Matura, czyli wypaczony rytuał przejścia

Matura, to egzamin, który nic nie znaczy.
Znaczy też bardzo wiele.
Po dwunastu lub trzynastu latach nauki, trzeba jakoś ten proces, etap życia zakończyć. W kulturach pierwotnych organizuje się wielkie święto, zwane Rytuałem Przejścia. Jest to czas wielkiej radości, zabawy, gratulacji.
Czas matur, wydaje się o niebo smutniejszy, bowiem ten egzamin analizowany rokrocznie na dziesiątą stronę nic nie znaczy. Absolutnie nic. Przynajmniej w wymiarze społecznym, bowiem mama, tata i babcia zawsze pogratulują. Przynajmniej taką mam nadzieję, że tak jest, bo patrząc na to co piszą Internauci, nie zawsze można liczyć na "gratuluję" z ust własnych rodziców.
I takie małe sprostowanie. Bowiem media nie do końca wywołują emocje. Pracownicy przemysłu medialnego, żerują na istniejących potrzebach. W tym wypadku, potrzebie poczucia się lepiej, potrzebie znalezienia Innego, kogoś kim można gardzić. Takim Innym, jest młody maturzysta. Zatem potrzeba dokopania uczniakom, jest pierwotna, nie wtórna.
✔ Teksty:
▸herbataiobiekt...
▸herbataiobiekt...
▸herbataiobiekt...
✔Linki:
✔ Blog: www.herbataiobiektyw.pl
@Sociale
▸ herbataiobiektyw
▸ herbataiobiektyw
▸deviantart.com/sebastianbenbenek - nowa galeria ❤️
▸patronite.pl/herbataiobiektyw
#matura #edukacja #kultura #antropologia

[@theloistudiopopolsku7595]

Ciekawa analiza.
Wydaje mi się, że w społecznościach plemiennych są bardziej zdrowe relacje międzyludzkie, bo są zdani sami na siebie. Nie mogą liczyć na to, że ktoś im z zewnątrz pomoże albo zrobi coś za nich. Tak to widzę.

[@herbataiobiektyw]

Przepraszam, ale źle to widzisz.
Często, celem redystrybucji dóbr organizowano potlacze. Ażeby grupy z nadmiarem, podzieliły się z tymi z niedoborem.
Natomiast wewnątrz grupy, członkowie odpowiadają za siebie nawzajem. Do pewnego momentu złożoności plemiennej. Małe społeczności, też nie są wolne od konfliktów. Istotne jest bazowe założenie.

[@JerzyPastuch-jc5mg]

Ja tam nie miałem a potem to było bez znaczenia.