Bez wątpienia powinniśmy to celebrować ale przy tym nie być zbyt fanatyczni, gdyż oprócz wielkiego aktu odwagi był to też akt niewyobrażanego cierpienia. Niestety w Polsce za bardzo nadużywamy powiedzenia "gloria victis". Bo przecież główne o czym wiedzą Polacy w swojej historii to o swoich porażkach nie zwycięstwach. A wynoszenie na piedestiał swych porażek raczej nie jest pozytywne.
Jest to dobrym ,że o takim wydarzeniu się pamięta ale celebrować? Celebrowanie swojej największej porażki to w moim odczuciu jest oksymoron, coś co z natury jest bez sensu. I nie mówię , że nie powinny istnieć jakiekolwiek uroczystości z tym związane po prostu.Powinny one być ale w wielkim cieniu Celebracji np. Bitwy pod Grunwaldem, Powstania Wielkopolskiego, Bitwy Warszawskiej, innymi słowy czegoś co by nie powodowało szarej miny na ulicach.
To znaczy sowieci również celebrowali dzieci w tragicznych wydarzeniach. Np stawia się jako przykład chłopaka który wydał swoich rodziców za schowane zapasy do przetrwania. Po wydaniu rodziców wioska tego chłopaka pobiła na smierć
Największym nieporozumieniem ostatnich lat był brak jakichkolwiek większych obchodów 400-lecia bitwy pod Kłuszynem w 2010. I jeszcze jedno - gdyby lipcowe obchody z okazji bitwy pod Grunwaldem miały choć 1% z tego zaangażowania państwa/samorządów bądź uwagi mediów co ma powstanie warszawskie, to mielibyśmy największy średniowieczny festiwal w Europie. Sama imprezka już teraz jest świetna, polecam każdemu kto nie był.
Powstanie Warszawskie jest świętowane, nie po to aby uczcić wygraną, ale oddać hołd walczącym, poległym i jeszcze żyjącym, oczywiście ze historia współczesna jest nam bliższa, bo jest ciągle świeża, a jej świadkowie ciągle żyją i dotyczy ona często naszych rodziców czy dziadków, nie wiem wiec skąd tu jakieś zdziwienie.
i oburzenia , tak bardzo lubią sie oburzać i wymądrzać sie co robic , najlepiej z wygodnego ciepłego bezpiecznego miejsca daleko od omawianego problemu :)
Panie Szymonie, problem nie polega tym, że świętujemy porażki. Problemem jest to, że porażki świętowane są jako ZWYCIĘSTWA, z Powstaniem Warszawskim na czele.
@@ksaveriusz A teraz wyjasnij mi prosze, czy ktos swietujac powstanie warszawskie zapomina o fakcie przegranej walki? Sa glosy ze to byla niezaprzeczalnie heroiczna ale i bezsensowna walka. Tym bardziej powstanie styczniowe.
Co najsmutniejsze, bardzo możliwe, że nawet gdyby przeżył w powstaniu to mógłby zaraz potem zginąć z rąk komunistycznych siepaczy, ponieważ był na ich "czarnej liście".
, Jak co roku , kolejna okazja by zerojedynkowa młodzież pucowała się za pomocą internetu, googla, wikipedii oraz 80 lat zbieranych info i dokumentów. Co roku pucowanie się w ten sposób na kościach ludzi, którzy nie mogą się bronić. Jesteście dokładnie tak samo zerojedynkowi jak młodzież w 44r. Tylko , że przyjmiecie modną pozę kpienia z Powstania A wszystko to po to by Polakom wybić z głowy nawet samą myśl o odszkodowaniach, zgodnie ze znaną zasadą: "Sami sobie jesteście winni - tak jak mieszkańcy Drezna czy Nagasaki : możecie mieć pretensje tylko do własnych przywódców i dowódców."
Zainteresuje cię film Rafała Ziemkiewicza o Monte Cassino w tym klimacie. Omawia tam 3-tomowy reportaż. Mieliśmy możliwość wysłania kilkuset najlepszych młodzieńców do USA na studia ze stypendiami, ale zdecydowano się wysłać ich do szturmowania bunkrów, gdzie zginęli chyba wszyscy lub paru przeżyło. Ich potencjał lepiej służyłby Polsce, gdyby żyli...
Temat dobrze ujęty z jednym drobnym zastrzeżeniem Młode pokolenie czasu okupacji, tzw. pokolenie Kolumbów, czyli osób urodzonych świeżo po odzyskaniu niepodległości nie żyło tylko i wyłącznie opowieściami o klęskach czasów zaborów z racji na to, że osoby te urodziły się świeżo po największym (moim zdaniem) zwycięstwie militarnym w historii tego narodu - odzyskaniu niepodległości pomimo jednoczesnego konfliktu z Ukraińcami, Czechami, Litwinami, Niemcami i bolszewikami przy nie zawsze sprzyjającej sytuacji międzynarodowej. Znaczna część tego pokolenia to dzieci osób, biorących aktywny udział w tym sukcesie dlatego zarówno podczas Września '39 (przypadek obrony wieży spadochronowej w Katowicach) jak i podczas okupacji czynnikiem motywującym do walki z okupantem była również chęć walki o to co rodzice wywalczyli z takim trudem w czasach swojej młodości
Kaczmarski miał wiele takich wersów które dobrze to podsumowują na przykład z poloneza biesiadnego ,,Silny się pokaże w czynie: Machnie szablą, krzyknie, zginie."
Ktoś coś kiedyś mówił, że choć powstanie zakończyło się klęską, to gdyby nie ono, mocarstwa które wygrały II WŚ, jeszcze mniej przejęli by się Polską i po wojnie miała by jeszcze gorszą sytuację. Ale nie wiem czy to prawda.
"Wstrząsnąć sumieniem świata" - typowo romantyczne i jednocześnie całkowicie bezsensowne stawianie celów walki. Świat nie ma sumienia. Świat ma interesy. Jak będzie miał interes w tym by dostrzec tragiczny heroizm Polaków to go dostrzeże, a jak nie to nie. I nie ma co się na to obrażać, tylko wyciągać z tego wnioski.
Wie ktoś kto powiedzia "W okopach nie ma ateistów. To nie argument przeciw ateizmowi, ale argument przeciw okopom." W stare CoDy nie grałem od lat, ale te cytaty zostają w głowie Na zawsze.
Szymon, chciałem napisać komentarz w kwestii dzieci walczących w powstaniu. Tzw. Mały Powstaniec i martyrologia dzieci walczących w powstaniu jest swego rodzaju romantycznym mitem na temat powstania. Szare Szeregi, czyli Organizacja Harcerzy w konspiracji, przez cały okres okupacji kontynuowały harcerską wychowawczą działaność z młodzieżą. Drużyny harcerskie działały przez 5 lat w konspiracji. Harcerstwo wychowywało młodzież według zasady "dziś-jutro-pojutrze" opracowanej przez Andrzeja Kamińskiego (notabene autora Kamieni na Szaniec), gdzie "dziś" rozumiane było jako obecne życie w czasie okupacji, czyli równiez uprzykrzanie życia okupantowi, przez tzw. Mały Sabotaż, czyli np roznoszenia ulotek, czy rysowania antyokupacyjnych grafitti. "Jutro" było rozumiane jako przygotowanie do narodowego powstania przeciw okupantowi gdy przyjdzie na to czas, czyli szkolenie w walce, dywersji itp. Jednak równie ważnym elementem konspiracyjnej działalności Szarych Szeregów było "Pojutrze" - instruktorzy harcerscy w swojej pracy wychowawczej, slusznie zakładali, że po wyzwoleniu Polski, w kraju potrzebni będą inżynierowie, nauczyciele, lekarze i ludzie kultury, a nie niewyedukowani żołnierze. Dlatego Szare Szeregi prowadziły również, a może przede wszystkim działalność kształcącą, edukacyjną i wychowawczą. Zarząd Szarych Szeregów do tego stopnia cenił sobie ludzi którzy mieli tworzyć przyszłą Polskę, że aktywnie odsuwali swoich kolegów od walki: np. Krzysztof Kamil Baczyński, poeta Pokolenia Kolumbów, harcerz w Batalionie Szturmowym Zośka, dostał od dowódcy zakaz walki na froncie Powstania. (Niestety, ten mając poczuciem służby, przeszedł do drugiego Batalionu, gdzie zginął 4 dnia Powstania). Ponadto harcerze Szarych Szeregów byli dzieleni na grupy wiekowe: Zawiszacy 11-14 lat zajmowali się małym sabotażem, a w czasie powstania pocztą polową i zadaniami poza polem walki. Bojowe Szkoły 15-17 lat, jak nazwa wskazuje, szkolili się w walce, jednak sami w walce nie uczestniczyli Grupy Szturmowe 18+ to już były porządne grupy bojowe w czasie okupacji dokonujące sabotaży i otwartej partyzantki a w czasie Powstania walczące na pierwszej linii frontu. Zgodnie z tymi zasadami - nikt poniżej 18 roku życia nie mógł uczestniczyć w walce. W powstaniu również tak wyglądało, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę braki w uzbrojeniu. Jeśli masz niewystarczającą ilość broni, to tym bardziej nie dajesz jej małym dzieciom. Dwa najbardziej elitarne oddziały w Powstaniu harcerskie Bataliony Szturmowe Zośka i Parasol były jedynymi oddziałami polskimi w pełni umundurowanymi i wyekwipowanymi, ale to tylko dlatego, że w pierwszych dniach powstania zdobyli niemieckie magazyny. (Polecam poczytać o ich szlaku bojowym: wyzwolenie obozu koncentracyjnego, zdobycie i uruchomienie dwóch niemieckich czołgów Panther V i stworzenie z nich jedynego Powstańczego plutonu pancernego, brutalne walki na Woli, Starówce i Czerniakowie, próba stworzenia przyczółka na Wiśle dla wojsk rosyjskich i lwp - niesamowite historie) Niestety w powstaniu również ginęły dzieci, nawet trzymając w ręku broń. Jednak wbrew powszechnej opinii, nie była to norma, a ekstremum w tych strasznych dwóch miesiącach. Nikt intencjonalnie nie posyłał dzieci by zabijały Niemców, a było wręcz przeciwnie Pozdrawiam
Wartościowy komentarz. Przypuszczam, że czytałeś coś więcej o Powstaniu, więc przy okazji zapytam: czy polecasz jakąś monografię o Powstaniu (i o tematyce okołopowstańczej, czyli np. ta działalność Szarych Szeregów etc.), naukową, opartą na źródłach, a jednocześnie przystępną dla laika? Myślalam o Daviesie, ale nieco przeraża mnie liczba stron, więc może polecasz coś krótszego, ale jednocześnie też merytorycznego?
Dziękuje Szymonie za przypomnienie wygranego Powstania Wielkopolskiego (jestem z Wielkopolski i cholernie mnie boli to że o przegranych się trąbi a wygrane się jedynie wspomina, jakby ze wstydem czy coś.
Wyznanie zasady "żywcem nas nie weźmiecie". Dla mnie osobiście tak to wygląda, że ludzie byli doprowadzeni do tak skranych sytuacji, że oni byli żądni krwi. Choćby za cenę własnego życia. Ja biorę osobiście słowa prof Kieżuna, jako przykład desperacji, w jakiej znaleźli się zwykli obywatele. Dowódcy mogą kombinować, obliczać zyski i straty, bo są nauczeni takiego pragmatyzmu. Zwykli ludzie raczej tak nie działali...
Fajnie, że poruszasz ten temat, bo niektórzy mogli się nad tym jeszcze w ogóle nie zastanawiać, szczególnie młodsze pokolenia. Pozdrawiam i dziękuję za propagowanie tego typu treści.
Obrzydliwa postawa. Żaden z uczestników PW nie stanął do walki z zamiarem popełnienia samobójstwa. Oni chcieli walczyć, a nie umierać. Ujmujesz ich pamięci, sugerując, że nie chcieli wygrać tego starcia. I pytanie: 45 lat komuny wyrządziło straszne szkody w mentalności narodu. O ile straszniejsze by one były gdyby nie stolica skrwawiona juchą bohaterów!
W Rosji jest okres wielkiej smuty. Jest to najgorsze upokorzenie w całej historii Rosji i w celebracji tego, co roku bierze udział prezydent, oraz są organizowane uroczyste defilady. Czyli więcej niż w Polsce jeśli chodzi o powstanie warszawskie.
Kult porazki ma sens jesli wyciagniemy z niej wnioski, tak jak Iran z wojny Iracko-Iranskiej. Ale z tego powstania jedyny wniosek to "Nie licz na pomoc kogos, przeciwko komu robisz powstanie" XD
Nie licz na pomoc komunistów raczej, tylko że po tym jak wraz z nazistami najechali Polske to było oczywiste. Warszawiacy zrobili wspaniały prezent Sowietom robiąc to powstanie, ułatwili im przejęcie władzy
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Powinniśmy celebrować zwycięstwa a nie porażki. A wygląda to tak umartwiaj się , bądź biedny , posłuszny , módl się , poświęcaj.
Pamiętam jak na lekcjach języka polskiego (15 lat temu) mój nauczyciel wspominał o martyrologii narodu polskiego w literaturze i o jego skłonnościach do celebrowania porażek i bycia ofiarą. Jakoś utarło się w naszych głowach, że cierpienie uszlachetnia.
Pańska analiza ma wiele wspólnego z moimi szerszymi przemyśleniami. Polacy od pokoleń wychowywani są w kulcie martyrologii - czy to z czasów zaborów, czy okupacji, czy stalinizmu itd. W tym czasie systemy edukacyjne innych krajów (choć daleka jestem od ich idealizowania) nastawione są bardziej pragmatycznie na kształtowanie racjonalnych zachowań w teraźniejszości oraz w przyszłości. Oczywiście, łatwo powiedzieć, że mamy taką historię, jaką mamy, ale wyciągnięcie na światło dzienne - tak jak Pan mówi - raczej zwycięstw niż porażek, przyczyniłoby się do pozytywnych zmian mentalności dużej części społeczeństwa, a to z kolei jest bardzo istotnym elementem budowania silnego państwa.
Jako patentowany historyk i miłośnik historii polski XX wieku odpowiadam: 1. Nie chodzi o kult, celebracje a o upamiętnienie. Przecież nie ma karnawału z tego powodu. Wiem, że Ty to oddzielasz, ale trzeba to podkreślić. Po 2. Nikt z uczestników wygranych powstań już nie żyje, powstańcy warszawscy, czy podziemia antykomunistycznego niepodległościowego jeszcze żyją i można im w ten sposób oddać hołd i szacunek. Poza tym Powstania Śląskie, czy to Wielkopolskie, to była zupełnie inna skala i rozmach. Ciężko to porównać. Po 3. Wielu postępowców o tym zapomina i ludzi, którym obcy jest patriotyzm "dlaczego te prawaki tak to wszystko przeżywają, było - minęło". Tak jak Amerykanie swoje wojny, ofiary, bohaterskość mogły "przeżywać" na bieżąco. Tak o PW nie można było normalnie mówić w Polsce (przypominam, że wielu AKowców było represjonowanych, czy zabijanych przez komunistów jako wrogowie ludu, i dopiero potem zmieniono narrację i w ramach ich propagandy uwzględniono też walki AK z Niemcami), nie wspominając o Wyklętych, o których mówi się dopiero tak na prawdę od dekady z hakiem. Nie spłaciliśmy jeszcze tego "Długu". Jest masa historii, które trzeba odkryć, opowiedzieć. Amerykanie zrobili 20 filmów AAA o Wojnie w Wietnamie, teraz mogą już pokazywać jaka ta wojna była głupia etc. Jak 80% Polaków będzie znało chociaż 10 życiorysów Wyklętych i ich 10 jakichś akcji spektakularnych (przecież ogrom takich była), to wtedy można uznać, że temat jest już obrobiony i nara. Ale myślę, że nadal większość osób nawet nie wie kim był Pilecki (mimo, że to najbardziej "fejmowy", najbardziej nieskazitelny Wyklęty), a wielu z tych co coś tam słyszało to wie tylko tyle, że poszedł na ochotnika do Auschwitz. Po 4. Z jednym z Tobą tu się zgodzę. Zdecydowanie za mało kładziemy nacisk na wyciągnie wniosków z historii i właśnie z tych porażek. Nie dość, że nie uczymy się na błędach innych, to jeszcze nie na swoich. A historia nauczycielką życia jest, tylko mało komu dzisiaj chce się nią interesować na poważnie. Po 5. Czym innym jest np. przegrana w meczu piłki nożnej Polska vs Węgry 1:5, a czym innym jest przegrana reprezentacji San Marino 4:5 z reprezentacją mistrzów świata. Podjęcie walki w sytuacji pewnej porażki w takich okolicznościach z powodów ideowych samo w sobie jest godne podziwu (choć jestem krytyczny raczej wobec decyzji wybuchu PW, ale to nie ma wpływu na odbiór tego aspektu) Po 6. Wspomniałeś, że pokolenie, które brało udział w PW samo było wychowywane na kulcie hekatomby Powstania Styczniowego. 100% racji i Styczniowe na prawdę... to był idiotyzm, jak nie prowokacja, nie było szansy na wygraną, same negatywne skutki po powstaniu... ale no właśnie... Te przegrane w XIX wieku powstania (było ich więcej niż te 2 podstawowe) dawały siłę duchowi narodu, utrzymywało siłę polskości w Polakach. Nie wiadomo czy byłaby II RP bez tych porażek, bo może Polacy by już nie chcieli walczyć o swoje państwo, wynarodowiliby się. "Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć." W. Pilecki. Warto wspomnieć, że wielkimi przeciwnikami wybuchu PW byli żołnierze NSZ, od początku wiedzieli jak to się skończy i jaka to będzie hekatomba, niestety w AK środowiska Sanacyjne miały najwięcej do gadania. AK nie poinformowało ich nawet o planie wzniecenia Powstania, do ostatniej chwili nic im nie mówili. Wielu żołnierzy NSZ wybuch powstania zaskoczył w Warszawie. Wzięli w nim udział, i odznaczali się największą skutecznością, walecznością ze wszystkich. Co do przywoływanych cytatów prof. Wolniewicza, no to właśnie dokładnie takie podejście miał Roman Dmowski i np. Żołnierze NSZ. Dmowski był przeciwieństwem Piłsudskiego. Piłsudski rewolucjonista z pełną świadomością zabił (lub zleciłby to zrobić) jakiegoś carskiego urzędnika, nie licząc się z tym, że zginie w ramach odwetu 20 niewinnych ludzi i totalnie nic to nie zmieni. Dmowski w swoich książkach i publikacjach m.in. "Niemcy, Rosja kwestia Polska" właśnie na spokojnie, bez uprzedzeń i emocji spojrzał na sytuację Polski i zastanowił się na co mamy realne szanse, na jakie cele nas stać, jakimi metodami je osiągnąć i jak je wprowadzić w życie. Tak samo niechęć Dmowskiego do Żydów, nie wynikała z jego uprzedzeń rasowych, tylko po prostu czystego pragmatyzmu. Spojrzał jaka jest sytuacja, stwierdził fakty i tyle. Nie rozumiem dlaczego go się przedstawia jako antysemitę, równie dobrze mogli to być Niemcy, Anglosasi czy Innuici. Cytat wyrwany z kontekstu wypowiedzi, jak i tego historycznego nic nie zmienia.
Bezsens takiej ofiary nie dotyczy tylko dzieci-vide Baczyński i jemu podobni, którzy mogliby kształtować nowa generację tragicznie przetrzebione polskiej inteligencji, a miast tego zginęli niczego tą śmiercią nie zmieniając. Japończycy za skarb kultury uważają także niektórych ludzi i ma to sens w kontekście przekazywania wiedzy, tradycji i wartości. Dlatego sądzę, że takie osoby podczas potencjalnych konfliktow winne być chronione i z nich wyłączane, a nie w nich uczestniczyć w ramach wątpliwego zbrojnego wsparcia. Cóż po poecie z karabinem?
Poświęcanie dzieci, które ze względów biologicznych i braku doświadczenia życiowego nie są w stanie podejmować swiadomych decyzji i oceniać ich konsekwencji to kryminał, za który organizator tej jatki powinien być odpowiedzieć, choćby przed historią. Zgodnie z biologią to starzy i dorośli mają poświęcać się dla przetrwania dzieci, nigdy odwrotnie! Społeczeństwo, które robi odwrotnie zasługuje by wymrzeć.
"No, to tera wam powiem, dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania nam się opłaci. Nie - dlaczego powinniśmy je czcić, nie - dlaczego jest to słuszne i chwalebne, ale właśnie - dlaczego nam to się opłaci. Tak po inżyniersku. Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce, pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w chuj, ni w dupę to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę. Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć, ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć. Nie możemy być drugimi Czechami, bo nikt nas nigdy nie potraktował i nie będzie traktował jak Czechów. Na miękką opresję kulturową w stylu Habsburgów raczej nie możemy liczyć. I choć jesteśmy największą zakałą i zawalidrogą Europy, jakoś nam się udaje to skromne klepisko utrzymać przy sobie. A przecież nie mamy żadnych atutów, argumentów, siły ani racjonalnych podstaw, by sądzić, że tak będzie nadal. O tym, że zbudujemy taką samodzielną potęgę militarną, by być bezpiecznym zarówno od tych z lewa jak z tych z prawa, możemy zapomnieć. Śmiech na sali. Wiemy też, że stworzenie twardego sojuszu z jednym, przeciwko drugiemu też nas w efekcie unicestwi. W istocie więc nie mamy broni ani żadnych szans. Dlaczego więc wciąż tu jesteśmy? Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach? >>> Jaki występuje związek między zaciekłym zwalczaniem mitu Powstania przez Michnikoidów a ich stałym szukaniem obrony przed Polakami za granicą? Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że działa jak ostrzeżenie? Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie. Naszą, ku***, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej nieobliczalności. Nasze, ku***, szaleństwo. Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, że militarnie strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z masłem. Tylko co potem? Co zrobić z tymi po***anymi Polakami? Tu się nie da jak w Danii, czy innej Francji rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć, kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba. A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni tam, ku*** nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami, palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy. Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się urządzić na dłuższą metę, gdy te po***y to zniszczą, nie kombinując zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w jakimś Afganistanie? Bo te po***y będą ginąć setkami a nie odpuszczą. Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: "Uwaga, możliwość występowania wku***onych Polaków w znacznych ilościach". My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak droga polisa może działać. Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić. Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne. Pewnie, że nie zrobili tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki, przez pozbawianie jej sensu? Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła."
Generalnie racja, ale w jednym się nie zgodze. O ile ten mural z uśmiechniętym dzieckiem na tle zniszcoznej warszawy to tragedia, tak pomnik małego powstańca to jednak symbol upamiętniający a nie gloryfikujący najmłodsze ofiary tego nieporozumienia.
w zasadzie zalezy jaka okraszony jest narracja. Bo tak naprawde sam posag nic w temacie nie mowi, to juz polonistka czy przewodnik tak, zalezy od niego jak zostanie zinterpretowany ten posag
Bo teraz każde upamiętnienie powstania traktuje się jako "coś złego". Jako niechcianą "celebrację". To jakaś szajba w drugą stronę. Taka mamy teraz dziwną narrację.
Tam gdzie kończy się nadzieja nadchodzi czas bohaterów.... Nic dziwnego nie ma w tym, że wielki chłop obronił swoją rodzinę na ulicy. Gdy broni swoich dzieci kobieta to już mamy coś niezwykłego. Słaba płeć zmotywowana matczyną troską. Coś mi się zdaję, że poruszamy tu szerszego tematu. Otóż w obecnych czasach przemoc jest piętnowana. Od dziecka słyszymy jedno z największych kłamst,, przemoc to nie jest rozwiązanie". Otóż przemoc to właśnie jedno z najprostszych rozwiązań. Dodatkowo szybkie i skuteczne. Gdzieś w tle wybrzmiewa kolejne kłamstwo jakoby policja miała monopol na stosowanie przemocy w cywilizowanym państwie. To wszystko ogłupia poczucie godności osobistej. To wszystko zaburza perspektywę. To wszystko czyni z nas niewolników. Kiedy zostaniesz napadnięty na ulicy i będziesz się bronić, to policja zamiast uznać cię za ofiarę czynnej napaści zawnioskuje do prokuratury bójkę bo bójka to tylko wykroczenie. W statystykach przestępczość nie wzrośnie. Dodatkowo twoja heroiczna postawa odbiera,, monopol na przemoc" policji i może dawać,, zły" przykład dla innych. Teraz dotykamy już żywej tkanki heroizmu. Mężczyzna (zazwyczaj mężczyzna) ma obowiązek oddać zdrowie, życie przeciwstawiając się jakiekolwiek nieprawości dlatego, że gdy dziś odwróci wzrok jutro ten sam lęk i strach zajrzy w oczy jego bliskich. Dlaczego należy być silnym facetem. Co więcej przewaga siły najczęściej wystarczy by załagodzić sytuację i unikać ataku. Przewaga ta by była skuteczna musi mieć element heroizmu
6:10 - choć faktycznie można odnieść wrażenie, że ten mural sugeruje, iż ten chłopczyk jest zadowolony z zagłady miasta, to można myślę to interpretować tak, że walka o wolność była dla niego bardzo ważna, i choć powstanie przyniosło tragiczne skutki, to i tak śmierć za swoich rodaków i ojczyznę jest czymś, jak sam zauważyłeś, godnym szacunku i pamięci, więc chłopczyk umiera z uśmiechem na ustach. Być może to autor miał na myśli :P
Autor po prostu wstawił chłopca z takiego zdjęcia jakie miał, a miał zdjęcie uśmiechniętego, pewnie to które było pokazane w filmie. Takie mam wrażenie
Minuta w której zastyga całe miasto oraz pomniki dzieci w zbyt dużych mundurach wojskowych zawsze wzbudzały we mnie grozę i dawały choć naskórkowe odczucie jakim koszmarem jest wojna. Zmusza to do docenienia życia w innych czasach i tak odczytuje główny zamysł tych celebracji.
"63 dni chwały" tiaaa... Mam nadzieję, że z biegiem czasu ten mit Powstania Warszawskiego trochę zelżeje. 20000 żołnierzy, z czego 3000 miało jakąś broń. Dwa miesiące ludobójstwa i niszczenia miasta, a w telewizji w rocznice puszcza się relacje ze śpiewania (nie)zakazanych piosenek, a Prezydent Polski mówi, że było warto. No ludzie... Wszyscy święci, hej do stołu! W niebie uczta: polskie flaczki Wprost z rynsztoków Kilińskiego! Salcesonów pełna misa. Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem […] Przegryźcie Chrystusem Narodów! Tadeusz Gajcy
Gdy wychodzi jakiś pajac z pisowskich mediów i do kamery mówi, że byłby dumny gdyby jego dzieci walczyły w powstaniu, to znaczy ze mamy do czynienia z bezrozumnym kultem.
100 procent zgody jeśli chodzi o kult martyrologii w Polsce, wystarczy przytoczyć ostatnia wypowiedź "rzecznika" praw dziecka. Natomiast dużym błędem jest myślenie o powstaniu jako zaplanowanym na porażkę. Z ówczesnej perspektywy dowództwa AK wydawał się nieprawdopodobny scenariusz, w którym Hitler rzuca potężne siły do stłumienia Warszawy mimo aliantów zachodnich pukających do drzwi i Sowietów dochodzących do Wisły. W lipcu 1944 wszystko wskazywało na to, że wojna zakończy się w przeciągu kilku miesięcy, a nie potrwa jeszcze rok. Nie chce, żeby to zabrzmiało jakbym bronił tej decyzji - po prostu częstym błędem jest myślenie, że dowódcy wywołali powstanie z myślą o tym, że na pewno je przegramy - podczas gdy rzeczywiście wygrana wyglądała na wyciągnięcie ręki.
"Jeżeli nie przysięgniesz-nie będziesz panował" - to dla mnie wydarzenie które najbardziej budzi we mnie uczucie dumy narodowej.Ilu z Polaków zna te słowa i wie co oznaczają?
@@Admiral45-10 Bingo.Był to hetman Jan Zborowski.Rzeczypospolita w tym okresie ze swoją ustawową tolerancją religijną,nowoczesnym ustrojem i kulturą polityczną mogła być wzorem dla innych państw.
@@piotrmaniawski930 na pewno pamiętam, że Henryka Walezego zdziwiły rozmiar Wawelu (który był ze 3 razy większy od Luwru), widelec i toaleta, gdy przyjechał do Rzeczypospolitej.
@@piotrmaniawski930 ja bym powiedział, że sytuacja, w której król Francji zachwyca się znanymi w Polsce od wieków widelcem i toaletą, mówi dość niewygodną prawdę o Francji... Ale ja raz tego użyłem w dyskusji z obcokrajowcem.
W dniu 1.08 chodzi o zadumę, żałobę i oddanie czci bohaterom, a nie o jakieś świętowanie. Nie widzę nic złego w upamiętnianiu ludzi, którzy poświęcali życie mając na celu dobro całego narodu. Jeżeli ktoś tego dnia świętuje wybuch powstania to musi być wrogiem Polski albo idiotą tańczącym na grobach tysięcy.
Panie Szymonie, robi Pan świetne materiały i zazwyczaj się z nimi zgadzam, ale tym razem jak sam Pan zachęcał ostro się przeciwstawię. Jeżeli mówimy o Powstaniu Warszawskim, uważam, że Pańska ocena całości celebracji pamięci tego wydarzenia, a także wewnętrznych motywów powstańców w większości mija się z prawdą. Zgadzam się tylko z jednym - kult porażki jest czymś złym i do tej pory polskie nauczanie historii tak wyglądało. Ale to wszytko. Od razu zaznaczam, że daleko mi do takiego erudyty jak Pan, a swoją opinię opieram przede wszystkim na wielu rozmowach ze świadkami tych wydarzeń, a także na wielu relacjach. Otóż po pierwsze powstanie wybuchłoby z bardzo dużym prawdopodobieństwem czy ktoś by je zorganizował czy nie. Warszawiacy pałali chęcią zemsty i rewanżu za 4 lata mordów, upodleń, życia w strachu, łapanek, aresztowań, tortur, rozstrzeliwań, krwi ludzkiej lejącej się po chodnikach, trupów wiszących wokół murów Pawiaka. Front był blisko, w mieście nagromadzono już broń, to była kwestia czasu. Ludzie chcieli wreszcie poczuć się ludźmi, poczuć się wolni, spróbować zawalczyć o swoje lepsze jutro. Więc nie zgadzam się, że było błędem - było koniecznością. Próba zorganizowania go w sposób bardziej profesjonalny przez AK miała sens, to kontynuowanie go po pierwszym miesiącu było bezsensem. Po drugie będąc na obchodach, rozmawiając z ludźmi, odwiedzając Muzeum Powstania, czy oglądając ostatni film Miasto 44 ja nie czuję kultu porażki, ja czuję kult bohaterów. Czuję, że mniej lub więcej, na ludziach robi ogromne wrażenie, że w świecie gdzie coraz częściej trudno o ideały, żyją jeszcze ostatni świadkowie czasów, gdzie ludzi stać było na walkę z najgorszym złem, które kiedykolwiek wkroczyło na tę ziemię, że mieli odwagę stanąć do walki z potworami, którzy byli chyba kwintesencją ostatecznego zła. To właśnie to im imponuje, to celebrują, wiarę w zwycięstwo, odwagę, szlachetność, gotowość do poświęcenia, walkę o lepszy świat. Czy można tego nie czcić? I po trzecie i ostatnie, Powstańcy walczyli z hitlerowskimi niemcami z ludźmi, których machina zła chciała wymazać z mapy świata zarówno Warszawę jak i Naród Polski. Wychodząc w godzinę "W" na place i ronda, blokując ruch i wstrzymując choć na chwilę bieg współczesnego świata, trzymając w rękach polskie flagi w Warszawie stolicy wolnej Rzeczypospolitej Polskiej, Ci ludzie manifestują to, że powstańcy choć zginęli, ich ofiara jest inspiracją i motywacją dla wielu żeby walczyć i dbać o ich marzenie - lepszy świat. To ich zwycięstwo. Cześć ich pamięci!
Dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania nam się opłaci. Nie -dlaczego powinniśmy je czcić, nie - dlaczego jest to słuszne i chwalebne, ale właśnie - dlaczego nam to się opłaci. Tak po inżyniersku. Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce, pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w ch..., ni w d... to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę. Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć, ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć. Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach? Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że działa jak ostrzeżenie? Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie. Naszą, kurwa, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej nieobliczalności. Nasze, kurwa, szaleństwo. Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, ze militarnie strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z masłem. Tylko co potem? Co zrobić z tymi pojebanymi Polakami? Tu się nie da jak w Danii czy innej Francji rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć, kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba. A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni tam, kurwa, nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami, palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy. Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się urządzić na dłuższą metę, gdy te pojeby to zniszczą, nie kombinując zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w jakimś Afganistanie? Bo te pojeby będą ginąć setkami a nie odpuszczą. Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: „Uwaga, możliwość występowania wkurwionych Polaków w znacznych ilościach”. My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak droga polisa może działać. Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić. Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne. Pewnie, że nie zrobili tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki, przez pozbawianie jej sensu? Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła.
Polacy to naród który żyje przeszłością i zamiast patrzeć w przyszłość zajmuje się czczeniem klęsk, nie dostrzegając, że mu się państwo rozłazi i gnije od środka. Widać to zarówno po mentalności społeczeństwa, wyglądzie klasy politycznej jak i stanie instytucji państwowych. Jak tak dalej pójdzie to miłośnicy przeszłości sprawią, że państwo Polskie samo stanie się przeszłością.
zeby myslec o przyszlosci trzeba pomyslec o przeszlosci, wyciagnac lekcje i pozbyc sie tego, co nam w tej drodze ku przyszlosci przeszkadzalo przeszkadza i zamiar ma przeszkadzac czyli wymierającej mniejszości sowieckiej na Polske
Nikt go nie świętuje xd Pojedź do Poznania i zobacz tysiące osób świętujące powstanie oraz setki muralów nawiązujących do powstania w miastach w wielkopolsce
@@janiiisobieski1012 mieszkam pod Poznaniem, ale poza Poznaniem? Powstanie wielkopolskie nie jest świętem narodowym (jest petycja btw), w mediach ledwo je wspominają. Porównaj z powstaniem warszawskim, gdzie syreny wyją w całej Polsce o godzinie W, na TVP1 kilka godzin poświęcone, piosenki puszczane itd. Poza wielkopolską jak ktoś się nie interesuje trochę historią to nie wie nawet co to za wydarzenie.
@@MyPrideFlag tak poza poznaniem też np. Rawicz na murze więzienia, puszczykowo, Chraplewo, kalisz, Leszno itd. Długo by wymieniać. Są nawet organizowane z tego powodu marsze czy inne zgromadzenia. Ale zgadzam się co do tego że powinno być swiętem państwowym W TV też są często koncerty i programy historyczne o powstaniu
Dobrze się mówi po czasie, gdy się tam nie było. Zobaczymy jak nas ocenią przyszłe pokolenia, czyli po 100 latach w kwestii naszych postaw, które teraz są w kwestii tzw pandemii
Ja poleciłbym materiał Irytującego Historyka, który poruszał problem dzieci-żołnierzy, (ogólnie, ale poruszył też polskie przypadki, zaznaczając, że Polacy mają pewien "fetysz" tego zjawiska), w którym to padło bardzo mądra kwestia, że te dzieci, które umarły w takich okolicznościach, to dzieci które zawiedli dorośli. Dzieci nie do końca sobie zdają sprawę w czym biorą udział, bo jeszcze nie są dostatecznie psychicznie rozwinięte, i zadaniem dorosłych, (np. dowódcy), jest odesłać te dzieci z powrotem do domu gdzie ich miejsce. No a w średniowieczu dzieci raczej nie walczyły, i to nie chodzi o to, że ludzie w średniowieczu specjalnie chronili dzieci, wtedy po prostu walka wymagała jakieś siły fizycznej, której jedenastoletni chłopiec raczej nie miał. Tak na dobrą sprawę dzieci-żołnierze, (znów się podpieram tym filmem), to dopiero historia XX wieku, kiedy broń się zrobiła na tyle mała i lekka, że dziecko mogło ją obsługiwać, (muszkiet z czasów napoleońskich średnio się do tego nadawał).
@@KowalMewa Tylko, że w założeniu nikt nie wysyłał tych dzieci, aby walczyły. Ludzie ubzdurali sobie, że dzieci jako czyste będą chronione przez zastępy anielskie. Nikt nie łudził się nawet, że te dzieci będą wstanie nawiązać walkę z poganami.
ahhh 10 min równo, to nie może być przypadek. Jak masz jakieś wątpliwości odnośnie sensie tego wszystkiego, twojej pracy, to polecam kanał Wojna Idei. Prowadzący w jednym z odcinków omówił, właśnie przypadek wypalenia zawodowego. Pozdrawiam.
kult militarnych klęsk, które były heroiczne, to nie jest żadna polska przypadłość, nic szczególnego, to zjawisko masowe na całym świecie, Amerykanie kultywują oblężenie Alamo (prawie wszyscy obrońcy zamiast się poddać, ponieśli śmierć), konfederackie południe USA to miejsce kultu Wojny Secesyjnej, afrykanerscy Burowie są do dzisiaj dumni ze swojej walki z przegranych wojen z Brytyjczykami i określa to ich narodową tożsamość, mit założycielski Legii Cudzoziemskiej to bitwa w Meksyku w której zginęli wszyscy żołnierze tej formacji, kult Napoleona we Francji,, przykłady tego są niemal w każdym narodzie i w odniesieniu do wszystkich epok. Dlaczego to zjawisko jest powszechne? trudno powiedzieć, ale skoro jest to stosowane, to musi działać i odgrywa ważną funkcję.
Jak dla mnie lektury szkolne dokładają do tego swoją cegiełkę. U mnie w drugiej klasie liceum przez praktycznie cały rok szkolny wałkowaliśmy dzieła o powstaniach. I człowiek miał po prostu dość tego gadania typu "Polska mesjaszem narodów" i "Polska Winkelriedem narodów".
Nie chodzi Kmiocie o Porażki ,a o Bohaterskiej podjęcia Walki z nierównym wrogiem i za To jest Pamięć .Podjęli walkę dla Siebie w nieludzkim ucisku i codziennym mordowaniu przez Germańców ,a nie z jakiegoś przymusu
Nie do końca. Ja o powstaniu Wielkopolskim dowiedziałem się nie ze szkoły. Co oznacza że albo o tym mnie nie uczyli albo było tak mało ważne że nawet nie zarejestrowałem. Tak samo chociażby hasło umrzeć za ojczyznę jest bardzo osłuchane ale nie ma swojego odpowiednika jeżeli chodzi o zwycięstwo. Poświęcenie etc to wszystko ważne i zresztą Szymon o tym mówi ale czy nie lepiej krzepić serca jak "ogniem i mieczem" niż rozpominac czerwone maki spod Monte Casino
Niestety kult mesjanizmu, romantyzowanie heroicznej śmierci, która nie przynosi absolutnie nic jest w Polsce nadal bardzo silny. Wbrew pozorom śmierć "bohaterska" przychodzi dużo łatwiej, aniżeli przeżycie i zbudowanie czegoś trwałego. Ciągle mamy filmy o smutnych kartach naszej historii. Ciągle liżemy rany i mówimy jak to dobrze zginąć za ojczyznę. Niby tak, ale kto później ją ma odbudować i zapewnić stałość?
To nie chodzi o celebracje porażek. Tu chodzi o ducha walki narodu. Polacy w czasie powstania warszawskiego raczej nie zdawali sobie sprawy, że przegrywają i walczyli do końca. Ja jestem dumny, że moji rodacy byli tak odważni. Wolelibyście, żeby uczcić pamięć osób które uciekły na zachód? Koniec końców jesteśmy dzisiaj wolnym narodem i nie musimy się wstydzić własnej historii tak jak Francja Niemcy i Rosja.
Tu nie chodzi o celebrowanie porażki czy zwycięstwa. Wiemy jak się Powstanie skończyło ale wydawanie teraz wyroków jest niepoprawne wobec ich uczestników. Wieszajcie psy na ówczesnej władzy politycznej i wojskowej bo popełniono masę błędów, ale tak jak mówił Kazimierz Iranek-Osmecki "trzeba było przeżyć 5 lat okupacji w cieniu Pawiaka, ulicznych egzekucji, łapanek itd żeby wiedzieć że Warszawa nie mogła się nie bić" (cytuje z pamięci) ludzie po prostu chcieli się zemścić, ciekawe kto by teraz się zastanawiał nad konsekwencjami jakby został postawiony w takiej sytuacji dziś. To co według mnie powinno się celebrować jest to że całe niemal miasto jak jeden mąż stanęło przeciwko znienawidzonemu okupantowi. Postacie które oddały swe życie może nawet bezsensownie nadal powinny być uznawane według mnie za wzór, ale nie dlatego że zginęły, a dlatego że ukochały nad życie swoją ojczyznę. Osobiście tego czego próbuje się uczyć od Powstańców Warszawskich jest ich lojalność, wierność zasadom, honor i niezłomność
Cześć wszystkim... Myślę że to będzie z mojej strony długi komentarz... Natomiast chciałbym z Tobą Szymonie wejść w pewną polemikę i jednak troszeczkę wniknąć w wątek w który Ty nie chciałeś wnikać (domyślam się, dlatego aby Twój przekaz był klarowny, jasny i aby nie zgubić się w odmętach historii)... Zgadzam się, Celebrować czyli świętować powinniśmy zwycięstwa, kiedyś ktoś, nie pamiętam kto dokładnie (czy narodowcy, czy Cejrowski czy też Jakubiak) mówił o tym aby w Warszawie zbudować Łuk Triumfalny z okazji któreś z rocznicy bitwy Warszawskiej (1920). Tymczasem jednak niektórzy zastanawiają się nad zmianą nazwy ronda Dmowskiego na rondo praw kobiet... Co do samego powstania Warszawskiego jak i samej wojny... Ówczesne pokolenia były wychowywane na romantycznej wizji Polski i Polaka, gdyż historia właśnie tych "porażek" sięga właśnie zmiany jaka nastąpiła po rozbiorach Unii Polska + Wiele narodów. Zarówno animozje Polsko-Żydowskie w latach 20lecia międzywojennego również między innymi z tego się wywodzą (Szlachta wręcz utworzyła nowy stan społeczny który wpasował się między szlachtę a mieszczaństwo i chłopstwo a ten stan społeczny nie chcąc tracić swojej pozycji stał się pewnym problemem nie chcąc uczestniczyć i uważając uczestnictwo w rozmowach na temat pozycji za wielką potwarz). Czasy się zmieniły, a Polacy nie potrafili się zreformować mentalnie z jakiś powodów, ale ten temat zostawię. Wróćmy do romantyzmu... W pewnym sensie był potrzebny, bez niego nie wygralibyśmy bitwy Warszawskiej bo bez niego nie znaleźliby się ludzie którzy krótko po odzyskaniu niepodległości stworzyli milionową armię w Polsce i pozwolił żołnierzom na bohaterskie czyny... Ale jednocześnie był przyczyną upadku w 39. roku gdyż ten sam romantyzm spowodował że krajem naszym rządzili butni żołnierze z ułańską fantazją (nie odmawiam im oczywiście zasług, ale trzeba zwrócić uwagi na błędy i to że jako politycy zostali ograni jak dzieci), a nie administracja i dyplomacja które byłyby no cóż... pragmatyczne... Również ten romantyzm z resztą zapoczątkowany przez największych wieszczy naszego narodu pchnął Warszawiaków ku walce w powstaniu... Nie jestem pewny z historycznego punktu widzenia czy powstanie było potrzebne czy nie... Wielu uważa że nie... Być może, a nawet na pewno z punktu widzenia życia ludzkiego, tak było niepotrzebne... Natomiast prawdopodobną sytuacją jakby powstanie nie wybuchło (uwaga tworzę alternatywną historię na chwilę) byłoby to że Niemcy zastosowaliby i tak taktykę spalonej ziemi, a więc być może z pogromów przeżyłoby więcej ludzi, ale Warszawa jako miasto została by i tak zniszczona... I tu być może nawet ja sam postąpiłbym jak Warszawiacy, gdyż prawdopodobnie wolałbym walczyć niż uciekać, albo zorganizować przynajmniej w jakiś mądry sposób ewakuację z miasta z powstaniem jako osłoną (co byłoby w sumie nie takim głupim pomysłem, grupy partyzantów osłaniałyby odwrót cywilów i próbowały uratować tyle infrastruktury ile się da, oczywiście pod warunkiem że wiedziano by co zamierzają Niemcy lub jeżeliby tego nie zignorowano)... Kiedyś o powstaniu też wypowiadał się Bogusław Linda... W bardzo dosadnych słowach... I zgadzam się z nim, reszta to ideologia, którą doklejamy i się o nią kłócimy... Dlaczego mamy współcześnie wrażenie że Powstanie Warszawskie jest celebrowane, a nie upamiętniane ? Tu też należy sobie zadać to pytanie... Być może przez nasz odwieczny konflikt fraka z kontuszem? Ale myślę że to jest szersze... Biorą w tym udział różne z braku lepszego słowa "siły" - Romantycy którzy czczą akty bohaterskiej walki- Realiści którzy po prostu upamiętniają- sceptycy którzy oceniają w jedną lub w drugą stronę czy było potrzebne czy nie - politycy którzy wpasowują swoją propagandę w jedną lub drugą stronę grając na emocjach pozostałych... I to chyba ta grupa najbardziej krzywdzi upamiętnienie tego... Wystarczy przejść do innego przykładu... Słynny marsz "niepodległości" napadany i szkalowany przez różne grupy zarówno od środka, jak i od zewnątrz ,tylko dlatego że organizatorzy to środowisko narodowców i mimo iż powinien łączyć a nie dzielić... Tak samo jest z upamiętnieniem powstania... Jeżeli ktoś organizuje marsz, czy obchody po to aby upamiętnić to co się działo (zobaczcie filmy z godziny w w Warszawie) to zawsze znajdzie się ktoś kto stara się albo to zmienić w celebrację, albo na odwrót zmienić to w kompletną katastrofę która nie powinna mieć miejsca i stwierdzić że powinniśmy się odciąć od tej historii... Być może jest to właśnie efekt zderzenia romantyzmu i pewnej opozycji do romantyzmu ? W każdym razie wszystko się za bardzo polaryzuje... Takie rocznice powinny nas wszystkich mimo wszystko łączyć a nie dzielić... Powinniśmy mądrze korzystać zarówno z pragmatyzmu jak i romantyzmu uczyć się historii po to aby przeanalizować błędy i upamiętniać bohaterskie czyny. Po to żeby zarówno brać przykład jak i mieć umiar... A nie po to aby polaryzować się wzajemnie... To smutne, że ktoś sobie wymyśla faszystów w Polsce, albo komuchów... I jedni drugim odmawiają prawa do bycia Polakiem, co widać bardzo dobrze przy celebracji lub upamiętnienia pewnych dat...
Kult tragicznie zmarłych w Powstaniu Warszawskim za sprawę Polską dzieci daje dobry wzorzec dzisiejszym dzieciom i młodzieży, gdyż w obliczu wojny nie powinny one same próbować oceniać szans, sensu itd, powinny natomiast bezwzględnie wspierać działania ludzi walczących za Polskę. Siła powstania tkwi we frekwencji i zaangażowaniu, niezależnie więc od braku nadziei z dzisiejszej perspektywy, czy ostatecznego wyniku takich ruchów, jest to pozytywny wzorzec.
Najlepsze jest to, że Niemcy pomimo iż przegrały wojnę, to jednak ją wygrały. Są największą gospodarką Europy i jedną z największych na świecie, Polacy sami jeżdżą do nich pracować, a Polska nie dość, że zrzekła się reparacji to teraz jeszcze zaciągnęła u nich kredyt, który będzie spłacać przez kilkadziesiąt lat.
Jeżeli kanon lektur jest jedną z najbardziej konserwatywnych i zaściankowych części polskiego szkolnictwa, a większość prezentowanych tam treści to romantyzm. Który właśnie między innymi był jednym z nurtów do którego się odwoływali powstańcy (mesjanizm i walenrodyzm). (tak trochę mi się to kojarzy z popularnym w dzisiejszych czasach kultem bycia ofiarą) Gloryfikując poświęcenie i cierpienie dla samej czynności, czasami nawet nie powiązanej z ich treścią i celem. Właśnie ta myśl jest programowo wtłaczana do głów polskiej młodzieży. Co do samego ukazywana młodzieży w ten sposób to, nie wyobrażam sobie większego poświęcenia, niż oddanie swojego życia za daną sprawę, w szczególności przez kilkunasto lenie dziecko. Jednak takie sytuacje powinny być pokazywane w bardziej cierpiętniczym tonie czyli na przykład jak to powiedział Irytujący Historyk, powinniśmy wyobrazić, że dzieciństwo nie jest czasem na wojaczkę, a tragedia jaką jest śmierć dziecka w boju, jest winą dorosłego który stchórzył, a jego miejsce zostało zastąpione przez młodzika.
Szymonie, zgoda, nie należy planować powstań, które nie mają szans i nie należy w coś takiego się pakować. Tak trzeba szkolić kadry dowódcze. Ale skoro już do takich przegranych powstań doszło, trzeba to wykorzystać. Należy klęski celebrować i czcić, im większa, tym bardziej. Po co? Żeby potencjalny agresor który by nas chciał podbić, pomyślał: to wariaci, nie warto. My ich podbijemy, będziemy okupować, a tu co chwilę powstania, zamachy, nawet dzieci ruszą do walki. Oni nigdy się nie pogodzą, nie podpiszą pokoju. Nawet jak ich miasta legną w gruzach to oni na tych gruzach będą rzucać butelkami z benzyną mimo, że nie mają szans. A jak już przegrają kolejne powstanie to tę klęskę będą celebrować i się z nią obnosić a za jakiś czas zaczną nowe nawet, jeśli od podbicia ich minie sto lat z okładem. Żeby było jasne: nie mówię, że mamy brać udział w powstaniach bez szans ale, że powinniśmy stwarzać takie wrażenie jakbyśmy byli do tego gotowi. Strategia pokazywania, że może się być nieobliczalnym może mieć sens. Bodaj R. Frank w książce Ekonomia i Zachowania podaje taki przykład: prawnik leci z NY do LA na rozprawę i tam ktoś mu bezczelnie kradnie skórzaną teczkę za kilkased dolców wychodząc z założenia, że facet nie będzie specjalnie latał z NY do LA żeby składać zeznania: bilet jest droższy od tej teczki a do tego zmarnowany czas. Ale jeśli ten prawnik jest znany z tego, że to trochę taki świr co stawia na swoim bez względu na koszty, bo sprawiedliwość musi być, to tej teczki mu nie ukradną.
Myślę, że problem polega na tym, o czym wiele razy mówił Krzysztof Bosak. Spora część Polaków nazywających się patriotami, ogranicza patriotyzm do odczuwania emocji patriotycznych podczas śpiewania hymnu albo kibicowania polskim sportowcom, bez praktycznego działania na rzecz kraju. Położenie nacisku na porażki w naszej historii i wyparcie zwycięstw pozwala takim osobom myśleć, że swój patriotyzm udowadnia się, kiedy sytuacja jest beznadziejna, więc dopóki jest "jako tako", to mogą nic nie robić.
@@yaroslavusartem Maciej Stuhr wypowiedział się bardzo podobnie na ten sam temat. Skupianie się na upamiętnianiu historii pozwala umyć ręce, kiedy należałoby coś konkretnego dla ojczyzny zrobić.
@@yaroslavusartem Olewanie któregokolwiek z polityków pokroju Bosaka czy jemu przeciwnym jest oznaka ignorancji i debilizmu gdy taka jednostka chce potem rozmawiać o polityce.
Mnie tam zawsze będzie zastanawiać czemu przy dyskusji o Powstaniu Warszawskim nie wspomina się prawie nigdy o fakcie że rząd na uchodźctwie kategorycznie zabronił wywoływania zrywu w warszawie a same walki miały podłoże "koleżeńskie", nie blokować mostów, dróg, punktów strategicznych bo gąsiorówka ważniejsza :/
@@doktorstasiek3107 w Twojej opinii. Na szczęście wciąż wielu Polaków nie daje się wkręcić w 'podejście racjonalne". Ta nowa wizja nie jest polska, o tym jestem przekonany i tyle mogę Ci napisać. Pozdro
@@doktorstasiek3107 a jak chcesz wymierzyć skutki duchowe? Jestem katolikiem, z takiej perspektywy oceniam PW. Jeżeli Ty nie, to nie ma sensu się do czegokolwiek przekonywać )
@@deconstruction1973 Jakie skutki duchowe? O czym ty...? Aha ja jestem ateistą i nie mam różowych okularów. Widzę i wiem że ci ludzie którzy tam zginęli - niepotrzebnie mogli by żyć i tworzyć ruch przeciwko ZSRR. Powstanie nic nie dało NIC a ty się cieszysz że Ho Ho. Gówno powinna to być nauczka żeby takich błędów nie popełniać jak powstanie.
W powstaniu walczyło wiele dzieci i nastolatków. Bardzo często dokonywali bohaterskich, wręcz szalonych czynów. I tu należy zadać sobie pytanie. Czy te dzieci tak po prostu, dobrze sobie żyjąc poszły ochoczo na wojnę i masakrę? A widząc jak to wygląda dalej to robiły? Nie tylko dzieci. Takie rzeczy łatwo mogą złamać i dorosłych. Tutaj chodzi o perspektywę i niezrozumienie sytuacji jeśli się w niej nie było. Życie tam to było piekło. Każdy dzień przez lata to był nieustanny strach, poniżenia i bezsilność. Tu nie chodzi o celebrację porażki. Tylko poszczególnych czynów i bohaterstwa ludzi, którzy znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. Wiadomo, że lepiej by było żeby dzieci nie walczyły... Ale tam ginęli tak samo cywile jak i powstańcy. One, jak i większość tam osób nie miało wpływu na decyzję o wybuchu powstania. Ale się w nim znaleźli. I zrobili coś, na co wielu innych by się nie zdobyło. O to chodzi w historii powstania. Jeśli ktoś na prawdę świętuje je jak zwycięstwo militarne to.... Nie trafione. Ale było to zwycięstwo osób, które w sytuacji bez wyjścia zamiast się załamać, walczyli z poczuciem własnej godności do końca. I to, moim zdaniem, powinniśmy celebrować.
To jest chory mit. Zgodnie z instrukcją AK z bronią w ręku mogli walczyć ludzie w wieku 17+. Powstańcy cierpieli na ekstremalny deficyt broni. W tej sytuacji nikt nie dał by dzieciakowi możliwości walki z bronią w ręku. Źródłem mitu są fotografie na których dzieciaki pozowały z bronią. One tylko pozowały, nie walczyły. === Młodzież w wieku 14-17 wspierała Powstańców co też zasługuje na najwyższe uznanie i wiązało się z ogromnym ryzykiem. === Z zażenowaniem oglądam czasem w TV "wspomnienia" ludzi którzy w czasie Powstania mieli lat naście i teraz opowiadają jak to Niemców rozwalali dziesiątkami. W czasie tłumienia powstania zginęło ok 1.5 tyś Niemieckich żołnierzy. A Polaków ok. 200 tyś.
@@nouveu1 Żyli w najgorszym miejscu w najgorszym czasie. Warto doceniać ich osobiste, te duże i małe sukcesy. Na pewno z dzisiejszej perspektywy nie można ich winić
Czytałem kiedyś taki artykuł, bodajże o Stanisławie Auguście Poniatowskim, którego jedna z tez brzmiała: Polacy dużo bardziej od ratowania Polski cenią gesty o ratowaniu Polski. Wychodzi na to, że z wszystkich postaci historycznych naszą ulubioną jest Rejtan.
Ja nie rozumiem dlaczego tak obchodzimy powstanie warszawskie ja uważam że powinniśmy pamiętać ale ochodzic i świętować wygrane powstania i starcia jak powstanie śląskie czy wielkopolskie.
Trudno mi się zgodzić Szymonie. Pomnik Małego Powstańca to właśnie upamiętnienie a nie stawianie za wzór, przynajmniej wg mnie. Tak jak na wielu ulicach Warszawy są tablice pamiątkowe, że tu, tego i tego Niemcy rozstrzelali ileś tam mieszkańców. To nie jest stawianie za wzór, że dobrze zarobić kulkę, tylko właśnie upamiętnienie. Kolejna rzecz, to jest duże nadużycie, że każdy Powstaniec to był ochotnik porwany heroizmem. Większość z nich to byli po prostu żołnierze AK, złożyli przysięgę wojskową i dostali rozkaz. Żołnierz jak dostaje rozkaz, to nieważne czy wierzy w zwycięstwo, poświęcenie itd, wykonać musi albo sądzony z dezercje. Tak samo będzie z nami, tudzież naszym potomstwem w obliczu wojny. Dodam jeszcze, że ludziom się tylko wmawia, że wygrali lub przegrali wojnę, na wojnie zawsze wygrywa tylko śmierć. Na koniec, uważam, że o wiele bardziej kult heroicznej porażki utrwalają lektury szkolne, z których większość to dzieła powstałe w okresie zaborów. Zjeździłem cały kraj i generalnie ludzi mało obchodzi Powstanie, poza Warszawiakami, taki mieszkaniec Lublina nie czuje jakiejś dumy, bo się w stolicy poszli bić 80 lat temu. Tymczasem kanon lektur jest niezmienny dla całego systemu edukacji i wpływa na dziatwę z całej Polski
Wielu Polaków nawet nie zdaje sobie sprawy, że były takie wielkie zwycięstwa jak np. : Cecora 1595, Bukowo 1600, Curtea de Arges 1600, Kenhausen 1601, Biały Kamień 1604, Kircholm 1605, Kłuszyno 1610, Chocim 1621, Martynów 1624, Trzciana 1629, Smoleńsk 1633-34, Paniowce 1633... nie chce mi się dalej wymieniać, a wiele pominąłem, bo nie pamiętam daty. :D Mało kto zna takich dowódców jak Koniecpolski, Żółkiewski, Zamoyski, Lubomirski, Chodkiewicz itd., którzy swoimi dokonaniami bili na głowy wszystkich znanych polskich dowódców z 2 wś. Znam wielu ludzi, którzy nie mają pojęcia co się działo pomiędzy chrztem Polski, a 1918 rokiem (najwyżej Grunwald i rozbiory).
A Wy jak oceniacie tradycyjny nacisk na celebrację pamięci powstania warszawskiego?
Jeden z kilku polskich rakow, ktory nalezy wypalic białym żeliwem.
Bez wątpienia powinniśmy to celebrować ale przy tym nie być zbyt fanatyczni, gdyż oprócz wielkiego aktu odwagi był to też akt niewyobrażanego cierpienia. Niestety w Polsce za bardzo nadużywamy powiedzenia "gloria victis". Bo przecież główne o czym wiedzą Polacy w swojej historii to o swoich porażkach nie zwycięstwach. A wynoszenie na piedestiał swych porażek raczej nie jest pozytywne.
Jest to dobrym ,że o takim wydarzeniu się pamięta ale celebrować? Celebrowanie swojej największej porażki to w moim odczuciu jest oksymoron, coś co z natury jest bez sensu.
I nie mówię , że nie powinny istnieć jakiekolwiek uroczystości z tym związane po prostu.Powinny one być ale w wielkim cieniu Celebracji np. Bitwy pod Grunwaldem, Powstania Wielkopolskiego, Bitwy Warszawskiej, innymi słowy czegoś co by nie powodowało szarej miny na ulicach.
Udowadnia tylko tyle że liczy się tylko polityka
To znaczy sowieci również celebrowali dzieci w tragicznych wydarzeniach. Np stawia się jako przykład chłopaka który wydał swoich rodziców za schowane zapasy do przetrwania. Po wydaniu rodziców wioska tego chłopaka pobiła na smierć
Największym nieporozumieniem ostatnich lat był brak jakichkolwiek większych obchodów 400-lecia bitwy pod Kłuszynem w 2010.
I jeszcze jedno - gdyby lipcowe obchody z okazji bitwy pod Grunwaldem miały choć 1% z tego zaangażowania państwa/samorządów bądź uwagi mediów co ma powstanie warszawskie, to mielibyśmy największy średniowieczny festiwal w Europie. Sama imprezka już teraz jest świetna, polecam każdemu kto nie był.
Powstanie Warszawskie jest świętowane, nie po to aby uczcić wygraną, ale oddać hołd walczącym, poległym i jeszcze żyjącym, oczywiście ze historia współczesna jest nam bliższa, bo jest ciągle świeża, a jej świadkowie ciągle żyją i dotyczy ona często naszych rodziców czy dziadków, nie wiem wiec skąd tu jakieś zdziwienie.
Grunwald byl kilkaset lat temu. Dzisiaj 80% spoleczenstwa ma go w dupie i nie ma to zadnego rezonansu.
12 września 1683 też nie ma swoich obchodów
"Wstrząsnać sumieniem świata" - pięknie ujęte. Świat za dużo nie zrobi poza wyrażeniem zaniepokojenia.
Bo nie ma sumienia. Tylko interesy.
i oburzenia , tak bardzo lubią sie oburzać i wymądrzać sie co robic , najlepiej z wygodnego ciepłego bezpiecznego miejsca daleko od omawianego problemu :)
A my mamy jako naród sumienie?
@@olabaola685 Racja, udajemy świętoszków, a Gross już dawno obnażył prawdziwe oblicze naszego narodu...
"Człowiek niedojrzały jest gotów umrzeć za sprawę. Człowiek dojrzały jest gotów pracować dla niej dzień po dniu"
Panie Szymonie, problem nie polega tym, że świętujemy porażki. Problemem jest to, że porażki świętowane są jako ZWYCIĘSTWA, z Powstaniem Warszawskim na czele.
Nikt Powstania Warszawskiego nie traktuje jako zwycięstwo militarne.
Porażki nie można świętować, chyba że wroga.
No chyba że żyjemy w Polsce.
@@evil5423 nikt nie świętuję porazki, a faktu heroicznej walki o wolność dla Polski, czego nie zmieniły zabory, ani komunisci.
@@ksaveriusz A teraz wyjasnij mi prosze, czy ktos swietujac powstanie warszawskie zapomina o fakcie przegranej walki?
Sa glosy ze to byla niezaprzeczalnie heroiczna ale i bezsensowna walka. Tym bardziej powstanie styczniowe.
To dlatego że pomimo że nie wygraliśmy tej walki to próbowaliśmy bardzo pomimo że to było bezsensowne
Jak powiedział profesor Pigoń na wieść o śmierci Baczyńskiego: "Cóż. Należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów"
Co najsmutniejsze, bardzo możliwe, że nawet gdyby przeżył w powstaniu to mógłby zaraz potem zginąć z rąk komunistycznych siepaczy, ponieważ był na ich "czarnej liście".
Genialny cytat
,
Jak co roku , kolejna okazja by zerojedynkowa młodzież pucowała się za pomocą internetu, googla, wikipedii oraz 80 lat zbieranych info i dokumentów.
Co roku pucowanie się w ten sposób na kościach ludzi, którzy nie mogą się bronić.
Jesteście dokładnie tak samo zerojedynkowi jak młodzież w 44r. Tylko , że przyjmiecie modną pozę kpienia z Powstania
A wszystko to po to by Polakom wybić z głowy nawet samą myśl o odszkodowaniach, zgodnie ze znaną zasadą:
"Sami sobie jesteście winni - tak jak mieszkańcy Drezna czy Nagasaki : możecie mieć pretensje tylko do własnych przywódców i dowódców."
@@3cinski w komentarzu nie ma nic o kpieniu z powstania ani o reparacjach i moim stosunku do nich
@@3cinski , celna uwaga. Wojną za powstanie zaczynamy obarczać siebie samych. Byle nie Niemców.
To jest dopiero samobiczowanie!
Oj widząc ten tytuł już wiem ,że będzie poruszane dokładnie to o czym przez całe życie myślę
Zainteresuje cię film Rafała Ziemkiewicza o Monte Cassino w tym klimacie. Omawia tam 3-tomowy reportaż.
Mieliśmy możliwość wysłania kilkuset najlepszych młodzieńców do USA na studia ze stypendiami, ale zdecydowano się wysłać ich do szturmowania bunkrów, gdzie zginęli chyba wszyscy lub paru przeżyło. Ich potencjał lepiej służyłby Polsce, gdyby żyli...
Tak jest, nie zmyślam.
Temat dobrze ujęty z jednym drobnym zastrzeżeniem
Młode pokolenie czasu okupacji, tzw. pokolenie Kolumbów, czyli osób urodzonych świeżo po odzyskaniu niepodległości nie żyło tylko i wyłącznie opowieściami o klęskach czasów zaborów z racji na to, że osoby te urodziły się świeżo po największym (moim zdaniem) zwycięstwie militarnym w historii tego narodu - odzyskaniu niepodległości pomimo jednoczesnego konfliktu z Ukraińcami, Czechami, Litwinami, Niemcami i bolszewikami przy nie zawsze sprzyjającej sytuacji międzynarodowej. Znaczna część tego pokolenia to dzieci osób, biorących aktywny udział w tym sukcesie dlatego zarówno podczas Września '39 (przypadek obrony wieży spadochronowej w Katowicach) jak i podczas okupacji czynnikiem motywującym do walki z okupantem była również chęć walki o to co rodzice wywalczyli z takim trudem w czasach swojej młodości
Kaczmarski zdaje się podsumował to jedną linią: "Zginąć za ojczyznę - to dopiero życie!"
Nie wiem czy to sarkazm. Ale ja się śmieję
Jedynym sensem życia to zginąć z toporem w ręku za Odyna. Dziěkuje
A potem najebany przypierdolił żonie i się porzygał
Kaczmarski miał wiele takich wersów które dobrze to podsumowują na przykład z poloneza biesiadnego ,,Silny się pokaże w czynie: Machnie szablą, krzyknie, zginie."
@@fhryniewicz To koleja zaleta, wielki bard, znakomity w walce wręcz.
"Idea nie staje sie sluszna tylko dlatego, ze ktos za nia zginal"
-Christopher Hitchens
Ale w tym przypadku zginął za nią ponieważ była słuszna.
Akurat tutaj ten cytat nie pasuje. Idea powstania warszawskiego była bardzo słuszna.
Ale powstanie warszawskie tego nie potrzebuje, by być czymś słusznym.
Ktoś coś kiedyś mówił, że choć powstanie zakończyło się klęską, to gdyby nie ono, mocarstwa które wygrały II WŚ, jeszcze mniej przejęli by się Polską i po wojnie miała by jeszcze gorszą sytuację. Ale nie wiem czy to prawda.
"Pan Margrabio narodu nie zmienisz,
Tu rozsądku rzadko się używa.
A jedno co naprawdę umiemy
To najpiękniej na świecie przegrywać
"Wstrząsnąć sumieniem świata" - typowo romantyczne i jednocześnie całkowicie bezsensowne stawianie celów walki. Świat nie ma sumienia. Świat ma interesy. Jak będzie miał interes w tym by dostrzec tragiczny heroizm Polaków to go dostrzeże, a jak nie to nie. I nie ma co się na to obrażać, tylko wyciągać z tego wnioski.
"Przelewajcie pot, nie krew"
„W wojnie nie chodzi o to żeby umierać za ojczyznę, w wojnie chodzi o to żeby tamci skurwiele umierali za swoją"
-Generał Patton
"Jak już macie przelewać krew to niech będzie to krew wroga" - ktośtam kiedyśtam, zapewne
Wie ktoś kto powiedzia "W okopach nie ma ateistów. To nie argument przeciw ateizmowi, ale argument przeciw okopom." W stare CoDy nie grałem od lat, ale te cytaty zostają w głowie Na zawsze.
-Erwin Rommel.
@@dawidchodzinski7440 "W okopach nie na ateistów"-śmiechłem
Szymon, chciałem napisać komentarz w kwestii dzieci walczących w powstaniu.
Tzw. Mały Powstaniec i martyrologia dzieci walczących w powstaniu jest swego rodzaju romantycznym mitem na temat powstania.
Szare Szeregi, czyli Organizacja Harcerzy w konspiracji, przez cały okres okupacji kontynuowały harcerską wychowawczą działaność z młodzieżą. Drużyny harcerskie działały przez 5 lat w konspiracji.
Harcerstwo wychowywało młodzież według zasady "dziś-jutro-pojutrze" opracowanej przez Andrzeja Kamińskiego (notabene autora Kamieni na Szaniec), gdzie "dziś" rozumiane było jako obecne życie w czasie okupacji, czyli równiez uprzykrzanie życia okupantowi, przez tzw. Mały Sabotaż, czyli np roznoszenia ulotek, czy rysowania antyokupacyjnych grafitti. "Jutro" było rozumiane jako przygotowanie do narodowego powstania przeciw okupantowi gdy przyjdzie na to czas, czyli szkolenie w walce, dywersji itp. Jednak równie ważnym elementem konspiracyjnej działalności Szarych Szeregów było "Pojutrze" - instruktorzy harcerscy w swojej pracy wychowawczej, slusznie zakładali, że po wyzwoleniu Polski, w kraju potrzebni będą inżynierowie, nauczyciele, lekarze i ludzie kultury, a nie niewyedukowani żołnierze. Dlatego Szare Szeregi prowadziły również, a może przede wszystkim działalność kształcącą, edukacyjną i wychowawczą.
Zarząd Szarych Szeregów do tego stopnia cenił sobie ludzi którzy mieli tworzyć przyszłą Polskę, że aktywnie odsuwali swoich kolegów od walki: np. Krzysztof Kamil Baczyński, poeta Pokolenia Kolumbów, harcerz w Batalionie Szturmowym Zośka, dostał od dowódcy zakaz walki na froncie Powstania. (Niestety, ten mając poczuciem służby, przeszedł do drugiego Batalionu, gdzie zginął 4 dnia Powstania).
Ponadto harcerze Szarych Szeregów byli dzieleni na grupy wiekowe:
Zawiszacy 11-14 lat zajmowali się małym sabotażem, a w czasie powstania pocztą polową i zadaniami poza polem walki.
Bojowe Szkoły 15-17 lat, jak nazwa wskazuje, szkolili się w walce, jednak sami w walce nie uczestniczyli
Grupy Szturmowe 18+ to już były porządne grupy bojowe w czasie okupacji dokonujące sabotaży i otwartej partyzantki a w czasie Powstania walczące na pierwszej linii frontu.
Zgodnie z tymi zasadami - nikt poniżej 18 roku życia nie mógł uczestniczyć w walce.
W powstaniu również tak wyglądało, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę braki w uzbrojeniu. Jeśli masz niewystarczającą ilość broni, to tym bardziej nie dajesz jej małym dzieciom.
Dwa najbardziej elitarne oddziały w Powstaniu harcerskie Bataliony Szturmowe Zośka i Parasol były jedynymi oddziałami polskimi w pełni umundurowanymi i wyekwipowanymi, ale to tylko dlatego, że w pierwszych dniach powstania zdobyli niemieckie magazyny. (Polecam poczytać o ich szlaku bojowym: wyzwolenie obozu koncentracyjnego, zdobycie i uruchomienie dwóch niemieckich czołgów Panther V i stworzenie z nich jedynego Powstańczego plutonu pancernego, brutalne walki na Woli, Starówce i Czerniakowie, próba stworzenia przyczółka na Wiśle dla wojsk rosyjskich i lwp - niesamowite historie)
Niestety w powstaniu również ginęły dzieci, nawet trzymając w ręku broń. Jednak wbrew powszechnej opinii, nie była to norma, a ekstremum w tych strasznych dwóch miesiącach. Nikt intencjonalnie nie posyłał dzieci by zabijały Niemców, a było wręcz przeciwnie
Pozdrawiam
Wartościowy komentarz. Przypuszczam, że czytałeś coś więcej o Powstaniu, więc przy okazji zapytam: czy polecasz jakąś monografię o Powstaniu (i o tematyce okołopowstańczej, czyli np. ta działalność Szarych Szeregów etc.), naukową, opartą na źródłach, a jednocześnie przystępną dla laika? Myślalam o Daviesie, ale nieco przeraża mnie liczba stron, więc może polecasz coś krótszego, ale jednocześnie też merytorycznego?
Myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa.
Dlatego że inne narody napadały na sąsiadów, a my się broniliśmy. Nie wiem czy nasi sąsiedzi mogą się szczycić swoimi zwycięstwami nad nami.
@@egonjensen7667 A Kozacy to pewnie sie z dobrobytu zbuntowali XD
@@missk1697 my na kozaków nie napadlismy. Wracaj do szkoły. PS: kiedy Rosja wchłonęła Ukrainę, kozacy już się nie buntowali.
@@missk1697 PS2: ciężko by kozacy mieli dobrobyt, skoro sami Polacy go nie mieli poza garstka szlachty i magnatów.
Smutne, że pewnie niewielu ogarnia kto te słowa wypowiedział i w jakiej publikacji :(
Dziękuje Szymonie za przypomnienie wygranego Powstania Wielkopolskiego (jestem z Wielkopolski i cholernie mnie boli to że o przegranych się trąbi a wygrane się jedynie wspomina, jakby ze wstydem czy coś.
Wyznanie zasady "żywcem nas nie weźmiecie". Dla mnie osobiście tak to wygląda, że ludzie byli doprowadzeni do tak skranych sytuacji, że oni byli żądni krwi. Choćby za cenę własnego życia. Ja biorę osobiście słowa prof Kieżuna, jako przykład desperacji, w jakiej znaleźli się zwykli obywatele. Dowódcy mogą kombinować, obliczać zyski i straty, bo są nauczeni takiego pragmatyzmu. Zwykli ludzie raczej tak nie działali...
Dlatego to przywódcy zjebali sprawę w momencie przyzwolenia
Bardzo dobrze powiedziane. Ciesze sie, ze taki punkt widzenia zdobywa wreszcie coraz szersze grono odbiorocw.
Fajnie, że poruszasz ten temat, bo niektórzy mogli się nad tym jeszcze w ogóle nie zastanawiać, szczególnie młodsze pokolenia. Pozdrawiam i dziękuję za propagowanie tego typu treści.
Obrzydliwa postawa.
Żaden z uczestników PW nie stanął do walki z zamiarem popełnienia samobójstwa.
Oni chcieli walczyć, a nie umierać.
Ujmujesz ich pamięci, sugerując, że nie chcieli wygrać tego starcia.
I pytanie: 45 lat komuny wyrządziło straszne szkody w mentalności narodu.
O ile straszniejsze by one były gdyby nie stolica skrwawiona juchą bohaterów!
Czekam na "Wojna idei nie rozumie: Kult porażki"
Oczywiście świetny materiał.
🤣🤣🤣
Czyżby ktoś był na tym zadupiu TH-cam i odnalazł takie kanał o nazwie „Lepszy Komentator” albo czyżby chodziło o kanał „Myśleć Głębiej” ?
Kult porażki < kult osób, które mając nadzieje na zwyciestwo oddały życie
U nas jest kult porażki, a w Rosji kult zwycięstwa.
To nie może być przypadek.
это день ПОБЕДЫ!!!
@@veles748 XD
W Rosji jest okres wielkiej smuty. Jest to najgorsze upokorzenie w całej historii Rosji i w celebracji tego, co roku bierze udział prezydent, oraz są organizowane uroczyste defilady. Czyli więcej niż w Polsce jeśli chodzi o powstanie warszawskie.
@@polish-dutch5095 Ale z drugiej strony naszym świętem narodowym jest Bitwa Warszawska, wielkie polskie zwycięstwo nad Rosjanami.
W Rosji to mamy ogólnie kult wojska, który momentami staje się absurdalny
Kult porazki ma sens jesli wyciagniemy z niej wnioski, tak jak Iran z wojny Iracko-Iranskiej. Ale z tego powstania jedyny wniosek to "Nie licz na pomoc kogos, przeciwko komu robisz powstanie" XD
Nie licz na pomoc komunistów raczej, tylko że po tym jak wraz z nazistami najechali Polske to było oczywiste. Warszawiacy zrobili wspaniały prezent Sowietom robiąc to powstanie, ułatwili im przejęcie władzy
A jakie wnioski wyciągnał Iran ?
@@pawmal1988 Zmiany w doktrynach wojskowych
"Bo najpiękniej na świecie potrafimy przegrywać" ~ Gintrowski
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Powinniśmy celebrować zwycięstwa a nie porażki. A wygląda to tak umartwiaj się , bądź biedny , posłuszny , módl się , poświęcaj.
Pamiętam jak na lekcjach języka polskiego (15 lat temu) mój nauczyciel wspominał o martyrologii narodu polskiego w literaturze i o jego skłonnościach do celebrowania porażek i bycia ofiarą. Jakoś utarło się w naszych głowach, że cierpienie uszlachetnia.
Nic dodać nic ująć. Cytat gen. Pattona w punkt!
Polacy cenią wolność i to jest powód do walki mimo zerowych szans na wygraną.
Dlatego daja sobie ja odvierac przez rzadzacych?
Po co martwym wolność?
@@filipzajac4104 Liczą że wywalczą ją innym
Pańska analiza ma wiele wspólnego z moimi szerszymi przemyśleniami. Polacy od pokoleń wychowywani są w kulcie martyrologii - czy to z czasów zaborów, czy okupacji, czy stalinizmu itd. W tym czasie systemy edukacyjne innych krajów (choć daleka jestem od ich idealizowania) nastawione są bardziej pragmatycznie na kształtowanie racjonalnych zachowań w teraźniejszości oraz w przyszłości. Oczywiście, łatwo powiedzieć, że mamy taką historię, jaką mamy, ale wyciągnięcie na światło dzienne - tak jak Pan mówi - raczej zwycięstw niż porażek, przyczyniłoby się do pozytywnych zmian mentalności dużej części społeczeństwa, a to z kolei jest bardzo istotnym elementem budowania silnego państwa.
Świetny odcinek
Jakim cudem napisałeś ten komentarz godzinę temu jak filmik pojawił się 20 sekund temu?
@@jasiolec3763 patroni widzą chyba wcześniej
@@raptor9514 Zgadza się
Pamiętajmy o poległych. Świętujemy zwycięstwa, a nie porażki. Biorąc pod uwagę całą historię Polski to mamy wiele do świętowania
Tutaj zaczyna się problem, że tych zwycięstwo nie świętujemy.
Jako patentowany historyk i miłośnik historii polski XX wieku odpowiadam:
1. Nie chodzi o kult, celebracje a o upamiętnienie. Przecież nie ma karnawału z tego powodu. Wiem, że Ty to oddzielasz, ale trzeba to podkreślić.
Po 2. Nikt z uczestników wygranych powstań już nie żyje, powstańcy warszawscy, czy podziemia antykomunistycznego niepodległościowego jeszcze żyją i można im w ten sposób oddać hołd i szacunek. Poza tym Powstania Śląskie, czy to Wielkopolskie, to była zupełnie inna skala i rozmach. Ciężko to porównać.
Po 3. Wielu postępowców o tym zapomina i ludzi, którym obcy jest patriotyzm "dlaczego te prawaki tak to wszystko przeżywają, było - minęło". Tak jak Amerykanie swoje wojny, ofiary, bohaterskość mogły "przeżywać" na bieżąco. Tak o PW nie można było normalnie mówić w Polsce (przypominam, że wielu AKowców było represjonowanych, czy zabijanych przez komunistów jako wrogowie ludu, i dopiero potem zmieniono narrację i w ramach ich propagandy uwzględniono też walki AK z Niemcami), nie wspominając o Wyklętych, o których mówi się dopiero tak na prawdę od dekady z hakiem. Nie spłaciliśmy jeszcze tego "Długu". Jest masa historii, które trzeba odkryć, opowiedzieć. Amerykanie zrobili 20 filmów AAA o Wojnie w Wietnamie, teraz mogą już pokazywać jaka ta wojna była głupia etc. Jak 80% Polaków będzie znało chociaż 10 życiorysów Wyklętych i ich 10 jakichś akcji spektakularnych (przecież ogrom takich była), to wtedy można uznać, że temat jest już obrobiony i nara. Ale myślę, że nadal większość osób nawet nie wie kim był Pilecki (mimo, że to najbardziej "fejmowy", najbardziej nieskazitelny Wyklęty), a wielu z tych co coś tam słyszało to wie tylko tyle, że poszedł na ochotnika do Auschwitz.
Po 4. Z jednym z Tobą tu się zgodzę. Zdecydowanie za mało kładziemy nacisk na wyciągnie wniosków z historii i właśnie z tych porażek. Nie dość, że nie uczymy się na błędach innych, to jeszcze nie na swoich. A historia nauczycielką życia jest, tylko mało komu dzisiaj chce się nią interesować na poważnie.
Po 5. Czym innym jest np. przegrana w meczu piłki nożnej Polska vs Węgry 1:5, a czym innym jest przegrana reprezentacji San Marino 4:5 z reprezentacją mistrzów świata. Podjęcie walki w sytuacji pewnej porażki w takich okolicznościach z powodów ideowych samo w sobie jest godne podziwu (choć jestem krytyczny raczej wobec decyzji wybuchu PW, ale to nie ma wpływu na odbiór tego aspektu)
Po 6. Wspomniałeś, że pokolenie, które brało udział w PW samo było wychowywane na kulcie hekatomby Powstania Styczniowego. 100% racji i Styczniowe na prawdę... to był idiotyzm, jak nie prowokacja, nie było szansy na wygraną, same negatywne skutki po powstaniu... ale no właśnie... Te przegrane w XIX wieku powstania (było ich więcej niż te 2 podstawowe) dawały siłę duchowi narodu, utrzymywało siłę polskości w Polakach. Nie wiadomo czy byłaby II RP bez tych porażek, bo może Polacy by już nie chcieli walczyć o swoje państwo, wynarodowiliby się.
"Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć." W. Pilecki.
Warto wspomnieć, że wielkimi przeciwnikami wybuchu PW byli żołnierze NSZ, od początku wiedzieli jak to się skończy i jaka to będzie hekatomba, niestety w AK środowiska Sanacyjne miały najwięcej do gadania. AK nie poinformowało ich nawet o planie wzniecenia Powstania, do ostatniej chwili nic im nie mówili. Wielu żołnierzy NSZ wybuch powstania zaskoczył w Warszawie. Wzięli w nim udział, i odznaczali się największą skutecznością, walecznością ze wszystkich.
Co do przywoływanych cytatów prof. Wolniewicza, no to właśnie dokładnie takie podejście miał Roman Dmowski i np. Żołnierze NSZ. Dmowski był przeciwieństwem Piłsudskiego. Piłsudski rewolucjonista z pełną świadomością zabił (lub zleciłby to zrobić) jakiegoś carskiego urzędnika, nie licząc się z tym, że zginie w ramach odwetu 20 niewinnych ludzi i totalnie nic to nie zmieni. Dmowski w swoich książkach i publikacjach m.in. "Niemcy, Rosja kwestia Polska" właśnie na spokojnie, bez uprzedzeń i emocji spojrzał na sytuację Polski i zastanowił się na co mamy realne szanse, na jakie cele nas stać, jakimi metodami je osiągnąć i jak je wprowadzić w życie.
Tak samo niechęć Dmowskiego do Żydów, nie wynikała z jego uprzedzeń rasowych, tylko po prostu czystego pragmatyzmu. Spojrzał jaka jest sytuacja, stwierdził fakty i tyle. Nie rozumiem dlaczego go się przedstawia jako antysemitę, równie dobrze mogli to być Niemcy, Anglosasi czy Innuici. Cytat wyrwany z kontekstu wypowiedzi, jak i tego historycznego nic nie zmienia.
100/100
Bezsens takiej ofiary nie dotyczy tylko dzieci-vide Baczyński i jemu podobni, którzy mogliby kształtować nowa generację tragicznie przetrzebione polskiej inteligencji, a miast tego zginęli niczego tą śmiercią nie zmieniając. Japończycy za skarb kultury uważają także niektórych ludzi i ma to sens w kontekście przekazywania wiedzy, tradycji i wartości. Dlatego sądzę, że takie osoby podczas potencjalnych konfliktow winne być chronione i z nich wyłączane, a nie w nich uczestniczyć w ramach wątpliwego zbrojnego wsparcia. Cóż po poecie z karabinem?
Niech wróg zginie za swoją ojczyznę, ja będę żyć dla Polski.
Sumienie świata? Świat ma to w dupie. Tak jak dziś Syrię,Libię czy Palestynę.
Poświęcanie dzieci, które ze względów biologicznych i braku doświadczenia życiowego nie są w stanie podejmować swiadomych decyzji i oceniać ich konsekwencji to kryminał, za który organizator tej jatki powinien być odpowiedzieć, choćby przed historią. Zgodnie z biologią to starzy i dorośli mają poświęcać się dla przetrwania dzieci, nigdy odwrotnie! Społeczeństwo, które robi odwrotnie zasługuje by wymrzeć.
Dokładnie o tym wczoraj pomyślałem oglądają te wszystkie śpiewy w telewizji.
Bardzo dobry film. Praktycznie zgadzam się się ze wszystkim
"No, to tera wam powiem, dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania nam się opłaci. Nie - dlaczego powinniśmy je czcić, nie - dlaczego jest to słuszne i chwalebne, ale właśnie - dlaczego nam to się opłaci. Tak po inżyniersku.
Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce, pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w chuj, ni w dupę to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę.
Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć, ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć. Nie możemy być drugimi Czechami, bo nikt nas nigdy nie potraktował i nie będzie traktował jak Czechów. Na miękką opresję kulturową w stylu Habsburgów raczej nie możemy liczyć.
I choć jesteśmy największą zakałą i zawalidrogą Europy, jakoś nam się udaje to skromne klepisko utrzymać przy sobie. A przecież nie mamy żadnych atutów, argumentów, siły ani racjonalnych podstaw, by sądzić, że tak będzie nadal. O tym, że zbudujemy taką samodzielną potęgę militarną, by być bezpiecznym zarówno od tych z lewa jak z tych z prawa, możemy zapomnieć. Śmiech na sali.
Wiemy też, że stworzenie twardego sojuszu z jednym, przeciwko drugiemu też nas w efekcie unicestwi. W istocie więc nie mamy broni ani żadnych szans. Dlaczego więc wciąż tu jesteśmy? Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach?
>>> Jaki występuje związek między zaciekłym zwalczaniem mitu Powstania przez Michnikoidów a ich stałym szukaniem obrony przed Polakami za granicą? Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że działa jak ostrzeżenie? Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie. Naszą, ku***, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej nieobliczalności. Nasze, ku***, szaleństwo.
Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, że militarnie strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z masłem. Tylko co potem? Co zrobić z tymi po***anymi Polakami? Tu się nie da jak w Danii, czy innej Francji rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć, kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba.
A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni tam, ku*** nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami, palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy.
Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się urządzić na dłuższą metę, gdy te po***y to zniszczą, nie kombinując zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w jakimś Afganistanie? Bo te po***y będą ginąć setkami a nie odpuszczą.
Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: "Uwaga, możliwość występowania wku***onych Polaków w znacznych ilościach".
My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak droga polisa może działać.
Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić. Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne. Pewnie, że nie zrobili tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki, przez pozbawianie jej sensu?
Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła."
Świetne👍
Generalnie racja, ale w jednym się nie zgodze. O ile ten mural z uśmiechniętym dzieckiem na tle zniszcoznej warszawy to tragedia, tak pomnik małego powstańca to jednak symbol upamiętniający a nie gloryfikujący najmłodsze ofiary tego nieporozumienia.
w zasadzie zalezy jaka okraszony jest narracja. Bo tak naprawde sam posag nic w temacie nie mowi, to juz polonistka czy przewodnik tak, zalezy od niego jak zostanie zinterpretowany ten posag
Bo teraz każde upamiętnienie powstania traktuje się jako "coś złego". Jako niechcianą "celebrację".
To jakaś szajba w drugą stronę.
Taka mamy teraz dziwną narrację.
Dzięki za nagranie Szymon. Od lat piszę komentarze w stylu jak Twoje nagranie i ludzie rzucają mi się do gardła.
Chwała powstańcom, hańba dowódcom
Tam gdzie kończy się nadzieja nadchodzi czas bohaterów.... Nic dziwnego nie ma w tym, że wielki chłop obronił swoją rodzinę na ulicy. Gdy broni swoich dzieci kobieta to już mamy coś niezwykłego. Słaba płeć zmotywowana matczyną troską. Coś mi się zdaję, że poruszamy tu szerszego tematu. Otóż w obecnych czasach przemoc jest piętnowana. Od dziecka słyszymy jedno z największych kłamst,, przemoc to nie jest rozwiązanie". Otóż przemoc to właśnie jedno z najprostszych rozwiązań. Dodatkowo szybkie i skuteczne. Gdzieś w tle wybrzmiewa kolejne kłamstwo jakoby policja miała monopol na stosowanie przemocy w cywilizowanym państwie. To wszystko ogłupia poczucie godności osobistej. To wszystko zaburza perspektywę. To wszystko czyni z nas niewolników. Kiedy zostaniesz napadnięty na ulicy i będziesz się bronić, to policja zamiast uznać cię za ofiarę czynnej napaści zawnioskuje do prokuratury bójkę bo bójka to tylko wykroczenie. W statystykach przestępczość nie wzrośnie. Dodatkowo twoja heroiczna postawa odbiera,, monopol na przemoc" policji i może dawać,, zły" przykład dla innych. Teraz dotykamy już żywej tkanki heroizmu. Mężczyzna (zazwyczaj mężczyzna) ma obowiązek oddać zdrowie, życie przeciwstawiając się jakiekolwiek nieprawości dlatego, że gdy dziś odwróci wzrok jutro ten sam lęk i strach zajrzy w oczy jego bliskich. Dlaczego należy być silnym facetem. Co więcej przewaga siły najczęściej wystarczy by załagodzić sytuację i unikać ataku. Przewaga ta by była skuteczna musi mieć element heroizmu
6:10 - choć faktycznie można odnieść wrażenie, że ten mural sugeruje, iż ten chłopczyk jest zadowolony z zagłady miasta, to można myślę to interpretować tak, że walka o wolność była dla niego bardzo ważna, i choć powstanie przyniosło tragiczne skutki, to i tak śmierć za swoich rodaków i ojczyznę jest czymś, jak sam zauważyłeś, godnym szacunku i pamięci, więc chłopczyk umiera z uśmiechem na ustach. Być może to autor miał na myśli :P
Tylko że wiadome jest, że autor coś takiego miał na myśli, ale mimo to nadal jest to coś niestosownego
@@kacperz5683 ponieważ kikt nie szanują przegranych ale cóż takie czasy.
Autor po prostu wstawił chłopca z takiego zdjęcia jakie miał, a miał zdjęcie uśmiechniętego, pewnie to które było pokazane w filmie. Takie mam wrażenie
Dzięki, Szymonie, za wyważony komentarz.
Gratuluję 100 tysięcy!!! :-)
Minuta w której zastyga całe miasto oraz pomniki dzieci w zbyt dużych mundurach wojskowych zawsze wzbudzały we mnie grozę i dawały choć naskórkowe odczucie jakim koszmarem jest wojna. Zmusza to do docenienia życia w innych czasach i tak odczytuje główny zamysł tych celebracji.
"63 dni chwały" tiaaa... Mam nadzieję, że z biegiem czasu ten mit Powstania Warszawskiego trochę zelżeje. 20000 żołnierzy, z czego 3000 miało jakąś broń. Dwa miesiące ludobójstwa i niszczenia miasta, a w telewizji w rocznice puszcza się relacje ze śpiewania (nie)zakazanych piosenek, a Prezydent Polski mówi, że było warto. No ludzie...
Wszyscy święci, hej do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
Wprost z rynsztoków Kilińskiego!
Salcesonów pełna misa.
Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem […] Przegryźcie Chrystusem Narodów!
Tadeusz Gajcy
To nie jest żadnen kult porażki tylko próba usprawiedliwiania głupich decyzji politycznych.
Gdy wychodzi jakiś pajac z pisowskich mediów i do kamery mówi, że byłby dumny gdyby jego dzieci walczyły w powstaniu, to znaczy ze mamy do czynienia z bezrozumnym kultem.
@@abstrakt2003 Ale to się bierze z pochwały decyzji o powstaniu.
Nie świętujemy, tylko czcimy pamięć. I nie nam oceniać.
100 procent zgody jeśli chodzi o kult martyrologii w Polsce, wystarczy przytoczyć ostatnia wypowiedź "rzecznika" praw dziecka. Natomiast dużym błędem jest myślenie o powstaniu jako zaplanowanym na porażkę. Z ówczesnej perspektywy dowództwa AK wydawał się nieprawdopodobny scenariusz, w którym Hitler rzuca potężne siły do stłumienia Warszawy mimo aliantów zachodnich pukających do drzwi i Sowietów dochodzących do Wisły. W lipcu 1944 wszystko wskazywało na to, że wojna zakończy się w przeciągu kilku miesięcy, a nie potrwa jeszcze rok. Nie chce, żeby to zabrzmiało jakbym bronił tej decyzji - po prostu częstym błędem jest myślenie, że dowódcy wywołali powstanie z myślą o tym, że na pewno je przegramy - podczas gdy rzeczywiście wygrana wyglądała na wyciągnięcie ręki.
"Jeżeli nie przysięgniesz-nie będziesz panował" - to dla mnie wydarzenie które najbardziej budzi we mnie uczucie dumy narodowej.Ilu z Polaków zna te słowa i wie co oznaczają?
Słowa wypowiedziane do Henryka Walezego, ale nie wiem, przez kogo.
@@Admiral45-10 Bingo.Był to hetman Jan Zborowski.Rzeczypospolita w tym okresie ze swoją ustawową tolerancją religijną,nowoczesnym ustrojem i kulturą polityczną mogła być wzorem dla innych państw.
@@piotrmaniawski930 na pewno pamiętam, że Henryka Walezego zdziwiły rozmiar Wawelu (który był ze 3 razy większy od Luwru), widelec i toaleta, gdy przyjechał do Rzeczypospolitej.
@@Admiral45-10 Dokładnie tak.Czyż nie są to elementy naszej historii którymi powinniśmy się szczycić?
@@piotrmaniawski930 ja bym powiedział, że sytuacja, w której król Francji zachwyca się znanymi w Polsce od wieków widelcem i toaletą, mówi dość niewygodną prawdę o Francji...
Ale ja raz tego użyłem w dyskusji z obcokrajowcem.
W dniu 1.08 chodzi o zadumę, żałobę i oddanie czci bohaterom, a nie o jakieś świętowanie. Nie widzę nic złego w upamiętnianiu ludzi, którzy poświęcali życie mając na celu dobro całego narodu. Jeżeli ktoś tego dnia świętuje wybuch powstania to musi być wrogiem Polski albo idiotą tańczącym na grobach tysięcy.
Panie Szymonie, robi Pan świetne materiały i zazwyczaj się z nimi zgadzam, ale tym razem jak sam Pan zachęcał ostro się przeciwstawię.
Jeżeli mówimy o Powstaniu Warszawskim, uważam, że Pańska ocena całości celebracji pamięci tego wydarzenia, a także wewnętrznych motywów powstańców w większości mija się z prawdą. Zgadzam się tylko z jednym - kult porażki jest czymś złym i do tej pory polskie nauczanie historii tak wyglądało. Ale to wszytko. Od razu zaznaczam, że daleko mi do takiego erudyty jak Pan, a swoją opinię opieram przede wszystkim na wielu rozmowach ze świadkami tych wydarzeń, a także na wielu relacjach.
Otóż po pierwsze powstanie wybuchłoby z bardzo dużym prawdopodobieństwem czy ktoś by je zorganizował czy nie. Warszawiacy pałali chęcią zemsty i rewanżu za 4 lata mordów, upodleń, życia w strachu, łapanek, aresztowań, tortur, rozstrzeliwań, krwi ludzkiej lejącej się po chodnikach, trupów wiszących wokół murów Pawiaka. Front był blisko, w mieście nagromadzono już broń, to była kwestia czasu. Ludzie chcieli wreszcie poczuć się ludźmi, poczuć się wolni, spróbować zawalczyć o swoje lepsze jutro. Więc nie zgadzam się, że było błędem - było koniecznością. Próba zorganizowania go w sposób bardziej profesjonalny przez AK miała sens, to kontynuowanie go po pierwszym miesiącu było bezsensem.
Po drugie będąc na obchodach, rozmawiając z ludźmi, odwiedzając Muzeum Powstania, czy oglądając ostatni film Miasto 44 ja nie czuję kultu porażki, ja czuję kult bohaterów. Czuję, że mniej lub więcej, na ludziach robi ogromne wrażenie, że w świecie gdzie coraz częściej trudno o ideały, żyją jeszcze ostatni świadkowie czasów, gdzie ludzi stać było na walkę z najgorszym złem, które kiedykolwiek wkroczyło na tę ziemię, że mieli odwagę stanąć do walki z potworami, którzy byli chyba kwintesencją ostatecznego zła. To właśnie to im imponuje, to celebrują, wiarę w zwycięstwo, odwagę, szlachetność, gotowość do poświęcenia, walkę o lepszy świat. Czy można tego nie czcić?
I po trzecie i ostatnie, Powstańcy walczyli z hitlerowskimi niemcami z ludźmi, których machina zła chciała wymazać z mapy świata zarówno Warszawę jak i Naród Polski. Wychodząc w godzinę "W" na place i ronda, blokując ruch i wstrzymując choć na chwilę bieg współczesnego świata, trzymając w rękach polskie flagi w Warszawie stolicy wolnej Rzeczypospolitej Polskiej, Ci ludzie manifestują to, że powstańcy choć zginęli, ich ofiara jest inspiracją i motywacją dla wielu żeby walczyć i dbać o ich marzenie - lepszy świat. To ich zwycięstwo.
Cześć ich pamięci!
Piękne
I prawdziwe
Dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania nam się opłaci. Nie -dlaczego powinniśmy je czcić, nie - dlaczego jest to słuszne i chwalebne, ale właśnie - dlaczego nam to się opłaci. Tak po inżyniersku. Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce, pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w ch..., ni w d... to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę. Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć, ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć. Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach?
Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że działa jak ostrzeżenie?
Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie. Naszą, kurwa, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej nieobliczalności. Nasze, kurwa, szaleństwo.
Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, ze militarnie strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z masłem.
Tylko co potem? Co zrobić z tymi pojebanymi Polakami?
Tu się nie da jak w Danii czy innej Francji rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć, kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba.
A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni tam, kurwa, nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami, palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy.
Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się urządzić na dłuższą metę, gdy te pojeby to zniszczą, nie kombinując zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w jakimś Afganistanie? Bo te pojeby będą ginąć setkami a nie odpuszczą.
Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: „Uwaga, możliwość występowania wkurwionych Polaków w znacznych ilościach”.
My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak droga polisa może działać.
Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić. Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne.
Pewnie, że nie zrobili tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki, przez pozbawianie jej sensu?
Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła.
Polacy to naród który żyje przeszłością i zamiast patrzeć w przyszłość zajmuje się czczeniem klęsk, nie dostrzegając, że mu się państwo rozłazi i gnije od środka. Widać to zarówno po mentalności społeczeństwa, wyglądzie klasy politycznej jak i stanie instytucji państwowych. Jak tak dalej pójdzie to miłośnicy przeszłości sprawią, że państwo Polskie samo stanie się przeszłością.
zeby myslec o przyszlosci trzeba pomyslec o przeszlosci, wyciagnac lekcje i pozbyc sie tego, co nam w tej drodze ku przyszlosci przeszkadzalo przeszkadza i zamiar ma przeszkadzac czyli wymierającej mniejszości sowieckiej na Polske
Brawo za ten material. Nie zawsze sie zgadzam z Twoimi filmami ale z tym 100%. Mam wlasnie takie przemyslenia od kilku lat
Powstanie Wielkopolskie było zwycięskie, dlatego nikt go nie świętuje.
Niemcy przegrali wojnę podczas próby wypowiedzenia twojego imienia i nazwiska xDD
Nikt go nie świętuje xd Pojedź do Poznania i zobacz tysiące osób świętujące powstanie oraz setki muralów nawiązujących do powstania w miastach w wielkopolsce
@@janiiisobieski1012 mieszkam pod Poznaniem, ale poza Poznaniem? Powstanie wielkopolskie nie jest świętem narodowym (jest petycja btw), w mediach ledwo je wspominają. Porównaj z powstaniem warszawskim, gdzie syreny wyją w całej Polsce o godzinie W, na TVP1 kilka godzin poświęcone, piosenki puszczane itd.
Poza wielkopolską jak ktoś się nie interesuje trochę historią to nie wie nawet co to za wydarzenie.
@@MyPrideFlag tak poza poznaniem też np. Rawicz na murze więzienia, puszczykowo, Chraplewo, kalisz, Leszno itd. Długo by wymieniać. Są nawet organizowane z tego powodu marsze czy inne zgromadzenia. Ale zgadzam się co do tego że powinno być swiętem państwowym
W TV też są często koncerty i programy historyczne o powstaniu
Dobrze się mówi po czasie, gdy się tam nie było. Zobaczymy jak nas ocenią przyszłe pokolenia, czyli po 100 latach w kwestii naszych postaw, które teraz są w kwestii tzw pandemii
Ja poleciłbym materiał Irytującego Historyka, który poruszał problem dzieci-żołnierzy, (ogólnie, ale poruszył też polskie przypadki, zaznaczając, że Polacy mają pewien "fetysz" tego zjawiska), w którym to padło bardzo mądra kwestia, że te dzieci, które umarły w takich okolicznościach, to dzieci które zawiedli dorośli. Dzieci nie do końca sobie zdają sprawę w czym biorą udział, bo jeszcze nie są dostatecznie psychicznie rozwinięte, i zadaniem dorosłych, (np. dowódcy), jest odesłać te dzieci z powrotem do domu gdzie ich miejsce.
No a w średniowieczu dzieci raczej nie walczyły, i to nie chodzi o to, że ludzie w średniowieczu specjalnie chronili dzieci, wtedy po prostu walka wymagała jakieś siły fizycznej, której jedenastoletni chłopiec raczej nie miał. Tak na dobrą sprawę dzieci-żołnierze, (znów się podpieram tym filmem), to dopiero historia XX wieku, kiedy broń się zrobiła na tyle mała i lekka, że dziecko mogło ją obsługiwać, (muszkiet z czasów napoleońskich średnio się do tego nadawał).
Była krucjata dziecięca (xD) ,mieli wcześniej już głupie pomysły z wysyłaniem dzieci.
@@KowalMewa Tylko, że w założeniu nikt nie wysyłał tych dzieci, aby walczyły. Ludzie ubzdurali sobie, że dzieci jako czyste będą chronione przez zastępy anielskie. Nikt nie łudził się nawet, że te dzieci będą wstanie nawiązać walkę z poganami.
"Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją." - Patton
ahhh 10 min równo, to nie może być przypadek. Jak masz jakieś wątpliwości odnośnie sensie tego wszystkiego, twojej pracy, to polecam kanał Wojna Idei. Prowadzący w jednym z odcinków omówił, właśnie przypadek wypalenia zawodowego. Pozdrawiam.
xDDDDD
kult militarnych klęsk, które były heroiczne, to nie jest żadna polska przypadłość, nic szczególnego, to zjawisko masowe na całym świecie, Amerykanie kultywują oblężenie Alamo (prawie wszyscy obrońcy zamiast się poddać, ponieśli śmierć), konfederackie południe USA to miejsce kultu Wojny Secesyjnej, afrykanerscy Burowie są do dzisiaj dumni ze swojej walki z przegranych wojen z Brytyjczykami i określa to ich narodową tożsamość, mit założycielski Legii Cudzoziemskiej to bitwa w Meksyku w której zginęli wszyscy żołnierze tej formacji, kult Napoleona we Francji,, przykłady tego są niemal w każdym narodzie i w odniesieniu do wszystkich epok. Dlaczego to zjawisko jest powszechne? trudno powiedzieć, ale skoro jest to stosowane, to musi działać i odgrywa ważną funkcję.
Żółkiewski robi fikoły w tym grobie pod Cecorą widząc jak potomni mają w rzyci tryumfy
Żółkiewski zginął nieopodal Mohylowa czyli ok. 200 km od Cecory, a pochowany został w Żółkwi.
Szkoda że tak krótko ale solidna łapa w górę. To jest coś czego najbardziej nienawidzę w moim kraju
Chwała Poleglym, Chwała Walczącym, Hańba autorom, lekcja i nauczka dla potomnych
Jak dla mnie lektury szkolne dokładają do tego swoją cegiełkę. U mnie w drugiej klasie liceum przez praktycznie cały rok szkolny wałkowaliśmy dzieła o powstaniach. I człowiek miał po prostu dość tego gadania typu "Polska mesjaszem narodów" i "Polska Winkelriedem narodów".
Winkelriedem (jeżeli chodzi o tego szwajcara), ale co do treści to się zgadzam
@@unbekanntertyp6061 Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ten błąd. Już poprawiłem.
Nie chodzi Kmiocie o Porażki ,a o Bohaterskiej podjęcia Walki z nierównym wrogiem i za To jest Pamięć .Podjęli walkę dla Siebie w nieludzkim ucisku i codziennym mordowaniu przez Germańców ,a nie z jakiegoś przymusu
Nie do końca. Ja o powstaniu Wielkopolskim dowiedziałem się nie ze szkoły. Co oznacza że albo o tym mnie nie uczyli albo było tak mało ważne że nawet nie zarejestrowałem. Tak samo chociażby hasło umrzeć za ojczyznę jest bardzo osłuchane ale nie ma swojego odpowiednika jeżeli chodzi o zwycięstwo.
Poświęcenie etc to wszystko ważne i zresztą Szymon o tym mówi ale czy nie lepiej krzepić serca jak "ogniem i mieczem" niż rozpominac czerwone maki spod Monte Casino
@@Krzysztof_Topolewski Dziwną macie Filozofię na ważne Sprawy ,nie myśleć tylko o Sobie i nie srać we własne gniazdo
@@xxxlmagneto dziwnie łączysz... Filozofia jest tak... Lepiej wygrać walkę niż umrzeć bez sensu
@@Krzysztof_Topolewski Bez sensu to żyjesz w Polsce
@@xxxlmagneto co? Przeczytaj to jeszcze raz i wytłumacz mi co napisałeś bo zupełnie nie rozumiem
Udział dzieci w Powstaniu Warszawskim powinien być powodem wstydu i hańby a nie dumy.
Niestety kult mesjanizmu, romantyzowanie heroicznej śmierci, która nie przynosi absolutnie nic jest w Polsce nadal bardzo silny. Wbrew pozorom śmierć "bohaterska" przychodzi dużo łatwiej, aniżeli przeżycie i zbudowanie czegoś trwałego. Ciągle mamy filmy o smutnych kartach naszej historii. Ciągle liżemy rany i mówimy jak to dobrze zginąć za ojczyznę. Niby tak, ale kto później ją ma odbudować i zapewnić stałość?
W Polsce zawsze dominował lewicowy nurt pojmowania historii narodowej.
To nie chodzi o celebracje porażek. Tu chodzi o ducha walki narodu. Polacy w czasie powstania warszawskiego raczej nie zdawali sobie sprawy, że przegrywają i walczyli do końca. Ja jestem dumny, że moji rodacy byli tak odważni. Wolelibyście, żeby uczcić pamięć osób które uciekły na zachód? Koniec końców jesteśmy dzisiaj wolnym narodem i nie musimy się wstydzić własnej historii tak jak Francja Niemcy i Rosja.
Idziemy świętować powstanie Warszawskie!!!!!!!❤️❤️❤️🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱💪🏻💪🏻💪🏻💪🏻
A nie lepiej piwo wypić na kanapie?
Tu nie chodzi o celebrowanie porażki czy zwycięstwa. Wiemy jak się Powstanie skończyło ale wydawanie teraz wyroków jest niepoprawne wobec ich uczestników. Wieszajcie psy na ówczesnej władzy politycznej i wojskowej bo popełniono masę błędów, ale tak jak mówił Kazimierz Iranek-Osmecki "trzeba było przeżyć 5 lat okupacji w cieniu Pawiaka, ulicznych egzekucji, łapanek itd żeby wiedzieć że Warszawa nie mogła się nie bić" (cytuje z pamięci) ludzie po prostu chcieli się zemścić, ciekawe kto by teraz się zastanawiał nad konsekwencjami jakby został postawiony w takiej sytuacji dziś. To co według mnie powinno się celebrować jest to że całe niemal miasto jak jeden mąż stanęło przeciwko znienawidzonemu okupantowi. Postacie które oddały swe życie może nawet bezsensownie nadal powinny być uznawane według mnie za wzór, ale nie dlatego że zginęły, a dlatego że ukochały nad życie swoją ojczyznę. Osobiście tego czego próbuje się uczyć od Powstańców Warszawskich jest ich lojalność, wierność zasadom, honor i niezłomność
Szymon zaczyna transformację w imama z tą brodą :o
Heroiczna, przegrana walka wywiera większą chęć niepodległości na skalę narodu niż "praktyczniejsze" poddanie się
Gra ktoś w Verdun? Wylewelowałbym se Belgów, a fajnie byłoby to zrobić z kimś ogarniętym
Uwielbiam Twój komentarz, chociaż w Verdun nie gram. Nie przez to, że nie lubię IWŚ czy FPSów, ale potat PC nie da rady haha.
@@mixderman2461 mam tak samo. na więcej niż 50m w grze mam straszną pikselozę, ale i tak zabawa niezła
Ja gram, ale wolę grać Niemcami, Francuzami i Australijczykami. Ale mogę pograć tymi Belgami, nawet pomimo ich mundurów...
Mój Nick origin : Fun Tec Studio
*Epic games
Dziękuję za ten komentarz.
Cześć wszystkim... Myślę że to będzie z mojej strony długi komentarz... Natomiast chciałbym z Tobą Szymonie wejść w pewną polemikę i jednak troszeczkę wniknąć w wątek w który Ty nie chciałeś wnikać (domyślam się, dlatego aby Twój przekaz był klarowny, jasny i aby nie zgubić się w odmętach historii)...
Zgadzam się, Celebrować czyli świętować powinniśmy zwycięstwa, kiedyś ktoś, nie pamiętam kto dokładnie (czy narodowcy, czy Cejrowski czy też Jakubiak) mówił o tym aby w Warszawie zbudować Łuk Triumfalny z okazji któreś z rocznicy bitwy Warszawskiej (1920). Tymczasem jednak niektórzy zastanawiają się nad zmianą nazwy ronda Dmowskiego na rondo praw kobiet...
Co do samego powstania Warszawskiego jak i samej wojny... Ówczesne pokolenia były wychowywane na romantycznej wizji Polski i Polaka, gdyż historia właśnie tych "porażek" sięga właśnie zmiany jaka nastąpiła po rozbiorach Unii Polska + Wiele narodów. Zarówno animozje Polsko-Żydowskie w latach 20lecia międzywojennego również między innymi z tego się wywodzą (Szlachta wręcz utworzyła nowy stan społeczny który wpasował się między szlachtę a mieszczaństwo i chłopstwo a ten stan społeczny nie chcąc tracić swojej pozycji stał się pewnym problemem nie chcąc uczestniczyć i uważając uczestnictwo w rozmowach na temat pozycji za wielką potwarz). Czasy się zmieniły, a Polacy nie potrafili się zreformować mentalnie z jakiś powodów, ale ten temat zostawię. Wróćmy do romantyzmu... W pewnym sensie był potrzebny, bez niego nie wygralibyśmy bitwy Warszawskiej bo bez niego nie znaleźliby się ludzie którzy krótko po odzyskaniu niepodległości stworzyli milionową armię w Polsce i pozwolił żołnierzom na bohaterskie czyny... Ale jednocześnie był przyczyną upadku w 39. roku gdyż ten sam romantyzm spowodował że krajem naszym rządzili butni żołnierze z ułańską fantazją (nie odmawiam im oczywiście zasług, ale trzeba zwrócić uwagi na błędy i to że jako politycy zostali ograni jak dzieci), a nie administracja i dyplomacja które byłyby no cóż... pragmatyczne... Również ten romantyzm z resztą zapoczątkowany przez największych wieszczy naszego narodu pchnął Warszawiaków ku walce w powstaniu... Nie jestem pewny z historycznego punktu widzenia czy powstanie było potrzebne czy nie... Wielu uważa że nie... Być może, a nawet na pewno z punktu widzenia życia ludzkiego, tak było niepotrzebne... Natomiast prawdopodobną sytuacją jakby powstanie nie wybuchło (uwaga tworzę alternatywną historię na chwilę) byłoby to że Niemcy zastosowaliby i tak taktykę spalonej ziemi, a więc być może z pogromów przeżyłoby więcej ludzi, ale Warszawa jako miasto została by i tak zniszczona... I tu być może nawet ja sam postąpiłbym jak Warszawiacy, gdyż prawdopodobnie wolałbym walczyć niż uciekać, albo zorganizować przynajmniej w jakiś mądry sposób ewakuację z miasta z powstaniem jako osłoną (co byłoby w sumie nie takim głupim pomysłem, grupy partyzantów osłaniałyby odwrót cywilów i próbowały uratować tyle infrastruktury ile się da, oczywiście pod warunkiem że wiedziano by co zamierzają Niemcy lub jeżeliby tego nie zignorowano)... Kiedyś o powstaniu też wypowiadał się Bogusław Linda... W bardzo dosadnych słowach... I zgadzam się z nim, reszta to ideologia, którą doklejamy i się o nią kłócimy...
Dlaczego mamy współcześnie wrażenie że Powstanie Warszawskie jest celebrowane, a nie upamiętniane ? Tu też należy sobie zadać to pytanie... Być może przez nasz odwieczny konflikt fraka z kontuszem? Ale myślę że to jest szersze... Biorą w tym udział różne z braku lepszego słowa "siły" - Romantycy którzy czczą akty bohaterskiej walki- Realiści którzy po prostu upamiętniają- sceptycy którzy oceniają w jedną lub w drugą stronę czy było potrzebne czy nie - politycy którzy wpasowują swoją propagandę w jedną lub drugą stronę grając na emocjach pozostałych... I to chyba ta grupa najbardziej krzywdzi upamiętnienie tego... Wystarczy przejść do innego przykładu... Słynny marsz "niepodległości" napadany i szkalowany przez różne grupy zarówno od środka, jak i od zewnątrz ,tylko dlatego że organizatorzy to środowisko narodowców i mimo iż powinien łączyć a nie dzielić... Tak samo jest z upamiętnieniem powstania... Jeżeli ktoś organizuje marsz, czy obchody po to aby upamiętnić to co się działo (zobaczcie filmy z godziny w w Warszawie) to zawsze znajdzie się ktoś kto stara się albo to zmienić w celebrację, albo na odwrót zmienić to w kompletną katastrofę która nie powinna mieć miejsca i stwierdzić że powinniśmy się odciąć od tej historii... Być może jest to właśnie efekt zderzenia romantyzmu i pewnej opozycji do romantyzmu ? W każdym razie wszystko się za bardzo polaryzuje...
Takie rocznice powinny nas wszystkich mimo wszystko łączyć a nie dzielić... Powinniśmy mądrze korzystać zarówno z pragmatyzmu jak i romantyzmu uczyć się historii po to aby przeanalizować błędy i upamiętniać bohaterskie czyny. Po to żeby zarówno brać przykład jak i mieć umiar... A nie po to aby polaryzować się wzajemnie... To smutne, że ktoś sobie wymyśla faszystów w Polsce, albo komuchów... I jedni drugim odmawiają prawa do bycia Polakiem, co widać bardzo dobrze przy celebracji lub upamiętnienia pewnych dat...
Kult tragicznie zmarłych w Powstaniu Warszawskim za sprawę Polską dzieci daje dobry wzorzec dzisiejszym dzieciom i młodzieży, gdyż w obliczu wojny nie powinny one same próbować oceniać szans, sensu itd, powinny natomiast bezwzględnie wspierać działania ludzi walczących za Polskę. Siła powstania tkwi we frekwencji i zaangażowaniu, niezależnie więc od braku nadziei z dzisiejszej perspektywy, czy ostatecznego wyniku takich ruchów, jest to pozytywny wzorzec.
Najlepsze jest to, że Niemcy pomimo iż przegrały wojnę, to jednak ją wygrały. Są największą gospodarką Europy i jedną z największych na świecie, Polacy sami jeżdżą do nich pracować, a Polska nie dość, że zrzekła się reparacji to teraz jeszcze zaciągnęła u nich kredyt, który będzie spłacać przez kilkadziesiąt lat.
To jest dopiero chichot historii.
Kurwa powinno wyjsc inaczej xd
Zapwene bóg tak chciał. Tylko kirwa nie wiem który.
Ja uważam że nie powinniśmy się wypowiadać na temat powstania warszawskiego ponieważ nie żyliśmy w tych czasach
Masz lajka za ruszenie tematu. 👍
Serdecznie gratuluję 100 tys. subskrypcji na kanale Szymon Mówi! Oby mówił i nawijał jak najdłużej
Szczerze nie chce o tym rozmawiać. W powstaniu warszawskim zginęło większość rodziny mojej matki.
Mój pradziadek ze strony mamy walczył.
Jeżeli kanon lektur jest jedną z najbardziej konserwatywnych i zaściankowych części polskiego szkolnictwa, a większość prezentowanych tam treści to romantyzm. Który właśnie między innymi był jednym z nurtów do którego się odwoływali powstańcy (mesjanizm i walenrodyzm). (tak trochę mi się to kojarzy z popularnym w dzisiejszych czasach kultem bycia ofiarą) Gloryfikując poświęcenie i cierpienie dla samej czynności, czasami nawet nie powiązanej z ich treścią i celem. Właśnie ta myśl jest programowo wtłaczana do głów polskiej młodzieży. Co do samego ukazywana młodzieży w ten sposób to, nie wyobrażam sobie większego poświęcenia, niż oddanie swojego życia za daną sprawę, w szczególności przez kilkunasto lenie dziecko. Jednak takie sytuacje powinny być pokazywane w bardziej cierpiętniczym tonie czyli na przykład jak to powiedział Irytujący Historyk, powinniśmy wyobrazić, że dzieciństwo nie jest czasem na wojaczkę, a tragedia jaką jest śmierć dziecka w boju, jest winą dorosłego który stchórzył, a jego miejsce zostało zastąpione przez młodzika.
Gdybyśmy naprawdę świętowali porażki, tak jak wielu twierdzi, to świętowany byłby dzień zakończenia powstania, a nie dzień jego rozpoczęcia
Szymonie, zgoda, nie należy planować powstań, które nie mają szans i nie należy w coś takiego się pakować. Tak trzeba szkolić kadry dowódcze. Ale skoro już do takich przegranych powstań doszło, trzeba to wykorzystać. Należy klęski celebrować i czcić, im większa, tym bardziej. Po co? Żeby potencjalny agresor który by nas chciał podbić, pomyślał: to wariaci, nie warto. My ich podbijemy, będziemy okupować, a tu co chwilę powstania, zamachy, nawet dzieci ruszą do walki. Oni nigdy się nie pogodzą, nie podpiszą pokoju. Nawet jak ich miasta legną w gruzach to oni na tych gruzach będą rzucać butelkami z benzyną mimo, że nie mają szans. A jak już przegrają kolejne powstanie to tę klęskę będą celebrować i się z nią obnosić a za jakiś czas zaczną nowe nawet, jeśli od podbicia ich minie sto lat z okładem.
Żeby było jasne: nie mówię, że mamy brać udział w powstaniach bez szans ale, że powinniśmy stwarzać takie wrażenie jakbyśmy byli do tego gotowi.
Strategia pokazywania, że może się być nieobliczalnym może mieć sens. Bodaj R. Frank w książce Ekonomia i Zachowania podaje taki przykład: prawnik leci z NY do LA na rozprawę i tam ktoś mu bezczelnie kradnie skórzaną teczkę za kilkased dolców wychodząc z założenia, że facet nie będzie specjalnie latał z NY do LA żeby składać zeznania: bilet jest droższy od tej teczki a do tego zmarnowany czas. Ale jeśli ten prawnik jest znany z tego, że to trochę taki świr co stawia na swoim bez względu na koszty, bo sprawiedliwość musi być, to tej teczki mu nie ukradną.
Myślę, że problem polega na tym, o czym wiele razy mówił Krzysztof Bosak. Spora część Polaków nazywających się patriotami, ogranicza patriotyzm do odczuwania emocji patriotycznych podczas śpiewania hymnu albo kibicowania polskim sportowcom, bez praktycznego działania na rzecz kraju. Położenie nacisku na porażki w naszej historii i wyparcie zwycięstw pozwala takim osobom myśleć, że swój patriotyzm udowadnia się, kiedy sytuacja jest beznadziejna, więc dopóki jest "jako tako", to mogą nic nie robić.
Takimi patriotami są właśnie kuce. Nazywają Polskę jakimś Polinem, obrażają cały naród.
Najwyższą formą patriotyzmu jest olewanie Krzysztofa Bosaka.
@@yaroslavusartem Maciej Stuhr wypowiedział się bardzo podobnie na ten sam temat. Skupianie się na upamiętnianiu historii pozwala umyć ręce, kiedy należałoby coś konkretnego dla ojczyzny zrobić.
@@yaroslavusartem Olewanie któregokolwiek z polityków pokroju Bosaka czy jemu przeciwnym jest oznaka ignorancji i debilizmu gdy taka jednostka chce potem rozmawiać o polityce.
@@heroe480 Skoro dla ciebie patriotyzm to oznaka debilizmu - to nie mam nic do dodania.
Mnie tam zawsze będzie zastanawiać czemu przy dyskusji o Powstaniu Warszawskim nie wspomina się prawie nigdy o fakcie że rząd na uchodźctwie kategorycznie zabronił wywoływania zrywu w warszawie a same walki miały podłoże "koleżeńskie", nie blokować mostów, dróg, punktów strategicznych bo gąsiorówka ważniejsza :/
Mam wrażenie że Druga WŚ, zwłaszcza pod koniec gdy Niemcy byli zdesperowani, była znacznie gorsza od średniowiecznych najazdów tatarów.
Pod tym co powiedziałeś podpisuję się w 100%
,,myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski , gdy tamte święcą zwycięstwa ''
Nie celebrujemy bezsensownej porażki, tylko walkę o wolność, o Ojczyznę i wiarę. Wkurza mnie takie mędzenie...
Takie romantyczne podejście jest gówno warte tak naprawdę...
@@doktorstasiek3107 w Twojej opinii. Na szczęście wciąż wielu Polaków nie daje się wkręcić w 'podejście racjonalne". Ta nowa wizja nie jest polska, o tym jestem przekonany i tyle mogę Ci napisać. Pozdro
@@deconstruction1973 Nie nie w mojej opinii a rządu na uchodźctwie RP. To poświęcenie nic nie dało a zabrali całe miasto...
@@doktorstasiek3107 a jak chcesz wymierzyć skutki duchowe? Jestem katolikiem, z takiej perspektywy oceniam PW. Jeżeli Ty nie, to nie ma sensu się do czegokolwiek przekonywać )
@@deconstruction1973 Jakie skutki duchowe? O czym ty...?
Aha ja jestem ateistą i nie mam różowych okularów. Widzę i wiem że ci ludzie którzy tam zginęli - niepotrzebnie mogli by żyć i tworzyć ruch przeciwko ZSRR. Powstanie nic nie dało NIC a ty się cieszysz że Ho Ho. Gówno powinna to być nauczka żeby takich błędów nie popełniać jak powstanie.
W powstaniu walczyło wiele dzieci i nastolatków. Bardzo często dokonywali bohaterskich, wręcz szalonych czynów. I tu należy zadać sobie pytanie. Czy te dzieci tak po prostu, dobrze sobie żyjąc poszły ochoczo na wojnę i masakrę? A widząc jak to wygląda dalej to robiły? Nie tylko dzieci. Takie rzeczy łatwo mogą złamać i dorosłych. Tutaj chodzi o perspektywę i niezrozumienie sytuacji jeśli się w niej nie było. Życie tam to było piekło. Każdy dzień przez lata to był nieustanny strach, poniżenia i bezsilność. Tu nie chodzi o celebrację porażki. Tylko poszczególnych czynów i bohaterstwa ludzi, którzy znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. Wiadomo, że lepiej by było żeby dzieci nie walczyły... Ale tam ginęli tak samo cywile jak i powstańcy. One, jak i większość tam osób nie miało wpływu na decyzję o wybuchu powstania. Ale się w nim znaleźli. I zrobili coś, na co wielu innych by się nie zdobyło. O to chodzi w historii powstania. Jeśli ktoś na prawdę świętuje je jak zwycięstwo militarne to.... Nie trafione. Ale było to zwycięstwo osób, które w sytuacji bez wyjścia zamiast się załamać, walczyli z poczuciem własnej godności do końca. I to, moim zdaniem, powinniśmy celebrować.
To jest chory mit. Zgodnie z instrukcją AK z bronią w ręku mogli walczyć ludzie w wieku 17+. Powstańcy cierpieli na ekstremalny deficyt broni. W tej sytuacji nikt nie dał by dzieciakowi możliwości walki z bronią w ręku.
Źródłem mitu są fotografie na których dzieciaki pozowały z bronią. One tylko pozowały, nie walczyły.
===
Młodzież w wieku 14-17 wspierała Powstańców co też zasługuje na najwyższe uznanie i wiązało się z ogromnym ryzykiem.
===
Z zażenowaniem oglądam czasem w TV "wspomnienia" ludzi którzy w czasie Powstania mieli lat naście i teraz opowiadają jak to Niemców rozwalali dziesiątkami.
W czasie tłumienia powstania zginęło ok 1.5 tyś Niemieckich żołnierzy. A Polaków ok. 200 tyś.
Powstanie Warszawskie to hańba! Nic jego wybuchu nie usprawiedliwia.
Czy faktycznie walczyli do końca, czy może jednak przedwcześnie dali się zaciukać w imię romantycznej wizji?
@@abstrakt2003 Chyba nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi
@@nouveu1 Żyli w najgorszym miejscu w najgorszym czasie. Warto doceniać ich osobiste, te duże i małe sukcesy. Na pewno z dzisiejszej perspektywy nie można ich winić
Kult porażki jest wpisany w naszą historię , umrzeć honorowo , romantycznie w imię górnolotnych haseł . Wszyscy jesteśmy Chrystusami.
myślę że nie celebruje sie porażki np powstania warszawskiego tylko te akty jakim był opór w obec niemiec itp
To tak jak czczenie obrazow w polskim kosviele to nie blachwalstwo tylko SYMBOLE XDD
Czytałem kiedyś taki artykuł, bodajże o Stanisławie Auguście Poniatowskim, którego jedna z tez brzmiała: Polacy dużo bardziej od ratowania Polski cenią gesty o ratowaniu Polski. Wychodzi na to, że z wszystkich postaci historycznych naszą ulubioną jest Rejtan.
Ja nie rozumiem dlaczego tak obchodzimy powstanie warszawskie ja uważam że powinniśmy pamiętać ale ochodzic i świętować wygrane powstania i starcia jak powstanie śląskie czy wielkopolskie.
Trudno mi się zgodzić Szymonie. Pomnik Małego Powstańca to właśnie upamiętnienie a nie stawianie za wzór, przynajmniej wg mnie. Tak jak na wielu ulicach Warszawy są tablice pamiątkowe, że tu, tego i tego Niemcy rozstrzelali ileś tam mieszkańców. To nie jest stawianie za wzór, że dobrze zarobić kulkę, tylko właśnie upamiętnienie. Kolejna rzecz, to jest duże nadużycie, że każdy Powstaniec to był ochotnik porwany heroizmem. Większość z nich to byli po prostu żołnierze AK, złożyli przysięgę wojskową i dostali rozkaz. Żołnierz jak dostaje rozkaz, to nieważne czy wierzy w zwycięstwo, poświęcenie itd, wykonać musi albo sądzony z dezercje. Tak samo będzie z nami, tudzież naszym potomstwem w obliczu wojny. Dodam jeszcze, że ludziom się tylko wmawia, że wygrali lub przegrali wojnę, na wojnie zawsze wygrywa tylko śmierć. Na koniec, uważam, że o wiele bardziej kult heroicznej porażki utrwalają lektury szkolne, z których większość to dzieła powstałe w okresie zaborów. Zjeździłem cały kraj i generalnie ludzi mało obchodzi Powstanie, poza Warszawiakami, taki mieszkaniec Lublina nie czuje jakiejś dumy, bo się w stolicy poszli bić 80 lat temu. Tymczasem kanon lektur jest niezmienny dla całego systemu edukacji i wpływa na dziatwę z całej Polski
myślę że może to wynikać z założenia że lepiej pamiętać przodków którzy zginęli za ojczyznę niż za niż mordowali innych
Plus 1 zgadzam si
Wielu Polaków nawet nie zdaje sobie sprawy, że były takie wielkie zwycięstwa jak np. : Cecora 1595, Bukowo 1600, Curtea de Arges 1600, Kenhausen 1601, Biały Kamień 1604, Kircholm 1605, Kłuszyno 1610, Chocim 1621, Martynów 1624, Trzciana 1629, Smoleńsk 1633-34, Paniowce 1633... nie chce mi się dalej wymieniać, a wiele pominąłem, bo nie pamiętam daty. :D
Mało kto zna takich dowódców jak Koniecpolski, Żółkiewski, Zamoyski, Lubomirski, Chodkiewicz itd., którzy swoimi dokonaniami bili na głowy wszystkich znanych polskich dowódców z 2 wś.
Znam wielu ludzi, którzy nie mają pojęcia co się działo pomiędzy chrztem Polski, a 1918 rokiem (najwyżej Grunwald i rozbiory).
Fajnie ze wygrywali, szkoda że zgodzili się na rozbiory.