Książka jest świetna. Odebrałam ją nie jako dokument o nieistniejącym już świecie, ale wręcz jako historię rodzinną. Wiele przedstawionych w książce wydarzeń pobrzmiewa w opowieściach mojej mamy (dziecka z chłopskiego domu) czy starszych od niej kobiet. Przed przeczytaniem książki mogło mi się wydawać, że moi przodkowie szczególnie okrutnie traktowali dzieci (np. że do szkoły szło się po zakończeniu prac polowych, że boso chodziło się na łąki z krowami i sikało na zmarznięte stopy, żeby choć przez chwilę je ogrzać, że maleńkie dzieci zostawały same bez opieki, gdy dorośli szli w pole, że mleko, ser, masło i warzywa sprzedawano w mieście, a własne dzieci ich nigdy nie dostawały...). Złość mnie brała, gdy czytałam, że gdy kobieta i mężczyzna wynajmowali się do pracy, to mężczyzna dostawał wyższą stawkę - mimo że kobieta zrobiła więcej (nie wspominając już, że w domu na niego czekał odpoczynek, a na nią kolejne zadania). Opisany w książce świat to nie tylko wieś przedwojenna. Takie historie ciągnęły się jeszcze długo po wojnie. Myślę, że ich echa jeszcze tu i ówdzie pobrzmiewają. Nam mówi się dziś, że my wychowani w latach 70, 80 i 90-tych cierpimy na syndrom DDD, bo nosiliśmy klucze na szyi, obieraliśmy ziemniaki na obiad i opiekowaliśmy się młodszym rodzeństwem. Ja chciałabym widzieć na jaki syndrom cierpiały te dzieci z chłopskich domów - nie chciane (trudno być chcianym jak jest się dziewiątym albo dwunastym dzieckiem w rodzinie), głodne, brudne, zmarznięte i przemęczone pracą ponad ich siły. Albo na jaki syndrom cierpiały te kobiety - na łasce rodzin, mężów, czy panów, gdy im się udało uciec ze wsi. Myślę , że DDD to spuścizna, którą otrzymaliśmy w spadku po poprzednich straumatyzowanych pokoleniach. Ciekawe byłoby takie przekrojowe badanie, jak traumy poprzednich pokoleń rzutują na pokolenia kolejne (być może coś takiego miało już miejsce).
Książka jest świetna. Odebrałam ją nie jako dokument o nieistniejącym już świecie, ale wręcz jako historię rodzinną. Wiele przedstawionych w książce wydarzeń pobrzmiewa w opowieściach mojej mamy (dziecka z chłopskiego domu) czy starszych od niej kobiet. Przed przeczytaniem książki mogło mi się wydawać, że moi przodkowie szczególnie okrutnie traktowali dzieci (np. że do szkoły szło się po zakończeniu prac polowych, że boso chodziło się na łąki z krowami i sikało na zmarznięte stopy, żeby choć przez chwilę je ogrzać, że maleńkie dzieci zostawały same bez opieki, gdy dorośli szli w pole, że mleko, ser, masło i warzywa sprzedawano w mieście, a własne dzieci ich nigdy nie dostawały...). Złość mnie brała, gdy czytałam, że gdy kobieta i mężczyzna wynajmowali się do pracy, to mężczyzna dostawał wyższą stawkę - mimo że kobieta zrobiła więcej (nie wspominając już, że w domu na niego czekał odpoczynek, a na nią kolejne zadania). Opisany w książce świat to nie tylko wieś przedwojenna. Takie historie ciągnęły się jeszcze długo po wojnie. Myślę, że ich echa jeszcze tu i ówdzie pobrzmiewają.
Nam mówi się dziś, że my wychowani w latach 70, 80 i 90-tych cierpimy na syndrom DDD, bo nosiliśmy klucze na szyi, obieraliśmy ziemniaki na obiad i opiekowaliśmy się młodszym rodzeństwem. Ja chciałabym widzieć na jaki syndrom cierpiały te dzieci z chłopskich domów - nie chciane (trudno być chcianym jak jest się dziewiątym albo dwunastym dzieckiem w rodzinie), głodne, brudne, zmarznięte i przemęczone pracą ponad ich siły. Albo na jaki syndrom cierpiały te kobiety - na łasce rodzin, mężów, czy panów, gdy im się udało uciec ze wsi. Myślę , że DDD to spuścizna, którą otrzymaliśmy w spadku po poprzednich straumatyzowanych pokoleniach. Ciekawe byłoby takie przekrojowe badanie, jak traumy poprzednich pokoleń rzutują na pokolenia kolejne (być może coś takiego miało już miejsce).
TA Ksiazka powinna byc w lekturach szkolnych .
Cudowna, mądra rozmowa. Nad książką płakałam, czytanie jej w niektórych momentach bolało mnie fizycznie. Dziękuję za nią - otwiera oczy i serca.
Genialna książka. Dziękuję
Cudowna rozmowa ❤️
To nie jest taka odległa przeszłość takie życie miała moja teściowa która wciąż żyje rocznik 50 któryś
największym wrogiem kobiety jest..... inna kobieta....