Wydaje się, że husaria była najdroższą jazdą w historii; i prawdopodobnie najbardziej skuteczną. Ponoć podczasz szarży konie biegły (cwałowały) w odległości 10-20 cm od siebie. Była to ściana kopijników pędząca z prędkością około 60 km/h. Z pewnością szyk nie był zawsze idealnie równy, ale musiał robić wrażenie. Koń husarski był bardzo dobrze wyszkolony i bardzo drogi. Musiał umieć też zawracać sprawnie, by ponawiać szarżę, znów budować ścianę kopijników. Broń palna była wówczas niedoskonała. Szarże ściany żelastwa, ludzi w zbrojach, masywnych koni i długich kopii musiały budzić przerażenie w osobach atakowanych. Husaria była bardzo elitarną i drogą formacją. Sam koń, to ponoć ceny wioski chłopskiej. Musieli z pewnością przeprowadzać liczne i obowiązkowe treningi koni, bo od konia zależało i życie. A szarże najprawdopodobniej wyglądały tak, że w otwartym polu, koń obok konia, jeździec obok jeźdźca, a kopie gęsto jak las... to, co stanęło naprzeciw, to zmiecione impetem i gęstością ataku.
Konie te, to były tzw konie polskie, specjalnie do boju wychodowana hybryda, były szkolone od źrebaka, kosztowały fortunę, a ich chów był objęty tajemnicą państwową, obowiązywał zakaz sprzedaży tych koni za granicę, którego złamanie groziło śmiercią. Były tak szkolone, że jak szły w szyku, to jeźdźcy stykali się udami, umiały razem zmieniać kierunek marszu nie łamiąc szyku. W boju gryzły i kopały, były też okryte pancerzem. Husaria to był pancerny walec, co stanęło na ich drodze, nie miało szans przetrwać. Dodatkowo husarię zawsze wspierali pancerni, bardzo niedoceniana dzisiaj i często pomijana formacja, która po przełamaniu linii przez husarię, wlewała się pancernym zagonem w szyki wroga i robiła robotę.
Sporo z tego co piszesz jest prawdą... Ale warto wspomnieć o kilku detalach: 1. Strach, jaki jakaś formacja budzi w przeciwnikach, jest zwykle legendą. Podam przykład: niemieccy piloci z września 39 cieszyli się że ich przelot nad polskimi oddziałami powoduje taki strach, że żołnierze padają na ziemię. My z drugiej strony, z relacji uczestników wiemy, że to nie był żaden strach tylko rozkaz dowódców, zwykłe "lotnik kryj się" co było sensownym zachowaniem w przypadku spodziewanego zrzutu bomb czy ostrzału z karabinów maszynowych: utrzymanie zwartej kompanii to narażenie jej na masakrę. Rozproszenie i położenie się płasko na ziemi zwiększa szansę uniknięcia odłamków i pozwala zaraz potem wstać i znowu zająć swoje miejsce w szyku, żeby dalej walczyć. No ale wróg patrzy na to inaczej... Żołnierzy szkoli się tak by panowali nad strachem a żołnierze w dawnych czasach, szykowani do walki wręcz, w ogóle nie byli szczególnie podatni na strach. To byli zawodowcy żyjący z ćwiartowania przeciwników w walce wręcz. Realia zawodu zmuszały do pewnej obojętności i ogromnego panowania nad emocjami. Ich przeżycie w dużej mierze zależało od opanowania i odporności na strach, toteż byli odporni. W dzisiejszych czasach przeżycie żołnierza zależy od tego czy znajdzie się blisko wybuchającej amunicji. Strach i ucieczka pozwala dzisiaj żołnierzowi uratować życie, wtedy był przyczyną śmierci. Jeśli ówcześni żołnierze uciekali z pola walki to głównie dlatego, że z ich punktu widzenia już się nie dało nic wygrać za to można było zginąć. Oczywiście z punktu widzenia atakujących trudno to odróżnić od strachu bo efekt jest ten sam, a we wspomnieniach zgrzybiałego staruszka lepiej wygląda: patrzcie, jaki kiedyś byłem przerażający. Takie są reguły wojny i wspomnień wojennych od zawsze. 2. Druga sprawa -husaria nie szarżowała z prędkością 60 km/h. Takie prędkości osiągają raczej konie wyścigowe z lekkimi jeźdźcami, nie konie kopijnicze niosące facetów w zbrojach, nawet jeśli zbroja husarska była lżejsza od kirasjerskiej. Cwał husarskich koni w momencie ataku zbliżał się raczej do 40 niż do 60 km na godzinę, przy czym tej prędkości wcale nie utrzymywano przez cały czas. Faktycznie do przeciwnika podjeżdżano powoli (wspominają o tym wszystkie źródła historyczne i późniejsze instrukcje wojskowe dotyczące wykonania szarży) - było to konieczne ponieważ każdy koń ma inną szybkość i gdyby chciało się podjechać w pełnym cwale, to na dystansie najdalej 50 m szyk husarii by się rozsypał - to nie ma nic wspólnego z wyszkoleniem, tylko z indywidualnymi różnicami między końmi. Żeby wykonać taki atak - do formacji wroga husarze podjeżdżali relatywnie wolno z kopiami pionowo, raczej kłusem a na pewno nie galopem. Ponieważ mniej więcej od 100 m wróg zaczynał strzelać, formowano luźną linię, utrzymując dystans między jej uczestnikami ale i między liniami, bo to nigdy nie była jedna linia, za kopijnikami (czyli przede wszystkim towarzyszami husarskimi) szła linia pocztowych z kopiami i kolejna pocztowych z bronią strzelecką. Oczywiście szyk dostosowywano d potrzeb i sytuacji, jeśli husaria szła razem ze swoimi rajtarami to formowała jedną linię a wsparciem ogniowym z bliska zajmowali się rajtarzy a nie pocztowi. A czasami szykowano się w więcej linii, jeśli liczebność husarii na to pozwalała. Bezpośrednio przed formacją wroga, na ostatnich kilkudziesięciu metrach (a im bliżej tym lepiej) zacieśniano szyk do przysłowiowego "kolano w kolano ". Historycy dzisiaj spierają się, co dokładnie oznacza to sformułowanie ze źródeł: jedni twierdzą, że dystans między jeźdźcami był w okolicach pół metra najwyżej, inni dowodzą że to niemożliwe. Następnie pochylano kopie i przerzucano konie w cwał. Ogólne wrażenie przeciwnika było takie: my do nich strzelamy a oni sobie powolutku spacerkiem podjeżdżają, potem pochylają kopie i rzucają się jak wariaci a ich konie lecą naprzód nawet jeśli dostaną kilka kul. Faktycznie już zastrzelony ale jeszcze rozpędzony koń wpadał w formacje przeciwników zanim umarł, a w trakcie walki z husarią żaden żołnierz strony przeciwnej nie miał czasu albo życia, żeby zauważyć, że ten koń się przewrócił zaraz za drugim szeregiem. Tak powstała między innymi legenda o nieśmiertelnych koniach husarskich. Siła uderzenia husarii polegała na zwartej linii atakującej równocześnie i "ogarniającej" (jak to wówczas mówiono) formacje wroga czyli uderzeniu kopiami równocześnie na całej linii - to powodowało masakrę pierwszego szeregu wroga a nierzadko drugiego i trzeciego (pan Fredro, towarzysz husarski, w pamiętnikach wspomina o przypadku nabicia sześciu moskiewskich strzelców na jedną kopię - stali w ciasnym szyku i nie mieli osłony. To był pewnie przypadek ale pokazuje gwałtowność i siłę natarcia). Szarża rozbijała szyk wroga i sprawiała, że przestawał walczyć jako jedna całość. W rozproszeniu efektywność działania żołnierzy drastycznie spada. Doświadczenia wojen od średniowiecza pokazują, że do pokonania jednego rycerza potrzeba było wspólnej i zgodnej akcji od 5 do 10 piechurów. ale jak tych rycerzy było kilku walczących razem, to ilość potrzebnych piechurów wzrastała wielokrotnie. Na zatrzymanie 10 atakujących husarzy nie wystarczyła kompania piechoty działającej wspólnie. A mówimy tutaj o piechocie w szyku, podczas gdy starcie z szarżą husarską powodowało, że szyk przestaje istnieć. W efekcie uderzenia, nawet jeśli przeżyło 3/4 z atakowanej grupy przeciwników, to przestawali oni stanowić zwartą siłę bojową, i musieli uporządkować szyk... Co było niemożliwe z husarzami atakującymi twarzą w twarz, więc cofali się i próbowali uporządkować szyk do momentu, kiedy zdezorientowani żołnierze rozpraszali się i uciekali. Warto pamiętać, że ówczesny muszkiet lontowy nabijało się relatywnie długo - w czasie potrzebnym na ponowne załadowanie husaria mogła wykonać szarżę - przez co strzelała tylko 1/3 muszkieterów na raz. Jak raz pod Gniewem wszyscy żołnierze Gustawa Adolfa wystrzelili na raz, to udało im się zatrzymać szarżę husarii... czyli zmieszać szyk: ale zginęło wtedy kilkunastu husarzy z dwustu i gdyby zaskoczeni husarze nie przerwali ataku, to uderzyliby na wroga stojącego z niezaładowaną bronią. Gustaw Adolf desperacko zaryzykował i wygrał ale równie dobrze mógł przegrać, gdyby atakowały go dwie chorągwie a nie jedna. 3. Co jest dosyć istotne: mimo prób nie udało się stwierdzić jakieś zorganizowanej hodowli specjalnych koni dla husarii, wytworzenia jakiegoś szczególnego typu konia husarskiego czy rasy. Wzmiankowany w źródłach "koń husarski" wydaje się raczej kategorią cenową i użytkową a nie rasą. Wszystko wskazuje na to, że były to po prostu dobre konie o odpowiednich walorach psychicznych i fizycznych, które starannie wyszkolono do specyficznych zadań. Husarze, jakby nie patrzeć, nie kupowali sobie koni, tylko szli na wojnę z własnymi wyhodowanymi u siebie i przez siebie wyszkolonymi. Z jednej strony chroniło to przed poznaniem przez wroga tajemnic hodowli, z drugiej strony sprawiało, że konie były bardzo trudne do zastąpienia... stąd ich wysoka cena. Konie kopijnicze zawsze były starannie selekcjonowane i szkolone dlatego wielokrotnie droższe od koni dla innych wojskowych jeźdźców. Ale chociaż koń husarza mógł kosztować tysiące złotych, to żaden husarz tych pieniędzy z własnej kieszeni nie wydawał, bo on sobie tego konia hodował i trenował sam. 4. Warto wspomnieć, że kopia husarska była dłuższa niż każdy inny rodzaj broni drzewcowej w tamtej epoce. Pikinierów wyprzedzała uderzeniem o kilkanaście centymetrów (a czasem pół metra) a kawalerzystów, jeśli atakowano ich kopiami (co nie zawsze miało miejsce) dosłownie zmiatała, ze względu na różnicę w taktyce. Ówczesna kawaleria w typie zachodnim używała pistoletu jako pierwszej broni, pałasza jako drugiej. Przy czym trafienie w cel z ówczesnego gładkolufowego pistoletu podczas jazdy konnej było raczej opcjonalne na dystansie powyżej 15 m - można było trafić konia lub kogoś z grupy jak się strzeliło w ogóle do grupy, trafienie konkretnego jeźdźca było problematyczne. Jeśli husarz atakował kopią - w praktyce celny strzał z pistoletu był możliwy na dystansie niewiele większym niż długość kopii: bo strzelec szybko zbliżał się do celu i każda sekunda oznaczała dystans skrócony o kilka metrów. Husaria jednak miała specyficzny rodzaj zbroi - bardzo pogrubiony napierśnik zdolny do zatrzymania kuli z broni krótszej niż muszkiet, taki sobie naplecznik i mocno zredukowane ochrony rąk - w efekcie dawała dobrą ochronę przed pistoletami i bronią strzelecką z wyjątkiem muszkietu. Jeśli rajtar do husarza strzelił, to musiał mieć sporo szczęścia, żeby mu w ogóle zrobić jakąś krzywdę. a na dystans, na który był w stanie trafić podczas jazdy konnej w konkretnego husarza, miał nawet zbyt mało czasu, żeby wystrzelony pistolet schować i wyciągnąć pałasz. Stąd wynikają minimalne straty husarzy podczas bitwy - relacje z większych i mniejszych bitew mówią, że rozbicie bardzo dużych oddziałów przeciwnika kosztowało chorągiew husarską dwóch trzech towarzyszy i kilku góra kilkunastu pocztowych. Z Tatarami walczyło się trudniej - na nich nie używano kopii tylko pistoletów w zwarciu i manewrów, w walce wręcz zbroja, szyk i pistolety dawały pewną przewagę... ale Tatarzy wtedy się wycofywali, przegrupowywali i trzeba było ich gonić od nowa.
@@piotrolszowkawujekpiotrek5384 Apropo koni. Gdzieś czytałem że to były konie ze wschodu. Wiem że to pojemne pojęcie. Ale chodizło o konia niższego ale dobrze zbudowanego. Takiego bardziej "sprintera" niż "maratończyka". Co o tym sądzisz?
Bardzo ciekawy odcinek! I mój ulubiony temat wojen ze Szwecją... ale co za niesamowity głos! spokojny jak głos aktora. Radość dla umysłu i dla uszu 🤍❤ Czołem z Wielkopolski!🇵🇱
To powiniennes wiedziec ,ze to szwedzi rozwalili P OLSKE A NIE MOSKALE,.procentowo to wtedy ponieslismy najwieksze straty w ludziach i gospdarce.Tlukli nas nawet finowie ,ktorzy wykazali sie okrucienstwe.
Witam. Zastanawiam się jak by dziś wyglądała Polska, gdybyśmy wtedy, posiadając taką przewagę w sztuce wojennej, mieli jednocześnie sprawnie zarządzane państwo z regularnie płaconymi podatkami, z gospodarką w większej mierze opartej na produkcji, a nie eksporcie surowców, i trochę większymi swobodami dla stanów niższych niż szlachecki... No cóż, mówią, że jeśli chodzi o historię to nie ma co gdybać, ale ja akurat to lubię 😀 Dziękuję za Pańską pracę i za kolejną odsłonę kawałka ciekawej historii naszej Ojczyzny. Pozdrawiam.
Takiej historii to słucham z zapartym tchem, właśnie wspaniałe zwycięstwa Polskiego oręża mówią nam , że My Polacy potrafimy,postawieni pod ścianą robić cuda.. Dziękuję Panu za podnoszenie Ducha w Narodzie❤❤❤
Ciekawy materiał. Bardzo dziękuję - tamtą wojnę zawsze znałem pobieżnie i miło, że przybliżasz ten fragment historii... nie taki spektakularny a jednak bardzo frapujący. Gdybym miał cokolwiek ci zasugerować do poprawy to najwyżej sposób czytania, bo merytoryczne przygotowanie jest na wysokim poziomie.
Sugerujesz, że kopia nie potrafiła przebić napiersnika kirasjerskiego ? A moze sugerujesz, ze najwiekszy atut husarii czyli dluga kopia byla zbedna w tym starciu ?
@bartomiejzakrzewski7220 Raczej kopie były używane ,przeciw zwartym formacja piechoty .A z opisu starcia wynika że było to na małej przestrzeni ,i kirasjerzy też nie uzywali kopi tylko walczyli w zwarciu na pistolety i rapiery .
@@sebastiangoabek2860 Nie używaj slowa raczej, chyba, może, bo to nic nei znaczy,nic nei wnosi tylko pokazujesz że w gruncie rzeczy nei wiesz. Chetnie wyprowadze Cie z bledu, Kopie byly transportowane na wozach taborowych, kadzy mial ich kila do uzytku, mialy od 4,5 do bodaj prawie 6 m bedąc dłuższe od najdluzszych pik piechoty. Trening polegal na tym aby w pelnym galopie trafić kopia w kółko o średnicy 15 cm, czyli np w przerwe/ łączenie pancerza pod pacha lub pod szyję, wizure chełmu. Dodatkowo kopia była wydrązona w srodku i łamała sie z kazym zetknieciem z wrogiem uniemożliwiając uraz barku/nadgarstka i przenosząc impakt uderzenia własnie w pękniecie a nie ciało jezdzca.
Pewnie zauważyłeś że zwycięstwa wojsk Rzeczpospolitej nad Szwedami ,dokonywały się wtedy gdy dopadli Skandynawów w marszu , Trzciana, Warka, Prostki.Gdy wojsko szwedzkie stawało w pełnym szyku bojowym ,to co najwyżej to porażki jak w pierwszej fazie potopu czy nie rozstrzygnięta jak pod Warszawą.Przezto żeby ich pokonać geniusz Czarniecki obrał taktyke wojny szarpanej ,rabanej na szable a nie szarże z kopiami jak pod Kircholm.
@@bartomiejzakrzewski7220 Rzecz nie w tym, czy kopia przebije pancerz kirasjera - bo nie musi przebić: jeśli założysz sobie na klatę super pancerną płytę z amortyzację, to uderzenie grotu, który jej nie przebije ale jest zakończony z drugiej strony całą masa konia i jeźdźca, zwali cię z nóg i przyprawi o tzw. wstrząs wielonarządowy, który zabija dzisiaj kierowców podczas zderzenia czołowego. Pamiętajmy, że starcie dwóch jeźdźców (jeśli przynajmniej jeden z nich jest kopijnikiem) to zderzenie dwóch mas ok 650 kg poruszających się z prędkością 35-40 km/h każda czyli sumującej się do ok70-75 km/h. Współczesne crash-testy pokazują, że zderzenie samochodu z przeszkodą statyczną (czyli nie pochłaniającą energii) zabija załogę zawsze powyżej 65 km/h. Jeśli podczas takiego zderzenia siedzisz w siodle, to wylecisz z niego spadając na twardą ziemię na plecy i kark... i już nie wstaniesz, nawet, jeśli jakiś cudem nie przegalopują po tobie konie kolegów z formacji. Nie wylecisz tylko w wypadku, gdy kopie przebije osłonę pancerną... ale to akurat nie ratuje życia. Jest jednak pewne ale: rajtar nie jest przeszkodą statyczną i może manewrować lepiej niż piechur w ciasnym szyku. W efekcie szanse na czyste trafienie go kopią w klatę są bliższe 30/60 niż 90/10. Z drugiej strony husarz to z definicji zasadniczo mistrz używania kopii (wymóg trafiania w cwale w pierścień 15 cm był podstawą) a nie sztywny statyw do obowiązkowego trzymania drąga. Jak doświadczenie mu podpowie, że kopia się nie przyda, to po prostu wbije ją tylcem w ziemię, zaatakuje wroga pałaszem lub szablą (każdy obowiązkowo miał szablę i pałasz lub koncerz) a po kopię wróci później. Jeśli nie ma wzmianki, czy używano kopii to po prostu nie możemy stwierdzić, czy jej używano. Jej użycie zależało od potrzeby chwili, nie było obowiązkowe. Zdaje się, że wśród wszystkich przeciwników husarii tylko przeciwko Tatarom nie używano kopii, bo przeciw nim kopia nigdy nie miała sensu. A tylko przeciw piechocie używano jej prawie zawsze. Pozostałych przeciwników atakowano stosownie do sytuacji i potrzeb: albo kopią albo pistoletami z bliska i pałaszami bezpośrednio. Jeśli trafili się kirasjerzy z kopiami (w XVII wieku się trafiali ale coraz rzadziej) to głupio byłoby nie brać kopii. Dragoni walczyli pieszo, tylko się przemieszczali na koniach, więc sytuacja dyktowała jak najlepiej ich dosięgnąć. W przypadku bardziej manewrowych rajtarów rzecz zależała od całej masy czynników: inaczej na otwartym polu i w masie, inaczej w terenie nierównym czy wśród zarośli.
@FuFureal Dobrze dowodzonych 600 ludzi moze skutecznie przeciąć sczlaki zaopatrzeniowe lub znaczco je utrudnic. moze byc takze wrzodem na dupie całej wrogiej armii.
Horongiew pancerna Petryhorska. Z czasem nazwa ta oznaczała wszystkich towarzyszy pancernych zarówno Litewskiego autoramentu jak i Koroniarzy oraz Rusinów.
@tomaszkmiotek239 A co ma król do tego jak formacje w tej bitwie wystawiła Litwa ? :) chcesz czy nie Rzeczpospolita to tygiel wielonarodowościowy - to po pierwsze . Po drugie husaria to nie wyłącznie formacja wystawiana przez Koronę , ba nawet sam pomysł formacji husarskiej to nie polski pomysł .
Jeśli idzie o ścisłość, to król polski był wtedy Szwedem (a dokladniej: pół Szwedem, pół Jagiellonem) :-). Sprawdź, skąd się wzięli Wazowie na tronie Rzeczypospolitej. A idąc dalej tym śmiesznym tropem - tak Władysław IV jak i Jan Kazimierz byli pół Szwedami a pół Habsburgami (wątpliwe czy Habsburgowie żeniący się z księżniczkami z całej Europy zachowali zauważalną ilość krwi austriackiej). Jeśli idzie o kwestie etniczne u elekcyjnych królów polski - Michał Korybut był zasadniczo Rusinem a pierwszym elekcyjnym królem będącym Polakiem był dopiero Jan III Sobieski. Drugim - Stanisław Leszczyński a trzecim Stanisław August Poniatowski. Więcej Polaków na elekcyjnym tronie nie było. Przypisywanie europejskim królom jakiegoś etnicznego pochodzenia nie ma sensu, bo rody arystokratyczne od hrabiego w górę żeniły się między sobą po całej Europie. Piastowie na przykład (twórcy Polski, jak by nie patrzeć) pochodzili od matek z Niemiec czy Rusi - badania genetyczne pokazały u nich także linie genów skandynawskich (kłania się skandynawskie pochodzenie dynastii Rurykowiczów). A w dodatku samo etniczne pochodzenie nie miało dla ówczesnych ludzi większego znaczenia, dopiero w XIX wieku zaczęto się nim bardziej interesować. Król w Rzeczypospolitej Obojga Narodów był królem swoich poddanych. To się liczyło. A poddani... z nazwy były to dwa narody a faktycznie: 2/3 stanowili Rusini: Białorusini i Ukraińcy (Ruś Czerwona), Polacy ok 40% (nie da się tego stwierdzić z żaden miarodajny sposób, bo mało kto sam siebie tak identyfikował - jeśli Rusin z Kijowa nazwał kogoś Lachem, to wcale nie znaczyło, że facet jest Polakiem, bo mógł być szlachcicem z Białorusi, Estończykiem, Łotyszem albo Niemcem z Poznania czy Prus). Do tego Żydzi, Niemcy, Litwini, Tatarzy polscy, Węgrzy, Słowacy, Ormianie, mniejsze ilości innych narodów i duża ilość imigrantów. Jan Karol Chodkiewicz dla przykładu był Litwinem a jego imponujące zwycięstwa (odniesione przy pomocy przeważnie litewskich wojsk) idą na polskie konto... Szlachcic-katolik z Wielkopolski czuł silniejszą więź z prawosławnym szlachcicem z Rusi kijowskiej niż ze swoimi katolickimi chłopami. Oni nie byli dla niego braćmi-szlachtą. Nie ma najmniejszego sensu przykładanie współczesnych pojęć narodowościowych do XVII wieku.
Wydaje się, że husaria była najdroższą jazdą w historii; i prawdopodobnie najbardziej skuteczną. Ponoć podczasz szarży konie biegły (cwałowały) w odległości 10-20 cm od siebie. Była to ściana kopijników pędząca z prędkością około 60 km/h. Z pewnością szyk nie był zawsze idealnie równy, ale musiał robić wrażenie. Koń husarski był bardzo dobrze wyszkolony i bardzo drogi. Musiał umieć też zawracać sprawnie, by ponawiać szarżę, znów budować ścianę kopijników. Broń palna była wówczas niedoskonała. Szarże ściany żelastwa, ludzi w zbrojach, masywnych koni i długich kopii musiały budzić przerażenie w osobach atakowanych. Husaria była bardzo elitarną i drogą formacją. Sam koń, to ponoć ceny wioski chłopskiej. Musieli z pewnością przeprowadzać liczne i obowiązkowe treningi koni, bo od konia zależało i życie. A szarże najprawdopodobniej wyglądały tak, że w otwartym polu, koń obok konia, jeździec obok jeźdźca, a kopie gęsto jak las... to, co stanęło naprzeciw, to zmiecione impetem i gęstością ataku.
Warto dodać że sprzedaż konia husarskiego poza kraj był traktowany jako zdrada
Wszystko byłoby dobrze i prawidłowo gdyby nie słowo PRAWDOPODOBNIE w pierwszym zdaniu
Konie te, to były tzw konie polskie, specjalnie do boju wychodowana hybryda, były szkolone od źrebaka, kosztowały fortunę, a ich chów był objęty tajemnicą państwową, obowiązywał zakaz sprzedaży tych koni za granicę, którego złamanie groziło śmiercią. Były tak szkolone, że jak szły w szyku, to jeźdźcy stykali się udami, umiały razem zmieniać kierunek marszu nie łamiąc szyku. W boju gryzły i kopały, były też okryte pancerzem. Husaria to był pancerny walec, co stanęło na ich drodze, nie miało szans przetrwać. Dodatkowo husarię zawsze wspierali pancerni, bardzo niedoceniana dzisiaj i często pomijana formacja, która po przełamaniu linii przez husarię, wlewała się pancernym zagonem w szyki wroga i robiła robotę.
Sporo z tego co piszesz jest prawdą... Ale warto wspomnieć o kilku detalach:
1. Strach, jaki jakaś formacja budzi w przeciwnikach, jest zwykle legendą.
Podam przykład: niemieccy piloci z września 39 cieszyli się że ich przelot nad polskimi oddziałami powoduje taki strach, że żołnierze padają na ziemię. My z drugiej strony, z relacji uczestników wiemy, że to nie był żaden strach tylko rozkaz dowódców, zwykłe "lotnik kryj się" co było sensownym zachowaniem w przypadku spodziewanego zrzutu bomb czy ostrzału z karabinów maszynowych: utrzymanie zwartej kompanii to narażenie jej na masakrę. Rozproszenie i położenie się płasko na ziemi zwiększa szansę uniknięcia odłamków i pozwala zaraz potem wstać i znowu zająć swoje miejsce w szyku, żeby dalej walczyć.
No ale wróg patrzy na to inaczej...
Żołnierzy szkoli się tak by panowali nad strachem a żołnierze w dawnych czasach, szykowani do walki wręcz, w ogóle nie byli szczególnie podatni na strach. To byli zawodowcy żyjący z ćwiartowania przeciwników w walce wręcz. Realia zawodu zmuszały do pewnej obojętności i ogromnego panowania nad emocjami. Ich przeżycie w dużej mierze zależało od opanowania i odporności na strach, toteż byli odporni.
W dzisiejszych czasach przeżycie żołnierza zależy od tego czy znajdzie się blisko wybuchającej amunicji. Strach i ucieczka pozwala dzisiaj żołnierzowi uratować życie, wtedy był przyczyną śmierci.
Jeśli ówcześni żołnierze uciekali z pola walki to głównie dlatego, że z ich punktu widzenia już się nie dało nic wygrać za to można było zginąć. Oczywiście z punktu widzenia atakujących trudno to odróżnić od strachu bo efekt jest ten sam, a we wspomnieniach zgrzybiałego staruszka lepiej wygląda: patrzcie, jaki kiedyś byłem przerażający.
Takie są reguły wojny i wspomnień wojennych od zawsze.
2. Druga sprawa -husaria nie szarżowała z prędkością 60 km/h. Takie prędkości osiągają raczej konie wyścigowe z lekkimi jeźdźcami, nie konie kopijnicze niosące facetów w zbrojach, nawet jeśli zbroja husarska była lżejsza od kirasjerskiej. Cwał husarskich koni w momencie ataku zbliżał się raczej do 40 niż do 60 km na godzinę, przy czym tej prędkości wcale nie utrzymywano przez cały czas.
Faktycznie do przeciwnika podjeżdżano powoli (wspominają o tym wszystkie źródła historyczne i późniejsze instrukcje wojskowe dotyczące wykonania szarży) - było to konieczne ponieważ każdy koń ma inną szybkość i gdyby chciało się podjechać w pełnym cwale, to na dystansie najdalej 50 m szyk husarii by się rozsypał - to nie ma nic wspólnego z wyszkoleniem, tylko z indywidualnymi różnicami między końmi.
Żeby wykonać taki atak - do formacji wroga husarze podjeżdżali relatywnie wolno z kopiami pionowo, raczej kłusem a na pewno nie galopem. Ponieważ mniej więcej od 100 m wróg zaczynał strzelać, formowano luźną linię, utrzymując dystans między jej uczestnikami ale i między liniami, bo to nigdy nie była jedna linia, za kopijnikami (czyli przede wszystkim towarzyszami husarskimi) szła linia pocztowych z kopiami i kolejna pocztowych z bronią strzelecką. Oczywiście szyk dostosowywano d potrzeb i sytuacji, jeśli husaria szła razem ze swoimi rajtarami to formowała jedną linię a wsparciem ogniowym z bliska zajmowali się rajtarzy a nie pocztowi. A czasami szykowano się w więcej linii, jeśli liczebność husarii na to pozwalała. Bezpośrednio przed formacją wroga, na ostatnich kilkudziesięciu metrach (a im bliżej tym lepiej) zacieśniano szyk do przysłowiowego "kolano w kolano ". Historycy dzisiaj spierają się, co dokładnie oznacza to sformułowanie ze źródeł: jedni twierdzą, że dystans między jeźdźcami był w okolicach pół metra najwyżej, inni dowodzą że to niemożliwe. Następnie pochylano kopie i przerzucano konie w cwał. Ogólne wrażenie przeciwnika było takie: my do nich strzelamy a oni sobie powolutku spacerkiem podjeżdżają, potem pochylają kopie i rzucają się jak wariaci a ich konie lecą naprzód nawet jeśli dostaną kilka kul. Faktycznie już zastrzelony ale jeszcze rozpędzony koń wpadał w formacje przeciwników zanim umarł, a w trakcie walki z husarią żaden żołnierz strony przeciwnej nie miał czasu albo życia, żeby zauważyć, że ten koń się przewrócił zaraz za drugim szeregiem. Tak powstała między innymi legenda o nieśmiertelnych koniach husarskich.
Siła uderzenia husarii polegała na zwartej linii atakującej równocześnie i "ogarniającej" (jak to wówczas mówiono) formacje wroga czyli uderzeniu kopiami równocześnie na całej linii - to powodowało masakrę pierwszego szeregu wroga a nierzadko drugiego i trzeciego (pan Fredro, towarzysz husarski, w pamiętnikach wspomina o przypadku nabicia sześciu moskiewskich strzelców na jedną kopię - stali w ciasnym szyku i nie mieli osłony. To był pewnie przypadek ale pokazuje gwałtowność i siłę natarcia). Szarża rozbijała szyk wroga i sprawiała, że przestawał walczyć jako jedna całość. W rozproszeniu efektywność działania żołnierzy drastycznie spada. Doświadczenia wojen od średniowiecza pokazują, że do pokonania jednego rycerza potrzeba było wspólnej i zgodnej akcji od 5 do 10 piechurów. ale jak tych rycerzy było kilku walczących razem, to ilość potrzebnych piechurów wzrastała wielokrotnie. Na zatrzymanie 10 atakujących husarzy nie wystarczyła kompania piechoty działającej wspólnie. A mówimy tutaj o piechocie w szyku, podczas gdy starcie z szarżą husarską powodowało, że szyk przestaje istnieć.
W efekcie uderzenia, nawet jeśli przeżyło 3/4 z atakowanej grupy przeciwników, to przestawali oni stanowić zwartą siłę bojową, i musieli uporządkować szyk... Co było niemożliwe z husarzami atakującymi twarzą w twarz, więc cofali się i próbowali uporządkować szyk do momentu, kiedy zdezorientowani żołnierze rozpraszali się i uciekali.
Warto pamiętać, że ówczesny muszkiet lontowy nabijało się relatywnie długo - w czasie potrzebnym na ponowne załadowanie husaria mogła wykonać szarżę - przez co strzelała tylko 1/3 muszkieterów na raz. Jak raz pod Gniewem wszyscy żołnierze Gustawa Adolfa wystrzelili na raz, to udało im się zatrzymać szarżę husarii... czyli zmieszać szyk: ale zginęło wtedy kilkunastu husarzy z dwustu i gdyby zaskoczeni husarze nie przerwali ataku, to uderzyliby na wroga stojącego z niezaładowaną bronią. Gustaw Adolf desperacko zaryzykował i wygrał ale równie dobrze mógł przegrać, gdyby atakowały go dwie chorągwie a nie jedna.
3. Co jest dosyć istotne: mimo prób nie udało się stwierdzić jakieś zorganizowanej hodowli specjalnych koni dla husarii, wytworzenia jakiegoś szczególnego typu konia husarskiego czy rasy. Wzmiankowany w źródłach "koń husarski" wydaje się raczej kategorią cenową i użytkową a nie rasą.
Wszystko wskazuje na to, że były to po prostu dobre konie o odpowiednich walorach psychicznych i fizycznych, które starannie wyszkolono do specyficznych zadań. Husarze, jakby nie patrzeć, nie kupowali sobie koni, tylko szli na wojnę z własnymi wyhodowanymi u siebie i przez siebie wyszkolonymi. Z jednej strony chroniło to przed poznaniem przez wroga tajemnic hodowli, z drugiej strony sprawiało, że konie były bardzo trudne do zastąpienia... stąd ich wysoka cena. Konie kopijnicze zawsze były starannie selekcjonowane i szkolone dlatego wielokrotnie droższe od koni dla innych wojskowych jeźdźców.
Ale chociaż koń husarza mógł kosztować tysiące złotych, to żaden husarz tych pieniędzy z własnej kieszeni nie wydawał, bo on sobie tego konia hodował i trenował sam.
4. Warto wspomnieć, że kopia husarska była dłuższa niż każdy inny rodzaj broni drzewcowej w tamtej epoce. Pikinierów wyprzedzała uderzeniem o kilkanaście centymetrów (a czasem pół metra) a kawalerzystów, jeśli atakowano ich kopiami (co nie zawsze miało miejsce) dosłownie zmiatała, ze względu na różnicę w taktyce. Ówczesna kawaleria w typie zachodnim używała pistoletu jako pierwszej broni, pałasza jako drugiej. Przy czym trafienie w cel z ówczesnego gładkolufowego pistoletu podczas jazdy konnej było raczej opcjonalne na dystansie powyżej 15 m - można było trafić konia lub kogoś z grupy jak się strzeliło w ogóle do grupy, trafienie konkretnego jeźdźca było problematyczne. Jeśli husarz atakował kopią - w praktyce celny strzał z pistoletu był możliwy na dystansie niewiele większym niż długość kopii: bo strzelec szybko zbliżał się do celu i każda sekunda oznaczała dystans skrócony o kilka metrów. Husaria jednak miała specyficzny rodzaj zbroi - bardzo pogrubiony napierśnik zdolny do zatrzymania kuli z broni krótszej niż muszkiet, taki sobie naplecznik i mocno zredukowane ochrony rąk - w efekcie dawała dobrą ochronę przed pistoletami i bronią strzelecką z wyjątkiem muszkietu. Jeśli rajtar do husarza strzelił, to musiał mieć sporo szczęścia, żeby mu w ogóle zrobić jakąś krzywdę. a na dystans, na który był w stanie trafić podczas jazdy konnej w konkretnego husarza, miał nawet zbyt mało czasu, żeby wystrzelony pistolet schować i wyciągnąć pałasz.
Stąd wynikają minimalne straty husarzy podczas bitwy - relacje z większych i mniejszych bitew mówią, że rozbicie bardzo dużych oddziałów przeciwnika kosztowało chorągiew husarską dwóch trzech towarzyszy i kilku góra kilkunastu pocztowych.
Z Tatarami walczyło się trudniej - na nich nie używano kopii tylko pistoletów w zwarciu i manewrów, w walce wręcz zbroja, szyk i pistolety dawały pewną przewagę... ale Tatarzy wtedy się wycofywali, przegrupowywali i trzeba było ich gonić od nowa.
@@piotrolszowkawujekpiotrek5384 Apropo koni. Gdzieś czytałem że to były konie ze wschodu. Wiem że to pojemne pojęcie. Ale chodizło o konia niższego ale dobrze zbudowanego. Takiego bardziej "sprintera" niż "maratończyka". Co o tym sądzisz?
Bardzo ciekawy odcinek! I mój ulubiony temat wojen ze Szwecją... ale co za niesamowity głos! spokojny jak głos aktora. Radość dla umysłu i dla uszu 🤍❤ Czołem z Wielkopolski!🇵🇱
To powiniennes wiedziec ,ze to szwedzi rozwalili P OLSKE A NIE MOSKALE,.procentowo to wtedy ponieslismy najwieksze straty w ludziach i gospdarce.Tlukli nas nawet finowie ,ktorzy wykazali sie okrucienstwe.
moher?
Wiem, że Potop był masakrą dla I Rzeczpospolitej. Szwedzi w czasie Potopu to byli na pewno zbrodniarze. Wydedukowałem to sam z lekcji historii😅
Dzięki za ciekawą historie :)
ja zawsze kciuk dany w ciemno, i jak zawsze ciekawy materiał
Dziękuję za zacny odcinek! 😊
Bardzo przyjemnie się słucha tak przygotowanego materiału!
🤍❤
Dziękuję za dobrą robotę
Wspaniała wypowiedź miało znana bitwa
Proszę bardzo lizuchu
Standardowo - komentarz dla zasięgu.
Witam.
Zastanawiam się jak by dziś wyglądała Polska, gdybyśmy wtedy, posiadając taką przewagę w sztuce wojennej, mieli jednocześnie sprawnie zarządzane państwo z regularnie płaconymi podatkami, z gospodarką w większej mierze opartej na produkcji, a nie eksporcie surowców, i trochę większymi swobodami dla stanów niższych niż szlachecki...
No cóż, mówią, że jeśli chodzi o historię to nie ma co gdybać, ale ja akurat to lubię 😀
Dziękuję za Pańską pracę i za kolejną odsłonę kawałka ciekawej historii naszej Ojczyzny.
Pozdrawiam.
Też o tym często myślę. Pozdrawiam.
Jakby nie Zabory to na pewno Polska bylaby 123 lata do przodu
Takiej historii to słucham z zapartym tchem, właśnie wspaniałe zwycięstwa Polskiego oręża mówią nam , że My Polacy potrafimy,postawieni pod ścianą robić cuda.. Dziękuję Panu za podnoszenie Ducha w Narodzie❤❤❤
Ciekawy epizod
Aleksander Korwin Gosiewski - trzech politykow z trzech opcji w jednym:)
Ależ spostrzegawczość! Ale tylko ojciec Korwina -Mikke był rotmistrzem w pułku Ułanów Wielkopolskich.
Ciekawy materiał. Bardzo dziękuję - tamtą wojnę zawsze znałem pobieżnie i miło, że przybliżasz ten fragment historii... nie taki spektakularny a jednak bardzo frapujący. Gdybym miał cokolwiek ci zasugerować do poprawy to najwyżej sposób czytania, bo merytoryczne przygotowanie jest na wysokim poziomie.
❤❤❤❤
00:46 - dowódca szwedzki oryginalnie był Szkotem i nazywał się Cockburn ;)
U Sikory występują dwa nazwiska i wybrałem akurat Cobron ;)
Nie miałem pojęcia o tej bitwie.
Wiele było takich potyczek w naszych dziejach, problem stanowi skąpa ilość materiałów źródłowych.
Jegomościu, daj bitwę pod Cecorą 1620 na warsztat.
Bitwę pod Cecorą zrobiłem ponad 4 lata temu. Jest na kanale, zapraszam do sprawdzenia.
Wydaje mi sie ze w tym starciu kopi nie uzyto .Raczej szabla husarka ,krotka szsbla i nadziaki zrobily tu robote AVE Rzeczpospolita 🇵🇱💪
Sugerujesz, że kopia nie potrafiła przebić napiersnika kirasjerskiego ? A moze sugerujesz, ze najwiekszy atut husarii czyli dluga kopia byla zbedna w tym starciu ?
@bartomiejzakrzewski7220 Raczej kopie były używane ,przeciw zwartym formacja piechoty .A z opisu starcia wynika że było to na małej przestrzeni ,i kirasjerzy też nie uzywali kopi tylko walczyli w zwarciu na pistolety i rapiery .
@@sebastiangoabek2860 Nie używaj slowa raczej, chyba, może, bo to nic nei znaczy,nic nei wnosi tylko pokazujesz że w gruncie rzeczy nei wiesz. Chetnie wyprowadze Cie z bledu, Kopie byly transportowane na wozach taborowych, kadzy mial ich kila do uzytku, mialy od 4,5 do bodaj prawie 6 m bedąc dłuższe od najdluzszych pik piechoty. Trening polegal na tym aby w pelnym galopie trafić kopia w kółko o średnicy 15 cm, czyli np w przerwe/ łączenie pancerza pod pacha lub pod szyję, wizure chełmu. Dodatkowo kopia była wydrązona w srodku i łamała sie z kazym zetknieciem z wrogiem uniemożliwiając uraz barku/nadgarstka i przenosząc impakt uderzenia własnie w pękniecie a nie ciało jezdzca.
Pewnie zauważyłeś że zwycięstwa wojsk Rzeczpospolitej nad Szwedami ,dokonywały się wtedy gdy dopadli Skandynawów w marszu , Trzciana, Warka, Prostki.Gdy wojsko szwedzkie stawało w pełnym szyku bojowym ,to co najwyżej to porażki jak w pierwszej fazie potopu czy nie rozstrzygnięta jak pod Warszawą.Przezto żeby ich pokonać geniusz Czarniecki obrał taktyke wojny szarpanej ,rabanej na szable a nie szarże z kopiami jak pod Kircholm.
@@bartomiejzakrzewski7220 Rzecz nie w tym, czy kopia przebije pancerz kirasjera - bo nie musi przebić: jeśli założysz sobie na klatę super pancerną płytę z amortyzację, to uderzenie grotu, który jej nie przebije ale jest zakończony z drugiej strony całą masa konia i jeźdźca, zwali cię z nóg i przyprawi o tzw. wstrząs wielonarządowy, który zabija dzisiaj kierowców podczas zderzenia czołowego.
Pamiętajmy, że starcie dwóch jeźdźców (jeśli przynajmniej jeden z nich jest kopijnikiem) to zderzenie dwóch mas ok 650 kg poruszających się z prędkością 35-40 km/h każda czyli sumującej się do ok70-75 km/h. Współczesne crash-testy pokazują, że zderzenie samochodu z przeszkodą statyczną (czyli nie pochłaniającą energii) zabija załogę zawsze powyżej 65 km/h.
Jeśli podczas takiego zderzenia siedzisz w siodle, to wylecisz z niego spadając na twardą ziemię na plecy i kark... i już nie wstaniesz, nawet, jeśli jakiś cudem nie przegalopują po tobie konie kolegów z formacji. Nie wylecisz tylko w wypadku, gdy kopie przebije osłonę pancerną... ale to akurat nie ratuje życia.
Jest jednak pewne ale: rajtar nie jest przeszkodą statyczną i może manewrować lepiej niż piechur w ciasnym szyku. W efekcie szanse na czyste trafienie go kopią w klatę są bliższe 30/60 niż 90/10.
Z drugiej strony husarz to z definicji zasadniczo mistrz używania kopii (wymóg trafiania w cwale w pierścień 15 cm był podstawą) a nie sztywny statyw do obowiązkowego trzymania drąga. Jak doświadczenie mu podpowie, że kopia się nie przyda, to po prostu wbije ją tylcem w ziemię, zaatakuje wroga pałaszem lub szablą (każdy obowiązkowo miał szablę i pałasz lub koncerz) a po kopię wróci później.
Jeśli nie ma wzmianki, czy używano kopii to po prostu nie możemy stwierdzić, czy jej używano. Jej użycie zależało od potrzeby chwili, nie było obowiązkowe.
Zdaje się, że wśród wszystkich przeciwników husarii tylko przeciwko Tatarom nie używano kopii, bo przeciw nim kopia nigdy nie miała sensu.
A tylko przeciw piechocie używano jej prawie zawsze.
Pozostałych przeciwników atakowano stosownie do sytuacji i potrzeb: albo kopią albo pistoletami z bliska i pałaszami bezpośrednio. Jeśli trafili się kirasjerzy z kopiami (w XVII wieku się trafiali ale coraz rzadziej) to głupio byłoby nie brać kopii. Dragoni walczyli pieszo, tylko się przemieszczali na koniach, więc sytuacja dyktowała jak najlepiej ich dosięgnąć. W przypadku bardziej manewrowych rajtarów rzecz zależała od całej masy czynników: inaczej na otwartym polu i w masie, inaczej w terenie nierównym czy wśród zarośli.
Kolejne niewykorzystane zwycięstwo i niepotrzebna utrata Inflant jak zwykle Rzeczpospolita biła sie na 2 frontach...
Nie przesadzaj, ~800 na ~600, toć to ledwie drobna potyczka, jakież ona mogła mieć znaczenie w kontekście rozdysponowywania sił.
@FuFureal Dobrze dowodzonych 600 ludzi moze skutecznie przeciąć sczlaki zaopatrzeniowe lub znaczco je utrudnic. moze byc takze wrzodem na dupie całej wrogiej armii.
Szkoda że ta wyższośc Rzeczypospolitej zaczynała wtedy bywać już jedynie okazjonalna.
Dzięki za film naprawde dobry❤
Rzeczpospolita mistrz wszechświata w trwonieniu zwycięstw i braku skutecznej strategi daleko-planowej
@@abbfilmann3735 dokładnie!
up
Czy husaria nie nazywała się na Litwie petyhorcami?
Raz spotkałem się z informacją (nie pamiętam już autora), że petyhorcy byli czymś więcej niż pancerni, ale jednak nie tak wyposażeni jak husaria.
Horongiew pancerna Petryhorska. Z czasem nazwa ta oznaczała wszystkich towarzyszy pancernych zarówno Litewskiego autoramentu jak i Koroniarzy oraz Rusinów.
:))
Dlaczego Litwinom???!! Król polski był wodzem husaria to polska jazda!!
...ze co ? Wiesz oczywiście że Litwini mieli swoje chorągwie husarskie ??
@@KorNick781 a król nie był "tylko polski", ale wspólny dla Litwy i Polski.
@tomaszkmiotek239 A co ma król do tego jak formacje w tej bitwie wystawiła Litwa ? :) chcesz czy nie Rzeczpospolita to tygiel wielonarodowościowy - to po pierwsze . Po drugie husaria to nie wyłącznie formacja wystawiana przez Koronę , ba nawet sam pomysł formacji husarskiej to nie polski pomysł .
Husarię posiadali i Polacy i Litwini. To była Rzeczpospolita Obojga Narodów.
Jeśli idzie o ścisłość, to król polski był wtedy Szwedem (a dokladniej: pół Szwedem, pół Jagiellonem) :-). Sprawdź, skąd się wzięli Wazowie na tronie Rzeczypospolitej. A idąc dalej tym śmiesznym tropem - tak Władysław IV jak i Jan Kazimierz byli pół Szwedami a pół Habsburgami (wątpliwe czy Habsburgowie żeniący się z księżniczkami z całej Europy zachowali zauważalną ilość krwi austriackiej).
Jeśli idzie o kwestie etniczne u elekcyjnych królów polski - Michał Korybut był zasadniczo Rusinem a pierwszym elekcyjnym królem będącym Polakiem był dopiero Jan III Sobieski. Drugim - Stanisław Leszczyński a trzecim Stanisław August Poniatowski. Więcej Polaków na elekcyjnym tronie nie było.
Przypisywanie europejskim królom jakiegoś etnicznego pochodzenia nie ma sensu, bo rody arystokratyczne od hrabiego w górę żeniły się między sobą po całej Europie. Piastowie na przykład (twórcy Polski, jak by nie patrzeć) pochodzili od matek z Niemiec czy Rusi - badania genetyczne pokazały u nich także linie genów skandynawskich (kłania się skandynawskie pochodzenie dynastii Rurykowiczów).
A w dodatku samo etniczne pochodzenie nie miało dla ówczesnych ludzi większego znaczenia, dopiero w XIX wieku zaczęto się nim bardziej interesować.
Król w Rzeczypospolitej Obojga Narodów był królem swoich poddanych. To się liczyło.
A poddani... z nazwy były to dwa narody a faktycznie: 2/3 stanowili Rusini: Białorusini i Ukraińcy (Ruś Czerwona), Polacy ok 40% (nie da się tego stwierdzić z żaden miarodajny sposób, bo mało kto sam siebie tak identyfikował - jeśli Rusin z Kijowa nazwał kogoś Lachem, to wcale nie znaczyło, że facet jest Polakiem, bo mógł być szlachcicem z Białorusi, Estończykiem, Łotyszem albo Niemcem z Poznania czy Prus). Do tego Żydzi, Niemcy, Litwini, Tatarzy polscy, Węgrzy, Słowacy, Ormianie, mniejsze ilości innych narodów i duża ilość imigrantów.
Jan Karol Chodkiewicz dla przykładu był Litwinem a jego imponujące zwycięstwa (odniesione przy pomocy przeważnie litewskich wojsk) idą na polskie konto...
Szlachcic-katolik z Wielkopolski czuł silniejszą więź z prawosławnym szlachcicem z Rusi kijowskiej niż ze swoimi katolickimi chłopami. Oni nie byli dla niego braćmi-szlachtą.
Nie ma najmniejszego sensu przykładanie współczesnych pojęć narodowościowych do XVII wieku.