ไม่สามารถเล่นวิดีโอนี้
ขออภัยในความไม่สะดวก

Val D`Aran by UTMB VDA 2022

แชร์
ฝัง
  • เผยแพร่เมื่อ 9 ต.ค. 2022
  • Val d'Aran by UTMB to tytułowy i główny bieg festiwalu : 163 km i ponad 10200 m przewyższenia, jest co robić ;) Powietrze, ogień, ziemia i woda to żywioły, z którymi przyszło nam się zmierzyć biegnąc przez dolinę.
    Start o 16:00 z Vielha, już na pierwszych kilometrach wspinaczka i zdobywamy 2 szczyty o wysokości ponad 2000 metrów. Niesamowicie trudna i widokowa trasa okrążająca dolinę Aran. Poznajemy Pireneje hiszpańskie i francuskie od najfajniejszej strony. Dla mnie VDA to miał być bieg pocieszenia po nieudanym losowaniu na UTMB, a stał się najważniejszym startem sezonu.
    Jak każdy stumilowiec miał swoją dramaturgię. Już na pierwszych 30tu kilometrach zmagałem się z brakiem aklimatyzacji wysokościowej (moja wydolność spadła prawie do zera, miałem wrażenie, że wyprzedzały mnie nawet babcie z wózkami ;) ). Kiedy już mój organizm się zaadaptował było naprawdę dobrze, zacząłem odrabiać straty i cieszyć się biegiem. Po długiej ciężkiej nocy wstało słońce i zaczęło niesamowicie palić, temperatura wystrzeliła właśnie na najdłuższym i najbardziej stromym podejściu (12 km do góry w pełnym słońcu bez kawałka cienia). Jak się później dowiedziałem temperatura przekraczała 40 stopni w cieniu. Zaczęły się problemy żołądkowe, cokolwiek próbowałem zjeść natychmiast szukało drogi powrotnej, później nawet przy próbie picia słodkich napojów (izo i elektrolity), bo tylko takie miałem przy sobie skręcało mnie strasznie. Marzyłem o zwykłej wodzie, której teoretycznie było pod dostatkiem w strumieniach, ale w poprzednim roku wielu biegaczy trafiło przez nią do szpitala na wiele dni. Kilka godzin w pełnym słońcu wykończyło mnie, miałem objawy udaru : dreszcze, bóle głowy, a przez problemy trawienne odwodniłem się kompletnie. Do punktu ok. 80 km dotarłem już tylko siłą woli i chciałem zejść z trasy, o niczym innym nie myślałem.
    Na miejscu okazało się, że mogę tu skończyć, ale punkt znajdował się wysoko w górach i nie było tam transportu. Najszybciej mieli mnie zwieźć za 12 h, które miałem w ukropie spędzić pod namiocikiem. Trzeba było wziąć tyłek w troki i popróbować dotrzeć do następnego punktu w Beret oddalonego o ponad 20 km, gdzie czekali na mnie przyjaciele i żona. Wspinaczka w niesamowitym upale, trudny techniczne teren, ale widoki rekompensowały trud : górnicze tunele, jezioro Montoliu i panorama głównego łańcucha Pirenejów : Aneto, Maladetas, Montarto, Montlude...
    Ratowałem się przed palącym słońcem ubierając wszystko co miałem, moczyłem czapkę i bandanę w strumieniach, a hitem był znaleziony wysoko na szczycie śnieg. Zaliczyłem kilka upadków na technicznych zbiegach. W końcu dotarłem do Beret prawie bez sił, nadal nie mogłem jeść, pić i miałem totalny słońcowstręt ;), ale jeszcze się nie poddałem. Odświeżyłem się, przebrałem i położyłem spać. Po godzinie sytuacja się mocno poprawiła, mogłem już pić i z trudem jeść.
    Nadal słońce paliło, ale wyruszyłem do następnego punktu. Okazało się, że regeneracja wyszła super, znów biegłem !!! W Salardu mieliśmy nocleg i tam czekał na mnie mój suport, o dziwo pobiegłem tak szybko, że ich zaskoczyłem i ledwo zdążyli do punktu (nawet butów nie zdążyli ubrać ;) ). Tu dowiedziałem się, że Romek Ficek, który biegł na 2 pozycji OPEN !!!, zszedł z trasy na 140tym kilometrze i zostało już nas niewielu Polaków. Dalej czekała mnie ciężka wspinaczka do Colomers, krainy pięknych górskich jezior, ale temperatura odpuszczała i było już tylko lepiej. Zapadła noc, trudny technicznie teren nie pozwalał biec, ale siły były i sprawnie napierałem. Do Arties na 148 km (ostatniego punktu przed metą) dotarłem zmęczony, ale zmotywowany. Odpocząłem, trochę zjadłem i ruszyłem na ostatnie i chyba najtrudniejsze podejście z całej trasy. Zrobiło się zimno, wiało i trzeba było zasuwać by utrzymać termikę. O dziwo, ale nie było tu na mnie mocnych, wyprzedzałem wszystkich, strasznie to było fajne ;). Długi i stromy zbieg to był masakrator stóp i paznokci.
    Po prawie 165 km i ponad 38 h zatoczyłem pętlę wokół doliny i dotarłem do mety w Vielha. W towarzystwie przyjaciół i żony cieszyłem się z mety i pokonania własnych słabości.
    Finalnie spędziłem dwie noce i półtorej dnia w jednych z najpiękniejszych gór Europy, na metę dotarłem na 101 pozycji na ok. 400 startujących i jako pierwszy z Polaków. No i co najważniejsze dostałem 8 kamieni, które kwalifikują mnie i zwiększają szanse na losowanie do UTMB, które od kilku lat pozostaje moim najważniejszym marzeniem !!!
    Dziękuję Madzi, Jackowi i Uli za to, że wspólnie tarabaniliśmy się 2500 km samochodem w na jakiś bieg, za wspólne zwiedzanie i wspaniałe wakacje, za Wasze nieprzespane noce i wsparcie, to dzięki Wam dowiedziałem jak brzmi dzwon na mecie w Vielha !!!

ความคิดเห็น • 3

  • @cabanesderaval
    @cabanesderaval ปีที่แล้ว +1

    Bravo

  • @piotrwolski4465
    @piotrwolski4465 ปีที่แล้ว +1

    Gratulacje, świetna relacja i już nie mogę doczekać się kolejnego może wspólnego wyzwania... powodzenia dziku

    • @catchupdreams
      @catchupdreams  ปีที่แล้ว

      Chwilowo nadal uziemiony, ale wstępne plany już są... 😉 Na chwilę obecną zapisani na zimowy Ultra Way, wbijaj !!! będzie fajnie