Bardzo cenne jest to budowanie wiedzy od podstaw, żrodeł. To rzetelna praca, ktora zawsze procentuje ( również u widzów). Jakze to inne podejscie niż w zalewajacych nas z każdej strony madrali -chałturzyztów😅
Mi też nie zależy na tym, żeby zabłysnąć. Moje życie było bardzo barwne i mi to wystarcza. Tutaj odgrzewamy kotleta tylko, że po polsku :) Bardzo chętnie dzielę się znajdźkami, które pozornie nic nie znaczą.
Świetny materiał. Elizabet jest świetnym przykładem na to. Ale fajnie że to znalazłeś. Jest odpowiedź - bo lepiej. Co zrobić po naprawie - zlutować. Pozdrawiam serdecznie
Ja oglądam te magazyny bardzo dokładnie, w reklamach można znaleźć dane transformatorów głośnikowych niedostępne gdzie indziej, a potem tylko policzyć co trzeba i można składać. Wpadł mi w ręce wzmacniacz we wtórniku. A po złotym uchu będzie omówiony wtórnik katodowy i to jest chyba lampowy układ najbliższy tranzystorowemu. Więc kupiłem dziś lampy, zasilanie, mam dwa NOS rosyjskie trafa głośnikowe o odpowiednich parametrach (tu się kłania rosyjska literatura), trzeba obudowę urzeźbić i można słuchać. Tylko... potrzebuję urlopu a na ten się nie zanosi.
@@tomekkruger Tomku, brak czasu to chyba znak czasu. Ale cieszę się że mimo wszystko znajdujesz chwilę aby takie smaczki wyszukać. Pracowałem kiedyś jako elektronik w ośrodku obliczeniowym. Serwisowałem ODRĘ 1305 - tam właśnie były połączenia owijane. Natomiast można je ręcznie robić, ale owijarką. Wychodziło to całkiem sprytnie. Pozdrawiam
Wiadomo że pewne rozwiązania są wypadkową technologii z "dnia dzisiejszego" i księgowych. Tak było, jest i będzie. Akurat jeżeli chodzi o to rozwiązanie nie wiedziałem czym to było podyktowane, teraz wiem dzięki Panu. Niema tu jakiejś tajemnicy voodoo. Pana film wyjaśnia to w 100%
No mi właśnie chodziło o to voodoo. Oglądałem film, gdzie autor rozprawiał o tym problemie, że vintage, że solidne, że nie można lutować, że nawijarki nie itd. Ale nie polutował :) Czasem człowiek zastanawia się czemu uciekają wysokie, albo kanały mają nierówną cha-kę. Tu może być problem...
Najczęściej wylutowuję kołek, potem wlutowuję na miejsce i po sprawie. Ale kilka razy ucinałem przewód wyżej, robiłem owijkę na okrągłym drucie mniejszej średnicy, następnie za pomocą dopasowanej rurki nasuwałem (wciskałem) oplot na kołek. Czasochłonne, ale pewne i trwałe połączenie, a co ważne dla niektórych, zgodne z oryginałem.
Patric Turner, bardzo znany, nieżyjący już niestety, konstruktor i specjalista do spraw wzmacniaczy głownie lampowych napisał przy okazji poradnika wzmacniacza QUAD, że kto chce zgodnie z oryginałem, niech stawia wzmacniacz na półce i nie włącza go pod żadnym pozorem do sieci. Wiele rozwiązań uznanych w przeszłości za bezpieczne nie są dopuszczalne dzisiaj. Oczywiście ma to się nijak do połączenia owijanego, ale czasem trudno wymontować PCB bez wyszarpywania przewodów. Wtedy nie ma mowy o poprawnym wlutowaniu kołków. Oczywiście wylutowanie kołków jeśli jest taka możliwość jest najładniejsze, a po zakończeniu roboty ponowne ich zalutowanie. Zastanawia mnie jednak wpływ kalafonii albo innego topnika na galwanizację połączenia i jego korozję. Bądź co bądź lutujemy tylko kołek nie ruszając owijki. Zgodność z oryginałem jest kontrowersyjna. Są wadliwe tranzystory lub diody, które zawsze należy wymienić na nowe innego typu, wymieniamy też kondensatory. Często pozbywamy się węglowych rezystorów w newralgicznych miejscach, żeby nie szumiało. Kwestia wyboru, nie ma to takiego znaczenia, żeby robić aferę, pewniej jest owijkę potraktować kroplą cyny, zwłaszcza, że owijkę robiło się tylko z punktu widzenia ekonomii i prędkości montażu.
@@tomekkruger W pełni się z Panem zgadzam, ale jeśli klient nalega bo tak było w oryginale i tak musi pozostać, ale już wymiana rezystorów na innej generacji nie jest dla niego problemem, to nie dyskutuję. Niedawno miałem okazję zajrzeć do starego wzmacniacza gitarowego w celu konserwacji i jak zobaczyłem te makarony kabli we wnętrzu to ostatnie włosy na plecach mi się zjerzyły. Dodam, że wzmacniacz był produkowany seryjnie.
@@tomekkruger Zacytowany fragment o połączeniu owijanym wspomina również o tym, że było lepsze. I to o wiele lepsze niż lutowanie. Całe centrale telekomunikacyjne na tym działały
@@jankomuzykant1844 Tak, ale pamiętajmy, że to reklama. Wystarczy odrobina elektrolitu i połączenie ma korozję. Każdy typ połączenia ma zalety i wady, tutaj przemawia tylko ekonomia.
@@tomekkruger Absolutnie nie ekonomia. To było najlepsze możliwe połączenie. Oczywiście do zastosowań stacjonarnych. Centrale telefoniczne nie były obliczane wyłącznie na minimalne koszty
Właśnie reklama jest firmy telekomunikacyjnej, Bell. Przy milionach połączeń taka technika ma sens. Dziś jest inaczej, wystarczy wejść do serwerowni... Ręczne narzędzie do owijania można nawet zrobić samemu ale myślę, że nie osiągnie się wystarczającego naprężenia.
To nie była kwestia mody takie połączenie jest po prostu dużo lepsze. Tam gdzie była wymagana niezawodność na najwyższym poziomie stosowano owijanie . Miałem osobiście tego doświadczyć praktykując w zakładach produkujących centrale telefoniczne na licencji Francuskiej Pentaconty. 100% pracowników na dziale owijania to były kobiety,praca ta była wyjątkowo żmudna wymagała cierpliwości oraz dokładności,jedynie przełożony był płci "brzydkiej".
@@jacekkalinowski5381 Aż mnie korci, żeby przetestować stare owijki generatorem w. cz. Nie we wszystkich przypadkach połączenie to może być stosowne. Pisałem już o tym pod innymi komentarzami. Kolejna rzecz, owijanie przewodów ręczną owijarką nie zapewni odpowiednich wymagań technicznych.
@@tomekkruger Owijanie ręczne odpada trzeba stosować owijarki elektryczne albo pneumatyczne tylko to zapewnia jakość połączenia oraz jego powtarzalność
Ale to ma podstawowa zalete, ze odwinac mozna i mozna zaczac na czysto od poczatku. Kiedys odsysarek do cyny nie bylo i kalafonii z cyna. To jest zaskakujaco trwale w przebudowach i trwale w czasie. A owijarka to prymitywne narzedzie, latwiej ja zrobic niz dobra lutownice. W dodatku chyba niesmiertelne.
Onkyo 22, którego migawki były w tym filmie, po pewnym czasie wrócił do mnie z nierównomierną cha-ką. Polutowałem przewody i objawy ustąpiły. Czasem krawędzie słupka uszkadzają przewody, gdy się nimi mota w te i wew te podczas naprawy. Bądź co bądź, prowadzący kanał Mister Radio ucina przewody kanałek od słupka a potem lutuje końcówki gdy montuje całość na powrót. Drugie z urządzeń Fisher 3030, które tu także pokazałem miało kilka przewodów lutowanych przez mojego poprzednika. Reszta nietknięta. W czasie serwisu wyszło, że muszę poprawić kilka oplotów z powodu słabej czułości radia.
Mi się nie chce bawić. Czas to pieniądz. Rozłączam to tylko z konieczności (np przelotka w chassis). Ogólnie wolę to polutować. Jak widać z treści tej reklamy, owijanie jest poczynione z oszczędności. Mniej cyny, mniej odciętych kawałków przewodu, podczas montażu nic się nie plącze, a resztki nie zrobią zwarcia. Niejaki Rockefeler kombinował ze zmniejszeniem ilości zużytej cyny i dobrze na tym wyszedł. Niemniej przy 30 letnim sprzęcie i starszym nie warto zostawiać miejsca na jakieś niepotrzebne niepewności. Oczywiście, każdy robi jak umie i chce. Po około 30 latach pracy z urządzeniami elektronicznymi uznaję lutowanie za pewniejsze (stop cyny z ołowiem), może być kropla cyny na owijce. Montowałem swego czasu wysokoczuły preamp, miałem problem z szumem. Okazało się, że jak wywaliłem złączkę na przewody zasilające i wlutowałem je do PCB szum zniknął.
Dziwne to połączenie. Wydawało mi się że chodzi tu o dużą powierzchnie styku a tu wciska się to na kwadratowy kołek by się zakleszczył. Powierzchnia już nie jest tak wielka więc to tylko oszczędność na montażu.
Ale się Pan wsztrzelił.Wlasnie naprawiam swojego Marantza 4240 i mam już dość tego badziewia.Nie da się tego odwinąć bo przewody się kruszą.Po zdjęciu przewodu a mam odwijarke zakupiona specjalnie do tych kołków nie da się ich polutować.Probowalem pobielic je używając różnych topników i idzie to jak krew z nosa.Faktycznue nawet po 50 latach styk jest idealny nawet lepszy od wtyków używanych w późniejszych modelach.Pozdrawiam...
Widz w jednym z komentarzy pod tym filmem donosi, że odlutowuje wszystkie kołki do czyszczenia, a potem zalutowuje kołki do PCB. Czasochłonne ale może skuteczne.
@@tomekkruger tak też tak robię ale izolacja na przewodach się topi i nie da się wszędzie sięgnąć lutownicą.Quadrale to zmora serwisantów Pioneer czy Sansui zajęły mi dwa miesiące a ten już cztery i dotarłem do potencjometrów cztero sekcyjnych z odczepem loudnes których nigdzie nie można kupić a rozebranie trzech sekcji to nie problem czwarta zanitowana bez możliwości rozebrania to dopiero jest zabawa😁
Tyle, że to połączenie owijane nie ma przewagi nad lutowanym. Ręczne owijanie nawet mandżurskim sprzętem i tak zabierze więcej czasu niż lutowanie. Wzmacniacz to nie centrala telefoniczna, odwijanie i zawijanie męczy przewody (polecam dowolną książkę za zakresu materiałoznawstwa). Tak czy siak nie jest to krytyczne, żeby nie zastosować lutownicy i kropli cyny.
@@MarekPaszek i wystarczy trochę elektrolitu, żeby takie połączenie stało się ogniwem. Lutować można bardzo szybko. Do owijania należy przygotować przewód, włożyć do owijarki, wykonać kilka obrotów. To zabiera więcej niż 5 sekund. W przedstawionym materiale chodziło o to, że ten sposób montażu jest tylko krokiem ekonomicznym, nie ma w tym żadnej audiofilskiej ideologii, bo odnosimy to tylko do sprzętu audio, bo o tym traktuje kanał. Nie jest istotne czy serwisant zdecyduje się na lutowanie czy zostawi oryginał.
@@tomekkruger a to nie staramy się zachować wyglądu orginału itd? Bo pod względem brzmienia i prawa bytu taki sprzęt to tylko nostalgia już. Zniekształcenia itd porównując do konstrukcji "dzisiejszych" nawet trudno dokonać. Więc pozostaje sentyment.
@@MarekPaszek Nie. Po pierwsze dopasowuje się sprzęt do współczesnych wymogów bezpieczeństwa. Stare wzmacniacze lampowe zasilane bezpośrednio z sieci grożą porażeniem użytkownika. Trzeba to odseparować jakimś transformatorem 1:1. Dla przykładu jeśli we wzmacniaczu QUAD nie wykona się kilku przeróbek w autobiasie, to będzie on działał wadliwie, bo konstrukcja zawiera błąd. Mam wzmacniacz Harmana, gdzie należało przerobić blok zasilacza dla napięcia 12 V, bo grzało się to niemiłosiernie i groziło pożarem. Po kilku latach wpadła mi w ręce poprawka producenta, że tak właśnie należy zrobić z tym stabilizatorem. Czy zmieniło to brzmienie? W przypadku QUADA pewnie odrobinę (ma też on za mały trafo wyjściowy i dlatego dobrze jest to przewinąć na większy rdzeń- uzyskamy poprawę w basie). W przypadku Harmana wątpię. Wracając do oryginalności, czyż nie wymieniamy rezystory, żeby poprawić parametry szumowe? Czy nie wymieniamy kondensatory papierowe, bo grożą zwarciem? Złotouchy powie, że to zmienia brzmienie (ja wątpię), ale takie są warunki bezpiecznej eksploatacji urządzenia, które operuje napięciami niebezpiecznymi. I jeśli takie anodowe 240V z lampy sterującej trafi na siatkę lampy mocy, bo papierowy kondensator z izolacją z wosku ma przebicie, to lampę mocy pożegnamy. Wracając do połączenia owijanego. Eksploatujemy w pracy mlekowóz produkcji holenderskiej, spalinowy ale dozownik mleka jest elektryczny. Płyty sterujące i główna są połączone między sobą połączeniem owijanym w oryginale. Obsługa podczas mycia wózka nie dbała o to, żeby woda z chlorem nie dostawała się do wnętrza rozdzielnicy, która była teoretycznie hermetyczna. Po pół roku dozowanie mleka przestało działać, pompa się nie włączała mimo, że przekaźnik pracował. Skorodowały właśnie owijki. Wymiana okablowania i polutowanie całości dało nam gwarancję bezawaryjności i działa to do dziś mimo dość dużych drgań wózka podczas pracy. A to tylko jeden z przykładów. Pisałem w innym komentarzu, że pewien producent analizatorów spalin szybko zrezygnował z owijek, bo sensory elektrochemiczne mają skłonność do nieoczekiwanych przecieków i połączenia korodowały. Nawet skręcanych nie stosują, tylko wszystko lutują. Pracowałem dla nich w serwisie i sprzedaży prawie 9 lat. Czy zachowywać sentymenty? Wszystko zależy od tego, jakie to sentymenty i czy sprzęt ma działać, czy stać na półce. Bez skrupułów wymieniam gniazda głośnikowe na śrubki, na takie które zagwarantują odrobinę mniejsze ryzyko zwarcia. Owijki w obwodach w. cz. lutuję. Pamiętajmy, że producenci pomimo rożnych sloganów reklamowych liczyli przede wszystkim pieniądze, które sprzedaż danego sprzętu im da. Ani Sony, ani Hitachi ani Bell nie działa charytatywnie dopłacając do swoich produktów. Zaś audiofilskie legendy niech zostaną legendami, tam gdzie liczy się niezawodność nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli dla przykładu radio Philipsa OTL ma bakelitowe podstawki pod lampy i są one przegrzane i piny już nie łączą, to wymienię je na ceramiczne, bo są lepsze. Nie będę się kierował zasadą, że jak były bakelitowe to trzeba założyć takie same. Nie trzeba. Urządzenie ma działać i być bezpieczne. Oczywiście nie narzucam nikomu swojego punktu widzenia. Jednak nie ma sensu upierać się przy oryginalności urządzeń. Potwierdza to sporo inżynierów.
Bardzo cenne jest to budowanie wiedzy od podstaw, żrodeł. To rzetelna praca, ktora zawsze procentuje ( również u widzów). Jakze to inne podejscie niż w zalewajacych nas z każdej strony madrali -chałturzyztów😅
Mi też nie zależy na tym, żeby zabłysnąć. Moje życie było bardzo barwne i mi to wystarcza. Tutaj odgrzewamy kotleta tylko, że po polsku :) Bardzo chętnie dzielę się znajdźkami, które pozornie nic nie znaczą.
Świetny materiał. Elizabet jest świetnym przykładem na to.
Ale fajnie że to znalazłeś. Jest odpowiedź - bo lepiej.
Co zrobić po naprawie - zlutować. Pozdrawiam serdecznie
Ja oglądam te magazyny bardzo dokładnie, w reklamach można znaleźć dane transformatorów głośnikowych niedostępne gdzie indziej, a potem tylko policzyć co trzeba i można składać. Wpadł mi w ręce wzmacniacz we wtórniku. A po złotym uchu będzie omówiony wtórnik katodowy i to jest chyba lampowy układ najbliższy tranzystorowemu. Więc kupiłem dziś lampy, zasilanie, mam dwa NOS rosyjskie trafa głośnikowe o odpowiednich parametrach (tu się kłania rosyjska literatura), trzeba obudowę urzeźbić i można słuchać. Tylko... potrzebuję urlopu a na ten się nie zanosi.
@@tomekkruger Tomku, brak czasu to chyba znak czasu.
Ale cieszę się że mimo wszystko znajdujesz chwilę aby takie smaczki wyszukać.
Pracowałem kiedyś jako elektronik w ośrodku obliczeniowym. Serwisowałem ODRĘ 1305 - tam właśnie były połączenia owijane.
Natomiast można je ręcznie robić, ale owijarką. Wychodziło to całkiem sprytnie. Pozdrawiam
Całe życie się nad tym zastanawiałem. Dzięki 😂👍
Są tacy co debatują o tym problemie pół filmu. Poluzowanie oplotu powoduje problem taki jak stary kondensator.
Wiadomo że pewne rozwiązania są wypadkową technologii z "dnia dzisiejszego" i księgowych. Tak było, jest i będzie. Akurat jeżeli chodzi o to rozwiązanie nie wiedziałem czym to było podyktowane, teraz wiem dzięki Panu. Niema tu jakiejś tajemnicy voodoo. Pana film wyjaśnia to w 100%
No mi właśnie chodziło o to voodoo. Oglądałem film, gdzie autor rozprawiał o tym problemie, że vintage, że solidne, że nie można lutować, że nawijarki nie itd. Ale nie polutował :) Czasem człowiek zastanawia się czemu uciekają wysokie, albo kanały mają nierówną cha-kę. Tu może być problem...
Mam takie W Sanyo A35, trzyma mur beton. Jednak chyba nie myśleli o serwisowaniu takiego połączenia :) Dzięki za film.
Tak, skuteczne do czasu aż nie pojawi się jakiś elektrolit. Wtedy następuje korozja galwaniczna.
Najczęściej wylutowuję kołek, potem wlutowuję na miejsce i po sprawie. Ale kilka razy ucinałem przewód wyżej, robiłem owijkę na okrągłym drucie mniejszej średnicy, następnie za pomocą dopasowanej rurki nasuwałem (wciskałem) oplot na kołek. Czasochłonne, ale pewne i trwałe połączenie, a co ważne dla niektórych, zgodne z oryginałem.
Patric Turner, bardzo znany, nieżyjący już niestety, konstruktor i specjalista do spraw wzmacniaczy głownie lampowych napisał przy okazji poradnika wzmacniacza QUAD, że kto chce zgodnie z oryginałem, niech stawia wzmacniacz na półce i nie włącza go pod żadnym pozorem do sieci. Wiele rozwiązań uznanych w przeszłości za bezpieczne nie są dopuszczalne dzisiaj. Oczywiście ma to się nijak do połączenia owijanego, ale czasem trudno wymontować PCB bez wyszarpywania przewodów. Wtedy nie ma mowy o poprawnym wlutowaniu kołków. Oczywiście wylutowanie kołków jeśli jest taka możliwość jest najładniejsze, a po zakończeniu roboty ponowne ich zalutowanie. Zastanawia mnie jednak wpływ kalafonii albo innego topnika na galwanizację połączenia i jego korozję. Bądź co bądź lutujemy tylko kołek nie ruszając owijki.
Zgodność z oryginałem jest kontrowersyjna. Są wadliwe tranzystory lub diody, które zawsze należy wymienić na nowe innego typu, wymieniamy też kondensatory. Często pozbywamy się węglowych rezystorów w newralgicznych miejscach, żeby nie szumiało. Kwestia wyboru, nie ma to takiego znaczenia, żeby robić aferę, pewniej jest owijkę potraktować kroplą cyny, zwłaszcza, że owijkę robiło się tylko z punktu widzenia ekonomii i prędkości montażu.
@@tomekkruger W pełni się z Panem zgadzam, ale jeśli klient nalega bo tak było w oryginale i tak musi pozostać, ale już wymiana rezystorów na innej generacji nie jest dla niego problemem, to nie dyskutuję. Niedawno miałem okazję zajrzeć do starego wzmacniacza gitarowego w celu konserwacji i jak zobaczyłem te makarony kabli we wnętrzu to ostatnie włosy na plecach mi się zjerzyły. Dodam, że wzmacniacz był produkowany seryjnie.
@@tomekkruger Zacytowany fragment o połączeniu owijanym wspomina również o tym, że było lepsze. I to o wiele lepsze niż lutowanie. Całe centrale telekomunikacyjne na tym działały
@@jankomuzykant1844 Tak, ale pamiętajmy, że to reklama. Wystarczy odrobina elektrolitu i połączenie ma korozję. Każdy typ połączenia ma zalety i wady, tutaj przemawia tylko ekonomia.
@@tomekkruger Absolutnie nie ekonomia. To było najlepsze możliwe połączenie. Oczywiście do zastosowań stacjonarnych. Centrale telefoniczne nie były obliczane wyłącznie na minimalne koszty
"Owijki" były modne również w telekomunikacji. Było - minęło bo zmieniły się technologie. Poza tym palcami tego się poprawnie nie wykona.
Właśnie reklama jest firmy telekomunikacyjnej, Bell. Przy milionach połączeń taka technika ma sens. Dziś jest inaczej, wystarczy wejść do serwerowni...
Ręczne narzędzie do owijania można nawet zrobić samemu ale myślę, że nie osiągnie się wystarczającego naprężenia.
To nie była kwestia mody takie połączenie jest po prostu dużo lepsze.
Tam gdzie była wymagana niezawodność na najwyższym poziomie stosowano owijanie .
Miałem osobiście tego doświadczyć praktykując w zakładach produkujących centrale telefoniczne na licencji Francuskiej Pentaconty.
100% pracowników na dziale owijania to były kobiety,praca ta była wyjątkowo żmudna wymagała cierpliwości oraz dokładności,jedynie przełożony był płci "brzydkiej".
@@jacekkalinowski5381 Aż mnie korci, żeby przetestować stare owijki generatorem w. cz. Nie we wszystkich przypadkach połączenie to może być stosowne. Pisałem już o tym pod innymi komentarzami. Kolejna rzecz, owijanie przewodów ręczną owijarką nie zapewni odpowiednich wymagań technicznych.
@@tomekkruger Owijanie ręczne odpada trzeba stosować owijarki elektryczne albo pneumatyczne tylko to zapewnia jakość połączenia oraz jego powtarzalność
@@jacekkalinowski5381 w warunkach amatorskich raczej niedostępne.
Obecnie zamiast połączeń owijanych stosuje się małe złączki zaciskane, zaletą jest szybki montaż.
Pisze Pan o Wago?
Mam taką owijarke z tamtych czasow
Widziałem renowacje w necie Aurexa Sb 77 gdzie gość te wszystkie owijane przewody we wzmacniaczu pokrywał cyną zastanawiałem po co to robi..
Pewnie chciał zmniejszyć opór połączenia.
zawsze się zastanawiałem, dlaczego to owijają a nie wpadł mi do głowy pomysł, że to koszty
Cyna droga. Wzięli przykład z Rockefelera i zaczęli oszczędzać.
Ale to ma podstawowa zalete, ze odwinac mozna i mozna zaczac na czysto od poczatku. Kiedys odsysarek do cyny nie bylo i kalafonii z cyna. To jest zaskakujaco trwale w przebudowach i trwale w czasie. A owijarka to prymitywne narzedzie, latwiej ja zrobic niz dobra lutownice. W dodatku chyba niesmiertelne.
Ja wylutowuje kołek i po problemie.Nad czym tu się zastanawiać.
Poluzowanie oplotu, zwiększenie rezystancji.
@@tomekkruger Nie znam takiego przypadku.
Onkyo 22, którego migawki były w tym filmie, po pewnym czasie wrócił do mnie z nierównomierną cha-ką. Polutowałem przewody i objawy ustąpiły. Czasem krawędzie słupka uszkadzają przewody, gdy się nimi mota w te i wew te podczas naprawy. Bądź co bądź, prowadzący kanał Mister Radio ucina przewody kanałek od słupka a potem lutuje końcówki gdy montuje całość na powrót.
Drugie z urządzeń Fisher 3030, które tu także pokazałem miało kilka przewodów lutowanych przez mojego poprzednika. Reszta nietknięta. W czasie serwisu wyszło, że muszę poprawić kilka oplotów z powodu słabej czułości radia.
@@tomekkruger Ja ZAWSZE wylutowuję kołki i wlutowuje całość spowrotem,a na te będące pod napięciem sieci dodatkowo zakładam termokurcze.
Mi się nie chce bawić. Czas to pieniądz. Rozłączam to tylko z konieczności (np przelotka w chassis). Ogólnie wolę to polutować. Jak widać z treści tej reklamy, owijanie jest poczynione z oszczędności. Mniej cyny, mniej odciętych kawałków przewodu, podczas montażu nic się nie plącze, a resztki nie zrobią zwarcia. Niejaki Rockefeler kombinował ze zmniejszeniem ilości zużytej cyny i dobrze na tym wyszedł. Niemniej przy 30 letnim sprzęcie i starszym nie warto zostawiać miejsca na jakieś niepotrzebne niepewności. Oczywiście, każdy robi jak umie i chce. Po około 30 latach pracy z urządzeniami elektronicznymi uznaję lutowanie za pewniejsze (stop cyny z ołowiem), może być kropla cyny na owijce.
Montowałem swego czasu wysokoczuły preamp, miałem problem z szumem. Okazało się, że jak wywaliłem złączkę na przewody zasilające i wlutowałem je do PCB szum zniknął.
Dziwne to połączenie. Wydawało mi się że chodzi tu o dużą powierzchnie styku a tu wciska się to na kwadratowy kołek by się zakleszczył. Powierzchnia już nie jest tak wielka więc to tylko oszczędność na montażu.
Ale się Pan wsztrzelił.Wlasnie naprawiam swojego Marantza 4240 i mam już dość tego badziewia.Nie da się tego odwinąć bo przewody się kruszą.Po zdjęciu przewodu a mam odwijarke zakupiona specjalnie do tych kołków nie da się ich polutować.Probowalem pobielic je używając różnych topników i idzie to jak krew z nosa.Faktycznue nawet po 50 latach styk jest idealny nawet lepszy od wtyków używanych w późniejszych modelach.Pozdrawiam...
Widz w jednym z komentarzy pod tym filmem donosi, że odlutowuje wszystkie kołki do czyszczenia, a potem zalutowuje kołki do PCB. Czasochłonne ale może skuteczne.
@@tomekkruger tak też tak robię ale izolacja na przewodach się topi i nie da się wszędzie sięgnąć lutownicą.Quadrale to zmora serwisantów Pioneer czy Sansui zajęły mi dwa miesiące a ten już cztery i dotarłem do potencjometrów cztero sekcyjnych z odczepem loudnes których nigdzie nie można kupić a rozebranie trzech sekcji to nie problem czwarta zanitowana bez możliwości rozebrania to dopiero jest zabawa😁
Kupić owijarkę po prostu, są dostępne u braci skośnych jak i w Polsce.
Tyle, że to połączenie owijane nie ma przewagi nad lutowanym. Ręczne owijanie nawet mandżurskim sprzętem i tak zabierze więcej czasu niż lutowanie. Wzmacniacz to nie centrala telefoniczna, odwijanie i zawijanie męczy przewody (polecam dowolną książkę za zakresu materiałoznawstwa). Tak czy siak nie jest to krytyczne, żeby nie zastosować lutownicy i kropli cyny.
@@tomekkruger oczywiście, że ma przewagę. a owijanie ręczne zajmuje poniżej 1s. Nie da się lutować szybciej, jak owijać.
@@MarekPaszek i wystarczy trochę elektrolitu, żeby takie połączenie stało się ogniwem. Lutować można bardzo szybko. Do owijania należy przygotować przewód, włożyć do owijarki, wykonać kilka obrotów. To zabiera więcej niż 5 sekund. W przedstawionym materiale chodziło o to, że ten sposób montażu jest tylko krokiem ekonomicznym, nie ma w tym żadnej audiofilskiej ideologii, bo odnosimy to tylko do sprzętu audio, bo o tym traktuje kanał. Nie jest istotne czy serwisant zdecyduje się na lutowanie czy zostawi oryginał.
@@tomekkruger a to nie staramy się zachować wyglądu orginału itd? Bo pod względem brzmienia i prawa bytu taki sprzęt to tylko nostalgia już. Zniekształcenia itd porównując do konstrukcji "dzisiejszych" nawet trudno dokonać. Więc pozostaje sentyment.
@@MarekPaszek Nie. Po pierwsze dopasowuje się sprzęt do współczesnych wymogów bezpieczeństwa. Stare wzmacniacze lampowe zasilane bezpośrednio z sieci grożą porażeniem użytkownika. Trzeba to odseparować jakimś transformatorem 1:1. Dla przykładu jeśli we wzmacniaczu QUAD nie wykona się kilku przeróbek w autobiasie, to będzie on działał wadliwie, bo konstrukcja zawiera błąd. Mam wzmacniacz Harmana, gdzie należało przerobić blok zasilacza dla napięcia 12 V, bo grzało się to niemiłosiernie i groziło pożarem. Po kilku latach wpadła mi w ręce poprawka producenta, że tak właśnie należy zrobić z tym stabilizatorem. Czy zmieniło to brzmienie? W przypadku QUADA pewnie odrobinę (ma też on za mały trafo wyjściowy i dlatego dobrze jest to przewinąć na większy rdzeń- uzyskamy poprawę w basie). W przypadku Harmana wątpię. Wracając do oryginalności, czyż nie wymieniamy rezystory, żeby poprawić parametry szumowe? Czy nie wymieniamy kondensatory papierowe, bo grożą zwarciem? Złotouchy powie, że to zmienia brzmienie (ja wątpię), ale takie są warunki bezpiecznej eksploatacji urządzenia, które operuje napięciami niebezpiecznymi. I jeśli takie anodowe 240V z lampy sterującej trafi na siatkę lampy mocy, bo papierowy kondensator z izolacją z wosku ma przebicie, to lampę mocy pożegnamy.
Wracając do połączenia owijanego. Eksploatujemy w pracy mlekowóz produkcji holenderskiej, spalinowy ale dozownik mleka jest elektryczny. Płyty sterujące i główna są połączone między sobą połączeniem owijanym w oryginale. Obsługa podczas mycia wózka nie dbała o to, żeby woda z chlorem nie dostawała się do wnętrza rozdzielnicy, która była teoretycznie hermetyczna. Po pół roku dozowanie mleka przestało działać, pompa się nie włączała mimo, że przekaźnik pracował. Skorodowały właśnie owijki. Wymiana okablowania i polutowanie całości dało nam gwarancję bezawaryjności i działa to do dziś mimo dość dużych drgań wózka podczas pracy. A to tylko jeden z przykładów. Pisałem w innym komentarzu, że pewien producent analizatorów spalin szybko zrezygnował z owijek, bo sensory elektrochemiczne mają skłonność do nieoczekiwanych przecieków i połączenia korodowały. Nawet skręcanych nie stosują, tylko wszystko lutują. Pracowałem dla nich w serwisie i sprzedaży prawie 9 lat.
Czy zachowywać sentymenty? Wszystko zależy od tego, jakie to sentymenty i czy sprzęt ma działać, czy stać na półce. Bez skrupułów wymieniam gniazda głośnikowe na śrubki, na takie które zagwarantują odrobinę mniejsze ryzyko zwarcia. Owijki w obwodach w. cz. lutuję. Pamiętajmy, że producenci pomimo rożnych sloganów reklamowych liczyli przede wszystkim pieniądze, które sprzedaż danego sprzętu im da. Ani Sony, ani Hitachi ani Bell nie działa charytatywnie dopłacając do swoich produktów. Zaś audiofilskie legendy niech zostaną legendami, tam gdzie liczy się niezawodność nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli dla przykładu radio Philipsa OTL ma bakelitowe podstawki pod lampy i są one przegrzane i piny już nie łączą, to wymienię je na ceramiczne, bo są lepsze. Nie będę się kierował zasadą, że jak były bakelitowe to trzeba założyć takie same. Nie trzeba. Urządzenie ma działać i być bezpieczne.
Oczywiście nie narzucam nikomu swojego punktu widzenia. Jednak nie ma sensu upierać się przy oryginalności urządzeń. Potwierdza to sporo inżynierów.