Dzięki za ten materiał. Ostatnio sporo myślę o temacie, który tu poruszasz. Chciałbym robić coraz lepsze zdjęcia a nawet fotografie bo cytując Tomasza Tomaszewskiego większość z nas fotografów patrzy a tylko nieliczni widzą i dlatego większość z nas robi zdjęcia ale tylko niektórzy z nas robią fotografie. Tu wkrada się jeszcze jeden wątek sprzętowy tzn. obróbka. Ale to chyba temat na osobną dyskusję ;-) Pozdrawiam.
Kłaniam się nisko :) Obawiam się, że to o czym piszesz nie dotyczy tylko fotografów. Jest taki świetny utwór Simon & Garfunkel - The Sound of Silence, na pewno znasz. Uwielbiam tekst tego utworu, szczególnie fragment: People talking without speaking People hearing without listening Myślę, że z powodzeniem można to rozszerzyć również o "widzenie", a warto zauważyć, że utwór ma 60 lat. Tak więc tak, niedoskonałość jest naszą powszechną cechą. Myślę, że już świadomość niedoskonałości jest mocnym krokiem w dobrą stronę, więc wierzę, że idziemy w dobrym kierunku :)
Robiłem zdjęcia wiele lat. Ponad rok temu zaniechałem. Spędziłem też wiele czasu przy obróbce. Jest też wiele zdjęć, które pewnie już zostaną w „szufladzie”..szkoda bo sprawiało mi to frajdę i widziałem w tym swój sens. Po pewnym czasie zacząłem głębiej nad tym myśleć i porównywać moje pstrykanie do czynności, które wykonuję w pracy (pomiar faktycznej rzeźby terenu i zobrazowanie go na mapach). Uzmysłowiłem sobie, że jestem tylko rejestratorem zastanej rzeczywistości i przekazuję ją w innej formie. Podobnie było z fotografią. Stwierdziłem, że nie ma tym nic twórczego, a zdjęcia które wykonywałem mogę traktować jako pamiątkowy obrazek. Tak więc fotografia jako forma artyzmu straciła dla mnie sens, a ta chęć tworzenia była dla mnie wyznacznikiem. Nawiasem mówiąc, nigdy też nie pokusiłem się spieniężać mojego hobby tak, żeby się jakoś zmotywować do działania bo zaczął bym traktować je jako pracę i motywacją były by pieniądze, a nie dobre zdjęcie. W końcu bym się wypalił. Dziękuję za film i przemyślenia w nim zawarte bo w pewnym sensie budują moją teorię.
Mądry film. Nie zamierzam krytykować ani dyskutować, a jest o czym (mam na myśli dyskusję nie krytykę) ale myślę, że w tym miejscu (komentarze na YT) byłoby to zbanalizowanie bardzo ciekawego tematu. Pozdrawiam
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy czasami fotografia nie jest dla mnie idealnym zawodem ze względu na to jak naturalnie przychodzi mi zaangażowanie się w naukę robienia zdjęć oraz jak, w porównaniu do innych ludzi, patrzę na zdjęcie jako gotowy produkt - na światło, czernie, kolory, kontrasty, format zdjęcia, fizyczna wielkość czy struktura papieru fotograficznego. Po tym filmie wiem, że powinienem zwracać uwagę na to co jest poza samym "rejestrowaniem" fotografii niezależnie czy będę robił to hobbystycznie czy w ramach pracy. I bardzo podoba mi się nazwa Fundamentalna warstwa pozaobrazowa.
Jeśli lubisz się tego uczyć, to moim zdaniem jak najbardziej działaj, bo nie ma nic lepszego niż naturalne zainteresowanie jakimkolwiek tematem. Dużo szybciej i gładziej przeskakuje się kolejne poziomy bo robi się to z uśmiechem na ustach :)
Poruszono tutaj wiele ciekawych wątków. Jednak zamykają się one w kwestiach rygorystycznie formalnych (nazewnictwa, klasyfikacji, definicji) dyskutowanych niemal od zarania istnienia medium fotografii. Sprawa jest bardziej skomplikowana Trzeba sobie zadać pytanie: czy to ma jakieś znaczenie? W każdym razie nic nie uzasadnia, że tutaj musi być albo-albo. Zostańmy chwilę przy muzyce do której Pan się odwołuje. Wykonawca sprowadzony jest w pana opinii niejako do roli suchego „medium odtwarzającego” zamysł(?) czy raczej zapis kompozytora (czyli twórcy dzieła muzycznego). Zdaję sobie sprawę, że nie do końca taki jest wydźwięk pańskiego rozumowania, ale zostańmy na moment przy tej uproszczonej wersji. Warto zauważyć, że samo zjawisko interpretacji konkretnego dzieła, już samo w sobie tworzy nową jakość, zawsze odmienną i niepowtarzalną, bo jako ludzie jesteśmy różni. W tym duchu można powiedzieć, że wykonawca jest twórcą, bowiem zinterpretował utwór wykorzystując osobistą wrażliwość i umiejętności w powiązaniu z tym, co „usłyszał” czy „wyciągnął”, powiedzmy, z partytury. W fotografii jest analogicznie, nieważne czy ją „znajdujemy”, czy jakoś tam „kreujemy”. Dlatego właśnie, że jesteśmy różni. Nikt nie zniósłby masy identycznych wykonań muzycznych czy milionów dokładnie tak samo wyglądających zdjęć. Różnorodność jest kluczowa. A co z kwestią materialnego nośnika, na którym zarejestrowany został (takimi czy innymi technikami) obraz fotograficzny; nośnika, jako reprezentanta odrębnego bytu, niezależnej „rzeczywistości”, do kreacji którego niewątpliwie fotograf się przyczynił a więc można rzec - stworzył nową jakość, pewnego rodzaju ekwiwalent rzeczywistości. Możemy iść głębiej i stwierdzić, że zdjęcie jest śladem, ale czego? Tego, co możemy „znaleźć” i „zdjąć”, czy czegoś, co się zdjęciu wymyka? Śladem punktu widzenia? (fotografujący podmiot vs. kadr). A może śladem przeszłości, ale czyjej i co to oznacza? Nie chcę tego tutaj rozwijać, bo to nie miejsce na takie rozkminy. Tak że problem jest znacznie głębszy. Oczywiście, cały czas z tyłu głowy mam owe fizykalne aspekty które są gęsto przywoływane w materiale, a bez których fotografia nie może istnieć. Tak więc światło (szeroko rozumiane) jak i wybitnie mechaniczny rodowód medium. Zresztą w muzyce co do zasady jest podobnie - bez ośrodka w którym dźwięk (jakikolwiek) mógłby się rozprzestrzeniać, mówienie o niej traci sens. A istnieje jeszcze cała masa rzeczy po drodze. Temat jest bardzo szeroki i ciekawy, który można nadgryzać z rozmaitych perspektyw.
Zgodzę się z Panem, że jest tu wiele niuansów i chcąc poruszyć wszystkie aspekty obawiam się, że nie wystarczyłoby nam życia. I tak, również uważam, że interpretacja nie jest bez znaczenia. Jednak mimo wszystko, absolutnie jej nie umniejszając, dla mnie pozostaje "tylko" interpretacją. Źródło jest moim zdaniem w innym miejscu, a to ono pozostaje kluczowe w moim rozumowaniu. Generalnie starałem się wychwycić czym różni się człowiek z aparatem, od człowieka z mikrofonem i złapałem się na tym, że właśnie nie widzę tych różnic, dopóki oboje operatorów nie weźmie realnie czynnego udziału w procesie stworzenia. Jeśli ich zadanie sprowadzi się tylko do rejestracji sygnału, wówczas trudno mi znaleźć przestrzeń, w której można oddać im jakiś przywilej twórczości. Dziękuje za głos w dyskusji i może będzie okazja kiedyś rozwinąć temat na żywo :)
Darku to juz któryś film z kolei gdzie treścią wyprzedzasz to o czym aktualnie chodzi mi po głowie w temacie fotografii. Wiesz w jakiej branży robie:) i mogę jedynie potwierdzić że "pęd" za sprzętem jest niewiarygodny często z pominięciem zasadności takiego czy innego wydatku. Byle więcej pikseli, byle zrzucić "myślenie" i odpowiedzialność za raczej przeciętne zdjęcia na sprzęt.
Gdybym tylko miał lepszy aparat, albo, tego nie da się zrobić... Niedasizm i gdybizm to współczesne choroby cywilizacyjne, nie tylko w fotografii, ale w tej branży wyjątkowo jaskrawe :)
Świetny materiał, zachęca do myślenia, do refleksji i analizy własnego podejścia do tematu - jestem artystą czy rzemieślnikiem? tworzę czy tylko utrwalam to co ktoś inny stworzył? Ważny jest dla mnie wyraz i przekaz wykonanego przeze mnie kadru czy pokazanie szybkości autofokusa mojego aparatu? Dziękuję, to chyba najważniejszy dla mnie film o fotografii jaki ostatnio widziałem
W sprawie TAKE a MADE: w polskim języku mówi się po prostu ZDJĘCIE. Jakby zdjąć obraz, zdjąć i zabrać ze sobą, zdjąć coś, co już było, ewentualnie coś, co stworzyliśmy. Przepraszam za ten banalny komentarz. Bardzo lubię Infinitic. Głos i sposób myślenia. Pozdrawaiam.
Ooo, ciekawe spostrzeżenie! Bystry umysł! Komentarz absolutnie w punkt! Mi umknęło przyznaje. Niemniej o ile faktycznie można coś zdjąć, to jednak nienaturalnie będzie "zrobić zdejmowanie" prawda? Po prostu coś zdejmujemy więc czemu "robimy zdjęcie"? :)
@@thisisINFINITIC Właśnie. Przyszło mi teraz do głowy, że to ograniczenia języka, treść i zakres wyrazu nie zawsze znajdują odpowiednik w innym języku. Dlatego, być może, tłumacze napisanych już wierszy są cenieni jako ci, którzy" zdejmują" sens? Jakby zdejmowanie sensu światła zastanego. Nie stworzył zdjęcia, ale zdjął warunki świetlne w takim, nie innym czasie. Przypadkiem lub rozmyślnie. W takim sensie, że zdecyduje ile światła zarejestruje, np. ograniczając je redukcją ekspozycji. Na minus, czyli. Przepraszam, lubię fotografować, ale jestem amatorem.
WARNING! Shit-storm generator! 😂 Chłopie... To jest zasada nieokreśloności Heisenberga, kot Schrödingera, zasada Pareto - czy jak to se tam zechcesz równie pretensjonalnie nazwać. Chodzi o to, że kiedy patrzysz z dostatecznie daleka, to jesteś pewien, że widzisz las. I każdy stojący obok potwierdzi, że też widzi las. Ale kiedy zaczniesz się do niego zbliżać, to pojęcie "las" nagle traci jakikolwiek sens - bo widzisz drzewa, mniejsze i większe, krzewy, mrowisko... Im bardziej próbujesz zbliżyć się do "jądra ciemności", tym bardziej się ono rozmywa i gdzieś ucieka. Najtęższe umysły filozofów od wieków próbowały odpowiedzieć na pytanie - co to znaczy CZŁOWIEK. Najznamienitsi fizycy usiłowali dociec - czym jest ŚWIATŁO. Ale pierwszy z brzegu "krawężnik" bez pardonu przywali Ci dwie stówy za przejście na czerwonym świetle - i idź sobie filozofować, przed sądem rejonowym... Dlatego cały problem bezsensownem mi si zdaje. 😇 Ale... Już w pierwszej sekundzie zapodałeś temat do poważnej Freudowsko-Jungowskiej rozkminy! 🙃 Dlaczego zilustrowałeś swoje rozważania o fotografii w roku 2024 aparatem Canon AV-1 z... 1979 roku? Dlaczego 45-letni aparat w 2024 roku tak dobrze "rezonuje"...? Mogłeś zrobić przebitkę na Sony A7, Pentaxa K-70, EOS-a R - ale nie ulega wątpliwości, że tak dobrze by to nie "usiadło". A to już drugi raz. Niedawno miałem okazję obejrzeć niezwykle pouczający film "Paddington w Peru" - z jakichś powodów reżyser zdecydował się w 2024 roku zawiesić na szyi bohaterki również ponad 40-letniego Canona AE-1. Bo jak turysta i w egzotycznym kraju, to musi mieć aparat - i to musi mieć dokładnie TAKI aparat! A nie jakiś Fuji XT-coś tam... 😉 Mnie tak "zaprogramowana" zbiorowa świadomość ostatnio mocno intryguje.
Szanuję... ale się nie zgadzam -idąc logiką materiału to kompozytor też nie jest twórcą. Dlaczego? Bo komponuje utwór w oparciu o bodźce zewnętrzne które mają wpływ na to jak czuje, przeżywa i odbiera otaczającą go rzeczywiść. To samo tyczy się rysownika, malarza etc... -każdy twórca w większym bądź mniejszym stopniu jest odbiciem otaczajacej go rzeczywistości, wymiaru w którym się znajdował lub znajduje dzięki któremu jest w stanie wyrazić to co go otacza. Twój materiał może być śmiało emitowany w seminariach jako dowód na to, że jedynym słuszym twórcą był Bóg i... to też nie do końca, bo przecież najpierw była ciemność... Ps...-to nie hejt, zwyczajnie się nie zgadzam z materiałem
Dożyliśmy strasznych czasów, że musimy tłumaczyć się z odmiennej opinii aby nie być posądzonym o "hejt". Na szczęście tutaj panuje otwarta atmosfera do dyskusji, dlatego dziękuje za wkład :) Rozumiem Twoje stanowisko. W moim odczuciu istnieje jednak różnica pomiędzy tworzeniem czegoś pod wpływem emocji, doświadczeń czy przemyśleń, a rejestrowaniem czegoś co po prostu sobie jest tak czy inaczej. Szukam tej różnicy między człowiekiem z mikrofonem do nagrywania, a człowiekiem z aparatem i jej nie widzę. Dla mnie to odpowiedniki, synonimy w innych środowiskach. Upraszczając każdy może dobrze nagrywać, ale nie każdy może dobrze śpiewać.
Stosowanie rozróżnienia fotograf i fotografik to kolejny kontrowersyjny wątek. Moja opinia, nawiązując do materiału, skłania się w stronę, że to sztuczne, pozbawione podstaw rozróżnienie, chyba, że ktoś ma na myśli daleko posunięte fotomontaże. Wówczas myślę, że można by podyskutować, ale jestem ciekaw Twojego zdania.
@@thisisINFINITIC Rozumiem, moje zdanie odnośnie tego co poruszyłem, raczej nie dotyczy ogóły, a własnej interpretacji. Raczej moje zdanie będzie, krótkie. Kiedy wykonuje zdjęcie krajobrazu i je modyfikuje to wynika z chęci przekazania tego, co ja jako twórca wdziałem swoimi oczami wykonując je w danej chwili lub chęć pokazania co chciałbym by się wydarzyło. Jedni nazwą to sztuką inni, zaś kolokwialnie fotomontażem, czy grafiką a już na pewno nie fotografią mimo, że bazuje się na sytuacji zastanej. Także to w sumie jak mówisz, temat dość kontrowersyjny i dyskusyjny, żeby go rozwinąć.
Podoba mi się że się coraz bardziej "wysilasz" przy tym co robisz a przy tym efekty są coraz lepsze 😉😋👍
Ciekawe podejście do tematu, widać dbałość i przygotowanie. Na każdym polu - mega robota. Dziękuję!
Również dziękuję za niezawodną obecność :)
Dzięki za ten materiał. Ostatnio sporo myślę o temacie, który tu poruszasz. Chciałbym robić coraz lepsze zdjęcia a nawet fotografie bo cytując Tomasza Tomaszewskiego większość z nas fotografów patrzy a tylko nieliczni widzą i dlatego większość z nas robi zdjęcia ale tylko niektórzy z nas robią fotografie. Tu wkrada się jeszcze jeden wątek sprzętowy tzn. obróbka. Ale to chyba temat na osobną dyskusję ;-) Pozdrawiam.
Kłaniam się nisko :)
Obawiam się, że to o czym piszesz nie dotyczy tylko fotografów. Jest taki świetny utwór Simon & Garfunkel - The Sound of Silence, na pewno znasz. Uwielbiam tekst tego utworu, szczególnie fragment:
People talking without speaking
People hearing without listening
Myślę, że z powodzeniem można to rozszerzyć również o "widzenie", a warto zauważyć, że utwór ma 60 lat. Tak więc tak, niedoskonałość jest naszą powszechną cechą. Myślę, że już świadomość niedoskonałości jest mocnym krokiem w dobrą stronę, więc wierzę, że idziemy w dobrym kierunku :)
@@thisisINFINITIC Dzięki za ostatnie zdanie ;-) Najlepszego !!!!
Robiłem zdjęcia wiele lat. Ponad rok temu zaniechałem. Spędziłem też wiele czasu przy obróbce. Jest też wiele zdjęć, które pewnie już zostaną w „szufladzie”..szkoda bo sprawiało mi to frajdę i widziałem w tym swój sens. Po pewnym czasie zacząłem głębiej nad tym myśleć i porównywać moje pstrykanie do czynności, które wykonuję w pracy (pomiar faktycznej rzeźby terenu i zobrazowanie go na mapach). Uzmysłowiłem sobie, że jestem tylko rejestratorem zastanej rzeczywistości i przekazuję ją w innej formie. Podobnie było z fotografią. Stwierdziłem, że nie ma tym nic twórczego, a zdjęcia które wykonywałem mogę traktować jako pamiątkowy obrazek. Tak więc fotografia jako forma artyzmu straciła dla mnie sens, a ta chęć tworzenia była dla mnie wyznacznikiem. Nawiasem mówiąc, nigdy też nie pokusiłem się spieniężać mojego hobby tak, żeby się jakoś zmotywować do działania bo zaczął bym traktować je jako pracę i motywacją były by pieniądze, a nie dobre zdjęcie. W końcu bym się wypalił. Dziękuję za film i przemyślenia w nim zawarte bo w pewnym sensie budują moją teorię.
Mądry film. Nie zamierzam krytykować ani dyskutować, a jest o czym (mam na myśli dyskusję nie krytykę) ale myślę, że w tym miejscu (komentarze na YT) byłoby to zbanalizowanie bardzo ciekawego tematu. Pozdrawiam
Mam nadzieję, że nadarzy się sposobność przy okazji jakiegoś spotkania :)
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy czasami fotografia nie jest dla mnie idealnym zawodem ze względu na to jak naturalnie przychodzi mi zaangażowanie się w naukę robienia zdjęć oraz jak, w porównaniu do innych ludzi, patrzę na zdjęcie jako gotowy produkt - na światło, czernie, kolory, kontrasty, format zdjęcia, fizyczna wielkość czy struktura papieru fotograficznego. Po tym filmie wiem, że powinienem zwracać uwagę na to co jest poza samym "rejestrowaniem" fotografii niezależnie czy będę robił to hobbystycznie czy w ramach pracy. I bardzo podoba mi się nazwa Fundamentalna warstwa pozaobrazowa.
Jeśli lubisz się tego uczyć, to moim zdaniem jak najbardziej działaj, bo nie ma nic lepszego niż naturalne zainteresowanie jakimkolwiek tematem. Dużo szybciej i gładziej przeskakuje się kolejne poziomy bo robi się to z uśmiechem na ustach :)
Poruszono tutaj wiele ciekawych wątków. Jednak zamykają się one w kwestiach rygorystycznie formalnych (nazewnictwa, klasyfikacji, definicji) dyskutowanych niemal od zarania istnienia medium fotografii. Sprawa jest bardziej skomplikowana Trzeba sobie zadać pytanie: czy to ma jakieś znaczenie? W każdym razie nic nie uzasadnia, że tutaj musi być albo-albo.
Zostańmy chwilę przy muzyce do której Pan się odwołuje. Wykonawca sprowadzony jest w pana opinii niejako do roli suchego „medium odtwarzającego” zamysł(?) czy raczej zapis kompozytora (czyli twórcy dzieła muzycznego). Zdaję sobie sprawę, że nie do końca taki jest wydźwięk pańskiego rozumowania, ale zostańmy na moment przy tej uproszczonej wersji.
Warto zauważyć, że samo zjawisko interpretacji konkretnego dzieła, już samo w sobie tworzy nową jakość, zawsze odmienną i niepowtarzalną, bo jako ludzie jesteśmy różni. W tym duchu można powiedzieć, że wykonawca jest twórcą, bowiem zinterpretował utwór wykorzystując osobistą wrażliwość i umiejętności w powiązaniu z tym, co „usłyszał” czy „wyciągnął”, powiedzmy, z partytury.
W fotografii jest analogicznie, nieważne czy ją „znajdujemy”, czy jakoś tam „kreujemy”. Dlatego właśnie, że jesteśmy różni. Nikt nie zniósłby masy identycznych wykonań muzycznych czy milionów dokładnie tak samo wyglądających zdjęć. Różnorodność jest kluczowa.
A co z kwestią materialnego nośnika, na którym zarejestrowany został (takimi czy innymi technikami) obraz fotograficzny; nośnika, jako reprezentanta odrębnego bytu, niezależnej „rzeczywistości”, do kreacji którego niewątpliwie fotograf się przyczynił a więc można rzec - stworzył nową jakość, pewnego rodzaju ekwiwalent rzeczywistości.
Możemy iść głębiej i stwierdzić, że zdjęcie jest śladem, ale czego? Tego, co możemy „znaleźć” i „zdjąć”, czy czegoś, co się zdjęciu wymyka? Śladem punktu widzenia? (fotografujący podmiot vs. kadr). A może śladem przeszłości, ale czyjej i co to oznacza? Nie chcę tego tutaj rozwijać, bo to nie miejsce na takie rozkminy. Tak że problem jest znacznie głębszy.
Oczywiście, cały czas z tyłu głowy mam owe fizykalne aspekty które są gęsto przywoływane w materiale, a bez których fotografia nie może istnieć. Tak więc światło (szeroko rozumiane) jak i wybitnie mechaniczny rodowód medium.
Zresztą w muzyce co do zasady jest podobnie - bez ośrodka w którym dźwięk (jakikolwiek) mógłby się rozprzestrzeniać, mówienie o niej traci sens. A istnieje jeszcze cała masa rzeczy po drodze.
Temat jest bardzo szeroki i ciekawy, który można nadgryzać z rozmaitych perspektyw.
Zgodzę się z Panem, że jest tu wiele niuansów i chcąc poruszyć wszystkie aspekty obawiam się, że nie wystarczyłoby nam życia.
I tak, również uważam, że interpretacja nie jest bez znaczenia. Jednak mimo wszystko, absolutnie jej nie umniejszając, dla mnie pozostaje "tylko" interpretacją. Źródło jest moim zdaniem w innym miejscu, a to ono pozostaje kluczowe w moim rozumowaniu.
Generalnie starałem się wychwycić czym różni się człowiek z aparatem, od człowieka z mikrofonem i złapałem się na tym, że właśnie nie widzę tych różnic, dopóki oboje operatorów nie weźmie realnie czynnego udziału w procesie stworzenia. Jeśli ich zadanie sprowadzi się tylko do rejestracji sygnału, wówczas trudno mi znaleźć przestrzeń, w której można oddać im jakiś przywilej twórczości.
Dziękuje za głos w dyskusji i może będzie okazja kiedyś rozwinąć temat na żywo :)
Darku to juz któryś film z kolei gdzie treścią wyprzedzasz to o czym aktualnie chodzi mi po głowie w temacie fotografii. Wiesz w jakiej branży robie:) i mogę jedynie potwierdzić że "pęd" za sprzętem jest niewiarygodny często z pominięciem zasadności takiego czy innego wydatku. Byle więcej pikseli, byle zrzucić "myślenie" i odpowiedzialność za raczej przeciętne zdjęcia na sprzęt.
Gdybym tylko miał lepszy aparat, albo, tego nie da się zrobić...
Niedasizm i gdybizm to współczesne choroby cywilizacyjne, nie tylko w fotografii, ale w tej branży wyjątkowo jaskrawe :)
Świetny materiał, zachęca do myślenia, do refleksji i analizy własnego podejścia do tematu - jestem artystą czy rzemieślnikiem? tworzę czy tylko utrwalam to co ktoś inny stworzył? Ważny jest dla mnie wyraz i przekaz wykonanego przeze mnie kadru czy pokazanie szybkości autofokusa mojego aparatu? Dziękuję, to chyba najważniejszy dla mnie film o fotografii jaki ostatnio widziałem
W sprawie TAKE a MADE: w polskim języku mówi się po prostu ZDJĘCIE. Jakby zdjąć obraz, zdjąć i zabrać ze sobą, zdjąć coś, co już było, ewentualnie coś, co stworzyliśmy. Przepraszam za ten banalny komentarz. Bardzo lubię Infinitic. Głos i sposób myślenia. Pozdrawaiam.
Ooo, ciekawe spostrzeżenie! Bystry umysł! Komentarz absolutnie w punkt! Mi umknęło przyznaje. Niemniej o ile faktycznie można coś zdjąć, to jednak nienaturalnie będzie "zrobić zdejmowanie" prawda? Po prostu coś zdejmujemy więc czemu "robimy zdjęcie"? :)
@@thisisINFINITIC Właśnie. Przyszło mi teraz do głowy, że to ograniczenia języka, treść i zakres wyrazu nie zawsze znajdują odpowiednik w innym języku. Dlatego, być może, tłumacze napisanych już wierszy są cenieni jako ci, którzy" zdejmują" sens? Jakby zdejmowanie sensu światła zastanego. Nie stworzył zdjęcia, ale zdjął warunki świetlne w takim, nie innym czasie. Przypadkiem lub rozmyślnie. W takim sensie, że zdecyduje ile światła zarejestruje, np. ograniczając je redukcją ekspozycji. Na minus, czyli. Przepraszam, lubię fotografować, ale jestem amatorem.
Nie wiem czemu tyle przepraszasz, tutaj można dyskutować swobodnie tak długo jak się jest kulturalnym, więc relaks :)
@@thisisINFINITIC Też prawda. Cieszę się, że obejrzałem inspirujący film o robieniu zdjęć.
Jesteś GOŚĆ! i to zejebisty!!
WARNING! Shit-storm generator! 😂
Chłopie... To jest zasada nieokreśloności Heisenberga, kot Schrödingera, zasada Pareto - czy jak to se tam zechcesz równie pretensjonalnie nazwać. Chodzi o to, że kiedy patrzysz z dostatecznie daleka, to jesteś pewien, że widzisz las. I każdy stojący obok potwierdzi, że też widzi las. Ale kiedy zaczniesz się do niego zbliżać, to pojęcie "las" nagle traci jakikolwiek sens - bo widzisz drzewa, mniejsze i większe, krzewy, mrowisko... Im bardziej próbujesz zbliżyć się do "jądra ciemności", tym bardziej się ono rozmywa i gdzieś ucieka.
Najtęższe umysły filozofów od wieków próbowały odpowiedzieć na pytanie - co to znaczy CZŁOWIEK. Najznamienitsi fizycy usiłowali dociec - czym jest ŚWIATŁO. Ale pierwszy z brzegu "krawężnik" bez pardonu przywali Ci dwie stówy za przejście na czerwonym świetle - i idź sobie filozofować, przed sądem rejonowym... Dlatego cały problem bezsensownem mi si zdaje. 😇
Ale... Już w pierwszej sekundzie zapodałeś temat do poważnej Freudowsko-Jungowskiej rozkminy! 🙃
Dlaczego zilustrowałeś swoje rozważania o fotografii w roku 2024 aparatem Canon AV-1 z... 1979 roku? Dlaczego 45-letni aparat w 2024 roku tak dobrze "rezonuje"...? Mogłeś zrobić przebitkę na Sony A7, Pentaxa K-70, EOS-a R - ale nie ulega wątpliwości, że tak dobrze by to nie "usiadło".
A to już drugi raz. Niedawno miałem okazję obejrzeć niezwykle pouczający film "Paddington w Peru" - z jakichś powodów reżyser zdecydował się w 2024 roku zawiesić na szyi bohaterki również ponad 40-letniego Canona AE-1. Bo jak turysta i w egzotycznym kraju, to musi mieć aparat - i to musi mieć dokładnie TAKI aparat! A nie jakiś Fuji XT-coś tam... 😉
Mnie tak "zaprogramowana" zbiorowa świadomość ostatnio mocno intryguje.
Szanuję... ale się nie zgadzam -idąc logiką materiału to kompozytor też nie jest twórcą. Dlaczego? Bo komponuje utwór w oparciu o bodźce zewnętrzne które mają wpływ na to jak czuje, przeżywa i odbiera otaczającą go rzeczywiść. To samo tyczy się rysownika, malarza etc... -każdy twórca w większym bądź mniejszym stopniu jest odbiciem otaczajacej go rzeczywistości, wymiaru w którym się znajdował lub znajduje dzięki któremu jest w stanie wyrazić to co go otacza.
Twój materiał może być śmiało emitowany w seminariach jako dowód na to, że jedynym słuszym twórcą był Bóg i... to też nie do końca, bo przecież najpierw była ciemność...
Ps...-to nie hejt, zwyczajnie się nie zgadzam z materiałem
Dożyliśmy strasznych czasów, że musimy tłumaczyć się z odmiennej opinii aby nie być posądzonym o "hejt". Na szczęście tutaj panuje otwarta atmosfera do dyskusji, dlatego dziękuje za wkład :)
Rozumiem Twoje stanowisko. W moim odczuciu istnieje jednak różnica pomiędzy tworzeniem czegoś pod wpływem emocji, doświadczeń czy przemyśleń, a rejestrowaniem czegoś co po prostu sobie jest tak czy inaczej. Szukam tej różnicy między człowiekiem z mikrofonem do nagrywania, a człowiekiem z aparatem i jej nie widzę. Dla mnie to odpowiedniki, synonimy w innych środowiskach.
Upraszczając każdy może dobrze nagrywać, ale nie każdy może dobrze śpiewać.
Szkoda, że nie nawiązałeś do fotografików.
Stosowanie rozróżnienia fotograf i fotografik to kolejny kontrowersyjny wątek.
Moja opinia, nawiązując do materiału, skłania się w stronę, że to sztuczne, pozbawione podstaw rozróżnienie, chyba, że ktoś ma na myśli daleko posunięte fotomontaże. Wówczas myślę, że można by podyskutować, ale jestem ciekaw Twojego zdania.
@@thisisINFINITIC Rozumiem, moje zdanie odnośnie tego co poruszyłem, raczej nie dotyczy ogóły, a własnej interpretacji. Raczej moje zdanie będzie, krótkie. Kiedy wykonuje zdjęcie krajobrazu i je modyfikuje to wynika z chęci przekazania tego, co ja jako twórca wdziałem swoimi oczami wykonując je w danej chwili lub chęć pokazania co chciałbym by się wydarzyło.
Jedni nazwą to sztuką inni, zaś kolokwialnie fotomontażem, czy grafiką a już na pewno nie fotografią mimo, że bazuje się na sytuacji zastanej. Także to w sumie jak mówisz, temat dość kontrowersyjny i dyskusyjny, żeby go rozwinąć.