Idealnie w czas... Zadalam Panu Bogu pytanie I wlasnie przez ojca kazanie otrzymalam odpowiedz :) Duzymi literami I wprost :) Wdzieczna jestem, ze ojciec zamieszcza te homilie na YT. Z Panem Bogiem
Bóg zapłać, Wielebnemu Księdzu ! Bardzo trudno jest zaufać Bogu w codzienności dzisiejszego dnia. Jeszcze trudniej zaufać, kiedy dotyka nas cierpienie według nas niezawinione. Jak bardzo ważna jest ta homilia, która rzuca światło na te problemy i pomaga dostrzegać sens tego, czego doświadczamy. Obfitości Bożych łask i nieustannej opieki Matki Kapłanów !
@mariazuzanna8381 Opinia z internetu warta uwagi. Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
Boże błogosław kapłanom którzy prowadzą Twoich wiernych i wyjaśniają nam Twoje Słowa. Bądź uwielbiony Boże! Dziękuję o.Janie za Twoje słowa natchnione Duchem Świętym. To dlatego pojawiły się negatywne komentarze. szatan posługuje się ludźmi którzy jeszcze nie spotkali Boga. Módlmy się za nich.
Bóg zapłać za Słowo. Gonimy za szcześciem ,a jak je mamy to oddalamy się często od Boga . Błogosławiona trudna chwila, która przyprowadza nas do Pana z powrotem.
Ludzka miłość nigdy nie była i nie będzie bezinteresowna tak tylko Bóg potrafi kochać, my jesteśmy słabi w dodatku cieleśni potrzebujemy więc tego co do nas przemawia jak nie dostajemy to odchodzimy. To tak jak z pożywieniem musimy jeść by żyć tak i miłość musi nam coś dać, abyśmy mogli kochać. Miłość ludzka jest po prostu uwarunkowana...
Tak, tylko Bóg jest prawdziwie wolny, a jeśli dodamy do tego Jego wszechwiedzę i wszechmoc to mamy obraz, który nas, stworzenia, powinien zachwycać, ale też wyzwalać w nas pokorę.
Ciężkie kazania kurcze pewnie że względu na zbliżające się grobowe święta no ale cóż...jedyne są tylko aż tak depresyjnie melancholijne w ciągu roku dwa następne zdecydowanie lżejsze pomijając oczywiście drogi krzyżowe posty i przygotowania do wielkanocnego zmartwychwstania pans,!
@mariazuzanna8381 Opinia z internetu warta uwagi. Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
Księże Janie. Podjąłeś się interpretacji najtrudniejszej kwestii pisma świętego, która ukazuje że Bóg i Szatan to jedno. Bóg "wszechwładny i wszechwiedzący" pozwala się kusić Szatanowi? To przez to możemy odwiedzić się iż Jezus nie był synem tegoż Boga, gdyż sam pomimo cierpień nie dał się kusić Szatanowi. Od momentu napisania tej Księgi minęło wiele setek lat, a takich Hiobów do dziś dnia było wielu, a ofiar miliony, którym Bóg zabierał wszystko mimo iż wiedział że są oni mu wierni i wypełniają posłusznie jego wolę na Ziemi. Jezus podobno cierpiał za nas, ale za kogo cierpiał Hiob, za kogo cierpiały tysiące istnień, będących dobytkiem Hioba, zabijane ręką Szatana? Dlaczegóż to Bóg sam nie zadał sobie trudu, aby zadać cierpienie Hiobowi i wszystkim mu przynależnym, a uczynił to ręką Szatana? Czyżby nie chciał sam sobie plamić rąk krwią niewinnych? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź - Bóg i Szatan to jedno. - pragnienie (czegoś/kogoś) jest cierpieniem, - posiadanie (czegoś/kogoś) jest cierpieniem, iż to utracimy, - utrata (czegoś/kogoś) jest cierpieniem. Czego nas uczy Księga Hioba, jaki jest w niej morał? Nie bierz nic od Boga gdyż za wszystko co od niego otrzymasz, będziesz cierpiał. To tak jakbyś podpisał cyrograf z samym Szatanem.
@mariazuzanna8381 Opinia z internetu warta uwagi. Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
Księża, a zwłaszcza biskupi preferują cierpienie, ha, ha, ha …. ale naiwnych ogłupiać - czemu nie? A co do księgi Hioba, to jest to szczególna egzemplifikacja tego kim (czym) był Jahwe dla Izraelitów. A był on typowym bożkiem plemiennym, podobnym do innych bożków różnych plemion bliskiego wschodu. Wobec wielości takich bożków na czoło wysuwała się wierność temu jednemu, temu plemiennemu. Tym bardziej, że wzajemne przenikanie się plemion stanowiło pokusę dla oddawanie hołdów również innym bożkom. Taka jest prawda, a ten tu stara się interpretować wzajemne relacje człowieka starożytności i jego bożka jako istotne przesłanie dla współczesnych. To twoje pitolenie nie jest agitacją na rzecz współczesnego Boga, gdyż ludzie wiedzą, że z tym współczesnym Bogiem - nawet gdyby bardzo chcieli - nie da się prowadzić dialogu jak to czyni Hiob przy czynnym udziale tzw. diabła (baśniowa egzemplifikacja zła). Nie da się też wchodzić z nim w jakiś układ, gdyż od czasów Hioba nic takiego się realnie nie wydarzyło. To jest agitacja w imię interesów funkcjonariuszy kościoła, no bo szczerze mówiąc tylko to ma - chociaż pejoratywny - ale jednak sens. Oszukujesz ludzi świadomie czy sam wierzysz w wydumki, które im opowiadasz. A tak po ludzku - pozdrawiam.
Długo musiałem czekać na kolejne kazanie ale było warto. Dziękuję za tłumaczenie słowa Bożego. Panie dziękuję Ci za tego sługę. Chwała Tobie Panie.
Słucham dzisiaj już drugi raz tego kazania takie bogactwo treści pozdrawiam
Bóg zapłać ojcze,czuć Ducha Bożego w tych słowach
Taktyczny komentarz dla zwiększenia zasięgów. Niech się niesie w sieci. Bóg zapłać!
Dziękuję za to słowo i za każde usłyszane i przeczytane w Ojca książkach.
Jest Ojciec dla mnie autorytetem.
Bóg zapłać.
Idealnie w czas... Zadalam Panu Bogu pytanie I wlasnie przez ojca kazanie otrzymalam odpowiedz :) Duzymi literami I wprost :)
Wdzieczna jestem, ze ojciec zamieszcza te homilie na YT.
Z Panem Bogiem
Bóg zapłać, Wielebnemu Księdzu !
Bardzo trudno jest zaufać Bogu w codzienności dzisiejszego dnia.
Jeszcze trudniej zaufać, kiedy dotyka nas cierpienie według nas niezawinione.
Jak bardzo ważna jest ta homilia, która rzuca światło na te problemy i pomaga dostrzegać sens tego, czego doświadczamy. Obfitości Bożych łask i nieustannej opieki Matki Kapłanów !
@mariazuzanna8381
Opinia z internetu warta uwagi.
Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
o. JANIE wieki swietlne Cie nie bylo... 😊Ale dziekuje ze juz znowu jestes i to w trudnym temacie. Warto czekac. Bog zaplac.
Bog Zaplac ❤
Wspaniala nauka Bog Zaplac. ❤❤❤❤
Boże błogosław kapłanom którzy prowadzą Twoich wiernych i wyjaśniają nam Twoje Słowa. Bądź uwielbiony Boże! Dziękuję o.Janie za Twoje słowa natchnione Duchem Świętym. To dlatego pojawiły się negatywne komentarze. szatan posługuje się ludźmi którzy jeszcze nie spotkali Boga. Módlmy się za nich.
Bóg zapłać Ojcze ❤🔥
Panie Boże wielkie Bóg zapłać 🙏
Dokładnie tak. Cierpienie prowadzi do Boga. Bóg wie lepiej. Bóg Księdzu zapłać!
"Bóg wie lepiej, zacznij słuchać Pana Boga, a nie pouczać" Bóg zapłać. ❤
Wspaniale!
Bóg zapłać za Słowo. Gonimy za szcześciem ,a jak je mamy to oddalamy się często od Boga . Błogosławiona trudna chwila, która przyprowadza nas do Pana z powrotem.
Ludzka miłość nigdy nie była i nie będzie bezinteresowna tak tylko Bóg potrafi kochać, my jesteśmy słabi w dodatku cieleśni potrzebujemy więc tego co do nas przemawia jak nie dostajemy to odchodzimy. To tak jak z pożywieniem musimy jeść by żyć tak i miłość musi nam coś dać, abyśmy mogli kochać. Miłość ludzka jest po prostu uwarunkowana...
Bóg wie najlepiej, Bóg jest najwyższym suwerenem.
Maryjo Matko nasza wyproś.namnu Boga Ojca potrzebne nam łaski do życia w zgodzie, pokoju i radości.❤
Potrzebny do życia jest nam Bóg. Bóg daje radość i Bóg daje smutek. On wie co jest nam potrzebne.
Ale się naczekałem. Nareszcie
Tak, tylko Bóg jest prawdziwie wolny, a jeśli dodamy do tego Jego wszechwiedzę i wszechmoc to mamy obraz, który nas, stworzenia, powinien zachwycać, ale też wyzwalać w nas pokorę.
Ciężkie kazania kurcze pewnie że względu na zbliżające się grobowe święta no ale cóż...jedyne są tylko aż tak depresyjnie melancholijne w ciągu roku dwa następne zdecydowanie lżejsze pomijając oczywiście drogi krzyżowe posty i przygotowania do wielkanocnego zmartwychwstania pans,!
@mariazuzanna8381
Opinia z internetu warta uwagi.
Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
szkoda, że dźwięk jest marnej jakości.
Księże Janie. Podjąłeś się interpretacji najtrudniejszej kwestii pisma świętego, która ukazuje że Bóg i Szatan to jedno. Bóg "wszechwładny i wszechwiedzący" pozwala się kusić Szatanowi? To przez to możemy odwiedzić się iż Jezus nie był synem tegoż Boga, gdyż sam pomimo cierpień nie dał się kusić Szatanowi.
Od momentu napisania tej Księgi minęło wiele setek lat, a takich Hiobów do dziś dnia było wielu, a ofiar miliony, którym Bóg zabierał wszystko mimo iż wiedział że są oni mu wierni i wypełniają posłusznie jego wolę na Ziemi.
Jezus podobno cierpiał za nas, ale za kogo cierpiał Hiob, za kogo cierpiały tysiące istnień, będących dobytkiem Hioba, zabijane ręką Szatana?
Dlaczegóż to Bóg sam nie zadał sobie trudu, aby zadać cierpienie Hiobowi i wszystkim mu przynależnym, a uczynił to ręką Szatana? Czyżby nie chciał sam sobie plamić rąk krwią niewinnych?
Nasuwa się tylko jedna odpowiedź - Bóg i Szatan to jedno.
- pragnienie (czegoś/kogoś) jest cierpieniem,
- posiadanie (czegoś/kogoś) jest cierpieniem, iż to utracimy,
- utrata (czegoś/kogoś) jest cierpieniem.
Czego nas uczy Księga Hioba, jaki jest w niej morał?
Nie bierz nic od Boga gdyż za wszystko co od niego otrzymasz, będziesz cierpiał. To tak jakbyś podpisał cyrograf z samym Szatanem.
@mariazuzanna8381
Opinia z internetu warta uwagi.
Wykład dla mnie druzgocący, a obraz Boga przerażający. Miałam wrażenie, że słowa wykładu przybijają Jezusa do krzyża. Oczywiście, na osobistych wrażeniach nie budujemy wiary, ale możemy się nimi podzielić. Póki co istnieje jeszcze swoboda wypowiedzi. Opowiem o tym, jak rozumiem sprawiedliwość Bożą. Ponieważ przeciwnicy Jahwe oskarżają Go, że zsyła cierpienie na niewinnych, skupię się tylko na jednym wątku: historii o "sprawiedliwym" Hiobie i jego "niezawinionym" cierpieniu. Hiob został zresztą przez Roberto de Mattei w powyższym wykładzie wspomniany. Z Księgi Hioba dowiadujemy się, że Szatan nie prześladuje Hioba z własnej inicjatywy, ale sam Bóg prowokuje Szatana (Hi 1.8). Szatan zostawiłby Hioba w spokoju, nie zwrócił przecież na niego uwagi, kiedy wędrował po Ziemi. Bóg więc posługuje się Szatanem, kiedy dotyka kolejnymi nieszczęściami Hioba. To straszny obraz Boga. Powinien On przecież chronić Hioba przed Szatanem, a nie - wydawać go na pastwę upadłego anioła. Tym bardziej że Bóg docenia prawość i bogobojność Hioba (1.8b). Bóg jednak nie dotyka sprawiedliwego, bo przecież nikt przed Bogiem nie jest sprawiedliwy. Bóg oczyszcza Hioba z grzechów przed nim ukrytych, przez niego nieuświadomionych: głównie z pychy, ale także braku miłosierdzia wobec najuboższych. Hiob jest w głębokiej rozpaczy: "Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?" (3.11) Przyznaje się do nieokreślonych lęków: "spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak przyszło." (3.25). W głębi serca Hiob nie miał pokoju Bożego. Był zalękniony; mimo to wobec przyjaciół utrzymywał, że jest niewinny. Przyjaciele nie przyjęli jego zapewnień, ale my, współcześni, daliśmy mu wiarę i mamy teraz kłopot z wybronieniem "okrutnego" Jahwe. Dowiadujemy się, że Hiob pouczał i krzepił słabych (4.1). Możemy przypuszczać, że przemawiał do nich ze swej wysokości, z pozycji tego, który wie lepiej. (4.5) Dopiero kiedy został postawiony w sytuacji rzeczywiście ubogiego, doświadczył, jak to jest (4.5-6). Owszem, był bogobojny i pełen nadziei, ale tylko dlatego, że wcześniej niczego mu nie brakowało. Bóg rękami Szatana sprawił, że Hiob spadł na pozycję tych, których wcześniej pocieszał. Hiob wie, o co chodzi: "pysznego złowisz jak lwiątko" (9.16). Bóg oczyszcza Hioba z pychy. Hiob wcale nie ufa Bogu, tylko własnym przekonaniom o samym sobie. "Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam" (13.15), bo... "Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny. (13.18) Przyjaciele wygłaszają swe mowy pocieszająco-mędrkujące. Nadchodzi bardzo istotny moment, bo Hiob przegląda się w tych mowach jak w lustrze. Przegląda się, ale tylko my to widzimy. Sam Hiob nadal pozostaje w nieświadomości. (16.2-6). Jeszcze nie tak dawno temu sam pocieszał innych nieszczęśników ustami i wygłaszał puste mowy. Z jakiej jednak pozycji je wygłaszał? Młodzi na jego widok się usuwali, starcy powstawali, a książęta milkli (29.7-10). Oto zjawiał się ktoś najważniejszy dla tej społeczności. Przynajmniej sam Hiob tak siebie spostrzegał. Inni w ukryciu mogli patrzeć na niego inaczej i szeptać miedzy sobą krytyczne uwagi, bo: "A teraz śmieją się ze mnie wiekiem ode mnie młodsi." (30.1) Początek rozdziału 30 odsłania zupełnie innego Hioba, pozbawionego współczucia dla najuboższych, dla tych, którzy są traktowani jak wyrzutki społeczeństwa. Tym najuboższym, bo również traktowanym jak wyrzutki społeczeństwa, czyli pasterzom owiec, narodzony Jezus objawi się jako pierwszym. (Łk 2.8-20). Powiem prowokacyjnie, że Judasz przynajmniej zobaczył swoją winę: "wydałem Niewinnego". Hiob kręci się wokół siebie i wokół swej domniemanej doskonałości. Bóg miażdży go cierpieniem, ale Hiob nadal jest ślepy. Bóg przemawia do niego najpierw przez Elihu, a następnie powołuje się na Swoją moc stwórczą i moc panowania nad siłami zła. Nadchodzi bardzo niepokojący moment. Bóg opisuje (a może też pokazuje w wewnętrznym widzeniu?) potęgę Lewiatana (40.25-32; 41.1-26). Cóż robi Hiob? Przerywa Bogu: "Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić!" (42.4a). Kiedy wcześniej próbowałam zrozumieć tę Księgę, pomyślałam sobie, że dzięki cierpieniom Hiob zobaczył Boga, którego wcześniej znał ze słyszenia (41.5). Kiedy jednak wczytywałam się w nią ponownie, uderzyło mnie to, że Hiob przerwał Bogu w momencie, kiedy On przedstawiał Hiobowi potęgę Lewiatana. Czyżby Hiob, przerywając Bogu, zatrzymał swe poznanie na Lewiatanie i jego rozpoznał jako boga? Rozpisałam się, a to dlatego, że dla mnie sprawiedliwość Boga, to sprawiedliwość oczyszczająca. Jak Bóg mógłby odrzucić kogoś, kto jeszcze nie przejrzał? Przecież nasze poznanie jest bardzo ograniczone. Mamy pocieszające słowa z Księgi Daniela. Synowi Człowieczemu powierzono wieczne panowanie nad wszelkim stworzeniem. (Dn 7,13-14). Współbrzmią z nimi słowa z listu do Filipian (2.9-11). Wszelkie kolano się zegnie i wszelki język wyzna (czy to z własnej woli, czy przymuszony Majestatem Bożym), "że Jezus Chrystus jest PANEM".
Księża, a zwłaszcza biskupi preferują cierpienie, ha, ha, ha …. ale naiwnych ogłupiać - czemu nie? A co do księgi Hioba, to jest to szczególna egzemplifikacja tego kim (czym) był Jahwe dla Izraelitów. A był on typowym bożkiem plemiennym, podobnym do innych bożków różnych plemion bliskiego wschodu. Wobec wielości takich bożków na czoło wysuwała się wierność temu jednemu, temu plemiennemu. Tym bardziej, że wzajemne przenikanie się plemion stanowiło pokusę dla oddawanie hołdów również innym bożkom. Taka jest prawda, a ten tu stara się interpretować wzajemne relacje człowieka starożytności i jego bożka jako istotne przesłanie dla współczesnych. To twoje pitolenie nie jest agitacją na rzecz współczesnego Boga, gdyż ludzie wiedzą, że z tym współczesnym Bogiem - nawet gdyby bardzo chcieli - nie da się prowadzić dialogu jak to czyni Hiob przy czynnym udziale tzw. diabła (baśniowa egzemplifikacja zła). Nie da się też wchodzić z nim w jakiś układ, gdyż od czasów Hioba nic takiego się realnie nie wydarzyło. To jest agitacja w imię interesów funkcjonariuszy kościoła, no bo szczerze mówiąc tylko to ma - chociaż pejoratywny - ale jednak sens. Oszukujesz ludzi świadomie czy sam wierzysz w wydumki, które im opowiadasz. A tak po ludzku - pozdrawiam.
Zacznij nosić włosiennice jak wielu świętych to robiło a zrozumiesz.