Ja w tym roku mogę się pochwalić tym, że na ten cały black friday/weekend/week/month nie kupiłam nic. Nawet nie oglądałam promek na zasadzie "może coś jest mocno przecenione". Po prostu zastanowiłam się czy jest coś co faktycznie potrzebuję, stwierdziłam że nic i nie szukalam na siłę. I w sumie fajnie nie dać się nakręcać na te hasła, że "TAK TANIO JUZ NIE BEDZIE NIGDY!!!!!1". Co do posiadania ilości rzeczy to kilka przeprowadzek pomaga zdecydowanie pozbyć się kurzołapów i gratów xD A i z czasem człowiek zauważa ilu rzeczy nie używa
ooo to piękny sukces, brawo! ❤ w tych czasach posiadanie odporności na to szaleństwo to naprawdę coś 🙃 byliśmy wychowywani w towarzystwie "przydasiów" (PRZYDA SIĘ, NIE WYRZUCAJ), a teraz żyjemy w towarzystwie coraz bardziej zaawansowanych technik marketingowych, chcących wepchnąć nam jeszcze więcej "przydasiów" 😅
Dopiero teraz mi się wyświetlił Twój kanał... Super! jak to miło posłuchać spokojnej, mądrej, wyważonej pogadanki o wpółczesnych problemach i tematach! Brawo! Tęskniłam za takimi "normalnymi" przekazami w zakresie lifestylowym..
Ja miałam tak z kosmetykami kolorowymi. TH-cam makijażowy rozkwitał kiedy wchodziłam w dorosłość i zaczynałam zarabiać. Tak mnie to oszołomiło, że chciałam mieć więcej, jakość kosmetyków była gdzieś z tyłu. Teraz to postrzeganie mi się zupełnie odwróciło. Bardziej stawiam na jakość niż ilość. Szukam, sprawdzam i testuje co mi się sprawdza. Już nie kusi mnie kupowanie nowego podkładu do testowania. Mam kosmetyki, które mi się sprawdzają i do nich wracam. Uwalniające uczucie
Taaak, do tego często chyba trzeba trochę... dorosnąć? Trochę przeżyć, i wyrzucić trochę przeterminowanych róży, raz użytych, żeby uświadomić sobie że ich zakup nie miał za wiele sensu
Tak mi przychodzi do głowy, że czujesz się bardzo odpowiedzialna za wszystko i wszystkich i ich konsumpcjonistyczne (jest takie słowo..?) wybory, i to jest cudowne, tylko chyba mega ciężkie i pełne presji. Ty też musisz jeść i z czegoś się utrzymać, a ludzie jednak swój rozumek mają i wybiorą najlepiej jak potrafią :) nie czuj się winna, jak coś polecasz, zwłaszcza, że sama tego używasz i się sprawdza :)
Kurczę no trochę tak jest. Weszłam w branżę, która maksymalnie napędza ten konsumpcjonizm, chyba to jest clue mojego przejmowania się. Ale teoretycznie w prawie każdej pracy rzecz polega na tym, żeby wzbogacić się jak najbardziej - czy to siebie czy za naszą sprawą - pracodawcę 😅 zostaje mi chyba starać się to po prostu robić etycznie i rozsądnie - czyli chyba mniej wiecej tak jak teraz
Gratuluję odwagi oraz propagowanego systemu wartości, poprzez wyjście z tematem do opinii publicznej. Oby takie treści coraz częściej pojawiały się w świadomości konsumentów! "System" jest na tyle toksyczny, że łatwo zabłądzić i wybrać drogę fast, bez odpowiedzialności. Nasze wybory to nasz mental, nad którym sami możemy pracować i co ważniejsze mamy wybór! Tematyka bardzo ważna, spychana pod dywan, ale też bardzo szeroka! Proszę działaj tak dalej.
Heja hej, mega super się Ciebie słucha, jak potrzebuję czegoś dłuższego do zajęć (teraz np. dziergałam sobie). Cieszy, jak w sposób nienachalny, jednak stanowczy poruszasz problem konsumpcjonizmu - współczesny i marginalizowany, że przeszliśmy w ciągu kilkudziesięciu lat od rzeczy na kartki i że nie było czegoś w ogóle, a teraz poszliśmy bardzo w drugą stronę, że mamy coś, ale bez większego zastanowienia potrafimy się zagracić kolejną i kolejną bibelotką (żeby tylko)... Nikt z nas nie jest w tym polu idealny, sama mam tendencję do zagracania się różnymi "przydasiami", bez których na pewno bym sobie poradziła, ale albo jest to prezent od kogoś, albo stwierdziłam na pewnym etapie, że "się przyda, na pewno wymyślę temu solidne zastosowanie" albo było kupione okazyjnie (choć w mojej sytuacji być może powinnam jednak zaoszczędzić te fundusze na coś innego). W wielu przypadkach staram się sobie racjonalizować posiadanie danej rzeczy, bo albo włączam je do użytku w mojej codzienności i stają się jej stałym elementem, albo zostają, bo chociaż teraz nie mam dla nich zastosowania, to wiem, że na pewno przyjdzie czas na ich wykorzystanie (sezonowość korzystania z danych przedmiotów czy znając na tyle siebie wiem, że choć już teraz czegoś nie potrzebuję, to na pewno w niedalekiej przyszłości podziękuję przeszłej mnie, że pomyślałam o czymś na zapas). W większości przypadków taki system mi się sprawdza, ale jeżeli na pewnym etapie stwierdzam, że moja przestrzeń jest zagracona czy że mam rzeczy, których od dawna nijak nie używam i mogłabym znaleźć im zastosowanie/nowy dom/pożegnać się z nimi, bo nadszedł ich czas, to staram się wtedy poświęcić kilka dni na stopniowy przegląd tego dobytku i podejmowanie świadomych decyzji. To jest swego rodzaju (dla mnie przynajmniej) lekcja, żeby ilość tych rzeczy redukować i świadomie podchodzić do tego, co gromadzę czy bez sentymentu pozbywać się rzeczy, których nie używam. Czy sprawi to, że przestanę ratować fajne bibelotki, przygarniać kartoniki, które dopiero po 6 latach się przydadzą czy kupować rzeczy, bez istnienia których spokojnie żyłam do tej pory? Na pewno nie, ale za każdym razem tworzę sobie w głowie mini-burzę mózgu, czy znajdę przynajmniej kilka sensownych powodów, dla których zaopatrzenie się w daną rzecz jest uzasadnione. Co do influ makretingu, to mam wrażenie, że przynajmniej na mnie on nie działa prawie wcale - widzę reklamę czy materiał sponsorowany i skupiam się na tym, jaka energia czy jaki pomysł jest w niej. Chamskie czy głośne reklamy w stylu "musisz to mieć" kwituję sobie raczej, że "otóż nie muszę" i żyję dalej. Bardziej sobie jednak analizuję wszystko dookoła tego głównego przekazu, gdzie właśnie Twoje reklamy faktycznie mają nienachalny vibe i gdybym może potrzebowała w przyszłości czegoś, to bardziej zadziała przypomnienie, że "o, taka Karolina z nimi współpracowała, mogę się temu przyjrzeć", jeśli już - co pokazuje, że istotniejszy jest poziom zaufania i wartości płynące od konkretnej osoby i to jest trudna sztuka działalności internetowej. Jejuśku, a się rozpisałam, normalnie jak nie ja zazwyczaj - dzięki jeszcze raz za spoko przekaz, powodzenia w utrzymywaniu swoich przekonań i dużo wytrwałości w znajdowaniu tego zdrowego balansu w pokręconym świecie "posiadania, perfekcji, bazarkowania". A, no i dużo głasków dla kitku, tu nigdy dosyć (pat pat)
Bardzo się cieszę, że mogę umilać takie zajęcia ❤ Si, jest to definitywnie coraz większy problem - no i taki, na który trzeba patrzeć z kilku stron. I brać pod uwagę, że.. nie zniknie :/ trzeba nauczyć się chyba "sposobów na siebie", bo sposobu na zlikwidowanie tego globalnego problemu nie ma na horyzoncie
Od dwóch lat mam wrażenie, że kupuję zbyt dużo ubrań, znowu wpadłam w pułapkę poprawiania humoru zakupami (jedyny plus jest taki, że są to ubrania jakościowe i polskiej produkcji). Z okazji ostatnich promocji kupiłam parę rzeczy, które i tak miałam kupić, dodatkowo też rozwiązałam kwestię prezentów pod choinkę dla najbliższych, więc nie jest tak źle. Jednak mnie samą to męczy, mam wrażenie, że rozczarowuję samą siebie, autentycznie. Parę dni temu twardo postanowiłam, że trzeba ten rozpędzony pociąg zatrzymać. Twój film zmobilizował mnie to zrobienia listy rzeczy, które muszę kupić do końca tego roku i w następnym, bo po prostu są mi potrzebne (np. płaszcz zimowy). Przyczepię tą listę na lodówce z nagłówkiem "zanim kupisz, sprawdź czy jest na liście!". Mam nadzieję, że wyjdę z tego błędnego koła.
baardzo mocno trzymam kciuki za powodzenie tej misji 😀 da się z tego wyjść! A uświadomienie sobie, że problem istnieje to już bardzo duży krok w dobrą stronę. Ściskam!
Miałam kiedyś problem z chęcią posiadania rzeczy tylko dla ich posiadania, co często kończyło się tak, że ich nie używałam/nie nosiłam. Głównym problemem były ubrania. Zmieniło się to jakoś 2 lata temu, a kluczem było uświadomienie sobie co jak tak naprawdę lubię. Przez lata traciłam kasę na rzeczy, które podobały mi się wizualnie, ale w ogóle do mnie nie pasowały. Lub co gorsza nie pasowały do tego co już mam więc automatycznie była potrzebowania kolejnych żeby coś do siebie dopasować. Punktem zwrotnym było uświadomienie sobie, że styl jaki lubię jest turbo nudny i nigdy nie będę tą ekstra ubraną dziewczyną, za którą ludzie na ulicy się oglądają. Najlepiej czuję się w prostych rzeczach- klasyczne spodnie, minimalistyczne spódnice mini lub midi, pudełkowe tshirty, oversizowe swetry, tylko płaskie buty. Z wzorów co najwyżej paski, z kolorów totalnie minimalistyczna paleta biało-szaro-beżowo-czarna, czasem coś różowego czy czerwonego. Żadnych romantycznych falbanek, dziwnych krojów, wycięć, szalonych wzorów. Nie patrzę nawet na fikuśne sukienki czy marynarki bo i tak ich nie założę, lub założę i będę czuć się źle. Świetnie sprawdza mi się szafa kapsułkowa, którą z takimi upodobaniami łatwo skompletować i utrzymać. Lubię mieć po dwie rzeczy z danej kategorii w ciemnym i jasnym kolorze np. buty, paski, torebki (choć akurat mam jedną ciemnobrązową i tak mi do wszystkiego pasuje, że nie czuję nawet potrzeby kupienia drugiej). Taki system sprawia, że zawsze mam pasujące do siebie elementy i nie ma ich całej masy w szafie. Oczywiście nadal mam nad czym pracować, głównie nad kupowaniem drobnych rzeczy i gadżetów, ale jest zdecydowanie lepiej bo psychicznie bardzo "dorosłam". Widzę, jak moje priorytety się zmieniają, jak coraz bardziej stawiam tylko na to co sama chcę/sądzę/uważam/czuję i jak mam wyrąbane na to co ktoś sobie pomyśli. Nie jest jeszcze idealnie, ale idzie w dobrą stronę.
Cudownie, że sobie to uświadomiłaś! A... jest to trudne, bo oglądając try on haule i pomysły na outfity, te falbanki i inne ciekawe rzeczy wyglądają zawsze jakoś tak wybitnie dobrze na dziewczynach. Na tyle dobrze, że same chcemy to mieć i tak wyglądać :D been there, rozumiem Cię doskonale! I tym bardziej szanuję za ogarnięcie tego tematu ❤
Moja perspektywa jest bardzo podobna do twojej mianowicie: Kiedy miałam bardzo mało pieniędzy i tak naprawdę byłam na czyimś utrzymaniu, bardzo chciałam kupować, i kupowałam wszystko, a odkąd zarabiam pieniądze sama to tak nie jest. Jednak, kiedy zaczęłam pierwszą etatową pracę zaraz po studiach i zaczęłam zarabiać około 10 000 zł na miesiąc, totalnie mi odjebało. No bo przecież mieszkanie trzeba urządzić, przecież mogę sobie pozwolić na te kosmetyki, które zawsze chciałam, przecież mogę to kupić nic się nie stanie, i tak dalej i tak dalej aż w końcu zaczęłam zauważać że nawet z takimi pieniędzmi, z takimi zarobkami żyję z miesiąca na miesiąc i męczyło mnie to okropnie więc po prostu zaczęłam wprowadzać te rzeczy, o których ty mówisz i zaczęłam zauważać, że te 10 swetrów, które mam totalnie wystarczą mi na sezon zimowy. Te 5 par spodni, które mam totalnie mi wystarczą, te rzeczy do kuchni nie muszą być piękne ważne żeby działały i żeby były czyste te meble nie muszą być nowe i z najnowszej kolekcji i najbardziej piękne i cudowne, ważne że mam meble, mam mieszkanie. Ważne że mogę kupić sobie jedzenie. Nie ukrywam, teraz bardzo rzadko kupuję sobie jakieś akcesoria, bardzo rzadko kupuję ubrania, jednak to co kupuję, co sprawia mi zwykłą przyjemność to: po pierwsze książki, a po drugie rzeczy dla moich kotów. Na szczęście książki sprawiają mi dużą przyjemność, uwielbiam literaturę i czytam wszystko co kupię, a jeśli coś mi się nie spodoba to to odsprzedaje, jednak jest to moja ulubiona rzecz do zatrzymywania i do zbierania. Chociaż może nie mam aż tak katastrofalnie dużej ilości książek. A co do rzeczy dla kotów to po prostu mam dwóch małych zabójców i nie za dużo zabawek wytrzymuje nawet parę tygodni w moim domu. Dla mnie najważniejsze jest to że mam poduszkę finansową I że jak cokolwiek by się stało z moim zdrowiem czy z pracą, czy z moimi rodzicami to wiem, że jestem zabezpieczona i to jest znacznie bardziej cenne dla mnie niż jakikolwiek nowy kosmetyk niż jakikolwiek nowy pierdół do domu.
Wydaje mi się tutaj warte dodania to, że kiedy byłam mała nie mieliśmy dużo pieniędzy, bardzo długo chodziłam w tych samych ubraniach, czy w ubraniach po kimś, nie miałam rzeczy, które chciałam, więc kiedy zaczęłam zarabiać i pracować nawet tylko na pół etatu no to mi odbiło trochę i odbiło jeszcze bardziej, kiedy zaczęłam zarabiać na pełen etat, tylko że w pewnym momencie zauważyłam, że to nie ma sensu, że te endorfiny i szczęście są przez chwilę a potem mam tylko pierdoły, których nie potrzebuję. I jeszcze w ramach sprostowania ja czytam bardzo dużo bo około 150 książek w ciągu roku, tylko że mam dostęp do platform które na zasadach abonamentu dają dostęp do książek, więc oszczędzam bardzo bardzo dużo pieniędzy i fizycznych książek w ciągu roku kupuje około tylko może 20 i zostawiam sobie tylko te które faktycznie bardzo mi się spodobał lub wniosły coś do mojego życia więc podchodzę do tego trochę na zasadzie sentymentu.
@@pinacolada705 Kurcze, ten motyw zachłyśnięcia się tym że "mogę sobie pozwolić" po wyjściu z biedy jest bardzo powtarzalny, zresztą u mnie też. Jak pomyślę ile mogłabym mieć oszczędności gdybym przez te kilka lat samodzielnej egzystencji zaciskała pasa albo bardziej racjonalnie kupowała a nie wszystko co jest moim wielkim marzeniem albo turbo potrzebną rzeczą ... 🤦🏼♀️ No ale tu weszły emocje, gaszenie ich, namiastka szczęścia, wyrzut dopaminy... Teraz minimalizuję, zużywam, kupuję rozsądniej chociaż nie tak że nie bez potknięć, ale staram się. Pozdrawiam serdecznie!
@@klaudial6049 o tak, wydaje mi się ze to powszechny motyw, ale bardzo potrzebny w dochodzeniu do niektórych wniosków i tego, czego naprawdę potrzebujemy. Miłego dzionka!
@@pinacolada705ja też uwielbiam czytać, ciągle chodzę do biblioteki,bo kocham biblioteki ten klimat i książkę w ręku i jej zapach, eBooki tego nie mają 😢
Ja taki największy zakupoholizm przeżywałam chyba w momencie mojego największego chodzenia po lumpach. A bo tanie, bo nie fast fashion, jedyny taki ciuch w sklepie, no i na początku jeszcze mama płaciła :v. Z jednej strony spoko, bo byłam nastolatką, dopiero gdzieś tam szukającą swojego stylu, więc mogłam go sobie zmieniać na ciuchach z drugiego obiegu. Teraz nie mam czasu już tak często chodzić po sh, ale przez przyzwyczajenie do lumpowych cen dużo większą uwagę przykładam za co płacę, biorąc coś z sieciówki. Więc może i na dobre to wszystko wyszło.
@@20ulencja00 taaak, dużo osób ma tak z second handami. Jest poczucie że "można", bo nie to nie fast fashion i tak dalej. Niby mniejsze zło, ale nadal - jeśli jest kupowane mimo braku potrzeby no to jest zło
@karolina_czak taaaak, zwłaszcza jak jest dzień typu 2zł/sztukę xd podobne zjawisko obserwuję u starszej części rodziny, która odkryła aliexpress, hulaj dusza piekła nie ma xd ja cieszę się że nawet jak miałam fazy na większe kupowanie, to jednak w dalszym ciągu było to z jakimś umiarem i nie trwało to jakoś długo. No ale to jest skutek wychowania się w może nie biednej, ale niższej klasy średniej rodzinie, gdzie na wszystkim oszczędzano, aż do przesady miejscami.
1. Polecam ten film zarówno do gotowania jak i jedzenia. 2. Musiałam przejść kilka lat kupowania ładnego super kalendarza, który nie był wypisany nawet w 30% aby podjac decyzje o kupieniu w następnym roku ładnego notesu, który będę używać aż zapisze wszystkie strony. 3. Ostatnio była super hiper promocja na my protein i wspomniałaś, że jeśli nie potrzebuje to żeby nie kupować. I to zadziałało. Weszła na stronę i znalazłam super idealne spodenki-leginsy. Miałam bardzo ciężki dzień wtedy. Pomyślałam czy potrzebuje? Teoretycznie mam w czym ćwiczyć, ale już trochę zużyte i mniej wygodne. Czy mogę sobie pozwolić? Ograniczam zbędne wydatki, ale ostatnio zrobiłam dużo nadgodzin więc w sumie mogę sobie pozwolić na te jedne spodenki w super promocji. Czy poprawę sobie humor? Jeszcze jak! Kupiłam, przyszły i to są najwygodniejsze i najładniejsze spodenki jakie miałam w życiu. Po pierwszym założeniu chyba 10 minut oglądałam jak super na mnie leżą. A potem tak cały tydzień przy treningu 😅 w skrócie warto było się dobrze zastanowić czy potrzebuje niż zignorować reklamę, bo ograniczam zbędne wydatki.
1. ❤❤ 2. Lepiej późno niż wcale - a etap kalendarzy i planerów przechodziły chyba wszystkie osoby jakie znam, to jakieś uniwersalne zjawisko 😅 3. Myślę, że o to chodzi i tak to powinno wyglądać - potrzebuję czegoś, jest fajna okazja, kupuję to, cieszę się tym i później faktycznie z tego korzystam. Ah, gdyby tak wszyscy ze wszystkim robili.. to bym nie miała o czym nagrywać takich pogadanek :D PS daj znać który model tak Ci przypadł do gustu? 😅
Na szczęście marki makijażowe borykają się z coraz gorszą sprzedażą więc widać, że kosumenci zaczęli rozumieć, że nie potrzebują 20 róży i 40 rozświetlaczy, których nigdy nie zużyją (może za niedługo nawet influencerki tu "nie uratują" sytuacji). Natomiast jako paznokciara coraz częściej daję się złapać na to, że im będę miała więcej i lepsze produkty do paznokci to robienie ich będzie szło lepiej i dopiero pomału zaczynam się z tego otrząsać 😅 (ale to jeszcze długa droga).
taak, beauty było pierwszą branżą, w której zaczęto zauważać że coś tu jest "nie halo" - i chyba pierwszą, która powoli zmierza ku... no może nie upadkowi, ale na pewno nie wzrostowi :D co do paznokci - masz to, co ja miałam z artykułami do rysowania, więc w pełni rozumiem
Dokładnie! Jakbyśmy kilka-kilkanaście lat temu usłyszeli, że są organizowane akcje "motywujące" do zużywania produktów do końca to byśmy się złapali za głowę :(
Tą pogadanką przy okazji zwróciłaś mi uwagę na inną rzecz, poza pieniędzmi i przestrzenią, którą 'oddajemy' marketingowcom. CZAS. Jak by to podsumować, ile to schodzi na scrollowanie tych bazarkowych kont, kafelków z reklamami czy zajście do Tigera czy innego Action 🤡 Daje też do myślenia, jak czuję się po choćby 20 min scrollowania takiego śmieciowego, bazarkowego contentu w porównaniu do tego, jak czuję sie po 20 min spaceru.
Hej, ja mam podobry problem z kupywaniem za dużej ilości książek, powoli z niego wychodzę. Zauważyłam, że mam ponad 100 książek których jeszcze nie przeczytałam a kupywałam coraz więcej. Niektórych nawet już nie miałam ochoty czytać XD. Teraz mam taki plan by kupować jedynie takie które na 100% mnie interesują, np następny tom ulubionej serii. Reszte wyprzedaję i mam nadzieje że zbuduję taką ,,czystość,, przestrzeni i umysłu
z książkami też jest łatwo wpaść po uszy, podobnie jak kosmetyki/ubrania.. albo i w pewnym sensie gorzej, bo mamy motyw tego, że warto czytać, że książki są wartościowym źródłem wiedzy, że lepiej wydać na książkę niż na niepotrzebny kosmetyk itd 😓 wiec tym bardziej super, że masz na tyle samoświadomości, żeby pracować nad tematem 👌❤🩹
Sama ostatnio myślałam, że mam za duży pierdzielnik w swoich rzeczach i staram się zużyć wszystko co się da albo pozbyć tego czego już nie potrzebuję. Udało mi się już posprzątać w ciuchach ale reszta jeszcze leży i czeka
Ja oddalam 80 %swoich ciuchów koleżance która dala je dla siostry,tak samo masę kosmetyków kolorowych,pomadki,cienie itp od razu zwiekszylo mi się miejsce w łazience w szufladzie i półkach.Ciuchy po dzieciach oddaje koleżance.Zauwazylam że moja 13 letnia córka lubi zbierać pisaki,kredki,przybory do plastyki i techniki, rzeczy do szkoły, aż jej piórnik peka w szwach bo wszystko sie ,,przyda,, zabawki leza na strychu w reklamowkach ale nie odda bo musi tam leżeć 😂
@@asta7874 może coś takiego jest u dzieci :) myślę że z biegiem lat będzie się jej dało wytłumaczyć tą kwestię 🙌 super, że Ty u siebie wprowadziłaś te rozwiązania i że jest przestrzen - doslownie i metaforycznie!
Jak się nie ma strychu to jest łatwo - chcesz nową zabawkę? Wybierz którą chcesz oddać 😆 Tym samym dzieci nie są przywiązane do przedmiotów, rozumieją że z czegoś wyrośli, a innym dzieciom sprawi ta zabawka radość. Wszyscy znajomi mówią zawieź rodzicom, będzie dla wnuków 😂
Mają jedno ulubione miejsce - zdrapały je w całości (z naszym błogosławieństwem XD uznaliśmy, że a niech sobie drapią). Nakleiliśmy na to miejsce kocie maty do drapania (takie jak ta na ścianie), zdrapały maty, trzeba będzie niedługo je wymienić. Więc no, kotkom bardzo się podoba ten materiał :D na szczęście nasze upatrzyły sobie tylko swój jeden spot, więc nie ma żadnego problemu :)
Jeśli chodzi o kupowanie ubrań to czesto klikam w reklamę ale jeden rzut na skład skutecznie mnie zniechęca. 😅 problem mam w pracy. Prowadze salon stylizacji paznokci.. kupuje mnóstwo nowych żeli, lakierów i cieżko mi walczyć z pokusą.
ojj, rozumiem... szczególnie że to takie drobiazgi, zwykle niedrogie - robiąc sobie sama paznokcie mocno w to wpadałam, a co dopiero jak prowadzisz salon i masz dostęp do mnóstwa rzeczy no i też potrzebę kupowania wielu rzeczy do salonu. Przypuszczam, że jest mocny odruch wzięcia czegoś też na prywatny użytek 💅
Ja w tym roku mogę się pochwalić tym, że na ten cały black friday/weekend/week/month nie kupiłam nic. Nawet nie oglądałam promek na zasadzie "może coś jest mocno przecenione". Po prostu zastanowiłam się czy jest coś co faktycznie potrzebuję, stwierdziłam że nic i nie szukalam na siłę. I w sumie fajnie nie dać się nakręcać na te hasła, że "TAK TANIO JUZ NIE BEDZIE NIGDY!!!!!1".
Co do posiadania ilości rzeczy to kilka przeprowadzek pomaga zdecydowanie pozbyć się kurzołapów i gratów xD A i z czasem człowiek zauważa ilu rzeczy nie używa
ooo to piękny sukces, brawo! ❤ w tych czasach posiadanie odporności na to szaleństwo to naprawdę coś 🙃 byliśmy wychowywani w towarzystwie "przydasiów" (PRZYDA SIĘ, NIE WYRZUCAJ), a teraz żyjemy w towarzystwie coraz bardziej zaawansowanych technik marketingowych, chcących wepchnąć nam jeszcze więcej "przydasiów" 😅
Jeśli coś jest tanie, ale tego nie używasz. To tak naprawdę jest drogie 😁
A ja dokupiłam zastawę stolową, której od pół roku mi brakowało, ale niestety jest dosyć droga. Przeceniona była o 40% więc bardzo się opłaciło 😊
Dopiero teraz mi się wyświetlił Twój kanał... Super! jak to miło posłuchać spokojnej, mądrej, wyważonej pogadanki o wpółczesnych problemach i tematach! Brawo! Tęskniłam za takimi "normalnymi" przekazami w zakresie lifestylowym..
Łezka w oku!! Bardzo dziękuję za tak miłe słowa ❤nie powiem, dodają mnóstwa motywacji do dalszego nagrywania ❤
Ja miałam tak z kosmetykami kolorowymi. TH-cam makijażowy rozkwitał kiedy wchodziłam w dorosłość i zaczynałam zarabiać. Tak mnie to oszołomiło, że chciałam mieć więcej, jakość kosmetyków była gdzieś z tyłu. Teraz to postrzeganie mi się zupełnie odwróciło. Bardziej stawiam na jakość niż ilość. Szukam, sprawdzam i testuje co mi się sprawdza. Już nie kusi mnie kupowanie nowego podkładu do testowania. Mam kosmetyki, które mi się sprawdzają i do nich wracam. Uwalniające uczucie
Taaak, do tego często chyba trzeba trochę... dorosnąć? Trochę przeżyć, i wyrzucić trochę przeterminowanych róży, raz użytych, żeby uświadomić sobie że ich zakup nie miał za wiele sensu
Tak mi przychodzi do głowy, że czujesz się bardzo odpowiedzialna za wszystko i wszystkich i ich konsumpcjonistyczne (jest takie słowo..?) wybory, i to jest cudowne, tylko chyba mega ciężkie i pełne presji. Ty też musisz jeść i z czegoś się utrzymać, a ludzie jednak swój rozumek mają i wybiorą najlepiej jak potrafią :) nie czuj się winna, jak coś polecasz, zwłaszcza, że sama tego używasz i się sprawdza :)
Kurczę no trochę tak jest. Weszłam w branżę, która maksymalnie napędza ten konsumpcjonizm, chyba to jest clue mojego przejmowania się. Ale teoretycznie w prawie każdej pracy rzecz polega na tym, żeby wzbogacić się jak najbardziej - czy to siebie czy za naszą sprawą - pracodawcę 😅 zostaje mi chyba starać się to po prostu robić etycznie i rozsądnie - czyli chyba mniej wiecej tak jak teraz
jak cudownie napisane!❤
Konsumpcyjne wybory :)
Gratuluję odwagi oraz propagowanego systemu wartości, poprzez wyjście z tematem do opinii publicznej. Oby takie treści coraz częściej pojawiały się w świadomości konsumentów! "System" jest na tyle toksyczny, że łatwo zabłądzić i wybrać drogę fast, bez odpowiedzialności. Nasze wybory to nasz mental, nad którym sami możemy pracować i co ważniejsze mamy wybór! Tematyka bardzo ważna, spychana pod dywan, ale też bardzo szeroka! Proszę działaj tak dalej.
kiedy ktoś pisze, że rzadko odzywa się w sieci ale u mnie się odezwał, to mam potrójny miód na serduszko
Heja hej, mega super się Ciebie słucha, jak potrzebuję czegoś dłuższego do zajęć (teraz np. dziergałam sobie). Cieszy, jak w sposób nienachalny, jednak stanowczy poruszasz problem konsumpcjonizmu - współczesny i marginalizowany, że przeszliśmy w ciągu kilkudziesięciu lat od rzeczy na kartki i że nie było czegoś w ogóle, a teraz poszliśmy bardzo w drugą stronę, że mamy coś, ale bez większego zastanowienia potrafimy się zagracić kolejną i kolejną bibelotką (żeby tylko)...
Nikt z nas nie jest w tym polu idealny, sama mam tendencję do zagracania się różnymi "przydasiami", bez których na pewno bym sobie poradziła, ale albo jest to prezent od kogoś, albo stwierdziłam na pewnym etapie, że "się przyda, na pewno wymyślę temu solidne zastosowanie" albo było kupione okazyjnie (choć w mojej sytuacji być może powinnam jednak zaoszczędzić te fundusze na coś innego). W wielu przypadkach staram się sobie racjonalizować posiadanie danej rzeczy, bo albo włączam je do użytku w mojej codzienności i stają się jej stałym elementem, albo zostają, bo chociaż teraz nie mam dla nich zastosowania, to wiem, że na pewno przyjdzie czas na ich wykorzystanie (sezonowość korzystania z danych przedmiotów czy znając na tyle siebie wiem, że choć już teraz czegoś nie potrzebuję, to na pewno w niedalekiej przyszłości podziękuję przeszłej mnie, że pomyślałam o czymś na zapas).
W większości przypadków taki system mi się sprawdza, ale jeżeli na pewnym etapie stwierdzam, że moja przestrzeń jest zagracona czy że mam rzeczy, których od dawna nijak nie używam i mogłabym znaleźć im zastosowanie/nowy dom/pożegnać się z nimi, bo nadszedł ich czas, to staram się wtedy poświęcić kilka dni na stopniowy przegląd tego dobytku i podejmowanie świadomych decyzji. To jest swego rodzaju (dla mnie przynajmniej) lekcja, żeby ilość tych rzeczy redukować i świadomie podchodzić do tego, co gromadzę czy bez sentymentu pozbywać się rzeczy, których nie używam.
Czy sprawi to, że przestanę ratować fajne bibelotki, przygarniać kartoniki, które dopiero po 6 latach się przydadzą czy kupować rzeczy, bez istnienia których spokojnie żyłam do tej pory? Na pewno nie, ale za każdym razem tworzę sobie w głowie mini-burzę mózgu, czy znajdę przynajmniej kilka sensownych powodów, dla których zaopatrzenie się w daną rzecz jest uzasadnione.
Co do influ makretingu, to mam wrażenie, że przynajmniej na mnie on nie działa prawie wcale - widzę reklamę czy materiał sponsorowany i skupiam się na tym, jaka energia czy jaki pomysł jest w niej. Chamskie czy głośne reklamy w stylu "musisz to mieć" kwituję sobie raczej, że "otóż nie muszę" i żyję dalej. Bardziej sobie jednak analizuję wszystko dookoła tego głównego przekazu, gdzie właśnie Twoje reklamy faktycznie mają nienachalny vibe i gdybym może potrzebowała w przyszłości czegoś, to bardziej zadziała przypomnienie, że "o, taka Karolina z nimi współpracowała, mogę się temu przyjrzeć", jeśli już - co pokazuje, że istotniejszy jest poziom zaufania i wartości płynące od konkretnej osoby i to jest trudna sztuka działalności internetowej.
Jejuśku, a się rozpisałam, normalnie jak nie ja zazwyczaj - dzięki jeszcze raz za spoko przekaz, powodzenia w utrzymywaniu swoich przekonań i dużo wytrwałości w znajdowaniu tego zdrowego balansu w pokręconym świecie "posiadania, perfekcji, bazarkowania". A, no i dużo głasków dla kitku, tu nigdy dosyć (pat pat)
Bardzo się cieszę, że mogę umilać takie zajęcia ❤ Si, jest to definitywnie coraz większy problem - no i taki, na który trzeba patrzeć z kilku stron. I brać pod uwagę, że.. nie zniknie :/ trzeba nauczyć się chyba "sposobów na siebie", bo sposobu na zlikwidowanie tego globalnego problemu nie ma na horyzoncie
Mega wartosciowe rozkminy!
Od dwóch lat mam wrażenie, że kupuję zbyt dużo ubrań, znowu wpadłam w pułapkę poprawiania humoru zakupami (jedyny plus jest taki, że są to ubrania jakościowe i polskiej produkcji). Z okazji ostatnich promocji kupiłam parę rzeczy, które i tak miałam kupić, dodatkowo też rozwiązałam kwestię prezentów pod choinkę dla najbliższych, więc nie jest tak źle. Jednak mnie samą to męczy, mam wrażenie, że rozczarowuję samą siebie, autentycznie. Parę dni temu twardo postanowiłam, że trzeba ten rozpędzony pociąg zatrzymać. Twój film zmobilizował mnie to zrobienia listy rzeczy, które muszę kupić do końca tego roku i w następnym, bo po prostu są mi potrzebne (np. płaszcz zimowy). Przyczepię tą listę na lodówce z nagłówkiem "zanim kupisz, sprawdź czy jest na liście!". Mam nadzieję, że wyjdę z tego błędnego koła.
baardzo mocno trzymam kciuki za powodzenie tej misji 😀 da się z tego wyjść! A uświadomienie sobie, że problem istnieje to już bardzo duży krok w dobrą stronę. Ściskam!
@karolina_czak już kiedyś wyszłam, więc wiem, że potrafię, muszę tylko uruchomić na nowo tą część mózgu 😅 ale kciuki się przydadzą😁
Hej. Miło się Ciebie słucha. Zostaję na dłużej! 😊
bardzo mi miło i mam nadzieję, że będzie Ci tu dobrze ❤
dziękuję że dodałaś napisy do filmu ❤
w każdym dodaję! Wiem, że to bardzo pomocne ❤
Super wartościowy filmik. Dzięki 😊
Cieszę się że się podoba ❤
Miałam kiedyś problem z chęcią posiadania rzeczy tylko dla ich posiadania, co często kończyło się tak, że ich nie używałam/nie nosiłam. Głównym problemem były ubrania. Zmieniło się to jakoś 2 lata temu, a kluczem było uświadomienie sobie co jak tak naprawdę lubię. Przez lata traciłam kasę na rzeczy, które podobały mi się wizualnie, ale w ogóle do mnie nie pasowały. Lub co gorsza nie pasowały do tego co już mam więc automatycznie była potrzebowania kolejnych żeby coś do siebie dopasować. Punktem zwrotnym było uświadomienie sobie, że styl jaki lubię jest turbo nudny i nigdy nie będę tą ekstra ubraną dziewczyną, za którą ludzie na ulicy się oglądają. Najlepiej czuję się w prostych rzeczach- klasyczne spodnie, minimalistyczne spódnice mini lub midi, pudełkowe tshirty, oversizowe swetry, tylko płaskie buty. Z wzorów co najwyżej paski, z kolorów totalnie minimalistyczna paleta biało-szaro-beżowo-czarna, czasem coś różowego czy czerwonego. Żadnych romantycznych falbanek, dziwnych krojów, wycięć, szalonych wzorów. Nie patrzę nawet na fikuśne sukienki czy marynarki bo i tak ich nie założę, lub założę i będę czuć się źle. Świetnie sprawdza mi się szafa kapsułkowa, którą z takimi upodobaniami łatwo skompletować i utrzymać. Lubię mieć po dwie rzeczy z danej kategorii w ciemnym i jasnym kolorze np. buty, paski, torebki (choć akurat mam jedną ciemnobrązową i tak mi do wszystkiego pasuje, że nie czuję nawet potrzeby kupienia drugiej). Taki system sprawia, że zawsze mam pasujące do siebie elementy i nie ma ich całej masy w szafie. Oczywiście nadal mam nad czym pracować, głównie nad kupowaniem drobnych rzeczy i gadżetów, ale jest zdecydowanie lepiej bo psychicznie bardzo "dorosłam". Widzę, jak moje priorytety się zmieniają, jak coraz bardziej stawiam tylko na to co sama chcę/sądzę/uważam/czuję i jak mam wyrąbane na to co ktoś sobie pomyśli. Nie jest jeszcze idealnie, ale idzie w dobrą stronę.
Cudownie, że sobie to uświadomiłaś! A... jest to trudne, bo oglądając try on haule i pomysły na outfity, te falbanki i inne ciekawe rzeczy wyglądają zawsze jakoś tak wybitnie dobrze na dziewczynach. Na tyle dobrze, że same chcemy to mieć i tak wyglądać :D been there, rozumiem Cię doskonale! I tym bardziej szanuję za ogarnięcie tego tematu ❤
Moja perspektywa jest bardzo podobna do twojej mianowicie: Kiedy miałam bardzo mało pieniędzy i tak naprawdę byłam na czyimś utrzymaniu, bardzo chciałam kupować, i kupowałam wszystko, a odkąd zarabiam pieniądze sama to tak nie jest. Jednak, kiedy zaczęłam pierwszą etatową pracę zaraz po studiach i zaczęłam zarabiać około 10 000 zł na miesiąc, totalnie mi odjebało. No bo przecież mieszkanie trzeba urządzić, przecież mogę sobie pozwolić na te kosmetyki, które zawsze chciałam, przecież mogę to kupić nic się nie stanie, i tak dalej i tak dalej aż w końcu zaczęłam zauważać że nawet z takimi pieniędzmi, z takimi zarobkami żyję z miesiąca na miesiąc i męczyło mnie to okropnie więc po prostu zaczęłam wprowadzać te rzeczy, o których ty mówisz i zaczęłam zauważać, że te 10 swetrów, które mam totalnie wystarczą mi na sezon zimowy. Te 5 par spodni, które mam totalnie mi wystarczą, te rzeczy do kuchni nie muszą być piękne ważne żeby działały i żeby były czyste te meble nie muszą być nowe i z najnowszej kolekcji i najbardziej piękne i cudowne, ważne że mam meble, mam mieszkanie. Ważne że mogę kupić sobie jedzenie. Nie ukrywam, teraz bardzo rzadko kupuję sobie jakieś akcesoria, bardzo rzadko kupuję ubrania, jednak to co kupuję, co sprawia mi zwykłą przyjemność to: po pierwsze książki, a po drugie rzeczy dla moich kotów. Na szczęście książki sprawiają mi dużą przyjemność, uwielbiam literaturę i czytam wszystko co kupię, a jeśli coś mi się nie spodoba to to odsprzedaje, jednak jest to moja ulubiona rzecz do zatrzymywania i do zbierania. Chociaż może nie mam aż tak katastrofalnie dużej ilości książek. A co do rzeczy dla kotów to po prostu mam dwóch małych zabójców i nie za dużo zabawek wytrzymuje nawet parę tygodni w moim domu. Dla mnie najważniejsze jest to że mam poduszkę finansową I że jak cokolwiek by się stało z moim zdrowiem czy z pracą, czy z moimi rodzicami to wiem, że jestem zabezpieczona i to jest znacznie bardziej cenne dla mnie niż jakikolwiek nowy kosmetyk niż jakikolwiek nowy pierdół do domu.
Wydaje mi się tutaj warte dodania to, że kiedy byłam mała nie mieliśmy dużo pieniędzy, bardzo długo chodziłam w tych samych ubraniach, czy w ubraniach po kimś, nie miałam rzeczy, które chciałam, więc kiedy zaczęłam zarabiać i pracować nawet tylko na pół etatu no to mi odbiło trochę i odbiło jeszcze bardziej, kiedy zaczęłam zarabiać na pełen etat, tylko że w pewnym momencie zauważyłam, że to nie ma sensu, że te endorfiny i szczęście są przez chwilę a potem mam tylko pierdoły, których nie potrzebuję. I jeszcze w ramach sprostowania ja czytam bardzo dużo bo około 150 książek w ciągu roku, tylko że mam dostęp do platform które na zasadach abonamentu dają dostęp do książek, więc oszczędzam bardzo bardzo dużo pieniędzy i fizycznych książek w ciągu roku kupuje około tylko może 20 i zostawiam sobie tylko te które faktycznie bardzo mi się spodobał lub wniosły coś do mojego życia więc podchodzę do tego trochę na zasadzie sentymentu.
@@pinacolada705 Kurcze, ten motyw zachłyśnięcia się tym że "mogę sobie pozwolić" po wyjściu z biedy jest bardzo powtarzalny, zresztą u mnie też. Jak pomyślę ile mogłabym mieć oszczędności gdybym przez te kilka lat samodzielnej egzystencji zaciskała pasa albo bardziej racjonalnie kupowała a nie wszystko co jest moim wielkim marzeniem albo turbo potrzebną rzeczą ... 🤦🏼♀️ No ale tu weszły emocje, gaszenie ich, namiastka szczęścia, wyrzut dopaminy... Teraz minimalizuję, zużywam, kupuję rozsądniej chociaż nie tak że nie bez potknięć, ale staram się. Pozdrawiam serdecznie!
@@klaudial6049 o tak, wydaje mi się ze to powszechny motyw, ale bardzo potrzebny w dochodzeniu do niektórych wniosków i tego, czego naprawdę potrzebujemy. Miłego dzionka!
Masz świetne podejście do życia.Dobrze mieć poduszkę finansowa gdy coś się popsuje w domu to nie ma stresu@@klaudial6049
@@pinacolada705ja też uwielbiam czytać, ciągle chodzę do biblioteki,bo kocham biblioteki ten klimat i książkę w ręku i jej zapach, eBooki tego nie mają 😢
Ja taki największy zakupoholizm przeżywałam chyba w momencie mojego największego chodzenia po lumpach. A bo tanie, bo nie fast fashion, jedyny taki ciuch w sklepie, no i na początku jeszcze mama płaciła :v. Z jednej strony spoko, bo byłam nastolatką, dopiero gdzieś tam szukającą swojego stylu, więc mogłam go sobie zmieniać na ciuchach z drugiego obiegu. Teraz nie mam czasu już tak często chodzić po sh, ale przez przyzwyczajenie do lumpowych cen dużo większą uwagę przykładam za co płacę, biorąc coś z sieciówki. Więc może i na dobre to wszystko wyszło.
@@20ulencja00 taaak, dużo osób ma tak z second handami. Jest poczucie że "można", bo nie to nie fast fashion i tak dalej. Niby mniejsze zło, ale nadal - jeśli jest kupowane mimo braku potrzeby no to jest zło
@karolina_czak taaaak, zwłaszcza jak jest dzień typu 2zł/sztukę xd podobne zjawisko obserwuję u starszej części rodziny, która odkryła aliexpress, hulaj dusza piekła nie ma xd ja cieszę się że nawet jak miałam fazy na większe kupowanie, to jednak w dalszym ciągu było to z jakimś umiarem i nie trwało to jakoś długo. No ale to jest skutek wychowania się w może nie biednej, ale niższej klasy średniej rodzinie, gdzie na wszystkim oszczędzano, aż do przesady miejscami.
Świetny filmik, bardzo potrzebny 😊
dziękuję ❤😊
Mądra kobieta mówi mądre rzeczy. Kotki cudowne.❤
dziękuję ❤ a kotki... w każdym filmiku muszą być główną gwiazdą 😅
Najbardziej zmęczony nagrywaniem tej rolki to na pewno był Klops
@@mateuszk6187 on zawsze jest najbardziej zmęczony xD
Ja z insta nie wiedziałam,że masz kanal❤
@@muckwaE działam tutaj od niedawna 🙌❤️
@karolina_czak EXTRA 🔥 robisz dobrą robotę
Super ❤😊
1. Polecam ten film zarówno do gotowania jak i jedzenia.
2. Musiałam przejść kilka lat kupowania ładnego super kalendarza, który nie był wypisany nawet w 30% aby podjac decyzje o kupieniu w następnym roku ładnego notesu, który będę używać aż zapisze wszystkie strony.
3. Ostatnio była super hiper promocja na my protein i wspomniałaś, że jeśli nie potrzebuje to żeby nie kupować. I to zadziałało. Weszła na stronę i znalazłam super idealne spodenki-leginsy. Miałam bardzo ciężki dzień wtedy. Pomyślałam czy potrzebuje? Teoretycznie mam w czym ćwiczyć, ale już trochę zużyte i mniej wygodne. Czy mogę sobie pozwolić? Ograniczam zbędne wydatki, ale ostatnio zrobiłam dużo nadgodzin więc w sumie mogę sobie pozwolić na te jedne spodenki w super promocji. Czy poprawę sobie humor? Jeszcze jak!
Kupiłam, przyszły i to są najwygodniejsze i najładniejsze spodenki jakie miałam w życiu. Po pierwszym założeniu chyba 10 minut oglądałam jak super na mnie leżą. A potem tak cały tydzień przy treningu 😅 w skrócie warto było się dobrze zastanowić czy potrzebuje niż zignorować reklamę, bo ograniczam zbędne wydatki.
1. ❤❤
2. Lepiej późno niż wcale - a etap kalendarzy i planerów przechodziły chyba wszystkie osoby jakie znam, to jakieś uniwersalne zjawisko 😅
3. Myślę, że o to chodzi i tak to powinno wyglądać - potrzebuję czegoś, jest fajna okazja, kupuję to, cieszę się tym i później faktycznie z tego korzystam. Ah, gdyby tak wszyscy ze wszystkim robili.. to bym nie miała o czym nagrywać takich pogadanek :D PS daj znać który model tak Ci przypadł do gustu? 😅
@@karolina_czak ❤️❤️ Damskie spodenki treningowe z kolekcji Origin Graphic MP - Firebrick
@@karolina_czakDamskie spodenki treningowe z kolekcji Origin Graphic MP - Firebrick ❤
@@menka_cf aaa, to ostatnia nowość ❤️ super że się sprawdzają!
@@karolina_czak już myślę co jeszcze z tej kolekcji mogę potrzebować 😂
Na szczęście marki makijażowe borykają się z coraz gorszą sprzedażą więc widać, że kosumenci zaczęli rozumieć, że nie potrzebują 20 róży i 40 rozświetlaczy, których nigdy nie zużyją (może za niedługo nawet influencerki tu "nie uratują" sytuacji). Natomiast jako paznokciara coraz częściej daję się złapać na to, że im będę miała więcej i lepsze produkty do paznokci to robienie ich będzie szło lepiej i dopiero pomału zaczynam się z tego otrząsać 😅 (ale to jeszcze długa droga).
taak, beauty było pierwszą branżą, w której zaczęto zauważać że coś tu jest "nie halo" - i chyba pierwszą, która powoli zmierza ku... no może nie upadkowi, ale na pewno nie wzrostowi :D co do paznokci - masz to, co ja miałam z artykułami do rysowania, więc w pełni rozumiem
Bardzo dobry film i temat. Do czego to doszło żebym się cieszyła z zużytego szamponu czy kremu do rąk? To powinno być normalne..
Dokładnie! Jakbyśmy kilka-kilkanaście lat temu usłyszeli, że są organizowane akcje "motywujące" do zużywania produktów do końca to byśmy się złapali za głowę :(
Kot przynosi piłkę?😮😮 wow
@@juliaiwaszczenko tak, Klopsik kocha aportować ❤️
@@karolina_czakmoja myszki i gumki:)
Tą pogadanką przy okazji zwróciłaś mi uwagę na inną rzecz, poza pieniędzmi i przestrzenią, którą 'oddajemy' marketingowcom. CZAS. Jak by to podsumować, ile to schodzi na scrollowanie tych bazarkowych kont, kafelków z reklamami czy zajście do Tigera czy innego Action 🤡 Daje też do myślenia, jak czuję się po choćby 20 min scrollowania takiego śmieciowego, bazarkowego contentu w porównaniu do tego, jak czuję sie po 20 min spaceru.
@@omlettedufromage3346 o widzisz, dosłownie o tym mam w planach na dniach nagrac rolkę - scenariusz już rozpisany 😅
@@karolina_czak czekam w takim razie i dziękuję za poruszanie tych wszystkich tematów, potrzebujemy zdecydowanie ♥️♥️♥️
Hej, ja mam podobry problem z kupywaniem za dużej ilości książek, powoli z niego wychodzę. Zauważyłam, że mam ponad 100 książek których jeszcze nie przeczytałam a kupywałam coraz więcej. Niektórych nawet już nie miałam ochoty czytać XD. Teraz mam taki plan by kupować jedynie takie które na 100% mnie interesują, np następny tom ulubionej serii. Reszte wyprzedaję i mam nadzieje że zbuduję taką ,,czystość,, przestrzeni i umysłu
z książkami też jest łatwo wpaść po uszy, podobnie jak kosmetyki/ubrania.. albo i w pewnym sensie gorzej, bo mamy motyw tego, że warto czytać, że książki są wartościowym źródłem wiedzy, że lepiej wydać na książkę niż na niepotrzebny kosmetyk itd 😓 wiec tym bardziej super, że masz na tyle samoświadomości, żeby pracować nad tematem 👌❤🩹
Sama ostatnio myślałam, że mam za duży pierdzielnik w swoich rzeczach i staram się zużyć wszystko co się da albo pozbyć tego czego już nie potrzebuję. Udało mi się już posprzątać w ciuchach ale reszta jeszcze leży i czeka
Trzymam kciuki za kolejne kroki!
❤❤
❤
Ja oddalam 80 %swoich ciuchów koleżance która dala je dla siostry,tak samo masę kosmetyków kolorowych,pomadki,cienie itp od razu zwiekszylo mi się miejsce w łazience w szufladzie i półkach.Ciuchy po dzieciach oddaje koleżance.Zauwazylam że moja 13 letnia córka lubi zbierać pisaki,kredki,przybory do plastyki i techniki, rzeczy do szkoły, aż jej piórnik peka w szwach bo wszystko sie ,,przyda,, zabawki leza na strychu w reklamowkach ale nie odda bo musi tam leżeć 😂
@@asta7874 może coś takiego jest u dzieci :) myślę że z biegiem lat będzie się jej dało wytłumaczyć tą kwestię 🙌 super, że Ty u siebie wprowadziłaś te rozwiązania i że jest przestrzen - doslownie i metaforycznie!
@karolina_czak uwielbiam sprzątać przestrzeń w domu,strych na który tylko ja wchodzę, garaż,staram się na bieżąco segregować przestrzeń..
Jak się nie ma strychu to jest łatwo - chcesz nową zabawkę? Wybierz którą chcesz oddać 😆 Tym samym dzieci nie są przywiązane do przedmiotów, rozumieją że z czegoś wyrośli, a innym dzieciom sprawi ta zabawka radość. Wszyscy znajomi mówią zawieź rodzicom, będzie dla wnuków 😂
@@emiliakohut7595 od małego tak robiłam oddawałam zabawki dziecięce,też miałam wtedy bardzo małe mieszkanie i nie było miejsca na zabawki i ciuchy
Pozdrawiam!
@@MedycynaPoProstu pozdrawiam serdecznie z całą rodzinką
@karolina_czak Super, dzięki!
mnie ciekawi, jak ta biała kanapa/tapicerka przetrwała z kocimi pazurkami..? 😸
Mają jedno ulubione miejsce - zdrapały je w całości (z naszym błogosławieństwem XD uznaliśmy, że a niech sobie drapią). Nakleiliśmy na to miejsce kocie maty do drapania (takie jak ta na ścianie), zdrapały maty, trzeba będzie niedługo je wymienić. Więc no, kotkom bardzo się podoba ten materiał :D na szczęście nasze upatrzyły sobie tylko swój jeden spot, więc nie ma żadnego problemu :)
Skad masz kanape i czy polecasz? 😊
sklep bromarkt, fajnie nam się sprawdza :)
Mam tak samo bardzo dużo kompletów kredek itd.
Jeśli chodzi o kupowanie ubrań to czesto klikam w reklamę ale jeden rzut na skład skutecznie mnie zniechęca. 😅 problem mam w pracy. Prowadze salon stylizacji paznokci.. kupuje mnóstwo nowych żeli, lakierów i cieżko mi walczyć z pokusą.
ojj, rozumiem... szczególnie że to takie drobiazgi, zwykle niedrogie - robiąc sobie sama paznokcie mocno w to wpadałam, a co dopiero jak prowadzisz salon i masz dostęp do mnóstwa rzeczy no i też potrzebę kupowania wielu rzeczy do salonu. Przypuszczam, że jest mocny odruch wzięcia czegoś też na prywatny użytek 💅
❤❤❤
❤