W tej kałuży w 10 minucie filmu pojechałem driftem w pole. Od tego momentu jechałem w jednym mokrym bucie. Ogólnie na tym występie miałem problem ze źle dobranymi oponami, techniką jazdy w piachu, zawieszającym się garminem. W pewnym momencie przestałem liczyć ile razy zaliczyłem glebę w piachu. Na początku wyścigu kiedy były jeszcze siły, to jakoś szło. Ale pod koniec kiedy nie miałem już czym deptać i brakowało prędkości na technicznych odcinkach to leżałem co chwilę. Głównie nad Zalewem Sulejowskim. Ależ ja tam darłem japę bluzgami na Mario. Boli tylko, że tym razem Wiki (pan w dżinsach) był szybszy ode mnie. Dla mnie był to jeden z ostatnich ultra. Ta formuła dla mnie się wyczerpała. Jazda po kresce i przejeżdżanie na siłę nieprzejezdnego, bo tak uznał organizator, że będzie fajnie, to nie moja bajka. Jeszcze tylko został atak na 1000 km na szosie. Ale to sobie zostawię na przyszły rok (będzie okrągła rocznica jak kręcę się na tym świecie). Powodzenia.
Dobry moment wybrałeś na wycofanie, bo za górą Kamieńsk trasa była nieco bardziej terenowa, odcinków asfaltowych było zdecydowanie mniej, a do tego za małpim mostem na Pilicy, jakieś 3 km grząskiego piasku. Życzę zdrowia i powodzenia w kolejnych zmaganiach na ultra 😀
za małpim mostem piach był przejezdny. nad zalewem sulejowskim były piachy. uznałem to za najtrudniejszy odcinek. może dlatego, że po nocy przyszedł kryzys senności.
Ja też powinienem się wycofać z Mazowieckiego gravela w momencie gdy poczułem ból ahillesa. Zachęcam do sub i obejrzenia relacji z MG :) Pozdro i może do zobaczenia na jakimś ultra. A. Dwa lata temu też jechałem Galante 😉
Miałem tak z tym kolanem dwa razy. Raz podczas turystycznej wyprawy rowerowej, a raz na nartach biegowych w kompletnej dziczy w Karkonoszach. W obu przypadkach po jakimś czasie ból ustąpił i szczęśliwie dojechałem do domu. Zresztą nie miałem za bardzo innych opcji niż jechać dalej. Ty miałeś wybór i z niego skorzystałeś. Może narzuciłeś sobie za duże tempo? Szkoda, bo tak dobrze Ci szło. Pozdrawiam i mam nadzieję, że z kolanem już lepiej.
Tempo też narzuciłem zbyt duże i myślę że miało to wpływ na pozostałą część maratonu. Ja muszę jeździć większość ultra solo, bo wtedy mogę sobie dopasować tempo a gdy jadę z kimś np połowę dystansu to pojawią się w mojej głowie myśli żeby cały czas utrzymywać tempo tej drugiej osoby i to jest taka gonitwa, która później negatywnie wpływa na resztę trasy. Następny maraton tylko solo, oczywiście jazda w grupie przez część trasy też jest fajna i nawet potrzebna bym powiedział, ale tylko przez jakiś czas. Kolano już wraca do formy, ortopeda pomógł w tej kwestii i myślę jeszcze nad fizjoterapeutą. Pozdrawiam 👋 🚴😀
Szkoda, ale akurat kolano usprawiedliwia rezygnację i dobra decyzja. Może jak to w gravelu bardziej miękkich przełożeń brakowało i cisnąłeś pod górę na zbyt twardych z za niską kadencją, albo geometria zła siodełko przód tył i na wysokość, a trzecia opcja ze wszystko bylo ok ale po prostu organizm zbyt mało dostał wcześniej i się nie miał jak przyzwyczaić i zaprotestował. Jak ktoś nie trenuje mocniej to te ultra da się przejechać no ale chyba tylko na spokojnie, tak tylko żeby się w limicie zmieścić.
Mądra decyzja na koniec. Ponad 300 km to piękny wynik.
Dokładnie 😊
Fajnie się z Tobą jechało, dzięki za wspólne kilometry oraz sieradzko-burzeniński nocleg 🙂
Mi też się fajnie jechało, dzięki również za wspólne kilometry i do zobaczenia na kolejnych ultra 😀👋
@@UltraPrzygody odpuściłem Wiatraki, niestety 😞
@@StaraKorba Powiem Ci że na dystansie 50 km i limicie 150 minut było z czym powalczyć na tej górce :) Walka z czasem
W tej kałuży w 10 minucie filmu pojechałem driftem w pole. Od tego momentu jechałem w jednym mokrym bucie. Ogólnie na tym występie miałem problem ze źle dobranymi oponami, techniką jazdy w piachu, zawieszającym się garminem. W pewnym momencie przestałem liczyć ile razy zaliczyłem glebę w piachu. Na początku wyścigu kiedy były jeszcze siły, to jakoś szło. Ale pod koniec kiedy nie miałem już czym deptać i brakowało prędkości na technicznych odcinkach to leżałem co chwilę. Głównie nad Zalewem Sulejowskim. Ależ ja tam darłem japę bluzgami na Mario. Boli tylko, że tym razem Wiki (pan w dżinsach) był szybszy ode mnie. Dla mnie był to jeden z ostatnich ultra. Ta formuła dla mnie się wyczerpała. Jazda po kresce i przejeżdżanie na siłę nieprzejezdnego, bo tak uznał organizator, że będzie fajnie, to nie moja bajka. Jeszcze tylko został atak na 1000 km na szosie. Ale to sobie zostawię na przyszły rok (będzie okrągła rocznica jak kręcę się na tym świecie). Powodzenia.
Dobry moment wybrałeś na wycofanie, bo za górą Kamieńsk trasa była nieco bardziej terenowa, odcinków asfaltowych było zdecydowanie mniej, a do tego za małpim mostem na Pilicy, jakieś 3 km grząskiego piasku.
Życzę zdrowia i powodzenia w kolejnych zmaganiach na ultra 😀
Dzięki 😊 Pozdrawiam😅
za małpim mostem piach był przejezdny. nad zalewem sulejowskim były piachy. uznałem to za najtrudniejszy odcinek. może dlatego, że po nocy przyszedł kryzys senności.
coś mi świta, że widziałem Cię rano na stacji orlen w Szczercowie (313km trasy) 🙂 powrotu do zdrowia i powodzenia na kolejnych ultra przygodach.
Byłem na Orlenie, wleciała kawa bo po nocnej jeździe spanie łapało :) Pozdrawiam i powodzenia również, może w przyszłym roku się złapiemy na ultra :)
ja jednak wszsytkim polecam amorek do gravela, szczegolnie na płaskopolskie terasy gdzie trudnosc sie robi wertepami zamiast górkami
na galancie nie było wertepów. minimalnie troszkę było przy jeziorsku tuż za zaporą.
Ja też powinienem się wycofać z Mazowieckiego gravela w momencie gdy poczułem ból ahillesa.
Zachęcam do sub i obejrzenia relacji z MG :)
Pozdro i może do zobaczenia na jakimś ultra.
A. Dwa lata temu też jechałem Galante 😉
Pozdrawiam również 😅
Sub już wleciał jakiś czas temu :)
Miałem tak z tym kolanem dwa razy. Raz podczas turystycznej wyprawy rowerowej, a raz na nartach biegowych w kompletnej dziczy w Karkonoszach. W obu przypadkach po jakimś czasie ból ustąpił i szczęśliwie dojechałem do domu. Zresztą nie miałem za bardzo innych opcji niż jechać dalej. Ty miałeś wybór i z niego skorzystałeś. Może narzuciłeś sobie za duże tempo? Szkoda, bo tak dobrze Ci szło. Pozdrawiam i mam nadzieję, że z kolanem już lepiej.
Tempo też narzuciłem zbyt duże i myślę że miało to wpływ na pozostałą część maratonu. Ja muszę jeździć większość ultra solo, bo wtedy mogę sobie dopasować tempo a gdy jadę z kimś np połowę dystansu to pojawią się w mojej głowie myśli żeby cały czas utrzymywać tempo tej drugiej osoby i to jest taka gonitwa, która później negatywnie wpływa na resztę trasy. Następny maraton tylko solo, oczywiście jazda w grupie przez część trasy też jest fajna i nawet potrzebna bym powiedział, ale tylko przez jakiś czas. Kolano już wraca do formy, ortopeda pomógł w tej kwestii i myślę jeszcze nad fizjoterapeutą. Pozdrawiam 👋 🚴😀
@@UltraPrzygody To super! Wnioski z błędów wyciągnięte i o to chodzi. Ja też wolę solo jechać niż z kimś. Do następnego.
Szkoda, ale akurat kolano usprawiedliwia rezygnację i dobra decyzja. Może jak to w gravelu bardziej miękkich przełożeń brakowało i cisnąłeś pod górę na zbyt twardych z za niską kadencją, albo geometria zła siodełko przód tył i na wysokość, a trzecia opcja ze wszystko bylo ok ale po prostu organizm zbyt mało dostał wcześniej i się nie miał jak przyzwyczaić i zaprotestował. Jak ktoś nie trenuje mocniej to te ultra da się przejechać no ale chyba tylko na spokojnie, tak tylko żeby się w limicie zmieścić.
Też żałuje ale siła wyższa, przyjadę w przyszłym roku :)