32:37 Korę wzrokową można skłonić do odbioru sygnałów dotykowych. Sądzę,.że u niewidomych jest to standard, jako normalnie widzacy też do tego doszedłem. Historia ciekawa - w paru kolegow właziliśmy coraz głębiej w elektronikę. I jeden z nas wybrał się do podwarszawskich Lasek, gdzie niewidome młode dziewczyny uczyły się na monterki sprzętu elektronicznego. Wrócił porażony tym, co zobaczył. One płytki drukowane, na ktorych miały zamontować elementy oglądały palcami... Ale szybko doszlismy do wniosku, że to konkretna, przydatna i nam umiejętnosć. Końcówka np. opornika wchodzi w płytkę drukowaną. A gdzie wyczodzi po drugiej stronie? Przecież nie widzimy. To zaczęliśmy sobie urzadzać zawody z rozpoznawania dotykiem odwrotnej strony płytki drukowanej - widzacy musi ciut popracować, ale da się dojsć do sporej sprawności... Do dziś, jak gdzieś zajrzeć nie mogę, to próbuję dotykiem obejrzeć...
Aż musiałem się zatrzymać przy omawianiu czytania. Trudno mi się skupić, wyobraźnia bardzo szybko zaczyna wędrować równolegle z tekstem. Widzę sceny z tekstu, ale niemal jednocześnie tworzę alternatywę, bohater robi coś jeszcze, myśli moimi myślami i... Nagle nie wiem co czytam. Ogólnie bardzo mało czytałem, ale z ortografią nie miałem nigdy większych problemów. Ze składnią czy gramatyką podobnie. Inaczej z teorią... Męczące na tyle, że zdecydowanie wolę oglądać filmy 😉Ciekawy materiał. Bardzo 🙂Dziękuję i słucham dalej.
Fascynujący temat! Jako dziecko zostałam zdiagnozowana jako dyslektyczka/ dysgraficzka. Później powtórzono badania przed maturą i okazało się że jednak nie jestem. Ciekawe czy to efekt źle przeprowadzonych badań czy tego że kocham czytać i się wyćwiczyłam
Dziękuję. Już kiedyś, przy okazji innego odcinka zahaczającego o problemy tych wszystkich dys-, jakie dziś się stwierdza u dzieci, wspominałem przypadek mojego kolegi z podstawówki. Trafił do nas w 5 klasie, gdy my mieliśmy ~12 lat, a on 15. Już wtedy miał tzw. "żółte papiery" - powiedzieć, że był głupi, to nic nie powiedzieć. Miał potworne problemy z czytaniem i pisaniem (podobnie jak z liczeniem), a jego ortografia była tak straszna, że wręcz komiczna. Za to przodował w sporcie, w każdej dyscyplinie wygrywał bezproblemowo nawet ze starszymi od siebie. W 7 klasie, wróciła z urlopu m/w nasza nauczycielka j. polskiego i stwierdziła, że w ramach przygotowania nas do egzaminów do szkoły średniej poprawi nam ortografię. Na każdej lekcji mieliśmy króciutkie dyktando, a raz w tygodniu porządne, 15-minutowe. Pod koniec roku szkolnego nasz kolega, który kilka miesięcy wcześniej nie miał innych ocen niż niedostateczne, nie schodził poniżej poziomu 3+, a zdarzały mu się nawet piątki. Jak to wyjaśnić? Mam dość mocne wrażenie, że dziś miałby pewnie stwierdzone wszelkie możliwe dysy i po poklepaniu po główce był przepuszczany do kolejnej klasy. I wylądował w dorosłości z porządną "przeszkadzajką" na całą resztę życia.
To dowodzi, że jeśli nie ma radykalnych barier fizjologicznych, to wszystko da się wyćwiczyć. W zależności od etapu rozwoju i predyspozycji będzie to tylko wymagać mniej lub więcej czasu i energii. Dowodzi również pośrednio, że w świecie zachodnim mamy taką narrację, w której większość wygodnie i bezkrytycznie się usadowiła, która najogólniej rzecz biorąc ma na celu osłabianie tkanki społecznej - nieporadność, wady, ignorancja, a nawet głupota są promowane jako cnoty i można za nie otrzymać różnorodne bonusy. Oczywiście w długim terminie to się samo uzdrowi, bo ewolucja ma ostateczną kontrolę nad każdym eksperymentem, ale koszt będzie wysoki. Natomiast masom będącym przedmiotem tego zabiegu i tak będzie wszystko jedno, nie zauważą ani procesu, ani jego konsekwencji nawet jeśli im ktoś narysuje czarno na białym.
Chodziłam w podstawówki w latach 90tych, byłam drugim roczkiem idącym do gimnazjum. I w gimnazjum mieliśmy całe 2 osoby, które miały papiery na dysortografię. Nasza nauczycielka od polskiego była mocno starej daty ale to znaczyło, że była prawdziwym nauczycielem z powołania, bardzo zależało jej na nas i wynajdywała super sposoby jak nas tak nauczyć abyśmy zapamiętali (jej piosenkę uczącą deklinacji dzisiaj śpiewam moim dzieciom, a zabawy z pacynkami nauczyły nas ogólnie wszystkich części mowy). Ale do brzegu - pierwsze co powiedziała ta nauczycielka osobom z zaświadczeniami - ponieważ macie trudności z pewnymi aspektami to będziecie mieć dodatkowe zadania i będziecie ćwiczyć więcej od reszty klasy. Musili założyć dodatkowy zeszyt ze specjalnymi zadaniami, które były przygotowane tylko dla nich. Pamiętam jak regularnie pod koniec lekcji przychodzili z tymi zeszytami i ona sprawdzała ich postępy. A potem przyszło liceum i połowa klasy miała papiery na wszelakie "dys" co pozwoliło im mieć więcej laby ("ja nie musze umieć tego czy tamtego bo ja mam na to papiery!") a przed maturą to już spokojnie 3/4 klasy przynosiło zaświadczenia żeby mieć więcej czasu pisać egzamin....
Obawiam się że jeśli faktycznie miał dysleksję to w jego przypadku to było uczenie się sekwencji liter metodą zakuć zaliczyć zapomnieć :v Chociaż nie do końca zrozumiałam, czy ten kolega był niepełnosprawny intelektualnie, czy miał problemy tylko specyficznie z pisaniem?🤨
Z treści tego podcastu wynika to że rozumienie języka jest to wielo aspektowy proces jak tez zależy od czynników biologicznych jak również kulturowych a przede wszystkim poznawczo behawioralnych.
Jestem osobą która ma problemy z ortografią, czasami czytanie to też wyzwanie. Mimo że dużo czytam i mam dość dobrze wyćwiczone różne umiejętności związane z pisaniem i czytaniem to wciąż robię błedy nawej w najprostszych słowach - potrafie napisac 'ktury' i jak ktoś zwróci mi uwagę ale nie powie wprost co jest błędem to patrze sie na takie slowo i nie rozumiem co jest z nim nie tak 😞Nigdy nie zostałam przebadana więc nie wiem co dokładnie mam. Niestety jak na początkach podstawówki nauczycielka zwróciła uwage mojej mamie że można to sprawdzic to mama tylko sie oburzyła, że co to za brednie i że ona (czyli ja) ma się nauczyć. A potem nasłuchałam sie jak można tego nie wiedziec i żeby tego sie w końcu nauczyła. W trakcie szkoły mój poziom frustracji z tego powodu sięgał zenitu😖Teraz jest internet więc szybko można sprawdzic ortografię co jest mega ułatwieniem
Pierwszym językiem mojej córki był rosyjski. Dopiero w wieku ok. 5 doświadczyła ekspozycji na język polski (po przeprowadzce) i z czasem to język polski stał się tym, w którym ona formułuje myśli w głowie. Żona zauważyła, że nawet gdy córka mówiła w młodym wieku po angielsku, to robiła to z polskim, a nie z rosyjskim akcentem. Także jako małe dziecko przez sen zaczęła mówić po polsku. Tak więc ciężko zgodzić się ze wszystkimi twierdzeniami z rozmowy, np. z tymi, że dzieci po 12 miesiącu życia tracą powoli zdolność rozróżniania fonemów z różnych języków.
Ciekawy jestem odpowiedzi fachowców, ja obstawiam że słowiańskie podobieństwo języków może tu mieć znaczenie i z niemieckim by nie było tak łatwo. Oraz że rosyjski ma znacznie bardziej skompikowane akcentowanie więc w drugą stronę nie było by tak łatwo. Mnie ciekawi że krótka w sumie ekspozycja jako dzieciaka na melodię języka ze wsi lubelskiej, u dorosłego człowieka powoduje podświadome i niekontrolowane, zaskakujące aż do śmieszności dla mnie samego, podłapywanie tej melodii kiedy się tam znajdę. Inne akcenty tak nie wchodzą, i nie potrafię też na życzenie przypomnieć sobie tego lubelskiego zaśpiewu.
Gdybysmy zupelnie tracli ta zdolnosc, to nie bylibysmy w stanie nauczyc sie zadnego innego jezyka obcego. Chodzi o to, ze dziecko powoli przestaje byc tzw. uniwersalnym sluchaczem, ucho dostosowuje sie w sposob naturalny, do jezyka/jezykow, ktore slyszy na codzien.
@@igorm2631 o ile pamiętam, to hitlerowcy z Lebensbornu porywający słowiańskie blond-dzieci, zmieniający im imiona oraz umieszczający w niemieckich rodzinach na wychowanie, przyjmowali, że aż do 8-go roku życia można z dziecka zrobić "prawdziwego Niemca", tak by zapomniało całkiem o swoich korzeniach, zapomniało języka, a po niemiecku mówiło bezbłędnie.
26:50 W polskiej nomenklaturze naukowo - technicznej istnieje wręcz wyraźne dookreślenie, czym się różni kolor niebieski od błękitnego. Niebieski to waska część widma, błękitny to prawie cale widmo, narastające w stronę błękitu.
24:40 Test lustra u psa należaloby uznać za zaliczony, jeżeli pies obraz w lustrze zignoruje. Podstawowym zmyslem psa jest węch. Jeżeli pies coś widzi, a to coś nie ma zapachu, to dla psa to nie istnieje, a co najmniej nie ma większego znaczenia.
29:01 A ja nie. Zmysł nieużywany ulega stępieniu. Mi wieloletnie ganianie po nocy z busolą po lesie zmysł magnetyczny odświerzyło - widać te dzieci od małego zwracały uwagę na strony świata i też skojarzyły je z odczuciami zmysłu magnetycznego.
Szkoda że nie zapytała pani o sztuczne języki bo wiąże się z nimi wiele ciekawych problemów. Pewien Amerykanin nauczył syna klingońskiego jako języka ojczystego, jednak chłopiec wrócił do angielskiego. Istnieje też wiele potwierdzonych przypadków dzieci które nigdy nie nauczyły się żadnego języka bo nikt do nich nic nie mówił. Co do hipotezy Sapiro-Whorfa nie zapytała pani jak używanie alfabetu i logogramów zmienia tok myślenia
Super :) Veľmi zaujímavé. Veda je fascinujúca. Aj poznanie rôznych jazykov. Škoda, že AI púšťame do takej citlivej oblasti, jedinečnej, ľudskej, o veľa tým prídeme :/
Odniosę się potem. Teraz uciekam przed śniegiem by nie być wykrotem.Zagadnień nieskończoność , teorii odwrotem. W próbach koncepcji ,białych plam tu totem.Niezaprzeczalny praktyki łomotem . nie drogą szarady ale myśli splotem !
Mój syn (10) urodził aię w kanadzie, oboje z partnerką jesteśmy Polakami i q domu zawsze mówiliśmy po polsku, ale nasz syn nigdy nie chciał samemu używać polskiego. Chodzi tu do szkoły więc nauczył się angielskiego od samego początku. Ma akcent typowo północno amerykański, ale jako że ogląda brytyjskie bajki jak np. Peppa Pig to potrafi przełączać się na brytyjski akcent, co jest dość zabawne. Ale najlepsze jest to, że on rozumie wszystko co się do niego mówi po polsku, nawet wydawało by się skomplikowane słowa - doskonale wie co oznaczają. Z jakiegoś powodu jednak nie chce mówić po polsku. Czasem wrzuci jedno czy dwa słowa, ale ogólnie mówi tylko po angielsku. Czym to może być spowodowane? Ciekawi mnie to strasznie, bo skoro rozumie to raczej nie obawia się np popełniania błędów językowych? Pozdrawiam
Jest mu tak wygodniej, angielski ma prostsze reguly i wymowę (miękkie r na przykład), dużo swobodniej mu mówić po angielsku bo tak rozmawia z rówieśnikami, grupa rówieśnicza ma na dziecko zawsze duży wpływ. Mówienie w innym języku niż domyślny ogólnie wymaga większego wysiłku nie tylko dla aparatu mowy ale poznawczego też, ten sam problem mają osoby uczące się obcych języków - łatwiej im zrozumieć niż mówić, bo łatwiej gotowe słowo przełożyć na znaczenie niż odwrotnie, gdy w szkole były kartkówki z angielskiego to cała klasa wolała te gdzie była lista słówek po angielsku które trzeba było przetłumaczyć, jakaś dobrze wyuczona informacja często może przeszkadzać w wydobyciu słabiej wyuczonej, tzw interferencja i ona występuje też przy nauce języków. Komunikat nadany przez kogoś innego to gotowiec więc mamy też cały kontekst w postaci innych słów co pomaga zrozumieć komunikat, co innego wyprodukowani samemu komunikatu co wymaga doboru słów i jeszcze wymowy.
No ale jednak j. Polski słyszał 99% czasu, od urodzenia aż do ok 6 roku życia. To jest pierwszy język jaki poznawał. Dopiero mając 6 lat zetknął się i zaczął zgłebiać angielski w trybie codziennym.
Hym wydaje mi sie to kwestia "zanurzenia" w jezyku - podczas mieszkania za granica nie mialam kontaktu z polskim i uzywanie go zwlszcza pisanie bylo dla mnie dosc trudne, dopiero po powrocie do PL udalo mi sie wrocic do bieglosci ( mimo ze wczesniej mowilam rozbudowana polszczyzna). I mysle, ze to nie jest kwestia tego, ktory jezyk byl prostrzy. Sluchanie polskiego bylo ok, ale brak uzywania zrobil swoje. A dodam, ze wyjechalam jaki osoba dorosla
43:00 Do języków zachodnich barbarzyńców czyli Francuzów czy Angoli w ogóle bezsensem jest użycie zapisu alfabetycznego, równie dobrze France mogliby rzeźbić hieroglify. Tak dla fonetycznego zapisu alfabetycznego!
26:05 Ale osoba wychowana w kulturze chińskiej często tak. Jak straszni mieszczanie u Tuwima - wszystko oddzielnie. Znam to z wlasnego doświadczenia - jeden obrazek, konkretnie obraz komorki logicznej w układzie scalonym, można położyć na osiem sposobów. Dla osób z kultury europejskiej zebranie tego do kupy w jedną całość to oczywistosć, dla chińczykow z Chin rzecz czasami niemożliwa... Co ciekawe - pierwsze badania wykazujące tę odrebność Chińczyków, ze wzgledu na zbyt rasistowski wydźwięk, powtórzono na grupie czystych genetycznie Chińczyków w USA. Wynik - świerzy imigranci jak w Chinach, ich potomstwo ciut lepiej, potomkowie chińskich budowniczych amerykańskich kolei - jak każdy w kulturze europejskiej. Czyli nie język, którym w domu mówili, a środowisko, które wymuszało zwracanie uwagi na zależnosci różnych rzeczy ze sobą zmieniło im zdolnosć postrzegania.
Test lustra mi trochę śmierdzi nierzetelnością. Szczególnie w przypadku psów, które właśnie po zapachu się rozpoznają. Trzebaby wymyśleć odpowiednik testu lustra dla innych zmysłów niż wzrok.
Ciekawym zagadnienie jest ustawianie zdarzeń na lini czasu. Cześć ludzi ma linie czasu od lewej do prawej i trochę oddalona od siebie jak by na horyzoncie i takie osoby podobno lepiej pamiętają po kolei co w ich życiu się wydarzyło a inne osoby linie czasu mają tak ze przeszłość jest za nimi a przyszłość przed nimi i te osoby gorzej pamiętają co było (bo jakby tego nie widzą) czy ktoś coś więcej na ten temat wie?
Pozwolę sobie przestawić Wam, pani Karolino, pewną bardzo odległą historię, która rozegrała się z udziałem mojej dawnej znajomej. Część pierwsza: Jej początek sięga końca lat 80-tych ubiegłego wieku, gdy poznaliśmy się na pewnym młodzieżowym rajdzie. Myślę, że bardziej ja byłem zainteresowany moją nową znajomą niż ona sama zwracała na mnie uwagę. Miałem wówczas bodajże 19 lat a ona (nazwę ją tutaj Agnieszką) była kilka lat młodsza. Była piękną blond, młodą kobietą. W tzw moim typie. Nasze losy po szkole średniej rozeszły się i straciliśmy ze sobą kontakt. W roku bodajże 95'-96', po kilkuletnim pobycie w wojsku, listownie skontaktowała się ze mną jej mama, prosząc, a wręcz błagając, o pilny przejazd do nich i spotkanie z nimi. Niczego więcej w liście nie było, żadnej informacji czego miałbym się spodziewać. Jaki miałby być powód przyjazdu. Ponieważ pamiętałem dobrze wspólny czas z Agnieszką nie wahałem się ani chwili i odpisując podałem datę kiedy będę w stanie przyjechać. Cała historia dzieje się na Śląsku, tyle mogę podać bez uszczerbku dla personaliów tej rodziny. Pamiętam dobrze moment w którym zbliżałem się do osiedla mieszkaniowego, na którym mieszkała Agnieszka. Nic się nie zmieniło, mimo iż minęło bodajże 8 lat. Gdy zapukałem do drzwi lekko uchyliła je mama Agnieszki ale nie od razu wpuściła mnie do środka trzymając zaciągnięty łańcuszek na futrynie. Upewniła się, że to ja i że jestem sam, po czym dodała tylko abym był twardy i przygotował się na to co zobaczę. Wypowiedziałem parę chyba nietrafionych słów i wiem że mój głos był słyszalny w mieszkaniu a ponieważ zawsze miałem donośny tembr głosu musiał być słyszalny również przez Agnieszkę. Kilka sekund później usłyszałem ją wewnątrz mieszkania...., a raczej usłyszałem dziwne wycie, dziwny skowyt i trzaski w jednym z pokojów. Jej mama wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do pokoju Agnieszki. Pamiętam jak dziś, choć było to blisko 30 lat temu, jak ugięły się pode mną nogi, gdy zobaczyłem widok, którego nie zapomnę do końca życia. Pierwszy odruch, odwrócić się i uciekać. Co to miało być? Dlaczego mnie tutaj zaproszono?, co ja tutaj robię? Naprawdę musiałem usiąść, bo nogi miałem jak z waty i momentalnie cały oblałem się potem. Na metalowym łóżku, takim na poły szpitalnym, a na poły rehabilitacyjnym leżała...., przywiązana do łóżka Agnieszka. Wiem, że poznała mnie od razu, natomiast ja totalnie nie wiedziałem kto na tym łóżku leży. To znaczy wiedziałem, że to Agnieszka ale nie rozpoznawałem w niej tej młodej dziewczyny z czasów naszych wspólnych rajdów. Na łóżku leżała i szarpała się jakaś chora istota w totalnie zmienionej postaci niż to co pamiętałem. Wychudzona, z zepsutymi doszczętnie zębami, poszarpanymi włosami i z jakimś obłędem w oczach, który tylko trochę przypominał mi tamtą Agnieszkę. I pierwsze tylko co dostrzegłem gdy usiadłem obok w fotelu to jej łzy, które popłynęły jej z oczu gdy mnie zobaczyła. Zaraz potem usiadła obok mnie jej mama i razem zaczęły bardzo rzewnie płakać. Byłem przerażony i nie ukrywam, że sam miałem ściśnięte serce i uroniłem kilka łez, nadal nie wiedząc co tu się stało. Agnieszka była mocno wstrząśnięta, mocno rozdygotana i pobudzona, zapewne na mój widok. Ale dostrzegłem również coś jeszcze... Dostrzegłem jej zawstydzenie tym co widzę, a raczej tym kogo widzę. Agnieszka jak się wkrótce dowiedziałem, była sparaliżowana po nieudanym porodzie, który zakończył się cesarskim cięciem, zaraz po tym jak okazało się, że poród będzie skomplikowany i po tym jak podano jej znieczulenie lędźwiowe. Nikt tego w tamtych czasach nie wiedział, nikt nawet nie mógł podejrzewać, że Agnieszka jest w tej rzadkiej grupie, która jest uczulona na składnik znieczulenia. Nikt też (a być może było to bardzo rzadkie) nie robił wcześniej przed takim zastrzykiem testów. Agnieszka zapadła w śpiączkę, nie wybudzono jej w porę i nie zorientowano się, że jej mózg pozostaje przez kilka minut niedotleniony. Dziecko udało się przyjąć na świat ale Agnieszki już nie wybudzono. Stan taki trwał blisko 6 miesięcy. Skracając całą historię bo trwałaby zbyt długo, gdy po tych kilku miesiącach w jakiś sposób wybudzono Agnieszkę, mama postanowiła zabrać ją do domu. W tamtym czasie jej ojciec już nie żył. Przed mamą była bardzo trudne zadanie. Dziecko zostało oczywiście z ojcem, który ubezwłasnowolnił swoją żonę czyli Agnieszkę, pobierając oczywiście odpowiednie uposażenie z odpowiednich instytucji. Dbał bardzo o to aby nikt się do Agnieszki nie zbliżał, mimo iż mieszkał ze swoimi rodzicami w innym mieście. To w tamtym czasie właśnie mama Agnieszki postanowiła się ze mną skontaktować, gdyż usłyszała, że był to czas w którym interesowałem się medycyną niekonwencjonalną ale w głównej mierze radiestezją. Sylwia była niedołężna, paraliż od lędźwi w dół nie pozwalał jej chodzić i sprawiał, że nie kontrolowała swoich czynności fizjologicznych. Oczywistym więc było, że również miała wciąż zakładanego tak zwanego pampersa ale najtrudniejsze było to, że nie można się było z nią komunikować, straciła mowę a to co z niej zostało było tylko jakimś niezrozumiałym bełkotem osoby na krawędzi obłąkania. W wyniku leczenia, przyjmowanych medykamentów straciła całe uzębienie A to co z niego zostało....., zaoszczędzę Wam tego porównania. (Na tym etapie zakończę tą opowieść i dokończę ją w drugiej części komentarza wyjaśniając co ma wspólnego z dzisiejszym podcastem pani Karoliny... A zaznaczę, że będzie to dla was wyjątkowe zaskoczenie. Dla mnie było olbrzymim, jak i również niesamowitym odkryciem. Zamieszczę część drugą tej historii jeśli wyrazi zgodę pani Karolina. Myślę również, że ten przypadek mógłby zainteresować Gościa, panią Profesor.
Test z kropką można też wykorzystać do sprawdzenia cnoty, wystarczy zrobić sobie czerwoną kropkę na środku różdżki i gdy wybranka się zdziwi to znaczy że cnoty już nie ma.
W niektórych czasowniki też - i programy tlumaczace z angielskiego na polski mają z tym problemy, bo czynnosć opisana w pierwszej osobie po angielsku nie definiuje rodzaju podmiotu, trzeba szerszej analizy kontekstowej. Dla ludzi normalne, dla prostych programów niekoniecznie...
ciekawe jak AI - np. tak świetnie tłumacząca na obce języki - wpłynie na ludzkie mózgi... czy ludzie będą inteligentniejsi, czy wręcz przeciwnie, głupsi...?
Ai dalej gubi kontekst, zobacz dokumentację windows 11 która jest na stronie Microsoftu tłumaczona przez nią i ma masę błędów i trzeba się domyślać że klawisz usuń to klawisz del.
w czym problem by czytać, jeść i sluchać muzyki jednoczesnie? to nawet fajniejsze doznanie bo konkretne fragmentu utworu muzycznego sklejają się ze scenami z książki
Hola hola! A to można tak bezrefleksyjnie i bezdusznie mówić o kimś, że jest analfabetą? Chyba raczej "osoba w kryzysie czytania", albo z "deficytem literackim". Nie można tak stygmatyzować! ;-)
Myślę że już zbyt mocno przesadzasz. Dla przykładu jeśli ktoś jest głuchy to będziesz zmiękczał jego jego stopień niepełnosprawności mówiąc że ma problemy ze słuchem jeśli ktoś jest głuchy to jest głuchy. A nie będziesz mówić że ma deficyt słuchu. Jeśli ktoś jest analfabetą to jest analfabetą. To bardziej diagnoza niż celowe i świadomie uraza drugiej osoby... Oczywiście język inkluzywny jest ważny i dobrze jest go stosować tam gdzie jest to konieczne ale pewne rzeczy po prostu nazywa się po imieniu i one mają dokładnie taki wydźwięk jaki mają.
Jak oni policzyli te 7000 języków? Wikipedia jest w 200 językach z czego sensownych tam języków jest z 25, więc gdzie oni są? Co robią Ci ludzie z pozostałych języków? są niepiśmienni? Policzyli języki zwierząt i dlatego im wyszło tyle?
Jezyk wplywa na rozumienie/myslenie czy rozumienie wplywa na to jak uksztaltowalismy (i caly czas ksztaltujemy) jezyk? Raczej to drugie... Czyli klucz w hiszpanskim "la llave" jest w rodzajniku zenskim a ze rodzajnik wplywa na postrzeganie klucza jako zenski wiec jest delikatny i gladki w ich postrzeganiu, czy raczej Hiszpanie postrzegali ten przedmiot jako delikatny i gladki wiec nadali mu rodzajnik zenski? Ja zdecydowanie chyle sie ku tej drugiej teorii wiec sie z Pania profesor nie zgadzam...
Mnie uczono, że do 6-7 roku życia następuje stwardnienie aparatu mowy i po tym okresie nie ma szans na dostosowanie aparatu mowy do wymowy niektórych dźwięków.
@magdalenam-xr4io nie prawda, da się nauczyć akcentu a nawet stać się ekspertem od języka np. Profesor Miodek nauczył się języka polskiego tak że nie ma akcentu i zna dobrze polski. Od urodzenia posługiwał się śląskim i dopiero w dorosłości nauczył się polskiego. Jest więcej takich osób ale nie są tak znane jak on.
Dziwię się, że specjalistka w temacie, a mówi z jakże fatalną intonacją, biegunowo odległą od pięknej polszczyzny prowadzącej. Nie jestem w stanie wysłuchać tego nawet do połowy.
W niektórych czasowniki też - i programy tlumaczace z angielskiego na polski mają z tym problemy, bo czynnosć opisana w pierwszej osobie po angielsku nie definiuje rodzaju podmiotu, trzeba szerszej analizy kontekstowej. Dla ludzi normalne, dla prostych programów niekoniecznie...
I listen to this podcast while studying Polish)
A jakie znasz już języki?
@ Angielski, Ukrainski, Rosyjski, trochę Francuski
@@AndrewDaves jak opanowałeś już rosyjski to z polskim będzie szybko bo wywodzi się z tego języka. Powodzenia w dalszej nauce.
@ Dziękuję
@@andrzejwodynskiTo chyba zart? 😅
Ale świetny odcinek. Właśnie czytam Ślepowidzenie i idealnie to zgrywa się z tematem podcastu.
Ciekawy temat i cenne informacje, dziękuję i pozdrawiam!
Świetny temat 👍
32:37 Korę wzrokową można skłonić do odbioru sygnałów dotykowych. Sądzę,.że u niewidomych jest to standard, jako normalnie widzacy też do tego doszedłem. Historia ciekawa - w paru kolegow właziliśmy coraz głębiej w elektronikę. I jeden z nas wybrał się do podwarszawskich Lasek, gdzie niewidome młode dziewczyny uczyły się na monterki sprzętu elektronicznego.
Wrócił porażony tym, co zobaczył. One płytki drukowane, na ktorych miały zamontować elementy oglądały palcami... Ale szybko doszlismy do wniosku, że to konkretna, przydatna i nam umiejętnosć. Końcówka np. opornika wchodzi w płytkę drukowaną. A gdzie wyczodzi po drugiej stronie? Przecież nie widzimy. To zaczęliśmy sobie urzadzać zawody z rozpoznawania dotykiem odwrotnej strony płytki drukowanej - widzacy musi ciut popracować, ale da się dojsć do sporej sprawności... Do dziś, jak gdzieś zajrzeć nie mogę, to próbuję dotykiem obejrzeć...
Dziękuję Pani Redaktor Karolinie za pomysł na rozmowę. Merytoryczny i w miłej formie. Pozdrawiam😊
Dziękuję 🎉
Biorę się za słuchanie:) Dziękuję🥰
Aż musiałem się zatrzymać przy omawianiu czytania. Trudno mi się skupić, wyobraźnia bardzo szybko zaczyna wędrować równolegle z tekstem. Widzę sceny z tekstu, ale niemal jednocześnie tworzę alternatywę, bohater robi coś jeszcze, myśli moimi myślami i... Nagle nie wiem co czytam. Ogólnie bardzo mało czytałem, ale z ortografią nie miałem nigdy większych problemów. Ze składnią czy gramatyką podobnie. Inaczej z teorią... Męczące na tyle, że zdecydowanie wolę oglądać filmy 😉Ciekawy materiał. Bardzo 🙂Dziękuję i słucham dalej.
Świetny odcinek 👍
Fenomenalny wykład ❤❤❤❤
Ja chciałbym odcinek o finansach albo o historii bankowości :D było by fajnie
Krótki tekst a jak dużo o Panu mówi. Ciekawe.
Akurat to chyba nie jest zbyt inspirujący temat dla Radia Naukowego 😅
Ale ciekawe! Super!
Z jednej strony większość wiem, bo miałam na studiach, ale z drugiej i tak fascynująco się słuchało :) Nie wiedziałam o lustrach! Bardzo ciekawe
Dziękuję
Bardzo ciekawy temat, chetnie posluchalabym cos wiecej o dwu/wielojewycznosci, bo to w dzisiejszych czasach coraz czestsze zjawisko.
Temat szalenie ciekawy, akcent Pani Profesor śliczny :))
sii zamias ś
to temat na osobny odcinek! i bylby fenomenalny!
Fascynujący temat! Jako dziecko zostałam zdiagnozowana jako dyslektyczka/ dysgraficzka. Później powtórzono badania przed maturą i okazało się że jednak nie jestem. Ciekawe czy to efekt źle przeprowadzonych badań czy tego że kocham czytać i się wyćwiczyłam
Ja strasznie sie jakam po alkoholu, ale spiewac moge bez problemu. Dzieki za kolejna dawke wiedzy.
Dziękuję.
Już kiedyś, przy okazji innego odcinka zahaczającego o problemy tych wszystkich dys-, jakie dziś się stwierdza u dzieci, wspominałem przypadek mojego kolegi z podstawówki. Trafił do nas w 5 klasie, gdy my mieliśmy ~12 lat, a on 15. Już wtedy miał tzw. "żółte papiery" - powiedzieć, że był głupi, to nic nie powiedzieć. Miał potworne problemy z czytaniem i pisaniem (podobnie jak z liczeniem), a jego ortografia była tak straszna, że wręcz komiczna. Za to przodował w sporcie, w każdej dyscyplinie wygrywał bezproblemowo nawet ze starszymi od siebie. W 7 klasie, wróciła z urlopu m/w nasza nauczycielka j. polskiego i stwierdziła, że w ramach przygotowania nas do egzaminów do szkoły średniej poprawi nam ortografię. Na każdej lekcji mieliśmy króciutkie dyktando, a raz w tygodniu porządne, 15-minutowe. Pod koniec roku szkolnego nasz kolega, który kilka miesięcy wcześniej nie miał innych ocen niż niedostateczne, nie schodził poniżej poziomu 3+, a zdarzały mu się nawet piątki.
Jak to wyjaśnić?
Mam dość mocne wrażenie, że dziś miałby pewnie stwierdzone wszelkie możliwe dysy i po poklepaniu po główce był przepuszczany do kolejnej klasy. I wylądował w dorosłości z porządną "przeszkadzajką" na całą resztę życia.
To dowodzi, że jeśli nie ma radykalnych barier fizjologicznych, to wszystko da się wyćwiczyć. W zależności od etapu rozwoju i predyspozycji będzie to tylko wymagać mniej lub więcej czasu i energii. Dowodzi również pośrednio, że w świecie zachodnim mamy taką narrację, w której większość wygodnie i bezkrytycznie się usadowiła, która najogólniej rzecz biorąc ma na celu osłabianie tkanki społecznej - nieporadność, wady, ignorancja, a nawet głupota są promowane jako cnoty i można za nie otrzymać różnorodne bonusy. Oczywiście w długim terminie to się samo uzdrowi, bo ewolucja ma ostateczną kontrolę nad każdym eksperymentem, ale koszt będzie wysoki. Natomiast masom będącym przedmiotem tego zabiegu i tak będzie wszystko jedno, nie zauważą ani procesu, ani jego konsekwencji nawet jeśli im ktoś narysuje czarno na białym.
Chodziłam w podstawówki w latach 90tych, byłam drugim roczkiem idącym do gimnazjum. I w gimnazjum mieliśmy całe 2 osoby, które miały papiery na dysortografię. Nasza nauczycielka od polskiego była mocno starej daty ale to znaczyło, że była prawdziwym nauczycielem z powołania, bardzo zależało jej na nas i wynajdywała super sposoby jak nas tak nauczyć abyśmy zapamiętali (jej piosenkę uczącą deklinacji dzisiaj śpiewam moim dzieciom, a zabawy z pacynkami nauczyły nas ogólnie wszystkich części mowy). Ale do brzegu - pierwsze co powiedziała ta nauczycielka osobom z zaświadczeniami - ponieważ macie trudności z pewnymi aspektami to będziecie mieć dodatkowe zadania i będziecie ćwiczyć więcej od reszty klasy. Musili założyć dodatkowy zeszyt ze specjalnymi zadaniami, które były przygotowane tylko dla nich. Pamiętam jak regularnie pod koniec lekcji przychodzili z tymi zeszytami i ona sprawdzała ich postępy.
A potem przyszło liceum i połowa klasy miała papiery na wszelakie "dys" co pozwoliło im mieć więcej laby ("ja nie musze umieć tego czy tamtego bo ja mam na to papiery!") a przed maturą to już spokojnie 3/4 klasy przynosiło zaświadczenia żeby mieć więcej czasu pisać egzamin....
@lukinforward1309 Mam bardzo podobne wnioski. Ewolucję można próbować oszukiwać tylko przez jakiś czas.
@@Nazzgulekza moich czasow, trzy ortograficzne błędy, uwalały maturę, interpunkcję niewiele lepiej, chyba z 5...
Obawiam się że jeśli faktycznie miał dysleksję to w jego przypadku to było uczenie się sekwencji liter metodą zakuć zaliczyć zapomnieć :v Chociaż nie do końca zrozumiałam, czy ten kolega był niepełnosprawny intelektualnie, czy miał problemy tylko specyficznie z pisaniem?🤨
🧠 Temat o mózgu : Mózg a Medytacja 🧠
Z treści tego podcastu wynika to że rozumienie języka jest to wielo aspektowy proces jak tez zależy od czynników biologicznych jak również kulturowych a przede wszystkim poznawczo behawioralnych.
Czemu tak krótko.😢😢😢😢
Na ikonie odcinka jest numer 228 czyli ten sam co w zeszłym tygodniu, czuwaj.
Dzięki za czujność! Podmienione :) Czuwaj!
❣
Jestem osobą która ma problemy z ortografią, czasami czytanie to też wyzwanie. Mimo że dużo czytam i mam dość dobrze wyćwiczone różne umiejętności związane z pisaniem i czytaniem to wciąż robię błedy nawej w najprostszych słowach - potrafie napisac 'ktury' i jak ktoś zwróci mi uwagę ale nie powie wprost co jest błędem to patrze sie na takie slowo i nie rozumiem co jest z nim nie tak 😞Nigdy nie zostałam przebadana więc nie wiem co dokładnie mam. Niestety jak na początkach podstawówki nauczycielka zwróciła uwage mojej mamie że można to sprawdzic to mama tylko sie oburzyła, że co to za brednie i że ona (czyli ja) ma się nauczyć. A potem nasłuchałam sie jak można tego nie wiedziec i żeby tego sie w końcu nauczyła. W trakcie szkoły mój poziom frustracji z tego powodu sięgał zenitu😖Teraz jest internet więc szybko można sprawdzic ortografię co jest mega ułatwieniem
Pierwszym językiem mojej córki był rosyjski.
Dopiero w wieku ok. 5 doświadczyła ekspozycji na język polski (po przeprowadzce) i z czasem to język polski stał się tym, w którym ona formułuje myśli w głowie.
Żona zauważyła, że nawet gdy córka mówiła w młodym wieku po angielsku, to robiła to z polskim, a nie z rosyjskim akcentem. Także jako małe dziecko przez sen zaczęła mówić po polsku.
Tak więc ciężko zgodzić się ze wszystkimi twierdzeniami z rozmowy, np. z tymi, że dzieci po 12 miesiącu życia tracą powoli zdolność rozróżniania fonemów z różnych języków.
Ciekawy jestem odpowiedzi fachowców, ja obstawiam że słowiańskie podobieństwo języków może tu mieć znaczenie i z niemieckim by nie było tak łatwo. Oraz że rosyjski ma znacznie bardziej skompikowane akcentowanie więc w drugą stronę nie było by tak łatwo.
Mnie ciekawi że krótka w sumie ekspozycja jako dzieciaka na melodię języka ze wsi lubelskiej, u dorosłego człowieka powoduje podświadome i niekontrolowane, zaskakujące aż do śmieszności dla mnie samego, podłapywanie tej melodii kiedy się tam znajdę. Inne akcenty tak nie wchodzą, i nie potrafię też na życzenie przypomnieć sobie tego lubelskiego zaśpiewu.
Mnie uczono, że ostatecznie traci dużo później, w wieku 11 lat. Tu raczej chodzi o powolny proces, który się wtedy zaczyna.
Gdybysmy zupelnie tracli ta zdolnosc, to nie bylibysmy w stanie nauczyc sie zadnego innego jezyka obcego. Chodzi o to, ze dziecko powoli przestaje byc tzw. uniwersalnym sluchaczem, ucho dostosowuje sie w sposob naturalny, do jezyka/jezykow, ktore slyszy na codzien.
@@igorm2631 o ile pamiętam, to hitlerowcy z Lebensbornu porywający słowiańskie blond-dzieci, zmieniający im imiona oraz umieszczający w niemieckich rodzinach na wychowanie, przyjmowali, że aż do 8-go roku życia można z dziecka zrobić "prawdziwego Niemca", tak by zapomniało całkiem o swoich korzeniach, zapomniało języka, a po niemiecku mówiło bezbłędnie.
26:50 W polskiej nomenklaturze naukowo - technicznej istnieje wręcz wyraźne dookreślenie, czym się różni kolor niebieski od błękitnego. Niebieski to waska część widma, błękitny to prawie cale widmo, narastające w stronę błękitu.
24:40 Test lustra u psa należaloby uznać za zaliczony, jeżeli pies obraz w lustrze zignoruje.
Podstawowym zmyslem psa jest węch. Jeżeli pies coś widzi, a to coś nie ma zapachu, to dla psa to nie istnieje, a co najmniej nie ma większego znaczenia.
Zaczynam słuchać i jestem ciekawa, czy będzie odniesienie do języka migowego
😀
Jak o mózgu to chętnie zobaczę odcinek o Alzheimerze i demencji oraz o tym jak się regeneruje mózg po udarze. Pozdrawiam.
29:01 A ja nie.
Zmysł nieużywany ulega stępieniu. Mi wieloletnie ganianie po nocy z busolą po lesie zmysł magnetyczny odświerzyło - widać te dzieci od małego zwracały uwagę na strony świata i też skojarzyły je z odczuciami zmysłu magnetycznego.
Szkoda że nie zapytała pani o sztuczne języki bo wiąże się z nimi wiele ciekawych problemów. Pewien Amerykanin nauczył syna klingońskiego jako języka ojczystego, jednak chłopiec wrócił do angielskiego. Istnieje też wiele potwierdzonych przypadków dzieci które nigdy nie nauczyły się żadnego języka bo nikt do nich nic nie mówił. Co do hipotezy Sapiro-Whorfa nie zapytała pani jak używanie alfabetu i logogramów zmienia tok myślenia
Super :) Veľmi zaujímavé. Veda je fascinujúca. Aj poznanie rôznych jazykov. Škoda, že AI púšťame do takej citlivej oblasti, jedinečnej, ľudskej, o veľa tým prídeme :/
Ja jako stary koń zacząłem się uczyć podstawowych słów po japońsku.😎🚬 Miło się słucha ten odcinek w tytce. Adios
Odniosę się potem.
Teraz uciekam przed
śniegiem by nie być
wykrotem.Zagadnień nieskończoność , teorii
odwrotem. W próbach
koncepcji ,białych plam tu totem.Niezaprzeczalny
praktyki łomotem .
nie drogą szarady
ale myśli splotem !
Mój syn (10) urodził aię w kanadzie, oboje z partnerką jesteśmy Polakami i q domu zawsze mówiliśmy po polsku, ale nasz syn nigdy nie chciał samemu używać polskiego. Chodzi tu do szkoły więc nauczył się angielskiego od samego początku. Ma akcent typowo północno amerykański, ale jako że ogląda brytyjskie bajki jak np. Peppa Pig to potrafi przełączać się na brytyjski akcent, co jest dość zabawne. Ale najlepsze jest to, że on rozumie wszystko co się do niego mówi po polsku, nawet wydawało by się skomplikowane słowa - doskonale wie co oznaczają. Z jakiegoś powodu jednak nie chce mówić po polsku. Czasem wrzuci jedno czy dwa słowa, ale ogólnie mówi tylko po angielsku. Czym to może być spowodowane? Ciekawi mnie to strasznie, bo skoro rozumie to raczej nie obawia się np popełniania błędów językowych?
Pozdrawiam
Jest mu tak wygodniej, angielski ma prostsze reguly i wymowę (miękkie r na przykład), dużo swobodniej mu mówić po angielsku bo tak rozmawia z rówieśnikami, grupa rówieśnicza ma na dziecko zawsze duży wpływ. Mówienie w innym języku niż domyślny ogólnie wymaga większego wysiłku nie tylko dla aparatu mowy ale poznawczego też, ten sam problem mają osoby uczące się obcych języków - łatwiej im zrozumieć niż mówić, bo łatwiej gotowe słowo przełożyć na znaczenie niż odwrotnie, gdy w szkole były kartkówki z angielskiego to cała klasa wolała te gdzie była lista słówek po angielsku które trzeba było przetłumaczyć, jakaś dobrze wyuczona informacja często może przeszkadzać w wydobyciu słabiej wyuczonej, tzw interferencja i ona występuje też przy nauce języków. Komunikat nadany przez kogoś innego to gotowiec więc mamy też cały kontekst w postaci innych słów co pomaga zrozumieć komunikat, co innego wyprodukowani samemu komunikatu co wymaga doboru słów i jeszcze wymowy.
Bo żyje w kulturze angielskojęzycznej i czuje się jej częścią.
No ale jednak j. Polski słyszał 99% czasu, od urodzenia aż do ok 6 roku życia. To jest pierwszy język jaki poznawał. Dopiero mając 6 lat zetknął się i zaczął zgłebiać angielski w trybie codziennym.
Hym wydaje mi sie to kwestia "zanurzenia" w jezyku - podczas mieszkania za granica nie mialam kontaktu z polskim i uzywanie go zwlszcza pisanie bylo dla mnie dosc trudne, dopiero po powrocie do PL udalo mi sie wrocic do bieglosci ( mimo ze wczesniej mowilam rozbudowana polszczyzna). I mysle, ze to nie jest kwestia tego, ktory jezyk byl prostrzy. Sluchanie polskiego bylo ok, ale brak uzywania zrobil swoje. A dodam, ze wyjechalam jaki osoba dorosla
43:00 Do języków zachodnich barbarzyńców czyli Francuzów czy Angoli w ogóle bezsensem jest użycie zapisu alfabetycznego, równie dobrze France mogliby rzeźbić hieroglify. Tak dla fonetycznego zapisu alfabetycznego!
Francuski się fajnie i łatwo zapisuje używając polskiej fonetyki. Że wuz-ą pri.
26:05 Ale osoba wychowana w kulturze chińskiej często tak. Jak straszni mieszczanie u Tuwima - wszystko oddzielnie. Znam to z wlasnego doświadczenia - jeden obrazek, konkretnie obraz komorki logicznej w układzie scalonym, można położyć na osiem sposobów. Dla osób z kultury europejskiej zebranie tego do kupy w jedną całość to oczywistosć, dla chińczykow z Chin rzecz czasami niemożliwa...
Co ciekawe - pierwsze badania wykazujące tę odrebność Chińczyków, ze wzgledu na zbyt rasistowski wydźwięk, powtórzono na grupie czystych genetycznie Chińczyków w USA. Wynik - świerzy imigranci jak w Chinach, ich potomstwo ciut lepiej, potomkowie chińskich budowniczych amerykańskich kolei - jak każdy w kulturze europejskiej.
Czyli nie język, którym w domu mówili, a środowisko, które wymuszało zwracanie uwagi na zależnosci różnych rzeczy ze sobą zmieniło im zdolnosć postrzegania.
Kiedy moja babcia miaała wylew i afazję i dlatgeo nie mowiła to była w stanie jednak mowić modlitwy
Test lustra mi trochę śmierdzi nierzetelnością. Szczególnie w przypadku psów, które właśnie po zapachu się rozpoznają. Trzebaby wymyśleć odpowiednik testu lustra dla innych zmysłów niż wzrok.
Czy Pani gość to Polka? Bo ma delikatny akcent wschodni.
Ciekawym zagadnienie jest ustawianie zdarzeń na lini czasu. Cześć ludzi ma linie czasu od lewej do prawej i trochę oddalona od siebie jak by na horyzoncie i takie osoby podobno lepiej pamiętają po kolei co w ich życiu się wydarzyło a inne osoby linie czasu mają tak ze przeszłość jest za nimi a przyszłość przed nimi i te osoby gorzej pamiętają co było (bo jakby tego nie widzą)
czy ktoś coś więcej na ten temat wie?
Współcześnie psy już przechodzą test lustra, przynajmniej niektóre. Moje psy też przechodziły bez problemu.
Dzień dobry, proszę o link do rozmowy z radia z Panią z afazją :)
Życie z afazją - 10 lat po udarze
Posłuchaj:
audycje.tokfm.pl/podcast/73545,Zycie-z-afazja-10-lat-po-udarze
Pozwolę sobie przestawić Wam, pani Karolino, pewną bardzo odległą historię, która rozegrała się z udziałem mojej dawnej znajomej. Część pierwsza: Jej początek sięga końca lat 80-tych ubiegłego wieku, gdy poznaliśmy się na pewnym młodzieżowym rajdzie. Myślę, że bardziej ja byłem zainteresowany moją nową znajomą niż ona sama zwracała na mnie uwagę. Miałem wówczas bodajże 19 lat a ona (nazwę ją tutaj Agnieszką) była kilka lat młodsza. Była piękną blond, młodą kobietą. W tzw moim typie. Nasze losy po szkole średniej rozeszły się i straciliśmy ze sobą kontakt. W roku bodajże 95'-96', po kilkuletnim pobycie w wojsku, listownie skontaktowała się ze mną jej mama, prosząc, a wręcz błagając, o pilny przejazd do nich i spotkanie z nimi. Niczego więcej w liście nie było, żadnej informacji czego miałbym się spodziewać. Jaki miałby być powód przyjazdu. Ponieważ pamiętałem dobrze wspólny czas z Agnieszką nie wahałem się ani chwili i odpisując podałem datę kiedy będę w stanie przyjechać. Cała historia dzieje się na Śląsku, tyle mogę podać bez uszczerbku dla personaliów tej rodziny. Pamiętam dobrze moment w którym zbliżałem się do osiedla mieszkaniowego, na którym mieszkała Agnieszka. Nic się nie zmieniło, mimo iż minęło bodajże 8 lat. Gdy zapukałem do drzwi lekko uchyliła je mama Agnieszki ale nie od razu wpuściła mnie do środka trzymając zaciągnięty łańcuszek na futrynie. Upewniła się, że to ja i że jestem sam, po czym dodała tylko abym był twardy i przygotował się na to co zobaczę. Wypowiedziałem parę chyba nietrafionych słów i wiem że mój głos był słyszalny w mieszkaniu a ponieważ zawsze miałem donośny tembr głosu musiał być słyszalny również przez Agnieszkę. Kilka sekund później usłyszałem ją wewnątrz mieszkania...., a raczej usłyszałem dziwne wycie, dziwny skowyt i trzaski w jednym z pokojów. Jej mama wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do pokoju Agnieszki. Pamiętam jak dziś, choć było to blisko 30 lat temu, jak ugięły się pode mną nogi, gdy zobaczyłem widok, którego nie zapomnę do końca życia. Pierwszy odruch, odwrócić się i uciekać. Co to miało być? Dlaczego mnie tutaj zaproszono?, co ja tutaj robię? Naprawdę musiałem usiąść, bo nogi miałem jak z waty i momentalnie cały oblałem się potem. Na metalowym łóżku, takim na poły szpitalnym, a na poły rehabilitacyjnym leżała...., przywiązana do łóżka Agnieszka. Wiem, że poznała mnie od razu, natomiast ja totalnie nie wiedziałem kto na tym łóżku leży. To znaczy wiedziałem, że to Agnieszka ale nie rozpoznawałem w niej tej młodej dziewczyny z czasów naszych wspólnych rajdów. Na łóżku leżała i szarpała się jakaś chora istota w totalnie zmienionej postaci niż to co pamiętałem. Wychudzona, z zepsutymi doszczętnie zębami, poszarpanymi włosami i z jakimś obłędem w oczach, który tylko trochę przypominał mi tamtą Agnieszkę. I pierwsze tylko co dostrzegłem gdy usiadłem obok w fotelu to jej łzy, które popłynęły jej z oczu gdy mnie zobaczyła. Zaraz potem usiadła obok mnie jej mama i razem zaczęły bardzo rzewnie płakać. Byłem przerażony i nie ukrywam, że sam miałem ściśnięte serce i uroniłem kilka łez, nadal nie wiedząc co tu się stało. Agnieszka była mocno wstrząśnięta, mocno rozdygotana i pobudzona, zapewne na mój widok. Ale dostrzegłem również coś jeszcze... Dostrzegłem jej zawstydzenie tym co widzę, a raczej tym kogo widzę. Agnieszka jak się wkrótce dowiedziałem, była sparaliżowana po nieudanym porodzie, który zakończył się cesarskim cięciem, zaraz po tym jak okazało się, że poród będzie skomplikowany i po tym jak podano jej znieczulenie lędźwiowe.
Nikt tego w tamtych czasach nie wiedział, nikt nawet nie mógł podejrzewać, że Agnieszka jest w tej rzadkiej grupie, która jest uczulona na składnik znieczulenia. Nikt też (a być może było to bardzo rzadkie) nie robił wcześniej przed takim zastrzykiem testów. Agnieszka zapadła w śpiączkę, nie wybudzono jej w porę i nie zorientowano się, że jej mózg pozostaje przez kilka minut niedotleniony. Dziecko udało się przyjąć na świat ale Agnieszki już nie wybudzono. Stan taki trwał blisko 6 miesięcy.
Skracając całą historię bo trwałaby zbyt długo, gdy po tych kilku miesiącach w jakiś sposób wybudzono Agnieszkę, mama postanowiła zabrać ją do domu. W tamtym czasie jej ojciec już nie żył. Przed mamą była bardzo trudne zadanie. Dziecko zostało oczywiście z ojcem, który ubezwłasnowolnił swoją żonę czyli Agnieszkę, pobierając oczywiście odpowiednie uposażenie z odpowiednich instytucji. Dbał bardzo o to aby nikt się do Agnieszki nie zbliżał, mimo iż mieszkał ze swoimi rodzicami w innym mieście. To w tamtym czasie właśnie mama Agnieszki postanowiła się ze mną skontaktować, gdyż usłyszała, że był to czas w którym interesowałem się medycyną niekonwencjonalną ale w głównej mierze radiestezją.
Sylwia była niedołężna, paraliż od lędźwi w dół nie pozwalał jej chodzić i sprawiał, że nie kontrolowała swoich czynności fizjologicznych. Oczywistym więc było, że również miała wciąż zakładanego tak zwanego pampersa ale najtrudniejsze było to, że nie można się było z nią komunikować, straciła mowę a to co z niej zostało było tylko jakimś niezrozumiałym bełkotem osoby na krawędzi obłąkania. W wyniku leczenia, przyjmowanych medykamentów straciła całe uzębienie A to co z niego zostało....., zaoszczędzę Wam tego porównania.
(Na tym etapie zakończę tą opowieść i dokończę ją w drugiej części komentarza wyjaśniając co ma wspólnego z dzisiejszym podcastem pani Karoliny... A zaznaczę, że będzie to dla was wyjątkowe zaskoczenie. Dla mnie było olbrzymim, jak i również niesamowitym odkryciem. Zamieszczę część drugą tej historii jeśli wyrazi zgodę pani Karolina. Myślę również, że ten przypadek mógłby zainteresować Gościa, panią Profesor.
No to ja już nie wiem nic. Chyba u Tomka Rożka było powiedziane, że dzieci wcale nie uczą się jakoś lepiej/łatwiej języków, że to mit. 🤔
Test z kropką można też wykorzystać do sprawdzenia cnoty, wystarczy zrobić sobie czerwoną kropkę na środku różdżki i gdy wybranka się zdziwi to znaczy że cnoty już nie ma.
Moznaby zatytuowac też: "Prof. Katarzyna Jednorog odpowiada na pytania zadane po grubym blancie."
Ciekawe jak to jest z mowiebiem czyli spiewaniem u ptaków:))
Dla mnie, jako dla nauczycielki angielskiego, wyjątkowo ciekawe 👍
W niektórych czasowniki też - i programy tlumaczace z angielskiego na polski mają z tym problemy, bo czynnosć opisana w pierwszej osobie po angielsku nie definiuje rodzaju podmiotu, trzeba szerszej analizy kontekstowej. Dla ludzi normalne, dla prostych programów niekoniecznie...
A skąd się wzięło tyle języków?
W przestrzeni
Jak psy reagują na czerwoną kropkę w miejscu które widzą bez lustra, na przykład na łapie?
ciekawe jak AI - np. tak świetnie tłumacząca na obce języki - wpłynie na ludzkie mózgi... czy ludzie będą inteligentniejsi, czy wręcz przeciwnie, głupsi...?
Nijak😂
Ai dalej gubi kontekst, zobacz dokumentację windows 11 która jest na stronie Microsoftu tłumaczona przez nią i ma masę błędów i trzeba się domyślać że klawisz usuń to klawisz del.
w czym problem by czytać, jeść i sluchać muzyki jednoczesnie?
to nawet fajniejsze doznanie bo konkretne fragmentu utworu muzycznego sklejają się ze scenami z książki
Interferencje, tekst piosenki przeszkadza w odbiorze tekstu czytanego
Hola hola! A to można tak bezrefleksyjnie i bezdusznie mówić o kimś, że jest analfabetą? Chyba raczej "osoba w kryzysie czytania", albo z "deficytem literackim". Nie można tak stygmatyzować! ;-)
😅
Można. Lecz wtedy samemu zostaje się fikolkiem typu : nie trzeźwo pozytywny,rozumko-ujemny (neuronegatywny).
Myślę że już zbyt mocno przesadzasz. Dla przykładu jeśli ktoś jest głuchy to będziesz zmiękczał jego jego stopień niepełnosprawności mówiąc że ma problemy ze słuchem jeśli ktoś jest głuchy to jest głuchy. A nie będziesz mówić że ma deficyt słuchu. Jeśli ktoś jest analfabetą to jest analfabetą. To bardziej diagnoza niż celowe i świadomie uraza drugiej osoby... Oczywiście język inkluzywny jest ważny i dobrze jest go stosować tam gdzie jest to konieczne ale pewne rzeczy po prostu nazywa się po imieniu i one mają dokładnie taki wydźwięk jaki mają.
@@ArturArthurus.to był żart. Trzeba wyczuć sarkazm
Buraku, słyszałeś o synonimach? Wróć do podstawówki.
Jak oni policzyli te 7000 języków? Wikipedia jest w 200 językach z czego sensownych tam języków jest z 25, więc gdzie oni są? Co robią Ci ludzie z pozostałych języków? są niepiśmienni? Policzyli języki zwierząt i dlatego im wyszło tyle?
To język macierzysty się zwie a nie ojczysty. 🫡
O mózgu nigdy za dużo. Chiciaż fizyka khwantowa , opowuadana przez profesora Krzysztofa Meissnera jest tak samo fascynująca
Jezyk wplywa na rozumienie/myslenie czy rozumienie wplywa na to jak uksztaltowalismy (i caly czas ksztaltujemy) jezyk? Raczej to drugie... Czyli klucz w hiszpanskim "la llave" jest w rodzajniku zenskim a ze rodzajnik wplywa na postrzeganie klucza jako zenski wiec jest delikatny i gladki w ich postrzeganiu, czy raczej Hiszpanie postrzegali ten przedmiot jako delikatny i gladki wiec nadali mu rodzajnik zenski? Ja zdecydowanie chyle sie ku tej drugiej teorii wiec sie z Pania profesor nie zgadzam...
czyli my...dobrze?
Mnie uczono, że do 6-7 roku życia następuje stwardnienie aparatu mowy i po tym okresie nie ma szans na dostosowanie aparatu mowy do wymowy niektórych dźwięków.
To jest nie prawda. Trzeba tylko osobę co będzie korygować wymowę i da się nauczyć.
W szkole podstawowej więcej rzeczy które nie mają miejsca w rzeczywistości uczą
Nie, nie da się. Do końca życia słychac, gdy ktoś jest obcokrajowcem.
@@andrzejwodynski nie uczy się tego w szkole podstawowej, Ana studiach przygotowujących do nauczania języków obcych...
@magdalenam-xr4io nie prawda, da się nauczyć akcentu a nawet stać się ekspertem od języka np. Profesor Miodek nauczył się języka polskiego tak że nie ma akcentu i zna dobrze polski. Od urodzenia posługiwał się śląskim i dopiero w dorosłości nauczył się polskiego. Jest więcej takich osób ale nie są tak znane jak on.
Więcej gatunków potrafi mowić np. Surykatki, delfiny, wieloryby i pewnie inne. Niektóre małpy i psy opanowały cześć ludzkiej mowy.
pszczoły mają jeszcze język migowy opanowany.
Nigdy tego nie dowiemy się jak to dokładnie u nich funkcjonuje niestety, nie możemy wejść w świadomość tych istot.
@@grzegorzes6077 ale możemy je zapytać, w innych ludzi też nie wejdziemy, do tej pory nie wiadomo czy kobiety mają świadomość.
29:00 myślę że większość facetów czuje zawsze gdzie jest północ, nawet w budynkach, możliwe że kobiety tego nie mają.
Dziwię się, że specjalistka w temacie, a mówi z jakże fatalną intonacją, biegunowo odległą od pięknej polszczyzny prowadzącej. Nie jestem w stanie wysłuchać tego nawet do połowy.
W niektórych czasowniki też - i programy tlumaczace z angielskiego na polski mają z tym problemy, bo czynnosć opisana w pierwszej osobie po angielsku nie definiuje rodzaju podmiotu, trzeba szerszej analizy kontekstowej. Dla ludzi normalne, dla prostych programów niekoniecznie...