Wschód - „Oni wciąż strzelają”

Przez ponad osiem miesięcy trwała tu okupacja.. Kiedy 11 listopada ubiegłego roku, Rosjanie zostali wyparci na lewy brzeg Dniepru, rozpoczęły się intensywne ostrzały. Ci którzy przeżyli okupację, uciekali z wyzwolonego Chersonia, ratując często swoje życie. Szóstego czerwca miasto dotknęła kolejna tragedia. Wysadzona w Nowej Kachowce, tama, spowodowała zatopienie przybrzeżnej części Chersonia. Czego nie zniszczyły rakiety, zabrała woda. Ci którzy ratowali swój dobytek, byli ostrzeliwani. Tylko nieliczni odbudowują swoje domy. Nic dziwnego, że liczący przed wojną prawie 300 tysięcy mieszkańców, Chersoń, dziś sprawia wrażenie miasta wymarłego. Bezustanne ataki wystraszyły najbardziej odpornych. Ale nie wszyscy mogli wyjechać. Ci którzy tu trwają, nie przespali spokojnie ani jednej nocy.
Wojna zahartowała wiele osób. Znaleźli sens życia w pomaganiu innym. Słabsi otrzymali opiekę i życzliwość obcych, sobie, ludzi. W mieście powstała charytatywna stołówka, która wydaje ponad 1200 obiadów dziennie założona przez Fundację Świętego Marcina.
Niedawno przyjechał tu z pomocą papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski, który przez dwa dni własnoręcznie przygotowywał posiłki dla ofiar wojny. Wsparcie dla mieszkańców organizuje również parafia w Chersoniu, ksiądz Maxim Padlewski i parafianie polskiego pochodzenia. W mieście pracuje jedyny szpital położniczy. Przychodzi w nim na świat około stu dzieci każdego miesiąca. Chociaż ostatnio dwa razy budynek szpitalny był bombardowany, nikt nie zginął, a placówka dalej pracuje.
Naszym przewodnikiem po Chersoniu jest Sergiej Wasilewski związany z kościołem katolickim, który w czasie wojny stał się wolontariuszem, pomagającym każdemu kto znalazł się w potrzebie. Przekazuje żywność zgłaszającym się do parafii, dociera do koczujących w zalanych domach, zdesperowanych ludzi. Opowiada o swoich dramatycznych miesiącach w oblężonym mieście i o codziennym strachu, który trzeba pokonywać żeby żyć. Postanowił, że nie opuści tego miasta.

[@tesa7997]

Na Ukrainie.