Kurczę, temat fajny, ważny i ciekawy ale jak we wszystkim w życiu " to zależy". Jak czasem dasz psu wybór to jego mózg się od tego nie rozpadnie. I w drugą stronę - jak uprawiasz psie sporty to pies nie stanie się robotem. We wszystkim według mnie ważna jest równowaga i otwartość na psa, na siebie na wzajemne potrzeby itd. Dla mnie "wolnościowe" pieski i ich ludzie mogliby sobie istnieć i żyć w zgodzie ze swoimi ideami. Problem jest taki że często wchodzą w konflikty z innymi pisarzami, naruszają przestrzeń osobistą obcych ludzi i ich psów, w internecie są często otwarcie agresywni lub pasywnie agresywni względem osób mających inne zdanie. I chyba coś czego kompletnie nie mogę znieść to to że każdy pies który jest bardziej energiczny niż snujący się molos "ma problem". Wpada młody ON w kałuże w ekscytacji? Biedny nie radzi sobie z emocjami. Bierze patyk na spacerze i go nosi? Nie radzi sobie z emocjami. Lubi być blisko człowieka i kontakt z nim? Jest zafiksowany na człowieku = ma ogromny problem. I wiele, wiele innych tego typu sytuacji. Wg tych osób pies szczęśliwy to tylko taki pies który porusza się maksymalnie truchtem i interesuje się wyłącznie węszeniem i/lub innymi psami. 🫣
To prawda, zwłaszcza w obliczu tego, ile trenerów jest obecnie zafascynowanych tą ideologią. Średnio co druga osoba u nas na seminariach to trener i średnio co drugi z tych trenerów w mniejszym lub większym stopniu jest już zainfekowany tym trendem.
Sam czesto krytykuje ruchy wolnosciowe, ale , zachowujmy intelektualna uczciwość. Wiekszosc zarzutów , ktore podnosisz to klasyczne okladanie chochola, którego sam stworzyłeś. Innymi slowy ruchy wolnosciowe nie postuluja rzecxy, o ktorych mówisz. Moim zdaniem z reszta nic nie stoi na przeszkodzie, zeby brac najlepsze rzeczy z roznych szkól i je łączyć, yrzeba miec tylko do tego otwarta glowe. Moj pies w miescie chodzi na 3m smyczy, czesto skroconej o polowe, niezaleznie od dlugosci sam pilnuje by byla luzna w czym wydatnie pomogl trening z kolczatką. A jiezaleznie od tego kilka razy w tygodniu ma spacer, gdzie biega bez smyczy, czesto socjalizujac sie w grupie roznych psów. Niemniej moge mu ta wolnosc dac, bo wczesniej np. klasycznym treningiem zadbalem o dobre przywolanie/odwołanie.
Mam zupełnie inne doświadczenia i te chochoły, właśnie tak wyglądające, spotykam w swojej pracy na co dzień, zarówno wśród "zwykłych" kursantów, jak i takich, którzy sami są trenerami. Zastanawiałem się nad tym, bo nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi, ale nie widzę w moich słowach żadnej przesady. Działania osób, które obserwuję przy pracy, ich sposób odnoszenia się do psa, relacja, jaką mają, jak również same tłumaczenia tych działań, wpisują się dokładnie w moje słowa. Jedyną moją intelektualną przewiną jest ironia i żartobliwy ton, w który to ubrałem. A co do wolności Twojego psa, to ma ją właśnie dzięki ramom i ograniczeniom, które mu nadałeś: nauka, luźna smycz i przywołanie.
@@DogUpSportTeam no to po kolei:) ad1:"pies w środowisku człowieka". Psy "wolnościowe" zazwyczaj są dużo lepsze w psiej komunikacji i są stabilniejsze emocjonalnie, niż pies, który całe życie spędził na krótkiej smyczy i jedyny kontakt jaki ma z psami to gdy właściciel nie zdąży uniknąć innego psa na spacerze bo go nie zauważy, albo ew. psie wybiegi, gdzie psy biegają jak w amoku. "wolnościowcy" na "wolnościowe" spacery chodzą po łąkach i lasach, gdzie ludzi nie ma zazwyczaj. Robią to "stadami" - dużo psów w jednym miejscu bardzo minimalizuje prawdopodobieństwo, że pies nagle zechce uciec, pobiec za zwierzem itd. Testowane - nawet psy, których właściciele normalnie nie spuszczają, bo nie mają przywołania - w stadzie się pilnują i nie czują potrzeby odchodzenia zbyt daleko. Co do granic i dyscypliny - oczywiście to też obowiązuje w ruchu wolnościowym a zaprzeczanie temu jest największą manipulacją. Jest i dobra praca ze smyczą i wykorzystywanie umiejętności psów: poleca tak się dobierać grupy spacerowe, żeby były wśród psów psy "zatrzymujące" - tacy wychowawcy, co to umieją odpowiednio użyć z wyczuciem dawkowanej agresji, by ustawić do pionu psa "mało kulturalnego". I szok - psy są w psiej komunikacji znacznie lepsze niż ludzie i serio to widać, że nikt tak nie ukulturalni psa jak inny ogarnięty pies:). ad2." źle wyrażana swoboda i samorealizacja, bo pies chce np. ugryźć sąsiada". No i właśnie tu jest chochoł postawiony - bo jak ukujesz tezę w 1 punkcie, że z definicji nie stawia się psom żadnym granic i nie narzuca ram funkcjonowania w świecie, to możesz dojść do takiego wniosku jak w pkt2. A tak nie jest - właśnie jak najbardziej w ruchu wolnościowym uczysz psy szanowania granic ludzi i innych psów - z doświadczenia wiem, że niejeden "wolnościowiec" jest w stanie mocniej skarcić psa za chamskie zachowanie niż "smaczkowy pozytywista";) No i ja jednak widzę różnicę, między wąchaniem siuśków a gryzieniem ludzi - jedno wzbogaca psią wiedzę o świecie, jest częścią gatunkowej komunikacji i jest w sumie nieszkodliwe - a drugie jest niedopuszczalnym przekroczeniem granic drugiej istoty. To jest analogicznie jak z dziećmi - możesz trzymać je pod kloszem, tudzież na smyczy, wyznaczać granice tak ściśle, że wychowasz komunikacyjnego inwalidę, a możesz pozwolić w jak największym stopniu odkrywać mu świat samemu - oczywiście interweniując kiedy trzeba, wspierając przy trudniejszych decyzjach itp. - wychowując człowieka pewnego siebie, niebojącego się świata i niemającego problemów z komunikacją. Nie mylmy wolności z brakiem granic i pozwalaniem na wszystko - psi ruch wolnościowy tego też nie postuluje. A, że niektórzy jak zwykle coś źle zrozumieją i wypaczą koncept - no to już inna sprawa. W kwestii tego, jak to wyegzekwować, nie będać dla psa "panem". Ano właśnie wolnościowcy jak najbardziej postulują spędzanie czasu z psem - i to w ilościach jak dla mnie czasem absurdalnych;) Tylko, że nie na zasadzie egzekwowania naszej władzy nad psem, narzucania mu zabaw itd - tylko właśnie - spędzania czasu na zasadzie równoprawności, co skutkuje tym, że pies chce z nami spędzać czas - bawić się itp. - a nie musi to robić. Więc pies robi coś "dla nas" bo nas lubi, a nie że mu "każemy". WIesz - coś na zasadzie, ze czyjaś partnerka "nie idzie w tango" bo kocha partnera, a nie bo jej zakazał, czy tam ma ślub;). Subtelna różnica, ale dość istotna. Tutaj np. się z ruchem wolnościowym z resztą niezbyt zgadzam, bo uważam, że ludzie mają prawo stawiać się wyżej niż zwierzęta i narzucać im swoją wolę a nie z nimi negocjować;). Co do tego, że powinniśmy być obecni na spacerze bardziej niż postulują wolnościowcy to się w sumie zgadzamy . Punkt 4 natomiast to kolejny chochoł. Ruchy wolnościowe na każdym kroku podkreslają istotę społecznej natury psa i tego, że jeżeli nie jesteś w stanie zapewnić psu regularnych kontaktów z przedstawicielami jego gatunku to nie zaspokajasz jego potrzeb. Przecież spacery wolnościowców to właśnie umawianie się i snucie godzinami w grupach często po kilkanaście psów! I tu akurat się nie zgodzę, że człowiek może to zastąpić. Widzę po swoim i po wielu innych psach jak dużo dają mu właśnie swobodne spacery z innymi psami. To dzięki temu głupkowaty "nastolatek" labradora przestał wywijać salta na smyczy widząc innego psa na ulicy i nie czuje potrzeby pobiec do każdego czworonoga w zasięgu wzroku. Człowiek mu kontaktu z innymi psami nie zrekompensuje, obwąchanie się z psem sąsiada na spacerze - też nie zaspokoi tych potrzeb. Punkt 5 najbardziej kontrowersyjny - owszem, celna obserwacja, że wolność może narazić na głupie wybory i pogrążenie się w szukaniu nowych podniet, ale nazywanie wolnością "marszu" w rzędzie to też przesada. Dlatego jestem zwolennikiem łączenia tych podejść - dostrzeżenia jak dużo pozytywów psy mają ze swobodnych spacerów i swobodnych kontaktów z innymi psami, ale jednocześnie nieusuwania się w cień i nieodrzucania plusów treningu z psem. Stosując takie podejście rośnie mi prawdziwy superpies.
@@farlooncave Ad. 1. W zasadzie zgadzam się z tym punktem, tyle że nie do końca jest on na temat: ja mówię o tym, że w świecie cywilizacji jesteśmy winni psu przewodnictwo, Ty - że "wolnościowcy" psa z tej cywilizacji zabierają. Sam nie jestem przeciwnikiem psich spotkań jako takich; ba - często zalecam je swoim kursantom. Tyle że takie spacery same w sobie nie przełożą się na to, jak pies będzie czuł się w warunkach miejskich bądź nawet niekoniecznie miejskich, ale po prostu z właścicielem. Ale za chwilę jeszcze bardziej odjedziemy od tematu. Ad. 2. W tym punkcie jest największe pole do nieporozumień, gdyż łatwo pomylić zaprzeczenie z przeciwieństwem: wszystko - nie wszystko (zaprzeczenie) - nic (przeciwieństwo). I sam wpadasz w to, co zarzucasz mnie: podajesz skrajne przykłady trzymania pod kloszem lub zakazywania czegoś partnerce. "Egzekwowanie własnej woli" (jak się domyślam z kontekstu: żeby zaznaczyć swoją pozycję) lub "narzucanie zabaw" (notabene - nie da się narzucić zabawy; to pojęcie wewnętrznie sprzeczne) to również myślowe wypady gdzieś na ekstrema. Sam też uważaj na chochoły. A wszystko sprowadza się tutaj do równowagi. Moje psy mają bardzo dużo swobody, o czym zresztą nagrałem osobny odcinek. Rzecz w tym, żeby wymagania i ograniczenia w rzeczach małych były czymś naturalnym, obecnym na porządku dziennym. I tu jest przykład z gryzieniem sąsiada: jeśli będziemy chcieli stawiać granice psu TYLKO lub GŁÓWNIE w kwestiach istotnych (zwykle wiążących się z dużym pobudzeniem), będzie to dla niego "nielogiczne"; pies zwyczajnie nie będzie miał wprawy w kontroli emocji i w tym, że to my możemy mieć na nie wpływ (vide pkt. 1: nie zawsze będziemy mieć pod ręką drugiego "psa zatrzymującego"). Ad. 4. To nie żaden chochoł - po prostu inaczej postrzegamy stadną naturę psa. Jeśli stadem nie można (precyzyjnie) nazwać układu, jaki łączy mnie i moje psy, to tak samo nie można nim nazwać układu, który łączy psy spotykające się (nawet regularnie) raz na jakiś czas na 2-3 godziny. I uważam, że to, co zachodzi między psem a właścicielem, jest ważniejsze, gdyż ma miejsce przez znacznie dłuższy czas. Czy w całości możemy zaspokoić społeczne potrzeby psa? Raczej nie. Mnie samemu łatwo się wypowiadać, bo mam w domu 4 sztuki. Niemniej twierdzę, że kontakty z innymi psami, jakkolwiek fajne i potrzebne, powinny być dodatkiem, a nie osią naszego z psem bycia. Swoją drogą, gdy połączyć ten punkt z punktem pierwszym, widać dość wyraźnie tendencje do tego, by oddzielić psa od człowieka i "zwrócić" go naturze. Trudno w tym nie dostrzec pewnej konsekwencji i niebezpieczeństw dalszego przesuwania tej granicy, ale nie będę już tego rozwijał. Ad. 5. Nie o marsz W RZĘDZIE tu chodzi, a o rytm, rozluźnienie i skupienie się na jednej czynności. I tak - twierdzę, że taki stan jest jednym ze sposobów (nie jedynym) manifestowania się wolności. Nie wielość rzeczy to wyboru, ale zaangażowanie się w jedną na tyle, że pozostałe tracą na znaczeniu. Jak u ludzi w stanie optymalnego doświadczenia / przepływu / flow, czy jak to tam nazwiemy. Ogólnie - o czym przypomina mi to, o czym piszesz na koniec, o swobodnych spacerach i kontaktach z psami, łączeniu podejść itd. - mam wrażenie, że w większej ilości rzeczy się zgadzamy niż nie zgadzamy. Jedynie inaczej o tym mówimy i innych ludzi spotkaliśmy na swojej drodze. I dziękuję za rzeczową argumentację.
Jeśli pies umie z nami chodzić, to linka nam niepotrzebna. Ale zasadniczo tak - im więcej umiejętności dostrzegania nas i samokontroli, tym więcej realnej wolności.
Pewnie pożałuję, ale... Mam wrażenie, że nie znam kompletnie tego podejścia jakie Pan omawia. Kto reprezentuje takie podejście ? Wydawało mi się, że znam większość osób, która nazywana jest w internetowym psim świecie wolnościowcami i nikt z nich nie twierdzi, tego co Pan omawia. W zasadzie to w wolnościowym podejściu jakie ja znam jest wręcz odwrotnie niż to co Pan omawia i ani ludzie nie robią i nie zalecają tego co Pan omawia, ani ich psy nie zachowują się tak jak Pan to przedstawia.
Przepraszam za opóźnienie w odpisywaniu na komentarze - mieliśmy intensywny, tygodniowy obóz i nie miałem na to czasu. Właśnie nadrabiam zaległości.
Kurczę, temat fajny, ważny i ciekawy ale jak we wszystkim w życiu " to zależy". Jak czasem dasz psu wybór to jego mózg się od tego nie rozpadnie. I w drugą stronę - jak uprawiasz psie sporty to pies nie stanie się robotem. We wszystkim według mnie ważna jest równowaga i otwartość na psa, na siebie na wzajemne potrzeby itd. Dla mnie "wolnościowe" pieski i ich ludzie mogliby sobie istnieć i żyć w zgodzie ze swoimi ideami. Problem jest taki że często wchodzą w konflikty z innymi pisarzami, naruszają przestrzeń osobistą obcych ludzi i ich psów, w internecie są często otwarcie agresywni lub pasywnie agresywni względem osób mających inne zdanie. I chyba coś czego kompletnie nie mogę znieść to to że każdy pies który jest bardziej energiczny niż snujący się molos "ma problem". Wpada młody ON w kałuże w ekscytacji? Biedny nie radzi sobie z emocjami. Bierze patyk na spacerze i go nosi? Nie radzi sobie z emocjami. Lubi być blisko człowieka i kontakt z nim? Jest zafiksowany na człowieku = ma ogromny problem. I wiele, wiele innych tego typu sytuacji. Wg tych osób pies szczęśliwy to tylko taki pies który porusza się maksymalnie truchtem i interesuje się wyłącznie węszeniem i/lub innymi psami. 🫣
Nigdzie nie twierdzimy, że pies nie ma prawa o niczym decydować. Rzecz w tym, żeby nauczyć go korzystać z wolności. Czyli właśnie nadać jej ramy.
Bardzo ważny temat!
To prawda, zwłaszcza w obliczu tego, ile trenerów jest obecnie zafascynowanych tą ideologią. Średnio co druga osoba u nas na seminariach to trener i średnio co drugi z tych trenerów w mniejszym lub większym stopniu jest już zainfekowany tym trendem.
Czy mogę prosić o definicję terminu "cywilizacja neospołeczna"?
Zapewne chodzi o fragment 01:58: "świat cywilizacji i norm społecznych".
Sam czesto krytykuje ruchy wolnosciowe, ale , zachowujmy intelektualna uczciwość. Wiekszosc zarzutów
, ktore podnosisz to klasyczne okladanie chochola, którego sam stworzyłeś. Innymi slowy ruchy wolnosciowe nie postuluja rzecxy, o ktorych mówisz. Moim zdaniem z reszta nic nie stoi na przeszkodzie, zeby brac najlepsze rzeczy z roznych szkól i je łączyć, yrzeba miec tylko do tego otwarta glowe. Moj pies w miescie chodzi na 3m smyczy, czesto skroconej o polowe, niezaleznie od dlugosci sam pilnuje by byla luzna w czym wydatnie pomogl trening z kolczatką. A jiezaleznie od tego kilka razy w tygodniu ma spacer, gdzie biega bez smyczy, czesto socjalizujac sie w grupie roznych psów. Niemniej moge mu ta wolnosc dac, bo wczesniej np. klasycznym treningiem zadbalem o dobre przywolanie/odwołanie.
Mam zupełnie inne doświadczenia i te chochoły, właśnie tak wyglądające, spotykam w swojej pracy na co dzień, zarówno wśród "zwykłych" kursantów, jak i takich, którzy sami są trenerami. Zastanawiałem się nad tym, bo nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi, ale nie widzę w moich słowach żadnej przesady. Działania osób, które obserwuję przy pracy, ich sposób odnoszenia się do psa, relacja, jaką mają, jak również same tłumaczenia tych działań, wpisują się dokładnie w moje słowa. Jedyną moją intelektualną przewiną jest ironia i żartobliwy ton, w który to ubrałem.
A co do wolności Twojego psa, to ma ją właśnie dzięki ramom i ograniczeniom, które mu nadałeś: nauka, luźna smycz i przywołanie.
@@DogUpSportTeam no to po kolei:) ad1:"pies w środowisku człowieka". Psy "wolnościowe" zazwyczaj są dużo lepsze w psiej komunikacji i są stabilniejsze emocjonalnie, niż pies, który całe życie spędził na krótkiej smyczy i jedyny kontakt jaki ma z psami to gdy właściciel nie zdąży uniknąć innego psa na spacerze bo go nie zauważy, albo ew. psie wybiegi, gdzie psy biegają jak w amoku. "wolnościowcy" na "wolnościowe" spacery chodzą po łąkach i lasach, gdzie ludzi nie ma zazwyczaj. Robią to "stadami" - dużo psów w jednym miejscu bardzo minimalizuje prawdopodobieństwo, że pies nagle zechce uciec, pobiec za zwierzem itd. Testowane - nawet psy, których właściciele normalnie nie spuszczają, bo nie mają przywołania - w stadzie się pilnują i nie czują potrzeby odchodzenia zbyt daleko. Co do granic i dyscypliny - oczywiście to też obowiązuje w ruchu wolnościowym a zaprzeczanie temu jest największą manipulacją. Jest i dobra praca ze smyczą i wykorzystywanie umiejętności psów: poleca tak się dobierać grupy spacerowe, żeby były wśród psów psy "zatrzymujące" - tacy wychowawcy, co to umieją odpowiednio użyć z wyczuciem dawkowanej agresji, by ustawić do pionu psa "mało kulturalnego". I szok - psy są w psiej komunikacji znacznie lepsze niż ludzie i serio to widać, że nikt tak nie ukulturalni psa jak inny ogarnięty pies:). ad2." źle wyrażana swoboda i samorealizacja, bo pies chce np. ugryźć sąsiada". No i właśnie tu jest chochoł postawiony - bo jak ukujesz tezę w 1 punkcie, że z definicji nie stawia się psom żadnym granic i nie narzuca ram funkcjonowania w świecie, to możesz dojść do takiego wniosku jak w pkt2. A tak nie jest - właśnie jak najbardziej w ruchu wolnościowym uczysz psy szanowania granic ludzi i innych psów - z doświadczenia wiem, że niejeden "wolnościowiec" jest w stanie mocniej skarcić psa za chamskie zachowanie niż "smaczkowy pozytywista";) No i ja jednak widzę różnicę, między wąchaniem siuśków a gryzieniem ludzi - jedno wzbogaca psią wiedzę o świecie, jest częścią gatunkowej komunikacji i jest w sumie nieszkodliwe - a drugie jest niedopuszczalnym przekroczeniem granic drugiej istoty. To jest analogicznie jak z dziećmi - możesz trzymać je pod kloszem, tudzież na smyczy, wyznaczać granice tak ściśle, że wychowasz komunikacyjnego inwalidę, a możesz pozwolić w jak największym stopniu odkrywać mu świat samemu - oczywiście interweniując kiedy trzeba, wspierając przy trudniejszych decyzjach itp. - wychowując człowieka pewnego siebie, niebojącego się świata i niemającego problemów z komunikacją. Nie mylmy wolności z brakiem granic i pozwalaniem na wszystko - psi ruch wolnościowy tego też nie postuluje. A, że niektórzy jak zwykle coś źle zrozumieją i wypaczą koncept - no to już inna sprawa. W kwestii tego, jak to wyegzekwować, nie będać dla psa "panem". Ano właśnie wolnościowcy jak najbardziej postulują spędzanie czasu z psem - i to w ilościach jak dla mnie czasem absurdalnych;) Tylko, że nie na zasadzie egzekwowania naszej władzy nad psem, narzucania mu zabaw itd - tylko właśnie - spędzania czasu na zasadzie równoprawności, co skutkuje tym, że pies chce z nami spędzać czas - bawić się itp. - a nie musi to robić. Więc pies robi coś "dla nas" bo nas lubi, a nie że mu "każemy". WIesz - coś na zasadzie, ze czyjaś partnerka "nie idzie w tango" bo kocha partnera, a nie bo jej zakazał, czy tam ma ślub;). Subtelna różnica, ale dość istotna. Tutaj np. się z ruchem wolnościowym z resztą niezbyt zgadzam, bo uważam, że ludzie mają prawo stawiać się wyżej niż zwierzęta i narzucać im swoją wolę a nie z nimi negocjować;). Co do tego, że powinniśmy być obecni na spacerze bardziej niż postulują wolnościowcy to się w sumie zgadzamy . Punkt 4 natomiast to kolejny chochoł. Ruchy wolnościowe na każdym kroku podkreslają istotę społecznej natury psa i tego, że jeżeli nie jesteś w stanie zapewnić psu regularnych kontaktów z przedstawicielami jego gatunku to nie zaspokajasz jego potrzeb. Przecież spacery wolnościowców to właśnie umawianie się i snucie godzinami w grupach często po kilkanaście psów! I tu akurat się nie zgodzę, że człowiek może to zastąpić. Widzę po swoim i po wielu innych psach jak dużo dają mu właśnie swobodne spacery z innymi psami. To dzięki temu głupkowaty "nastolatek" labradora przestał wywijać salta na smyczy widząc innego psa na ulicy i nie czuje potrzeby pobiec do każdego czworonoga w zasięgu wzroku. Człowiek mu kontaktu z innymi psami nie zrekompensuje, obwąchanie się z psem sąsiada na spacerze - też nie zaspokoi tych potrzeb. Punkt 5 najbardziej kontrowersyjny - owszem, celna obserwacja, że wolność może narazić na głupie wybory i pogrążenie się w szukaniu nowych podniet, ale nazywanie wolnością "marszu" w rzędzie to też przesada. Dlatego jestem zwolennikiem łączenia tych podejść - dostrzeżenia jak dużo pozytywów psy mają ze swobodnych spacerów i swobodnych kontaktów z innymi psami, ale jednocześnie nieusuwania się w cień i nieodrzucania plusów treningu z psem. Stosując takie podejście rośnie mi prawdziwy superpies.
@@farlooncave
Ad. 1. W zasadzie zgadzam się z tym punktem, tyle że nie do końca jest on na temat: ja mówię o tym, że w świecie cywilizacji jesteśmy winni psu przewodnictwo, Ty - że "wolnościowcy" psa z tej cywilizacji zabierają. Sam nie jestem przeciwnikiem psich spotkań jako takich; ba - często zalecam je swoim kursantom. Tyle że takie spacery same w sobie nie przełożą się na to, jak pies będzie czuł się w warunkach miejskich bądź nawet niekoniecznie miejskich, ale po prostu z właścicielem. Ale za chwilę jeszcze bardziej odjedziemy od tematu.
Ad. 2. W tym punkcie jest największe pole do nieporozumień, gdyż łatwo pomylić zaprzeczenie z przeciwieństwem: wszystko - nie wszystko (zaprzeczenie) - nic (przeciwieństwo). I sam wpadasz w to, co zarzucasz mnie: podajesz skrajne przykłady trzymania pod kloszem lub zakazywania czegoś partnerce. "Egzekwowanie własnej woli" (jak się domyślam z kontekstu: żeby zaznaczyć swoją pozycję) lub "narzucanie zabaw" (notabene - nie da się narzucić zabawy; to pojęcie wewnętrznie sprzeczne) to również myślowe wypady gdzieś na ekstrema. Sam też uważaj na chochoły.
A wszystko sprowadza się tutaj do równowagi. Moje psy mają bardzo dużo swobody, o czym zresztą nagrałem osobny odcinek. Rzecz w tym, żeby wymagania i ograniczenia w rzeczach małych były czymś naturalnym, obecnym na porządku dziennym. I tu jest przykład z gryzieniem sąsiada: jeśli będziemy chcieli stawiać granice psu TYLKO lub GŁÓWNIE w kwestiach istotnych (zwykle wiążących się z dużym pobudzeniem), będzie to dla niego "nielogiczne"; pies zwyczajnie nie będzie miał wprawy w kontroli emocji i w tym, że to my możemy mieć na nie wpływ (vide pkt. 1: nie zawsze będziemy mieć pod ręką drugiego "psa zatrzymującego").
Ad. 4. To nie żaden chochoł - po prostu inaczej postrzegamy stadną naturę psa. Jeśli stadem nie można (precyzyjnie) nazwać układu, jaki łączy mnie i moje psy, to tak samo nie można nim nazwać układu, który łączy psy spotykające się (nawet regularnie) raz na jakiś czas na 2-3 godziny. I uważam, że to, co zachodzi między psem a właścicielem, jest ważniejsze, gdyż ma miejsce przez znacznie dłuższy czas. Czy w całości możemy zaspokoić społeczne potrzeby psa? Raczej nie. Mnie samemu łatwo się wypowiadać, bo mam w domu 4 sztuki. Niemniej twierdzę, że kontakty z innymi psami, jakkolwiek fajne i potrzebne, powinny być dodatkiem, a nie osią naszego z psem bycia.
Swoją drogą, gdy połączyć ten punkt z punktem pierwszym, widać dość wyraźnie tendencje do tego, by oddzielić psa od człowieka i "zwrócić" go naturze. Trudno w tym nie dostrzec pewnej konsekwencji i niebezpieczeństw dalszego przesuwania tej granicy, ale nie będę już tego rozwijał.
Ad. 5. Nie o marsz W RZĘDZIE tu chodzi, a o rytm, rozluźnienie i skupienie się na jednej czynności. I tak - twierdzę, że taki stan jest jednym ze sposobów (nie jedynym) manifestowania się wolności. Nie wielość rzeczy to wyboru, ale zaangażowanie się w jedną na tyle, że pozostałe tracą na znaczeniu. Jak u ludzi w stanie optymalnego doświadczenia / przepływu / flow, czy jak to tam nazwiemy.
Ogólnie - o czym przypomina mi to, o czym piszesz na koniec, o swobodnych spacerach i kontaktach z psami, łączeniu podejść itd. - mam wrażenie, że w większej ilości rzeczy się zgadzamy niż nie zgadzamy. Jedynie inaczej o tym mówimy i innych ludzi spotkaliśmy na swojej drodze.
I dziękuję za rzeczową argumentację.
Jeśli już potrafi pies chodzic z nami na spacerze , to chyba można pozwolić mu chodzić na dłuższej lince?
Jeśli pies umie z nami chodzić, to linka nam niepotrzebna. Ale zasadniczo tak - im więcej umiejętności dostrzegania nas i samokontroli, tym więcej realnej wolności.
Świetny materiał,jak zawszę...
Dzięki, miło nam to czytać.
Pewnie pożałuję, ale... Mam wrażenie, że nie znam kompletnie tego podejścia jakie Pan omawia. Kto reprezentuje takie podejście ? Wydawało mi się, że znam większość osób, która nazywana jest w internetowym psim świecie wolnościowcami i nikt z nich nie twierdzi, tego co Pan omawia. W zasadzie to w wolnościowym podejściu jakie ja znam jest wręcz odwrotnie niż to co Pan omawia i ani ludzie nie robią i nie zalecają tego co Pan omawia, ani ich psy nie zachowują się tak jak Pan to przedstawia.
Skoro zakłada Pani, że pożałuje, to po co zadawać pytanie? Jeśli nie uważa Pani, że mogę rzeczowo odpowiedzieć, to proszę po prostu nie pytać.
Bzdury gadasz. W ogóle nie masz pojęcia oczym mówisz
Dziękuję za ten ważny i merytoryczny głos.