Dzięki, choć odwagi do wszystkiego czasem brakuje (co widać na drabinie). Już niedługo pojawi się coś nowego z bardziej wysokich Alp, o ile nie zapomnę spakować GoPro, jak to miało miejsce rok temu w Austrii :-) Pojechać na Grossglockner-a, być pierwszy raz bez asekuracji jak na ferracie, pierwszy raz przechodzić lodowiec i zapomnieć najważniejszej rzeczy oprócz lin, taśm i ekspresów.
Dzięki. Ferrata piękna i bardzo łatwo dostępna kolejką linową - najpierw małe kabiny a potem przesiadka na krzesełka.. Technicznie nie jest trudna może poza tym odcinkiem pionowo w dół, gdzie trzeba się nieco bardziej skupić. Jest to jednak miejsce zdecydowanie wymagające odwagi, bo często pod nogami mamy tylko powietrze. Drabina niestety przerosła moją psychikę :-) Gorąco polecam też austriacką ferratę Drachenwand nad jeziorem Mondsee w St. Lorenz niedaleko Salzburga - prawie 500 metrów skały z niesamowicie położonym mostem. Całość technicznie raczej łatwa, z kilkoma nieco bardziej wysiłkowymi momentami i dostarczająca niesamowicie pięknych widoków. To chyba najpiękniejsze górskie miejsce w jakim w życiu byłem. Zapraszam na film z jej przejścia i pozdrawiam wzajemnie. th-cam.com/video/-ZEUjXur944/w-d-xo.html PS. Dałem suba bo ciekaw jestem tej Azji :-) Powodzenia i owocnego zwiedzania życzę.
Przeszłam 😀😀 w tym roku końcem czerwca. Nastoletnie dzieci i mąż przeszli przez drabinki, ja taka odważna nie byłam i zakończyłam ferratę wariantem po ścianie 😀 też super. Całe mnóstwo satysfakcji i po przejściu uśmiech od ucha do ucha 😀
Ja za każdym razem na czymś takim jestem prawie osrany, zwłaszcza na początku. Potem, jak już włączy się adrenalina, jakoś to idzie. Raz włączyła mi się tak mocno, że odpadłem od ściany i musiałem z podkulonym ogonem się wycofać. Od tego czasu staram się nie chodzić na bardzo trudne ferraty. Znalazłem taki swój średni poziom gwarantujący mi więcej przyjemności niż strachu i tego się trzymam.
@Karol K Jeśli podczas wspinaczki złapiesz za oba na raz, przy zapięciu w tym samym kierunku można je przypadkowo odbezpieczyć i spaść. Gdy są zapięte przeciwstawnie nie ma takiej możliwości, bo zabezpieczenia będą po dwóch różnych stronach. Jest to po prostu dodatkowe zabezpieczenie
Ciiii... Bo jeszcze ktoś zauważy ;-) Fakt, zgodnie ze sztuką powinny być niejako jeden normalnie - z góry/przodu a drugi od spodu/tyłu. Na moście do tego służy wisząca powyżej pojedyncza lina, tylko że bardzo rzadko spotykałem ludzi, którzy zwracają na to uwagę. Tak naprawdę to nie wiem na ile poważnie różnica w przypinaniu się może zaważyć na skutkach ewentualnego odpadnięcia. Wiem że chodzi o rozkład sił działających na karabinki a ich zdolność do przenoszenia owych sił w poszczególnych płaszczyznach. Nie bez powodu każda wspinaczkowa pierdołka ma tego dotyczący opis. Tylko jak to się ma do ferraty, na której odpadnięcie to będzie maksymalnie trzy metry lotu i rozerwanie absorbera? Oczywiście co innego prawdziwa wspinaczka, gdzie można się już nieźle przelecieć w razie ambitniej pokonanego kawałka ściany. Przy czym karabinki z typowej lonży są sporo potężniejsze od tych do wspinaczki. Na ile bardziej ryzykuję, nie przykładając wagi do kierunku wpinania karabinków? Pytam, bo jeśli to zauważyłeś, to coś w temacie możesz mi powiedzieć. Masa dużo bardziej doświadczonych ode mnie wspinaczy robiła dokładnie tak jak ja - stąd zapewne nie zwracam na to uwagi. Pozdrawiam.
@@Fiorekolej Moim zdaniem zapinanie karabinków odwrotnie służy temu, żeby przypadkowo lub pod wpływem stresu nie odpiąć obydwu na raz. Przy zapięciu przemiennym jest to po prostu niemożliwe.
Jacek Myszor Najsłabszym elementem karabinka jest właśnie zamek i dlatego należy zapinać je naprzemiennie by zmniejszyć możliwość wyłamania obydwóch jednocześnie przy uderzeniu w kotwe w czasie odpadnięcia. Zmniejszeniu siły wyłamującej służą też te gumowe stożki na linach asekuracyjnych.
@@jacekmyszor Ja, gdy się stresuję w takiej sytuacji, to zamiast przypadkowo się odpiąć, zapinam dodatkowy ekspres :-) Aczkolwiek gdyby ktoś tak reagował na stres, może to być faktycznie sposób ratujący życie.
@@Fiorekolej oesssu, to byla moja pierwsza mysl!! :D Ale film kozak, na petardzie, super!!! Co do wpinania karabinkow odwrotnie to chodzi nie o ich wytrzymalosc czy cos, tylko o ryzyko ich wypiecia pod obciazeniem. Kazdy z nich bedzie mial wektor sily skierowany w przeciwna strone do swojej budowy.
Też nie miałem oporu a nawet się cieszyłem z tej atrakcji, dopóki na nią nie wlazłem. To była jakaś kombinacja wysokości, mocno wiejącego wiatru, niestabilnej konstrukcji i faktu, że nie lubię przewieszeń a tam dość fajnie ciągnęło do tyłu. Możliwe, że gdyby nie było innej opcji, to bym tam wlazł, ale inna opcja była, więc się wycofałem na solidną skałę. No są takie miejsca, o których wiadomo, że są techniczną łatwizną, ale nie i koniec. Tu psychika mówi ostatnie słowo. Czasem uda się to zignorować, czasem jest to za silne. Ja szukam dla siebie takiego fajnego balansu między przyjemnością i strachem. Jak tego drugiego jest dużo za dużo, to daję sobie spokój. Nie jestem w górach żeby coś sobie na siłę udowadniać, tylko żeby czerpać z tego przyjemność.
Z dobrej strony. Z której bym jednak nie wlazł, efekt na drabinie jest ten sam. Problem byłby dopiero na górze, bo idąc z drugiej strony, wpakowałbym się pod podest zejściowy z drabiny.
@@kakaowyszatan7044 W tym filmie, od czwartej minuty jest drabinka łącznie z górnym podestem i kolejną drabinką (bo tam są dwie). th-cam.com/video/MdLIuDB1rEA/w-d-xo.html Ja spróbowałem i starczy :-) Rok wcześniej byłem bardziej napalony na zrobienie czegoś i skończyło się dwoma odpadnięciami od ściany oraz koniecznością ewakuacji pod prąd, trudnymi odcinkami robionymi w dół, aby tylko zejść, bo wejść nie dałbym rady. To dlatego teraz jestem ostrożniejszy. Niestety w tym roku za bardzo się nigdzie nie wybiorę bo raz, mamy w Europie gościa z Chin, a dwa - mój kumpel od wspinaczki lubi wyzwania i coraz trudniejsze drogi, w tym wspinaczki poza ferratami, z własną liną itd. Mnie to za bardzo nie interesuje i choć byłem na dwóch takich akcjach, wolę szlak już wcześniej profesjonalnie zabezpieczony i to taki o średnim poziomie trudności. Znalazłem swój balans między adrenaliną a strachem i nie potrzebuję więcej, toteż nasze drogi się niestety rozeszły. Może kiedyś, jak będę przypadkiem nad jeziorem Garda, spróbuję tam jeszcze raz wejść, bo cała ta ferrata jest naprawdę warta powtórki, ale to pewnie potrwa lata, nim tam wrócę.
![Ale Lufa - Mnich (Klasyczna) [Ale Konkurs]](http://i.ytimg.com/vi/tiMgnOTIdbc/mqdefault.jpg)
Trzeba mieć poukładane w głowie, żeby powiedzieć dość. Szacun. Każdy najlepiej zna swoje możliwości. 😉
Kozak. Brawo. Fajny film. Dzięki
Dzięki, choć odwagi do wszystkiego czasem brakuje (co widać na drabinie). Już niedługo pojawi się coś nowego z bardziej wysokich Alp, o ile nie zapomnę spakować GoPro, jak to miało miejsce rok temu w Austrii :-) Pojechać na Grossglockner-a, być pierwszy raz bez asekuracji jak na ferracie, pierwszy raz przechodzić lodowiec i zapomnieć najważniejszej rzeczy oprócz lin, taśm i ekspresów.
Piękne przejście, uwielbiam Ferraty, tą na pewno zapisze do przejścia :D! pozdrawiamy i życzymy powodzenia w kolejnych przejściach :)
Dzięki. Ferrata piękna i bardzo łatwo dostępna kolejką linową - najpierw małe kabiny a potem przesiadka na krzesełka.. Technicznie nie jest trudna może poza tym odcinkiem pionowo w dół, gdzie trzeba się nieco bardziej skupić. Jest to jednak miejsce zdecydowanie wymagające odwagi, bo często pod nogami mamy tylko powietrze. Drabina niestety przerosła moją psychikę :-) Gorąco polecam też austriacką ferratę Drachenwand nad jeziorem Mondsee w St. Lorenz niedaleko Salzburga - prawie 500 metrów skały z niesamowicie położonym mostem. Całość technicznie raczej łatwa, z kilkoma nieco bardziej wysiłkowymi momentami i dostarczająca niesamowicie pięknych widoków. To chyba najpiękniejsze górskie miejsce w jakim w życiu byłem. Zapraszam na film z jej przejścia i pozdrawiam wzajemnie.
th-cam.com/video/-ZEUjXur944/w-d-xo.html
PS. Dałem suba bo ciekaw jestem tej Azji :-) Powodzenia i owocnego zwiedzania życzę.
@@Fiorekolej Dzięki Wielkie, na pewno się nie rozczarujesz. :D Do Azji wpadnie jeszcze z 10-15 odcinków w tym kilka z gór więc nudno nie będzie. :D
Przeszłam 😀😀 w tym roku końcem czerwca. Nastoletnie dzieci i mąż przeszli przez drabinki, ja taka odważna nie byłam i zakończyłam ferratę wariantem po ścianie 😀 też super. Całe mnóstwo satysfakcji i po przejściu uśmiech od ucha do ucha 😀
Przepięknie. Pozdrawiam
Osrałem się... szacun :D
Ja za każdym razem na czymś takim jestem prawie osrany, zwłaszcza na początku. Potem, jak już włączy się adrenalina, jakoś to idzie. Raz włączyła mi się tak mocno, że odpadłem od ściany i musiałem z podkulonym ogonem się wycofać. Od tego czasu staram się nie chodzić na bardzo trudne ferraty. Znalazłem taki swój średni poziom gwarantujący mi więcej przyjemności niż strachu i tego się trzymam.
a karabinków nie zapina sie przeciwstawnie??
@Karol K Jeśli podczas wspinaczki złapiesz za oba na raz, przy zapięciu w tym samym kierunku można je przypadkowo odbezpieczyć i spaść. Gdy są zapięte przeciwstawnie nie ma takiej możliwości, bo zabezpieczenia będą po dwóch różnych stronach. Jest to po prostu dodatkowe zabezpieczenie
Właśnie po tym poznać amatora.
...i jeszcze nikt nie napisał, że źle zapinasz karabinki ??
Ciiii... Bo jeszcze ktoś zauważy ;-)
Fakt, zgodnie ze sztuką powinny być niejako jeden normalnie - z góry/przodu a drugi od spodu/tyłu. Na moście do tego służy wisząca powyżej pojedyncza lina, tylko że bardzo rzadko spotykałem ludzi, którzy zwracają na to uwagę. Tak naprawdę to nie wiem na ile poważnie różnica w przypinaniu się może zaważyć na skutkach ewentualnego odpadnięcia. Wiem że chodzi o rozkład sił działających na karabinki a ich zdolność do przenoszenia owych sił w poszczególnych płaszczyznach. Nie bez powodu każda wspinaczkowa pierdołka ma tego dotyczący opis. Tylko jak to się ma do ferraty, na której odpadnięcie to będzie maksymalnie trzy metry lotu i rozerwanie absorbera? Oczywiście co innego prawdziwa wspinaczka, gdzie można się już nieźle przelecieć w razie ambitniej pokonanego kawałka ściany. Przy czym karabinki z typowej lonży są sporo potężniejsze od tych do wspinaczki. Na ile bardziej ryzykuję, nie przykładając wagi do kierunku wpinania karabinków? Pytam, bo jeśli to zauważyłeś, to coś w temacie możesz mi powiedzieć. Masa dużo bardziej doświadczonych ode mnie wspinaczy robiła dokładnie tak jak ja - stąd zapewne nie zwracam na to uwagi.
Pozdrawiam.
@@Fiorekolej Moim zdaniem zapinanie karabinków odwrotnie służy temu, żeby przypadkowo lub pod wpływem stresu nie odpiąć obydwu na raz. Przy zapięciu przemiennym jest to po prostu niemożliwe.
Jacek Myszor Najsłabszym elementem karabinka jest właśnie zamek i dlatego należy zapinać je naprzemiennie by zmniejszyć możliwość wyłamania obydwóch jednocześnie przy uderzeniu w kotwe w czasie odpadnięcia. Zmniejszeniu siły wyłamującej służą też te gumowe stożki na linach asekuracyjnych.
@@jacekmyszor Ja, gdy się stresuję w takiej sytuacji, to zamiast przypadkowo się odpiąć, zapinam dodatkowy ekspres :-) Aczkolwiek gdyby ktoś tak reagował na stres, może to być faktycznie sposób ratujący życie.
@@Fiorekolej oesssu, to byla moja pierwsza mysl!! :D Ale film kozak, na petardzie, super!!! Co do wpinania karabinkow odwrotnie to chodzi nie o ich wytrzymalosc czy cos, tylko o ryzyko ich wypiecia pod obciazeniem. Kazdy z nich bedzie mial wektor sily skierowany w przeciwna strone do swojej budowy.
"orla perć"... Przy tym to spacerek
Nie kumam zupełnie tego wejścia na drabince. Co było tam nie tak, że zrezygnowałeś?
Też nie miałem oporu a nawet się cieszyłem z tej atrakcji, dopóki na nią nie wlazłem. To była jakaś kombinacja wysokości, mocno wiejącego wiatru, niestabilnej konstrukcji i faktu, że nie lubię przewieszeń a tam dość fajnie ciągnęło do tyłu. Możliwe, że gdyby nie było innej opcji, to bym tam wlazł, ale inna opcja była, więc się wycofałem na solidną skałę. No są takie miejsca, o których wiadomo, że są techniczną łatwizną, ale nie i koniec. Tu psychika mówi ostatnie słowo. Czasem uda się to zignorować, czasem jest to za silne. Ja szukam dla siebie takiego fajnego balansu między przyjemnością i strachem. Jak tego drugiego jest dużo za dużo, to daję sobie spokój. Nie jestem w górach żeby coś sobie na siłę udowadniać, tylko żeby czerpać z tego przyjemność.
drabina na koniec najbardziej daje w kość na tej ferracie
Nie no szwagier??? Co Tyyy??? Schodzisz?? Nie no bez jaj??
Źle złej strony wlazłeś na drabinkę
Z dobrej strony.
Z której bym jednak nie wlazł, efekt na drabinie jest ten sam. Problem byłby dopiero na górze, bo idąc z drugiej strony, wpakowałbym się pod podest zejściowy z drabiny.
No podestu nie widzialem bo nie wlazles :d. Super przygoda i sprawdzenie siebie. Szacunek dla Ciebie za racjonalne podejscie.
@@kakaowyszatan7044 W tym filmie, od czwartej minuty jest drabinka łącznie z górnym podestem i kolejną drabinką (bo tam są dwie). th-cam.com/video/MdLIuDB1rEA/w-d-xo.html
Ja spróbowałem i starczy :-) Rok wcześniej byłem bardziej napalony na zrobienie czegoś i skończyło się dwoma odpadnięciami od ściany oraz koniecznością ewakuacji pod prąd, trudnymi odcinkami robionymi w dół, aby tylko zejść, bo wejść nie dałbym rady. To dlatego teraz jestem ostrożniejszy. Niestety w tym roku za bardzo się nigdzie nie wybiorę bo raz, mamy w Europie gościa z Chin, a dwa - mój kumpel od wspinaczki lubi wyzwania i coraz trudniejsze drogi, w tym wspinaczki poza ferratami, z własną liną itd. Mnie to za bardzo nie interesuje i choć byłem na dwóch takich akcjach, wolę szlak już wcześniej profesjonalnie zabezpieczony i to taki o średnim poziomie trudności. Znalazłem swój balans między adrenaliną a strachem i nie potrzebuję więcej, toteż nasze drogi się niestety rozeszły.
Może kiedyś, jak będę przypadkiem nad jeziorem Garda, spróbuję tam jeszcze raz wejść, bo cała ta ferrata jest naprawdę warta powtórki, ale to pewnie potrwa lata, nim tam wrócę.