O rany, to z martwym koniem najbardziej mnie przeraziło... Nigdy nie pomyślałabym, że jest tak dużo beznadziejnych stajni, może nawet to za delikatne określenie
Z całego serca polecam obozy pod Krakowem w Folwarku Toporzysko. Jeżdżę tam od lat, zaczynałam od zimowisk i obozów letnich dla dzieci i młodzieży, obecnie wyjeżdżam na turnusy studenckie. Jest to miejsce bardzo gościnne, prowadzone z prawdziwą pasją. Właściciel jest kulturalną osobą, która z uśmiechem wita wszystkich napotkanych gości. Panie na kuchni z dużym zaangażowaniem starają się zaspokoić apetyt obozowiczów, mają również duży wybór posiłków dla osób nie jedzących mięsa czy mających różnorakie nietolerancje. Od instruktorów wymaga się konkretnych papierów od PZJ, dzięki czemu można się tam wiele nauczyć. Dla chętnych w stajni zawsze znajdzie się coś do zrobienia, a w wolnym czasie organizowane są zajęcia teoretyczne, gry i zabawy. Budynki ośrodka mają swój niepowtarzalny klimat, a otaczające je pola i lasy tworzą świetne warunki do terenów i kuligów. Na wyposażeniu stadniny są dwie hale kryte oraz dwa place zewnętrzne, duże łąki dla koni oraz cztery różne stajnie (pamiętająca pierwsze lata funkcjonowania rekreacyjna, przylegające do ujeżdżalni boksy angielskie, stajnia sportowa połączona z ujeżdżalnią i nowo wybudowana stajnia murowana). Mieszkające tam konie są wyraźnie szczęśliwe, mają zapewnione godne warunki życia, opiekę weterynaryjną, leczy się je do samego końca, puki jest nadzieja na to że wyzdrowieją. Starszym i schorowanym osobnikom zapewniana jest emerytura. Sama zaczynałam swoją przygodę z obozami jeździeckimi od wyjazdu, który był absolutnie beznadziejny, jednak zdecydowałam się spróbować jeszcze raz gdzieś indziej i tym sposobem związałam się z Toporzyskiem na długie lata.
Smutne ;( Najgorsze z martwym koniem... ja w te wakacje byłam na kolonii/obozie i nocowaliśmy w namiocie. Było bardzo fajnie, mało było minusów. Konie w tej stajni jeżdżą max 2 razy dziennie lub nawet tylko 1 raz i to w pełni wystarczy. Uczono nas tam nie tylko jeźdżenia na koniu, ale też jak skracać i wydłużać strzemiona itp dwa razy na dozeń sprzątaliśmy boksy i każdy miał swój boks. Naprawdę dobrze to wspominam ✨
To z jazda koni 2/1 dziennie to bylam w Iskrze gdzie konie jezdza 3/4 razy w tygodniu i to nie jest zle - konie duzo odpoczywaja, sa dobrze zywione, maja dopasowany i zmieniany sprzet, a nie jezdza ciagle niewiadomo jak. Jezdza raz pod niezaawansowanymi osobami, raz jakos bardziej sportowo. Tylko 2 dni byky skokowe - wtorek i czwartek. Konie maja 2 dni wolnego w tygodniu.
12:50 Byłam kiedyś na obozie gdzie też musieliśmy zbierać kamienie z pastwisk, ale później dostawaliśmy papier ścierny, farby i flamastry i malowaliśmy te kamienie. A kto zrobił to najładniej dostawał koszulkę.
Świetna seria, jesteś super! A co do moich story timeów to nie mam nic ciekawego, ale polecam wszystkim Stajnię Pasję. W tej stajni śpi się w namiotach, konie mają swoje boksy, padoki, dużą ujeżdżąlnię i wszystkie mają idealnie dopasowany sprzęt :) Polecam
Jak chodzi o moją historię, to nie chodzi o traktowanie koni, a obozowiczów. Caly obóz sie super zapowiadal, strona super, swietne opinie, duzo zdjęc ciekawych. Juz po przyjezdzie byly problemy z pokojami, bo nie dostaly wychowawczynie informacji kto z kim ma byc w pokoju. No ale przechodząc, nasza pierwsza jazda byla chyba jedną z najgorszych (jak nie najgorszą) jazdą. Nie dostalismy informacji gdzie mozemy znalezc nasze konie i wszystko spoczywalo na osobach ktore wczesniej juz tam jezdzily. No ale ok, zaczyna sie jazda, oczywiscie zastęp, 6/7 osob w jednej grupie w czym 2 grupy w jednym momencie na hali. Przy calej sytuacji byl wlasciciel stajni, ktory to ocenial naszą jazde i przypisywal nas do grup. Super Człowiek, bardzo kochany, widac jego milosc do dzieci szczegolnie jak drze sie na nie z calej sily, wyzywa je jak i ich jazdę, kazal jednej dziewczynce 2 razy od nowa osiodlac konia, bo nie spodobal mu sie sposob w jaki zakladala oglowie, przez co spoznila sie na jazde okolo 20 minut. Juz nawet nie wspomne, ze na stronie napisane jest ze codziennie 2 jazdy po godzinę, kiedy w rzeczywistosci jedna jazda trwala 40 minut. Wychowawczynie nie lepsze, faworyzacja wszystkich osob zdajacych odznake, albo tych, ktore poprostu im sie podobają. To doszlo do tego momentu, ze nawet dwie dziewczyny uciekly z tego obozu w nocy bo nie wytrzymaly obelg ze strony wychowawczyn (co skutkowalo oczywiscie tym ze nie mielismy jazd następnego dnia). Noszenie siodla ujezdzeniowego, bardzo sporego, ważacego okolo 15kg po jezdzie kiedy jest sie wykonczonym przez 500m do stajni jak nie wiecej.
Bardzo mi się podoba ta seria! Jest super, niestety ja sama nie mam jakiś story time, bo nie jeżdżę za długo i nic się u mnie ciekawego nie dzieje. Ale historie twoje i innych są super! Pozdrawiam :*
Moja historia wygląda tak: pojechałam z koleżanką na obóz wypoczynkowy na którym byłam zapisana na dodatkowe zajęcia jakimi były jazdy, sam obóz już był porażką ale jest to mało istotne. Na pierwszą jazdę całą grupą spóźniliśmy się może 2 minuty na co "trenerka" wmówiła nam, że już nie zdążymy zrobić całych zajęć co już było dziwne. Na kolejną jazdę już zdążyliśmy i udało się, wsiedliśmy na konie. Moją uwagę od razu przykuł fakt iż konie te znajdowały się na maleńkim wybiegu gdzie chyba nigdy nie było sprzątane a koni było chyba z 7. Na ogół nie były w stanie nawet galopować na tym "placu" który miał wydrążone od jeżdżenia w kółko rowy w ziemi która formowała sie w błoto wymieszane z końskimi odchodami. Konie nie wychodziły z tego placu, miały tam jedzenie i wode. Na jazdy były siodłane przez osoby nie umiejące w ogóle niczego w tym temacie, do tego nie były nawet tknięte przed tym żadną szczotką. Pare koni było chorych, jedna klacz była już w bardzo zaawansowanym wieku i raczej z pewnością nie powinna być aż tyle użytkowana, kopyta koni pękały.. ogólnie były w okropnym stanie. Do tego 2 z koni były dość agresywne bo kopały i gryzły podczas gdy wiecznie biegały przy nich dzieci. Konie wzajemnie za sobą nie przepadały a zmuszone były cały czas ze sobą przebywać, kopały sie i gryzły przy każdej okazji a my zmuszeni byliśmy jeździć w kółko w wydrążonej w ziemi ścieżce jeden za drugim. Co do samych jazd, "trenerka" nie zwracała totalnie uwagi na to co robiliśmy, wiele osób pierwszy raz wsiadało na konia i nawet nie powiedziano im jak konia ruszyć czy jak trzymać wodze, całe jazdy polegały na tym, że jeździliśmy w stępie w kółko a dziewczyna niewiele starsza od nas krzyczała cały czas, że mamy stać w strzemionach i tak przez prawie pół godziny. Dla zaawansownych był kłus... z czego było to może zrobienie 2 kółek w kłusie a po tym powrót do stępa. Osoby nie jeżdżące nigdy wcześniej podczas naszego kłusa były brane na środek, pojedynczo każdego dziewczyna pomagająca "trenerce" brała na lonżę gdzie nawet minuty na niej nie spędzali, samą lonże rozwijała na może metr od siebie a konia biła bezpośrednio po zadzie batem aby ruszał. Ogólnie nie polecam, sprawa została zgłoszona ze względu na to w jakich tragicznych warunkach były konie jak i przez fakt tego, że nie było dopilnowane podstawowych zasad bezpieczeństwa. Troche długa historia ale sądze, że warto wiedzieć co czasami jeszcze dzieje się w naszym kraju.
Ja kiedyś byłam na obozie, fajnie było choć jak ktoś czegoś nie wiedział np. jak ośodzłać konia(ja wtedy nie umiałam koniu założyć ogłowia) to wszyscy mu to wytykali ale tak to, spoko było
Bardzo polecam obóz jeździecki w ośrodku Ekwador treningi bardzo dobrze prowadzone, opiekunowie tez bardzo mili, konie po sporcie i napradwe dobrze je dobierają pod umiejętności danej osoby, stajnie zadbana, pokoje dwu piętrowe i jedzenie tez bardzo dobre polecam
Ja serdecznie polecam obozy w Cej wtorek centrum edukacji jeździeckiej Anna Parzydło zdałam w sierpniu brąz warunki były całkiem dobre tak samo jak jedzenie większość jazd była na super poziomie za rok również się wybieram
Straszne historie!! Ja ze swojej strony mega polecam Stajnie Celinów, nie ma tam sytuacji, żeby jakiś koń był zaniedbany. Wszystkie nawet mają opieke fizjoterapeuty.
Ja polecam obozy e stajni Iskra . Śniadania , obiady i kolacje są przepyszne ! Do koloru do wyboru 😎. Jazdy prowadzą profesjonalne osoby , które są wyrozumiałe i tłumaczą każdy błąd , którego nie wiesz jak zrobiłeś. Rano w stajnia ( kto szybko się obudzi ) daje się ows , a jak konie zjedzą to pani mówi do jakiego konia trzeba iść i wyprowadzić na padok:D.
Z całego serca polecam obozy w Stajni Rudej Wiedźmy, zarówno zimowe jak i letnie. Konie cudowne, pokazują każdemu jakie robi błędy, ale nie są agresywne ani "złośliwe". Na letnuch obozach codzienne treningi i tereny. Zajęcia z lonżowania, odczulania koni, pony games i wiele innych. Zajęcia teoretyczne, warsztaty z kowalem, dietetykiem, weterynarzem. Jazdy na oklep, super kombinacje drągów i przeszkód, świetna atmosfera, stajnia cały czas otwarta dla obozowiczów, nie zabierają telefonów, pokoje zadbane, stajnia i konie też. Super domowe jedzenie (możliwość przepysznej diety wegetariańskiej). Podchody, gry we flagi (nie obowiązkowe). Na terenie jest staw w którym można się kąpać, bardzo spokojna i przyjemna okolica (stajnia otoczona polami i lasami). A co najlepsze świetna właścicielka/trenerka, z którą można pogadać o wszytskim i dopytać o wszytsko. Najlepszy obóz na jakim byłam, polecam z całego serca!
Super film i ciekawe historie. Przykro, że takie rzeczy się zdarzają:( A tu moja historia z obozu, będzie długa😅: W te wakacje byłam na moim pierwszym jeździeckim obozie. Stajnia bardzo ładna, piękne tereny wokół i wszystko wydawało się super. Przydzielono mi jednego konia na cały obóz. Moja koleżanka z którą pojechałam na ten obóz, najpierw miała mieć jednego konia tak jak ja i większość, ale potem coś się dziwnego zadziało, że cały czas miała inne konie. Jazdy były dwa razy dziennie po godzinie, więc fajnie. Ja i moja koleżanka byłyśmy w grupie średniozaawansownej i jako jedyne z niej galopowałyśmy, bo jedna dziewczynka cały czas nie chciała, a druga jeszcze nie galopowała. Niestety cały czas jeździliśmy w zastępie na małym placu (na galop szliśmy na większy plac z czworobokiem który był obok). Ja nigdy w życiu nie jeździłam w zastępie, więc była to dla mnie nowość. Mój koń był nauczony, że musi jechać za innym koniem, cały czas np. skracał sobie drogę. Oczywiście starałam się mu na to nie pozwalać i potem już na innych jazdach tak nie robił. Jednak o czym tak naprawdę chce opowiedzieć? Zaawansowana grupa, czyli dziewczyny (bo chłopacy byki tylko trzej na cały obóz i byli na poziomie samodzielnego kłusu) które już skakały, codziennie miały jazdy na pięknym, dużym placu i to nie w zastępie. Ja i moja koleżanka byliśmy w ich wieku, wszyscy inni członkowie obozu to były dzieci młodsze od nas, jednak my jeszcze nie skakaliśmy. Dziwne, bo podobno na żadnej jeździe owe dziewczyny nie skakały. Na stronie stajni pisało, że owerują pławienie koni, tereny, woltyżerka. Z tego wszystkiego był tylko raz teren ALE był on tylko dla tej właśnie zaawansowanej grupy, co było bardzo niesprawiedliwe. Bardzo mnie to wtedy zabolało, bo pojechanie w teren zawsze było moim największym jeździeckim marzeniem, a oni nie tylko pojechali sobie w teren, ale pojechali na niego o 6:00 rano przy pięknym wschodzie słońca. Moje marzenie o pojechaniu w teren mogło się spełnić tak naprawdę tylko na jakimś obozie, bo stajnia w której jeżdżę jest w środku miasta i tam nie miałam jak spełnić swojego marzenia. Obecnie jestem już po moim pierwszym terenie:D Wracając, co więcej, oni podobno na tym terenie nie skakali ani nic, tylko galopowali, więc mogłabym sobie dać radę, bo już od dawna sama galopuje, jednak instruktorzy brali pod uwagę tylko zaawansowaną grupę. Bardzo to przeżywałam, bo dla nich to nie było nic wielkiego bo pewnie już dużo razy były na takim terenie, a ja wtedy jeszcze nigdy... To jeszcze jednak nie koniec. Na koniec obozu miał być pokaz dla rodziców. Okazało się, że ta właśnie zaawansowana grupa będzie jechać kadryl a reszta będzie mieć marne pony gamers NA OKLEP. Dlatego, że ja jeszcze nie czułam się dobrze na oklep, wiedziałam, że będę musiała być prowadzona i tylko pokażę że nic nie umiem przed rodzicami i to było dla mnie i dla mojej koleżanki owiele trudniejsze niż robienie tego, co robiła zaawansowana grupa. Jak oglądałam ich pokaz, stwierdziłam że jak bym poćwiczyla (one ćwiczyły to na jazdach) to bym dała radę pojechać ten kadryl, bo był on jechany tylko kłusem, wystarczyło nauczyć się układu. Co więcej, one miały do tego swojego występu bardziej muzykę pod ich wiek a my co? Nie to że byłyśmy najstarsze z tych wszystkich dzieci, to jeszcze nasz podkład muzyczny to były kaczuszki😀👍🏻 A więc tak oto wygląda faworyzowanie zaawansowanej grupy. Na obozie mieliśmy też bardzo dużo wolnego czasu, co wcale nie było dobre, bo z nudów siedziałyśmy w pokojach na telefonach. Najlepsze co było na tym obozie, to mój koń i moja instruktorka. Wszystko inne mało dobrze wspominam. Nie był to ani najgorszy, ani najlepszy obóz, ale po tym raczej już nie chce jechać na jakikolwiek obóz jeździecki:/ A i jak coś nie przeceniam swoich możliwości, bo wiem z czym sobie radzę a z czym nie:)
Ja miałam przyjemność jechać cały oboz na jednym koniu i to na takim cudnej klaczy która jest siwa a słownie raz była brudna ! A torpeda istna Od kiedy ja zobaczyłam to mi się spodobała
no to słaby miałaś obóz :D ja byłam tylko na jednym w życiu ale było super i moge ci go polecić były tereny codziennie (kto chciał i były 3 gruby zaawansowania stępo-kłus , lite z takim lajtowym galopem i hard przeszkody i szybki galop) ogólnie cały czas prawie coś było do robienia, konie były dosyc zadbane (były 2 konie co były chore) nie polecam się poddawac po jednym nieudanym wypadziec:D
@@dzikaszafira Ooo to super, mój konik też był super, oprócz tego, że był trochę niewygodny i tak jak pisałam był nauczony by jechać za innym koniem😅 Ale płakałam, jak się z nim rozstawałam:(
Byłam w życiu dwukrotnie w jednym ośrodku i oba razy były cudowne. Mieliśmy dziennie dwie jazdy. Jedna godzina w siodle a druga półgodzinna na oklep. Każda z nas mogła liczyć na dwie jazdy skokowe (dostosowane do naszych umiejętności) by nie przemęczać koni. W czasie gdy inne dziewczyny jeździły my miałyśmy lekcje praktyki, czyli sprzątanie boksów, stajni, robienie mieszanek musli, spa dla kucyka itp pod okiem drugiego instruktora. Mimo że może się to wydawać ciężka i nudna pracą to dla mnie nie posiadającej konia była to niezła rozrywka. Konie były tam dobrze traktowane. Pamiętam jak kucyk został pokopany przez innego konia - weterynarz był już po paru minutach. Jeśli chodzi o jedzenie to było przepyszne i do dziś wspominam smak samorobnej pasty jajecznej. Szkoda że firma z którą jeździłam skończyła wspolółpracę z tym ośrodkiem🥲
Po wysłuchaniu tych historii aż poczułam potrzebę podzielenia się kilkoma sytuacjami z obozu, na którym ja byłam. Jeżdżę dość długo, 8 lat mniej więcej, co nie znaczy, że jeżdżę dobrze. Pojechałam na obóz i zapisałam się do grupy kłus stęp (choć miałam za sobą i galop i skoki, ale nigdy tego nie lubiłam). Na pierwszej jeździe nie mogłam ruszyć konia kłusem. Nie wiem czemu, zestresowana byłam nowym miejscem, nie znałam konia, nie jestem dobra w jeździe konnej. Trenerka zamiast wytłumaczyć, pomóc, tylko miała pretensje i mówiła, jak to nic nie potrafimy (reszta grupy też nie mogła ruszyć koni). Tak więc taką nic nie potrafiącą grupą, któregoś dnia pojechaliśmy w teren. Ja miałam jechać na 3 letniej klaczy śląskiej, która miała na sobie bardzo mocne ogłowie i wędzidło. Mając na sobie siodło ciągle się kładła i tarzała, próbując je jakby z siebie zdjąć. Podczas terenu wyskoczył na mnie pies, koń zaczął mi brykać i chyba kopnął szczeniaczka. Grupa mi odjechała, bo ja jechałam ostatnia. Koń mi się rzucił galopem, żeby dogonić resztę. Udało mi się ją zwolnić, żeby nie wjechała w zad konia przede mną, który kopie, ale zdarłam sobie skórę z palców od używania wodzy. Wolę nie myśleć, co musiał czuć koń od wędzidła. Udało mi się zatrzymać, grupa trochę odjechała, pojechałam za nimi w odstępie i nagle patrzę, a tam po burzy leży przewalone drzewo na drodze. Musiałam przeskoczyć bo inaczej się nie dało go ominąć i dogonić grupy. Kiedy już wróciliśmy, kolejna osoba wsiadła na tę klacz. Po jakiejś godzinie patrzę, a klacz biegnie z lasu galopem w moją stronę. Złapałam. Okazało się, że dziewczyna spadła w terenie trzy razy i za trzecim koń uciekł do stajni. Dziewczyna przez resztę obozu codziennie się mnie pytała jakim cudem poradziłam sobie z tym koniem. A wyglądała okropnie, cała poraniona i w siniakach. Po tym obozie przestałam jeździć konno.
Rok temu byłam na moim pierwszym obozie. Nie za dobrze wtedy jeszcze sobie radziłam. Nic nie wiedziałam, instrukorzy nic o mnie nie wiedzli, ani o tym jak jeżdżę, tylko na "jazdę próbną" pojechaliśmy w teren. Był on w siodłacg westernowych, w których strasznie źle mi się jeździ. 80% terenu to był kłus, a ja cały czas jechałam ćwiczebtm, bo myślałam, że w takich siodłach się nie anglezuje. W tamtym czasie na jazdach kłusowałam razem miże kilka kółek, bo konie w stajni, w której jeżdżę są dosyć trudne i do pchania. To była tragedia. Po zejściu z konia ledwo mogłam chodzić, myślałam, że się przewrócę, instrultorka kazała jeszcze rozsiodłać, a koń mi nadepnął na nogę. Potem było wyjeśnienie wszystkiego, ktore polegało na tym, że jakies starsze obozowiczki mówiły, jak osiodłać konia i prawie nic nie było słychać. Wieczorem każdy coś o sobie opowiadał i było losowanie koni na obóz, które trzeba było rano ogarnąć. Pokoje było 3-4- osobowe, były w nich tylko łóżka, które dzielił może metr. Jedna toaleta i łazienka na jeden domek, czyli 15 osób. Przez to również nie dało sie wypać, bo nie raz od 20 do północy czekało się na łazienkę. Konie były niedostosowane do umiejętności. Najtrudniejszy koń chodził pod dziećmi, które na każdej jeździe z niego spadały. Nieraz chodziły po nawet 8 godzin dziennie bez żadnej przerwy, było widać, że nie miały siły, i za to, że nie chciały iść, dostawały batem. Niektóre konie wieczorem jeszcze szły do bryczki. Na obozie spędziłam dwa dni. Instruktorka nawet nie wyszła, żeby sprawdzić, czy moi rodzice naprawdę przyjechali. Nie było nic do podpisania, kasa zmarnowana. Jedyne, co było dobre na tym obozie, to jedzenie. To nie wszystko, konie wychodziły na pastwisko raz na dwa tygodnie, pastwisko było 2 kilometry od stajni, boksy były tak małe, że konie nie mogły się położyć, a kucyki w jedym boksie stały po dwa. Rano przed śniadaniem musieliśmy iść na pastwisko po konie, bo były wyznaczone na jazde, a stały na pastwisku. Koń, którego prowadziłam strasznie mnie ciągnął, a kiedy powiedziałam to instruktorce, ironicznie powiedziała "straszne, to idź szybciej". Przy drodze cały czas wyrywał się do trawy, na szczęście jakaś dziewczyna się ze mną wymieniła. Jazdy były po 5 osób. Dzieci, które nie umiały poprawnego półsiadu, były na drugiej jeździe, skakały.
Super odcinek! :D . A teraz sie wyzale moim najgorszym obozem jezdzieckim. A wiec wszystko wydawalo sie super. Niby mialy byc superowe konie do jazd, ale oczywiscie bylo na odwrot - wiekszosc koni udostepniona do jazdy to byly haflingery oraz dosyc uparte lub bardzo brykajace kucyki. Pokoje byly bardzo male (ja mialam pokoj z 4 osobami) szczerze, to ledwo co dalo sie swopodnie przemieszczac po pokoju. Wiekszosc instruktorow mialo wywalone co robia jezdzcy podczas jazdy, np. do zastepu wzieli osoby na bardzo niskim poziomie jazdy konnej, ktore powinny byc na lonzy. Te mniej doswiadczona osoby mialy albo za luzny popreg, zle lub krzywo dopasowane strzemiona, anglezowaly zawsze na zla noge w klusie lub bily konie batem badz bardzo mocno je kopaly nogami. Najgorzej wspominam instruktorke od ujezdzenia (mialam wykupiony pakiet sportowy w tym ujezdzenie i pierwsze skoki). Na jazdach ta instruktorka byla dla mnie bardzo chamska, raz powiedziala na mnie bachor oraz zawsze patrzyla na mnie z pogarda nawet gdy nie bylam na koniu. Ujezdzenie z tamta instruktorka bylo okropne. Prawie zawsze na ujezdzenie dostalam konia z ktorym nie potrafilam sie wogole dogadac (Orion sie chyba nazywal jezeli dobrze pamietam). Ale to nie koniec - na czworoboku w trakcie jednej lekcji przebywaly az 2/3 osoby, a akurat zawsze byla taka klacz (Roza), ktora nie lubila sie z moim tamtejszym koniem. Co chwile gdy ja wymijalam na moim koniu straszne serce mi bilo, poniewaz zawsze balam sie, ze ona zaatakuje mnie i mojego konia. Co najlepsze tylko raz na krotko zagalopowalam na czworoboku, poniewaz ze stresu nie moglam zagalopowac na moim koniu. Co najsmieszniejsze, to instruktorka twierdzila, ze nie umiem galopowac, ale ja jej pozniej nawet pokazalam filmik gdzie galopuje na jakims koniu juz nie pamietam na jakim w mojej przyrodniej stajni. Ale ona mi nie uwierzyla i ona twierdzila, ze ja to z internetu sciagnelam XDDD. Przez ta babke i tego konia juz dwa razy chcialam wracac z obozu do mojego domu oraz skonczyc z jezdziectwem, ale coz jak widac nie przestalam, a co do obozu to wytrwalam do konca. Konie byly zadbane, wiekszosc boksow dla koni byla w miare okej, jednakze dwa kucyki nie mialy swoich boksow, lecz byly zamkniete w takim mikro padoku z drutow. Co moim zdaniem nie jest zbyt dobre, poniewaz te kucyki moge bezproblemowo sobie zrobic krzywde. Konie chodzily po 4/5 godzin w strasznym upale albo na zastepy, lonze lub jazdy sportowe. Mialam wykupione 3 lekcje skokowe i 2 lekcje ujezdzenia, ale lekcje skokowa mialam tylko raz, a 4 te lekcje ujezdzeniowe mialam z ta instruktorka. Wiesz czemu nie mialam wiecej lekcji skokowych?Poniewaz ta instruktorka twierdzila, ze ja nie umiem niby galopowac i ze na skokach, to ja bym sobienie poradzila. Jak ona mi to powiedziala to mialam w glowie takie wielkie XD. No kurde moja mama mi wykupila 3 lekcje skokowe oraz 2 lekcje ujezdzeniowe i tak powinno to zostac zrealizowane, a nie ze to ona sobie decyduje jakie ja mam miec lekcje. Nastepna i chyba juz ostatnia rzecza, ktora mnie najbardziej wkurzyla, to jest to ze mialam na tym obozie zdawac odznake JK, jednakze po kilku jazdach i po zobaczeniu warunkow jakie te konie maja stwierdzilam, ze nie bede tutaj zdawac, poniewaz jak na moje szczescie dostalabym jakiegos haflingera no i pewnie bym oblala test. A wobec tego egzeminatorka byla ta instruktorka od ujezdzenia, wiec tym bardziej nie chcialam zdawac tej odznaki. No to zadzownilam do mojej mamy jakos w prawie polowie obozu, ze jednak nie chce zdawac tej doznaki, to moja mama zawiadomila o tym ta instruktorke od ujezdzenia chyba przez wiadomosc na messengerze. no i ostatecznie nie zdalam tej odznaki. wszystko bylo by okej tylko ze ta instruktorka nie chciala dac zwrotu pieniedzy mojej mamie (moja mama juz wczesniej oplacila), bo niby bylo juz wszystko przygotowane pode mnie, chociaz nie wiem co musieli przygotowywac pode mnie XD, poniewaz oprocz mnie odznake JK zdawalo jeszcze 4/5 osob. Ostatecznie tamta instruktorka nie oddala pieniezkow mojej mamie i juz nic wiecej sie nie dzialo. Ale sie rozpisalam hah. Pozdrawiam i zycze milego dnia
Co do telefonów to powiem, że byłam na obozie, na którym właśnie była zasada, że codziennie dostajemy je na jakiś tam określony czas. I muszę stwierdzić, że to mogła być jedna z lepszych decyzji organizatorów. Wszyscy spędzali czas ze sobą na różnych grach, spacerowaniu, gadaniu, itd. Oczywiście gdy chciało się skorzystać z telefonu wystarczyło poprosić, ale szczerze mówiąc mało kto miał ochotę, żeby z komórki korzystać :) Dla porównania widziałam też obozy, na których telefony miał każdy i to w takim stopniu, że przez 3/4 czasu ludzie siedzieli, nagrywali, itd. mało się do siebie w ogóle odzywając. Nie mówię, że obozy na których są telefony są złe, ale pragnę zaznaczyć, że odkładanie ich na większość dnia na takich obozach nie jest niczym złym i dziwnym. Mieliśmy okazję o wiele bardziej się ze sobą zaprzyjaźnić, spędzić czas i po prostu oderwać się od tego „zewnetrznego” świata :) (Z góry przepraszam za powtórzenia😅)
Ta historia jest nie o obozie ale o półkoloni. Ogólnie w stajni panowała super atmosfera wszyscy się śmialiśmy było super. Przy chodziliśmy do stajni ok. 8 rano i dawaliśmy koniom jedzenie potem jeździliśmy na koniach dopasowanych do naszych umiejętności ogólnie ja już długo jeżdże więc wsadzali mnie na konie dla bardzie zaawansowanych jeźdżców ale naprzykład moja koleżanka która tylko stępuje dostała konia który jest bardzo spokojny i dzielnie znosi różne błędy jeźdzców któży dopiero się uczą. Po jazdach były zazwyczaj jakieś jedzenie np. McDonald's, pizza itp. Po jedzeniu były różne atrakcje np. Ustawianie sobie parkuru i skakanie go bez konia, i inne. Pamiętam że raz złożyła nam wizytę przyjaciółka instruktorki która opowiadała nam trochę o budowie konia np. Gdzie jest Słabizna itp. Jakie są maści konia , i jakie są rodzaje sprzęty jeździeckiego i co wchodzi w ich skład potem graliśmy w takie kalambury gdzie losowaliśmy różne karteczki z hasłem(końskim) i musieliśmy to pokazać. Instruktorka również była fajna, wyluzowana, i ✨młodzieżowa✨. Potem znowu jeździliśmy. A nawet jednego dnia było +30 stopni i poszliśmy z grupą i z instruktorkani na basen. Polecam
Byłam za dzieciaka na obozie, gdzie o 20 była cisza nocna, bo dziecko instruktorki tak zasypiało. Nie było kołder ani koców, było strasznie zimno i po 3 dniach rodzice odebrali mnie z gorączką 39,5st. Do tego podejście Pani instruktor tragiczne, krzyczała na dzieci, bo psy latały samopas i co chwile było „uważaj k*rwa bo mi psa rozjedziesz!!!!”. Kolejny obóz był za to cudowny, Marek (właściciel) bardzo zaangażowany, czas w pełni rozplanowany, super tereny i doooobre żarcie. Obozy to niestety loteria, a cena nijak się ma do jakości.
Mój najlepszy obóz jeździecki: Od razu gdy przyjechało się do stadniny było widać czysty plac (do parkowania samochodów) obok dwie duże chale, dwa padoki, wielkie pastwisko, dwie stajnie, siodlarnia z szafkami (dla obozowiczów którzy mieli swoje np. baciki) i dom. Pokoje były czyste, pyszne jedzenie ( na śniadanie i kolacje szwedzki stół ) oraz miłe opiekunki i instruktorki. W stajni było czysto a konie były zadbane, sprzęt był dopasowany, a każdy koń chodził w podkładce. Tereny zapamiętałam najbardziej jako przyjemność. Pierwsza jazda próbna była super. Codziennie były dyżury (aby przyzwyczaić dziecko do pracy przy koniach). Każdemu życzę takiego obozu💗
Więc. Były to wakacje dwa lata temu. Miałam wtedy 11 co prawda, ale byli tam też o wiele starsi ode mnie uczestnicy. Były tam nieprzyjemne sytuacje typu: często wracając z nad jeziora (bez koni) tuż pod stajnią instruktorka krzyczała ze kto ostatni ten sprząta z padoku i ujeżdżalni. W ogłoszeniu było napisane, że będą również treningi skokowe oraz jazda 3 godz. dziennie. Oczywiście się to nie sprawdziło, bo jeździliśmy po godzinę i to nie codziennie. Te starsze dziewczyny (było ich chyba z 5) były mega faworyzowane przez organizatorkę. One jeździły codziennie, wybierając sobie konie i rzeczy które chcą z nimi robić. Nam przypadało pastowanie siodeł i czyszczenie siodlarni. Zrezygnowałam po tygodniu gdzie było ich dwa. Niestety były też zabierane telefony i można było z nich korzystać jedynie pół godziny. Pozdrawiam ♥️
Moja historia z obozu - Byłam na dwóch obozach. 1 był super, ale za to 2.. Jechałam wtedy do niemiec, na obóz jeździecki. Byłam szczęśliwa, bo jechałam pierwszy raz za granicę. Wylądowaliśmy pod Berlinem, bardzo ładny ośrodek i stajnia. Maskara była taka, gdy pojechaliśmy w teren, wszyscy ( nawet osoby ktore nigdy nie jezdzily konno ) Do lasu, wszyscy na trudnych koniach. Dziewczyna złamała ręka, instruktorka zadowolona. Nasza instruktorka, w ogóle się nami nie opiekowała, to był obóz przetrwania. Jedzenia dostawaliśmy dwa razy mniej niż powinniśmy. Bardzo często chodziliśmy głodni. Jedna dziewczynka ( 6 lat ) prawie wpadła pod auto. A instruktorka biła wszystkie konie batem. ( mają okropne ślady ) Pozdrawiam
W lutym byłam na obozie jeździeckim w swojej okolicy. Kiedy się zapisywałam to telefonicznie zapewniano mnie że będzie 5 dzieci i 5 osób dorosłych, więc nie będę jedyną mocno pełnoletnią w ekipie. Dodatkowo Pani bardzo ładnie opowiadała czego i jak będziemy się uczyć, miał to byc obóz dosiadowy + nauka pracy z ziemi. Szybko okazało się że: 1. Na obozie jest 5 dzieci i 2 dorosłych - z czego druga osoba dorosła nie jeździ konno i przyjechała ze swoją córką i końmi żeby nauczyć się lonzować 2. Na 8 obozowiczów w ośrodku były tylko 4 konie, z czego jeden nie był jezdzony nawet przez właścicieli bo się go bali. 3. Instruktorka która prowadziła zajęcia była przyjezdna, nie znała koni, jej wiedza jeździecka była zerowa, sama siedziała fotelowi, a jej praca z ziemi w naturalu polegała na ganianiu konia w kółko po lonżowniku aż się zmęczy... Na dodatek uczyła dzieci ze zmianą kierunku tyłem do niej jest poprawna i okej... 4. Z obiecanych 2 treningów dziennie miało się jakieś 15-20 min jazdy jednorazowo, bo koni było za mało więc jedna osoba robiła stępa i 2 kółka kłusa, następna samego kłusa, kolejna galop a ostatnia rozstępowanie... A jazdy polegały na jeżdżeniu w kółko po trawiastym placu bo jako takiej ujeżdżalni nie było. 5. Ponieważ byłam jedyna dorosła z obozowiczów która nie bala się wyczyścić i osiodłać konia to zrobili sobie ze mnie opiekunkę dla tych wszystkich dzieci w czasie przygotowania koni do jazdy. Instruktorka w tym czasie siedziała sobie w domu i piła kawę z drugą dorosła obozowiczka. 6. Zajęcia teoretyczne z budowy konia prowadziłam ja, bo instruktorka rozdała dzieciom obrazki z podpisami i kazała się w pół godziny nauczyć ich na pamięć a potem zrobiła kartkówkę.... Pozostałe zajęcia teoretyczne ( których miało być dużo codziennie wieczorem na temat behawiorystyki, psychologii koni i pracy z ziemi ) polegały na wieczornym oglądaniu filmów o koniach z dvd... Dodam że dvd podłączałam ja, bo właściciele ośrodka ani instruktorka nie umieli tego zrobić.... Tak więc cały obóz siedziałam i nagrywałam filmy z tej szarady, żeby mieć się chociaż z czego pośmiać z moją trenerka i koleżankami ze stajni.
Polecam w wielkopolsce w Ostrowie Wlkp Hotel jeździecki borowianka hotel połączony z stajnią cudne widoki pastwiska nie ma takiego czegoś że konie biją
Niestety ale byłam w życiu na 2 obozach i na jednym konie były dość ciężkie do opanowania niektóre chodziły jedynie w zastępie a na innych kłusowanie było niemożliwe. Na drugim obozie było lepiej konie były grzeczniejsze ale bez większego doświadczenia ciężko było jeździć a atrakcji nie było prawie wogule. Stajnia w której obecnie jeżdżę jest do tego czasu dla mnie najlepsza konie się słuchają, instruktorzy bardzo mili, konie mają dobre warunki, prawie cały czas są na pastwisku, i nie są przemęczane bo nie mają jakoś dużo jazd. Trzeba po prostu znaleźć sobie idealną stajnie
W tym roku byłam na obozie jeździeckim , który ma swoje wady ale również dużo plusów. Przyjeżdżaliśmy w niedziele i w tym dniu było oprowadzanie po stajni . Następnego dnia były kfalifikacje do grup takich jak : początkująca , zaawansowana, skokowa . Do każdej z grup były konie przydzielone pod względem umiejętności. Były 2 hale , i hipodrom z crossem dla grupy skokowej ( choć na moim turnusie nie skakaliśmy crossu). Instruktorki były miłe , pomocne w każdej sytuacji , wychowawczynie również. Były 2 jazdy dziennie i jako ,że byłam w grupie skokowej to było tak że 1 jazda była skokowa 2 ujeżżeniowa . W środę jechaliśmy autokarem na basen do pobliskiego miasta. Każdy koń dostawał do jedzenia owies i witaminy + elektrolity do poidła. Jedzienie bardzo dobre. Co do minusów to nie było ich wiele ale no... bardzo ..ciężkie " do zniesienia dla koni. Konie NIE były padokowane. Jeden z koni miał narowy i łykał. W stajni nie było wieszaków na siodła więc leżały one na ziemi. W stajni było bardzo duszno , gdzie ja z uwagi na astme mogłam się udusić. Konie skokowe skakały 6 razy w tygodniu co myślę ,że jest zdecydowanie za dużo.
Byłam na obozie w stajni „Dom Pod Kasztanami” konie miały dwie jazdy dziennie, każdy ma dopasowany sprzęt. Po jazdach są zajęcia z komi takie jak nauka masażu czy praca z ziemi. 👍🏼🐎💙
Jeśli chodzi o stajnie nie obozy , to zdecydowanie SKR (Stadnina koni Runowo). Są tam konie skokowe jak i rekreacyjne, tereny i treningi na wysokim poziomie. Jest opcja oklepów,rajd,crossu. Są czyste i zadbane pokoje. Przyjeżdża sklep jeździecki. Dobre obiady (Również dania wege). Mozną wygrać koszulki/skarpety z logiem. Miss i mister, koń pod opiekę,spacery,praca z ziemi...Wszystko czego dusza zapragnie! Do tego jest to dwu tygodniowy obóz. Ahh, i jeszcze zajęcia z ASG,dyskoetaka i wgl... A co do najgorszego obózu (Nie będę mówić nazwy) było tak meh,meh...Jako niedoświadczony jeździec byłam tam +/- trzy razy-wtedy jeszcze nie wiedziałam co tam się dzieje. Z roku na rok widziałam coraz więcej problemów. Konie chodziły po 4 h dziennie,jak nie więcej... Nic nie robilismy oprócz jazd. Wszystkie miały niedopasowany sprzęt,brudne szczotki. Dużo ran. Konie były sztywne...Jedna klacz która gryzła przy popręgu ''Bo była wredna'' w tym roku ,jak nie w tamtym zmarła...Konie stamtąd na prawdę krótko żyją. Kiedy instruktor ''pracował'' z dwoma młodymi końmi nie można było wyjść z pokoju,bo je czymś przestraszymy... Wtedy patrząc na to co robi miałam w oczach zachwyt ,teraz chce mi się płakać. Pamiętam Jak małemu szetlandowi dwóch mężczyzn musiało zakładać ogłowie bo tak tego unikał,praktycznie nie miał zębów. Konie kładły się z jeźdźcami...A zawody to była kpina.
ja bylam na super obozie, mielismy zadbane pokoje i super zadbane konie, byly tam kucyki, ogolnie bylismy na wsi i mielismy wlasne kompielisko, w stajni 10km od noclegu byly super grzeczne konie, trenerki sie pytaly ja jakim jestesmy poziomie, mnie po 2 jazdach spuscily z lonzny na samodzielny klus (galopowalam juz bez lonzy kilka miesiecy wczesniej)
U mnie moze nie na obozie a półkoloniach w tej stajni na dole jest stajnia i dzie się z 2 hektary do góry i na samej górze ( jakiś polach) mieliśmy oprowadzać dzieci na kucykach w ogromnym upale..
Byłam kiedyś na obozie z, którego wyjechałam w ten sam dzień chyba po godzinie 😅 zaczęło się od tego, że na wejściu dostaliśmy szmatki i płyn do czyszczenia, żeby samemu posprzątać swój pokój... Miało być nas 12 osób, a łóżek było 9, na pytanie gdzie reszta będzie spać odpowiedzieli, że skręcą sobie łóżka, które leżą w rogu pokoju rozkręcone (na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, czyli ostatnie osoby jakie przyjadą, będą skręcać sobie łóżko). Potem było tylko zabawniej, okazało się, że są tylko 4 konie, a jazdy jednak nie są przewidziane codziennie, jak rodzice koleżanki, którzy nas przywieźli chcieli sprawdzić warunki, w których będziemy jeść i będą gotowane posiłki to Pani usilnie im na to nie chciała pozwolić, po oddaniu pieniędzy za obóz wyjechaliśmy tak szybko jak przyjechaliśmy 😂
Co do telefonów na obozie na którym ja byłam było coś takiego,że telefon dostawało się po obiedzie i trzeba było go oddać do kolacji ale (chyba nie pamiętam zbyt dobrze ) jeżeli ktoś miał 12 lat lub więcej telefony nie były zabierane
Ja nie mam jakiejś długiej historyjki ale jest taka Byłam na jednym obozie razem gdzie była taka trenerka i jak się koń wyrywał to zaczęła walić go w pysk wsiadła na niego żeby mu pokazać kto tu rządzi i przy tym oczywiście oprócz bardzo ostrego powiedzienia żeby zsiadła kopała tego konia jak nikt. To tyle 😀
ja byłam w ferie tego roku na mini obozie w mojej stajni, panie instruktorki były miłe i pomocne a konie zadbane i dopasowany sprzęt, oprócz jazd miałyśmy też obowiązki jak napełnianie siatek z sianem i czyszczenie sprzętu z którego korzystałyśmy, to były serio lekkie prace więc ogólnie nie było problemów
Z całego serca polecam Flowark konny Wiktorowo co prawda obowiązki stajenne były ale nie było ich dużo😊 jeśli ktoś nei wie że koń to nie tylko super ekstra jazda tylko sprzątanie gówna z boksu to polecam 😅
Dwa w jednym od 2014 do 2020 jeździłam ze stajnia balajaka ( na codzień jeżdżę w argosie bo jest bliżej i bardzo kocham tamte konie które znam od ponad ośmiu lat. Jednak na obozy jeździłam z inna stajnia. I tu się zaczyna historia Do 2014 jeździliśmy konno co jakiś czas w gałkowie ( gdzie mailam pierwszy galop na puchaczu oraz teren ) ale kiedy w wakacje miałam być ram na obozie ( jeździliśmy tam kilka ładnych lat i mam z ploszka fajne wspomnienia czy z puchaczem oraz Władkiem . No i kiedy przyjechaliśmy z mama ( z Warszawy to około 4 godziny jazdy samochodem ) to nagle okazało się że wcale nie byłam tam zapisana !( porczlam się bo serio pokochałam te konie - zdj z ploszka mam obecnie na ścianie - zostały po urodzinach ) i nawet nie dali powodu czemu ( z mama mamy teorie ze to kwiestia roszczepu- chociaż to brzmi naciąganie bo jedizlm tam kilka lat) W każdym razie wtedy tata znalazł oboz pt wesołe kopytko które było blisko Gostynina . Pod wieczór dojechałysmy tam i tam tez zostałam . Chociaż nie czułam się dobrze bo dzieb później przyjechałam Jednak w tydzień później zdałam JK Pprzy galopowaniu zaledwie kilkanaście dni Poznałam fanie osoby ( ale kontakt mi się z nimi urwał) W każdym razie sprawiłam z tymi komni Perełka Gazanka ( pierwsze pony gemsy i trzeci wynik na pony gemsach z najliczensEj grupie ) Mona i nuarka W każdym razie dwa lata temu pojechałam z ta stajnia po raz jak się okazało ostatni ( rok temu byłam w albani na koniach z mama ( było cudnie) a w tym roku chyba w domu albo na działce byłam W każdym razie dlaczego przestałam jeździć z Bakajia na obozy Wszysko moim zdaniem przez to ze był w innym miesiciy oboz i trafiłam na taka Zosię która wytykała mi ze wszystko robię złe itp a ostaniej nocy była akcja z porzucaniem mi kaszanki i ta Zosia powiedziała innej dziewczynce o mnie same kłamania i przez co oststnia noc spałam sama Na śniadaniu pani Magda się wkurzyła się mocno na te ekipę Także nadal śledzę stajnie na fb ale raczej już tam z obozam raczej nie pojadę chociaż ufam ze mogę polecić te obozy bo wiem ze dla pani Magdy zdrowie koni jesy ważne Ps stajnia miejscu się pod wawa ale obozy są w innych miejscach Co do stajni gdzie nadal jeżdżę co weeked to konie są kochane i mega grzeczne ( tu tez miałam problem na obozach bo nie dokonca ufałam koniom) plus tez znam je długo i wiem co które robią Mam nadzieje ze komentarz chociaż długi był zrozumiały
Nie wiem czy to zalicza się do najgorszych obozów ale u mnie głównym problemem był wiek obozowiczów. Obóz przeznaczony dla dzieci 8-18 lat czyli przepaść między najmłodszymi obozowiczami i tymi najstarszymi. Byłam w tej najstarszej grupie: 1 dziewczyna lat 16 3 dziewczyny lat 17 Atrakcje przygotowane dla dzieci właśnie od 8 do 11/12 lat na 40 osób na obozie w tym przedziale było 31 obozowiczów. Wszystkie opiekunki więc zajmowały się tymi młodszymi dziećmi a my jako najstrarsi dostaliśmy jedno polecenie. "Postarajcie się nie zabić i nie zajmujcie opiekunkom czasu" jak się pewnie większość domyśla jako, że dostaliśmy wolną rękę działy się tam straszne rzeczy. Wolontariuszki lat 19 i 18 "pokazywały nam fajne zabawy", więc chodziliśmy po dachach ośrodka, wyprowadzaliśmy konie na padok i uczyłyśmy się je lonżować po 20 wychodziliśmy z ośrodka do sąsiedniej wsi do sklepu idąc przez park narodowy. Chodziliśmy gdzie chcieliśmy i robiliśmy co chcieliśmy byle tylko nie zabierać czasu naszej opiekunce. Nie wyobrażam sobie jaką byłaby tragedia gdyby ktoś spadł z dachu 3 piętrowego budynku albo gdybyśmy zgubili się w lesie. Ja uważam, że obóz był udany bo nauczyłam się dużo więcej niż na zwyczajnym ale z perspektywy czasu naprawdę jestem w szoku, że nic nam się nie stało.
Najlepszy obóz na którym byłam to jest w ośrodku jeździeckim quattro w złotniczkach naprawdę super konie mega miłe mega fajnie super doświadczenie instruktorzy miło właścicielka super zabawy na tym obozie i wielu rzeczy się nauczyłam na obozie więc polecam
Polecam liliuwkę Oprucz tego że wymyślili sobie konkurs czystości boksów ale poza tym mega jazdy 2 razy w dniu i pełno atrakcji po 6 godz dziennie w stajni na końec zawsze jest ognisko i teren można zapisać się na skoki i uje serio polecam obozy w liliówce
Słabe to z martwym koniem :/ Ja byłam na obozie było SUPER najlepsza stajnia , wszystko super czysto . Konie chodziły max 2 razy dziennie lub 3! . Mówię super było i polecam każdemu . Instruktorki były miłe i śmieszne 😂 . Konie były bardzo dobrze dobrane 🤍 . Mogę polecić stajnie brzozki . Oznakę zdacie na 100% jeżeli dobrze jestescie przygotowani 🤍
Ja gdy byłam na obozie to był zwykły hotel gdzie stał koniowóz przez 6 dni, i dzieliliśmy się na grupy spacerowicze i plac. Ja wtedy jeździłam na lonży ale kazali mi kłusować samemu, za to osoby które szły na spacer były prowadzone przez niepełnoletnie dziewczyny co było słabe i nudne. Plac miał ok 6x4 metry i było bardzo ciasno. Hotel nazywał się Szablewski
Ja byłam na 1 w życiu obozie było super. Chciałabym pojechać w następnym roku ale przy tych cenach na 7 dniowy obóz zapłacić ponad 2 tyś. To już wolę wydzierżawieć konia na 2 miesiące niż pojechać na obóz przy takich historia co usłyszałam. 😁
Szkoda że jest tyle takich obozów, ja niestety też miałam spotkanie z nieprzyjemnym obozem, Może nie był to jakiś tragiczny obóz ale nadal nie podobał mi się. Już od 2 dnia byłam zmęczona całym tym miejscem tak samo jak kilka innych obozowiczek, był 1 koń na cały obóz, mi się trafił leniwy 4-5 latek co już było dramatyczne bo kazali mi na nim skakać małego krzyżaka mimo wiedzy że jestem na początku galopu więc nigdy nie przejechałam nawet niskiej kawaletki lub drążka położonego na ziemi, a skoro pocz@tki galopu no to sterowność też nie najlepsza. Koń był z tego co mi powiedziała właścicielka to nawet nie był za bardzo zajeźdżany, poprostu właściciel na niego wsiadł i jechał, przez co czasem koń mi zaczynał wariować, nie wiedział co ja mu chce pokazać, zamiast i#ć na szlak jak go próbowałam spychać wewnętrzną nogą pokazywać zewnętrzną, wodzami, to on zaczynał iść do tyłu i lekko panikować (tak to czułam siedząc na nim). Na obozie było 13 osób, stajnia nie miała nawet dobrej ilości koni, jedna dziewczyna musiała jeździć parę jazd na kuzyku na którego była ewidentnie za duża, stajnia nie miała przewidziane że mogą mieć chorego konia i wysokie obozowiczki. W ostatni dzień miał być teren, na stronie było napisane że przyjmują w teren od kłusa, na miejscu okazja) o się że nawet nie wezmą wszystkich tylko część a reszta by miała potem na placu i nie wiem gdzie był problem żeby pojechać raz z jedną grupą a potem drugą lub wziąć te 12 osób w teren (jedna dziewczyna nawet nie chciała w teren jechać). Ostatecznie nie miałyśmy żadnego terenu, nawet jazdy nie miałyśmy bo było "brudno" w jednym pokoju, po prostu nie pościelone i otwarta walizka, zamiast terenu czy#ciliśmy im sprzęt (siodło o głowie), można by to zaliczyć do praktyki w stajni gdyby nam dosłownie nie powiedzieli że mamy czyścić jeszcze sprzęt koni na których żadna z nas nie jeździła, niby to samo ale inaczej się patrzy na sytuację ch czyszczenia sprzętu koniowi na którym się jeździ a wszystkim z stajni. Tego samego dnia odbyła się 2 jazda która była na oklep, jedno gorsze od drugiego, po naszej jeździe grupa osób z zewnątrz miała mieć teren więc 13 osób miało oklep na raz na 1 placu, istny dramat bo sam plac nie był jakiś ogromny a niektóre konie były bardzo kopiące przez co cała jazda była dość stresująca i nie bezpieczna, instruktorem to wogule był jakiś 19 latek. 10-15 a raz nawet 20 pierwszych minut jazdy to było chodzenie z koniem w ręku przez co potem ledwo miało się siłę je#li się miało leniwego konia, rozumiem rozstępowanie ale nie aż tyle i ciągle z ziemi, lepiej by było jakby max 10 min w ręku a potem 5-10 w siodle żeby może chociaż lepiej poczuć konia , parę minut kłusa w zastępie i galop ok 1 kuło w jedną i drug@ stronę każdy i koniec jazdy, nie było to zadowalające a na pewno w żaden sposób rozwijające, poprostu jazda żeby odklepać, na posi) ki musiały#my iść wszystkie razem i zostawiać buty przed wejściem przez co jednej dziewczynie pies zjadł klapka, same posiłki nie najlepsze, pudełkowe obiady, obóz miał te_ jakie# dobre strony ale na pewno nikomu bym go nie poleciła i nie pojechała drugi raz, uważam że tylko straciłam pieniądze i czas
Jeśli chodzi o sytuację z martwym koniem to być może dało się ogarnąć sytuację trochę lepiej ale patrząc na to że koń leżał w boksie a firmy utylizacyjne to zazwyczaj jedna wielka porażka podejrzewam że po prostu nie było to takie proste. Sama miałam podobną sytuację gdy byłam po organizacyjnej stronie obozu, u nas koń padł w takim miejscu że dało się go w miarę ukryć przed obozowiczami ale na firmę utylizacyjną czekaliśmy koło tygodnia... Wyciągania martwego konia z boksu i transportowania go w mniej widoczne miejsce nie jestem w stanie sobie za bardzo wyobrazić więc mimo że sytuacja dla wszystkich napewno nieprzyjemna to wydaje mi się że każdy robił co się dało żeby wyszło jak najlepiej
To ja powiem byłam na obozje który był kolo podlaśa mieliśmy taką istruktorke że była taka wredna kazała nam spszontać całom hale i jeszcze powiedziała że pobutki są o godzinie 4:00 bo jak ktoś sie spużni to bedzie miał kare i jak była grupa mlotsza to jakiś 4 latek jezdził na kucyku o imieniu bella ten kucyk był płocliwy i ta instrutorka biła tego konia batem aż sie doczekaliśmy sie mocnego wypatku ten 4 latek spadł i złamał ręke i noge i instruktorka złapała konia i go lała tak batem pszy temu 4 latkowi
Od 4 lat jezdzilam na oboz jezdziecki w koronowie. Pierwszy raz pojechalam tam bedac niedoswiadczonym jezdzcem (chodzilam tylko stęp, kłus i to bardzo amatorsko). Hala była dosyć mała oraz miała na środku rząd słupów podtrzymujących sufit. Po tygodniu obozu (trwal on 2tyg) instruktor stwierdził, że zagalopuje pierwszy raz, mimo ze nie czułam sie gotowa (i nie byłam XD). Wygladalo to tak, ze puścił mnie luzem, bez lonży mimo, ze byl to moj pierwszy galop. Nic mi sie nie stalo oczywiscie ale sam fakt, ze przy pierwszym galopie bylam puszczona luzem (dodam jeszcze, ze jezdzilam tylko w zastępach a galop jechalam sama a nie mialam zadnej kontroli nad koniem) to jeszcze fakt o tych słupach byl bardzo niebezpieczy bo bardzo czesto osoby mniej doswiadczone zwyczajnie na nich się zatrzymywały i spadały. Bedac nadal malo doswiadczona jezdzilam na ten oboz przez kolejne lata, glownie dla znajomych ktorych tam poznalam. Ogolnie tereny śliczne, konie w dobrej formie itd. Ale z roku na rok lecieli juz na pieniądze. Koni jest około 60 i nadal pojawiaja sie nowe, mimo braku boksow przez co potem coraz wiecej koni ląduje na „padoku” z jednym otwartym boksem. Na kazdej jezdzie na tej malej hali jezdzilo po 11-14 duzych koni w zastępie (nawet galopy). Ceny coraz wyzsze a uczestnikow tylko przybywalo i szwadrony z roku na rok liczyly coraz wiecej osob i koni. Ogolnie nie narzekalam, milo spedzalam czas ale patrzac na to z aktualnej perspektywy to ilosc koni na hali byla chora. Zrezygnowalam juz z tych obozow Dodam jeszcze ze sposobem na agresje konia przy podpinaniu popręgu wg. instruktorow to konia uderzyć xD
Moja fajna chistoria z obozu a więc zaczynajmy Pierwszego dnia mieliśmy czas na rozpakowanie się były 2 domki 3 osobowe łazienka była w domu organizatorów Mieliśmy dobre śniadania obiady i kolację ponieważ córka organizatorów była dietetyczką Mieliśmy sporo zajęć jak pływanie w basenie jak jest ciepło rysowanie malowanie boksuw sprzątanie boksów koni na których mamy jazdę czyszczenie koni itp Dla mnie najlepszą zabawą było to że pani dała nam mały kantar my go zakładaliśmy doczepialiśmy i jedna osoba była koniem a druga lążowała konia Mieliśmy też durzo czasu wolnego mogliśmy korzystać z telefonów Ostatniego dnia zawsze jest teren ale jak nasza grupa miała obuz to było za durzo boku itp więc organizatorzy przyczepili do traktora przyczepe drewnianą i zwiedzaliśmy las. Ostatniego dnia spaliśmy też na sianie Mieliśmy ognisko i kąpaliśmy się w podświetlanym basenie niestety była też smutna część tego obozu bo były tam małe kotki i większość się potopiła został mały gremlinek który był bardzo mały i nie dosięgał do basenu ale ogólnie obuz był fajny A i Mieliśmy jazdy na oklep (sory za błędy
Ja jeżdżę na obozy treningu, gdzie więcej uczysz się pracy z ziemi, diety i innych rzeczy potrzebnych do utrzymania konia, niż samej jazdy. W sumie, to jazdy i tereny są bardziej dodatkiem ^^
Strasznie podoba mi się ta seria! Jak mogę coś powiedzieć o moich doświadczeniach z stajnią, która była naprawdę okropna i co prawda nie był to obóz a półkolonie zimowe. Jak zaczynałam swoją przygodę z jeździectwem to moi rodzice znaleźli mi jakąś stajnię. Miałam wtedy gdzieś około 9 lat i chodziłam tam przez około cztery, może pięć miesięcy. Kiedy przychodziło się na jazdy na małą halę to już stał na ciebie przygotowany koń, osiodłany i gotowy do jazdy i nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że koń stał tak od rana. Klaczka na której jeździłam cały czas, miała jedno niedopasowane siodło i była źle traktowana. Od ósmej rano do dwudziestej drugiej, była zmuszona na jazdę z małymi dziećmi, które nie potrafiły nic robić jeżeli chodzi o jazdę konno. Ja również popełniałam bardzo dużo błędów i zdałam sobie z nich sprawę, dopiero w stajni, w której teraz jestem i jest ona lepszym miejscem. Klaczka, cały czas musiała chodzić bez przerw. Jedno dziecko wsiadało, jeździło godzinę, potem zsiadało a tam była już kolejka do następnej jazdy. Instruktorki miały wywalone, wiecznie siedziały w telefonie i nie potrafiły nauczyć dzieci nic. Jedynie dwa razy lonża a potem zostawiały mnie samą na hali. Ta hala była dosyć mała i były na niej inne duże konie, na których jeździli jacyś inni ludzie i z tego co wiem, były tam również prywatne treningi a ja która nie umiałam wtedy kierować koniem w każdego wchodziłam. Teraz się z tego śmieje, ale była to kiedyś tragedia. Mimo, że stajnia była naprawdę ładna i okolica cudowna, to jednak konie stajenne cisnęły się na jednym małym padoku. Z dziesięć koni na malutkim padoku a prywatne na wielkich ogromnych. Kiedy bardziej zagłębiłam się w świat jeździecki i poczytałam dużo książek itp. zmieniłam tą stajnię. Nie wiem co się dzieje teraz z tymi końmi, ale mam nadzieje, że już nie traktują tak tych koni. Więcej tam nie wróciłam. Po za tym, odcinek naprawdę świetny! Lubię twoje materiały :)
Zamiast zabierać telefony powinno się zapewnić obozowiczom na tyle rozrywki, że faktycznie na telefony mają czas tylko tuż po obiedzie. Udało mi się taki znaleźć i było tyle różnych "atrakcji", że telefony używaliśmy tylko po obiedzie i przed spaniem bo przez resztę dnia nie było czasu na więcej niż sprawdzenie godziny na telefonie. Rano śniadanie, potem po dwie godziny jazdy na grupę (w kolejności grupa 1, grupa 2, grupa 1 i znowu grupa 2 lub odwrotnie), czas na kąpiel (tylko latem bo zimą nie było potrzeby) i sprzątanie sprzętu po jazdach, obiad, czas wolny, atrakcja (latem to pamiętam, że był park linowy, innego dnia gokarty, wyjazd na pobliski szczyt i zejście z niego (tak, to było w górach) a zimą były łyżwy, strzelnica czy pieczenie ciastek a niezależnie od tego czy to ferie czy wakacje były kręgle) która zajmowała większość popołudnia, kolacja (często od razu po powrocie z atrakcji), kilka osób poszło się kąpać a 2-3 osoby szły pomagać stajennemu w karmieniu koni (każdy go lubi) i jakieś gry przed spaniem np mafia. Jeden dzień zamiast jazdy jedna grupa miała teren na 2h a druga normalnie jazdę a innego dnia odwrotnie. Na jedzenie chodziliśmy do restauracji blisko stajni więc rozgrzewka przed jazdą zaliczona XD Baardzo polecam. Właścicielka pozwala nawet mówić do siebie "babciu". A no i zapomniałam wspomnieć, że dostawało się codziennie punkty za zachowanie w stajni, za pomaganie w sprzątaniu budynku, w którym mieszkaliśmy (no bo zimą wiadomo, że na korytarz naniesie się śnieg i bród razem z nim a jak robiliśmy sobie kisiel to trzeba było pozmywać po sobie), za atrakcje (jak była strzelnica to ten, kto zdobył najwięcej punktów dostawał duży punkt a wie kolejne zwykły zaś za łyżwy każdy dostawał zwykły itp). Na koniec osoba z największą ilością punktów zostawała najczłowikiem obozu i ostatnio właścicielka zrobiła zwycięzcy hobby horsa (ja byłam tym najczłowiekiem a koleżanka zajęła drugie miejsce)
jeśli chodzi o fajny obóz to polecam gorąco kurnik polski koniki sami tam oporządzamy i jest to świetny obóz dla dzieci i młodzieży najczęściej jazdy tam są od oprowadzanek przez lążę do samodzielnego kłusa dzieciaki mogą mieszkać nad stajnią jak i w domu są wspaniali opiekunowie często są tereny na oklew ale i normalne stajnia jest bardzo zadbana i każdy koń ma własny boks dla dzieci są również ciekawe atrakcje ale ogl dla osób dopiero zaczynających jeździeć będzie to idealny obóz na podszkolenie własnych umiejętności do poziomu JK bardzo dbają tam o bezpieczeństwo i widać tam duże zaangażowanie ze strony właścicielki pamiętam że jak byłam tam z moją przyjaciółką to jazda była dostosowana do naszych umiejętności bowiem ja i ona jeździłyśmy wtedy z BOJ i dostałyśmy młode koniki (5 lat) które brykały ale mogłyśmy skoczyć coś wyższego i było to fajne ptrzeżycie
Ja byłam kiedyś na takim obozie gdzie konie mieszkały w oborze w której na ścianach był grzyb, niektóre konie miały po 32 lata i były chore a mimo to jeździły pod jeźdźcami(nawet tymi niedoświadczonymi) a inne konie były szarpane i kopane przez 6 letnie dzieci. My mieszkaliśmy pod dziurawymi namiotami i nie jedna osoba wróciła chora, albo jeśli spadła to połamana ponieważ nawet niskie osoby jeździły na bardzo wysokich koniach, ja osobiście nie spadłam i jestem dość wysoką osobą więc mi to nie przeszkadzało ale co ma powiedzieć osoba niska która ledwo może na tego konia wsiąść? To tego na stronie obozu pisało że jeśli ktoś trenuje uje to jak chce ma treningi uje a ten kto trenuje skoki to jak chce ma treningi skokowe, ja trenuje skoki ponieważ za uje nie przepadam i Poprostu rzadko to trenuje no i powiedziałam trenerce że ja trenuje skoki to i tak kazała mi chodzić na czworoboku(który chyba nawet nim nie był). Od tamtego czasu czytam jak najwięcej opinii przed kupieniem obozu;)
Niewiem czemu takie obozy sa ale ja byłam akurat na świetnym.Konie zadbane duże padoki mogliśmy sobie nawet o 21 na terenie stajni chodzić.Często z koleżankami szliśmy na ujeżdżalnię i skakaliśmy przez cavaledki.Telefony mogliśmy mieć ciągle.Tylko lążowanie koni mi się na tym obozie nie podobało ale tak to super oganizacją i wogule.Przynajmniej dziecią nie dawali munsztuków westernowych bo to był westernowy obóz dawali dziecią tym mniejszym spokojne konie nie brykały nie odwalały super chodziły i wogule.PS sorry za błędy ortograficzne ale nie ogariam zbyt tego.
Byłam w te wakacje na obozie w stajni w której wcześniej tez przyjeżdżałam na obozy (przyjeżdżałam tam tylko w wakacje) W wcześniejszych latach nie było jeszcze tak źle, pogoda nie była za gorąca i było dużo dzieci z którymi mogłam biegać po ośrodku. Niestety w tym roku było okropnie, trenerka na początku obozu zachorowała i nie wychodziła z jej domu więc treningi mieliśmy z starszymi członkiniami obozu które się nami zajmowały, dawały nam jedzenie itp. Niestety stajenny się zwolnił wiec musieliśmy cały czas sprzątać cały ośrodek i boksy bo te starsze dziewczyny nam kazały a same nic nie robiły. Ciężko było latać z miotłą na pełnym słońcu w południe i robić wszystko za innych bo mniejsze dzieci nie umiały sprzątać wiec robiłam za nie. Przez cały dzień nie było żadnych atrakcji więc była straszna nuda bo pierwsza jazda była około 7 a druga o 20 a przez cały dzień tylko sprzątanie. Właścicielka stajni pod koniec obozu wyzdrowiała i znów nam prowadziła treningi na które dostawałam słabe konie które okropnie skakały więc baba stwierdziła że nie umiem skakać i przez pół obozu tylko stałam na jeździe i patrzyłam jak inni skaczą, najgorsze jest to że dopłaciłam dużo za obóz sportowy. Chce podkreślić że w stajni w której jeżdżę na codzień normalnie skacze 90cm i nie mam żadnych problemów
Ja bardzo poleca Rancho Pod Olszyną wiem że krążą rózne plotki o tym obozie ale jeżdżę ta od 8 roku życia po 2/3 turnusy w lato i na całe ferię i udało mi się trochę sytuacji widzieć i jestem bardzo zadowolona jakby ktoś się zastanawiał nad tym obozem można napisać odpowiedź do tego komentarza to się jakoś skontaktujemy
Ja bardzo polecam obuz assanya mega tam jest konie zadbane dawane do umiejętności jest możliwość skokowa i uje jest fajne vege jedzenie mega mil kadra i możliwość zdanie odznak
Hejka chciałam ci powiedzieć o historii która zdarzyła się ale ciągle też trwa. Ogólnie to jeżdżę na obozy co rok i ciągle do tego samego miejsca. Jakoś tam wytrzymuje chociaż jest ciężko . Ogólnie to sama organizacja jest spoko bo tam jest obóz jeździecki i językowy . Ale wracając do tego jeździeckiego to po pierwsze tam konie nie mają stajni mają jakieś dwa boksy gdzie koni jest 7 i po prostu nie mają nie mają gdzie spać nawet jak pada deszcz to nie który konie sobie na spokojnie wychodzą na pastwisko i mogą całą noc spędzić w a na następny dzień nie mogą jeździć bo są na przykład chore albo tego typu . Ja pierwszy raz pojechałam tam na obóz by się nauczyć jeździć na koniach nic nie umiałam ale wcale się nic nie nauczyłam dlatego że pani która prowadziła zajęcia instruktorka nie potrafiła nawet opanować konia. Dawała bata dzieciom które nawet nie wiedziały jak się nim posłużyć kazała ich być po zdradzie jak najmocniej co skutkowało tym że koń po prostu nie polubił się z jeźdźcem i często go rzucał. Ja poszłam na lonżę do takiego kółka specjalnego na lążowanie. Jak można się domyślić nie skończyło się to dobrze bo pani nawet nie wzięłam na lonżę tylko po prostu wzięła bad i biła tego konia . Nie mają nawet skręcać w sensie umiałam skręcać ale podobno miałam machać woda mi by skręcić co też nie było dla konia najwspanialsze bo go to oczywiście bolało . Ogólnie to instruktorka na mnie nakrzyczała że nie umiem skręcać koniem bo wchodzi mi do środka kółka oczywiście powinna go wziąć na lorze no bo jednak to jest kółko dla loże ale cóż nie wzięła potem na mnie nakrzyczała i tyle z tego było wypuściła mnie z tego kółka i miałam jeździć z koniami które już galopował y gdzie ja nawet galopować nie umiem. Jak tylko spróbowałam ruszyć to koniec z tobą dęba bo zauważył że mam galopować i nic z tego nie wyszło bo stałam przez 45 minut i patrzyłam się jak kinie galopują bo swoim koniem nawet ruszyć nie mogłam z tymi końmi które galopowały . A potem jeszcze do tego za każdy spadnięcie trzeba było dawać pani czekoladka albo coś słodkiego i koniu oczywiście jabłuszko . Gdzie ja rozumiem że koniu coś dać można a wiesz instruktor co spadnięcie z konia trzeba jeszcze dawać jakieś słodycze . Ogólnie to samo ośrodek polecam ale jeżdżenie tak średnio 😆
Moja historia: Niejest to historia typowo z okropnego obozu ale też jest warta przeczytania. A więc jeżdze na obozy do takiego jednego miejsca od 4 lat jest to świetna stajnia na 10 koni z czego jest jeden od trenerki(młody 4 letni wałach który dopiero zaczyna pod siodłem) i naprawdę obuz był świetny super jazdy dobre obiady super trenerka i organizacja konie zadbane ale był jeden problem. Pewnego dnia pani instruktor powiedziała że będzie kowal i że trzeba b3dzie konie przytrzymać ( a że ja zawsze chętnie robię wszystko przy koniach czy to na obozie czy to unas lącznie z gnojem ścieleniem oto to sie zgodziłam pomuc) i przyjechało dwóch starszych panów definitywnie lekko podpitych z nieostrymi narzędziami i zaczęli robić konie. Pomijaj już fakt że sie tych koni bali i jak tylko jakiś koń rószych odź glową to odrazi była awantóra i krzyk to jeszcze sie na tym totalnie nie znali a jednemu kucykowi tak ścieli linie boczną kopyta że na drugi dzień kulał a to jeszcze niejest momęt kulminacyjny. Robili ostatniego konia i staliśmy przy boksie konia trenerki była już pora karmienia i koń wsadził pysk do żloba i zaczol w niego uderzać. Dosłownie za chwilę mieli kończyć robić tego konia więc poszłam po owsa żeby już sie niedenerwowaly odwracam sie i widzę jak ten kowal wkłada młotek przez kraty i uderza konia młotkiem w pysk. Tak mnie zamurowało że odrazy mu powiedziałam że to niejest jego koń i niepowinien go pić poczym pobiegłam do trenerki która przyszła i zrobiła awantóre koniec
Ja obecnie mam jedną krótką historię z obozu na początku jechaliśmy tam na dwa tygodnie codziennie robiliśmy trzy kilometry do sklepu a potem wracaliśmy i siedzieliśmy tam w pokojach przez godzinę a domki powiem że były bardzo stare raz moje koleżanki kupiły sobie kisiel dla kilku osób się bardzo cieszyły a kucharkom nie chciało jej się dać wody oczywiście na śniadanie albo płatki (jakieś rozmiękłe) albo kanapki z pomidorami lub tą samą wędliną podawaną przez cały tydzień na obiad jakieś .... Niewiadomo co. Telefon dostawaliśmy co trzy dni na godzinę . Obok tych domków było jezioro gdzie pływaliśmy a z nami pełno zaskrońców pod wodą były także zdechłe.... Nie wiem co jakieś trupy raków , krabów, albo homarów nie wiadomo ale były przerażające . Oczywiście nie był to obóz koński ale i tak już nigdy tam nie pojadę😞😁🙏
O rany, to z martwym koniem najbardziej mnie przeraziło... Nigdy nie pomyślałabym, że jest tak dużo beznadziejnych stajni, może nawet to za delikatne określenie
To prawda, jest ich zdecydowanie za wiele:(
Z całego serca polecam obozy pod Krakowem w Folwarku Toporzysko. Jeżdżę tam od lat, zaczynałam od zimowisk i obozów letnich dla dzieci i młodzieży, obecnie wyjeżdżam na turnusy studenckie. Jest to miejsce bardzo gościnne, prowadzone z prawdziwą pasją. Właściciel jest kulturalną osobą, która z uśmiechem wita wszystkich napotkanych gości. Panie na kuchni z dużym zaangażowaniem starają się zaspokoić apetyt obozowiczów, mają również duży wybór posiłków dla osób nie jedzących mięsa czy mających różnorakie nietolerancje. Od instruktorów wymaga się konkretnych papierów od PZJ, dzięki czemu można się tam wiele nauczyć. Dla chętnych w stajni zawsze znajdzie się coś do zrobienia, a w wolnym czasie organizowane są zajęcia teoretyczne, gry i zabawy. Budynki ośrodka mają swój niepowtarzalny klimat, a otaczające je pola i lasy tworzą świetne warunki do terenów i kuligów. Na wyposażeniu stadniny są dwie hale kryte oraz dwa place zewnętrzne, duże łąki dla koni oraz cztery różne stajnie (pamiętająca pierwsze lata funkcjonowania rekreacyjna, przylegające do ujeżdżalni boksy angielskie, stajnia sportowa połączona z ujeżdżalnią i nowo wybudowana stajnia murowana). Mieszkające tam konie są wyraźnie szczęśliwe, mają zapewnione godne warunki życia, opiekę weterynaryjną, leczy się je do samego końca, puki jest nadzieja na to że wyzdrowieją. Starszym i schorowanym osobnikom zapewniana jest emerytura. Sama zaczynałam swoją przygodę z obozami jeździeckimi od wyjazdu, który był absolutnie beznadziejny, jednak zdecydowałam się spróbować jeszcze raz gdzieś indziej i tym sposobem związałam się z Toporzyskiem na długie lata.
Potwierdzam. Byłam na obozie i było super.
Smutne ;( Najgorsze z martwym koniem... ja w te wakacje byłam na kolonii/obozie i nocowaliśmy w namiocie. Było bardzo fajnie, mało było minusów. Konie w tej stajni jeżdżą max 2 razy dziennie lub nawet tylko 1 raz i to w pełni wystarczy. Uczono nas tam nie tylko jeźdżenia na koniu, ale też jak skracać i wydłużać strzemiona itp dwa razy na dozeń sprzątaliśmy boksy i każdy miał swój boks. Naprawdę dobrze to wspominam ✨
a gdzie to było?
@@horses6341 Nie wiem czy mg podać nazwę tej stajni
@@nietoperrq zaczarowane wzgorze?
To z jazda koni 2/1 dziennie to bylam w Iskrze gdzie konie jezdza 3/4 razy w tygodniu i to nie jest zle - konie duzo odpoczywaja, sa dobrze zywione, maja dopasowany i zmieniany sprzet, a nie jezdza ciagle niewiadomo jak. Jezdza raz pod niezaawansowanymi osobami, raz jakos bardziej sportowo. Tylko 2 dni byky skokowe - wtorek i czwartek. Konie maja 2 dni wolnego w tygodniu.
12:50 Byłam kiedyś na obozie gdzie też musieliśmy zbierać kamienie z pastwisk, ale później dostawaliśmy papier ścierny, farby i flamastry i malowaliśmy te kamienie. A kto zrobił to najładniej dostawał koszulkę.
My czasem
Tez ale dla tego żeby koniom się nic nie stało plus ro było raz na turnus wiec tragedii nie było
Świetna seria, jesteś super! A co do moich story timeów to nie mam nic ciekawego, ale polecam wszystkim Stajnię Pasję. W tej stajni śpi się w namiotach, konie mają swoje boksy, padoki, dużą ujeżdżąlnię i wszystkie mają idealnie dopasowany sprzęt :) Polecam
Jak chodzi o moją historię, to nie chodzi o traktowanie koni, a obozowiczów.
Caly obóz sie super zapowiadal, strona super, swietne opinie, duzo zdjęc ciekawych. Juz po przyjezdzie byly problemy z pokojami, bo nie dostaly wychowawczynie informacji kto z kim ma byc w pokoju. No ale przechodząc, nasza pierwsza jazda byla chyba jedną z najgorszych (jak nie najgorszą) jazdą. Nie dostalismy informacji gdzie mozemy znalezc nasze konie i wszystko spoczywalo na osobach ktore wczesniej juz tam jezdzily. No ale ok, zaczyna sie jazda, oczywiscie zastęp, 6/7 osob w jednej grupie w czym 2 grupy w jednym momencie na hali. Przy calej sytuacji byl wlasciciel stajni, ktory to ocenial naszą jazde i przypisywal nas do grup. Super Człowiek, bardzo kochany, widac jego milosc do dzieci szczegolnie jak drze sie na nie z calej sily, wyzywa je jak i ich jazdę, kazal jednej dziewczynce 2 razy od nowa osiodlac konia, bo nie spodobal mu sie sposob w jaki zakladala oglowie, przez co spoznila sie na jazde okolo 20 minut. Juz nawet nie wspomne, ze na stronie napisane jest ze codziennie 2 jazdy po godzinę, kiedy w rzeczywistosci jedna jazda trwala 40 minut. Wychowawczynie nie lepsze, faworyzacja wszystkich osob zdajacych odznake, albo tych, ktore poprostu im sie podobają. To doszlo do tego momentu, ze nawet dwie dziewczyny uciekly z tego obozu w nocy bo nie wytrzymaly obelg ze strony wychowawczyn (co skutkowalo oczywiscie tym ze nie mielismy jazd następnego dnia). Noszenie siodla ujezdzeniowego, bardzo sporego, ważacego okolo 15kg po jezdzie kiedy jest sie wykonczonym przez 500m do stajni jak nie wiecej.
W jakim województwie ta stajnia? Bo nie wiem, czy nie byłyśmy na obozie w tej samej
Mam nieodparte wrażenie że byłam w tym samym miejscu na obozie.
Super filmik! Kocham ta serie. U mnie w stajni są zarąbista półkolonie. A mega się cieszę ze moja historia jest u ciebie na odcinku.
Dziękuję za miłe słowo ❤
Bardzo mi się podoba ta seria! Jest super, niestety ja sama nie mam jakiś story time, bo nie jeżdżę za długo i nic się u mnie ciekawego nie dzieje. Ale historie twoje i innych są super! Pozdrawiam :*
Dziękuję 💗 Na pewno kiedyś będziesz mogła podzielić się jakąś historią
co do Historii z fajnych obozów
Imię obozu?!!?!!
Moja historia wygląda tak: pojechałam z koleżanką na obóz wypoczynkowy na którym byłam zapisana na dodatkowe zajęcia jakimi były jazdy, sam obóz już był porażką ale jest to mało istotne. Na pierwszą jazdę całą grupą spóźniliśmy się może 2 minuty na co "trenerka" wmówiła nam, że już nie zdążymy zrobić całych zajęć co już było dziwne. Na kolejną jazdę już zdążyliśmy i udało się, wsiedliśmy na konie. Moją uwagę od razu przykuł fakt iż konie te znajdowały się na maleńkim wybiegu gdzie chyba nigdy nie było sprzątane a koni było chyba z 7. Na ogół nie były w stanie nawet galopować na tym "placu" który miał wydrążone od jeżdżenia w kółko rowy w ziemi która formowała sie w błoto wymieszane z końskimi odchodami. Konie nie wychodziły z tego placu, miały tam jedzenie i wode. Na jazdy były siodłane przez osoby nie umiejące w ogóle niczego w tym temacie, do tego nie były nawet tknięte przed tym żadną szczotką. Pare koni było chorych, jedna klacz była już w bardzo zaawansowanym wieku i raczej z pewnością nie powinna być aż tyle użytkowana, kopyta koni pękały.. ogólnie były w okropnym stanie. Do tego 2 z koni były dość agresywne bo kopały i gryzły podczas gdy wiecznie biegały przy nich dzieci. Konie wzajemnie za sobą nie przepadały a zmuszone były cały czas ze sobą przebywać, kopały sie i gryzły przy każdej okazji a my zmuszeni byliśmy jeździć w kółko w wydrążonej w ziemi ścieżce jeden za drugim. Co do samych jazd, "trenerka" nie zwracała totalnie uwagi na to co robiliśmy, wiele osób pierwszy raz wsiadało na konia i nawet nie powiedziano im jak konia ruszyć czy jak trzymać wodze, całe jazdy polegały na tym, że jeździliśmy w stępie w kółko a dziewczyna niewiele starsza od nas krzyczała cały czas, że mamy stać w strzemionach i tak przez prawie pół godziny. Dla zaawansownych był kłus... z czego było to może zrobienie 2 kółek w kłusie a po tym powrót do stępa. Osoby nie jeżdżące nigdy wcześniej podczas naszego kłusa były brane na środek, pojedynczo każdego dziewczyna pomagająca "trenerce" brała na lonżę gdzie nawet minuty na niej nie spędzali, samą lonże rozwijała na może metr od siebie a konia biła bezpośrednio po zadzie batem aby ruszał. Ogólnie nie polecam, sprawa została zgłoszona ze względu na to w jakich tragicznych warunkach były konie jak i przez fakt tego, że nie było dopilnowane podstawowych zasad bezpieczeństwa. Troche długa historia ale sądze, że warto wiedzieć co czasami jeszcze dzieje się w naszym kraju.
Ja kiedyś byłam na obozie, fajnie było choć jak ktoś czegoś nie wiedział np. jak ośodzłać konia(ja wtedy nie umiałam koniu założyć ogłowia) to wszyscy mu to wytykali ale tak to, spoko było
Bardzo polecam obóz jeździecki w ośrodku Ekwador treningi bardzo dobrze prowadzone, opiekunowie tez bardzo mili, konie po sporcie i napradwe dobrze je dobierają pod umiejętności danej osoby, stajnie zadbana, pokoje dwu piętrowe i jedzenie tez bardzo dobre polecam
Po kilku nieudanych obozach (m. in w Pcimiu, KS Konsul Kościelisko (9:53 moja historia)), nareszcie znalazłam tą idealną stajnię- stajnię podolin ❤
Ja serdecznie polecam obozy w Cej wtorek centrum edukacji jeździeckiej Anna Parzydło zdałam w sierpniu brąz warunki były całkiem dobre tak samo jak jedzenie większość jazd była na super poziomie za rok również się wybieram
Straszne historie!! Ja ze swojej strony mega polecam Stajnie Celinów, nie ma tam sytuacji, żeby jakiś koń był zaniedbany. Wszystkie nawet mają opieke fizjoterapeuty.
Miłego oglądania wszystkim
Super odcinek. Ja na szczęście nigdy nie miałam okropnego obozu jeździeckiego. Byłam na takim bardzo fajnym już 2 razy.
Ja polecam obozy e stajni Iskra . Śniadania , obiady i kolacje są przepyszne ! Do koloru do wyboru 😎. Jazdy prowadzą profesjonalne osoby , które są wyrozumiałe i tłumaczą każdy błąd , którego nie wiesz jak zrobiłeś. Rano w stajnia ( kto szybko się obudzi ) daje się ows , a jak konie zjedzą to pani mówi do jakiego konia trzeba iść i wyprowadzić na padok:D.
Z całego serca polecam obozy w Stajni Rudej Wiedźmy, zarówno zimowe jak i letnie. Konie cudowne, pokazują każdemu jakie robi błędy, ale nie są agresywne ani "złośliwe". Na letnuch obozach codzienne treningi i tereny. Zajęcia z lonżowania, odczulania koni, pony games i wiele innych. Zajęcia teoretyczne, warsztaty z kowalem, dietetykiem, weterynarzem. Jazdy na oklep, super kombinacje drągów i przeszkód, świetna atmosfera, stajnia cały czas otwarta dla obozowiczów, nie zabierają telefonów, pokoje zadbane, stajnia i konie też. Super domowe jedzenie (możliwość przepysznej diety wegetariańskiej). Podchody, gry we flagi (nie obowiązkowe). Na terenie jest staw w którym można się kąpać, bardzo spokojna i przyjemna okolica (stajnia otoczona polami i lasami). A co najlepsze świetna właścicielka/trenerka, z którą można pogadać o wszytskim i dopytać o wszytsko. Najlepszy obóz na jakim byłam, polecam z całego serca!
Super film i ciekawe historie. Przykro, że takie rzeczy się zdarzają:( A tu moja historia z obozu, będzie długa😅:
W te wakacje byłam na moim pierwszym jeździeckim obozie. Stajnia bardzo ładna, piękne tereny wokół i wszystko wydawało się super. Przydzielono mi jednego konia na cały obóz. Moja koleżanka z którą pojechałam na ten obóz, najpierw miała mieć jednego konia tak jak ja i większość, ale potem coś się dziwnego zadziało, że cały czas miała inne konie. Jazdy były dwa razy dziennie po godzinie, więc fajnie. Ja i moja koleżanka byłyśmy w grupie średniozaawansownej i jako jedyne z niej galopowałyśmy, bo jedna dziewczynka cały czas nie chciała, a druga jeszcze nie galopowała. Niestety cały czas jeździliśmy w zastępie na małym placu (na galop szliśmy na większy plac z czworobokiem który był obok). Ja nigdy w życiu nie jeździłam w zastępie, więc była to dla mnie nowość. Mój koń był nauczony, że musi jechać za innym koniem, cały czas np. skracał sobie drogę. Oczywiście starałam się mu na to nie pozwalać i potem już na innych jazdach tak nie robił. Jednak o czym tak naprawdę chce opowiedzieć? Zaawansowana grupa, czyli dziewczyny (bo chłopacy byki tylko trzej na cały obóz i byli na poziomie samodzielnego kłusu) które już skakały, codziennie miały jazdy na pięknym, dużym placu i to nie w zastępie. Ja i moja koleżanka byliśmy w ich wieku, wszyscy inni członkowie obozu to były dzieci młodsze od nas, jednak my jeszcze nie skakaliśmy. Dziwne, bo podobno na żadnej jeździe owe dziewczyny nie skakały. Na stronie stajni pisało, że owerują pławienie koni, tereny, woltyżerka. Z tego wszystkiego był tylko raz teren ALE był on tylko dla tej właśnie zaawansowanej grupy, co było bardzo niesprawiedliwe. Bardzo mnie to wtedy zabolało, bo pojechanie w teren zawsze było moim największym jeździeckim marzeniem, a oni nie tylko pojechali sobie w teren, ale pojechali na niego o 6:00 rano przy pięknym wschodzie słońca. Moje marzenie o pojechaniu w teren mogło się spełnić tak naprawdę tylko na jakimś obozie, bo stajnia w której jeżdżę jest w środku miasta i tam nie miałam jak spełnić swojego marzenia. Obecnie jestem już po moim pierwszym terenie:D Wracając, co więcej, oni podobno na tym terenie nie skakali ani nic, tylko galopowali, więc mogłabym sobie dać radę, bo już od dawna sama galopuje, jednak instruktorzy brali pod uwagę tylko zaawansowaną grupę. Bardzo to przeżywałam, bo dla nich to nie było nic wielkiego bo pewnie już dużo razy były na takim terenie, a ja wtedy jeszcze nigdy... To jeszcze jednak nie koniec. Na koniec obozu miał być pokaz dla rodziców. Okazało się, że ta właśnie zaawansowana grupa będzie jechać kadryl a reszta będzie mieć marne pony gamers NA OKLEP. Dlatego, że ja jeszcze nie czułam się dobrze na oklep, wiedziałam, że będę musiała być prowadzona i tylko pokażę że nic nie umiem przed rodzicami i to było dla mnie i dla mojej koleżanki owiele trudniejsze niż robienie tego, co robiła zaawansowana grupa. Jak oglądałam ich pokaz, stwierdziłam że jak bym poćwiczyla (one ćwiczyły to na jazdach) to bym dała radę pojechać ten kadryl, bo był on jechany tylko kłusem, wystarczyło nauczyć się układu. Co więcej, one miały do tego swojego występu bardziej muzykę pod ich wiek a my co? Nie to że byłyśmy najstarsze z tych wszystkich dzieci, to jeszcze nasz podkład muzyczny to były kaczuszki😀👍🏻 A więc tak oto wygląda faworyzowanie zaawansowanej grupy. Na obozie mieliśmy też bardzo dużo wolnego czasu, co wcale nie było dobre, bo z nudów siedziałyśmy w pokojach na telefonach. Najlepsze co było na tym obozie, to mój koń i moja instruktorka. Wszystko inne mało dobrze wspominam. Nie był to ani najgorszy, ani najlepszy obóz, ale po tym raczej już nie chce jechać na jakikolwiek obóz jeździecki:/ A i jak coś nie przeceniam swoich możliwości, bo wiem z czym sobie radzę a z czym nie:)
Ile ty to pisalas? 😁
@@dominikab9089 Mówiłam, że moja opowieść będzie długa😂
Ja miałam przyjemność jechać cały oboz na jednym koniu i to na takim cudnej klaczy która jest siwa a słownie raz była brudna ! A torpeda istna
Od kiedy ja zobaczyłam to mi się spodobała
no to słaby miałaś obóz :D ja byłam tylko na jednym w życiu ale było super i moge ci go polecić były tereny codziennie (kto chciał i były 3 gruby zaawansowania stępo-kłus , lite z takim lajtowym galopem i hard przeszkody i szybki galop) ogólnie cały czas prawie coś było do robienia, konie były dosyc zadbane (były 2 konie co były chore) nie polecam się poddawac po jednym nieudanym wypadziec:D
@@dzikaszafira Ooo to super, mój konik też był super, oprócz tego, że był trochę niewygodny i tak jak pisałam był nauczony by jechać za innym koniem😅 Ale płakałam, jak się z nim rozstawałam:(
Ja byłam w Stajni Iskra w tym roku i było na prawdę świetnie!
Ja byłam i średnio mi się podobało
Ale Gazele spotkałam XDDD
Byłam w życiu dwukrotnie w jednym ośrodku i oba razy były cudowne. Mieliśmy dziennie dwie jazdy. Jedna godzina w siodle a druga półgodzinna na oklep. Każda z nas mogła liczyć na dwie jazdy skokowe (dostosowane do naszych umiejętności) by nie przemęczać koni. W czasie gdy inne dziewczyny jeździły my miałyśmy lekcje praktyki, czyli sprzątanie boksów, stajni, robienie mieszanek musli, spa dla kucyka itp pod okiem drugiego instruktora. Mimo że może się to wydawać ciężka i nudna pracą to dla mnie nie posiadającej konia była to niezła rozrywka. Konie były tam dobrze traktowane. Pamiętam jak kucyk został pokopany przez innego konia - weterynarz był już po paru minutach. Jeśli chodzi o jedzenie to było przepyszne i do dziś wspominam smak samorobnej pasty jajecznej. Szkoda że firma z którą jeździłam skończyła wspolółpracę z tym ośrodkiem🥲
a co to za stajnia?
Po wysłuchaniu tych historii aż poczułam potrzebę podzielenia się kilkoma sytuacjami z obozu, na którym ja byłam. Jeżdżę dość długo, 8 lat mniej więcej, co nie znaczy, że jeżdżę dobrze. Pojechałam na obóz i zapisałam się do grupy kłus stęp (choć miałam za sobą i galop i skoki, ale nigdy tego nie lubiłam). Na pierwszej jeździe nie mogłam ruszyć konia kłusem. Nie wiem czemu, zestresowana byłam nowym miejscem, nie znałam konia, nie jestem dobra w jeździe konnej. Trenerka zamiast wytłumaczyć, pomóc, tylko miała pretensje i mówiła, jak to nic nie potrafimy (reszta grupy też nie mogła ruszyć koni). Tak więc taką nic nie potrafiącą grupą, któregoś dnia pojechaliśmy w teren. Ja miałam jechać na 3 letniej klaczy śląskiej, która miała na sobie bardzo mocne ogłowie i wędzidło. Mając na sobie siodło ciągle się kładła i tarzała, próbując je jakby z siebie zdjąć. Podczas terenu wyskoczył na mnie pies, koń zaczął mi brykać i chyba kopnął szczeniaczka. Grupa mi odjechała, bo ja jechałam ostatnia. Koń mi się rzucił galopem, żeby dogonić resztę. Udało mi się ją zwolnić, żeby nie wjechała w zad konia przede mną, który kopie, ale zdarłam sobie skórę z palców od używania wodzy. Wolę nie myśleć, co musiał czuć koń od wędzidła. Udało mi się zatrzymać, grupa trochę odjechała, pojechałam za nimi w odstępie i nagle patrzę, a tam po burzy leży przewalone drzewo na drodze. Musiałam przeskoczyć bo inaczej się nie dało go ominąć i dogonić grupy. Kiedy już wróciliśmy, kolejna osoba wsiadła na tę klacz. Po jakiejś godzinie patrzę, a klacz biegnie z lasu galopem w moją stronę. Złapałam. Okazało się, że dziewczyna spadła w terenie trzy razy i za trzecim koń uciekł do stajni. Dziewczyna przez resztę obozu codziennie się mnie pytała jakim cudem poradziłam sobie z tym koniem. A wyglądała okropnie, cała poraniona i w siniakach. Po tym obozie przestałam jeździć konno.
Rok temu byłam na moim pierwszym obozie. Nie za dobrze wtedy jeszcze sobie radziłam. Nic nie wiedziałam, instrukorzy nic o mnie nie wiedzli, ani o tym jak jeżdżę, tylko na "jazdę próbną" pojechaliśmy w teren. Był on w siodłacg westernowych, w których strasznie źle mi się jeździ. 80% terenu to był kłus, a ja cały czas jechałam ćwiczebtm, bo myślałam, że w takich siodłach się nie anglezuje. W tamtym czasie na jazdach kłusowałam razem miże kilka kółek, bo konie w stajni, w której jeżdżę są dosyć trudne i do pchania. To była tragedia. Po zejściu z konia ledwo mogłam chodzić, myślałam, że się przewrócę, instrultorka kazała jeszcze rozsiodłać, a koń mi nadepnął na nogę. Potem było wyjeśnienie wszystkiego, ktore polegało na tym, że jakies starsze obozowiczki mówiły, jak osiodłać konia i prawie nic nie było słychać. Wieczorem każdy coś o sobie opowiadał i było losowanie koni na obóz, które trzeba było rano ogarnąć.
Pokoje było 3-4- osobowe, były w nich tylko łóżka, które dzielił może metr. Jedna toaleta i łazienka na jeden domek, czyli 15 osób. Przez to również nie dało sie wypać, bo nie raz od 20 do północy czekało się na łazienkę.
Konie były niedostosowane do umiejętności. Najtrudniejszy koń chodził pod dziećmi, które na każdej jeździe z niego spadały. Nieraz chodziły po nawet 8 godzin dziennie bez żadnej przerwy, było widać, że nie miały siły, i za to, że nie chciały iść, dostawały batem. Niektóre konie wieczorem jeszcze szły do bryczki.
Na obozie spędziłam dwa dni. Instruktorka nawet nie wyszła, żeby sprawdzić, czy moi rodzice naprawdę przyjechali. Nie było nic do podpisania, kasa zmarnowana. Jedyne, co było dobre na tym obozie, to jedzenie.
To nie wszystko, konie wychodziły na pastwisko raz na dwa tygodnie, pastwisko było 2 kilometry od stajni, boksy były tak małe, że konie nie mogły się położyć, a kucyki w jedym boksie stały po dwa. Rano przed śniadaniem musieliśmy iść na pastwisko po konie, bo były wyznaczone na jazde, a stały na pastwisku. Koń, którego prowadziłam strasznie mnie ciągnął, a kiedy powiedziałam to instruktorce, ironicznie powiedziała "straszne, to idź szybciej". Przy drodze cały czas wyrywał się do trawy, na szczęście jakaś dziewczyna się ze mną wymieniła.
Jazdy były po 5 osób. Dzieci, które nie umiały poprawnego półsiadu, były na drugiej jeździe, skakały.
Super odcinek! :D . A teraz sie wyzale moim najgorszym obozem jezdzieckim. A wiec wszystko wydawalo sie super. Niby mialy byc superowe konie do jazd, ale oczywiscie bylo na odwrot - wiekszosc koni udostepniona do jazdy to byly haflingery oraz dosyc uparte lub bardzo brykajace kucyki. Pokoje byly bardzo male (ja mialam pokoj z 4 osobami) szczerze, to ledwo co dalo sie swopodnie przemieszczac po pokoju. Wiekszosc instruktorow mialo wywalone co robia jezdzcy podczas jazdy, np. do zastepu wzieli osoby na bardzo niskim poziomie jazdy konnej, ktore powinny byc na lonzy. Te mniej doswiadczona osoby mialy albo za luzny popreg, zle lub krzywo dopasowane strzemiona, anglezowaly zawsze na zla noge w klusie lub bily konie batem badz bardzo mocno je kopaly nogami. Najgorzej wspominam instruktorke od ujezdzenia (mialam wykupiony pakiet sportowy w tym ujezdzenie i pierwsze skoki). Na jazdach ta instruktorka byla dla mnie bardzo chamska, raz powiedziala na mnie bachor oraz zawsze patrzyla na mnie z pogarda nawet gdy nie bylam na koniu. Ujezdzenie z tamta instruktorka bylo okropne. Prawie zawsze na ujezdzenie dostalam konia z ktorym nie potrafilam sie wogole dogadac (Orion sie chyba nazywal jezeli dobrze pamietam). Ale to nie koniec - na czworoboku w trakcie jednej lekcji przebywaly az 2/3 osoby, a akurat zawsze byla taka klacz (Roza), ktora nie lubila sie z moim tamtejszym koniem. Co chwile gdy ja wymijalam na moim koniu straszne serce mi bilo, poniewaz zawsze balam sie, ze ona zaatakuje mnie i mojego konia. Co najlepsze tylko raz na krotko zagalopowalam na czworoboku, poniewaz ze stresu nie moglam zagalopowac na moim koniu. Co najsmieszniejsze, to instruktorka twierdzila, ze nie umiem galopowac, ale ja jej pozniej nawet pokazalam filmik gdzie galopuje na jakims koniu juz nie pamietam na jakim w mojej przyrodniej stajni. Ale ona mi nie uwierzyla i ona twierdzila, ze ja to z internetu sciagnelam XDDD. Przez ta babke i tego konia juz dwa razy chcialam wracac z obozu do mojego domu oraz skonczyc z jezdziectwem, ale coz jak widac nie przestalam, a co do obozu to wytrwalam do konca. Konie byly zadbane, wiekszosc boksow dla koni byla w miare okej, jednakze dwa kucyki nie mialy swoich boksow, lecz byly zamkniete w takim mikro padoku z drutow. Co moim zdaniem nie jest zbyt dobre, poniewaz te kucyki moge bezproblemowo sobie zrobic krzywde. Konie chodzily po 4/5 godzin w strasznym upale albo na zastepy, lonze lub jazdy sportowe. Mialam wykupione 3 lekcje skokowe i 2 lekcje ujezdzenia, ale lekcje skokowa mialam tylko raz, a 4 te lekcje ujezdzeniowe mialam z ta instruktorka. Wiesz czemu nie mialam wiecej lekcji skokowych?Poniewaz ta instruktorka twierdzila, ze ja nie umiem niby galopowac i ze na skokach, to ja bym sobienie poradzila. Jak ona mi to powiedziala to mialam w glowie takie wielkie XD. No kurde moja mama mi wykupila 3 lekcje skokowe oraz 2 lekcje ujezdzeniowe i tak powinno to zostac zrealizowane, a nie ze to ona sobie decyduje jakie ja mam miec lekcje. Nastepna i chyba juz ostatnia rzecza, ktora mnie najbardziej wkurzyla, to jest to ze mialam na tym obozie zdawac odznake JK, jednakze po kilku jazdach i po zobaczeniu warunkow jakie te konie maja stwierdzilam, ze nie bede tutaj zdawac, poniewaz jak na moje szczescie dostalabym jakiegos haflingera no i pewnie bym oblala test. A wobec tego egzeminatorka byla ta instruktorka od ujezdzenia, wiec tym bardziej nie chcialam zdawac tej odznaki. No to zadzownilam do mojej mamy jakos w prawie polowie obozu, ze jednak nie chce zdawac tej doznaki, to moja mama zawiadomila o tym ta instruktorke od ujezdzenia chyba przez wiadomosc na messengerze. no i ostatecznie nie zdalam tej odznaki. wszystko bylo by okej tylko ze ta instruktorka nie chciala dac zwrotu pieniedzy mojej mamie (moja mama juz wczesniej oplacila), bo niby bylo juz wszystko przygotowane pode mnie, chociaz nie wiem co musieli przygotowywac pode mnie XD, poniewaz oprocz mnie odznake JK zdawalo jeszcze 4/5 osob. Ostatecznie tamta instruktorka nie oddala pieniezkow mojej mamie i juz nic wiecej sie nie dzialo. Ale sie rozpisalam hah. Pozdrawiam i zycze milego dnia
Co do telefonów to powiem, że byłam na obozie, na którym właśnie była zasada, że codziennie dostajemy je na jakiś tam określony czas. I muszę stwierdzić, że to mogła być jedna z lepszych decyzji organizatorów. Wszyscy spędzali czas ze sobą na różnych grach, spacerowaniu, gadaniu, itd.
Oczywiście gdy chciało się skorzystać z telefonu wystarczyło poprosić, ale szczerze mówiąc mało kto miał ochotę, żeby z komórki korzystać :)
Dla porównania widziałam też obozy, na których telefony miał każdy i to w takim stopniu, że przez 3/4 czasu ludzie siedzieli, nagrywali, itd. mało się do siebie w ogóle odzywając.
Nie mówię, że obozy na których są telefony są złe, ale pragnę zaznaczyć, że odkładanie ich na większość dnia na takich obozach nie jest niczym złym i dziwnym. Mieliśmy okazję o wiele bardziej się ze sobą zaprzyjaźnić, spędzić czas i po prostu oderwać się od tego „zewnetrznego” świata :)
(Z góry przepraszam za powtórzenia😅)
Może jest w tym trochę racji, chociaż ja czułabym się trochę ograniczona i odłączona od świata
Ta historia jest nie o obozie ale o półkoloni. Ogólnie w stajni panowała super atmosfera wszyscy się śmialiśmy było super. Przy chodziliśmy do stajni ok. 8 rano i dawaliśmy koniom jedzenie potem jeździliśmy na koniach dopasowanych do naszych umiejętności ogólnie ja już długo jeżdże więc wsadzali mnie na konie dla bardzie zaawansowanych jeźdżców ale naprzykład moja koleżanka która tylko stępuje dostała konia który jest bardzo spokojny i dzielnie znosi różne błędy jeźdzców któży dopiero się uczą. Po jazdach były zazwyczaj jakieś jedzenie np. McDonald's, pizza itp.
Po jedzeniu były różne atrakcje np. Ustawianie sobie parkuru i skakanie go bez konia, i inne. Pamiętam że raz złożyła nam wizytę przyjaciółka instruktorki która opowiadała nam trochę o budowie konia np. Gdzie jest Słabizna itp. Jakie są maści konia , i jakie są rodzaje sprzęty jeździeckiego i co wchodzi w ich skład potem graliśmy w takie kalambury gdzie losowaliśmy różne karteczki z hasłem(końskim) i musieliśmy to pokazać. Instruktorka również była fajna, wyluzowana, i ✨młodzieżowa✨. Potem znowu jeździliśmy. A nawet jednego dnia było +30 stopni i poszliśmy z grupą i z instruktorkani na basen. Polecam
Byłam za dzieciaka na obozie, gdzie o 20 była cisza nocna, bo dziecko instruktorki tak zasypiało. Nie było kołder ani koców, było strasznie zimno i po 3 dniach rodzice odebrali mnie z gorączką 39,5st. Do tego podejście Pani instruktor tragiczne, krzyczała na dzieci, bo psy latały samopas i co chwile było „uważaj k*rwa bo mi psa rozjedziesz!!!!”. Kolejny obóz był za to cudowny, Marek (właściciel) bardzo zaangażowany, czas w pełni rozplanowany, super tereny i doooobre żarcie. Obozy to niestety loteria, a cena nijak się ma do jakości.
W jakim mieście ta drùga stajnia ??
@@natalkabielecka2040 OJ Skręt w Borach Tucholskich
Mega polecam obóz Ranczo Pcim🤙💖✨️
Mój najlepszy obóz jeździecki: Od razu gdy przyjechało się do stadniny było widać czysty plac (do parkowania samochodów) obok dwie duże chale, dwa padoki, wielkie pastwisko, dwie stajnie, siodlarnia z szafkami (dla obozowiczów którzy mieli swoje np. baciki) i dom. Pokoje były czyste, pyszne jedzenie ( na śniadanie i kolacje szwedzki stół ) oraz miłe opiekunki i instruktorki. W stajni było czysto a konie były zadbane, sprzęt był dopasowany, a każdy koń chodził w podkładce. Tereny zapamiętałam najbardziej jako przyjemność. Pierwsza jazda próbna była super. Codziennie były dyżury (aby przyzwyczaić dziecko do pracy przy koniach). Każdemu życzę takiego obozu💗
Jeju jaka stajnia muj wymarzony obóz
jaka to stajnia?
Więc. Były to wakacje dwa lata temu. Miałam wtedy 11 co prawda, ale byli tam też o wiele starsi ode mnie uczestnicy. Były tam nieprzyjemne sytuacje typu: często wracając z nad jeziora (bez koni) tuż pod stajnią instruktorka krzyczała ze kto ostatni ten sprząta z padoku i ujeżdżalni.
W ogłoszeniu było napisane, że będą również treningi skokowe oraz jazda 3 godz. dziennie. Oczywiście się to nie sprawdziło, bo jeździliśmy po godzinę i to nie codziennie. Te starsze dziewczyny (było ich chyba z 5) były mega faworyzowane przez organizatorkę. One jeździły codziennie, wybierając sobie konie i rzeczy które chcą z nimi robić. Nam przypadało pastowanie siodeł i czyszczenie siodlarni. Zrezygnowałam po tygodniu gdzie było ich dwa. Niestety były też zabierane telefony i można było z nich korzystać jedynie pół godziny. Pozdrawiam ♥️
BOZE JAKI TY MASZ SLICZNY MAKIJAZ I WGL JESTES ŚLICZNA 💗💗
Proszę nie wymawiaj imienia Pana Jezusa na daremno
Moja historia z obozu - Byłam na dwóch obozach. 1 był super, ale za to 2..
Jechałam wtedy do niemiec, na obóz jeździecki. Byłam szczęśliwa, bo jechałam pierwszy raz za granicę. Wylądowaliśmy pod Berlinem, bardzo ładny ośrodek i stajnia. Maskara była taka, gdy pojechaliśmy w teren, wszyscy ( nawet osoby ktore nigdy nie jezdzily konno ) Do lasu, wszyscy na trudnych koniach. Dziewczyna złamała ręka, instruktorka zadowolona. Nasza instruktorka, w ogóle się nami nie opiekowała, to był obóz przetrwania. Jedzenia dostawaliśmy dwa razy mniej niż powinniśmy. Bardzo często chodziliśmy głodni. Jedna dziewczynka ( 6 lat ) prawie wpadła pod auto. A instruktorka biła wszystkie konie batem. ( mają okropne ślady )
Pozdrawiam
przykro mi 😢😢
W lutym byłam na obozie jeździeckim w swojej okolicy. Kiedy się zapisywałam to telefonicznie zapewniano mnie że będzie 5 dzieci i 5 osób dorosłych, więc nie będę jedyną mocno pełnoletnią w ekipie. Dodatkowo Pani bardzo ładnie opowiadała czego i jak będziemy się uczyć, miał to byc obóz dosiadowy + nauka pracy z ziemi. Szybko okazało się że:
1. Na obozie jest 5 dzieci i 2 dorosłych - z czego druga osoba dorosła nie jeździ konno i przyjechała ze swoją córką i końmi żeby nauczyć się lonzować
2. Na 8 obozowiczów w ośrodku były tylko 4 konie, z czego jeden nie był jezdzony nawet przez właścicieli bo się go bali.
3. Instruktorka która prowadziła zajęcia była przyjezdna, nie znała koni, jej wiedza jeździecka była zerowa, sama siedziała fotelowi, a jej praca z ziemi w naturalu polegała na ganianiu konia w kółko po lonżowniku aż się zmęczy... Na dodatek uczyła dzieci ze zmianą kierunku tyłem do niej jest poprawna i okej...
4. Z obiecanych 2 treningów dziennie miało się jakieś 15-20 min jazdy jednorazowo, bo koni było za mało więc jedna osoba robiła stępa i 2 kółka kłusa, następna samego kłusa, kolejna galop a ostatnia rozstępowanie... A jazdy polegały na jeżdżeniu w kółko po trawiastym placu bo jako takiej ujeżdżalni nie było.
5. Ponieważ byłam jedyna dorosła z obozowiczów która nie bala się wyczyścić i osiodłać konia to zrobili sobie ze mnie opiekunkę dla tych wszystkich dzieci w czasie przygotowania koni do jazdy. Instruktorka w tym czasie siedziała sobie w domu i piła kawę z drugą dorosła obozowiczka.
6. Zajęcia teoretyczne z budowy konia prowadziłam ja, bo instruktorka rozdała dzieciom obrazki z podpisami i kazała się w pół godziny nauczyć ich na pamięć a potem zrobiła kartkówkę.... Pozostałe zajęcia teoretyczne ( których miało być dużo codziennie wieczorem na temat behawiorystyki, psychologii koni i pracy z ziemi ) polegały na wieczornym oglądaniu filmów o koniach z dvd... Dodam że dvd podłączałam ja, bo właściciele ośrodka ani instruktorka nie umieli tego zrobić....
Tak więc cały obóz siedziałam i nagrywałam filmy z tej szarady, żeby mieć się chociaż z czego pośmiać z moją trenerka i koleżankami ze stajni.
Polecam w wielkopolsce w Ostrowie Wlkp Hotel jeździecki borowianka hotel połączony z stajnią cudne widoki pastwiska nie ma takiego czegoś że konie biją
Niestety ale byłam w życiu na 2 obozach i na jednym konie były dość ciężkie do opanowania niektóre chodziły jedynie w zastępie a na innych kłusowanie było niemożliwe. Na drugim obozie było lepiej konie były grzeczniejsze ale bez większego doświadczenia ciężko było jeździć a atrakcji nie było prawie wogule. Stajnia w której obecnie jeżdżę jest do tego czasu dla mnie najlepsza konie się słuchają, instruktorzy bardzo mili, konie mają dobre warunki, prawie cały czas są na pastwisku, i nie są przemęczane bo nie mają jakoś dużo jazd.
Trzeba po prostu znaleźć sobie idealną stajnie
co to z stajnia w której teraz jeździsz?😃
@@jotgie lisia dolina, możesz zobaczyć na Facebooku. Nie jest jakiaś idealna ale jak dla mnie może być
W tym roku byłam na obozie jeździeckim , który ma swoje wady ale również dużo plusów. Przyjeżdżaliśmy w niedziele i w tym dniu było oprowadzanie po stajni . Następnego dnia były kfalifikacje do grup takich jak : początkująca , zaawansowana, skokowa . Do każdej z grup były konie przydzielone pod względem umiejętności. Były 2 hale , i hipodrom z crossem dla grupy skokowej ( choć na moim turnusie nie skakaliśmy crossu). Instruktorki były miłe , pomocne w każdej sytuacji , wychowawczynie również. Były 2 jazdy dziennie i jako ,że byłam w grupie skokowej to było tak że 1 jazda była skokowa 2 ujeżżeniowa . W środę jechaliśmy autokarem na basen do pobliskiego miasta. Każdy koń dostawał do jedzenia owies i witaminy + elektrolity do poidła. Jedzienie bardzo dobre. Co do minusów to nie było ich wiele ale no... bardzo ..ciężkie " do zniesienia dla koni. Konie NIE były padokowane. Jeden z koni miał narowy i łykał. W stajni nie było wieszaków na siodła więc leżały one na ziemi. W stajni było bardzo duszno , gdzie ja z uwagi na astme mogłam się udusić. Konie skokowe skakały 6 razy w tygodniu co myślę ,że jest zdecydowanie za dużo.
Byłam na obozie w stajni „Dom Pod Kasztanami” konie miały dwie jazdy dziennie, każdy ma dopasowany sprzęt. Po jazdach są zajęcia z komi takie jak nauka masażu czy praca z ziemi. 👍🏼🐎💙
Super obóz 💖
Jeśli chodzi o stajnie nie obozy , to zdecydowanie SKR (Stadnina koni Runowo). Są tam konie skokowe jak i rekreacyjne, tereny i treningi na wysokim poziomie. Jest opcja oklepów,rajd,crossu. Są czyste i zadbane pokoje. Przyjeżdża sklep jeździecki. Dobre obiady (Również dania wege). Mozną wygrać koszulki/skarpety z logiem. Miss i mister, koń pod opiekę,spacery,praca z ziemi...Wszystko czego dusza zapragnie! Do tego jest to dwu tygodniowy obóz. Ahh, i jeszcze zajęcia z ASG,dyskoetaka i wgl...
A co do najgorszego obózu (Nie będę mówić nazwy) było tak meh,meh...Jako niedoświadczony jeździec byłam tam +/- trzy razy-wtedy jeszcze nie wiedziałam co tam się dzieje. Z roku na rok widziałam coraz więcej problemów. Konie chodziły po 4 h dziennie,jak nie więcej... Nic nie robilismy oprócz jazd. Wszystkie miały niedopasowany sprzęt,brudne szczotki. Dużo ran. Konie były sztywne...Jedna klacz która gryzła przy popręgu ''Bo była wredna'' w tym roku ,jak nie w tamtym zmarła...Konie stamtąd na prawdę krótko żyją. Kiedy instruktor ''pracował'' z dwoma młodymi końmi nie można było wyjść z pokoju,bo je czymś przestraszymy... Wtedy patrząc na to co robi miałam w oczach zachwyt ,teraz chce mi się płakać. Pamiętam Jak małemu szetlandowi dwóch mężczyzn musiało zakładać ogłowie bo tak tego unikał,praktycznie nie miał zębów. Konie kładły się z jeźdźcami...A zawody to była kpina.
ja bylam na super obozie, mielismy zadbane pokoje i super zadbane konie, byly tam kucyki, ogolnie bylismy na wsi i mielismy wlasne kompielisko, w stajni 10km od noclegu byly super grzeczne konie, trenerki sie pytaly ja jakim jestesmy poziomie, mnie po 2 jazdach spuscily z lonzny na samodzielny klus (galopowalam juz bez lonzy kilka miesiecy wczesniej)
Polecam KS Pieńki woj. Podlaskie nie daleko Michałowa
U mnie moze nie na obozie a półkoloniach w tej stajni na dole jest stajnia i dzie się z 2 hektary do góry i na samej górze ( jakiś polach) mieliśmy oprowadzać dzieci na kucykach w ogromnym upale..
Może zrobisz odc z story time widzów ogulnie z stajni?
(Chętnie dam swoją historię)
Pozdrowionka😁
Byłam kiedyś na obozie z, którego wyjechałam w ten sam dzień chyba po godzinie 😅 zaczęło się od tego, że na wejściu dostaliśmy szmatki i płyn do czyszczenia, żeby samemu posprzątać swój pokój... Miało być nas 12 osób, a łóżek było 9, na pytanie gdzie reszta będzie spać odpowiedzieli, że skręcą sobie łóżka, które leżą w rogu pokoju rozkręcone (na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, czyli ostatnie osoby jakie przyjadą, będą skręcać sobie łóżko). Potem było tylko zabawniej, okazało się, że są tylko 4 konie, a jazdy jednak nie są przewidziane codziennie, jak rodzice koleżanki, którzy nas przywieźli chcieli sprawdzić warunki, w których będziemy jeść i będą gotowane posiłki to Pani usilnie im na to nie chciała pozwolić, po oddaniu pieniędzy za obóz wyjechaliśmy tak szybko jak przyjechaliśmy 😂
8:40 Jezu tragedia 🥺😲
Co do telefonów na obozie na którym ja byłam było coś takiego,że telefon dostawało się po obiedzie i trzeba było go oddać do kolacji ale (chyba nie pamiętam zbyt dobrze ) jeżeli ktoś miał 12 lat lub więcej telefony nie były zabierane
Ja nie mam jakiejś długiej historyjki ale jest taka
Byłam na jednym obozie razem gdzie była taka trenerka i jak się koń wyrywał to zaczęła walić go w pysk wsiadła na niego żeby mu pokazać kto tu rządzi i przy tym oczywiście oprócz bardzo ostrego powiedzienia żeby zsiadła kopała tego konia jak nikt.
To tyle 😀
ja byłam w ferie tego roku na mini obozie w mojej stajni, panie instruktorki były miłe i pomocne a konie zadbane i dopasowany sprzęt, oprócz jazd miałyśmy też obowiązki jak napełnianie siatek z sianem i czyszczenie sprzętu z którego korzystałyśmy, to były serio lekkie prace więc ogólnie nie było problemów
Kocham te serie😍😀
💗
Z całego serca polecam Flowark konny Wiktorowo co prawda obowiązki stajenne były ale nie było ich dużo😊 jeśli ktoś nei wie że koń to nie tylko super ekstra jazda tylko sprzątanie gówna z boksu to polecam 😅
Stajnia jokar polecam bardzo fajne konie i ogólnie bardzo spoko szkółka nie mają obozów ale mają półkolonie
Super seria❤
Dziękuję 💗
Dwa w jednym od 2014 do 2020 jeździłam ze stajnia balajaka ( na codzień jeżdżę w argosie bo jest bliżej i bardzo kocham tamte konie które znam od ponad ośmiu lat. Jednak na obozy jeździłam z inna stajnia.
I tu się zaczyna historia
Do 2014 jeździliśmy konno co jakiś czas w gałkowie ( gdzie mailam pierwszy galop na puchaczu oraz teren ) ale kiedy w wakacje miałam być ram na obozie ( jeździliśmy tam kilka ładnych lat i mam z ploszka fajne wspomnienia czy z puchaczem oraz Władkiem . No i kiedy przyjechaliśmy z mama ( z Warszawy to około 4 godziny jazdy samochodem ) to nagle okazało się że wcale nie byłam tam zapisana !( porczlam się bo serio pokochałam te konie - zdj z ploszka mam obecnie na ścianie - zostały po urodzinach ) i nawet nie dali powodu czemu ( z mama mamy teorie ze to kwiestia roszczepu- chociaż to brzmi naciąganie bo jedizlm tam kilka lat)
W każdym razie wtedy tata znalazł oboz pt wesołe kopytko które było blisko Gostynina . Pod wieczór dojechałysmy tam i tam tez zostałam .
Chociaż nie czułam się dobrze bo dzieb później przyjechałam
Jednak w tydzień później zdałam JK Pprzy galopowaniu zaledwie kilkanaście dni
Poznałam fanie osoby ( ale kontakt mi się z nimi urwał)
W każdym razie sprawiłam z tymi komni
Perełka Gazanka ( pierwsze pony gemsy i trzeci wynik na pony gemsach z najliczensEj grupie ) Mona i nuarka
W każdym razie dwa lata temu pojechałam z ta stajnia po raz jak się okazało ostatni ( rok temu byłam w albani na koniach z mama ( było cudnie) a w tym roku chyba w domu albo na działce byłam
W każdym razie dlaczego przestałam jeździć z Bakajia na obozy
Wszysko moim zdaniem przez to ze był w innym miesiciy oboz i trafiłam na taka Zosię która wytykała mi ze wszystko robię złe itp a ostaniej nocy była akcja z porzucaniem mi kaszanki i ta Zosia powiedziała innej dziewczynce o mnie same kłamania i przez co oststnia noc spałam sama
Na śniadaniu pani Magda się wkurzyła się mocno na te ekipę
Także nadal śledzę stajnie na fb ale raczej już tam z obozam raczej nie pojadę chociaż ufam ze mogę polecić te obozy bo wiem ze dla pani Magdy zdrowie koni jesy ważne
Ps stajnia miejscu się pod wawa ale obozy są w innych miejscach
Co do stajni gdzie nadal jeżdżę co weeked to konie są kochane i mega grzeczne ( tu tez miałam problem na obozach bo nie dokonca ufałam koniom) plus tez znam je długo i wiem co które robią
Mam nadzieje ze komentarz chociaż długi był zrozumiały
polecam z całego serca stajnie schewal Mariampol
Polecam stadninę koni runowo koło Gdańska tam są świetne obozy i warunki ❤
polecam oboz w folwarku ktory znajduje sie w toporzysku
Ja na obozie nie byłam ale byłam na pół koloniach i było spoko oklep, lekcje masażu , czy pżuczanie do bryczki i rurze go rodzaju konkursy
Nie wiem czy to zalicza się do najgorszych obozów ale u mnie głównym problemem był wiek obozowiczów. Obóz przeznaczony dla dzieci 8-18 lat czyli przepaść między najmłodszymi obozowiczami i tymi najstarszymi. Byłam w tej najstarszej grupie:
1 dziewczyna lat 16
3 dziewczyny lat 17
Atrakcje przygotowane dla dzieci właśnie od 8 do 11/12 lat na 40 osób na obozie w tym przedziale było 31 obozowiczów. Wszystkie opiekunki więc zajmowały się tymi młodszymi dziećmi a my jako najstrarsi dostaliśmy jedno polecenie. "Postarajcie się nie zabić i nie zajmujcie opiekunkom czasu" jak się pewnie większość domyśla jako, że dostaliśmy wolną rękę działy się tam straszne rzeczy. Wolontariuszki lat 19 i 18 "pokazywały nam fajne zabawy", więc chodziliśmy po dachach ośrodka, wyprowadzaliśmy konie na padok i uczyłyśmy się je lonżować po 20 wychodziliśmy z ośrodka do sąsiedniej wsi do sklepu idąc przez park narodowy. Chodziliśmy gdzie chcieliśmy i robiliśmy co chcieliśmy byle tylko nie zabierać czasu naszej opiekunce. Nie wyobrażam sobie jaką byłaby tragedia gdyby ktoś spadł z dachu 3 piętrowego budynku albo gdybyśmy zgubili się w lesie. Ja uważam, że obóz był udany bo nauczyłam się dużo więcej niż na zwyczajnym ale z perspektywy czasu naprawdę jestem w szoku, że nic nam się nie stało.
Najlepszy obóz na którym byłam to jest w ośrodku jeździeckim quattro w złotniczkach naprawdę super konie mega miłe mega fajnie super doświadczenie instruktorzy miło właścicielka super zabawy na tym obozie i wielu rzeczy się nauczyłam na obozie więc polecam
Polecam liliuwkę Oprucz tego że wymyślili sobie konkurs czystości boksów ale poza tym mega jazdy 2 razy w dniu i pełno atrakcji po 6 godz dziennie w stajni na końec zawsze jest ognisko i teren można zapisać się na skoki i uje serio polecam obozy w liliówce
Super film
on trwa 15 min
❤
Stajnia padok również jest bardzo fajna też mogę polecić
Słabe to z martwym koniem :/
Ja byłam na obozie było SUPER najlepsza stajnia , wszystko super czysto . Konie chodziły max 2 razy dziennie lub 3! . Mówię super było i polecam każdemu . Instruktorki były miłe i śmieszne 😂 . Konie były bardzo dobrze dobrane 🤍 . Mogę polecić stajnie brzozki . Oznakę zdacie na 100% jeżeli dobrze jestescie przygotowani 🤍
ja dla jezdzących w tereny i skaczących polecam piegonisko pustkowie
Ja gdy byłam na obozie to był zwykły hotel gdzie stał koniowóz przez 6 dni, i dzieliliśmy się na grupy spacerowicze i plac. Ja wtedy jeździłam na lonży ale kazali mi kłusować samemu, za to osoby które szły na spacer były prowadzone przez niepełnoletnie dziewczyny co było słabe i nudne. Plac miał ok 6x4 metry i było bardzo ciasno. Hotel nazywał się Szablewski
Ja byłam na 1 w życiu obozie było super. Chciałabym pojechać w następnym roku ale przy tych cenach na 7 dniowy obóz zapłacić ponad 2 tyś. To już wolę wydzierżawieć konia na 2 miesiące niż pojechać na obóz przy takich historia co usłyszałam. 😁
Miłego oglądania wszystkim❤❤
Szkoda że jest tyle takich obozów, ja niestety też miałam spotkanie z nieprzyjemnym obozem, Może nie był to jakiś tragiczny obóz ale nadal nie podobał mi się. Już od 2 dnia byłam zmęczona całym tym miejscem tak samo jak kilka innych obozowiczek, był 1 koń na cały obóz, mi się trafił leniwy 4-5 latek co już było dramatyczne bo kazali mi na nim skakać małego krzyżaka mimo wiedzy że jestem na początku galopu więc nigdy nie przejechałam nawet niskiej kawaletki lub drążka położonego na ziemi, a skoro pocz@tki galopu no to sterowność też nie najlepsza. Koń był z tego co mi powiedziała właścicielka to nawet nie był za bardzo zajeźdżany, poprostu właściciel na niego wsiadł i jechał, przez co czasem koń mi zaczynał wariować, nie wiedział co ja mu chce pokazać, zamiast i#ć na szlak jak go próbowałam spychać wewnętrzną nogą pokazywać zewnętrzną, wodzami, to on zaczynał iść do tyłu i lekko panikować (tak to czułam siedząc na nim). Na obozie było 13 osób, stajnia nie miała nawet dobrej ilości koni, jedna dziewczyna musiała jeździć parę jazd na kuzyku na którego była ewidentnie za duża, stajnia nie miała przewidziane że mogą mieć chorego konia i wysokie obozowiczki. W ostatni dzień miał być teren, na stronie było napisane że przyjmują w teren od kłusa, na miejscu okazja) o się że nawet nie wezmą wszystkich tylko część a reszta by miała potem na placu i nie wiem gdzie był problem żeby pojechać raz z jedną grupą a potem drugą lub wziąć te 12 osób w teren (jedna dziewczyna nawet nie chciała w teren jechać). Ostatecznie nie miałyśmy żadnego terenu, nawet jazdy nie miałyśmy bo było "brudno" w jednym pokoju, po prostu nie pościelone i otwarta walizka, zamiast terenu czy#ciliśmy im sprzęt (siodło o głowie), można by to zaliczyć do praktyki w stajni gdyby nam dosłownie nie powiedzieli że mamy czyścić jeszcze sprzęt koni na których żadna z nas nie jeździła, niby to samo ale inaczej się patrzy na sytuację ch czyszczenia sprzętu koniowi na którym się jeździ a wszystkim z stajni. Tego samego dnia odbyła się 2 jazda która była na oklep, jedno gorsze od drugiego, po naszej jeździe grupa osób z zewnątrz miała mieć teren więc 13 osób miało oklep na raz na 1 placu, istny dramat bo sam plac nie był jakiś ogromny a niektóre konie były bardzo kopiące przez co cała jazda była dość stresująca i nie bezpieczna, instruktorem to wogule był jakiś 19 latek. 10-15 a raz nawet 20 pierwszych minut jazdy to było chodzenie z koniem w ręku przez co potem ledwo miało się siłę je#li się miało leniwego konia, rozumiem rozstępowanie ale nie aż tyle i ciągle z ziemi, lepiej by było jakby max 10 min w ręku a potem 5-10 w siodle żeby może chociaż lepiej poczuć konia , parę minut kłusa w zastępie i galop ok 1 kuło w jedną i drug@ stronę każdy i koniec jazdy, nie było to zadowalające a na pewno w żaden sposób rozwijające, poprostu jazda żeby odklepać, na posi) ki musiały#my iść wszystkie razem i zostawiać buty przed wejściem przez co jednej dziewczynie pies zjadł klapka, same posiłki nie najlepsze, pudełkowe obiady, obóz miał te_ jakie# dobre strony ale na pewno nikomu bym go nie poleciła i nie pojechała drugi raz, uważam że tylko straciłam pieniądze i czas
Jeśli chodzi o sytuację z martwym koniem to być może dało się ogarnąć sytuację trochę lepiej ale patrząc na to że koń leżał w boksie a firmy utylizacyjne to zazwyczaj jedna wielka porażka podejrzewam że po prostu nie było to takie proste. Sama miałam podobną sytuację gdy byłam po organizacyjnej stronie obozu, u nas koń padł w takim miejscu że dało się go w miarę ukryć przed obozowiczami ale na firmę utylizacyjną czekaliśmy koło tygodnia... Wyciągania martwego konia z boksu i transportowania go w mniej widoczne miejsce nie jestem w stanie sobie za bardzo wyobrazić więc mimo że sytuacja dla wszystkich napewno nieprzyjemna to wydaje mi się że każdy robił co się dało żeby wyszło jak najlepiej
W Stajni Podolin są takie cudowne obozy, że aż nie da się uwierzyć. Polecam serdecznie
Ja polecam stajnię silver foule team ale to nie jest do konca oboz i trzeba miec serio mocną psyche
To ja powiem byłam na obozje który był kolo podlaśa mieliśmy taką istruktorke że była taka wredna kazała nam spszontać całom hale i jeszcze powiedziała że pobutki są o godzinie 4:00 bo jak ktoś sie spużni to bedzie miał kare i jak była grupa mlotsza to jakiś 4 latek jezdził na kucyku o imieniu bella ten kucyk był płocliwy i ta instrutorka biła tego konia batem aż sie doczekaliśmy sie mocnego wypatku ten 4 latek spadł i złamał ręke i noge i instruktorka złapała konia i go lała tak batem pszy temu 4 latkowi
Polecam obozy w iskrze❤❤
Na tym gdzie trzeba było kupić czekolade i to powiedziec to moja kuzynka tam była i mnie tez tamchciala zabrac
Od 4 lat jezdzilam na oboz jezdziecki w koronowie. Pierwszy raz pojechalam tam bedac niedoswiadczonym jezdzcem (chodzilam tylko stęp, kłus i to bardzo amatorsko). Hala była dosyć mała oraz miała na środku rząd słupów podtrzymujących sufit. Po tygodniu obozu (trwal on 2tyg) instruktor stwierdził, że zagalopuje pierwszy raz, mimo ze nie czułam sie gotowa (i nie byłam XD). Wygladalo to tak, ze puścił mnie luzem, bez lonży mimo, ze byl to moj pierwszy galop. Nic mi sie nie stalo oczywiscie ale sam fakt, ze przy pierwszym galopie bylam puszczona luzem (dodam jeszcze, ze jezdzilam tylko w zastępach a galop jechalam sama a nie mialam zadnej kontroli nad koniem) to jeszcze fakt o tych słupach byl bardzo niebezpieczy bo bardzo czesto osoby mniej doswiadczone zwyczajnie na nich się zatrzymywały i spadały.
Bedac nadal malo doswiadczona jezdzilam na ten oboz przez kolejne lata, glownie dla znajomych ktorych tam poznalam. Ogolnie tereny śliczne, konie w dobrej formie itd. Ale z roku na rok lecieli juz na pieniądze. Koni jest około 60 i nadal pojawiaja sie nowe, mimo braku boksow przez co potem coraz wiecej koni ląduje na „padoku” z jednym otwartym boksem. Na kazdej jezdzie na tej malej hali jezdzilo po 11-14 duzych koni w zastępie (nawet galopy). Ceny coraz wyzsze a uczestnikow tylko przybywalo i szwadrony z roku na rok liczyly coraz wiecej osob i koni. Ogolnie nie narzekalam, milo spedzalam czas ale patrzac na to z aktualnej perspektywy to ilosc koni na hali byla chora. Zrezygnowalam juz z tych obozow
Dodam jeszcze ze sposobem na agresje konia przy podpinaniu popręgu wg. instruktorow to konia uderzyć xD
Moja fajna chistoria z obozu a więc zaczynajmy
Pierwszego dnia mieliśmy czas na rozpakowanie się były 2 domki 3 osobowe łazienka była w domu organizatorów
Mieliśmy dobre śniadania obiady i kolację ponieważ córka organizatorów była dietetyczką
Mieliśmy sporo zajęć jak pływanie w basenie jak jest ciepło rysowanie malowanie boksuw sprzątanie boksów koni na których mamy jazdę czyszczenie koni itp
Dla mnie najlepszą zabawą było to że pani dała nam mały kantar my go zakładaliśmy doczepialiśmy i jedna osoba była koniem a druga lążowała konia Mieliśmy też durzo czasu wolnego mogliśmy korzystać z telefonów
Ostatniego dnia zawsze jest teren ale jak nasza grupa miała obuz to było za durzo boku itp więc organizatorzy przyczepili do traktora przyczepe drewnianą i zwiedzaliśmy las. Ostatniego dnia spaliśmy też na sianie Mieliśmy ognisko i kąpaliśmy się w podświetlanym basenie niestety była też smutna część tego obozu bo były tam małe kotki i większość się potopiła został mały gremlinek który był bardzo mały i nie dosięgał do basenu ale ogólnie obuz był fajny
A i Mieliśmy jazdy na oklep (sory za błędy
Ja jeżdżę na obozy treningu, gdzie więcej uczysz się pracy z ziemi, diety i innych rzeczy potrzebnych do utrzymania konia, niż samej jazdy. W sumie, to jazdy i tereny są bardziej dodatkiem ^^
Totalnie polecam rancho pcim super obozy
Ten obóz był bardzo dobry -Happy travel- było tak super że OMG 🎉
Strasznie podoba mi się ta seria!
Jak mogę coś powiedzieć o moich doświadczeniach z stajnią, która była naprawdę okropna i co prawda nie był to obóz a półkolonie zimowe.
Jak zaczynałam swoją przygodę z jeździectwem to moi rodzice znaleźli mi jakąś stajnię. Miałam wtedy gdzieś około 9 lat i chodziłam tam przez około cztery, może pięć miesięcy. Kiedy przychodziło się na jazdy na małą halę to już stał na ciebie przygotowany koń, osiodłany i gotowy do jazdy i nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że koń stał tak od rana. Klaczka na której jeździłam cały czas, miała jedno niedopasowane siodło i była źle traktowana. Od ósmej rano do dwudziestej drugiej, była zmuszona na jazdę z małymi dziećmi, które nie potrafiły nic robić jeżeli chodzi o jazdę konno. Ja również popełniałam bardzo dużo błędów i zdałam sobie z nich sprawę, dopiero w stajni, w której teraz jestem i jest ona lepszym miejscem. Klaczka, cały czas musiała chodzić bez przerw. Jedno dziecko wsiadało, jeździło godzinę, potem zsiadało a tam była już kolejka do następnej jazdy.
Instruktorki miały wywalone, wiecznie siedziały w telefonie i nie potrafiły nauczyć dzieci nic. Jedynie dwa razy lonża a potem zostawiały mnie samą na hali. Ta hala była dosyć mała i były na niej inne duże konie, na których jeździli jacyś inni ludzie i z tego co wiem, były tam również prywatne treningi a ja która nie umiałam wtedy kierować koniem w każdego wchodziłam. Teraz się z tego śmieje, ale była to kiedyś tragedia. Mimo, że stajnia była naprawdę ładna i okolica cudowna, to jednak konie stajenne cisnęły się na jednym małym padoku. Z dziesięć koni na malutkim padoku a prywatne na wielkich ogromnych.
Kiedy bardziej zagłębiłam się w świat jeździecki i poczytałam dużo książek itp. zmieniłam tą stajnię. Nie wiem co się dzieje teraz z tymi końmi, ale mam nadzieje, że już nie traktują tak tych koni. Więcej tam nie wróciłam.
Po za tym, odcinek naprawdę świetny! Lubię twoje materiały :)
Dziękuję za historię i miłe słowo 💓
Zamiast zabierać telefony powinno się zapewnić obozowiczom na tyle rozrywki, że faktycznie na telefony mają czas tylko tuż po obiedzie.
Udało mi się taki znaleźć i było tyle różnych "atrakcji", że telefony używaliśmy tylko po obiedzie i przed spaniem bo przez resztę dnia nie było czasu na więcej niż sprawdzenie godziny na telefonie.
Rano śniadanie, potem po dwie godziny jazdy na grupę (w kolejności grupa 1, grupa 2, grupa 1 i znowu grupa 2 lub odwrotnie), czas na kąpiel (tylko latem bo zimą nie było potrzeby) i sprzątanie sprzętu po jazdach, obiad, czas wolny, atrakcja (latem to pamiętam, że był park linowy, innego dnia gokarty, wyjazd na pobliski szczyt i zejście z niego (tak, to było w górach) a zimą były łyżwy, strzelnica czy pieczenie ciastek a niezależnie od tego czy to ferie czy wakacje były kręgle) która zajmowała większość popołudnia, kolacja (często od razu po powrocie z atrakcji), kilka osób poszło się kąpać a 2-3 osoby szły pomagać stajennemu w karmieniu koni (każdy go lubi) i jakieś gry przed spaniem np mafia.
Jeden dzień zamiast jazdy jedna grupa miała teren na 2h a druga normalnie jazdę a innego dnia odwrotnie.
Na jedzenie chodziliśmy do restauracji blisko stajni więc rozgrzewka przed jazdą zaliczona XD
Baardzo polecam. Właścicielka pozwala nawet mówić do siebie "babciu".
A no i zapomniałam wspomnieć, że dostawało się codziennie punkty za zachowanie w stajni, za pomaganie w sprzątaniu budynku, w którym mieszkaliśmy (no bo zimą wiadomo, że na korytarz naniesie się śnieg i bród razem z nim a jak robiliśmy sobie kisiel to trzeba było pozmywać po sobie), za atrakcje (jak była strzelnica to ten, kto zdobył najwięcej punktów dostawał duży punkt a wie kolejne zwykły zaś za łyżwy każdy dostawał zwykły itp). Na koniec osoba z największą ilością punktów zostawała najczłowikiem obozu i ostatnio właścicielka zrobiła zwycięzcy hobby horsa (ja byłam tym najczłowiekiem a koleżanka zajęła drugie miejsce)
Ale fajne kwiatki w tle 🥰
💗🌻
jeśli chodzi o fajny obóz to polecam gorąco kurnik polski koniki sami tam oporządzamy i jest to świetny obóz dla dzieci i młodzieży najczęściej jazdy tam są od oprowadzanek przez lążę do samodzielnego kłusa dzieciaki mogą mieszkać nad stajnią jak i w domu są wspaniali opiekunowie często są tereny na oklew ale i normalne stajnia jest bardzo zadbana i każdy koń ma własny boks dla dzieci są również ciekawe atrakcje ale ogl dla osób dopiero zaczynających jeździeć będzie to idealny obóz na podszkolenie własnych umiejętności do poziomu JK bardzo dbają tam o bezpieczeństwo i widać tam duże zaangażowanie ze strony właścicielki pamiętam że jak byłam tam z moją przyjaciółką to jazda była dostosowana do naszych umiejętności bowiem ja i ona jeździłyśmy wtedy z BOJ i dostałyśmy młode koniki (5 lat) które brykały ale mogłyśmy skoczyć coś wyższego i było to fajne ptrzeżycie
Ja byłam kiedyś na takim obozie gdzie konie mieszkały w oborze w której na ścianach był grzyb, niektóre konie miały po 32 lata i były chore a mimo to jeździły pod jeźdźcami(nawet tymi niedoświadczonymi) a inne konie były szarpane i kopane przez 6 letnie dzieci. My mieszkaliśmy pod dziurawymi namiotami i nie jedna osoba wróciła chora, albo jeśli spadła to połamana ponieważ nawet niskie osoby jeździły na bardzo wysokich koniach, ja osobiście nie spadłam i jestem dość wysoką osobą więc mi to nie przeszkadzało ale co ma powiedzieć osoba niska która ledwo może na tego konia wsiąść? To tego na stronie obozu pisało że jeśli ktoś trenuje uje to jak chce ma treningi uje a ten kto trenuje skoki to jak chce ma treningi skokowe, ja trenuje skoki ponieważ za uje nie przepadam i Poprostu rzadko to trenuje no i powiedziałam trenerce że ja trenuje skoki to i tak kazała mi chodzić na czworoboku(który chyba nawet nim nie był). Od tamtego czasu czytam jak najwięcej opinii przed kupieniem obozu;)
Niewiem czemu takie obozy sa ale ja byłam akurat na świetnym.Konie zadbane duże padoki mogliśmy sobie nawet o 21 na terenie stajni chodzić.Często z koleżankami szliśmy na ujeżdżalnię i skakaliśmy przez cavaledki.Telefony mogliśmy mieć ciągle.Tylko lążowanie koni mi się na tym obozie nie podobało ale tak to super oganizacją i wogule.Przynajmniej dziecią nie dawali munsztuków westernowych bo to był westernowy obóz dawali dziecią tym mniejszym spokojne konie nie brykały nie odwalały super chodziły i wogule.PS sorry za błędy ortograficzne ale nie ogariam zbyt tego.
Byłam w te wakacje na obozie w stajni w której wcześniej tez przyjeżdżałam na obozy (przyjeżdżałam tam tylko w wakacje) W wcześniejszych latach nie było jeszcze tak źle, pogoda nie była za gorąca i było dużo dzieci z którymi mogłam biegać po ośrodku. Niestety w tym roku było okropnie, trenerka na początku obozu zachorowała i nie wychodziła z jej domu więc treningi mieliśmy z starszymi członkiniami obozu które się nami zajmowały, dawały nam jedzenie itp. Niestety stajenny się zwolnił wiec musieliśmy cały czas sprzątać cały ośrodek i boksy bo te starsze dziewczyny nam kazały a same nic nie robiły. Ciężko było latać z miotłą na pełnym słońcu w południe i robić wszystko za innych bo mniejsze dzieci nie umiały sprzątać wiec robiłam za nie. Przez cały dzień nie było żadnych atrakcji więc była straszna nuda bo pierwsza jazda była około 7 a druga o 20 a przez cały dzień tylko sprzątanie. Właścicielka stajni pod koniec obozu wyzdrowiała i znów nam prowadziła treningi na które dostawałam słabe konie które okropnie skakały więc baba stwierdziła że nie umiem skakać i przez pół obozu tylko stałam na jeździe i patrzyłam jak inni skaczą, najgorsze jest to że dopłaciłam dużo za obóz sportowy. Chce podkreślić że w stajni w której jeżdżę na codzień normalnie skacze 90cm i nie mam żadnych problemów
mam pytanie. jaki to był obóz na którym byłaś bo coś kojarzę i też tam chyba byłam.
Wow, naprawdę mnie przeraziły te historie
Jak dobrze ze w iskrze tak nie ma takich warunków może i małe pokoiki ale przynajmniej pyszne jedzenie hah
Proszę o druga cześć!!!!
Ja bardzo poleca Rancho Pod Olszyną wiem że krążą rózne plotki o tym obozie ale jeżdżę ta od 8 roku życia po 2/3 turnusy w lato i na całe ferię i udało mi się trochę sytuacji widzieć i jestem bardzo zadowolona jakby ktoś się zastanawiał nad tym obozem można napisać odpowiedź do tego komentarza to się jakoś skontaktujemy
na moim było SUUUPERR (Bogusławice)
Ja bardzo polecam obuz assanya mega tam jest konie zadbane dawane do umiejętności jest możliwość skokowa i uje jest fajne vege jedzenie mega mil kadra i możliwość zdanie odznak
Hejka chciałam ci powiedzieć o historii która zdarzyła się ale ciągle też trwa. Ogólnie to jeżdżę na obozy co rok i ciągle do tego samego miejsca. Jakoś tam wytrzymuje chociaż jest ciężko . Ogólnie to sama organizacja jest spoko bo tam jest obóz jeździecki i językowy . Ale wracając do tego jeździeckiego to po pierwsze tam konie nie mają stajni mają jakieś dwa boksy gdzie koni jest 7 i po prostu nie mają nie mają gdzie spać nawet jak pada deszcz to nie który konie sobie na spokojnie wychodzą na pastwisko i mogą całą noc spędzić w a na następny dzień nie mogą jeździć bo są na przykład chore albo tego typu . Ja pierwszy raz pojechałam tam na obóz by się nauczyć jeździć na koniach nic nie umiałam ale wcale się nic nie nauczyłam dlatego że pani która prowadziła zajęcia instruktorka nie potrafiła nawet opanować konia. Dawała bata dzieciom które nawet nie wiedziały jak się nim posłużyć kazała ich być po zdradzie jak najmocniej co skutkowało tym że koń po prostu nie polubił się z jeźdźcem i często go rzucał. Ja poszłam na lonżę do takiego kółka specjalnego na lążowanie. Jak można się domyślić nie skończyło się to dobrze bo pani nawet nie wzięłam na lonżę tylko po prostu wzięła bad i biła tego konia . Nie mają nawet skręcać w sensie umiałam skręcać ale podobno miałam machać woda mi by skręcić co też nie było dla konia najwspanialsze bo go to oczywiście bolało . Ogólnie to instruktorka na mnie nakrzyczała że nie umiem skręcać koniem bo wchodzi mi do środka kółka oczywiście powinna go wziąć na lorze no bo jednak to jest kółko dla loże ale cóż nie wzięła potem na mnie nakrzyczała i tyle z tego było wypuściła mnie z tego kółka i miałam jeździć z koniami które już galopował y gdzie ja nawet galopować nie umiem. Jak tylko spróbowałam ruszyć to koniec z tobą dęba bo zauważył że mam galopować i nic z tego nie wyszło bo stałam przez 45 minut i patrzyłam się jak kinie galopują bo swoim koniem nawet ruszyć nie mogłam z tymi końmi które galopowały . A potem jeszcze do tego za każdy spadnięcie trzeba było dawać pani czekoladka albo coś słodkiego i koniu oczywiście jabłuszko .
Gdzie ja rozumiem że koniu coś dać można a wiesz instruktor co spadnięcie z konia trzeba jeszcze dawać jakieś słodycze . Ogólnie to samo ośrodek polecam ale jeżdżenie tak średnio 😆
Ja z ato polecam obóz w Hermanowie😊
Bylam 2 tygodnie na obozie, telefony w planie mielismy miec od 17-22, a wyszlo tak ze przez cale 2 tygodnie mielismy je od 16:40 do 18.
Polecam obozy Iskra ❤
Moja historia:
Niejest to historia typowo z okropnego obozu ale też jest warta przeczytania. A więc jeżdze na obozy do takiego jednego miejsca od 4 lat jest to świetna stajnia na 10 koni z czego jest jeden od trenerki(młody 4 letni wałach który dopiero zaczyna pod siodłem) i naprawdę obuz był świetny super jazdy dobre obiady super trenerka i organizacja konie zadbane ale był jeden problem. Pewnego dnia pani instruktor powiedziała że będzie kowal i że trzeba b3dzie konie przytrzymać ( a że ja zawsze chętnie robię wszystko przy koniach czy to na obozie czy to unas lącznie z gnojem ścieleniem oto to sie zgodziłam pomuc) i przyjechało dwóch starszych panów definitywnie lekko podpitych z nieostrymi narzędziami i zaczęli robić konie. Pomijaj już fakt że sie tych koni bali i jak tylko jakiś koń rószych odź glową to odrazi była awantóra i krzyk to jeszcze sie na tym totalnie nie znali a jednemu kucykowi tak ścieli linie boczną kopyta że na drugi dzień kulał a to jeszcze niejest momęt kulminacyjny. Robili ostatniego konia i staliśmy przy boksie konia trenerki była już pora karmienia i koń wsadził pysk do żloba i zaczol w niego uderzać. Dosłownie za chwilę mieli kończyć robić tego konia więc poszłam po owsa żeby już sie niedenerwowaly odwracam sie i widzę jak ten kowal wkłada młotek przez kraty i uderza konia młotkiem w pysk. Tak mnie zamurowało że odrazy mu powiedziałam że to niejest jego koń i niepowinien go pić poczym pobiegłam do trenerki która przyszła i zrobiła awantóre koniec
o kurde straszne...
Ja obecnie mam jedną krótką historię z obozu na początku jechaliśmy tam na dwa tygodnie codziennie robiliśmy trzy kilometry do sklepu a potem wracaliśmy i siedzieliśmy tam w pokojach przez godzinę a domki powiem że były bardzo stare raz moje koleżanki kupiły sobie kisiel dla kilku osób się bardzo cieszyły a kucharkom nie chciało jej się dać wody oczywiście na śniadanie albo płatki (jakieś rozmiękłe) albo kanapki z pomidorami lub tą samą wędliną podawaną przez cały tydzień na obiad jakieś .... Niewiadomo co. Telefon dostawaliśmy co trzy dni na godzinę . Obok tych domków było jezioro gdzie pływaliśmy a z nami pełno zaskrońców pod wodą były także zdechłe.... Nie wiem co jakieś trupy raków , krabów, albo homarów nie wiadomo ale były przerażające .
Oczywiście nie był to obóz koński ale i tak już nigdy tam nie pojadę😞😁🙏
polecam stajnie eliksir w szczyrku