1. Nie napylanie tylko epitaksja czyli wzrost monokryształu z fazy gazowej (np rozkład związków krzemoorgnicznych, arsyny itp) 2. W PRLu za Gierka kupiono licencje (chyba od Sescosema) na technologię epitaksjalną. Kupowano też od razu gotowe maski do litografii. Aby opracować cały układ trzeba zaprojektować go w sposób elektroniczny (nie każdy element dyskretny da sie przenieść w technologii monolitycznej i na odwrót, są też dodatkowe uwarunkowania, potencjał podłoża itp), dobrać grubość, koncentracje domieszek, temperatury i cały proces technologiczny. U nas Cemi używając analogi z robieniem ciasta kupowało przepis (technologie, parametry procesów), foremki do ciasta i piekło ciasto wg wzorców które opracowano gdzie indziej. Tam gdzie były pieniądze i czas na budowe aparatury, badania i wdrożenie technologii tam te układy projektowano. Fakt, że nawet taki UL1111 skopiowano daje do myślenia. Przecież znając proces można było samemu wymyślić jakiś scalak z paroma tranzystorami który byłby unikalny a i pożyteczny. Np jakiś układ przetwornicy, vco czy wzmacniacz wejsciowy do magnetofonu. Albo jakiś mieszacz z komórką Gilberta (ale własny a nie ul1042), a jednak przerastało to nasze możliwości nawet w latach 80tych.
Napylanie w technologii układów monolitycznych też się stosuje. Nakłada się w ten sposób warstwy metalu. Oczywiście, istnieje też proces epitaksji, służy do uzyskania całkiem innych efektów. Warto również wspomnieć o implantacji (wstrzeliwanie materiału wcześniej zjonizowanego - implantator jonowy to dość potężna maszyna). No i nie zapominajmy o utlenianiu, służącym do tworzenia warstw izolujących ale także do maskowania tego, czego np. nie chcemy domieszkować metodą dyfuzji na którymś z etapów procesu. Przykładowo struktura MOS (Metal-Oxide-Semiconductor) powstaje w 3 głównych etapach: 1. Domieszkowanie półprzewodnika (po zamaskowaniu) w warstwie, w której będziemy mieli kanał. 2. Utlenianie powierzchni celem uzyskania warstwy dielektryka. 3. Metalizacja, czyli właśnie napylanie metalu na warstwę dielektryka. Że przed każdym procesem nanosimy fotolakier, naświetlamy go przez maskę, trawimy fotolakier, utleniamy celem uzyskania właściwego maskowania struktury a potem usuwamy maskujący tlenek też warto pamiętać. No i na końcu metodą zgrzewania punktowego łączymy złotymi drucikami pola kontaktowe na strukturze z wyprowadzeniami obudowy. Acha, pola kontaktowe również napylamy 🙂 Natomiast zgadzam się co do tego, że wszystkie dostępne na rynku w czasach PRL-u układy scalone produkcji CEMI były robione na licencjach. Spotkałem się przy tym z dość kuriozalną sytuacją w przypadku jednego z 8-mio bitowych zestawów komputerowych z systemem CP/M produkcji Mery (nie pamiętam już, której). Zastaw składał się z komputera w obudowie zbliżonej do desktopowych pecetów (to produkcji Mery) oraz drukarki produkcji firmy Robotron z DDR. Wszystko, wraz z dwoma napędami 8-mio calowych dyskietek zmontowane w metalowym biurku, do którego był przykręcony monitorek Neptun, plus klawiatura - nawet dość profesjonalnie to wyglądało. Kuriozum polegało na tym, że komputer miał jako CPU produkowany przez CEMI układ MCY7880 (czyli licencyjną kopię Intela 8080), natomiast drukarka zrobioną w DDR kopię procesora Z-80. Ten wschodnioniemiecki Z-80 chyba nie był licencyjną wersją ZIloga, bo pracował przy niższym taktowaniu i nie wykonywał nieudokumentowanych instrukcji Z-80 (były takie). Tym niemniej był lepszy od 8080.
To tak jak różnica między składaniem kitów a projektowaniem nowych układów. Zestaw teoretycznie powinien działać po złożeniu i procedurze uruchomienia podanej w instrukcji - bez konieczności żmudnego eksperymentowania, pomiarów, dobierania parametrów. Konstruowanie to inna bajka, nie obędzie się bez pracy, czasu i strat.
Sprzedający te licencje na pewno też tak dobierali ceny, by ich kupno było bardziej atrakcyjne niż opracowanie czegoś własnego. A PRL był dość biednym krajem, i każda złotówka (lub dolar) więcej wpakowana w wysokie technologie to była złotówka mniej w funduszach na bardziej bezpośrednie potrzeby. Dysfunkcyjny system też zresztą swoje pożerał. Dlatego szło się najtańszą drogą.
Jestem wielbicielem Pańskich filmów, powód jest prosty opisy pochodzą z czasów mojej młodości. Styl i jakość wykonania sprawia że słucha i oglada się z przyjemnością a zarazem otrzymuję sie informację w pigułce. Dziękuję!
Sama idea układu scalonego sięga aż do lat 20-tych, kiedy firma Loewe - niemiecki producent radioodbiorników - postanowiła obejść podatek od liczby podstawek lampowych w odbiornikach. Opracowali lampy wielosystemowe 3NF i 2HF, w których zintegrowano kilka stopni wzmacniających w jednej bańce, łącznie z opornikami i kondensatorami (zatopionymi w małych szklanych rurkach, aby nie wydzielały gazów psujących próżnię, i tak zatopione elementy umieszczano wewnątrz bańki). Te lampy niestety były mocno awaryjne i w dzisiejszych czasach to zdecydowanie rzadkość, ale z punktu widzenia historii elektroniki można je uznać za pierwsze układy scalone. CEMI - Unitra w Unitrze? ;) Prawda, wtedy nic nie było - żal było stracić każdą diodę czy tranzystor. Dzisiaj niby prawie (bo popandemiczne niedobory układów nam to dobitnie pokazały) wszystko jest... kwestia ceny.
Wielki plus. Jakze cieszy mnie, ze ten temat jest zywy dzieki yt. Kocham PL elektronike. UL1111 jest moim ulubionym ukladem. Ciesze sie, ze zdolalismy to opracowac. W dzisiejszych czasach para roznicowa przewlekana to wielka zadkosc. A mnie przydaje sie przy prawie kazdym nowym projekcie/pomysle.
9:56 Układ zegarowy MC1201 Robiłem na podobnym układzie MC1206 zegar który był moim zaliczeniem pracy na tytuł technika. Działał przez sporo lat i do dziś mam go w domu. Ciekawy to był układ, mało spotykany :-)
Start cywilizacji należy liczyć od chwili wynalezienia procesora, wszystko wcześniej to tylko mroczne wieki ewolucji ssaków. Świetny materiał, bardzo wartościowy jak kiedyś program SONDA brakuje tylko trochę personalizacji. Pozdrawiam
Bardzo udany odcinek. CEMI sprzedawało również swoje produkty z krótszym oznaczeniem - znacznie taniej jako niepełnowartościowe. Wówczas jako uczeń sporo się tego kupowało, bo działały :)
Witam świetny materiał ale Panie Krzysztofie nie broniąc tu komunistycznych Chin to jednak od roku 1978 mamy tam sterowaną przez państwo ale jednak gospodarkę kapitalistyczną z pewnymi elementami wolnego rynku i prywatnej własności. Co prawda część specjalistów twierdzi, że obecnie Xi Jinping cofa te niektóre mechanizmy ale to już inna bajka. Po drugie od 1978 Chiny zanim choć częściowo stały się samodzielne także w tej dziedzinie otrzymały potężne wsparcie technologiczne, kapitałowe oraz dostęp do tamtejszych rynków, z strony krajów Zachodu, Japonii potem Korei Południowej i Tajwanu. Żaden z innych demoludów nie poszedł tak daleko nawet w miarę liberalne gospodarczo kraje takie jak Jugosławia, Węgry czy NRD czy w latach 70 Rumunia. A już nie poszły tą drogą ZSRR i demoludy mocniej mu podporządkowane w które można wliczyć PRL czy nawet NRD i WRL. Tu ktoś taki jak Deng Xiao ping się nie pojawił. A kiedy komuna upadła masa produkcji była już przeniesiona z Zachodu na Daleki Wschód, który w pewnych dziedzinach już wtedy dominował. Nie miejsce tu na dyskusje czy to była słuszna polityka czy nie. Ale w latach 90 nie było już i w pełni warunków na powtórzenie sukcesu azjatyckich tygrysów z lat 60-80. Rynek w tej kwestii już był w dużej mierze zdominowany. nie mieliśmy takiego wsparcia na początku by zbudować samodzielność. Może gdyby komuna upadła wcześniej.
Od 1978 roku gospodarkę kapitalistyczną z pewnymi elementami wolnego rynku i prywatnej własności? Co to za brednie? Obecne Chiny zaczęły się od około 1997 roku.
ehhe pamiętam jak za gówniarza (40lat temu) kupiłem UL1111 bo chciałem zrobić radio (w pudełku zapałek) opisane w "Młodym techniku" ...do dziś mam ten scalak .
Ja tam się cieszę, że nie mieliśmy własnych opracowań układów scalonych. Prawdopodobnie wtedy historia potoczyła by się podobnie jak to było w NRD. Niemcy Wschodnie miały ogromną ilość układów scalonych, które nie miały odpowiednika zachodniego. Do tego dochodzi inny raster wyprowadzeń i mamy wiele ciekawych urządzeń, których obecnie naprawa jest bardzo trudna lub wręcz niemożliwa z powodu braku możliwości zastosowania zamiennika układu scalonego. W Polsce z chwilą pojawienia się układów scalonych zaistniał dosłowny bum na ich stosowanie. Pakowano je przecież nawet do najprostszych bateryjnych radioodbiorników, chwaląc się przy tym w katalogu nowoczesną budową i podzespołami. Dochodziło do takich absurdów jak łączenie technologi z kilku epok tzn. obok siebie pracowały lampy elektronowe i układy scalone, a w środku jeszcze tranzystory - coś takiego było normą w odbiornikach tv z końca lat 70. W latach 70 mieliśmy dobrze rozwiniętą elektronikę, może nie była na najwyższym poziomie, ale to co było nie było powodem do wstydu. Dopiero lata 80 i ówczesny kryzys spowodował zastój technologiczny przez co urządzenia zaprojektowane dekadę wcześniej były bez większych zmian produkowane praktycznie do końca istnienia PRL-u lub nawet dalej. Nadzieja pojawiła się na początku lat 90, ale władze państwa czy różne organizacje pozarządowe lub zawodowe skutecznie hamowały zapędy zachodnich inwestorów. Szkoda, bo dzisiaj moglibyśmy być niezależni od dalekiego wschodu lub nawet przodować w produkcji choćby w kilku gałęziach zastosowań układów scalonych.
Kupiono szwajcarską linię produkcyjną układów matrycowych, końcówka PRLu. Nie wiem co się z nią stało. Można projektować własne układy scalone i produkować je na obcych linach, na przykład w Austrii, gdzie w czasie gdzie my likwidowaliśmy CEMI Voest Alpine zainwastował w linię produkcyjną, startując od zera.
To nie były absurdy. Projektowano tak, żeby użyć części, jakie były dostępne i w miarę tanie. W latach 70 tranzystor kosztował tyle, co lampa elektronowa (albo nawet więcej), a tranzystorów o odpowiednio dużej mocy i napięciu pracy nie było. Dlatego w TV używano lamp - głównie w stopniach mocy, a gdzie się dało - to tranzystorów.
Wszystko zależy od rządzących w systemie komunistycznym. O ile pamiętam co się dowiedziałem to przez ZSRR który blokował rozwój różnych dziedzin elektroniki jak i motoryzacji. Wszystko po to aby być najlepszym. Ważnym było wtedy wydobycie węgla wysokokalorycznego które potem szło na wschód.
Świetny materiał jak zawsze! Co do pytania, dlaczego tak ciężko u nas szło z projektowaniem i produkcją własnych podzespołów i wszelkiej maści układów, gdzie ZSSR i zachód pchali mocno do przodu - jest jedno mocne wytłumaczenie (pewnie jedno z kilku). Otóż w ówczesnych czasach ZSSR mocno uważał na to, aby państwa należące do bloku wschodniego nie rozwijały się za mocno i przypadkiem(!), broń Boże(!!!) nie przegoniły w danej dziedzinie Moskwy. Doskonałym przykładem takiego działania był przecież pałac kultury i nauki w Warszawie. Jak wielcy dygnitarze dowiedzieli się, ze nasz pałac kultury ma być wyższy od tego moskiewskiego (budynki uderzająco podobne), to kazali odjąć kilka/kilkanaście pięter. Dlatego dziś bryła pałacu kultury wykładana jest studentom architektury jako „proporcjonalna inaczej” ;-)
W Chinach wierchółka partyjna ma pokończone studia i często doktoraty, a w PRL często to byli ludzie "odciągnięci od pługa". Od czasów cesarzy w Chinach były bardzo silne tradycje egzaminów urzędniczych i komuniści po prostu to stosują. Nic nie ujmując ciężko pracującym ludziom, ale jak ktoś wstaje rano i karmi świnie, to może nie rozumieć jak ważne są układy scalone. Nawet dzisiaj w polskim rządzie zasiada premier, który ma doświadczenia w bankowości, a nie w przemyśle i stosuje rozwiązania z bankowości, a nie z przemysłu. To nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu. Gdyby premierem został inżynier elektronik, to zamiast produkować obligacje produkowalibyśmy może procesory.
Witam odcinek super. Ale odnoszę wrażenie że w dziedzinie elektroniki historia zaczyna zataczać wielkie koło. Chodzi mi o dostępność oryginalnych podzespołów a nie podróbek.
po kryzysie kubańskim 'zachód' na tyle się uszczelnił, że kraj rad ze swoją technologią zaczął systematycznie równać w dół - warunki łagrów są mało inwencyjne; w przypadku Chin było odwrotnie, niezależnie od ideowych sprzeczności zachód na Chiny się otworzył, stąd ta eksplozja chińska; poza tym poruszając temat prl, nie sposób zaakcentować wątku inż. Karpińskiego i jemu podobnych
Dziękuję za ciekawy odcinek. 10:15 Mam tę książkę, ale z kolejnego wydania z 1979/1980 roku. Posiadam trochę elementów elektronicznych z minionej epoki. Ciekawe co z tego było u nas zaprojektowane?
Uwielbiam Pana produkcję, są nieodzownym elementem każdego mojego śniadania i kolacji.. Proszę o więcej gdyż niedługo będę musiał przejść na dietę z braku nowych materiałów 😉
Ten aspekt historyczny - miod na moje uszy. Takie jakies podsumowanie a bardziej przypomnienie jak to kiedys bylo. Mlody technik i tg50/tg72. Gieldy elektroniki w kiblach w ZEG-u. Tyrystor jako zloto gram-do-grama. Dziwne z dzisiejszego punktu widzebia, kiedy wszystko chinczycy dostarcza. Nawet jakies egzoryczne przetwornice w stylu 0..48-0..48v. Zyjemy inaczej ale jakby podobnie.
Zakup licencji i zarzucenie prac nad własnymi rozwiązaniami miało i swoje plusy. Po pierwsze, produkowaliśmy układy kompatybilne z zachodnią techniką dzięki czemu mogliśmy licencję spłacać produkcją i stosować sprawdzone zachodnie konstrukcje u siebie (z opóźnieniem, ale zawsze). Po drugie zaoszczędzono mnóstwo czasu i pieniędzy na badania i rozwój rodzimych konstrukcji, które zapewne byłyby nie kompatybilne. Po trzecie sprzedawaliśmy podzespoły do innych "baraków w obozie", których nie było stać na zakup za twardą walutę, a też marzyli by montować sobie jakieś tam radyjka czy telewizory. Może i nie zrobiliśmy od A-Z własnego układu scalonego, ale dzięki temu gama sprzętu który dotrwał do naszych czasów (gdzie były stosowane zachodnie układy lub ich licencyjne kopie) jest w dalszym ciągu naprawialny. Myślę że decydenci doskonale sobie zdawali sprawę, że nigdy nie dogonimy doliny krzemowej, więc trafnie postawili na kopiowanie.
Rzeczywiście była to bajka o żelaznym wilku. W sklepie bywały dostępne tranzystory germanowe serii TG, a dioda zenera, taka w zielonej obudowie kosztowała ok. 100 zł., przy średniej pensji na poziomie 2400. Kurs dolara to było ok.24 zł. Krzemowe tranzystory można było kupić z tzw.marynarskiego importu, za bandyckie pieniądze. CEMI, a właściwie ITE robiło układ nie mający odpowiednika zachodniego, którym były cztery źródła prądowe dla szybkich przetworników C/A, na zamówienie PITu lub RADWARu.
Nie wiem dlaczego ale od lat mamy manię kupowania licencji. Ostatnio czytałem o nowych pociągach PESy na KDP. Jeżdżą już po świecie szukać licencji. Oczywiście projektowanie czegoś od zera to zawsze koszty i trudności ale skoro innym się udaje. Gdzieś robimy błąd. Np. nie mogę uwierzyć, że Intel wybuduje fabrykę w Niemczech. Ilość inżynierów jacy by mogli tam nauczyć się budowy i naprawy sprzętu do wytwarzania nowoczesnych układów jak samej ich produkcji byłaby chyba nie oceniona. No i niestety zawsze musimy brać pod uwagę fakt, że warto co kolwiek chociaż mieć swojego na wypadek zerwania łańcucha dostaw.
CCCP nie udostępniał swoich najlepszych rozwiązań pozostałym krajom bloku wschodniego. Dotyczyło to wielu sfer - elektroniki, lotnictwa, uzbrojenia. Samoloty, czołgi, które kupowaliśmy od nich nie posiadały tych samych rozwiązań co sowieckie. Kupowanie licencyjnych technologii nie dało efektów, bo na tej podstawie nie następował rozwój własnych konstrukcji. Partyjniacki model zarządzania krajem szybko zepsuł to co mogło przynosić zyski i efekty.
Mam nadzieję że autor lepiej zna się na elektronice niż geopolityce i nie robi takich błędów jak nazywanie współczesnych Chin komunistycznymi. To już dawno nie jest komunizm. Co do cemi, to czy przypadkiem ul1482 nie był zaprojektowany w Polsce?
UC7400? Co to za szkarada? Przecież powinien dostać trzecią literkę, żeby to trzymało się wzorca. Czy to jest seria prototypowa wydania przedprodukcyjnego, że nie zdecydowali się określić tego serią dla "prosów" tudzież "specjalsów"
@@krzysztofzawadzki6704 dziękuję za wyjaśnienie. Nigdy się z takim wydaniem nie spotkałem, choc pare BOMISów bylo moimi stalymi metami do przyjemnego spedzania czasu za dzieciaka. Pozdrawiam.
1. Nie napylanie tylko epitaksja czyli wzrost monokryształu z fazy gazowej (np rozkład związków krzemoorgnicznych, arsyny itp)
2. W PRLu za Gierka kupiono licencje (chyba od Sescosema) na technologię epitaksjalną. Kupowano też od razu gotowe maski do litografii.
Aby opracować cały układ trzeba zaprojektować go w sposób elektroniczny (nie każdy element dyskretny da sie przenieść w technologii monolitycznej
i na odwrót, są też dodatkowe uwarunkowania, potencjał podłoża itp), dobrać grubość, koncentracje domieszek, temperatury i cały proces technologiczny.
U nas Cemi używając analogi z robieniem ciasta kupowało przepis (technologie, parametry procesów), foremki do ciasta i piekło ciasto wg wzorców
które opracowano gdzie indziej. Tam gdzie były pieniądze i czas na budowe aparatury, badania i wdrożenie technologii tam te układy projektowano.
Fakt, że nawet taki UL1111 skopiowano daje do myślenia. Przecież znając proces można było samemu wymyślić jakiś scalak z paroma tranzystorami
który byłby unikalny a i pożyteczny. Np jakiś układ przetwornicy, vco czy wzmacniacz wejsciowy do magnetofonu. Albo jakiś mieszacz z komórką Gilberta
(ale własny a nie ul1042), a jednak przerastało to nasze możliwości nawet w latach 80tych.
Pieniędzy po prostu nie było na samodzielne opracowywanie tych technologii. Licencje były tańsze.
Napylanie w technologii układów monolitycznych też się stosuje. Nakłada się w ten sposób warstwy metalu.
Oczywiście, istnieje też proces epitaksji, służy do uzyskania całkiem innych efektów. Warto również wspomnieć o implantacji (wstrzeliwanie materiału wcześniej zjonizowanego - implantator jonowy to dość potężna maszyna). No i nie zapominajmy o utlenianiu, służącym do tworzenia warstw izolujących ale także do maskowania tego, czego np. nie chcemy domieszkować metodą dyfuzji na którymś z etapów procesu. Przykładowo struktura MOS (Metal-Oxide-Semiconductor) powstaje w 3 głównych etapach:
1. Domieszkowanie półprzewodnika (po zamaskowaniu) w warstwie, w której będziemy mieli kanał.
2. Utlenianie powierzchni celem uzyskania warstwy dielektryka.
3. Metalizacja, czyli właśnie napylanie metalu na warstwę dielektryka.
Że przed każdym procesem nanosimy fotolakier, naświetlamy go przez maskę, trawimy fotolakier, utleniamy celem uzyskania właściwego maskowania struktury a potem usuwamy maskujący tlenek też warto pamiętać.
No i na końcu metodą zgrzewania punktowego łączymy złotymi drucikami pola kontaktowe na strukturze z wyprowadzeniami obudowy. Acha, pola kontaktowe również napylamy 🙂
Natomiast zgadzam się co do tego, że wszystkie dostępne na rynku w czasach PRL-u układy scalone produkcji CEMI były robione na licencjach. Spotkałem się przy tym z dość kuriozalną sytuacją w przypadku jednego z 8-mio bitowych zestawów komputerowych z systemem CP/M produkcji Mery (nie pamiętam już, której). Zastaw składał się z komputera w obudowie zbliżonej do desktopowych pecetów (to produkcji Mery) oraz drukarki produkcji firmy Robotron z DDR. Wszystko, wraz z dwoma napędami 8-mio calowych dyskietek zmontowane w metalowym biurku, do którego był przykręcony monitorek Neptun, plus klawiatura - nawet dość profesjonalnie to wyglądało. Kuriozum polegało na tym, że komputer miał jako CPU produkowany przez CEMI układ MCY7880 (czyli licencyjną kopię Intela 8080), natomiast drukarka zrobioną w DDR kopię procesora Z-80. Ten wschodnioniemiecki Z-80 chyba nie był licencyjną wersją ZIloga, bo pracował przy niższym taktowaniu i nie wykonywał nieudokumentowanych instrukcji Z-80 (były takie). Tym niemniej był lepszy od 8080.
To tak jak różnica między składaniem kitów a projektowaniem nowych układów. Zestaw teoretycznie powinien działać po złożeniu i procedurze uruchomienia podanej w instrukcji - bez konieczności żmudnego eksperymentowania, pomiarów, dobierania parametrów. Konstruowanie to inna bajka, nie obędzie się bez pracy, czasu i strat.
Świetne komentarze.
Sprzedający te licencje na pewno też tak dobierali ceny, by ich kupno było bardziej atrakcyjne niż opracowanie czegoś własnego. A PRL był dość biednym krajem, i każda złotówka (lub dolar) więcej wpakowana w wysokie technologie to była złotówka mniej w funduszach na bardziej bezpośrednie potrzeby. Dysfunkcyjny system też zresztą swoje pożerał. Dlatego szło się najtańszą drogą.
Swoją drogą fabryka w Rydze wciąż istnieje. Dzisiaj mają w ofercie sporo układów do syntezatorów analogowych. Sam z nich buduję :)
Super, uwielbiam historię techniki! Łapka w górę!
Jestem wielbicielem Pańskich filmów, powód jest prosty opisy pochodzą z czasów mojej młodości. Styl i jakość wykonania sprawia że słucha i oglada się z przyjemnością a zarazem otrzymuję sie informację w pigułce. Dziękuję!
Czlowiek obiegal sie do tego ZURT-u do kolejki po towar :D Swietnie jak zawsze, lapka w gore!
Sama idea układu scalonego sięga aż do lat 20-tych, kiedy firma Loewe - niemiecki producent radioodbiorników - postanowiła obejść podatek od liczby podstawek lampowych w odbiornikach. Opracowali lampy wielosystemowe 3NF i 2HF, w których zintegrowano kilka stopni wzmacniających w jednej bańce, łącznie z opornikami i kondensatorami (zatopionymi w małych szklanych rurkach, aby nie wydzielały gazów psujących próżnię, i tak zatopione elementy umieszczano wewnątrz bańki). Te lampy niestety były mocno awaryjne i w dzisiejszych czasach to zdecydowanie rzadkość, ale z punktu widzenia historii elektroniki można je uznać za pierwsze układy scalone.
CEMI - Unitra w Unitrze? ;)
Prawda, wtedy nic nie było - żal było stracić każdą diodę czy tranzystor. Dzisiaj niby prawie (bo popandemiczne niedobory układów nam to dobitnie pokazały) wszystko jest... kwestia ceny.
Ciekawa tematyka, wysłuchałem z zainteresowaniem.
Wielki plus. Jakze cieszy mnie, ze ten temat jest zywy dzieki yt. Kocham PL elektronike. UL1111 jest moim ulubionym ukladem. Ciesze sie, ze zdolalismy to opracowac. W dzisiejszych czasach para roznicowa przewlekana to wielka zadkosc. A mnie przydaje sie przy prawie kazdym nowym projekcie/pomysle.
sęk w tym, ze nie ogladales ze zrozumieniem
to nie Polacy opracowali ul1111
Jak zwykle ciekawie wytłumaczone 👍
Witam Cię. Po raz kolejny piszę, iż uwielbiam Twoje filmiki dot. elektroniki. Jestem totalnym amatorem ale temat oglądam z otwartą gębą. Pozdrowionka.
9:56 Układ zegarowy MC1201 Robiłem na podobnym układzie MC1206 zegar który był moim zaliczeniem pracy na tytuł technika. Działał przez sporo lat i do dziś mam go w domu. Ciekawy to był układ, mało spotykany :-)
Start cywilizacji należy liczyć od chwili wynalezienia procesora, wszystko wcześniej to tylko mroczne wieki ewolucji ssaków. Świetny materiał, bardzo wartościowy jak kiedyś program SONDA brakuje tylko trochę personalizacji. Pozdrawiam
Przypomniała mi się Sonda . Łapka w górę .
Bardzo udany odcinek.
CEMI sprzedawało również swoje produkty z krótszym oznaczeniem - znacznie taniej jako niepełnowartościowe.
Wówczas jako uczeń sporo się tego kupowało, bo działały :)
Fantastyczny odcinek!
Super odcinek
Doskonały film. Pozdrawiam i oczywiście subek idzie.
Dzięki
Witam świetny materiał ale Panie Krzysztofie nie broniąc tu komunistycznych Chin to jednak od roku 1978 mamy tam sterowaną przez państwo ale jednak gospodarkę kapitalistyczną z pewnymi elementami wolnego rynku i prywatnej własności. Co prawda część specjalistów twierdzi, że obecnie Xi Jinping cofa te niektóre mechanizmy ale to już inna bajka. Po drugie od 1978 Chiny zanim choć częściowo stały się samodzielne także w tej dziedzinie otrzymały potężne wsparcie technologiczne, kapitałowe oraz dostęp do tamtejszych rynków, z strony krajów Zachodu, Japonii potem Korei Południowej i Tajwanu. Żaden z innych demoludów nie poszedł tak daleko nawet w miarę liberalne gospodarczo kraje takie jak Jugosławia, Węgry czy NRD czy w latach 70 Rumunia. A już nie poszły tą drogą ZSRR i demoludy mocniej mu podporządkowane w które można wliczyć PRL czy nawet NRD i WRL. Tu ktoś taki jak Deng Xiao ping się nie pojawił. A kiedy komuna upadła masa produkcji była już przeniesiona z Zachodu na Daleki Wschód, który w pewnych dziedzinach już wtedy dominował. Nie miejsce tu na dyskusje czy to była słuszna polityka czy nie. Ale w latach 90 nie było już i w pełni warunków na powtórzenie sukcesu azjatyckich tygrysów z lat 60-80. Rynek w tej kwestii już był w dużej mierze zdominowany. nie mieliśmy takiego wsparcia na początku by zbudować samodzielność. Może gdyby komuna upadła wcześniej.
Od 1978 roku gospodarkę kapitalistyczną z pewnymi elementami wolnego rynku i prywatnej własności? Co to za brednie? Obecne Chiny zaczęły się od około 1997 roku.
@@zygmuntzarzecki Co to znaczy obecne Chiny? Wolny rynek widać było w Chinach dobrze przed rokiem 1990. Kto tutaj bredzi?
ehhe pamiętam jak za gówniarza (40lat temu) kupiłem UL1111 bo chciałem zrobić radio (w pudełku zapałek) opisane w "Młodym techniku" ...do dziś mam ten scalak .
Bo z tych czterech niepowiązanych ze sobą tranzystorów trudno zrobić akurat radio xD
@@Nieciej A co w tym trudnego?
@@Nieciej Tam jest pięć tranzystorów.
Może warto byłoby przypomnieć postać prof. Cezarego Ambroziaka, który już 1961 tworzył monolityczne układy scalone
Ja tam się cieszę, że nie mieliśmy własnych opracowań układów scalonych. Prawdopodobnie wtedy historia potoczyła by się podobnie jak to było w NRD. Niemcy Wschodnie miały ogromną ilość układów scalonych, które nie miały odpowiednika zachodniego. Do tego dochodzi inny raster wyprowadzeń i mamy wiele ciekawych urządzeń, których obecnie naprawa jest bardzo trudna lub wręcz niemożliwa z powodu braku możliwości zastosowania zamiennika układu scalonego. W Polsce z chwilą pojawienia się układów scalonych zaistniał dosłowny bum na ich stosowanie. Pakowano je przecież nawet do najprostszych bateryjnych radioodbiorników, chwaląc się przy tym w katalogu nowoczesną budową i podzespołami. Dochodziło do takich absurdów jak łączenie technologi z kilku epok tzn. obok siebie pracowały lampy elektronowe i układy scalone, a w środku jeszcze tranzystory - coś takiego było normą w odbiornikach tv z końca lat 70. W latach 70 mieliśmy dobrze rozwiniętą elektronikę, może nie była na najwyższym poziomie, ale to co było nie było powodem do wstydu. Dopiero lata 80 i ówczesny kryzys spowodował zastój technologiczny przez co urządzenia zaprojektowane dekadę wcześniej były bez większych zmian produkowane praktycznie do końca istnienia PRL-u lub nawet dalej. Nadzieja pojawiła się na początku lat 90, ale władze państwa czy różne organizacje pozarządowe lub zawodowe skutecznie hamowały zapędy zachodnich inwestorów. Szkoda, bo dzisiaj moglibyśmy być niezależni od dalekiego wschodu lub nawet przodować w produkcji choćby w kilku gałęziach zastosowań układów scalonych.
Kupiono szwajcarską linię produkcyjną układów matrycowych, końcówka PRLu. Nie wiem co się z nią stało. Można projektować własne układy scalone i produkować je na obcych linach, na przykład w Austrii, gdzie w czasie gdzie my likwidowaliśmy CEMI Voest Alpine zainwastował w linię produkcyjną, startując od zera.
To nie były absurdy. Projektowano tak, żeby użyć części, jakie były dostępne i w miarę tanie. W latach 70 tranzystor kosztował tyle, co lampa elektronowa (albo nawet więcej), a tranzystorów o odpowiednio dużej mocy i napięciu pracy nie było. Dlatego w TV używano lamp - głównie w stopniach mocy, a gdzie się dało - to tranzystorów.
uwielbiam ten cykl technologi antycznych ;-)
Ah jeszcze mam bardzo dużą kolekcję układów produkowanych przez Cemi i o dziwo dalej są sprawne. :)
To wspaniale. Proszę ich nie wyrzucać. Często bywają bardzo potrzebne. :)
Wszystko zależy od rządzących w systemie komunistycznym. O ile pamiętam co się dowiedziałem to przez ZSRR który blokował rozwój różnych dziedzin elektroniki jak i motoryzacji. Wszystko po to aby być najlepszym. Ważnym było wtedy wydobycie węgla wysokokalorycznego które potem szło na wschód.
Nasi nowi "przyjaciele" są znacznie skuteczniejsi.
Przesada, chociaż były przykłady prac prowadzonych w ukryciu przed towarzyszami.
Do dziś się zastanawiam, jak wyglądałaby sytuacja Polski, gdyby przyjęła plan Marshalla. Ale nie... Sowieci musieli się wypiąć i zakazać.
Świetny materiał jak zawsze! Co do pytania, dlaczego tak ciężko u nas szło z projektowaniem i produkcją własnych podzespołów i wszelkiej maści układów, gdzie ZSSR i zachód pchali mocno do przodu - jest jedno mocne wytłumaczenie (pewnie jedno z kilku). Otóż w ówczesnych czasach ZSSR mocno uważał na to, aby państwa należące do bloku wschodniego nie rozwijały się za mocno i przypadkiem(!), broń Boże(!!!) nie przegoniły w danej dziedzinie Moskwy. Doskonałym przykładem takiego działania był przecież pałac kultury i nauki w Warszawie. Jak wielcy dygnitarze dowiedzieli się, ze nasz pałac kultury ma być wyższy od tego moskiewskiego (budynki uderzająco podobne), to kazali odjąć kilka/kilkanaście pięter. Dlatego dziś bryła pałacu kultury wykładana jest studentom architektury jako „proporcjonalna inaczej” ;-)
W Chinach wierchółka partyjna ma pokończone studia i często doktoraty, a w PRL często to byli ludzie "odciągnięci od pługa". Od czasów cesarzy w Chinach były bardzo silne tradycje egzaminów urzędniczych i komuniści po prostu to stosują. Nic nie ujmując ciężko pracującym ludziom, ale jak ktoś wstaje rano i karmi świnie, to może nie rozumieć jak ważne są układy scalone. Nawet dzisiaj w polskim rządzie zasiada premier, który ma doświadczenia w bankowości, a nie w przemyśle i stosuje rozwiązania z bankowości, a nie z przemysłu. To nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu. Gdyby premierem został inżynier elektronik, to zamiast produkować obligacje produkowalibyśmy może procesory.
O tym jak cemi i inne przedsiębiorstwa walczyły z embargo na technologię jest ładnie napisane w książce pt Black Box
Witam odcinek super. Ale odnoszę wrażenie że w dziedzinie elektroniki historia zaczyna zataczać wielkie koło. Chodzi mi o dostępność oryginalnych podzespołów a nie podróbek.
Z penoscia niektore rozwiazania lampowe przewyzszaja uklady scalone, np w mikrofonach pojemnosciowych.
po kryzysie kubańskim 'zachód' na tyle się uszczelnił, że kraj rad ze swoją technologią zaczął systematycznie równać w dół - warunki łagrów są mało inwencyjne; w przypadku Chin było odwrotnie, niezależnie od ideowych sprzeczności zachód na Chiny się otworzył, stąd ta eksplozja chińska; poza tym poruszając temat prl, nie sposób zaakcentować wątku inż. Karpińskiego i jemu podobnych
Dziękuję za ciekawy odcinek.
10:15 Mam tę książkę, ale z kolejnego wydania z 1979/1980 roku.
Posiadam trochę elementów elektronicznych z minionej epoki. Ciekawe co z tego było u nas zaprojektowane?
Pewnie nic
Uwielbiam Pana produkcję, są nieodzownym elementem każdego mojego śniadania i kolacji.. Proszę o więcej gdyż niedługo będę musiał przejść na dietę z braku nowych materiałów 😉
Ten aspekt historyczny - miod na moje uszy. Takie jakies podsumowanie a bardziej przypomnienie jak to kiedys bylo. Mlody technik i tg50/tg72. Gieldy elektroniki w kiblach w ZEG-u. Tyrystor jako zloto gram-do-grama. Dziwne z dzisiejszego punktu widzebia, kiedy wszystko chinczycy dostarcza. Nawet jakies egzoryczne przetwornice w stylu 0..48-0..48v. Zyjemy inaczej ale jakby podobnie.
Ten miesięcznik RADIOAMATOR jest młodszy odemnie o 1 miesiąc. ;) ;)
Zakup licencji i zarzucenie prac nad własnymi rozwiązaniami miało i swoje plusy. Po pierwsze, produkowaliśmy układy kompatybilne z zachodnią techniką dzięki czemu mogliśmy licencję spłacać produkcją i stosować sprawdzone zachodnie konstrukcje u siebie (z opóźnieniem, ale zawsze). Po drugie zaoszczędzono mnóstwo czasu i pieniędzy na badania i rozwój rodzimych konstrukcji, które zapewne byłyby nie kompatybilne. Po trzecie sprzedawaliśmy podzespoły do innych "baraków w obozie", których nie było stać na zakup za twardą walutę, a też marzyli by montować sobie jakieś tam radyjka czy telewizory. Może i nie zrobiliśmy od A-Z własnego układu scalonego, ale dzięki temu gama sprzętu który dotrwał do naszych czasów (gdzie były stosowane zachodnie układy lub ich licencyjne kopie) jest w dalszym ciągu naprawialny. Myślę że decydenci doskonale sobie zdawali sprawę, że nigdy nie dogonimy doliny krzemowej, więc trafnie postawili na kopiowanie.
Rzeczywiście była to bajka o żelaznym wilku. W sklepie bywały dostępne tranzystory germanowe serii TG, a dioda zenera, taka w zielonej obudowie kosztowała ok. 100 zł., przy średniej pensji na poziomie 2400. Kurs dolara to było ok.24 zł. Krzemowe tranzystory można było kupić z tzw.marynarskiego importu, za bandyckie pieniądze. CEMI, a właściwie ITE robiło układ nie mający odpowiednika zachodniego, którym były cztery źródła prądowe dla szybkich przetworników C/A, na zamówienie PITu lub RADWARu.
Nie wiem dlaczego ale od lat mamy manię kupowania licencji. Ostatnio czytałem o nowych pociągach PESy na KDP. Jeżdżą już po świecie szukać licencji.
Oczywiście projektowanie czegoś od zera to zawsze koszty i trudności ale skoro innym się udaje. Gdzieś robimy błąd. Np. nie mogę uwierzyć, że Intel wybuduje fabrykę w Niemczech. Ilość inżynierów jacy by mogli tam nauczyć się budowy i naprawy sprzętu do wytwarzania nowoczesnych układów jak samej ich produkcji byłaby chyba nie oceniona.
No i niestety zawsze musimy brać pod uwagę fakt, że warto co kolwiek chociaż mieć swojego na wypadek zerwania łańcucha dostaw.
Za PRL polski przemysł radził sobie lepiej z produkcją układów scalonych, niż obecnie.
Poniekąd prawda... ilekroć idę do elektronicznego i proszę o 555 od CEMI, to nigdy nie mają :D
Chinom technologię sprezentował zachód, gdyż ludzie tam pracowali za "paczkę fajek".
za miske ryzu
👍👍👍
Komarowa 5… nawet czlowiek nie wiedzial, ze pod domem sie takie rzeczy dzialy :)
CCCP nie udostępniał swoich najlepszych rozwiązań pozostałym krajom bloku wschodniego. Dotyczyło to wielu sfer - elektroniki, lotnictwa, uzbrojenia. Samoloty, czołgi, które kupowaliśmy od nich nie posiadały tych samych rozwiązań co sowieckie. Kupowanie licencyjnych technologii nie dało efektów, bo na tej podstawie nie następował rozwój własnych konstrukcji. Partyjniacki model zarządzania krajem szybko zepsuł to co mogło przynosić zyski i efekty.
Rozwój nauki rosyjskiej to jak w tej anegdocie " - ruski wynalazł przerzutki do roweru, - jak?, - u Niemca na strychu.
😀👌
Ciekawe.
Właściwe lampy elektronowe były układami scalonymi.
Dalej tak jest😂
3:34 Komputer misji Sojuza, który zawiera pełno "kolonów" z amerykańskich układów.
Lekki błąd się wkradł. Lampa 20cm³, a scalak z 500 elementami 1cm³. Tak przynajmniej jest w artykule.
UL1111
Cześć 😉
Czesc i czolem. Spytacie skad sie wzialem👷
@@rafirafal Jesteś Wesoły Romek, masz za miastem domek, a w nim wodę, światło, gaz. Spoko, spoko, sprawdź rachunki.
Pierwszy tranzystor 1947 rok.
Mam nadzieję że autor lepiej zna się na elektronice niż geopolityce i nie robi takich błędów jak nazywanie współczesnych Chin komunistycznymi. To już dawno nie jest komunizm. Co do cemi, to czy przypadkiem ul1482 nie był zaprojektowany w Polsce?
Chiny już wiedzą jak wychodować elektroników
Po co dawać "satelicie" możliwości rozwoju i tym samym niezależności...
Sowieci blokowali rozwój techniczny u nas + kradli co było lepsze niż ich i zabraniali produkcji tego. Proste.
UC7400? Co to za szkarada? Przecież powinien dostać trzecią literkę, żeby to trzymało się wzorca. Czy to jest seria prototypowa wydania przedprodukcyjnego, że nie zdecydowali się określić tego serią dla "prosów" tudzież "specjalsów"
Układ pozakatalogowy, nie przeznaczony do produkcji, do majsterkowania, z serii która nie przeszła pomyślnie wszystkich testów.
@@krzysztofzawadzki6704 dziękuję za wyjaśnienie. Nigdy się z takim wydaniem nie spotkałem, choc pare BOMISów bylo moimi stalymi metami do przyjemnego spedzania czasu za dzieciaka. Pozdrawiam.
@@robertregua5140 Było tego sporo np. L481, pozakatalogowy UL1481, tranzystory np. D 281, czyli BDY281, F200 to BF200, itd. Również pozdrawiam.
Przetestujesz może SMART MULTIMETER, BSIDE S11 Jest to ciekawy miernik. filmy też są na yutobe
Pamiętam jakie miałem problemy by kupić rezystor 0,125W 510 om w 1987. Dopiero po roku 90 ruszyły sklepy elektroniczne.
Imperialistycznne fanaberie.😊