Tajemnicą Mikrusa jest to, ze swoje powstanie zawdzięczał produkcji licencyjnej samolotu Mig czyli Lim2 do Lim 5. Kończąca się produkcja samolotów zwolniła moce produkcyjne fabryki. Do produkcji weszły różne produkty niewiele (albo i nic) nie mające wspólnego z samolotami. Wykorzystali to konstruktorzy z Mielca proponując mikrosamochód jako produkt na rynek. Konstrukcyjnie była to zbyt wierna kopia niemieckiego Gogomobila, oczywiście bez licencji. Samochodzik nie był wcale tak zacofany technicznie jak to się obecnie przyjęło i mógł być porównywany z Fiatem 500. Fiat 500 miał moc 13 KM, Mikrus tak samo. Problemem była konieczność produkowania tego samochodzika bez linii produkcyjnej, co podnosiło koszty i nie sprzyjało jakości. Planowano produkować Mikrusa z dwucylindrowym silnikiem czterotaktowym na bazie silnika od motocykla Junak, Jednak roszczenia niemieckiej firmy o bezprawną kopię i co ważniejsze otrzymanie licencji na produkcję wielkoseryjną samolotów An 2, zamknęły możliwości dalszej produkcji w Mielcu. Nikt inny nie chciał się podjąć kontynuowania produkcji i Mikrus przepadł.
mikrus wziął się od trasy liczonej między awariami zatrzymującymi samochód w miejscu, wynosiła ona kilka tysięcy, tylko, że nie kilometrów ale metrów, o ile w ogóle ten wyrób ruszy z miejsca, najczęściej był przebieg zero
Oczywiście doskonale pamiętam „Mikrusa“. Pan jednak nie pamięta lub prędzej nie wie jakie były w tym czasie zarobki! Jak ktoś zarabiał 800 zł na miesiąc to nie było już źle, a jak 1200 zł to już dobrze. Pięćdziesiąt tys. zł to dla przeciętnego Polaka było marzeniem. A więc porównując cenę „Mikrusa“ z cenami samochodów zachodnich, trzeba wziąść bardzo dużą poprawkę na sytuację finansową ludzi w Polsce i w krajach zachodnich. Jeśli w roku 1961 polski rower „Popularny“ kosztował 999 zł (dostałem go mając 12 lat w prezencie od babci (nie wiem jak długo na niego odkładała, ale na pewno bardzo długo), to był już dla przeciętnego Polaka znaczny wydatek, a co dopiero Mikrus“!
Pamiętam jak będąc dzieckiem słyszałem opinie o tym aucie. Ogólnie to był synonim totalnej lipy i tandety, był hałaśliwy jak traktor, cały czas się psuł, ciągnął za sobą śmierdzący niebieski dym, zdychał pod górkę i ogólnie jeżdżenie mikrusem uchodziło za obciach.
Tak po drodze - to co prezentowaleś podczas filmu,to byla Meduza; mechanicznie to samo,co Mikrus, ale dzięki atrapie z przodu był dostęp z zewnątrz do bagażnika 🎉
Ja pamiętam i dziwiłem się, że on nie został zmodernizowany i nie staniał na skutek masowej produkcji.sam pomysł dobry ale jak zwykle wszystko spieprzyli
Szkoda ,że nie ogłosili w gazecie konkursu,na najlepiej przerobionego Mikrusa,a potem mogliby wprowadzić te zmiany w produkcji. Niestety systemy socjalistyczne są mniej wydajne gospodarczo od kapitalistycznych,czego dowodem było to ,że Niemcy w pierwowzorze Mikrusa poprawili błędy,a Polacy już nie.
Ja nawet takie autko miałem. Kupiłem je w 1976 roku jako niesprawne. Udało mi się je doprowadzić do stanu pozwalającym na użytkowanie. Wadą jego było to , że w tym czasie praktycznie nie było już do niego części zamiennych.
Niezbyt rzetelny komentarz ; przyczyną zaniechania produkcji była postawa pierwszego sekretarza rządzącej partii (w. gomółka, pzpr), który stwierdził, że robotnikom nie jest potrzebna jazda samochodem i to wystarczyło. Konstrukcja samochodu była genialna, poczynając od niezależnego zawieszenia po prądorozrusznik i układ tłoki - cylindry uwzględniające siły Coriolisa!. Wiem co piszę, bo byłem właścicielem Mikrusa i zjeździłem nim Bory Tucholskie. Miał rozkładane fotele i spało się w nim całkiem znośnie (185 cm wzrostu). Miał niezsynchronizowaną skrzynię biegów i trzeba było się nauczyć przełączania biegów z międzygazem. Jak się szanowało i nie przeciążalo pojazdu, to wyjeżdżając miałeś pewność, że się wróci bez problemu. Cacuszko!
@@Zbigniew_Nowak Żeby w niesynchronizowanej skrzyni przełączyć bieg, trzeba umiejętnie manewrować gazem w celu uzyskania zbliżonych obrotów na wałkach. Najprościej można to uzyskać, kiedy silnik schodzi z obrotów między biegami - ale właśnie wtedy, pomiędzy biegami należy na moment dodać gazu, odpuścić i załączyć wyższy bieg. Przy pewnej wprawie nie ma żadnego zgrzytu...
@@Stary_Yeti Aha, czyli dodaję gazu na sprzęgle, silnik robi przez moment puste obroty, potem znów odpuszczam gaz i wtedy wbijam bieg, i potem już normalnie puszczam sprzęgło i jadę na tym biegu?
Witam.Jeździłem Mikrusem,bo kolega był właścicielem tego autka.Siedziało się w nim jak w puszcze ściśniętym,a ledwo jechał jak dwóch sporej postury chłopaków w nim jechało.😅
Przy dobrym mechaniku w cztery osoby 120, a na podjeździe pod Miedzianą Górę wyprzedzanie innych samochodów... Spory potencjał wymagający zapału i wiedzy, nie dla przeciętnego użytkownika...
@@wlodzimierzm3283 Te koła dopiero przy właściwym obciążeniu układały się prosto, to zawieszenie sprawiało trochę problemów. Wykorzystano w nim gotowe sprężyny z jakiejś maszyny rolniczej. Jeśli zastosowało się sztywniejsze i krótsze sprężyny, wszystko było w porządku.
Mój ojciec miał trzy egzemplarze, z pierwszym były problemy z silnikiem, zimą kichał z powodu przestawiającego się zapłonu - efekt był taki, że spaliny dmuchawa wtłaczała do kabiny. Drugi i trzeci egzeplarz były całkiem niezłe, tym bardziej, że ojciec ze swoim kolegą, naprawdę niezłym mechanikiem starej daty, zaczęli trochę eksperymentować i poprawili konstrukcję silnika. Nie obyło się przy tym bez śmiesznych historii, raz po złożeniu silnika wszystkie biegi były wsteczne - omyłkowo przestawiony jeden wodzik w skrzyni :) Ale efekty przeróbek były dość zadowalające - w środku dwoje dorosłych i dwójka dzieciaków, a właściwie wtedy już nastolatków i ten śmieszny samochodzik leciał 120. Przy podjeździe pod Miedzianą Górę wyprzedzał Warszawy i Wartburgi, które musiały mocno redukować - miny innych kierowców bezcenne :) Konstrukcja raczej dla zapaleńców dłubania w silnikach, źle zaprojektowane kanały ssące i płuczące, źle zaprojektowany wydech, wadliwy gaźnik... Ale dobry mechanik spokojnie mógł to opanować. Trochę kłopotów z zawieszeniem, niektóre części wykonane ze słabych materiałów - po zastosowaniu lepszych bolączki ustąpiły. Karoseria ocynk, nie rdzewiała - przynajmniej wtedy, bo obecnie dostępne egzemplarze mogą z tym mieć już problem, w końcu to ponad sześćdziesiąt lat...
@@nightrider6243 Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że właściwie ten samochodzik był prototypem, na dodatek czasy były zupełnie inne - kto w nich nie żył, ten nie zrozumie. A co do jakości - dzisiejsze samochody oczywiście mają bardzo wysoką jakość :) Tylko szkoda, że tak króciutko... Trwałość wszystkich współczesnych wyrobów jest znikoma, mają się zepsuć maksymalnie rok po skończeniu gwarancji, bo producent musi gdzieś sprzedać następną sztukę...
@@andrzejchaubinski8850 Ale ta dmuchawa czerpała powietrze z komory silnika. A wiesz co się dzieje, kiedy dwusów strzela w gaźnik? Cała komora silnika pełna jest spalin... Wymuszony nawiew do kabiny był pod tylnym siedzeniem, przez otwory w pionowej desce ławki, spaliny waliły aż miło...
Jechałem takim, stał u mnie na podwórku, sąsiad, właściciel kiedyś mnie nim podwiózł, to było lata światlne temu... był blado niebieski i bardzo niewygodny
Pamiętam! Mój pannod W-F w podstawówce miał taki „samochód „ a że go nie lubiliśmy to z kilkoma kolegami bardzo często mu to coś przenosiliśmy tak przenosiliśmy np za murek czy za śmietnik, ale mieliśmy ubaw jak po lekcjach go szukał.
Co się uśmiałem na opowieściach ojca i przygodach z mikrusem :). Rozpadające się, gnijące, i tandetne auto, które miało problem jechać, a do tego przemakało i chyba siedzenia wypadały na zewnątrz, a zima to była zmora. Nie miał mikrusa długo, ale przeżył z nim kupę nerwów.
Twój ojciec musiał trafić na wyjątkowo felerny egzemplarz, poza tym to było autko dla zapaleńców mechaników, ze sporym zapleczem. Wtedy potrafiło pokazać, co potrafi, bo tkwił w nim spory potencjał... Szkoda, że w większości ludzie nie mieli szans go wykorzystać...
@@Stary_Yeti Heh, on wykorzystywał auto jako środek transportu, karierę robił w innych dziedzinach, gdzie nie koniecznie dobrze było mieć ręce uwalone ze smaru :). Auto było poprostu niepewne i utrudniało życie. Dla mechanika może ok - wozić skrzynkę z narzędziami zamiast pasażera 😅
@@AczeOne Nie do końca tak to wyglądało. Zrobić raz - porządnie, fachowo i ze znajomością tematu, później spokojnie korzystać. Skrzynka narzędzi wożona w samochodzie to świadectwo niestaranności podczas poprzednich napraw, mój ojciec woził ze sobą podstawowe narzędzia i nigdy nie stał w polu, bo co miało być zrobione, to było zrobione w warsztacie. Każdy z tych samochodzików, a było ich trzy pod rząd, najpierw spędził sporo czasu w warsztacie, usuwane były wszystkie usterki, wady produkcyjne i projektowe, słabe materiały. Trzeba to było zrobić, bo po pierwsze Mikrus był niedopracowanym prototypem, po drugie był wykonany z "zastępczych" materiałów, po trzecie, chyba najgorsze - każdy nosił ślady "wynalazczości" poprzednich właścicieli, którzy nie bardzo wiedzieli, co robią... P.S. Ojciec był inżynierem elektroenergetykiem, nie mechanikiem samochodowym. Ale jak to zwykle bywa - dobry elektryk ogarnia trochę więcej niż dobry mechanik, po prostu inny sposób myślenia...
9:27:08 Fajne autko - wiele lat temu widziałem go w autokomisie,za ... 8500.W tym komisie były WYŁĄCZNIE stare auta. Niestety, tego komisu od lat już nie ma...
I to była ekologia Prostota obsługi, produkcji i niska masa A teraz "ekologia" to zwykły skok na kase i odbieranie biednym możliwości posiadania samochodu
Inne czasy inne oczekiwania, nie porów my z dzisiejszymi!!! To autko było super! Wtedy niewielu było stać na samochód. Nie utrzymał się bo Fiat wszedł na nasz rynek i tyle.... Pamiętam go mały, lekki i totalnie toporny,
Początek lat dziewięćdziesiątych, stał taki na dachu, czy innej wysokiej platformie górując nad małym lokalnym skupie złomu. Jako dzieciaka bardzo mnie to intrygowało... Auto na dachu - skąd, jak??
nie znam mikrusa, miałem okazję jeździć g o nazwie polonez, fabryka powinna mi zwrócić za to g co popsuło się już po 15 km po wyjechaniu z Polmozbytu i padało po każdych kolejnych 30 km
Symbol polskiej myśli technicznej - pełna zgoda, z tym że polska to może być bezmyślność techniczna:)) I jeszcze jedna uwaga: samochód nie mógł mieć opończy, bo opończa to "obszerny płaszcz bez rękawów, z kapturem, noszony dawniej jako strój podróżny".
Na tamte czasy 50 tys. złotych to chyba do zarobków było tak jakby dzisiaj przynajmniej 500 tys. Serio! Sprawdźcie! Dziś to wygląda wszystko komicznie, ale na tamte czasy prosty dwusuw robił robotę. I pamiętajmy że nie było NICZEGO jeśli chodzi o prywatny transport. Gdyby utrzymać sensowną jakość i przede wszystkim kulturę obsługi technicznej (której nie było), to miałby szansę zmotoryzować wioski. A i miasta by nie pogardziły... A tak to znów to samo - spalone na panewce.
Jeden ze słynnych złomów 😂 W Polsce nigdy nie stworzono żadnego pojazdu ,który by jeździł normalnie I to nie była wina prl tylko Polaków 😅 Prl upadł w 1989r i co? Tyle lat a naród jeszcze głupszy jak był 😂
Pamiętam jak takiego samego Mikrusa w latach 90tych gówniarze wyciągnęli z garażu( przypuszczam,że właściciel zmarł) najpierw powybijali szyby potem zepchnęli z góry.Głupcy nie wiedzieli co czynią ,bo już wówczas było to cenne auto.
Mikrus jest cudowny nigdy nie miałem okazji go kupić zadowoliłem się czeskim szmaciakiem czyli veloreksem 350 i jego odrestaurowałem jest na tiptop ale maże o mikrusie
widać nie jesteś Polakiem a historii to wogóle nie znasz więc po co chodzisz na wybory, podejmujesz decyzje niczego nierozumiejąc - tak tworzysz obecną ZASRANĄ rzeczywistość niepolaku
Tajemnicą Mikrusa jest to, ze swoje powstanie zawdzięczał produkcji licencyjnej samolotu Mig czyli Lim2 do Lim 5. Kończąca się produkcja samolotów zwolniła moce produkcyjne fabryki. Do produkcji weszły różne produkty niewiele (albo i nic) nie mające wspólnego z samolotami. Wykorzystali to konstruktorzy z Mielca proponując mikrosamochód jako produkt na rynek. Konstrukcyjnie była to zbyt wierna kopia niemieckiego Gogomobila, oczywiście bez licencji. Samochodzik nie był wcale tak zacofany technicznie jak to się obecnie przyjęło i mógł być porównywany z Fiatem 500. Fiat 500 miał moc 13 KM, Mikrus tak samo. Problemem była konieczność produkowania tego samochodzika bez linii produkcyjnej, co podnosiło koszty i nie sprzyjało jakości. Planowano produkować Mikrusa z dwucylindrowym silnikiem czterotaktowym na bazie silnika od motocykla Junak, Jednak roszczenia niemieckiej firmy o bezprawną kopię i co ważniejsze otrzymanie licencji na produkcję wielkoseryjną samolotów An 2, zamknęły możliwości dalszej produkcji w Mielcu. Nikt inny nie chciał się podjąć kontynuowania produkcji i Mikrus przepadł.
mikrus wziął się od trasy liczonej między awariami zatrzymującymi samochód w miejscu, wynosiła ona kilka tysięcy, tylko, że nie kilometrów ale metrów, o ile w ogóle ten wyrób ruszy z miejsca, najczęściej był przebieg zero
@@nowy5 nakłamałeś
Oczywiście doskonale pamiętam „Mikrusa“. Pan jednak nie pamięta lub prędzej nie wie jakie były w tym czasie zarobki! Jak ktoś zarabiał 800 zł na miesiąc to nie było już źle, a jak 1200 zł to już dobrze. Pięćdziesiąt tys. zł to dla przeciętnego Polaka było marzeniem. A więc porównując cenę „Mikrusa“ z cenami samochodów zachodnich, trzeba wziąść bardzo dużą poprawkę na sytuację finansową ludzi w Polsce i w krajach zachodnich. Jeśli w roku 1961 polski rower „Popularny“ kosztował 999 zł (dostałem go mając 12 lat w prezencie od babci (nie wiem jak długo na niego odkładała, ale na pewno bardzo długo), to był już dla przeciętnego Polaka znaczny wydatek, a co dopiero Mikrus“!
Pamiętam jak będąc dzieckiem słyszałem opinie o tym aucie. Ogólnie to był synonim totalnej lipy i tandety, był hałaśliwy jak traktor, cały czas się psuł, ciągnął za sobą śmierdzący niebieski dym, zdychał pod górkę i ogólnie jeżdżenie mikrusem uchodziło za obciach.
Tak po drodze - to co prezentowaleś podczas filmu,to byla Meduza; mechanicznie to samo,co Mikrus, ale dzięki atrapie z przodu był dostęp z zewnątrz do bagażnika 🎉
Ja pamiętam i dziwiłem się, że on nie został zmodernizowany i nie staniał na skutek masowej produkcji.sam pomysł dobry ale jak zwykle wszystko spieprzyli
Szkoda ,że nie ogłosili w gazecie konkursu,na najlepiej przerobionego Mikrusa,a potem mogliby wprowadzić te zmiany w produkcji. Niestety systemy socjalistyczne są mniej wydajne gospodarczo od kapitalistycznych,czego dowodem było to ,że Niemcy w pierwowzorze Mikrusa poprawili błędy,a Polacy już nie.
No cóż, nie udało się wyprodukować samochodu dla użytkownika, wyprodukowano za to legendy nadające się do muzeum.
Kilka razy prowadziłem "Mikrusa", nie był to ciekawy sprzęt. Często wysiadał w nim dynastarter, czyli prądnica-rozrusznik.
Ja nawet takie autko miałem. Kupiłem je w 1976 roku jako niesprawne. Udało mi się je doprowadzić do stanu pozwalającym na użytkowanie. Wadą jego było to , że w tym czasie praktycznie nie było już do niego części zamiennych.
Niezbyt rzetelny komentarz ; przyczyną zaniechania produkcji była postawa pierwszego sekretarza rządzącej partii (w. gomółka, pzpr), który stwierdził, że robotnikom nie jest potrzebna jazda samochodem i to wystarczyło. Konstrukcja samochodu była genialna, poczynając od niezależnego zawieszenia po prądorozrusznik i układ tłoki - cylindry uwzględniające siły Coriolisa!. Wiem co piszę, bo byłem właścicielem Mikrusa i zjeździłem nim Bory Tucholskie. Miał rozkładane fotele i spało się w nim całkiem znośnie (185 cm wzrostu). Miał niezsynchronizowaną skrzynię biegów i trzeba było się nauczyć przełączania biegów z międzygazem. Jak się szanowało i nie przeciążalo pojazdu, to wyjeżdżając miałeś pewność, że się wróci bez problemu. Cacuszko!
Jak wykorzystywano siłę Coriolisa i o co chodzi z tym międzygazem?
@@Zbigniew_Nowak Żeby w niesynchronizowanej skrzyni przełączyć bieg, trzeba umiejętnie manewrować gazem w celu uzyskania zbliżonych obrotów na wałkach.
Najprościej można to uzyskać, kiedy silnik schodzi z obrotów między biegami - ale właśnie wtedy, pomiędzy biegami należy na moment dodać gazu, odpuścić i załączyć wyższy bieg.
Przy pewnej wprawie nie ma żadnego zgrzytu...
@@Stary_Yeti Aha, czyli dodaję gazu na sprzęgle, silnik robi przez moment puste obroty, potem znów odpuszczam gaz i wtedy wbijam bieg, i potem już normalnie puszczam sprzęgło i jadę na tym biegu?
@Zbigniew_Nowak Mniej więcej tak - po nabraniu wprawy robi się to odruchowo, na ucho :)
@@Stary_Yeti Mimo wszystko w ruchu miejskim taka procedura mogłaby być chyba kłopotliwa.
Kojarzę, kojarzę ;). Najpierw było słychać a potem, potem dopiero widać ;)).
Czyli był to samochód wolniejszy od prędkości rozchodzenia się dźwięku-poddźwiękowy;-)
Witam.Jeździłem Mikrusem,bo kolega był właścicielem tego autka.Siedziało się w nim jak w puszcze ściśniętym,a ledwo jechał jak dwóch sporej postury chłopaków w nim jechało.😅
Dziękuję za komentarz pozdrawiam
Przy dobrym mechaniku w cztery osoby 120, a na podjeździe pod Miedzianą Górę wyprzedzanie innych samochodów...
Spory potencjał wymagający zapału i wiedzy, nie dla przeciętnego użytkownika...
Pojazd mi się podoba bo pamiętam go na polskich drogach . Już wtedy dziwiły mnie skośnie ułożone koła w tym aucie . 🙂
@@wlodzimierzm3283 Te koła dopiero przy właściwym obciążeniu układały się prosto, to zawieszenie sprawiało trochę problemów.
Wykorzystano w nim gotowe sprężyny z jakiejś maszyny rolniczej.
Jeśli zastosowało się sztywniejsze i krótsze sprężyny, wszystko było w porządku.
Mój ojciec miał trzy egzemplarze, z pierwszym były problemy z silnikiem, zimą kichał z powodu przestawiającego się zapłonu - efekt był taki, że spaliny dmuchawa wtłaczała do kabiny.
Drugi i trzeci egzeplarz były całkiem niezłe, tym bardziej, że ojciec ze swoim kolegą, naprawdę niezłym mechanikiem starej daty, zaczęli trochę eksperymentować i poprawili konstrukcję silnika.
Nie obyło się przy tym bez śmiesznych historii, raz po złożeniu silnika wszystkie biegi były wsteczne - omyłkowo przestawiony jeden wodzik w skrzyni :)
Ale efekty przeróbek były dość zadowalające - w środku dwoje dorosłych i dwójka dzieciaków, a właściwie wtedy już nastolatków i ten śmieszny samochodzik leciał 120.
Przy podjeździe pod Miedzianą Górę wyprzedzał Warszawy i Wartburgi, które musiały mocno redukować - miny innych kierowców bezcenne :)
Konstrukcja raczej dla zapaleńców dłubania w silnikach, źle zaprojektowane kanały ssące i płuczące, źle zaprojektowany wydech, wadliwy gaźnik...
Ale dobry mechanik spokojnie mógł to opanować.
Trochę kłopotów z zawieszeniem, niektóre części wykonane ze słabych materiałów - po zastosowaniu lepszych bolączki ustąpiły.
Karoseria ocynk, nie rdzewiała - przynajmniej wtedy, bo obecnie dostępne egzemplarze mogą z tym mieć już problem, w końcu to ponad sześćdziesiąt lat...
Ahhh ta jakość że właściwie pół samochodu było do poprawek
@@nightrider6243 Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że właściwie ten samochodzik był prototypem, na dodatek czasy były zupełnie inne - kto w nich nie żył, ten nie zrozumie.
A co do jakości - dzisiejsze samochody oczywiście mają bardzo wysoką jakość :)
Tylko szkoda, że tak króciutko...
Trwałość wszystkich współczesnych wyrobów jest znikoma, mają się zepsuć maksymalnie rok po skończeniu gwarancji, bo producent musi gdzieś sprzedać następną sztukę...
Dmuchawa chłodząca silnik nie miała połączenia z kabiną, a ciepłe powietrze zapewniał wymiennik na wydechu.
@@andrzejchaubinski8850 Ale ta dmuchawa czerpała powietrze z komory silnika.
A wiesz co się dzieje, kiedy dwusów strzela w gaźnik?
Cała komora silnika pełna jest spalin...
Wymuszony nawiew do kabiny był pod tylnym siedzeniem, przez otwory w pionowej desce ławki, spaliny waliły aż miło...
Nadwozie nie było ocynkowane, ale aluminiowe.
Dwie godziny temu jechał taki niebieski na lawecie i się zastanawiałem co to za auto a tu wyskakuje mi o nim filmik😅
google widzi wszystko, zaczyna czytać w myślach
@@Vladymir_Putin Władzio to ty?
@@marcodratwa3287 żyjemy w Matrixie
Jechałem takim, stał u mnie na podwórku, sąsiad, właściciel kiedyś mnie nim podwiózł, to było lata światlne temu... był blado niebieski i bardzo niewygodny
Dzieki za komentarz, wszystkiego dobrego!
50 tysięcy w 1959 roku to była pensja z trzech lat. Faktycznie tanio za trochę blachy.
Raczej z co najmniej czterech lat. Więc tanio jak barszcz.😂
Pamiętam! Mój pannod W-F w podstawówce miał taki „samochód „ a że go nie lubiliśmy to z kilkoma kolegami bardzo często mu to coś przenosiliśmy tak przenosiliśmy np za murek czy za śmietnik, ale mieliśmy ubaw jak po lekcjach go szukał.
1:41 - przyjemność z użytkowania samochodu do właśnie brak takich bajerów i ekranów :)
2:00 - no i skosił znak :)
Co się uśmiałem na opowieściach ojca i przygodach z mikrusem :).
Rozpadające się, gnijące, i tandetne auto, które miało problem jechać, a do tego przemakało i chyba siedzenia wypadały na zewnątrz, a zima to była zmora.
Nie miał mikrusa długo, ale przeżył z nim kupę nerwów.
Twój ojciec musiał trafić na wyjątkowo felerny egzemplarz, poza tym to było autko dla zapaleńców mechaników, ze sporym zapleczem.
Wtedy potrafiło pokazać, co potrafi, bo tkwił w nim spory potencjał...
Szkoda, że w większości ludzie nie mieli szans go wykorzystać...
@@Stary_Yeti
Heh, on wykorzystywał auto jako środek transportu, karierę robił w innych dziedzinach, gdzie nie koniecznie dobrze było mieć ręce uwalone ze smaru :).
Auto było poprostu niepewne i utrudniało życie.
Dla mechanika może ok - wozić skrzynkę z narzędziami zamiast pasażera 😅
@@AczeOne Nie do końca tak to wyglądało.
Zrobić raz - porządnie, fachowo i ze znajomością tematu, później spokojnie korzystać.
Skrzynka narzędzi wożona w samochodzie to świadectwo niestaranności podczas poprzednich napraw, mój ojciec woził ze sobą podstawowe narzędzia i nigdy nie stał w polu, bo co miało być zrobione, to było zrobione w warsztacie.
Każdy z tych samochodzików, a było ich trzy pod rząd, najpierw spędził sporo czasu w warsztacie, usuwane były wszystkie usterki, wady produkcyjne i projektowe, słabe materiały.
Trzeba to było zrobić, bo po pierwsze Mikrus był niedopracowanym prototypem, po drugie był wykonany z "zastępczych" materiałów, po trzecie, chyba najgorsze - każdy nosił ślady "wynalazczości" poprzednich właścicieli, którzy nie bardzo wiedzieli, co robią...
P.S.
Ojciec był inżynierem elektroenergetykiem, nie mechanikiem samochodowym.
Ale jak to zwykle bywa - dobry elektryk ogarnia trochę więcej niż dobry mechanik, po prostu inny sposób myślenia...
9:27:08 Fajne autko - wiele lat temu widziałem go w autokomisie,za ... 8500.W tym komisie były WYŁĄCZNIE stare auta.
Niestety, tego komisu od lat już nie ma...
Bardzo ladny samochodzik... Takie sa potrzebne !...
I to była ekologia
Prostota obsługi, produkcji i niska masa
A teraz "ekologia" to zwykły skok na kase i odbieranie biednym możliwości posiadania samochodu
Podobno RFN miało pretensje o mocną kopię ich Googomobila.
Mikrus to teraz biały kruk.
Problemem był prototypowy silnik o pojemności 300 ccm - połączenie dwóch silników z SHL 150 ccm.
Bardzo podobny.
Inne czasy inne oczekiwania, nie porów my z dzisiejszymi!!! To autko było super! Wtedy niewielu było stać na samochód. Nie utrzymał się bo Fiat wszedł na nasz rynek i tyle.... Pamiętam go mały, lekki i totalnie toporny,
W 1989 roku widziałem Mikrusa w Opaczy pod Warszawą, niebieski i w dobrym stanie, wtedy nie miałem pojęcia co to za samochód
Początek lat dziewięćdziesiątych, stał taki na dachu, czy innej wysokiej platformie górując nad małym lokalnym skupie złomu. Jako dzieciaka bardzo mnie to intrygowało... Auto na dachu - skąd, jak??
To auto powstało i było podpatrzone i wzorowane na GoGo Mobile ówczesnego mikro auta z RFN.
Pozdrawiam z Mielca
nie znam mikrusa, miałem okazję jeździć g o nazwie polonez, fabryka powinna mi zwrócić za to g co popsuło się już po 15 km po wyjechaniu z Polmozbytu i padało po każdych kolejnych 30 km
Do mercedesa było mu daleko. Uwzgledniając kontekst - polska motoryzacja sie rozwijała w oparciu o polską myśl techniczną.
No cóż osobliwy!
Mikrus to kopia gogomobila tylko że Polacy skopiowali ten samochód z błędami wadami kturyh potem nie poprawili a konkurencyjny samochód już tak
Symbol polskiej myśli technicznej - pełna zgoda, z tym że polska to może być bezmyślność techniczna:)) I jeszcze jedna uwaga: samochód nie mógł mieć opończy, bo opończa to "obszerny płaszcz bez rękawów, z kapturem, noszony dawniej jako strój podróżny".
Dawniej plandekę na dostawczakach nazywano też opończą.
Kurde w latach 90tych za.grosze mozna bylo ro kupic...smieszny damochodzik
Moje pierwsze auto.
Dziekuje za komentarz i pozdrawiam.
Mój wujek miał taki❤😊
Miałem w latach 70 tych
👍🏼
Widać jak działa to uderzenie wrogowi go nie polecę
Ja wiem jak mozna zaoszczedzic 100% poprostu nie kupowac.
Dlaczego nie zastosowano do Mikrusa silnika z Junaka ? Czterosuwowy,mocniejszy,wieksza pojemność. Silnik Mikrusa to jego największa wada.
bo z tym dźwiękiem wyglądałby groteskowo
Na tamte czasy 50 tys. złotych to chyba do zarobków było tak jakby dzisiaj przynajmniej 500 tys. Serio! Sprawdźcie!
Dziś to wygląda wszystko komicznie, ale na tamte czasy prosty dwusuw robił robotę. I pamiętajmy że nie było NICZEGO jeśli chodzi o prywatny transport. Gdyby utrzymać sensowną jakość i przede wszystkim kulturę obsługi technicznej (której nie było), to miałby szansę zmotoryzować wioski. A i miasta by nie pogardziły...
A tak to znów to samo - spalone na panewce.
Ekran tego radia giba się jak rezus 😅 rumuńskie małolaty wybiją szybę zniszczą a im się to nie przyda
Jeden ze słynnych złomów 😂
W Polsce nigdy nie stworzono żadnego pojazdu ,który by jeździł normalnie
I to nie była wina prl tylko Polaków 😅
Prl upadł w 1989r i co?
Tyle lat a naród jeszcze głupszy jak był 😂
Pamiętam jak takiego samego Mikrusa w latach 90tych gówniarze wyciągnęli z garażu( przypuszczam,że właściciel zmarł) najpierw powybijali szyby potem zepchnęli z góry.Głupcy nie wiedzieli co czynią ,bo już wówczas było to cenne auto.
Jak tym jezdzic. Strach sie bac...
nie wiedziałem ze był polski
Wogóle coś wiesz?ojca znasz?
Katastrofa 😬
Ja człowiek urodzony w 1965 nie kojarze, pamiętam ino starąWarszawę z ściętym tyłem, Syrenki Wartburgi i czrne Wołgi co łapały dzieci
nawet wtedy był obrzydlistwem przynajmniej dla mnie wolałem chodzić pieszo niż do takiego coś wsiąść a tak gratuluję bezguścia projektantom
Ja wolę to niz bmw isetta 😅
Nie jeździłem, ale Ojciec posiada 3 kiedyś będzie trzeba 1 odbudować
mam taki pojaz
Mikrus jest cudowny nigdy nie miałem okazji go kupić zadowoliłem się czeskim szmaciakiem czyli veloreksem 350 i jego odrestaurowałem jest na tiptop ale maże o mikrusie
G. a nie samochód. Pod górę trzeba było pchać.Nawet gdy jechała tylko jedna osoba. Hała jak ....... cała.
Wyrób samochodopodobny
SYF ZMALARIĄ !!!
JJEDYNY PROBLEM TEGO PRZYŻĄDU DO JEŻDŻENIA BYŁO TO , ŻE BYŁ ROBIONY PRZEZ POLOKÓW !!!!
widać nie jesteś Polakiem a historii to wogóle nie znasz więc po co chodzisz na wybory, podejmujesz decyzje niczego nierozumiejąc - tak tworzysz obecną ZASRANĄ rzeczywistość niepolaku