Najgłębsza wiedza powiązana z genialną inteligencją, wirtuozerią literacką, przenikliwością, uczciwością i szczerością. Od kiedy odkryłem i zrozumiałem Ciorana zakończyłem wszelkie poszukiwania i zamilkłem. Jego twórczość ma dla mnie charakter w pewnym sensie religijny. Czy można go nazwać "Ostatnim Mesjaszem" ludzkości? PS Kiedyś o Cioranie ktoś napisał z wyrzutem, że to frustrat. Może racja ale czy może być prawdziwsza i uczciwsza i przytomniejsza reakcja na realną rzeczywistość niż frustracja?
@@witalis12 Mamy tu do czynienia z 3 atrybutami reakcji na realną rzeczywistość - Prawdziwość, przytomność i uczciwość. Zatem można zakładać, że nasza ocena miała by być "obiektywna" co nie jest możliwe dla jakiejkolwiek istoty żyjącej we wszechświecie. Oczywiście, dążyć do obiektywności można na różne sposoby. Jednak, pamiętać należy, że przeznaczeniem wiedzy jest jej praktyczność w opisie rzeczywistości tak, byśmy jak najlepiej się po niej poruszali. Bo przecież opis rzeczywistości, to nie rzeczywistość, nie? Na szybko definicja wiedzy: Poparte dowodami przekonanie, które uznajemy za prawdziwe. Teraz postaram się kilka kwestii objaśnić, jak to w stronę obiektywności można by dążyć. Ludziom zazwyczaj jako pierwsze nasuwa się poznawanie innych poglądów. Jest to oczywiście sposób, lecz sam izolowany jest bardzo ułomny. A to dlatego, że poznając inne poglądy możemy się jeszcze bardziej oddalić od prawdy (np. przy fałszywym powszechnie przyjętym przekonaniu). Ogólnie konfrontacja z innymi w teorii ma nas przybliżać do obiektywizmu, gdyż wszelkie indywidualne preferencje (np. przywiązanie emocjonalne do czegoś) są odrzucane. Ludzie jednak nie zdają sobie sprawy, iż takie poglądy są po prostu intersubiektywne (tłumacząc dosłownie - pogląd pośród subiektywny), co oznacza, że dane przekonanie ulega preferencją danej grupy (preferencje wspólnoty/płci/ludzkości w danym miejscu geograficznym, w danej kulturze i w danym momencie historii). A i tak nadal wszyscy, wszędzie, i w każdym momencie historii mijali się z prawdą, gdyż nie uwzględniliśmy perspektywy zwierząt i co najważniejsze - każdej nieistniejącej ale potencjalnie możliwej istoty we wszechświecie z każdym możliwym doświadczeniem. Jak widzisz, preferencje będą, choćbyśmy się nie wiem jak starali, co oznacza że obiektywność funkcjonować może jako ideał. A podpowiem, że do ideału można dążyć w nieskończoność, czyli i każdy pogląd w teorii da się w nieskończoność ulepszać. Tu jednak tylko mówiliśmy o łączeniu poglądów. Potrzebny nam jest spójny fundament i rozwinięte krytyczne myślenie. Do tego jeszcze regularna praktyka refleksji i brak przywiązania do naszych poglądów. A to dlatego, gdyż gdy mamy jakiś już określony światopogląd, a błędne poglądy będą nie pasowały do reszty - wtedy albo zmieniamy cały światopogląd, albo odrzucamy te inne. Pozwala to nam na pewną wewnętrzną ewolucje światopoglądu - nazwałem to swego czasu darwinizmem myślowym. Wtedy możemy próbować filtrować nowe poglądy i podważać swe własne, co sprawi, że wiedza nasza nie tyle co do obiektywizmu, a do praktyczności się zbliżać będzie. Co nam po wiedzy obiektywnej, a może raczej absolutnej intersubiektywnej jak nie wiemy, który to pogląd ułatwi nam poruszanie się po świecie. Muszę tu przeprosić, gdyż odbiegłem trochę od tematu. Wracając, wiedza o tragiczności naszego świata jest użyteczna o tyle, o ile pozwala nam minimalizować, bądź chronić się przed jej tragizmem. Pytanie retoryczne - czy reakcja na doświadczanie świata powinna być dla nas pożyteczna, czy może zgodna z normami społecznymi dążąc do intersubiektywizmu? Moje podejście do tego tematu zapewne wynika z mojego pragmatyzmu wartościowania, gdyż zajmuje się na co dzień etycznymi rozważaniami. Jestem z innej szkoły, niż Cioran, bo czerpie mocno z Nietzschego który to afirmował życie i propagował tworzenie własnych wartości, niejako stając w roli boga dla siebie. Stoicy zaś propagowali reakcje neutralną na świat, wolną od emocji i żalu (Nietzsche jeszcze dopowiedział, by reakcja była nie neutralna, a pozytywna, budująca nas). Frustracja niszczy człowieka. Jeszcze tamte 3 atrybuty znów - prawda, uczciwość i przytomność. Każda reakcja jest prawdziwa, ze względu na jej istnienie. Uczciwość to do moralności się odnosi, myślę że negatywna reakcja nie jest uczciwa, gdyż wynika ze skupienia na negatywach, a dodatkowo nam samym szkodzi. Trzeźwym z kolei to można być od emocji i błędów myślowych, w wyniku używek, głupoty lub zaburzeń. Człowiek w takim sensie trzeźwy więc raczej emocjonalnie by nie reagował na rzeczywistość. A już bez zależności od emocji najrozsądniej moim zdaniem afirmować swój los - nawet z tragedii tworząc coś pozytywnego. A więc wydaje mi się, że udowodniłem taką możliwość zarówno na podstawie teoretycznej (definicje i możliwości), jak i na praktycznej (co rzeczywiście zdaje się właściwszą reakcją). Tak swoją drogą, już bym prawdopodobnie nie żył, gdybym nie zaczął mieć takiego podejścia do życia. Taka ciągła frustracja by mnie wykończyła. Jednak o ironio, załamanie nerwowe mnie przemieniło z prymitywnego i głupiego człowieka, w silnego mentalnie filozofa.
@@vier7160 Dziękuję za te obszerną odpowiedź. Rodząc się jesteśmy skazani na tragizm. Większość naszej egzystencji jako człowiek to cierpienie , a tylko ułamek to przyjemność. Już to z logicznego i chyba nawet matematycznego punktu widzenia wskazuje na to , że nie opłaca się rodzić jako człowiek . Nie można być już bardziej obiektywny niż Cioran. Im więcej obserwacji jako świadek, a nie uczestnik, tym więcej tragizmu dostrzegasz w ludzkiej egzystencji. Depresja, załamanie nerwowe to poszerzenie świadomości, to nie choroby, to naturalny ludzki odruch, moment kiedy dotarlo w jakiej j sytuacji jestesmy. Jak już raz tam byłeś już nigdy więcej się nie oszukasz jakimś idealami, afirmacjami, czy pozytywnym myśleniem. Cioran pisał, że to świadomość jest naszym grzechem pierworodnym. Czy można być bardziej obiektywny? Coś co tworzy nas ludźmi jest naszym przekleństwem i nie ma zmiłuj.
@@witalis12 Nie jestem co do tego przekonany, iż cierpienia jest z zasady więcej od przyjemności, bardziej to zależy od warunków i osoby. Ja odkąd zacząłem rozwijać własną filozofię, coraz mniej cierpienia odczuwam - pół roku wystarczyło i samodzielnie z depresji się wyleczyłem. Zmiana tego cholernego świata nadała mi kierunek, a droga mnie wyleczyła. W myśl stoików, nie mamy wpływu na zdarzenia zewnętrzne, lecz mamy na naszą reakcję wobec nich, i nasze działanie. Da się tak wyszkolić swą interpretacje, aby nawet największe tragedie były czymś budującym. Za moją depresje i załamanie nerwowe jestem wdzięczny światu, bo uczyniło to tego kim obecnie jestem. Zdaję sobie sprawę, z wielu obrzydliwych kwestii tego świata. Jednak przy tym załamaniu odrzuciłem raz na zawsze wartość przyjemności. Teraz chęć tego jest tylko pragnieniem mego ciała, nie zaś rozumu który to władze otrzymał. Obecnie jestem na dobrej drodze do stania się nadczłowiekiem, jednak mój nadczłowiek jest jeszcze czymś doskonalszym niż Nietzsche pisał. Z boskiej perspektywy patrzę na to wszystko, i żadne odczucia mnie nie powstrzymają przed próbą przeprowadzenia reformy społecznej. Obudziłem się w piekle, to naprawię to piekło za wszelką cenę. Otóż nawet dostrzeganie wszechobecnego tragizmu nie musi w człowieku wywoływać frustracji. Ja czuję gniew, czuję wyższość, czuję dumę, nic z tych odczuć mi nie szkodzi, a mnie buduje! Interpretacja świata po swojemu nie jest kłamstwem, a subiektywną reakcją, którą to możesz na swą korzyść kształtować. W moim przypadku wiedza jest błogosławieństwem, które to pozwala nam trudności pokonywać. Nieracjonalną dla mnie jednak reakcją jest na to frustracja, zawiść czy wstyd, zamiast twórczego gniewu. Do tego, ta bierność i narzekanie ludzi - tacy to ludzie słabi. Sama afirmacja jednak nie wystarczy do całkowitej poprawy życia. Potrzebna jest nam obsesja, na punkcie przekroczenia samego siebie. Wtedy dość silni będziemy, by samych siebie wyzwolić od ciała i panować nad człowiekiem. Tu już przyjemności i szczęścia nie będziesz dużo czuł, lecz satysfakcję i spełnienie, co jest wyższą formą radości. Do tego te 2 formy są w pełni od ciebie zależnie, a nie od innych ludzi. Ból z kolei przestanie być dla ciebie czymś złym i się w tobie wykształci pozytywny masochizm. Ja tu i tak mało objaśniłem, do czego tak naprawdę zmierzam, ale myślę że to już może nieco rozjaśniać, czemu jestem tak przeciwny poglądom Ciorana. Taka postawa jest wd. mego zdania destrukcyjna, nieracjonalna, i nie obiektywna. Nic w rzeczywistości nie przesądzi co masz czuć oprócz twego mózgu. I albo podporządkujesz się narracją i konwencją społecznym co masz w danej sytuacji czuć, albo sam zasądzisz co czuć powinieneś.
Cioran i wszystko staje się jasne, bezlitośnie prawdziwe. Cała reszta jawi się nam jako pozory i szachrajstwa, bywa że piękne, błyskotliwe, wciągające i czarujące a nawet wzniosłe ale jeśli straciłeś naiwność to już w nie nie uwierzysz, traktujesz je jako złudzenia i możesz nimi jedynie zapychać czas. Jednak "żeby żyć trzeba szachrować" więc kombinujmy, mamy przecież na usługach monstrum zwane wyobraźnią, którym wytwarzamy najdziwniejsze fikcje.
Ojj boleśnie się tego słucha ale dałem radę. Świetnie przeczytane. Ze tez Cioran okupił to tylko bezsennością a nie odpłynął całkowicie jak Friedrich...
Dziękuję Ci za ten materiał. Cioran to mój ulubiony pisarz i jedyny znany mi człowiek, który naprawdę dobrze mnie rozumie. Cieszy mnie, że dzięki takim materiałom więcej ludzi rozpocznie z nim przygodę :)
@@nowespojrzenie2.0 Pamiętajmy również o znakomitym tłumaczeniu Ireneusza Kani, bo bez jego pracy być może mielibyśmy, że tak powiem, liche tłumaczenia :)
@@Damian12312 Bardzo dobrze, że zwracasz na to uwagę. To rzeczywiście znakomity tłumacz, ale i fascynujący człowiek tak w ogóle. W jednym z wywiadów mówił, że wiele tez Ciorana to również jego intuicje.
dawno temu doszedłem do wniosku że pogrążanie się w szaleństwie w tak niepoczytalnym świecie jest najlepszym rozwiązaniem jeśli ma się trwać aż do ostatniej głoski czasokresu Bo czym są boleści dla kogoś kto się z nich śmieje.
Bóg Ciorana jest zbyt zantropomorfizowany. Myśli i czuje jak człowiek. To pierwszy błąd. Drugi ,to pomylenie przyczyny ze skutkiem, jeżeli chodzi o naturę człowieka. Bezmyślny pęd do poznawania i doznawania, który jest zakorzeniony w człowieku, to efekt jego decyzji w raju, a nie przyczyna. Założenie, że już przed zerwaniem owocu człowiek miał w sobie defekt, pokazuje nie zrozumienie przez Ciorana pierwotnej antropologii oraz ludzkiej psychiki. Otóż człowiek, który w jakimś aspekcie doznaje wysokiej jakości dobra w sposób ciągły, może nie zadawać sobie sprawy z tego jak może wyglądać jego brak. Gdyż zło, jak mówił św. Augustyn jest brakiem dobra. W związku z tym decyzja człowieka w raju musiała wyniknąć z niedocenienia konsekwencji jakie niesie ze sobą brak dobra. Człowiek żyjący w pełni siebie, wybrał poznanie dlatego, że nie mógł wyobrazić sobie tego, jak dramatycznie negatywnie wpłynie na niego ten wybór. W zasadzie nie wybrał w pełnej wolności, tylko został zwiedziony. Księga Rodzaju pokazuje tą manipulację, grę pojęciami przez węża, insynuacje. Człowiek, nawet żyjący pełnią swojej natury tak jak każde stworzenie, podlega ograniczeniom swojej natury. I tam gdzie pojawiają się te ograniczenia, tam musi pojawić się wiara. Człowiek nie zaufał Bogu, który ma wgląd w każdy możliwy scenariusz rzeczywistości jako jej aktywny twórca (dlatego antropomorfizowanie jego myśli, woli, planu jest takim błędem, to jest wykluczanie jego transcendencji i świętości). Można zadać pytanie, dlaczego Bóg dopuścił do tej próby. Otóż dlatego, że tylko próba oznacza wolny wybór. Zetknięcie się z kłamstwem może nam umożliwić zrozumienie prawdy. Bez tego możemy tylko ją stosować utylitarne. Jak pisze św. Tomasz z Akwinu, anioły też miały ten wybór podczas pierwszego dnia stworzenia świata. Zostały poddane próbie tego czy ich piękno wewnętrzne będzie służyło Bogu czy im. Ten drugi wybór, był sprzecznością, ponieważ podporządkowanie się może nastąpić tylko wobec bytu wyższego rzędu (tutaj byt niższy - przypadkowy - Anioł i byt wyższy - konieczny - Bóg). Stało się tak, ponieważ rozumność oznacza wolny wybór, ze wszystkimi konsekwencjami. A wolność jest tym czego Bóg pragnie, nawet jeżeli skorzysta się z niej sprzecznie i popadnie autodestrukcję.
Witaj Macieju. Bardzo podoba mi się Twoja argumentacja. Jest ugruntowana i spójna. Dziękuję. Mam jedną uwagę i pytanie. Po pierwsze w zdaniu "W związku z tym decyzja człowieka w raju musiała wyniknąć z niedocenienia konsekwencji jakie niesie ze sobą brak dobra." właściwszym byłoby powiedzieć "nieświadomości" zamiast "niedocenienie". W następnym zdaniu już kontynuujesz w myśl tejże właśnie nieświadomości, więc zasadniczo w porządku. A pytanie jest następujące. Na jakiej podstawie twierdzisz, że Bóg pragnie wolności? Czy wywodzisz to założenie z tego, że pozwolił na skuszenie? Jeśli tak to znaczyłoby, że daje wolność człowiekowi, o którym dobrze wie, że nieświadomy jest konsekwencji swoich czynów, aby umożliwić mu poznanie prawdy, a to znaczy, że do momentu skuszenia nie żył w prawdzie.
@@czlowiekostatni dziękuję za docenienie. Taka postawa tworzy dobre podwaliny do dyskusji. Tak, to prawda, człowiek doświadczył nieświadomości konsekwencji wejścia w stan deficytu. Opierał się na autorytecie Boga, ale sam w sobie nie wiedział co to jest. Dlatego wąż mógł manipulować jego wyobraźnią, gdyż wiedział, że człowiek nie wie jak to jest żyć w stanie braku wartości, a nawet jakiegokolwiek niedoboru. Na jakiej podstawie twierdzę, że Bóg pragnie wolności człowieka? Gdyż bycie w stanie dobra, oznacza wolność od jego braku. Tego pragnął Bóg, żeby człowiek żył pełnią i w pełni swojego jestestwa. Jakimś zniewoleniem jest zawsze stan, który uniemożliwia nam życie w pełni. Można jednak postawić zarzut, że jeżeli nie znamy braku, to nie możemy wiedzieć czym jest pełnia. Że Bóg odebrał człowiekowi możliwość doświadczenia pewnego stanu i przez to jego życie było błogą ignorancją, niejako odurzeniem bez świadomości. Taki zarzut stawiają gnostycy i dualiści. Chcą widzieć jakość tylko w odbiciu do jej braku, uważają, że bez doświadczenia jej, nie można dostrzec dobra. Posłużę się dwoma, kulawymi nieco metaforami na początek 1. Przypadek z filmu Amadeusz. Mozart żyje w bliskości z ojcem, który jest jego autorytetem muzycznym. Przez to Mozart ma wiedzę wlaną, otoczony jest muzyką, ciągle pracuje, ale w pewnym przywileju jaki daje mu ojciec Leopold. Po drugiej stronie stoi Salieri którego ojciec jest chytrym kupcem. Gra na przekór, pracuje ciężko, wie co to są przeciwności losu, opór świata, brak zachęty, motywacji, docenienia. Czy to, że wie jak ciężko jest w życiu artyście bez wsparcia, sprawiło, że był lepszym artystą od Mozarta? Nie, to była tylko przeszkoda. Mozart jest bliższy piękna absolutnego muzyki, mając nikłe pojęcie o tym jak ciężko jest zostać muzykiem poza jego "bańką". 2. Teraz złapmy sprawę od drugiej strony. Mamy dorastających chłopaków w fawelach lub getcie w Los Angeles. Narkotyki, strzelanie, zabijanie ludzi. Wokół chaos, rodzice w więzieniu, wykorzystanie psychiczne i fizyczne. Czy doświadczenie tego bólu samo w sobie przybliża ich do stanu miłości, odpowiedzialności, uczciwości, mądrości? Nie. Do tego, może ich doprowadzić tylko, ktoś, kto da im te wartości. Bez nich, żyć będą w ciemności. Te dwie metafory pokazują, że człowiek jest bytem, który nie może na raz żyć w deficycie czegoś a zarazem mieć to coś. Nie może na przykład być samotny i czuć bliskości naraz. Jest stworzeniem ograniczonym i działającym w wielu aktach. Dobro nadpisuje jego brak a brak niweluje dobro. Czy wybór przez człowieka zerwania owocu zbliżył go do prawdy i wolności? Ten wybór zaciemnił mu tylko obraz. Wprowadził samotność, wstyd, śmierć, brak pozytywnej treści. To, że człowiek nie znał tej rzeczywistości nie oznacza, że stał się bliższy prawdy po jej doświadczeniu. Doświadczył bowiem ignorancji i oddzielenia. Czy przez to mógł docenić bardziej dobro? A czy Stalin bez pozytywnego doświadczenia (chodzi mi tu o afirmację dobra, łaskę odkrycia go), był w stanie docenić oddanie drugiego człowieka i jego miłość? Człowiek nie zerwał owocu z drzewa prawdy. On zerwał owoc z drzewa poznania dobra i zła. Czyli drzewa poznania dobra i jego braku. I tu rodzi się kolejne pytanie czy jeżeli postawimy w jednym zdaniu plus i minus to daje to nam ostatecznie plus? Otóż niestety zawsze daje minus, a gorszy pieniądz wypiera lepszy. Jak wygląda kara po zerwaniu owocu. Praca w pocie czoła dla mężczyzny i rodzenie w bólach przez kobietę. Co w zamian? Śmierć, która wyklucza z życia wszelki teleologiczny porządek. Dochodzimy do dramatycznej sprzeczności. Jak wiemy z logiki, sprzeczność oznacza nieprawdę. Jeżeli pracuję całe życie, żeby to zostało w końcu zniszczone, a człowiek rodzi się z wysiłkiem po to żeby umrzeć to mamy do czynienia za absurdem. Taki stan oddala nas od prawdy, ponieważ gubi się sens rzeczywistości, jej rozwój, jej celowość. Czy Bóg chce wolności człowieka. Tak, ale nie chce mu odebrać prawa stanowienia o sobie, bo wtedy też mu ją zabierze. Nie chce dla zachowania jego wolności, mu jej odebrać, bo to jest sprzeczne. Dlatego szanuje jego autonomię. Zwróćmy uwagę, że nie jest jak ojciec Siddharty Gautamy. Nie zamyka go w pałacu, nie odurza rozkoszami, żeby ten nie poznał bólu i śmierci. Ostrzega, ale zostawia drzewo na widoku, a węża nie gładzi, bo wie, że człowiek nie jest zdeterminowany okolicznościami i może mu nie ulec. Ale ulega. I gdyby Bóg porzucił człowieka, człowiek pewnie zapadłby się w ciemność kilka sekund po wyjściu z ogrodu. Ale on z nim jest mimo że ten ulega postępującej degradacji na początku (Kain i Abel, potop), ale potem sam Bóg wdraża program naprawczy. Program przywrócenia człowieka do pełni, do afirmacji dobra, prawdy i piękna, a przez to wyjścia z ignorancji i powrotu do wolności co ma się wyrazić w odbudowie relacji z jego źródłem, czyli z Nim samym. Uczy pozytywnie poprzez doświadczanie łaski, która niesie tą wiedzę, dobro i wolność, a zarazem pewne rzeczy człowiekowi odbiera, żeby ten w swoim zaciemnieniu nie zapomniał, że nie on sam jest źródłem tych wszystkich jakości. To jest dosyć szorstka pedagogika, ale mamy tu do czynienia ze stworzeniem, które weszło w rzeczywistość chaosu i braku, a więc ma olbrzymią skłonność do kompensowania sobie swoich deficytów, poprzez niewłaściwe używanie dobra. Czy obecnie, po grzechu, doświadczenie braku przybliża nas do prawdy? Tylko wtedy kiedy patrzymy na to retrospektywnie i to już w perspektywie późniejszego połączenia z dobrem. Nazywamy to nawróceniem. Wtedy możemy zrozumieć pewne rzeczy pod innym kątem, możemy dostrzec sens naszych momentów bycia w ciemności. Czy samo w sobie bycie w w deficycie nas czegoś uczy? Nie. Czy człowiek przed grzechem żył w jakiejś nieprawdzie? Też nie. On nie znał nieprawdy. A to oznacza, że znał tylko prawdę. A jak znał tylko prawdę, to był tylko wolny, bez domieszki niewoli.
@@powerlineeeŁadnie napisane, ale w tym nieco przydługim wywodzie nieweryfikowalne stwierdzenia gonią się nawzajem jak psy w rui. Oczywiście tym się kończy redukowanie psychologii, antropologii czy socjologii do logiki. Poprzez zręczne układanie zdań da się udowodnić nawet największy absurd, a że niespecjalnie to konotuje z rzeczywistością to... gorzej dla rzeczywistości. W tej całej układance wiele elementów słabo pasuje do innych, ale jeśli rzekomo Bóg wie wszystko, to musiał wiedzieć, że pozostawienie tego drzewa "na widoku" spowoduje upadek człowieka. Jeśli nie wiedział, to co to za Bóg? Na pewno nie chrześcijański. Jeśli wiedział, to okazuje się, że sam wodził ludzi od początku na pokuszenie i zrzucenie całej winy na węża jest manipulacją. Ostatecznie, proszę się nie obrazić, ale co Pan wie o Bogu i stworzeniu? Sam Jezus mówił, że nikt nie zna myśli Boga, a ludzie wiedzą o nim tak wiele, jakby najmniej sami go stworzyli. Może tak wiele w tych historiach przemocy, nieścisłości i absurdów. Co innego mógł wyobrazić sobie ograniczony mózg i to jeszcze człowieka przednowoczesnego?
@@whysoserious9635 istnienie Boga jest tutaj aksjomatem przyjętym wiarą. Pan mówi, że tego aksjomatu nie wolno przyjąć, więc musimy założyć aksjomat, taki że Boga albo nie ma, albo musimy założyć, że możę być, ale zachowywać się tak jakby go nie było, albo że może mieć zupełnie inną naturę niż ta proponowana przez Kościół. Pan rozumiem wybiera inny aksjomat, ale w tej mierze też jest pan fideistą. Nawet jeżeli przyjmie Pan, że przyczyny pierwszej nie znamy i tylko metodą naukową jesteśmy się w stanie do niej zbliżyć, to przyjmuje Pan na wiarę to, że tylko ta metoda, prowadząca prędzej czy później do sceptycyzmu, jest słuszna. Ja tak nie uważam, pomimo tego, że jest to bardzo użyteczna metoda przy pewnej części zarządzania przyrodą 1. Umysł człowieka przednowoczesnego w pewnych obszarach był bardzo ograniczony, a w pewnych zdecydowanie bardziej rozwinięty niż dzisiejszy. Lawinowe występowanie chorób psychicznych w obecnych czasach to pokazuje. Mamy pojęcia archetypów Junga, mamy powszechniki religijne u Eliadego, to są pewne tropy, które pokazują, że człowiek nazwijmy to "archaiczny", chociaż to dla niego obraźliwe, to po prostu człowiek, którym my jesteśmy, jakaś część nas - intuicyjna, metafizyczna dla "empiriokrytycyzmu" nie do uchwycenia w jego metodzie poznawania rzeczywistości, a przez to odrzucona. Problem polega na tym, że odrzucenie tej części człowieka prowadzi do chorób duszy tak jak odrzucenie kiedyś przez ludzi higieny ze względów na niedostatki racjonalno-empirycznego myślenia powodowało choroby ciała i krótkie życie. Oświeceniowa wajcha wyrzuciła nas na drugi biegun i tak jak kiedyś racjonalnej postawy było za mało, tak teraz jest jej za dużo. Oczywiście w wykładni ideologicznej, bo widzimy, że człowiek jest ciągle irracjonalny, symboliczny, intuicyjny i to jest w normalne dla niego, ale dzisiaj kompletnie nie potrafi zarządzać tą irracjonalnością, bo każe mu się ją wypierać. 2.O Bogu wiemy tyle co wiemy od Chrystusa, którego za Boga uznajemy. Jego czyny, nauka ma wartość boską dla nas. Stary Testament i decyzje oraz nauki Boga w tamtym czasie również. Wiemy też wiele rzeczy na podstawie obserwacji jego stworzenia (natury, ludzi itd.) w kluczu podanym nie tylko przez Autorytet, ale również dzięki odkryciom doświadczalnym, używaniu rozumu itd. Ta wiedza i interpretacja się rozwija, jest coraz bardziej zniuansowana. Jest wiele "ale"dotyczących źródeł naszej wiary - że Biblia została napisana przez człowieka, że ma język archaiczny, szczególnie ST jest mocno symboliczny, przypowieściowo-baśniowy czasem wręcz mityczny. Ale zapewniam, że tutaj też nasze podejście do tych tekstów się zmienia, czytamy je w kluczu hermeneutycznym uwzględniającym mentalność ludzi dawnych czasów. 3. Bóg wiedział, że człowiek zgrzeszy i że nie zgrzeszy. Bóg z wieczności jest w stanie obserwować wszystkie możliwe scenariusze występujące w kosmosie i wie jak reagować na każdy z nich. Ma pełny wgląd w rzeczywistość potencjalną a także już urzeczywistnioną. 4. Bóg nie wodził na pokuszenie. Drzewo było do oglądania nie do zżarcia. Poznanie dobra i zła jest pewnym procesem, które możliwe, podkreślam możliwe, człowiek odkrywałby z nim pod jego pieczą. Problem jest taki, że tam gdzie Pan widzi manipulację, tam raczej powinno się widzieć postawienie możliwości autodegradacji przed człowiekiem. Żebyśmy byli wolni, musimy mieć prawo czynić dla siebie dobrze, ale też rezygnować z dobra. Ukrywając przed człowiekiem możliwość upadku Bóg zdeterminowałby go. Pisałem o tym zresztą wcześniej. Bóg mówi nie jedz z tego drzewa bo umrzesz. Jest to działanie wprost, zero manipulacji. Człowiek zjadł i umarł, zdegradował się. Bóg go nie okłamał, nie pogrywał z nim, dał mu możliwość śmierci, a jednocześnie chciał w wolności i oparciu się o własny autorytet go od tego uchronić Wąż przychodzi i gada - czy to prawda, że nie możecie jeść z żadnych drzew z tego ogrodu? To jest manipulacja. Potem jest stwierdzenie, że "napewno nie umrzecie". No i umieramy. Potem jest stwierdzenie "poznacie dobro i zło" - no i jesteśmy w takim stanie że faktycznie doświadczamy dobra i zła, ale nie jesteśmy przez to mądrzejsi, ta sytuacja nas deprawuje, bo poznając brak dobra tracimy na jakości w tym na umiejętności rozpoznania i interpretacji. Jeżeli np. ja jestem ojcem i chcę wychować człowieka, to wychowuję go do wolności. Odradzam mu pewne rzeczy, ale nie zamykam go w klatce i pozwalam mu skręcić kark jeżeli on będzie chciał podjąć to ryzyko. To jest uczciwe, to jest postawa antytotalitarna. Natomiast wąż wprowadził nas w rzeczywistość podatności na odwracanie wartości i porządku ponieważ żyjemy w chronicznym zaburzeniu percepcyjnym.
@@whysoserious9635 Pan mnie nie obraża, natomiast Pana wywód ma jedną słabość - mnóstwo tu okraszonych publicystyczną retoryką stwierdzeń interpretujących i bije z tego tekstu ton wyższości. Mówię tu o pierwszych zdaniach Ja zakładam, że jest to postawa wyuczona i nie jest Pan osobisty w tym wobec mnie, ale irytuje mnie ona u wszystkich łącznie z katolikami. Niech Pan uwierzy, też potrafię wyjść z pisania analitycznego wejść z Panem w nawalankę publicystyczną. Tylko, że nie chcę robić tego co uprawia 99% ludzi w internecie.
Czy ja dobrze słyszę, że edytowałeś film i dodałeś muzykę? Wcześniej jej raczej nie było? Jeśli edytowałeś, to niestety, ale zepsułeś cały klimat nagrania. Wielka szkoda.
Najgłębsza wiedza powiązana z genialną inteligencją, wirtuozerią literacką, przenikliwością, uczciwością i szczerością. Od kiedy odkryłem i zrozumiałem Ciorana zakończyłem wszelkie poszukiwania i zamilkłem. Jego twórczość ma dla mnie charakter w pewnym sensie religijny. Czy można go nazwać "Ostatnim Mesjaszem" ludzkości?
PS Kiedyś o Cioranie ktoś napisał z wyrzutem, że to frustrat. Może racja ale czy może być prawdziwsza i uczciwsza i przytomniejsza reakcja na realną rzeczywistość niż frustracja?
Może być
@@raymondaron5496jaka
@@witalis12 Mamy tu do czynienia z 3 atrybutami reakcji na realną rzeczywistość - Prawdziwość, przytomność i uczciwość. Zatem można zakładać, że nasza ocena miała by być "obiektywna" co nie jest możliwe dla jakiejkolwiek istoty żyjącej we wszechświecie. Oczywiście, dążyć do obiektywności można na różne sposoby. Jednak, pamiętać należy, że przeznaczeniem wiedzy jest jej praktyczność w opisie rzeczywistości tak, byśmy jak najlepiej się po niej poruszali. Bo przecież opis rzeczywistości, to nie rzeczywistość, nie?
Na szybko definicja wiedzy: Poparte dowodami przekonanie, które uznajemy za prawdziwe.
Teraz postaram się kilka kwestii objaśnić, jak to w stronę obiektywności można by dążyć. Ludziom zazwyczaj jako pierwsze nasuwa się poznawanie innych poglądów. Jest to oczywiście sposób, lecz sam izolowany jest bardzo ułomny. A to dlatego, że poznając inne poglądy możemy się jeszcze bardziej oddalić od prawdy (np. przy fałszywym powszechnie przyjętym przekonaniu). Ogólnie konfrontacja z innymi w teorii ma nas przybliżać do obiektywizmu, gdyż wszelkie indywidualne preferencje (np. przywiązanie emocjonalne do czegoś) są odrzucane. Ludzie jednak nie zdają sobie sprawy, iż takie poglądy są po prostu intersubiektywne (tłumacząc dosłownie - pogląd pośród subiektywny), co oznacza, że dane przekonanie ulega preferencją danej grupy (preferencje wspólnoty/płci/ludzkości w danym miejscu geograficznym, w danej kulturze i w danym momencie historii). A i tak nadal wszyscy, wszędzie, i w każdym momencie historii mijali się z prawdą, gdyż nie uwzględniliśmy perspektywy zwierząt i co najważniejsze - każdej nieistniejącej ale potencjalnie możliwej istoty we wszechświecie z każdym możliwym doświadczeniem. Jak widzisz, preferencje będą, choćbyśmy się nie wiem jak starali, co oznacza że obiektywność funkcjonować może jako ideał. A podpowiem, że do ideału można dążyć w nieskończoność, czyli i każdy pogląd w teorii da się w nieskończoność ulepszać. Tu jednak tylko mówiliśmy o łączeniu poglądów.
Potrzebny nam jest spójny fundament i rozwinięte krytyczne myślenie. Do tego jeszcze regularna praktyka refleksji i brak przywiązania do naszych poglądów. A to dlatego, gdyż gdy mamy jakiś już określony światopogląd, a błędne poglądy będą nie pasowały do reszty - wtedy albo zmieniamy cały światopogląd, albo odrzucamy te inne. Pozwala to nam na pewną wewnętrzną ewolucje światopoglądu - nazwałem to swego czasu darwinizmem myślowym. Wtedy możemy próbować filtrować nowe poglądy i podważać swe własne, co sprawi, że wiedza nasza nie tyle co do obiektywizmu, a do praktyczności się zbliżać będzie. Co nam po wiedzy obiektywnej, a może raczej absolutnej intersubiektywnej jak nie wiemy, który to pogląd ułatwi nam poruszanie się po świecie.
Muszę tu przeprosić, gdyż odbiegłem trochę od tematu.
Wracając, wiedza o tragiczności naszego świata jest użyteczna o tyle, o ile pozwala nam minimalizować, bądź chronić się przed jej tragizmem. Pytanie retoryczne - czy reakcja na doświadczanie świata powinna być dla nas pożyteczna, czy może zgodna z normami społecznymi dążąc do intersubiektywizmu? Moje podejście do tego tematu zapewne wynika z mojego pragmatyzmu wartościowania, gdyż zajmuje się na co dzień etycznymi rozważaniami. Jestem z innej szkoły, niż Cioran, bo czerpie mocno z Nietzschego który to afirmował życie i propagował tworzenie własnych wartości, niejako stając w roli boga dla siebie. Stoicy zaś propagowali reakcje neutralną na świat, wolną od emocji i żalu (Nietzsche jeszcze dopowiedział, by reakcja była nie neutralna, a pozytywna, budująca nas).
Frustracja niszczy człowieka.
Jeszcze tamte 3 atrybuty znów - prawda, uczciwość i przytomność.
Każda reakcja jest prawdziwa, ze względu na jej istnienie.
Uczciwość to do moralności się odnosi, myślę że negatywna reakcja nie jest uczciwa, gdyż wynika ze skupienia na negatywach, a dodatkowo nam samym szkodzi.
Trzeźwym z kolei to można być od emocji i błędów myślowych, w wyniku używek, głupoty lub zaburzeń. Człowiek w takim sensie trzeźwy więc raczej emocjonalnie by nie reagował na rzeczywistość. A już bez zależności od emocji najrozsądniej moim zdaniem afirmować swój los - nawet z tragedii tworząc coś pozytywnego.
A więc wydaje mi się, że udowodniłem taką możliwość zarówno na podstawie teoretycznej (definicje i możliwości), jak i na praktycznej (co rzeczywiście zdaje się właściwszą reakcją).
Tak swoją drogą, już bym prawdopodobnie nie żył, gdybym nie zaczął mieć takiego podejścia do życia. Taka ciągła frustracja by mnie wykończyła. Jednak o ironio, załamanie nerwowe mnie przemieniło z prymitywnego i głupiego człowieka, w silnego mentalnie filozofa.
@@vier7160 Dziękuję za te obszerną odpowiedź.
Rodząc się jesteśmy skazani na tragizm.
Większość naszej egzystencji jako człowiek to cierpienie , a tylko ułamek to przyjemność. Już to z logicznego i chyba nawet matematycznego punktu widzenia wskazuje na to , że nie opłaca się rodzić jako człowiek .
Nie można być już bardziej obiektywny niż Cioran.
Im więcej obserwacji jako świadek, a nie uczestnik, tym więcej tragizmu dostrzegasz w ludzkiej egzystencji. Depresja, załamanie nerwowe to poszerzenie świadomości, to nie choroby, to naturalny ludzki odruch, moment kiedy dotarlo w jakiej j sytuacji jestesmy. Jak już raz tam byłeś już nigdy więcej się nie oszukasz jakimś idealami, afirmacjami, czy pozytywnym myśleniem. Cioran pisał, że to świadomość jest naszym grzechem pierworodnym. Czy można być bardziej obiektywny?
Coś co tworzy nas ludźmi jest naszym przekleństwem i nie ma zmiłuj.
@@witalis12 Nie jestem co do tego przekonany, iż cierpienia jest z zasady więcej od przyjemności, bardziej to zależy od warunków i osoby. Ja odkąd zacząłem rozwijać własną filozofię, coraz mniej cierpienia odczuwam - pół roku wystarczyło i samodzielnie z depresji się wyleczyłem. Zmiana tego cholernego świata nadała mi kierunek, a droga mnie wyleczyła.
W myśl stoików, nie mamy wpływu na zdarzenia zewnętrzne, lecz mamy na naszą reakcję wobec nich, i nasze działanie. Da się tak wyszkolić swą interpretacje, aby nawet największe tragedie były czymś budującym. Za moją depresje i załamanie nerwowe jestem wdzięczny światu, bo uczyniło to tego kim obecnie jestem.
Zdaję sobie sprawę, z wielu obrzydliwych kwestii tego świata. Jednak przy tym załamaniu odrzuciłem raz na zawsze wartość przyjemności. Teraz chęć tego jest tylko pragnieniem mego ciała, nie zaś rozumu który to władze otrzymał. Obecnie jestem na dobrej drodze do stania się nadczłowiekiem, jednak mój nadczłowiek jest jeszcze czymś doskonalszym niż Nietzsche pisał.
Z boskiej perspektywy patrzę na to wszystko, i żadne odczucia mnie nie powstrzymają przed próbą przeprowadzenia reformy społecznej. Obudziłem się w piekle, to naprawię to piekło za wszelką cenę.
Otóż nawet dostrzeganie wszechobecnego tragizmu nie musi w człowieku wywoływać frustracji. Ja czuję gniew, czuję wyższość, czuję dumę, nic z tych odczuć mi nie szkodzi, a mnie buduje! Interpretacja świata po swojemu nie jest kłamstwem, a subiektywną reakcją, którą to możesz na swą korzyść kształtować.
W moim przypadku wiedza jest błogosławieństwem, które to pozwala nam trudności pokonywać. Nieracjonalną dla mnie jednak reakcją jest na to frustracja, zawiść czy wstyd, zamiast twórczego gniewu. Do tego, ta bierność i narzekanie ludzi - tacy to ludzie słabi.
Sama afirmacja jednak nie wystarczy do całkowitej poprawy życia. Potrzebna jest nam obsesja, na punkcie przekroczenia samego siebie. Wtedy dość silni będziemy, by samych siebie wyzwolić od ciała i panować nad człowiekiem. Tu już przyjemności i szczęścia nie będziesz dużo czuł, lecz satysfakcję i spełnienie, co jest wyższą formą radości. Do tego te 2 formy są w pełni od ciebie zależnie, a nie od innych ludzi. Ból z kolei przestanie być dla ciebie czymś złym i się w tobie wykształci pozytywny masochizm.
Ja tu i tak mało objaśniłem, do czego tak naprawdę zmierzam, ale myślę że to już może nieco rozjaśniać, czemu jestem tak przeciwny poglądom Ciorana. Taka postawa jest wd. mego zdania destrukcyjna, nieracjonalna, i nie obiektywna. Nic w rzeczywistości nie przesądzi co masz czuć oprócz twego mózgu. I albo podporządkujesz się narracją i konwencją społecznym co masz w danej sytuacji czuć, albo sam zasądzisz co czuć powinieneś.
Ta potępieńcza muzyka w tle pasuje idealnie
Cioran i wszystko staje się jasne, bezlitośnie prawdziwe. Cała reszta jawi się nam jako pozory i szachrajstwa, bywa że piękne, błyskotliwe, wciągające i czarujące a nawet wzniosłe ale jeśli straciłeś naiwność to już w nie nie uwierzysz, traktujesz je jako złudzenia i możesz nimi jedynie zapychać czas. Jednak "żeby żyć trzeba szachrować" więc kombinujmy, mamy przecież na usługach monstrum zwane wyobraźnią, którym wytwarzamy najdziwniejsze fikcje.
Znakomity materiał , dziękuję!
Ta muzyka w tle...pasuje tak idealnie... !!
Słucham tego regularnie...
Wielkie dzięki za Ciorana✨👍
Ojj boleśnie się tego słucha ale dałem radę. Świetnie przeczytane. Ze tez Cioran okupił to tylko bezsennością a nie odpłynął całkowicie jak Friedrich...
Dziękuję!
Dziękuję ☺️🙏
Dziękuję Ci za ten materiał. Cioran to mój ulubiony pisarz i jedyny znany mi człowiek, który naprawdę dobrze mnie rozumie. Cieszy mnie, że dzięki takim materiałom więcej ludzi rozpocznie z nim przygodę :)
To również mój ulubiony pisarz i filozof. Odkryłem go 7 lat temu. Boże, jaką ulgę przyniósł mi ten człowiek.
@@nowespojrzenie2.0 Pamiętajmy również o znakomitym tłumaczeniu Ireneusza Kani, bo bez jego pracy być może mielibyśmy, że tak powiem, liche tłumaczenia :)
@@Damian12312 Bardzo dobrze, że zwracasz na to uwagę. To rzeczywiście znakomity tłumacz, ale i fascynujący człowiek tak w ogóle. W jednym z wywiadów mówił, że wiele tez Ciorana to również jego intuicje.
A mi zmarnował nastoletnie lata ;p za wcześnie zacząłem go czytać
Kupiłem "Upadek w czas", przeczytałem i zgubiłem. Dzięki, że to wrzuciłeś. Znów popływam w tym pesymiźmie, mroku i cieszącej mnie ironii.
Super głos, dobre tematy. 👌
Dzięki!
dawno temu doszedłem do wniosku że pogrążanie się w szaleństwie w tak niepoczytalnym świecie jest najlepszym rozwiązaniem jeśli ma się trwać aż do ostatniej głoski czasokresu
Bo czym są boleści dla kogoś kto się z nich śmieje.
😮😮😮😮😮😮😮😮👼👀😷Co tu napisac ? O WszechSwiecie.🌟🍀💐Dedykuje Ten utwor Plejadjanom.🍀👀👼Proponuje×3 przes£uchac dla pe£nej refleksji zrozumien💋.💋💋
Nic nie przynosi ulgi poza śmiercią.
Witam, piszę z zapytaniem - czy można bez obaw nagrywać fragmenty książek, które nie są w domenie publicznej?
Bez obaw nie. Niemniej wierzę, że nie szkodzę, a nawet pomagam.
Rozważania ,hmmmm
Także rozważam.....
Bóg Ciorana jest zbyt zantropomorfizowany. Myśli i czuje jak człowiek. To pierwszy błąd. Drugi ,to pomylenie przyczyny ze skutkiem, jeżeli chodzi o naturę człowieka. Bezmyślny pęd do poznawania i doznawania, który jest zakorzeniony w człowieku, to efekt jego decyzji w raju, a nie przyczyna. Założenie, że już przed zerwaniem owocu człowiek miał w sobie defekt, pokazuje nie zrozumienie przez Ciorana pierwotnej antropologii oraz ludzkiej psychiki. Otóż człowiek, który w jakimś aspekcie doznaje wysokiej jakości dobra w sposób ciągły, może nie zadawać sobie sprawy z tego jak może wyglądać jego brak. Gdyż zło, jak mówił św. Augustyn jest brakiem dobra. W związku z tym decyzja człowieka w raju musiała wyniknąć z niedocenienia konsekwencji jakie niesie ze sobą brak dobra. Człowiek żyjący w pełni siebie, wybrał poznanie dlatego, że nie mógł wyobrazić sobie tego, jak dramatycznie negatywnie wpłynie na niego ten wybór. W zasadzie nie wybrał w pełnej wolności, tylko został zwiedziony. Księga Rodzaju pokazuje tą manipulację, grę pojęciami przez węża, insynuacje. Człowiek, nawet żyjący pełnią swojej natury tak jak każde stworzenie, podlega ograniczeniom swojej natury. I tam gdzie pojawiają się te ograniczenia, tam musi pojawić się wiara. Człowiek nie zaufał Bogu, który ma wgląd w każdy możliwy scenariusz rzeczywistości jako jej aktywny twórca (dlatego antropomorfizowanie jego myśli, woli, planu jest takim błędem, to jest wykluczanie jego transcendencji i świętości). Można zadać pytanie, dlaczego Bóg dopuścił do tej próby. Otóż dlatego, że tylko próba oznacza wolny wybór. Zetknięcie się z kłamstwem może nam umożliwić zrozumienie prawdy. Bez tego możemy tylko ją stosować utylitarne. Jak pisze św. Tomasz z Akwinu, anioły też miały ten wybór podczas pierwszego dnia stworzenia świata. Zostały poddane próbie tego czy ich piękno wewnętrzne będzie służyło Bogu czy im. Ten drugi wybór, był sprzecznością, ponieważ podporządkowanie się może nastąpić tylko wobec bytu wyższego rzędu (tutaj byt niższy - przypadkowy - Anioł i byt wyższy - konieczny - Bóg). Stało się tak, ponieważ rozumność oznacza wolny wybór, ze wszystkimi konsekwencjami. A wolność jest tym czego Bóg pragnie, nawet jeżeli skorzysta się z niej sprzecznie i popadnie autodestrukcję.
Witaj Macieju. Bardzo podoba mi się Twoja argumentacja. Jest ugruntowana i spójna. Dziękuję. Mam jedną uwagę i pytanie. Po pierwsze w zdaniu "W związku z tym decyzja człowieka w raju musiała wyniknąć z niedocenienia konsekwencji jakie niesie ze sobą brak dobra." właściwszym byłoby powiedzieć "nieświadomości" zamiast "niedocenienie". W następnym zdaniu już kontynuujesz w myśl tejże właśnie nieświadomości, więc zasadniczo w porządku. A pytanie jest następujące. Na jakiej podstawie twierdzisz, że Bóg pragnie wolności? Czy wywodzisz to założenie z tego, że pozwolił na skuszenie? Jeśli tak to znaczyłoby, że daje wolność człowiekowi, o którym dobrze wie, że nieświadomy jest konsekwencji swoich czynów, aby umożliwić mu poznanie prawdy, a to znaczy, że do momentu skuszenia nie żył w prawdzie.
@@czlowiekostatni dziękuję za docenienie. Taka postawa tworzy dobre podwaliny do dyskusji. Tak, to prawda, człowiek doświadczył nieświadomości konsekwencji wejścia w stan deficytu. Opierał się na autorytecie Boga, ale sam w sobie nie wiedział co to jest. Dlatego wąż mógł manipulować jego wyobraźnią, gdyż wiedział, że człowiek nie wie jak to jest żyć w stanie braku wartości, a nawet jakiegokolwiek niedoboru. Na jakiej podstawie twierdzę, że Bóg pragnie wolności człowieka? Gdyż bycie w stanie dobra, oznacza wolność od jego braku. Tego pragnął Bóg, żeby człowiek żył pełnią i w pełni swojego jestestwa. Jakimś zniewoleniem jest zawsze stan, który uniemożliwia nam życie w pełni. Można jednak postawić zarzut, że jeżeli nie znamy braku, to nie możemy wiedzieć czym jest pełnia. Że Bóg odebrał człowiekowi możliwość doświadczenia pewnego stanu i przez to jego życie było błogą ignorancją, niejako odurzeniem bez świadomości. Taki zarzut stawiają gnostycy i dualiści. Chcą widzieć jakość tylko w odbiciu do jej braku, uważają, że bez doświadczenia jej, nie można dostrzec dobra. Posłużę się dwoma, kulawymi nieco metaforami na początek 1. Przypadek z filmu Amadeusz. Mozart żyje w bliskości z ojcem, który jest jego autorytetem muzycznym. Przez to Mozart ma wiedzę wlaną, otoczony jest muzyką, ciągle pracuje, ale w pewnym przywileju jaki daje mu ojciec Leopold. Po drugiej stronie stoi Salieri którego ojciec jest chytrym kupcem. Gra na przekór, pracuje ciężko, wie co to są przeciwności losu, opór świata, brak zachęty, motywacji, docenienia. Czy to, że wie jak ciężko jest w życiu artyście bez wsparcia, sprawiło, że był lepszym artystą od Mozarta? Nie, to była tylko przeszkoda. Mozart jest bliższy piękna absolutnego muzyki, mając nikłe pojęcie o tym jak ciężko jest zostać muzykiem poza jego "bańką". 2. Teraz złapmy sprawę od drugiej strony. Mamy dorastających chłopaków w fawelach lub getcie w Los Angeles. Narkotyki, strzelanie, zabijanie ludzi. Wokół chaos, rodzice w więzieniu, wykorzystanie psychiczne i fizyczne. Czy doświadczenie tego bólu samo w sobie przybliża ich do stanu miłości, odpowiedzialności, uczciwości, mądrości? Nie. Do tego, może ich doprowadzić tylko, ktoś, kto da im te wartości. Bez nich, żyć będą w ciemności. Te dwie metafory pokazują, że człowiek jest bytem, który nie może na raz żyć w deficycie czegoś a zarazem mieć to coś. Nie może na przykład być samotny i czuć bliskości naraz. Jest stworzeniem ograniczonym i działającym w wielu aktach. Dobro nadpisuje jego brak a brak niweluje dobro. Czy wybór przez człowieka zerwania owocu zbliżył go do prawdy i wolności? Ten wybór zaciemnił mu tylko obraz. Wprowadził samotność, wstyd, śmierć, brak pozytywnej treści. To, że człowiek nie znał tej rzeczywistości nie oznacza, że stał się bliższy prawdy po jej doświadczeniu. Doświadczył bowiem ignorancji i oddzielenia. Czy przez to mógł docenić bardziej dobro? A czy Stalin bez pozytywnego doświadczenia (chodzi mi tu o afirmację dobra, łaskę odkrycia go), był w stanie docenić oddanie drugiego człowieka i jego miłość? Człowiek nie zerwał owocu z drzewa prawdy. On zerwał owoc z drzewa poznania dobra i zła. Czyli drzewa poznania dobra i jego braku. I tu rodzi się kolejne pytanie czy jeżeli postawimy w jednym zdaniu plus i minus to daje to nam ostatecznie plus? Otóż niestety zawsze daje minus, a gorszy pieniądz wypiera lepszy. Jak wygląda kara po zerwaniu owocu. Praca w pocie czoła dla mężczyzny i rodzenie w bólach przez kobietę. Co w zamian? Śmierć, która wyklucza z życia wszelki teleologiczny porządek. Dochodzimy do dramatycznej sprzeczności. Jak wiemy z logiki, sprzeczność oznacza nieprawdę. Jeżeli pracuję całe życie, żeby to zostało w końcu zniszczone, a człowiek rodzi się z wysiłkiem po to żeby umrzeć to mamy do czynienia za absurdem. Taki stan oddala nas od prawdy, ponieważ gubi się sens rzeczywistości, jej rozwój, jej celowość. Czy Bóg chce wolności człowieka. Tak, ale nie chce mu odebrać prawa stanowienia o sobie, bo wtedy też mu ją zabierze. Nie chce dla zachowania jego wolności, mu jej odebrać, bo to jest sprzeczne. Dlatego szanuje jego autonomię. Zwróćmy uwagę, że nie jest jak ojciec Siddharty Gautamy. Nie zamyka go w pałacu, nie odurza rozkoszami, żeby ten nie poznał bólu i śmierci. Ostrzega, ale zostawia drzewo na widoku, a węża nie gładzi, bo wie, że człowiek nie jest zdeterminowany okolicznościami i może mu nie ulec. Ale ulega. I gdyby Bóg porzucił człowieka, człowiek pewnie zapadłby się w ciemność kilka sekund po wyjściu z ogrodu. Ale on z nim jest mimo że ten ulega postępującej degradacji na początku (Kain i Abel, potop), ale potem sam Bóg wdraża program naprawczy. Program przywrócenia człowieka do pełni, do afirmacji dobra, prawdy i piękna, a przez to wyjścia z ignorancji i powrotu do wolności co ma się wyrazić w odbudowie relacji z jego źródłem, czyli z Nim samym. Uczy pozytywnie poprzez doświadczanie łaski, która niesie tą wiedzę, dobro i wolność, a zarazem pewne rzeczy człowiekowi odbiera, żeby ten w swoim zaciemnieniu nie zapomniał, że nie on sam jest źródłem tych wszystkich jakości. To jest dosyć szorstka pedagogika, ale mamy tu do czynienia ze stworzeniem, które weszło w rzeczywistość chaosu i braku, a więc ma olbrzymią skłonność do kompensowania sobie swoich deficytów, poprzez niewłaściwe używanie dobra. Czy obecnie, po grzechu, doświadczenie braku przybliża nas do prawdy? Tylko wtedy kiedy patrzymy na to retrospektywnie i to już w perspektywie późniejszego połączenia z dobrem. Nazywamy to nawróceniem. Wtedy możemy zrozumieć pewne rzeczy pod innym kątem, możemy dostrzec sens naszych momentów bycia w ciemności. Czy samo w sobie bycie w w deficycie nas czegoś uczy? Nie. Czy człowiek przed grzechem żył w jakiejś nieprawdzie? Też nie. On nie znał nieprawdy. A to oznacza, że znał tylko prawdę. A jak znał tylko prawdę, to był tylko wolny, bez domieszki niewoli.
@@powerlineeeŁadnie napisane, ale w tym nieco przydługim wywodzie nieweryfikowalne stwierdzenia gonią się nawzajem jak psy w rui. Oczywiście tym się kończy redukowanie psychologii, antropologii czy socjologii do logiki. Poprzez zręczne układanie zdań da się udowodnić nawet największy absurd, a że niespecjalnie to konotuje z rzeczywistością to... gorzej dla rzeczywistości. W tej całej układance wiele elementów słabo pasuje do innych, ale jeśli rzekomo Bóg wie wszystko, to musiał wiedzieć, że pozostawienie tego drzewa "na widoku" spowoduje upadek człowieka. Jeśli nie wiedział, to co to za Bóg? Na pewno nie chrześcijański. Jeśli wiedział, to okazuje się, że sam wodził ludzi od początku na pokuszenie i zrzucenie całej winy na węża jest manipulacją. Ostatecznie, proszę się nie obrazić, ale co Pan wie o Bogu i stworzeniu? Sam Jezus mówił, że nikt nie zna myśli Boga, a ludzie wiedzą o nim tak wiele, jakby najmniej sami go stworzyli. Może tak wiele w tych historiach przemocy, nieścisłości i absurdów. Co innego mógł wyobrazić sobie ograniczony mózg i to jeszcze człowieka przednowoczesnego?
@@whysoserious9635 istnienie Boga jest tutaj aksjomatem przyjętym wiarą. Pan mówi, że tego aksjomatu nie wolno przyjąć, więc musimy założyć aksjomat, taki że Boga albo nie ma, albo musimy założyć, że możę być, ale zachowywać się tak jakby go nie było, albo że może mieć zupełnie inną naturę niż ta proponowana przez Kościół. Pan rozumiem wybiera inny aksjomat, ale w tej mierze też jest pan fideistą. Nawet jeżeli przyjmie Pan, że przyczyny pierwszej nie znamy i tylko metodą naukową jesteśmy się w stanie do niej zbliżyć, to przyjmuje Pan na wiarę to, że tylko ta metoda, prowadząca prędzej czy później do sceptycyzmu, jest słuszna. Ja tak nie uważam, pomimo tego, że jest to bardzo użyteczna metoda przy pewnej części zarządzania przyrodą 1. Umysł człowieka przednowoczesnego w pewnych obszarach był bardzo ograniczony, a w pewnych zdecydowanie bardziej rozwinięty niż dzisiejszy. Lawinowe występowanie chorób psychicznych w obecnych czasach to pokazuje. Mamy pojęcia archetypów Junga, mamy powszechniki religijne u Eliadego, to są pewne tropy, które pokazują, że człowiek nazwijmy to "archaiczny", chociaż to dla niego obraźliwe, to po prostu człowiek, którym my jesteśmy, jakaś część nas - intuicyjna, metafizyczna dla "empiriokrytycyzmu" nie do uchwycenia w jego metodzie poznawania rzeczywistości, a przez to odrzucona. Problem polega na tym, że odrzucenie tej części człowieka prowadzi do chorób duszy tak jak odrzucenie kiedyś przez ludzi higieny ze względów na niedostatki racjonalno-empirycznego myślenia powodowało choroby ciała i krótkie życie. Oświeceniowa wajcha wyrzuciła nas na drugi biegun i tak jak kiedyś racjonalnej postawy było za mało, tak teraz jest jej za dużo. Oczywiście w wykładni ideologicznej, bo widzimy, że człowiek jest ciągle irracjonalny, symboliczny, intuicyjny i to jest w normalne dla niego, ale dzisiaj kompletnie nie potrafi zarządzać tą irracjonalnością, bo każe mu się ją wypierać. 2.O Bogu wiemy tyle co wiemy od Chrystusa, którego za Boga uznajemy. Jego czyny, nauka ma wartość boską dla nas. Stary Testament i decyzje oraz nauki Boga w tamtym czasie również. Wiemy też wiele rzeczy na podstawie obserwacji jego stworzenia (natury, ludzi itd.) w kluczu podanym nie tylko przez Autorytet, ale również dzięki odkryciom doświadczalnym, używaniu rozumu itd. Ta wiedza i interpretacja się rozwija, jest coraz bardziej zniuansowana. Jest wiele "ale"dotyczących źródeł naszej wiary - że Biblia została napisana przez człowieka, że ma język archaiczny, szczególnie ST jest mocno symboliczny, przypowieściowo-baśniowy czasem wręcz mityczny. Ale zapewniam, że tutaj też nasze podejście do tych tekstów się zmienia, czytamy je w kluczu hermeneutycznym uwzględniającym mentalność ludzi dawnych czasów.
3. Bóg wiedział, że człowiek zgrzeszy i że nie zgrzeszy. Bóg z wieczności jest w stanie obserwować wszystkie możliwe scenariusze występujące w kosmosie i wie jak reagować na każdy z nich. Ma pełny wgląd w rzeczywistość potencjalną a także już urzeczywistnioną.
4. Bóg nie wodził na pokuszenie. Drzewo było do oglądania nie do zżarcia. Poznanie dobra i zła jest pewnym procesem, które możliwe, podkreślam możliwe, człowiek odkrywałby z nim pod jego pieczą. Problem jest taki, że tam gdzie Pan widzi manipulację, tam raczej powinno się widzieć postawienie możliwości autodegradacji przed człowiekiem. Żebyśmy byli wolni, musimy mieć prawo czynić dla siebie dobrze, ale też rezygnować z dobra. Ukrywając przed człowiekiem możliwość upadku Bóg zdeterminowałby go. Pisałem o tym zresztą wcześniej. Bóg mówi nie jedz z tego drzewa bo umrzesz. Jest to działanie wprost, zero manipulacji. Człowiek zjadł i umarł, zdegradował się. Bóg go nie okłamał, nie pogrywał z nim, dał mu możliwość śmierci, a jednocześnie chciał w wolności i oparciu się o własny autorytet go od tego uchronić Wąż przychodzi i gada - czy to prawda, że nie możecie jeść z żadnych drzew z tego ogrodu? To jest manipulacja. Potem jest stwierdzenie, że "napewno nie umrzecie". No i umieramy. Potem jest stwierdzenie "poznacie dobro i zło" - no i jesteśmy w takim stanie że faktycznie doświadczamy dobra i zła, ale nie jesteśmy przez to mądrzejsi, ta sytuacja nas deprawuje, bo poznając brak dobra tracimy na jakości w tym na umiejętności rozpoznania i interpretacji. Jeżeli np. ja jestem ojcem i chcę wychować człowieka, to wychowuję go do wolności. Odradzam mu pewne rzeczy, ale nie zamykam go w klatce i pozwalam mu skręcić kark jeżeli on będzie chciał podjąć to ryzyko. To jest uczciwe, to jest postawa antytotalitarna. Natomiast wąż wprowadził nas w rzeczywistość podatności na odwracanie wartości i porządku ponieważ żyjemy w chronicznym zaburzeniu percepcyjnym.
@@whysoserious9635 Pan mnie nie obraża, natomiast Pana wywód ma jedną słabość - mnóstwo tu okraszonych publicystyczną retoryką stwierdzeń interpretujących i bije z tego tekstu ton wyższości. Mówię tu o pierwszych zdaniach Ja zakładam, że jest to postawa wyuczona i nie jest Pan osobisty w tym wobec mnie, ale irytuje mnie ona u wszystkich łącznie z katolikami. Niech Pan uwierzy, też potrafię wyjść z pisania analitycznego wejść z Panem w nawalankę publicystyczną. Tylko, że nie chcę robić tego co uprawia 99% ludzi w internecie.
Czy ja dobrze słyszę, że edytowałeś film i dodałeś muzykę? Wcześniej jej raczej nie było? Jeśli edytowałeś, to niestety, ale zepsułeś cały klimat nagrania. Wielka szkoda.