Dziękuję za ten film. Ostatnio przeklinam wręcz machinalnie, mam wrażenie, że ze stresu. Dobrze słyszeć, że nie jestem definitywnie skreślona i mogę się zmieniać.
W ten sposób tylko pokazujemy, że to dopuszczalne, a dodatkowo sprawiamy, że przekleństwa kojarzą się z dorosłością. Dlatego tak wiele dzieciaków później przeklina, żeby poczuć się dojrzalszymi.
Ale jak to brzmi gdy małe dzieci później przeklinają. Rok temu, jadąc rowerem, usłyszałem krótką, ale głośną "rozmowę" dzieciaków w wieku podstawówki, grupa mieszana. Ale usłyszałem jak jakaś dziewczynka coś mówiąc do drugiej osoby, to puściła taką wiązankę, że prawie ja spadłem z roweru jak to usłyszałem. Nawet jeżeli w domu rodzice przy dzieciach nie klną, nawet jeżeli w ogóle nie klną, to już przy kolegach/koleżankach pozwalają sobie na takie chamstwo, bo skoro kolega/koleżanka tak mówi, usłyszał u jakiś dorosłych na ulicy to znaczy że jest to normalne słownictwo.
zdecydowanie zgadzam sie! choc osobiscie nie moge powstrzymac smiechu, kiedy male dzieci to robia:/ a z drugiej strony bardzo male dzieci czesto przeklinaja, zeby zwrocic na siebie uwage ..
Przekleństwo może nadać wypowiedzi bardziej poważny ton, jeśli osoba wypowiadająca je przeklina bardzo rzadko. Wtedy następuje ten moment w którym uświadamiasz sobie że zaistniała sytuacja na prawdę musi być poważna skoro sprowokowała taką osobę do użycia danego przekleństwa. Działa to też w drugą stronę. Moja matka klnie jak szewc. Z czasem przyzwyczaiłem się do tego i nawet nie zwracam uwagi na jej przekleństwa. Osobiście już jakiś czas temu doszedłem do wniosku iż przekleństwa nie licują z wizerunkiem jaki chcę sobą prezentować. Mimo to przyznam szczerze że nie jest to łatwe, gdy otaczasz się zewsząd osobami notorycznie przeklinającymi.
Właśnie, przekleństwo ma wzmocnić przekaz werbalny jedynie i to jeszcze umiejętnie to należy zrobić. Ja osobiście nigdy nie przeklinałem tak jak to robią inni. Czyli nie używam ciężkich przekleństw, ale stosuje w języku te łagodniejsze formy wyrażania emocji. Czyli np.: kurde, kurcze, o pieronie, dupa wołowa etc.... urwał, *jeb*. używam kiedy jestem bardzo zdenerwowany, a to zdarza się rzadko. Więc jak ktoś coś takiego usłyszał u mnie takie słowa to jest naprawdę zaskoczony i wie że naprawdę jest źle. Gdy byłem nastolatkiem mnie osobiście spotykały z tego powodu przykrości, bo jak to można nie przeklinać. Przecież to uwłaszcza godności nastolatka. - m/w taki przekaz trafiał do mnie i innych osób.
O ogórku zielony! Jak dobrze Pan opisuje realia! Bardzo mi przeszkadzają wulgaryzmy używane tak jak innych słów. Jestem w stanie zrozumieć jak ktoś rzuci mięsem w stanie skrajnego zdenerwowania (choć znam osoby będące w takim stanie codziennie).
A ja chyba powiem coś niepopularnego, ale uważam że niektórzy potrafią przeklinać z wdziękiem, niczego im to nie ujmuje a wręcz dodaje koloru i zastanawiałam się na czym polega ten fenomen. To są zwykle ludzie którzy nie używają przekleństw jako protez, są sprawni komunikacyjnie i narracyjnie, wykształceni, oczytani, dowcipni i dojrzali. Często są to specjaliści w swoich dziedzinach, przekleństwa stoją w pewnym kontraście z ich wizerunkiem i nie są nadużywane, bardziej dodają im pieprzu i koloru. Widać że te słowa im się nie zdarzają tylko oni sięgają po nie. Są pewni siebie i nie czują się winni, nie boją się. Kiedyś na blogu doktora Kulbata "Korporacyjne piekło", czytałam o fenomenie zegarka z Myszką Miki i trampkach, niewykluczone że przeklinanie działa jak ten zegarek. Kiedy już wydawało mi się że w filmie powie Pan "o kurwa" to prawie dostałam pąsów, choć wyszło wcale nie gorzej kiedy Pan to uciął :)
Sam nie lubię, gdy ktoś przy mnie przeklina. To, wraz z chęcią budowania mojego wizerunku, ale też mojego spokojnego "ja", sprawia, że pracuję nad moim słownictwem. Tak jak powiedziałeś, ważne jest tutaj opanowanie złości, negatywnych emocji. Bardzo dobry materiał. A co do zamienników przekleństw, to polecam "Do kroćset!" 😁
Od niedawna przegladam pana kanał i o ile staram sie z niego czerpać to musze przyznać że poczułem się urażony obiegową opinią o pracownikach budowlanych gdyż kultura dotarła także pod strzechy i wielokrotnie byłem świadkiem zdarzeń gdzie "Panowie z wyzszych sfer" wykazywali sie wręcz obelżywym zachowaniem a " chlopaki od łopaty" bezsporną manierą wiec wniosek nasuwa się wrecz sam nim wyrazi sie opinie na jakikolwiek temat wypada sie zapoznać z zagadnieniem bo wielu z nas ma wiecej pokory i powściągliwości w sobie niż można byłoby przypuszczać... pozdrawiam serdecznie
Wczoraj zaczęłam oglądać najróżniejsze filmiki na tym kanale i muszę przyznać, że każdy zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Po prostu byłam ciekawa, o czym może opowiadać gentleman ;) Jako kobieta nie podoba mi się, kiedy ktoś przeklina, a zwłaszcza jeśli osoba nie potrafi powiedzieć dwóch zdań, nie używając wulgarności. Osobiście na co dzień w ogóle nie przeklinam (nawet unikam "zajebiście", "dupa", "pieprzyć" itp.), bo zwyczajnie lubię się trochę bardziej wysilić i znaleźć inne słowa w naszym pięknym języku :) Jest jednak kilka sytuacji, kiedy sobie pozwalam na przekleństwa: kiedy jestem naprawdę skrajnie zdenerwowana (ale i tak pozwalam sobie na upust emocji tylko jak jestem sama albo w rozmowie z chłopakiem, nigdy publicznie czy przy rodzinie), kiedy używam wulgaryzmu specjalnie w grze słów, która ma być żartem (wiem, że w moich ustach przekleństwo brzmi nienaturalnie, dlatego takie niedopasowanie mnie czasem bawi; oczywiście dopasowuję moc słów do otoczenia). Niestety mój chłopak przeklina i drażni mnie to, ale jest nieugięty i nie chce tego zmienić. Jest niesamowitym i wartościowym facetem, ale jak widać ideałów nie ma ;) Kiedyś szukałam mężczyzny, który by nie przeklinał - niestety bardzo ciężko takiego spotkać... On mówi, że jest buntownikiem, a mógłby się zbuntować właśnie przeciwko tej modzie na przekleństwa ;)
Nie raz jadąc z kolegą metrem, oddawaliśmy się żywej dyskusji na jakiś temat. Pewnego dnia kolega był tak poruszony opowieścią, że zaczął tworzyć bardzo "nadziewane mięsem" wypowiedzi. Więdły mi uszy ale starałem się nie przeszkadzać w wypowiedzi. Kolega był pod wpływem silnych emocji, tak mi się wydaje. Spostrzegłem reakcję starszego małżeństwa siedzącego naprzeciwko nas. Kobieta miała takie spojrzenie w moim kierunku, jakby oczami mówiła: "ojej, współczuję, trzymaj się tam chłopaku". Do tego to zniesmaczenie na twarzy. Towarzysz tej Pani również minę miał nie tęgą. Gdy opuściliśmy wagon, zwróciłem koledze uwagę, na zaistniałą sytuację i to jak się wyraża. Nie był nawet tego świadomy. Nie od razu ale widać było jak z minuty na minutę, język kolegi nabiera ogłady. Materiał bardzo fajny, tylko brakuje mi tu przykładów. Polecam wysłuchać, dostępny ja TH-cam wykład Pana Prof. Jerzego Bralczyka pt. "Jak mówić, żeby nas słuchano?". Wykład zbudowany na przykładach, które same opowiadają zjawiska, jeśli tylko zwrócimy na nie uwagę.
Zgadzam się z tezą o przeklinaniu przy robotnikach. Jestem studentem który pracuję zarobkowo w wakacje i rzeczywiście rodzaj używanego języka różni się diametralnie na uczelni i w miejscach pracy, zwłaszcza fizycznej. Po trzech miesiącach przebywania wśród ludzi bardzo dużo przeklinających, sam łapałem się na tym że przeklinam dużo, nawet w myślach... A jak ktoś na stałe pracuje z takimi ludźmi to musi do pewnego stopnia się dostosować, aby się zasymilować.
Przeklinanie to rzecz, którą na szczęście udało mi się wyplenić jeszcze w... szkole podstawowej. Niegdyś kląłem jak szewc [czego z racji na wiek i argument z dziećmi, który podałeś, nadal się wstydzę], jednak pewnego dnia postanowiłem nie przeklinać. Zupełnie bez żadnych przygotowań, po prostu z dnia na dzień. Owszem, kilka lat później znowu mi się zdarzyło, jednak po kilku dniach uznałem, że jest to zupełnie zbędne. Od tamtej pory nie wymsknęła mi się żadna kura, z czego jestem po cichu dumny widząc, że dzisiaj to dość rzadkie. Swoją drogą, co myślicie na temat cytowania przekleństw? Jeżeli cytuję czyjąś wypowiedź i jakiś wulgaryzm jest "istotnym" punktem tej wypowiedzi, to jak to ominąć? Ja staram się zastępować to jakimś bardziej "miękkim" wyrażeniem, ewentualnie mówię ocenzurowane, wyciągając kilka liter ze środka, żeby sens pozostał, ale istota została przekazana. :D
Nie jestem mężczyzną, ani tym bardziej gentlemanem, ale jak dla mnie, jeśli jest to cytat z filmu, książki itp. to zależnie od okoliczności można użyć całego słowa albo właśnie ocenzurować. Natomiast jeśli opowiadam jakieś zdarzenie z życia i cytuję czyjś wypowiedź to szukam innego słowa i po prostu daję znać, że ta osoba użyła dosadniejszego słownictwa. Chyba że to przekleństwo było właśnie punktem centralnym wypowiedzi, to wtedy nie widzę problemu w jego użyciu. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że nie ma w pobliżu dzieci.
Agnieszka Osiecka mówiła kiedyś, że użycie wulgaryzmu to wyraz niedawania sobie rady ze światem. Nie umiem sobie z tym światem poradzić, nie wiem, jak nad nim zapanować, to sobie przeklnę i wtedy pokażę, że ja też istnieję, że jestem. Wyzwalam energię.
Sam kiedyś bardzo dużo przeklinałem, dzisiaj już takiej potrzeby nie czuję. Czasami w sytuacji kiedy "dawny ja" bez zastanowienia przywołałby panią wykonującą najstarszy zawód świata, teraz mam swoje zamienniki, które traktuję nawet lekko humorystycznie, a na pewno nie kują one tak w uszy jak powszechnie używane wulgaryzmy. Takimi zamiennikami może być "do diaska" lub "psia krew" i oczywiście cała ich magia polega na tym, żeby ich też nie nadużywać, bo gdy zamiast soczystej wiązanki pada takie wyrażenie, często nawet cała zła energia z wydarzenia, które nas zdenerwowało, zamienia się w ciekawość i pada właśnie na te znane, ale nietypowe wyrażenia. Znam też kilka osób, które przeklinają dla samego przeklinania. Takie osoby często wtrącają wulgaryzmy do wypowiedzi bardzo sztucznie i nieudolnie chyba tylko po to, żeby pokazać na siłę światu, że one też potrafią przeklinać. Naprawdę brzmi to sztucznie i niedojrzale, i łatwo potrafi zepsuć dobrą opinię. Co do samego słowa "zajebiście", sądzę, że wulgaryzmem jako takim to nie jest, ale jak słusznie Pan zauważył, mamy tyle pięknych przysłówków i przymiotników określających zachwyt, że używanie akurat tego, nie przystoi osobie dojrzałej, która chce aspirować do miana gentlemana. Dziękuję bardzo za kolejny świetny materiał!
Mój chłopak leży, jak mówię "kurczaki" albo "kruca bomba" ;D Z kolei moja siostra lubi "kruca fix" i "caramba" (chociaż po hiszpańsku to po prostu "cholera") :D
"zajebiste" jest jeszcze gorsze niż przekleństwo, bo nie tylko do nich należy, ale ma określać coś pięknego, dobrego, wspaniałego, cudownego, niesamowitego, nadzwyczajnego, mądrego. Już lepiej "pokurwić" w celu wyrażenia emocji złych niż "zajebistych"
Jak mnie to denerwuje jak jestem na mieście, w restauracji itp i nagle; kur... kur... chu... poje... no ludzie 😏 to naprawdę razi w uszy w miejscu publicznym
Jeszcze co do „zajebistości”: rdzeń „zakazany” jest tam zdecydowanie widoczny, aczkolwiek przez haniebne zwyczaje tłuszczy został on na tyle „spospolicony”, że jego użycie wręcz obrosło mitem ogólnego przyzwolenia na granicy przekroczenia Rubikonu czy też zerwania zakazanego jabłka. Osobom chcącym przynajmniej uważać się za względnie oczytane czy elokwentne natomiast bynajmniej tego nie wypada.
Podobno emocje mocno wyrażają słowa z "r" w składzie i dzięki nim można się wyładować. Ale "rabarbar" może być lepszym słowem i potoczna ku.... Moja mama nigdy nie przeklinała, a jej jedynym słowem w chwili złości było "holender", właśnie z akcentem na "r". Czasem pytałem tylko co jej zrobił ten Holender. ;)
Zrobiłem sobie kiedyś taki eksperyment. Zacząłem duuużo bardziej pilnować języka oraz używać więcej synonimów. O dziwo usłyszałem od sporej liczby ludzi iż jest to dość snobistyczne.
Zauważyłem, że kiedyś przeklinałem w zależności od towarzystwa. Nigdy z mojej strony przekleństwo nie padało pierwsze, ale jak druga strona ich używała nie okazywałem zgorszenia, bo to się okazywało słabością więc nie hamowałem słów . W pewnym momencie postanowiłem kontrolować przeklinanie i pokusiłem się nawet nadać wymiar używaniu inwektyw. Dzisiaj kompletnie wyeliminowałem używanie przekleństw, ale po drodze nauczyłem się że w dojrzałym towarzystwie mogą mieć one inny wymiar niż "chamstwo" czy "gburowatość". Kiedy używam przekleństwa modelując swój głos, emanując opanowaniem, pewnością siebie i nie nadużywam słowa, jednocześnie przekleństwo nie jest abstrakcyjne do sytuacji - daję znać osobie dorosłej i dojrzałej emocjonalnie, że w moim towarzystwie nie ma tematów tabu o ile są one poruszane w sposób kontrolowany. Wymaga to świadomości siebie i olbrzymiego taktu. Warunek jest jeden, muszę znać przeciwną osobę i wiedzieć kiedy mogę sobie na to pozwolić, aby jej do siebie nie zrazić. Sprawdzam też czy druga osoba potrafi kontrolować siebie i swoje emocje. Nie stosuję tego do nowo poznanych ludzi. Jakie są tego dotychczasowe skutki? Osoby które mnie znają wiedzą, że nie używam przekleństw, chyba że w celu ubarwienia rozmowy lub jako wywodu czy "ciętej riposty" jednocześnie dbając o oto aby nie urazić rozmówcy. Ci sami ludzie wiedzą również, że jeżeli nie opanowali kontroli nad swoim słownictwem nie będę ich oceniał i że mogą się czuć swobodnie w konwersacji ze mną jeżeli sami użyją przypadkowych przekleństw. Wiedzą również, że jeśli będą się przesadnie chamsko zachowywać utnę rozmowę lub będę unikał ich towarzystwa czy ograniczę kontakty do czysto profesjonalnych. Daję jasno do zrozumienia, że towarzystwo osób przesadnie stosujących przekleństwa jest męczące i niczego pozytywnego nie wnosi.
,,Wszyscy dobrze wiemy z kim kojarzony jest wulgarny język, od ludzi niedojrzałych, przez zwyczajnie niewychowanych, po podejrzanych. Co więcej w niektórych wulgaryzmy wzbudzają lęk, niechęć , a nawet agresję.''
Na codzien przestalem przeklinac juz dosyc dawno i w sumie nie musialem nad tym pracowac albo postanawiac takiej zmiany. Natomiast gdy spotykam sie ze znajomymi z czasow szkonych, rozmawiam z nimi zawsze jezykiem jakim poslugiwalismy sie w szkole, czyli prawie w kazde zdanie wplote cos esktra ;)
uważam, że wulgaryzmy są (i powinny takie pozostać) bardzo intymne. wygląda to naprawdę zaskakująco kiedy ktoś elokwentny, spokojny, trochę wyniosły nagle zaklnie albo całkiem urocza osoba, niewinna wypuści z ust coś, co wzmacnia wypowiedź (przekleństwo). w moim przekonaniu wulgaryzmy powinny być używane TYLKO w wyjątkowych sytuacjach; dość nietypowych; wówczas są takim wykrzyknikiem... czymś, co zwala z nóg i zdecydowanie są bardziej elektryzujące, cięte. osoba, która używa cvref w każdym zdaniu przypomina bardziej karabin maszynowy - przeklina, bo przeklina; to jest jej język, nic zaskakującego (karabin maszynowy również strzela, bo strzela - taka jego funkcja; przecież nie będzie nam podlewał kwiatków czy służył jako środek transportu) i nawet jeśli taka osoba zechce użyć przekleństwa we właściwy sposób (np. zdenerwuje się), jej nerwy nie będą miały takiej mocy w oczach (uszach) odbiorców.😉 nadużywaniem przekleństw robimy sobie wielką krzywdę... bo zawsze przychodzi chwila, w której chcemy pokazać komuś, co tak naprawdę sądzimy o jego zachowaniu i ciśnie się na usta coś mocnego. (musimy tylko poddać pod refleksję czy ta osoba, która nas zdenerwowała zasługuje na to i czy nie będziemy się zastanawiać czy nie za ostro zareagowaliśmy; jeśli chcemy, by się gorzej poczuła i nie będziemy mieli z tego tytułu wyrzutów sumienia - proszę bardzo, nie uważam, by był sens, by się powstrzymywać. ale jedno - dwa przekleństwa rozsądnie wybrane, nie więcej, by nie nadać swojej wypowiedzi patologicznego wydźwięku). kiedy ja przeklinam? kiedy wdepnę w 💩, kiedy kogoś cytuję (ale staram się nie dokańczać wyrazu), czasem przeklinam w swoich wierszach (bo ja bardzo lubię dosadną warstwę wulgaryzmów przykrywającą czułość lub jej pragnienie. może jakiś smutek? lubię kontrast.) i niestety zdarza mi się być bardzo chamska, kiedy jestem sfrustrowana, kiedy mam czegoś dość, kiedy narzekam... i tego akurat chcę się pozbyć. czasem wypuszczę z ust 'prostytutkę' kiedy się uderzę (ale nie zawsze). tak, 'zaje...' to przekleństwo. bardzo brzydkie zresztą. odnosi się do... yym... bardzo wstrętnego uprawiania seksu. co ciekawe, to jest jedyny (chyba jedyny) wulgarny wyraz, który opisuje coś... dobrego. 🧐 wszelkie 'poje...nia', 'πerd...enia', które mają identyczny rdzeń, mają też przeciwny przekaz i wskazują na coś brzydkiego.
Komputer, komputer, komputer jeszcze raz komputer. Jak działa normalnie to wszystko fajnie, ale jak z jakiegoś powodu odmawia współpracy, to rzucam taką wiązanką, a co ciekawe, ten jakby na złość nie współpracuje dalej.
Łukaszu, z każdym Twoim słowem zgadzam się w 100%. Zauważyłam, że przekleństwa prawie zawsze rodzą dodatkową agresję, dokładają niepotrzebne emocje tam, gdzie sytuację można w bardzo prosty sposób załagodzić. Na co dzień nie używam wulgaryzmów, dzięki temu osoby w moim otoczeniu nieświadomie zaczynają łagodzić język wypowiedzi. Wierzę w to, iż kiedy sami pracujemy nad swoimi wadami, to otaczający nas ludzie mimowolnie "podłapują" pozytywne cechy. Niestety, widzę, że brak przeklinania bardzo często tworzy dystans pomiędzy mną a moim rozmówcą. Mam wrażenie, że jestem odbierana jako osoba sztywna oraz mało "swojska". Zastanawia mnie, czy Ty również zaobserwowałeś takie zjawisko? Poruszyłeś w filmiku kwestię słowa "zajebisty". Ciekawostką dla mnie jest, że słowo to jest tak szeroko akceptowane nie tylko w luźnych rozmowach towarzyskich. Dziwnym jest dla mnie, że "zajebisty sernik ze zje**nymi rodzynkami" będzie budził kontrowersje zazwyczaj ze względu na określenie rodzynek, zaś określenie sernika, choć zawiera ten sam człon i jest bardzo podobne, nie będzie stanowiło problemu.
u mnie w domu i dalszej rodzinie wcale sie nie przeklina i nie uzywa sie zamiennych slow, bo sa zbedne. dziadek zwykle mowil, kiedy slyszelismy na ulicy, ze ktos przeklina, ze to czlowiek niewyksztalcony i raczej trzeba mu wspolczuc, bo moze zycie nie pozwolilo mu na chodzenie do szkoly lub mial jakies inne problemy. Te osoby, ktore popieraja wulgaryzmy poprostu maja problem ze swoim jezykiem i emocjami i nie chca sie do tego przyznac. tak samo jak uzaleznieni od papierosow twierdza, ze moga rzucic w kazdej chwili, ale tego nie robia bo nie chca, ale nie sa uzaleznieni ;P Choc z przykroscia przyznaje, ze ostatnio zauwazam, ze na budowach mezczyzni zachowuja sie bardziej kulturalnie w stosunku do kobiet niz urzednicy, politycy, biznesmeni czy inna pseudoelita.
„To forma językowego snobizmu” -mówi Timothy Jay, emerytowany profesor psychologii w Massachusetts College of Liberal Arts, odnosząc się do przypuszczalnego związku między przekleństwami a inteligencją. „To kulturowy stereotyp. Ale im bardziej stawałem się wyrafinowany w badaniach językowych, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że każdy lingwista wie, że to nieprawda ”. Aby zdekonstruować ten mit, w 2015 roku Jay i zespół badawczy zbadali inną możliwość - że „płynność to płynność”, niezależnie od treści językowych. Psychologowie odkryli, że biegłość w języku angielskim była powiązana z biegłością w przeklinaniu. Innymi słowy, przeklinanie może w rzeczywistości być oznaką większego intelektu, a nie mniej, i solidniejszego słownictwa. W badaniu naukowcy poprosili ochotników, aby wymyślili jak najwięcej słów zaczynających się na określoną literę alfabetu w ciągu jednej minuty. Następnie zlecili ochotnikom wykrzyczenie jak największej liczby przekleństw w tym samym czasie. Porównując wyniki w obu eksperymentach dotyczących płynności, naukowcy odkryli, że ci, którzy uzyskali wyższe wyniki w zakresie płynności werbalnej, byli również lepiej przygotowani do wyrzucania wulgaryzmów. „Ludzie, którzy są dobrzy w tworzeniu języka, są dobrzy w wypowiadaniu przekleństw” - dodaje Jay. „Nie dlatego, że nie znają języka, ale dlatego, że mają cały zestaw narzędzi pełen słów”.
Podczas praktyki w hangarze obsługowym z racji braku doświadczenia zniszczyłem dwie nasadki klucza. Mechanik samolotowy który nadzorował moje poczynania zalecił mi przeklinać tak dużo jak tylko mam ochotę. Nie polecam tego sposobu. Wychodzę z założenia że może to tylko napędzać frustrację i wzbudzać wewnętrzną agresję.
Jestem chyba dość ciekawym przypadkiem gdyż w zamkniętym, dobrze mi znanym towarzystwie potrafię kląć jak dwóch szewców na raz zarówno, żeby dodać wypowiedzi trochę głupiego humoru jak i w momentach po prostu mnie denerwujących. Natomiast w miejscach publicznych, w domu czy po prostu przy osobach których nie znam na wylot nawet nie muszę się hamować, samo z siebie przychodzi mi wtedy bycie kulturalnym ponad wszystko.
Prawdziwy mężczyzna musi czasem przekląć. Jeżeli w naszym słownictwie nie występuje k.... w każdym zdaniu to czasem takie przekleństwo może bardzo podkreślić to co chcemy wyrazić.
Moj maz nie przeklina, nigdy nie słyszałam by przeklinał ja niestety w domu przeklinam pod wpływem stresu, glodu i zmęczenia. Wiem ze to paskudny nawyk i marze by sie tego oduczyć.
szczerze to bardziej podejrzani od ludzi którzy przeklinają są właśnie takie typy jak pan z wideo, którzy zawsze próbóją coś na siłę ukryć, i zachowują się nienaturalnie, to znaczy mają brud za uszami i starają się go za wszelką cenę ukryć, stylową czapką w paski
Istotne jest zjawisko desensytyzacji: im rzadziej używamy słów o szczególnych znaczeniu, tym większą siłę mają one w odpowiednim momencie, co można skrzętnie wykorzystać - choćby w poezji czy dziedzinach obracających się wokół języka.
Z drugiej strony, by ludzie nas lubili i szanowali powiniśmy być śmieszni. A odrobina wulgaryzmu w opowiadanej zabawnej histori jest czymś magicznym.😃 I tu pytanko. Czy od czasu do czasu można dodać takie słowo jak np. Ku#wa, w celu rośmieszenia kogoś?😃
Dobrą metodą może być odmawianie sobie obiadu za każdym przekleństwem, szybko się wtedy można nauczyć, że o wiele przyjemniej się słucha i żyje bez przeklinania :))
Zasadniczo nie przeklinam prawie że nigdy (ot, czasami w cytacie, a i to tylko w ostateczności) Co do zamienników słów uważanych powszechnie za nieparlamentarne, to w chwilach słabości, gdy stwierdzam iż dany "bliźni" zapracował sobie na nieprzychylny zwrot, to używam następującego wierszyka. "Spośród drzew uleciał cietrzew. Szukał bałwana, usiadł na pana." W ostateczności w ruch idzie twórczość świętej pamięci pana Tuwima (lekko jeno ocenzurowana). "Próżnoś repliki się spodziewał Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet "Pies cię chędożył", bo to mezalians byłby dla psa. " Ostatecznie przytyki do personaliów, zawoalowane w sposób szatańsko inteligencki. Zamiennik popularnej k**** to zaś z iście włoską ekspresją wypowiedziane" Diabli! ". (Za wszelkie błędy ortograficzne, składniowe i stylistyczne przepraszam osoby wrażliwe. Walczę z kilkoma przypadłościami, nie mniej jest to walka trudna i powolna.) Kończąc. Miłego dnia dla szanownych czytających komentarze :).
Myślę, że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale częste, nagminne wręcz używanie wulgaryzmów, świadczy o ubóstwie językowym (małym zasobie słownictwa), ponieważ osoby takie często zastępują tym samym wulgaryzmem wiele różnych słów. Gdy przyjdzie im mówić bez przekleństw, okazuje się, że nie potrafią się normalnie wysłowić - brakuje im słów. Nadto częste używanie wulgaryzmów oducza myślenia, ponieważ zamiast normalnie się wysłowić, przy czym trzeba zastanowić się niekiedy nad doborem słów, o wiele łatwiej rzucić bluzgami, nad którymi już tak myśleć nie trzeba.
Przeklinanie przeklinaniem, jestem za to bardzo ciekawy ogólnych zasad czy dostosowania różnorodności lub subtelności języka do okazji bądź miejsca. Wychodzę z założenia, że bogate słownictwo jest raczej atutem, niestety kiedy "wyszukane" słowa na dobre pojawiły się w moim słowniku coraz częściej spotykam się z zupełnie odwrotnym efektem niż bym oczekiwał. Wyrafinowane i co często się pokrywa - skomplikowane słowa w mowie codziennej odbierane są jako zachowanie pyszne, dążące do pokazania swojej wyższości intelektualnej. Znowu z punktu widzenia ułatwienia komunikacji powinniśmy mówić jak najprościej tak aby niepotrzebnie nie zmuszać naszego rozmówcy do skrupulatnej analizy każdego wypowiedzianego przez nas słowa. Nie wspomnę już o sytuacjach formalnych, urzędowych lub kontaktu z kobietą. Poruszałeś kiedyś ten temat? Jak znaleźć złoty środek pomiędzy wykwintnym językiem a gołą treścią i najszybszą droga na dogadanie się. Pozdrawiam :)
Z nieba mi spadłeś... Już jakieś dwa tygodnie próbóję walczyć z wulgaryzmami i mi nie wychodzi. Będę stosował twoje rady i może mi się uda od tego odzeyczaić. Narazie to rzucam jakieś 200 wulgaryzmów dziennie a chce to ograniczyć maksymalnie do 2.
Ja się nie zgodzę z całkowitą rezygnacją z przeklinania. Wulgaryzmy są częścią języka, część z nich to partykuły i przekleństwa niosą ze sobą pewien przekaz emocjonalny. W chwilach złości pozwalają się opanować (choć nie zawsze), a w chwilach ekscytacji potęgują tylko jej efekt. O tym właśnie trzeba pamiętać podczas ich używania, bo gdy człowiek wtrąca co trzecie słowo jakąś "kurwę" to tak naprawdę pokazuje, że nie wie, jakich słów używa. Ale to tylko moja opinia.
Mnie boli to, że na moich chłopaków z OSP trzeba czasem rzucić dynamizatorami żeby nad nimi zapanować. Zauważyłem też, że w pracy przeklinam znacznie więcej niż poza biurem :(
Przeklinanie, według mnie najtrudniej opanować wulgaryzmy jest w internecie, szczególnie w rozmowie głosowej. Wiele gier komputerowych ma wbudowane rozmowy głosowe, czy to z zaprzyjaźnioną drużyną, czy to czasami nawet z wrogami. Jest to wylęgarnia przekleństw. Ludzie emocjonujący się podczas rozgrywki nie myślą nad tym co mówią. Również ludzie, którzy nie widzą swojego rozmówcy, a tylko słyszą, np. discordy lub teamspeaki również nie mają zahamowań w przeklinaniu. Niestety przeklinanie również objawia się w piśmie, coraz częściej jestem świadkiem gdzieś jakiegoś komentarza, na którego mamy więcej czasu niż wypowiedzenie zdania, który jest przepełniony wulgaryzmami. Jakby się mogło wydawać na napisanie mamy więcej czasu, a i tak wulgaryzmy się pojawiają. Według mnie na dobry początek jest zacząć od ograniczenia lub całkowitego wyeliminowania wulgaryzmów z pisma. Gdy to już się uda to można z dumą zacząć pracować nad mową.
Przebywając dłuższy czas za granicą, mogę powiedzieć że na nieszczęście spora grupa Polaków przebywających poza krajem, wręcz szczycie się tym, że uczy tubylców używania polskich przekleństw. Bardzo to smutne i nie tworzy najlepszego obrazu Polaków, ale jest to niestety prawda. Bardzo dziwią mnie osoby, które twierdzą, że wręcz muszą przeklinać, aby dostosowywać się do tonu rozmowy, w której biorą udział. Taka postawa raczej świadczy o niedojrzałości tych ludzi oraz o braku własnego zdania.
Materiał jak zawsze w punkt, lecz z małym "ale". Uważam że gentleman nie powinien pozwolić ponosić się emocjom. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe i jest to ciężkie do wypracowania, lecz bardziej chodzi mi o momenty, w których ktoś nam ubliża. Stosowanie obelg, nawet tych "taktownych" jak wspomniałeś, nie przystoi gentleman'owi. Myślę, że powinniśmy powstrzymać się od zbędnego komentarza i załagodzić sytuację, bądź zignorować osobę prowokującą w należyty sposób uprzejmie tłumacząc, że taka rozmowa nic nie wnosi i nie ma takiej potrzeby, aby kontynuować dyskusję. W takiej sytuacji, większość osób reflektuje się i zauważa, że poczyniła błąd i szuka możliwość ponownego kontaktu jednocześnie przepraszając za swoje zachowanie. Stosowałem taką technikę wiele razy i mogę z czystym sercem powiedzieć, że sprawdza się. Pozdrawiam
Moje ulubione to putin' i fek' i damne. Rzadziej putinfilaĉ', ĉiesulin' oraz sinvendistin'. Oczywiście mamy jeszcze vittu i perkele. Można też rzec "na litość Stallmana" czy też "słodki jezu w morelach".
A przeklinanie do żartów? Jesteśmy w towarzystwie i wiem że znajomi znają wybrany cytat z filmu (z przekleństwami) który idealnie wpasowuje się w daną sytuację i jest wielce prawdopodobne że on ich rozśmieszy - mam wtedy się zupełnie powstrzymać od takich przekleństw czy jednak warto poprzeklinać trochę do zabawy, bez cienia złości, odgrywając zabawną scenę?
Adam Cichy Czyli lepiej być miałkim nudziarzem, który np czeka aż gospodarz domu przyniesie obiad, zamiast rozluźnić atmosferę i rozumieszyc ludzi jakimś cytatem czy żartem z przekleństwem? Nie przesadzajmy z tą słowna abstynencją. Dobrze użyty bluzg w mojej ocenie, jest zawsze pożyteczny. Oczywiście w odpowiednim miejscu i czasie. Tylko jak że wszystkim, jak za dużo to nie zdrowo.
Powiem tak: jako ćwiczenie, polecam w takich sytuacjach obserwować uważnie reakcje otoczenia. To najlepiej okazuje czy trzeba było przeklinać. Sam jednak w takich wypadkach wolę zasugerować chęć użycia takiego słowa, na przykład przez rozpoczęcie go głośno, a zakończenie już niesłyszalnie lub tylko ruchem warg. Efekt jest ten sam - słuchacze zrozumieją, ale jednak już będzie zdecydowanie mniej negatywnych reakcji.
Jako nieprzeklinająca kobieta (a nie gentleman ;)), zgadzam się z Michał Szostak. Wiadomo, że jeśli jesteśmy przy dzieciach (i niektórych starszych osobach) to należy unikać przekleństw i warto zastosować wskazówkę od Czas Gentlemanów, ale jeśli jesteśmy w swobodnej atmosferze, to nie widzę nic złego w przeklęciu przy okazji cytowania jakiejś wypowiedzi.
Nie do końca jest to prawda, że przekleństwa nic nie dają. Wpiszcie sobie "hypoalgesic effect of swearing', jest parę ciekawych opracowań na ten temat. Osobiście, w moim życiu wiele zmieniło małżeństwo i dziecko. Przestałem rzucać mięsem i aktualnie stosuję raczej zamienniki, np. kurczak czy choinka. Nawet daje to pewien efekt komediowy i rozładowuje napięcie. Ale w przypadku, np. zgniecenia palców, na pewno bym puścił wiązankę, bo to inny kaliber, niż codzienne bzdety.
Wiadomo, ale to już ekstremalne sytuacje. Również nie będziemy się oszczędzać gdy zostaniemy na ulicy napadnięci przez jakąś kaprawą bandę. Tutaj jednak mówimy raczej o codzienności.
Wystarczy wychować się w kulturalnej rodzinie. Przez całe życie nie usłyszałem ani jednego mocnego wulgaryzmu z ust rodziców. I dzięki temu pomimo przebywania w młodości wśród wulgarnego otoczenia nie potrafię klnąć. Nawet gdy chciałem coś takiego powiedzieć nie potrafiłem tego wydusić z siebie lub wydawało mi się to strasznie sztuczne.
Ja z kolei w domu też nie słyszałem przekleństw. Natomiast w szkole nauczyłem się ich bardzo szybko. Były dla mnie czymś zupełnie naturalnym w okresie liceum. Więc było nad czym pracować, żeby się ich pozbyć.
A jak sobie radzisz dzisiaj w towarzystwie takich wulgarnych osób, potrafisz to wytrzymać czy po prostu sobie idziesz ? Ja kiedy mogę po prostu sobie idę, ale minus tego jest taki, że jestem samotny.
Staram się ostatnio ograniczać wulgaryzmy przez zastępowanie ich archaicznymi, czy zabawniejszymi bądź zupełnie abstrakcyjnymi odpowiednikami typu "kurcze felek", "kurdebele", czy "o, chrust!". Pozwala mi to wyłapywać momenty, w których przeklinam i uświadamiać sobie jak bardzo niepotrzebne i absurdalne bywają. Dodatkowo, rozbawione (choć raczej życzliwe) reakcje otoczenia dodatkowo zachęcają do coraz szybszej eliminacji ze słownika także tych zastępników.
Oglądam już pana od kilku lat i muszę przyznać że po każdym materiale jestem w jakimś procencie lepszym człowiekiem
Świetnie! :)
@@hah849 stąd*
Kiedy jesteś kobietą a oglądasz czas gentelmeniw 🤣
Wiele zasad zachowania jest uniwersalnych dla kobiet i mężczyzn. :-) Poza tym miło się słucha faceta na poziomie. :-)
Jestem dojrzałą kobietą i też oglądam. Widocznie lubię mężczyzn z klasą zaznając przy tym relaksu.
kiedy kanał dla gentlemanów prowadzi... kobieta
Świetny temat! O tym, żeby przestać przeklinać myślałem od dawna, bo to faktycznie paskudny nawyk. Dziękuję za odcinek!
Powodzenia!
Dziękuję za ten film. Ostatnio przeklinam wręcz machinalnie, mam wrażenie, że ze stresu. Dobrze słyszeć, że nie jestem definitywnie skreślona i mogę się zmieniać.
Fajne podejście do tematu , od kilku miesięcy zwracam uwagę na to żeby nie przeklinać , jednak nadepnięty klocek lego potrafi wszystko zepsuć
Nie tylko one, ale z czasem jest coraz łatwiej :)
Poniżej wszelkiego poziomu jest przeklinanie przy dziecku.
W ten sposób tylko pokazujemy, że to dopuszczalne, a dodatkowo sprawiamy, że przekleństwa kojarzą się z dorosłością. Dlatego tak wiele dzieciaków później przeklina, żeby poczuć się dojrzalszymi.
Sorbet cruelty - free - blog Zgadzam się
Ale jak to brzmi gdy małe dzieci później przeklinają.
Rok temu, jadąc rowerem, usłyszałem krótką, ale głośną "rozmowę" dzieciaków w wieku podstawówki, grupa mieszana. Ale usłyszałem jak jakaś dziewczynka coś mówiąc do drugiej osoby, to puściła taką wiązankę, że prawie ja spadłem z roweru jak to usłyszałem.
Nawet jeżeli w domu rodzice przy dzieciach nie klną, nawet jeżeli w ogóle nie klną, to już przy kolegach/koleżankach pozwalają sobie na takie chamstwo, bo skoro kolega/koleżanka tak mówi, usłyszał u jakiś dorosłych na ulicy to znaczy że jest to normalne słownictwo.
@@TomaszTrelaPlus
Chciałbym mieć takie problemy jak ty.
zdecydowanie zgadzam sie! choc osobiscie nie moge powstrzymac smiechu, kiedy male dzieci to robia:/ a z drugiej strony bardzo male dzieci czesto przeklinaja, zeby zwrocic na siebie uwage ..
Motyla noga, dobry materiał.
kpt Ahab Krucy, bardzo dobry xD
Kurcze pióro.
Przekleństwo może nadać wypowiedzi bardziej poważny ton, jeśli osoba wypowiadająca je przeklina bardzo rzadko. Wtedy następuje ten moment w którym uświadamiasz sobie że zaistniała sytuacja na prawdę musi być poważna skoro sprowokowała taką osobę do użycia danego przekleństwa. Działa to też w drugą stronę. Moja matka klnie jak szewc. Z czasem przyzwyczaiłem się do tego i nawet nie zwracam uwagi na jej przekleństwa. Osobiście już jakiś czas temu doszedłem do wniosku iż przekleństwa nie licują z wizerunkiem jaki chcę sobą prezentować. Mimo to przyznam szczerze że nie jest to łatwe, gdy otaczasz się zewsząd osobami notorycznie przeklinającymi.
Właśnie, przekleństwo ma wzmocnić przekaz werbalny jedynie i to jeszcze umiejętnie to należy zrobić.
Ja osobiście nigdy nie przeklinałem tak jak to robią inni. Czyli nie używam ciężkich przekleństw, ale stosuje w języku te łagodniejsze formy wyrażania emocji. Czyli np.: kurde, kurcze, o pieronie, dupa wołowa etc.... urwał, *jeb*. używam kiedy jestem bardzo zdenerwowany, a to zdarza się rzadko. Więc jak ktoś coś takiego usłyszał u mnie takie słowa to jest naprawdę zaskoczony i wie że naprawdę jest źle.
Gdy byłem nastolatkiem mnie osobiście spotykały z tego powodu przykrości, bo jak to można nie przeklinać. Przecież to uwłaszcza godności nastolatka. - m/w taki przekaz trafiał do mnie i innych osób.
To ma sens i w drugą stronę, jeżeli ktoś, kto przeklina dużo nagle zaprzestanie i wypowie się w sposób kulutralny to też coś musi być na rzeczy
Tak bo nadużywane słowa tracą swój ciężar. Tak się stało dzisiaj ze słowem hańba na przykład.
Ja uwielbiam zamiennik "jasny gwint"
A ja japierdo**
O ogórku zielony! Jak dobrze Pan opisuje realia! Bardzo mi przeszkadzają wulgaryzmy używane tak jak innych słów. Jestem w stanie zrozumieć jak ktoś rzuci mięsem w stanie skrajnego zdenerwowania (choć znam osoby będące w takim stanie codziennie).
„Zajebisty” z Pana ust brzmi bardzo dziwnie i tak jakoś nie pasuje :D
Cieszy mnie to. :)
A ja chyba powiem coś niepopularnego, ale uważam że niektórzy potrafią przeklinać z wdziękiem, niczego im to nie ujmuje a wręcz dodaje koloru i zastanawiałam się na czym polega ten fenomen. To są zwykle ludzie którzy nie używają przekleństw jako protez, są sprawni komunikacyjnie i narracyjnie, wykształceni, oczytani, dowcipni i dojrzali. Często są to specjaliści w swoich dziedzinach, przekleństwa stoją w pewnym kontraście z ich wizerunkiem i nie są nadużywane, bardziej dodają im pieprzu i koloru. Widać że te słowa im się nie zdarzają tylko oni sięgają po nie. Są pewni siebie i nie czują się winni, nie boją się. Kiedyś na blogu doktora Kulbata "Korporacyjne piekło", czytałam o fenomenie zegarka z Myszką Miki i trampkach, niewykluczone że przeklinanie działa jak ten zegarek.
Kiedy już wydawało mi się że w filmie powie Pan "o kurwa" to prawie dostałam pąsów, choć wyszło wcale nie gorzej kiedy Pan to uciął :)
Sam nie lubię, gdy ktoś przy mnie przeklina. To, wraz z chęcią budowania mojego wizerunku, ale też mojego spokojnego "ja", sprawia, że pracuję nad moim słownictwem. Tak jak powiedziałeś, ważne jest tutaj opanowanie złości, negatywnych emocji.
Bardzo dobry materiał.
A co do zamienników przekleństw, to polecam "Do kroćset!" 😁
"Próżność repliki się spodziewał
Nie dam Ci pstryczka, ani klapsa
Nie powiem także Pies Cię Jebał
Bo to mezalians byłby dla psa" - Julian Tuwim
Zajebisty film
XDDDDDD
Na cymbałki Józefa, cudny film!
Od niedawna przegladam pana kanał i o ile staram sie z niego czerpać to musze przyznać że poczułem się urażony obiegową opinią o pracownikach budowlanych gdyż kultura dotarła także pod strzechy i wielokrotnie byłem świadkiem zdarzeń gdzie "Panowie z wyzszych sfer" wykazywali sie wręcz obelżywym zachowaniem a " chlopaki od łopaty" bezsporną manierą wiec wniosek nasuwa się wrecz sam nim wyrazi sie opinie na jakikolwiek temat wypada sie zapoznać z zagadnieniem bo wielu z nas ma wiecej pokory i powściągliwości w sobie niż można byłoby przypuszczać... pozdrawiam serdecznie
Zacząłem gryść się w język za każdym razem jak przeklinam, i przestałem, bo odgryzłem sobie język
RiP język
Panie Łukaszu, super!
Bardzo dobry kanał
Życzę Wam jak najlepiej
Wczoraj zaczęłam oglądać najróżniejsze filmiki na tym kanale i muszę przyznać, że każdy zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Po prostu byłam ciekawa, o czym może opowiadać gentleman ;) Jako kobieta nie podoba mi się, kiedy ktoś przeklina, a zwłaszcza jeśli osoba nie potrafi powiedzieć dwóch zdań, nie używając wulgarności. Osobiście na co dzień w ogóle nie przeklinam (nawet unikam "zajebiście", "dupa", "pieprzyć" itp.), bo zwyczajnie lubię się trochę bardziej wysilić i znaleźć inne słowa w naszym pięknym języku :) Jest jednak kilka sytuacji, kiedy sobie pozwalam na przekleństwa: kiedy jestem naprawdę skrajnie zdenerwowana (ale i tak pozwalam sobie na upust emocji tylko jak jestem sama albo w rozmowie z chłopakiem, nigdy publicznie czy przy rodzinie), kiedy używam wulgaryzmu specjalnie w grze słów, która ma być żartem (wiem, że w moich ustach przekleństwo brzmi nienaturalnie, dlatego takie niedopasowanie mnie czasem bawi; oczywiście dopasowuję moc słów do otoczenia). Niestety mój chłopak przeklina i drażni mnie to, ale jest nieugięty i nie chce tego zmienić. Jest niesamowitym i wartościowym facetem, ale jak widać ideałów nie ma ;) Kiedyś szukałam mężczyzny, który by nie przeklinał - niestety bardzo ciężko takiego spotkać... On mówi, że jest buntownikiem, a mógłby się zbuntować właśnie przeciwko tej modzie na przekleństwa ;)
Moj maz wogule nie przeklina a gdy ja przeklinam to naprawdę potem mi głupio
Nie raz jadąc z kolegą metrem, oddawaliśmy się żywej dyskusji na jakiś temat. Pewnego dnia kolega był tak poruszony opowieścią, że zaczął tworzyć bardzo "nadziewane mięsem" wypowiedzi. Więdły mi uszy ale starałem się nie przeszkadzać w wypowiedzi. Kolega był pod wpływem silnych emocji, tak mi się wydaje. Spostrzegłem reakcję starszego małżeństwa siedzącego naprzeciwko nas. Kobieta miała takie spojrzenie w moim kierunku, jakby oczami mówiła: "ojej, współczuję, trzymaj się tam chłopaku". Do tego to zniesmaczenie na twarzy. Towarzysz tej Pani również minę miał nie tęgą. Gdy opuściliśmy wagon, zwróciłem koledze uwagę, na zaistniałą sytuację i to jak się wyraża. Nie był nawet tego świadomy. Nie od razu ale widać było jak z minuty na minutę, język kolegi nabiera ogłady.
Materiał bardzo fajny, tylko brakuje mi tu przykładów. Polecam wysłuchać, dostępny ja TH-cam wykład Pana Prof. Jerzego Bralczyka pt. "Jak mówić, żeby nas słuchano?". Wykład zbudowany na przykładach, które same opowiadają zjawiska, jeśli tylko zwrócimy na nie uwagę.
Zgadzam się z tezą o przeklinaniu przy robotnikach. Jestem studentem który pracuję zarobkowo w wakacje i rzeczywiście rodzaj używanego języka różni się diametralnie na uczelni i w miejscach pracy, zwłaszcza fizycznej. Po trzech miesiącach przebywania wśród ludzi bardzo dużo przeklinających, sam łapałem się na tym że przeklinam dużo, nawet w myślach... A jak ktoś na stałe pracuje z takimi ludźmi to musi do pewnego stopnia się dostosować, aby się zasymilować.
Przeklinanie to rzecz, którą na szczęście udało mi się wyplenić jeszcze w... szkole podstawowej. Niegdyś kląłem jak szewc [czego z racji na wiek i argument z dziećmi, który podałeś, nadal się wstydzę], jednak pewnego dnia postanowiłem nie przeklinać. Zupełnie bez żadnych przygotowań, po prostu z dnia na dzień. Owszem, kilka lat później znowu mi się zdarzyło, jednak po kilku dniach uznałem, że jest to zupełnie zbędne. Od tamtej pory nie wymsknęła mi się żadna kura, z czego jestem po cichu dumny widząc, że dzisiaj to dość rzadkie.
Swoją drogą, co myślicie na temat cytowania przekleństw? Jeżeli cytuję czyjąś wypowiedź i jakiś wulgaryzm jest "istotnym" punktem tej wypowiedzi, to jak to ominąć? Ja staram się zastępować to jakimś bardziej "miękkim" wyrażeniem, ewentualnie mówię ocenzurowane, wyciągając kilka liter ze środka, żeby sens pozostał, ale istota została przekazana. :D
Nie jestem mężczyzną, ani tym bardziej gentlemanem, ale jak dla mnie, jeśli jest to cytat z filmu, książki itp. to zależnie od okoliczności można użyć całego słowa albo właśnie ocenzurować. Natomiast jeśli opowiadam jakieś zdarzenie z życia i cytuję czyjś wypowiedź to szukam innego słowa i po prostu daję znać, że ta osoba użyła dosadniejszego słownictwa. Chyba że to przekleństwo było właśnie punktem centralnym wypowiedzi, to wtedy nie widzę problemu w jego użyciu. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że nie ma w pobliżu dzieci.
@@pewna11 wedlug mnie nie ma co popadac w skrajnosci. Twardy wulgaryzm jest akceptowalny do podkreślenia siły wypowiedzi lub właśnie w cytatach.
Agnieszka Osiecka mówiła kiedyś, że użycie wulgaryzmu to wyraz niedawania sobie rady ze światem. Nie umiem sobie z tym światem poradzić, nie wiem, jak nad nim zapanować, to sobie przeklnę i wtedy pokażę, że ja też istnieję, że jestem. Wyzwalam energię.
Dobrze powiedziane.
Świetny materiał. Muszę, ze wstydem przyznać, że czasem zdarzy się przeklnąć. Dzięki, Łukaszu! :) ~ Pridak
Kiedyś dużo przeklinałem, ale się wiele pozmieniało, odeszło z wiekiem oraz gdy spotkałem moją kobietę... ;)
Brawo! :) Zazdroszczę jej ;)
Polecam mówić Kruci :v
Jaksa kciuk dla Ciebie 8)
@@DzonsonJohnson Cóż za elokwentna odpowiedź xD
Kruci gang kruci gang kruci gang kruci gang
widzę, że ktoś tu ogląda Klocucha. 😉
Dobrze więc, zaczynam od dzisiaj. Zobaczymy co z tego będzie
Sam kiedyś bardzo dużo przeklinałem, dzisiaj już takiej potrzeby nie czuję. Czasami w sytuacji kiedy "dawny ja" bez zastanowienia przywołałby panią wykonującą najstarszy zawód świata, teraz mam swoje zamienniki, które traktuję nawet lekko humorystycznie, a na pewno nie kują one tak w uszy jak powszechnie używane wulgaryzmy. Takimi zamiennikami może być "do diaska" lub "psia krew" i oczywiście cała ich magia polega na tym, żeby ich też nie nadużywać, bo gdy zamiast soczystej wiązanki pada takie wyrażenie, często nawet cała zła energia z wydarzenia, które nas zdenerwowało, zamienia się w ciekawość i pada właśnie na te znane, ale nietypowe wyrażenia.
Znam też kilka osób, które przeklinają dla samego przeklinania. Takie osoby często wtrącają wulgaryzmy do wypowiedzi bardzo sztucznie i nieudolnie chyba tylko po to, żeby pokazać na siłę światu, że one też potrafią przeklinać. Naprawdę brzmi to sztucznie i niedojrzale, i łatwo potrafi zepsuć dobrą opinię.
Co do samego słowa "zajebiście", sądzę, że wulgaryzmem jako takim to nie jest, ale jak słusznie Pan zauważył, mamy tyle pięknych przysłówków i przymiotników określających zachwyt, że używanie akurat tego, nie przystoi osobie dojrzałej, która chce aspirować do miana gentlemana.
Dziękuję bardzo za kolejny świetny materiał!
Mój chłopak leży, jak mówię "kurczaki" albo "kruca bomba" ;D Z kolei moja siostra lubi "kruca fix" i "caramba" (chociaż po hiszpańsku to po prostu "cholera") :D
Pseudo kołcz...hmmm czyżby "kołcz-majk" ?
Są takie sytuację, gdzie się nie można powstrzymać od przeklinania. Dwa słowa; Liga Legend. ;)
"zajebiste" jest jeszcze gorsze niż przekleństwo, bo nie tylko do nich należy, ale ma określać coś pięknego, dobrego, wspaniałego, cudownego, niesamowitego, nadzwyczajnego, mądrego. Już lepiej "pokurwić" w celu wyrażenia emocji złych niż "zajebistych"
1:59 to na pewno nie był Kołcz Majk :)
Jak mnie to denerwuje jak jestem na mieście, w restauracji itp i nagle; kur... kur... chu... poje... no ludzie 😏 to naprawdę razi w uszy w miejscu publicznym
A już myślałem, że jestem jedynym Polakiem, któremu to przeszkadza. :)
@@HasNoName69
Chyba, że zostawiają kupę pieniędzy. Prędzej ciebie przesadzą, bo tak działa dzisiejszy świat.
nie zesraj sei
No ludzie...przecież my to wiemy. W końcu oglądamy ten kanał 🙄 Nie ten adresat
Jeszcze co do „zajebistości”: rdzeń „zakazany” jest tam zdecydowanie widoczny, aczkolwiek przez haniebne zwyczaje tłuszczy został on na tyle „spospolicony”, że jego użycie wręcz obrosło mitem ogólnego przyzwolenia na granicy przekroczenia Rubikonu czy też zerwania zakazanego jabłka. Osobom chcącym przynajmniej uważać się za względnie oczytane czy elokwentne natomiast bynajmniej tego nie wypada.
W pełni się zgadzam!
Dziękuję i pozdrawiam! Keep up the good work! :)
Podobno emocje mocno wyrażają słowa z "r" w składzie i dzięki nim można się wyładować. Ale "rabarbar" może być lepszym słowem i potoczna ku.... Moja mama nigdy nie przeklinała, a jej jedynym słowem w chwili złości było "holender", właśnie z akcentem na "r". Czasem pytałem tylko co jej zrobił ten Holender. ;)
Marchewka to tez fajny zamiennik 😊
"Wszystko jest dla nas zajebiste" - no ja bym chciała, żeby tak było :D
Ja w pewnym momencie postanowiłem nie przeklinać i juz 65 dni mi się udaje.
Jak to robisz? Bo ja od 3 dni próbuje i niestety kilka razy byly wpadki. Czasem udaje mi sie zastapic słowem marchewka.
Gimbaza i praca na budowie narobiła niezłego szamba... Ale najwyższa pora z tym skończyć
od niedawna zacząłem uważać co mówię, teraz jak słyszę przekleństwo to się dziwie, dlaczego osoba mówiąca idzie na taką łatwiznę
Zrobiłem sobie kiedyś taki eksperyment. Zacząłem duuużo bardziej pilnować języka oraz używać więcej synonimów. O dziwo usłyszałem od sporej liczby ludzi iż jest to dość snobistyczne.
Zauważyłem, że kiedyś przeklinałem w zależności od towarzystwa. Nigdy z mojej strony przekleństwo nie padało pierwsze, ale jak druga strona ich używała nie okazywałem zgorszenia, bo to się okazywało słabością więc nie hamowałem słów . W pewnym momencie postanowiłem kontrolować przeklinanie i pokusiłem się nawet nadać wymiar używaniu inwektyw.
Dzisiaj kompletnie wyeliminowałem używanie przekleństw, ale po drodze nauczyłem się że w dojrzałym towarzystwie mogą mieć one inny wymiar niż "chamstwo" czy "gburowatość".
Kiedy używam przekleństwa modelując swój głos, emanując opanowaniem, pewnością siebie i nie nadużywam słowa, jednocześnie przekleństwo nie jest abstrakcyjne do sytuacji - daję znać osobie dorosłej i dojrzałej emocjonalnie, że w moim towarzystwie nie ma tematów tabu o ile są one poruszane w sposób kontrolowany. Wymaga to świadomości siebie i olbrzymiego taktu. Warunek jest jeden, muszę znać przeciwną osobę i wiedzieć kiedy mogę sobie na to pozwolić, aby jej do siebie nie zrazić. Sprawdzam też czy druga osoba potrafi kontrolować siebie i swoje emocje. Nie stosuję tego do nowo poznanych ludzi.
Jakie są tego dotychczasowe skutki? Osoby które mnie znają wiedzą, że nie używam przekleństw, chyba że w celu ubarwienia rozmowy lub jako wywodu czy "ciętej riposty" jednocześnie dbając o oto aby nie urazić rozmówcy. Ci sami ludzie wiedzą również, że jeżeli nie opanowali kontroli nad swoim słownictwem nie będę ich oceniał i że mogą się czuć swobodnie w konwersacji ze mną jeżeli sami użyją przypadkowych przekleństw. Wiedzą również, że jeśli będą się przesadnie chamsko zachowywać utnę rozmowę lub będę unikał ich towarzystwa czy ograniczę kontakty do czysto profesjonalnych. Daję jasno do zrozumienia, że towarzystwo osób przesadnie stosujących przekleństwa jest męczące i niczego pozytywnego nie wnosi.
,,Wszyscy dobrze wiemy z kim kojarzony jest wulgarny język, od ludzi niedojrzałych, przez zwyczajnie niewychowanych, po podejrzanych. Co więcej w niektórych wulgaryzmy wzbudzają lęk, niechęć , a nawet agresję.''
Wulgaryzmy niosą ze sobą silny ładunek emocjonalny, który trudno jest znaleźć w innych słowach.
Na codzien przestalem przeklinac juz dosyc dawno i w sumie nie musialem nad tym pracowac albo postanawiac takiej zmiany. Natomiast gdy spotykam sie ze znajomymi z czasow szkonych, rozmawiam z nimi zawsze jezykiem jakim poslugiwalismy sie w szkole, czyli prawie w kazde zdanie wplote cos esktra ;)
Może teraz uda mi się skończyć z plugawym nawykiem używania wulgaryzmów. Dziękuję z impuls do działania :)
Powodzenia!
Proszę, zrób to!!! :)
Mam tym mega problem,! Próbuje to robić, ale w skrajnych stanach wybucham a potem mi źle.
Jestem pod wrażeniem międzynarodowych akcentów:)
uważam, że wulgaryzmy są (i powinny takie pozostać) bardzo intymne. wygląda to naprawdę zaskakująco kiedy ktoś elokwentny, spokojny, trochę wyniosły nagle zaklnie albo całkiem urocza osoba, niewinna wypuści z ust coś, co wzmacnia wypowiedź (przekleństwo). w moim przekonaniu wulgaryzmy powinny być używane TYLKO w wyjątkowych sytuacjach; dość nietypowych; wówczas są takim wykrzyknikiem... czymś, co zwala z nóg i zdecydowanie są bardziej elektryzujące, cięte. osoba, która używa cvref w każdym zdaniu przypomina bardziej karabin maszynowy - przeklina, bo przeklina; to jest jej język, nic zaskakującego (karabin maszynowy również strzela, bo strzela - taka jego funkcja; przecież nie będzie nam podlewał kwiatków czy służył jako środek transportu) i nawet jeśli taka osoba zechce użyć przekleństwa we właściwy sposób (np. zdenerwuje się), jej nerwy nie będą miały takiej mocy w oczach (uszach) odbiorców.😉 nadużywaniem przekleństw robimy sobie wielką krzywdę... bo zawsze przychodzi chwila, w której chcemy pokazać komuś, co tak naprawdę sądzimy o jego zachowaniu i ciśnie się na usta coś mocnego. (musimy tylko poddać pod refleksję czy ta osoba, która nas zdenerwowała zasługuje na to i czy nie będziemy się zastanawiać czy nie za ostro zareagowaliśmy; jeśli chcemy, by się gorzej poczuła i nie będziemy mieli z tego tytułu wyrzutów sumienia - proszę bardzo, nie uważam, by był sens, by się powstrzymywać. ale jedno - dwa przekleństwa rozsądnie wybrane, nie więcej, by nie nadać swojej wypowiedzi patologicznego wydźwięku). kiedy ja przeklinam? kiedy wdepnę w 💩, kiedy kogoś cytuję (ale staram się nie dokańczać wyrazu), czasem przeklinam w swoich wierszach (bo ja bardzo lubię dosadną warstwę wulgaryzmów przykrywającą czułość lub jej pragnienie. może jakiś smutek? lubię kontrast.) i niestety zdarza mi się być bardzo chamska, kiedy jestem sfrustrowana, kiedy mam czegoś dość, kiedy narzekam... i tego akurat chcę się pozbyć. czasem wypuszczę z ust 'prostytutkę' kiedy się uderzę (ale nie zawsze).
tak, 'zaje...' to przekleństwo. bardzo brzydkie zresztą. odnosi się do... yym... bardzo wstrętnego uprawiania seksu. co ciekawe, to jest jedyny (chyba jedyny) wulgarny wyraz, który opisuje coś... dobrego. 🧐 wszelkie 'poje...nia', 'πerd...enia', które mają identyczny rdzeń, mają też przeciwny przekaz i wskazują na coś brzydkiego.
Komputer, komputer, komputer jeszcze raz komputer. Jak działa normalnie to wszystko fajnie, ale jak z jakiegoś powodu odmawia współpracy, to rzucam taką wiązanką, a co ciekawe, ten jakby na złość nie współpracuje dalej.
Łukaszu, z każdym Twoim słowem zgadzam się w 100%. Zauważyłam, że przekleństwa prawie zawsze rodzą dodatkową agresję, dokładają niepotrzebne emocje tam, gdzie sytuację można w bardzo prosty sposób załagodzić. Na co dzień nie używam wulgaryzmów, dzięki temu osoby w moim otoczeniu nieświadomie zaczynają łagodzić język wypowiedzi. Wierzę w to, iż kiedy sami pracujemy nad swoimi wadami, to otaczający nas ludzie mimowolnie "podłapują" pozytywne cechy. Niestety, widzę, że brak przeklinania bardzo często tworzy dystans pomiędzy mną a moim rozmówcą. Mam wrażenie, że jestem odbierana jako osoba sztywna oraz mało "swojska". Zastanawia mnie, czy Ty również zaobserwowałeś takie zjawisko?
Poruszyłeś w filmiku kwestię słowa "zajebisty". Ciekawostką dla mnie jest, że słowo to jest tak szeroko akceptowane nie tylko w luźnych rozmowach towarzyskich. Dziwnym jest dla mnie, że "zajebisty sernik ze zje**nymi rodzynkami" będzie budził kontrowersje zazwyczaj ze względu na określenie rodzynek, zaś określenie sernika, choć zawiera ten sam człon i jest bardzo podobne, nie będzie stanowiło problemu.
u mnie w domu i dalszej rodzinie wcale sie nie przeklina i nie uzywa sie zamiennych slow, bo sa zbedne. dziadek zwykle mowil, kiedy slyszelismy na ulicy, ze ktos przeklina, ze to czlowiek niewyksztalcony i raczej trzeba mu wspolczuc, bo moze zycie nie pozwolilo mu na chodzenie do szkoly lub mial jakies inne problemy. Te osoby, ktore popieraja wulgaryzmy poprostu maja problem ze swoim jezykiem i emocjami i nie chca sie do tego przyznac. tak samo jak uzaleznieni od papierosow twierdza, ze moga rzucic w kazdej chwili, ale tego nie robia bo nie chca, ale nie sa uzaleznieni ;P Choc z przykroscia przyznaje, ze ostatnio zauwazam, ze na budowach mezczyzni zachowuja sie bardziej kulturalnie w stosunku do kobiet niz urzednicy, politycy, biznesmeni czy inna pseudoelita.
„To forma językowego snobizmu” -mówi Timothy Jay, emerytowany profesor psychologii w Massachusetts College of Liberal Arts, odnosząc się do przypuszczalnego związku między przekleństwami a inteligencją. „To kulturowy stereotyp. Ale im bardziej stawałem się wyrafinowany w badaniach językowych, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że każdy lingwista wie, że to nieprawda ”.
Aby zdekonstruować ten mit, w 2015 roku Jay i zespół badawczy zbadali inną możliwość - że „płynność to płynność”, niezależnie od treści językowych. Psychologowie odkryli, że biegłość w języku angielskim była powiązana z biegłością w przeklinaniu. Innymi słowy, przeklinanie może w rzeczywistości być oznaką większego intelektu, a nie mniej, i solidniejszego słownictwa.
W badaniu naukowcy poprosili ochotników, aby wymyślili jak najwięcej słów zaczynających się na określoną literę alfabetu w ciągu jednej minuty. Następnie zlecili ochotnikom wykrzyczenie jak największej liczby przekleństw w tym samym czasie. Porównując wyniki w obu eksperymentach dotyczących płynności, naukowcy odkryli, że ci, którzy uzyskali wyższe wyniki w zakresie płynności werbalnej, byli również lepiej przygotowani do wyrzucania wulgaryzmów.
„Ludzie, którzy są dobrzy w tworzeniu języka, są dobrzy w wypowiadaniu przekleństw” - dodaje Jay. „Nie dlatego, że nie znają języka, ale dlatego, że mają cały zestaw narzędzi pełen słów”.
Podczas praktyki w hangarze obsługowym z racji braku doświadczenia zniszczyłem dwie nasadki klucza. Mechanik samolotowy który nadzorował moje poczynania zalecił mi przeklinać tak dużo jak tylko mam ochotę. Nie polecam tego sposobu. Wychodzę z założenia że może to tylko napędzać frustrację i wzbudzać wewnętrzną agresję.
Jestem chyba dość ciekawym przypadkiem gdyż w zamkniętym, dobrze mi znanym towarzystwie potrafię kląć jak dwóch szewców na raz zarówno, żeby dodać wypowiedzi trochę głupiego humoru jak i w momentach po prostu mnie denerwujących. Natomiast w miejscach publicznych, w domu czy po prostu przy osobach których nie znam na wylot nawet nie muszę się hamować, samo z siebie przychodzi mi wtedy bycie kulturalnym ponad wszystko.
Pytanie czy jesteś kulturalny czy nie , czy zakłamany? Czy może masz schizofrenie:)? Pozdr
Sluchajac Ciebie przychodzi mi na mysl scena z C.K. Dezerterzy. Tutaj jestes dla mnie Kapitanem Wagnerem mowiacym do oberleutnanta von Nogay.
Jesteś hiperpoprawny, wypowiadasz każde ,,ę" na końcu. To błąd.
Tak, to blad fonetyczny.
Jezu już myślałem że chodzi Ci o to że to jest świetne... Ale bym się zbulwersował
Dopuszczalna jest półnosowość, ale tu jest hiperpoprawność rzeczywiście.
Ach Gamratka chędożona, film wyborny
Prawdziwy mężczyzna musi czasem przekląć. Jeżeli w naszym słownictwie nie występuje k.... w każdym zdaniu to czasem takie przekleństwo może bardzo podkreślić to co chcemy wyrazić.
Moj maz nie przeklina, nigdy nie słyszałam by przeklinał ja niestety w domu przeklinam pod wpływem stresu, glodu i zmęczenia. Wiem ze to paskudny nawyk i marze by sie tego oduczyć.
Ja jak wpadam w złość to stosuję stare i dzisiaj już śmieszne słownictwo np. nie lichy łotr. Od razu sytuacja staje się mniej napieta :)
Jest kilka powodów używania wulgaryzmów. Zgadzam sie, że przeklinanie w nerwach jest trochę pierwotne, ale uważam też, że można przeklinać z klasą.
szczerze to bardziej podejrzani od ludzi którzy przeklinają są właśnie takie typy jak pan z wideo, którzy zawsze próbóją coś na siłę ukryć, i zachowują się nienaturalnie, to znaczy mają brud za uszami i starają się go za wszelką cenę ukryć, stylową czapką w paski
Istotne jest zjawisko desensytyzacji: im rzadziej używamy słów o szczególnych znaczeniu, tym większą siłę mają one w odpowiednim momencie, co można skrzętnie wykorzystać - choćby w poezji czy dziedzinach obracających się wokół języka.
Z przeklinaniem i bez jest troche jak z " graniem w szachy z gołębiem " jeśli wziąć za punkt odniesienia czasem niektórych ludzi oraz środowiska.
Mi już nic nie pomoże bo jestem przyzwyczajony do przeklinania i uzależniony od przeklinania tak można powiedzieć
Z drugiej strony, by ludzie nas lubili i szanowali powiniśmy być śmieszni. A odrobina wulgaryzmu w opowiadanej zabawnej histori jest czymś magicznym.😃
I tu pytanko. Czy od czasu do czasu można dodać takie słowo jak np. Ku#wa, w celu rośmieszenia kogoś?😃
Dzięki za ten odcinek. PS. też mam tę figurkę Sokratesa, która samego Filozofa w ogóle nie przypomina :)
No to muszę ogłosić publicznie że jak 17 lat żyje we wrześniu 18 to ani raz nie zdażyło mi się przeklnąć
Moim zdaniem "zajebisty" to nie przekleństwo, bo jest w kontekście pozytywnym
Dobrą metodą może być odmawianie sobie obiadu za każdym przekleństwem, szybko się wtedy można nauczyć, że o wiele przyjemniej się słucha i żyje bez przeklinania :))
Myślę, że znane wszystkim "kurcze" jest dobrym zamiennikiem innego słowa na K :)
Jak zaczął się żart na początku filmu, od razu zacząłem się śmiać, pomimo, że nic się nie działo jeszcze ;v
Kiedy ją poznałem to przez miesiąc nie przekląłem ani razu. Teraz gdy jej nie ma przeklinam 3 razy częściej niż przed pojawieniem się jej w moim Życiu
"Ze mnĄ" nie "ze mnom".
Można "kurw*" zamienić z "kur", a to znaczy po łacinie "dlaczego"😎
Słowo "zajebiście" przez częste używanie traci swoją "siłę" i po czasie przestaje być przekleństwem tak mocnym odbieranym przez społeczeństwo
Zasadniczo nie przeklinam prawie że nigdy (ot, czasami w cytacie, a i to tylko w ostateczności)
Co do zamienników słów uważanych powszechnie za nieparlamentarne, to w chwilach słabości, gdy stwierdzam iż dany "bliźni" zapracował sobie na nieprzychylny zwrot, to używam następującego wierszyka.
"Spośród drzew uleciał cietrzew.
Szukał bałwana, usiadł na pana."
W ostateczności w ruch idzie twórczość świętej pamięci pana Tuwima (lekko jeno ocenzurowana).
"Próżnoś repliki się spodziewał
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet "Pies cię chędożył",
bo to mezalians byłby dla psa. "
Ostatecznie przytyki do personaliów, zawoalowane w sposób szatańsko inteligencki.
Zamiennik popularnej k**** to zaś z iście włoską ekspresją wypowiedziane" Diabli! ".
(Za wszelkie błędy ortograficzne, składniowe i stylistyczne przepraszam osoby wrażliwe. Walczę z kilkoma przypadłościami, nie mniej jest to walka trudna i powolna.)
Kończąc. Miłego dnia dla szanownych czytających komentarze :).
Język polski jest tak piękny, że wulgaryzmy są tu zbędne.
Myślę, że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale częste, nagminne wręcz używanie wulgaryzmów, świadczy o ubóstwie językowym (małym zasobie słownictwa), ponieważ osoby takie często zastępują tym samym wulgaryzmem wiele różnych słów. Gdy przyjdzie im mówić bez przekleństw, okazuje się, że nie potrafią się normalnie wysłowić - brakuje im słów. Nadto częste używanie wulgaryzmów oducza myślenia, ponieważ zamiast normalnie się wysłowić, przy czym trzeba zastanowić się niekiedy nad doborem słów, o wiele łatwiej rzucić bluzgami, nad którymi już tak myśleć nie trzeba.
Przeklinanie przeklinaniem, jestem za to bardzo ciekawy ogólnych zasad czy dostosowania różnorodności lub subtelności języka do okazji bądź miejsca. Wychodzę z założenia, że bogate słownictwo jest raczej atutem, niestety kiedy "wyszukane" słowa na dobre pojawiły się w moim słowniku coraz częściej spotykam się z zupełnie odwrotnym efektem niż bym oczekiwał. Wyrafinowane i co często się pokrywa - skomplikowane słowa w mowie codziennej odbierane są jako zachowanie pyszne, dążące do pokazania swojej wyższości intelektualnej. Znowu z punktu widzenia ułatwienia komunikacji powinniśmy mówić jak najprościej tak aby niepotrzebnie nie zmuszać naszego rozmówcy do skrupulatnej analizy każdego wypowiedzianego przez nas słowa. Nie wspomnę już o sytuacjach formalnych, urzędowych lub kontaktu z kobietą.
Poruszałeś kiedyś ten temat? Jak znaleźć złoty środek pomiędzy wykwintnym językiem a gołą treścią i najszybszą droga na dogadanie się.
Pozdrawiam :)
Z nieba mi spadłeś... Już jakieś dwa tygodnie próbóję walczyć z wulgaryzmami i mi nie wychodzi. Będę stosował twoje rady i może mi się uda od tego odzeyczaić.
Narazie to rzucam jakieś 200 wulgaryzmów dziennie a chce to ograniczyć maksymalnie do 2.
Powodzenia!
Mam nadzieję, że Ci się uda i będzie o kolejnego mężczyznę, którego przyjemnie się słucha więcej ^_^
Wow, ja rzucam miesem tylko w stanie silnego stresu,ale musze nauczyć się go opanować
kurczę pieczone, jaki ten odcinek jest zaje...wspaniały !! :)
Ja się nie zgodzę z całkowitą rezygnacją z przeklinania. Wulgaryzmy są częścią języka, część z nich to partykuły i przekleństwa niosą ze sobą pewien przekaz emocjonalny. W chwilach złości pozwalają się opanować (choć nie zawsze), a w chwilach ekscytacji potęgują tylko jej efekt. O tym właśnie trzeba pamiętać podczas ich używania, bo gdy człowiek wtrąca co trzecie słowo jakąś "kurwę" to tak naprawdę pokazuje, że nie wie, jakich słów używa. Ale to tylko moja opinia.
Mnie boli to, że na moich chłopaków z OSP trzeba czasem rzucić dynamizatorami żeby nad nimi zapanować. Zauważyłem też, że w pracy przeklinam znacznie więcej niż poza biurem :(
A ja mam odwrotnie w pracy wogule nie przeklinam, ani poza domem a e domu leci szambo
Przeklinanie, według mnie najtrudniej opanować wulgaryzmy jest w internecie, szczególnie w rozmowie głosowej. Wiele gier komputerowych ma wbudowane rozmowy głosowe, czy to z zaprzyjaźnioną drużyną, czy to czasami nawet z wrogami. Jest to wylęgarnia przekleństw. Ludzie emocjonujący się podczas rozgrywki nie myślą nad tym co mówią. Również ludzie, którzy nie widzą swojego rozmówcy, a tylko słyszą, np. discordy lub teamspeaki również nie mają zahamowań w przeklinaniu. Niestety przeklinanie również objawia się w piśmie, coraz częściej jestem świadkiem gdzieś jakiegoś komentarza, na którego mamy więcej czasu niż wypowiedzenie zdania, który jest przepełniony wulgaryzmami. Jakby się mogło wydawać na napisanie mamy więcej czasu, a i tak wulgaryzmy się pojawiają. Według mnie na dobry początek jest zacząć od ograniczenia lub całkowitego wyeliminowania wulgaryzmów z pisma. Gdy to już się uda to można z dumą zacząć pracować nad mową.
Przebywając dłuższy czas za granicą, mogę powiedzieć że na nieszczęście spora grupa Polaków przebywających poza krajem, wręcz szczycie się tym, że uczy tubylców używania polskich przekleństw. Bardzo to smutne i nie tworzy najlepszego obrazu Polaków, ale jest to niestety prawda. Bardzo dziwią mnie osoby, które twierdzą, że wręcz muszą przeklinać, aby dostosowywać się do tonu rozmowy, w której biorą udział. Taka postawa raczej świadczy o niedojrzałości tych ludzi oraz o braku własnego zdania.
Też byłem tego świadkiem. Niestety potem mamy przyjezdnych, którzy chwalą się, że znają parę słów po polsku. Wiadomo jakich.
Ja jadę kurwami ito ostro... Dobrze się z tym czuję nielubie się ograniczać...
Ale w pracy nie da się przeklinać. 😂
Nie ma się co dziwić, że Polacy przeklinają na potęgę. Skoro nawet prof. Miodek wychwala, jakie to piękne jest życie ze słowem na "k"...
Niezły pomysł na odcinek
Materiał jak zawsze w punkt, lecz z małym "ale". Uważam że gentleman nie powinien pozwolić ponosić się emocjom. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe i jest to ciężkie do wypracowania, lecz bardziej chodzi mi o momenty, w których ktoś nam ubliża. Stosowanie obelg, nawet tych "taktownych" jak wspomniałeś, nie przystoi gentleman'owi. Myślę, że powinniśmy powstrzymać się od zbędnego komentarza i załagodzić sytuację, bądź zignorować osobę prowokującą w należyty sposób uprzejmie tłumacząc, że taka rozmowa nic nie wnosi i nie ma takiej potrzeby, aby kontynuować dyskusję. W takiej sytuacji, większość osób reflektuje się i zauważa, że poczyniła błąd i szuka możliwość ponownego kontaktu jednocześnie przepraszając za swoje zachowanie. Stosowałem taką technikę wiele razy i mogę z czystym sercem powiedzieć, że sprawdza się. Pozdrawiam
No to jak?
Śmieszy mnie to, że słowo zajebisty przestało być przekleństwem. Jest to słowo jawnie wywodzące się od słowa "jebać" które już przekleństwem jest.
Dają korzyści. Czasami emocje są tak duże że zdrowiej jest je wyrazić wulgaryzmem
Dziena kurcze
Moje ulubione to putin' i fek' i damne. Rzadziej putinfilaĉ', ĉiesulin' oraz sinvendistin'. Oczywiście mamy jeszcze vittu i perkele. Można też rzec "na litość Stallmana" czy też "słodki jezu w morelach".
Przy czym lepiej takiego "putin" unikać we Francji. Brzmi bardzo podobnie do najcięższej francuskiej obrazy.
Z tym "słodkim Jezusem" to uważaj. Dla kogoś wierzącego może być to obraźliwe. Ja bym się czuł zażenowany, jakby ktoś tak przy mnie mówił. Pzdr!
A przeklinanie do żartów? Jesteśmy w towarzystwie i wiem że znajomi znają wybrany cytat z filmu (z przekleństwami) który idealnie wpasowuje się w daną sytuację i jest wielce prawdopodobne że on ich rozśmieszy - mam wtedy się zupełnie powstrzymać od takich przekleństw czy jednak warto poprzeklinać trochę do zabawy, bez cienia złości, odgrywając zabawną scenę?
Adam Cichy Czyli lepiej być miałkim nudziarzem, który np czeka aż gospodarz domu przyniesie obiad, zamiast rozluźnić atmosferę i rozumieszyc ludzi jakimś cytatem czy żartem z przekleństwem?
Nie przesadzajmy z tą słowna abstynencją. Dobrze użyty bluzg w mojej ocenie, jest zawsze pożyteczny. Oczywiście w odpowiednim miejscu i czasie. Tylko jak że wszystkim, jak za dużo to nie zdrowo.
Powiem tak: jako ćwiczenie, polecam w takich sytuacjach obserwować uważnie reakcje otoczenia. To najlepiej okazuje czy trzeba było przeklinać.
Sam jednak w takich wypadkach wolę zasugerować chęć użycia takiego słowa, na przykład przez rozpoczęcie go głośno, a zakończenie już niesłyszalnie lub tylko ruchem warg. Efekt jest ten sam - słuchacze zrozumieją, ale jednak już będzie zdecydowanie mniej negatywnych reakcji.
Jako nieprzeklinająca kobieta (a nie gentleman ;)), zgadzam się z Michał Szostak. Wiadomo, że jeśli jesteśmy przy dzieciach (i niektórych starszych osobach) to należy unikać przekleństw i warto zastosować wskazówkę od Czas Gentlemanów, ale jeśli jesteśmy w swobodnej atmosferze, to nie widzę nic złego w przeklęciu przy okazji cytowania jakiejś wypowiedzi.
"Co ty ykhm wiesz o zabijaniu?"
Nie do końca jest to prawda, że przekleństwa nic nie dają. Wpiszcie sobie "hypoalgesic effect of swearing', jest parę ciekawych opracowań na ten temat.
Osobiście, w moim życiu wiele zmieniło małżeństwo i dziecko. Przestałem rzucać mięsem i aktualnie stosuję raczej zamienniki, np. kurczak czy choinka. Nawet daje to pewien efekt komediowy i rozładowuje napięcie.
Ale w przypadku, np. zgniecenia palców, na pewno bym puścił wiązankę, bo to inny kaliber, niż codzienne bzdety.
Wiadomo, ale to już ekstremalne sytuacje. Również nie będziemy się oszczędzać gdy zostaniemy na ulicy napadnięci przez jakąś kaprawą bandę. Tutaj jednak mówimy raczej o codzienności.
Wystarczy wychować się w kulturalnej rodzinie. Przez całe życie nie usłyszałem ani jednego mocnego wulgaryzmu z ust rodziców. I dzięki temu pomimo przebywania w młodości wśród wulgarnego otoczenia nie potrafię klnąć. Nawet gdy chciałem coś takiego powiedzieć nie potrafiłem tego wydusić z siebie lub wydawało mi się to strasznie sztuczne.
Damian Józwik rodziny się nie wybiera
Ja z kolei w domu też nie słyszałem przekleństw. Natomiast w szkole nauczyłem się ich bardzo szybko. Były dla mnie czymś zupełnie naturalnym w okresie liceum. Więc było nad czym pracować, żeby się ich pozbyć.
A jak sobie radzisz dzisiaj w towarzystwie takich wulgarnych osób, potrafisz to wytrzymać czy po prostu sobie idziesz ? Ja kiedy mogę po prostu sobie idę, ale minus tego jest taki, że jestem samotny.
Staram się ostatnio ograniczać wulgaryzmy przez zastępowanie ich archaicznymi, czy zabawniejszymi bądź zupełnie abstrakcyjnymi odpowiednikami typu "kurcze felek", "kurdebele", czy "o, chrust!". Pozwala mi to wyłapywać momenty, w których przeklinam i uświadamiać sobie jak bardzo niepotrzebne i absurdalne bywają. Dodatkowo, rozbawione (choć raczej życzliwe) reakcje otoczenia dodatkowo zachęcają do coraz szybszej eliminacji ze słownika także tych zastępników.