Wróciłam tak ostatnio do ,,Szóstki wron,, , którą czytałam (to straszne jaka jestem już stara) prawie 6 lat temu. Jak wtedy oceniłam ją 5/5, szalenie mi się podobała, tak teraz uważam ją za przeciętniaka. Boję się zrobić reread Dworów, bo na to też miałam kiedyś fazę, a teraz jak pomyślę o tych przydługich scenach łóżkowych to się zastanawiam co ja miałam wtedy w głowie xddd
Ja tak zrobiłam z Anią z Zielonego Wzgórza. Kiedyś uwielbiałam tą książkę i tytułową Anię. Teraz, po 20 latach ta bohaterka mnie irytowała i naprawdę współczułam Maryli takiego bólu głowy jakim była Ania 😅 Nadal lubię jej wyobraźnie i kreatywność, ale była na dłuższa metę wścibska, przemądrzała, nieposłuszna.
Czyli generalnie kiedyś to było. A było lepiej gdy spojrzyny na wappady. Ale ja tu mam też inne przemyślenia. Czy literatura musi zawsze mówić o rzeczach wielkich i wspominać o każdym na tej planecie? Bo jak każdy romans ma mieć przyjaciela-geja i to czarnego by odhaczyć podpunkt "mniejszości" to chyba to nie jest jakieś dobre? Niech każdy pisze to o czym chce pisać. Jak piszesz swoje fantasy to możesz uwzględnić prawdziwą historię i realia albo ją totalnie mieszać w garnku. I tyle. Powieść to nie podęcznik akademicki. Jak ktoś tego nie widzi to albo spał na lekcjach albo system edukacji w jego kraju jest skrajnie wadliwy (tu pocisk w stronę Amerykanów). Słucham ostatnio audiobooka o Jane Austen od nestorki tłumaczenia literatury angielskiej i brytyjskiej Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. I ona tam pisze że literaci późniejszych epok mieli do Austen pretensje że nie pisała ani o niewolnictwie, ani o początkach rewolucji przemysłowej, ani o luddystach, ani o biedzie i niepokojach na północy Angli a o wojnie z Napoleonem ledwo co wspominała. A Austen sama wybrała o czym chce pisać a pisała o tym co znała. Gdy nie była pewna to dopytywała się zaufanych sobie jak wyglądają realia danego terenu czy profesji. Ta autorka była z pogranicza epok, czyli oświecenia i romantyzmu. I w jej twórczości to widać. Ja to szanuję że dbała o to o czym pisze i nie czuła powinności by pisać o wszystkim ważnym. Po prostu wybrała pisanie o prozaiczych ludzkich przywarach i problemach
@paulinagabrys8874 no niestety, trochę to tak teraz wygląda, że jak w swojej książce połowa bohaterów nie jest reprezentacją (czy to LGBT czy etnicznie), to jesteś h0m0fobem i r4asistą i w ogóle wszystko na raz
Możliwe, że nagrywałam to na przełomie grudnia i stycznia i zapomniałam opublikować, nie mówię, że nie 🙃
Wróciłam tak ostatnio do ,,Szóstki wron,, , którą czytałam (to straszne jaka jestem już stara) prawie 6 lat temu. Jak wtedy oceniłam ją 5/5, szalenie mi się podobała, tak teraz uważam ją za przeciętniaka. Boję się zrobić reread Dworów, bo na to też miałam kiedyś fazę, a teraz jak pomyślę o tych przydługich scenach łóżkowych to się zastanawiam co ja miałam wtedy w głowie xddd
Niby Wrony czytałam 3 razy i zawsze kochałam, ale aż się boję 😅
Ja tak zrobiłam z Anią z Zielonego Wzgórza. Kiedyś uwielbiałam tą książkę i tytułową Anię. Teraz, po 20 latach ta bohaterka mnie irytowała i naprawdę współczułam Maryli takiego bólu głowy jakim była Ania 😅 Nadal lubię jej wyobraźnie i kreatywność, ale była na dłuższa metę wścibska, przemądrzała, nieposłuszna.
Hahaha kompletnie nic z tej lektury nie pamiętam 😅
Po prostu bardziej utożsamiasz się z Marylą
❤❤❤
❤❤❤
Jakoś nigdy do mnie nie dotarło, że to TA Cabot 🤯
A tu niespodzianka!
Wróciłam po latach do "Mariny" Zafóna. Nigdy więcej XD
Oj 😅
Czyli generalnie kiedyś to było. A było lepiej gdy spojrzyny na wappady. Ale ja tu mam też inne przemyślenia. Czy literatura musi zawsze mówić o rzeczach wielkich i wspominać o każdym na tej planecie? Bo jak każdy romans ma mieć przyjaciela-geja i to czarnego by odhaczyć podpunkt "mniejszości" to chyba to nie jest jakieś dobre? Niech każdy pisze to o czym chce pisać. Jak piszesz swoje fantasy to możesz uwzględnić prawdziwą historię i realia albo ją totalnie mieszać w garnku. I tyle. Powieść to nie podęcznik akademicki. Jak ktoś tego nie widzi to albo spał na lekcjach albo system edukacji w jego kraju jest skrajnie wadliwy (tu pocisk w stronę Amerykanów).
Słucham ostatnio audiobooka o Jane Austen od nestorki tłumaczenia literatury angielskiej i brytyjskiej Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. I ona tam pisze że literaci późniejszych epok mieli do Austen pretensje że nie pisała ani o niewolnictwie, ani o początkach rewolucji przemysłowej, ani o luddystach, ani o biedzie i niepokojach na północy Angli a o wojnie z Napoleonem ledwo co wspominała. A Austen sama wybrała o czym chce pisać a pisała o tym co znała. Gdy nie była pewna to dopytywała się zaufanych sobie jak wyglądają realia danego terenu czy profesji. Ta autorka była z pogranicza epok, czyli oświecenia i romantyzmu. I w jej twórczości to widać. Ja to szanuję że dbała o to o czym pisze i nie czuła powinności by pisać o wszystkim ważnym. Po prostu wybrała pisanie o prozaiczych ludzkich przywarach i problemach
@paulinagabrys8874 no niestety, trochę to tak teraz wygląda, że jak w swojej książce połowa bohaterów nie jest reprezentacją (czy to LGBT czy etnicznie), to jesteś h0m0fobem i r4asistą i w ogóle wszystko na raz
Pierwsza!
418!