Witajcie świątecznie 🙂. Ciepło i serdecznie wspominam historię z 1995 roku, kiedy to mój Tata wrócił "wesolutki" z firmowej Wigilii. Mieszkaliśmy wtedy w bloku na 5 piętrze. Winda tego dnia była zepsuta więc mój rodziciel wdrapywał się pieszo... Źle obliczył zdobyte bazy i znalazł się przy stole Wigilijnym sąsiadów z 4 piętra. Okazali się cudownymi ludźmi i te święta spędziliśmy razem. Zresztą tak jest do dzisiaj ... ponieważ dzięki tej pomyłce poznałam syna sąsiadów, który rok później został moim mężem 🤭🙂.
Przepiękna dostawa ,pamiętam wasze początki, nieśmiałe filmiki a teraz proszę pięknie się rozwijacie i tego Wam życzę na kolejny rok oby nam wszystkim nie zabrakło takich przyjemności,Wesołych Świąt dla całej Ekipy Jungle Boogie.
Sytuacja nie stricte wigilijna, ale również związana ze świętami. Mąż razem z moim Tatą i Wujkiem świętowali przy kieliszku. Z mojego to marny zawodnik, taki okazjonalny, więc trzeba pilnować jak dziecka 🤷. Kobiecy radar się od razu włącza i widzi jak ów delikwent powinien zbastować , co by później nie musiał tego odchorować . Przykładna żona widzi, że no to już ten moment - Panu podziękujemy i do spania. Mąż nauczony doświadczeniem, a raczej traumą, że tej swojej żony w porę nie posłuchał w przeszłości i żałował , przyjął do wiadomości , że teoretycznie powinien kulturalnie odejść od kieliszka. Ja opuściłam już pokój rozpusty i zaległam w łóżku, wchodzi Pan poślubiony i błaga "Kochanie , no weź , jeszcze troszkę , później powiedzą że pantofel, że się żony słucha , że mało męski "... Co mi zostało, żeby tego mego chłopa nie pozbawiać jaj męskości , no zgodziłam się. Wrócił do szanownego grona, nie minęło 10min , ja już prawie w objęciach Morfeusza słyszę głośny huk . Myślę ... No przewrócił się. Biegnę ... Zastaje Męża w łazience, z resztkami umywalki w dłoniach, patrzę na podłogę , cała umywalka w rozsypce , patrzę na Męża - ten stał, patrzył na mnie jak kot ze Shreka, widząc moją minę rzekł , w sumie wydukał, w sumie wyseplenił, zważywszy na Jego stan "chyba umywalka spadła "... No chyba tak 🤭🤔
Kochani! Bardzo dziękujemy za wszystkie historie, zawsze to powtarzamy, ale wierzcie, czytamy wszystkie komentarze. Także tym razem była to czysta przyjemność, kto by pomyślał ile zupełnie nie do przewidzenia historii wydarza się w naszych domach, w ciągu tych zaledwie kilku cudownych, świątecznych dni Bożego Narodzenia. Chcieliśmy wykorzystać ten moment, by złożyć wszystkim fanom naszego kanału na YT, klientom naszego sklepu i wszystkim osobom, które kochają tak jak my wszystko co zielone i rośnie - najszczersze, najlepsze życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia, chyba w tym roku wszyscy będziemy je przeżywać szczególnie, bo też szczególny był to rok, który powoli przemija i chyba pod wieloma względami chcemy go zostawić daleko za sobą. Głęboko wierzymy, że w przyszłym roku z czasem spotkamy się już w lepszej, wreszcie normalnej rzeczywistości. Przyszły rok będzie również zupełnie nowym otwarciem dla Jungle Boogie, już w styczniu będziemy dla Was w nowym, dużo większym, industrialnym magazynie, będziemy nagrywać dla Was jeszcze lepsze materiały, ściągać do Polski coraz to wspanialsze rośliny i ogólnie będziemy Was zaskakiwać, taki jest plan;) Przyszedł jednak czas rozstrzygnąć nasz konkurs, tym razem zgodnie z zapowiedzią mamy dwóch zwycięzców a są nimi: 1. Korneliusz Częczek - za zabawną historię, ale jeszcze bardziej - za głęboką, wrażliwą refleksję, która nas urzekła. 2. Tu mamy historię anonima. Anonimie, zgłoś się do nas! Ta historia to prawdziwy hit, pozdrawiamy wujka! Bardzoo spodobała się również i Wam, cytujemy ją poniżej. Wiele lat temu, gdy jeszcze telefony komórkowe były rzadkością, Wigilię obchodziliśmy u moich dziadków. Zjeżdżała się cała rodzina, w tym dość wiekowi ciocia z wujkiem. Chwilę przed kolacją tata odebrał telefon od cioci, że wujek wyjechał na Wigilię bez niej. Tata czym prędzej ciocię przywiózł sam, wujek dotarł jakieś pół godziny później. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył swoją żonę czekającą na niego na podjeździe. Z całkowitą szczerością przyznał, że był przekonany, że siedzi ona z tyłu, tylko się nie odzywa, bo wcześniej skrytykował jej karpia. Z karpiem też była związana dość zabawna historia, bo wujek całe życie karpia nienawidził. Na którejś Wigili bardzo się nim zajadał. Okazało się, że przez problemy z pamięci wujek po prostu zapomniał, że go nie lubi. Do teraz, pomimo prawie 100 lat i słabej pamięci, wujek wspomina podróż na tamtą Wigilię jako jedną z najspokojniejszych w jego życiu.
Dziekuję bardzo za nagrodę, wujka pozdrowię. Nie ogarnia Internetu, ale bardzo się cieszy, że jego historia tak się wszystkim spodobała. Opowiada ją każdemu przy każdej okazji. Nie wiem, dlaczego nie pokazuje mojej nazwy, chociaż jestem zalogowana, wyślę też na potwierdzenie screen z komentarzem z konta na potwierdzenie. Pozdrawiam i Wesołych Świąt.
Ja za dziecka wiedząc ze Mama nie zrobi nam pod choinkę prezentu ani pod poduszkę a chciałam by siostra nie była smutna zrobiłam prezent z ziemniaków. Wystrugałam z nich serduszka, a z szmatek zrobiłam lalkę gałgankową. Była uciecha i kupa smiechu .:) Często to teraz wspominamy.
Najzabawniejsza sytuacja wigilijna... hmmm? Miało to miejsce swego czasu; stół nakryty, świece przy ozdobione, sztućce połyskujące. Każdy zdążył zająć swoje miejsce. Nie pamiętam już jak biało było za oknem. Czy w ogóle było. Jednak o ile się nie mylę - ozięble stanowiło zewsząd. Atmosfera zaskakująco przyjemna, rodzinna, a jednocześnie skromna. Byłem młodszy, podekscytowany nadchodzącą kuchnią, która pachniała świąteczną naturą ❤ Czerwony wywar przygotowany. I wówczas, kiedy nastał moment kulminacyjny; otwarły się wszelkie uśmiechy. Jak się okazało, znaczna część (jak nie wszystkie!) uszka były sklejone. Nie posiadały znajomego kształtu, była to jedna wielka papka. Ale wciąż apetyczna, w rzeczy samej nie odstawały swoją wyśmienitością. Z początku wydawało się, że cała przedświąteczna praca poszła na marne. Nie wspominam już o gotujących się, złączonych pierogach. Jednak nie popsuło to naszej sympatii ani trochę. Bez wyjątku - każdy roześmiał się w duchu. Achhh nie ma to jak sklejone uszka i pierogi na wigilijnym stole. Prawda? 🧡 Pomimo to, udowadnia nam to, że w niemalże każdorazowej, zabawnej sytuacji kryje się nutka tragizmu; przygnębienia, który prędzej czy później zmienia formę na miłość i współczucie. Aspekty tak pożądane wśród bliskisch spotkań. Czy więc gdyby nie ta zgryzota, czy byłby jakikolwiek powód do śmiechu lub wspólnej, rodzinnej integracji? 💛
Korneliusz, urzekający i głęboki komentarz. Dzięki za to! A z przyziemnych rzeczy - my uszka po zrobieniu na surowo mrozimy i potem smażymy, takie nam najbardziej smakują i nie ma szans żeby się skleiły:)
Byłam młodą żoną, pierwsza Wigilia z nową rodziną mojego męża w naszym domu. Teściowa poprosiła mnie o zrobienie barszczu, ona uszka. Zrobiłam wywar, który przelałam przez sitko ale zapomniałam podstawić garnek 😏 Cały barszcz wylądował w zlewie! Mina teściowej bezcenna🙂 Uszka babci Zosi, The best ❤️
Obstawiam, że najzabawniejsze i jednocześnie bardzo urocze było to jak moja babcia przebrała się za Mikołaja. Od razu się zorientowałam ale nie mówiłam jej, żeby nie sprawić jej tym przykrości
Wigilia 8 lat temu... Barszcz z uszkami - wyczekiwany przez wszystkich. Przepis sprawdzony od lat, przechodzący z dziada pradziada. Zakwas z pewnego źródła.... I do tej pory nikt nie wie co poszło nie tak ale nie dało się go zjeść. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że na początku każdy zaczął go "poprawiać" na własną rękę, we własnym talerzy. Potem były wzajemne wymiany i kosztowanie barszczu sąsiada. Cały czas coś nie tak, czegoś brak czy czegoś za dużo.... nikt ne wiedział... każdy chciał pomóc. Całe święta... poprawialiśmy barszcz... i dawaliśmy go do spróbowania kolejnym "ofiarą" .... i wspominamy go na każdej kolejnej Wigilii xD
Święta , święta i po świętach , więc wracamy do oczopląsów , po pięknie prezentowanych roślinach . Te filmiki , to można oglądać na okrągło i bardzo często do nich wracamy , by stale się cieszyć różnymi roślinami
Moja mama ugotowała pierogi z Nutellą zamiast z kapustą i grzybami, bo miała wcześniej przygotowane w zamrażarce I jej się pomyliły woreczki. Pomyłka wyszła, gdy pierwsza osoba spróbowała tegoż pierożka z barszczem czerwonym ;)
Wiele lat temu, gdy jeszcze telefony komórkowe były rzadkością, Wigilię obchodziliśmy u moich dziadków. Zjeżdżała się cała rodzina, w tym dość wiekowi ciocia z wujkiem. Chwilę przed kolacją tata odebrał telefon od cioci, że wujek wyjechał na Wigilię bez niej. Tata czym prędzej ciocię przywiózł sam, wujek dotarł jakieś pół godziny później. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył swoją żonę czekającą na niego na podjeździe. Z całkowitą szczerością przyznał, że był przekonany, że siedzi ona z tyłu, tylko się nie odzywa, bo wcześniej skrytykował jej karpia. Z karpiem też była związana dość zabawna historia, bo wujek całe życie karpia nienawidził. Na którejś Wigili bardzo się nim zajadał. Okazało się, że przez problemy z pamięci wujek po prostu zapomniał, że go nie lubi. Do teraz, pomimo prawie 100 lat i słabej pamięci, wujek wspomina podróż na tamtą Wigilię jako jedną z najspokojniejszych w jego życiu.
W rodzinie mam dwóch wujków - to bracia bliźniacy. Zwykle co roku na zmianę przebierają się za Mikołaja i przychodzą do najmłodszej części rodziny. Jednego roku chyba się nie dogadali - kiedy przyszedł czas rozdawania prezentów pojawiło się dwóch identycznych Mikołajów - wyglądali tak samo, mówili tak samo. Nie wiem kto miał bardziej zdziwioną minę na takie "rozmnożenie" Mikołajów oni czy dzieciaki :D
Mam śmieszną ale i trochę straszną historyjkę. Jest wigilia, wszystko gotowe i mamy zasiadać do stołu. Mój tata jednak miał jeszcze "coś" do zmajstrowania w gniazdku. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zaczął wbijać gwoździa w dziurkę gniazdka 😏 Poszła duża iskra, trochę dymu i nastała cisza. Siedzieliśmy w ciemnościach dobrą godzinę puki tata tego nie naprawił. Byłam mała i nie pamiętam czemu tata myślał że to dobry pomysł ale to najbardziej zapamiętana wigilia. Myślę że to od tamtej pory boję się nawet żarówki wkręcić 😅Może w tym roku spytam się o co chodziło z tym gwoździem. Na szczęście nic mu się wtedy nie stało i nadal ma u mnie tytuł najlepszej złotej rączki. Pozdrawiam cieplutko całą ekipę Jungle Boogie ❤
Na święta mama zawsze robi schab w galarecie. Robi go jakoś 2 dni przed. No i pewnego razu, wróciła ze sklepu i schab gdzieś odłożyła. W sumie to się za bardzo nim nie interesowała. Jakieś 2 h później, szuka tego schabu, w lodówce, w ganku i nie ma. Już sobie od skleroz nawyzywała, że ze sklepu zapomniała. No to ja z siostrą zaczynamy tego schabu też szukać. Wchodzę do pokoju w którym mieliśmy taką dużą materiałową klatkę dla psa. No i patrze, że Atrey jakiś taki tyłem odwrócony, to go wołam, a ten jak nigdy na mnie warczy. No to ja go za nogi z tej klatki wyciągam, a on w psyku ma ten schab. Zdążył już połowę opierniczyć. Musicie jednak wiedzieć, że mama kupiła taki długaśny prawie pół metrowy. 😃🤣 Pies prawie skończył wtedy swój żywot. Od tamtej pory kazdy się nauczył od razu chować zakupy 🤣
Kilka lat temu na Kolacji Wigilijnej zorganizowanej "u dziadków" Babcia podała jak co roku barszcz z uszkami, jednak pomyliła rodzaj uszek (przygotowała mięsne na Święta a postne na Wigilię). Na szczęście Babcia jest na tyle zdystansowana, że sama zaczęła żartować z sytuacji zamiast się zdenerwować. Obyśmy w życiu mieli tylko takie wpadki! Pozdrawiam ;)
🌲Wigilia, ja 7 latka, mój brat Jaś 4. Nasza rodzinka bardzo przebiegła, żebyśmy wierzyli w Mikołaja postanowili, że przebiorą wujka (nie spędzał z nami wcześniej Wigilii więc nie było podejrzeń). Siedzimy przy stole 🍽 i słychać hohoho! I dzwony dzwoneczka, ja onieśmieloma, wchodzi Mikołaj, patrzę jak wryta. Nikt nie spodziewał się co mój brat powie. To wujek😜! Krzyczy Jaś, ja mówię cicho to Mikołaj 🤫co ty gadasz, wszyscy wpadli w śmiech🤡 haha. Ja dalej wierzyłam, a mój brat chociaż połowę życia młodszy😅 i tak rozpoznał kto był Mikołajem pod brodą z waty i czerwona czapką hehe😂 Ja wstydliwe odebrałam prezent (rózgi nie bylo) A mój brat jeszcze musiał podyskutować z ,,mikołajem" 🤣
Razem z dziadkiem pojechaliśmy po drzewko na święta do takiej szkółki świerków, drzewko wybrane, zawiezione do domu i ubrane. Jak nigdy interesowało naszego psa i kotka, więc miały zakaz na ten jeden pokój, aby wytrzymało do wigli. Po kolacji czas na prezenty. Dzieciaki pobiegły pod choinkę i nagle rozległ się wrzask. Okazało się że razem z drzewkiem przyjechała wiewiórka która prawdopodobnie spała między prezentami i ugryzła mojego kuzyna w palec. Od tej pory już nigdy nie rzuca się na prezenty hahah a zwierzak został bezpieczenie odwiedziony do domu i dostał orzeszka :)
Pamiętam historię sprzed kilku lat jak teściowa zrobiła na Wigilię pierogi z bigosem :) w jednym garnku miała farsz na pierogi, w drugim bigos, a że podobnie wyglądały to nafaszerowała pierogi kapustą z mięsem zamiast kapustą z grzybami ... To była PETARDA...a mina teściowej przy rodzinnej Wigilii bezcenna :):) No i dzięki pierogom z bigosem mieliśmy "zrobioną" Wigilię i wesołą atmosferę, choć teściowej do śmiechu nie było...
Pewnej Wigilii, jako dzieciak, byłam wyjątkowo głodna i niecierpliwie stojąc przy oknie, nieopodal wysokiej choinki, wypatrywałam pierwszej gwiazdki. Gdy wreszcie ją zobaczyłam, obróciłam się, by prędko biec do stołu, jednak zapomniałam o choince, pociągnęłam ją za sobą i padła jak długa przed moje nogi. Dorobiłam się niejednego guza, kolacja przesunęła się w czasie, choć na całe szczęście obyło się bez szklanych dodatków w daniach. 😬 Od tamtej Wigilii choinka jest teraz skromnych rozmiarów, przeważają plastikowe dekoracje, a ja dalej jestem obiektem śmiechów. 🤷🏼♀️ Życzę radosnych i oby nie w pośpiechu Świąt!
Z zabawnych sytuacji mam chyba tylko jedną z dzieciństwa. Pojechaliśmy na święta do babci, każdy w czymś pomagał a mnie przypadł zaszczyt przyniesienia ziemniaków do kuchni. Nie wiele myśląc , poszłam do salonu gdzie stała ogromna , żywa choinka w wiadrze wypełnionym ziemniakami ... skończyło się na leżącej choince na parkiecie, rozbitych bombkach i moim guzie na czole 😂 ps. Do tej pory wspominamy sytuacje z dzieciństwa a pare bombek , które się wtedy uchowały zdobią co roku naszą choinkę 😊 od tamtej pory dziwnym trafem moja mama ma zawsze sztuczną choinkę 🧐
Wigilia 2000 ( jeju jak dawno) mieszkamy jeszcze wtedy w bloku i od samego rana zjeżdżają do nas goście; uściski ,dużo radości i bardzo wesoło.. ale praca w kuchni nie ustaje . Część przygotowanego jedzenia- na balkonie (mieszkanie ciasne = własne). Tomek (kuzyn z Wrocławia) palił wtedy jeszcze papierosy i dlatego - chciał na balkon. Miał na nogach góralskie kapcie. I z tymi 'kopytami' wdepnął w dwa serniki !!! Ślady tych 'gierów' do dziś pamiętamy. Serników nikt nie jadł, a z innego ciasta była tylko jedna mała babka . Poszła w mig ( ta babka).. hahahaha
Gdy miałem sześć lat, koleżanka mojej mamy wyjeżdżała na święta do rodziny, więc zostawiła u nas swojego królika. Po kolacji i rozpakowaniu prezentów, gdy na stole zostały desery mama postanowiła wypuścić królika, żeby mógł sobie pobiegać. Nie zauważyliśmy jednak, że załatwił swoje potrzeby pod stołem. Gdy dziadek zobaczył bobki, uznał je za czekoladki i odłożył na talerzyk z resztą słodyczy. Całe szczęście zostało to w porę zauważone i nikt ich nie zjadł.
Może nie historia Wigilijna, ale związana ze świętami. Było to jak miałam chyba 3-4latka. Mama spodziewała się, że po południu przyjdzie ksiądz po kolędzie. Drzwi do domu były otwarte, mama w kuchni się krząta i zdenerwowana sprawdza czy wszystko wyszykowane, a ja w pokoju na nocniku siedzę i robię swoje (uczyli mnie żeby iść z nocnikiem do łazienki, ale widać nie słuchałam się) :D. Mama nie usłyszała, że ksiądz wszedł do domu. Oczywiście ja wystraszona z płaczem i nocnikiem uciekłam do innego pokoju, schowałam się w kąt i już nie wyszłam na błogosławieństwo (mimo próśb mamy). Mama spaliła się ze wstydu za mnie goniącą z nocnikiem przy tyłku oraz zapaszek ciągnący się za mną :D
U mnie taki zwyczaj był, dawno temu, jak byłam mała, że jak się przychodziło do naszego domu na święta, to każdy przynosił jedna ozdobę, nawet maleńka, na choinkę. Rodzinę mam spora więc choinka była naprawdę kolorowa :). Ale pewnego roku prądu zabrakło tuż przed samą kolacja wigilijna, a że ja zawsze spory zapas świeczek gromadzę, to sąsiedzi czym prędzej do mnie po trochę ognia do poświęcenia. No i że wiedzieli że u mnie taka tradycja, to każdy jak przyszedł to po bombce przyniósł. No i finał jest taki, że jak zasiedliśmy do kolacji to jak choinka piękna i kolorowa tak runęła od tego ciężaru i był piękna i kolorowa na całej podłodze.
Dzień przed Wigilia, kilka dobrych lat temu odwiedzilam babcie Helenke z moim pieskiem Monroe, żeby przywieść jej jakieś brakujące produkty. Babcia z racji braku miejsca w lodówce w pokoju obok na kanapie miała poustawianą czesc wigilijnych potraw, która czekala na odbiór reszty rodziny. Po chwili rozmowy przy herbacie zwrocilam uwage, że nie ma przy nas mojego goldena. Poszlam do pokoju obok, gdzie przy pustym półmisku "ryby po grecku" stał wlasnie moj piesek. Babcia do teraz sie smieje, ze jedyne czym sie zmartwilam to czy w potrawie byl filet 😅 na szczescie był i pieskowi nic sie nie stalo, a w tym roku będzie spedzal z moja rodziną w tym babcia Helena 15-stą Wigilię 😄♥️ pozdrawiam serdecznie i życzę wesolych i spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie, Iza
Mnie najbardziej bawi historia sprzed kilku lat, gdzie razem z Mężem wybieraliśmy swoją pierwszą żywą choinkę do naszego już wspólnego domu. Nie mieliśmy zbyt wielkiego doświadczenia ;P Postanowiliśmy wtedy kupić i ubrać choinkę na początku grudnia, bo nie mogliśmy się doczekać tej magii ^^ Tylko nie było nam dane się nią nacieszyć zbyt długo, bo do Wigilii zdążyła się osypać i stała prawie goła😂😂😂
Przygodę z kotami i choinką mieliśmy kilka lat temu. Dwa kotki, które nie bardzo się lubiły, ale obydwa przychodziły do nas w gości, wpadły za nami do domu i postanowiły się pogonić. A że na ich drodze stanęła w pewnym momencie choinka to jeden za drugim jak po drzewie hop na choinkę a ta razem z nimi też hop, tyle że na podłogę, na której nie ma żadnego dywanu tylko same płytki. Dlatego resztę okresu świątecznego mieliśmy choinkę w wersji skromnej. Bardzo skromnej :)
Dwa lata temu, jak kazda kobieta 23 grudnia byłam w największym ferworze sprzątania, gotowania, ubierania choinki, ogólnie sam środek tego tajfunu zwanego przedświąteczną gorączką. Głośno pracował i odkurzacz i mikser i pewnie jeszcze nawet pralka. W którymś momencie, owszem wydawało mi się, że słyszę domofon, ale zajęta przygotowaniami jakoś przeszłam nad tym faktem do dalszych przygotowań. Kiedy po jakimś czasie usiadłam na chwilę zobaczyłam, że dzwonił moj tato. Zaniepokojona oddzwoniłam i.....dostałam burę, że takiego numeru to on się po mnie nie spodziewał 😅 jak mogłam zaprosić go na Wigilię, on przychodzi, przynosi prezenty, a ja mu drzwi nie otwieram 🤣. Wyrodna córka, odstawia mu taki numer, w Wigilię 😂. Tak to jest jak się w kalendarz nie spojrzy i zalicza Wigilijny falstart 😜
Kiedy byłam dzieckiem, zawsze spędzałam święta u dziadków. Co roku babcia, mama i ciocia podrzucały prezenty w czasie, kiedy dzieci z nosami na szybie czekały na pierwszą gwiazdkę (raca odpalana przez wujka za domem), a chwilę potem widziały pod oknem przebiegającego Mikołaja (dziadek ofc). Pewnego roku wujek pojechał po swoją teściową i bardzo się spóźniał, więc dziadek postanowił odstawić tradycyjne przedstawienie sam... Złapał gazetę, podpalił ją i w dzikich podskokach biegał wokół drzew na placu, aż... się poślizgnął i podpalił brodę. Klnąc i gasząc uciekł do garażu, a ja i kuzynki poleciałyśmy galopem pod choinkę śpiewając na cały głos na melodię "Jingle Bells" wszystkie brzydkie słowa, które właśnie usłyszałyśmy od dziadka 😁 Babcia oburzona pyta: a kto was nauczył takiego języka???? Odpowiedziałyśmy chórem: MIKOŁAJ!!! 🎅😂
Mojanajsmieszniejsza historia sięga 20 lat wstecz i trwa do dziś. Jest to historia jednego zdjęcia. Wraz z moim bratem stoimy przy choince. Ja ubrana w czarna sukienkę on w niebieskiej koszulce. U nas zawsze święta są i były radosne, a ro zdjęcie jest zaprzeczeniem tych radosnych chwila. Mamy tak ponure miny, że aż przerażają. I za każdym razem ktokolwiek spojrzy na to zdjęcie to się pyta co się wtedy stało a to kwestia dobrego ujęcia mamy między innymi ujęciami. No cóż ale pamieta jest przednia zawsze z bratem się z niej śmiejemy.
Kilka lat temu moja mama przygotowywała dużą wigilię, na jakąś godzinę przed przyjściem gości chciała odłożyć gar z barszczem na parapet, ale za bardzo skupiła się na tym żeby nie ubrudzić firanki i przy manewrach gar z hukiem zleciał na podłogę, a barszcz wystrzelił na pół kuchni. Mama, podłoga i ścianą kuchni zmienili kolor na buraczkowy. Mimo, że w tamtej chwili nie było Nam do śmiechu i rozpoczęła się akcja ratunkowa to historia z biegiem czasu stała się Naszym wigilijnym hitem. Oczywiście wszyscy goście podziwiali czerwony ślad na ścianie, którego rzecz jasna nie udało się ukryć, nie odratowaliśmy też fug w płytkach i kuchnia wyglądała jak miejsce krwawej zbrodni przez kilka dni. Na szczęście udało się dorwać w monopolowym jeszcze karton barszczu żeby mieć w czym uszka zamoczyć 😅 Mama jednak doznała trwałej blokady i po dziś dzień na wigilię mamy barszcz z kartonu 😂
Czas więc i na moją historię. Poznajcie Chrupka. Chrupek to żarłoczna świnka morska. Swój głód uwielbia obwieszczać przede wszystkim nocnymi, przeszywającymi piskami. Nie ma ilości jedzenia, której Chrupek nie byłby w stanie pochłonąć, a przynajmniej tak mi się wydawało do pewnej Wigilii. Ku uciesze świnki, przed przybyciem gości, nadszedł czas przygotowań wigilijnych dań. Jest to czas, gdy Chrupek w końcu może zapomnieć, co znaczy to okropne słowo „głód” (do jego klatki regularnie wpadają obierki warzyw). Przybyli goście, Wigilia się zaczęła. Po odśpiewanych kolędach, zjedzonych potrawach i odpakowanych prezentach, nastąpiła godzina, w której zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem. Jednak głosu Chrupka nie słychać... Może moja świnka działa odwrotnie? Może po codziennych piskach, to właśnie w Wigilię milknie? Postanowiłam zbadać, co jest przyczyną tego niespotykanego spokoju Chrupka. Weszłam do kuchni, ale widok, który zastałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. I oto świnka morska (moja wiecznie niedożarta świnka morska!) w otoczeniu girland obierek, leży plackiem na plecach ledwo dysząc z przejedzenia! Żeby nie zakończyć zbyt dramatycznie, świnka ma się dobrze i życzy Wam wszystkim wesołych świąt! ❤️
Co roku Wigilia wygląda u nas tak samo. W ciągu dnia każdy jest zaganiany wykonując zadania z dłuugiej listy herkulesowych prac, aby wieczorem dom jakimś cudem pachniał przyprawą do piernika i lśnił. Później następuje bitwa o łazienki (ten, kto najwięcej zrobił, dostaje prysznic, następna w kolejności jest łazienka z wanną, a potem toaleta z umywalką) - córka zwykle wygrywa, bo uwija się, jak pszczółka w ulu, a niepocieszony mąż musi się zadowolić kranem chyba, że nas przechytrzy i wcześniej się zamknie pod prysznicem. Następnie, punkt osiemnasta, dzwonią goście do drzwi i siadamy do stołu, a o 20:30 otwieramy prezenty. Jednak pewnego razu, a dokładniej dnia 24 grudnia Roku Pańskiego dwutysięcznego czternastego, pewne wydarzenia diametralnie zmieniły bieg idealnie zaplanowanej uroczystości. Obudziliśmy się wraz z głośnym dźwiękiem budzika. Każdy z nas zjadł drobne śniadanie i zabraliśmy się do pracy - córka i mąż pobieżeli ubierać choinkę, natomiast ja nakarmiłam multum naszych potworków i zabrałam się za karpia. Wtedy zorientowałam się, że nie ma jednego kota, Chaser. Wysłałam córkę na zwiady, jednak kotka znikła jak kamień w wodę. Uznałam, że mąż wypuścił ją na dwór i powróciłam do krojenia śledzi. W końcu przyszedł czas na sławnego króla polskiego stołu świątecznego - karpia. Nasz sąsiad co roku jeździ na polowanie i przywozi ryby wigilijne dla dużej części ulicy, za co go ubóstwiam. [Pozdrowienia dla pana Macieja, jeśli to czyta!] Już kierowałam się w stronę spiżarni, gdy nagle usłyszałam łomot. Poszłam w kierunku odgłosu - do pokoju choinkowego. O zgrozo, choinka leżała na podłodze otoczona potłuczonym szkłem i kolorowymi resztkami ozdób świątecznych. Z wyrwanego gniazdka (w końcu podłączone były lampki) sterczały kable i tryskało trochę iskier, zadzwoniłam więc po znajomego elektryka. Choinka się przewróciła, gdyż moja kochana córcia powiesiła ozdoby tylko i wyłącznie z przodu uznając, że po co wieszać z tyłu, skoro nie będzie ich widać... sytuacja ta niesamowicie ją rozśmieszyła i córka oczywiście pochwaliła się tym wyczynem swoim znajomym na powszechnie znanym portalu o nazwie Facebook. Mąż który, z bliżej mi nieznanych powodów, po powieszeniu lampek przestał nadzorować ubieranie choinki, usiadł w fotelu zanosząc się głośnym śmiechem. Cała ciężka praca sprzątnięcia bałaganu spadła na mnie. W międzyczasie przypaliła się zawartość czterech garnków, które zostawiłam w kuchni na ogniu, planując iść tylko po rybę. W końcu "wspaniałomyślny" małżonek postanowił przejąć ode mnie zmiotkę i szufelkę, więc pobiegłam do kuchni wyłączyć gaz i pomieszać zawartość garów (tak czy siak nic nie nadawało się do spożycia), po czym wreszcie udałam się do spiżarni zastanawiając się, co zrobimy z ozdobami świątecznymi. Zaczęłam się bardzo stresować i denerwować, gdyż duża część mojej ciężkiej pracy poszła na marne. Jednak to nie był koniec moich udręk. Wchodząc do spiżarki usłyszałam mlaskanie. Włączyłam światło i zobaczyłam Chaser pożerającą karpia! Możecie sobie wyobrazić załamanie, psychiczne jakie wtedy przeżyłam... W tym samym czasie mąż krzyknął, że zadzwonił kuzyn z wiadomością, iż przyjadą dwie godziny wcześniej, gdyż o dziwo nie było korków i wiely samochodów na autostradzie,(na pewno pozwolił sobie na prędkościowe wybryki) Udało się zrobić siedem potraw. Jako choinkę przystroiliśmy naszego rozrośniętego filodendrona suszonymi plastrami pomarańczy i innych owoców. Jednak najciekawiej było, kiedy kuzyn zadzwonił drugi raz oznajmiając, że złapali gumę. A na czym? Na resztkach wyjątkowo twardej bombki, która nie wiadomo jak znalazła się na środku autostrady A1. Mąż musiał po nich jechać. W końcu wszyscy znaleźliśmy się przy stole, o dziwo wszyscy uśmiechnięci i zaczęliśmy opowiadać nasze wyjątkowe przeżycia, co wywołało dużo śmiechu. Były wyjątkowo nietrafione prezenty, ale znaleźliśmy w nich pozytywy. Od tego czasu naszą choinką był ów wielki pnący filodendron, niestety na początku tego roku przeprowadzilismy się i roślina była niestety zbyt duża do przewiezienia, szukamy więc innej rośliny, która może urosnąć taka fajna i choinkowa 😉 Życzę wszystkim Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! 🎄🎄🎄🎆 *edit-stylistyczne poprawki 😄
Za małego dzieciaka, sam początek lat 90' Wigilia u dziadków. Śniegu dużo, tak jak zwykle wtedy bywało, my w jednym pokoju, a choinka w drugim(łatwiej podrzucić prezenty bez świadków) i nagle... łubudu, tam gdzie choinka oczywiście. Wbiegamy, a choinka powalona. Bombki w połowie wytłuczone, bo wtedy były szklane, a nie jakieś plastiki,szkoda straszna, bo i kosztowna w tamtych czasach. Tak na marginesie, do dziś żałuję tych bombek, takie były cacuszka. Komentarz mój - dzieciaka"strasznie się gramoli ten Mikołaj ", na co moja babcia rzekła" przynajmniej firanka cała ". Rok wcześniej tak narozrabiał Mikołaj, że od świeczek - prawdziwych jeszcze wtedy- zajęła się firanka. Jeśli dobrze pamiętam, to od tamtej pory zaczęły gościć na choince sztuczne światełka i pojawiły się pierwsze plastiki wśród bombek. Niestety Mikołaj chyba wydatnie się do tego przyczynił.
Kilka lat temu ciocia w ciąży 🤰pochłaniała wszystkie wigilijne potrawy do utraty tchu🥴, aż stwierdziła że „chyba zaraz urodzi... serniczek”🤣Kilka godzin później urodziła - ślicznego brzdąca 🤱👶strach się przejeść! 😂
Do tej pory to pamiętam... Na święta przyjechali dziadkowie i najmłodsi dostali prezent na wejściu (może się zapomnieli, nie wiem z czego to wyszło). Dzieciaki pierwsze co, to zjadły wszytko, co czekoladowe 🍫. Kombinowanie dorosłych się zaczęło, jak próbowaliśmy dzieciom wmówić, że to Mikołaj to przyniósł, wcale nikt tego nie dał. A wyjedzone słodycze... No to Mikołaj zjadł 🎅 i mówiliśmy to z wielkim przekonaniem dzieciakom, które miały całe brązowe od słodkości mordki 😂
Moja historia może nie jest śmieszna ale za to radosna więc i tak wam opowiem😉 Jakoś chyba nigdy nie przepadałam za świętami. Dlaczego? Jako najmłodsza w rodzinie zostałam w domu tylko ja z rodzicami a właściwie to z tatem bo mama wyjeżdżała do pracy za granicę, tak było również w święta. Trójka rodzeństwa wyjechała do Anglii i choć bardzo chcieliśmy to zawsze ciężko było się spotkać tak wszyscy razem abyśmy mogli spędzić wesoło, rodzinnie i przyjemnie święta. Nic dla mnie nie znaczyły życzenia "wesołych, rodzinnych świąt" bo i tak te życzenia nigdy się nie spełniały 🙁 Tak było bardzo długo i święta nie cieszyły tak jak powinny, nawet ubieranie choinki i pieczenie pierniczków nie potrafiło stworzyć prawdziwej świątecznej atmosfery. Udało się dopiero gdy dorosłam i założyłam własną rodzinę, wtedy było już nas jeszcze więcej😉 Nadszedł dzień, że przyjechało rodzeństwo i to z rodzinami 😉. Już dawno nie było tak wesoło. Było sianko pod obrusem, tradycyjne 12 potraw, wspólne kolędowanie przy choince i nawet grosiki ukryte w uszkach bo dla tego, kto je znajdzie oznaczały szczęście, obeszło się bez połamanych zębów choć było blisko😉 na koniec oczywiście prezenty, każdy znalazł coś pod choinką i choć z braku pomysłów mężczyźni dostali w większości skarpety i żele pod prysznic to śmiechu było wiele bo stwierdzili, że w takim razie chyba powinni się częściej myć 😂 tak oto przypomniałam sobie co znaczą święta i że jednak mogą być wesołe😁
Dziękuję 😉 Grosiki to u nas tradycja, zdarzają się w uszkach a nawet i w pierogach 😂 pamiętałam to z dzieciństwa i cieszę się, że udało nam się wrócić do tej tradycji bo jest przy tym świetna zabawa - każdy chce znaleźć a nie każdemu się uda. Ja znalazłam😉 wszyscy wiedzieli o możliwości znalezienia niespodzianki w uszku więc ryzyko zadławienia znikome 😅
Kiedyś jako dziecko wykąpałam się z karpiem w wannie. Wierzcie lub nie, tak właśnie było i do tej pory nie wiem jak to zrobiłam 🤷♀️ A z najfajniejszych wspomnień świątecznych pozostaje zjazd z bratem na sankach przez las z samego szczytu góry. Tak się bawiło za dzieciaka! 😁
Pierwsza Wigilia z mężem i dzieciakami- bez rodziców i teściów. Maraton-sprzątanie, gotowanie- do utraty tchu. Strojenie choinki w Wigilię, zgodnie z tradycją. Nawet zdążyłam się umalować biegając między kuchnią a jadalnią. Sianko pod obrusem, świeca odpalona, wystrojone dzieci namierzyły pierwszą gwiazdkę. Zasiadamy do stołu, ale.... Zapomnieliśmy o opłatku! Pierwsza nasza Wigilia rozpoczęła się od przełamywania chleba 😅
Czadowa historia. By dodać klimatu i ciepełka w domu rozpalaliśmy rzadko używany kominek. Coś poszło nie tak, ciężko mi ocenić co ale atmosfera - zadymiona! Cały dół domu w dymie wietrzenie na maxa. Z gorącej atmosfery zrobiło się mroźno i ten czad. Niesamowite jak szybko i na jak długo przesiąka zapachem. Wigilia w moim pokoju bo tam największe biurko, monitory ustąpiły miejsca talerzom i potrawom. To była naprawdę rodzinna noc w małym pomieszczeniu końcowo pełna śmiechu.
Zdecydowanie najzabawniejszą historią jest wydarzenie, kiedy w Wigilię nasz kot zabrał rybę przygotowaną do wsadzenia do piekarnika (chyba sądził, że jak leży to może brać?). Skończyło się na gonitwie po całym domu za kotem, który rybę trzymał cały czas w zębach 😂. Chyba nigdy tego nie zapomnimy, a kot dożywotnio ma zakaz wchodzenia do kuchni 🐱
🌱🌱🌱Tak myślę, myślę i jakieś szczególnie zabawnej historii nie mam. Oprócz miłych i rodzinnych świąt, pamiętam jedną sytuację z dzieciństwa. Strach przed Gwiazdorem spowodowało że schowałem się pod łóżko😱🤫🎄🎁. I nie wyszlam aż sobie poszedl. To chyba predzej na jakąś nagrodę pocieszenia z tej sytuacji zasłużyłam🤔😏
Kilka lat wstecz, kiedy nasz Jonathan - piesek był krnąbrnym szczeniaczkiem, wskoczył do brodzika w którym kąpał się karp i pomagał mu się myć wylizując go po pyszczku 😁
Na bardzo długo w mej pamięci została wigilia sprzed wielu lat . Okres przed samymi Świętami jak zawsze pełen zakupów bo mamie się wydawało chyba ze dla całego wojska musi szykować. Dom pachniał mandarynkami i jabłkami z cynamonem, karp w wannie na górze czeka ( nie wie na co) i my z siostrami marzące o prezentach. W dzień samej Wigilii mama w kuchni , my ubieramy choinke, potem szykujemy się żeby zacząć kolację, ostatnie rzeczy zanosimy na stół a.......no właśnie A KARP W WANNIE NA GÓRZE, W całym zamieszaniu zapomnieliśmy bo uzyskaliśmy przez to tej na dole. My z siostrami przeszczesliwe , kupa śmiechu co chwilę jak ktos wspomniał o karpiu. Uratowany karpiu. :-)
Moja historia jest tragikomiczna. Miałem wtedy kilka lat i dziś myślę sobie, że mogłem nabawić się traumy do końca życia. To były czasy, kiedy nie mówiło się nic o dobrostanie karpi i, zgodnie z tradycją, mój tata kupił dwa żywe okazy na wigilię. Czekały na swoją ostatnią godzinę, pływając w wielkiej miednicy, stojącej w wannie. Ale ja, przyjaciel zwierząt, nie pozwoliłem ich tknąć i w końcu rodzice zgodzili się, że karpi nie zjemy, lecz wypuścimy je do stawu. Nie było im jednak dane doczekać wolności. Mama zrobiła pranie, a pralka wypuszczała wówczas wodę do wanny. Tym razem wypuściła wprost do karpi. Kiedzy wszedłem do łazienki i zobaczyłem pływające do góry brzuchami ryby, powiedziałem rodzicom: "Ćśśś, rybki śpią"...
Jednej świątecznej historii nie mam. Co roku coś musi sie wydarzyć. Kiedyś tata kupił żywego karpia a wiadomo w święta wszędzie jest mnóstwo zakupów i nie było gdzie postawic tego karpia. Tata nalał w miske wody i wystawił go na taras. Wtedy były jeszcze takie zimy -15'. Kiedy tata znalazł chwile zeby go zabić i wypatroszyć było juz za późno gdyż woda w misce zamarzła karp z resztą też. Wystukaliśmy tą kostke lodu z miski i czekalismy aż karp się roztopi. No cóż niektorzy robią karpia w galarecie my mieliśmy w lodzie. Szukając kolejnej smiesznej historii nie musze daleko cofać sie wstecz. W tamtym roku podpaliłam sama sobie grzywkę. Moim zadaniem było zapalenie świecy na świątecznym stole. Zapalniczka nie chciała działac. Wiec regulowałam płomień ognia z nadzieją ze zadziała. No i co? Stało się. Zadziałała aż za bardzo🤣. Zapach spalonych włosów psuł świąteczny klimat.
Jak byłam mała mój tata przebrał się za Mikołaja i ja go nie poznałam. Tak się darłam i płakałam, że chyba wszyscy sąsiedzi mnie słyszeli, nawet mam to uwiecznione na zdjęciu :D
Ja mam pytanie ;) bo dostałam na święta dwie dokładnie takie monstery jak mają Państwo ( po dwa pędy w doniczce) i zastanawiam się czy oba mogę posadzić w dużej donicy? Zależy mi aby urosła gęsta. I nie chciałabym aby szła po badylu bardzo do góry a rozrastała się na boki. ;) Czy mogę je razem sądzić czy lepiej osobno bo będzie im za gęsto (myślę o donicy ok 30 cm na początek i maks do 60/70 )
Moja babcia od dwóch lat ma stwierdzoną demencję (ma 80 lat). W zeszłym roku po kolacji wigilijnej włączyliśmy film o narodzeniu Jezusa. Babcia tak wczuła się w rolę Maryi, że u niej też zaczął się "poród". Przygotowała świeże prześcieradło na łóżku i w bólach/skurczach porodowych (raczej wzdęciach po rybie) czekała na lekarza i położną. Jak tamci się długo nie pojawiali zaczęła przeklinać mojego wujka: "Ten p........y Krzysiek znowu się gdzieś z babami wozi" , itd, itp. W końcu "poród" ustąpił/nastąpił w toalecie i babcia poszła spać nie pamiętając, że "rodziła". Ale najfajniejszą rzeczą w całej tej historii jest to, że moja kuzynka będąca wtedy w zaawansowanej ciąży urodziła dwa dni później. Babcia trochę ją uprzedziła:)
Więc tak....Ok 3 może 4 lata temu cała rodzina zebrała się do nas ciocie, wujkowie, kuzyni i ogólnie najbliższa rodzina. Miałam wtedy piękną szarawo-białą sukieneczkę i gdy podano do stołu ,podawano barszcz to jakoś oparłam się ręką na końcu talerzo-miski i....Wszystko było czerwone ja miałam plamę a obrus był w jeszcze gorszym stanie miał na środku całą plamę z barszczu. A najgorsze było to, że zapasowy obrus był nie wyprany i nie było wiadomo gdzie jest, wszyscy poszli po ręczniki i by wsiąkło. Potem jak obrus był w miarę suchy to poszłam się przebrać niestety znów szczęście poszło sobie na spacer i zahaczyłam o wielką choinkę i stłukłam trzy bombki (chyba to był jakiś bałwanek i takie figurki porcelanowe). Wzięłam zmiotkę i musiałam posprzątać. Przebrałam się. I na szczęście już nic się złego nie stało...Chodź mój wujek miał plamę na koszulce z tego barszczu...Mówi się trudno. Wesołych świąt życzę ekipie Jungle boogie!!! 💕💖
Mi prezenty pod choinką zostawiał aniołek😇, ale żeby mógł wlecieć do mieszkania, babcia i mama zamykały się w pokoju i otwierały okno. Ja stałam pod drzwiami i czekałam na huk worka z prezentami. Żeby było słychać, że aniołek wrzucił prezenty do pokoju, babcia uderzała w okno patykiem lub czymś innym co było pod ręką. Niestety raz wzięła za duży rozmach i... szyba nie wytrzymała. Jak się dowiedziałam po zajściu, aniołek był trochę za duży i nie zmieścił się w oknie 😆
Historia sprzed kilku lat: W Wigilię ubraliśmy choinkę w największym pokoju w domu ( w którym też wtedy spaliśmy z mężem zanim doczekaliśmy się swojego pokoju😊).Wszyscy się zachwycali i cieszyli...ale dzieciakom było mało i postanowili , że będą dwie choinki...oni też będą mieć u siebie w pokoju...więc znaleźliśmy na strychu jeszcze jakąś mniejszą i też ubraliśmy. W Boże Narodzenie budzę się rano i myślę: "ta choinka jest jakaś inna niż wczoraj🤔"ale zaspana poszłam robić kawę ...a mój mąż patrzy i mówi: " popatrz Halinka- nie ma bąbek!!!" 🤣 Okazało się , że w nocy jak spaliśmy dzieci na palcach i po ciemku postanowiły przetransportować wszystko co najładniejsze jednak na swoją choinkę 🤣 Do dzisiaj nie rozumiem jak im się to udało? Jak to możliwe ,że ani ja ani mój mąż się nie obudziliśmy...
Brat podłożył tacie poduszkę pierdziuszkę. Tata pod krawatem, kolędy w tle, modlitwa, tata przemawia, zaprasza do kolacji, siada i ogromny pierd.... babcia tak sie smiala,ze prawie z krzesla spadla 😅
Kilka lat temu, w wigilię, na mojej klatce schodowej był malutki pożar. Przyjechali strażacy tylko że mi nie wiedzieliśmy, że się pali i na spokojnie zjedliśmy poczym babcia i dziadek stwierdzili, że chcą zapalić. Otwierają drzwi, a klatka cała zadymiona i nagle znikąd, tak jakby czekał na nas, ukazuje się strażak, który wpycha dziadków do domu i mówi abyśmy nie wychodzili. Smutne było to, że mój brat widząc człowieka w Wielkiej masce, na zadymionej klatce schodowej, zaczął płakać bo się przestraszył. Lecz na drugi dzień śmialiśmy się z tego.
Taka perełka wigilijna, którą opowiedziała mi babcia, bo mnie jeszcze wtedy na świecie nie było 🙂. Moja babcia czekała podczas wigilii na syna, a kiedy ten się zjawił, to babcia powiedziała " O to teraz choinka może zacząć się palić, bo strażak (jej syn) przyszedł na kolację". Parę minut później choinka zajęła się ogniem od świeczki 🙂. Taka to była rodzinna historia.
Mam pytanie odnośnie peperomii "Caperata Lilian" nie ma ona kwiatów, ale wcześniej miała, chyba przekwitła. Usychają jej również liście, ale odrastają nowe. Co może być tego przyczyną i czy jest to normalne? Jej stanowisko znajduje się na południowym parapecie, obawiam się, że jest za często podlewana i to może być przyczyną... Pozdrawiam
Kilka lat temu przed samą wigilią, kierowca wjechał nam w płot przy drodze. W związku z tym, że było kilka dzieci wierzących jeszcze w Mikołaja, przyjęła się historia, że to Mikołaj nie wychamowal saniami bo tak spieszył się z prezentami 😜
Nie komentarz konkursowy, bo nie jestem dobra w układaniu pięknych wypowiedzi, ale jak byłam mała, w poprzednim mieszkaniu mieliśmy jedną paproć (miała ponad metrowe pędy :D), drzewko fikusa i w dużym pokoju w rzędzie na parapecie stały hoje, jakieś takie najzwyklejsze. Jako że byłam mała to nie wiedziałam jak się nazywają, jedynie że ten "nektar" jest słodki haha Ale miały super warunki, moja mama miała niezwykłą rękę do kwiatów (czyt. nie dbała o nie za bardzo, ale kwiaty ją kochały) i przez to one wszystkie kwitły non stop, zawsze któraś miała kwiaty :D ale jako że w pęczku jest dużo tych kwiatuszków to zawsze było co sprzątać pod parapetem, stąd domowa nazwa tych kwiatów to była "śmieciarze" 😂 I tak zanim w filmie było powiedziane, że hoje to też potocznie nazywane woskownice to tak sobie właśnie sama dopowiedziałam swoją potoczną nazwę :D Ciekawe ile takich jest innych domowych nazw różnych roślin i jakie to są :)
Dawno temu w czasie wigilii zadzwonił do nas wujek i krzyczy nie jedzcie uszek grzyby trujące! Ciotka ciężko chora.. My już po barszczu z uszkami.. i nie potrafię oddać tamtej atmosfery.. Patrztyliśmy na siebie, jeszcze żywi ale chyba już otruci... ale jeszcze każdy szukał jakiegoś wytłumaczenia. i nagle mój tato mówi 'ale jak? Zadzwonił do wujka i pyta o co chodzi, no ciocia zjadła kilka uszek przed kolacja a po godzinie już miała silne zatrucie. Na co mój przytomny tato mówi: po grzybach to nie tak szybko, zatrucie jest dopiero po wielu godzinach. I tak powoli jeszcze z niedowierzaniem uspokoiliśmy się, a ciocia miała chyba jakiś wirus bo żyje do dziś i my też mamy się nieżle. Tak na koniec, ta historia nas śmieszy do dziś, ale wtedy nie było wesoło. Wesołych świąt dla wszystkich i smacznej kolacji Wigilijnej.
Miałam 7/8 lat i pomagałam nakryć Wigilijny stół. Pech chciał że nieopatrznie położyłam półmisek z rybką na stole w zasięgu psiej mordki i poszłam do kuchni po następne półmiski 😭 reakcja mojej mamy gdy piesio zdążył wsunąć już dwa kawałki ryby 😂 do dzisiaj robimy troszkę więcej rybki żeby nie zabrakło dla każdego domownika😂😉
Mam pytania apropo costusa. Czy wymaga przesadzanie i jaka podłoże będzie najbardziej odpowiednie? I kiedy go podlewać, gdy wskazanie higrometru jest na 3?
Ja dostałam odp. na messengerze: Dzień dobry, podłoże nada się uniwersalne z perlitem, podlewamy regularnie, nie musi być bardzo wilgotne, ale też nie przesuszamy, latem takie stanowisko będzie odpowiednie jeśli oczywiście będą sprzyjały warunki. (Pytałam o zachodni balkon) Pozdrawiamy, Zespół Jungle Boogie
Chyba nic nie przebije mojego taty który najpierw popakował prezenty, a potem pozapominał co dla kogo i po wigili musieliśmy losować i w ten sposób otrzymałam w wieku 7 lat wiertarkę, a moja siostra robota kuchennego.
Nie damy rady wysłać wszystkich przed świetami, nie chcemy wysyłać na ostatni moment żeby nie zostały w magazynach przez święta, będziemy pakować już od jutra rano.
Gdy miałam 5, może 6 lat na święta przyjechali dziadkowie. I jak to oni, przywieźli ze sobą masę rzeczy. Wszyscy, dzień przed wigilią, ubieraliśmy choinkę, jednak dziadziu cały czas, chodził podenerwowany i powtarzał: -Gdzie jest mój sweter? -Teresa, napewno go spakowałaś? I zamiast nam pomagać, chodził i przewalał wszystko do góry nogami, bo to przecież jego ulubiony. Do tego wszystkiego babcia była pewna, na 100 procent, że go spakowała... Pytanie tylko gdzie?🤔 Przyszła Wigilia, a potem rozpakowywanie prezentów. Dla mnie było największe pudło. Otwieram, a tam piękna, ogromna lalka...przykryta swetrem dziadzia! Babcia, chyba nigdy nie doszła do tego jak to się stało, a ubieranie choinki, kojarzy mi się zawsze, z pytaniem- gdzie jest mój sweter? 🤣😂
Dawno, dawno temu, za czasów PRL, żywy karp to był obowiązek, tradycja. [Wiem, jak dziś to brzmi dla obrońców zwierząt, ale kiedyś tak było, po prostu.] Rodzina była duża, wigilia wspólna, więc kupowało się kilka ryb i trzymało je w łazienkowej wannie, a my, dzieciaki, siadywałyśmy obok, żeby je podziwiać, opowiadać im bajki na dobranoc, dotykać - jakże często z dziecięcym piskiem: „Mamo, ale ona śliska, fuj! a czy mnie ugryzie? jak to nie ma zębów???”. Na czas naszej kąpieli ryby przenosiło się do metalowej, przenośnej wanienki, którą stawialiśmy na balkonie. Cóż, nam wyobraźni zabrakło, ale pewnego roku jedna z ryb, wyjątkowo duża, szybka, giętka i pragnąca wolności ponad wszystko, postanowiła nawiać. Najpierw był huk - bo musiała pokonać, mocno podbijając, metalową pokrywę, a potem skok… I to był prawdziwy skok, jak z bajek!!! ;-) Tyle że karp nie wiedział, że poleci aż z trzeciego piętra na ogródek sąsiadki z parteru, gdzie… tak! tak! -> nie było ani basenu, ani stawu, ani nawet poidła z wodą dla ptaków. Poza tym musiałaby być mistrzem celowania, żeby utrafić w takie miejsce. ;-D Popędziliśmy schodami po naszego karpia. Tato wołał: „Uff! Jest dobrze! Już nie muszę go sam ukatrupiać”, my z siostrami wołałyśmy: „Szybko! Bo kot się jakiś dobierze do niej”, ale okazało się, że karp… jak najbardziej żył!!! Zdarzył się ten tzw. wigilijny cud! ;-) Złapanie go też nie było łatwe, ale udało się i uciekinierka znów wylądowała w łazienkowej wannie. Do dziś jest to nasza obowiązkowa świąteczna anegdotka przy stole wigilijnym. ;-) PS zbankrutuję przez te dostawy ;-) a miałam już nic w tym roku nie kupować…
Pamietam, że kiedyś Gwiazdor kazał mi zmówić modlitwę zanim dostanę prezent. Taka byłam zdenerwowana, że wszystko pomyliłam. Byłam mega przejęta choć prezent dostałam 😂 Okazało się, że to był koleżanki tata - sąsiad. Dowiedziałam się po rozmowie z koleżanką, że akurat, gdy wyszedł z domu to u Nas był Gwiazdor no i podsłuchiwałyśmy jak rodzice rozmawiali. Potem przez jakiś czas pytałam Go czy mam powiedzieć tą modlitwę raz jeszcze. Wszyscy się śmiali. 😂
Moje wspomnienie dotyczy dzieciństwa był piękny wigilijny wieczór i moja mama z babcią chciała wszystkim urozmaicić kolację wigilijną i robiąc pierogi z kapustą i grzybami wkładały do niektórych pierogów pieniadze grosze miała wygrać osoba która tych groszy uzbiera najwięcej i chyba dziadziu chciał wygrać jadł szybko i złamał zęba więc zabawa nie do końca się udała.😃
Moja mama raz do barszczu wlala wino. Później nikt nie chciał tego zjeść i pilismy zamiast wina barszcz czerwony przygotowany z torebki 😂 Zawsze przy spożyciu barszczu pytamy się czy wina tam nie dodała oraz pod choinkę dostaje kilka paczek barszczu i wino
Witajcie świątecznie 🙂. Ciepło i serdecznie wspominam historię z 1995 roku, kiedy to mój Tata wrócił "wesolutki" z firmowej Wigilii. Mieszkaliśmy wtedy w bloku na 5 piętrze. Winda tego dnia była zepsuta więc mój rodziciel wdrapywał się pieszo... Źle obliczył zdobyte bazy i znalazł się przy stole Wigilijnym sąsiadów z 4 piętra. Okazali się cudownymi ludźmi i te święta spędziliśmy razem. Zresztą tak jest do dzisiaj ... ponieważ dzięki tej pomyłce poznałam syna sąsiadów, który rok później został moim mężem 🤭🙂.
Wow! To się nazywa zrządzenie losu, Tata najwyraźniej nie trafił tam przypadkiem:)
Wasze dostawy wyglądają tak...tak pieknie 😍🤩🪴🌲🌿🌵 To cudownie,że tak szybko rozwinęliście się w najlepszy mozliwy sposób 🤩
No nie mogę! Z każdym kolejno obejrzanym filmem z Waszych dostaw, dopisuję sobie kolejne rośliny na swoją listę marzeń ❤️
Przepiękna dostawa ,pamiętam wasze początki, nieśmiałe filmiki a teraz proszę pięknie się rozwijacie i tego Wam życzę na kolejny rok oby nam wszystkim nie zabrakło takich przyjemności,Wesołych Świąt dla całej Ekipy Jungle Boogie.
Dziękujemy, życzymy Najwspanialszych Świąt Bożego Narodzenia!
Sytuacja nie stricte wigilijna, ale również związana ze świętami. Mąż razem z moim Tatą i Wujkiem świętowali przy kieliszku. Z mojego to marny zawodnik, taki okazjonalny, więc trzeba pilnować jak dziecka 🤷. Kobiecy radar się od razu włącza i widzi jak ów delikwent powinien zbastować , co by później nie musiał tego odchorować . Przykładna żona widzi, że no to już ten moment - Panu podziękujemy i do spania. Mąż nauczony doświadczeniem, a raczej traumą, że tej swojej żony w porę nie posłuchał w przeszłości i żałował , przyjął do wiadomości , że teoretycznie powinien kulturalnie odejść od kieliszka. Ja opuściłam już pokój rozpusty i zaległam w łóżku, wchodzi Pan poślubiony i błaga "Kochanie , no weź , jeszcze troszkę , później powiedzą że pantofel, że się żony słucha , że mało męski "... Co mi zostało, żeby tego mego chłopa nie pozbawiać jaj męskości , no zgodziłam się. Wrócił do szanownego grona, nie minęło 10min , ja już prawie w objęciach Morfeusza słyszę głośny huk . Myślę ... No przewrócił się. Biegnę ... Zastaje Męża w łazience, z resztkami umywalki w dłoniach, patrzę na podłogę , cała umywalka w rozsypce , patrzę na Męża - ten stał, patrzył na mnie jak kot ze Shreka, widząc moją minę rzekł , w sumie wydukał, w sumie wyseplenił, zważywszy na Jego stan "chyba umywalka spadła "... No chyba tak 🤭🤔
Kochani! Bardzo dziękujemy za wszystkie historie, zawsze to powtarzamy, ale wierzcie, czytamy wszystkie komentarze. Także tym razem była to czysta przyjemność, kto by pomyślał ile zupełnie nie do przewidzenia historii wydarza się w naszych domach, w ciągu tych zaledwie kilku cudownych, świątecznych dni Bożego Narodzenia. Chcieliśmy wykorzystać ten moment, by złożyć wszystkim fanom naszego kanału na YT, klientom naszego sklepu i wszystkim osobom, które kochają tak jak my wszystko co zielone i rośnie - najszczersze, najlepsze życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia, chyba w tym roku wszyscy będziemy je przeżywać szczególnie, bo też szczególny był to rok, który powoli przemija i chyba pod wieloma względami chcemy go zostawić daleko za sobą. Głęboko wierzymy, że w przyszłym roku z czasem spotkamy się już w lepszej, wreszcie normalnej rzeczywistości. Przyszły rok będzie również zupełnie nowym otwarciem dla Jungle Boogie, już w styczniu będziemy dla Was w nowym, dużo większym, industrialnym magazynie, będziemy nagrywać dla Was jeszcze lepsze materiały, ściągać do Polski coraz to wspanialsze rośliny i ogólnie będziemy Was zaskakiwać, taki jest plan;)
Przyszedł jednak czas rozstrzygnąć nasz konkurs, tym razem zgodnie z zapowiedzią mamy dwóch zwycięzców a są nimi:
1. Korneliusz Częczek - za zabawną historię, ale jeszcze bardziej - za głęboką, wrażliwą refleksję, która nas urzekła.
2. Tu mamy historię anonima. Anonimie, zgłoś się do nas! Ta historia to prawdziwy hit, pozdrawiamy wujka! Bardzoo spodobała się również i Wam, cytujemy ją poniżej.
Wiele lat temu, gdy jeszcze telefony komórkowe były rzadkością, Wigilię obchodziliśmy u moich dziadków. Zjeżdżała się cała rodzina, w tym dość wiekowi ciocia z wujkiem. Chwilę przed kolacją tata odebrał telefon od cioci, że wujek wyjechał na Wigilię bez niej. Tata czym prędzej ciocię przywiózł sam, wujek dotarł jakieś pół godziny później. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył swoją żonę czekającą na niego na podjeździe. Z całkowitą szczerością przyznał, że był przekonany, że siedzi ona z tyłu, tylko się nie odzywa, bo wcześniej skrytykował jej karpia.
Z karpiem też była związana dość zabawna historia, bo wujek całe życie karpia nienawidził. Na którejś Wigili bardzo się nim zajadał. Okazało się, że przez problemy z pamięci wujek po prostu zapomniał, że go nie lubi.
Do teraz, pomimo prawie 100 lat i słabej pamięci, wujek wspomina podróż na tamtą Wigilię jako jedną z najspokojniejszych w jego życiu.
Dziekuję bardzo za nagrodę, wujka pozdrowię. Nie ogarnia Internetu, ale bardzo się cieszy, że jego historia tak się wszystkim spodobała. Opowiada ją każdemu przy każdej okazji. Nie wiem, dlaczego nie pokazuje mojej nazwy, chociaż jestem zalogowana, wyślę też na potwierdzenie screen z komentarzem z konta na potwierdzenie. Pozdrawiam i Wesołych Świąt.
Gratulacje!❤️
Ja za dziecka wiedząc ze Mama nie zrobi nam pod choinkę prezentu ani pod poduszkę a chciałam by siostra nie była smutna zrobiłam prezent z ziemniaków. Wystrugałam z nich serduszka, a z szmatek zrobiłam lalkę gałgankową. Była uciecha i kupa smiechu .:) Często to teraz wspominamy.
Najzabawniejsza sytuacja wigilijna... hmmm?
Miało to miejsce swego czasu; stół nakryty, świece przy ozdobione, sztućce połyskujące. Każdy zdążył zająć swoje miejsce. Nie pamiętam już jak biało było za oknem. Czy w ogóle było. Jednak o ile się nie mylę - ozięble stanowiło zewsząd. Atmosfera zaskakująco przyjemna, rodzinna, a jednocześnie skromna. Byłem młodszy, podekscytowany nadchodzącą kuchnią, która pachniała świąteczną naturą ❤
Czerwony wywar przygotowany. I wówczas, kiedy nastał moment kulminacyjny; otwarły się wszelkie uśmiechy. Jak się okazało, znaczna część (jak nie wszystkie!) uszka były sklejone. Nie posiadały znajomego kształtu, była to jedna wielka papka. Ale wciąż apetyczna, w rzeczy samej nie odstawały swoją wyśmienitością. Z początku wydawało się, że cała przedświąteczna praca poszła na marne. Nie wspominam już o gotujących się, złączonych pierogach. Jednak nie popsuło to naszej sympatii ani trochę. Bez wyjątku - każdy roześmiał się w duchu. Achhh nie ma to jak sklejone uszka i pierogi na wigilijnym stole. Prawda? 🧡
Pomimo to, udowadnia nam to, że w niemalże każdorazowej, zabawnej sytuacji kryje się nutka tragizmu; przygnębienia, który prędzej czy później zmienia formę na miłość i współczucie. Aspekty tak pożądane wśród bliskisch spotkań. Czy więc gdyby nie ta zgryzota, czy byłby jakikolwiek powód do śmiechu lub wspólnej, rodzinnej integracji? 💛
Korneliusz, urzekający i głęboki komentarz. Dzięki za to! A z przyziemnych rzeczy - my uszka po zrobieniu na surowo mrozimy i potem smażymy, takie nam najbardziej smakują i nie ma szans żeby się skleiły:)
Kolejna piekna dostawa. Super roslinki. Zdrowych I rodzinnych Swiat Bozego Narodzenia oraz Dobrego Nowego Roku.
Również dla Pani życzenia wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia i Do zobaczenia w nowym, na pewno lepszym roku:)
Byłam młodą żoną, pierwsza Wigilia z nową rodziną mojego męża w naszym domu.
Teściowa poprosiła mnie o zrobienie barszczu, ona uszka.
Zrobiłam wywar, który przelałam przez sitko ale zapomniałam podstawić garnek 😏
Cały barszcz wylądował w zlewie!
Mina teściowej bezcenna🙂
Uszka babci Zosi, The best ❤️
Mam nadzieję, że wygram 💕
Pani Aniu 🙂
Super pomysł z tym tematem o świętach, ubawilam się czytając komentarze.
Radosnych Świąt 🌲
Obstawiam, że najzabawniejsze i jednocześnie bardzo urocze było to jak moja babcia przebrała się za Mikołaja. Od razu się zorientowałam ale nie mówiłam jej, żeby nie sprawić jej tym przykrości
Wigilia 8 lat temu... Barszcz z uszkami - wyczekiwany przez wszystkich. Przepis sprawdzony od lat, przechodzący z dziada pradziada. Zakwas z pewnego źródła.... I do tej pory nikt nie wie co poszło nie tak ale nie dało się go zjeść. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że na początku każdy zaczął go "poprawiać" na własną rękę, we własnym talerzy. Potem były wzajemne wymiany i kosztowanie barszczu sąsiada. Cały czas coś nie tak, czegoś brak czy czegoś za dużo.... nikt ne wiedział... każdy chciał pomóc. Całe święta... poprawialiśmy barszcz... i dawaliśmy go do spróbowania kolejnym "ofiarą" .... i wspominamy go na każdej kolejnej Wigilii xD
Pani Aniu jak wszystkie te nazwy kwiatów z pamiętać kwiaty przepiękne,ja to się tylko napatrze dziękuję za te filmiki, pozdrawiam serdecznie
Kiedyś na Wigilię przyszedł do mnie pijany sąsiad i twierdził, że on tu mieszka 🤣🤣🤣
Święta , święta i po świętach , więc wracamy do oczopląsów , po pięknie prezentowanych roślinach . Te filmiki , to można oglądać na okrągło i bardzo często do nich wracamy , by stale się cieszyć różnymi roślinami
Moja mama ugotowała pierogi z Nutellą zamiast z kapustą i grzybami, bo miała wcześniej przygotowane w zamrażarce I jej się pomyliły woreczki. Pomyłka wyszła, gdy pierwsza osoba spróbowała tegoż pierożka z barszczem czerwonym ;)
W życiu bym nie wpadła, że można zrobić pierogi z nutellą. Cudo!
Mój mąż w Wigilię usiadł na tacy z pierogami z kapustą i grzybami! Smacznie było! On już nie je pierogów 😅 Wesołych Świąt!
Wiele lat temu, gdy jeszcze telefony komórkowe były rzadkością, Wigilię obchodziliśmy u moich dziadków. Zjeżdżała się cała rodzina, w tym dość wiekowi ciocia z wujkiem. Chwilę przed kolacją tata odebrał telefon od cioci, że wujek wyjechał na Wigilię bez niej. Tata czym prędzej ciocię przywiózł sam, wujek dotarł jakieś pół godziny później. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył swoją żonę czekającą na niego na podjeździe. Z całkowitą szczerością przyznał, że był przekonany, że siedzi ona z tyłu, tylko się nie odzywa, bo wcześniej skrytykował jej karpia.
Z karpiem też była związana dość zabawna historia, bo wujek całe życie karpia nienawidził. Na którejś Wigili bardzo się nim zajadał. Okazało się, że przez problemy z pamięci wujek po prostu zapomniał, że go nie lubi.
Do teraz, pomimo prawie 100 lat i słabej pamięci, wujek wspomina podróż na tamtą Wigilię jako jedną z najspokojniejszych w jego życiu.
😂ta historia jest suuuuuuper 😂
Nie wiem, dlaczego nie pokazuje mojej nazwy, skoro jestem zalogowana. J. G
W rodzinie mam dwóch wujków - to bracia bliźniacy. Zwykle co roku na zmianę przebierają się za Mikołaja i przychodzą do najmłodszej części rodziny. Jednego roku chyba się nie dogadali - kiedy przyszedł czas rozdawania prezentów pojawiło się dwóch identycznych Mikołajów - wyglądali tak samo, mówili tak samo. Nie wiem kto miał bardziej zdziwioną minę na takie "rozmnożenie" Mikołajów oni czy dzieciaki :D
Mam śmieszną ale i trochę straszną historyjkę. Jest wigilia, wszystko gotowe i mamy zasiadać do stołu. Mój tata jednak miał jeszcze "coś" do zmajstrowania w gniazdku. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zaczął wbijać gwoździa w dziurkę gniazdka 😏 Poszła duża iskra, trochę dymu i nastała cisza. Siedzieliśmy w ciemnościach dobrą godzinę puki tata tego nie naprawił. Byłam mała i nie pamiętam czemu tata myślał że to dobry pomysł ale to najbardziej zapamiętana wigilia. Myślę że to od tamtej pory boję się nawet żarówki wkręcić 😅Może w tym roku spytam się o co chodziło z tym gwoździem. Na szczęście nic mu się wtedy nie stało i nadal ma u mnie tytuł najlepszej złotej rączki. Pozdrawiam cieplutko całą ekipę Jungle Boogie ❤
Na święta mama zawsze robi schab w galarecie. Robi go jakoś 2 dni przed. No i pewnego razu, wróciła ze sklepu i schab gdzieś odłożyła. W sumie to się za bardzo nim nie interesowała. Jakieś 2 h później, szuka tego schabu, w lodówce, w ganku i nie ma. Już sobie od skleroz nawyzywała, że ze sklepu zapomniała. No to ja z siostrą zaczynamy tego schabu też szukać. Wchodzę do pokoju w którym mieliśmy taką dużą materiałową klatkę dla psa. No i patrze, że Atrey jakiś taki tyłem odwrócony, to go wołam, a ten jak nigdy na mnie warczy. No to ja go za nogi z tej klatki wyciągam, a on w psyku ma ten schab. Zdążył już połowę opierniczyć. Musicie jednak wiedzieć, że mama kupiła taki długaśny prawie pół metrowy. 😃🤣 Pies prawie skończył wtedy swój żywot. Od tamtej pory kazdy się nauczył od razu chować zakupy 🤣
U mojej Babci na wiosce w wigilię chodzili kolędnicy zawsze bałam się diabła i chowałam się pod stołem :) oj wróciłabym do tych czasów ;)
Kilka lat temu na Kolacji Wigilijnej zorganizowanej "u dziadków" Babcia podała jak co roku barszcz z uszkami, jednak pomyliła rodzaj uszek (przygotowała mięsne na Święta a postne na Wigilię). Na szczęście Babcia jest na tyle zdystansowana, że sama zaczęła żartować z sytuacji zamiast się zdenerwować. Obyśmy w życiu mieli tylko takie wpadki! Pozdrawiam ;)
🌲Wigilia, ja 7 latka, mój brat Jaś 4. Nasza rodzinka bardzo przebiegła, żebyśmy wierzyli w Mikołaja postanowili, że przebiorą wujka (nie spędzał z nami wcześniej Wigilii więc nie było podejrzeń). Siedzimy przy stole 🍽 i słychać hohoho! I dzwony dzwoneczka, ja onieśmieloma, wchodzi Mikołaj, patrzę jak wryta. Nikt nie spodziewał się co mój brat powie. To wujek😜! Krzyczy Jaś, ja mówię cicho to Mikołaj 🤫co ty gadasz, wszyscy wpadli w śmiech🤡 haha. Ja dalej wierzyłam, a mój brat chociaż połowę życia młodszy😅 i tak rozpoznał kto był Mikołajem pod brodą z waty i czerwona czapką hehe😂 Ja wstydliwe odebrałam prezent (rózgi nie bylo) A mój brat jeszcze musiał podyskutować z ,,mikołajem" 🤣
Razem z dziadkiem pojechaliśmy po drzewko na święta do takiej szkółki świerków, drzewko wybrane, zawiezione do domu i ubrane. Jak nigdy interesowało naszego psa i kotka, więc miały zakaz na ten jeden pokój, aby wytrzymało do wigli. Po kolacji czas na prezenty. Dzieciaki pobiegły pod choinkę i nagle rozległ się wrzask. Okazało się że razem z drzewkiem przyjechała wiewiórka która prawdopodobnie spała między prezentami i ugryzła mojego kuzyna w palec. Od tej pory już nigdy nie rzuca się na prezenty hahah a zwierzak został bezpieczenie odwiedziony do domu i dostał orzeszka :)
Pamiętam historię sprzed kilku lat jak teściowa zrobiła na Wigilię pierogi z bigosem :) w jednym garnku miała farsz na pierogi, w drugim bigos, a że podobnie wyglądały to nafaszerowała pierogi kapustą z mięsem zamiast kapustą z grzybami ... To była PETARDA...a mina teściowej przy rodzinnej Wigilii bezcenna :):) No i dzięki pierogom z bigosem mieliśmy "zrobioną" Wigilię i wesołą atmosferę, choć teściowej do śmiechu nie było...
Jak byłam mała to zjadłam wszystkie cukierki czekoladowe z choinki i po zawijałam kamyczki a było to 55 lat temu. Brat płakał bo nie miał nic.
Pewnej Wigilii, jako dzieciak, byłam wyjątkowo głodna i niecierpliwie stojąc przy oknie, nieopodal wysokiej choinki, wypatrywałam pierwszej gwiazdki. Gdy wreszcie ją zobaczyłam, obróciłam się, by prędko biec do stołu, jednak zapomniałam o choince, pociągnęłam ją za sobą i padła jak długa przed moje nogi. Dorobiłam się niejednego guza, kolacja przesunęła się w czasie, choć na całe szczęście obyło się bez szklanych dodatków w daniach. 😬 Od tamtej Wigilii choinka jest teraz skromnych rozmiarów, przeważają plastikowe dekoracje, a ja dalej jestem obiektem śmiechów. 🤷🏼♀️ Życzę radosnych i oby nie w pośpiechu Świąt!
Jest pewna wyższość bombek plastikowych nad szklanymi😉Wszystkiego dobrego na święta życzymy!
Z zabawnych sytuacji mam chyba tylko jedną z dzieciństwa. Pojechaliśmy na święta do babci, każdy w czymś pomagał a mnie przypadł zaszczyt przyniesienia ziemniaków do kuchni. Nie wiele myśląc , poszłam do salonu gdzie stała ogromna , żywa choinka w wiadrze wypełnionym ziemniakami ... skończyło się na leżącej choince na parkiecie, rozbitych bombkach i moim guzie na czole 😂 ps. Do tej pory wspominamy sytuacje z dzieciństwa a pare bombek , które się wtedy uchowały zdobią co roku naszą choinkę 😊 od tamtej pory dziwnym trafem moja mama ma zawsze sztuczną choinkę 🧐
Wigilia 2000 ( jeju jak dawno) mieszkamy jeszcze wtedy w bloku i od samego rana zjeżdżają do nas goście; uściski ,dużo radości i bardzo wesoło.. ale praca w kuchni nie ustaje . Część przygotowanego jedzenia- na balkonie (mieszkanie ciasne = własne). Tomek (kuzyn z Wrocławia) palił wtedy jeszcze papierosy i dlatego - chciał na balkon. Miał na nogach góralskie kapcie. I z tymi 'kopytami' wdepnął w dwa serniki !!! Ślady tych 'gierów' do dziś pamiętamy. Serników nikt nie jadł, a z innego ciasta była tylko jedna mała babka . Poszła w mig ( ta babka).. hahahaha
Dlatego mój mąż musi rzucić palenie😂
Gdy miałem sześć lat, koleżanka mojej mamy wyjeżdżała na święta do rodziny, więc zostawiła u nas swojego królika. Po kolacji i rozpakowaniu prezentów, gdy na stole zostały desery mama postanowiła wypuścić królika, żeby mógł sobie pobiegać. Nie zauważyliśmy jednak, że załatwił swoje potrzeby pod stołem. Gdy dziadek zobaczył bobki, uznał je za czekoladki i odłożył na talerzyk z resztą słodyczy. Całe szczęście zostało to w porę zauważone i nikt ich nie zjadł.
Pomyłka byłaby dotkliwa i zapamiętana😁
Pomyłka byłaby dotkliwa i zapamiętana😁
Oj, zdecydowanie
Może nie historia Wigilijna, ale związana ze świętami. Było to jak miałam chyba 3-4latka. Mama spodziewała się, że po południu przyjdzie ksiądz po kolędzie. Drzwi do domu były otwarte, mama w kuchni się krząta i zdenerwowana sprawdza czy wszystko wyszykowane, a ja w pokoju na nocniku siedzę i robię swoje (uczyli mnie żeby iść z nocnikiem do łazienki, ale widać nie słuchałam się) :D. Mama nie usłyszała, że ksiądz wszedł do domu. Oczywiście ja wystraszona z płaczem i nocnikiem uciekłam do innego pokoju, schowałam się w kąt i już nie wyszłam na błogosławieństwo (mimo próśb mamy). Mama spaliła się ze wstydu za mnie goniącą z nocnikiem przy tyłku oraz zapaszek ciągnący się za mną :D
U mnie taki zwyczaj był, dawno temu, jak byłam mała, że jak się przychodziło do naszego domu na święta, to każdy przynosił jedna ozdobę, nawet maleńka, na choinkę. Rodzinę mam spora więc choinka była naprawdę kolorowa :). Ale pewnego roku prądu zabrakło tuż przed samą kolacja wigilijna, a że ja zawsze spory zapas świeczek gromadzę, to sąsiedzi czym prędzej do mnie po trochę ognia do poświęcenia. No i że wiedzieli że u mnie taka tradycja, to każdy jak przyszedł to po bombce przyniósł. No i finał jest taki, że jak zasiedliśmy do kolacji to jak choinka piękna i kolorowa tak runęła od tego ciężaru i był piękna i kolorowa na całej podłodze.
Dzień przed Wigilia, kilka dobrych lat temu odwiedzilam babcie Helenke z moim pieskiem Monroe, żeby przywieść jej jakieś brakujące produkty. Babcia z racji braku miejsca w lodówce w pokoju obok na kanapie miała poustawianą czesc wigilijnych potraw, która czekala na odbiór reszty rodziny. Po chwili rozmowy przy herbacie zwrocilam uwage, że nie ma przy nas mojego goldena. Poszlam do pokoju obok, gdzie przy pustym półmisku "ryby po grecku" stał wlasnie moj piesek. Babcia do teraz sie smieje, ze jedyne czym sie zmartwilam to czy w potrawie byl filet 😅 na szczescie był i pieskowi nic sie nie stalo, a w tym roku będzie spedzal z moja rodziną w tym babcia Helena 15-stą Wigilię 😄♥️ pozdrawiam serdecznie i życzę wesolych i spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie, Iza
Ryba po grecku to jest cudowny rarytas, psiak nie mógł lepiej trafić:) Wesołych Świąt życzymy!
Mnie najbardziej bawi historia sprzed kilku lat, gdzie razem z Mężem wybieraliśmy swoją pierwszą żywą choinkę do naszego już wspólnego domu. Nie mieliśmy zbyt wielkiego doświadczenia ;P Postanowiliśmy wtedy kupić i ubrać choinkę na początku grudnia, bo nie mogliśmy się doczekać tej magii ^^ Tylko nie było nam dane się nią nacieszyć zbyt długo, bo do Wigilii zdążyła się osypać i stała prawie goła😂😂😂
Przygodę z kotami i choinką mieliśmy kilka lat temu. Dwa kotki, które nie bardzo się lubiły, ale obydwa przychodziły do nas w gości, wpadły za nami do domu i postanowiły się pogonić. A że na ich drodze stanęła w pewnym momencie choinka to jeden za drugim jak po drzewie hop na choinkę a ta razem z nimi też hop, tyle że na podłogę, na której nie ma żadnego dywanu tylko same płytki. Dlatego resztę okresu świątecznego mieliśmy choinkę w wersji skromnej. Bardzo skromnej :)
Dwa lata temu, jak kazda kobieta 23 grudnia byłam w największym ferworze sprzątania, gotowania, ubierania choinki, ogólnie sam środek tego tajfunu zwanego przedświąteczną gorączką. Głośno pracował i odkurzacz i mikser i pewnie jeszcze nawet pralka. W którymś momencie, owszem wydawało mi się, że słyszę domofon, ale zajęta przygotowaniami jakoś przeszłam nad tym faktem do dalszych przygotowań. Kiedy po jakimś czasie usiadłam na chwilę zobaczyłam, że dzwonił moj tato. Zaniepokojona oddzwoniłam i.....dostałam burę, że takiego numeru to on się po mnie nie spodziewał 😅 jak mogłam zaprosić go na Wigilię, on przychodzi, przynosi prezenty, a ja mu drzwi nie otwieram 🤣. Wyrodna córka, odstawia mu taki numer, w Wigilię 😂.
Tak to jest jak się w kalendarz nie spojrzy i zalicza Wigilijny falstart 😜
Kiedy byłam dzieckiem, zawsze spędzałam święta u dziadków. Co roku babcia, mama i ciocia podrzucały prezenty w czasie, kiedy dzieci z nosami na szybie czekały na pierwszą gwiazdkę (raca odpalana przez wujka za domem), a chwilę potem widziały pod oknem przebiegającego Mikołaja (dziadek ofc). Pewnego roku wujek pojechał po swoją teściową i bardzo się spóźniał, więc dziadek postanowił odstawić tradycyjne przedstawienie sam... Złapał gazetę, podpalił ją i w dzikich podskokach biegał wokół drzew na placu, aż... się poślizgnął i podpalił brodę. Klnąc i gasząc uciekł do garażu, a ja i kuzynki poleciałyśmy galopem pod choinkę śpiewając na cały głos na melodię "Jingle Bells" wszystkie brzydkie słowa, które właśnie usłyszałyśmy od dziadka 😁 Babcia oburzona pyta: a kto was nauczył takiego języka???? Odpowiedziałyśmy chórem: MIKOŁAJ!!! 🎅😂
😂 raca jako pierwsza gwiazdka to jest genialne!
Mistrzostwo xD
Mojanajsmieszniejsza historia sięga 20 lat wstecz i trwa do dziś. Jest to historia jednego zdjęcia. Wraz z moim bratem stoimy przy choince. Ja ubrana w czarna sukienkę on w niebieskiej koszulce. U nas zawsze święta są i były radosne, a ro zdjęcie jest zaprzeczeniem tych radosnych chwila. Mamy tak ponure miny, że aż przerażają. I za każdym razem ktokolwiek spojrzy na to zdjęcie to się pyta co się wtedy stało a to kwestia dobrego ujęcia mamy między innymi ujęciami. No cóż ale pamieta jest przednia zawsze z bratem się z niej śmiejemy.
Zdjęcia mają to do siebie że nie zawsze opowiadają prawdę:)
@@Jungle_Boogie dlatego fajnie jest opowiadać historie o tych zdjęciach 😁
Kilka lat temu moja mama przygotowywała dużą wigilię, na jakąś godzinę przed przyjściem gości chciała odłożyć gar z barszczem na parapet, ale za bardzo skupiła się na tym żeby nie ubrudzić firanki i przy manewrach gar z hukiem zleciał na podłogę, a barszcz wystrzelił na pół kuchni. Mama, podłoga i ścianą kuchni zmienili kolor na buraczkowy. Mimo, że w tamtej chwili nie było Nam do śmiechu i rozpoczęła się akcja ratunkowa to historia z biegiem czasu stała się Naszym wigilijnym hitem. Oczywiście wszyscy goście podziwiali czerwony ślad na ścianie, którego rzecz jasna nie udało się ukryć, nie odratowaliśmy też fug w płytkach i kuchnia wyglądała jak miejsce krwawej zbrodni przez kilka dni. Na szczęście udało się dorwać w monopolowym jeszcze karton barszczu żeby mieć w czym uszka zamoczyć 😅 Mama jednak doznała trwałej blokady i po dziś dzień na wigilię mamy barszcz z kartonu 😂
OMG! To musiała być prawdziwa masakra, barszcz nie wybacza😂
Czas więc i na moją historię. Poznajcie Chrupka. Chrupek to żarłoczna świnka morska. Swój głód uwielbia obwieszczać przede wszystkim nocnymi, przeszywającymi piskami. Nie ma ilości jedzenia, której Chrupek nie byłby w stanie pochłonąć, a przynajmniej tak mi się wydawało do pewnej Wigilii. Ku uciesze świnki, przed przybyciem gości, nadszedł czas przygotowań wigilijnych dań. Jest to czas, gdy Chrupek w końcu może zapomnieć, co znaczy to okropne słowo „głód” (do jego klatki regularnie wpadają obierki warzyw). Przybyli goście, Wigilia się zaczęła. Po odśpiewanych kolędach, zjedzonych potrawach i odpakowanych prezentach, nastąpiła godzina, w której zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem. Jednak głosu Chrupka nie słychać... Może moja świnka działa odwrotnie? Może po codziennych piskach, to właśnie w Wigilię milknie? Postanowiłam zbadać, co jest przyczyną tego niespotykanego spokoju Chrupka. Weszłam do kuchni, ale widok, który zastałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. I oto świnka morska (moja wiecznie niedożarta świnka morska!) w otoczeniu girland obierek, leży plackiem na plecach ledwo dysząc z przejedzenia! Żeby nie zakończyć zbyt dramatycznie, świnka ma się dobrze i życzy Wam wszystkim wesołych świąt! ❤️
Dźwięk super 👍
Co roku Wigilia wygląda u nas tak samo. W ciągu dnia każdy jest zaganiany wykonując zadania z dłuugiej listy herkulesowych prac, aby wieczorem dom jakimś cudem pachniał przyprawą do piernika i lśnił. Później następuje bitwa o łazienki (ten, kto najwięcej zrobił, dostaje prysznic, następna w kolejności jest łazienka z wanną, a potem toaleta z umywalką) - córka zwykle wygrywa, bo uwija się, jak pszczółka w ulu, a niepocieszony mąż musi się zadowolić kranem chyba, że nas przechytrzy i wcześniej się zamknie pod prysznicem. Następnie, punkt osiemnasta, dzwonią goście do drzwi i siadamy do stołu, a o 20:30 otwieramy prezenty.
Jednak pewnego razu, a dokładniej dnia 24 grudnia Roku Pańskiego dwutysięcznego czternastego, pewne wydarzenia diametralnie zmieniły bieg idealnie zaplanowanej uroczystości.
Obudziliśmy się wraz z głośnym dźwiękiem budzika. Każdy z nas zjadł drobne śniadanie i zabraliśmy się do pracy - córka i mąż pobieżeli ubierać choinkę, natomiast ja nakarmiłam multum naszych potworków i zabrałam się za karpia. Wtedy zorientowałam się, że nie ma jednego kota, Chaser. Wysłałam córkę na zwiady, jednak kotka znikła jak kamień w wodę. Uznałam, że mąż wypuścił ją na dwór i powróciłam do krojenia śledzi.
W końcu przyszedł czas na sławnego króla polskiego stołu świątecznego - karpia. Nasz sąsiad co roku jeździ na polowanie i przywozi ryby wigilijne dla dużej części ulicy, za co go ubóstwiam. [Pozdrowienia dla pana Macieja, jeśli to czyta!] Już kierowałam się w stronę spiżarni, gdy nagle usłyszałam łomot. Poszłam w kierunku odgłosu - do pokoju choinkowego. O zgrozo, choinka leżała na podłodze otoczona potłuczonym szkłem i kolorowymi resztkami ozdób świątecznych. Z wyrwanego gniazdka (w końcu podłączone były lampki) sterczały kable i tryskało trochę iskier, zadzwoniłam więc po znajomego elektryka. Choinka się przewróciła, gdyż moja kochana córcia powiesiła ozdoby tylko i wyłącznie z przodu uznając, że po co wieszać z tyłu, skoro nie będzie ich widać... sytuacja ta niesamowicie ją rozśmieszyła i córka oczywiście pochwaliła się tym wyczynem swoim znajomym na powszechnie znanym portalu o nazwie Facebook. Mąż który, z bliżej mi nieznanych powodów, po powieszeniu lampek przestał nadzorować ubieranie choinki, usiadł w fotelu zanosząc się głośnym śmiechem. Cała ciężka praca sprzątnięcia bałaganu spadła na mnie. W międzyczasie przypaliła się zawartość czterech garnków, które zostawiłam w kuchni na ogniu, planując iść tylko po rybę. W końcu "wspaniałomyślny" małżonek postanowił przejąć ode mnie zmiotkę i szufelkę, więc pobiegłam do kuchni wyłączyć gaz i pomieszać zawartość garów (tak czy siak nic nie nadawało się do spożycia), po czym wreszcie udałam się do spiżarni zastanawiając się, co zrobimy z ozdobami świątecznymi. Zaczęłam się bardzo stresować i denerwować, gdyż duża część mojej ciężkiej pracy poszła na marne. Jednak to nie był koniec moich udręk. Wchodząc do spiżarki usłyszałam mlaskanie. Włączyłam światło i zobaczyłam Chaser pożerającą karpia! Możecie sobie wyobrazić załamanie, psychiczne jakie wtedy przeżyłam... W tym samym czasie mąż krzyknął, że zadzwonił kuzyn z wiadomością, iż przyjadą dwie godziny wcześniej, gdyż o dziwo nie było korków i wiely samochodów na autostradzie,(na pewno pozwolił sobie na prędkościowe wybryki)
Udało się zrobić siedem potraw. Jako choinkę przystroiliśmy naszego rozrośniętego filodendrona suszonymi plastrami pomarańczy i innych owoców.
Jednak najciekawiej było, kiedy kuzyn zadzwonił drugi raz oznajmiając, że złapali gumę. A na czym? Na resztkach wyjątkowo twardej bombki, która nie wiadomo jak znalazła się na środku autostrady A1. Mąż musiał po nich jechać.
W końcu wszyscy znaleźliśmy się przy stole, o dziwo wszyscy uśmiechnięci i zaczęliśmy opowiadać nasze wyjątkowe przeżycia, co wywołało dużo śmiechu. Były wyjątkowo nietrafione prezenty, ale znaleźliśmy w nich pozytywy.
Od tego czasu naszą choinką był ów wielki pnący filodendron, niestety na początku tego roku przeprowadzilismy się i roślina była niestety zbyt duża do przewiezienia, szukamy więc innej rośliny, która może urosnąć taka fajna i choinkowa 😉
Życzę wszystkim Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! 🎄🎄🎄🎆
*edit-stylistyczne poprawki 😄
Costus przepiękny, skusiłam się na Świata😁 Tylko jak z nim żyć? Bardzo mało jest informacji.
Za małego dzieciaka, sam początek lat 90' Wigilia u dziadków. Śniegu dużo, tak jak zwykle wtedy bywało, my w jednym pokoju, a choinka w drugim(łatwiej podrzucić prezenty bez świadków) i nagle... łubudu, tam gdzie choinka oczywiście. Wbiegamy, a choinka powalona. Bombki w połowie wytłuczone, bo wtedy były szklane, a nie jakieś plastiki,szkoda straszna, bo i kosztowna w tamtych czasach. Tak na marginesie, do dziś żałuję tych bombek, takie były cacuszka. Komentarz mój - dzieciaka"strasznie się gramoli ten Mikołaj ", na co moja babcia rzekła" przynajmniej firanka cała ". Rok wcześniej tak narozrabiał Mikołaj, że od świeczek - prawdziwych jeszcze wtedy- zajęła się firanka. Jeśli dobrze pamiętam, to od tamtej pory zaczęły gościć na choince sztuczne światełka i pojawiły się pierwsze plastiki wśród bombek. Niestety Mikołaj chyba wydatnie się do tego przyczynił.
Kilka lat temu ciocia w ciąży 🤰pochłaniała wszystkie wigilijne potrawy do utraty tchu🥴, aż stwierdziła że „chyba zaraz urodzi... serniczek”🤣Kilka godzin później urodziła - ślicznego brzdąca 🤱👶strach się przejeść! 😂
Mam nadzieję że nowy sklep będzie bliżej mnie 🤩 takie świąteczne życzenie
Hej Ania, ślicznie się uśmiechasz 😘
Do tej pory to pamiętam... Na święta przyjechali dziadkowie i najmłodsi dostali prezent na wejściu (może się zapomnieli, nie wiem z czego to wyszło). Dzieciaki pierwsze co, to zjadły wszytko, co czekoladowe 🍫. Kombinowanie dorosłych się zaczęło, jak próbowaliśmy dzieciom wmówić, że to Mikołaj to przyniósł, wcale nikt tego nie dał. A wyjedzone słodycze... No to Mikołaj zjadł 🎅 i mówiliśmy to z wielkim przekonaniem dzieciakom, które miały całe brązowe od słodkości mordki 😂
Moja historia może nie jest śmieszna ale za to radosna więc i tak wam opowiem😉
Jakoś chyba nigdy nie przepadałam za świętami. Dlaczego? Jako najmłodsza w rodzinie zostałam w domu tylko ja z rodzicami a właściwie to z tatem bo mama wyjeżdżała do pracy za granicę, tak było również w święta. Trójka rodzeństwa wyjechała do Anglii i choć bardzo chcieliśmy to zawsze ciężko było się spotkać tak wszyscy razem abyśmy mogli spędzić wesoło, rodzinnie i przyjemnie święta. Nic dla mnie nie znaczyły życzenia "wesołych, rodzinnych świąt" bo i tak te życzenia nigdy się nie spełniały 🙁 Tak było bardzo długo i święta nie cieszyły tak jak powinny, nawet ubieranie choinki i pieczenie pierniczków nie potrafiło stworzyć prawdziwej świątecznej atmosfery. Udało się dopiero gdy dorosłam i założyłam własną rodzinę, wtedy było już nas jeszcze więcej😉 Nadszedł dzień, że przyjechało rodzeństwo i to z rodzinami 😉. Już dawno nie było tak wesoło. Było sianko pod obrusem, tradycyjne 12 potraw, wspólne kolędowanie przy choince i nawet grosiki ukryte w uszkach bo dla tego, kto je znajdzie oznaczały szczęście, obeszło się bez połamanych zębów choć było blisko😉 na koniec oczywiście prezenty, każdy znalazł coś pod choinką i choć z braku pomysłów mężczyźni dostali w większości skarpety i żele pod prysznic to śmiechu było wiele bo stwierdzili, że w takim razie chyba powinni się częściej myć 😂 tak oto przypomniałam sobie co znaczą święta i że jednak mogą być wesołe😁
Pięknie napisane, zaintrygowały mnie grosiki w uszkach, ryzykowne ale kuszące:)
Dziękuję 😉
Grosiki to u nas tradycja, zdarzają się w uszkach a nawet i w pierogach 😂 pamiętałam to z dzieciństwa i cieszę się, że udało nam się wrócić do tej tradycji bo jest przy tym świetna zabawa - każdy chce znaleźć a nie każdemu się uda. Ja znalazłam😉 wszyscy wiedzieli o możliwości znalezienia niespodzianki w uszku więc ryzyko zadławienia znikome 😅
Kiedyś jako dziecko wykąpałam się z karpiem w wannie. Wierzcie lub nie, tak właśnie było i do tej pory nie wiem jak to zrobiłam 🤷♀️
A z najfajniejszych wspomnień świątecznych pozostaje zjazd z bratem na sankach przez las z samego szczytu góry. Tak się bawiło za dzieciaka! 😁
Mój mąż z takiego zjazdu wyszedł z dwiema szramami or gałęzi na twarzy jak rambo, całe szczęście bez blizn😊
@@Jungle_Boogie na szczęście u nas obyło się bez kraksy, za to emocje pozostaną na zawsze :) A zajechaliśmy aż pod dom babci 🙈
Pierwsza Wigilia z mężem i dzieciakami- bez rodziców i teściów. Maraton-sprzątanie, gotowanie- do utraty tchu. Strojenie choinki w Wigilię, zgodnie z tradycją. Nawet zdążyłam się umalować biegając między kuchnią a jadalnią. Sianko pod obrusem, świeca odpalona, wystrojone dzieci namierzyły pierwszą gwiazdkę. Zasiadamy do stołu, ale.... Zapomnieliśmy o opłatku! Pierwsza nasza Wigilia rozpoczęła się od przełamywania chleba 😅
Wszystkiego pięknego 🎄✨
Wesołych, zdrowych i pięknych świąt!
Czadowa historia. By dodać klimatu i ciepełka w domu rozpalaliśmy rzadko używany kominek. Coś poszło nie tak, ciężko mi ocenić co ale atmosfera - zadymiona! Cały dół domu w dymie wietrzenie na maxa. Z gorącej atmosfery zrobiło się mroźno i ten czad. Niesamowite jak szybko i na jak długo przesiąka zapachem. Wigilia w moim pokoju bo tam największe biurko, monitory ustąpiły miejsca talerzom i potrawom. To była naprawdę rodzinna noc w małym pomieszczeniu końcowo pełna śmiechu.
Zdecydowanie najzabawniejszą historią jest wydarzenie, kiedy w Wigilię nasz kot zabrał rybę przygotowaną do wsadzenia do piekarnika (chyba sądził, że jak leży to może brać?). Skończyło się na gonitwie po całym domu za kotem, który rybę trzymał cały czas w zębach 😂. Chyba nigdy tego nie zapomnimy, a kot dożywotnio ma zakaz wchodzenia do kuchni 🐱
Pozdrawiam serdecznie cię kochana
Aniu skąd u ciebie taka wiedzą o kwiatach i miłość do nich
🌱🌱🌱Tak myślę, myślę i jakieś szczególnie zabawnej historii nie mam. Oprócz miłych i rodzinnych świąt, pamiętam jedną sytuację z dzieciństwa. Strach przed Gwiazdorem spowodowało że schowałem się pod łóżko😱🤫🎄🎁. I nie wyszlam aż sobie poszedl. To chyba predzej na jakąś nagrodę pocieszenia z tej sytuacji zasłużyłam🤔😏
Columnea gloriosa - jej kwitnące kwiatki też mają kształt delfinków , prawie jak Senecio p.
Najzabawniejsza sytuacja to gdy dziadek śmiejąc się z żartów przy stole wigilijnym utopił szczękę w barszczu🙈😂
Kilka lat wstecz, kiedy nasz Jonathan - piesek był krnąbrnym szczeniaczkiem, wskoczył do brodzika w którym kąpał się karp i pomagał mu się myć wylizując go po pyszczku 😁
Na bardzo długo w mej pamięci została wigilia sprzed wielu lat . Okres przed samymi Świętami jak zawsze pełen zakupów bo mamie się wydawało chyba ze dla całego wojska musi szykować. Dom pachniał mandarynkami i jabłkami z cynamonem, karp w wannie na górze czeka ( nie wie na co) i my z siostrami marzące o prezentach.
W dzień samej Wigilii mama w kuchni , my ubieramy choinke, potem szykujemy się żeby zacząć kolację, ostatnie rzeczy zanosimy na stół a.......no właśnie A KARP W WANNIE NA GÓRZE, W całym zamieszaniu zapomnieliśmy bo uzyskaliśmy przez to tej na dole.
My z siostrami przeszczesliwe , kupa śmiechu co chwilę jak ktos wspomniał o karpiu. Uratowany karpiu. :-)
Moja historia jest tragikomiczna. Miałem wtedy kilka lat i dziś myślę sobie, że mogłem nabawić się traumy do końca życia. To były czasy, kiedy nie mówiło się nic o dobrostanie karpi i, zgodnie z tradycją, mój tata kupił dwa żywe okazy na wigilię. Czekały na swoją ostatnią godzinę, pływając w wielkiej miednicy, stojącej w wannie. Ale ja, przyjaciel zwierząt, nie pozwoliłem ich tknąć i w końcu rodzice zgodzili się, że karpi nie zjemy, lecz wypuścimy je do stawu.
Nie było im jednak dane doczekać wolności. Mama zrobiła pranie, a pralka wypuszczała wówczas wodę do wanny. Tym razem wypuściła wprost do karpi. Kiedzy wszedłem do łazienki i zobaczyłem pływające do góry brzuchami ryby, powiedziałem rodzicom: "Ćśśś, rybki śpią"...
Ale chciałeś dobrze i szlachetnie🤷♀️
Pamiętam drobny żart sąsiada jak go poproszono żeby przebrał się w święta za Mikołaja.
Przebrał za Mikołaja tylko że za Mikołaja Kopernika 😂
🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
Jednej świątecznej historii nie mam. Co roku coś musi sie wydarzyć. Kiedyś tata kupił żywego karpia a wiadomo w święta wszędzie jest mnóstwo zakupów i nie było gdzie postawic tego karpia. Tata nalał w miske wody i wystawił go na taras. Wtedy były jeszcze takie zimy -15'. Kiedy tata znalazł chwile zeby go zabić i wypatroszyć było juz za późno gdyż woda w misce zamarzła karp z resztą też. Wystukaliśmy tą kostke lodu z miski i czekalismy aż karp się roztopi. No cóż niektorzy robią karpia w galarecie my mieliśmy w lodzie. Szukając kolejnej smiesznej historii nie musze daleko cofać sie wstecz. W tamtym roku podpaliłam sama sobie grzywkę. Moim zadaniem było zapalenie świecy na świątecznym stole. Zapalniczka nie chciała działac. Wiec regulowałam płomień ognia z nadzieją ze zadziała. No i co? Stało się. Zadziałała aż za bardzo🤣. Zapach spalonych włosów psuł świąteczny klimat.
Jak byłam mała mój tata przebrał się za Mikołaja i ja go nie poznałam. Tak się darłam i płakałam, że chyba wszyscy sąsiedzi mnie słyszeli, nawet mam to uwiecznione na zdjęciu :D
Klasyka gatunku😁
Ja mam pytanie ;) bo dostałam na święta dwie dokładnie takie monstery jak mają Państwo ( po dwa pędy w doniczce) i zastanawiam się czy oba mogę posadzić w dużej donicy? Zależy mi aby urosła gęsta. I nie chciałabym aby szła po badylu bardzo do góry a rozrastała się na boki. ;) Czy mogę je razem sądzić czy lepiej osobno bo będzie im za gęsto (myślę o donicy ok 30 cm na początek i maks do 60/70 )
Wesołych świąt, będzie jeszcze senecio mikanoides kiedyś?
Bedzie na pewno :-)
Mamy bombki - ptaki i kot czai sie na te ptaki ,wskakuje na choinke i wywrocil kilka juz razy .
Pozdrawiam i do zobaczenia
Moja babcia od dwóch lat ma stwierdzoną demencję (ma 80 lat). W zeszłym roku po kolacji wigilijnej włączyliśmy film o narodzeniu Jezusa. Babcia tak wczuła się w rolę Maryi, że u niej też zaczął się "poród". Przygotowała świeże prześcieradło na łóżku i w bólach/skurczach porodowych (raczej wzdęciach po rybie) czekała na lekarza i położną. Jak tamci się długo nie pojawiali zaczęła przeklinać mojego wujka: "Ten p........y Krzysiek znowu się gdzieś z babami wozi" , itd, itp. W końcu "poród" ustąpił/nastąpił w toalecie i babcia poszła spać nie pamiętając, że "rodziła". Ale najfajniejszą rzeczą w całej tej historii jest to, że moja kuzynka będąca wtedy w zaawansowanej ciąży urodziła dwa dni później. Babcia trochę ją uprzedziła:)
To jest naprawdę mocna historia, biedna Babcia ale przynajmniej pozytywnie zainspirowała kuzynkę:)
@@Jungle_Boogie Kuzynka potem dała imię córce Marianna, jak babcia:) w końcu pomogła przy porodzie:D
Więc tak....Ok 3 może 4 lata temu cała rodzina zebrała się do nas ciocie, wujkowie, kuzyni i ogólnie najbliższa rodzina. Miałam wtedy piękną szarawo-białą sukieneczkę i gdy podano do stołu ,podawano barszcz to jakoś oparłam się ręką na końcu talerzo-miski i....Wszystko było czerwone ja miałam plamę a obrus był w jeszcze gorszym stanie miał na środku całą plamę z barszczu. A najgorsze było to, że zapasowy obrus był nie wyprany i nie było wiadomo gdzie jest, wszyscy poszli po ręczniki i by wsiąkło. Potem jak obrus był w miarę suchy to poszłam się przebrać niestety znów szczęście poszło sobie na spacer i zahaczyłam o wielką choinkę i stłukłam trzy bombki (chyba to był jakiś bałwanek i takie figurki porcelanowe). Wzięłam zmiotkę i musiałam posprzątać. Przebrałam się. I na szczęście już nic się złego nie stało...Chodź mój wujek miał plamę na koszulce z tego barszczu...Mówi się trudno. Wesołych świąt życzę ekipie Jungle boogie!!! 💕💖
Mi prezenty pod choinką zostawiał aniołek😇, ale żeby mógł wlecieć do mieszkania, babcia i mama zamykały się w pokoju i otwierały okno. Ja stałam pod drzwiami i czekałam na huk worka z prezentami. Żeby było słychać, że aniołek wrzucił prezenty do pokoju, babcia uderzała w okno patykiem lub czymś innym co było pod ręką. Niestety raz wzięła za duży rozmach i... szyba nie wytrzymała. Jak się dowiedziałam po zajściu, aniołek był trochę za duży i nie zmieścił się w oknie 😆
Witam w ten sobotni dzień) Pytanie ,czy pod koniec mc,X|| 2020r, będzie promocja lub wyprzedaz z 50 % ceny? Dzięki za odpowiedz. :)
Wkrótce zmieniamy siedzibę wiec z tej okazji być może będą promocje ale chyba jednak nie aż tak okazałe;)
wesolych swiat
I my życzymy!
Historia sprzed kilku lat: W Wigilię ubraliśmy choinkę w największym pokoju w domu ( w którym też wtedy spaliśmy z mężem zanim doczekaliśmy się swojego pokoju😊).Wszyscy się zachwycali i cieszyli...ale dzieciakom było mało i postanowili , że będą dwie choinki...oni też będą mieć u siebie w pokoju...więc znaleźliśmy na strychu jeszcze jakąś mniejszą i też ubraliśmy.
W Boże Narodzenie budzę się rano i myślę: "ta choinka jest jakaś inna niż wczoraj🤔"ale zaspana poszłam robić kawę ...a mój mąż patrzy i mówi: " popatrz Halinka- nie ma bąbek!!!" 🤣 Okazało się , że w nocy jak spaliśmy dzieci na palcach i po ciemku postanowiły przetransportować wszystko co najładniejsze jednak na swoją choinkę 🤣 Do dzisiaj nie rozumiem jak im się to udało? Jak to możliwe ,że ani ja ani mój mąż się nie obudziliśmy...
Brat podłożył tacie poduszkę pierdziuszkę. Tata pod krawatem, kolędy w tle, modlitwa, tata przemawia, zaprasza do kolacji, siada i ogromny pierd.... babcia tak sie smiala,ze prawie z krzesla spadla 😅
Widzimy to oczyma wyobraźni:) Mocny żart!:)
:D
Kilka lat temu, w wigilię, na mojej klatce schodowej był malutki pożar. Przyjechali strażacy tylko że mi nie wiedzieliśmy, że się pali i na spokojnie zjedliśmy poczym babcia i dziadek stwierdzili, że chcą zapalić. Otwierają drzwi, a klatka cała zadymiona i nagle znikąd, tak jakby czekał na nas, ukazuje się strażak, który wpycha dziadków do domu i mówi abyśmy nie wychodzili. Smutne było to, że mój brat widząc człowieka w Wielkiej masce, na zadymionej klatce schodowej, zaczął płakać bo się przestraszył. Lecz na drugi dzień śmialiśmy się z tego.
A gdzie są wyniki z poprzedniego konkursu? Nie mam fb i możliwosci śledzenia wszystkich informacji
W komentarzach pod filmem z poprzedniej dostawy
super
Taka perełka wigilijna, którą opowiedziała mi babcia, bo mnie jeszcze wtedy na świecie nie było 🙂. Moja babcia czekała podczas wigilii na syna, a kiedy ten się zjawił, to babcia powiedziała " O to teraz choinka może zacząć się palić, bo strażak (jej syn) przyszedł na kolację". Parę minut później choinka zajęła się ogniem od świeczki 🙂. Taka to była rodzinna historia.
W myśl powiedzenia „mówisz i masz”:)
Witam mam na imię Elżbieta Grembowska jak byłam mała to wpadła do mojej mamy sąsiadka a zania gwiazdor ja że strachu schowałem się pod stul
Mam pytanie odnośnie peperomii "Caperata Lilian" nie ma ona kwiatów, ale wcześniej miała, chyba przekwitła. Usychają jej również liście, ale odrastają nowe. Co może być tego przyczyną i czy jest to normalne? Jej stanowisko znajduje się na południowym parapecie, obawiam się, że jest za często podlewana i to może być przyczyną...
Pozdrawiam
Prosze podeslac zdjecia na msgrze
Kilka lat temu przed samą wigilią, kierowca wjechał nam w płot przy drodze. W związku z tym, że było kilka dzieci wierzących jeszcze w Mikołaja, przyjęła się historia, że to Mikołaj nie wychamowal saniami bo tak spieszył się z prezentami 😜
A ja bym chciała Sansewierie black dragon. Czy będzie kiedyś dostępna?
Jak tylko będzie w naszym zasiegu to na pewno zamówimy
Nie komentarz konkursowy, bo nie jestem dobra w układaniu pięknych wypowiedzi, ale jak byłam mała, w poprzednim mieszkaniu mieliśmy jedną paproć (miała ponad metrowe pędy :D), drzewko fikusa i w dużym pokoju w rzędzie na parapecie stały hoje, jakieś takie najzwyklejsze. Jako że byłam mała to nie wiedziałam jak się nazywają, jedynie że ten "nektar" jest słodki haha Ale miały super warunki, moja mama miała niezwykłą rękę do kwiatów (czyt. nie dbała o nie za bardzo, ale kwiaty ją kochały) i przez to one wszystkie kwitły non stop, zawsze któraś miała kwiaty :D ale jako że w pęczku jest dużo tych kwiatuszków to zawsze było co sprzątać pod parapetem, stąd domowa nazwa tych kwiatów to była "śmieciarze" 😂 I tak zanim w filmie było powiedziane, że hoje to też potocznie nazywane woskownice to tak sobie właśnie sama dopowiedziałam swoją potoczną nazwę :D
Ciekawe ile takich jest innych domowych nazw różnych roślin i jakie to są :)
Fajne wspomnienie, bardzo dużo gatunków ma polskie odpowiedniki, czasami lekko zapomniane
Dawno temu w czasie wigilii zadzwonił do nas wujek i krzyczy nie jedzcie uszek grzyby trujące! Ciotka ciężko chora.. My już po barszczu z uszkami.. i nie potrafię oddać tamtej atmosfery.. Patrztyliśmy na siebie, jeszcze żywi ale chyba już otruci... ale jeszcze każdy szukał jakiegoś wytłumaczenia. i nagle mój tato mówi 'ale jak? Zadzwonił do wujka i pyta o co chodzi, no ciocia zjadła kilka uszek przed kolacja a po godzinie już miała silne zatrucie. Na co mój przytomny tato mówi: po grzybach to nie tak szybko, zatrucie jest dopiero po wielu godzinach. I tak powoli jeszcze z niedowierzaniem uspokoiliśmy się, a ciocia miała chyba jakiś wirus bo żyje do dziś i my też mamy się nieżle. Tak na koniec, ta historia nas śmieszy do dziś, ale wtedy nie było wesoło. Wesołych świąt dla wszystkich i smacznej kolacji Wigilijnej.
Miałam 7/8 lat i pomagałam nakryć Wigilijny stół. Pech chciał że nieopatrznie położyłam półmisek z rybką na stole w zasięgu psiej mordki i poszłam do kuchni po następne półmiski 😭 reakcja mojej mamy gdy piesio zdążył wsunąć już dwa kawałki ryby 😂 do dzisiaj robimy troszkę więcej rybki żeby nie zabrakło dla każdego domownika😂😉
Mam pytania apropo costusa. Czy wymaga przesadzanie i jaka podłoże będzie najbardziej odpowiednie? I kiedy go podlewać, gdy wskazanie higrometru jest na 3?
Ja dostałam odp. na messengerze:
Dzień dobry, podłoże nada się uniwersalne z perlitem, podlewamy regularnie, nie musi być bardzo wilgotne, ale też nie przesuszamy, latem takie stanowisko będzie odpowiednie jeśli oczywiście będą sprzyjały warunki. (Pytałam o zachodni balkon) Pozdrawiamy, Zespół Jungle Boogie
Chyba nic nie przebije mojego taty który najpierw popakował prezenty, a potem pozapominał co dla kogo i po wigili musieliśmy losować i w ten sposób otrzymałam w wieku 7 lat wiertarkę, a moja siostra robota kuchennego.
Jeżeli się zamówi rośliny z tej dostawy to będą przed 24 grudnia czy już po świętach w poniedziałek? Jak zwykle Państwo kuszą. 🙈
Nie damy rady wysłać wszystkich przed świetami, nie chcemy wysyłać na ostatni moment żeby nie zostały w magazynach przez święta, będziemy pakować już od jutra rano.
to anturium jest przepiękne, ale ja nie wiem dlaczego, ale u mnie anturium w momencie umierają
Gdy miałam 5, może 6 lat na święta przyjechali dziadkowie. I jak to oni, przywieźli ze sobą masę rzeczy. Wszyscy, dzień przed wigilią, ubieraliśmy choinkę, jednak dziadziu cały czas, chodził podenerwowany i powtarzał:
-Gdzie jest mój sweter?
-Teresa, napewno go spakowałaś?
I zamiast nam pomagać, chodził i przewalał wszystko do góry nogami, bo to przecież jego ulubiony. Do tego wszystkiego babcia była pewna, na 100 procent, że go spakowała...
Pytanie tylko gdzie?🤔
Przyszła Wigilia, a potem rozpakowywanie prezentów. Dla mnie było największe pudło. Otwieram, a tam piękna, ogromna lalka...przykryta swetrem dziadzia!
Babcia, chyba nigdy nie doszła do tego jak to się stało, a ubieranie choinki, kojarzy mi się zawsze, z pytaniem- gdzie jest mój sweter? 🤣😂
Dawno, dawno temu, za czasów PRL, żywy karp to był obowiązek, tradycja. [Wiem, jak dziś to brzmi dla obrońców zwierząt, ale kiedyś tak było, po prostu.] Rodzina była duża, wigilia wspólna, więc kupowało się kilka ryb i trzymało je w łazienkowej wannie, a my, dzieciaki, siadywałyśmy obok, żeby je podziwiać, opowiadać im bajki na dobranoc, dotykać - jakże często z dziecięcym piskiem: „Mamo, ale ona śliska, fuj! a czy mnie ugryzie? jak to nie ma zębów???”. Na czas naszej kąpieli ryby przenosiło się do metalowej, przenośnej wanienki, którą stawialiśmy na balkonie. Cóż, nam wyobraźni zabrakło, ale pewnego roku jedna z ryb, wyjątkowo duża, szybka, giętka i pragnąca wolności ponad wszystko, postanowiła nawiać. Najpierw był huk - bo musiała pokonać, mocno podbijając, metalową pokrywę, a potem skok… I to był prawdziwy skok, jak z bajek!!! ;-) Tyle że karp nie wiedział, że poleci aż z trzeciego piętra na ogródek sąsiadki z parteru, gdzie… tak! tak! -> nie było ani basenu, ani stawu, ani nawet poidła z wodą dla ptaków. Poza tym musiałaby być mistrzem celowania, żeby utrafić w takie miejsce. ;-D Popędziliśmy schodami po naszego karpia. Tato wołał: „Uff! Jest dobrze! Już nie muszę go sam ukatrupiać”, my z siostrami wołałyśmy: „Szybko! Bo kot się jakiś dobierze do niej”, ale okazało się, że karp… jak najbardziej żył!!! Zdarzył się ten tzw. wigilijny cud! ;-) Złapanie go też nie było łatwe, ale udało się i uciekinierka znów wylądowała w łazienkowej wannie. Do dziś jest to nasza obowiązkowa świąteczna anegdotka przy stole wigilijnym. ;-)
PS zbankrutuję przez te dostawy ;-) a miałam już nic w tym roku nie kupować…
Karpie nauczyły już niejednego że są wytrzymałe😁
Pamietam, że kiedyś Gwiazdor kazał mi zmówić modlitwę zanim dostanę prezent. Taka byłam zdenerwowana, że wszystko pomyliłam. Byłam mega przejęta choć prezent dostałam 😂 Okazało się, że to był koleżanki tata - sąsiad. Dowiedziałam się po rozmowie z koleżanką, że akurat, gdy wyszedł z domu to u Nas był Gwiazdor no i podsłuchiwałyśmy jak rodzice rozmawiali. Potem przez jakiś czas pytałam Go czy mam powiedzieć tą modlitwę raz jeszcze. Wszyscy się śmiali. 😂
Dragon to nie jiboia?
Moje wspomnienie dotyczy dzieciństwa był piękny wigilijny wieczór i moja mama z babcią chciała wszystkim urozmaicić kolację wigilijną i robiąc pierogi z kapustą i grzybami wkładały do niektórych pierogów pieniadze grosze miała wygrać osoba która tych groszy uzbiera najwięcej i chyba dziadziu chciał wygrać jadł szybko i złamał zęba więc zabawa nie do końca się udała.😃
Powiedz mi jaki nawóz stosować dla monstery variegaty? Wiem że to nie na temat, ale bardzo mi zależy na informacji
Ja uzywam tego samego co do reszty roslin zielonych
Jeszcze jedno, bo jestem kompletną amatorką jeśli chodzi o variegację. Czy to prawda że deliciosa może stracić variegację?
16:10 co to za roślina albo jak się qpiszę jej nazwę ;) bo nie widzę jej u was na stronie z góry dziękuję
Thaumatophyllum bipinnatifidum. Kiedyś filodendron, teraz cudnoliść podwojniepierzasty
Moja mama raz do barszczu wlala wino. Później nikt nie chciał tego zjeść i pilismy zamiast wina barszcz czerwony przygotowany z torebki 😂
Zawsze przy spożyciu barszczu pytamy się czy wina tam nie dodała oraz pod choinkę dostaje kilka paczek barszczu i wino
Takie historie potem się ciągną latami za pechowcem😁