"Masters of the Air" rzeczywiście jest dobre i pokazuje rzeczy zgodne z ówczesnymi realiami. Ale zabrakło mi w nim jednego i przez to mam niedosyt. Pokazania skali tego wszystkiego, żeby uzmysłowiła ona ludziom, którzy obejrzeli serial, ale nie interesowali się wcześniej tematem, jak tragiczne to wszystko było. Na przykład taki nalot na Schweinfurt (fabryki łożysk kulkowych). W serialu pokazano kilka-kilkanaście maszyn, z czego parę spadło (może mi wiedza o tym i widok tego już aż tak bardzo spowszedniały i to dlatego tak do tego podchodzę, ale większe emocje budziły te wydarzenia, jakie miały miejsce na ziemi, a które serial pokazywał - ucieczkę zestrzelonych z terenów okupowanych przy pomocy tamtejszego ruchu oporu, obóz dla jeńców itp. - niż to, co pokazano w powietrzu). W rzeczywistości w jednym z nalotów na te fabryki z 229 B-17 60 zostało zestrzelonych a 136 poważnie uszkodzonych. Straty, zwłaszcza zanim wyprawy bombowe dostały osłonę Mustangów, były kolosalne. W 1943 roku sięgały około 76% załóg (a w przypadku polskich dywizjonów bombowych było jeszcze gorzej, pomimo tego, że one wraz RAF bombardowały w nocy, bo dopóki armia Andersa nie wyszła z ZSRR, to niemal nie było skąd rekrutować uzupełnień). Można ten procent strat porównać ze stratami "orków" podczas obecnej wojny. Większe szanse miała piechota biegnąca w szturmie na okopy ze stanowiskami ckm-ów. A idąc dalej w temacie pokazania skali, zabrakło pokazania z odpowiednim rozmachem tego, co się podczas bombardowań dywanowych (i tuż potem na ich skutek) działo na ziemi, gdzie, na przykład, przez niektóre miasta przechodziła burza ogniowa, czego w sumie nie da się opisać, a co właśnie kino/telewizja mogłyby pokazać obrazem. A gdyby jeszcze dorzucili do tego rodzaju drobiazgi, jak np. to, że gdy w jednej z amerykańskich grup bombowych wywieszono propagandowy plakat z napisem: "Kto się boi nowego Focke-Wulfa [FW-190 - przyp.]?", a poniżej ktoś przypiął kartkę z napisem: "Wpisywać się poniżej.", to się na niej podpisała cała grupa łącznie z dowódcami... Nie ma też w serialu tego, że tego rodzaju naloty, jak te na bazy u-bootów, były w praktyce nieskuteczne - bunkry ochraniające okręty w tych bazach miały żelazobetonowe stropy o grubości 7,5 metra, nawet najcięższe bomby odbijały się od nich jak piłka. Praktycznie nie uzmysłowiono też widzowi, że taktyka użycia bombowców zmieniła się w trakcie tamtej wojny - z początku atakowano duże przemysłowe i militarne cele, bo uznano, że szkoda marnować bombowce na niszczenie takich drobnych celów jak np. sieć kolejowa, bo i tak jest za duża, by ją zniszczyć w całości. Z czasem, zwłaszcza że ataki na cele przemysłowe i militarne okazywały się nie przynosić spodziewanych skutków (bo i silnie chronione i niska celność bombardowań horyzontalnych), spróbowano w końcu nalotów na sieci transportowe (choć tu używano już nie tylko bombowców) i inne drobne cele, i się okazało, że to ma znacznie większy paraliżujący przeciwnika skutek (bombardowania miast zresztą też - "bomber" Harris miał w tym rację) niż ataki na cele wojskowe i przemysłowe. No ale generalnie serial jest naprawdę dobry. :) Książka, na którą jego twórcy się powołują, zresztą też.
@@Wookie.GeekovskyNo i trafiłeś bezbłędnie. :) Swoją drogą, tyle lat się znamy, a dopiero teraz się dowiedziałem, że się interesujesz lotnictwem (a jak w 2018 był w Poznaniu NATO Tiger Meet i mówiłem Wam trzem: "Taka okazja, to chodźcie, pójdziemy na kilka godzin.", to żeście się święcie oburzyli, że: "Przecież Pyrkon jest." ;)). Anyway. O serialach w sumie z Wami nie pogadam, bo praktycznie niczego ze współczesnych produkcji nie oglądam (a tak w ogóle to do dziś nie mogę wyjść z podziwu, jak Wy w ogóle jesteście w stanie tyle tego obejrzeć - nie mówiąc już o tym, że się Wam chce oglądać coś takiego jak "Discovery" ;) - i to mając przecież inne sprawy na głowie; gdybym wierzył w teorie spiskowe, powiedziałbym, że dobę macie dużo dłuższą niż moja ;)). "Masters of the Air" jest takim wyjątkiem potwierdzającym regułę, więc korzystając z okazji, nie mogłem się powstrzymać od dorzucenia przysłowiowych trzech groszy od siebie. :)
@@Wookie.Geekovsky No ale Pyrkon masz co roku. :) I jak byłeś na jednym konwencie, to w zasadzie widziałeś wszystkie (no..., niech będzie, że większość ;)). A takie wydarzenie jak Tiger Meet to się u nas zdarzyć może raz na dekady.
"Masters of the Air" rzeczywiście jest dobre i pokazuje rzeczy zgodne z ówczesnymi realiami. Ale zabrakło mi w nim jednego i przez to mam niedosyt. Pokazania skali tego wszystkiego, żeby uzmysłowiła ona ludziom, którzy obejrzeli serial, ale nie interesowali się wcześniej tematem, jak tragiczne to wszystko było. Na przykład taki nalot na Schweinfurt (fabryki łożysk kulkowych). W serialu pokazano kilka-kilkanaście maszyn, z czego parę spadło (może mi wiedza o tym i widok tego już aż tak bardzo spowszedniały i to dlatego tak do tego podchodzę, ale większe emocje budziły te wydarzenia, jakie miały miejsce na ziemi, a które serial pokazywał - ucieczkę zestrzelonych z terenów okupowanych przy pomocy tamtejszego ruchu oporu, obóz dla jeńców itp. - niż to, co pokazano w powietrzu). W rzeczywistości w jednym z nalotów na te fabryki z 229 B-17 60 zostało zestrzelonych a 136 poważnie uszkodzonych. Straty, zwłaszcza zanim wyprawy bombowe dostały osłonę Mustangów, były kolosalne. W 1943 roku sięgały około 76% załóg (a w przypadku polskich dywizjonów bombowych było jeszcze gorzej, pomimo tego, że one wraz RAF bombardowały w nocy, bo dopóki armia Andersa nie wyszła z ZSRR, to niemal nie było skąd rekrutować uzupełnień). Można ten procent strat porównać ze stratami "orków" podczas obecnej wojny. Większe szanse miała piechota biegnąca w szturmie na okopy ze stanowiskami ckm-ów. A idąc dalej w temacie pokazania skali, zabrakło pokazania z odpowiednim rozmachem tego, co się podczas bombardowań dywanowych (i tuż potem na ich skutek) działo na ziemi, gdzie, na przykład, przez niektóre miasta przechodziła burza ogniowa, czego w sumie nie da się opisać, a co właśnie kino/telewizja mogłyby pokazać obrazem. A gdyby jeszcze dorzucili do tego rodzaju drobiazgi, jak np. to, że gdy w jednej z amerykańskich grup bombowych wywieszono propagandowy plakat z napisem: "Kto się boi nowego Focke-Wulfa [FW-190 - przyp.]?", a poniżej ktoś przypiął kartkę z napisem: "Wpisywać się poniżej.", to się na niej podpisała cała grupa łącznie z dowódcami... Nie ma też w serialu tego, że tego rodzaju naloty, jak te na bazy u-bootów, były w praktyce nieskuteczne - bunkry ochraniające okręty w tych bazach miały żelazobetonowe stropy o grubości 7,5 metra, nawet najcięższe bomby odbijały się od nich jak piłka. Praktycznie nie uzmysłowiono też widzowi, że taktyka użycia bombowców zmieniła się w trakcie tamtej wojny - z początku atakowano duże przemysłowe i militarne cele, bo uznano, że szkoda marnować bombowce na niszczenie takich drobnych celów jak np. sieć kolejowa, bo i tak jest za duża, by ją zniszczyć w całości. Z czasem, zwłaszcza że ataki na cele przemysłowe i militarne okazywały się nie przynosić spodziewanych skutków (bo i silnie chronione i niska celność bombardowań horyzontalnych), spróbowano w końcu nalotów na sieci transportowe (choć tu używano już nie tylko bombowców) i inne drobne cele, i się okazało, że to ma znacznie większy paraliżujący przeciwnika skutek (bombardowania miast zresztą też - "bomber" Harris miał w tym rację) niż ataki na cele wojskowe i przemysłowe. No ale generalnie serial jest naprawdę dobry. :) Książka, na którą jego twórcy się powołują, zresztą też.
Tak myślałem, że cię ten temat striggeruje :-D Dzięki za ciekawe uzupełnienie tematu.
@@Wookie.GeekovskyNo i trafiłeś bezbłędnie. :) Swoją drogą, tyle lat się znamy, a dopiero teraz się dowiedziałem, że się interesujesz lotnictwem (a jak w 2018 był w Poznaniu NATO Tiger Meet i mówiłem Wam trzem: "Taka okazja, to chodźcie, pójdziemy na kilka godzin.", to żeście się święcie oburzyli, że: "Przecież Pyrkon jest." ;)). Anyway. O serialach w sumie z Wami nie pogadam, bo praktycznie niczego ze współczesnych produkcji nie oglądam (a tak w ogóle to do dziś nie mogę wyjść z podziwu, jak Wy w ogóle jesteście w stanie tyle tego obejrzeć - nie mówiąc już o tym, że się Wam chce oglądać coś takiego jak "Discovery" ;) - i to mając przecież inne sprawy na głowie; gdybym wierzył w teorie spiskowe, powiedziałbym, że dobę macie dużo dłuższą niż moja ;)). "Masters of the Air" jest takim wyjątkiem potwierdzającym regułę, więc korzystając z okazji, nie mogłem się powstrzymać od dorzucenia przysłowiowych trzech groszy od siebie. :)
@@arturmoskwik5880 bo przecież pyrkon był 😁
@@Wookie.Geekovsky No ale Pyrkon masz co roku. :) I jak byłeś na jednym konwencie, to w zasadzie widziałeś wszystkie (no..., niech będzie, że większość ;)). A takie wydarzenie jak Tiger Meet to się u nas zdarzyć może raz na dekady.
@@arturmoskwik5880 Jest pyrkon to jest pyrkon... na ch.. drążysz? 😀 Nie ma wtedy absolutnie nic innego.