Unikanie w moim przypadku dało mi przestrzeń do swobody działania. Byłam dzieckiem wyśmiewanym w rodzinie, dlatego unikanie kontaktu z paroma osobami przyniosło mi ulgę. Relacje wygasały i zanikały. Nie żałuję. Oszczędziłam sobie traumy i ciągłej analizy, dlaczego więzy krwi to za mało by się nie krzywdzić.
Usunęłaś toksyny ze swojego życia, tak to dla mnie brzmi. i w rezultacie Cię to wzbogaciło, zatem był to dobry krok. Są takie relacje, które przynoszą więcej szkody albo tylko szkodę. Co innego można zrobić niż je odsunąć od siebie. Masz też teraz potwierdzenie w Twoim samopoczuciu, że to była dobra decyzja
Ja byłam wśród ludzi, którzy mnie ignorowali, poniżali i chcieli za mnie decydować, a kiedy mnie wykluczyli, bo nie pozwoliłam, by to trwało, jednak przeżyłam traumę, bo zupełnie się nie spodziewałam takiego potraktowania. Teraz staram się unikać toksycznych osób. Wasze rozmowy są bardzo pomocne.
Fajna rozmowa! Oj jaki to trudne, zaakceptowanie tych lęków w sobie. Mierzę się z atakami paniki, biorę leki, chodzę na terapię. I na początku mówiłam mojemu terapeucie, że ja chcę się tych ataków pozbyć, będę walczyć z nimi! Ale teraz doszłam do tego, że przecież muszę to w sobie zaakceptować, może już zawsze mój mózg będzie bardziej wyczulony, patrzę na siebie z większą czułością i empatią.
Taka rozmowa o prawdziwych potrzebach i ich odróżnianiu od potrzeb, które są nam wmawiane czy wtłaczane byłaby super. Może spotkacie się Panie ponownie z takim tematem? :)
Unikanie w moim przypadku doprowadziło mnie do skrajnej samotności, a kiedy już jestem w towarzystwie czuję się kimś o wiele gorszym od innych. Początkowo unikanie wydawało się przynosić mi korzyści, teraz czuję się zamknięty w klatce, którą sam sobie przez lata zbudowałem. Pragnę kochać i być kochanym, a nie potrafię zbudować relacji. Unikanie lęku związanego z pracą spowodowało, że pracuję dużo poniżej swoich możliwości, za bardzo niskie wynagrodzenie, którego nie umiem też wynegocjować. Unikanie spowodowało, że nie aktualizuję swojego potencjału. Czuję, że zapadam się w sobie. Zacząłem nadużywać alkoholu, którym próbuję zagłuszyć fakt jak zmarnowałem sobie życie. Życie stało się dla mnie koszmarem i codziennie mam myśli samobójcze, a mam dopiero 37 lat.
Hm... czytam to po roku czasu, po kolejnej nieprzespanej nocy, którą będę odsypiać w dzień. Niestety jestem na jak najlepszej drodze do tego stanu, tak zawsze źle.czułam się przy ludziach, teraz też, ale bez nich wcale nie jest lepiej. Problem leży we mnie.i ciągle myślę o trzecim wyjściu z tej sytuacji.
@@katarynakatarzyny4 Proszę Cię nie rób tego. Od tamtego czasu podjąłem walkę i wierzę, że praca nad sobą, nad własnym poczuciem wartości, nad własnymi wartościami, celami i dążeniem do realizacji marzeń choćby najmniejszych jest jedyną drogą ku lepszemu życiu. Uczę się nawiązywać znajomości i relacje z ludźmi, które czasem dają sporo satysfakcji, ale niczego nie zakładam i niczego nie oczekuję; przyjmuję to, co jest i doceniam inność innych ludzi. Odstawiłem alkohol, zacząłem się lepiej odżywiać i jest lepiej. Wierzę, że kiedyś, choćby pod sam koniec życia, znajdę kobietę, z którą nawiążę prawdziwie bliską satysfakcjonującą relację. Tobie też tego życzę, abyś się nie poddawała. Pozdrawiam
Ja w dzieciństwie (6 lat) bardzo zachorowałam. Przed chorobą spędziłam wiele miesięcy u dziadków. Rozłąka z rodzicami była koszmarna. W chorobie mierzyłam się sama z pobytami w szpitalu, bo takie były czasy. Było to coś okropnego. Sama w obcym świecie. Nikt się mną w szpitalu nie interesował, nikt ze mną nie rozmawiał, nikt nic nie tłumaczył. W jednym ze szpitali byłam na sali z upośledzonym chłopcem, który cały czas krzyczał, co bardzo utkwiło mi w pamięci. Do tego straszne zabiegi, w końcu operacja. Wszystko to przetrwałam sama. Właśnie mój stan psychiczny po szoku i płaczu, nazwałabym zamrożeniem. Ja się błąkałam sama po tym szpitalu, kompletnie nic nie rozumiejąc. Teraz reaguję tak na wszystkie trudne sytuacje. Wydają mi się nierozwiązywalne już na starcie. A ja kompletnie bezradna... Gdy napotkałam poważną zmianę w dorosłym życiu (emigracja), sytuacja mnie zmiażdżyła. Jakbym wróciła do tych przerażających szpitali z dzieciństwa. Pojawiły się ataki paniki. Minęły dopiero po kilku latach, gdy paradoksalnie pozwoliłam im się zmiażdżyć. I mnie nie zmiażdżyły 😃 A dalsze życie paradoksalnie stawiało przede mną nowe, trudne wyzwania (np. kolejną emigrację z powodu pracy męża). Jakoś trwam, ale czuję, że wykorzystuję 1% swoich możliwości. Życie z poziomu kryjówki wydaje mi się wciąż bezpieczniejsze. Książkę przeczytam i już czuję, że to o mnie!
Czuje to samo! Myślałam, że mnie porzucono gdy byłam w szpitalu jako trzyletnia dziewczynka. Ten strach i lek pamiętam do dzisiaj. Całe życie czegoś się boję i uciekam przed życiem.
Dystans do emocji to jest super technika radzenia sobie z cierpieniem, w sumie chyba najlepsza, ale trzeba MIEĆ ODWAGĘ by to zrobić. Buddyści mają to dobrze rozkminione.
@@maamiss5561 tutaj można wybrać, nikt Ci nie każe przecież tego robić, niech każdy żyje jak chce, jak chce cierpieć to niech cierpi, pisałem o dystansie do cierpienia, nie o stosunkach damsko-męskich
Ale też nie dajcie sobie wmówić, że dużo tracicie unikając. Życie jest przereklamowane, to po pierwsze. Można być szczęśliwym na własnej kanapie i nieszczęśliwym na nartach wodnych w Hiszpanii. To wszystko jest w głowie. Po drugie, działając narażamy się na nieuchronne straty, zranienia i porażki. Tymczasem unikając, oczywiście też koniec końców ponosimy porażkę w postaci śmieci, ale uniknęliśmy iluś tam zawodów, stresów, zranień, porażek. Tak więc bez przesady. Suma sumarum to nie wiadomo co jest lepsze, to chyba zalezy od człowieka. Nie mam przekonania, że gdyby ludzie przeprowadzili uczciwy bilans tego wszystkiego, że byłaby jakaś olbrzymia przewaga ludzi wybierających działanie.
Yhym też tak teraz myślę. Ja skupiłem się na rodzinie i tyle. Nic więcej. Wszytko inne to ułuda, widzą Cię jak tylko mają w tym interes. Wolę najbliższą rodzinę. Ewentualne powierzchowne znajomości w pracy, które nie wychodzą po za pracę by lepiej sie pracowało. Warto też obniżyć oczekiwania co do ludzi, to też pomaga. Ja obniżając oczekiwania , obniżyłem też zaangażowanie w relacje z ludźmi Tak jest mi najlepiej.
Koncentruję się na rozpoznaniu potencjalnej wartości dodanej w moim życiu. Jeśli coś może mnie wzbogacić (zwłaszcza wewnętrznie) a unikam tego, to jest dla mnie ważne, żeby zrozumieć dlaczego unikam skoro czuję, że to może być dobre i wartościowe. Skąd mój lęk i czy mogę go skonfrontować i odważyć się sięgnąć po tę wartość dodaną. Pomaga mi to praktycznie zdecydować, co zrobić.
@@ewarydzewska3253 nie jest, tylko "moim zdaniem jej zachowanie przejawia cechy zmanierowania". Może się okazać, że kiedy się poznacie w realu to Twoje odczucia będą znacznie odmienne. Z mojego doświadczenia wynika, że warto odpuścić ocenianie, generalizacje i stygmatyzacje. To poprawiło, nie tylko u mnie' relacje z otoczeniem i sobą. Pozdrawiam
@@mrright3439 Jeśli przestaniesz unikać i spotkasz się ze sobą na głębszym poziomie to zyskasz coraz większe poczucie kontroli i sprawczości w swoim życiu. A to z kolei idzie w parze ze stopniowym redukowaniem się lęku. Zaczynamy wtedy żyć odważniej, sięgać po więcej. Tworząc sobie przestrzeń i szanse do stawania się coraz szczęśliwszym człowiekiem, coraz bardziej wolnym. Więc, odpowiadając na pytanie, w mojej ocenie tak, człowiek podejmując pracę nad zaprzestawaniem unikania, ostatecznie stanie się szczęśliwszy.
@@paweskiba9761 Wydaje mi się, że nie mam lęlu. Często słyszę, że jestem "kozakiem". Ale fakt, kiedyś gdy biegałem regularnie po lesie nocą (brak czasu) czułem , że mam większą kontrolę. Wątpię , czy byłem szczęśliwszy.
Takie lanserskie gadanie pani psycholog lansującej się na Szapołowską. Takie rady dla wszystkich i na wszysyko niech sobie ta Pani .... sama na sobie zastosuje jesli sama bedzie w stanie znalexc jakąkolwiek spójność w tych radach
Trochę racja, rzeczywiście przekaz jest manieryczny, ale może dlatego, że ta Pani kiedyś występowała w programach rozrywkowych/"lifestylowych", chyba też była modelką. Dlatego włączyłam wywiad w tle i wtedy mogłam skupić się na tym, że przekaz jest też mądry. P.S. Pani Małgosiu Serafin, nieustająco czekam na Pani wywiady, proszę już zawsze je robić, bo one "robią" dużo dobrego.
Ciekawe spostrzeżenie odnośnie syndromu gwiazdy. Ja z kolei w ogóle tego nie odczułam. Jedyne co to trudność przy formułowaniu myśli, jakby „wymęczone” wypowiedzi, ale nie zmienia to faktu, że mamy duża dawkę wartościowej wiedzy. Wracając do syndromu gwiazdy - na podstawie czego taki wniosek?
Ale ten gość "męczy" każde słowo. Jak ona się siłuje przy wyciąganiu z głowy każdej myśli. Nie mówi nic odkrywczego, bardzo wyjątkowo NIC. Flaki z olejem. "Trzeba sięgnąć do źródeł i najlepiej z pomocą terapeuty." Wow, niesamowicie odkrywacza myśl. "Dlaczego przeżywam tę emocje? Trzeba zadać sobie takie pytanie." Kolejna odkrywczość. Fatalny gość i pod względem treści i formy. Ten sam gość wydaje się mieć jakiś problem. Może stres? Może coś innego. Nie wiem ale źle się słucha. Strata czasu.
Wydaje mi się, że się stresowała i zapewne ma wiedzę, ale nie potrafiła przekazać. Może w kontakcie z pacjentem jest inaczej. Może była to dla niej nowa sytuacja. Pani Małgosia wykazała się pełnym profesjonalizmem.
Przepiękna pani psycholog
❤❤❤
Grunt rozmowy, zajmujący...
Wysłucham parę razy
I, dziękuje pięknie...
Unikanie w moim przypadku dało mi przestrzeń do swobody działania. Byłam dzieckiem wyśmiewanym w rodzinie, dlatego unikanie kontaktu z paroma osobami przyniosło mi ulgę. Relacje wygasały i zanikały. Nie żałuję. Oszczędziłam sobie traumy i ciągłej analizy, dlaczego więzy krwi to za mało by się nie krzywdzić.
Usunęłaś toksyny ze swojego życia, tak to dla mnie brzmi. i w rezultacie Cię to wzbogaciło, zatem był to dobry krok. Są takie relacje, które przynoszą więcej szkody albo tylko szkodę. Co innego można zrobić niż je odsunąć od siebie. Masz też teraz potwierdzenie w Twoim samopoczuciu, że to była dobra decyzja
Pięknie ujęte 💘
Wygasanie, zanikanie... Brzmi jak umieranie
Dajecie nadzieję ludziom. Zdecydowanie dobra robota. Serdecznie pozdrawiam 😀👍☕
dziękuję♥
Ja byłam wśród ludzi, którzy mnie ignorowali, poniżali i chcieli za mnie decydować, a kiedy mnie wykluczyli, bo nie pozwoliłam, by to trwało, jednak przeżyłam traumę, bo zupełnie się nie spodziewałam takiego potraktowania. Teraz staram się unikać toksycznych osób. Wasze rozmowy są bardzo pomocne.
Fajna rozmowa! Oj jaki to trudne, zaakceptowanie tych lęków w sobie. Mierzę się z atakami paniki, biorę leki, chodzę na terapię. I na początku mówiłam mojemu terapeucie, że ja chcę się tych ataków pozbyć, będę walczyć z nimi! Ale teraz doszłam do tego, że przecież muszę to w sobie zaakceptować, może już zawsze mój mózg będzie bardziej wyczulony, patrzę na siebie z większą czułością i empatią.
gratuluję czułosci dla siebie!
To bardzo wartościowy przekaz. Dal mi dużo do myslenia. Dziękuję.
Taka rozmowa o prawdziwych potrzebach i ich odróżnianiu od potrzeb, które są nam wmawiane czy wtłaczane byłaby super. Może spotkacie się Panie ponownie z takim tematem? :)
Masz mieć pracę, założyć rodzinę, wziąć kredyt i raz w roku pojechać na wakacje.
Ja bardzo dużo unikam I uciekam... Mimo, że mam świadomość, że przez to sporo tracę. Ale wole czuć się spokojnie, bezpiecznie.
No i git. Nie biczuj się z tego powodu.
A może tracisz mniej niż myslisz
Bardzo dziękuję. To dla mnie ważne. Nie miałam świadomości.
Genialna rozmowa. Wszystko idealnie do mnie pasuje…
Duża wiedza, wartościowy i potrzebny wykład.Dziekuje🌹🌹🌹
Bardzo wartościowa rozmowa. Wysłuchałam z ciekawością.
Unikanie w moim przypadku doprowadziło mnie do skrajnej samotności, a kiedy już jestem w towarzystwie czuję się kimś o wiele gorszym od innych. Początkowo unikanie wydawało się przynosić mi korzyści, teraz czuję się zamknięty w klatce, którą sam sobie przez lata zbudowałem. Pragnę kochać i być kochanym, a nie potrafię zbudować relacji. Unikanie lęku związanego z pracą spowodowało, że pracuję dużo poniżej swoich możliwości, za bardzo niskie wynagrodzenie, którego nie umiem też wynegocjować.
Unikanie spowodowało, że nie aktualizuję swojego potencjału. Czuję, że zapadam się w sobie. Zacząłem nadużywać alkoholu, którym próbuję zagłuszyć fakt jak zmarnowałem sobie życie. Życie stało się dla mnie koszmarem i codziennie mam myśli samobójcze, a mam dopiero 37 lat.
Tez mam 37 lat Wierze ze sie nie poddasz temu Zycie sie nie skonczylo Warto szukac inspiracji Myslec z “nadzieja w czasach beznadzieji”
Bardzo przykro to czytać :( może dobrze byłoby pomyśleć o terapii! Powodzenia i dużo dobrego!!
Hm... czytam to po roku czasu, po kolejnej nieprzespanej nocy, którą będę odsypiać w dzień. Niestety jestem na jak najlepszej drodze do tego stanu, tak zawsze źle.czułam się przy ludziach, teraz też, ale bez nich wcale nie jest lepiej. Problem leży we mnie.i ciągle myślę o trzecim wyjściu z tej sytuacji.
@@katarynakatarzyny4 Proszę Cię nie rób tego.
Od tamtego czasu podjąłem walkę i wierzę, że praca nad sobą, nad własnym poczuciem wartości, nad własnymi wartościami, celami i dążeniem do realizacji marzeń choćby najmniejszych jest jedyną drogą ku lepszemu życiu.
Uczę się nawiązywać znajomości i relacje z ludźmi, które czasem dają sporo satysfakcji, ale niczego nie zakładam i niczego nie oczekuję; przyjmuję to, co jest i doceniam inność innych ludzi.
Odstawiłem alkohol, zacząłem się lepiej odżywiać i jest lepiej.
Wierzę, że kiedyś, choćby pod sam koniec życia, znajdę kobietę, z którą nawiążę prawdziwie bliską satysfakcjonującą relację.
Tobie też tego życzę, abyś się nie poddawała. Pozdrawiam
@@mateuszkowalski9229 jak mi lżej, że podjąłeś walkę o siebie. Wiem, co to cierpienie. Ale mimo wszystko chcę żyć.
Bardzo Was przytulam❤❤❤❤
Ja w dzieciństwie (6 lat) bardzo zachorowałam. Przed chorobą spędziłam wiele miesięcy u dziadków. Rozłąka z rodzicami była koszmarna.
W chorobie mierzyłam się sama z pobytami w szpitalu, bo takie były czasy. Było to coś okropnego. Sama w obcym świecie. Nikt się mną w szpitalu nie interesował, nikt ze mną nie rozmawiał, nikt nic nie tłumaczył.
W jednym ze szpitali byłam na sali z upośledzonym chłopcem, który cały czas krzyczał, co bardzo utkwiło mi w pamięci. Do tego straszne zabiegi, w końcu operacja. Wszystko to przetrwałam sama. Właśnie mój stan psychiczny po szoku i płaczu, nazwałabym zamrożeniem. Ja się błąkałam sama po tym szpitalu, kompletnie nic nie rozumiejąc.
Teraz reaguję tak na wszystkie trudne sytuacje. Wydają mi się nierozwiązywalne już na starcie. A ja kompletnie bezradna...
Gdy napotkałam poważną zmianę w dorosłym życiu (emigracja), sytuacja mnie zmiażdżyła. Jakbym wróciła do tych przerażających szpitali z dzieciństwa. Pojawiły się ataki paniki. Minęły dopiero po kilku latach, gdy paradoksalnie pozwoliłam im się zmiażdżyć. I mnie nie zmiażdżyły 😃
A dalsze życie paradoksalnie stawiało przede mną nowe, trudne wyzwania (np. kolejną emigrację z powodu pracy męża). Jakoś trwam, ale czuję, że wykorzystuję 1% swoich możliwości. Życie z poziomu kryjówki wydaje mi się wciąż bezpieczniejsze. Książkę przeczytam i już czuję, że to o mnie!
dziękuję za podzielenie się swoją historią
Czuje to samo! Myślałam, że mnie porzucono gdy byłam w szpitalu jako trzyletnia dziewczynka. Ten strach i lek pamiętam do dzisiaj. Całe życie czegoś się boję i uciekam przed życiem.
@@ewaczarnecka8327 Ja podobnie... Miałam 3,5 roku.. Straszne doświadczenie. Niestety w późniejszym życiu również wiele innych traum i urazów.
@@martakizner6986 ciężko z tym żyć...
Dziecko samo w szpitalu- obcym, nieznanym miejscu- b współczuję 😥. Przytulam mocno 😘. Wszystkiego co dobre🤭
Dystans do emocji to jest super technika radzenia sobie z cierpieniem, w sumie chyba najlepsza, ale trzeba MIEĆ ODWAGĘ by to zrobić. Buddyści mają to dobrze rozkminione.
@@maamiss5561 tutaj można wybrać, nikt Ci nie każe przecież tego robić, niech każdy żyje jak chce, jak chce cierpieć to niech cierpi, pisałem o dystansie do cierpienia, nie o stosunkach damsko-męskich
Liczyłam na rozmowę z Osobą unikającą życia.
Ale też nie dajcie sobie wmówić, że dużo tracicie unikając. Życie jest przereklamowane, to po pierwsze. Można być szczęśliwym na własnej kanapie i nieszczęśliwym na nartach wodnych w Hiszpanii. To wszystko jest w głowie. Po drugie, działając narażamy się na nieuchronne straty, zranienia i porażki. Tymczasem unikając, oczywiście też koniec końców ponosimy porażkę w postaci śmieci, ale uniknęliśmy iluś tam zawodów, stresów, zranień, porażek. Tak więc bez przesady. Suma sumarum to nie wiadomo co jest lepsze, to chyba zalezy od człowieka. Nie mam przekonania, że gdyby ludzie przeprowadzili uczciwy bilans tego wszystkiego, że byłaby jakaś olbrzymia przewaga ludzi wybierających działanie.
Dlatego trzeba angażować się w naprawdę wartościowe działania.
Yhym też tak teraz myślę. Ja skupiłem się na rodzinie i tyle. Nic więcej. Wszytko inne to ułuda, widzą Cię jak tylko mają w tym interes. Wolę najbliższą rodzinę.
Ewentualne powierzchowne znajomości w pracy, które nie wychodzą po za pracę by lepiej sie pracowało. Warto też obniżyć oczekiwania co do ludzi, to też pomaga. Ja obniżając oczekiwania , obniżyłem też zaangażowanie w relacje z ludźmi
Tak jest mi najlepiej.
Koncentruję się na rozpoznaniu potencjalnej wartości dodanej w moim życiu. Jeśli coś może mnie wzbogacić (zwłaszcza wewnętrznie) a unikam tego, to jest dla mnie ważne, żeby zrozumieć dlaczego unikam skoro czuję, że to może być dobre i wartościowe. Skąd mój lęk i czy mogę go skonfrontować i odważyć się sięgnąć po tę wartość dodaną. Pomaga mi to praktycznie zdecydować, co zrobić.
Dobre podsumowanie.
Dlaczego niby coś powinniśmy.
Lubię ciszę, spokój, brak presji. Wybieram siebie.
Można żyć oddychając jednym płuckiem, skacząc na jednej nodze i bijąc brawo jedną ręką, prawo nie zabrania
Ooo nowe okulary! Mega wygladasz❤️ pozdrawiam.
Biorę się za słuchanie 🙂
Zauważyłam, że trzeba pokonywać lęki metodą małych kroków a mnie terapeuci wrzucali na głęboką wodę, co spowodowało jeszcze większy lęk i wycofanie.
Ta pani jest zbyt zmanierowana...
Przerost formy nad treścią...
Tylko małe kroki!!
@@ewarydzewska3253 nie jest, tylko "moim zdaniem jej zachowanie przejawia cechy zmanierowania". Może się okazać, że kiedy się poznacie w realu to Twoje odczucia będą znacznie odmienne. Z mojego doświadczenia wynika, że warto odpuścić ocenianie, generalizacje i stygmatyzacje. To poprawiło, nie tylko u mnie' relacje z otoczeniem i sobą. Pozdrawiam
@@milionerrek w punkt! :)
Właśnie zrozumiałam, że boję się chodzić na większe zakupy, bo unikam samodzielności
Bardzo ciekawa rozmowa ❤️
bardzo dziękujemy
Chyba najczęściej unika się ludzi (np. w unikającym zaburzeniu osobowości)
Dziękuję❤
Jedno pytanie - czy jak przestanę unikać to będę szczęśliwszy ? Jeżeli nie, to dziękuję za wasze ćwiczenia.
Dopóki nie sprawdzisz, nie będziesz wiedzieć...
@@qlpik Myślałem, że w tej książeczce jest to już wyjaśnione ...
@@mrright3439 Jeśli przestaniesz unikać i spotkasz się ze sobą na głębszym poziomie to zyskasz coraz większe poczucie kontroli i sprawczości w swoim życiu. A to z kolei idzie w parze ze stopniowym redukowaniem się lęku. Zaczynamy wtedy żyć odważniej, sięgać po więcej. Tworząc sobie przestrzeń i szanse do stawania się coraz szczęśliwszym człowiekiem, coraz bardziej wolnym. Więc, odpowiadając na pytanie, w mojej ocenie tak, człowiek podejmując pracę nad zaprzestawaniem unikania, ostatecznie stanie się szczęśliwszy.
@@paweskiba9761 Wydaje mi się, że nie mam lęlu. Często słyszę, że jestem "kozakiem". Ale fakt, kiedyś gdy biegałem regularnie po lesie nocą (brak czasu) czułem , że mam większą kontrolę. Wątpię , czy byłem szczęśliwszy.
Bardzo potrzebny materiał. Dziękuję. Chciałbym jeszcze dodać w odniesieniu do rozmowy, że Pani Anna jest ostatnią osobą, której bym unikał😏
Tak, pozowała na damę niesamowicie
Dziękuję
Można sobie dużo wmówić. I żyć Śmiech pani terapeutki niestosowny. Panią Małgosię serdecznie pozdrawiam
Myślę, że pani terapeutka już była zestresowana i zmęczona ta rozmową. Potrafię to zrozumieć.
Z osobą unikającą życia nie pogadamy. A ja nie przyjdę;)
Konkluzja po obejrzeniu: Mam wrażenie, że wszystko co robimy jest formą unikania 🤦😅🤷
👍
W jaki sposób można się skontaktować?
Świetny materiał. A książkę kupuję.
Takie lanserskie gadanie pani psycholog lansującej się na Szapołowską. Takie rady dla wszystkich i na wszysyko niech sobie ta Pani .... sama na sobie zastosuje jesli sama bedzie w stanie znalexc jakąkolwiek spójność w tych radach
moja mama mawiala ze w lyzce wody mozna sie utopic
Pani psychoterapeutka ma syndrom gwiazdy,
co jest bardzo denerwujace przy omawianiu takich powaznych tematow.
Trochę racja, rzeczywiście przekaz jest manieryczny, ale może dlatego, że ta Pani kiedyś występowała w programach rozrywkowych/"lifestylowych", chyba też była modelką. Dlatego włączyłam wywiad w tle i wtedy mogłam skupić się na tym, że przekaz jest też mądry. P.S. Pani Małgosiu Serafin, nieustająco czekam na Pani wywiady, proszę już zawsze je robić, bo one "robią" dużo dobrego.
Tak jak tutaj w podkaście jeszcze da się to wytrzymać to nie wyobrażam sobie mieć terapii...
Podobne odczucia mam, pierwsza rozmowa która musiałem oglądać na raty.
Ciekawe spostrzeżenie odnośnie syndromu gwiazdy. Ja z kolei w ogóle tego nie odczułam. Jedyne co to trudność przy formułowaniu myśli, jakby „wymęczone” wypowiedzi, ale nie zmienia to faktu, że mamy duża dawkę wartościowej wiedzy. Wracając do syndromu gwiazdy - na podstawie czego taki wniosek?
Ale ten gość "męczy" każde słowo. Jak ona się siłuje przy wyciąganiu z głowy każdej myśli. Nie mówi nic odkrywczego, bardzo wyjątkowo NIC. Flaki z olejem. "Trzeba sięgnąć do źródeł i najlepiej z pomocą terapeuty." Wow, niesamowicie odkrywacza myśl. "Dlaczego przeżywam tę emocje? Trzeba zadać sobie takie pytanie." Kolejna odkrywczość. Fatalny gość i pod względem treści i formy. Ten sam gość wydaje się mieć jakiś problem. Może stres? Może coś innego. Nie wiem ale źle się słucha. Strata czasu.
Wydaje mi się, że się stresowała i zapewne ma wiedzę, ale nie potrafiła przekazać. Może w kontakcie z pacjentem jest inaczej. Może była to dla niej nowa sytuacja. Pani Małgosia wykazała się pełnym profesjonalizmem.
Każdy jest inny jedni bardziej drudzy mniej emocjonalni. Wydaje mi się osobą wrażliwą.
Jak zwykle reklama ksiażki. Nie ma żadnego innego powodu byście się wzieli za taki temat niz pieniadze?
Zwróć tylko uwagę, że żadna z tych pań nie jest autorką książki 😉
Może mówią o książce bo jest ona wartościowa a nie dla kasy
To słabiutko Pani słuchała 😏
@@qlpik i co z tego, że nie jest autorką? Za taka reklame się płaci