GOROL NA ŚLĄSKU Marcin Zbigniew Wojciech stand-up

แชร์
ฝัง
  • เผยแพร่เมื่อ 6 พ.ย. 2024

ความคิดเห็น • 8

  • @Waleriii06
    @Waleriii06 9 หลายเดือนก่อน +2

    Oo premiera dobrego stand up'u

  • @uukasiumiko
    @uukasiumiko 9 หลายเดือนก่อน +2

    A my tu goroli nie lubimy 😂

  • @mateuszmateusz5290
    @mateuszmateusz5290 9 หลายเดือนก่อน +1

    Pozdro 🖖

  • @DawidPlata451
    @DawidPlata451 9 หลายเดือนก่อน +2

    Może nie pierwszy ale równie szybki.

  • @S.N.A.J.P.E.R.
    @S.N.A.J.P.E.R. 9 หลายเดือนก่อน +1

    Dla czemu nie jesteś księdzem to bym chodził do kościoła i słuchał Twoich kazań ?!

  • @tg-xh2lx
    @tg-xh2lx 9 หลายเดือนก่อน +1

    Trzeci😅

  • @jazzforrum
    @jazzforrum 9 หลายเดือนก่อน

    WUJEK-CHUJEK
    W szkole nie szło mi najlepiej. Szczególnie słabo było u mnie z tabliczką mnożenia. Za chuj nie mogłem opanować słupka przez „10”. No i prosto ze szkoły podstawowej, z drugiej klasy zabrali mnie do wojska, bo już miałem 19 lat. Stanąłem przed komisją wojskową, byłem trochę wystraszony groźnym spojrzeniem oficera zasiadającego w komisji. Ten, widząc strach w moich oczach, postanowił mnie rozluźnić i zapytał o rodzinę, żebym opowiedział, jaką mam. Ludzki był koleś, od razu zapałałem do wojska, do tarzania się w błocie z karabinem nabitym ślepakami. No to mu opowiedziałem o moim wujku:
    W mojej rodzinie jest taki wujek
    Bronek ma na imię i mieszka w Budzie Ruskiej
    Z wyglądu żyda przypomina-broda, pejsy i wąsik, który ostatni zgolił,
    ciemne brwi a pejsy po pachy.
    W czasie wojny z powodu podobieństwa i pejsów po pachy zamknęli go w Getcie
    Ale nie zamierzał tam długo siedzieć. Przyłączył się do uciekinierów
    Pewnej nocy uciekinierzy postanowili sforsować mur i zwiać z getta.
    Myślice, że mój wujek skrewił
    Nie- on zanim podbiegł do muru zesrał się ze strachu.
    I od tej pory sra w gacie przy każdej okazji - do teraz, a już jest prawie osiemdziesiąt lat po wojnie.
    Ktoś trzaśnie drzwiami-on już sra
    Ktoś głośniej pierdnie- on już sra ze strachu.
    A że się zesrał od razu widać, bo uszy mu zaczynają odstawać.
    Tak często srał, że dostał z opieki społecznej nielimitowany bezpłatny przydział papieru toaletowego.
    I my z tego papieru też korzystaliśmy. Dobrze mieć takiego sralucha w rodzinie. Przynajmniej zaoszczędzi się na kupnie papieru to i na browarka wystarczy. Gorzej zimą, kiedy mróz i okna nie szło otworzyć, a wietrzyć trzeba, bo smród jak chuj. Wiadomo-wujek siedzi cicho w kącie, uszy przyciska do czachy, że to niby nic się nie stało. Ale i na to znalazła się rada. Szwagier przyniósł taki mały wiatraczek elektryczny i kilka worków foliowych. Kiedy wujek zepsuł powietrze to my tym wiatraczkiem zaganialiśmy je do worka foliowego, mocno zawiązywaliśmy, a worek podrzucaliśmy pod drzwi sąsiada. Jemu było i tak wszystko jedno, bo skurwiel notorycznie zostawiał na wycieraczce śmierdzące buty, więc taki woreczek wcale mu nie przeszkadzał. Nawet się nigdy nie zorientował, że coś capi.
    .Nie wiem skąd wziął się ten wujek.
    Pewnie go adoptowali?
    Dla mnie to zwykły chujek, a nie żaden wujek, ale zgodziłem się z decyzją rodziny i zaakceptowałem tego chujka-wujka.
    Najzabawniej było na moim ślubie kościelnym. Oczywiście zaprosiłem tam tego chujka.
    Ksiądz coś pierdoli o wierności, lojalności, rodzinie.
    Spoglądam kątem oka na wujka, a jemu uszy zaczynają odstawać.
    No myślę sobie-stało się. Ale nie tracę rezonu, składam przysięgą małżeńską, zakładam narzeczonej obrączkę, ale z rezonem coraz trudniej, bo czuję, że wentylatory w kościele nie działają i jest słabe przewietrzanie. Czują to chyba wszyscy goście weselni, bo szum zrobił się nagle w kościele jak w ulu.
    Goście jednak dopisali, wytrzymali dzielnie podwyższone stężenie butanu w powietrzu.
    Pomału wychodzimy z kościoła- ja z nową żoną przodem, orszak weselny za nami.
    No-już jesteśmy na dworze, stężenie butanu spadło do zera, wszyscy odetchnęli z ulgą.
    A wujek?
    Rozglądam się za wujkiem-chujkiem, a on wlecze się z tyłu drobnym krokiem, nogi szeroko rozstawione, uszy mu odstają, ale na twarzy uśmiech od ucha do ucha.
    Pytam, go-wujku co się stało? Znowu…?
    Tak, ale tym razem nie ze strachu, a ze szczęścia.
    Kiedy skończyłem, zapytał mnie w jakiej formacji wojskowej chciałbym służyć, no tomu odpowiedziałem, że w lotnictwie, bo umiem latać. Całymi latami latałem do pobliskiego sklepu po browary dla ojca. On spojrzał na mnie i powiedział, że skieruje mnie do wojsk chemicznych, bo już mam doświadczenia z gazem bojowym -butanem- produkowanym przez mojego wujka.
    Na koniec wręczył mi tablice Mendelejewa jako oznakę przyjęcia mnie do wojsk chemicznych.
    Kiedy trafiłem do jednostki wojskowej przywitał mnie sierżant. Nos miał czerwony-pewnie od zimnych zakąsek w postaci nóżek w galarecie. Spojrzał na mnie srogo i zapytał: czy wiecie po co tu jesteście.
    Wiem-odrzekłem. Po to żeby wiać ile wlezie podczas ataku wroga. A on do mnie ty tchórzu, a ja mu na to: wolę być przez chwile tchórzem niż przez całe życie trupem.
    Zaprowadził mnie do magazynu, gdzie dostałem kompletne umundurowanie, ale płaszcz był za długi, bo aż po kostki, co jet niezgodne z regulaminem. On kazał mi go skrócić sobie samemu-tak 15 cm poniżej kolan. Ubrałem płaszcz, pochyliłem się i kredą zaznaczyłem na płaszczu linię -15 cm poniżej kolan- a następnie odciąłem nadmiar, a brzegi ładnie wykończyłem. Kiedy po skończonej robocie przymierzyłem płaszcz, okazało się, że wyszła mi- no zgadnijcie co? No kurwa, kurtka mi wyszła
    Sierżant zaczął na mnie wrzeszczeć, no to wyjebałem mu z bańki, za co trafiłem do aresztu na dwa tygodnie. Nie powiem, całkiem było dobrze-chłopaki pojechali na poligon, a ja sobie siedzę w ciepłej celi, mróz na dworze, że aż w chuju trzeszczy, a ja mam codziennie ciepłą michę. Najcześciej była to ciepła grochówka. A jakże, dobra zupka - zjadać, smakować i nie srać po ścianach. Ale po kilku dniach spożywania grochówki zaczęła się w jelitach produkcja butanu, aż pewnego dnia nastąpiła eksplozja- wywaliło drzwi, kraty- smród niósł się po całych koszarach, aż do świetlicy wojskowej, a kuchnia przestała wydawać posiłki.
    Wezwali mnie do sztabu generalnego przy MON. Sprawa była poważna, strachu najadłem się dosyć-o mało się nie zebrałem ze strachu , a było po czym, bo smak grochówki wciąż dawał znać o sobie .A tam przyjęli mnie jak generała i zaoferowali mi stanowisko generalnego piromana. Za zadanie miałem wysadzać w powietrze przepełnione wojskowe sławojki polowe, rozmieszczone co parę kilometrów na poligonie w Drawsku.
    Kiedy wysadziłem już w całym NATO wszystkie zapełnione sracze, zwolnili mnie ze służby wojskowej.
    Postanowiłem zrobić prawo jazdy i pracować jako taksówkarz. Zapisałem się na kurs, ale za chuja nic z tych wykładów nie rozumiałem. Na szczęscie udało mi się zdać egzamin teoretyczny, bo zapytano o znak „zakaz skrętu w prawo”, a ja prawą stronę odróżniałem od lewej, bo matka zawsze lała mnie po łbie kiedy jadłem zupę lewą ręką i darła ryj -jedz prawą. Po zaliczonej teorii przyszło na egzamin praktyczny. Na samą myśl wzrosła we mnie produkcja butanu, aż nadszedł dzień prawy.
    Odpierdoliłem się w gajerk i idę na egzamin. Wskazano mi samochód i instruktora. Pochodzę do niego, a on najebany jak ruski prezydent Borys Jelcyn na lotnisku w Londynie. Każe mi wsiadać i jechać no to wsiadam i jadę. Ale popierdoliły mi się biegi i wrzuciłem wsteczny i na nim z czterysta metrów pełnym gazem. Egzaminator, po skończonej jeździe pochwalił mnie i zastrzegł, że muszę jeszcze opanować jazdę na wstecznym i powiedział, że to drobiazg mało ważny i wypisał mi prawo jazdy. Ale był tak najebany, że wypisał mi prawo jazdy na AUTOBUS.
    No to poszedłem do pracy do MPK. Tam zdobyłem swoim wygładem takie zaufanie, że powierzyli nowiutkiego elektrycznego Mercedesa. Zdziwiony byłem tym zaufaniem, bo sam jak spojrzę w lustro to debila widzę.
    Tylko co wsiadłem w ten autobus i wyjechałem z zajezdni i już wyjebałem tym autobusem w rosnące tam drzewo, które rosło nie na swoim miejscu. Jakiś kutas zasadził je w niewłaściwym miejscu. Nie pomyślał debil, jak sadził.
    Mniejsza o autobus, ale przeciąłem sobie tętnicę udową prawej nogi, co groziło mi wykrwawieniem się. Kierownik zajezdni zadzwonił po karetkę pogotowia, a ja tymczasem ucisnąłem prawą ręką uszkodzoną tętnicę. Kartka przyjechała błyskawicznie, ani się nie obejrzałem, a ona uwinęła się w niecałe cztery godziny. Zabrali mnie do szpitala, a tam pełna profeska, szczegółowe badania: gastroskopia, kolonoskopia, RTG płuc, wymaz z nosa. Leżę na szpitalnej pryczy, uciskam prawą ręką uszkodzoną tętnicę i coraz bardziej chce mi się lać. Wołam pielęgniarkę i mówię, że już nie wytrzymam, a o na to: niech pan potrzyma kutasa lewa ręką, a jaj jej na to, że nie potrafią, bo nie jestem mańkutem.
    I tu doznałem czegoś niezwykłego-ona mi odpowiedziała: ja też nie jestem mańkutką, a jak trzeba to potrafię lewą ręką przytrzymać kutasa. Każdemu facetowi - dodała porozumiewawczo.
    Poprosiłem ordynatora, żeby jak najdłużej trzymał mnie w szpitalu.
    Kiedy już wychodziłem ze szpitala, przeraziłem się, bo na przywitanie mnie przyszedł wujek-chujek…I znowu zesra się ze szczęścia pomyślałem sobie ,a to byłoby drugi raz. Ma facet czasami szczęscie.

  • @bleeszek
    @bleeszek 9 หลายเดือนก่อน

    Naprawdę za to trzeba zapłacić ? Wyjątkowy kał