Może jestem casualem, ale lubię wyzwania w grach, a coraz częściej gry są ułatwiane, bo "może ludzie będą się bali, że nie przejdą gry". Kurdę chyba jedyny sposób, żeby uratować gaming to trzeba samemu zabrać się za game development. W sumie od zawsze interesuję się grami, a że jestem też programistą więc może trzeba w to iść zamiast pracować w korpo nad aplikacjami dla różnych firm. Muszę znaleźć czas ogarnąć jakieś podstawy game developmetu i spróbować zawojować ten świat. Jeśli w to pójdę to na pewno się ci pochwalę i zabiorę się za robienie dobrych gier gdzie liczy się gra a nie robienie propagandy.
Masz rację, pamiętam stare dobre Lineage2 Chaotic Cronicle - zanim się zrobiło questa do zmiany klasy postaci - kilka godzin na zrobienie 3 questów w różnych lokacjach, a potem na EV godzinami się dropiło książki do umiejętności (na czym się zarabiało adenę). Weszło Guano of Destruction i NCFail ułatwiło aż za bardzo robienie questów, jednocześnie po Przebudzeniu expienie było praktycznie niemożliwe bez płatnych boosterów dla ludzi, którzy nie chcieli poświęcać grze 10-12h.
Jedna rzecz zawsze mnie razi, twierdzenie że to prezesi są źli i każą biednym nieskalanym kompetentnym pracownikom robić gówniane gry, idąc tym tropem to w 2ww tylko Hiter był zły bo on wydawał rozkazy a wszyscy niemcy niewinni i sprawiedliwi chcieli tylko dobra
Oto moja propozycja. Należy przeprowadzić ostateczne rozwiązanie kwestii casuali. Ten kto nie pokona, powiedzmy, Nameless Kinga z DS3 będzie poddany eradykacji.
Z jednej strony kumam zamysł, ale wolałbym ograniczyć to do poprostu przejścia ds3, ta lokacja jest ukryta za emotką z backtracingiem. Zarąbiście byłoby gdyby człowiek w pierwszym przejściu nie wspomagał się netem, przeszedł ją o własnych siłach psychicznych xD
@@OsMaBaproblem z grami od FS jest taki że jak jedziesz bez poradnika to nigdy na to nie trafisz. Po prostu 99% graczy nie będzie rozkminiać opisów każdego przedmiotu czy szukać informacji w świecie gry. Nigdy bym nie wpadł na taki pomysł żeby zjeść 3x1/3 pępowiny aby odblokować sekretną walkę z ukrytym bossem w BB 😅 Nigdy bym na to nie wpadł. Tak samo jest z Ranni w ER. Gra fatalnie komunikuje gdzie iść dalej żeby zrobić wszystko jak należy.
Assassiny zrobiły kalkę duża mapa dużo znaków zapytania xd. Jestem milenialsem inpo 3 latach zmieniłem prace na obecną, jest to powodem takim że jeśli pracodawca leci w chuj obiecuję podwyżki awanse a pluje w twarz to Idzi się gdzie indziej. Zmieniłem prace bo mimo mojego wkładu nie był zauważany obecnie zarabiam 2 razy tyle co wcześniej. Uważam że w większości zmienisz prace na lepszych warunkach szybciej niż dostanie awan/podwyżkę w obecnej firmie. Tylko ma to sens jak jesteś dobry w tym co robisz.
Zabawne w porównaniu gier do restauracji i kraftowego piwa jest to, że zazwyczaj cena = jakości. Natomiast w grach jest wręcz odwrotnie, dobre gry np. elden ring, soulsy, wukong itp na premierę trzymają się "standardowej" ceny za grę AAA. a taki star wars outlaws i nowe assasyny wychodzą na premierę za x2 wyższą cenę xd
Rozumiesz, że twórcy gier podają całkowite poniesione koszty, żeby zmanipulować odbiorów. Tworzą iluzje, że na stworzenie gry wydali ogromną ilość pieniędzy np. te 200mln nie precyzując na co większość tej sumy poszła, ludzie zakładają, że większość tej sumy poszła na rozwój gry, więc tym większy budżet tym bardziej rozbudowana gra, natomiast jest to oczywiste, że koszty poniesione na marketing nie mają absolutnie żadnego wpływu na jakość gry. Przykładowo więcej pieniędzy na tworzenie gry = więcej pracowników, większa moc przerobowa, która bezpośrednio wpływa na rozwój gry. Marketing jedynie wpływa na sprzedaż produktu i nie ma znaczenia ile na niego wydadzą, nie uczyni to finalnego produktu lepszym. Przykładowo jakby twórcy gry chwalili się, że wydali na rozwój gry 50mln, a na marketing 150mln, ludzie szybko domyślili się, że ten ogromny budżet 200mln to jedynie mydlenie oczu. Poza tym idiotyczne jest porównywanie marketingu do sprzątania biura, gra może powstać bez żadnego marketingu, natomiast nie da się prowadzić pracy biurowej bez sprzątania go...
0:47 Pełna zgoda. Przykład ze Sportu: w Formule 1 przepisy określają coś takiego jak limit budżetowy czyli ile jeden zespół może wydać na jeden sezon. Marketing oraz pensje 5 najlepiej zarabiających pracowników są z tego limitu wyłączone. Czyli upraszczając można powiedzieć że marketing nie stanowi budżetu na uczestnictwo w sezonie wyścigów Formuły 1.
Essa. Przechodzę sobie w wolnych pierwszy raz ds1.(oczywiks mam już na koncie ds3). Gram sobie z takie 4 godziny na dzień, kiedy akurat nie jestem zmęczony. Jak ta gra jest genialna dla właśnie takiego czasu antenowego...i ta mapa, rozumiem na własnej skórze zachwyt w stosunku o niej. Gram te cztery godziny i mam potem czas by sobie rozkminić gdzie mogłem zrobić coś lepiej, gdzie pójść...poprzeklinać na psy i komary. Oglądając twoje gameplaye zauważyłem że tyle ścian mogłem zniszczyć, ścieżek odkryć...odczuwam że kilka godzin/dni gameplayu dodatkowo samo się tworzy. Niby już mogę bić Gwyna moim buildem pod zręczność i zabijanie npc, ale usłyszałem że ponoć niczego już nie odwiedzę...więc by nie przewelować bossa stworzyłem z kilka inny buildów i one to zwiedzą. I to wszystko na Nintendo gdzie Seth to insta 5 fps'ów...jego droga i moja postać z pół hp, śni mi się po nocach xD
To jest dosyć ciekawe, że wielkie wymagania odnoszące się do gier, nie przekładają się na wymagania np. w odniesieniu do filmu, czy tym bardziej książki. Gry mają sprawiać ból, wymagać, orać, ale dawać satysfakcję, a książka im bardziej banalna i pozwalająca przez nią "rushować" bez cienia refleksji i wysiłku, tym bardziej spoko. Taka luźna obserwacja.
Pominę to, że gry są najbardziej złożonym medium, jakie istnieje. Gry mają zapewniać rozrywkę i satyfakcję, chociaż są często kierowane do różnych grup. Ludzie lubiących souls-like'i zwykle nie polubią relaksacyjnej gry farmerskiej i na odwrót. Podobnie jest z książkami. Jak dla mnie książka, którą można "przerushować", mija się ze swoim założeniem, gdzie zamiast mieć rozrywkę czy poznany świat/postacie, odhaczam jako przeczytaną.
Mnie np Assasins Creed 1 znudził się po kilku godzinach przez powtarzalność. I nic nie pomogły piękne lokacje i fajna fabuła. Tylko wyjdź na wieżę. poszerz mapę i od nowa. Najgorsze, że z kolejnymi jest to samo i że ten schemat wprowadzili do Far Cry. Próbwałem zagrać a AC 1 i 2 kilka razy i za kazdym razem to samo było. Może z kolejnymi to mniej doskwiera, ale o tym się wypowiem jak spróbuję. OD lat 90 jak pojawiały się poradniki w gazetach branżowych dziwiłem się jak ludzie mogą po nie sięgać, To właśnie to jak gra mnie zmusza do główkowania, kombinowania czasem jak mnie doprowadzi na kres... trzeba ją wyłączyć. Wrócić do niej kilka godzin lub dni później i to jest piękne, jak nagle ze świeżym impetem, czystym umysłem, udaje się wtedy przejść dany etap/misję. Jak wtedy nagle zauważasz to czego nie dostrzegałeś wcześniej, lub wpadasz na świetny pomysł. To jak dzięki temu gra zamiast dostarczyć Ci kilkunastu godzin rozrywki, dostarcza ich kilkadziesiąt lub więcej. Nigdy nie korzystałem z poradników i nigdy tego nie zrozumiem, po co grać z nich korzystając.
Kurde jak mnie to wkurza, sam jestem casualem, spróbowałem swoich sił w elden ringu, owszem dla mnie to ciężka gra, ale w żaden sposób nie narzekam ani nie pierniczę głupot że powinna być łatwiejsza, mimo 70 godzin zabiłem może z 10 bossów, utknąłem na pewnym etapie bo nie wiem gdzie dalej iść ale mimo wszystko nie narzekam, nie oglądam poradników, próbuje i będę próbować aż to przejdę. Stanę się lepszy w tej grze i to zrobię, do tej pory grałem tylko w rts'y szczególnie dawn of war, spróbowałem swoich sił w eldenie i powiem jedno, gra jest kozacka, dla mnie trudna ale to dlatego że ja jestem słaby, nie moge narzekać na from software że jest za ciężko, mogę narzekać jedynie że to ja jestem za słaby, ale chuj przejdę to, przejdę wszystkie części dark souls, demon souls, bloodborne I w końcu zostanę ludologiem!
W koszty wytworzenia gier (via rachunkowość) w sprawozdaniach finansowych (to na przykładzie polskich spółek akcyjnych - ale zagraniczne nie będą daleko odbiegać) rozróżnia się koszty sprzedaży związane z marketingiem, obsługą procesu sprzedaży, prowizjami sprzedaży itp. oraz same koszty produkcji (programiści, artyści, pozostali pracownicy, assety, narzut k. administracyjnych związanych z samą produkcją). Więc zasadniczo budżet =/= się kosztom produkcji, ale ludzie mają tendencję do wrzucania wszystkiego do jednego koszyka, bo to jest proste - popatrzeć na finanse zero-jedynkowo (czego np. żaden dobrze rozumiejący rynek inwestor nigdy nie zrobi kek). To w sumie ma znaczenie, bo wrzucanie tych kosztów sprzedaży do kosztów produkcji gry prowadzi do zawyżania wyniku finansowego przed samą premierą, ponieważ koszty produkcji obciążają wynik finansowy dopiero w momencie premiery (a czasami dema w mniejszej części) lub dodatku, jeżeli taki powstaje. Koszty sprzedaży z kolei ponoszone są na bieżąco i widzimy je przed premierą, w trakcie premiery i po premierze. Zasadniczo, jeżeli chcemy sobie na to spojrzeć obiektywnie, to po premierze gry zobaczymy na pewno wartość nakładów na daną produkcję (to się pojawia w kosztach dopiero jako amortyzacja - a czasami inaczej, ale to już zbyt skomplikowane, by to wyjaśniać). A gdybyśmy chcieli sprawdzić, ile poszło na marketing (co będzie o wiele trudniejsze) to można w sprawozdaniach kwartalnych, począwszy od pierwszego ogłoszenia produkcji i eventów branżowych, aż do samego wydania gry, zobaczyć gdzie powiększają się koszty i czy są opisane rodzajowo w samym sprawozdaniu. Prawdopodobnie będą to tylko szacunki. Wracając do samego budżetu, na tym etapie "biznesowo" rzeczywiście koszty sprzedaży wrzuca się w budżety (bo to prostsze w ramach działania korporacji, kiedy próbuje się kompleksowo wycenić cały projekt w ramach future value), ale to niestety bardzo mocno zaburza artyzm i sztukę, jaką są gry. Wynika to z tego, że koszty sprzedaży potrafią dobić do znacznej proporcji samej produkcji i przy takiej skali ludziom się wydaje, że stworzenie gry to niesamowite pieniądze (tym, którzy dają kapitał również, przez co małe studia poszukujące pieniędzy mogą spotkać się ze sprzeciwem na rynku krajowym i będą musiały uderzać zagranicę - no niefajno). Owszem, do pewnego poziomu tak, to są olbrzymie pieniądze. Ale sam core zmienia się zasadniczo o tyle, o ile inflacja wymusi wzrosty wynagrodzeń, silniki gier wprowadzą nowe rozwiązania, czy podatki albo składki wpłyną na B2B. Reszta to już marketing, zarządzanie i ogólna administracja.
Apropo zarówno wyboru gier jak i tego McDonalda. Tak naprawdę ta mentalność w mojej opinii bierze się z zbyt dużego wyboru i strachu przed nieznanym. Kiedy masz mniej czasu, logiczne byłoby że chcesz spędzić go jak najbardziej wartościowo. Jednak ludzie boją się tak bardzo zmarnować swój czas, że ryzyko zmarnowania jednego wieczoru by poznać coś nowego niezależnie czy im się to spodoba czy nie jest tak duża, że wracają do swojego komfortowego schabowego. Stąd co weekend i przy Macu i przy Assasynie jest pełno ludzi. Zauważyłem też po swoich kręgach towarzyskich, że nawet jak ktoś jest taką odważniejszą osobą lubiącą poznawać nowe smaki, o ile taka osoba faktycznie motywuje do próbowania nowych rzeczy, wcale to nie jest gwarantem, że takie osoby zaczną regularnie poszerzać swoje horyzonty. Odnośnie pytania o pracę - technicznie zmieniłem firmę średnio co 3 lata, ale nie zmieniłem pracy/stanowiska. Bardziej zostaliśmy wykupieni. 2 razy zmieniłem projekt
@@havocco A co ma bycie causalem do bycie świadomym konsumentem. Chłopy sobie narzucają taką narracje bo nagle wychodzi po 10 latach ich gry, że nie każdą grę można przejść/wymasterować klikając +w
Ja jestem takim dadgamerem. Może jestem w mniejszości ale lubię grać w jakościowe produkcję. Mam niewiele czasu, często znalezienie godziny jest trudne mimo to wolę pograć w coś co mnie wciągnie, w coś co mnie zmusi czy to do akcji czy solidnego myślenia nad postacią (np PoE2). Nie bez powodu siedzę też tutaj na kanale. Aktualnie moja biblioteka jest wąska, może to kwestia tego że gram tylko na konsoli od sony, mimo tego wiem że każdy tytuł który kupiłem był wart tych pieniędzy. Wyjątek to dragons dogma i diablo 4 przy którym zasypiam. Jako ojciec który nie ma czasu wolę sięgnąć po pracy po coś co mnie zrelaksuje. Ale nie jakiś one clicker tylko coś co pobudzi mnie do kreatywnego działania. Dlatego też posiłku je się materiałami Twoimi, Drwala, Kolekcjonera itp.. Miłego grania 💪🏻
Zagraj w kapitalizm a dowiesz się jak wyglądają koszty wytworzenia danej rzeczy a jak wygląda kaszt wprowadzenia na rynek. Możesz wyprodukować grę za 200mln ale bez marketingu mało kto o niej usłyszy a co za tym idzie sprzedaży bedzie szorowala przy dnie. Koszt produkcji i koszty marketingu są bardzo za sobą połączone.
Chodzi o proporcje kosztów wytworzenia i marketingu, przykładowo porównaj sobie koszty marketingu soulsów, a nowego dragon age. Dobry produkt zdobędzie rozgłos dzięki własnej jakości...
Zgadzam się z Kiszakiem. Mam mało czasu na granie, jestem dadgamerem. Dużą wagę przykładam do wyboru gier, bo nie chce tracić czasu na jakieś gówna. Nie rozumiem również argumentu, że jak ktoś ma mało czasu to nie będzie gral w np Soulsy. Ds1 nie wspierając się mocno poradnikami (tylko aby zrobić all bosses, wejść do dlc itp) zajmuje jakies 40-50h dla niewprawionego w tego typu gry. Z poradnikami to można skrócić nawet do 10h Tymczasem przejście jakichś typowo casualowych gierek aaa to niejednokrotnie 80-100h bo jest nasrane zapychaczy.
Czasem się z Toba nie zgadzam czasem nie rozumie ale jak dojebiesz do pieca to mi się podoba ! " nasz budżet zero złotych " he he he ! krótko zwięźle i na temat ! Brawo Ty !
Kupiłem ostatnio Far Cry 5 właśnie z myślą, że sobie w przerwie od esejów na studia popykam w coś dla casuali - wiecie, wybuchy, pościgi, ratowanie dnia. Oczywiście, że wiedziałem na co się piszę, ale w tym momencie roku mi to mówiąc szczerze nie przeszkadzało. Wpakowałem się w gierkę dla tatusiów świadomie. I o mój Boże. Przecież tego typu gierki to zaprzeczenie radości z gry. Powtórzę - mam obecnie taki okres w roku, że CELOWO chciałem coś luźnego na te przysłowiowe 2 godziny wieczorem. I co? I jajco, proszę Pana. Nie chce mi się odpalać tego dziadostwa. Ta gra jest powtarzalną serią tych samych tasków i nudnych nieangażujących questów. Do czego zmierza mój komentarz? Nie rozumiem, jak ci dad gamerzy mogą to lubić. WŁAŚNIE PRZEZ TO, jaka ta gra jest, NIE CHCE MI SIĘ jej odpalać. Dzięki Bogu mam inne gry na steamie i chyba już za głęboko w tym siedzę, ale jakbym był takim dad gamerem to bym się znudził po 3 dniach, i to pomimo mięsistego strzelania, fajnych efektów i fabułki
Chyba problem z tym typem graczy jest to, że potrzebują takiej cyklicznej rozgrywki, by wchodzić w stan bezmyślności. Co jak ktoś chce się bardziej zaangażować, to się zanudza doszczętnie.
No jeśli chodzi o core (w3)to wiele dobrze zrobili i można by było czerpać inspirację i ulepszac wiele... ale jeśli chodzi o to jak wydali to może zapoczątkowali początek słabo zapoczątkowanych gier które trzeba łatać latami... ja to odczuwam tak i to tak to wygląda w moich oczach na szybko bez analizy z doświadczenia.
Przecież Divinity Original Sin oraz silnik gry powstało z pomocą darowizn od fanów gier RPG po czym gra kosztowała w dniu premiery 89 zł a to gra na długie godziny ku mojej uciesze.
W kwestii ułatwiania gier... kiedyś było coś takiego jak poziom trudności. Totalnie nie rozumiem dlaczego nie można takiej opcji wprowadzić w takim np. Path of exile 2. Oczywiście musiałoby to być wybalansowane tak by odpowiednio nagradzać zależnie od wymagań gry. Domyślam się, że w takiej sytuacji pojawiłby się płacz, że "Jak to, dlaczego mamy gorszy drop?" itd.
Kiszak, nagrasz cos o Marvel Rivals? Poe odpale dopiero na swieta, a w darmowym Marvel Rivals bawie sie calkiem dobrze, a nie gralem wcześniej w zaden hero shooter. Ciekawy jestem Twojego zdania.
ze sto - albo nie płacą albo oszukują albo wymagają nie wiadomo co !!! i tak wygląda real szarego człowieka w dzisiejszym świecie zalanym przez ideologie ch.. wie skąd, który ma jeszcze jakiś szacunek do samego siebie i stara się nie być niewolnikiem...
Ja w związku z premiera Poe 2 i kupnem nowego laptopa postanowiłem w końcu na spokojnie usiąść do Poe 1 i właśnie gram po 2 max 3 godziny i uważam to za dobrze spędzony czas. A nie jak wcześniej 5 godzin w assassin's creed valhalla gdzie odchaczalem bezmyślnie znaczniki
Z całym szacunkiem szanowny Panie Kiszak ale teraz to pierdolisz Pan. O zł budżetu na waszą grę to takie kłamstwo że bania mała. Musisz wliczyć w jej produkcję koszt Wosku do wąsa. Bez zakręconego wąsa, produkcja się nie kręci. Sarkastyczny sarkazm 😂
Może jestem casualem, ale lubię wyzwania w grach, a coraz częściej gry są ułatwiane, bo "może ludzie będą się bali, że nie przejdą gry". Kurdę chyba jedyny sposób, żeby uratować gaming to trzeba samemu zabrać się za game development. W sumie od zawsze interesuję się grami, a że jestem też programistą więc może trzeba w to iść zamiast pracować w korpo nad aplikacjami dla różnych firm. Muszę znaleźć czas ogarnąć jakieś podstawy game developmetu i spróbować zawojować ten świat. Jeśli w to pójdę to na pewno się ci pochwalę i zabiorę się za robienie dobrych gier gdzie liczy się gra a nie robienie propagandy.
Masz rację, pamiętam stare dobre Lineage2 Chaotic Cronicle - zanim się zrobiło questa do zmiany klasy postaci - kilka godzin na zrobienie 3 questów w różnych lokacjach, a potem na EV godzinami się dropiło książki do umiejętności (na czym się zarabiało adenę). Weszło Guano of Destruction i NCFail ułatwiło aż za bardzo robienie questów, jednocześnie po Przebudzeniu expienie było praktycznie niemożliwe bez płatnych boosterów dla ludzi, którzy nie chcieli poświęcać grze 10-12h.
Jedna rzecz zawsze mnie razi, twierdzenie że to prezesi są źli i każą biednym nieskalanym kompetentnym pracownikom robić gówniane gry, idąc tym tropem to w 2ww tylko Hiter był zły bo on wydawał rozkazy a wszyscy niemcy niewinni i sprawiedliwi chcieli tylko dobra
Oto moja propozycja. Należy przeprowadzić ostateczne rozwiązanie kwestii casuali. Ten kto nie pokona, powiedzmy, Nameless Kinga z DS3 będzie poddany eradykacji.
Z jednej strony kumam zamysł, ale wolałbym ograniczyć to do poprostu przejścia ds3, ta lokacja jest ukryta za emotką z backtracingiem. Zarąbiście byłoby gdyby człowiek w pierwszym przejściu nie wspomagał się netem, przeszedł ją o własnych siłach psychicznych xD
"That escalated quickly" meme loading
Utylizacja casuali w plawniowicach
@@OsMaBaproblem z grami od FS jest taki że jak jedziesz bez poradnika to nigdy na to nie trafisz. Po prostu 99% graczy nie będzie rozkminiać opisów każdego przedmiotu czy szukać informacji w świecie gry. Nigdy bym nie wpadł na taki pomysł żeby zjeść 3x1/3 pępowiny aby odblokować sekretną walkę z ukrytym bossem w BB 😅 Nigdy bym na to nie wpadł. Tak samo jest z Ranni w ER. Gra fatalnie komunikuje gdzie iść dalej żeby zrobić wszystko jak należy.
"ostateczne rozwiązanie kwestii....." 😂. Jeden wąsaty pan że śmieszną grzywką dałby lajka 😂
Assassiny zrobiły kalkę duża mapa dużo znaków zapytania xd. Jestem milenialsem inpo 3 latach zmieniłem prace na obecną, jest to powodem takim że jeśli pracodawca leci w chuj obiecuję podwyżki awanse a pluje w twarz to Idzi się gdzie indziej. Zmieniłem prace bo mimo mojego wkładu nie był zauważany obecnie zarabiam 2 razy tyle co wcześniej. Uważam że w większości zmienisz prace na lepszych warunkach szybciej niż dostanie awan/podwyżkę w obecnej firmie. Tylko ma to sens jak jesteś dobry w tym co robisz.
Zabawne w porównaniu gier do restauracji i kraftowego piwa jest to, że zazwyczaj cena = jakości. Natomiast w grach jest wręcz odwrotnie, dobre gry np. elden ring, soulsy, wukong itp na premierę trzymają się "standardowej" ceny za grę AAA. a taki star wars outlaws i nowe assasyny wychodzą na premierę za x2 wyższą cenę xd
Od 1998 gram w starcraft 1 i późniejszą 2kę swietnie się przy tym casualowo relaksuje
Są koszty TWORZENIA gry i są koszty WYDANIA gry
Tworzenie gry - tworzenie kurwa gry
Wydanie gry - marketing i panie sprzątające w studiu
Rozumiesz, że twórcy gier podają całkowite poniesione koszty, żeby zmanipulować odbiorów. Tworzą iluzje, że na stworzenie gry wydali ogromną ilość pieniędzy np. te 200mln nie precyzując na co większość tej sumy poszła, ludzie zakładają, że większość tej sumy poszła na rozwój gry, więc tym większy budżet tym bardziej rozbudowana gra, natomiast jest to oczywiste, że koszty poniesione na marketing nie mają absolutnie żadnego wpływu na jakość gry. Przykładowo więcej pieniędzy na tworzenie gry = więcej pracowników, większa moc przerobowa, która bezpośrednio wpływa na rozwój gry. Marketing jedynie wpływa na sprzedaż produktu i nie ma znaczenia ile na niego wydadzą, nie uczyni to finalnego produktu lepszym. Przykładowo jakby twórcy gry chwalili się, że wydali na rozwój gry 50mln, a na marketing 150mln, ludzie szybko domyślili się, że ten ogromny budżet 200mln to jedynie mydlenie oczu. Poza tym idiotyczne jest porównywanie marketingu do sprzątania biura, gra może powstać bez żadnego marketingu, natomiast nie da się prowadzić pracy biurowej bez sprzątania go...
0:47 Pełna zgoda. Przykład ze Sportu: w Formule 1 przepisy określają coś takiego jak limit budżetowy czyli ile jeden zespół może wydać na jeden sezon. Marketing oraz pensje 5 najlepiej zarabiających pracowników są z tego limitu wyłączone. Czyli upraszczając można powiedzieć że marketing nie stanowi budżetu na uczestnictwo w sezonie wyścigów Formuły 1.
Essa. Przechodzę sobie w wolnych pierwszy raz ds1.(oczywiks mam już na koncie ds3).
Gram sobie z takie 4 godziny na dzień, kiedy akurat nie jestem zmęczony.
Jak ta gra jest genialna dla właśnie takiego czasu antenowego...i ta mapa, rozumiem na własnej skórze zachwyt w stosunku o niej.
Gram te cztery godziny i mam potem czas by sobie rozkminić gdzie mogłem zrobić coś lepiej, gdzie pójść...poprzeklinać na psy i komary.
Oglądając twoje gameplaye zauważyłem że tyle ścian mogłem zniszczyć, ścieżek odkryć...odczuwam że kilka godzin/dni gameplayu dodatkowo samo się tworzy.
Niby już mogę bić Gwyna moim buildem pod zręczność i zabijanie npc, ale usłyszałem że ponoć niczego już nie odwiedzę...więc by nie przewelować bossa stworzyłem z kilka inny buildów i one to zwiedzą.
I to wszystko na Nintendo gdzie Seth to insta 5 fps'ów...jego droga i moja postać z pół hp, śni mi się po nocach xD
To jest dosyć ciekawe, że wielkie wymagania odnoszące się do gier, nie przekładają się na wymagania np. w odniesieniu do filmu, czy tym bardziej książki.
Gry mają sprawiać ból, wymagać, orać, ale dawać satysfakcję, a książka im bardziej banalna i pozwalająca przez nią "rushować" bez cienia refleksji i wysiłku, tym bardziej spoko.
Taka luźna obserwacja.
Pominę to, że gry są najbardziej złożonym medium, jakie istnieje.
Gry mają zapewniać rozrywkę i satyfakcję, chociaż są często kierowane do różnych grup.
Ludzie lubiących souls-like'i zwykle nie polubią relaksacyjnej gry farmerskiej i na odwrót.
Podobnie jest z książkami.
Jak dla mnie książka, którą można "przerushować", mija się ze swoim założeniem, gdzie zamiast mieć rozrywkę czy poznany świat/postacie, odhaczam jako przeczytaną.
Mnie np Assasins Creed 1 znudził się po kilku godzinach przez powtarzalność. I nic nie pomogły piękne lokacje i fajna fabuła. Tylko wyjdź na wieżę. poszerz mapę i od nowa. Najgorsze, że z kolejnymi jest to samo i że ten schemat wprowadzili do Far Cry. Próbwałem zagrać a AC 1 i 2 kilka razy i za kazdym razem to samo było. Może z kolejnymi to mniej doskwiera, ale o tym się wypowiem jak spróbuję. OD lat 90 jak pojawiały się poradniki w gazetach branżowych dziwiłem się jak ludzie mogą po nie sięgać, To właśnie to jak gra mnie zmusza do główkowania, kombinowania czasem jak mnie doprowadzi na kres... trzeba ją wyłączyć. Wrócić do niej kilka godzin lub dni później i to jest piękne, jak nagle ze świeżym impetem, czystym umysłem, udaje się wtedy przejść dany etap/misję. Jak wtedy nagle zauważasz to czego nie dostrzegałeś wcześniej, lub wpadasz na świetny pomysł. To jak dzięki temu gra zamiast dostarczyć Ci kilkunastu godzin rozrywki, dostarcza ich kilkadziesiąt lub więcej. Nigdy nie korzystałem z poradników i nigdy tego nie zrozumiem, po co grać z nich korzystając.
Cały rynek musi zostać oczyszczony!
10:10 „doskonale zdają sobie sprawę” kończyna kur.a nie za bardzo xd
Kurde jak mnie to wkurza, sam jestem casualem, spróbowałem swoich sił w elden ringu, owszem dla mnie to ciężka gra, ale w żaden sposób nie narzekam ani nie pierniczę głupot że powinna być łatwiejsza, mimo 70 godzin zabiłem może z 10 bossów, utknąłem na pewnym etapie bo nie wiem gdzie dalej iść ale mimo wszystko nie narzekam, nie oglądam poradników, próbuje i będę próbować aż to przejdę. Stanę się lepszy w tej grze i to zrobię, do tej pory grałem tylko w rts'y szczególnie dawn of war, spróbowałem swoich sił w eldenie i powiem jedno, gra jest kozacka, dla mnie trudna ale to dlatego że ja jestem słaby, nie moge narzekać na from software że jest za ciężko, mogę narzekać jedynie że to ja jestem za słaby, ale chuj przejdę to, przejdę wszystkie części dark souls, demon souls, bloodborne I w końcu zostanę ludologiem!
W koszty wytworzenia gier (via rachunkowość) w sprawozdaniach finansowych (to na przykładzie polskich spółek akcyjnych - ale zagraniczne nie będą daleko odbiegać) rozróżnia się koszty sprzedaży związane z marketingiem, obsługą procesu sprzedaży, prowizjami sprzedaży itp. oraz same koszty produkcji (programiści, artyści, pozostali pracownicy, assety, narzut k. administracyjnych związanych z samą produkcją). Więc zasadniczo budżet =/= się kosztom produkcji, ale ludzie mają tendencję do wrzucania wszystkiego do jednego koszyka, bo to jest proste - popatrzeć na finanse zero-jedynkowo (czego np. żaden dobrze rozumiejący rynek inwestor nigdy nie zrobi kek). To w sumie ma znaczenie, bo wrzucanie tych kosztów sprzedaży do kosztów produkcji gry prowadzi do zawyżania wyniku finansowego przed samą premierą, ponieważ koszty produkcji obciążają wynik finansowy dopiero w momencie premiery (a czasami dema w mniejszej części) lub dodatku, jeżeli taki powstaje. Koszty sprzedaży z kolei ponoszone są na bieżąco i widzimy je przed premierą, w trakcie premiery i po premierze.
Zasadniczo, jeżeli chcemy sobie na to spojrzeć obiektywnie, to po premierze gry zobaczymy na pewno wartość nakładów na daną produkcję (to się pojawia w kosztach dopiero jako amortyzacja - a czasami inaczej, ale to już zbyt skomplikowane, by to wyjaśniać). A gdybyśmy chcieli sprawdzić, ile poszło na marketing (co będzie o wiele trudniejsze) to można w sprawozdaniach kwartalnych, począwszy od pierwszego ogłoszenia produkcji i eventów branżowych, aż do samego wydania gry, zobaczyć gdzie powiększają się koszty i czy są opisane rodzajowo w samym sprawozdaniu. Prawdopodobnie będą to tylko szacunki.
Wracając do samego budżetu, na tym etapie "biznesowo" rzeczywiście koszty sprzedaży wrzuca się w budżety (bo to prostsze w ramach działania korporacji, kiedy próbuje się kompleksowo wycenić cały projekt w ramach future value), ale to niestety bardzo mocno zaburza artyzm i sztukę, jaką są gry. Wynika to z tego, że koszty sprzedaży potrafią dobić do znacznej proporcji samej produkcji i przy takiej skali ludziom się wydaje, że stworzenie gry to niesamowite pieniądze (tym, którzy dają kapitał również, przez co małe studia poszukujące pieniędzy mogą spotkać się ze sprzeciwem na rynku krajowym i będą musiały uderzać zagranicę - no niefajno). Owszem, do pewnego poziomu tak, to są olbrzymie pieniądze. Ale sam core zmienia się zasadniczo o tyle, o ile inflacja wymusi wzrosty wynagrodzeń, silniki gier wprowadzą nowe rozwiązania, czy podatki albo składki wpłyną na B2B. Reszta to już marketing, zarządzanie i ogólna administracja.
Apropo zarówno wyboru gier jak i tego McDonalda. Tak naprawdę ta mentalność w mojej opinii bierze się z zbyt dużego wyboru i strachu przed nieznanym. Kiedy masz mniej czasu, logiczne byłoby że chcesz spędzić go jak najbardziej wartościowo. Jednak ludzie boją się tak bardzo zmarnować swój czas, że ryzyko zmarnowania jednego wieczoru by poznać coś nowego niezależnie czy im się to spodoba czy nie jest tak duża, że wracają do swojego komfortowego schabowego. Stąd co weekend i przy Macu i przy Assasynie jest pełno ludzi. Zauważyłem też po swoich kręgach towarzyskich, że nawet jak ktoś jest taką odważniejszą osobą lubiącą poznawać nowe smaki, o ile taka osoba faktycznie motywuje do próbowania nowych rzeczy, wcale to nie jest gwarantem, że takie osoby zaczną regularnie poszerzać swoje horyzonty.
Odnośnie pytania o pracę - technicznie zmieniłem firmę średnio co 3 lata, ale nie zmieniłem pracy/stanowiska. Bardziej zostaliśmy wykupieni. 2 razy zmieniłem projekt
Każdy stanie się kiedyś casualem, to tylko kwestia czasu XD
No tutaj każdy myśli, ze za 10 czy 20 lat będą mieli tyle samo czasu na granie xd
@@havocco A co ma bycie causalem do bycie świadomym konsumentem. Chłopy sobie narzucają taką narracje bo nagle wychodzi po 10 latach ich gry, że nie każdą grę można przejść/wymasterować klikając +w
Ja jestem takim dadgamerem. Może jestem w mniejszości ale lubię grać w jakościowe produkcję. Mam niewiele czasu, często znalezienie godziny jest trudne mimo to wolę pograć w coś co mnie wciągnie, w coś co mnie zmusi czy to do akcji czy solidnego myślenia nad postacią (np PoE2). Nie bez powodu siedzę też tutaj na kanale. Aktualnie moja biblioteka jest wąska, może to kwestia tego że gram tylko na konsoli od sony, mimo tego wiem że każdy tytuł który kupiłem był wart tych pieniędzy. Wyjątek to dragons dogma i diablo 4 przy którym zasypiam.
Jako ojciec który nie ma czasu wolę sięgnąć po pracy po coś co mnie zrelaksuje. Ale nie jakiś one clicker tylko coś co pobudzi mnie do kreatywnego działania.
Dlatego też posiłku je się materiałami Twoimi, Drwala, Kolekcjonera itp..
Miłego grania 💪🏻
2:42 A Rondel na to: "Się nie znacie, ja wiem lepiej" :D
Zagraj w kapitalizm a dowiesz się jak wyglądają koszty wytworzenia danej rzeczy a jak wygląda kaszt wprowadzenia na rynek.
Możesz wyprodukować grę za 200mln ale bez marketingu mało kto o niej usłyszy a co za tym idzie sprzedaży bedzie szorowala przy dnie.
Koszt produkcji i koszty marketingu są bardzo za sobą połączone.
Chodzi o proporcje kosztów wytworzenia i marketingu, przykładowo porównaj sobie koszty marketingu soulsów, a nowego dragon age. Dobry produkt zdobędzie rozgłos dzięki własnej jakości...
Dobrym przykładem są indyki, gdzie zazwyczaj jakość jest odwrotnie proporcjonalna do budżetu marketingu xd
Zgadzam się z Kiszakiem. Mam mało czasu na granie, jestem dadgamerem. Dużą wagę przykładam do wyboru gier, bo nie chce tracić czasu na jakieś gówna.
Nie rozumiem również argumentu, że jak ktoś ma mało czasu to nie będzie gral w np Soulsy. Ds1 nie wspierając się mocno poradnikami (tylko aby zrobić all bosses, wejść do dlc itp) zajmuje jakies 40-50h dla niewprawionego w tego typu gry. Z poradnikami to można skrócić nawet do 10h Tymczasem przejście jakichś typowo casualowych gierek aaa to niejednokrotnie 80-100h bo jest nasrane zapychaczy.
Czasem się z Toba nie zgadzam czasem nie rozumie ale jak dojebiesz do pieca to mi się podoba ! " nasz budżet zero złotych " he he he ! krótko zwięźle i na temat ! Brawo Ty !
Kupiłem ostatnio Far Cry 5 właśnie z myślą, że sobie w przerwie od esejów na studia popykam w coś dla casuali - wiecie, wybuchy, pościgi, ratowanie dnia. Oczywiście, że wiedziałem na co się piszę, ale w tym momencie roku mi to mówiąc szczerze nie przeszkadzało. Wpakowałem się w gierkę dla tatusiów świadomie.
I o mój Boże. Przecież tego typu gierki to zaprzeczenie radości z gry. Powtórzę - mam obecnie taki okres w roku, że CELOWO chciałem coś luźnego na te przysłowiowe 2 godziny wieczorem. I co? I jajco, proszę Pana. Nie chce mi się odpalać tego dziadostwa. Ta gra jest powtarzalną serią tych samych tasków i nudnych nieangażujących questów.
Do czego zmierza mój komentarz?
Nie rozumiem, jak ci dad gamerzy mogą to lubić. WŁAŚNIE PRZEZ TO, jaka ta gra jest, NIE CHCE MI SIĘ jej odpalać. Dzięki Bogu mam inne gry na steamie i chyba już za głęboko w tym siedzę, ale jakbym był takim dad gamerem to bym się znudził po 3 dniach, i to pomimo mięsistego strzelania, fajnych efektów i fabułki
Chyba problem z tym typem graczy jest to, że potrzebują takiej cyklicznej rozgrywki, by wchodzić w stan bezmyślności.
Co jak ktoś chce się bardziej zaangażować, to się zanudza doszczętnie.
problemem nie jest to że takie gry istnieją a to że takie gry próbują być większością i im to dosyć dobrze wychodzi (niestety).
Ja tak samo miałem przy 2 agrywalna nuda
Mam 21 lat czyli pracuję od lekko ponad roku i pracę zmianiałem już 4 razy i pracowałem jako automatyk, ogrodnik, elektryk oraz programista cnc
No jeśli chodzi o core (w3)to wiele dobrze zrobili i można by było czerpać inspirację i ulepszac wiele... ale jeśli chodzi o to jak wydali to może zapoczątkowali początek słabo zapoczątkowanych gier które trzeba łatać latami... ja to odczuwam tak i to tak to wygląda w moich oczach na szybko bez analizy z doświadczenia.
Ja gdy miałem mniej czasu na granie, grałem darkest dungeon. Jedna max dwie misje dziennie. Był idealny
slay the spire nakreśliło też nowy standard w rogalikach w postaci tego układu mapy o ile się nie myle
Apropo zmiany pracy. Statystycznie zmieniam co 3 miesiace XD
Przecież Divinity Original Sin oraz silnik gry powstało z pomocą darowizn od fanów gier RPG po czym gra kosztowała w dniu premiery 89 zł a to gra na długie godziny ku mojej uciesze.
W kwestii ułatwiania gier... kiedyś było coś takiego jak poziom trudności. Totalnie nie rozumiem dlaczego nie można takiej opcji wprowadzić w takim np. Path of exile 2. Oczywiście musiałoby to być wybalansowane tak by odpowiednio nagradzać zależnie od wymagań gry. Domyślam się, że w takiej sytuacji pojawiłby się płacz, że "Jak to, dlaczego mamy gorszy drop?" itd.
Kiszak, nagrasz cos o Marvel Rivals? Poe odpale dopiero na swieta, a w darmowym Marvel Rivals bawie sie calkiem dobrze, a nie gralem wcześniej w zaden hero shooter. Ciekawy jestem Twojego zdania.
ze sto - albo nie płacą albo oszukują albo wymagają nie wiadomo co !!! i tak wygląda real szarego człowieka w dzisiejszym świecie zalanym przez ideologie ch.. wie skąd, który ma jeszcze jakiś szacunek do samego siebie i stara się nie być niewolnikiem...
7:59 thronebreaker
Ja w związku z premiera Poe 2 i kupnem nowego laptopa postanowiłem w końcu na spokojnie usiąść do Poe 1 i właśnie gram po 2 max 3 godziny i uważam to za dobrze spędzony czas. A nie jak wcześniej 5 godzin w assassin's creed valhalla gdzie odchaczalem bezmyślnie znaczniki
budżet pierwszego wieśka (tego hack&slash) wynosił 100 zł, tyle Sabek sobie życzył za kiełbasę.
The last of us 1,2 jest jakie jest ale akurat dialogi i gęsty klimat to jest top.
CD Action płaczą mega dużo że zwalniają ludzi z Game Devu ale grają w gry głównie na game passie.
Praca co dwa lata, jeśli chcę więcej zarabiać ;)
Nie no porównanie fabuły Wiedźmina 3 do fabuły RDR bój się boga Mati czy tam diabła jak wolisz
Czekam na upadek ubicrapa i blizzarda jak zły. Świat byłby lepszy bez nich.
bo blag flag to nie jest asasyn
co najwyżej assasynslike
Z całym szacunkiem szanowny Panie Kiszak ale teraz to pierdolisz Pan. O zł budżetu na waszą grę to takie kłamstwo że bania mała. Musisz wliczyć w jej produkcję koszt Wosku do wąsa. Bez zakręconego wąsa, produkcja się nie kręci.
Sarkastyczny sarkazm 😂