Dzięki. Bardzo podobne wrażenia. Ten film to jakiś groch z kapustą. Osoby pojawiają się, znikają, sceny mkną w formie kolejnych fajerwerków. W tej formie można było zrobić 90-minutowy film i nie straciłby nic. Scenariusz wygląda jak strumień świadomości, a chciałoby się żeby to była precyzyjna maszynka. Nolan bije na głowę Scotta.
Mnie się film podobał.Abstrahuję od prawdy historycznej i zdarzeń, które zapewne inaczej wyglądały.Wizualnie film świetny i zachęcił mnie do zgłębienia tematu i rewolucji i samego Napoleona.A to już dużo.Nie jestem molem historii,ale takie obrazy zachęcają mnie do pogłębienia wiedzy.Takze panowie,nie marudzicie tak.Jak widać, różne rzeczy się różnym ludziom podobają.
Ridley (nie od dziś posłuszny golem) uraczył nas opowiastką o tzw. "toksycznej męskości". Incelowaty maminsynek, popłakujący (jak pewna rotacyjna kukiełka) gburek, uprawia seks groteskowy, machinalny - dlatego żonka musiała wziąć sobie jurnego, młodego kochanka, Chada huzara. Za to tytułowy bohater spełnia się w bitwie i upaja oddaniem żołnierzy, czyli innych samców, których oczadził swoją militarną charyzmą. Bodycount na koniec to już Waterloo dobrego niegdyś reżysera. Wysoki budżet, niski lot.
No dobra, ale może spojrzenie na Napoleona było z perspektywy Włochów i Anglików, czy Austriaków. Może z tej perspektywy ten film miał rację Panowie...
Komitet do wymyslania Bogow, hahaha zdaje sie ze takie komitety pracuja nieustannie. Obecnie to Harrari z jego "Homo Deus" i jemu podobni "mysliciele".
Dzięki. Bardzo podobne wrażenia. Ten film to jakiś groch z kapustą. Osoby pojawiają się, znikają, sceny mkną w formie kolejnych fajerwerków. W tej formie można było zrobić 90-minutowy film i nie straciłby nic. Scenariusz wygląda jak strumień świadomości, a chciałoby się żeby to była precyzyjna maszynka. Nolan bije na głowę Scotta.
Za późno... Po seansie... ,,There is nothink we can do" *music*
Film Scotta jest bardzo nieudany. Początek zapowiadał się dobrze, a potem niestety widzowi zaczyna się to dłużyć.
Mnie się film podobał.Abstrahuję od prawdy historycznej i zdarzeń, które zapewne inaczej wyglądały.Wizualnie film świetny i zachęcił mnie do zgłębienia tematu i rewolucji i samego Napoleona.A to już dużo.Nie jestem molem historii,ale takie obrazy zachęcają mnie do pogłębienia wiedzy.Takze panowie,nie marudzicie tak.Jak widać, różne rzeczy się różnym ludziom podobają.
Ridley (nie od dziś posłuszny golem) uraczył nas opowiastką o tzw. "toksycznej męskości".
Incelowaty maminsynek, popłakujący (jak pewna rotacyjna kukiełka) gburek, uprawia seks groteskowy, machinalny - dlatego żonka musiała wziąć sobie jurnego, młodego kochanka, Chada huzara. Za to tytułowy bohater spełnia się w bitwie i upaja oddaniem żołnierzy, czyli innych samców, których oczadził swoją militarną charyzmą. Bodycount na koniec to już Waterloo dobrego niegdyś reżysera.
Wysoki budżet, niski lot.
No dobra, ale może spojrzenie na Napoleona było z perspektywy Włochów i Anglików, czy Austriaków. Może z tej perspektywy ten film miał rację Panowie...
W tym kłopot, że nie, nie robi tego. To nie jest krytyka czy nawet dekonstrukcja, to fatalny, mały film.
Komitet do wymyslania Bogow, hahaha zdaje sie ze takie komitety pracuja nieustannie. Obecnie to Harrari z jego "Homo Deus" i jemu podobni "mysliciele".
Jako lekki lewak też potwierdzam że film słaby, emocje pojawiają się dopiero od powrotu z Elby
Zasięgi
Szmaciarski film o szmaciarskiej postaci historycznej
Napoleon to człowiek z ludu który coś osiągnął to wzór do którego powinno się dążyć
@@Maciex295Z ludu? Wywodził się z korsykańskiej szlachty.
@@szymonprusz1804 ale korsykańskiej we Francji był nikim to mam na myśli mówiąc o ludzie
Najwyraźniej Panowie nie potrafia wyjść z góry przyjętych pozycji... Zejsc z barykady.
Rozwiń proszę swoją wypowiedź
Napoleon był pierwszym hipsterem,nosił pieroga w poprzek.