Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
Fajnie, że Szymon będąc jeszcze bardzo młodym człowiekiem, w tych obecnych czasach potrafi szczerze poruszyć temat związany z wiarą, nie bojąc się, że narazi się na śmieszność. Szacunek ❤.
Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 jezus jest postacią historyczna wiec radzę się douczyć historii i nie to nie jest magia, dla mnie potężna wiarę musi mieć ten kto nie wierzy bo to jest tak wszystko przemyślane, wystarczy się rozejrzeć naturze i naszemu chociażby organizmowi , przypadek by tego nie wymyślił ani ,,ewolucja"
@@yrisirtis2259 właśnie Bóg nie jest istotą, znaczy niby jest wszystkimi istotami, jakie istnieją, ale z natury jest czystą Świadomością, która przenika WSZYSTKO
Zauważam duchowe przebudzenie u ludzi… niby wszędzie trąbią o sekularyzacji i laicyzacji społeczeństwa, co pewnie w niektórych bańkach jest prawdą, ale z drugiej strony rodzi się głód Boga ❤ z Bogiem nie zginiemy - Chwała Jezusowi - Amen !
Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 Chęć, by wierzyć, nie wystarcza do wiary. Jest tak tylko w oczach ateistów, którzy nie przypatrują się różnym własnym wiarom, więc wyodrębniają jedną wiarę (tę w Boga) jako zwykłe chciejstwo pozbawione wszelkich podstaw poza emocjami, samego zaś Boga postrzegają jako „wymysł”, a nie abstrakt. Podam przykład odnośnie do pierwszego nieporozumienia. Jeśli masz dziewczynę lub żonę, zapewne chcesz wierzyć, że ona Cię kocha. Możesz oczywiście powiedzieć, że „wiesz”, iż Cię kocha, ale tak naprawdę nie jest to wiedza sensu stricto, lecz bardzo silne przekonanie, czyli nadal wiara. Jednak czy wystarcza sama chęć wiary, abyś wierzył w tę miłość? Abyś wierzył tak mocno, że aż jesteś skłonny nazywać to wiedzą? Nie! Chcąc wierzyć, wypatrujesz przesłanek, które pozwolą Ci utrzymać tę wiarę. I zauważasz te przesłanki. Żona kupuje Ci prezent zgodny z Twoim hobby, pomaga Ci, gdy o to poprosisz, spogląda Ci się w oczy w określony sposób, nie ma przed Tobą tajemnic itd. Gdybyś wystarczająco często zauważał przesłanki przeciwne, Twoja wiara w miłość dziewczyny byłaby coraz słabsza. Czy jednak którakolwiek z podobnych rzeczy jest DOWODEM miłości? Nie! Nie istnieje coś takiego jak dowód miłości. Jest to sfera realna, ale na tyle nieuchwytna, że wszystko może się tutaj okazać wyrafinowaną grą. Natomiast mimo wszystko chcesz wierzyć i dlatego wierzysz tym przesłankom, choć ani jedna z nich, ani ich komplet nie stanowią prawdziwego dowodu, a Ty jakby szacujesz prawdopodobieństwo, chociaż nie w sposób czysto matematyczny oczywiście. Nie wiesz, jaka jest prawda. Wierzysz w to, co prawdo-podobne; podobne do prawdy. To wystarczy dla wiary. Uznajesz, że warto ryzykować i wierzyć w miłość dziewczyny, bo to zresztą w jakimś sensie również część TWOJEJ miłości DO NIEJ - i wiesz w sercu, że miłość jako taka jest warta ryzyka. I że ten całościowy proces miłości może wzajemną miłość podtrzymać przy życiu, dopóki w tę miłość wierzysz i odpowiednio do swej wiary się zachowujesz, utrzymując z dziewczyną właściwą relację. Wiara łączy się z miłością. Pielęgnuje ją. Ale nie ta całkowicie ślepa. Dopóki wierzysz, możesz w swojej percepcji przeoczyć jakieś małe symptomy, które mogłyby świadczyć o niewierności dziewczyny, choć wcale nie musiałyby (!) świadczyć. Ale nawet gdy te przeoczone, podejrzane czynniki były niezauważonym znakiem jej słabnącej miłości, nastawiłeś swoją percepcję tak, że nie stałeś się zaborczy i podejrzliwy, więc kochając dziewczynę i wierząc w jej miłość, tym samym pomogłeś również dziewczynie w umocnieniu jej miłości do Ciebie. Mimo że zrobiłeś to nieświadomie, bo mogłeś nawet nie spostrzec, iż jej miłość do Ciebie miała jakiś krótki kryzys! Bardzo podobnie jest z wiarą w Boga. I tu przechodzimy do drugiego nieporozumienia, które błędnie utożsamia „wymyślanie” z wyabstrahowywaniem. Ludzie, odkąd istniał dyskurs myśli, zawsze dzielili się na dwa światopoglądowe obozy, choć różnie je etykietowali. Przyjmijmy, że można je nazwać idealizmem oraz naturalizmem. Przyrost naukowej wiedzy o działaniu i składzie materialnego świata tylko pozornie wypiera wiarygodność światopoglądu idealistycznego, zgodnie z którym materia nie jest wszystkim, co istnieje. Po prostu przyjmujemy odmienne założenia co do ostatecznej natury świata; co do absolutnych podwalin. Tych podwalin nie da się zweryfikować, ponieważ nie sięgają tam nasze władze poznawcze ani narzędzia nauki - nie sięgają tam z definicji. Niektóre z naszych władz zaledwie muskają o tę sferę, niemal nigdy nie robiąc tego jednocześnie. Gdy jednak starożytni filozofowie wierzyli np. w nadnaturalny świat „idei”, nie było to akurat skorelowane z potrzebą życia wiecznego. Było skorelowane z potrzebą... odkrywania jakiejś głębszej prawdy o sensie życia już tutaj (a w chrześcijaństwie te dwie potrzeby się łączą). Nadal oczywiście jest to potrzeba. Nawet naukowa ciekawość jest potrzebą. Sam fakt potrzeby nie jest dowodem na to, że istnieje coś, co tę potrzebę zaspokaja, ale jest to podobne do rozwiniętego powyżej zagadnienia „wiary w miłość dziewczyny”. Mamy przesłankę. Jeśli odczuwamy w sobie potrzebę takiego szczęścia, jakiego nic na TYM ŚWIECIE nie jest w stanie nam dostarczyć, możemy wierzyć, iż istnieje „coś” poza tym światem, co tę potrzebę zaspokoi. Ale czy potrzeba szczęścia jest czysto uczuciowa? Nie, ponieważ na ogół zauważamy, że szczęście jest raczej produktem ubocznym zaspokajania innych potrzeb - pojawia się na przykład, gdy zrywamy ze swoim egoizmem, gdy zaczynamy coś lepiej rozumieć, gdy lepiej opanowujemy jakąś umiejętność itd. WSZYSTKIE te aspekty jakoś odnajdują się w monoteistycznej koncepcji Boga. Nie da się więc stanowczo oddzielić od siebie czynników emocjonalnych i czynników racjonalnych. Jeżeli chcesz wiedzieć i rozumieć, masz taką POTRZEBĘ. Wiara jest jednym z wymiarów poznania, choć również ma zakorzenienie w potrzebie. Potrzeba metafizyki nie jest jedną potrzebą, oddzielną od wszystkich innych ludzkich potrzeb. Jest raczej większym zbiorem, w którym mieszczą się wszystkie inne nasze potrzeby, w rozumie i w sercu prowadząc do owej potrzeby wyższej. Gdy ludzie strzępkowo tłumaczyli sobie różne fenomeny przyrodnicze za pomocą bóstw, spośród których każde odpowiadało za inną „działkę rzeczywistości”, było to dość dziecinne, ale nigdy nie przywiązywano zbyt dużej wagi do wiary w takie bóstwa. Równie dobrze mogły nie istnieć i pozostać symbolami. Podobnie - gdy ludzie piszą jakieś powieści i na ich potrzeby stwarzają różnych magicznych bohaterów, jest to tylko ubarwienie naszych ludzkich problemów i uwypuklenie ich z pomocą wyrazistych symboli. Elfy, krasnoludki, jednorożce czy pegazy nie powstały w odpowiedzi na potrzebę wiary w podobne istoty. One ani nie tłumaczą natury całej rzeczywistości, ani nie odpowiadają na egzystencjalne potrzeby; są zwłaszcza zabawą wyobraźni. Są rzeczywiście „wymyślone”. Co jednak ważne, ludzie od zarania dziejów odczuwali lęk przed światem duchowym; lęk specyficzny, bo inaczej człowiek boi się tygrysa, a inaczej ducha. Podobnie - ludzie odczuwali w sobie naglące ich prawo moralne, a jednocześnie widzieli, że mogą je łamać. Widzieli też, że cały świat wokół nich przekracza ich zdolności rozumienia. Ale wszystkie te aspekty mogły sobie funkcjonować oddzielnie - i często funkcjonowały. Na przestrzeni dziejów mieliśmy do czynienia z niereligijną moralnością, a także z amoralną religijnością. Dopiero u Żydów pojawił się koncept Boga jedynego, który później przez Chrystusa, a następnie przez teologię chrześcijańską ukazał się jako szczyt metafizyki, zgodny z dorobkiem filozofii antycznej i idący nawet dalej. Bóg okazał się Bogiem. Okazał się Istotą, która jest dokładnie na tyle zrozumiała, byśmy mogli się do Niej zbliżać i tym samym doskonalić, a zarazem na tyle tajemnicza, byśmy robili to z pokorą, co paradoksalnie pomaga w tym zbliżaniu się i doskonaleniu. Jest Osobą, więc nie chodzi o jej ściśle intelektualne poznawanie, ale o relację po pierwsze. Jest władcą wszechświata, ale władcą służebnym, bo tworząc świat, dał nam wszystko co potrzebne, łącznie z sumieniem i Słowem, które sumienie wyostrza. Jest Stwórcą wszechświata, którego działanie możemy poznawać z pomocą rozumu. Jest kimś, kto wywołuje wspomnianą bojaźń, o ile pozostajemy źli i z tego zadowoleni, a także kimś, kto jest pełnią szczęścia, o ile chcemy się doskonalić i stawać się podobnymi do Niego w miłości - w przedziwny sposób utożsamia się On z każdym z nas. Mamy tu do czynienia z abstraktem, choć sama abstrakcja nie wystarczy, by wierzyć, ale i sama chęć nie wystarczy. Rozumowe wyabstrahowanie jest tylko jednym z wymiarów dojrzałej wiary. To abstrakt, który łączy w sobie wszystko, co ma znaczenie fundamentalne i ostateczne (z naciskiem na naszą moralność), choć przejawia się w naszym codziennym życiu. Oczywiście z każdym tym elementem można polemizować, a najtęższe umysły teologiczne i ateistyczne debatują po dziś dzień, na ogół zachowując względem siebie szacunek. Nie polecam kolejnej tego typu dyskusji tutaj, bo z pewnością nie odkryjemy niczego nowego, ale polecam wyjrzenie poza swoją bańkę, byś zobaczył, jak bardzo posłużyłeś się tutaj chybionym frazesem, zrównując wiarę w Boga z niespotykaną raczej (poza dziećmi) wiarą w elfy i wróżki, a samą wiarę zrównując z czystym kaprysem człeka, który chce, żeby jakiś wielki Duch pomagał mu na kolejnych szczeblach kariery. Czym innym jest jakiś pojedynczy kaprys i wymyślone naprędce wyobrażenie, a czym innym jest cały szereg głębokich potrzeb ludzkich towarzyszących nam od zawsze, które można rozpatrywać logicznie jako pewną całościową konstrukcję, której wszystkie drogi zdają się prowadzić do Absolutu. Mniemać, że Bóg jest tylko jedną z szeregu magicznych postaci, które zachowują się jak chłopiec na posyłki, to wykazać dwie cechy, które połączyłbym w neologizm: ignoarogancja. Nadnaturalność tak różni się od magiczności, jak cudowność od cudaczności. Bóg jest dla ludzkiego rozumu tym, czym jest piękno dla ludzkich oczu. Możesz wyabstrahować różne zasady, które sprzyjają pięknu (np. symetrię), ale ani one piękna nie wyczerpią, ani nie wyjaśnią go komuś, kto piękna nigdy po prostu nie doświadczył.
@@yrisirtis2259 @yrisirtis2259 Chęć, by wierzyć, nie wystarcza do wiary. Jest tak tylko w oczach ateistów, którzy nie przypatrują się różnym własnym wiarom, więc wyodrębniają jedną wiarę (tę w Boga) jako zwykłe chciejstwo pozbawione wszelkich podstaw poza emocjami, samego zaś Boga postrzegają jako „wymysł”, a nie abstrakt. Podam przykład odnośnie do pierwszego nieporozumienia. Jeśli masz dziewczynę lub żonę, zapewne chcesz wierzyć, że ona Cię kocha. Możesz oczywiście powiedzieć, że „wiesz”, iż Cię kocha, ale tak naprawdę nie jest to wiedza sensu stricto, lecz bardzo silne przekonanie, czyli nadal wiara. Jednak czy wystarcza sama chęć wiary, abyś wierzył w tę miłość? Abyś wierzył tak mocno, że aż jesteś skłonny nazywać to wiedzą? Nie! Chcąc wierzyć, wypatrujesz przesłanek, które pozwolą Ci utrzymać tę wiarę. I zauważasz te przesłanki. Żona kupuje Ci prezent zgodny z Twoim hobby, pomaga Ci, gdy o to poprosisz, spogląda Ci się w oczy w określony sposób, nie ma przed Tobą tajemnic itd. Gdybyś wystarczająco często zauważał przesłanki przeciwne, Twoja wiara w miłość dziewczyny byłaby coraz słabsza. Czy jednak którakolwiek z podobnych rzeczy jest DOWODEM miłości? Nie! Nie istnieje coś takiego jak dowód miłości. Jest to sfera realna, ale na tyle nieuchwytna, że wszystko może się tutaj okazać wyrafinowaną grą. Natomiast mimo wszystko chcesz wierzyć i dlatego wierzysz tym przesłankom, choć ani jedna z nich, ani ich komplet nie stanowią prawdziwego dowodu, a Ty jakby szacujesz prawdopodobieństwo, chociaż nie w sposób czysto matematyczny oczywiście. Nie wiesz, jaka jest prawda. Wierzysz w to, co prawdo-podobne; podobne do prawdy. To wystarczy dla wiary. Uznajesz, że warto ryzykować i wierzyć w miłość dziewczyny, bo to zresztą w jakimś sensie również część TWOJEJ miłości DO NIEJ - i wiesz w sercu, że miłość jako taka jest warta ryzyka. I że ten całościowy proces miłości może wzajemną miłość podtrzymać przy życiu, dopóki w tę miłość wierzysz i odpowiednio do swej wiary się zachowujesz, utrzymując z dziewczyną właściwą relację. Wiara łączy się z miłością. Pielęgnuje ją. Ale nie ta całkowicie ślepa. Dopóki wierzysz, możesz w swojej percepcji przeoczyć jakieś małe symptomy, które mogłyby świadczyć o niewierności dziewczyny, choć wcale nie musiałyby (!) świadczyć. Ale nawet gdy te przeoczone, podejrzane czynniki były niezauważonym znakiem jej słabnącej miłości, nastawiłeś swoją percepcję tak, że nie stałeś się zaborczy i podejrzliwy, więc kochając dziewczynę i wierząc w jej miłość, tym samym pomogłeś również dziewczynie w umocnieniu jej miłości do Ciebie. Mimo że zrobiłeś to nieświadomie, bo mogłeś nawet nie spostrzec, iż jej miłość do Ciebie miała jakiś krótki kryzys! Bardzo podobnie jest z wiarą w Boga. I tu przechodzimy do drugiego nieporozumienia, które błędnie utożsamia „wymyślanie” z wyabstrahowywaniem. Ludzie, odkąd istniał dyskurs myśli, zawsze dzielili się na dwa światopoglądowe obozy, choć różnie je etykietowali. Przyjmijmy, że można je nazwać idealizmem oraz naturalizmem. Przyrost naukowej wiedzy o działaniu i składzie materialnego świata tylko pozornie wypiera wiarygodność światopoglądu idealistycznego, zgodnie z którym materia nie jest wszystkim, co istnieje. Po prostu przyjmujemy odmienne założenia co do ostatecznej natury świata; co do absolutnych podwalin. Tych podwalin nie da się zweryfikować, ponieważ nie sięgają tam nasze władze poznawcze ani narzędzia nauki - nie sięgają tam z definicji. Niektóre z naszych władz zaledwie muskają o tę sferę, niemal nigdy nie robiąc tego jednocześnie. Gdy jednak starożytni filozofowie wierzyli np. w nadnaturalny świat „idei”, nie było to akurat skorelowane z potrzebą życia wiecznego. Było skorelowane z potrzebą... odkrywania jakiejś głębszej prawdy o sensie życia już tutaj (a w chrześcijaństwie te dwie potrzeby się łączą). Nadal oczywiście jest to potrzeba. Nawet naukowa ciekawość jest potrzebą. Sam fakt potrzeby nie jest dowodem na to, że istnieje coś, co tę potrzebę zaspokaja, ale jest to podobne do rozwiniętego powyżej zagadnienia „wiary w miłość dziewczyny”. Mamy przesłankę. Jeśli odczuwamy w sobie potrzebę takiego szczęścia, jakiego nic na TYM ŚWIECIE nie jest w stanie nam dostarczyć, możemy wierzyć, iż istnieje „coś” poza tym światem, co tę potrzebę zaspokoi. Ale czy potrzeba szczęścia jest czysto uczuciowa? Nie, ponieważ na ogół zauważamy, że szczęście jest raczej produktem ubocznym zaspokajania innych potrzeb - pojawia się na przykład, gdy zrywamy ze swoim egoizmem, gdy zaczynamy coś lepiej rozumieć, gdy lepiej opanowujemy jakąś umiejętność itd. WSZYSTKIE te aspekty jakoś odnajdują się w monoteistycznej koncepcji Boga. Nie da się więc stanowczo oddzielić od siebie czynników emocjonalnych i czynników racjonalnych. Jeżeli chcesz wiedzieć i rozumieć, masz taką POTRZEBĘ. Wiara jest jednym z wymiarów poznania, choć również ma zakorzenienie w potrzebie. Potrzeba metafizyki nie jest jedną potrzebą, oddzielną od wszystkich innych ludzkich potrzeb. Jest raczej większym zbiorem, w którym mieszczą się wszystkie inne nasze potrzeby, w rozumie i w sercu prowadząc do owej potrzeby wyższej. Gdy ludzie strzępkowo tłumaczyli sobie różne fenomeny przyrodnicze za pomocą bóstw, spośród których każde odpowiadało za inną „działkę rzeczywistości”, było to dość dziecinne, ale nigdy nie przywiązywano zbyt dużej wagi do wiary w takie bóstwa. Równie dobrze mogły nie istnieć i pozostać symbolami. Podobnie - gdy ludzie piszą jakieś powieści i na ich potrzeby stwarzają różnych magicznych bohaterów, jest to tylko ubarwienie naszych ludzkich problemów i uwypuklenie ich z pomocą wyrazistych symboli. Elfy, krasnoludki, jednorożce czy pegazy nie powstały w odpowiedzi na potrzebę wiary w podobne istoty. One ani nie tłumaczą natury całej rzeczywistości, ani nie odpowiadają na egzystencjalne potrzeby; są zwłaszcza zabawą wyobraźni. Są rzeczywiście „wymyślone”. Co jednak ważne, ludzie od zarania dziejów odczuwali lęk przed światem duchowym; lęk specyficzny, bo inaczej człowiek boi się tygrysa, a inaczej ducha. Podobnie - ludzie odczuwali w sobie naglące ich prawo moralne, a jednocześnie widzieli, że mogą je łamać. Widzieli też, że cały świat wokół nich przekracza ich zdolności rozumienia. Ale wszystkie te aspekty mogły sobie funkcjonować oddzielnie - i często funkcjonowały. Na przestrzeni dziejów mieliśmy do czynienia z niereligijną moralnością, a także z amoralną religijnością. Dopiero u Żydów pojawił się koncept Boga jedynego, który później przez Chrystusa, a następnie przez teologię chrześcijańską ukazał się jako szczyt metafizyki, zgodny z dorobkiem filozofii antycznej i idący nawet dalej. Bóg okazał się Bogiem. Okazał się Istotą, która jest dokładnie na tyle zrozumiała, byśmy mogli się do Niej zbliżać i tym samym doskonalić, a zarazem na tyle tajemnicza, byśmy robili to z pokorą, co paradoksalnie pomaga w tym zbliżaniu się i doskonaleniu. Jest Osobą, więc nie chodzi o jej ściśle intelektualne poznawanie, ale o relację po pierwsze. Jest władcą wszechświata, ale władcą służebnym, bo tworząc świat, dał nam wszystko co potrzebne, łącznie z sumieniem i Słowem, które sumienie wyostrza. Jest Stwórcą wszechświata, którego działanie możemy poznawać z pomocą rozumu. Jest kimś, kto wywołuje wspomnianą bojaźń, o ile pozostajemy źli i z tego zadowoleni, a także kimś, kto jest pełnią szczęścia, o ile chcemy się doskonalić i stawać się podobnymi do Niego w miłości - w przedziwny sposób utożsamia się On z każdym z nas. Mamy tu do czynienia z abstraktem, choć sama abstrakcja nie wystarczy, by wierzyć, ale i sama chęć nie wystarczy. Rozumowe wyabstrahowanie jest tylko jednym z wymiarów dojrzałej wiary. To abstrakt, który łączy w sobie wszystko, co ma znaczenie fundamentalne i ostateczne (z naciskiem na naszą moralność), choć przejawia się w naszym codziennym życiu. Oczywiście z każdym tym elementem można polemizować, a najtęższe umysły teologiczne i ateistyczne debatują po dziś dzień, na ogół zachowując względem siebie szacunek. Nie polecam kolejnej tego typu dykusji tutaj, bo z pewnością nie odkryjemy niczego nowego, ale polecam wyjrzenie poza swoją bańkę, byś zobaczył, jak bardzo posłużyłeś się tutaj chybionym frazesem, zrównując wiarę w Boga z niespotykaną raczej (poza dziećmi) wiarą w elfy i wróżki, a samą wiarę zrównując z czystym kaprysem człeka, który chce, żeby jakiś wielki Duch pomagał mu na kolejnych szczeblach kariery. Czym innym jest jakiś pojedynczy kaprys i wymyślone naprędce wyobrażenie, a czym innym jest cały szereg głębokich potrzeb ludzkich towarzyszących nam od zawsze, które można rozpatrywać logicznie jako pewną całościową konstrukcję, której wszystkie drogi zdają się prowadzić do Absolutu. Mniemać, że Bóg jest tylko jedną z szeregu magicznych postaci, które zachowują się jak chłopiec na posyłki, to wykazać dwie cechy, które połączyłbym w neologizm: ignoarogancja. Nadnaturalność tak różni się od magiczności, jak cudowność od cudaczności. Bóg jest dla ludzkiego rozumu tym, czym jest piękno dla ludzkich oczu. Możesz wyabstrahować różne zasady, które sprzyjają pięknu (np. symetrię), ale ani one piękna nie wyczerpią, ani nie wyjaśnią go komuś, kto piękna nigdy po prostu nie doświadczył.
@@yrisirtis2259 Odpowiedziałem Ci, ale odpowiedź okazała się chyba za długa, bo jej nie widać. Całe szczęście życie jutubowe nauczyło mnie kopiowania i wklejania, więc odpowiedź zachowałem, ale wkleiłem ją u siebie - a żeby algorytmasy jutubasa nie przejrzały moich zachęcajek jako reklam, napiszę to szyfrem: zaprasham na mój canow, a konkretniej do zakwadki spowetchności. :)
Fajnie Szymon że mówisz publicznie o Bogu,obyś go jeszcze więcej doświadczał i o Nim głosił:) Tomasz K. :) Ps. mam nadzieje że dasz mi kiedyś rewanż w Fifie...:)
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 to prawda, bo człowiek jest istotą ktora musi w coś wierzyć, od zarania dziejów religia była zastępstwem tego co dziś nazywamy nauką tłumaczącą skąd się wzięliśmy. Mimo ze, od dziecka jestem chrześcijaninem, nie jestem zatwardziały i uwazam ze wiele aspektów Biblii to bzdury nietrzymajace się kupy napisane przez jakichś zjaranych mnichów w V wieku xD, ale każdy ma prawo wierzyć w co chce:)
Kuba to straszny hipokryta, najpierw mówi że jest wolnościowcem i uważa że każdy powinien mieć wybór, szkoda że to działa tylko w jedną stronę, Kuba narzuca komuś swoje zdanie i próbuje go upokorzyć
No generalnie Bóg patrzy na kogos życzliwie nie zależnie od tego czy wierzy w Niego czy nie 😉 Myślę że właśnie w to najtrudniej uwierzyć ludziom. Że serio Bóg nie hejtuje
Moim zdaniem to trochę słabe zachowanie śmiać się z religii i robić propagandę polityczną, niby że śmiechem to powiedział, ale właśnie, że znanych osób bierze się przykład, bo właśnie przez to ludzie zagłosowali na partie, która oszukała ich drugi raz, ci co zagłosowali na KO przynajmniej dzisiaj już wiedzą, że to był zły pomysł, ale co niektórzy udają, że im się teraz żyje lepiej, bo nie chcą przyznać, że jest gorzej.
To proste. Po prostu jak piszesz tekst to dłużej się nad nim zastanawiasz, a gdy mówisz robisz to szybko i spontanicznie, tu jeszcze może dochodzić stres. Nie każdy jest dobrym mówcą ale może być dobrym pisarzem i na odwrót.
@@panetoh6647co ty gadasz. To muzyk i nie powinien się mieszać w politykę, bo nie od tego jest. Nie róbcie z celebrytów maszynek politycznych, bo to bez sens. Oni mają kase, pozycje i nie mogą dyktować kto jest dobry, a kto nie.
@@piotrciesla5103 yyyyy .. ile masz lat? Bo rap właśnie od tego jest;) tak się narodził. A ten typ uważa się za rapera którym nie jest. Mój komentarz to ironia której nie zrozumiałeś ale domyślam się że jesteś młody więc mogłeś
@@panetoh6647nie, sobel nie uwaza sie za rapera ;) jakbys obejrzal wywiad to bys wiedzial. Chlop tworzy bardzo rozne gatunki muzyczne jak i na ostatniej plycie masz trap, rap, pop, dance. Wszystko znajdziesz on jest artysta a nie raperem
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@dnsnx7882on nie naśmiewa się z ludzi wierzących ale odpływających w sferę fantazji tak mocno..tak. Otacza mnie wielu ludzi wierzących ale ten gość cos wzial i odpłynął. Wierzący ludzie nie muszą narzucać innym gadki o ich Bogu.
Co ma na celu to wysmiewanie wiary? Nie wierzysz to Twoja sprawa ale troche szacunku dla ludzi ktorzy wierza, dla ktorych Bog jest na pierwszym miejscu w zyciu. Ps. Dla sobela ; Księga Kapłańska 19:28, „ Nie będziecie robić nacięć na ciele waszym dla zmarłego, ani nie będziecie tatuować sobie żadnych znaków. Ja jestem Pan”. Szpecicie obraz Boga. Jesteście świątynią Boga.
Wojewódzki to najbardziej zakłamany człowiek mediów. Szczyci się swoim ateizmem ale nie potrafi zachować szacunku dla religii szczególnie katolickiej. Mówi że jest apolityczny ale tak jak Owsiak na każdym kroku wyśmiewa pewną opcję polityczna co jest tożsame z promocją jego opcji. Kiedyś chwalił się, że nie będzie reklamował produktu po czym wystąpił i wytłumaczył się z tego, że utożsamia się z młodymi ludźmi a marka którą reklamuje jest dla młodych. Czyli jak widać wszystko można sobie wytłumaczyć i sprzedać za garść srebrnikow. Pycha tego człowieka i oderwanie od prawdy jest tragiczna.
@@Kashenor :( niestety sporo jest takich osób. To przykre, bo gdy z kimś rozmawiasz masz czasami wrażenie jakbyś mówił z diabłem niezdolnym do ludzkich uczuć, empatii.
👍ZOBACZ CAŁY ODCINEK W MAX: play.max.com/video/watch/c21d21ce-fd94-45e7-8beb-586a4c6c7fd5/8dd1c83d-1b77-470a-a4e2-ff9536f40e69
Mam nadzieje że w końcu więcej osób wróci do Boga 🙏🏻
Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
Fajnie, że Szymon będąc jeszcze bardzo młodym człowiekiem, w tych obecnych czasach potrafi szczerze poruszyć temat związany z wiarą, nie bojąc się, że narazi się na śmieszność. Szacunek ❤.
Ja bym wstawił zamiast Szymon - Kuba. I jak tak przeczytać to o Kubie to nawet pasuje. Zmieniam perspektywę, bo dziś Szymon, jutro Kuba. Pozdrawiam.
Serce się raduje że Sobel odkrył co pięknego w nim jest i to że jest to z Boga ❤❤❤
Totalnie 😃😃😃!!!
❤
Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 jezus jest postacią historyczna wiec radzę się douczyć historii i nie to nie jest magia, dla mnie potężna wiarę musi mieć ten kto nie wierzy bo to jest tak wszystko przemyślane, wystarczy się rozejrzeć naturze i naszemu chociażby organizmowi , przypadek by tego nie wymyślił ani ,,ewolucja"
@@yrisirtis2259 właśnie Bóg nie jest istotą, znaczy niby jest wszystkimi istotami, jakie istnieją, ale z natury jest czystą Świadomością, która przenika WSZYSTKO
Zauważam duchowe przebudzenie u ludzi… niby wszędzie trąbią o sekularyzacji i laicyzacji społeczeństwa, co pewnie w niektórych bańkach jest prawdą, ale z drugiej strony rodzi się głód Boga ❤ z Bogiem nie zginiemy - Chwała Jezusowi - Amen !
Tak jest!
Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 Chęć, by wierzyć, nie wystarcza do wiary. Jest tak tylko w oczach ateistów, którzy nie przypatrują się różnym własnym wiarom, więc wyodrębniają jedną wiarę (tę w Boga) jako zwykłe chciejstwo pozbawione wszelkich podstaw poza emocjami, samego zaś Boga postrzegają jako „wymysł”, a nie abstrakt. Podam przykład odnośnie do pierwszego nieporozumienia.
Jeśli masz dziewczynę lub żonę, zapewne chcesz wierzyć, że ona Cię kocha. Możesz oczywiście powiedzieć, że „wiesz”, iż Cię kocha, ale tak naprawdę nie jest to wiedza sensu stricto, lecz bardzo silne przekonanie, czyli nadal wiara. Jednak czy wystarcza sama chęć wiary, abyś wierzył w tę miłość? Abyś wierzył tak mocno, że aż jesteś skłonny nazywać to wiedzą? Nie! Chcąc wierzyć, wypatrujesz przesłanek, które pozwolą Ci utrzymać tę wiarę. I zauważasz te przesłanki.
Żona kupuje Ci prezent zgodny z Twoim hobby, pomaga Ci, gdy o to poprosisz, spogląda Ci się w oczy w określony sposób, nie ma przed Tobą tajemnic itd. Gdybyś wystarczająco często zauważał przesłanki przeciwne, Twoja wiara w miłość dziewczyny byłaby coraz słabsza. Czy jednak którakolwiek z podobnych rzeczy jest DOWODEM miłości? Nie! Nie istnieje coś takiego jak dowód miłości. Jest to sfera realna, ale na tyle nieuchwytna, że wszystko może się tutaj okazać wyrafinowaną grą.
Natomiast mimo wszystko chcesz wierzyć i dlatego wierzysz tym przesłankom, choć ani jedna z nich, ani ich komplet nie stanowią prawdziwego dowodu, a Ty jakby szacujesz prawdopodobieństwo, chociaż nie w sposób czysto matematyczny oczywiście. Nie wiesz, jaka jest prawda. Wierzysz w to, co prawdo-podobne; podobne do prawdy. To wystarczy dla wiary.
Uznajesz, że warto ryzykować i wierzyć w miłość dziewczyny, bo to zresztą w jakimś sensie również część TWOJEJ miłości DO NIEJ - i wiesz w sercu, że miłość jako taka jest warta ryzyka. I że ten całościowy proces miłości może wzajemną miłość podtrzymać przy życiu, dopóki w tę miłość wierzysz i odpowiednio do swej wiary się zachowujesz, utrzymując z dziewczyną właściwą relację. Wiara łączy się z miłością. Pielęgnuje ją. Ale nie ta całkowicie ślepa.
Dopóki wierzysz, możesz w swojej percepcji przeoczyć jakieś małe symptomy, które mogłyby świadczyć o niewierności dziewczyny, choć wcale nie musiałyby (!) świadczyć. Ale nawet gdy te przeoczone, podejrzane czynniki były niezauważonym znakiem jej słabnącej miłości, nastawiłeś swoją percepcję tak, że nie stałeś się zaborczy i podejrzliwy, więc kochając dziewczynę i wierząc w jej miłość, tym samym pomogłeś również dziewczynie w umocnieniu jej miłości do Ciebie.
Mimo że zrobiłeś to nieświadomie, bo mogłeś nawet nie spostrzec, iż jej miłość do Ciebie miała jakiś krótki kryzys! Bardzo podobnie jest z wiarą w Boga. I tu przechodzimy do drugiego nieporozumienia, które błędnie utożsamia „wymyślanie” z wyabstrahowywaniem. Ludzie, odkąd istniał dyskurs myśli, zawsze dzielili się na dwa światopoglądowe obozy, choć różnie je etykietowali. Przyjmijmy, że można je nazwać idealizmem oraz naturalizmem.
Przyrost naukowej wiedzy o działaniu i składzie materialnego świata tylko pozornie wypiera wiarygodność światopoglądu idealistycznego, zgodnie z którym materia nie jest wszystkim, co istnieje. Po prostu przyjmujemy odmienne założenia co do ostatecznej natury świata; co do absolutnych podwalin. Tych podwalin nie da się zweryfikować, ponieważ nie sięgają tam nasze władze poznawcze ani narzędzia nauki - nie sięgają tam z definicji. Niektóre z naszych władz zaledwie muskają o tę sferę, niemal nigdy nie robiąc tego jednocześnie.
Gdy jednak starożytni filozofowie wierzyli np. w nadnaturalny świat „idei”, nie było to akurat skorelowane z potrzebą życia wiecznego. Było skorelowane z potrzebą... odkrywania jakiejś głębszej prawdy o sensie życia już tutaj (a w chrześcijaństwie te dwie potrzeby się łączą). Nadal oczywiście jest to potrzeba. Nawet naukowa ciekawość jest potrzebą. Sam fakt potrzeby nie jest dowodem na to, że istnieje coś, co tę potrzebę zaspokaja, ale jest to podobne do rozwiniętego powyżej zagadnienia „wiary w miłość dziewczyny”. Mamy przesłankę.
Jeśli odczuwamy w sobie potrzebę takiego szczęścia, jakiego nic na TYM ŚWIECIE nie jest w stanie nam dostarczyć, możemy wierzyć, iż istnieje „coś” poza tym światem, co tę potrzebę zaspokoi. Ale czy potrzeba szczęścia jest czysto uczuciowa? Nie, ponieważ na ogół zauważamy, że szczęście jest raczej produktem ubocznym zaspokajania innych potrzeb - pojawia się na przykład, gdy zrywamy ze swoim egoizmem, gdy zaczynamy coś lepiej rozumieć, gdy lepiej opanowujemy jakąś umiejętność itd. WSZYSTKIE te aspekty jakoś odnajdują się w monoteistycznej koncepcji Boga.
Nie da się więc stanowczo oddzielić od siebie czynników emocjonalnych i czynników racjonalnych. Jeżeli chcesz wiedzieć i rozumieć, masz taką POTRZEBĘ. Wiara jest jednym z wymiarów poznania, choć również ma zakorzenienie w potrzebie. Potrzeba metafizyki nie jest jedną potrzebą, oddzielną od wszystkich innych ludzkich potrzeb. Jest raczej większym zbiorem, w którym mieszczą się wszystkie inne nasze potrzeby, w rozumie i w sercu prowadząc do owej potrzeby wyższej.
Gdy ludzie strzępkowo tłumaczyli sobie różne fenomeny przyrodnicze za pomocą bóstw, spośród których każde odpowiadało za inną „działkę rzeczywistości”, było to dość dziecinne, ale nigdy nie przywiązywano zbyt dużej wagi do wiary w takie bóstwa. Równie dobrze mogły nie istnieć i pozostać symbolami. Podobnie - gdy ludzie piszą jakieś powieści i na ich potrzeby stwarzają różnych magicznych bohaterów, jest to tylko ubarwienie naszych ludzkich problemów i uwypuklenie ich z pomocą wyrazistych symboli.
Elfy, krasnoludki, jednorożce czy pegazy nie powstały w odpowiedzi na potrzebę wiary w podobne istoty. One ani nie tłumaczą natury całej rzeczywistości, ani nie odpowiadają na egzystencjalne potrzeby; są zwłaszcza zabawą wyobraźni. Są rzeczywiście „wymyślone”. Co jednak ważne, ludzie od zarania dziejów odczuwali lęk przed światem duchowym; lęk specyficzny, bo inaczej człowiek boi się tygrysa, a inaczej ducha. Podobnie - ludzie odczuwali w sobie naglące ich prawo moralne, a jednocześnie widzieli, że mogą je łamać. Widzieli też, że cały świat wokół nich przekracza ich zdolności rozumienia.
Ale wszystkie te aspekty mogły sobie funkcjonować oddzielnie - i często funkcjonowały. Na przestrzeni dziejów mieliśmy do czynienia z niereligijną moralnością, a także z amoralną religijnością. Dopiero u Żydów pojawił się koncept Boga jedynego, który później przez Chrystusa, a następnie przez teologię chrześcijańską ukazał się jako szczyt metafizyki, zgodny z dorobkiem filozofii antycznej i idący nawet dalej. Bóg okazał się Bogiem. Okazał się Istotą, która jest dokładnie na tyle zrozumiała, byśmy mogli się do Niej zbliżać i tym samym doskonalić, a zarazem na tyle tajemnicza, byśmy robili to z pokorą, co paradoksalnie pomaga w tym zbliżaniu się i doskonaleniu.
Jest Osobą, więc nie chodzi o jej ściśle intelektualne poznawanie, ale o relację po pierwsze. Jest władcą wszechświata, ale władcą służebnym, bo tworząc świat, dał nam wszystko co potrzebne, łącznie z sumieniem i Słowem, które sumienie wyostrza. Jest Stwórcą wszechświata, którego działanie możemy poznawać z pomocą rozumu. Jest kimś, kto wywołuje wspomnianą bojaźń, o ile pozostajemy źli i z tego zadowoleni, a także kimś, kto jest pełnią szczęścia, o ile chcemy się doskonalić i stawać się podobnymi do Niego w miłości - w przedziwny sposób utożsamia się On z każdym z nas.
Mamy tu do czynienia z abstraktem, choć sama abstrakcja nie wystarczy, by wierzyć, ale i sama chęć nie wystarczy. Rozumowe wyabstrahowanie jest tylko jednym z wymiarów dojrzałej wiary. To abstrakt, który łączy w sobie wszystko, co ma znaczenie fundamentalne i ostateczne (z naciskiem na naszą moralność), choć przejawia się w naszym codziennym życiu. Oczywiście z każdym tym elementem można polemizować, a najtęższe umysły teologiczne i ateistyczne debatują po dziś dzień, na ogół zachowując względem siebie szacunek.
Nie polecam kolejnej tego typu dyskusji tutaj, bo z pewnością nie odkryjemy niczego nowego, ale polecam wyjrzenie poza swoją bańkę, byś zobaczył, jak bardzo posłużyłeś się tutaj chybionym frazesem, zrównując wiarę w Boga z niespotykaną raczej (poza dziećmi) wiarą w elfy i wróżki, a samą wiarę zrównując z czystym kaprysem człeka, który chce, żeby jakiś wielki Duch pomagał mu na kolejnych szczeblach kariery. Czym innym jest jakiś pojedynczy kaprys i wymyślone naprędce wyobrażenie, a czym innym jest cały szereg głębokich potrzeb ludzkich towarzyszących nam od zawsze, które można rozpatrywać logicznie jako pewną całościową konstrukcję, której wszystkie drogi zdają się prowadzić do Absolutu.
Mniemać, że Bóg jest tylko jedną z szeregu magicznych postaci, które zachowują się jak chłopiec na posyłki, to wykazać dwie cechy, które połączyłbym w neologizm: ignoarogancja. Nadnaturalność tak różni się od magiczności, jak cudowność od cudaczności. Bóg jest dla ludzkiego rozumu tym, czym jest piękno dla ludzkich oczu. Możesz wyabstrahować różne zasady, które sprzyjają pięknu (np. symetrię), ale ani one piękna nie wyczerpią, ani nie wyjaśnią go komuś, kto piękna nigdy po prostu nie doświadczył.
@@yrisirtis2259 @yrisirtis2259 Chęć, by wierzyć, nie wystarcza do wiary. Jest tak tylko w oczach ateistów, którzy nie przypatrują się różnym własnym wiarom, więc wyodrębniają jedną wiarę (tę w Boga) jako zwykłe chciejstwo pozbawione wszelkich podstaw poza emocjami, samego zaś Boga postrzegają jako „wymysł”, a nie abstrakt. Podam przykład odnośnie do pierwszego nieporozumienia.
Jeśli masz dziewczynę lub żonę, zapewne chcesz wierzyć, że ona Cię kocha. Możesz oczywiście powiedzieć, że „wiesz”, iż Cię kocha, ale tak naprawdę nie jest to wiedza sensu stricto, lecz bardzo silne przekonanie, czyli nadal wiara. Jednak czy wystarcza sama chęć wiary, abyś wierzył w tę miłość? Abyś wierzył tak mocno, że aż jesteś skłonny nazywać to wiedzą? Nie! Chcąc wierzyć, wypatrujesz przesłanek, które pozwolą Ci utrzymać tę wiarę. I zauważasz te przesłanki.
Żona kupuje Ci prezent zgodny z Twoim hobby, pomaga Ci, gdy o to poprosisz, spogląda Ci się w oczy w określony sposób, nie ma przed Tobą tajemnic itd. Gdybyś wystarczająco często zauważał przesłanki przeciwne, Twoja wiara w miłość dziewczyny byłaby coraz słabsza. Czy jednak którakolwiek z podobnych rzeczy jest DOWODEM miłości? Nie! Nie istnieje coś takiego jak dowód miłości. Jest to sfera realna, ale na tyle nieuchwytna, że wszystko może się tutaj okazać wyrafinowaną grą.
Natomiast mimo wszystko chcesz wierzyć i dlatego wierzysz tym przesłankom, choć ani jedna z nich, ani ich komplet nie stanowią prawdziwego dowodu, a Ty jakby szacujesz prawdopodobieństwo, chociaż nie w sposób czysto matematyczny oczywiście. Nie wiesz, jaka jest prawda. Wierzysz w to, co prawdo-podobne; podobne do prawdy. To wystarczy dla wiary.
Uznajesz, że warto ryzykować i wierzyć w miłość dziewczyny, bo to zresztą w jakimś sensie również część TWOJEJ miłości DO NIEJ - i wiesz w sercu, że miłość jako taka jest warta ryzyka. I że ten całościowy proces miłości może wzajemną miłość podtrzymać przy życiu, dopóki w tę miłość wierzysz i odpowiednio do swej wiary się zachowujesz, utrzymując z dziewczyną właściwą relację. Wiara łączy się z miłością. Pielęgnuje ją. Ale nie ta całkowicie ślepa.
Dopóki wierzysz, możesz w swojej percepcji przeoczyć jakieś małe symptomy, które mogłyby świadczyć o niewierności dziewczyny, choć wcale nie musiałyby (!) świadczyć. Ale nawet gdy te przeoczone, podejrzane czynniki były niezauważonym znakiem jej słabnącej miłości, nastawiłeś swoją percepcję tak, że nie stałeś się zaborczy i podejrzliwy, więc kochając dziewczynę i wierząc w jej miłość, tym samym pomogłeś również dziewczynie w umocnieniu jej miłości do Ciebie.
Mimo że zrobiłeś to nieświadomie, bo mogłeś nawet nie spostrzec, iż jej miłość do Ciebie miała jakiś krótki kryzys! Bardzo podobnie jest z wiarą w Boga. I tu przechodzimy do drugiego nieporozumienia, które błędnie utożsamia „wymyślanie” z wyabstrahowywaniem. Ludzie, odkąd istniał dyskurs myśli, zawsze dzielili się na dwa światopoglądowe obozy, choć różnie je etykietowali. Przyjmijmy, że można je nazwać idealizmem oraz naturalizmem.
Przyrost naukowej wiedzy o działaniu i składzie materialnego świata tylko pozornie wypiera wiarygodność światopoglądu idealistycznego, zgodnie z którym materia nie jest wszystkim, co istnieje. Po prostu przyjmujemy odmienne założenia co do ostatecznej natury świata; co do absolutnych podwalin. Tych podwalin nie da się zweryfikować, ponieważ nie sięgają tam nasze władze poznawcze ani narzędzia nauki - nie sięgają tam z definicji. Niektóre z naszych władz zaledwie muskają o tę sferę, niemal nigdy nie robiąc tego jednocześnie.
Gdy jednak starożytni filozofowie wierzyli np. w nadnaturalny świat „idei”, nie było to akurat skorelowane z potrzebą życia wiecznego. Było skorelowane z potrzebą... odkrywania jakiejś głębszej prawdy o sensie życia już tutaj (a w chrześcijaństwie te dwie potrzeby się łączą). Nadal oczywiście jest to potrzeba. Nawet naukowa ciekawość jest potrzebą. Sam fakt potrzeby nie jest dowodem na to, że istnieje coś, co tę potrzebę zaspokaja, ale jest to podobne do rozwiniętego powyżej zagadnienia „wiary w miłość dziewczyny”. Mamy przesłankę.
Jeśli odczuwamy w sobie potrzebę takiego szczęścia, jakiego nic na TYM ŚWIECIE nie jest w stanie nam dostarczyć, możemy wierzyć, iż istnieje „coś” poza tym światem, co tę potrzebę zaspokoi. Ale czy potrzeba szczęścia jest czysto uczuciowa? Nie, ponieważ na ogół zauważamy, że szczęście jest raczej produktem ubocznym zaspokajania innych potrzeb - pojawia się na przykład, gdy zrywamy ze swoim egoizmem, gdy zaczynamy coś lepiej rozumieć, gdy lepiej opanowujemy jakąś umiejętność itd. WSZYSTKIE te aspekty jakoś odnajdują się w monoteistycznej koncepcji Boga.
Nie da się więc stanowczo oddzielić od siebie czynników emocjonalnych i czynników racjonalnych. Jeżeli chcesz wiedzieć i rozumieć, masz taką POTRZEBĘ. Wiara jest jednym z wymiarów poznania, choć również ma zakorzenienie w potrzebie. Potrzeba metafizyki nie jest jedną potrzebą, oddzielną od wszystkich innych ludzkich potrzeb. Jest raczej większym zbiorem, w którym mieszczą się wszystkie inne nasze potrzeby, w rozumie i w sercu prowadząc do owej potrzeby wyższej.
Gdy ludzie strzępkowo tłumaczyli sobie różne fenomeny przyrodnicze za pomocą bóstw, spośród których każde odpowiadało za inną „działkę rzeczywistości”, było to dość dziecinne, ale nigdy nie przywiązywano zbyt dużej wagi do wiary w takie bóstwa. Równie dobrze mogły nie istnieć i pozostać symbolami. Podobnie - gdy ludzie piszą jakieś powieści i na ich potrzeby stwarzają różnych magicznych bohaterów, jest to tylko ubarwienie naszych ludzkich problemów i uwypuklenie ich z pomocą wyrazistych symboli.
Elfy, krasnoludki, jednorożce czy pegazy nie powstały w odpowiedzi na potrzebę wiary w podobne istoty. One ani nie tłumaczą natury całej rzeczywistości, ani nie odpowiadają na egzystencjalne potrzeby; są zwłaszcza zabawą wyobraźni. Są rzeczywiście „wymyślone”. Co jednak ważne, ludzie od zarania dziejów odczuwali lęk przed światem duchowym; lęk specyficzny, bo inaczej człowiek boi się tygrysa, a inaczej ducha. Podobnie - ludzie odczuwali w sobie naglące ich prawo moralne, a jednocześnie widzieli, że mogą je łamać. Widzieli też, że cały świat wokół nich przekracza ich zdolności rozumienia.
Ale wszystkie te aspekty mogły sobie funkcjonować oddzielnie - i często funkcjonowały. Na przestrzeni dziejów mieliśmy do czynienia z niereligijną moralnością, a także z amoralną religijnością. Dopiero u Żydów pojawił się koncept Boga jedynego, który później przez Chrystusa, a następnie przez teologię chrześcijańską ukazał się jako szczyt metafizyki, zgodny z dorobkiem filozofii antycznej i idący nawet dalej. Bóg okazał się Bogiem. Okazał się Istotą, która jest dokładnie na tyle zrozumiała, byśmy mogli się do Niej zbliżać i tym samym doskonalić, a zarazem na tyle tajemnicza, byśmy robili to z pokorą, co paradoksalnie pomaga w tym zbliżaniu się i doskonaleniu.
Jest Osobą, więc nie chodzi o jej ściśle intelektualne poznawanie, ale o relację po pierwsze. Jest władcą wszechświata, ale władcą służebnym, bo tworząc świat, dał nam wszystko co potrzebne, łącznie z sumieniem i Słowem, które sumienie wyostrza. Jest Stwórcą wszechświata, którego działanie możemy poznawać z pomocą rozumu. Jest kimś, kto wywołuje wspomnianą bojaźń, o ile pozostajemy źli i z tego zadowoleni, a także kimś, kto jest pełnią szczęścia, o ile chcemy się doskonalić i stawać się podobnymi do Niego w miłości - w przedziwny sposób utożsamia się On z każdym z nas.
Mamy tu do czynienia z abstraktem, choć sama abstrakcja nie wystarczy, by wierzyć, ale i sama chęć nie wystarczy. Rozumowe wyabstrahowanie jest tylko jednym z wymiarów dojrzałej wiary. To abstrakt, który łączy w sobie wszystko, co ma znaczenie fundamentalne i ostateczne (z naciskiem na naszą moralność), choć przejawia się w naszym codziennym życiu. Oczywiście z każdym tym elementem można polemizować, a najtęższe umysły teologiczne i ateistyczne debatują po dziś dzień, na ogół zachowując względem siebie szacunek.
Nie polecam kolejnej tego typu dykusji tutaj, bo z pewnością nie odkryjemy niczego nowego, ale polecam wyjrzenie poza swoją bańkę, byś zobaczył, jak bardzo posłużyłeś się tutaj chybionym frazesem, zrównując wiarę w Boga z niespotykaną raczej (poza dziećmi) wiarą w elfy i wróżki, a samą wiarę zrównując z czystym kaprysem człeka, który chce, żeby jakiś wielki Duch pomagał mu na kolejnych szczeblach kariery. Czym innym jest jakiś pojedynczy kaprys i wymyślone naprędce wyobrażenie, a czym innym jest cały szereg głębokich potrzeb ludzkich towarzyszących nam od zawsze, które można rozpatrywać logicznie jako pewną całościową konstrukcję, której wszystkie drogi zdają się prowadzić do Absolutu.
Mniemać, że Bóg jest tylko jedną z szeregu magicznych postaci, które zachowują się jak chłopiec na posyłki, to wykazać dwie cechy, które połączyłbym w neologizm: ignoarogancja. Nadnaturalność tak różni się od magiczności, jak cudowność od cudaczności. Bóg jest dla ludzkiego rozumu tym, czym jest piękno dla ludzkich oczu. Możesz wyabstrahować różne zasady, które sprzyjają pięknu (np. symetrię), ale ani one piękna nie wyczerpią, ani nie wyjaśnią go komuś, kto piękna nigdy po prostu nie doświadczył.
@@yrisirtis2259 Odpowiedziałem Ci, ale odpowiedź okazała się chyba za długa, bo jej nie widać. Całe szczęście życie jutubowe nauczyło mnie kopiowania i wklejania, więc odpowiedź zachowałem, ale wkleiłem ją u siebie - a żeby algorytmasy jutubasa nie przejrzały moich zachęcajek jako reklam, napiszę to szyfrem: zaprasham na mój canow, a konkretniej do zakwadki spowetchności. :)
Fajnie Szymon że mówisz publicznie o Bogu,obyś go jeszcze więcej doświadczał i o Nim głosił:) Tomasz K. :) Ps. mam nadzieje że dasz mi kiedyś rewanż w Fifie...:)
Chwała Jezusowi!! ❤
Sobel szacunek za wypowiedź !
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259powtarzasz sie stary... skończ to
@@yrisirtis2259 błąd logiczny, bo człowiek to tylko jedna z wielu istot jakie wymyślił sobie Bóg.
@@kamilab140 Akurat logika mówi że to człowiek stworzył Boga w swoim umyśle.
@@yrisirtis2259 Kto w takim razie stworzył człowieka...?
szanuje go za brak odpowiedzi. Wojewódzki politykę potrafi wpleść we wszystko by stare babska przed tv sie wkurzyły/ roześmiały
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
@@yrisirtis2259 to prawda, bo człowiek jest istotą ktora musi w coś wierzyć, od zarania dziejów religia była zastępstwem tego co dziś nazywamy nauką tłumaczącą skąd się wzięliśmy. Mimo ze, od dziecka jestem chrześcijaninem, nie jestem zatwardziały i uwazam ze wiele aspektów Biblii to bzdury nietrzymajace się kupy napisane przez jakichś zjaranych mnichów w V wieku xD, ale każdy ma prawo wierzyć w co chce:)
Biedny Kuba, wsadzi do kałuży każdą wiązankę podarowanych mu róż.
Przepięknie powiedziane!
Za to mu płacą.Taki to rodzaj rozrywki.
Sobel. Zmieniłeś się bardzo ❤ Jestem dumny ❤
Kuba to straszny hipokryta, najpierw mówi że jest wolnościowcem i uważa że każdy powinien mieć wybór, szkoda że to działa tylko w jedną stronę, Kuba narzuca komuś swoje zdanie i próbuje go upokorzyć
piękny chłopak !!!
Świetny gość! 😜
Jakie urocze... Mega się cieszę że Szymon odnalazł Boga na swojej drodze ❤
SOBEL!!!!!!!!!! FIRE
Kozak! 😜
Bosz ! Jaki on jest przystojniak 🖤
Nooo😊
No jak Cygan na stoisku z dywanami😂
Masz osobliwy gust
Ile masz lat?
Miło się go słucha
No generalnie Bóg patrzy na kogos życzliwie nie zależnie od tego czy wierzy w Niego czy nie 😉 Myślę że właśnie w to najtrudniej uwierzyć ludziom. Że serio Bóg nie hejtuje
Taki już jest
Pełen miłości, wdzięczności,wiary, nadziei, pogody ducha
Ojj dobry jest😅❤
Pięknie 😊😊❤
Sobel to jest najlepszy polski raper
Za ostatnia wypowiedź wielki szacun
Przyjdzie taki dzień kiedy Wojewódzki przestanie drwić i będzie przepraszał Boga tak jak Koterski
Ci z "elit" na łożu śmierci przeważnie wołają biskupa.
❤
Wojewodzki żygać sie chcę od tych twoich przycinek politycznych od takiego czegoś są inne programy. Twoj jest rozrywkowy nie komplikuj tego...
Wspanialy chlopak!!!
To poczucie humoru. Sam Bóg się z wami śmieje 😀😀
Bóg nie ma żadnego wpływu na człowieka, korzyści też.
Moim zdaniem to trochę słabe zachowanie śmiać się z religii i robić propagandę polityczną, niby że śmiechem to powiedział, ale właśnie, że znanych osób bierze się przykład, bo właśnie przez to ludzie zagłosowali na partie, która oszukała ich drugi raz, ci co zagłosowali na KO przynajmniej dzisiaj już wiedzą, że to był zły pomysł, ale co niektórzy udają, że im się teraz żyje lepiej, bo nie chcą przyznać, że jest gorzej.
Czy można rozmawiać bez polityki?
Mega ciachooooo❤❤❤😍😍😍
Ciekawe chłop teksty pisze, piosenki a zdania sklecić nie potrafi. O co tu chodzi?
To proste. Po prostu jak piszesz tekst to dłużej się nad nim zastanawiasz, a gdy mówisz robisz to szybko i spontanicznie, tu jeszcze może dochodzić stres. Nie każdy jest dobrym mówcą ale może być dobrym pisarzem i na odwrót.
Telewizja na żywo, ogromny program, stres można się czasem zaplątać
Wojewódzki z całą pewnością nie wierzy w Boga Ojca.
Co to jest???
Trochę jak Zlatan
Prawdziwy raper ;) jak trzeba powiedzieć coś konkretnego to cicho zatykamy usta palcem.
Przeciez to nie raper
@@gosiama480 ja to wiem, ty to wiesz, stara szkoła to wie ale boi się powiedzieć bo być może młodzi zaproszą na płytę to wpadnie parę groszy...
@@panetoh6647co ty gadasz. To muzyk i nie powinien się mieszać w politykę, bo nie od tego jest. Nie róbcie z celebrytów maszynek politycznych, bo to bez sens. Oni mają kase, pozycje i nie mogą dyktować kto jest dobry, a kto nie.
@@piotrciesla5103 yyyyy .. ile masz lat? Bo rap właśnie od tego jest;) tak się narodził. A ten typ uważa się za rapera którym nie jest. Mój komentarz to ironia której nie zrozumiałeś ale domyślam się że jesteś młody więc mogłeś
@@panetoh6647nie, sobel nie uwaza sie za rapera ;) jakbys obejrzal wywiad to bys wiedzial. Chlop tworzy bardzo rozne gatunki muzyczne jak i na ostatniej plycie masz trap, rap, pop, dance. Wszystko znajdziesz on jest artysta a nie raperem
Nie wierzcie w fałszywych proroków 😉
@@drzwi.garazowe faryzeusz
@@drzwi.garazowe nie jest fakszywym , pozdrawiam
Że Bóg ich opuścił 😂😂😂
Masz rację wojewódzki BÓG obok ciebie nie siedzi, natomiast jeśli chodzi o PIS BÓG ich nie opuścił.
No jak to nie. Przeniósł się do Tuska
Czemu, kłamiesz!.
Bóg Istnieje
Hehe ludzie z PiSu
Pierwszy, wygrałem
Kuda,doskonała puenta...😀
pierwsza
Brawo dla Kuby że w każdej sytuacji mówi co myśli o wypowiedziach gościa. Jeśli facet zaczyna gadać o tej fantazji człowieka zwanej Bogiem, to Kuba nie pozostaje obojętny. Oczywiście jak ktoś chce wierzyć, to niech wierzy we wszelkie istoty magiczne, lecz powinien zrozumieć, że Bóg to tylko jedna z wielu istot magicznych/nadnaturalnych jakie wymyślił sobie człowiek.
Czyli popierasz naśmiewanie się z religii ?
@@dnsnx7882on nie naśmiewa się z ludzi wierzących ale odpływających w sferę fantazji tak mocno..tak.
Otacza mnie wielu ludzi wierzących ale ten gość cos wzial i odpłynął. Wierzący ludzie nie muszą narzucać innym gadki o ich Bogu.
Raczej brawo dla Sobla że nie dał się sprowokować przez tego politycznego pachołka zTVN, który wszędzie potrafi wcisnąć swoje opłacone poglądy
A skąd ty wiesz, że Bóg to wymysł?
@@kaz5134 może on to po prostu czuje i powinny być brawa dla niego że w tych czasach nie wstydzi się mówić o swojej wierze
Sobel....wez to odstaw.
Bóg Istnieje. Dzięki Bogu zauważyłem nie raz swoje błędy. Są dowody na Istnienie Boga.
@@marcins.-metal1974 ja tam łykam go co tydzień i jest żywy AMENNNN
Właśnie dzieki Bogu odstawił używki i jaranie maryhy :) Jest idealnym przykładem zmiany
Co ma na celu to wysmiewanie wiary? Nie wierzysz to Twoja sprawa ale troche szacunku dla ludzi ktorzy wierza, dla ktorych Bog jest na pierwszym miejscu w zyciu. Ps. Dla sobela ; Księga Kapłańska 19:28, „ Nie będziecie robić nacięć na ciele waszym dla zmarłego, ani nie będziecie tatuować sobie żadnych znaków. Ja jestem Pan”. Szpecicie obraz Boga. Jesteście świątynią Boga.
Fajny ten wojewódzki taki już podsuszony … nadaje się do ubicia 😅
A ten cygan tu po co. I gdzie zostawił akordeon.
❤
Wojewódzki to najbardziej zakłamany człowiek mediów. Szczyci się swoim ateizmem ale nie potrafi zachować szacunku dla religii szczególnie katolickiej. Mówi że jest apolityczny ale tak jak Owsiak na każdym kroku wyśmiewa pewną opcję polityczna co jest tożsame z promocją jego opcji. Kiedyś chwalił się, że nie będzie reklamował produktu po czym wystąpił i wytłumaczył się z tego, że utożsamia się z młodymi ludźmi a marka którą reklamuje jest dla młodych. Czyli jak widać wszystko można sobie wytłumaczyć i sprzedać za garść srebrnikow. Pycha tego człowieka i oderwanie od prawdy jest tragiczna.
@@Kashenor :( niestety sporo jest takich osób. To przykre, bo gdy z kimś rozmawiasz masz czasami wrażenie jakbyś mówił z diabłem niezdolnym do ludzkich uczuć, empatii.