Może nie zrozumiałam twojego opisu fabuły tej książki Morrison, ale moim zdaniem, to takie szukanie wymiaru opartego o rasowość na siłę - nie czytałam książki, opieram się tylko na twojej recenzji. Bo każda dziewczynka chce być piękna i każda z reguły marzy o czymś, czego nie ma - jedne marzą o niebieskich oczach, inne o szczupłej figurze, jeszcze inne o pięknych bujnych lokach. Ja akurat mając kilka lat marzyłam o ciemnej karnacji/opaleniźnie i o buzi bez piegów, bo akurat wtedy piegi były mocno piętnowane. I też myślałam przez te piegi nigdy nikomu w życiu nie będę się podobała.
Ja czytam "Dzieła wybrane" Goethego.
Może nie zrozumiałam twojego opisu fabuły tej książki Morrison, ale moim zdaniem, to takie szukanie wymiaru opartego o rasowość na siłę - nie czytałam książki, opieram się tylko na twojej recenzji. Bo każda dziewczynka chce być piękna i każda z reguły marzy o czymś, czego nie ma - jedne marzą o niebieskich oczach, inne o szczupłej figurze, jeszcze inne o pięknych bujnych lokach. Ja akurat mając kilka lat marzyłam o ciemnej karnacji/opaleniźnie i o buzi bez piegów, bo akurat wtedy piegi były mocno piętnowane. I też myślałam przez te piegi nigdy nikomu w życiu nie będę się podobała.