Ojciec w tej książce jest po prostu odrażający i ohydny. Wydaje mi się, że wszyscy skupiają się na matce, bo to jej perspektywę mamy podaną. Fragment, w którym matka po raz enty prosi Basię o umycie naczyń rozumiałam w 100%, bo moim dzieciom też powtarzam i powtarzam i za każdym powtórzeniem wzmaga się u mnie irytacja, ale nie wyobrażam sobie stosowania takich metod jak w książce, bo mam świadomość tego, że to są po prostu dzieci.
Oj tak, u nas jest to samo. O proste czynności trzeba ich prosić po 100 razy a i tak nie zrobią dopóki nad nimi nie stanę, ale właśnie trzeba pamiętać, że to są dzieci, które mają zupełnie inne priorytety niż my - rodzice i dopiero uczą się wszystkiego.
Może to ten przypadek, kiedy tak dużo już słyszałaś o książce, tak dużo zbudowałaś własnych oczekiwań, że książka nie miała szans doskoczyć do poprzeczki? Czasem widzę ten mechanizm u siebie. Bo gdybyś wzięła "Wrony" do ręki nie wiedząc, o czym są, to może uderzyłaby bardziej. Mnie tu zabolało najbardziej jak mało my, ludzie z zewnątrz, możemy zrobić, jak ostrożnie i zachowawczo działamy,.
Tak! Dlatego ja właśnie lubię nie wiedzieć prawie nic o książkach, po które sięgam, żebym mogła z czystą głową podejść do historii w nich przedstawionej.
Mnie "Wrony" poruszyły bardzo. Miejscami miałam ochotę zgrzytać zębami albo zaciskać mocno dłonie. Myślę, że to ważna książka, bo w bardzo przystępny sposób pokazuje toksyczność pewnych relacji, skupiając się nie tylko na przemocy fizycznej, ale również tej psychicznej, emocjonalnej .
Ojciec w tej książce jest po prostu odrażający i ohydny. Wydaje mi się, że wszyscy skupiają się na matce, bo to jej perspektywę mamy podaną. Fragment, w którym matka po raz enty prosi Basię o umycie naczyń rozumiałam w 100%, bo moim dzieciom też powtarzam i powtarzam i za każdym powtórzeniem wzmaga się u mnie irytacja, ale nie wyobrażam sobie stosowania takich metod jak w książce, bo mam świadomość tego, że to są po prostu dzieci.
Oj tak, u nas jest to samo. O proste czynności trzeba ich prosić po 100 razy a i tak nie zrobią dopóki nad nimi nie stanę, ale właśnie trzeba pamiętać, że to są dzieci, które mają zupełnie inne priorytety niż my - rodzice i dopiero uczą się wszystkiego.
Może to ten przypadek, kiedy tak dużo już słyszałaś o książce, tak dużo zbudowałaś własnych oczekiwań, że książka nie miała szans doskoczyć do poprzeczki? Czasem widzę ten mechanizm u siebie. Bo gdybyś wzięła "Wrony" do ręki nie wiedząc, o czym są, to może uderzyłaby bardziej. Mnie tu zabolało najbardziej jak mało my, ludzie z zewnątrz, możemy zrobić, jak ostrożnie i zachowawczo działamy,.
Tak! Dlatego ja właśnie lubię nie wiedzieć prawie nic o książkach, po które sięgam, żebym mogła z czystą głową podejść do historii w nich przedstawionej.
Mnie "Wrony" poruszyły bardzo. Miejscami miałam ochotę zgrzytać zębami albo zaciskać mocno dłonie. Myślę, że to ważna książka, bo w bardzo przystępny sposób pokazuje toksyczność pewnych relacji, skupiając się nie tylko na przemocy fizycznej, ale również tej psychicznej, emocjonalnej .
Przeszło mi przez myśl, że ta książka mogłaby być lekturą szkolną dla klas starszych i wspaniałą okazją do rozmowy o toksyczności w domach.