Sięgnąłem ostatnio po "Wojny Makowe" szukając dobrej sagi fantasy. Z początku byłem zachwycony unikalnym settingiem. Większość fantastyki kopiuje średniowieczną Europę lub tworzy od podstaw jakąś Amerykańską poczwarkę. A tutaj coś czego jeszcze nie spotkałem. Niestety im dalej w las tym książka stawała się coraz bardziej bzdurna, agenda autorki zaczynała być oczywista. Bohaterowie zachowywali się coraz bardziej nielogicznie, a w szczególności główna bohaterka okazała się strasznie nieprzemyślana. Ogólnie strasznie się zawiodłem i kolejnych tomów nie ruszę. Odnosząc się do tego co mówisz, aż ciężko mi uwierzyć, że ta autorka napisała coś naprawdę dobrego. Z drugiej strony dostała Nebulę więc może po prostu ja mam jakieś wydumane wymaganie. Po niej sięgnąłem po Pierwsze Prawo Abercrombiego i muszę przyznać, że w moim odbiorze przepaść zdolności pisarskich jest nie do opisania.
Ja jestem jeszcze przed “Wojną makową”, ale mam ją w swoich planach i na pewno to nie jest ostatnia książka Kuang, po którą sięgnę. Masz bardzo ciekawe spostrzeżenia, w samym “Yellowface” bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, cała fabuła również była przemyślana i sposób, w jaki Kuang skrytykowała środowisko, w jakim pracuje i tworzy, całkowicie wykonał swoje zadanie. Bardzo polecam ci spróbować z otwartą głową, koniecznie daj znać, co myślisz!
Sięgnąłem ostatnio po "Wojny Makowe" szukając dobrej sagi fantasy. Z początku byłem zachwycony unikalnym settingiem. Większość fantastyki kopiuje średniowieczną Europę lub tworzy od podstaw jakąś Amerykańską poczwarkę. A tutaj coś czego jeszcze nie spotkałem. Niestety im dalej w las tym książka stawała się coraz bardziej bzdurna, agenda autorki zaczynała być oczywista. Bohaterowie zachowywali się coraz bardziej nielogicznie, a w szczególności główna bohaterka okazała się strasznie nieprzemyślana.
Ogólnie strasznie się zawiodłem i kolejnych tomów nie ruszę.
Odnosząc się do tego co mówisz, aż ciężko mi uwierzyć, że ta autorka napisała coś naprawdę dobrego. Z drugiej strony dostała Nebulę więc może po prostu ja mam jakieś wydumane wymaganie.
Po niej sięgnąłem po Pierwsze Prawo Abercrombiego i muszę przyznać, że w moim odbiorze przepaść zdolności pisarskich jest nie do opisania.
Ja jestem jeszcze przed “Wojną makową”, ale mam ją w swoich planach i na pewno to nie jest ostatnia książka Kuang, po którą sięgnę. Masz bardzo ciekawe spostrzeżenia, w samym “Yellowface” bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, cała fabuła również była przemyślana i sposób, w jaki Kuang skrytykowała środowisko, w jakim pracuje i tworzy, całkowicie wykonał swoje zadanie. Bardzo polecam ci spróbować z otwartą głową, koniecznie daj znać, co myślisz!