Podczas sceny w barze z Chłopców z Ferajny serio czułem dyskomfort, Tommy był prawdziwym, nieprzewidywlanym psycholem :) Joe Pesci zasłużenie dostał Oscara za tę rolę.
Jak tak często sobie żartuję ze znajomymi jak w tej scenie. Pełna udawana powaga, gestykulacja, zarzucanie komuś czegoś absurdalnego, a później śmieszek.
@@mydloSA Każdy z miejsca wie, że to żart. Mamy taką relację między sobą i dzieje się to w konkretnej sytuacji, która występuje dość często, bo często sobie jaja robimy. To nie jest nabieranie kogoś, by wyprowadzić kogoś później z błędu. Po prostu dobrze się znamy. Wiem jednak, że z innymi bym tak nie mógł. Jak masz z kimś wyjątkowo bliskie i luźne relacje, to powinieneś rozumieć.
Ta seria pokazuje, jak bardzo nie znam się na filmach: oglądałem trylogię kilkanaście razy i dopiero ktoś musiał mi zwrócić moją uwagę na tą grę kolorów - wcześniej tego nie zauważałem🙈
@@barsztik ja go pierwszy raz oglądałem jako dzieciak w latach 80tych, i pamiętam że pomyślałem że trzeba wszystko analizować bo mozna się bardzo pomylić.
Muzyka w filmie może go "zdominować" w pozytywnym sensie, nie zawsze musi być podkreśleniem sceny czy jej sztucznym uwzniośleniem poprzez porządną orkiestrę. Choć to podkreślenie fabuły jest jej główną rolą i podstawową. To "zdominowanie" czy bardziej bycie równoważnym z obrazem, prezentują filmy takie jak "Misja", lub "Frantic", gdzie muzyka ma równoważne znaczenie z obrazem dzięki, po prostu, jej potężnej mocy :) Poza tym, świetnie dobrane sceny, w punkt, i like!!!
Jak brak mi koncepcji na coś konkretnego, ambitnego (a mam duuuże zaległości filmowe) to ten kanał jest dla mnie zbawieniem. 12 gniewnych odptaszkowany.
Kocham filmy i sie nimi bardzo interesuje i zazwyczaj uwielbiam wszystko co inni lubią ale to jest jedyny film który mnie nudzi! Ja już tyle razy próbowałem go oglądać bo myślałem jak będę starszy to może zrozumie... no nie chyba nie rozumie?! NUDY
Dla mnie największe wrażenie pod względem dźwięku zrobił film "Sound of metal", podkręca emocje w kinie, wzrusza, zasmuca i pozostawia widza wbitego w fotel.
Brawo, doskonały wybór scen do zilustrowania tematu! Zgadzam się, że "Łowca jeleni" to arcydzieło, a scena gry w rosyjską ruletkę jest jedną z najlepszych w historii kina. Moim skromnym zdaniem główny ciężar tej sceny dźwiga Christopher Walken, który tym wykonaniem wpisał się do klubu największych aktorów świata. Oczywiście Robert De Niro też zrobił swoje, reżyser, scenarzysta i montażysta też. Ta scena to z całą pewnością jeden ze szczytów sztuki filmowej. Oglądałem ten film kilka razy i jeszcze nie raz obejrzę... Scena tańca w "Pulp Fiction" ma według mnie podwójne dno: pierwsze - to to, o czym mówisz, kiedy tę scenę komentujesz. Dno drugie - to tekst piosenki "You Never Can Tell" Chucka Berry'ego, która tylko z pozoru jest takim wesołym rock'n'rollem. Piosenka opowiada o parze zakochanych, którzy biorą ślub, potem chłopak znajduje pracę, razem znajdują sobie i urządzają mieszkanie, słuchają codziennie muzyki itd. - generalnie sielanka. Jednak powracająca w piosence fraza "C'est la vie, say the old folks..." podpowiada, że z opowiadaną historyjką coś jest nie tak, bo przecież nikt nie mówi "c'est la vie" , kiedy wszystko idzie po naszej myśli. Wreszcie ostatnia zwrotka dość jasno wskazuje, choć nie mówi tego wprost, że to piosenka o czymś bardzo tragicznym - wygląda na to, że to młode małżeństwo ginie w wypadku samochodowym w drodze do Nowego Orleanu, gdzie mieli świętować rocznicę ślubu. Czy jest to zapowiedź tragedii, które spotkają w tym filmie Vincenta i (no, prawie...) Mię? Czy może raczej to wprowadzenie do filmu najważniejszej postaci, którą według mnie jest - Pani Gorzka Ironia Losu, która powraca jak echo w całym filmie? Ten film jest przecież taki, jak ta piosenka Chucka Berry'ego - pozornie to taka dość wesoła gangsterska historyjka, ale przecież w całości przeniknięta właśnie takim duchem tragicznej ironii losu, która niweczy wszystkie plany w sposób najbardziej bolesny dla bohaterów. W tym filmie nic nie idzie tak, jak powinno i wszystkie niepomyślne zwroty akcji odbywają się całkowicie poza kontrolą bohaterów. Quentin jest znany z tego, że niezwykle skrupulatnie dobiera muzykę do swych filmów, więc myślę, że wybór tej piosenki też nie był przypadkowy. "Pulp Fiction" to kolejny film, który oglądałem kilka razy i jeszcze parę razy obejrzę ;-) "Barry Lyndon" też, ale już za dużo piszę...
w Interstellar jest wiele ciekawych momentów jesli chodzi o wykorzystanie dzwieku. Mnie szczegolnie podoba sie motyw uplywajacego czasu gdy przebywaja na planecie nieopodal czarnej dziury, gdzie kazda sekunda jest warta wiele godzin.
Film, w którym jest niewiele dialogów, a oddziałowuje to Brokeback Mountain. Zawsze wzrusza, zachwyca, chociaż ciągnie i ciągnie się ten film i jest taki spokojny, to jednak ma swój urok i mogę go ciągle oglądać. Ostatnia scena, kiedy Ennis przytula kurtkę swojego ukochanego... ah nie trzeba nic dodawać.
Chyba dla mnie taką sceną, która mocno zaakcentowała się w mojej pamięci jest ostatni taniec śmierci-Joego z córką bogatego filantropa w filmie Meet Joe Black. Jest to taniec podczas którego dziewczyna zaczyna rozumieć z kim tak naprawdę przez ten czas była, rozumie motywacje śmierci w dążeniu do pewnych działań, zaczyna układać sobie w głowie co ją spotkało i kim jest oraz co przyszedł uczynić Joe-śmierć. Scena okraszona jest silnym tłem muzyki o klasycznej stylistyce autorstwa Thomasa Newmana, o podbitej głośności, kadry skupiają się na twarzach bohaterów a w ich oczach i przy bardzo skromnym dialogu dzieje się cała magia dla widza. Polecam film. Od tamtej pory zacząłem zwracać uwagę na to co słyszę podczas filmu i zakosztowałem wówczas w takich podniosłych i wzruszających brzmieniach jak Zimmermann, Mansell, Vangelis czy Newman
Bardzo się cieszę, że znalazło się tutaj miejsce dla "Łowcy Jeleni" bo dla mnie osobiście jest to najlepszy film pod wzglądem aktorskim jaki widziałem, a wymieniona tutaj scena to złoto, chociaż inna scena gdzie ci sami bohaterowie znowu grają w ruletkę to coś co sprawia że mam ciarki na ciele. Co do filmu, który zmienił moje postrzeganie na sposób opowiadania całej historii i wizualne jej przedstawienie to całe "Ghost Story". Proporcja obrazu 1:1, ułożenie kadrów, oraz światło sprawiło, że z pozoru nudny film sprawił, że siedziałem bez ruchu przez cały czas trwania. A dodatkowo jest on cały czas inspiracją w fotografii, w której próbuje swoich sił.
Zaraz mnie zjedziecie, ale muszę, bo inaczej się uduszę. Trzy główne prośby do Pana rozgadanego: 1. less is more: mów krócej, a więcej treści przekażesz, bo tu jest mnóstwo powtórek, paplaniny, mało to jest profesjonalne, a wręcz przegadane, za dużo słów, za mało treści; 2. przygotuj się: twierdzisz, że to są sceny, które zrobiły na tobie wrażenie, a nie pamiętasz imion bohaterów, mylisz szczegóły, nie pamiętasz kontekstu, co nie jest dobre, bo to nie jest gadka z kumplem o filmach, tylko idziesz z tym do ludzi, w świat; 3. na bogów wszelakich, dbaj o język: błędy, wymowa, końcówki, odmiana, angielski. Dziwimy się potem, że dzieciaki czy ludzie w naszym towarzystwie mówią oglądaem, sztućcy czy też mi się podoba. Nie każę nikomu być purystą, ale nieco więcej dbałości o jakość wypowiedzi zalecana. Temat bardzo ciekawy i warto pociągnąć ten wątek
Nie mogłem sie oprzeć by nie napisać swoich faworytów scen które zaproponowałeś. W kategori rozmowa bez rozmowy świetny Jack Nikolson w "Locie nad kukułczym gniazdem". To jkaś 18 minuta filmu gdy wszyscy pacjenci siedzą w kole i zaczynają dyskusję Jack Nikolson nie wypowiada ani jednego słowa ale grając mimiką twarzy uczastniczy w dyskusji. Scena napięcia to u mnie pojedynek na cmentarzu w "DObrym, złym i brzydkim". Wszystkie emocje są schowane w wzroku aktorów spoglądających na siebie i czekających na ruch przeciwnika. No i muzyka u mnie pierwsze skrzypce to The Doors z kawałkiem "The End" i słynna scena zrzutu napalmu na dzunglę w filmie "Czas apokalipsy". Ten spokojny utwór kontrastuje z morderczą siłą ognia trawiącego dzunglę wraz z wszystkim co żyje.
Na mnie w muzyka w firmie oddziałuje bardzo! I też mam w pamięci kilka scen, które są mocno "podbijanie" muzyką, ale wykorzystane są w nich nieco inne tricki niż te o których mówisz. Np. kiedy każdy bohater ma swój własny motyw muzyczny, ktory pojawia się gdy widzimy daną postać. Równolegle z fabułą, motywy te przeplatają się i łączą w jeden utwór kiedy bohaterów łączy jakieś wydarzenie. Genialnym przykładem jest "Pewnego razu na dzikim zachodzie" Sergio Leone z muzyką Enio Morricone. W pewnym momencie łapiemy się na tym że jesteśmy niczym pies Pawłowa - zanim zobaczymy bohatera, wiemy że zaraz się on pojawi, bo słyszymy charakterystyczny dla niego motyw. Kolejny ciekawy przykład to połączenie takiego trochę montażu równoległego z muzyką. "Good morning Vietnam!" zmienił dla mnie na zawsze piosenkę "What a wonderful world" Armstronga. Robin Williams opowiada i pięknym świecie, kojącym nastroju, o zachwycie... Puszcza utwór i z błogim uśmiechem wygodnie się rozsiada. A na ekranie sielankowa sceneria zaczyna zamieniać się w drastycznie sceny wojenne, cięte w rytm muzyki, niczym teledysk. Kontrast pomiędzy tym co widzimy, a co słyszymy bardzo mocno oddziałuje na widza. A sceny przemocy/tortur w rytm muzyki u Tarantino, to wydaje mi się że są inspirowane "Mechaniczną Pomarańczą" Kubricka - tam wykorzystano utwór "Singing it the rain".
O i jeszcze "Bandyta" Macieja Dejczera z muzyką Michała Lorenca - tam też charakterystyczne motywy muzyczne dla konkretnych osób budują dynamikę i emocje w firmie. Najbardziej wyrazista jest tutaj chyba Elena. Kiedy jest zaciekawiona, lekko wycofana, towarzyszy jej muzyka w wolnym tempie, grana na jednym instrumencie. Kiedy czuje głębokie emocje - pozytywnie lubi negatywne - tempo jest szybkie i gra cała orkiestra. Ale przez cały czas bohaterkę prowadzi jedna i ta sama melodia, trwająca zaledwie kilka taktów.
z Polskich , Mega niedocenionych i pełnych mistrzowskich scen to m.in: "PONIEDZIAŁEK" i szczególnie fenomenalna rola 'Bolca' - niektore sceny zastanawiają mnie do dziś - Jak Oni To zrobili ? i też cudny film "DRZAZGI" * "CHAOS" - Xawerego Żuławskiego - absolutne perełki filmowe ! mało znane
Za każdym razem gdy oglądam "To nie jest kraj dla starych ludzi" to podczas sceny na stacji benzynowej czuje się jakby główny antagonista mówił do mnie...
Brak jakiejkolwiek muzyki oraz cisza na ranczu w którym jest stacja benzynowa powoduje że jakikolwiek głos dociera w 100% do widza. Skip Livesay naprawdę rewelacyjnie zagrał głosem w tym filmie.
Los człowieka i scena dialog z piciem wódki bez zagrychy. Popiół i diament i scena dialog z płonącymi kieliszkami. Blade runner i scena finałowa Rutgera Hauera - Arcydzieło! Muzyka w tle całego filmu Za garść dynamitu.
Dużo lat temu oglądałem "Cztery Pokoje" i zauważyłem, że wejściowa scena w segmencie reżyserowanym przez Tarantino jest na jednym ujęciu. Była dość długa i zrobiło to na mnie niemałe wrażenie. Od tej pory zacząłem zauważać takie sceny, ot, choćby słynna scena walki w korytarzu z "Olboya", czy scena na klatce schodowej z takiej sobie "Bestii".
Muzyka w "Ojcu chrzestnym", w całej trylogii, ale zwłaszcza w drugiej części! Bez tej muzyki to byłby zupełnie inny film, uboższy. Ta muzyka naprawdę oddaje klimat Włoch (także ten meteorologiczny, ale głownie chodzi mi o nastroje społeczne, sposób postrzegania świata, podejście do różnych zagadnień: pracy, rodziny, przyjaźni, lojalności w grupie itd.), krajobrazy, charaktery i typy ludzi.
Jeśli chodzi o wykorzystanie muzyki, to moje dwa topy to Odyseja Kosmiczna i Pewnego razu na dzikim zachodzie. W tym drugim przypadku nie tylko muzyka, ale i wszystkie dźwięki które słyszymy robią robotę. Np scena otwierająca, gdzie słyszymy mnóstwo drobnych szczegółów: latającą muchę, kapiącą na kapelusz wodę, skrzypiący wiatrak, szumiący wiatr, terkoczący telegraf, jadący pociąg, i nagle wchodzi muzyka z harmonijki. Wow.
Trzy kolory niebieski jest filmem Krzysztofa Kieślowskiego, Idziak robił zdjęcia, film jest bardziej francuski niż polski, a kolory trzy czyli niebieski, czerwony i biały to kolory francuskiej flagi i dalej idąc liberté, égalité, fraternité (wolność, równość, braterstwo) i temu jest podporządkowany tryptyk Kieślowskiego.
Mnie tez Co najmniej zdziwilo wyznanie na temat muzyki, hm. A ta scena z Nosferatu wampir znakomicie wprowadza w klimat filmu. Usiluje sobie przypomniec jakikolwiek znaczacy film bez jego muzyki.
Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, albo raczej muzyczną, to największe, niezapomniane wrażenie zrobiła na mnie w dwóch filmach, tj.: w "Nakarmić kruki" i "Piknik pod wiszącą skałą". Natomiast kolory, zdecydowanie w "The city of the lost children". Dzięki za ten materiał! Natchnęło mnie po obejrzeniu na odświeżenie sobie kilku tytułów. : ]
„Happy together” Wong Kar-Waia i ujęcie argentyńskiego wodospadu Iguazu w bardzo chińskim pejzażowym podejsciu- turkusowego pejzazu połączone z powolną i hipnotyzującą latynoska muzyka było dla mnie tak ogromnym przeżyciem,że do tej pory gdy o tym mysle, czuję ciarki. Film też jest jednym z pięknijeszych jakie widzialam. Ogromnie polecam
Pierwszy Twój film jaki oglądam ale leci sub od razu 👌 podoba mi się z jaką pasją o tym wszystkim opowiadasz - to jest super. Na mnie największe wrażenie wywarł Ennio Moricone w Requeim dla snu. Mistrzostwo budowania klimatu oraz oparcie produkcji o jeden utwór w kilku aranżacjach... Jest to po dziś dzień mój ulubiony soundtrack - jest coś w nim magicznego. P. S. Wychwyciłem jeden film, który chciałbym zobaczyć z tej kompilacji ale tak się zasłuchałem w tym co masz do przekazania, że wyleciał mi z głowy 😉😅 no to replay 🙂
To nie Ennio Morricone skomponował, tylko Clint Mansell. Ale stary nieżyjący już Mistrz Ennio jest o wiele lepszy, jego każdy utwór to perełka, a soundtraków można słuchać non stop.
@@monikasztuka3067 cholera jasna masz 100% rację!!! Ale czeski błąd OMG, dziękuję za poprawienie Clint Mansell... No tak, ale Ennio też mistrz, ja np nie jaram się wogóle Zimmermannem choć jest solidny ale jak dla mnie zbytnio "komercyjny" choć kilka utworów na playlistach mam😉😅
Na mnie tak zadziałał film na YT - analiza twórczości Satoshi Kona na kanale Every Frame a Painting. Do dzisiaj mnie ciary przechodzą jak oglądam ten 7,5-minutowy wideoesej. Przy czym warto zaznaczyć, że nie jest to najwyższe osiągnięcie eseistyki, ale filmy, o których opowiada są tak magiczne, że nic tylko siedzieć i patrzeć z rozdziawioną gębą
U mnie na pewno "Czas apokalipsy". Ogólnie ten film jest rewelacyjny, ale uderzało mnie zastosowanie muzyki. Czy to klamrowego tańca na początku (przy lustrze) i na końcu w rytm "The Doors", czy muzyki będacej już cześcią świata przedtawionego (nalotu czy radia na łodzi). Z jednej strony mamy surowy chaos, realistycznego świata przedstawionego, a z drugiej strony bohaterowie wręcz bezpośrednio opowiadają o swoim stanie duchowym poprzez tę muzykę!
Super materiał :) Dzięki na zwrócenie uwagi na pare ciekawych aspektów ;) Jeśli chodzi o kategorię "kolory" to dodałabym cały film "Grand Budapest Hotel", bo ciężko by tu wybrać jedną scenę ;) Chociaż ten film nie należy do moich ulubionych. Jeśli chodzi o muzykę to zdecydowanie od razu przychodzi mi do głowy scena z "Dzikości Serca" gdy na samym końcu Sailor (Nicolas Cage) stojąc na masce samochodu śpiewa Love Me Tender :D Uwielbiam to ;) :) pozdrawiam ;)
Otwierająca scena z "Bękartów wojny", kiedy Landa rozmawia z rolnikiem... Jak można dialogiem i kadrem zbudować scenę i potem niczym sam Hitchcock ją rozwiązać.
Powiem ci że ten jeden like to za mało za to ile energii włożyłeś w ten film wiem że jesteś entuzjastą filmów ale szacun. Zaciekawiłeś mnie w TVG i tak zostało sporo poszedłeś do przodu pozdrawiam.
Dzięki za materiał! Zmotywował mnie do obejrzenia "To nie jest kraj dla starych ludzi", bo jakoś mi ten film umknął. Aż dziw, że taka perła czaiła się za rogiem :)
Myślę, że bardzo charakterystycznym dla lynchowskiego wykorzystania muzyki w pokazaniu wspomnianego przez Ciebie oniryzmu jest też słynna scena "It is happening again" z Twin Peaks. Materiał, jak zawsze, ogląda się z przyjemnością :)
Świetny materiał! Dzięki wielkie, czegoś takiego mi trzeba było. Właśnie czegoś stricte od Ciebie, tak z serca. :) Jeśli zaś chodzi o moje ulubione sceny dialogowe to uwielbiam scenę w restauracji z "Scarface" z genialnym monologiem ze strony Al Pacino. Tak samo scena w podziemnym barze z "Bękartów Wojny", w której brytyjscy żołnierze udają oficerów SS (to napięcie!). Do tego słynny już moment z "Jokera", w której Arthur Fleck ma swój kulminacyjny moment w show telewizyjnym... Wszystkie te sceny zaczynają się niepozornie, by pod koniec stać się istną petardą. Ze scen muzycznych - scena szukania zakładników w "Mrocznym Rycerzu" przez Batmana (muzyka idealnie oddaje presję i dezorientację) albo chociażby "Born To Be Wild" w "Easy Rider" oraz "Sweet Home Alabama" lecące w "Forrest Gump" - kwintesencja klimatu wolności tych filmów. Ze scen oświetleniowych to scena walki Luke'a z Vaderem w "Imperium Kontratakuje", a także nocne sceny z "Taksówkarza" albo bitwa w Helmowym Jarze z LOTR - co za klimat! Pozdro :)
Stawka większa niż życie była idealnie zrobionym serialem... dialogi nieprzegadane, jak oglądasz czy pierwszy raz, czy setny to nadal z ujeciami śledzisz akcje odcinka i łączysz dizlog z obrazem i akcją... oczywiscie pomijam i kostiumy i scenografię, które też w dychę
Ostatnio efekt "WOW!" wywołała u mnie scena walki na/w wodzie w 3cim odcinku "The Nevers". Cała scena oraz jak ją zrealizowali jest do zobaczenia na YT.
Na mnie, spore wrażenie wywarły końcowe sceny z klasycznego blade runnera, te w domu twórcy zabawek podczas psychodelicznej "zabawy" ostatniego androida z łowcą, ich zachowania, przerażenie widoczne na twarzy łowcy i jego chaotyczna próba ucieczki, to, że widać było jak bardzo nie chciał być w tej sytuacji oraz właśnie mrożąca krew w żyłach postawa androida, to jak bardzo dobrze bawił się w pogoń widząc, że jego ofiara nieudolnie próbuje się do niego oddalić i również wprowadzające w nastrój oświetlenie, mrok każdego pomieszczenia przebijany bladymi światłami miasta za pozabijanymi oknami, krew obu postaci przewijająca się w pojedynczych scenach oraz niespodziewany zwrot akcji na koniec gdy wydaje się, że główna postać spadnie na daleką brudną ulicę a to szalony android skacze z niewyjaśnionych powodów
Nie lubię komedii romantycznych i teraz chyba wiem dlaczego mnie tak rażą-dzięki Twojemu pierwszemu komentarzowi zdałam sobie z tego sprawę. Jest tak bo romantyczne komedie najczęściej mają nienaturalne dialogi. Pozdrawiam z Madrytu! 🇪🇸
Przegadane , a wlasciwie przedtrajkotane trzy minuty wstepu , ktore nic oglądającemu nie daja , pomimo interesujacej koncepcji w samym założeniu. Kiedy pewni ludzie ( bo to powszechny błąd prezenterow o najróżniejszych 'zagięcia" i z najróżniejszych krajów dorwa sie do srodkow medialnych , często chcą "wyjaśnić" , "przybliżyć", zaciekawić - i po prostu zanudzają. Co za strata "czasu i atlasu" !
Kliknąłem bo było zdjęcie z filmu: "To nie jest kraj dla starych ludzi". Kiedyś ten film szukałem przez długi czas, bo nie pamiętałem tytułu, bo pierwszy raz oglądałem go bardzo dawno temu. Długi tytuł, który nie zapadł mi w pamięci a do tego jak dla mnie w ogóle się nie trzymał tego co było w tym filmie. Szczerze mówiąc klikając ten film spodziewałem się, że będzie dłuższy materiał na temat tego filmu, a nie 1,28 minut na 33:49 minutowy materiał. To daje 5 % z całego materiału.
Tak na szybko przychodzą mi na myśl dwie sceny w których muzyka może nie zmieniła postrzegania sceny, ale "weszła" idealnie, bez niej scena była by nijaka. Pierwsza to scena z filmu "Spadaj" (Stick It) [gorąco polecam miłośnikom filmów sportowych, ale nie tylko] o przygodach zbuntowanej gimnastyczki, a konkretnie jej finałowy popis na planszy, do mocno rockowego kawałka Fall Out Boy, sam rockowy kawałek świetnie pasuje do buntowniczego charakteru głównej postaci, a przy tym wykonywanie ćwiczeń do rytmu perkusji sprawia że wygląfda to jak niezły teledysk. Druga scena to opróćz samej sceny najlepszy moim zdaniem kawałek Ennio Morricone do westernów Sergia Leone. Chodzi o jedną z ostatnich scen w filmie "Dobry, zły i brzydki", gdy bohaterowie po wielu perypetiach [po ponad 2h filmu] docierają w końcu na cmentarz na którym zakopane jest konfederackie złoto, wówczas "brzydki" grany przez Elli Wallacha opętany bliskością złota które zaraz odnajdzie biega przez ów cmentarz z szaleństwem w oczach, słyszymy wówczas utwór pod jakże adekwatnym tytułem "Ecstasy of Gold" i dzięki połączeniu obrazu z muzyką dosłownie można poczuć tą ekstazę. [Nawiasem mówiąc oglądałem kiedyś film dok. o duecie Sergio Leone - Ennio Morricone, z którego dowiedziałem się dlaczego ta muzyka tak świetnie pasuje do tych filmów - otóż kompozytor i reżyser znali się co najmniej od podstawówki, a do tego Ennio wiele kompozycji tworzył nie do gotowego filmu, tylko rozmawiał z Sergio, który mu opowiadał scenę, jak ja widzi, planuje sobie, czy dopiero wyobraża, często scena nie była jeszcze nawet nakręcona].
Super materiał - dzięki. Niby nie są to rzeczy, na które sam nie zwracam uwagi, ale jednak aż tak ich nie analizowałem. Jedna uwaga, co do Interstellar - sądzę, że coraz głośniejsza muzyka i spotęgowanie wielu dźwięków w tej jednej scenie są tam po to aby nakreślić stan emocjonalny głównego bohatera. Jasne, może to cliche, może to błahostka, co piszę, ale tak to zawsze widziałem, że ta kakofonia odzwierciedla sprzeczne emocje, które wtedy Cooperem targały. Jeśli chodzi o filmy/sceny, które u mnie zadziałały na postrzeganie kina i analizę filmów od pierwszego obejrzenia to Obywatel Kane, Godziny, Ghost in the Shell. W O.K., sceny - otwierająca kiedy upuszcza tę szklaną kulę i zamykająca, kiedy sanki trafiają do pieca, a także ta, w której ukazany jest jako dziecko bawiące się na tychże sankach. Rozpiętość tych scen jest duża, ale jeśli się połączy w całość to mamy kwintesencję tego dzieła. W Godzinach trudno wybrać, bo tam jest masa świetnych scen i dialogów, ale z całą pewnością moją uwagę zwraca scena z Julianne Moore podczas kolacji z mężem i dzieckiem. Słowa i uśmiechy mówią jedno - oczy coś zupełnie innego. Jeśli chodzi o Ghost in the Shell, pewnie ktoś powie, że to nie film, tylko bajeczka, a jednak obejrzawszy go po raz pierwszy, już tyle lat temu, nadal pamiętam scenę, w której Kusanagi spaceruje miastem nocą w deszczu. Ujęcia, w których widać ją i jej odbicie w zalanych deszczem szybach lepiej niż cokolwiek innego w cały filmie oddają dwoistość natury jej duszy.
to ja byłbym mocno polemizował. muzyka filmowa potrafi zaistnieć samodzielnie, potrafi też dopowiedzieć film. sam śledzę muzykę filmową bdzo uważnie w filmie. polecam posłuchanie Birdy czy Passion - P. Gabriela. to są odrębne fajnie przemyślane kompozycje. w filmie użyte inaczej niż koncept płyty cd. sam poszukuję muzyki fimowej właśnie tej mniej typowej. nie żadne LOTRY czy orkiestracja jak w większości fiolmó, choć Tańczący z Wilkami jest genialny, czy Ostatni Mohikanin. choćby Truposz Neila Ypunga, muzyka do australijskiego westernu Proposition w wykonaniu Nicka Cave... jest masa bdzo dobrych soundtracków, których można słuchać odrębnie - z nowszych - Anon z Clivem Owenem. i mógłbym tak jeszcze wyliczać... tak więc powtórzę się - muzyka w filmie jest wg mnie bdzo ale to bdzo ważna. i to jaki kto miał na nią pomysł. i jeśli sprawdza się poza filmem, to chylić czoła. kocham film Incepcja - ale muzyki poza nim nie umiem posłuchać. nie ma reguły...
Dla mnie jeśli chodzi o naturalność dialogów idealnie obrazuje serial Slepnac od świateł oraz Better Call Saul. Muzycznie za to Waleczne serce i Requiem dla snu.
Kurcze, pora już taka że ciężko zebrać myśli po całym dniu, więc nie będę nawet próbować przypominać sobie konkretnych scen które były dla mnie przełomem (ale muszę się kiedyś nad tym poważnie zastanowić). Jednak jeśli chodzi o światło, a w zasadzie barwę to jeszcze byłem w sumie dzieciakiem ale na pewno zwróciłem na to uwagę w Matrixie (w ogóle zrobił na mnie takie wrażenie że oglądałem go nieraz, na szczęście zgrałem na VHSa z TVNu, wiedziałem z pism komputerowych że ten film mi się spodoba) - jest to oczywiście ewidentne jeśli chodzi o tą pozycję bo tam ten zielony skontrastowany z czarnym krzyczy na nas już z okładki, jednak bardzo dobrze ten wręcz nierealny zielony współgra zimnymi barwami świata realnego. Co do muzyki, to pomijając soundtracki "music from and inspired by", takie jak z Matrixa który miałem i był w sumie fajną składanką, symbolem swoich czasów w muzyce ale ze "scorem" użytym w filmie nie miał wiele wspólnego poza "Wake Up" RATMa to jednym z nielicznych których słuchałem i znam do dzisiaj jest ten z Fight Clubu. Ot, jakoś świeżo po tym jak zobaczyłem ten film, a miałem już internet, natrafiłem na tą płytę (w zasadzie płyty) i ściągnąłem. Nie da się ukryć że Panowie z Dust Brothers mają swoją zasługę w tym jak kultowy jest to film, elektroniczny podkład w tle, momentami rytmiczny, momentami surrealistyczny świetnie podkreśla to co widzimy na ekranie, i tak później wracając do tegoż filmu zawsze tym większe wrażenie na mnie robił. Aczkolwiek mimo że słucham dużo muzyki na codzień, tak również nie jestem jakimś wielkim fanem muzyki filmowej. Rozumiem jak najbardziej fanów tego typu utworów czy choćby samej "fabryki Zimmera" bo dobrze to brzmi, jednak nigdy się mocniej nie wciągnąłem poza paroma wyjątkami. Które z resztą często wynikały z tego wczesnego internetu gdzie po prostu jak coś się znalazło to się ściągało i sprawdzało, a była taka rosyjska strona która miała ogromną ilość soundtracków i to w super jakości.
Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie sceny. 1. Ojciec Chrzestny 1 - kiedy Michael zabija w małej restauracji Sollozzo i tego drugiego, wcześniej wyciągając spluwę schowaną w toalecie. Czułem wielki niepokój i spiętą, gęstą atmosferę. 2. Joker - kiedy Joker zabił w mieszkaniu tego dużego znajomego (Randalla) i pozwolił uciec temu karłowi. Czuć było znowu gęstą atmosferę i ogromny, ale to ogromny dyskomfort.
Mi się od razu przypomina scena z serialu "Lucifer", gdzie motyw jest taki, że w klubie Lucyfera, w jego meiszkaniu na górze trzymają świadka, którym jest piosenkarka, zagrożona tym, ze ktoś ma ją zamordować. Ale na dole toczy się impreza i nagle piosenkarka się wymyka i zaczyna występować na scenie, bo to jej żywioł i jedyne dla czego warto zuć, na co Lucyfer wyrywa jej mikrofon i daje do zrozumienia, że ma iść na górę, jednocześnie nie wychodząc z piosenki, w rezultacie tworząc jednocześnie świetny duet śpiewacki, a z drugiej, wazniejszej strony słowami piosenki kłócąc się z nią o to, że to co robi jest niebezpieczne i nieodpowiedzialne. To po propstu trzeba zobaczyć, oczywiście znając kontekst całego odcinka, a nie sam utwór muzyczny. W ogóle w Lucyferze sporo jest piosenek mających spore znaczenie fabularne - i wazne jest nie tylko jakie słowa są śpiewane, jaki jest ton piosenki, ale i co się dzieje w jej trakcie. Nigdy nie ma tak, że ktoś tam siada do pianina, czy występuje na scenie, bez związku z aktualną akcją. Tak to się powinno robić.
Jeśli chodzi o ustawianie aktorów i ogólnie piękne kadry, takim robiącym wielkie wrażenie filmem był dla mnie 'Lawrence z Arabii'. Cudny film, chętnie obejrzałbym jakiś materiał z niego na Twoim kanale, bo chyba nic nie było.
Z muzyki filmowej, ktora od razu przywoluje obraz, oczywiscie Mechaniczna Pomarancza, Kubricka, rowniez Trainspotting. Ze scen dialogowych dla mnie jedna z tych wszechczasow to historia czarnych oczu Sycylijczykow, czyli Walken vs Hopper w Prawdziwym Romansie...
Dla mnie scena muzyczna nr 1 to sekwencja zapaści głównego bohatera w Trainspotting. Dodał bym jeszcze scenę ze śmiercią dziecka z tego samego filmu, gdzie krzyk zaćpanej matki wyłania się z narkotycznego tła muzycznego.
-Ruch kamery z przybliżeniem na twarz -Gra aktorska oczami ( mówiąca nam tak dużo o planach aktora) -Muzyka pod koniec Ta scena zrobiła na mnie wyjątkowe wrażenie :) th-cam.com/video/z49xZ7VcfqE/w-d-xo.html
"Dawno temu w Ameryce". Scena gdy młodociani gangsterzy maszerują ucieszeni z banku i napada na nich ten chłopak z konkurencyjnego gangu. Enio Morricone, przechodzi sam siebie. Od tej muzyki mam ciarki na samą myśl o tym. A druga scena to jest z filmu "Ludzkie dzieci" Alfonso Cuaron. Ta długa scena w czasie powstania w obozie emigrantów, gdy Clive Owen próbuje odbić kobietę w ciąży i śledzi ja i jej porywaczy. A wokół trwa bitwa. Wszystko zrobione na jednym ujęciu. Nawet widać krew na szkle kamery.
jak filmy z efektami specjalnymi oraz "innymi" kolorami to u mnie zawsze z uniwersum Marvela, ale jak zobaczyłam Lucy - ten film całkowicie zmienił moje postrzeganie barw, kolorów i różnorodność tych tworzonych efektów. Od czasu do czasu z miła chęcią wracam do tego filmu, mimo iż staram sie unikać tych sci-fi..
Jedną z najlepszych scen dialogowych jest moim zdaniem rozmowa Ola z mjr-em Grossem w knajpie, mistrzostwo. Bardzo podobają mi się również długie sceny kręcone jednym ujęciem, tj. ta słynna z Chłopców z ferajny, czy walka Daredevila (czy ta z początkowa ze Spectre z dobrze ukrytym cięciem).
"to nie jest kraj dla starych ludzi" zmiótł mnie jak nic w życiu, dziękowałem bratu, że mi go podklepał
Mi się bardzo podoba gra na emocjach bohaterów, kiedy to Otis opowiada jak to jest być skrybą w "Asterix i Obelix misja Kleopatra".
Podczas sceny w barze z Chłopców z Ferajny serio czułem dyskomfort, Tommy był prawdziwym, nieprzewidywlanym psycholem :) Joe Pesci zasłużenie dostał Oscara za tę rolę.
Jak tak często sobie żartuję ze znajomymi jak w tej scenie. Pełna udawana powaga, gestykulacja, zarzucanie komuś czegoś absurdalnego, a później śmieszek.
@@LKirahs muszą ci bardzo ufać
@@mydloSA Każdy z miejsca wie, że to żart. Mamy taką relację między sobą i dzieje się to w konkretnej sytuacji, która występuje dość często, bo często sobie jaja robimy. To nie jest nabieranie kogoś, by wyprowadzić kogoś później z błędu. Po prostu dobrze się znamy. Wiem jednak, że z innymi bym tak nie mógł. Jak masz z kimś wyjątkowo bliskie i luźne relacje, to powinieneś rozumieć.
@@LKirahs btw Mezamir to zajebiste imię.
to on nie dostał oscara za kevina?…
Filmy na tym kanale zmieniają postrzeganie filmów i ten film się do nich zalicza *:P*
+1
+2
+3
+5
Film z zastosowaniem kolorów: Matrix :)
Spojler:
zielony odcień - akcja w Matrixie,
niebieski odcień - akcja w rzeczywistości ;)
Ten co matrixa spoileruje
Ta seria pokazuje, jak bardzo nie znam się na filmach: oglądałem trylogię kilkanaście razy i dopiero ktoś musiał mi zwrócić moją uwagę na tą grę kolorów - wcześniej tego nie zauważałem🙈
@@maciek.tarkowski xdddd
Jeśli chodzi o wykorzystanie światła wymieniłbym film "1917" a konkretnie scenę z flarami, powodującymi taniec cieni na ścianach miasta. Poezja.
"12 gniewnych ludzi" - film sprzed 50 lat, 2 godziny w jednym pomieszczeniu, a trzyma za jaja lepiej niż współczesne kino.
Miałeś 12 like'ów przy 12 tu Gniewnych .. Masz 13 :) a z wypowiedzią się zgadzam w 112 %!
Po obejrzeniu tego filmu miałem wrażenie że trwał 45h, ten film pędzi samym dialogiem.
@@barsztik ja go pierwszy raz oglądałem jako dzieciak w latach 80tych, i pamiętam że pomyślałem że trzeba wszystko analizować bo mozna się bardzo pomylić.
Film jest z 1957 roku zatem sprzed 64 lat
Nie mogłam się oderwać. 2 godziny? Minęło mi jak trzydzieści minut.
Muzyka w filmie może go "zdominować" w pozytywnym sensie, nie zawsze musi być podkreśleniem sceny czy jej sztucznym uwzniośleniem poprzez porządną orkiestrę. Choć to podkreślenie fabuły jest jej główną rolą i podstawową. To "zdominowanie" czy bardziej bycie równoważnym z obrazem, prezentują filmy takie jak "Misja", lub "Frantic", gdzie muzyka ma równoważne znaczenie z obrazem dzięki, po prostu, jej potężnej mocy :)
Poza tym, świetnie dobrane sceny, w punkt, i like!!!
przerwałem sobie twoją wypowiedź i wróciłem po 2 godzinach bo poszedłem obejrzeć DWUNASTU GNIEWNYCH LUDZI
:D
Dzięki za polecenie.
Jak brak mi koncepcji na coś konkretnego, ambitnego (a mam duuuże zaległości filmowe) to ten kanał jest dla mnie zbawieniem. 12 gniewnych odptaszkowany.
12... to MZ kanon, coś w rodzaju lektury obowiązkowej, jeden z kamieni milowych współczesnej kultury
Oglądałam "Dwunastu gniewnych ludzi" tyle razy, a zawsze trzyma w napięciu tak samo, jeden z moich ulubionych filmów
Kocham filmy i sie nimi bardzo interesuje i zazwyczaj uwielbiam wszystko co inni lubią ale to jest jedyny film który mnie nudzi! Ja już tyle razy próbowałem go oglądać bo myślałem jak będę starszy to może zrozumie... no nie chyba nie rozumie?! NUDY
Dla mnie największe wrażenie pod względem dźwięku zrobił film "Sound of metal", podkręca emocje w kinie, wzrusza, zasmuca i pozostawia widza wbitego w fotel.
Muzyka podczas szarży Jeźdźców Rohanu przy wschodzie słońca. Do dziś mam ciarki jak tylko sobie przypomnę
a już jutro zaczyna się maraton w multikinie, nie mogę się doczekać tego doświadczenia
Brawo, doskonały wybór scen do zilustrowania tematu!
Zgadzam się, że "Łowca jeleni" to arcydzieło, a scena gry w rosyjską ruletkę jest jedną z najlepszych w historii kina. Moim skromnym zdaniem główny ciężar tej sceny dźwiga Christopher Walken, który tym wykonaniem wpisał się do klubu największych aktorów świata. Oczywiście Robert De Niro też zrobił swoje, reżyser, scenarzysta i montażysta też. Ta scena to z całą pewnością jeden ze szczytów sztuki filmowej. Oglądałem ten film kilka razy i jeszcze nie raz obejrzę...
Scena tańca w "Pulp Fiction" ma według mnie podwójne dno: pierwsze - to to, o czym mówisz, kiedy tę scenę komentujesz. Dno drugie - to tekst piosenki "You Never Can Tell" Chucka Berry'ego, która tylko z pozoru jest takim wesołym rock'n'rollem.
Piosenka opowiada o parze zakochanych, którzy biorą ślub, potem chłopak znajduje pracę, razem znajdują sobie i urządzają mieszkanie, słuchają codziennie muzyki itd. - generalnie sielanka. Jednak powracająca w piosence fraza "C'est la vie, say the old folks..." podpowiada, że z opowiadaną historyjką coś jest nie tak, bo przecież nikt nie mówi "c'est la vie" , kiedy wszystko idzie po naszej myśli.
Wreszcie ostatnia zwrotka dość jasno wskazuje, choć nie mówi tego wprost, że to piosenka o czymś bardzo tragicznym - wygląda na to, że to młode małżeństwo ginie w wypadku samochodowym w drodze do Nowego Orleanu, gdzie mieli świętować rocznicę ślubu.
Czy jest to zapowiedź tragedii, które spotkają w tym filmie Vincenta i (no, prawie...) Mię? Czy może raczej to wprowadzenie do filmu najważniejszej postaci, którą według mnie jest - Pani Gorzka Ironia Losu, która powraca jak echo w całym filmie?
Ten film jest przecież taki, jak ta piosenka Chucka Berry'ego - pozornie to taka dość wesoła gangsterska historyjka, ale przecież w całości przeniknięta właśnie takim duchem tragicznej ironii losu, która niweczy wszystkie plany w sposób najbardziej bolesny dla bohaterów. W tym filmie nic nie idzie tak, jak powinno i wszystkie niepomyślne zwroty akcji odbywają się całkowicie poza kontrolą bohaterów.
Quentin jest znany z tego, że niezwykle skrupulatnie dobiera muzykę do swych filmów, więc myślę, że wybór tej piosenki też nie był przypadkowy.
"Pulp Fiction" to kolejny film, który oglądałem kilka razy i jeszcze parę razy obejrzę ;-)
"Barry Lyndon" też, ale już za dużo piszę...
w Interstellar jest wiele ciekawych momentów jesli chodzi o wykorzystanie dzwieku. Mnie szczegolnie podoba sie motyw uplywajacego czasu gdy przebywaja na planecie nieopodal czarnej dziury, gdzie kazda sekunda jest warta wiele godzin.
Film, w którym jest niewiele dialogów, a oddziałowuje to Brokeback Mountain. Zawsze wzrusza, zachwyca, chociaż ciągnie i ciągnie się ten film i jest taki spokojny, to jednak ma swój urok i mogę go ciągle oglądać. Ostatnia scena, kiedy Ennis przytula kurtkę swojego ukochanego... ah nie trzeba nic dodawać.
Chyba dla mnie taką sceną, która mocno zaakcentowała się w mojej pamięci jest ostatni taniec śmierci-Joego z córką bogatego filantropa w filmie Meet Joe Black. Jest to taniec podczas którego dziewczyna zaczyna rozumieć z kim tak naprawdę przez ten czas była, rozumie motywacje śmierci w dążeniu do pewnych działań, zaczyna układać sobie w głowie co ją spotkało i kim jest oraz co przyszedł uczynić Joe-śmierć. Scena okraszona jest silnym tłem muzyki o klasycznej stylistyce autorstwa Thomasa Newmana, o podbitej głośności, kadry skupiają się na twarzach bohaterów a w ich oczach i przy bardzo skromnym dialogu dzieje się cała magia dla widza. Polecam film. Od tamtej pory zacząłem zwracać uwagę na to co słyszę podczas filmu i zakosztowałem wówczas w takich podniosłych i wzruszających brzmieniach jak Zimmermann, Mansell, Vangelis czy Newman
Wielki błękit: muzyka i zdjęcia budują ten film. Mega klimat.
Bardzo się cieszę, że znalazło się tutaj miejsce dla "Łowcy Jeleni" bo dla mnie osobiście jest to najlepszy film pod wzglądem aktorskim jaki widziałem, a wymieniona tutaj scena to złoto, chociaż inna scena gdzie ci sami bohaterowie znowu grają w ruletkę to coś co sprawia że mam ciarki na ciele.
Co do filmu, który zmienił moje postrzeganie na sposób opowiadania całej historii i wizualne jej przedstawienie to całe "Ghost Story". Proporcja obrazu 1:1, ułożenie kadrów, oraz światło sprawiło, że z pozoru nudny film sprawił, że siedziałem bez ruchu przez cały czas trwania. A dodatkowo jest on cały czas inspiracją w fotografii, w której próbuje swoich sił.
sledze niemal od poczatku i jest to jeden z najlepszych materiałów na tym kanale. pozdrówki.
Zaraz mnie zjedziecie, ale muszę, bo inaczej się uduszę. Trzy główne prośby do Pana rozgadanego: 1. less is more: mów krócej, a więcej treści przekażesz, bo tu jest mnóstwo powtórek, paplaniny, mało to jest profesjonalne, a wręcz przegadane, za dużo słów, za mało treści; 2. przygotuj się: twierdzisz, że to są sceny, które zrobiły na tobie wrażenie, a nie pamiętasz imion bohaterów, mylisz szczegóły, nie pamiętasz kontekstu, co nie jest dobre, bo to nie jest gadka z kumplem o filmach, tylko idziesz z tym do ludzi, w świat; 3. na bogów wszelakich, dbaj o język: błędy, wymowa, końcówki, odmiana, angielski. Dziwimy się potem, że dzieciaki czy ludzie w naszym towarzystwie mówią oglądaem, sztućcy czy też mi się podoba. Nie każę nikomu być purystą, ale nieco więcej dbałości o jakość wypowiedzi zalecana. Temat bardzo ciekawy i warto pociągnąć ten wątek
Nie mogłem sie oprzeć by nie napisać swoich faworytów scen które zaproponowałeś. W kategori rozmowa bez rozmowy świetny Jack Nikolson w "Locie nad kukułczym gniazdem". To jkaś 18 minuta filmu gdy wszyscy pacjenci siedzą w kole i zaczynają dyskusję Jack Nikolson nie wypowiada ani jednego słowa ale grając mimiką twarzy uczastniczy w dyskusji. Scena napięcia to u mnie pojedynek na cmentarzu w "DObrym, złym i brzydkim". Wszystkie emocje są schowane w wzroku aktorów spoglądających na siebie i czekających na ruch przeciwnika. No i muzyka u mnie pierwsze skrzypce to The Doors z kawałkiem "The End" i słynna scena zrzutu napalmu na dzunglę w filmie "Czas apokalipsy". Ten spokojny utwór kontrastuje z morderczą siłą ognia trawiącego dzunglę wraz z wszystkim co żyje.
Tv filmy, tam Ciebie brakuje. Pan Mateusz kot. Hed mistrz. Deel, robiłeś moim zdaniem najlepsze. Stary widz pozdrawia.
Na mnie w muzyka w firmie oddziałuje bardzo! I też mam w pamięci kilka scen, które są mocno "podbijanie" muzyką, ale wykorzystane są w nich nieco inne tricki niż te o których mówisz.
Np. kiedy każdy bohater ma swój własny motyw muzyczny, ktory pojawia się gdy widzimy daną postać. Równolegle z fabułą, motywy te przeplatają się i łączą w jeden utwór kiedy bohaterów łączy jakieś wydarzenie. Genialnym przykładem jest "Pewnego razu na dzikim zachodzie" Sergio Leone z muzyką Enio Morricone. W pewnym momencie łapiemy się na tym że jesteśmy niczym pies Pawłowa - zanim zobaczymy bohatera, wiemy że zaraz się on pojawi, bo słyszymy charakterystyczny dla niego motyw.
Kolejny ciekawy przykład to połączenie takiego trochę montażu równoległego z muzyką. "Good morning Vietnam!" zmienił dla mnie na zawsze piosenkę "What a wonderful world" Armstronga. Robin Williams opowiada i pięknym świecie, kojącym nastroju, o zachwycie... Puszcza utwór i z błogim uśmiechem wygodnie się rozsiada. A na ekranie sielankowa sceneria zaczyna zamieniać się w drastycznie sceny wojenne, cięte w rytm muzyki, niczym teledysk. Kontrast pomiędzy tym co widzimy, a co słyszymy bardzo mocno oddziałuje na widza.
A sceny przemocy/tortur w rytm muzyki u Tarantino, to wydaje mi się że są inspirowane "Mechaniczną Pomarańczą" Kubricka - tam wykorzystano utwór "Singing it the rain".
O i jeszcze "Bandyta" Macieja Dejczera z muzyką Michała Lorenca - tam też charakterystyczne motywy muzyczne dla konkretnych osób budują dynamikę i emocje w firmie. Najbardziej wyrazista jest tutaj chyba Elena. Kiedy jest zaciekawiona, lekko wycofana, towarzyszy jej muzyka w wolnym tempie, grana na jednym instrumencie. Kiedy czuje głębokie emocje - pozytywnie lubi negatywne - tempo jest szybkie i gra cała orkiestra. Ale przez cały czas bohaterkę prowadzi jedna i ta sama melodia, trwająca zaledwie kilka taktów.
„Łowca androidów” - Vangelis zrobił tam niepowtarzalny klimat. Gość muzycznie zrobił ten obraz.
Dokładnie, Vangelis to jeden z głównych aktorów tego filmu.
Łowcę Jeleni ostatni raz oglądałem jakieś 15 lat temu. Muszę sobie odświeżyć ten tytuł. Dzięki za przypomnienie o tym wybitnym filmie😉
Ja nie oglądałam nigdy. Pora naprawić ten błąd
Ja chyba ze 30 lat temu ogladalem...
z Polskich , Mega niedocenionych i pełnych mistrzowskich scen to m.in: "PONIEDZIAŁEK" i szczególnie fenomenalna rola 'Bolca' - niektore sceny zastanawiają mnie do dziś - Jak Oni To zrobili ? i też cudny film "DRZAZGI" * "CHAOS" -
Xawerego Żuławskiego - absolutne perełki filmowe ! mało znane
Mnie ostatnio zachwyciła finałowa scena z "Na rauszu". Dawno mnie coś tak nie chwyciło za serce. Taniec, muzyka, ach!
Za każdym razem gdy oglądam "To nie jest kraj dla starych ludzi" to podczas sceny na stacji benzynowej czuje się jakby główny antagonista mówił do mnie...
Brak jakiejkolwiek muzyki oraz cisza na ranczu w którym jest stacja benzynowa powoduje że jakikolwiek głos dociera w 100% do widza. Skip Livesay naprawdę rewelacyjnie zagrał głosem w tym filmie.
Ponadto niski głos Antona przebija się przez niepewne pytania sklepikarza.
zawsze dobrze "spotkać" osobę o swoim zdaniu
Los człowieka i scena dialog z piciem wódki bez zagrychy. Popiół i diament i scena dialog z płonącymi kieliszkami. Blade runner i scena finałowa Rutgera Hauera - Arcydzieło! Muzyka w tle całego filmu Za garść dynamitu.
Dużo lat temu oglądałem "Cztery Pokoje" i zauważyłem, że wejściowa scena w segmencie reżyserowanym przez Tarantino jest na jednym ujęciu. Była dość długa i zrobiło to na mnie niemałe wrażenie. Od tej pory zacząłem zauważać takie sceny, ot, choćby słynna scena walki w korytarzu z "Olboya", czy scena na klatce schodowej z takiej sobie "Bestii".
Och, 4 pokoje!
Uwielbiam muzę w "Django". Uwazam, ze genialnie komentuje sceny.
12 gniewnych ludzi... jeden z moich ulubionych filmów, o ile nie ulubiony
Muzyka w "Ojcu chrzestnym", w całej trylogii, ale zwłaszcza w drugiej części! Bez tej muzyki to byłby zupełnie inny film, uboższy. Ta muzyka naprawdę oddaje klimat Włoch (także ten meteorologiczny, ale głownie chodzi mi o nastroje społeczne, sposób postrzegania świata, podejście do różnych zagadnień: pracy, rodziny, przyjaźni, lojalności w grupie itd.), krajobrazy, charaktery i typy ludzi.
"Ghost story" poturbowało mnie emocjonalnie. Teraz kilkusekundowa scena przywołała wszystkie emocje.
Ja właśnie że ścieżką dźwiękową mam odwrotnie. Jestem ogromnym fanem twórczości kompozytorów filmowych.
Oooo ja też często słucham muzyki filmowej
Rowniez fanka muzyki filmowej
Me too
Zakladasz ze wszyscy obowiazkowo znaja jezyk angielski.Brawo!
Jeśli chodzi o wykorzystanie muzyki, to moje dwa topy to Odyseja Kosmiczna i Pewnego razu na dzikim zachodzie. W tym drugim przypadku nie tylko muzyka, ale i wszystkie dźwięki które słyszymy robią robotę. Np scena otwierająca, gdzie słyszymy mnóstwo drobnych szczegółów: latającą muchę, kapiącą na kapelusz wodę, skrzypiący wiatrak, szumiący wiatr, terkoczący telegraf, jadący pociąg, i nagle wchodzi muzyka z harmonijki. Wow.
Ciche miejsce, moment porodu dziecka, wystrzał fajerwerków i epicka muzyka, ktora buduje napięcie i nadaję tempo
No Country for Old Men, uwielbiam soundtrack 10/10
odgłosy życia to najlepsza muzyka, to chyba mój ulubiony film
Trzy kolory niebieski jest filmem Krzysztofa Kieślowskiego, Idziak robił zdjęcia, film jest bardziej francuski niż polski, a kolory trzy czyli niebieski, czerwony i biały to kolory francuskiej flagi i dalej idąc liberté, égalité, fraternité (wolność, równość, braterstwo) i temu jest podporządkowany tryptyk Kieślowskiego.
18:28 O cholera! Numernabis! Dobrze, że wyrobił się z budową tego pałacu, bo byśmy go tutaj nie widzieli.
A bez pałacu
Nie ma pałacu
No i klasyk jeśli chodzi o perfekcyjne wykorzystanie muzyki w scenie - nalot śmigłowców w Czasie Apokalipsy plus Cwał Walkirii Wagnera
Mnie tez Co najmniej zdziwilo wyznanie na temat muzyki, hm. A ta scena z Nosferatu wampir znakomicie wprowadza w klimat filmu. Usiluje sobie przypomniec jakikolwiek znaczacy film bez jego muzyki.
Niesamowity materiał! Wielkie dzięki!
Gdy tylko zacząłeś mówić o pierwszej scenie, to już wiedziałem że będzie to film Tarantino.
bo to pieprzony ojciec chrzestny reżyserstwa
Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, albo raczej muzyczną, to największe, niezapomniane wrażenie zrobiła na mnie w dwóch filmach, tj.: w "Nakarmić kruki" i "Piknik pod wiszącą skałą". Natomiast kolory, zdecydowanie w "The city of the lost children".
Dzięki za ten materiał! Natchnęło mnie po obejrzeniu na odświeżenie sobie kilku tytułów. : ]
Gladiator -scena otwierająca, bitwa, zimny niebieski kolor, ogień, konie jadące w lesie. Scena zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Oj tak. Ta scena. Wejście w film. Coś pięknego.
„Happy together” Wong Kar-Waia i ujęcie argentyńskiego wodospadu Iguazu w bardzo chińskim pejzażowym podejsciu- turkusowego pejzazu połączone z powolną i hipnotyzującą latynoska muzyka było dla mnie tak ogromnym przeżyciem,że do tej pory gdy o tym mysle, czuję ciarki. Film też jest jednym z pięknijeszych jakie widzialam. Ogromnie polecam
Pierwszy Twój film jaki oglądam ale leci sub od razu 👌 podoba mi się z jaką pasją o tym wszystkim opowiadasz - to jest super. Na mnie największe wrażenie wywarł Ennio Moricone w Requeim dla snu. Mistrzostwo budowania klimatu oraz oparcie produkcji o jeden utwór w kilku aranżacjach... Jest to po dziś dzień mój ulubiony soundtrack - jest coś w nim magicznego.
P. S. Wychwyciłem jeden film, który chciałbym zobaczyć z tej kompilacji ale tak się zasłuchałem w tym co masz do przekazania, że wyleciał mi z głowy 😉😅 no to replay 🙂
To nie Ennio Morricone skomponował, tylko Clint Mansell. Ale stary nieżyjący już Mistrz Ennio jest o wiele lepszy, jego każdy utwór to perełka, a soundtraków można słuchać non stop.
@@monikasztuka3067 cholera jasna masz 100% rację!!! Ale czeski błąd OMG, dziękuję za poprawienie Clint Mansell... No tak, ale Ennio też mistrz, ja np nie jaram się wogóle Zimmermannem choć jest solidny ale jak dla mnie zbytnio "komercyjny" choć kilka utworów na playlistach mam😉😅
To nie jest kraj dla starych ludzi to najlepszy film
Na mnie tak zadziałał film na YT - analiza twórczości Satoshi Kona na kanale Every Frame a Painting. Do dzisiaj mnie ciary przechodzą jak oglądam ten 7,5-minutowy wideoesej. Przy czym warto zaznaczyć, że nie jest to najwyższe osiągnięcie eseistyki, ale filmy, o których opowiada są tak magiczne, że nic tylko siedzieć i patrzeć z rozdziawioną gębą
U mnie na pewno "Czas apokalipsy". Ogólnie ten film jest rewelacyjny, ale uderzało mnie zastosowanie muzyki. Czy to klamrowego tańca na początku (przy lustrze) i na końcu w rytm "The Doors", czy muzyki będacej już cześcią świata przedtawionego (nalotu czy radia na łodzi). Z jednej strony mamy surowy chaos, realistycznego świata przedstawionego, a z drugiej strony bohaterowie wręcz bezpośrednio opowiadają o swoim stanie duchowym poprzez tę muzykę!
Super materiał :) Dzięki na zwrócenie uwagi na pare ciekawych aspektów ;) Jeśli chodzi o kategorię "kolory" to dodałabym cały film "Grand Budapest Hotel", bo ciężko by tu wybrać jedną scenę ;) Chociaż ten film nie należy do moich ulubionych. Jeśli chodzi o muzykę to zdecydowanie od razu przychodzi mi do głowy scena z "Dzikości Serca" gdy na samym końcu Sailor (Nicolas Cage) stojąc na masce samochodu śpiewa Love Me Tender :D Uwielbiam to ;) :) pozdrawiam ;)
Otwierająca scena z "Bękartów wojny", kiedy Landa rozmawia z rolnikiem... Jak można dialogiem i kadrem zbudować scenę i potem niczym sam Hitchcock ją rozwiązać.
Powiem ci że ten jeden like to za mało za to ile energii włożyłeś w ten film wiem że jesteś entuzjastą filmów ale szacun. Zaciekawiłeś mnie w TVG i tak zostało sporo poszedłeś do przodu pozdrawiam.
Ten materiał to dosłownie resume wszystkich analiz na tym kanale :D
Dzięki za materiał! Zmotywował mnie do obejrzenia "To nie jest kraj dla starych ludzi", bo jakoś mi ten film umknął. Aż dziw, że taka perła czaiła się za rogiem :)
Myślę, że bardzo charakterystycznym dla lynchowskiego wykorzystania muzyki w pokazaniu wspomnianego przez Ciebie oniryzmu jest też słynna scena "It is happening again" z Twin Peaks.
Materiał, jak zawsze, ogląda się z przyjemnością :)
Świetny materiał! Dzięki wielkie, czegoś takiego mi trzeba było. Właśnie czegoś stricte od Ciebie, tak z serca. :) Jeśli zaś chodzi o moje ulubione sceny dialogowe to uwielbiam scenę w restauracji z "Scarface" z genialnym monologiem ze strony Al Pacino. Tak samo scena w podziemnym barze z "Bękartów Wojny", w której brytyjscy żołnierze udają oficerów SS (to napięcie!). Do tego słynny już moment z "Jokera", w której Arthur Fleck ma swój kulminacyjny moment w show telewizyjnym... Wszystkie te sceny zaczynają się niepozornie, by pod koniec stać się istną petardą. Ze scen muzycznych - scena szukania zakładników w "Mrocznym Rycerzu" przez Batmana (muzyka idealnie oddaje presję i dezorientację) albo chociażby "Born To Be Wild" w "Easy Rider" oraz "Sweet Home Alabama" lecące w "Forrest Gump" - kwintesencja klimatu wolności tych filmów. Ze scen oświetleniowych to scena walki Luke'a z Vaderem w "Imperium Kontratakuje", a także nocne sceny z "Taksówkarza" albo bitwa w Helmowym Jarze z LOTR - co za klimat! Pozdro :)
Tarantino, mój mistrz♥️
Oj nie tylko twój 😉
Już ma lata świetności za sobą, ale może jeszcze nas czymś zaskoczy; a może ukaże sie jakiś jego następca.. ❤
Pamiętam wszystkie dialogi z Clerks. Czyli zarąbiste dialogi ;)
Kuzyn Walter😁
Stawka większa niż życie była idealnie zrobionym serialem... dialogi nieprzegadane, jak oglądasz czy pierwszy raz, czy setny to nadal z ujeciami śledzisz akcje odcinka i łączysz dizlog z obrazem i akcją... oczywiscie pomijam i kostiumy i scenografię, które też w dychę
Ostatnio efekt "WOW!" wywołała u mnie scena walki na/w wodzie w 3cim odcinku "The Nevers". Cała scena oraz jak ją zrealizowali jest do zobaczenia na YT.
Nagrasz jakiś odcinek o Twin peaks?
Na mnie, spore wrażenie wywarły końcowe sceny z klasycznego blade runnera, te w domu twórcy zabawek podczas psychodelicznej "zabawy" ostatniego androida z łowcą, ich zachowania, przerażenie widoczne na twarzy łowcy i jego chaotyczna próba ucieczki, to, że widać było jak bardzo nie chciał być w tej sytuacji oraz właśnie mrożąca krew w żyłach postawa androida, to jak bardzo dobrze bawił się w pogoń widząc, że jego ofiara nieudolnie próbuje się do niego oddalić i również wprowadzające w nastrój oświetlenie, mrok każdego pomieszczenia przebijany bladymi światłami miasta za pozabijanymi oknami, krew obu postaci przewijająca się w pojedynczych scenach oraz niespodziewany zwrot akcji na koniec gdy wydaje się, że główna postać spadnie na daleką brudną ulicę a to szalony android skacze z niewyjaśnionych powodów
Spontan > narracja z offu. Wiecej tego typu materiałów :D
Lubię długość, w której stronę idą twoje materiały.
A ja nie lubie 3s scen z film. Meczy ogladanie
Jak wspomniałeś o kolorach to przyszedł mi do głowy Helikopter w ogniu... który też fotografował Sławek Idziak XD
dokladnie.. ale tam wiecej bylo.. bo tez i muzyka
Nie lubię komedii romantycznych i teraz chyba wiem dlaczego mnie tak rażą-dzięki Twojemu pierwszemu komentarzowi zdałam sobie z tego sprawę. Jest tak bo romantyczne komedie najczęściej mają nienaturalne dialogi. Pozdrawiam z Madrytu! 🇪🇸
Przegadane , a wlasciwie przedtrajkotane trzy minuty wstepu , ktore nic oglądającemu nie daja , pomimo interesujacej koncepcji w samym założeniu. Kiedy pewni ludzie ( bo to powszechny błąd prezenterow o najróżniejszych 'zagięcia" i z najróżniejszych krajów dorwa sie do srodkow medialnych , często chcą "wyjaśnić" , "przybliżyć", zaciekawić - i po prostu zanudzają. Co za strata "czasu i atlasu" !
Świetny materiał, dzięki.
Polecam odtworzyć video od 33:37 na prędkości 0.25.
Dziękuję . Świetna robota :-) Gadaj jak najwięcej . Dobrze to robisz. Brawo dla Ciebie .
Robisz dobrą robotę dowiaduje się nowych rzeczy dzięki
Chciałem tylko powiedzieć że oglądanie Twoich filmów sprawiło że zacząłem szukać ambitnych filmów i szukać piękna w obrazie :>
Dokladnie. Przy okazji widac jak wspolczesne polskie kino jest slabe:-(
Kliknąłem bo było zdjęcie z filmu: "To nie jest kraj dla starych ludzi".
Kiedyś ten film szukałem przez długi czas, bo nie pamiętałem tytułu, bo pierwszy raz oglądałem go bardzo dawno temu.
Długi tytuł, który nie zapadł mi w pamięci a do tego jak dla mnie w ogóle się nie trzymał tego co było w tym filmie.
Szczerze mówiąc klikając ten film spodziewałem się, że będzie dłuższy materiał na temat tego filmu, a nie 1,28 minut na 33:49 minutowy materiał. To daje 5 % z całego materiału.
Tak na szybko przychodzą mi na myśl dwie sceny w których muzyka może nie zmieniła postrzegania sceny, ale "weszła" idealnie, bez niej scena była by nijaka. Pierwsza to scena z filmu "Spadaj" (Stick It) [gorąco polecam miłośnikom filmów sportowych, ale nie tylko] o przygodach zbuntowanej gimnastyczki, a konkretnie jej finałowy popis na planszy, do mocno rockowego kawałka Fall Out Boy, sam rockowy kawałek świetnie pasuje do buntowniczego charakteru głównej postaci, a przy tym wykonywanie ćwiczeń do rytmu perkusji sprawia że wygląfda to jak niezły teledysk.
Druga scena to opróćz samej sceny najlepszy moim zdaniem kawałek Ennio Morricone do westernów Sergia Leone. Chodzi o jedną z ostatnich scen w filmie "Dobry, zły i brzydki", gdy bohaterowie po wielu perypetiach [po ponad 2h filmu] docierają w końcu na cmentarz na którym zakopane jest konfederackie złoto, wówczas "brzydki" grany przez Elli Wallacha opętany bliskością złota które zaraz odnajdzie biega przez ów cmentarz z szaleństwem w oczach, słyszymy wówczas utwór pod jakże adekwatnym tytułem "Ecstasy of Gold" i dzięki połączeniu obrazu z muzyką dosłownie można poczuć tą ekstazę. [Nawiasem mówiąc oglądałem kiedyś film dok. o duecie Sergio Leone - Ennio Morricone, z którego dowiedziałem się dlaczego ta muzyka tak świetnie pasuje do tych filmów - otóż kompozytor i reżyser znali się co najmniej od podstawówki, a do tego Ennio wiele kompozycji tworzył nie do gotowego filmu, tylko rozmawiał z Sergio, który mu opowiadał scenę, jak ja widzi, planuje sobie, czy dopiero wyobraża, często scena nie była jeszcze nawet nakręcona].
Tarantino rządzi! 👍👍👍🧨🧨🧨🎬🎬🎬
Super materiał - dzięki. Niby nie są to rzeczy, na które sam nie zwracam uwagi, ale jednak aż tak ich nie analizowałem. Jedna uwaga, co do Interstellar - sądzę, że coraz głośniejsza muzyka i spotęgowanie wielu dźwięków w tej jednej scenie są tam po to aby nakreślić stan emocjonalny głównego bohatera. Jasne, może to cliche, może to błahostka, co piszę, ale tak to zawsze widziałem, że ta kakofonia odzwierciedla sprzeczne emocje, które wtedy Cooperem targały.
Jeśli chodzi o filmy/sceny, które u mnie zadziałały na postrzeganie kina i analizę filmów od pierwszego obejrzenia to Obywatel Kane, Godziny, Ghost in the Shell. W O.K., sceny - otwierająca kiedy upuszcza tę szklaną kulę i zamykająca, kiedy sanki trafiają do pieca, a także ta, w której ukazany jest jako dziecko bawiące się na tychże sankach. Rozpiętość tych scen jest duża, ale jeśli się połączy w całość to mamy kwintesencję tego dzieła. W Godzinach trudno wybrać, bo tam jest masa świetnych scen i dialogów, ale z całą pewnością moją uwagę zwraca scena z Julianne Moore podczas kolacji z mężem i dzieckiem. Słowa i uśmiechy mówią jedno - oczy coś zupełnie innego. Jeśli chodzi o Ghost in the Shell, pewnie ktoś powie, że to nie film, tylko bajeczka, a jednak obejrzawszy go po raz pierwszy, już tyle lat temu, nadal pamiętam scenę, w której Kusanagi spaceruje miastem nocą w deszczu. Ujęcia, w których widać ją i jej odbicie w zalanych deszczem szybach lepiej niż cokolwiek innego w cały filmie oddają dwoistość natury jej duszy.
to ja byłbym mocno polemizował. muzyka filmowa potrafi zaistnieć samodzielnie, potrafi też dopowiedzieć film.
sam śledzę muzykę filmową bdzo uważnie w filmie.
polecam posłuchanie Birdy czy Passion - P. Gabriela. to są odrębne fajnie przemyślane kompozycje. w filmie użyte inaczej niż koncept płyty cd.
sam poszukuję muzyki fimowej właśnie tej mniej typowej. nie żadne LOTRY czy orkiestracja jak w większości fiolmó, choć Tańczący z Wilkami jest genialny, czy Ostatni Mohikanin.
choćby Truposz Neila Ypunga, muzyka do australijskiego westernu Proposition w wykonaniu Nicka Cave...
jest masa bdzo dobrych soundtracków, których można słuchać odrębnie - z nowszych - Anon z Clivem Owenem.
i mógłbym tak jeszcze wyliczać...
tak więc powtórzę się - muzyka w filmie jest wg mnie bdzo ale to bdzo ważna. i to jaki kto miał na nią pomysł. i jeśli sprawdza się poza filmem, to chylić czoła. kocham film Incepcja - ale muzyki poza nim nie umiem posłuchać. nie ma reguły...
To jest książkowy przykład dobrego kanału
Film z niesamowitą ścieżką dźwiękową, który wpłynął na inne postrzeganie to Urodzeni Mordercy...
Do samego końca mnie przytrzymałeś i się DOCZEKAŁEM, hahah jak to bez Interstellar :D super film
Dla mnie jeśli chodzi o naturalność dialogów idealnie obrazuje serial Slepnac od świateł oraz Better Call Saul.
Muzycznie za to Waleczne serce i Requiem dla snu.
Tak ,zgadzam się z Tobą .. więc koniecznie obejrzyj pod oboma względami serial : Penny Dreadful ,pierwszy sezon obowiązkowy,drugi zdołali zepsuć ,
Kurcze, pora już taka że ciężko zebrać myśli po całym dniu, więc nie będę nawet próbować przypominać sobie konkretnych scen które były dla mnie przełomem (ale muszę się kiedyś nad tym poważnie zastanowić). Jednak jeśli chodzi o światło, a w zasadzie barwę to jeszcze byłem w sumie dzieciakiem ale na pewno zwróciłem na to uwagę w Matrixie (w ogóle zrobił na mnie takie wrażenie że oglądałem go nieraz, na szczęście zgrałem na VHSa z TVNu, wiedziałem z pism komputerowych że ten film mi się spodoba) - jest to oczywiście ewidentne jeśli chodzi o tą pozycję bo tam ten zielony skontrastowany z czarnym krzyczy na nas już z okładki, jednak bardzo dobrze ten wręcz nierealny zielony współgra zimnymi barwami świata realnego.
Co do muzyki, to pomijając soundtracki "music from and inspired by", takie jak z Matrixa który miałem i był w sumie fajną składanką, symbolem swoich czasów w muzyce ale ze "scorem" użytym w filmie nie miał wiele wspólnego poza "Wake Up" RATMa to jednym z nielicznych których słuchałem i znam do dzisiaj jest ten z Fight Clubu. Ot, jakoś świeżo po tym jak zobaczyłem ten film, a miałem już internet, natrafiłem na tą płytę (w zasadzie płyty) i ściągnąłem. Nie da się ukryć że Panowie z Dust Brothers mają swoją zasługę w tym jak kultowy jest to film, elektroniczny podkład w tle, momentami rytmiczny, momentami surrealistyczny świetnie podkreśla to co widzimy na ekranie, i tak później wracając do tegoż filmu zawsze tym większe wrażenie na mnie robił.
Aczkolwiek mimo że słucham dużo muzyki na codzień, tak również nie jestem jakimś wielkim fanem muzyki filmowej. Rozumiem jak najbardziej fanów tego typu utworów czy choćby samej "fabryki Zimmera" bo dobrze to brzmi, jednak nigdy się mocniej nie wciągnąłem poza paroma wyjątkami. Które z resztą często wynikały z tego wczesnego internetu gdzie po prostu jak coś się znalazło to się ściągało i sprawdzało, a była taka rosyjska strona która miała ogromną ilość soundtracków i to w super jakości.
Największe wrażenie zrobiły na mnie dwie sceny.
1. Ojciec Chrzestny 1 - kiedy Michael zabija w małej restauracji Sollozzo i tego drugiego, wcześniej wyciągając spluwę schowaną w toalecie. Czułem wielki niepokój i spiętą, gęstą atmosferę.
2. Joker - kiedy Joker zabił w mieszkaniu tego dużego znajomego (Randalla) i pozwolił uciec temu karłowi. Czuć było znowu gęstą atmosferę i ogromny, ale to ogromny dyskomfort.
Mi się od razu przypomina scena z serialu "Lucifer", gdzie motyw jest taki, że w klubie Lucyfera, w jego meiszkaniu na górze trzymają świadka, którym jest piosenkarka, zagrożona tym, ze ktoś ma ją zamordować. Ale na dole toczy się impreza i nagle piosenkarka się wymyka i zaczyna występować na scenie, bo to jej żywioł i jedyne dla czego warto zuć, na co Lucyfer wyrywa jej mikrofon i daje do zrozumienia, że ma iść na górę, jednocześnie nie wychodząc z piosenki, w rezultacie tworząc jednocześnie świetny duet śpiewacki, a z drugiej, wazniejszej strony słowami piosenki kłócąc się z nią o to, że to co robi jest niebezpieczne i nieodpowiedzialne. To po propstu trzeba zobaczyć, oczywiście znając kontekst całego odcinka, a nie sam utwór muzyczny.
W ogóle w Lucyferze sporo jest piosenek mających spore znaczenie fabularne - i wazne jest nie tylko jakie słowa są śpiewane, jaki jest ton piosenki, ale i co się dzieje w jej trakcie. Nigdy nie ma tak, że ktoś tam siada do pianina, czy występuje na scenie, bez związku z aktualną akcją. Tak to się powinno robić.
Jeśli chodzi o ustawianie aktorów i ogólnie piękne kadry, takim robiącym wielkie wrażenie filmem był dla mnie 'Lawrence z Arabii'. Cudny film, chętnie obejrzałbym jakiś materiał z niego na Twoim kanale, bo chyba nic nie było.
Może jakiś odcinek o unikatowej twórczości Lyncha? Jakby nie patrzeć jest wiele scen w jego dziełach które na próżno szukać u innych.
"Trzy kolory niebieski" są w reż. Krzysztofa Kieśliwskiego ale zdjęcia zaś Sławomira Idziaka.
Mówiąc o soundtrackach i nie powiedzieć o duecie Leone-Morricone, to nic nie powiedzieć .
Na film się patrzy albo się go ogląda :) Super materiał! A teraz idę nadrobić "Nienawiść" bo mnie zaciekawiło
Z muzyki filmowej, ktora od razu przywoluje obraz, oczywiscie Mechaniczna Pomarancza, Kubricka, rowniez Trainspotting. Ze scen dialogowych dla mnie jedna z tych wszechczasow to historia czarnych oczu Sycylijczykow, czyli Walken vs Hopper w Prawdziwym Romansie...
Dla mnie scena muzyczna nr 1 to sekwencja zapaści głównego bohatera w Trainspotting. Dodał bym jeszcze scenę ze śmiercią dziecka z tego samego filmu, gdzie krzyk zaćpanej matki wyłania się z narkotycznego tła muzycznego.
Na "Łowcę Jeleni" trafiłem jako dzieciak kiedy nie mogłem spać w nocy. Było to bodajże TVP2. Wciąga od początku do końca. Również polecam wszystkim
-Ruch kamery z przybliżeniem na twarz
-Gra aktorska oczami ( mówiąca nam tak dużo o planach aktora)
-Muzyka pod koniec
Ta scena zrobiła na mnie wyjątkowe wrażenie :)
th-cam.com/video/z49xZ7VcfqE/w-d-xo.html
Super ale brakowało mi „szczęk” i kapitalnej muzyki którą każdy zna
"Dawno temu w Ameryce". Scena gdy młodociani gangsterzy maszerują ucieszeni z banku i napada na nich ten chłopak z konkurencyjnego gangu.
Enio Morricone, przechodzi sam siebie. Od tej muzyki mam ciarki na samą myśl o tym.
A druga scena to jest z filmu "Ludzkie dzieci" Alfonso Cuaron. Ta długa scena w czasie powstania w obozie emigrantów, gdy Clive Owen próbuje odbić kobietę w ciąży i śledzi ja i jej porywaczy. A wokół trwa bitwa. Wszystko zrobione na jednym ujęciu. Nawet widać krew na szkle kamery.
jak filmy z efektami specjalnymi oraz "innymi" kolorami to u mnie zawsze z uniwersum Marvela, ale jak zobaczyłam Lucy - ten film całkowicie zmienił moje postrzeganie barw, kolorów i różnorodność tych tworzonych efektów. Od czasu do czasu z miła chęcią wracam do tego filmu, mimo iż staram sie unikać tych sci-fi..
Jedną z najlepszych scen dialogowych jest moim zdaniem rozmowa Ola z mjr-em Grossem w knajpie, mistrzostwo. Bardzo podobają mi się również długie sceny kręcone jednym ujęciem, tj. ta słynna z Chłopców z ferajny, czy walka Daredevila (czy ta z początkowa ze Spectre z dobrze ukrytym cięciem).