"Dziad i baba" Tekst: Józef Ignacy Kraszewski Muzyka: Stanisław Moniuszko Był sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba, On skurczony we dwoje. Mieli chatkę maleńką, Taką starą jak oni, Jedno miała okienko I jeden był wchód do niej. Żyli bardzo szczęśliwie I spokojnie jak w niebie, Czemu ja się nie dziwię, Bo przywykli do siebie. Tylko smutno im było, Że umierać musieli, Że się kiedyś mogiłą Długie życie rozdzieli. I modlili się szczerze, Aby Bożym rozkazem, Kiedy śmierć ich zabierze. Brała oboje razem. - „Razem! to być nie może, Ktoś choć chwilą wprzód skona” - „Byle nie ty nieboże” - „Byle tylko nie ona” - „Wprzód umrę" - woła baba - "Jestem starsza od ciebie, Co chwila bardziej słaba, Zapłaczesz na pogrzebie”. - „Ja wprzódy, moja miła, Ja kaszlę bez ustanku I zimna mnie mogiła Przykryje lada ranku”. - „Mnie wprzódy” - „Mnie, kochanie” - „Mnie mówię” - „Dość już tego, Dla ciebie płacz zostanie” - „A tobie nie? dlaczego?” I tak dalej i dalej, Jak zaczęli się kłócić, Tak się z miejsca porwali, Chatkę chcieli porzucić. - Aż do drzwi - puk powoli. „Kto tam?” „Otwórzcie proszę, Posłuszna waszej woli, Śmierć jestem: skon przynoszę”. „Idź babo drzwi otworzyć!” - „Ot to: Idź sam, ja słaba, Ja pójdę się położyć” - Odpowiedziała baba. - „Fi! śmierć na słocie stoi, I czeka tam nieboga” - „Idź otwórz z łaski swojej” - „Ty otwórz moja droga” Baba za piecem z cicha Kryjówki sobie szuka, Dziad pod ławę się wpycha, A śmierć stoi i puka. I byłaby lat dwieście Pode drzwiami tam stała; Lecz znudzona nareszcie, Kominem wleźć musiała.
Przyjemność słuchania - przepiękna interpretacja ❤❤❤
Świetna interpretacja - miło się ogląda jeszcze milej słucha !
Cudowne ! Moje wnuczki 4 i 6 lat uwielbiaja !!! Prosimy o wiecej
Przecież to jest wspaniałe 😲 . Lepszego wykonania jeszcze nie słyszałem , dziękuję :)
Bardzo bardzo bardzo dziekujemy!!!
Pięknie ,to jest cudowne👍👍👍
Brawo. Wspaniała interpretacja :-) Ubawiłam się
Meistestűck. 👏👏👏🌹👍
"Dziad i baba"
Tekst: Józef Ignacy Kraszewski
Muzyka: Stanisław Moniuszko
Był sobie dziad i baba,
Bardzo starzy oboje,
Ona kaszląca, słaba,
On skurczony we dwoje.
Mieli chatkę maleńką,
Taką starą jak oni,
Jedno miała okienko
I jeden był wchód do niej.
Żyli bardzo szczęśliwie
I spokojnie jak w niebie,
Czemu ja się nie dziwię,
Bo przywykli do siebie.
Tylko smutno im było,
Że umierać musieli,
Że się kiedyś mogiłą
Długie życie rozdzieli.
I modlili się szczerze,
Aby Bożym rozkazem,
Kiedy śmierć ich zabierze.
Brała oboje razem. -
„Razem! to być nie może,
Ktoś choć chwilą wprzód skona” -
„Byle nie ty nieboże” -
„Byle tylko nie ona” -
„Wprzód umrę" - woła baba -
"Jestem starsza od ciebie,
Co chwila bardziej słaba,
Zapłaczesz na pogrzebie”. -
„Ja wprzódy, moja miła,
Ja kaszlę bez ustanku
I zimna mnie mogiła
Przykryje lada ranku”. -
„Mnie wprzódy” - „Mnie, kochanie” -
„Mnie mówię” - „Dość już tego,
Dla ciebie płacz zostanie” -
„A tobie nie? dlaczego?”
I tak dalej i dalej,
Jak zaczęli się kłócić,
Tak się z miejsca porwali,
Chatkę chcieli porzucić. -
Aż do drzwi - puk powoli.
„Kto tam?”
„Otwórzcie proszę,
Posłuszna waszej woli,
Śmierć jestem: skon przynoszę”.
„Idź babo drzwi otworzyć!”
-
„Ot to: Idź sam, ja słaba,
Ja pójdę się położyć”
-
Odpowiedziała baba. -
„Fi! śmierć na słocie stoi,
I czeka tam nieboga” -
„Idź otwórz z łaski swojej” -
„Ty otwórz moja droga”
Baba za piecem z cicha
Kryjówki sobie szuka,
Dziad pod ławę się wpycha,
A śmierć stoi i puka.
I byłaby lat dwieście
Pode drzwiami tam stała;
Lecz znudzona nareszcie,
Kominem wleźć musiała.
Dziękuję serdecznie za wpisanie całości tekstu.
Pozdrawiam serdecznie.
Paweł
Ale fajne
Dziwaczne
Czemu?