Nie masz jeszcze prezentu, a marzysz o wygodnym fotelu? Skorzystaj z promocji z okazji BLACK FRIDAY i spraw sobie albo bliskim trafiony prezent od #DiabloChairs Dzięki błyskawicznej wysyłce zdążysz na czas, a z kodem PRAWOMARCINA10 otrzymasz 10% rabatu na cały asortyment. Nie przegap okazji - diablochairs.com/
Panie Marcinie, jestem niesamowicie zasmucona i rozgoryczona każdym kolejnym filmikiem nagrywanym przez pana. Uważam, że niepotrzebnie niektóre sprawy pan uogólnia ad absurdum, niektóre właściwie ukrywa, nie wspominając o nich. Sam pan często mówi o odpowiedzialności twórcy, którą powinien narzucać wewnętrzny osobisty kompas moralny. Proszę to zastosować również do siebie. Przytomny dorosły szybko zauważy, jak pan buduje kolejne części filmu, o czym wspomina z ogromnym bulwersem i używając ostrego tonu, a o czym ledwie pan wspomni, jakby w ogóle nie miało znaczenia. Dodatkowo jednoznacznie negatywnie nastawia pan młodzież do szkoły, używając tylko ogólników, że szkoła jest taka lub siaka, nauczyciele tacy i tacy, program/przedmioty nie zawierają tego czy tamtego. To nie jest w żadnym sensie merytoryczna wypowiedź. Merytorycznie mówi pan tylko o swojej działce, czyli konkretnie prawie i jego zastosowaniach. Szkoda, że nie skupia się pan w takim razie na analizie tej właśnie dziedziny, swojej dziedziny, tylko idzie pan w klikalność, podbijanie zaangażowania i mówienie tego, co spodoba się publice, choćby było najbardziej bezczelną i krzywdzącą generalizacją. Jako nauczycielka młodego pokolenia, dopiero wchodząca od paru lat w zawód, apeluję do pana: proszę przestać stosować te wszystkie internetowe sztuczki i erystyczne zabiegi. Traci pan bardzo na tym w oczach dojrzałych i dorosłych. A dzieci nie będą wiecznie pana adorować i słuchać bezkrytycznie. Sława internetowa szybko przemija i zostanie tylko zmierzyć się z konsekwencjami swoich wcześniejszych działań i wyborów. Nie sądzę, żeby w poważnych prawniczych kancelariach pozytywnie odbierano tak uproszczone i zafałszowane filmiki, które urągają istocie prawa. Wielokrotnie chciałam już wcześniej wyrazić swoje zdanie, patrząc również na to, jak uczniowie odczytują pana wywody i z jakimi wnioskami do nas, nauczycieli i wychowawców, przychodzą. Bo młodsza część wyłapie tylko te podkreślone kwestie, które im się podobają, które są na początku filmu, są chwytliwe i jadą po szkole i nauczycielach. Kończy się na zupełnym przeinaczaniu większości przepisów szkolnych, obowiązków uczniowskich i nauczycielskich, a przede wszystkim wewnątrzkolnego systemu oceniania. I najgorsze, że część bezkrytycznie zapatrzonych w swoje dzieci rodziców... wierzy im na słowo i skarży się do dyrekcji na coś, co jest niezmienną zasadą oceniania w oświacie od przynajmniej dwóch dekad. Po prostu cyrk. A niejednokrotnie omijają całą ścieżkę rozmowy (nauczyciel, wychowawca, wicedyrektor, dyrektor, komisja szkolna) i przesyłają te bzdury i przeinaczenia niedojrzałego dziecka bezpośrednio do kuratorium. Naprawdę, panie Marcinie. Oświata w Polsce potrzebuje wielu zmian, ale jako system. Zdecydowana większość nauczycieli, których miałam przyjemność poznać, bardzo angażuje się w swoją pracę i daje dzieciom wiele szans, dostosowuje metody, realnie martwi się o przyszłość uczniów. Nie zdaje pan sobie sprawy, jakich podstaw dzieci teraz nie znają, chociażby części mowy, tabliczki mnożenia, podstawowych czasowników (have, do, make) nawet jeszcze w piątej klasie SP... Można by tak wymieniać jeszcze długo. Ośmielanie dzieci akurat w kierunku wymiksowywania się ze szkoły, ZWŁASZCZA w klasach podstawowych, absolutnie im zaszkodzi. Większość rodziców pracuje zawodowo (oboje rodziców) i nie będzie miała możliwości, nawet przy największych chęciach, prowadzić z dzieckiem nauczania domowego np. ze szkołą w chmurze. Już nie mówiąc, że w Polsce to nawet nie jest tak, że to rodzic ma wtedy nauczać. Ale zdecydowanie musiałby bardzo aktywnie dziecko wspierać, a na to nie ma często czasu ani sił, a dodatkowo wielu rodziców niestety nie radzi sobie z wyznaczaniem granic pociechom. I skończyłoby się to dla dziecka tragicznie, nawet rokiem w plecy, bo niedojrzałe jednostki, które chcą w ten sposób uciec od szkoły, nie będą przecież uczyły się same, realizowały programu przedmiotowego same. Tylko najsumienniejsi i najbardziej zorganizowani powinni wybierać taką drogę edukacji. W każdym razie, gdyby kiedyś chciał pan usłyszeć drugą stronę, proszę porozmawiać z nauczycielem lub nauczycielką o wyzwaniach nauczania współcześnie. Przyniesie to o wiele więcej korzyści niż napuszczanie jednej strony na drugą i tylko zaognianie konfliktu. Jeśli pan nikogo nie znajdzie, mogę to być nawet ja (nie, nie mam kanału, nie, nie buduję IG czy TT, nie zbieram followersów i nie potrzebuję się pokazać; wywiad może być w formie nawet tekstu lub głosówek). Tylko czy ma pan odwagę zmierzyć się z krytyką?
@@leotheabys pisze Pani bardzo ogólnie. Mogłaby Pani podać jakieś konkretne przykłady wyolbrzymiania problemów przez dzieci czy rodziców? Poza tym myślę, że warto się zastanowić, dlaczego rodzice ze wszystkim uderzają od razu do kuratorium (jeżeli faktycznie tak się dzieje). Być może mają powód do takiego braku zaufania. Co do nie znajomości podstaw przez dzieciaki, to pracą nauczycieli jest nauczanie. Jeżeli problem jest tak powszechny, to w pierwszej kolejności w nauczycielach i ich metodach szukałabym problemu.
70% to żart. We wrześniu odkryto u mnie guza w kręgosłupie, na następny dzień miałem operacje. w połowie września zostałem wypuszczony do domy, nie byłem i nie jestem w stanie chodzić na zwykłe zajęcia więc złożyłem papiery o naukę indywidualną zdalną, 2 tygodnie czekania na zgodę 2 tygodnie czekania na opinie psychologa i pyk 2 miesiące w plecy z nauką. Jestem w klasie maturalnej więc semestr kończę szybciej. Według tego co ta kochana pani minister mówi nie opłacałoby mi się chodzić do szkoły XD. PRZECIEŻ TO ŻART
I straciłbyś rok, całe szczęście póki co można zdać będąc nieklasyfikowanym z wf.... sam byłem nieklasyfikowany przez 5 lat, niestety ale ja muszę do końca życia uważać na lewe kolano (nie doskwiera, ale nie klękać, nadwyrężać czy się w nie uderzyć) i możliwe że Ty będziesz miał podobnie z kręgosłupem... życzę zdrowia i powodzenia, bo prawdziwe życie dopiero przed tobą
mialem zlamana reke a moja szkola daje ci usprawiedliwiona nieobecnosc a nie zwolnienie jesli nie jestes na lekcji (co dowiedzialem sie dopiero po przechodzeniu 3 tygodniu bo zapewniano mi ze dostane zw) przez co mam teraz problemy z frekwencja z wf bo nie bylo mnie przez dluzszy czas + choroba na poczatku roku. nie pomaga fakt ze wiekszosc lekcji wfu mam 2 pod rzad czyli musialbym poprostu siedziec 2 godziny nie robiac nic a pomysl zeby podkrecic frekwencje do 70% jest bezsensowny
Zdrówka życzę przede wszystkim. A szkoły powinny poprostu osobno traktować zwolnienia lekarskie, kiedy człowiek nie chodzi na zajęcia ze względu na stan zdrowia, od jakiś lewych zwolnień od rodziców i limit nieobecności powinien być tylko na te drugie.
Większość tego co mi w życiu potrzebne, nauczyłem się poza szkołą. Szkoła daje podstawy. A większość czasu, to tresura. Tresują nas żebyśmy siedzieli w jednym miejscu przez odpowiednio długi czas i robili coś co nam każą. Tresują uczniów na współczesnych niewolników.
"Bądź grzecznym chłopcem. Nie biegaj, nie krzycz. Siedź cicho w ławce. Chcesz coś powiedzieć? Podnieś rękę, poczekaj, aż pani ci pozwoli. Masz się jej zawsze słuchać. Uważaj, bo jeśli zrobisz coś źle i pani się obrazi, to twoja wina. "
@@aleksandrakowalczyk6043 jaki model pruski? Model pruski to dyscyplina. My już od dawna nie mamy dyscypliny w szkołach. Ta mutacja którą mamy nie jest już tym co wprowadził (chyba) Bismarck. Pewne aspekty się zdegenerowały, a nie przystosowano go do obecnej technologi i warunków życia.
@@kiscwinogronco racja to racja, w moim przypadku obrzydzenie do kościoła nie wynikło z cyrków które się tam dzieją, bo szczerze koło 4 liter mi to lata, a właśnie przez idiotyczne zmuszanie przez matkę by do kościoła chodzić, co skutkowało u mnie praktycznie całkowitym odcięciem
50% udziału w głosowaniach, jeśli dobrze pamiętam... Aczkolwiek! Większość naszych posłów frekwencję ma na poziomie 90%+ co jest bardzo dobrym wynikiem. Najniżej, zgodnie z publicznie dostępną listą udziału na stronie sejmu, znajduje się z tego co widzę Lipiński Adam z PiS - jego obecność jest na poziomie 67.52%. Widocznie posłowie jednak lepiej się wywiązują z obowiązku niż moja klasa w szkole lol P.S. napomnę, że głosowań na ten moment było aż 9266, więc...
@@Alikthefluffylizard no właśnie na tym problem polega, większość posłów przychodzi tylko na głosowania. Np. jak przemawiają reprezentanci różnych grup społecznych to nagle pusta sala, a jak jest głosowanie odnośnie tychże grup społecznych to nagle wszyscy biegiem na stanowiska. To tak jakby w roku szkolnym pomijać wszystkie normalne lekcje i przychodzić tylko na sprawdziany.
Za każdy dzień nieobecności w sejmie to jest obniżenie diety o 1/30, podobnie za każdą nieobecność na posiedzeniu komisji dieta jest obniżana o 1/30 (o ile frekwencja na komisji w przeciągu miesiąca spadła poniżej 80%)
70% obecności to jakieś żarty. Co ma minister do prywatności uczniów i ich rodziców?! Sama jestem osobą dosyć chorowitą,więc zdarza się że mam dłuższą nieobecność w szkole po za tym chodzę też do szkoły muzycznej, w której często uczestniczę w koncertach, konkursach, nagraniach czy próbach. I teraz mam to wszystko rzucić bo Pani Minister wymyśliło się że musi być 70% frekwencji?! No tak ale patrzy się tylko na jedną stronę medalu czyli tych, którzy lekcji unikają a karani muszą być wszyscy.
Dodam tylko że jestem bardzo dobrą uczennicą i nie mam problemów z ocenami. Jednak większość mojej wiedzy wyniosłam z nauki w domu a nie z bezsensownych lekcji gdzie przez 30 minut nauczyciel nieudolnie próbuje uspokoić uczniów, czy siedzenia na bezsensownych przedmiotach, na które tracimy czas.
Celem chodzenia do szkoły jest zdobywanie wiedzy. Po co chodzić do szkoły w której nie zdobywa się wiedzy w ogóle? Jeśli ktoś (zwykle w szkole średniej) wie co chce robić w życiu oraz gdzie pójść po skończeniu szkoły (jakie studia/praca) to będzie się do tego przygotowywać we własnym zakresie. Na przedmioty związane z jego przyszłymi studiami nie będzie miał po co chodzić, ponieważ będzie już posiadał wiedzę którą może na tych zajęciach zdobyć, a na przedmiotach niezwiązanych z obraną ścieżką nie zdobędzie pożytecznej dla niego wiedzy, więc również nie ma po co na nie chodzić. Taka ogólna edukacja, uczenie wszystkich tego samego, na tym samym poziomie nie ma żadnego sensu, bo nie każdy ma takie same predyspozycje i zainteresowania.
Zgadzam się w 100%, dlatego ja będąc w klasie maturalnej miałem na początku roku tak niską frekwencje i mnie ścigała pedagog co ja to robie, a robiłem tylko to co mi było potrzebne i na studia dostać się dostałem
Ja miałem spoko wychowawcę, usprawiedliwiał moje nieobecności bo mówił że o mnie się nie martwi że wszystko pozdaje, ale fakt cała moja klasa średnio miała coś wspólnego z obecnością także mógł mieć obniżone oczekiwania co do obecności
Jeśli pani minister chce, żeby uczniowie chętniej chodzili do szkoły, powinna wprowadzić działania zachęcające, a nie ograniczać się do wprowadzania nieefektywnych nakazów frekwencji. W szkołach nagminnie łamie się prawa ucznia. Dodatkowo brakuje nauczycieli, a wielu z tych, którzy pracują, nie ma kompetencji do bycia nauczycielem.
W 3 klasie liceum miałam 50% obecności w szkole, nie chcieli dopuścić mnie do matury twierdząc, że na pewno nie zdam. Szkoła była dla mnie marnotrastwem czasu, przygotowywałam się do matury sama i z prywatnymi korepetytorami. Maturę zdałam najlepiej w szkole, po czym zostałam zaproszona, by poprowadzić wykład motywacyjny dla uczniów 😂
Dali by spokój tym dzieciom . Za niedługo dzieci będą musiały cały czas siedzieć wtych szkołach . Wydaje się że ministerstwo przejmuje się zdrowiem i zdrowiem psychicznym uczniów, a jednak okazuje się że nie . 1:37 w krajach skandynawskich nie ma polskiego systemu nauczania a także są tam takie szkoły do których dzieci nie boją się chodzić a nawet takie do których wręcz chcą .
@@Jules_21YTOczywiście że istnieją. Np w Finlandii dopłacają do szkół prywatnych przez co szkoły muszą walczyć aby przyciągnąć uczniów. Efekty widać. Finowie chętnie się uczą i widać to np na olimpiadach międzynarodowych
Ministerstwo,,edukacji" służy aktualnie do ogłupiania narodu. Głupimi łatwiej się rządzi . Nie ucz ich niczego sensownego, każ im siedzieć godzinami nudząc się i karć za byle nieobecność czy żart. I obie ,,ekipy" polskiej polityki to rozumieją aż za dobrze...
Niestety, ale duża ilość dzieciaków jest gnębiona, wyzywana i kategoryzowana. Uwaga historia z życia: nie miałem łatwo od czasów przedszkola. Bylem wtedy najspokojniejszym i najcichszym dzieckiem z klasy. Po jakimś czasie dołączył to nas chłopak z jakąś chorobą, nie mógł usiedzieć w miejscu. Nauczycielka wpadła na pomysł żeby przesadzić go obok mnie bo może się uspokoi :). Tak się jednak nie stało. Odwalal na lekcjach aż w końcu winę zrzucił na mnie. Pamiętam jak to wyglądało… nauczycielka mnie dosłownie bierze na koszulkę, podciąga mnie do góry, i mnie dosłownie rzuciła w kąt. Miałem przez to problemy z zasypianiem i ogólny strach. Później przyszła szkoła podstawowa. Trafiłem do klasy sportowej gdzie poszli sami „prawdziwi chłopacy”. Stało się tak, że znów byłem gnębiony przez nauczyciela. Ciągle mówił że mnie wyrzuci, że za słabo gram… też miałem z tego tytułu problemy na głowie :/. Następne jest gimnazjum. Wtedy byłem świadomy, że nie mogę odwalać, muszę się skupić i postarać żebym był akceptowany-wtedy miałem już problemy z samooceną. Los tak chciał ze byłem w klasie ze starym znajomym więc siadałem z nim na lekcjach. On najwyraźniej jeszcze nie dorósł bo co chwilę pierdzial ręką. Potem wszystko zrzucał na mnie. Wszyscy, dosłownie wszyscy w klasie się na mnie uwzięli, ciągle byłem wyzywany, że nie mam pieniędzy, że jestem brzydki, że mam krzywe zęby… długo się leczyłem. Szczególnie jedna laska, która dosłownie żyła obrażaniem mnie. Miałem minimum frekwencji żeby zdawać, nie miałem motywacji się uczyć, nie miałem znajomych. Chciałem popełnić samobojstwo. Tylko te rozwiązanie wydawało się najlepsze. Miałem wtedy z 16 lat. Napisałem listo pożegnalny do mamy, wziąłem żyletkę i ciach… no ale żyje :) Moja historia nie jest tak rzadka jak się może wydawać. Teraz dzieciaki są jeszcze gorsze, bardziej zawistne i chamskie. Niech rząd zrobi z tym porządek, a dopiero później się bawi frekwencja. Politycy to skurwysyny. Trzymajcie się moi drodzy i uważajcie na swoje rodzeństwo i dzieci!
Ja też cichy w klasie byłem i nauczycielka podejrzewała że sie w domu nad mną znęcano więc musieliśmy iść do sądu💀🤚 Ngl szkoła dała mi wszystko co najgorsze, rozwaliła mi psychike mocno
@ ja to myślę, że to poprostu była lekcja. Przez te wydarzenia jestem człowiekiem jakim jestem teraz. Może i mam problemy społeczne 😂, ale za to rozwinęła się u mnie empatia i zdolności czytania ludzi, ty też pewnie coś wyciągnąłeś, prócz depresji 🗿
W skrócie ta osoba powiedziała "Nie może być tak, że uczeń prawnie zdaje na podstawie opanowania materiału wyszczególnionego w podstawie. Musimy wprowadzić sztuczny wymóg, a uczeń poza wykazaniem się opanowaniem materiału ma dodatkowo słuchać się naszych, niepotwierdzonych badaniami, wymogów, ponieważ szkoła musi być miejscem do zaliczenia wymogów, a nie do opanowania materiału"
Kocham to, że moja wychowawczyni jak i wiele innych pedagogów woli zrzucać na nas [uczniów] wielkie winy za to, że duża część ludzi nie ma nawet podstawy motywacji do nauki, bo szkoła woli narzucić wielki wymóg subordynacji niż rozwijać ludzi wedle ich pasji i zainteresowań i zamiast jakoś wpłynąć na to, żeby dobrostan uczniów polepszyć to właśnie obrzucają nas gównem, a potem niedoinformowane starsze generacje mają nas za porażki. Ogólnie polskie szkoły są takie sprzeczne, z jednej strony narzucają ten plan jakbyś się gówno liczył z takim kolektywnym podejściem, ale gdy już narzucają biednym 14 latkom wybór przyszłości gdzie biologicznie to niemożliwe, aby zdrowy człowiek był świadom jaką rolę chce pełnić to już chcą aby to był wybór jednostki.
@karolfr9738 biologicznie to nie wiem, ale nie zmienia to tego że większość programistów, których znam się zgadza z tezą "większość moich znajomych to poszła na te kierunki, bo lubi grać na kompie". W każdym razie problemem jest to że ludzie zapominają że obecnie szkoła nie działa kapitalistycznie i się nawet nie dziwię ekstremistom co myślą że powinny być jedynie prywatne. Szkoła powinna udowodnić, że spełnia program, jeżeli tak nie jest to nie powinni uczyć tego czego nie umieją. Ty mówisz tu o problemie pierwszego świata, ale patrz: nikt nie wymaga od uczniaka w branżowej aby uczył się fizyki kwantowej. Mało tego, prawo ma gdzieś czy umiesz cokolwiek powyżej poziomu dopuszczającego. ...ale jak ktoś traktuje szkołę jako swój prywatny obóz indoktrynacyjny i nie rozumie idei szkolnictwa, to potem mamy sytuację gdzie szkoła o złej jakości jest obiektywnie lepsza dla najlepszych, niż przeciętna szkoła, bo jak nauczyciel ma cię w dupie to przynajmniej możesz się uczyć jak chcesz, a nie tak że powinieneś tak na prawdę biegać po sądach i kuratorium oświaty, by w ogóle to działało.
@@55sfg55 no z tym biologicznie niemożliwe to przesadziłem ale to fakt, że w tym wieku człowiek raczej się poznaje a nie realizuje plany na już wyodrębnioną przyszłość, na własnym przykładzie powiem, że poszedłem do liceum z myślami o prawie no i jestem tak na trzecim roku i jedyne co wiem to, że straciłem ostatki motywacji na cokolwiek a mówiąc o zawodzie to sam nie wiem i myślę, że wiele osób w takim wypadku włączając w to często ignoranckie bądź wręcz niezdrowe, odrzucające reakcje wychowawców i nauczycieli, jest patroszone z nadziei i zamiast w spokoju poznać swój cel i przyszłość to żyją w tym okrutnym trybie przetrwania, aby przetrwać kolejny dzień. Z tym o programie całkowicie się zgadzam, dostałem w pierwszej klasie facetke od matmy, która niedość, że nie zrealizowała połowy programu to jeszcze źle robiła zadania do tego stopnia, że humaniści ją poprawiali, do tego wcale nie uczyła, bo jako, że odziwo jestem dobry z matmy olewała mnie i pamiętam, że te zajęcia opierały się na tym, że brała najgorsze osoby z matmy pod tablice, doszło do wymiany słów i tak w 1 klasie liceum połowa nie potrafiła wzoru skróconego mnożenia. Nadal jesteśmy w plecy a za matmę i oceny z niej od wychowawcy dostajemy stale opiernicz, gdzie powinna nas wesprzeć, bo system zawiódł w zrealizowaniu podstawy to woli zrzucić całą winę na nas i mieć wywalone w tę sprawe. Szczerze to mnie frustruje, jak mamy takie roszczenia i tyle chcemy zmienić szkołę na lepsze zdrowe środowisko i przychodzi potem jakaś losowa baba po 50-tce i musi dodać swoje konserwatywne i ignoranckie paplanie, że to z niechcenia każdy debil sobie skonstruował takie pomysły XD.
3:00 klasyczne Polskie rozwiązania, zamiast brać co najlepsze z zagranicy weźmy to co najgorsze. Szkoda, że ta Pani powołujàc się na system skandynawski nie zauważyła jak bardzo przestarzały jest nasz system względem ich.
@@izaliw1678 w Polsce najważniejsze są oceny i uczenie się byle gówna od do sprawdzianu. Na ch tu frekwencję wplatac? Oni przychodzą do szkoły się uczyć potrzebnych rzeczy umiejętności miękkich których potrzebują na późniejszym etapie edukacji
No właśnie, w szkole nie powinno być wymagań frekwencji, egzaminów, oceń ani sprawdzianów. Uwag w sumie też być nie powinno. I powinni tam rozdawać sukienki, wtedy na pewno dzieci polubią szkołę.
Strasznie mnie to ztriggerowało, za czasów szkolnych byłam bardzo często w szpitalu, za każdym razem na 3-4 tygodnie, bo tyle trwają turnusy w szpitalach, a dostawało się wezwanie na konkretny termin i tyle, sama musiałam nadrabiać wszelkie zaległości, bo nauczyciele mieli to w rzyci. A mimo to wychodziłam na ocenach 4-5, 3 to była najniższa. 20 lat później chodzę na terapię i pracuję nad traumami, jakie to wszystko mi zafundowało, bo w komplecie dostałam wytykanie palcami i wywalenie poza jakikolwiek nawias społeczny w klasie. Gdybym wtedy miała jeszcze do tego nie zdać, bo tak sobie ministra od siedmiu boleści wymyśliła, to naprawdę myśli miałabym jeszcze czarniejsze niż miałam wtedy. I tego komentarza bym nie napisała.
Też tak miałam. Przez dwa lata jeździłam na 1-2 miesięczne turnusy do szpitala, byłam ostatnim rocznikiem gimnazjum. Z gimnazjum do szkoły średniej zdałam, ale z 1 klasy do 2 technikum już nie, oczywiście przez frekwencję. A że byłam tym ostatnim rocznikiem to nie mogłam dołączyć do klasy rok niżej, bo oni już też byli w drugiej (pierwsi absolwenci 8 klasy). Więc musiałam dołączyć do uczniów 2 lata ode mnie młodszych i skończyć 4-letnie liceum zamiast 3-letniego (przypominam, miałam ukończone gimnazjum). Dzięki temu skończyłam szkołę dwa lata później, w tym roku (mając rocznikowo 21 lat 🙂), zawsze byłam bardzo dobrą uczennicą, więc tak mi to wjechało na psychikę, że od tych czterech lat zmagam się z ciężką depresją i miałam kilkanaście epizodów psychotycznych, a dwóch psychiatrów nawet podejrzewało u mnie schizofrenię. Także dziękuję szkoło 🙂
tragedia, byłam jedną z lepszych uczennic w klasie, skończyłam liceum ze średnią 5.0, a szkołę odpuszczałam sobie przynajmniej raz w tygodniu. Psychicznie nie dawałam rady, i cieszę się że moja mama rozumiała jak wiele mnie to kosztuje i usprawiedliwiała nieobecności, bo wiedziała że będę miała z tego więcej korzyści niż problemów. Nie wyobrażam sobie mieć jakikolwiek zapał do nauki MUSZĄC zapi*dalać do szkoły nieważne co. Nie mówiąc o osobach które chcą się uczyć, ale często chorują i ledwo te 50% wyrabiają (też miałam takie w klasie). Jest to wg mnie zwykłe naruszenie swobody
Obowiązek szkolny trzeba przestrzegać! Nieważne, że w ostatnim miesiącu na lekcję przychodzi od 5 do 8 osób (z ponad 20 osobowej klasy) i że na lekcji dosłownie nic się nie robi bo nauczyciel stwierdza, że jest za mało osób aby miało to sens.... a tak na serio, to 70% wymuszonej frekwencji to żart, jedyne co to zrobi to jeszcze bardziej zniechęci uczniów do szkoły.
Co to ma znaczyć Boże niektóre dzieci nie lubią chodzić do szkoły bo rówieśnicy nie są dobrzy albo źli nauczyciele albo inne czynniki wpływające na to że dzieci nie chcą chodzić do szkoły. To jest beznadziejny pomysł żeby zmienić procent frekwencji poza tym jak ma się minimalną liczbę ocen to się jest klasyfikowanym nie ważne że się ma 49% nieobecności. Poza tym jak dzieci mają być bezpieczne w szkole jak dochodzi do nękań przez rówieśników lub starsze klasy a nauczyciele bardzo często to olewają.
Pewnie niech dzieci robią tylko to co chcą i lubią. Na pewno później łatwiej będzie im się przystosować do tego, że trzeba chodzić do pracy, której czasami się nie lubi i robić rzeczy, których się robić nie chce.
@@joannakuzyk4983 świat nie jest na tyle piękny, żeby każdy mógł wykonywać pracę, którą kocha. Potrzebni są kasjerzy, sprzątacze, śmieciarze itd. bądźmy szczerzy, nie ma za dużo osób, które marzą o takiej prac, a ktoś ją musi wykonywać. Zresztą nawet jeżeli lubi się swoją pracę, to są dni, kiedy się nie chce, projekty które nie idą itd, ale nie ma, że boli, trzeba zacisnąć zęby i robić to co trzeba. I tego też powinniśmy uczyć dzieci.
Zmiana ma sens ale tylko w takim momencie gdyby szkoła coś dawała, aktualnie to daje depresje i fobie czyli po prostu nie ma sensu, już też pomijam dramatyczną podstawe, sam jestem uczniem który ma >95% frekwencji (niestety) przez rodziców i uważam że nic w tym pomyśle nie ma aktualnie sensu
To teraz tylko liczę na to że dotrwam do maja z moją nikłą frekwencją i nareszcie opuszczę to miejsce. Powodzenia wszystkim zdającym w tym roku maturę!
Jak chce żeby dzieci chodziły do szkoły to niech w końcu zabiorą się za to, żeby ta szkła nie była koszmarem. Lekcje do późna, bezsensowne lekcje, pierdoły, które zapychają mózg a nigdy się nie przydadzą. Na niektóre lekcje ja sama nie chodzę, bo nie chce mi się siedzieć na telefonie, wolę się wyspać lub uprawiać sport. Dramat
Mam nadejdę, że tego nie wprowadzą, co to za różnica czy ma się 50% czy 70% frekwencji jeśli ma się dobre wyniki w nauce. Ja na rozszerzeniu z matmy i fizyki więcej nauczyłem się od Matemaksa i Zaliczone na 5! niż od nauczycieli w szkole.
Jestem już "stary", bo mam 47 lat i patrzę na ten problem z punktu widzenia rodzica. Jak dla mnie jest to kontynuacja dewaluacji instytucji szkoły. Ja już nie widzę żadnej satysfakcji z dobrych wyników dziecka w tak gównianym systemie oświaty. I wiecie to, będę jeździł ze swoimi dziećmi na wakacje kiedy będziemy chcieli i ile będziemy chcieli i w dupie mam czy przejdą do kolejnej klasy czy nie. Uczę ich przedsiębiorczości od małego, a do prowadzenia firmy nie są potrzebne papierki z gównianych polskich szkół.
Jako osoba z tytułami naukowymi dr inż. po kierunku technicznym ukończonym na dobrej Polskiej uczelni powiem Ci... że masz rację. Przynajmniej jeśli chodzi o naukę od przedszkola do końca szkoły średniej. System ma kompletny brak szacunku dla czasu i zasobów dzieciaków, zdecydowanie najlepsze co może zrobić taki młodziak to nie chodzić do szkoły kiedy tylko się da. Ja tak robiłem i dobrze na tym wyszedłem- robię to co lubię, stać mnie na wszystko co chce i potrzebuję, dyplom jest więc rodzice też dumni
Chyba zapomnieli, ze szkola jest dla ucznia, a nie uczen dla szkoly. Szkola swiadczy usluge edukacyjna, a uczen korzysta z swiadczonej uslugi. Jesli dalej ministerstwo edukacji bedzie ingerowac w sprawy uczniow to niech pamietaja, ze za 3 lata sa wybory parlamentarne. Te 15 latki za 3 lata beda mialy 18 lat i prawa wyborcze. I w wyborach podziekuje rzadowi PO, ze wtracal sie w ich sprawy. Czyli poprostu zaglosuja na kogos innego albo zaglosuja nogami czyli wyemigruja z Polski.
Skoro we wszystkich krajach jest obowiązek szkolnictwa do 18tki to raczej nie do końca jest jak mówisz. Obowiązkiem ucznia jest do tej szkoły chodzić a te 50 czy 70% to inna kwestia
@@axlpolska8146 To jak maja pracowac np. aktorzy w serialach takich jak Klan czy Pierwsza Milosc. Przeciez sa aktorzy w wieku nastoletnim czy wrecz dzieci. Jak maja pracowac Influencerzy np. Travel TH-camrzy?
@@etraigann Smiej sie smiej. Za 3 lata wybory. PO wygralo rok temu wybory parlamentarna jako partia wolnosciowa, anty-Pisowa. Bo PiS sie ludziom kojarzyl z uciskiem i niewolna. Natomiast PO ktory tak bardzo chcialo miec glosy mlodych ludzi to teraz tak reformuje system edukacji aby mlodziez uciskac i ograniczac. Ale pamietajcie, ze za 3 lata obecny 15latek bedzie mial 18 lat i prawa wyborcze. Wszyscy 15, 16 i 17 latkowie w nastepnych wyborach parlamentarnych beda juz mieli prawo wyborcze. A young adults napewno ich popra, bo pamietaja jak bylo gdy sami chodzili do szkoly. Nauczyciele tez o tym zapominaja, ze Ci ktorych gnebia w szkolach obecnie - niedlugo beda rzadzic i im wszystkim podziekuja.
Mieszkam w NL i tu bardzo podoba mi się system edukacji . Mój syn ( obecnie 18-latek) uwielbiał do szkoły chodzić . W podstawówce , dzieciaki , nie mają zadań domowych , mają program z każdego przedmiotu w ćwiczeniach na dany dzień , którym zajmują się w czasie lekcji . Jeśli nie zdążą , zostają dłużej po lekcji i nauczyciel im dodatkowo tłumaczy i pomaga . Na podstawie ćwiczeń i rozmów w trakcie lekcji wystawiane są oceny .Kończą się lekcje . Książki i ćwiczenia zostają w szkole , przez co dzieci mają czas na hobby .Raz w roku ( od 4 klasy) dzieci mają do wykonania z różnych przedmiotów własne projekty ( to robią w domu) , które muszą przedstawić przed nauczycielem i klasą . Jeśli chodzi o szkołę powiedzmy jak w Polsce gimnazjum , dzieciaki mogą wybrać dwa przedmioty ( prócz matmy i języka) , które ich nie interesują , ale w zamian muszą dobrać sobie dwa nowe, które je interesują , lub poszerzyć dwa z tych które już mają . Również " kartkówki są na zasadzie wypełniania ćwiczeń" a 4 razy w roku mają egzaminy . Jeśli mają z jakimś przedmiotem problem , pomoc jest im zawsze udzielana w szkole po lekcjach . Wywiadówki też są super . Jedynie na początku każdego roku wszyscy rodzice spotykają się wspólnie z wychowawcą ., później 4 razy w roku każdy rodzić ma tz. 10 min. czyli przychodzi waz z dzieckiem do szkoły na rozmowę z wychowawcą i ewentualnie asystentem wychowawcy , gdzie omawiany jest poziom edukacji i z czym dziecko ma problemy itp. Zarówno rodzice jak i dziecko bierze w tym czynny udział , może zadawać pytania czy zgłaszać zastrzeżenia . Prócz tego , rodzice i w podstawówce , gimnazjum , technikum ,mają zawsze możliwość mailowego kontaktu z wychowawcą . W podstawówce jest również tz zeszyt komunikacyjny . W ten sposób nauczyciel , codziennie może przekazać rodzicom, a rodzice nauczycielowi informacje związane z problemami , lub pochwałą dotyczącą dziecka i ewentualną oferowaną pomocą
Studentka psychologii(pedagogika i neuropsychologia) Jedno słowo- MASAKRA Nie dość że dzieci są przebodźcowane do limitu(przez 7 godzin dziennie, nowy przedmiot co 45 minut gdzie jest napchane tyle zbędnych informacji że oni muszą zapamiętać na sprawdzian i zapomnieć, bo uwaga za chwile kolejny przedmiot i ta sama historia, stres związany z tym że każdego dnia, na każdej lekcji trzeba znać tabun materiału bo nauczyciel do tablicy może wziąć i to wszystko w czasie gdy moralność heteronomiczna przechodzi w autonomiczną(w skrócie dziecko uniezależnia się od rodziców, uczy się rol społecznych, zaczyna coraz bardziej rozumieć empatie, wiec uczą się gdzie są granice innych ludzi i na tym bazują swoja role i jak wyglądają normy i WIELE innych) to jeszcze wracają do różnych domów gdzie jest od nich oczekiwane branie udziału w obowiązkach(co jest dobre ale dzieci nie maja czasu na bycie dziećmi!), prace domowe… oni sobie żarty robią. Ja teraz na studiach uważam że oni już się znęcają Ja mam w jednych dniu 3-4 przedmioty(pod rząd pare godzin z każdego) i dzięki temu jest czas na wytłumaczenie, zrozumienie a dzięki temu ze tak mało przedmiotów w ciagu dnia moja głowa nie czuje się jakbym zaraz miała paść Nie żartuje jak powiem ze w szkole średniej miałam zła sytuacje w domu i straszny stan depresyjny, chodzenie do szkoły było ucieczka w wymęczenie Już nie wspominając o tym ze nauczyciele są szkoleni żeby nie traktować DZIECI jak ludzi Nie mogą jeść, pić, pójść do toalety, odpocząć, spóźnić się bez słuchania reprymendy Niech ktoś mi powie czemu ci idioci nie wezmą psychologa-pedagoga do swojej „paczki” kogoś kto wie jak obchodzić się z dzieci, jakie jest ich rozumienie? To jest chore A no i gratuluje inteligencji żeby cos takiego wprowadzić po covidzie Ja miałam 60% frekwencji w maturalnej bo cały czas na antybiotykach byłam i byłam prawie miesiąc w szpitalu przez nowotwór, nauczyciele postarali się żeby mi rzucać kłody pod nogi jak tylko się da(byłam przeciętna uczennica, cicha, nie rozmawia na lekcji przeważnie, czasami jakiś konkurs, ulubienica paru nauczycieli)
Oj się zgadzam, pamiętam to gówno zwane gimnazjum, użeranie się z debilami w klasie którzy się znęcali. Co tydzień kilka kartkówek, sprawdzianów, wypracowań. Oczywiście zawsze praca domowa, a na lekcji gdzie był nadmiar uczniów, hałas, nie ma jak się skupić, nauczyciele nie tłumaczyli ot nudne do porzygu lekcje. Masa zbędnej wiedzy, zawsze strach bo facet z historii będzie pytał z jakiegoś gówna pokroju dat, czy egipskich władców. Czy chemia gdzie baba dziwiła się że nie każdy rozumie jak przebiegają reakcję i ile cząsteczek ile zostaje. Pić nie wolno, iść do toalety nie wolno bo przerwa 5minut gdzie była kolejka nie wystarczyła albo przez znęcanie się. Niewygodne krzesła, przepisywanie całej tablicy, podręczników, tylko obrzydzenie do przedmiotów, książek, ruchu fizycznego. Polską szkołę trzeba zaorać, pruski system edukacji - kiedy on był?! w tym czasie ile rzeczy powstało, polecieliśmy na księżyc a dalej krzywdzenie dzieci. Później szkoła średnia trochę lepiej, bo pomimo że chodziłem, a raczej rodzice przymuszali bo jak to nie pójdziesz do szkoły jak się źle czujesz?! pewnie udajesz! Nauczyciele na koniec starali przepychać, już trzeba było się starać aby nie zdać, wylecieć. Typa co prawie w ogóle nie było, pojawił się na koniec i dostał 2, zresztą później wyleciał i policja zgarnęła patusa. Specjalnie męczenie uczniów żeby wstawali na 8 pomimo badań naukowych że to niezdrowe, siedzenie do 14-15 i zero użytecznej wiedzy tak naprawdę. Jakbym miał dobrych, inteligentnych rodziców wolałbym im pomagać w pracy i uczyć się czegoś praktycznego a tak tylko obrzydzenie nabrałem do zawodu który wybrałem i w tym czasie powinienem pójść do psychiatry po leki na fobię społeczną. A obecna władza jak i poprzednia kręci na siebie bata, szkoda że taka niska frekwencja jest w wyborach.
Według mnie problem jest z samym systemem, oczywiscie nauczyciele też biora udział w tym procederze. Ja bym chciał, aby edukacja stała się bardziej indywidualna, gdzie szkoła uczyłaby jak efektywnie uczyć się a w głównej mierze, żeby prowadziła ucznia na ścieżce nauki gdzie uczeń sam zdecyduje kiedy, jak i czego będzie się uczył. Żeby nauczyciel nie uczył, ale żeby prowadził ucznia, doradzał mu i traktował go jednostkowo. Zawsze będą osoby, które nie będą się uczyły i choć to tylko przeczucie wydaje mi się, że takich osób byłoby mniej w takim systemie. Może to zbyt idealistyczne, ale myśle że szkoła potrzebuje w wiekszym stopniu indywidualności.
@RoseKnujec to jest tylko część problemu niestety Co człowiek, nawet mały, robi kiedy jest przebodźcowane po całym dniu szkoły, mnóstwo informacji, znajdowanie własnej autonomi i roli w społeczeństwie, wraca do domu gdzie trzeba posprzątać, wyjść z psem, zająć się młodszym rodzeństwem, albo do domu pełnego patologii i musi zrobić zadania domowe i pouczyć się na 3 lekcje do tyłu z 7-9 przedmiotów.... No raczej nie da rady. Ucieczka. Do social mediów i gier w których nie ma prawdziwych konfliktów, filmików które pozwalają żeby na chwilę się odłączyły, żeby dzieckć to ciągłe "mam jescze tyle rzeczy do zrobienia a ja już nie mam siły. Nie chce o tym słyszeć" Oczywiście nie robią tego specjalnie. Dzieci w tym wieku powinny mieć więcej czasu na socjalizowanie. Ale nie robią tego bo ich bateria po szkole pada. Naprawdę smutne :// a zabieranie dziecku możliwość uspokojenia się, czy komunikacji z rówieśnikami którzy mają ten sam problem może tylko pogorszyć sytuację. Można zaproponować zabranie dziecka i kolegi na basen czy do kulek raz w tygodniu, coś skupionego na dziecku zachowującym się jak dziecko
U mnie w gimnazjum w tedy kiedy były już wystawione oceny nauczyciele mówili nam, że po co przychodzimy tylko im przeszkadzamy ( pewnie chodziło o wypełnianie papierów np świadectw) 😅
Ironiczne, że powiedzieli, że szkoła ma być bezpiecznym miejsce. Miejsce pełne awanturników. Zabawne. Jak mieli te 50% to chociaż nie było ich przez połowę czasu
Chyba nie jesteś za dobry z historii... Takie porównanie jest nie tyle nietrafione i szkodliwe dla systemu oświaty, co zwyczajnie obraźliwe dla ofiar reżimu stalinowskiego.
@@leotheabys ale właśnie o to i mu chodziło i z nim się zgadzam. Może w szkołach nie umieramy ale zamienia nas z ludzi którzy mają walczyć o spełnienie marzeń to walczą o najlepszą ocenę i przejście do następnego roku
Co za głupota, kiedy byłem w szkole średniej to 70% nie miała nawet połowa, a niektórzy byli poniżej 50%, z różnych powodów (praca, start działalności gospodarczej lub praca w firmie rodziców, albo realizacja swoich pasji), wszyscy co do jednego szkołę skończyli pomimo straszenia, że nie zdadzą z niską frekwencją. Na wakacje też spora część uczniów jeździła we wrześniu, maju i czerwcu z uwagi na korzystniejsze ceny, brak tłumów i rodziców z małymi dziećmi, więc można było spokojnie wypoczywać. Nie dość, że szkoła szkodzi niejednokrotnie naszemu zdrowiu psychicznemu to jeszcze chcą ludzi pozbawić możliwości wypoczynku od tego "horroru". Potem nagle się każdy dziwi, skąd tyle problemów psychicznych u dzieci i młodych dorosłych.
No tak no bo po co dzieci mają mieć pasje, zwiedzać świat, czy uczyć się na własnych zasadach w domu? Najlepiej marnować ich czas w szkole na w większości nudnych lekcjach, podczas których nauczyciel nieraz zamiast uczyć to opowiada historię swojego życia/zajmuje się uciszaniem innych uczniów/biernie czyta podręcznik lub prezentacje/pilnuje, żeby przypadkiem nikt nie pił, nie jadł, nie żuł gumy albo telefonu nie używał/ma problem z czyimś wyglądem albo ubiorem itp. Ps. Szkoła jako bezpieczne miejsce? Często jak ktoś jest prześladowany w szkole to żadnej pomocy nie otrzyma, a wręcz przeciwnie będzie mieć jeszcze problemy jak się odważy obronić. Masakra, co kolejny minister edukacji to gorszy...
A może by tak znaleźć przyczynę czemu dzieci nie chodzą do szkoły? Ja często opuszczałam gimnazjum i liceum, bo byłam tam gnojona przez rówieśników. Na początku to ignorowałam, ale potem z ich zaczepek fizycznych wybraniałam się pięściami. Jak kiedyś pobiłam chłopaka bo mnie ze schodów zrzucił, to oczywiście ja musiałam przepraszać i to moich rodziców wzywano. Mimo, że nawet całą sytuację widziała inna nauczycielka, ale ta stanęła po stronie oprawcy - tłumaczyła, że dziewczynce nie wypada się bić, mam przeprosić i jako ta mądrzejsza nie dać się sprowokować (Serio? To jak mąż pobije żonę to ta powinna go przepraszać i siedzieć cicho?!). Zgłaszałam takie sytuacje nie raz wychowawczyni i na tym się kończyło. Doszło do tego, że nie mogłam się bronić - bo rodziców wezwą. Nie mogłam już tego zgłaszać nauczycielom - bo potem mnie ignorowali. Rodzicom też nic nie mówiłam - by nie sprawiać im problemu. Tak oto z czwórkowej uczennicy stałam się osobą, która zaczęła wagarować, ledwo zdawać do następnej klasy, miała najgorszą ocenę z zachowania, do szkoły szła cała zapłakana, a przez nauczycieli postrzegana była jako ten najgorszy typ ucznia w klasie. To było 20 lat temu, ale teraz zapewne jest jeszcze gorzej, bo wszystko można nagrać i do neta wrzucić, by tam się dodatkowo z ciebie śmiali. Na studiach, gdy już nikt mi nie dokuczał, mogłam ponownie wrócić do moich dobrych ocen - otrzymywałam nawet stypendium. Mimo to, ta cała sytuacja ze szkoły skończyła się u mnie nerwicą i fobią społeczną, których - pomimo leczenia - skutki odczuwam aż do teraz.
Nie wyobrażam sobie jak mogę przy takim wymaganiu zdać Jestem chorowita, mam alergię na wszystkie możliwe pyłki i do tego mieszkam przy lesie w okolicy wielkiej łąki, często jeżdżę do ortodonty i fizjoterapeutów bo mam pyćko krótszą nogę i przekrzywioną miednicę Wystarczy że mnie lekko przewieje albo zacznie coś pylić lub mi coś z drutem zrobią i już minimum 3 dni w domu Frekfencję mam na poziomie 60%
@@joannakuzyk4983w punkt! Niestety to jest część czegoś większego, planu lewicy... Zniszczyć rodziny, białych ludzi, wpuścić dzikusów i wychodowac sobie niewolników. Niestety już nie teorią spiskowa
Dla mnie to jest absurd. Załóżmy, że jest taki wybitny uczeń co wszystko umie. To w jakim celu ma chodzić dla frekwencji, bo oni chcą 70% wymagać? Ja zawsze jak mogłem to unikałem szkoły i jakoś zaległości nigdy nie miałem, zwłaszcza gdy nauczyciele nas zmuszają do ślęczenia nad tematem, który powinniśmy przerobić w szkole, bo to ich zasrany obowiązek. Nie każdy chce poświęcać 100%: swojego życia, czasu i uwagi na te głupoty, które do niczego nie prowadzą. Ja nie raz musiałem sobie odpuścić pójście do szkoły, by np. nie napisać sprawdzianu albo kartkówki, bo czegoś nie miałem jak się nauczyć, bo zawsze brakowało na to czasu. Jak miałem przykładowo większość lekcji odwołane i miałem 2/3 lekcje, a mam 1,5h do szkoły, to mam się fatygować w środku dnia, by przyjechać i najpewniej znowu pierdzieć w stołek? Cieszy mnie to, że w maju koniec tego burdelu.
Dokładnie. Brakuje nauczycieli, szczególnie od lekcji zawodowych i często się zdarza, że w ciągu dnia z 8 lekcji 5 nie ma bądź są na świetlicy. Dla osób które dojeżdżają kilkanaście kilometrów autobusem, a jak wiemy komunikacja w Polsce nie jest na wysokim poziomie, dojechanie do szkoły na zaledwie kilka lekcji się nie opłaca bo to strata praktycznie całego dnia. Kiedy taka osoba ma się uczyć gdy pół dnia spędza siedząc w szkole, a drugie pół na dojazd do niej? Swoją drogą w szkole nauczyciele nie przekazują całości wiedzy i i tak żeby umieć na sprawdziany trzeba przerabiać materiał samemu w domu. Jak dla mnie wymaganie określonej frekwencji to absurd. Rządzącym się już w głowie przewraca.
W pierwszej klasie technikum miałem prawie 100% frekwencji i bardzo dobre oceny, ale na szczęście już w drugiej klasie się ogarnąłem i zrozumiałem, że te cyferki i procenciki mi nic nie dają. Wciąż zdałem i niczego nie żałuję, bo czego? Tego, że nie mialem wyróżnienia, czy jakiegoś skrawku papieru za 100% frekwencj XD Pomimo bardzo niskiej frekwencji wciąż z wielu rzeczy umiem więcej niż większość klasy i tyle to znaczy. W dodatku moja szkola chwali jedynie osoby z wysoką frekwencją xD Wkurza mnie, że ci idioci z rządu mają te swoje genialne pomysły nanawet nie wiadomo co. Z dvpy dali pomysł o frekwencji, który nikomu nie był potrzebny. Nie pozdrawiam polityków ministrów i różnych przegrywów z rządu :)
Aktualnie jestem w 3 liceum, w podstawówce frekwencję zawsze miałem bardzo wysoką. W szkole średniej zrozumiałem że, tak na prawdę nie chodząc do szkoły oszczędzam czas bo uczyć się mogę tylko tego co chce i potrzebuje. Przychodzę na sprawdziany które zawsze są bardzo schematyczne przez co łatwo dostać dobrą ocenę i jestem nie najgorszym uczniem. To 70% to żart bo autentycznie lepiej jest nie chodzić i uczyć się tego czego potrzebujesz a nie co musisz. Moja szkoła i tak próbuje walczyć z zjawiskiem niskiej frekwencji w mojej klasie poprzez ustawianie nam na ostatnich i pierwszych lekcjach najważniejsze przedmioty a w środku dnia tego z których wiedzą że większość by się zwolniła.
70%?! Absurd. Na początku roku byłem chory, okropnie bolało mnie gardło przy przełykaniu, z względu na brak innych objawów miałem przypisane tylko jakieś laitowe tabletki do ssania i zalecenie że mam brać ibuprom. Po tygodniu wylądowałem na sorze bo gardło mnie tak bolało że nie byłem w stanie jeść. Cała noc prawie na sorze, zaczął mnie w tym czasie boleć okropnie brzuch i okazało się że mam zapalenie wyrostka, a po chodzeniu trochę po lekarzach na sorze zobaczyli że mam afty na nagłośni. Prawie tydzień leżałem w szpitalu na obserwacji z względu na wyrostek (ostatecznie nie miałem operacji). Pochodziłem chwilę do szkoły, a potem jakiś bliżej nie zidentyfikowany przykurcz mięśnia w karku (nie mogłem ruszyć głową z względu na ból i chodziłem wykrzywiony). Odbieranie ze szkoły i jazda na sor. Po dwóch nie całych godzinach zalecenie siedzenia w domu i maksymalna dawka ibupromu przez 5 dni. Kolejny tydzień w plecy. Następnie ksztusiec kolejne trzy tygodnie nie chodzenia do szkoły. Ponad dwa miesiące w plecy. XD
Moje dzieci 2 lata temu przeszły na nauczanie domowe. Nie żałujemy. Dzieci uczą się lepiej, niż w szkole stacjonarnej. Mają okrojone przedmioty, zawężone do tych najważniejszych. Egzaminy końcowe są już od listopada. Także nagle się okazuje, że aby się nauczyć jednego przedmiotu dziecko nie musi siedzieć w ławce przez 10 miesięcy od 8-16, a wystarczą 2 godziny codziennie przez niecałe 2 miesiące. Poza tym moje dzieci mają czas na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań. Są pewniejsze siebie, spokojniejsze. Jak na razie same plusy. A i kontakt z rówieśnikami także mają. Chodzą na świetlicę miejską, gdzie są prowadzone zajęcia z psychologiem, pedagogami itd. Polecam każdemu, kto nie chce, aby dziecko w przyszłości robiło coś tylko po to, aby się przypodobać innej osobie. Bo tak działa niestety system edukacji w PL.
zmiana na 70% miałaby sens gdyby szkoła działała... a aktualnie nie działa... w mojej szkole klasa maturalna (biol-chem), którą uczy moja wychowawczyni ma tylko 2 godziny biologi w tygodniu... tak klasa maturalna przez co frekwencja jest tam mała bo większość zostaje w domu uczyć się biologii bo nie ma jej w danym dniu (ja aktualnie nie będąc maturalną mam 4 biologie). Kolejna rzecz która jest przeciw 70% obecności jest taka, że materiału jest (w liceum) tyle, że serio potrzeba uczniom kilkudniowej przerwy od szkoły (bo sobota i niedziela to za mało), przykład ode mnie: mieliśmy sprawdzian z biologi (jestem biol-chem) w ten poniedziałek + sprawdzian z historii też w ten sam dzień (bo pani od biologii jako że musiała przełożyć swój sprawdzian to zignorowała to, że już był wpisany z historii), pani oceniła go na kolejny, poprawa w przyszłym tygodniu pod koniec oraz w tym samym tygodniu na początku kartkówka z kolejnych tematów, a do tego jeszcze sprawdzian z matematyki i kartkówka z chemii. Wniosek: jak uczniowie mają chodzić do szkoły, gdy mają tyle materiału do przerobienia (program z języka polskiego musieliśmy dokończyć na początku kolejnej klasy) i z jednej pracy klasowej wpadają w kolejną, większość osób do szkół ponad podstawowych musi dojeżdżać (ja np kończę czasem 15/16 w domu jestem 16/17) więc czasu na naukę nie ma aż tyle w tygodniu więc muszą wagarować albo by się uczyć albo by odpocząć psychicznie, bo ten system jest nie normalny
@@kotel1752 Mnie osobiście zastanawia ten błąd w trzecim wyrazie. Nie kojarzę dosłownie żadnego wyrazu w języku polskim kończącego się na "ó". To wręcz gryzie w oczy. Zastanawia mnie proces myślowy, jak ktoś mógł dojść do wniosku, że piszę się "ministerstwó"? Mimo podkreślonego czerwonym wężykiem wyrazu, ktoś musiał dojść do wniosku, że to słownik nie zna tego, bądź co bądź, pospolitego wyrazu. Jak do tego doszło?
Fajnie. A w Japonii z kolei zdajesz do następnej klasy niezależnie od frekwencji i ocen. Konsekwencją jest to że potem mają problem z znalezieniem dobrej szkoły. Ci którzy potrzebują dostaną się tam gdzie chcą a ci co nie to nie. I z jakiegoś powodu Japonia jest jedną z największych gospodarek świata.
W Japonii również masz popierdoloną kulturę pracy. Od jednostki wymaga się poświęcenia dla dobra ogółu społeczeństwa. Wykształcenie zdobyte na Tokio Daigaku to dosłownie synonim boskości - tak, fakt, że uczyłeś się na prestiżowej szkole robi z ciebie geniusza, mimo że otarłeś się o nieklasyfikowanie.
Z całymi minusami Japonii, przydałoby się nam bardziej poświęcanie dla dobra ogółu, jak choćby nie wyrzucanie śmieci gdzie popadnie, chamstwo na drodze i w życiu codziennym, tylko ja ja i ja, kto mi zabroni puszczać gówno przez głośnik, palić papierosy, palić śmieci. A ujmą na honorze jest skorzystanie z komunikacji miejskiej, czy zostawienie auta w domu, połączone z chłopskim rozumem i denializmem naukowym, kto to widział stawiać atom przecież kury nie będą znosić jajek.
@@someone7948 Choć o większość możemy obwinić naszych rządzących którzy albo rozpowszechnili propagandę na temat złego atomu (bo to wcale nie tak że Orlen jest prywatnym podmiotem z którego rządzący ciągną ogromne zyski) albo doprowadzili do takiej patoli że bardziej się opłaca zaryzykować i wyrzucić śmieci do lasu bo finalnie mandat może wyjść taniej. A poza tym nawet jak płacisz za śmieci to ich często nie zabierają. Bo tak. Prawda. Patola.
Zależy od wieku. W szkole podstawowej jednak powinien być jeszcze jakiś test psychologiczny, bo szkoła to też miejsce, gdzie ludzie uczą się żyć z innymi ludźmi. Ta zdolność jest dużo bardziej przydatna, niż cała wiedza na lekcjach. A przy 0% może, (nie musi), zaistnieć sytuacja, gdzie dziecko nie ma zupełnie kontaktu ze swoimi rówieśnikami.
Taki system działa dopiero na studiach. Na semestrze letnim drugiego roku powtarzałem laboratorium chemii nieorganicznej z letniego semestru pierwszego roku, zajęcia na 4 godziny. W tym samym czasie (piątek rano) odbywały się wykłady z analizy instrumentalnej (2 godziny), które były częścią sylabusa letniego semestru drugiego roku. Oczywiście dużo bardziej mi zależało na nadrobieniu labów zwłaszcza, że byliśmy oceniani za każde ćwiczenie, matematycznie można było pozwolić sobie na opuszczenie maks 2 zajęć, jeśli pozostałe były wykonane na ocenę bardzo dobrą. Z moich punktów mogłem opuścić jedne zajęcia, ale tego nie zrobiłem, dzięki czemu udało mi się zebrać odpowiednią ilość punktów, by zaliczyć laboratoria na dwa tygodnie przed sesją. Na wykładzie nie byłem ani razu, a zdałem w terminie zerowym 😉
Przecież w momencie, kiedy rodzic może usprawiedliwić nieobecność, a w przypadku pełnoletniego ucznia może sam sobie napisać usprawiedliwienie to nie zmienia absolutnie niczego. To o czym mówisz, mogło by mieć sens, tylko wtedy, jeżeli usprawiedliwienia mógłby wypisać tylko lekarz (ewentualnie jakieś zwolnienia okolicznościowe na pogrzeb itd) tak jak w dorosłym życiu.
Uczyłam się bardzo dobrze przez całe życie, zawsze miałam świadectwo z paskiem. W tym roku jestem w klasie 5 technikum, maturalnej. Jestem tak koszmarnie wypalona i zniszczona stresem i szkołą, że choć mam dalej bardzo dobre oceny, zwyczajnie nie mam sił chodzić. Dodatkowo jeszcze robię prawo jazdy więc ostatnio moja frekwencja spadła poniżej 70%. Ale oceny mam git, jestem na bieżąco, wiem co się dzieje w szkole. Te wymagania to masakra, bo do matury i tak najlepiej się uczyć samemu lub z grupą znajomych, a nie w szkole... daliby se spokój z tymi niepotrzebnymi zmianami
Jako uczeń z depresją i autyzmem, uważam, że pomysł fatalny. Narzucenie obecności przez rząd jest dla mnie nowym koszmarem, gdyż często mam dni, w których psychicznie, a nawet często i fizycznie, nie jestem w stanie pójść do szkoły. Niestety, ale szkoła nie jest w stanie ocenić czy jestem w stanie przyjść do szkoły w tych przypadkach. Ale kto jest w stanie to ocenić? Moi rodzice. W tym czasie mam więcej w domu przestrzeni, a także szansę na pożądne wyciszenie się i przygotowanie do zajęć. Faktem jest to, że mam sporo nieobecności, ale to nie oznacza, że nie próbuję się kształcić. Zatrzymywanie uczniów w klasie z powodu nieobecności, których rząd czy szkoła nie mają jak sprawdzić czy są właściwie ocenione, jest po prostu niepotrzebne i psujące dzieciakom życie. Faktem jest to również, że rodzice nie powinni zabierać dzieci na wakacje w środku roku szkolnego, ale to jest sprawa prywatna z której rodzice powinni być rozliczani, a nie uczniowie jako całość gdzie różne sytuacje się zdarzają.
Problem jest w perspektywie i w tym, co chcemy osiągnąć. Pracuję w szkole z tzw. "trudną młodzieżą". Frekwencja jest olbrzymim problemem. Niektórzy nie chodzą, bo po prostu mają wszystko w nosie, nie chcą się uczyć. Inni nie chodzą, bo np. opiekują się młodszym rodzeństwem albo pracują żeby dysfunkcyjny dom jakoś działał. Są dzieciaki, które jakikolwiek skrawek bycia dzieckiem mają w szkole. Rodzice bywają straszni i sami odbierają swoim dzieciom możliwość edukacji i wyjścia z bagna, w którym się urodzili.
@@HAL-zn6hdojej, nie mogę się uczyc czegoś co mi się przyda tylko muszę wkuc co Jarek z bratem jadł na śniadanie w 87 albo każde zaimki 129 nowych półci powstałych w tym tygodniu... Ojej...
@@HAL-zn6hd Przekaz był głębszy, niż twoje IQ sięga typie, mówię, o sposobie nauczania ludzi pracujących w szkołach a nie o potrzebie edukacji. Zanim coś napiszesz zastanów się..
Najczęściej ludzie którzy mają frekwencje poniżej 70% to ludzie, którzy albo przewlekle chorują, mają poważne problemy w domu albo napotykają jakieś trudności w szkole typu znęcanie się rówieśników lub nauczyciela - zmuszenie do większej frekwencji nie rozwiązuje realnie żadnego problemu, a jeszcze to sposób karania tych, którzy mimo trudności, starają się zaliczać sprawdziany by przejść dalej.
W technikum miałem wywalone w frekwnecje, gładko mi szło, z ładną średnią na koniec semestru. Miałem sytuacje typu, że ktoś się czepiał go, a nie mnie, że chodzę na wagary itp. dobrze się uczyłem i potrafiłem rozmawiać z nauczycielami. Jak byłem to grałem na telefonie, albo nudziłem się. 5:00 no przez szkolne krzesła i niedouczone medycznie otoczenie rehabilitowałem się 5 lat,a plecaki no już inny temat. Te 70% doprowadzą do zwiększenia chętnych na szkolnictwo zdalne, jak się dowiedzą, że Niemcy zakazali tego typu szkół, to będzie kolejny pretekst do zamykania ludzi w wiezie... eee wysyłaniu ludzi do szkół
@@doridify mi szkoła mocno zryła psychikę. Psychoterapia trochę pomogła, no ale na NFZ skończyła się kilka miesięcy temu i muszę czekać teraz dwa lata. Psychiatria w Polsce leży i żaden minister nic z tym nie zrobi. Tak samo gnębienie w szkołach ma gdzieś każdy minister. Tyle ministrów przeżyłem( mam 23 lata) no i żaden nic z tym nie zrobił. Plakat z napisem: "Szkoła bez przemocy" niczym Arbeit Mach Frei na pewnej bramie.
@@its_xen0nn no chyba dlatego poszedłem na terapię, nie?.Chodzę na siłownię, czytam książki. Mam liczne zainteresowania. A ta twoja porada to trochę gówno prawda. Oczywiście, że nikt nie pomoże rozwiązać twojego problemu do końca. No, bo to ty ostatecznie masz rozwiązać swój problem. No i to też tyczy się kobiet.
Szkoła = czyli jak zmarnować poł dzieciństwa i dostać problemów psychicznych. Szkoła niczego mnie nie nauczyła a jakoś żyje sobie i mam co do garnka wsadzić i prace mam okej
Mam słabą odporność i zaczynam chorować co 3-5 tygodni a chory jestem przez około 1-3 tygodnie ale to przecież moja wina dlatego nie przsedbym do kolnej klasy . Że szkoły odeszły 2 klasy ale przyszły 4 dlatego mamy minimalne szafki na dwie osoby gdzie ledwo mieścimy swoje rzeczy : kurtki zimowe, buty, czapki mamy strasznie ciężkie plecaki gdzie w najgorszy dzień dosłownie czuję jakby OBOJCZYK MI SIĘ ŁAMAŁ POD TYM CIĘŻAREM !! Potem mówią młodzieży tylko przy tych komputerach siedzi i dlatego skrzywione kręgosłupy i to po części prawda ale nie w 100 % . Potem nam mówią przy narzekaniu na to „To do szafek włuście książki ” no tylko ja się pytam gdzie!!! Podobno w naszej szkole był sanepid i to sprawdzał ale nie wiem czy to prawda bo słyszałem o tym ponad pół tora miesiąca temu. Edit: mówię tu o starszej części szkoły bo w nowej jest trochę lepiej.
A co z chorowitymi osobami? Mają z góry niezdane? Jak chcą, żeby uczniowie chodzili to niech ogarną ten system edukacji, bo to tylko i wyłącznie jego wina. Chcą szkoły bezpieczne, a dopuszczają tam imigrantów, którzy potem dźgają innych. Porównują do Skandynawii pogrążając się, bo tam nie ma systemu edukacji, który zniechęca ucznia. Te zmiany są autorytarne. No i poprawka: W opisie jest "14:00-18;26: USPRAWIEDLIWIENIA I OBOWIĄZEK SZKOLNY/NAUKI" - w "13;26" jest ";" zamiast ":", przez co nie ma przekierowania do minuty.
@@TubisZia No ja np, w Wrzesniu chory bylem tydzien w szkole mnie nie bylo w Pazdzierniku zapalenie pluc 2 tygodnie w szpitalu + jak wrocilem z szpitala musialem zostac w domu tak mi pani lekarz powiedziala wiec PRAWIE miesiac w szkole mnie nie bylo ostatnio zas chory bylem zaraz jak poszlem do szkoly a teraz narazie zdrowy.
Ja w tamtym roku miałem problem z informatyką ponieważ bardzo często chorowałem i miałem 52% teraz sobie tego nie wyobrażam ze przez informatykę i przez to ze nie przyszedłem na 5 lekcji nie zadam. Zamiast zwiększaniem frekwencji powinni się zająć zmianą podstawy programowej. Według mnie powinno to polegać na tym że jeżeli uczeń choruje ma usprawiedliwienia dobre oceny i jest aktywny to nie powinno być problemu by go przepuścić w przeciwieństwie do takich uczniów którzy mają wywalone.
zauważyłem że ministrowie bardzo lubią utrudniać życie ludziom w sprawach które już ich nie dotyczą nie chodzi już do szkoły- dajmy w dupę tym którzy chodzą zdałem prawo jazdy- utrudnijmy zdanie prawa jazdy mam immunitet- zaostrzmy przepisy ruchu drogowego bo i tak mnie nie dotyczą
W swojej klasie maturalnej miałem frekwencję na poziomie jakoś 50%. Lekcje były zwyczajną stratą czasu ze względu na albo nauczycieli przeznaczających je na nikogo nieobchodzące historie życiowe, albo na wolne i nieefektywne dla mnie przerabianie materiału. Ten czas wolałem przeznaczyć na naukę po swojemu, ale też pracę nad ważnymi dla mnie projektami oraz przygotowaniem do olimpiad. Omijanie lekcji zdecydowanie pomogło mi w lepszym rozwoju ogólnym niż w jakimkolwiek innym roku mojej nauki, a wszystkie matury łącznie z trzema rozszerzeniami zdałem na 90-100%. Nie żałuję swoich decyzji i uważam, że zdecydowanie warto omijać lekcje, jeśli ma się konkretne wyznaczone cele w życiu i wie się, jak do nich dążyć, bądź lekcje po prostu nie są wartościowe. Gdyby metody nauczania u nas w kraju były bardziej efektywne, a materiał sensowniejszy, to jeszcze bym w miarę rozumiał wymóg 70% frekwencji. W tym wypadku spowoduje on jedynie całą masę absurdalnych sytuacji. Moim zdaniem cały ten pomysł pokazuje, jak bardzo oddaleni od rzeczywistości polskiej szkoły są politycy z Ministerstwa
Szczerze mówiąc jestem załamany… Tak mi się w życiu niestety zdarzyło, że mam w 60% sprawny układ odpornościowy więc jestem nie ironicznie chory conajmniej raz w miesiącu na tydzień. Mimo tego nadrabiam wszystkie zaległości we własnym zakresie BEZ ŻADNEJ POMOCY ZE STRONY SZKOŁY jest to moja własna praca i wiele godzin włożonych w naukę. Czy jestem chory czy nie nikogo to nie interesuje no i cóż bywa, jakoś się z tym pogodziłem. W szkole radzę sobie całkiem dobrze a nawet wyjątkowo dobrze z poszczególnych przedmiotów chodziłem już nawet nie raz na olimpiady z języka polskiego czy historii i dla mnie pojawia się tu pytanie JAKIM PRAWEM JA MOGĘ NIE ZDAĆ DO KOLEJNEJ KLASY SKORO SPEŁNIAM WYMAGANIA MINIMALNE Z KAŻDEGO PRZEDMIOTU A PONADTO OSIĄGAM WYNIKI ZDECYDOWANIE POWYŻEJ WYMGANYCH CO TO JEST Ja sobie nie wybieram kiedy jestem chory a kiedy zdrowy to nie zależy ode mnie 💀🤷🏻
Biorąc pod uwagę, że nauczyciele puszczają z klasy do klasy wszystkich jak leci, bo jeśli 1 na 30 uczniów nie ogarnął tematu to winą obarcza się nauczyciela. Nie każdy musi ukończyć szkołę. Nie miałbym nic przeciwko jeśli 50% to byłaby wymagana frekwencja. A poniżej 70% ORAZ jeśli dziecko ma same jedynki - to nauczyciel jest zwolniony z tłumaczenia się dlaczego dziecko nie przeszło z klasy do klasy - nie chodzilo, miało wywalone na zajęcia, nikt za niego (a już na pewno nie rozdarta gęba rodzica) tego nie zda. A jeżeli trafi się taki Marcin, który przy 51% frekwencji dowiózł wyników na dopuszczający to leci dalej.
7:27 a glosy ze strony uczniow, rodzicow, nauczycieli, pedagogow itd mowiacy o przeladowanej podstawie programowej nie docieraja widze? a glos jednej osoby ktora wymyslial ten pomysl dociera juz?
1:42 ale to nie wiele krajów to polska w której jest dobrze a np w takiej francji w paryźu gdy wyjdzie się po północy można nie wrócić jest tam w niektórych ulicach poprostu dzicz tak samo we włoszech uważam że to my społeczeństwo powinniśmy decydować a rząd powinien tylko wprowadzać projekty ustaw to my powinnyśmy je zatwierdzać
Akurat na razie w tym roku szkolnym nie choruję za często, ale kilka lat temu często chorowałem i można powiedzieć że około co miesiąc. Do ułatwienia działań załóżmy że miesiąc ma 4 tygodnie(28dni). Pewnie tak źle ze mną nie było, ale są przypadki dobrych uczniów, którzy częściej ode mnie chorują. Choruje co miesiąc(4 tygodnie) na 1 tydzień czyli 1/4 miesiąca mnie nie ma w szkole. To znaczy że mam 75% frekwencji nie licząc rzadkich nieobecności czyli już jestem blisko niezdania do następnej klasy.
W gimnazjum mając średnią ponad 5 miałam frekwencję poniżej 50% , bo po ciężkim zapaleniu płuc moja odporność w zasadzie nie istniała. Po takich chorych pomysłach rozumiem że mimo perfekcyjnego opanowania materiału i zaliczania sprawdzianów na 5 lub 6, często pisząc je indywidualne i hurtowo i tak bym powtarzała klasę? Czyli każdy kto zaliczy grubszą infekcję od razu na indywidualne nauczanie lub na edukację domową nawet jeśli chciałby chodzić do szkoły???
Jako osoba która zdała drugą połowę podstawówki z nieobecnością 35% wiem że nie każde dziecko potrzebuje świadectwa z paskiem, niektóre dzieci uczą się szybciej i klasy są dla nich nudne, dochodzi jeszcze kwestia dokuczania w szkołach i samopoczucia uczniów czy ich stanu psychicznego (złe samopoczucie potrafi sprawić że człowiek ma wszystkie objawy danej choroby z wyjątkiem gorączki) a te dwie sprawy się często łączą, niestety nauczyciele nie robia bo i też nie mogą za dużo zrobić z tym faktem poza wpisaniem uwagi do dzienniczka, niestety w liceum się z tym trochę wywróciłem choć to i też wynika z mojego obecnego stanu zdrowia (prawdopodobnie skracam sobie codziennie życia o jakieś 15 minut XD) no ale nie o szkole wyższej mowa, pani minister powinna to zostawić tak jak było a nie zabierać jeszcze więcej czasu uczniom co z resztą doskonale robią dzisiejsi rodzice, dziecko to nie maszyna i po prostu nieobecności się zdarzają, od dorosłego można wymagać więcej choć też nie zawsze się powinno, czasami po prostu ma się te nieobecności z powodu który od zewnątrz może wyglądać jak lenistwo ale jest na przykład jakąś niezdiagnozowaną chorobą chroniczną czy też chorobą psychiczną, stres potrafi człowieka naprawdę rozłożyć na łopatki bo nie każdy wie jak sobie z nim radzić a już szczególnie dzieci, dlatego też sam nie lubiłem mojej szkoły, nie szkoły jako ogół ale mojej konkretnej bo wywierała na mnie stres przez różne czynnika i spodziewa się że ja jako jeszcze dziecko wchodzące w okres nastoletni po prostu sobie poradzę...ta... skończyło się na tym że mam nie najlepszy organizm i zapewne stan psychiczny no ale jednak mam ten olej w głowie i dalej chce to wykorzystać żeby coś zrobić w życiu, a tak to pewnie by mi doszło leków i spotkań z specjalistami... wystarczy mi jedna co myśli że mam autyzm bo jak się stresuje to nie lubię patrzeć innym w oczy, mam nabytą niechęć do okazywania uczuć a szczególnie negatywnych przez właśnie dokuczanie od dziecka, w skrócie zmiana taka że tylko powinszować intelektu i zdolności empatii czy jakiegokolwiek myślenia z konsekwencjami wliczonymi w obliczenia
@kotel1752 u mnie to jest spowodowane tym że mam z tym blokadę, bo jak pokażesz komuś swoje uczucia to albo cię wyśmieje albo zareaguje agresją itd, przynajmniej uczucia negatywne, pozytywne już łatwiej mi jest pokazać
@@Satomi-yc4fl to u mnie było na opak, jak byłeś szczęśliwy obrywałeś. A jak nie odpowiedziałeś agresją to nie miałeś spokoju. A nie umiem się uśmiechać bo jakoś rzadko miałam do tego powód i fizycznie tego nie umiem zrobić.
@kotel1752 ja w zasadzie mam taki problem że też czuję stłumione emocje, one tam są ale nie są aż tak wyczuwalne, plus jest taki że dobrze radzę sobie w stresujących sytuacjach, minus taki że czasem mam przez to myśli samobójcze bo przecież powinienem czuć tak jak inni a nie takie jakby szepty uczuć, no ale przynajmniej szkoła nauczyła mnie bardzo dobrej dyplomacji, bez tego łatwo było oberwać
4:40 Dziwna sytuacja w której ciężko jest się zgodzić szkoła przyzwala na opuszczanie zajęć żeby uczeń uczęszczał na korepetycje z przedmiotu i zakresu którego szkoła powinna nauczyć ucznia w ramach obowiązkowych zajęć, jeśli dobry uczeń nie daje sobie rady z materiałem to nie wina ucznia tylko szkoły/systemu, zmiany w systemie edukacji są potrzebne ale czy takie jak proponuje rząd? Cytując klasyka "nie wiem, choć się domyślam"
Stresują się tym, że jest sporo osób, którym do 70% brakuje sporo, a i tak zdobywają trójki, czwórki, czy piątki. Jeśli takich osób nagromadzi nam się dużo to wtedy można zauważyć pewną zależność. Nie ma znaczenia ile czasu przesiedzimy w szkole, nawet siedzenie w szkole jest niewskazane bo zabiera nam całe dni życia podczas, gdy nic z niej nie wynosimy. Jeśli natomiast wprowadzą obowiązkowe 70% to w papierach od razu będzie wszystko pięknie no bo uczniowie mają piękne ocenki ale to wszystko zasługa wysokiej obecności i tego jak świetnie działa polskie szkolnictwo (oczywiście nasze szkolnictwo to żart a 70% frekwencji utrudni tylko życie osobom którym na nauce zależy). Morał z historii jest taki, że na papierze to będziemy zapewne w czołówce najlepszych systemów szkolnictwa na świecie 😂. A tak w ogóle to Hitler nie wiedział o holokauście...
To jest jakiś żart, że Pani Barbara Nowacka ma prawo głosu w polityce. Nie oszukujmy się mało kto ma 70% frekwencji, jako polacy nie możemy dopuścić żeby takie szuje nami pomiatały.
Ja w 3LO na kilka miesięcy przed maturami traktowałem wyjście do szkoły jako okazje do integracji i wyluzowania, a jak zostawałem w domu to po to, aby ostro zakuwać fizykę i matme. Zupełnie odwrócone role: -dom od nauki -szkoła od zabawy
W większości krajów świata, co Polaków zapewne zdziwi, normą jest wymóg 80% frekwencji i zakaz zabierania dzieci ze szkoły bez zgody dyrekcji szkoły w trakcie roku szkolnego. Moja kuzynka mieszka w Szwajcarii i tamtejszy rok szkolny nie pokrywa się ze wszystkimi świętami w Polsce, więc na każdy wyjazd jej dzieci z nią do Polski musi każdorazowo wyrazić zgodę dyrekcja szkoła i zawsze jest ryzyko, że mogą odmówić. W UK natomiast niedawno pewena Pani wzięła dzieci ze szkoły na 4 dni bez zgody szkoływ trakcie roku szkolnego mając świadmość, że grozi jej za to albo wysoka kara grzywny albo do 6 miesięcy aresztu. O sprawie niedawno pisały brytyjskie gazety. W Niemczech natomiast Urząd Ochrony Praw Dziecka za powtarzajace się utrudnianie dziecku realizacji obowiązku szkolnego może odebrać rodzicom na stałe prawa rodzicielskie. I tak wygląda obowiązek szkolny od lat wszędzie na świecie, poza Polską.
We Włoszech jest 75% i krótka piłka, uważam to za słuszne, aczkolwiek tak jak w przypadku pracy jest coś takiego jak "L4", za usprawiedliwianiem lekarza nieobecność nie liczy się do puli, warto byłoby coś takiego dodać jeśli nie zostało wzięte pod uwagę w ustawie
To chyba żart. Jestem w 3LO i w środku szkoły zmieniałam kierunek. Żeby przejść z jednego na drugi musiałam zapierdalać przez 2 miesiące i nadrabiać ostatnie 2 lata rozszerzeń z przedmiotów klasy, do której przeszłam. Do tego Dyrekcja szanowna nakazała chodzić do szkoły. Czy to jest kurwa możliwe? Nadrobić pół szkoły, chodząc do szkoły na innym kierunku? No, było. Zrobiłam. Ale moja frekwencja to 60%, na co kurwa nie mam wpływu. Do tego działam społecznie i często mam wyjazdy w delegacje, Sesje i inne takie. I moja frekwencja nigdy nie będzie idealna mimo, że tyle robię i że się dobrze uczę. Przepraszam bardzo, czy ja mam być karana za to, że chcę coś zmienić w moim mieście i że minęłam się z powołaniem? Z jakiej kurwa racji?
Jestem za tym żeby bardziej respektować obowiązki ucznia, ale moim pomysłem jest to żeby zamiast wymogu 70% frekwencji wystawiać ocenę z niej która by się liczyła do średniej oraz byłaby brana pod uwagę przy klasyfikacji do kolejnej szkoły lub na studia
Jak dla mnie bardzo robra zmiana. To, że szkoła jest nudna a podstawa programowa zle skonstuowana to jedna sprawa i należy się nią zająć a to, że szkoła to jednak obowiązek i uczy przyszłych dorosłych odpowiedzialności to drugie. Totalnie nie rozumiem oburzenia z frekwencji , nie mowimy tu o 95 a o 70% zakładając, że rok szkolny trwa 42 tygodnie, 30% z tego to ponad 12 tygodni. Czyli uczeń może opuścić 12 tygodni bez większych konsekwencji. Z tego wynika, że nie jest tu problem z tym, że uczeń pojechał z rodzicami na 2 tygodnie albo mial 3 tygodniowy pobyt w szpitalu, a o kimś kto ma szkołe totalnie w dupie. Za taka frekwencje wywalą cię z każdej roboty. Oczywiści, może jeden na 100 tyś dzieciaków ma rzeczywiście takie problemy zdrowotne, ale to znajdzmy dla nich inne rozwiazanie. Nauczanie indywidualne czy inna fkrme nadrobienia zaległosci. Podsumowując , trzeba się naprawde postarać aby w ciągu roku opuścić 12 tygodni, a argument o tym, ze ktoś mial wywalone a się nawrócił jest głupi. Na ocene pracuje się caly rok a nie tydzień na koniec roku aby nadrobić sprawdziany. Przez całe 12 lat edykacji podstawowej nie nazbieralem 12 tygodni nieobecności.
Słuchając o tego typu wymysłach niekompetentnych polityków cieszę się, że już dawno mam za sobą obowiązek szkolny… Wydaje mi się, że takie działania posuną do przodu prywatyzację sektora szkolnego, ponieważ nie wyobrażam sobie zmuszać mojego dziecka do tkwienia w szkole publicznej przy takich wspaniałych ustawach. Fantastycznie, że moje podatki na to idą. W sumie to pewnie mimo dobrych ocen nie zdałabym klasy przez niską frekwencję, która wynikała po prostu z zaburzeń lękowych i depresji - coś z czym zmaga się wielu uczniów, którzy również nie mają dostępu do fachowej pomocy.
Nie rozumiem, gdzie tu problem. 30% nieobecności przy 188 dniach nauki szkolnej, to 56 dni, czyli 2,5 miesiąca. Wykluczając chorobę, co innego może być dobrym powodem, by kończyć rok szkolny na początku kwietnia, zamiast pod koniec czerwca? W pracy ustawowo spędzasz ok. 90% czasu, nie licząc dni chorych, w dodatku pracujesz cały rok, a nie 10 miesięcy. Żeby przekroczyć te 30% uczeń musiałby podczas roku szkolnego wyjeżdżać na wakacje z rodzicami 5 razy na dwutygodniowy urlop, a i tak zostałoby mu 6 dni do wykorzystania w ramach tych 30%. W dodatku ma 2-tygodniowe ferie oraz 2-miesięczne wakacje. Rozumiem, że dla wielu uczniów i ich rodziców szkoła nie jest najprzyjemniejszym miejscem, ale jest po to, by rozwijać umysłowo dziecko. Jeśli uczeń teraz nie potrafi usiedzieć w szkole 120 dni w ciągu całego roku, to jak usiedzi 240 w pracy?
@yonnaay otrzymujesz oceny, wiedzę, świadectwa, nagrody w konkursach (i nie mówię o szkolnym konkursie recytatorskim, tylko o krajowych lub międzynarodowych zawodach) oraz stypendia, które już na samym początku życia mogą cię ustawić. To lepsze, niż najniższa krajowa.
@@jakubswitaa3493 większość z tego co napisałeś nie daje niczego. Pościg szczurów za pustymi cyferkami. Wiedzy wyciągasz mało, zwłaszcza gdy jesteś na profilu X a połowa lekcji jest totalnie niezwiązana z twoim przyszłym zawodem. Konkursy na skale polski są tak małym ułamkiem szkolnictwa że nie brał bym ich pod uwagę zbytnio, bardzo mało osób w tym uczestniczy. Stypendia są śmiesznie niskie. Rok wkuwania materiału na piątkę za 500zł przez następny rok? Podziękuję.
Jakoś chodząc do branżowmj można było mieć tylko kilka godzin nieusprawiedliwionych bo jak się o 1 przekroczyło to kontrakt i zawieszenie w prawach ucznia a przy dalszych nieobecnościach wydalenie z placówki. Jedyne usprawiedliwienie jakie przyjmował nauczyciel to lekarskie.
Maria Curie -Skłodowska powiedziała, że wolałaby swoje dzieci potopić niż posłać do publicznej szkoły! Wiedziała co mówi. Sama miała na początku edukację domową, a swoje dzieci uczyła sama. Efekt córki też miały nobla!!!!
Dla mnie to jest proste. 70% powinno dotyczyć nieobecności w przypaku ktorych nie mozna wykazać realnej podstawy nieobecnosci. Wszelkie choroby, hospitalizację, olimpiady, konkursy powinny z automatu być traktowane jako "usprawiedliwione" na podstawie konkretnego dokumentu i nie liczyc sie w limit. Inne zdarzenia powinny sie liczyć ale aby dokladnie wskazac co sie liczy a co nie to Katalog nieobecnosci powinnien byc wcześniej skonsultowany w ramach konsultscji spolecznych i tyle. 70% to jest calkiem duzo... biorac pod uwage wakacje, feeie, dni wolne... jezeli w 70% nie będą wliczac sie wymienione w katalogu zdarzenia, to 70% jest serio kupą czasu...kiedys te dzieciski tez muszą do szkoly chodzic. A jezeli 70% to nadal dla kogos mało? Mozna zmienić formę edukacji.
U mnie w liceum tak było w klasie maturalnej - jeżeli uczeń miał mniej niż 80% obecności w czasie dwóch miesięcy to musiał zdawać tzw. "egzamin frekwencyjny" (wagi 5 :O) z każdego przedmiotu, z którego tych 80% obecności nie miał... Pamiętam jak z ogromnym stresem liczyłem ilość godzin lekcyjnych jakie mogę opuścić, a często mi się zdarzało omijać jeden czy dwa dni ze względu na słaby stan psychiczny.
Nie masz jeszcze prezentu, a marzysz o wygodnym fotelu?
Skorzystaj z promocji z okazji BLACK FRIDAY i spraw sobie albo bliskim trafiony prezent od #DiabloChairs
Dzięki błyskawicznej wysyłce zdążysz na czas, a z kodem PRAWOMARCINA10 otrzymasz 10% rabatu na cały asortyment.
Nie przegap okazji - diablochairs.com/
Panie Marcinie, jestem niesamowicie zasmucona i rozgoryczona każdym kolejnym filmikiem nagrywanym przez pana. Uważam, że niepotrzebnie niektóre sprawy pan uogólnia ad absurdum, niektóre właściwie ukrywa, nie wspominając o nich.
Sam pan często mówi o odpowiedzialności twórcy, którą powinien narzucać wewnętrzny osobisty kompas moralny. Proszę to zastosować również do siebie. Przytomny dorosły szybko zauważy, jak pan buduje kolejne części filmu, o czym wspomina z ogromnym bulwersem i używając ostrego tonu, a o czym ledwie pan wspomni, jakby w ogóle nie miało znaczenia.
Dodatkowo jednoznacznie negatywnie nastawia pan młodzież do szkoły, używając tylko ogólników, że szkoła jest taka lub siaka, nauczyciele tacy i tacy, program/przedmioty nie zawierają tego czy tamtego. To nie jest w żadnym sensie merytoryczna wypowiedź. Merytorycznie mówi pan tylko o swojej działce, czyli konkretnie prawie i jego zastosowaniach. Szkoda, że nie skupia się pan w takim razie na analizie tej właśnie dziedziny, swojej dziedziny, tylko idzie pan w klikalność, podbijanie zaangażowania i mówienie tego, co spodoba się publice, choćby było najbardziej bezczelną i krzywdzącą generalizacją.
Jako nauczycielka młodego pokolenia, dopiero wchodząca od paru lat w zawód, apeluję do pana: proszę przestać stosować te wszystkie internetowe sztuczki i erystyczne zabiegi. Traci pan bardzo na tym w oczach dojrzałych i dorosłych. A dzieci nie będą wiecznie pana adorować i słuchać bezkrytycznie. Sława internetowa szybko przemija i zostanie tylko zmierzyć się z konsekwencjami swoich wcześniejszych działań i wyborów. Nie sądzę, żeby w poważnych prawniczych kancelariach pozytywnie odbierano tak uproszczone i zafałszowane filmiki, które urągają istocie prawa.
Wielokrotnie chciałam już wcześniej wyrazić swoje zdanie, patrząc również na to, jak uczniowie odczytują pana wywody i z jakimi wnioskami do nas, nauczycieli i wychowawców, przychodzą. Bo młodsza część wyłapie tylko te podkreślone kwestie, które im się podobają, które są na początku filmu, są chwytliwe i jadą po szkole i nauczycielach. Kończy się na zupełnym przeinaczaniu większości przepisów szkolnych, obowiązków uczniowskich i nauczycielskich, a przede wszystkim wewnątrzkolnego systemu oceniania. I najgorsze, że część bezkrytycznie zapatrzonych w swoje dzieci rodziców... wierzy im na słowo i skarży się do dyrekcji na coś, co jest niezmienną zasadą oceniania w oświacie od przynajmniej dwóch dekad. Po prostu cyrk. A niejednokrotnie omijają całą ścieżkę rozmowy (nauczyciel, wychowawca, wicedyrektor, dyrektor, komisja szkolna) i przesyłają te bzdury i przeinaczenia niedojrzałego dziecka bezpośrednio do kuratorium.
Naprawdę, panie Marcinie. Oświata w Polsce potrzebuje wielu zmian, ale jako system. Zdecydowana większość nauczycieli, których miałam przyjemność poznać, bardzo angażuje się w swoją pracę i daje dzieciom wiele szans, dostosowuje metody, realnie martwi się o przyszłość uczniów.
Nie zdaje pan sobie sprawy, jakich podstaw dzieci teraz nie znają, chociażby części mowy, tabliczki mnożenia, podstawowych czasowników (have, do, make) nawet jeszcze w piątej klasie SP... Można by tak wymieniać jeszcze długo.
Ośmielanie dzieci akurat w kierunku wymiksowywania się ze szkoły, ZWŁASZCZA w klasach podstawowych, absolutnie im zaszkodzi. Większość rodziców pracuje zawodowo (oboje rodziców) i nie będzie miała możliwości, nawet przy największych chęciach, prowadzić z dzieckiem nauczania domowego np. ze szkołą w chmurze. Już nie mówiąc, że w Polsce to nawet nie jest tak, że to rodzic ma wtedy nauczać. Ale zdecydowanie musiałby bardzo aktywnie dziecko wspierać, a na to nie ma często czasu ani sił, a dodatkowo wielu rodziców niestety nie radzi sobie z wyznaczaniem granic pociechom. I skończyłoby się to dla dziecka tragicznie, nawet rokiem w plecy, bo niedojrzałe jednostki, które chcą w ten sposób uciec od szkoły, nie będą przecież uczyły się same, realizowały programu przedmiotowego same. Tylko najsumienniejsi i najbardziej zorganizowani powinni wybierać taką drogę edukacji.
W każdym razie, gdyby kiedyś chciał pan usłyszeć drugą stronę, proszę porozmawiać z nauczycielem lub nauczycielką o wyzwaniach nauczania współcześnie. Przyniesie to o wiele więcej korzyści niż napuszczanie jednej strony na drugą i tylko zaognianie konfliktu. Jeśli pan nikogo nie znajdzie, mogę to być nawet ja (nie, nie mam kanału, nie, nie buduję IG czy TT, nie zbieram followersów i nie potrzebuję się pokazać; wywiad może być w formie nawet tekstu lub głosówek).
Tylko czy ma pan odwagę zmierzyć się z krytyką?
@@leotheabys +100m do rizzu dla każdego kto przeczytał to całe. Kolorowych świąt wszystkim!🏳🌈🎅🏿
@@leotheabysWiększość nauczycieli jest bez pasji, po prostu łasych na 8 mies pracy i 4 wolnego w sumie.
@@leotheabys pisze Pani bardzo ogólnie. Mogłaby Pani podać jakieś konkretne przykłady wyolbrzymiania problemów przez dzieci czy rodziców?
Poza tym myślę, że warto się zastanowić, dlaczego rodzice ze wszystkim uderzają od razu do kuratorium (jeżeli faktycznie tak się dzieje). Być może mają powód do takiego braku zaufania.
Co do nie znajomości podstaw przez dzieciaki, to pracą nauczycieli jest nauczanie. Jeżeli problem jest tak powszechny, to w pierwszej kolejności w nauczycielach i ich metodach szukałabym problemu.
@@leotheabys chciałabym również dowiedzieć się, jakie konkretnie przykłady manipulacji dostrzega Pani w tym filmie.
70% to żart. We wrześniu odkryto u mnie guza w kręgosłupie, na następny dzień miałem operacje. w połowie września zostałem wypuszczony do domy, nie byłem i nie jestem w stanie chodzić na zwykłe zajęcia więc złożyłem papiery o naukę indywidualną zdalną, 2 tygodnie czekania na zgodę 2 tygodnie czekania na opinie psychologa i pyk 2 miesiące w plecy z nauką. Jestem w klasie maturalnej więc semestr kończę szybciej. Według tego co ta kochana pani minister mówi nie opłacałoby mi się chodzić do szkoły XD. PRZECIEŻ TO ŻART
No to chory żart. Przy okazji trzymaj sie.
I straciłbyś rok, całe szczęście póki co można zdać będąc nieklasyfikowanym z wf.... sam byłem nieklasyfikowany przez 5 lat, niestety ale ja muszę do końca życia uważać na lewe kolano (nie doskwiera, ale nie klękać, nadwyrężać czy się w nie uderzyć) i możliwe że Ty będziesz miał podobnie z kręgosłupem... życzę zdrowia i powodzenia, bo prawdziwe życie dopiero przed tobą
mialem zlamana reke a moja szkola daje ci usprawiedliwiona nieobecnosc a nie zwolnienie jesli nie jestes na lekcji (co dowiedzialem sie dopiero po przechodzeniu 3 tygodniu bo zapewniano mi ze dostane zw) przez co mam teraz problemy z frekwencja z wf bo nie bylo mnie przez dluzszy czas + choroba na poczatku roku. nie pomaga fakt ze wiekszosc lekcji wfu mam 2 pod rzad czyli musialbym poprostu siedziec 2 godziny nie robiac nic a pomysl zeby podkrecic frekwencje do 70% jest bezsensowny
Zdrowia życzę!
Zdrówka życzę przede wszystkim. A szkoły powinny poprostu osobno traktować zwolnienia lekarskie, kiedy człowiek nie chodzi na zajęcia ze względu na stan zdrowia, od jakiś lewych zwolnień od rodziców i limit nieobecności powinien być tylko na te drugie.
>dlaczego nie przyjechales na pogrzeb mamy??
>muzyke mialem
> a co tam miales??
>wolna lekcje, bo nie bylo pani
co 3 dzień masz pogrzeb?
@loik1loik1 a co to tylko w takich sytuacjach jest sie nieobecnym? choroby, problemy z dojazdem?
Juz bez przesady, 70% to nie jest wcale wielkie wymaganie, sam wykorzystywalem to i bimbałem przez wiekszosc swojej edukacji, lecąc na 50% frekw
@@komentarzysta1235 Mnie przepuścili z frekwencją 42% (mówimy o roku 2013)
@@PolishBigoa a z perspektywy czasu jak to oceniasz? Lepiej gdyby cie mobilizowali wymaganiem 70% czy gdyby bylo jak jest?
Ja bym zmienił że posłowie muszą mieć minimum 95% frekwencji w spotkaniach bo jak nie będą mięli to nie otrzymają wynagrodzenia. To by bylo ciekawsze.
Większość tego co mi w życiu potrzebne, nauczyłem się poza szkołą. Szkoła daje podstawy. A większość czasu, to tresura. Tresują nas żebyśmy siedzieli w jednym miejscu przez odpowiednio długi czas i robili coś co nam każą. Tresują uczniów na współczesnych niewolników.
Jak patrze na swoich niektorych kolegow z klasy to rzeczywiscie odnosze wrazenie jakby byli wytresowani
"Bądź grzecznym chłopcem. Nie biegaj, nie krzycz. Siedź cicho w ławce. Chcesz coś powiedzieć? Podnieś rękę, poczekaj, aż pani ci pozwoli. Masz się jej zawsze słuchać. Uważaj, bo jeśli zrobisz coś źle i pani się obrazi, to twoja wina. "
@thispaladin jezu hak dobrze ze mam wyjebane w te zasady XDD
A jak inaczej, geniuszu, mają wyglądać lekcje w modelu pruskim?
@@aleksandrakowalczyk6043 jaki model pruski? Model pruski to dyscyplina. My już od dawna nie mamy dyscypliny w szkołach. Ta mutacja którą mamy nie jest już tym co wprowadził (chyba) Bismarck. Pewne aspekty się zdegenerowały, a nie przystosowano go do obecnej technologi i warunków życia.
Uczniowie nie lubią chodzić do szkoły? To ich zmusimy! Dobry plan!
JAK Z CHODZENIEM DO KOŚCIOŁA, GDY RODZICE ZMUSZAJĄ DZIECI - EFEKTY WIDAĆ!
jeszcze bardziej nie bendą chcieli ale dziecko nie głosuje więc huj w jego zdanie
**mega plan**
@@kiscwinogronco racja to racja, w moim przypadku obrzydzenie do kościoła nie wynikło z cyrków które się tam dzieją, bo szczerze koło 4 liter mi to lata, a właśnie przez idiotyczne zmuszanie przez matkę by do kościoła chodzić, co skutkowało u mnie praktycznie całkowitym odcięciem
To sie na pewno uda i sprawi ze szkola bedzie super miejscem!!
a jaką frekwencję muszą mieć posłowie w sejmie?
10%, chyba że idzie Polakom jeszcze bardziej utrudnić życie, to nagle frekwencja musi być 70%.
50% udziału w głosowaniach, jeśli dobrze pamiętam... Aczkolwiek! Większość naszych posłów frekwencję ma na poziomie 90%+ co jest bardzo dobrym wynikiem. Najniżej, zgodnie z publicznie dostępną listą udziału na stronie sejmu, znajduje się z tego co widzę Lipiński Adam z PiS - jego obecność jest na poziomie 67.52%. Widocznie posłowie jednak lepiej się wywiązują z obowiązku niż moja klasa w szkole lol
P.S. napomnę, że głosowań na ten moment było aż 9266, więc...
@@Alikthefluffylizard no właśnie na tym problem polega, większość posłów przychodzi tylko na głosowania. Np. jak przemawiają reprezentanci różnych grup społecznych to nagle pusta sala, a jak jest głosowanie odnośnie tychże grup społecznych to nagle wszyscy biegiem na stanowiska. To tak jakby w roku szkolnym pomijać wszystkie normalne lekcje i przychodzić tylko na sprawdziany.
@@Alikthefluffylizard co ty gadasz ? Jakie 90%+? Oglądasz czasami nagrania z sali? Przez większość dnia tam siedzi 10 osób na krzyż
Za każdy dzień nieobecności w sejmie to jest obniżenie diety o 1/30, podobnie za każdą nieobecność na posiedzeniu komisji dieta jest obniżana o 1/30 (o ile frekwencja na komisji w przeciągu miesiąca spadła poniżej 80%)
70% obecności to jakieś żarty. Co ma minister do prywatności uczniów i ich rodziców?! Sama jestem osobą dosyć chorowitą,więc zdarza się że mam dłuższą nieobecność w szkole po za tym chodzę też do szkoły muzycznej, w której często uczestniczę w koncertach, konkursach, nagraniach czy próbach. I teraz mam to wszystko rzucić bo Pani Minister wymyśliło się że musi być 70% frekwencji?! No tak ale patrzy się tylko na jedną stronę medalu czyli tych, którzy lekcji unikają a karani muszą być wszyscy.
Dodam tylko że jestem bardzo dobrą uczennicą i nie mam problemów z ocenami. Jednak większość mojej wiedzy wyniosłam z nauki w domu a nie z bezsensownych lekcji gdzie przez 30 minut nauczyciel nieudolnie próbuje uspokoić uczniów, czy siedzenia na bezsensownych przedmiotach, na które tracimy czas.
Zgadzam się. Szkoła bardziej szkodzi niż pomaga.a najgorsze jest to że jest w szkole "odpowiedzialność zbiorowa". Nie cierpię szkoły
dokładnie też bardzo często choruje i mam dużo mniej niż 70% ale ucze się dobrze a przymus nie sprawi ze polubimy szkołe
Tu wcale nie chodzi o dobro uczniów. To oczywiste że szkoła ogłupia a głupich ludzi się łatwiej kontroluje
Poza*
Celem chodzenia do szkoły jest zdobywanie wiedzy. Po co chodzić do szkoły w której nie zdobywa się wiedzy w ogóle?
Jeśli ktoś (zwykle w szkole średniej) wie co chce robić w życiu oraz gdzie pójść po skończeniu szkoły (jakie studia/praca) to będzie się do tego przygotowywać we własnym zakresie. Na przedmioty związane z jego przyszłymi studiami nie będzie miał po co chodzić, ponieważ będzie już posiadał wiedzę którą może na tych zajęciach zdobyć, a na przedmiotach niezwiązanych z obraną ścieżką nie zdobędzie pożytecznej dla niego wiedzy, więc również nie ma po co na nie chodzić. Taka ogólna edukacja, uczenie wszystkich tego samego, na tym samym poziomie nie ma żadnego sensu, bo nie każdy ma takie same predyspozycje i zainteresowania.
Zgadzam się w 100%, dlatego ja będąc w klasie maturalnej miałem na początku roku tak niską frekwencje i mnie ścigała pedagog co ja to robie, a robiłem tylko to co mi było potrzebne i na studia dostać się dostałem
I ten komentarz wszystko wyjaśnia.
Ja miałem spoko wychowawcę, usprawiedliwiał moje nieobecności bo mówił że o mnie się nie martwi że wszystko pozdaje, ale fakt cała moja klasa średnio miała coś wspólnego z obecnością także mógł mieć obniżone oczekiwania co do obecności
@@D_Wito u mnie w maturalnej mieliśmy najniższą frekwencje w szkole (~60%), a drugą czy trzecią najwyższą średnią (na jakieś 50 klas)
Naiwne są te twoje cele. Realnie celem jest indoktrynacja i produkcja bezmyślnych pracowników
Jeśli pani minister chce, żeby uczniowie chętniej chodzili do szkoły, powinna wprowadzić działania zachęcające, a nie ograniczać się do wprowadzania nieefektywnych nakazów frekwencji. W szkołach nagminnie łamie się prawa ucznia. Dodatkowo brakuje nauczycieli, a wielu z tych, którzy pracują, nie ma kompetencji do bycia nauczycielem.
W 3 klasie liceum miałam 50% obecności w szkole, nie chcieli dopuścić mnie do matury twierdząc, że na pewno nie zdam.
Szkoła była dla mnie marnotrastwem czasu, przygotowywałam się do matury sama i z prywatnymi korepetytorami.
Maturę zdałam najlepiej w szkole, po czym zostałam zaproszona, by poprowadzić wykład motywacyjny dla uczniów 😂
w 3 klasie liceum masz koleżanko 18 lat, wiec aparat panstwa ma wyjebane czy bedziesz chodzic czy nie
@@KenamiShotyBali się że przez to że nie chodziła zaniży statystyki szkole
@@KenamiShoty uwierz mi że nie mieli
Sam znałem takie przypadki, gdzie za frekwencję nie chcieli do matury dopuścić. Także system z tektury i gó...na, jak cały nasz piękny kraj.
@@KenamiShoty nie. 18 kończy sie dopiero w 4-5 klasie jeśli zdało się wszystkie poprzednie klasy..
Dali by spokój tym dzieciom . Za niedługo dzieci będą musiały cały czas siedzieć wtych szkołach . Wydaje się że ministerstwo przejmuje się zdrowiem i zdrowiem psychicznym uczniów, a jednak okazuje się że nie . 1:37 w krajach skandynawskich nie ma polskiego systemu nauczania a także są tam takie szkoły do których dzieci nie boją się chodzić a nawet takie do których wręcz chcą .
PRAWDA! W POLSKIEJ SZKOLE JEST CIĘŻKO, DLATEGO DZIECI NIE LUBIĄ DO NIEJ CHODZIĆ!
To takie szkoły istnieją? 😭🥺😔😓
Dokładnie, a ta Pani porównuje Polskę do krajów skandynawskich, najpierw niech porówna systemy edukacji nowoczesny kontra ten stary system pruski...
@@Jules_21YTOczywiście że istnieją. Np w Finlandii dopłacają do szkół prywatnych przez co szkoły muszą walczyć aby przyciągnąć uczniów. Efekty widać. Finowie chętnie się uczą i widać to np na olimpiadach międzynarodowych
Ministerstwo,,edukacji" służy aktualnie do ogłupiania narodu. Głupimi łatwiej się rządzi . Nie ucz ich niczego sensownego, każ im siedzieć godzinami nudząc się i karć za byle nieobecność czy żart. I obie ,,ekipy" polskiej polityki to rozumieją aż za dobrze...
Niestety, ale duża ilość dzieciaków jest gnębiona, wyzywana i kategoryzowana. Uwaga historia z życia: nie miałem łatwo od czasów przedszkola. Bylem wtedy najspokojniejszym i najcichszym dzieckiem z klasy. Po jakimś czasie dołączył to nas chłopak z jakąś chorobą, nie mógł usiedzieć w miejscu. Nauczycielka wpadła na pomysł żeby przesadzić go obok mnie bo może się uspokoi :). Tak się jednak nie stało. Odwalal na lekcjach aż w końcu winę zrzucił na mnie. Pamiętam jak to wyglądało… nauczycielka mnie dosłownie bierze na koszulkę, podciąga mnie do góry, i mnie dosłownie rzuciła w kąt. Miałem przez to problemy z zasypianiem i ogólny strach. Później przyszła szkoła podstawowa. Trafiłem do klasy sportowej gdzie poszli sami „prawdziwi chłopacy”. Stało się tak, że znów byłem gnębiony przez nauczyciela. Ciągle mówił że mnie wyrzuci, że za słabo gram… też miałem z tego tytułu problemy na głowie :/. Następne jest gimnazjum. Wtedy byłem świadomy, że nie mogę odwalać, muszę się skupić i postarać żebym był akceptowany-wtedy miałem już problemy z samooceną. Los tak chciał ze byłem w klasie ze starym znajomym więc siadałem z nim na lekcjach. On najwyraźniej jeszcze nie dorósł bo co chwilę pierdzial ręką. Potem wszystko zrzucał na mnie. Wszyscy, dosłownie wszyscy w klasie się na mnie uwzięli, ciągle byłem wyzywany, że nie mam pieniędzy, że jestem brzydki, że mam krzywe zęby… długo się leczyłem. Szczególnie jedna laska, która dosłownie żyła obrażaniem mnie. Miałem minimum frekwencji żeby zdawać, nie miałem motywacji się uczyć, nie miałem znajomych. Chciałem popełnić samobojstwo. Tylko te rozwiązanie wydawało się najlepsze. Miałem wtedy z 16 lat. Napisałem listo pożegnalny do mamy, wziąłem żyletkę i ciach… no ale żyje :) Moja historia nie jest tak rzadka jak się może wydawać. Teraz dzieciaki są jeszcze gorsze, bardziej zawistne i chamskie. Niech rząd zrobi z tym porządek, a dopiero później się bawi frekwencja. Politycy to skurwysyny. Trzymajcie się moi drodzy i uważajcie na swoje rodzeństwo i dzieci!
Naprawdę przykro to czytać :'(
Bardzo mi przykro, mam nadzieję, że teraz jest już dużo lepiej i jesteś szczęśliwy. Dużo zdrowia i trzymaj się
@ byłem już na dnie ale wstałem z kolan i cieszę się że żyje!
@ dobrze że przynajmniej zauważasz te rzeczy i wiesz że to nie w porządku i powinno się reagować.
Ja też cichy w klasie byłem i nauczycielka podejrzewała że sie w domu nad mną znęcano więc musieliśmy iść do sądu💀🤚
Ngl szkoła dała mi wszystko co najgorsze, rozwaliła mi psychike mocno
@ ja to myślę, że to poprostu była lekcja. Przez te wydarzenia jestem człowiekiem jakim jestem teraz. Może i mam problemy społeczne 😂, ale za to rozwinęła się u mnie empatia i zdolności czytania ludzi, ty też pewnie coś wyciągnąłeś, prócz depresji 🗿
W skrócie ta osoba powiedziała "Nie może być tak, że uczeń prawnie zdaje na podstawie opanowania materiału wyszczególnionego w podstawie. Musimy wprowadzić sztuczny wymóg, a uczeń poza wykazaniem się opanowaniem materiału ma dodatkowo słuchać się naszych, niepotwierdzonych badaniami, wymogów, ponieważ szkoła musi być miejscem do zaliczenia wymogów, a nie do opanowania materiału"
Kocham to, że moja wychowawczyni jak i wiele innych pedagogów woli zrzucać na nas [uczniów] wielkie winy za to, że duża część ludzi nie ma nawet podstawy motywacji do nauki, bo szkoła woli narzucić wielki wymóg subordynacji niż rozwijać ludzi wedle ich pasji i zainteresowań i zamiast jakoś wpłynąć na to, żeby dobrostan uczniów polepszyć to właśnie obrzucają nas gównem, a potem niedoinformowane starsze generacje mają nas za porażki. Ogólnie polskie szkoły są takie sprzeczne, z jednej strony narzucają ten plan jakbyś się gówno liczył z takim kolektywnym podejściem, ale gdy już narzucają biednym 14 latkom wybór przyszłości gdzie biologicznie to niemożliwe, aby zdrowy człowiek był świadom jaką rolę chce pełnić to już chcą aby to był wybór jednostki.
@karolfr9738 biologicznie to nie wiem, ale nie zmienia to tego że większość programistów, których znam się zgadza z tezą "większość moich znajomych to poszła na te kierunki, bo lubi grać na kompie".
W każdym razie problemem jest to że ludzie zapominają że obecnie szkoła nie działa kapitalistycznie i się nawet nie dziwię ekstremistom co myślą że powinny być jedynie prywatne.
Szkoła powinna udowodnić, że spełnia program, jeżeli tak nie jest to nie powinni uczyć tego czego nie umieją.
Ty mówisz tu o problemie pierwszego świata, ale patrz: nikt nie wymaga od uczniaka w branżowej aby uczył się fizyki kwantowej. Mało tego, prawo ma gdzieś czy umiesz cokolwiek powyżej poziomu dopuszczającego.
...ale jak ktoś traktuje szkołę jako swój prywatny obóz indoktrynacyjny i nie rozumie idei szkolnictwa, to potem mamy sytuację gdzie szkoła o złej jakości jest obiektywnie lepsza dla najlepszych, niż przeciętna szkoła, bo jak nauczyciel ma cię w dupie to przynajmniej możesz się uczyć jak chcesz, a nie tak że powinieneś tak na prawdę biegać po sądach i kuratorium oświaty, by w ogóle to działało.
@@55sfg55 no z tym biologicznie niemożliwe to przesadziłem ale to fakt, że w tym wieku człowiek raczej się poznaje a nie realizuje plany na już wyodrębnioną przyszłość, na własnym przykładzie powiem, że poszedłem do liceum z myślami o prawie no i jestem tak na trzecim roku i jedyne co wiem to, że straciłem ostatki motywacji na cokolwiek a mówiąc o zawodzie to sam nie wiem i myślę, że wiele osób w takim wypadku włączając w to często ignoranckie bądź wręcz niezdrowe, odrzucające reakcje wychowawców i nauczycieli, jest patroszone z nadziei i zamiast w spokoju poznać swój cel i przyszłość to żyją w tym okrutnym trybie przetrwania, aby przetrwać kolejny dzień. Z tym o programie całkowicie się zgadzam, dostałem w pierwszej klasie facetke od matmy, która niedość, że nie zrealizowała połowy programu to jeszcze źle robiła zadania do tego stopnia, że humaniści ją poprawiali, do tego wcale nie uczyła, bo jako, że odziwo jestem dobry z matmy olewała mnie i pamiętam, że te zajęcia opierały się na tym, że brała najgorsze osoby z matmy pod tablice, doszło do wymiany słów i tak w 1 klasie liceum połowa nie potrafiła wzoru skróconego mnożenia. Nadal jesteśmy w plecy a za matmę i oceny z niej od wychowawcy dostajemy stale opiernicz, gdzie powinna nas wesprzeć, bo system zawiódł w zrealizowaniu podstawy to woli zrzucić całą winę na nas i mieć wywalone w tę sprawe. Szczerze to mnie frustruje, jak mamy takie roszczenia i tyle chcemy zmienić szkołę na lepsze zdrowe środowisko i przychodzi potem jakaś losowa baba po 50-tce i musi dodać swoje konserwatywne i ignoranckie paplanie, że to z niechcenia każdy debil sobie skonstruował takie pomysły XD.
3:00 klasyczne Polskie rozwiązania, zamiast brać co najlepsze z zagranicy weźmy to co najgorsze. Szkoda, że ta Pani powołujàc się na system skandynawski nie zauważyła jak bardzo przestarzały jest nasz system względem ich.
To ciekawe, napisz jaki mają system?
@@izaliw1678 w Polsce najważniejsze są oceny i uczenie się byle gówna od do sprawdzianu. Na ch tu frekwencję wplatac? Oni przychodzą do szkoły się uczyć potrzebnych rzeczy umiejętności miękkich których potrzebują na późniejszym etapie edukacji
Na 100% dzieci polubią chodzenie do szkoły jak się to wprowadzi żałosne 😂
na 100%? pewnie niedługo tyle zachcą jako minimum frekwencji
100% frekwencja kujona😂
No właśnie, w szkole nie powinno być wymagań frekwencji, egzaminów, oceń ani sprawdzianów. Uwag w sumie też być nie powinno. I powinni tam rozdawać sukienki, wtedy na pewno dzieci polubią szkołę.
@@plbronies3340to żeś poleciał z klasyczkiem
TYLKO KSZO 1929 🧡🖤💪💪💪💪💪
Strasznie mnie to ztriggerowało, za czasów szkolnych byłam bardzo często w szpitalu, za każdym razem na 3-4 tygodnie, bo tyle trwają turnusy w szpitalach, a dostawało się wezwanie na konkretny termin i tyle, sama musiałam nadrabiać wszelkie zaległości, bo nauczyciele mieli to w rzyci. A mimo to wychodziłam na ocenach 4-5, 3 to była najniższa. 20 lat później chodzę na terapię i pracuję nad traumami, jakie to wszystko mi zafundowało, bo w komplecie dostałam wytykanie palcami i wywalenie poza jakikolwiek nawias społeczny w klasie. Gdybym wtedy miała jeszcze do tego nie zdać, bo tak sobie ministra od siedmiu boleści wymyśliła, to naprawdę myśli miałabym jeszcze czarniejsze niż miałam wtedy. I tego komentarza bym nie napisała.
Minister*
Nie daj się omamić lewakom
Chryste Panie, współczuje bardzo. Miejmy nadzieję, że to rozporządzenie nie wejdzie w życie
Też tak miałam. Przez dwa lata jeździłam na 1-2 miesięczne turnusy do szpitala, byłam ostatnim rocznikiem gimnazjum. Z gimnazjum do szkoły średniej zdałam, ale z 1 klasy do 2 technikum już nie, oczywiście przez frekwencję. A że byłam tym ostatnim rocznikiem to nie mogłam dołączyć do klasy rok niżej, bo oni już też byli w drugiej (pierwsi absolwenci 8 klasy). Więc musiałam dołączyć do uczniów 2 lata ode mnie młodszych i skończyć 4-letnie liceum zamiast 3-letniego (przypominam, miałam ukończone gimnazjum). Dzięki temu skończyłam szkołę dwa lata później, w tym roku (mając rocznikowo 21 lat 🙂), zawsze byłam bardzo dobrą uczennicą, więc tak mi to wjechało na psychikę, że od tych czterech lat zmagam się z ciężką depresją i miałam kilkanaście epizodów psychotycznych, a dwóch psychiatrów nawet podejrzewało u mnie schizofrenię. Także dziękuję szkoło 🙂
Tak to jest jak w ministerstwie siedzą same stare babcie i inne mohery.
Czyli już wiemy że szkołą w chmurze niedługo zaliczy duży wzrost uczniów
Wiesz jak tak się stanie to zaraz rząd narzuci takim szkołą tonę przepisów które je utopią
Co to jest xD
nauczanie „ domowe” @@odswiezenie
Pozdrawiamy z chmury
@@MrKazzio +1
tragedia, byłam jedną z lepszych uczennic w klasie, skończyłam liceum ze średnią 5.0, a szkołę odpuszczałam sobie przynajmniej raz w tygodniu. Psychicznie nie dawałam rady, i cieszę się że moja mama rozumiała jak wiele mnie to kosztuje i usprawiedliwiała nieobecności, bo wiedziała że będę miała z tego więcej korzyści niż problemów. Nie wyobrażam sobie mieć jakikolwiek zapał do nauki MUSZĄC zapi*dalać do szkoły nieważne co. Nie mówiąc o osobach które chcą się uczyć, ale często chorują i ledwo te 50% wyrabiają (też miałam takie w klasie). Jest to wg mnie zwykłe naruszenie swobody
Obowiązek szkolny trzeba przestrzegać! Nieważne, że w ostatnim miesiącu na lekcję przychodzi od 5 do 8 osób (z ponad 20 osobowej klasy) i że na lekcji dosłownie nic się nie robi bo nauczyciel stwierdza, że jest za mało osób aby miało to sens.... a tak na serio, to 70% wymuszonej frekwencji to żart, jedyne co to zrobi to jeszcze bardziej zniechęci uczniów do szkoły.
Co to ma znaczyć Boże niektóre dzieci nie lubią chodzić do szkoły bo rówieśnicy nie są dobrzy albo źli nauczyciele albo inne czynniki wpływające na to że dzieci nie chcą chodzić do szkoły. To jest beznadziejny pomysł żeby zmienić procent frekwencji poza tym jak ma się minimalną liczbę ocen to się jest klasyfikowanym nie ważne że się ma 49% nieobecności. Poza tym jak dzieci mają być bezpieczne w szkole jak dochodzi do nękań przez rówieśników lub starsze klasy a nauczyciele bardzo często to olewają.
Nauczyciel często sam dołącza do gnębienia ucznia i tym samym daje przyzwolenie. Jak tu myśleć o założeniu rodziny kiedy takie prawa są wprowadzane.
No nauczyciele nawet częściej wyśmiewają i obrażają niż uczniowie
Pewnie niech dzieci robią tylko to co chcą i lubią. Na pewno później łatwiej będzie im się przystosować do tego, że trzeba chodzić do pracy, której czasami się nie lubi i robić rzeczy, których się robić nie chce.
@plbronies3340 Albo do tego zmień pracę albo wyjedź za granicę.
@@joannakuzyk4983 świat nie jest na tyle piękny, żeby każdy mógł wykonywać pracę, którą kocha. Potrzebni są kasjerzy, sprzątacze, śmieciarze itd. bądźmy szczerzy, nie ma za dużo osób, które marzą o takiej prac, a ktoś ją musi wykonywać. Zresztą nawet jeżeli lubi się swoją pracę, to są dni, kiedy się nie chce, projekty które nie idą itd, ale nie ma, że boli, trzeba zacisnąć zęby i robić to co trzeba. I tego też powinniśmy uczyć dzieci.
Zmiana ma sens ale tylko w takim momencie gdyby szkoła coś dawała, aktualnie to daje depresje i fobie czyli po prostu nie ma sensu, już też pomijam dramatyczną podstawe, sam jestem uczniem który ma >95% frekwencji (niestety) przez rodziców i uważam że nic w tym pomyśle nie ma aktualnie sensu
Rel
prawda
nigdy więcej nie zbliże się do balonu powieszonego przy dzwiach...
Jeszcze kilka kabli RJ45
pytanie co mialo sens w polskiej edukacji jesli chodzi o zmiany w tych czasach
Prawda, z gimnazjum wyniosłam fobię społeczną i depresję 😢
Jeśli to się potwierdzi to już nigdy nie zdam
Rel
Rell
Później w kołchozach łatwiej takimi sterować i zastraszać.
Rel
To teraz tylko liczę na to że dotrwam do maja z moją nikłą frekwencją i nareszcie opuszczę to miejsce.
Powodzenia wszystkim zdającym w tym roku maturę!
Kwiecień to miesiąc końca piekła edukacji dla maturzystów , i pójście do roboty lub czekanie do października na studia
Ja już po maturze 1 rok studiów powodzenia bo ten egzamin nie jest taki straszny
4 klasa, jeszcze rok, moze nie zdarza tego wprowadzic
No pozdrawiam matura też na moim roku więc będzie koniec tej szkoły i mojej całej depresji której nabawiłem się w teb edukacja
Nawzajem 🫶
Zamiast wprowadzać takie zmiany powinni się zastanowić dlaczego uczniowie nie chodzą do szkoły
sigma komentarz, no i profilowe tez fajne
bardzo trafne spostrzeżenie
Bo albo są chorzy i mają zwolnienie lekarskie, wtedy są w pełni usprawiedliwieni, albo mają zjebanych rodziców.
Byku, to jest za trudne...
Jak byś kupił dyplomy to i dodawanie 2 do 2 przyprawiło by cię o ból głowy 😂
Człowiek od dziecka jest pełen ciekawości do całego świata. Kiedy ta ciekawość zanika ja się pytam?
Jak chce żeby dzieci chodziły do szkoły to niech w końcu zabiorą się za to, żeby ta szkła nie była koszmarem. Lekcje do późna, bezsensowne lekcje, pierdoły, które zapychają mózg a nigdy się nie przydadzą. Na niektóre lekcje ja sama nie chodzę, bo nie chce mi się siedzieć na telefonie, wolę się wyspać lub uprawiać sport. Dramat
Mam nadejdę, że tego nie wprowadzą, co to za różnica czy ma się 50% czy 70% frekwencji jeśli ma się dobre wyniki w nauce. Ja na rozszerzeniu z matmy i fizyki więcej nauczyłem się od Matemaksa i Zaliczone na 5! niż od nauczycieli w szkole.
Karol rogowski goated🐐
Zaliczone na 5 ale wiedza 10% z każdego przedmiotu xd
A czemu inne dzieci mają chodzić do szkoły a inne leżeć w domkach?
Poleć kanały do fizyki
@@education2881 bo do cholery jasnej mamy mieć wybór. Inaczej nie będziemy się różnić od bydła hodowlanego.
Jestem już "stary", bo mam 47 lat i patrzę na ten problem z punktu widzenia rodzica. Jak dla mnie jest to kontynuacja dewaluacji instytucji szkoły. Ja już nie widzę żadnej satysfakcji z dobrych wyników dziecka w tak gównianym systemie oświaty. I wiecie to, będę jeździł ze swoimi dziećmi na wakacje kiedy będziemy chcieli i ile będziemy chcieli i w dupie mam czy przejdą do kolejnej klasy czy nie. Uczę ich przedsiębiorczości od małego, a do prowadzenia firmy nie są potrzebne papierki z gównianych polskich szkół.
Jako osoba z tytułami naukowymi dr inż. po kierunku technicznym ukończonym na dobrej Polskiej uczelni powiem Ci... że masz rację. Przynajmniej jeśli chodzi o naukę od przedszkola do końca szkoły średniej. System ma kompletny brak szacunku dla czasu i zasobów dzieciaków, zdecydowanie najlepsze co może zrobić taki młodziak to nie chodzić do szkoły kiedy tylko się da. Ja tak robiłem i dobrze na tym wyszedłem- robię to co lubię, stać mnie na wszystko co chce i potrzebuję, dyplom jest więc rodzice też dumni
Chyba zapomnieli, ze szkola jest dla ucznia, a nie uczen dla szkoly.
Szkola swiadczy usluge edukacyjna, a uczen korzysta z swiadczonej uslugi.
Jesli dalej ministerstwo edukacji bedzie ingerowac w sprawy uczniow to niech pamietaja, ze za 3 lata sa wybory parlamentarne.
Te 15 latki za 3 lata beda mialy 18 lat i prawa wyborcze. I w wyborach podziekuje rzadowi PO, ze wtracal sie w ich sprawy.
Czyli poprostu zaglosuja na kogos innego albo zaglosuja nogami czyli wyemigruja z Polski.
Buahahaha
Skoro we wszystkich krajach jest obowiązek szkolnictwa do 18tki to raczej nie do końca jest jak mówisz. Obowiązkiem ucznia jest do tej szkoły chodzić a te 50 czy 70% to inna kwestia
@@axlpolska8146 To jak maja pracowac np. aktorzy w serialach takich jak Klan czy Pierwsza Milosc.
Przeciez sa aktorzy w wieku nastoletnim czy wrecz dzieci.
Jak maja pracowac Influencerzy np. Travel TH-camrzy?
@@etraigann Smiej sie smiej. Za 3 lata wybory.
PO wygralo rok temu wybory parlamentarna jako partia wolnosciowa, anty-Pisowa.
Bo PiS sie ludziom kojarzyl z uciskiem i niewolna.
Natomiast PO ktory tak bardzo chcialo miec glosy mlodych ludzi to teraz tak reformuje system edukacji aby mlodziez uciskac i ograniczac.
Ale pamietajcie, ze za 3 lata obecny 15latek bedzie mial 18 lat i prawa wyborcze.
Wszyscy 15, 16 i 17 latkowie w nastepnych wyborach parlamentarnych beda juz mieli prawo wyborcze.
A young adults napewno ich popra, bo pamietaja jak bylo gdy sami chodzili do szkoly.
Nauczyciele tez o tym zapominaja, ze Ci ktorych gnebia w szkolach obecnie - niedlugo beda rzadzic i im wszystkim podziekuja.
Mam nadzieję.
Mieszkam w NL i tu bardzo podoba mi się system edukacji . Mój syn ( obecnie 18-latek) uwielbiał do szkoły chodzić . W podstawówce , dzieciaki , nie mają zadań domowych , mają program z każdego przedmiotu w ćwiczeniach na dany dzień , którym zajmują się w czasie lekcji . Jeśli nie zdążą , zostają dłużej po lekcji i nauczyciel im dodatkowo tłumaczy i pomaga . Na podstawie ćwiczeń i rozmów w trakcie lekcji wystawiane są oceny .Kończą się lekcje . Książki i ćwiczenia zostają w szkole , przez co dzieci mają czas na hobby .Raz w roku ( od 4 klasy) dzieci mają do wykonania z różnych przedmiotów własne projekty ( to robią w domu) , które muszą przedstawić przed nauczycielem i klasą . Jeśli chodzi o szkołę powiedzmy jak w Polsce gimnazjum , dzieciaki mogą wybrać dwa przedmioty ( prócz matmy i języka) , które ich nie interesują , ale w zamian muszą dobrać sobie dwa nowe, które je interesują , lub poszerzyć dwa z tych które już mają . Również " kartkówki są na zasadzie wypełniania ćwiczeń" a 4 razy w roku mają egzaminy . Jeśli mają z jakimś przedmiotem problem , pomoc jest im zawsze udzielana w szkole po lekcjach . Wywiadówki też są super . Jedynie na początku każdego roku wszyscy rodzice spotykają się wspólnie z wychowawcą ., później 4 razy w roku każdy rodzić ma tz. 10 min. czyli przychodzi waz z dzieckiem do szkoły na rozmowę z wychowawcą i ewentualnie asystentem wychowawcy , gdzie omawiany jest poziom edukacji i z czym dziecko ma problemy itp. Zarówno rodzice jak i dziecko bierze w tym czynny udział , może zadawać pytania czy zgłaszać zastrzeżenia . Prócz tego , rodzice i w podstawówce , gimnazjum , technikum ,mają zawsze możliwość mailowego kontaktu z wychowawcą . W podstawówce jest również tz zeszyt komunikacyjny . W ten sposób nauczyciel , codziennie może przekazać rodzicom, a rodzice nauczycielowi informacje związane z problemami , lub pochwałą dotyczącą dziecka i ewentualną oferowaną pomocą
Czy w NL nie było jakiś kar finansowych przy niskiej frekwencji? Bo coś tak kojarzyłem, że czytałem
Nigdy nie sądziłem że to powiem ale wolałem jak ministrem był Czarnek
Stop patologii władzy
Rel
Rel
+1
+ Nie wiem czemu ludzie są aż tak ślepi, że wspierają ta zasraną platformę deprawacji. 🤦
To trzeba niestety nowe partie zakładać bo u nas nie ma dobrej opcji. Nawet mniejszego zła. Każda partia to inny ,,smak" szamba
Studentka psychologii(pedagogika i neuropsychologia)
Jedno słowo- MASAKRA
Nie dość że dzieci są przebodźcowane do limitu(przez 7 godzin dziennie, nowy przedmiot co 45 minut gdzie jest napchane tyle zbędnych informacji że oni muszą zapamiętać na sprawdzian i zapomnieć, bo uwaga za chwile kolejny przedmiot i ta sama historia, stres związany z tym że każdego dnia, na każdej lekcji trzeba znać tabun materiału bo nauczyciel do tablicy może wziąć i to wszystko w czasie gdy moralność heteronomiczna przechodzi w autonomiczną(w skrócie dziecko uniezależnia się od rodziców, uczy się rol społecznych, zaczyna coraz bardziej rozumieć empatie, wiec uczą się gdzie są granice innych ludzi i na tym bazują swoja role i jak wyglądają normy i WIELE innych) to jeszcze wracają do różnych domów gdzie jest od nich oczekiwane branie udziału w obowiązkach(co jest dobre ale dzieci nie maja czasu na bycie dziećmi!), prace domowe… oni sobie żarty robią.
Ja teraz na studiach uważam że oni już się znęcają
Ja mam w jednych dniu 3-4 przedmioty(pod rząd pare godzin z każdego) i dzięki temu jest czas na wytłumaczenie, zrozumienie a dzięki temu ze tak mało przedmiotów w ciagu dnia moja głowa nie czuje się jakbym zaraz miała paść
Nie żartuje jak powiem ze w szkole średniej miałam zła sytuacje w domu i straszny stan depresyjny, chodzenie do szkoły było ucieczka w wymęczenie
Już nie wspominając o tym ze nauczyciele są szkoleni żeby nie traktować DZIECI jak ludzi
Nie mogą jeść, pić, pójść do toalety, odpocząć, spóźnić się bez słuchania reprymendy
Niech ktoś mi powie czemu ci idioci nie wezmą psychologa-pedagoga do swojej „paczki” kogoś kto wie jak obchodzić się
z dzieci, jakie jest ich rozumienie? To jest chore
A no i gratuluje inteligencji żeby cos takiego wprowadzić po covidzie
Ja miałam 60% frekwencji w maturalnej bo cały czas na antybiotykach byłam i byłam prawie miesiąc w szpitalu przez nowotwór, nauczyciele postarali się żeby mi rzucać kłody pod nogi jak tylko się da(byłam przeciętna uczennica, cicha, nie rozmawia na lekcji przeważnie, czasami jakiś konkurs, ulubienica paru nauczycieli)
żeby to jeszcze było 7 godzin.. u mnie nieraz jest po 10
Oj się zgadzam, pamiętam to gówno zwane gimnazjum, użeranie się z debilami w klasie którzy się znęcali. Co tydzień kilka kartkówek, sprawdzianów, wypracowań. Oczywiście zawsze praca domowa, a na lekcji gdzie był nadmiar uczniów, hałas, nie ma jak się skupić, nauczyciele nie tłumaczyli ot nudne do porzygu lekcje. Masa zbędnej wiedzy, zawsze strach bo facet z historii będzie pytał z jakiegoś gówna pokroju dat, czy egipskich władców. Czy chemia gdzie baba dziwiła się że nie każdy rozumie jak przebiegają reakcję i ile cząsteczek ile zostaje. Pić nie wolno, iść do toalety nie wolno bo przerwa 5minut gdzie była kolejka nie wystarczyła albo przez znęcanie się. Niewygodne krzesła, przepisywanie całej tablicy, podręczników, tylko obrzydzenie do przedmiotów, książek, ruchu fizycznego. Polską szkołę trzeba zaorać, pruski system edukacji - kiedy on był?! w tym czasie ile rzeczy powstało, polecieliśmy na księżyc a dalej krzywdzenie dzieci. Później szkoła średnia trochę lepiej, bo pomimo że chodziłem, a raczej rodzice przymuszali bo jak to nie pójdziesz do szkoły jak się źle czujesz?! pewnie udajesz! Nauczyciele na koniec starali przepychać, już trzeba było się starać aby nie zdać, wylecieć. Typa co prawie w ogóle nie było, pojawił się na koniec i dostał 2, zresztą później wyleciał i policja zgarnęła patusa. Specjalnie męczenie uczniów żeby wstawali na 8 pomimo badań naukowych że to niezdrowe, siedzenie do 14-15 i zero użytecznej wiedzy tak naprawdę. Jakbym miał dobrych, inteligentnych rodziców wolałbym im pomagać w pracy i uczyć się czegoś praktycznego a tak tylko obrzydzenie nabrałem do zawodu który wybrałem i w tym czasie powinienem pójść do psychiatry po leki na fobię społeczną. A obecna władza jak i poprzednia kręci na siebie bata, szkoda że taka niska frekwencja jest w wyborach.
Według mnie problem jest z samym systemem, oczywiscie nauczyciele też biora udział w tym procederze. Ja bym chciał, aby edukacja stała się bardziej indywidualna, gdzie szkoła uczyłaby jak efektywnie uczyć się a w głównej mierze, żeby prowadziła ucznia na ścieżce nauki gdzie uczeń sam zdecyduje kiedy, jak i czego będzie się uczył. Żeby nauczyciel nie uczył, ale żeby prowadził ucznia, doradzał mu i traktował go jednostkowo. Zawsze będą osoby, które nie będą się uczyły i choć to tylko przeczucie wydaje mi się, że takich osób byłoby mniej w takim systemie. Może to zbyt idealistyczne, ale myśle że szkoła potrzebuje w wiekszym stopniu indywidualności.
Dzieci są przebodźcowane przez telefon, tiktoki i inne media, ekrany. Ograniczyć do minimum i szok, zdrowe dziecko.
@RoseKnujec to jest tylko część problemu niestety
Co człowiek, nawet mały, robi kiedy jest przebodźcowane po całym dniu szkoły, mnóstwo informacji, znajdowanie własnej autonomi i roli w społeczeństwie, wraca do domu gdzie trzeba posprzątać, wyjść z psem, zająć się młodszym rodzeństwem, albo do domu pełnego patologii i musi zrobić zadania domowe i pouczyć się na 3 lekcje do tyłu z 7-9 przedmiotów.... No raczej nie da rady. Ucieczka. Do social mediów i gier w których nie ma prawdziwych konfliktów, filmików które pozwalają żeby na chwilę się odłączyły, żeby dzieckć to ciągłe "mam jescze tyle rzeczy do zrobienia a ja już nie mam siły. Nie chce o tym słyszeć" Oczywiście nie robią tego specjalnie. Dzieci w tym wieku powinny mieć więcej czasu na socjalizowanie. Ale nie robią tego bo ich bateria po szkole pada. Naprawdę smutne :// a zabieranie dziecku możliwość uspokojenia się, czy komunikacji z rówieśnikami którzy mają ten sam problem może tylko pogorszyć sytuację. Można zaproponować zabranie dziecka i kolegi na basen czy do kulek raz w tygodniu, coś skupionego na dziecku zachowującym się jak dziecko
U mnie w gimnazjum w tedy kiedy były już wystawione oceny nauczyciele mówili nam, że po co przychodzimy tylko im przeszkadzamy ( pewnie chodziło o wypełnianie papierów np świadectw) 😅
U nas tak w podstawówce i w liceum było
Ironiczne, że powiedzieli, że szkoła ma być bezpiecznym miejsce. Miejsce pełne awanturników. Zabawne. Jak mieli te 50% to chociaż nie było ich przez połowę czasu
szkoły coraz bardziej przypominają stalinowskie obozy a nie to "wesołe miejsce w którym zdobędziesz nową wiedzę i wspaniałe przyjaźnie"
Chyba nie jesteś za dobry z historii... Takie porównanie jest nie tyle nietrafione i szkodliwe dla systemu oświaty, co zwyczajnie obraźliwe dla ofiar reżimu stalinowskiego.
@@leotheabys ale właśnie o to i mu chodziło i z nim się zgadzam. Może w szkołach nie umieramy ale zamienia nas z ludzi którzy mają walczyć o spełnienie marzeń to walczą o najlepszą ocenę i przejście do następnego roku
Żeby było śmieszniej grecki rodowód tego słowa kojarzył się z czasem wolnym.
@@leotheabysniestety na rację. Tak to jest kiedy socjaliści dorwą się do edukacji (PiS i PO to jedno gówno jak reszta tej koalicji czy rządu)
Za dużo tam bzydostwa i ukrow - brak dekomunizacji po 89 roku i kar za zbrodnie na Polakach
Co za głupota, kiedy byłem w szkole średniej to 70% nie miała nawet połowa, a niektórzy byli poniżej 50%, z różnych powodów (praca, start działalności gospodarczej lub praca w firmie rodziców, albo realizacja swoich pasji), wszyscy co do jednego szkołę skończyli pomimo straszenia, że nie zdadzą z niską frekwencją. Na wakacje też spora część uczniów jeździła we wrześniu, maju i czerwcu z uwagi na korzystniejsze ceny, brak tłumów i rodziców z małymi dziećmi, więc można było spokojnie wypoczywać. Nie dość, że szkoła szkodzi niejednokrotnie naszemu zdrowiu psychicznemu to jeszcze chcą ludzi pozbawić możliwości wypoczynku od tego "horroru". Potem nagle się każdy dziwi, skąd tyle problemów psychicznych u dzieci i młodych dorosłych.
No tak no bo po co dzieci mają mieć pasje, zwiedzać świat, czy uczyć się na własnych zasadach w domu? Najlepiej marnować ich czas w szkole na w większości nudnych lekcjach, podczas których nauczyciel nieraz zamiast uczyć to opowiada historię swojego życia/zajmuje się uciszaniem innych uczniów/biernie czyta podręcznik lub prezentacje/pilnuje, żeby przypadkiem nikt nie pił, nie jadł, nie żuł gumy albo telefonu nie używał/ma problem z czyimś wyglądem albo ubiorem itp.
Ps. Szkoła jako bezpieczne miejsce? Często jak ktoś jest prześladowany w szkole to żadnej pomocy nie otrzyma, a wręcz przeciwnie będzie mieć jeszcze problemy jak się odważy obronić.
Masakra, co kolejny minister edukacji to gorszy...
A może by tak znaleźć przyczynę czemu dzieci nie chodzą do szkoły?
Ja często opuszczałam gimnazjum i liceum, bo byłam tam gnojona przez rówieśników. Na początku to ignorowałam, ale potem z ich zaczepek fizycznych wybraniałam się pięściami. Jak kiedyś pobiłam chłopaka bo mnie ze schodów zrzucił, to oczywiście ja musiałam przepraszać i to moich rodziców wzywano. Mimo, że nawet całą sytuację widziała inna nauczycielka, ale ta stanęła po stronie oprawcy - tłumaczyła, że dziewczynce nie wypada się bić, mam przeprosić i jako ta mądrzejsza nie dać się sprowokować (Serio? To jak mąż pobije żonę to ta powinna go przepraszać i siedzieć cicho?!). Zgłaszałam takie sytuacje nie raz wychowawczyni i na tym się kończyło. Doszło do tego, że nie mogłam się bronić - bo rodziców wezwą. Nie mogłam już tego zgłaszać nauczycielom - bo potem mnie ignorowali. Rodzicom też nic nie mówiłam - by nie sprawiać im problemu. Tak oto z czwórkowej uczennicy stałam się osobą, która zaczęła wagarować, ledwo zdawać do następnej klasy, miała najgorszą ocenę z zachowania, do szkoły szła cała zapłakana, a przez nauczycieli postrzegana była jako ten najgorszy typ ucznia w klasie.
To było 20 lat temu, ale teraz zapewne jest jeszcze gorzej, bo wszystko można nagrać i do neta wrzucić, by tam się dodatkowo z ciebie śmiali.
Na studiach, gdy już nikt mi nie dokuczał, mogłam ponownie wrócić do moich dobrych ocen - otrzymywałam nawet stypendium. Mimo to, ta cała sytuacja ze szkoły skończyła się u mnie nerwicą i fobią społeczną, których - pomimo leczenia - skutki odczuwam aż do teraz.
Nie wyobrażam sobie jak mogę przy takim wymaganiu zdać
Jestem chorowita, mam alergię na wszystkie możliwe pyłki i do tego mieszkam przy lesie w okolicy wielkiej łąki, często jeżdżę do ortodonty i fizjoterapeutów bo mam pyćko krótszą nogę i przekrzywioną miednicę
Wystarczy że mnie lekko przewieje albo zacznie coś pylić lub mi coś z drutem zrobią i już minimum 3 dni w domu
Frekfencję mam na poziomie 60%
Chcą uwalić i dać kary za nie chodzenie do szkoły. Kolejny powód dla którego nie każdy będzie chciał dzieci.
@@joannakuzyk4983w punkt! Niestety to jest część czegoś większego, planu lewicy... Zniszczyć rodziny, białych ludzi, wpuścić dzikusów i wychodowac sobie niewolników. Niestety już nie teorią spiskowa
Z ciekawości, jakie masz objawy alergii, że aż w domu trzeba zostawać? 😮
@@gabrysiatynska5210 Objawy alergii: wysypki, katar, ból gardła, ból głowy, duszności, astma, pokrzywki na całym ciele które uniemożliwiają ubranie bielizny i bolą, obrzęki Qunkiego, zapalenie spojówek itp.
Po prostu nawet jeśli chciałabyś chodzić do szkoły jeśli taki chory pomysł wejdzie zostanie Ci nauczanie indywidualne lub edukacja domowa...
Dla mnie to jest absurd. Załóżmy, że jest taki wybitny uczeń co wszystko umie. To w jakim celu ma chodzić dla frekwencji, bo oni chcą 70% wymagać? Ja zawsze jak mogłem to unikałem szkoły i jakoś zaległości nigdy nie miałem, zwłaszcza gdy nauczyciele nas zmuszają do ślęczenia nad tematem, który powinniśmy przerobić w szkole, bo to ich zasrany obowiązek. Nie każdy chce poświęcać 100%: swojego życia, czasu i uwagi na te głupoty, które do niczego nie prowadzą. Ja nie raz musiałem sobie odpuścić pójście do szkoły, by np. nie napisać sprawdzianu albo kartkówki, bo czegoś nie miałem jak się nauczyć, bo zawsze brakowało na to czasu. Jak miałem przykładowo większość lekcji odwołane i miałem 2/3 lekcje, a mam 1,5h do szkoły, to mam się fatygować w środku dnia, by przyjechać i najpewniej znowu pierdzieć w stołek? Cieszy mnie to, że w maju koniec tego burdelu.
Dokładnie. Brakuje nauczycieli, szczególnie od lekcji zawodowych i często się zdarza, że w ciągu dnia z 8 lekcji 5 nie ma bądź są na świetlicy. Dla osób które dojeżdżają kilkanaście kilometrów autobusem, a jak wiemy komunikacja w Polsce nie jest na wysokim poziomie, dojechanie do szkoły na zaledwie kilka lekcji się nie opłaca bo to strata praktycznie całego dnia. Kiedy taka osoba ma się uczyć gdy pół dnia spędza siedząc w szkole, a drugie pół na dojazd do niej? Swoją drogą w szkole nauczyciele nie przekazują całości wiedzy i i tak żeby umieć na sprawdziany trzeba przerabiać materiał samemu w domu. Jak dla mnie wymaganie określonej frekwencji to absurd. Rządzącym się już w głowie przewraca.
@@robuxin raczej w dvpie bo mózgów to oni już nie mają
Żeby nie był jakimś chorym wyrzutkiem bez krzty kompetencji społecznych!
W pierwszej klasie technikum miałem prawie 100% frekwencji i bardzo dobre oceny, ale na szczęście już w drugiej klasie się ogarnąłem i zrozumiałem, że te cyferki i procenciki mi nic nie dają. Wciąż zdałem i niczego nie żałuję, bo czego? Tego, że nie mialem wyróżnienia, czy jakiegoś skrawku papieru za 100% frekwencj XD
Pomimo bardzo niskiej frekwencji wciąż z wielu rzeczy umiem więcej niż większość klasy i tyle to znaczy.
W dodatku moja szkola chwali jedynie osoby z wysoką frekwencją xD
Wkurza mnie, że ci idioci z rządu mają te swoje genialne pomysły nanawet nie wiadomo co. Z dvpy dali pomysł o frekwencji, który nikomu nie był potrzebny. Nie pozdrawiam polityków ministrów i różnych przegrywów z rządu :)
Aktualnie jestem w 3 liceum, w podstawówce frekwencję zawsze miałem bardzo wysoką. W szkole średniej zrozumiałem że, tak na prawdę nie chodząc do szkoły oszczędzam czas bo uczyć się mogę tylko tego co chce i potrzebuje. Przychodzę na sprawdziany które zawsze są bardzo schematyczne przez co łatwo dostać dobrą ocenę i jestem nie najgorszym uczniem. To 70% to żart bo autentycznie lepiej jest nie chodzić i uczyć się tego czego potrzebujesz a nie co musisz. Moja szkoła i tak próbuje walczyć z zjawiskiem niskiej frekwencji w mojej klasie poprzez ustawianie nam na ostatnich i pierwszych lekcjach najważniejsze przedmioty a w środku dnia tego z których wiedzą że większość by się zwolniła.
Tymczasem ten gościu który ma frekwencje 69% XD
Źle napisałeś. Powinno być 69,9%😂
Nieźle 😂
70%?! Absurd. Na początku roku byłem chory, okropnie bolało mnie gardło przy przełykaniu, z względu na brak innych objawów miałem przypisane tylko jakieś laitowe tabletki do ssania i zalecenie że mam brać ibuprom. Po tygodniu wylądowałem na sorze bo gardło mnie tak bolało że nie byłem w stanie jeść. Cała noc prawie na sorze, zaczął mnie w tym czasie boleć okropnie brzuch i okazało się że mam zapalenie wyrostka, a po chodzeniu trochę po lekarzach na sorze zobaczyli że mam afty na nagłośni. Prawie tydzień leżałem w szpitalu na obserwacji z względu na wyrostek (ostatecznie nie miałem operacji). Pochodziłem chwilę do szkoły, a potem jakiś bliżej nie zidentyfikowany przykurcz mięśnia w karku (nie mogłem ruszyć głową z względu na ból i chodziłem wykrzywiony). Odbieranie ze szkoły i jazda na sor. Po dwóch nie całych godzinach zalecenie siedzenia w domu i maksymalna dawka ibupromu przez 5 dni. Kolejny tydzień w plecy. Następnie ksztusiec kolejne trzy tygodnie nie chodzenia do szkoły. Ponad dwa miesiące w plecy. XD
Przymuszanie zamiast rozwiązywanie problemu nigdy się dobrze nie kończy.
Moje dzieci 2 lata temu przeszły na nauczanie domowe. Nie żałujemy. Dzieci uczą się lepiej, niż w szkole stacjonarnej. Mają okrojone przedmioty, zawężone do tych najważniejszych. Egzaminy końcowe są już od listopada. Także nagle się okazuje, że aby się nauczyć jednego przedmiotu dziecko nie musi siedzieć w ławce przez 10 miesięcy od 8-16, a wystarczą 2 godziny codziennie przez niecałe 2 miesiące. Poza tym moje dzieci mają czas na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań. Są pewniejsze siebie, spokojniejsze. Jak na razie same plusy. A i kontakt z rówieśnikami także mają. Chodzą na świetlicę miejską, gdzie są prowadzone zajęcia z psychologiem, pedagogami itd. Polecam każdemu, kto nie chce, aby dziecko w przyszłości robiło coś tylko po to, aby się przypodobać innej osobie. Bo tak działa niestety system edukacji w PL.
A co z interakcja z ruwiesnikami jak to rozwiazalisce?
zmiana na 70% miałaby sens gdyby szkoła działała... a aktualnie nie działa... w mojej szkole klasa maturalna (biol-chem), którą uczy moja wychowawczyni ma tylko 2 godziny biologi w tygodniu... tak klasa maturalna przez co frekwencja jest tam mała bo większość zostaje w domu uczyć się biologii bo nie ma jej w danym dniu (ja aktualnie nie będąc maturalną mam 4 biologie).
Kolejna rzecz która jest przeciw 70% obecności jest taka, że materiału jest (w liceum) tyle, że serio potrzeba uczniom kilkudniowej przerwy od szkoły (bo sobota i niedziela to za mało), przykład ode mnie: mieliśmy sprawdzian z biologi (jestem biol-chem) w ten poniedziałek + sprawdzian z historii też w ten sam dzień (bo pani od biologii jako że musiała przełożyć swój sprawdzian to zignorowała to, że już był wpisany z historii), pani oceniła go na kolejny, poprawa w przyszłym tygodniu pod koniec oraz w tym samym tygodniu na początku kartkówka z kolejnych tematów, a do tego jeszcze sprawdzian z matematyki i kartkówka z chemii.
Wniosek: jak uczniowie mają chodzić do szkoły, gdy mają tyle materiału do przerobienia (program z języka polskiego musieliśmy dokończyć na początku kolejnej klasy) i z jednej pracy klasowej wpadają w kolejną, większość osób do szkół ponad podstawowych musi dojeżdżać (ja np kończę czasem 15/16 w domu jestem 16/17) więc czasu na naukę nie ma aż tyle w tygodniu więc muszą wagarować albo by się uczyć albo by odpocząć psychicznie, bo ten system jest nie normalny
Technikum jest jeszcze większym piekłem niż liceum.Na własnym doświadczeniu mogę powiedzieć że przez niechciany profil straciłem o dodatkowy rok życia
Spoko ja w technikum miałem klasówkę z chemii, sprawdzian z elektrotechniki i z automatyki
W jednym dniu
A wystarczy zamykać uczniów w szkole na klucz, wtedy zawsze będą obecni.
Nie podawaj ministerstwó kolejnych pomysłów, bo wtedy już nigdy ze szkoły nie wyjdziemy.
@@kotel1752 ministerstwu*
@@kotel1752 Mnie osobiście zastanawia ten błąd w trzecim wyrazie. Nie kojarzę dosłownie żadnego wyrazu w języku polskim kończącego się na "ó". To wręcz gryzie w oczy. Zastanawia mnie proces myślowy, jak ktoś mógł dojść do wniosku, że piszę się "ministerstwó"? Mimo podkreślonego czerwonym wężykiem wyrazu, ktoś musiał dojść do wniosku, że to słownik nie zna tego, bądź co bądź, pospolitego wyrazu. Jak do tego doszło?
@@kotel1752 akurat komuś, kto pisze "ó" na końcu wyrazu to takie zamknięcie w szkole by mogło wyjść na dobre XD
Fajnie. A w Japonii z kolei zdajesz do następnej klasy niezależnie od frekwencji i ocen. Konsekwencją jest to że potem mają problem z znalezieniem dobrej szkoły. Ci którzy potrzebują dostaną się tam gdzie chcą a ci co nie to nie. I z jakiegoś powodu Japonia jest jedną z największych gospodarek świata.
W Japonii również masz popierdoloną kulturę pracy. Od jednostki wymaga się poświęcenia dla dobra ogółu społeczeństwa. Wykształcenie zdobyte na Tokio Daigaku to dosłownie synonim boskości - tak, fakt, że uczyłeś się na prestiżowej szkole robi z ciebie geniusza, mimo że otarłeś się o nieklasyfikowanie.
Z całymi minusami Japonii, przydałoby się nam bardziej poświęcanie dla dobra ogółu, jak choćby nie wyrzucanie śmieci gdzie popadnie, chamstwo na drodze i w życiu codziennym, tylko ja ja i ja, kto mi zabroni puszczać gówno przez głośnik, palić papierosy, palić śmieci. A ujmą na honorze jest skorzystanie z komunikacji miejskiej, czy zostawienie auta w domu, połączone z chłopskim rozumem i denializmem naukowym, kto to widział stawiać atom przecież kury nie będą znosić jajek.
@@someone7948 Choć o większość możemy obwinić naszych rządzących którzy albo rozpowszechnili propagandę na temat złego atomu (bo to wcale nie tak że Orlen jest prywatnym podmiotem z którego rządzący ciągną ogromne zyski) albo doprowadzili do takiej patoli że bardziej się opłaca zaryzykować i wyrzucić śmieci do lasu bo finalnie mandat może wyjść taniej. A poza tym nawet jak płacisz za śmieci to ich często nie zabierają. Bo tak. Prawda. Patola.
JEŚLI UCZEŃ OPANOWAŁ PROGRAM, TO 0% OBECNOŚCI POWINNO WYSTARCZYĆ :)))
Zależy od wieku. W szkole podstawowej jednak powinien być jeszcze jakiś test psychologiczny, bo szkoła to też miejsce, gdzie ludzie uczą się żyć z innymi ludźmi. Ta zdolność jest dużo bardziej przydatna, niż cała wiedza na lekcjach. A przy 0% może, (nie musi), zaistnieć sytuacja, gdzie dziecko nie ma zupełnie kontaktu ze swoimi rówieśnikami.
To nie chodzi o to by uczniowie byli mądrzejsi niestety.. Ich to nie obchodzi. Chodzi o to by ludźmi w przyszłości było łatwiej zarządzać.
Tak jest obecnie albo 50% albo wystarczająca ilość ocen. Tak interpretuje to Stowarzyszenue Umarłych Statutów
@@sznstrategic*i, w zapisie jest słowo "może" co oznacza że wcale nie musi być klasyfikowany.
Taki system działa dopiero na studiach. Na semestrze letnim drugiego roku powtarzałem laboratorium chemii nieorganicznej z letniego semestru pierwszego roku, zajęcia na 4 godziny. W tym samym czasie (piątek rano) odbywały się wykłady z analizy instrumentalnej (2 godziny), które były częścią sylabusa letniego semestru drugiego roku. Oczywiście dużo bardziej mi zależało na nadrobieniu labów zwłaszcza, że byliśmy oceniani za każde ćwiczenie, matematycznie można było pozwolić sobie na opuszczenie maks 2 zajęć, jeśli pozostałe były wykonane na ocenę bardzo dobrą. Z moich punktów mogłem opuścić jedne zajęcia, ale tego nie zrobiłem, dzięki czemu udało mi się zebrać odpowiednią ilość punktów, by zaliczyć laboratoria na dwa tygodnie przed sesją. Na wykładzie nie byłem ani razu, a zdałem w terminie zerowym 😉
ten przepis ssie
lepiej by było gdyby zamiast obowiązkowej obecności powyżej 70% dać nieusprawiedliwione godziny poniżej 30%
Przecież w momencie, kiedy rodzic może usprawiedliwić nieobecność, a w przypadku pełnoletniego ucznia może sam sobie napisać usprawiedliwienie to nie zmienia absolutnie niczego. To o czym mówisz, mogło by mieć sens, tylko wtedy, jeżeli usprawiedliwienia mógłby wypisać tylko lekarz (ewentualnie jakieś zwolnienia okolicznościowe na pogrzeb itd) tak jak w dorosłym życiu.
Uczyłam się bardzo dobrze przez całe życie, zawsze miałam świadectwo z paskiem. W tym roku jestem w klasie 5 technikum, maturalnej. Jestem tak koszmarnie wypalona i zniszczona stresem i szkołą, że choć mam dalej bardzo dobre oceny, zwyczajnie nie mam sił chodzić. Dodatkowo jeszcze robię prawo jazdy więc ostatnio moja frekwencja spadła poniżej 70%. Ale oceny mam git, jestem na bieżąco, wiem co się dzieje w szkole. Te wymagania to masakra, bo do matury i tak najlepiej się uczyć samemu lub z grupą znajomych, a nie w szkole... daliby se spokój z tymi niepotrzebnymi zmianami
Dlatego tak lubiłem studia, wykładowcy mieli w dupie to czy chodzisz czy nie, liczyła się tylko ocena na koniec semestru.
no chyba że są laby :D
Albo wykładowca który nie da ci zdać bo nie kojarzy twojej twarzy
U mnie na większości przedmiotów można było mieć max 1 nieobecność a na laboratoriach trzeba było odrobić żeby mieć obecność na wszystkich.
Pamiętam jak dziś, że najwięcej uczyłem się w całej mojej karierze szkolnej podczas strajku nauczycieli, gdy byłem w klasie maturalnej w 2019r xD
Jako uczeń z depresją i autyzmem, uważam, że pomysł fatalny. Narzucenie obecności przez rząd jest dla mnie nowym koszmarem, gdyż często mam dni, w których psychicznie, a nawet często i fizycznie, nie jestem w stanie pójść do szkoły. Niestety, ale szkoła nie jest w stanie ocenić czy jestem w stanie przyjść do szkoły w tych przypadkach. Ale kto jest w stanie to ocenić? Moi rodzice. W tym czasie mam więcej w domu przestrzeni, a także szansę na pożądne wyciszenie się i przygotowanie do zajęć. Faktem jest to, że mam sporo nieobecności, ale to nie oznacza, że nie próbuję się kształcić. Zatrzymywanie uczniów w klasie z powodu nieobecności, których rząd czy szkoła nie mają jak sprawdzić czy są właściwie ocenione, jest po prostu niepotrzebne i psujące dzieciakom życie. Faktem jest to również, że rodzice nie powinni zabierać dzieci na wakacje w środku roku szkolnego, ale to jest sprawa prywatna z której rodzice powinni być rozliczani, a nie uczniowie jako całość gdzie różne sytuacje się zdarzają.
Problem jest w perspektywie i w tym, co chcemy osiągnąć.
Pracuję w szkole z tzw. "trudną młodzieżą". Frekwencja jest olbrzymim problemem. Niektórzy nie chodzą, bo po prostu mają wszystko w nosie, nie chcą się uczyć. Inni nie chodzą, bo np. opiekują się młodszym rodzeństwem albo pracują żeby dysfunkcyjny dom jakoś działał. Są dzieciaki, które jakikolwiek skrawek bycia dzieckiem mają w szkole. Rodzice bywają straszni i sami odbierają swoim dzieciom możliwość edukacji i wyjścia z bagna, w którym się urodzili.
Nieobecność z powodu operacji to co innego niż wagary. Dla wagarów usprawiedliwienia nie ma
Jakby bzdury nie pchali do głowy tylko ciekawie uczyli to by częściej się chciało chodzić
@@HAL-zn6hdojej, nie mogę się uczyc czegoś co mi się przyda tylko muszę wkuc co Jarek z bratem jadł na śniadanie w 87 albo każde zaimki 129 nowych półci powstałych w tym tygodniu... Ojej...
@@HAL-zn6hd Przekaz był głębszy, niż twoje IQ sięga typie, mówię, o sposobie nauczania ludzi pracujących w szkołach a nie o potrzebie edukacji. Zanim coś napiszesz zastanów się..
@@racingraptor4758i właśnie widać, że na polskim wagarowałaś.
@@HAL-zn6hd Ojej może zrozum, że niektórzy nie są w stanie być zawsze w szkole bo są chorzy ALBO SIĘ UCZĄ.
Najczęściej ludzie którzy mają frekwencje poniżej 70% to ludzie, którzy albo przewlekle chorują, mają poważne problemy w domu albo napotykają jakieś trudności w szkole typu znęcanie się rówieśników lub nauczyciela - zmuszenie do większej frekwencji nie rozwiązuje realnie żadnego problemu, a jeszcze to sposób karania tych, którzy mimo trudności, starają się zaliczać sprawdziany by przejść dalej.
W technikum miałem wywalone w frekwnecje, gładko mi szło, z ładną średnią na koniec semestru. Miałem sytuacje typu, że ktoś się czepiał go, a nie mnie, że chodzę na wagary itp. dobrze się uczyłem i potrafiłem rozmawiać z nauczycielami. Jak byłem to grałem na telefonie, albo nudziłem się. 5:00 no przez szkolne krzesła i niedouczone medycznie otoczenie rehabilitowałem się 5 lat,a plecaki no już inny temat. Te 70% doprowadzą do zwiększenia chętnych na szkolnictwo zdalne, jak się dowiedzą, że Niemcy zakazali tego typu szkół, to będzie kolejny pretekst do zamykania ludzi w wiezie... eee wysyłaniu ludzi do szkół
Ale to Czarnek byl takim strasznym okropnym ministrem:p usmiechnieta lewacka Nowacka
Bo Czarnek był okropny, ale Nowacka też przesadza. Więc powinna być zmiana w ministerstwie edukacji.
ze skrajności w skrajność, politycy be like
Wybór między Czarnkiem a Nowacką to jak wybierać między dżumą a cholerą. Obaj są tragiczni i nie nadają się na tak ważne stanowisko.
Za Czarnka było lepiej
To że Lewacka jest zła nie znaczy że Srarnek był dobry. Oba się do edukowania tak nadają jak osioł (nie ubliżając tym koniowatym)
Dobrze że skończyłem to chore gówno
Tak samo bratku! Teraz jestem studentem, za chwilę kończę inżyniera. Kurde, ależ współczuję młodzieży.
Po wielu latach nadal śni mi się ten koszmar
@@doridify mi szkoła mocno zryła psychikę. Psychoterapia trochę pomogła, no ale na NFZ skończyła się kilka miesięcy temu i muszę czekać teraz dwa lata. Psychiatria w Polsce leży i żaden minister nic z tym nie zrobi. Tak samo gnębienie w szkołach ma gdzieś każdy minister. Tyle ministrów przeżyłem( mam 23 lata) no i żaden nic z tym nie zrobił. Plakat z napisem: "Szkoła bez przemocy" niczym Arbeit Mach Frei na pewnej bramie.
@@new.kotlet bądź mężczyzną, nikt nie przyjdzie cie uratować
@@its_xen0nn no chyba dlatego poszedłem na terapię, nie?.Chodzę na siłownię, czytam książki. Mam liczne zainteresowania. A ta twoja porada to trochę gówno prawda. Oczywiście, że nikt nie pomoże rozwiązać twojego problemu do końca. No, bo to ty ostatecznie masz rozwiązać swój problem. No i to też tyczy się kobiet.
Podoba mi się to że zamiast rozwiązać problem niechęci uczniów do szkół, ministerstwo zmusza ich do chodzenia do niej, klasyczek
Szkoła = czyli jak zmarnować poł dzieciństwa i dostać problemów psychicznych.
Szkoła niczego mnie nie nauczyła
a jakoś żyje sobie i mam co do garnka wsadzić i prace mam okej
Mam słabą odporność i zaczynam chorować co 3-5 tygodni a chory jestem przez około 1-3 tygodnie ale to przecież moja wina dlatego nie przsedbym do kolnej klasy . Że szkoły odeszły 2 klasy ale przyszły 4 dlatego mamy minimalne szafki na dwie osoby gdzie ledwo mieścimy swoje rzeczy : kurtki zimowe, buty, czapki mamy strasznie ciężkie plecaki gdzie w najgorszy dzień dosłownie czuję jakby OBOJCZYK MI SIĘ ŁAMAŁ POD TYM CIĘŻAREM !! Potem mówią młodzieży tylko przy tych komputerach siedzi i dlatego skrzywione kręgosłupy i to po części prawda ale nie w 100 % . Potem nam mówią przy narzekaniu na to „To do szafek włuście książki ” no tylko ja się pytam gdzie!!! Podobno w naszej szkole był sanepid i to sprawdzał ale nie wiem czy to prawda bo słyszałem o tym ponad pół tora miesiąca temu.
Edit: mówię tu o starszej części szkoły bo w nowej jest trochę lepiej.
A co z chorowitymi osobami? Mają z góry niezdane?
Jak chcą, żeby uczniowie chodzili to niech ogarną ten system edukacji, bo to tylko i wyłącznie jego wina.
Chcą szkoły bezpieczne, a dopuszczają tam imigrantów, którzy potem dźgają innych.
Porównują do Skandynawii pogrążając się, bo tam nie ma systemu edukacji, który zniechęca ucznia.
Te zmiany są autorytarne.
No i poprawka: W opisie jest "14:00-18;26: USPRAWIEDLIWIENIA I OBOWIĄZEK SZKOLNY/NAUKI" - w "13;26" jest ";" zamiast ":", przez co nie ma przekierowania do minuty.
A jak to jest, że teraz wszyscy są chorowici? 🤔
@@TubisZia No ja np, w Wrzesniu chory bylem tydzien w szkole mnie nie bylo w Pazdzierniku zapalenie pluc 2 tygodnie w szpitalu + jak wrocilem z szpitala musialem zostac w domu tak mi pani lekarz powiedziala wiec PRAWIE miesiac w szkole mnie nie bylo ostatnio zas chory bylem zaraz jak poszlem do szkoly a teraz narazie zdrowy.
@@piter3r Ok, życzę zdrówka. Ale na moje pytanie to nie odpowiada.
Ja w tamtym roku miałem problem z informatyką ponieważ bardzo często chorowałem i miałem 52% teraz sobie tego nie wyobrażam ze przez informatykę i przez to ze nie przyszedłem na 5 lekcji nie zadam. Zamiast zwiększaniem frekwencji powinni się zająć zmianą podstawy programowej. Według mnie powinno to polegać na tym że jeżeli uczeń choruje ma usprawiedliwienia dobre oceny i jest aktywny to nie powinno być problemu by go przepuścić w przeciwieństwie do takich uczniów którzy mają wywalone.
Widzę że nasi ministrowie bardzo lubili chodzić do szkoły jako dzieci XDD
zauważyłem że ministrowie bardzo lubią utrudniać życie ludziom w sprawach które już ich nie dotyczą
nie chodzi już do szkoły- dajmy w dupę tym którzy chodzą
zdałem prawo jazdy- utrudnijmy zdanie prawa jazdy
mam immunitet- zaostrzmy przepisy ruchu drogowego bo i tak mnie nie dotyczą
W swojej klasie maturalnej miałem frekwencję na poziomie jakoś 50%. Lekcje były zwyczajną stratą czasu ze względu na albo nauczycieli przeznaczających je na nikogo nieobchodzące historie życiowe, albo na wolne i nieefektywne dla mnie przerabianie materiału. Ten czas wolałem przeznaczyć na naukę po swojemu, ale też pracę nad ważnymi dla mnie projektami oraz przygotowaniem do olimpiad. Omijanie lekcji zdecydowanie pomogło mi w lepszym rozwoju ogólnym niż w jakimkolwiek innym roku mojej nauki, a wszystkie matury łącznie z trzema rozszerzeniami zdałem na 90-100%. Nie żałuję swoich decyzji i uważam, że zdecydowanie warto omijać lekcje, jeśli ma się konkretne wyznaczone cele w życiu i wie się, jak do nich dążyć, bądź lekcje po prostu nie są wartościowe. Gdyby metody nauczania u nas w kraju były bardziej efektywne, a materiał sensowniejszy, to jeszcze bym w miarę rozumiał wymóg 70% frekwencji. W tym wypadku spowoduje on jedynie całą masę absurdalnych sytuacji. Moim zdaniem cały ten pomysł pokazuje, jak bardzo oddaleni od rzeczywistości polskiej szkoły są politycy z Ministerstwa
Wtedy ministerstwo będzie narzekać na niską zdawalność w nie których szkołach. Bo taka średnia to wydaje mi się że jest 60-70%
Szczerze mówiąc jestem załamany… Tak mi się w życiu niestety zdarzyło, że mam w 60% sprawny układ odpornościowy więc jestem nie ironicznie chory conajmniej raz w miesiącu na tydzień. Mimo tego nadrabiam wszystkie zaległości we własnym zakresie BEZ ŻADNEJ POMOCY ZE STRONY SZKOŁY jest to moja własna praca i wiele godzin włożonych w naukę. Czy jestem chory czy nie nikogo to nie interesuje no i cóż bywa, jakoś się z tym pogodziłem. W szkole radzę sobie całkiem dobrze a nawet wyjątkowo dobrze z poszczególnych przedmiotów chodziłem już nawet nie raz na olimpiady z języka polskiego czy historii i dla mnie pojawia się tu pytanie JAKIM PRAWEM JA MOGĘ NIE ZDAĆ DO KOLEJNEJ KLASY SKORO SPEŁNIAM WYMAGANIA MINIMALNE Z KAŻDEGO PRZEDMIOTU A PONADTO OSIĄGAM WYNIKI ZDECYDOWANIE POWYŻEJ WYMGANYCH
CO
TO
JEST
Ja sobie nie wybieram kiedy jestem chory a kiedy zdrowy to nie zależy ode mnie 💀🤷🏻
Biorąc pod uwagę, że nauczyciele puszczają z klasy do klasy wszystkich jak leci, bo jeśli 1 na 30 uczniów nie ogarnął tematu to winą obarcza się nauczyciela.
Nie każdy musi ukończyć szkołę.
Nie miałbym nic przeciwko jeśli 50% to byłaby wymagana frekwencja.
A poniżej 70% ORAZ jeśli dziecko ma same jedynki - to nauczyciel jest zwolniony z tłumaczenia się dlaczego dziecko nie przeszło z klasy do klasy - nie chodzilo, miało wywalone na zajęcia, nikt za niego (a już na pewno nie rozdarta gęba rodzica) tego nie zda.
A jeżeli trafi się taki Marcin, który przy 51% frekwencji dowiózł wyników na dopuszczający to leci dalej.
7:27 a glosy ze strony uczniow, rodzicow, nauczycieli, pedagogow itd mowiacy o przeladowanej podstawie programowej nie docieraja widze? a glos jednej osoby ktora wymyslial ten pomysl dociera juz?
1:42 ale to nie wiele krajów to polska w której jest dobrze a np w takiej francji w paryźu gdy wyjdzie się po północy można nie wrócić jest tam w niektórych ulicach poprostu dzicz tak samo we włoszech uważam że to my społeczeństwo powinniśmy decydować a rząd powinien tylko wprowadzać projekty ustaw to my powinnyśmy je zatwierdzać
Akurat na razie w tym roku szkolnym nie choruję za często, ale kilka lat temu często chorowałem i można powiedzieć że około co miesiąc.
Do ułatwienia działań załóżmy że miesiąc ma 4 tygodnie(28dni).
Pewnie tak źle ze mną nie było, ale są przypadki dobrych uczniów, którzy częściej ode mnie chorują.
Choruje co miesiąc(4 tygodnie) na 1 tydzień czyli 1/4 miesiąca mnie nie ma w szkole. To znaczy że mam 75% frekwencji nie licząc rzadkich nieobecności czyli już jestem blisko niezdania do następnej klasy.
W gimnazjum mając średnią ponad 5 miałam frekwencję poniżej 50% , bo po ciężkim zapaleniu płuc moja odporność w zasadzie nie istniała. Po takich chorych pomysłach rozumiem że mimo perfekcyjnego opanowania materiału i zaliczania sprawdzianów na 5 lub 6, często pisząc je indywidualne i hurtowo i tak bym powtarzała klasę? Czyli każdy kto zaliczy grubszą infekcję od razu na indywidualne nauczanie lub na edukację domową nawet jeśli chciałby chodzić do szkoły???
Jako osoba która zdała drugą połowę podstawówki z nieobecnością 35% wiem że nie każde dziecko potrzebuje świadectwa z paskiem, niektóre dzieci uczą się szybciej i klasy są dla nich nudne, dochodzi jeszcze kwestia dokuczania w szkołach i samopoczucia uczniów czy ich stanu psychicznego (złe samopoczucie potrafi sprawić że człowiek ma wszystkie objawy danej choroby z wyjątkiem gorączki) a te dwie sprawy się często łączą, niestety nauczyciele nie robia bo i też nie mogą za dużo zrobić z tym faktem poza wpisaniem uwagi do dzienniczka, niestety w liceum się z tym trochę wywróciłem choć to i też wynika z mojego obecnego stanu zdrowia (prawdopodobnie skracam sobie codziennie życia o jakieś 15 minut XD) no ale nie o szkole wyższej mowa, pani minister powinna to zostawić tak jak było a nie zabierać jeszcze więcej czasu uczniom co z resztą doskonale robią dzisiejsi rodzice, dziecko to nie maszyna i po prostu nieobecności się zdarzają, od dorosłego można wymagać więcej choć też nie zawsze się powinno, czasami po prostu ma się te nieobecności z powodu który od zewnątrz może wyglądać jak lenistwo ale jest na przykład jakąś niezdiagnozowaną chorobą chroniczną czy też chorobą psychiczną, stres potrafi człowieka naprawdę rozłożyć na łopatki bo nie każdy wie jak sobie z nim radzić a już szczególnie dzieci, dlatego też sam nie lubiłem mojej szkoły, nie szkoły jako ogół ale mojej konkretnej bo wywierała na mnie stres przez różne czynnika i spodziewa się że ja jako jeszcze dziecko wchodzące w okres nastoletni po prostu sobie poradzę...ta... skończyło się na tym że mam nie najlepszy organizm i zapewne stan psychiczny no ale jednak mam ten olej w głowie i dalej chce to wykorzystać żeby coś zrobić w życiu, a tak to pewnie by mi doszło leków i spotkań z specjalistami... wystarczy mi jedna co myśli że mam autyzm bo jak się stresuje to nie lubię patrzeć innym w oczy, mam nabytą niechęć do okazywania uczuć a szczególnie negatywnych przez właśnie dokuczanie od dziecka, w skrócie zmiana taka że tylko powinszować intelektu i zdolności empatii czy jakiegokolwiek myślenia z konsekwencjami wliczonymi w obliczenia
"mam nabytą niechęć do okazywania uczuć" o czyli ty też, a ludzie się dziwią jak mówie im że nie umiem się uśmiechać.
@kotel1752 u mnie to jest spowodowane tym że mam z tym blokadę, bo jak pokażesz komuś swoje uczucia to albo cię wyśmieje albo zareaguje agresją itd, przynajmniej uczucia negatywne, pozytywne już łatwiej mi jest pokazać
@@Satomi-yc4fl to u mnie było na opak, jak byłeś szczęśliwy obrywałeś. A jak nie odpowiedziałeś agresją to nie miałeś spokoju.
A nie umiem się uśmiechać bo jakoś rzadko miałam do tego powód i fizycznie tego nie umiem zrobić.
@kotel1752 ja w zasadzie mam taki problem że też czuję stłumione emocje, one tam są ale nie są aż tak wyczuwalne, plus jest taki że dobrze radzę sobie w stresujących sytuacjach, minus taki że czasem mam przez to myśli samobójcze bo przecież powinienem czuć tak jak inni a nie takie jakby szepty uczuć, no ale przynajmniej szkoła nauczyła mnie bardzo dobrej dyplomacji, bez tego łatwo było oberwać
4:40 Dziwna sytuacja w której ciężko jest się zgodzić szkoła przyzwala na opuszczanie zajęć żeby uczeń uczęszczał na korepetycje z przedmiotu i zakresu którego szkoła powinna nauczyć ucznia w ramach obowiązkowych zajęć, jeśli dobry uczeń nie daje sobie rady z materiałem to nie wina ucznia tylko szkoły/systemu, zmiany w systemie edukacji są potrzebne ale czy takie jak proponuje rząd? Cytując klasyka "nie wiem, choć się domyślam"
WE LIVE IN A SOCIETY!!!!
*Śmiech Jokera*
Stresują się tym, że jest sporo osób, którym do 70% brakuje sporo, a i tak zdobywają trójki, czwórki, czy piątki. Jeśli takich osób nagromadzi nam się dużo to wtedy można zauważyć pewną zależność. Nie ma znaczenia ile czasu przesiedzimy w szkole, nawet siedzenie w szkole jest niewskazane bo zabiera nam całe dni życia podczas, gdy nic z niej nie wynosimy.
Jeśli natomiast wprowadzą obowiązkowe 70% to w papierach od razu będzie wszystko pięknie no bo uczniowie mają piękne ocenki ale to wszystko zasługa wysokiej obecności i tego jak świetnie działa polskie szkolnictwo (oczywiście nasze szkolnictwo to żart a 70% frekwencji utrudni tylko życie osobom którym na nauce zależy).
Morał z historii jest taki, że na papierze to będziemy zapewne w czołówce najlepszych systemów szkolnictwa na świecie 😂. A tak w ogóle to Hitler nie wiedział o holokauście...
od ocen ważniejsze są umiejętności, oby ta patologia szybko się skończyła
To jest jakiś żart, że Pani Barbara Nowacka ma prawo głosu w polityce. Nie oszukujmy się mało kto ma 70% frekwencji, jako polacy nie możemy dopuścić żeby takie szuje nami pomiatały.
Ja w 3LO na kilka miesięcy przed maturami traktowałem wyjście do szkoły jako okazje do integracji i wyluzowania, a jak zostawałem w domu to po to, aby ostro zakuwać fizykę i matme.
Zupełnie odwrócone role:
-dom od nauki
-szkoła od zabawy
W większości krajów świata, co Polaków zapewne zdziwi, normą jest wymóg 80% frekwencji i zakaz zabierania dzieci ze szkoły bez zgody dyrekcji szkoły w trakcie roku szkolnego. Moja kuzynka mieszka w Szwajcarii i tamtejszy rok szkolny nie pokrywa się ze wszystkimi świętami w Polsce, więc na każdy wyjazd jej dzieci z nią do Polski musi każdorazowo wyrazić zgodę dyrekcja szkoła i zawsze jest ryzyko, że mogą odmówić. W UK natomiast niedawno pewena Pani wzięła dzieci ze szkoły na 4 dni bez zgody szkoływ trakcie roku szkolnego mając świadmość, że grozi jej za to albo wysoka kara grzywny albo do 6 miesięcy aresztu. O sprawie niedawno pisały brytyjskie gazety. W Niemczech natomiast Urząd Ochrony Praw Dziecka za powtarzajace się utrudnianie dziecku realizacji obowiązku szkolnego może odebrać rodzicom na stałe prawa rodzicielskie. I tak wygląda obowiązek szkolny od lat wszędzie na świecie, poza Polską.
We Włoszech jest 75% i krótka piłka, uważam to za słuszne, aczkolwiek tak jak w przypadku pracy jest coś takiego jak "L4", za usprawiedliwianiem lekarza nieobecność nie liczy się do puli, warto byłoby coś takiego dodać jeśli nie zostało wzięte pod uwagę w ustawie
1:20 w razie czego zawsze mozna przejsc sobie przez niestrzezone ladowe granice
To chyba żart.
Jestem w 3LO i w środku szkoły zmieniałam kierunek. Żeby przejść z jednego na drugi musiałam zapierdalać przez 2 miesiące i nadrabiać ostatnie 2 lata rozszerzeń z przedmiotów klasy, do której przeszłam. Do tego Dyrekcja szanowna nakazała chodzić do szkoły.
Czy to jest kurwa możliwe? Nadrobić pół szkoły, chodząc do szkoły na innym kierunku?
No, było. Zrobiłam. Ale moja frekwencja to 60%, na co kurwa nie mam wpływu. Do tego działam społecznie i często mam wyjazdy w delegacje, Sesje i inne takie. I moja frekwencja nigdy nie będzie idealna mimo, że tyle robię i że się dobrze uczę.
Przepraszam bardzo, czy ja mam być karana za to, że chcę coś zmienić w moim mieście i że minęłam się z powołaniem? Z jakiej kurwa racji?
Jestem za tym żeby bardziej respektować obowiązki ucznia, ale moim pomysłem jest to żeby zamiast wymogu 70% frekwencji wystawiać ocenę z niej która by się liczyła do średniej oraz byłaby brana pod uwagę przy klasyfikacji do kolejnej szkoły lub na studia
Jak zwykle zamiast zachęcić to ciągłe zakazy i nakazy, świetny pomysł.
Jak dla mnie bardzo robra zmiana. To, że szkoła jest nudna a podstawa programowa zle skonstuowana to jedna sprawa i należy się nią zająć a to, że szkoła to jednak obowiązek i uczy przyszłych dorosłych odpowiedzialności to drugie.
Totalnie nie rozumiem oburzenia z frekwencji , nie mowimy tu o 95 a o 70% zakładając, że rok szkolny trwa 42 tygodnie, 30% z tego to ponad 12 tygodni. Czyli uczeń może opuścić 12 tygodni bez większych konsekwencji. Z tego wynika, że nie jest tu problem z tym, że uczeń pojechał z rodzicami na 2 tygodnie albo mial 3 tygodniowy pobyt w szpitalu, a o kimś kto ma szkołe totalnie w dupie. Za taka frekwencje wywalą cię z każdej roboty. Oczywiści, może jeden na 100 tyś dzieciaków ma rzeczywiście takie problemy zdrowotne, ale to znajdzmy dla nich inne rozwiazanie. Nauczanie indywidualne czy inna fkrme nadrobienia zaległosci.
Podsumowując , trzeba się naprawde postarać aby w ciągu roku opuścić 12 tygodni, a argument o tym, ze ktoś mial wywalone a się nawrócił jest głupi. Na ocene pracuje się caly rok a nie tydzień na koniec roku aby nadrobić sprawdziany. Przez całe 12 lat edykacji podstawowej nie nazbieralem 12 tygodni nieobecności.
Słuchając o tego typu wymysłach niekompetentnych polityków cieszę się, że już dawno mam za sobą obowiązek szkolny… Wydaje mi się, że takie działania posuną do przodu prywatyzację sektora szkolnego, ponieważ nie wyobrażam sobie zmuszać mojego dziecka do tkwienia w szkole publicznej przy takich wspaniałych ustawach. Fantastycznie, że moje podatki na to idą. W sumie to pewnie mimo dobrych ocen nie zdałabym klasy przez niską frekwencję, która wynikała po prostu z zaburzeń lękowych i depresji - coś z czym zmaga się wielu uczniów, którzy również nie mają dostępu do fachowej pomocy.
Nie rozumiem, gdzie tu problem. 30% nieobecności przy 188 dniach nauki szkolnej, to 56 dni, czyli 2,5 miesiąca. Wykluczając chorobę, co innego może być dobrym powodem, by kończyć rok szkolny na początku kwietnia, zamiast pod koniec czerwca? W pracy ustawowo spędzasz ok. 90% czasu, nie licząc dni chorych, w dodatku pracujesz cały rok, a nie 10 miesięcy. Żeby przekroczyć te 30% uczeń musiałby podczas roku szkolnego wyjeżdżać na wakacje z rodzicami 5 razy na dwutygodniowy urlop, a i tak zostałoby mu 6 dni do wykorzystania w ramach tych 30%. W dodatku ma 2-tygodniowe ferie oraz 2-miesięczne wakacje.
Rozumiem, że dla wielu uczniów i ich rodziców szkoła nie jest najprzyjemniejszym miejscem, ale jest po to, by rozwijać umysłowo dziecko. Jeśli uczeń teraz nie potrafi usiedzieć w szkole 120 dni w ciągu całego roku, to jak usiedzi 240 w pracy?
W pracy masz marchewkę na kiju w postaci pieniędzy. W szkole zazwyczaj nie otrzymujesz niczego
@yonnaay otrzymujesz oceny, wiedzę, świadectwa, nagrody w konkursach (i nie mówię o szkolnym konkursie recytatorskim, tylko o krajowych lub międzynarodowych zawodach) oraz stypendia, które już na samym początku życia mogą cię ustawić. To lepsze, niż najniższa krajowa.
No właśnie ci ludzie są chorzy tutaj 30% to bardzo dużo.
@@jakubswitaa3493 większość z tego co napisałeś nie daje niczego. Pościg szczurów za pustymi cyferkami. Wiedzy wyciągasz mało, zwłaszcza gdy jesteś na profilu X a połowa lekcji jest totalnie niezwiązana z twoim przyszłym zawodem. Konkursy na skale polski są tak małym ułamkiem szkolnictwa że nie brał bym ich pod uwagę zbytnio, bardzo mało osób w tym uczestniczy. Stypendia są śmiesznie niskie. Rok wkuwania materiału na piątkę za 500zł przez następny rok? Podziękuję.
Jakoś chodząc do branżowmj można było mieć tylko kilka godzin nieusprawiedliwionych bo jak się o 1 przekroczyło to kontrakt i zawieszenie w prawach ucznia a przy dalszych nieobecnościach wydalenie z placówki.
Jedyne usprawiedliwienie jakie przyjmował nauczyciel to lekarskie.
Maria Curie -Skłodowska powiedziała, że wolałaby swoje dzieci potopić niż posłać do publicznej szkoły! Wiedziała co mówi. Sama miała na początku edukację domową, a swoje dzieci uczyła sama. Efekt córki też miały nobla!!!!
Dla mnie to jest proste. 70% powinno dotyczyć nieobecności w przypaku ktorych nie mozna wykazać realnej podstawy nieobecnosci. Wszelkie choroby, hospitalizację, olimpiady, konkursy powinny z automatu być traktowane jako "usprawiedliwione" na podstawie konkretnego dokumentu i nie liczyc sie w limit. Inne zdarzenia powinny sie liczyć ale aby dokladnie wskazac co sie liczy a co nie to Katalog nieobecnosci powinnien byc wcześniej skonsultowany w ramach konsultscji spolecznych i tyle. 70% to jest calkiem duzo... biorac pod uwage wakacje, feeie, dni wolne... jezeli w 70% nie będą wliczac sie wymienione w katalogu zdarzenia, to 70% jest serio kupą czasu...kiedys te dzieciski tez muszą do szkoly chodzic. A jezeli 70% to nadal dla kogos mało? Mozna zmienić formę edukacji.
To ja chyba wolę już Hit i Czarnka niż to więzienie; nie dość że w szkole, to jeszcze w kraju.
U mnie w liceum tak było w klasie maturalnej - jeżeli uczeń miał mniej niż 80% obecności w czasie dwóch miesięcy to musiał zdawać tzw. "egzamin frekwencyjny" (wagi 5 :O) z każdego przedmiotu, z którego tych 80% obecności nie miał... Pamiętam jak z ogromnym stresem liczyłem ilość godzin lekcyjnych jakie mogę opuścić, a często mi się zdarzało omijać jeden czy dwa dni ze względu na słaby stan psychiczny.
Był Czarnek - było źle
Przyszła Nowacka - zaraz będzie jeszcze gorzej
Czemu mamy takiego pecha do polityków.
Głosowaliście na uśmiechniętą koalicję, to macie teraz efekty. Brawo wy 👏
Dzięki Bogu że skończyłem szkołę 😅 ale szkoda mi osób które będą się z tym męczyć jak to wejdzie w życie 😔