Zgadzam się w zupełności ze wszystkim, co powiedziałaś. Od siebie dorzucę jeszcze tyle, że czasem taki jeden nowy pomysł na początku wydaje się nam tak obszerny, że spokojnie starczy na całą książkę, ale potem nieraz okazuje się, że wcale tak nie jest - pojedynczo starczy zaledwie na opowiadanie. Ja tak miałam, że w trakcie pisania obecnego projektu przyszły mi do głowy trzy super-mega-pomysły (więc oczywiste, że musiałam się nimi zająć JUŻ ;), ale zapisałam je sobie na później i po paru miesiącach okazało się, że one złożone razem grają wręcz idealnie, czego przedtem w ogóle nie widziałam, a pojedynczo były po prostu słabe, książka rozpisana z każdego osobno byłaby dość płytka i naciągana. Takie puzzle właśnie :)
O widzisz! ❤️ Dziękuję Ci ogromnie za ten komentarz. Czasem nawet lepiej, jeśli pomysły trochę poleżakują i w pewnym sensie "ubiją" się w naszej głowie. Bo ekscytacja lubi nam mydlić oczy, oj, lubi haha
OJ tak! Dopóki nie założyłam zeszytu z pomysłami, nie mogłam nic ukończyć. Nie chciałam, żeby mi uciekały, ale mam ich zawsze za dużo, pomysły mi się pojawiają nawet po rozmowach, oglądaniu czegoś, gdziekolwiek, kiedykolwiek i wprowadzają chaos w jakikolwiek plan. Zeszyt To nie musi być zeszyt, może być słoik z karteczkami, ale naprawdę polecam. Pozbyć się, ale nie wyzbyć pomysłów.
Myślę, że te nowe pomysły mają związek z dopaminą... Nowe zawsze bardziej ekscytuje nasz mózg, dostajemy wtedy zastrzyk dopaminy i chcemy więcej (niestety, tak to działa...) Każdy nowy pomysł powszednieje z czasem i tej dopaminy nie dostarczamy mózgowi w takiej dawce, która by go satysfakcjonowała. Co więc robi nasz umysł? Podsuwa nam nowy pomysł ;-) Ja mam inaczej. Pisząc książkę, wydaje mi się, że to będzie moja ostatnia. Bo już nigdy nie wpadnę na nowy pomysł... A potem kończę bieżący projekt i zaczynam myśleć nad beznadzieją braku nowego... I wpada nowa myśl. Tak było i teraz, kiedy już porzuciłam jedno stworzone przez siebie uniwersum i otaczała mnie pustka. Z głupiego "A może tak fantasy?" narodził się pomysł, w którym fabuła sama się układa, pisanie idzie i wiem, że trzeba korzystać z tej dopaminy, póki daje mi paliwo. Wiem też, że ta opowieść mi spowszednieje (nazwałaś to oswojeniem) wkrótce i napisanie jej będzie już bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Ale tak bardzo chcę poznać tę historię! Co prawda wiem, jak się skończy (bo zawsze znam metę), ale chcę obejrzeć też drogę, którą podążą bohaterowie, żeby tam dotrzeć... 🥰
Myślę, że masz rację, ale może być tak jak u mnie, że to się po prostu bierze z kreatywności. Dla mnie wszystko jest jak linia, którą można wykrzywić. Ale pewnie u większości jest właśnie, tak jak piszesz. Wszystko zależy, jak podchodzimy do pisania.
@@Pysia.to.belja. W pisaniu i pisarstwie piękne jest to, że każdy z nas jest wyjątkowy. Dlatego tak ważne jest, żeby poznać samego siebie i podążać własną ścieżką. To naprawdę wspaniale, że Twoje pomysły płyną z kreatywności. W takiej sytuacji notes na idee jest takim podręcznym niezbędnikiem, żeby nie uciekało. U mnie z kolei działa wypracowana samodyscyplina. Narzucam sobie pracę nad danym projektem i jestem konsekwentna. Problem pojawia się, kiedy mam dwa projekty "do oddania" w podobnym terminie. Ale i z takimi wyzwaniami trzeba sobie radzić. Jak to w życiu... 😉
Ja mam z tym dość duży problem. Bardzo często przychodzą mi do głowy kolejne pomysły na książki, które wydają mi się bardziej ekscytujące od innych, najczęściej takich, których jeszcze nie zaczęłam pisać, ale mam taki zamiar. Wtedy najczęściej przesuwam rozpoczęcie tych już trochę starszych pomysłów, a biorę się za nowsze (przynajmniej niekiedy je kończę). I w taki sposób te starsze pomysły leżą u mnie "na półce" od paru miesięcy, a może i roku.
@@NaTapet Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie umiem XD. Ale pochwalę się, iż coraz częściej naprawdę doprowadzam pomysły do końca, niekiedy nawet w miesiąc.
Ten film opisuje moje życie... Co ciekawe, to pojawiło się odkąd zaczęłam pisać coś innego od fantastyki, a może kiedy udoskonaliłam swe umiejętności. Czasami te zapiski pomysłów mi nie pomagają, bo nie udaje mi się zapomnieć o nowym projekcie. O ile kocham całą sobą moich bohaterów, to co poniektórych aż mi nóż w kieszeni otwiera, gdy o nich pomyślę - i to między innymi powoduje u mnie porzucenie książki. Tak było przy Projekcie Pensjonat. Istnieje wiele czynników, dlatego moim zdaniem należy do tej sprawy podejść na chłodno. Owszem zapisywać nowe pomysły, ale trzeba z nimi walczyć, bo są one bardzo zdradliwe.
Zgadzam się ze wszystkim co powiedziałaś, najlepszy sposób na ten syndrom to zapisanie tego nowego pomysłu i odstawienie go. Świerzy pomysł zawsze wydaje się czymś lepszym, bo jest nowy, inny i pokładamy w nim nowe najdzie. Ale właśnie dla mnie najlepiej jest go w tedy zapisać, wszystko co mi przyszło do głowy spisać w jedno miejsce i odłożyć. Umysł w tedy jest spokojniejszy, że o tym nie zapomnimy, tylko będzie na nas czekać, dzięki czemu przestaje już tak zaprzątać nasze myśli. A dzięki temu że pomysł trochę poleży, to gdy już skończymy poprzedni projekt i zajrzymy do tego nowego, to możemy spojrzeć na niego świeżym spojrzeniem i w tedy z większym dystansem uda się ocenić, czy rzeczywiście ten pomysł naprawdę jest tak dobry jak się na początku zdawało.
Dziękuję za ten materiał.🌷 Należę do tych pióroskrobaczy, którzy tkwią w wiecznej spirali nowych pomysłów i rozgrzebanych projektów. Dobrze mieć świadomość, że jest to naturalne zjawisko, i że przy odpowiednim nastawieniu, można przywołać się do porządku🤗
Zgadzam się w zupełności ze wszystkim, co powiedziałaś. Od siebie dorzucę jeszcze tyle, że czasem taki jeden nowy pomysł na początku wydaje się nam tak obszerny, że spokojnie starczy na całą książkę, ale potem nieraz okazuje się, że wcale tak nie jest - pojedynczo starczy zaledwie na opowiadanie. Ja tak miałam, że w trakcie pisania obecnego projektu przyszły mi do głowy trzy super-mega-pomysły (więc oczywiste, że musiałam się nimi zająć JUŻ ;), ale zapisałam je sobie na później i po paru miesiącach okazało się, że one złożone razem grają wręcz idealnie, czego przedtem w ogóle nie widziałam, a pojedynczo były po prostu słabe, książka rozpisana z każdego osobno byłaby dość płytka i naciągana. Takie puzzle właśnie :)
O widzisz! ❤️ Dziękuję Ci ogromnie za ten komentarz. Czasem nawet lepiej, jeśli pomysły trochę poleżakują i w pewnym sensie "ubiją" się w naszej głowie. Bo ekscytacja lubi nam mydlić oczy, oj, lubi haha
OJ tak! Dopóki nie założyłam zeszytu z pomysłami, nie mogłam nic ukończyć. Nie chciałam, żeby mi uciekały, ale mam ich zawsze za dużo, pomysły mi się pojawiają nawet po rozmowach, oglądaniu czegoś, gdziekolwiek, kiedykolwiek i wprowadzają chaos w jakikolwiek plan. Zeszyt
To nie musi być zeszyt, może być słoik z karteczkami, ale naprawdę polecam. Pozbyć się, ale nie wyzbyć pomysłów.
Zdecydowanie w Twoim przypadku zeszyt jest dobrym pomysłem ❤️ Jakoś trzeba to wszystko zapamiętać!
@@NaTapet i co jest ciekawe... to takie proste :D
Cześć, jestem Kajetan i cierpię na syndrom nowego pomysłu od nie wiem już ilu lat :)
Haha, cześć, jestem Natalia i zmagam się z tym samym 🤷♀️ ❤️
Myślę, że te nowe pomysły mają związek z dopaminą... Nowe zawsze bardziej ekscytuje nasz mózg, dostajemy wtedy zastrzyk dopaminy i chcemy więcej (niestety, tak to działa...) Każdy nowy pomysł powszednieje z czasem i tej dopaminy nie dostarczamy mózgowi w takiej dawce, która by go satysfakcjonowała. Co więc robi nasz umysł? Podsuwa nam nowy pomysł ;-)
Ja mam inaczej. Pisząc książkę, wydaje mi się, że to będzie moja ostatnia. Bo już nigdy nie wpadnę na nowy pomysł... A potem kończę bieżący projekt i zaczynam myśleć nad beznadzieją braku nowego... I wpada nowa myśl. Tak było i teraz, kiedy już porzuciłam jedno stworzone przez siebie uniwersum i otaczała mnie pustka. Z głupiego "A może tak fantasy?" narodził się pomysł, w którym fabuła sama się układa, pisanie idzie i wiem, że trzeba korzystać z tej dopaminy, póki daje mi paliwo. Wiem też, że ta opowieść mi spowszednieje (nazwałaś to oswojeniem) wkrótce i napisanie jej będzie już bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Ale tak bardzo chcę poznać tę historię! Co prawda wiem, jak się skończy (bo zawsze znam metę), ale chcę obejrzeć też drogę, którą podążą bohaterowie, żeby tam dotrzeć... 🥰
Spowszechnieje też dobrze oddaje to, co chciałam określić. Dzięki! Tak, zdecydowanie dopamina robi tu robotę 🤣❤️
Myślę, że masz rację, ale może być tak jak u mnie, że to się po prostu bierze z kreatywności. Dla mnie wszystko jest jak linia, którą można wykrzywić. Ale pewnie u większości jest właśnie, tak jak piszesz. Wszystko zależy, jak podchodzimy do pisania.
@@Pysia.to.belja. W pisaniu i pisarstwie piękne jest to, że każdy z nas jest wyjątkowy. Dlatego tak ważne jest, żeby poznać samego siebie i podążać własną ścieżką. To naprawdę wspaniale, że Twoje pomysły płyną z kreatywności. W takiej sytuacji notes na idee jest takim podręcznym niezbędnikiem, żeby nie uciekało. U mnie z kolei działa wypracowana samodyscyplina. Narzucam sobie pracę nad danym projektem i jestem konsekwentna. Problem pojawia się, kiedy mam dwa projekty "do oddania" w podobnym terminie. Ale i z takimi wyzwaniami trzeba sobie radzić. Jak to w życiu... 😉
Ja mam z tym dość duży problem. Bardzo często przychodzą mi do głowy kolejne pomysły na książki, które wydają mi się bardziej ekscytujące od innych, najczęściej takich, których jeszcze nie zaczęłam pisać, ale mam taki zamiar. Wtedy najczęściej przesuwam rozpoczęcie tych już trochę starszych pomysłów, a biorę się za nowsze (przynajmniej niekiedy je kończę). I w taki sposób te starsze pomysły leżą u mnie "na półce" od paru miesięcy, a może i roku.
Spróbuj zatem zapisać te nowe, ekscytujące pomysły. Zaopiekuj się nimi, ale nie porzucaj książki, nad którą pracujesz ❤️ Trzymam kciuki!
@@NaTapet Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie umiem XD. Ale pochwalę się, iż coraz częściej naprawdę doprowadzam pomysły do końca, niekiedy nawet w miesiąc.
@@zuziaciasteczko3809 Najważniejsze, że udaje Ci się dokończyć projekty ❤️
Ten film opisuje moje życie... Co ciekawe, to pojawiło się odkąd zaczęłam pisać coś innego od fantastyki, a może kiedy udoskonaliłam swe umiejętności. Czasami te zapiski pomysłów mi nie pomagają, bo nie udaje mi się zapomnieć o nowym projekcie. O ile kocham całą sobą moich bohaterów, to co poniektórych aż mi nóż w kieszeni otwiera, gdy o nich pomyślę - i to między innymi powoduje u mnie porzucenie książki. Tak było przy Projekcie Pensjonat. Istnieje wiele czynników, dlatego moim zdaniem należy do tej sprawy podejść na chłodno. Owszem zapisywać nowe pomysły, ale trzeba z nimi walczyć, bo są one bardzo zdradliwe.
W jaki sposób na chłodno? Jak z nimi walczyć? Co proponujesz? ❤️
Zgadzam się ze wszystkim co powiedziałaś, najlepszy sposób na ten syndrom to zapisanie tego nowego pomysłu i odstawienie go. Świerzy pomysł zawsze wydaje się czymś lepszym, bo jest nowy, inny i pokładamy w nim nowe najdzie. Ale właśnie dla mnie najlepiej jest go w tedy zapisać, wszystko co mi przyszło do głowy spisać w jedno miejsce i odłożyć. Umysł w tedy jest spokojniejszy, że o tym nie zapomnimy, tylko będzie na nas czekać, dzięki czemu przestaje już tak zaprzątać nasze myśli. A dzięki temu że pomysł trochę poleży, to gdy już skończymy poprzedni projekt i zajrzymy do tego nowego, to możemy spojrzeć na niego świeżym spojrzeniem i w tedy z większym dystansem uda się ocenić, czy rzeczywiście ten pomysł naprawdę jest tak dobry jak się na początku zdawało.
Zgadzam się ❤️ Spokojniejsza głowa i czas na odleżenie - to kluczowe!
Dziękuję za ten materiał.🌷 Należę do tych pióroskrobaczy, którzy tkwią w wiecznej spirali nowych pomysłów i rozgrzebanych projektów. Dobrze mieć świadomość, że jest to naturalne zjawisko, i że przy odpowiednim nastawieniu, można przywołać się do porządku🤗
Tak, to naturalne zjawisko, większość pisarzy wydaje mi się, że się z tym zmaga ❤️
@@NaTapet I świat od razu wydaje się piękniejszy🙂🍀🌷🌻🌞