Witam. Oglądam Twoje filmy i bardzo podoba mi sie kontent, ale brakuje mi jednego realnego scenariusza na przetrwanie. Mianowicie, zwykły, przeciętny człowiek wraca z pracy i coś sie wydarza i jest zmuszony porzucić samochód czy jakikolwiek środek transportu którym się poruszał i musi na piechotę nie rzucając się w oczy wrócić do rodziny, czy jakiegoś miejsca docelowego, albo przetrwać jakiś czas w ukryciu. Albo natura spłatała figla i jakiś rozbłysk słoneczny zniszczył wszelką elektronikę na ziemi, więc nawet nic nie da się kupić w sklepie, a nie każdy w tych czasach nosi w kieszeni gotówkę. I teraz w czym rzecz, jadąc do pracy i wracając z niej po za torbą w której nosze śniadanie, dokumentów i telefonu nie posiadam nic więcej. I tu zaczął by sie prawdziwy survival gdyby sie okazało że musiał bym parę dni przetrwać. A takiego poradnika, czy scenarusza nigdzie nie znalazłem. Myślę że to by był bardzo ciekawy scenarusz do zrobienia zarówno w mieście jak i po za miastem . Pozdrawiam
Bardzo ciekawa seria. Ale czy takie nawigowanie co do grubości kreseczki to nie overkill w turystyce czy outdorze? Bo przy naprowadzaniu artylerii rozumiem , ale na wycieczce (nawet kilkudniowej) gdzieś w terenie?
Kuba a ja jestem ciekawy jak z perspektywy Twojego doświadczenia wygląda sprawa jakości kompasów. Czy możemy tutaj mówić o kolosalnej różnicy pomiędzy kompasami za 20zł a najdroższymi modelami? Rozumiem że są różnice na plus w tych droższych i zdaje sobie sprawę że to materiał na osobny odcinek (w sumie czemu nie :) ) ale docelowo zastanawiam się czy dla amatora na weekendowe wypady opłaca się inwestować?
Rozumiem, ze grubosc kompasu i patrzenie za kompas podczas pomiaru wprowadzi blad i to jest logiczne, ale wydaje mi sie - popraw mnie, jesli sie myle - to jednak najgrubsze bledy wynikaja juz podczas samej nawigacji czy wrecz niechlujstwa w nawigowaniu. Potwierdzisz to z perspektywy swojego duzego doswiadczenia? A co do nietrafienia w cel i potem szukania np. szalasu albo w lewo albo w prawo (no bo nie wiem gdzie jest), to kiedys swiadomie poodczas trudnego marszu lekko zmienilem kierunek tak, zeby specjalnie znalezc sie po lewej stronie celu.Jak juz mialem odleglosc to wiedzialem na 100%, ze musze szukac po prawej. Mialem schowany na skraju malo charakterystycznego lasu rower i po dotarciu do lasu poszedlem po prostu jego krawedzia w prawo az znalazlem rower. Polecam taka metode bo w niektorych przypadkach moze byc lepsza niz usilne staranie sie trafienia dokladnie w cel.
Zgadzam się, choć wolę raczej przedstawiać temat w taki sposób, że ostateczna pomyłka/uchylenie jest wynikiem wielu różnych, mniejszych i większych zaniedbań, które wkradają się na poszczególnych etapach pracy (np. "głupia" usterka wynikająca właśnie z patrzenia "zza" kompasu - jeżeli ktoś pracuje na 50-tce i np w ten sposób krzywo spojrzy o 1 mm, to już na starcie zafundował sobie 50 metrów błędu...). Niechlujstwo o jakim piszesz jest istotnym grzechem nawigatorów (najczęściej albo tych ekstremalnie zmęczonych, albo z natury chaotycznych). Co do drugiego wątku - nawiązujesz tutaj do zjawiska tzw. "taktyki nawigacji", której elementem jest właśnie celowe zbaczanie do prawej/lewej. Technika się najlepiej sprawdza wówczas, gdy celuje się w coś, co leży na obiekcie liniowym (np. auto zaparkowane przy drodze), dogodny punkt czerpania wody na linii brzegowej rzeki itp. Wówczas to bardzo uzasadnione - zbaczając świadomie zaoszczędzamy czas (możemy przyśpieszyć na azymucie no i wiemy fianalnie, że nalezy szukać na prawo). Na pewno nie przesądzałbym jednak, że zawsze należy stosować tę technikę - wszystko zależy od sytuacji nawigacyjnej. Choćby przykład sytuacji, w której trzeba strzelić azymut długości 200-300 metrów w coś bardzo małego (albo zamaskowanego), co stoi w rejonie ubogim w charakterystyczne punkty/linie/powierzchnie. Wówczas trzeba po prostu wejść na cel. JEżeli się to nie udaje, to logicznie jest szukać 90stopniw prawo/lewo (o ile nie pomyliliśmy się na pomiarze odległości - bo wówczas cel może być przed nami/za nami). Dzięki za koment i pozdrawiam :) Kuba
Mapy kupuję albo w Urzędzie Kartograficznym, albo w wydawnictwach map turystycznych (np. mapy na wyprawy zagraniczne). Zdarza się też, że kolega kartograf mi je montuje samodzielnie w oparciu o dane topo pobierane z neta. Podczas wyjazdów np. na Syberię, albo do Kazachstanu korzystałem ze starych map sowieckich (też dostępne na necie). Tradycyjne 50-tki turystyczne to temat bardzo łatwo dostępny w sieci. Pozdrawiam i powodzenia w zakupach :)
Super wyjaśnione wiedza się przyda👍👍🐗🐗👍👍
Dzięki :) Pozdrawiam
Dziękuję😊👍
🇵🇱🤙
;-)
Witam i pozdrawiam serdecznie.
Wzajemnie, wszystkiego dobre :)
Witam. Oglądam Twoje filmy i bardzo podoba mi sie kontent, ale brakuje mi jednego realnego scenariusza na przetrwanie. Mianowicie, zwykły, przeciętny człowiek wraca z pracy i coś sie wydarza i jest zmuszony porzucić samochód czy jakikolwiek środek transportu którym się poruszał i musi na piechotę nie rzucając się w oczy wrócić do rodziny, czy jakiegoś miejsca docelowego, albo przetrwać jakiś czas w ukryciu. Albo natura spłatała figla i jakiś rozbłysk słoneczny zniszczył wszelką elektronikę na ziemi, więc nawet nic nie da się kupić w sklepie, a nie każdy w tych czasach nosi w kieszeni gotówkę. I teraz w czym rzecz, jadąc do pracy i wracając z niej po za torbą w której nosze śniadanie, dokumentów i telefonu nie posiadam nic więcej. I tu zaczął by sie prawdziwy survival gdyby sie okazało że musiał bym parę dni przetrwać. A takiego poradnika, czy scenarusza nigdzie nie znalazłem. Myślę że to by był bardzo ciekawy scenarusz do zrobienia zarówno w mieście jak i po za miastem . Pozdrawiam
Bardzo ciekawa seria. Ale czy takie nawigowanie co do grubości kreseczki to nie overkill w turystyce czy outdorze? Bo przy naprowadzaniu artylerii rozumiem , ale na wycieczce (nawet kilkudniowej) gdzieś w terenie?
Praktyka czyni mistrza
Tak, trzeba możliwie dużo przepraktykować i nauka odbywa się stale i pewnie do końca życia :)
Kuba a ja jestem ciekawy jak z perspektywy Twojego doświadczenia wygląda sprawa jakości kompasów. Czy możemy tutaj mówić o kolosalnej różnicy pomiędzy kompasami za 20zł a najdroższymi modelami? Rozumiem że są różnice na plus w tych droższych i zdaje sobie sprawę że to materiał na osobny odcinek (w sumie czemu nie :) ) ale docelowo zastanawiam się czy dla amatora na weekendowe wypady opłaca się inwestować?
Rozumiem, ze grubosc kompasu i patrzenie za kompas podczas pomiaru wprowadzi blad i to jest logiczne, ale wydaje mi sie - popraw mnie, jesli sie myle - to jednak najgrubsze bledy wynikaja juz podczas samej nawigacji czy wrecz niechlujstwa w nawigowaniu. Potwierdzisz to z perspektywy swojego duzego doswiadczenia?
A co do nietrafienia w cel i potem szukania np. szalasu albo w lewo albo w prawo (no bo nie wiem gdzie jest), to kiedys swiadomie poodczas trudnego marszu lekko zmienilem kierunek tak, zeby specjalnie znalezc sie po lewej stronie celu.Jak juz mialem odleglosc to wiedzialem na 100%, ze musze szukac po prawej. Mialem schowany na skraju malo charakterystycznego lasu rower i po dotarciu do lasu poszedlem po prostu jego krawedzia w prawo az znalazlem rower. Polecam taka metode bo w niektorych przypadkach moze byc lepsza niz usilne staranie sie trafienia dokladnie w cel.
Zgadzam się, choć wolę raczej przedstawiać temat w taki sposób, że ostateczna pomyłka/uchylenie jest wynikiem wielu różnych, mniejszych i większych zaniedbań, które wkradają się na poszczególnych etapach pracy (np. "głupia" usterka wynikająca właśnie z patrzenia "zza" kompasu - jeżeli ktoś pracuje na 50-tce i np w ten sposób krzywo spojrzy o 1 mm, to już na starcie zafundował sobie 50 metrów błędu...). Niechlujstwo o jakim piszesz jest istotnym grzechem nawigatorów (najczęściej albo tych ekstremalnie zmęczonych, albo z natury chaotycznych).
Co do drugiego wątku - nawiązujesz tutaj do zjawiska tzw. "taktyki nawigacji", której elementem jest właśnie celowe zbaczanie do prawej/lewej. Technika się najlepiej sprawdza wówczas, gdy celuje się w coś, co leży na obiekcie liniowym (np. auto zaparkowane przy drodze), dogodny punkt czerpania wody na linii brzegowej rzeki itp. Wówczas to bardzo uzasadnione - zbaczając świadomie zaoszczędzamy czas (możemy przyśpieszyć na azymucie no i wiemy fianalnie, że nalezy szukać na prawo). Na pewno nie przesądzałbym jednak, że zawsze należy stosować tę technikę - wszystko zależy od sytuacji nawigacyjnej. Choćby przykład sytuacji, w której trzeba strzelić azymut długości 200-300 metrów w coś bardzo małego (albo zamaskowanego), co stoi w rejonie ubogim w charakterystyczne punkty/linie/powierzchnie. Wówczas trzeba po prostu wejść na cel. JEżeli się to nie udaje, to logicznie jest szukać 90stopniw prawo/lewo (o ile nie pomyliliśmy się na pomiarze odległości - bo wówczas cel może być przed nami/za nami). Dzięki za koment i pozdrawiam :) Kuba
Skad masz taka mape ?
Właśnie,skąd brać takie mapy?
Mapy kupuję albo w Urzędzie Kartograficznym, albo w wydawnictwach map turystycznych (np. mapy na wyprawy zagraniczne). Zdarza się też, że kolega kartograf mi je montuje samodzielnie w oparciu o dane topo pobierane z neta. Podczas wyjazdów np. na Syberię, albo do Kazachstanu korzystałem ze starych map sowieckich (też dostępne na necie). Tradycyjne 50-tki turystyczne to temat bardzo łatwo dostępny w sieci. Pozdrawiam i powodzenia w zakupach :)