drugiej strony. Co robię? Jakiś czas oczywiście chodże wkurwiony, jednak po czasie lezy to sobie gdzieś z boku, powiedzmy na takiej liście spraw "na nigdy". I pewnie ta sprawa nigdy by nie była rozwiązana, jednak czasem zdarza się tka, że ktoś się akurat pojawi na naszej drodze życiowej.
Albo ktoś mnie zapyta o tego kogoś, jaki jest, czy warto go zatrudnić. Albo zobaczę go na randce z inna dziewczyną i będę mógł podesłać zdjęcia jego żonie. Albo zaparkuje samochód w takim miejscu, że obok nie będzie żadnej kamery. Albo zobaczę, że gdzieś na mieście pali sobie zioło i będę mógł uprzejmie zadzwonić na policję. Życie pisze rożne scenariusze, dla świętego spokoju warto nie nosić w sobie tej krzywdy na co dzień, ale też warto nie zapominać, bo okazja do wymierzenia sprawiedliwości może nadarzyć się sama :)
O jaa.. Jestem na tym, że rodzice ustawiają Cię jak małe dziecko.. ostatnio mówiłam coś mamie, a ojciec wpadł w środku zdania i chciał natychmiast wiedzieć o czym mówię. Nie odpowiedziałam odrazu- chciałam dokończyć myśl i wtedy mu odpowiedzieć. On zaczął się oburzać, że jak to: przecież jest moim ojcem i mam mu odpowiedzieć...
Mam podobny problem u siebie. Mieszkam z moją partnerką w tym samym domu co moi rodzice niestety. Niby oddzielnie bo oni na dole, a my na górze, ale często zdarza się, że matka lub ojciec wtrącają się w wychowanie mojego syna albo mówią mi bo coś tam usłyszeli czy zobaczyli i mimo iż nie znają pełnego kontekstu to mi ciągle radzą i pouczają. Jestem jedynakiem i nie chciałem się uwiazac kredytem na 30 czy 40 lat skoro mój dom rodzinny kiedyś będzie na mnie, ale z perspektywy czasu zaczynam chwilami żałować swojej decyzji i zastanawiam się czy jednak nie lepiej byłoby nawet na te kilka czy kilkanaście lat wynająć mieszkanie, a później najwyżej się przeprowadzić byleby nie mieszkać z rodzicami na gromadzie. Są na emeryturze, mają swoje problemy z którymi nic nie robią, ale będą mnie pouczać dorosłego człowieka który ma 33 lata na karku i prawie 6-letniego syna. 🤦🏻♂️
@HollandFury przykro mi. To co piszesz jest bardzo podobne do sytuacji u mnie. Też mieszkam u rodziców, też żałuje, że lata temu się nie wyprowadziłam. Ja ograniczyłam moje kontakty z rodzicami do minimum. Na tyle, że brat ostatnio się zastanawiał jak mieszkając z nimi mogę nie wiedzieć co się u nich dzieje. Ale to nie jest łatwe, bo nawet jak ja unikam to oni niekoniecznie i tak jak piszesz nie omieszkają zwrócić uwagi, czepnąć się o dla nich ważną rzecz etc. Tłumaczenie dlaczego mi się nie podoba dana uwaga albo jej styl kończy się pełnym niezrozumieniem tematu i przeświadczeniem przez nich, że to oni mają tą jedyną słuszną rację. Nie wiem jak u Ciebie, ale u nas wyprowadzka oznaczałaby, że dzieci nie miałyby np zajęć dodatkowych i wyjść np do kina. Dlatego my ostatecznie zostajemy i tylko czasem marzę o własnym domu z własnymi zasadami. Jeśli masz możliwość finansową, to poszukaj własnego miejsca dla siebie i rodziny. Spokój ducha i wolność są bezcenne i na pewno skorzysta na tym cała rodzina
@@joannarosinska8278 doskonale Cię rozumiem Asiu. Ja zostałem nie że względu na ograniczenia materialne. Bardziej ze względu na syna i pomoc w opiece nad nim podczas gdy jestem jeszcze w pracy i nie mogę się nim zająć oraz trochę na przekór zamierzam zrealizować swoje marzenia i pokazać im, że można i stać mnie na to. I zrobię to wbrew wszystkiemu i wszystkim. Mało kto się zgadza z moimi zamiarami, ale nie zamierzam spełniać całe życie czyichś oczekiwań byleby się komuś przypodobać i żyć tak jak im się wydaje za odpowiednie. Moje życie, moje wybory, moje decyzje. Od jakiegoś czasu jest mi jeszcze trudniej bo nie czuję wsparcia od mojej partnerki, ale to nie zmienia moich założeń. Życzę powodzenia, wytrwałości i dystansu bo wiem ile nerwów i zdrowia potrafi zabrać takie "pomaganie".
100% racji❤
krzywdzące jest surowe karanie latami, znęcanie sie, obgadywanie mimo przeprosin mimo wyciągnięcia surowych konsekwencji to po latach wyciąganie przy nowej osobie brudów i nastawianie przeciw za coś co miało miejsce lata temu.
1. Wspieranie samego siebie - to Ty jesteś dla siebie dobrym, życzliwym opiekunem.
2. Dyscyplina jest formą szacunku do samego siebie.
"Choćby skały srały" to nie jest życzliwa opieka wobec samego siebie. To jest sztywne, nieelastyczne. Nie chcę mieć opiekuna, który domaga się spełnienia obietnicy "choćby skały srały" używając argumentu szacunku.
@@wowo4389 dyscyplina oznacza rutynę bez wyjątków w tym wypadku.
Wyjątkowe sytuacje w życiu się zdarzają, np wypadki, choroby, inne sprawy. W czasie choroby np wskazane jest wypocząć żeby nabrać sił a katowanie się na siłę pracą nie służy zdrowiu. Dlatego nawet w rutynie powinno się znaleźć miejsce na elastyczność i zadbanie o najpierw potrzeby organizmu czy inne nieprzewidziane priorytety. Nie ma ludzi ze stali, a brnięcie pod prąd gdy nie mamy na to wystarczająco zasobów w danej chwili, jest popadaniem w skrajność i może to człowieka powalić do tej wody i utopić.
@@zuzanka4554 Takie możesz odnieść takie wrażenie znając moją metodę z jej tytularnego hasła i domyślając się jak wyglądają jej niuanse. A podpowiem - nie wymagają na szarpanie się na rzeczy ponad nasze siły.
Nagrane chyba świeżo po kawie ;)
Złoto
DZISIAJ PARTNEREK NIE MA.SA TYLKO KULE U NOGI
Strasznie dużo nas wkurza w tym rozwoju osobistym XD ciebie i mnie
@@Spike_the_Devil_Man a co Cię wkurza?
Szkoda że nie można tu wrzucać memów. Wrzucił bym ten z Leona zawodowca :) w skrócie - szkodniki i hipokryci
2 intra nagrane, jedno pod koniec
@@Vekhh jezu faktycznie:D
Najlepszym się zdarza
Uczę się do matury, jak na razie 8 przedmiotów. Nie wiem czy zdawać w tym roku 8 czy 6. Muszę się zastanowić. Chodzę na siłownię, sam także ćwiczę, chodzę na wolne słuchanie Fizyki na UW, poszukuję pracy, pracuję ochotniczo w radio. Chcę to wszystko pogodzić z innymi pasjami, zajęciami, rzeczami. Chciałbym znaleźć się w harcerstwie. Nie gram już w tenisa. To tyle z dobrych rzeczy, ja naprawdę chcę żyć. Najgorsze są te soboty, kiedy leżę i płaczę w nocy. Powinienem wychodzić co sobotę na imprezy do znajomych, niestety nie mam tyle szczęścia w życiu. U mnie w życiu nie było nawet tak, że koleżanka czy koleżanka przyjdą z prezentem na urodziny. Ja tylko raz w życiu przeżyłem satysfakcjonującego Sylwestra, a dwa razy satysfakcjonujące urodziny. Mam krosty i strupy na całym ciele po leczonym helicobacter, nie mam siły iść do dermatologa. Nie mam matury, nie mam pracy, nie mam prawa jazdy, śpię u rodziców, nie mam mieszkania. Boję się, że mimo wszystko tak mi zostanie w życiu. Marzę o całej masie znajomych którzy zabiorą mnie na wakacje zagranicę, kupionych przez siebie ubrań, kosmetyków, zrobionych obiadów, zagranych DJ setów, etc... Poszukuję nowej psychoterapii po jedenastu latach psychoterapii, interesuje mnie psychoterapia poznawczo - behawioralna na NFZ. Jestem osobą niepełnosprawną fizycznie oraz mam zaburzenia psychiczne od 11 lat. Znane przeze mnie młodsze osoby były w Cannes, na Berlinale, skończyli studia, pracują, żyją swoim życiem a ja nie mam nic. Nigdy nie czułem tego, że mogę samostanowić o sobie i przeklikałem życie. Czuję się jak zwykłe gówno, zero co zaczyna od zera. Uczę się jeszcze do egzaminu praktycznego zawodowego z Techniką Administracji, za maturę i ten egzamin zapłaciłbym łącznie jakieś 700 zł.
Znam chłopaka, który mając 23 lata był w Tajlandii, był 8 razy w Amsterdamie, był na Słowacji, na Litwie, w Rzymie, Włochy, Neapol, był w Mediolanie, w Maroko, w Belgii, w Luksemburgu, w wieku 26 lat na Malcie, niedawno był w Tokio, nie wiem jeszcze gdzie. Zjeździł masę krajów, jak miał 16 lat to mógł robić co chciał. Nigdy nie czułem się osobą sprawczą oraz odpowiedzialną za swoje życie, dopiero się tego uczę. To wszystko mnie tak potwornie boli. Ja nie mam po prostu nic. Mam 26 lat, nie mam matury, nie mam pracy, nie mam prawa jazdy i śpię u rodziców. Muszę zjeździć te wszystkie kraje i miejsca co ten chłopak. Nigdy nie uprawiałem seksu. Nigdy nie byłem na imprezie ani nigdy u nikogo nie nocowałem. mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru przez dziewczynę. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. W tym roku drugi rok z rzędu nie było mnie na Nowych Horyzontach a jeździłem od 2018 roku. Chcę nagrywać vlogi o najlepszych filmach z lat 2018,2019,2021,2022, marzę o tym sześć lat. Całe to gówno, które mam i zmarnowane życie zostanie z mną już do końca, ja muszę wziąć to wszystko za rękę. Boję się, że nigdy nie będę uprawiać seksu, przez całe życie będę nadrabiać masę zmarnowanych lat, przeklikałem i przepłakałem życie. Ja sam czuję się na szesnaście lat a na studiach będę dyskryminowany za wiek. Nigdy nie byłem w stałym związku, dopóki się nie wybawię 30 razy to chyba nie wejdę w stały związek, a potem zaraz zerwę z dziewczyną po to by mieć jakąś byłą. Nigdy nie byłem na randce. Miałem pięć wspaniałe konto na LinkedIn i coś sobą reprezentować.