Mam na jazz basie struny, które były założone na gitarę fabrycznie. Mają już 6 lat. Po drodze zdarzały się wymianki na coś innego, ale w momencie kiedy nowe traciły brzmienie nowych zakładałem oryginalne. Dla mnie stare struny po prostu brzmią lepiej, nie jest to efekt dziadowania :D
Zgadzam się z Tobą w 100% Też ma palce, które nie pocą się nadmiernie i góra 3 razy w roku zmieniam struny. Pozdrawiam Wszyskich miłośników gitary. Marek
Kiedyś mi mówili, że struny trzeba zmieniać co miesiąc i że "dziaduje" jak gram na jednym secie przez pół roku to byłem przerażony. Miałem 16 lat i dla mnie 25 zł (tyle wtedy +/- kosztowały) na struny co miesiąc to był duży wydatek. Z perspektywy czasu widzę, że "to zależy" wielu, czynników, tj. od liczby godzin jakie gramy na danej gitarze, jak ją przechowujemy, ph skóry, no i marki strun. Nie jestem specem, ale wydaje mi się, że każdy musi na podstawie tych czynników wypracować sobie własny system. Np. w gicie, która dostaje regularny - metalowy - wycisk na próbach, to elixiry po pół roku już były nieprzyjemne pod ręką. Przed nagraniem też je wymieniłem, ale dałem im kilka dni, żeby nie mieć niespodzianek. Z kolei gita, na której gram dosyć rzadko i leży dużo czasu w futerale ma dwuletni komplet strun. I pod ręką jest okej i brzmienie jest w porządku. No ale też mam łagodne ph struny i przed graniem na gitarze po prostu myje ręce, a po graniu przecieram gitarę szmatką. Podobno wydłuża życie strun, ale nie wiem, może tak tylko sobie wmawiam ;) A argument za częstą zmianą jest taki, że podobno zniszczona powłoka strun niszczy progi.
Ja także przez wiele lat polegałem na zasłyszanych i czytanych opiniach. Często robiłem tak jak lubiany przeze mnie gitarzysta bez głębszej refleksji i wchodzenia w niuanse. Zgadzam się z Tobą, że najlepiej metodą prób wypracować swoje własne preferencje 👍
śp. Andrzej Nowak kilka razy opowiadał w wywiadach, że Tadeusz Nalepa lubił struny kilkunastoletnie w swoich gitarach i kiedyś zrobił awanturę technikowi jak bez wiedzy mu wymienił na nowe. Ja akurat w Stracie/Tele lubię "efekt nowości" strun i po zmianie zawsze narzekam na swoje lenistwo dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej.
Też lubię brzmienie "starych" strun, ciemniejsze, bardziej matowe, póki nie ma na nich oznak korozji. Niestety należę do tej grupy gitarzystów, których PH skóry nie współpracuje ze strunami i normalne Ernie Balle czy D'Addario po kilku godzinach grania nadają się do kosza. Ratują mnie Elixiry, na których mogę grać kilka miesięcy i nic się z nimi nie dzieje. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Elixir zbankrutował ;)
Są spoko, mają gładki feel, brzmienie z pudła mi siedzi. Jeszcze nie wiem jak wypadają w studiu. Wcześniej używałem Martin Lifespan 2.0 ale jeśli XS’y będą dobrze się nagrywać to zostanę przy nich.
Moje obserwacje są takie. W klasyku zmieniłem struny po dokładnie roku i żałuję. Gitara (przynajmniej na razie, po ~ 2 tygodniach) brzmi gorzej. Z wymianka była z LaBella na LaBella. Natomiast w elektryku preferuje około 2 razu w roku. Po roku struny "mulą" - na moje ucho. Mam też gitarę w której są 10-letnie struny, ona nie gra wcale. Brzmi jak drut i już nawet swoich fizycznych właściwości nie mają.
Jeśli nie wymieniasz strun zbyt często to wymiana strun przed samym koncertem czy nagraniu to najgorszy możliwy pomysł. Jeszcze jak zmienimy struny na takie od innego producenta albo innej grubości lub stare struny już nie domagały i ustawialiśmy pod nie intonację to będzie tragedia. Ani brzmienie ani intonacja nie będą się zgadzać.
Zgadzam się z tytułem.
O proszę, nie wiedziałem, że tylu gitarzystów będzie się ze mną zgadzać ✌️
Mam na jazz basie struny, które były założone na gitarę fabrycznie. Mają już 6 lat. Po drodze zdarzały się wymianki na coś innego, ale w momencie kiedy nowe traciły brzmienie nowych zakładałem oryginalne. Dla mnie stare struny po prostu brzmią lepiej, nie jest to efekt dziadowania :D
Mam podobnie, kiedyś wymieniałem komplet co miesiąc nie zwracając uwagi na to, że stare brzmią mi lepiej ;)
Zgadzam się z Tobą w 100%
Też ma palce, które nie pocą się nadmiernie i góra 3 razy w roku zmieniam struny.
Pozdrawiam Wszyskich miłośników gitary.
Marek
Najlepiej 👌🏻
Kiedyś mi mówili, że struny trzeba zmieniać co miesiąc i że "dziaduje" jak gram na jednym secie przez pół roku to byłem przerażony. Miałem 16 lat i dla mnie 25 zł (tyle wtedy +/- kosztowały) na struny co miesiąc to był duży wydatek.
Z perspektywy czasu widzę, że "to zależy" wielu, czynników, tj. od liczby godzin jakie gramy na danej gitarze, jak ją przechowujemy, ph skóry, no i marki strun. Nie jestem specem, ale wydaje mi się, że każdy musi na podstawie tych czynników wypracować sobie własny system.
Np. w gicie, która dostaje regularny - metalowy - wycisk na próbach, to elixiry po pół roku już były nieprzyjemne pod ręką. Przed nagraniem też je wymieniłem, ale dałem im kilka dni, żeby nie mieć niespodzianek.
Z kolei gita, na której gram dosyć rzadko i leży dużo czasu w futerale ma dwuletni komplet strun. I pod ręką jest okej i brzmienie jest w porządku.
No ale też mam łagodne ph struny i przed graniem na gitarze po prostu myje ręce, a po graniu przecieram gitarę szmatką. Podobno wydłuża życie strun, ale nie wiem, może tak tylko sobie wmawiam ;)
A argument za częstą zmianą jest taki, że podobno zniszczona powłoka strun niszczy progi.
Ja także przez wiele lat polegałem na zasłyszanych i czytanych opiniach. Często robiłem tak jak lubiany przeze mnie gitarzysta bez głębszej refleksji i wchodzenia w niuanse. Zgadzam się z Tobą, że najlepiej metodą prób wypracować swoje własne preferencje 👍
śp. Andrzej Nowak kilka razy opowiadał w wywiadach, że Tadeusz Nalepa lubił struny kilkunastoletnie w swoich gitarach i kiedyś zrobił awanturę technikowi jak bez wiedzy mu wymienił na nowe. Ja akurat w Stracie/Tele lubię "efekt nowości" strun i po zmianie zawsze narzekam na swoje lenistwo dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej.
Znam tę historię także.
Też lubię brzmienie "starych" strun, ciemniejsze, bardziej matowe, póki nie ma na nich oznak korozji. Niestety należę do tej grupy gitarzystów, których PH skóry nie współpracuje ze strunami i normalne Ernie Balle czy D'Addario po kilku godzinach grania nadają się do kosza. Ratują mnie Elixiry, na których mogę grać kilka miesięcy i nic się z nimi nie dzieje. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Elixir zbankrutował ;)
D’Addario ma także w swojej ofercie struny powlekane - seria XS, założyłem na test do akustyka :)
@SiaraiGitara I jak się sprawują? Może też je przetestuję, ale w przeszłości wszystkie inne niż Elixir struny powlekane nie zdawały u mnie egzaminu
Są spoko, mają gładki feel, brzmienie z pudła mi siedzi. Jeszcze nie wiem jak wypadają w studiu. Wcześniej używałem Martin Lifespan 2.0 ale jeśli XS’y będą dobrze się nagrywać to zostanę przy nich.
na temat akcji strun dobry filmik czy nisko czy wysoko czy moga brzeczec na progach regulacja preta bo nie ma nic konkretnego na you tube
Pomyślimy ;)
Moje obserwacje są takie. W klasyku zmieniłem struny po dokładnie roku i żałuję. Gitara (przynajmniej na razie, po ~ 2 tygodniach) brzmi gorzej. Z wymianka była z LaBella na LaBella.
Natomiast w elektryku preferuje około 2 razu w roku. Po roku struny "mulą" - na moje ucho. Mam też gitarę w której są 10-letnie struny, ona nie gra wcale. Brzmi jak drut i już nawet swoich fizycznych właściwości nie mają.
Też uważam, że wymiana co 6 miesięcy to optimum 👌🏻
Jeśli nie wymieniasz strun zbyt często to wymiana strun przed samym koncertem czy nagraniu to najgorszy możliwy pomysł. Jeszcze jak zmienimy struny na takie od innego producenta albo innej grubości lub stare struny już nie domagały i ustawialiśmy pod nie intonację to będzie tragedia. Ani brzmienie ani intonacja nie będą się zgadzać.
Dokładnie, przekonałem się o tym na własnej skórze ;)