"Winetou" jest pisany z pierwszej osoby i do tego autor utożsamiany jest z głównym bohaterem, więc jest to dość ciekawe podejście :p. Jeśli interesują Cię aktualnie westerny to polecam trylogię Złoto Gór Czarnych (pierwszy tom "Orle Pióra") K i A Szklarskich. To historia która zaczyna się w czasach, kiedy jeszcze nie słyszano (albo słyszano mało) o białym człowieku w Ameryce a kończy się schyłkowym okresem indian. Autorzy robili bardzo duży research i z punktu widzenia antropologicznego i fabularnego są to niesamowicie ciekawe książki. Czyta się też raczej lekko i szybko (poszczególne tomy są raczej krótkie).
Jak masz chęć na dłuższą i ciekawą opowieść westernową to sięgnij po koło 700-stronnicową powieść "Mały wielki człowiek" Thomasa Bergera. Jak lubisz styl opowieści życiowej z lekkim humorem o niesamowitych splotach i wydarzeniach (trochę może jak Forrest Gump ale bardziej inteligentne i może więcej dramatyczne) W dodatku to właściwie taki anty western - palce lizać. A Winnetou to moja ulubiona powieść z dzieciństwa - rozpoczęła całą masę czytelniczego pochłaniania wszelkich westernów z bibliotek, obok innych książek Karola Maja, których bohaterem jest Old Shatterhand (z rozpędu nawet zabrnąłem w ród Rodrigandów - brrr....) pochłonąłem polską klasykę, czyli dostępne książki Sat-Okha (Stanisława Supłtowicza), serię westernową Wiesława Wernica (świetna rzecz tak nawiasem mówiąc) Trylogię indiańską państwa Szklarskich, Książki Longina Jana Okonia (Tecumseh, Czerwonoskóry generał, Płonąca preria itp) Oraz świetną powieść dziejącą się w czasach gdy Meksyk walczył o wolność od okupacji Hiszpańskiej - Cień Montezumy - Bolesława Mrówczyńskiego. Oczywiście sięgnąłem również po klasykę amerykańską czyli cykl o Sokolim Oku - Jamesa Fenimore Coopera. Był też Jack London, ale to raczej o dzikiej przyrodzie północnej Ameryki. Potem dopiero na fali otwarcia rynku książkowego w latach 90`tych doszły drukowane wówczas klasyczne westerny, wydawane w małym formacie wydawnictwa Glob. Zresztą nawet mistrz książki sensacyjej - Alistair MacLean - też popełnił świetny western czyli "Przełęcz Złamanego Serca".
Bardzo się utożsamiam z czytaniem pod wpływem chwili, że tak to ujmę. Od równo roku nie przeczytałem żadnej strony Ziemiomorza, bo zwyczajnie nie mam "weny" ;-; Lubię czytać jak mam nastrój na to. Przytłacza mnie grubość tej książki, a chciałbym to ciągiem skończyć. Za to z audiobookami lepiej. Słuchając w trakcie gotowania, sprzątania, pracowania itp udało mi się skończyć 22 ksiązki w 3 miesiące :D Powodzenia ze sprytnym planem!
Jak słuchałam tego filmu, to chodziłam po mieście. Okazuje się, że to niebezpieczne połączenie, bo poszłam do Dedalusa... Zainspirowana kupiłam sobie dwie skromne książeczki, Annę Kareninę i Shoguna. Ja w tym roku chciałabym przeczytać co najmniej kilka średnio grubych książek, takich 700+ stron. Sporo książek mi zalega od lat/miesięcy na półkach, jest tam jakiś Abercrobie, Gwynne Sanderson, jeśli czas pozwoli to i zbiór Green town Bradburyego bym chciała wreszcie przeczytać. Zobaczymy jak pójdzie. Powodzenia Tomku z wyczytywaniem tych tytułów, będę czekała na recenzje :)
Nie jestem fanem Karola Maya, głównie dlatego, bo pisząc „Winnetou” i inne powieści o Dzikim Zachodzie, idealizował Indian. Wiązało się to z faktem, że May nigdy nie widział na oczy prawdziwych Indian, ba: nie korzystał nawet z żadnych encyklopedii. Dopiero pod koniec życia pojechał do USA, ale wizytę ograniczył tylko do zwiedzania jakiegoś muzeum. Dlatego z powieści o Dzikim Zachodzie nienapisanych przez Amerykanów polecam trylogię Alfreda i Krystyny Szklarskich „Złoto Gór Czarnych”. Ci autorzy przynajmniej korzystali z jakichś opracowań o Indianach. A tak w ogóle mam ogromną słabość do piratów 🏴☠️, czego dowodem uwielbienie dla „Wyspy skarbów” R L Stevensona i „Czerwonego Korsarza” Jamesa Fenimore’a Coopera, a także dla filmowej serii „Piraci z Karaibów”, oraz dla mangi i anime „One Piece”.
To wydanie Shoguna ma dość biblijne kartki, drobny druk i ponad 1100 stron. Ja słuchałam w audiobooku, który ma chyba ponad 50 godzin więc podobnie do Drogi królów, która ma chyba ok 55 godzin i wydaje mi się że to może być najdłuższa książka z tu wymienionych. Jako fanka grubych książek część z tej listy przeczytałam i chyba moją ulubiona jest Wojna i pokój i Mobi Dick(chociaż kocham wszystkie grube książki). Wojna i pokój zdecydowanie bardziej mi się podobała niż Anna Karenina. Tak mi się kojarzy że to takie trochę połączenie Gry o tron i Jane Austen :D W każdym razie mam więcej wątków i więcej perspektyw i postaci i całe tło historyczne więc dzieje się zdecydowanie więcej niż w Annie Kareninie. Szogun mimo że klimatem i wszystkim zdecydowanie różni się od Na południe to spokojnie postawiła bym te dwie książki obok siebie bo obie są mocno historyczno klimatyczne i mają mocno zarysowane postacie. Życzę powodzenia w postanowieniu :)
Ciekawostka odnośnie Szwejka -,,wojak” to błędne tłumaczenie czeskiego „vojak - po czesku żołnierz” , które zakorzeniło się i jest używane potocznie odnośnie Szwejka. Polecam wydanie pt. Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej - w nowym przekładzie, któremu towarzyszą liczne przypisy wyjaśniające.
Ja w tym roku na półce z książek określanych jako cegły mogę wymienić tak: Czarna Kompania - zostały mi Księgi południa, Powrót Czarnej Kompanii i Zagłada Czarnej Kompanii. Chcę przeczytać, bo w skali fantasy to jednak klasyk, ale kurczę... Kroniki Czarnej Kompanii były strasznie zwyczajne i nie zżyłem się z tytułową Czarną Kompanią, a zwłaszcza z Konowałem. Kilka postaci było bardziej interesujących, ale żebym kogoś polubił... Nie sądzę. Ale obiecałem sobie, że dam drugą szansę. Miecz i kwiaty - kupione tylko dlatego, że Marcin Mortka ma u mnie dobry czas, bo oprócz tego jeszcze czeka na półce jego trylogia o piratach oraz Ostrza burzy, które zacznę po skończeniu obecnie czytanej trylogii świat we krwi - swoją drogą polecam zapoznam się z historiami z Zahredem w roli głównej 🙃 Powrót Karmazynowej Gwardii - króciutka Noc noży jeszcze przede mną, ale nadal zwlekam, bo jeśli po niej będę miał mało i jeszcze sięgnę po powrót Karmazynowej Gwardii, to na kolejny tom Esslemonta będę czekał nie wiadomo ile 😅😉 Znaczy chyba jest data premiery, ale kiedy trafi na półkę, oto jest pytanie 🙃 I teraz zagwozdka, za które cegły wziąć się najpierw 🤔 Trzy opcje. Czarna Kompania jest w trakcie, ale zbiorcze wydanie tomów 1-3 nie zachęciło. Miecz i kwiaty to Mortka, który pisze przyjemnie, ale czasów historycznych niezbyt lubię w fantasy. Powrót Karmazynowej Gwardii to z kolei kwestia, że jak szybko przeczytam Noc noży i Powrót Karmazynowej Gwardii, to na kolejnego Esslemonta będę musiał trochę poczekać 💔 A też czeka trochę serii, gdzie tomy mają mniej stron 🙃 Typu trylogia Mortki o piratach Trylogia pękniętej ziemi Jemisin - twoja wina/zasługa 😜 Kampanie cienia Django Wexlera Wielki Północny Ocean Katarzyny Szelenbaum I... Wszystkich się nie chce wymieniać 😅 No w każdym razie wybór zbyt duży, to problem, co będę czytać po Ostrzach burzy 😉
W tym roku, niezależnie od Ciebie, miałam takie samo postanowienie. Zaczęłam od Agli, teraz już czytam Aurorę, i równolegle Demon Copperhead. A w planach mam jeszcze powrót do Filarów Ziemi, a także Łaskawe, Egipcjanin Sinuhe, Chłopi, może Lód. Zaczęłam też Pismo Swięte, więc zgodnie z założeniem.
Na południe od Brazos i Ziemia obiecana to ścisła topka tego co przeczytałem, także zachęcam. Jonathan Strange dobra lektura, ale w Uczie Wyobraźni można znaleźć dużo ciekawsze pozycje. Clavell i Tołstoj cały czas patrzą na mnie z wyrzutem z półki.
Nie pamiętam już jakości tłumaczenia "Shōguna" (chyba było ok), ale to wydanie z filmu ma bardzo dużo literówek, zwłaszcza pod koniec. Polecam przy okazji przeczytać "Samuraja Williama" Miltona, bo daje wgląd w życiorys człowieka, na którym wzorowano głównego bohatera "Shōguna". Jeśli chodzi o klimaty Dzikiego Zachodu, to polecam "Sny o pociągach", to dość krótka lektura
Ja mam plan na "Na południe od Brazos", "Grona gniewu", "Shogun", "Dawca przysięgi", "Zbroja światła", "Dziwna myśl w mej głowie", "Czarny pryzmat" (jeśli się ukaże), "Mądrość tłumu", "Terror" i "Północ i południe". Ale też bym chętnie wrócił do Winnetou.
Shogun jest świetny chyba najlepsza część z całego 6 księgu azjatyckiego clavella polecam ❤ zwlasza jak się lubi klimat feudalnej Japonii i powolnego otwierania się na świat zachodu 😊
Szoguna czyta się bardzo szybko. Sama mam również na radarze pewne tytuły. Dawno temu czytałam Mistrza i Małgorzatę i chcę powtórzyć ze względu na nowe tłumaczenie. Na południe od Brazos, Imię Róży, Syn. Pod koniec lutego ma się pojawić nowa ekranizacja Szoguna w formie serialu. Syn został także przeniesiony na mały ekrn. Pozdrawiam
U mnie 2024: Anioł Nocy - done Saga Powiernika Światła - in progress Malowany Człowiek Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza Koło Czasu Polecam film: "Sekigahara" z 2017 roku.
Mam Shoguna w tym wydaniu jest gruby ale przeczytałem go już dwukrotnie i była super historia. Jeśli chodzi o tłumaczenie mi się podobało nie miałem się do czego przyczepić
Uwielbiam książki: Jonathan Strange i Pan Norrel. Jednak nie jest to fantasy z wartką akcją czy w jakikolwiek sposób intrygujące. Mocną stroną tej historii są bohaterowie, poza tym trafia do mnie humor Susanny Clarke ❤
Shogun jest świetny serial był spoko ale to jest mistrzowskie dzieło. Po szogunie warto przeczytać resztę serii Tai Pan, Gai Jin, Król szczurów i Noble House
Z wymienionych nie czytałem "Jonathana Strange'a" (raczej nie zamierzam), "Syna" (mam na półce) i "Davida Copperfielda" (ale czytam "Demona Copperheada" właśnie); wymienionych Reymonta ani Dąbrowskiej nie czytałem i nie zamierzam. "Brazos" - po 30 stronach wiedziałem, że będzie 6/6; "Shogun" - podchodziłem jak pies do jeża, bardzo jestem zadowolony, że się dałem przekonać; "Moby Dick" był trudny, ale bardzo wartościowy.
O tak, Na Południe od Brazos 👌 A Shogun też mi się bardzo podobał, ale musze przyznać, że w drugiej książce, Tai-Pan, bardziej się wczułem. Ale te okładki strasznie mi się nie podobają, dzięki bogu dałem rade ogarnąć stare wersje.
W tym roku z grubych książek mam zamiar przeczytać: "Źródło", "Przeminęło z wiatrem", "Grona gniewu", "Lód" oraz "Faraona". Co do "Nocy i dni" to wszystkie cztery tomy przeczytałem jakoś z 2 lata temu. Nie jest to łatwa książka. Trzeba się przyzwyczaić do charakterystycznej narracji i nagłych przeskoków czasowych. Z początku to irytowało. Lubię kiedy opowieść ma ciągłość, płynność. Jednak można się przyzwyczaić do tego stylu narracji, zwłaszcza, że im dalej tym tych dezorientujących przeskoków jest mniej. Na pewno nie jest to powieść, która zachwyca formą jak "Chłopi" Reymonta, gdzie mieliśmy podział na cztery pory roku, klamrę narracyjną i wycyzelowanie każdego z wątków do perfekcji. Tempo w "Nocach i dniach" jest trochę szarpane, ale za to książka jest napisana piękną polszczyzną. To szarpane tempo wynika też z procesu pisania poszczególnych tomów. Akurat czytam od czasu do czasu "Dzienniki" Dąbrowskiej i niektóre rozdziały faktycznie powstawały w bólach. Bezapelacyjnie najnudniejszy wątek jest ten Agnisi jak idzie do szkoły w drugim tomie. Książka zawiera też wiele elementów autobiograficznych Marii Dąbrowskiej i Agnisia jest postacią wzorowaną właśnie na autorce. Może dlatego poświęciła jej więcej miejsca niż to było wymagane. Dla mnie dodatkową motywacją do czytania było porównywanie książki z serialem. Starałem się i w jednym, i w drugim być niemal w tym samym momencie. Dzięki temu wiem, że serial jest bardzo wierny książkom, a ponadto zawiera dodatkowe walory w postaci pięknych ujęć, aktorstwa czy genialnej muzyki Waldemara Kazaneckiego. Aż dziw, że nigdzie nie można kupić pełnego OST z "Nocy i dni".
Też w sumie mam kilka takich na oku, i w lutym chciałbym przeczytać "Nędzników", bo tytuł idealnie pasuje do mnie podczas tej sesji zimowej.
"Winetou" jest pisany z pierwszej osoby i do tego autor utożsamiany jest z głównym bohaterem, więc jest to dość ciekawe podejście :p. Jeśli interesują Cię aktualnie westerny to polecam trylogię Złoto Gór Czarnych (pierwszy tom "Orle Pióra") K i A Szklarskich. To historia która zaczyna się w czasach, kiedy jeszcze nie słyszano (albo słyszano mało) o białym człowieku w Ameryce a kończy się schyłkowym okresem indian. Autorzy robili bardzo duży research i z punktu widzenia antropologicznego i fabularnego są to niesamowicie ciekawe książki. Czyta się też raczej lekko i szybko (poszczególne tomy są raczej krótkie).
Jak masz chęć na dłuższą i ciekawą opowieść westernową to sięgnij po koło 700-stronnicową powieść "Mały wielki człowiek" Thomasa Bergera. Jak lubisz styl opowieści życiowej z lekkim humorem o niesamowitych splotach i wydarzeniach (trochę może jak Forrest Gump ale bardziej inteligentne i może więcej dramatyczne) W dodatku to właściwie taki anty western - palce lizać. A Winnetou to moja ulubiona powieść z dzieciństwa - rozpoczęła całą masę czytelniczego pochłaniania wszelkich westernów z bibliotek, obok innych książek Karola Maja, których bohaterem jest Old Shatterhand (z rozpędu nawet zabrnąłem w ród Rodrigandów - brrr....) pochłonąłem polską klasykę, czyli dostępne książki Sat-Okha (Stanisława Supłtowicza), serię westernową Wiesława Wernica (świetna rzecz tak nawiasem mówiąc) Trylogię indiańską państwa Szklarskich, Książki Longina Jana Okonia (Tecumseh, Czerwonoskóry generał, Płonąca preria itp) Oraz świetną powieść dziejącą się w czasach gdy Meksyk walczył o wolność od okupacji Hiszpańskiej - Cień Montezumy - Bolesława Mrówczyńskiego. Oczywiście sięgnąłem również po klasykę amerykańską czyli cykl o Sokolim Oku - Jamesa Fenimore Coopera. Był też Jack London, ale to raczej o dzikiej przyrodzie północnej Ameryki. Potem dopiero na fali otwarcia rynku książkowego w latach 90`tych doszły drukowane wówczas klasyczne westerny, wydawane w małym formacie wydawnictwa Glob. Zresztą nawet mistrz książki sensacyjej - Alistair MacLean - też popełnił świetny western czyli "Przełęcz Złamanego Serca".
"Mały wielki człowiek" to rewelacyjna książka. Uwielbiam i zamierzam ponownie przeczytać po kilkunastu latach😁
"Mały wielki człowiek" to rewelacyjna książka. Uwielbiam i zamierzam ponownie przeczytać po kilkunastu latach😁
Bardzo się utożsamiam z czytaniem pod wpływem chwili, że tak to ujmę. Od równo roku nie przeczytałem żadnej strony Ziemiomorza, bo zwyczajnie nie mam "weny" ;-; Lubię czytać jak mam nastrój na to. Przytłacza mnie grubość tej książki, a chciałbym to ciągiem skończyć.
Za to z audiobookami lepiej. Słuchając w trakcie gotowania, sprzątania, pracowania itp udało mi się skończyć 22 ksiązki w 3 miesiące :D
Powodzenia ze sprytnym planem!
Jak słuchałam tego filmu, to chodziłam po mieście. Okazuje się, że to niebezpieczne połączenie, bo poszłam do Dedalusa... Zainspirowana kupiłam sobie dwie skromne książeczki, Annę Kareninę i Shoguna.
Ja w tym roku chciałabym przeczytać co najmniej kilka średnio grubych książek, takich 700+ stron. Sporo książek mi zalega od lat/miesięcy na półkach, jest tam jakiś Abercrobie, Gwynne Sanderson, jeśli czas pozwoli to i zbiór Green town Bradburyego bym chciała wreszcie przeczytać. Zobaczymy jak pójdzie.
Powodzenia Tomku z wyczytywaniem tych tytułów, będę czekała na recenzje :)
Nie jestem fanem Karola Maya, głównie dlatego, bo pisząc „Winnetou” i inne powieści o Dzikim Zachodzie, idealizował Indian. Wiązało się to z faktem, że May nigdy nie widział na oczy prawdziwych Indian, ba: nie korzystał nawet z żadnych encyklopedii. Dopiero pod koniec życia pojechał do USA, ale wizytę ograniczył tylko do zwiedzania jakiegoś muzeum. Dlatego z powieści o Dzikim Zachodzie nienapisanych przez Amerykanów polecam trylogię Alfreda i Krystyny Szklarskich „Złoto Gór Czarnych”. Ci autorzy przynajmniej korzystali z jakichś opracowań o Indianach.
A tak w ogóle mam ogromną słabość do piratów 🏴☠️, czego dowodem uwielbienie dla „Wyspy skarbów” R L Stevensona i „Czerwonego Korsarza” Jamesa Fenimore’a Coopera, a także dla filmowej serii „Piraci z Karaibów”, oraz dla mangi i anime „One Piece”.
To wydanie Shoguna ma dość biblijne kartki, drobny druk i ponad 1100 stron. Ja słuchałam w audiobooku, który ma chyba ponad 50 godzin więc podobnie do Drogi królów, która ma chyba ok 55 godzin i wydaje mi się że to może być najdłuższa książka z tu wymienionych. Jako fanka grubych książek część z tej listy przeczytałam i chyba moją ulubiona jest Wojna i pokój i Mobi Dick(chociaż kocham wszystkie grube książki). Wojna i pokój zdecydowanie bardziej mi się podobała niż Anna Karenina. Tak mi się kojarzy że to takie trochę połączenie Gry o tron i Jane Austen :D W każdym razie mam więcej wątków i więcej perspektyw i postaci i całe tło historyczne więc dzieje się zdecydowanie więcej niż w Annie Kareninie. Szogun mimo że klimatem i wszystkim zdecydowanie różni się od Na południe to spokojnie postawiła bym te dwie książki obok siebie bo obie są mocno historyczno klimatyczne i mają mocno zarysowane postacie. Życzę powodzenia w postanowieniu :)
U mnie to też rok puszystych. Właśnie czytam "Na południe..." i mam przekonanie graniczące z pewnością, że szybko przepłyniesz przez jej lekturę.
Ciekawostka odnośnie Szwejka -,,wojak” to błędne tłumaczenie czeskiego „vojak - po czesku żołnierz” , które zakorzeniło się i jest używane potocznie odnośnie Szwejka. Polecam wydanie pt. Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej - w nowym przekładzie, któremu towarzyszą liczne przypisy wyjaśniające.
Ja w tym roku na półce z książek określanych jako cegły mogę wymienić tak:
Czarna Kompania - zostały mi Księgi południa, Powrót Czarnej Kompanii i Zagłada Czarnej Kompanii. Chcę przeczytać, bo w skali fantasy to jednak klasyk, ale kurczę... Kroniki Czarnej Kompanii były strasznie zwyczajne i nie zżyłem się z tytułową Czarną Kompanią, a zwłaszcza z Konowałem. Kilka postaci było bardziej interesujących, ale żebym kogoś polubił... Nie sądzę.
Ale obiecałem sobie, że dam drugą szansę.
Miecz i kwiaty - kupione tylko dlatego, że Marcin Mortka ma u mnie dobry czas, bo oprócz tego jeszcze czeka na półce jego trylogia o piratach oraz Ostrza burzy, które zacznę po skończeniu obecnie czytanej trylogii świat we krwi - swoją drogą polecam zapoznam się z historiami z Zahredem w roli głównej 🙃
Powrót Karmazynowej Gwardii - króciutka Noc noży jeszcze przede mną, ale nadal zwlekam, bo jeśli po niej będę miał mało i jeszcze sięgnę po powrót Karmazynowej Gwardii, to na kolejny tom Esslemonta będę czekał nie wiadomo ile 😅😉 Znaczy chyba jest data premiery, ale kiedy trafi na półkę, oto jest pytanie 🙃
I teraz zagwozdka, za które cegły wziąć się najpierw 🤔
Trzy opcje.
Czarna Kompania jest w trakcie, ale zbiorcze wydanie tomów 1-3 nie zachęciło.
Miecz i kwiaty to Mortka, który pisze przyjemnie, ale czasów historycznych niezbyt lubię w fantasy.
Powrót Karmazynowej Gwardii to z kolei kwestia, że jak szybko przeczytam Noc noży i Powrót Karmazynowej Gwardii, to na kolejnego Esslemonta będę musiał trochę poczekać 💔
A też czeka trochę serii, gdzie tomy mają mniej stron 🙃
Typu trylogia Mortki o piratach
Trylogia pękniętej ziemi Jemisin - twoja wina/zasługa 😜
Kampanie cienia Django Wexlera
Wielki Północny Ocean Katarzyny Szelenbaum
I... Wszystkich się nie chce wymieniać 😅
No w każdym razie wybór zbyt duży, to problem, co będę czytać po Ostrzach burzy 😉
W tym roku, niezależnie od Ciebie, miałam takie samo postanowienie. Zaczęłam od Agli, teraz już czytam Aurorę, i równolegle Demon Copperhead. A w planach mam jeszcze powrót do Filarów Ziemi, a także Łaskawe, Egipcjanin Sinuhe, Chłopi, może Lód. Zaczęłam też Pismo Swięte, więc zgodnie z założeniem.
Podzielam miłość do "Chłopów" ❤ i książki i filmu, choć bardziej filmu
U mnie Koło Czasu w tym roku i dokończenie Duchów Gaunta.
U mnie też. 4 tom nieźle mnie wymęczył. Jednak nie podaję się.
Na południe od Brazos i Ziemia obiecana to ścisła topka tego co przeczytałem, także zachęcam. Jonathan Strange dobra lektura, ale w Uczie Wyobraźni można znaleźć dużo ciekawsze pozycje. Clavell i Tołstoj cały czas patrzą na mnie z wyrzutem z półki.
Nie pamiętam już jakości tłumaczenia "Shōguna" (chyba było ok), ale to wydanie z filmu ma bardzo dużo literówek, zwłaszcza pod koniec. Polecam przy okazji przeczytać "Samuraja Williama" Miltona, bo daje wgląd w życiorys człowieka, na którym wzorowano głównego bohatera "Shōguna". Jeśli chodzi o klimaty Dzikiego Zachodu, to polecam "Sny o pociągach", to dość krótka lektura
U mnie rok grubasów, malezańskich .
Ja mam plan na "Na południe od Brazos", "Grona gniewu", "Shogun", "Dawca przysięgi", "Zbroja światła", "Dziwna myśl w mej głowie", "Czarny pryzmat" (jeśli się ukaże), "Mądrość tłumu", "Terror" i "Północ i południe". Ale też bym chętnie wrócił do Winnetou.
Hrabia Monte Christo..! Czekam na opinię kiedyś tam 💛
To jest ten moment, w którym w końcu coś, co czytałam jest jeszcze przed Tobą😅 Alleluja!
Super zapowiedzi!
Shogun jest świetny chyba najlepsza część z całego 6 księgu azjatyckiego clavella polecam ❤ zwlasza jak się lubi klimat feudalnej Japonii i powolnego otwierania się na świat zachodu 😊
Szoguna czyta się bardzo szybko. Sama mam również na radarze pewne tytuły. Dawno temu czytałam Mistrza i Małgorzatę i chcę powtórzyć ze względu na nowe tłumaczenie. Na południe od Brazos, Imię Róży, Syn. Pod koniec lutego ma się pojawić nowa ekranizacja Szoguna w formie serialu. Syn został także przeniesiony na mały ekrn. Pozdrawiam
Koniecznie przeczytaj Szwejka - tak inteligentnych i zabawnych książek jest niewiele:) a CK Dezerterzy to dobra referencja ale bardziej :)
U mnie 2024:
Anioł Nocy - done
Saga Powiernika Światła - in progress
Malowany Człowiek
Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza
Koło Czasu
Polecam film: "Sekigahara" z 2017 roku.
hahhah co za piekny poczatek
Mam Shoguna w tym wydaniu jest gruby ale przeczytałem go już dwukrotnie i była super historia. Jeśli chodzi o tłumaczenie mi się podobało nie miałem się do czego przyczepić
Uwielbiam książki: Jonathan Strange i Pan Norrel. Jednak nie jest to fantasy z wartką akcją czy w jakikolwiek sposób intrygujące. Mocną stroną tej historii są bohaterowie, poza tym trafia do mnie humor Susanny Clarke ❤
Shogun jest świetny serial był spoko ale to jest mistrzowskie dzieło. Po szogunie warto przeczytać resztę serii Tai Pan, Gai Jin, Król szczurów i Noble House
Malaz tom 5ty, Tad Williams - Pamięć Smutek Cierń, Sanderson ABŚ i chyba DrgonLance z Młodym :-)
👍
Z wymienionych nie czytałem "Jonathana Strange'a" (raczej nie zamierzam), "Syna" (mam na półce) i "Davida Copperfielda" (ale czytam "Demona Copperheada" właśnie); wymienionych Reymonta ani Dąbrowskiej nie czytałem i nie zamierzam.
"Brazos" - po 30 stronach wiedziałem, że będzie 6/6; "Shogun" - podchodziłem jak pies do jeża, bardzo jestem zadowolony, że się dałem przekonać; "Moby Dick" był trudny, ale bardzo wartościowy.
Ambitne plany. Ja mam w planach całe Cosmere na ten rok.
Moby dick jest super! Będę niedługo czytać 3 raz 😊
O tak, Na Południe od Brazos 👌 A Shogun też mi się bardzo podobał, ale musze przyznać, że w drugiej książce, Tai-Pan, bardziej się wczułem. Ale te okładki strasznie mi się nie podobają, dzięki bogu dałem rade ogarnąć stare wersje.
W tym roku z grubych książek mam zamiar przeczytać: "Źródło", "Przeminęło z wiatrem", "Grona gniewu", "Lód" oraz "Faraona". Co do "Nocy i dni" to wszystkie cztery tomy przeczytałem jakoś z 2 lata temu. Nie jest to łatwa książka. Trzeba się przyzwyczaić do charakterystycznej narracji i nagłych przeskoków czasowych. Z początku to irytowało. Lubię kiedy opowieść ma ciągłość, płynność. Jednak można się przyzwyczaić do tego stylu narracji, zwłaszcza, że im dalej tym tych dezorientujących przeskoków jest mniej. Na pewno nie jest to powieść, która zachwyca formą jak "Chłopi" Reymonta, gdzie mieliśmy podział na cztery pory roku, klamrę narracyjną i wycyzelowanie każdego z wątków do perfekcji. Tempo w "Nocach i dniach" jest trochę szarpane, ale za to książka jest napisana piękną polszczyzną. To szarpane tempo wynika też z procesu pisania poszczególnych tomów. Akurat czytam od czasu do czasu "Dzienniki" Dąbrowskiej i niektóre rozdziały faktycznie powstawały w bólach. Bezapelacyjnie najnudniejszy wątek jest ten Agnisi jak idzie do szkoły w drugim tomie. Książka zawiera też wiele elementów autobiograficznych Marii Dąbrowskiej i Agnisia jest postacią wzorowaną właśnie na autorce. Może dlatego poświęciła jej więcej miejsca niż to było wymagane. Dla mnie dodatkową motywacją do czytania było porównywanie książki z serialem. Starałem się i w jednym, i w drugim być niemal w tym samym momencie. Dzięki temu wiem, że serial jest bardzo wierny książkom, a ponadto zawiera dodatkowe walory w postaci pięknych ujęć, aktorstwa czy genialnej muzyki Waldemara Kazaneckiego. Aż dziw, że nigdzie nie można kupić pełnego OST z "Nocy i dni".
Imię róży może jeszcze?
Uważam, że tłumaczenie Shoguna z tego wydawnictwa jest w porządku.
Się chyba nazwa filmiku zmieniła