bądź wokalistą zespołu Rotary, nagrajcie jedną znaną piosenkę ktoś ją wrzuca na yt, wstawia obrazek z Myslovitz, 35 miliony wyświetleń nikt nie wie kim jesteś i jak wyglądasz, nawet twoja matka myli cię z Rojkiem
Szkoda mi wokalisty zespołu "Rotary". Nie dość, że wcześniej byłam przekonana, że to Myslovitz, to jeszcze później myślałam, że nazwa zespołu to "Roraty".
Hej, tak wiem co zaraz powiesz, kto normalny zaczyna tak pisać komentarz na youtube? Od zwykłego "Hej" ale wiesz co? mam to gdzieś, życie ostatnio nieżle mi daje po dupie, czuje się nie najlepiej.. boże, te wszystkie wspomnienia związane z tą piosenką, te momenty kiedy widziałeś jej uśmiech na twarzy kiedy patrzyła ci się w oczy, jej śmiech, ta jej słodka niezdarność, a jednocześnie troska o ciebie. Wspólne spotkania na mieście, w domu, samo przebywanie z nią w milczneniu z jej uśmiechem na twarzy było takie niesamowite. I na koniec ten jedno konkretne przytulenie z nią na mieście na pożegnanie, mój boże, to było takie magiczne, od razu po pożegnaniu z nią puściłem sobie te piosenke, tyle wspomnień.. to jest naprawdę bolesne, a jednocześnie takie szczęśliwe. Bo wiesz że mimo wszystko dalej ją kochasz, nawet jeśli ona ciebie nie. Tak, dobrze myślisz, zakochałem się, i to naprawdę mocno, jednak bez wzajemności, woli kogoś innego, a teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi. I nawet nie mam jej tego za złe, chce żeby była szczęśliwa, żeby założyła rodzinę, przeżyła niezapomniane chwilę, zwiedziła cały świat, żeby spełniły się jej wszystkie marzenia. tego właśnie chce, jej szcześcia, nawet jeśli nie mogę być jego częścią, nawet jeśli to boli.. Kocham cię W. i mam nadzieje że odnajdziesz szczęście w swoim życiu.
Kurde, to się nazywa prawdziwa miłość. Nie znam cię, ale po tym co napisałeś, ta dziewczyna powinna to zobaczyć wtedy może zdała by sobie sprawę ze swego blędu. Ale niema co, nie stój w miejscu i idź dalej pomimo bólu, nikt tak mocno nie uderza jak życie, ale nie chodzi o to jak mocno uderzasz, tylko jak dużo możesz zmienić i iść dalej~R.B. Pozdrawiam
Opowiem Wam dziś bardzo smutną opowieść. Opowieść o marzeniach, dążeniu do celu i o przeszkodach jakie w życiu czekają na każdego z nas. Sytuacja ma miejsce w 1994 roku. Będąc studentem czwartego roku na nieistotym wydziale nie wiodłem życia jak inni studenci. Owszem, mieszkałem w akademiku, chodziłem na wykłady, ćwiczenia i tak dalej. Jedyne co mnie rożniło od reszty to brak imprezowania. Ciągle namawiamy mówiłem że to strata czasu, pieniedzy i zdrowia. Unikalem dziewczyn. Niechciane studenckie ciąże były na porządku dziennym. Miałem jednego przyjaciela który mnie rozumiał. Mówili na niego Sprężyna. Nigdy nie poznałem jego prawdziwego imienia. Miał bogatych rodziców, którzy mieli jedyny sklep we wsi z której pochodził. Płacił nawet profesorom by utrzymywali jego imię i nazwisko w tajemnicy. Każdy znał Sprężynę. Pod koniec drugiego roku bardzo pomoglem mu nadrobić materiał i docenił to. Mieszkaliśmy razem w pokoju 203 i wiedlismy spokojne życie. Ludzie cenili go za szczerość i dobre rady. Ćwiczylismy jogę i czytaliśmy dobre książki. By odciąć się od niepotrzebnych zajęć wyrzucilismy radioodbiornik na śmietnik. Pewnego razu wychodząc z akademika ze Sprężyną widzieliśmy jak jakaś dziewczyna ubrana w koszulkę NZS-u i jeansy wieszala plakat na drzwiach akademika. - część Sprężyna! - hej Anka! - wesoło powiedział Sprężyna. Dziewczyna zarumienila się i popatrzyła na mnie. Nie znała mojego imienia. Nie miała pojęcia że istnieje. - Cześć - powiedziała do mnie - cześć - powiedziałem speszony. Widząc moją nieporadność kumpel dokończył rozmowę i Anka poszła wieszać plakaty gdzie indziej. Co za dziewczyna! Miała piękne długie blond włosy i śliczne zielone oczy. Serce zabiło mi mocniej gdy patrzyłem jak od nas odchodzi. Spojrzelismy na plakat. Było na nim napisane: Dnia 03.11.1994 na terenie naszej uczelni o godz. 19:00 odbędzie się koncert Krzysztofa Krawczyka, gwiazdy światowego formatu. Zapraszamy, wstęp płatny. Bilety do nabycia u przewodniczącego NZS-u. - Musimy tam iść! - ucieszył się Sprężyna. - Pewnie ze musimy - odparłem, nie mając pojęcia kim jest wąsacz patrzący na mnie przenikliwym wzrokiem z plakatu. Jego postawa i kapelusz który nosił świadczyły o tym że musiał być zajebistym człowiekiem. Musiałem zobaczyć go na żywo. Po za tym byłem pewien ze spotkam tam Ankę. Dni mijały a ja tylko odliczalem czas który pozostał do występu. O bilety nie musiałem się martwić. Sprężyna tego samego dnia podarował mi bilet. Dla niego był to niewielki wydatek. Minęło kilka tygodni i nadszedł dzień koncertu. Ścisk w żołądku był tak ogromny ze nie mogłem w siebie włożyć nic do jedzenia. W końcu nadeszła godzina 19 i weszlismy na hale w której odbywał się performens. Tłumy wskazywały na to że ten wąsacz jest lubiany. Ba! Wielbiony! Nigdy nie go słyszałem, ani nie widziałem. Zasnatawialem się jak zajebiscie będzie wyglądał i jak bardzo ma zajebisty glos. W momencie pojawienia się wąsacza na scenie wrzawa tłumu sięgneła zenitu. Szał publiczności był niepowtarzalny. - Elo Studenty! Gotowi na rozpie**ol?! - wykrzyczal gwiazdor. Nie sądziłem że publika może być jeszcze glosniejsza ale nigdy później nie słyszałem nic podobnego w moim życiu. A więc się zaczyna. Publiczność zaczęła ryrmicznie klaskac skandujac jego imię i nazwisko. - Nazywam się Krzysztof Krawczyk! Właśnie wydałem moją nową płytę pod tytułem "Gdy nam śpiewał Elvis Presley". Ale j***ć to! Jedziemy z klasykiem!! Kto lubi bale?! Ponowna fala entuzjazmu przeszła przez zgromadzonych. Zobaczyłem Ankę która przeciskala się przez ludzi w moją stronę i stanęła obok mnie krzycząc razem z tłumem. Zaczął śpiewać. - Ty jedna umiesz w życie grać, Świat z przymrużeniem oka brać. Gdy trzeba i nie trzeba w głos się śmiać I na przekór wszystkim zmieniać nagle zdanie. Nosz jak się wk***iłem! Takie gówno!? Jak można tak ch*jowe rymy wypuszczać do ludzi w ogóle! Dalszy tekst również nie przypadł mi do gustu - ch*jowe! - krzynalem nie wiedzieć czemu. Nagle Krzysztof przestał grać. - ch*jowe? Napisz lepsze to pogadamy! Wyprowadzić go! - Ale tak nie można! O gustach się nie dyskutuje! - broniła mnie Anka. W hali zapadła zupełna cisza. Wszyscy czekali jak zakończy się to spięcie. - O gustach się nie dyskutuje? Wypie**alaj! - zezłoscil się wąsacz i klasnął w dłonie. Komuś się jeszcze nie podoba? Nikt nie odezwał się słowem. Dwójka ochroniarzy Krawczyka zbliżała się ku nam a studenci rozstepowali się jak Morze Czerwone przed Mojzeszem. Zostaliśmy wyeksmitowani z hali koncertowej. Krawczyk dokończył koncert i pojechał w dalszą trasę koncertową. Tego dnia ktoś po raz pierwszy wjechał mi na ambicje. Mam napisać lepsze? Żeby wiedział że napiszę. Razem z Anką zostaliśmy wyrzuceni ze studiów przez dziekana. Rozeslal on także informacje, żeby nigdzie nas nie przyjmowali. Wtedy pierwszy raz przekonałem sie że Krzysztof Krawczyk nie jest tylko piosenkarzem Ale również ma ogromny wpływ na ludzi. Anka została moją dziewczyną. Rozpoczęła się naszą wspólna podróż na szczyt list muzycznych. Ona była mi natchnieniem a ja zacząłem pisać teksty. Szło mi równie ch*jowo co gra na gitarze bo nie umiem grać. Podróżując po Polsce w poszukiwaniu szczęścia dotarliśmy nad morze. Był rok 1996. Postanowiliśmy z Anką wziąć ślub i w końcu skonsumować nasz związek. Tu pojawił się problem. Zapisując się na pierwszy wolny termin ślubu ksiądz oznajmił, że nie udzieli ślubu wrogom Krzysztofa Krawczyka. I powiedział też ze nie mamy co szukać bo i tak wszystkie Kościoły w Polsce wiedzą o naszym czynie sprzed dwóch lat. Po raz kolejny dowiódł swej władzy. Na darmo byl też wyjazd za granicę kraju gdyż celnicy mieli podobne zdanie na nasz temat. Pisałem wiele listów do Sprężyny. Okazało się jednak, że został on przyjacielem Krawczyka, a jego rodzina została honorowymi obywatelami Zielonej Góry. Krzysztof zakazał Spręzynie kontaktu ze mną pod karą śmierci. To były ciężkie czasy. Na jednej z dzikich plaż nad Bałtykiem spotkałem grupę ludzi. Okazało się ze również naprzykrzyli się Krawczykowi. Mieli oni wielkiego Volkswagena Ogórka i stare radio. Jeden z nich grał co noc na gitarze a inny walił w bębny. Razem z Anką często biegaliny po plaży niby goniąc wiatr. Pamiętam że zawsze biegając gubila klapki. Pewnego wieczoru, gdy wszyscy poszli spać ja i Anka postanowiliśmy przyrzec sobie miłość do końca życia. Zaczął padać deszcz. Dotnkalem jej kolan. Niebo było pełne gwiazd, ale dziś ich nie liczyliśmy. Zaczęliśmy się kochać. Gdy traciła dziewictwo stało się coś niespodziewanego. Okazało się ze Krzysztof Krawczyk zaaplikował w jej błonie dziewiczej truciznę która miała ją zabić bo jej przerwaniu. Ostatnie co pamiętam przed jej śmiercią to jej radość która zmieniła się w konwulsje, które w deszczu do złudzenia przypominały taniec. Anka zmarła a ja płakałem do rana. Chciała wieczenie trwać na plaży więc wraz z dwoma chłopakami tam ją zakopalismy. Przez następne dni piłem dużo alkoholu. W mojej głowie składały się słowa piosenki. -Lubiła tańczyć pelna radości tak, ciągle gonila wiatr. Spragniona życia wciąż zawsze gubila coś... Te słowa zawsze budzą we mnie zal. Chłopaki stworzyli linię melodyczą. Miesiąc później wysłaliśmy gotową piosenkę do wytwórni. By nikt nas nie rozpoznał nazwaliśmy się Rotary i ch*j wie co to znaczy. Nasza piosenka zdobyła większą popularność niż "Za Tobą pójdę jak na bal". Nie da się ukryc ze Krawczyk się wk***il. Po dwóch latach odnalazł nas i kazał ogłosić koniec dzialalnosci. j***ny wąsacz usunął mnie nawet z Wikipedii. Nazywam się Grzegorz Porowski, lider grupy Rotary ale i tak k***a myślicie że lubiła tańczyć to j***ny myslovitz.
Ten nostalgiczny😢, sentymentalny❤ utwór🎉 przywraca mi wspomnienia rodem z wakacyjnych praktyk 2 lata temu... i te 🍅 czerwone, żółte, pomarańczowe, fioletowe, zielone z wielkiej szklarni 😋 i tam poznałen młodą motocyklisTKę, panią 🚺 mechanik pojazdów motocyklowych
@@solidnywonsz Polska jest krajem gdzie każdy może sobie wyznawać co chce, ale sejm to nie miejsce do robienia szopek akurat jednej wybranej religii i to jeszcze z jej jakimś odłamem o wątpliwym pochodzeniu… może jeszcze zrobimy w sejmie miejsce na dywaniki do modlitwy i kij wie co jeszcze
>bądź wokalistą zespołu Rotary >nagrajcie jedną znaną piosenkę >ktoś ją wrzuca na yt >wstawia obrazek z Myslovitz >48 milionów wyświetleń >nikt nie wie kim jesteś i jak wyglądasz >nawet twoja matka myli cię z Rojkiem >zgłaszasz ten film za prawa autorskie >teraz już nie masz żadnej znanej piosenki
Huh...😢 Studio Malpeczka, ten sentyment, te legendarne niezapomniane historie tych wszystkich ludzi. Szkoda wydaje mi się że został ten filmik usunięty z powodu praw autorskich.
Ktos 2024?
Ta piosenka jest dla mnie jedną z tych bardziej nostalgicznych, mam nadzieję że przyszłe pokolenia odnajdą ją i pokochają tak jak moje to zrobiło.
😘 uwielbiam ❤
kto nie zna ten gapa !
essa😊😊
😮kzoak nuta
🙌♥️🙌
Lubiła tańczyć na rurze w mojej furze
też lubię tańczyć :)
To ja będę drugi
Tak naprawdę to jest to na Spotify, tylko trzeba wpisać na jednej z dzikich plaż Loka
Dziękuję za reupload. Toż to część historii, upload, który inspirował całe pokolenia
No to co, znowu 35 milionów wyświetleń?
Faktycznie piosenka Rotary a zdjęcie Myslovitz :)
HIT HIT HIT A JEST 2024 ROK...KLASYKA.
kocham tą piosenkę pamiętam jak naruciak miał ją w intro
dojebane <3
moja ulubiona piosenka słucham z rodzinka pozdrawiam
Ja również
bądź wokalistą zespołu Rotary, nagrajcie jedną znaną piosenkę ktoś ją wrzuca na yt, wstawia obrazek z Myslovitz, 35 miliony wyświetleń nikt nie wie kim jesteś i jak wyglądasz, nawet twoja matka myli cię z Rojkiem
🔥🔥🔥
Sześć lat od dodania tego na yt z tego kanału i nikt nie skomentował dlatego ja sie szczyce że jestem pierwszy
Szkoda mi wokalisty zespołu "Rotary". Nie dość, że wcześniej byłam przekonana, że to Myslovitz, to jeszcze później myślałam, że nazwa zespołu to "Roraty".
hahaha :D Zabiłaś mnie
Hej, tak wiem co zaraz powiesz, kto normalny zaczyna tak pisać komentarz na youtube? Od zwykłego "Hej" ale wiesz co? mam to gdzieś, życie ostatnio nieżle mi daje po dupie, czuje się nie najlepiej.. boże, te wszystkie wspomnienia związane z tą piosenką, te momenty kiedy widziałeś jej uśmiech na twarzy kiedy patrzyła ci się w oczy, jej śmiech, ta jej słodka niezdarność, a jednocześnie troska o ciebie. Wspólne spotkania na mieście, w domu, samo przebywanie z nią w milczneniu z jej uśmiechem na twarzy było takie niesamowite. I na koniec ten jedno konkretne przytulenie z nią na mieście na pożegnanie, mój boże, to było takie magiczne, od razu po pożegnaniu z nią puściłem sobie te piosenke, tyle wspomnień.. to jest naprawdę bolesne, a jednocześnie takie szczęśliwe. Bo wiesz że mimo wszystko dalej ją kochasz, nawet jeśli ona ciebie nie. Tak, dobrze myślisz, zakochałem się, i to naprawdę mocno, jednak bez wzajemności, woli kogoś innego, a teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi. I nawet nie mam jej tego za złe, chce żeby była szczęśliwa, żeby założyła rodzinę, przeżyła niezapomniane chwilę, zwiedziła cały świat, żeby spełniły się jej wszystkie marzenia. tego właśnie chce, jej szcześcia, nawet jeśli nie mogę być jego częścią, nawet jeśli to boli.. Kocham cię W. i mam nadzieje że odnajdziesz szczęście w swoim życiu.
Rozumiem cię. Sam przez to teraz przechodzę. Najlepsze co możesz zrobić to życzyć jej wszystkiego najlepszego i ruszyć dalej
Oj jak ja cię rozumiem, trzymaj się
Trzymaj się bracie wiem co czujesz
A teraz pani wiosny ćpa mefedron😐
Kurde, to się nazywa prawdziwa miłość. Nie znam cię, ale po tym co napisałeś, ta dziewczyna powinna to zobaczyć wtedy może zdała by sobie sprawę ze swego blędu. Ale niema co, nie stój w miejscu i idź dalej pomimo bólu, nikt tak mocno nie uderza jak życie, ale nie chodzi o to jak mocno uderzasz, tylko jak dużo możesz zmienić i iść dalej~R.B. Pozdrawiam
Nie ma jej na spotify... to jest jedna z moich ulubionych piosenek.
Jest! Tylko jako wykonawca utwory nie są podane "Rotary", a zespół "Loka"
@@gigafrog8323 Masz rację, piosenka nazywa się: *Lolka - Na jednej z dzikich plaż*
@@gigafrog8323dzięki za info
Wspaniała to była historia, no ale cóż, lecimy znowu do 35 milionów
Opowiem Wam dziś bardzo smutną opowieść. Opowieść o marzeniach, dążeniu do celu i o przeszkodach jakie w życiu czekają na każdego z nas. Sytuacja ma miejsce w 1994 roku. Będąc studentem czwartego roku na nieistotym wydziale nie wiodłem życia jak inni studenci. Owszem, mieszkałem w akademiku, chodziłem na wykłady, ćwiczenia i tak dalej. Jedyne co mnie rożniło od reszty to brak imprezowania. Ciągle namawiamy mówiłem że to strata czasu, pieniedzy i zdrowia. Unikalem dziewczyn. Niechciane studenckie ciąże były na porządku dziennym. Miałem jednego przyjaciela który mnie rozumiał. Mówili na niego Sprężyna. Nigdy nie poznałem jego prawdziwego imienia. Miał bogatych rodziców, którzy mieli jedyny sklep we wsi z której pochodził. Płacił nawet profesorom by utrzymywali jego imię i nazwisko w tajemnicy. Każdy znał Sprężynę. Pod koniec drugiego roku bardzo pomoglem mu nadrobić materiał i docenił to. Mieszkaliśmy razem w pokoju 203 i wiedlismy spokojne życie. Ludzie cenili go za szczerość i dobre rady. Ćwiczylismy jogę i czytaliśmy dobre książki. By odciąć się od niepotrzebnych zajęć wyrzucilismy radioodbiornik na śmietnik. Pewnego razu wychodząc z akademika ze Sprężyną widzieliśmy jak jakaś dziewczyna ubrana w koszulkę NZS-u i jeansy wieszala plakat na drzwiach akademika. - część Sprężyna! - hej Anka! - wesoło powiedział Sprężyna. Dziewczyna zarumienila się i popatrzyła na mnie. Nie znała mojego imienia. Nie miała pojęcia że istnieje. - Cześć - powiedziała do mnie - cześć - powiedziałem speszony. Widząc moją nieporadność kumpel dokończył rozmowę i Anka poszła wieszać plakaty gdzie indziej. Co za dziewczyna! Miała piękne długie blond włosy i śliczne zielone oczy. Serce zabiło mi mocniej gdy patrzyłem jak od nas odchodzi. Spojrzelismy na plakat. Było na nim napisane: Dnia 03.11.1994 na terenie naszej uczelni o godz. 19:00 odbędzie się koncert Krzysztofa Krawczyka, gwiazdy światowego formatu. Zapraszamy, wstęp płatny. Bilety do nabycia u przewodniczącego NZS-u. - Musimy tam iść! - ucieszył się Sprężyna. - Pewnie ze musimy - odparłem, nie mając pojęcia kim jest wąsacz patrzący na mnie przenikliwym wzrokiem z plakatu. Jego postawa i kapelusz który nosił świadczyły o tym że musiał być zajebistym człowiekiem. Musiałem zobaczyć go na żywo. Po za tym byłem pewien ze spotkam tam Ankę. Dni mijały a ja tylko odliczalem czas który pozostał do występu. O bilety nie musiałem się martwić. Sprężyna tego samego dnia podarował mi bilet. Dla niego był to niewielki wydatek. Minęło kilka tygodni i nadszedł dzień koncertu. Ścisk w żołądku był tak ogromny ze nie mogłem w siebie włożyć nic do jedzenia. W końcu nadeszła godzina 19 i weszlismy na hale w której odbywał się performens. Tłumy wskazywały na to że ten wąsacz jest lubiany. Ba! Wielbiony! Nigdy nie go słyszałem, ani nie widziałem. Zasnatawialem się jak zajebiscie będzie wyglądał i jak bardzo ma zajebisty glos. W momencie pojawienia się wąsacza na scenie wrzawa tłumu sięgneła zenitu. Szał publiczności był niepowtarzalny. - Elo Studenty! Gotowi na rozpie**ol?! - wykrzyczal gwiazdor. Nie sądziłem że publika może być jeszcze glosniejsza ale nigdy później nie słyszałem nic podobnego w moim życiu. A więc się zaczyna. Publiczność zaczęła ryrmicznie klaskac skandujac jego imię i nazwisko. - Nazywam się Krzysztof Krawczyk! Właśnie wydałem moją nową płytę pod tytułem "Gdy nam śpiewał Elvis Presley". Ale j***ć to! Jedziemy z klasykiem!! Kto lubi bale?! Ponowna fala entuzjazmu przeszła przez zgromadzonych. Zobaczyłem Ankę która przeciskala się przez ludzi w moją stronę i stanęła obok mnie krzycząc razem z tłumem. Zaczął śpiewać. - Ty jedna umiesz w życie grać, Świat z przymrużeniem oka brać. Gdy trzeba i nie trzeba w głos się śmiać I na przekór wszystkim zmieniać nagle zdanie. Nosz jak się wk***iłem! Takie gówno!? Jak można tak ch*jowe rymy wypuszczać do ludzi w ogóle! Dalszy tekst również nie przypadł mi do gustu - ch*jowe! - krzynalem nie wiedzieć czemu. Nagle Krzysztof przestał grać. - ch*jowe? Napisz lepsze to pogadamy! Wyprowadzić go! - Ale tak nie można! O gustach się nie dyskutuje! - broniła mnie Anka. W hali zapadła zupełna cisza. Wszyscy czekali jak zakończy się to spięcie. - O gustach się nie dyskutuje? Wypie**alaj! - zezłoscil się wąsacz i klasnął w dłonie. Komuś się jeszcze nie podoba? Nikt nie odezwał się słowem. Dwójka ochroniarzy Krawczyka zbliżała się ku nam a studenci rozstepowali się jak Morze Czerwone przed Mojzeszem. Zostaliśmy wyeksmitowani z hali koncertowej. Krawczyk dokończył koncert i pojechał w dalszą trasę koncertową. Tego dnia ktoś po raz pierwszy wjechał mi na ambicje. Mam napisać lepsze? Żeby wiedział że napiszę. Razem z Anką zostaliśmy wyrzuceni ze studiów przez dziekana. Rozeslal on także informacje, żeby nigdzie nas nie przyjmowali. Wtedy pierwszy raz przekonałem sie że Krzysztof Krawczyk nie jest tylko piosenkarzem Ale również ma ogromny wpływ na ludzi. Anka została moją dziewczyną. Rozpoczęła się naszą wspólna podróż na szczyt list muzycznych. Ona była mi natchnieniem a ja zacząłem pisać teksty. Szło mi równie ch*jowo co gra na gitarze bo nie umiem grać. Podróżując po Polsce w poszukiwaniu szczęścia dotarliśmy nad morze. Był rok 1996. Postanowiliśmy z Anką wziąć ślub i w końcu skonsumować nasz związek. Tu pojawił się problem. Zapisując się na pierwszy wolny termin ślubu ksiądz oznajmił, że nie udzieli ślubu wrogom Krzysztofa Krawczyka. I powiedział też ze nie mamy co szukać bo i tak wszystkie Kościoły w Polsce wiedzą o naszym czynie sprzed dwóch lat. Po raz kolejny dowiódł swej władzy. Na darmo byl też wyjazd za granicę kraju gdyż celnicy mieli podobne zdanie na nasz temat. Pisałem wiele listów do Sprężyny. Okazało się jednak, że został on przyjacielem Krawczyka, a jego rodzina została honorowymi obywatelami Zielonej Góry. Krzysztof zakazał Spręzynie kontaktu ze mną pod karą śmierci. To były ciężkie czasy. Na jednej z dzikich plaż nad Bałtykiem spotkałem grupę ludzi. Okazało się ze również naprzykrzyli się Krawczykowi. Mieli oni wielkiego Volkswagena Ogórka i stare radio. Jeden z nich grał co noc na gitarze a inny walił w bębny. Razem z Anką często biegaliny po plaży niby goniąc wiatr. Pamiętam że zawsze biegając gubila klapki. Pewnego wieczoru, gdy wszyscy poszli spać ja i Anka postanowiliśmy przyrzec sobie miłość do końca życia. Zaczął padać deszcz. Dotnkalem jej kolan. Niebo było pełne gwiazd, ale dziś ich nie liczyliśmy. Zaczęliśmy się kochać. Gdy traciła dziewictwo stało się coś niespodziewanego. Okazało się ze Krzysztof Krawczyk zaaplikował w jej błonie dziewiczej truciznę która miała ją zabić bo jej przerwaniu. Ostatnie co pamiętam przed jej śmiercią to jej radość która zmieniła się w konwulsje, które w deszczu do złudzenia przypominały taniec. Anka zmarła a ja płakałem do rana. Chciała wieczenie trwać na plaży więc wraz z dwoma chłopakami tam ją zakopalismy. Przez następne dni piłem dużo alkoholu. W mojej głowie składały się słowa piosenki. -Lubiła tańczyć pelna radości tak, ciągle gonila wiatr. Spragniona życia wciąż zawsze gubila coś... Te słowa zawsze budzą we mnie zal. Chłopaki stworzyli linię melodyczą. Miesiąc później wysłaliśmy gotową piosenkę do wytwórni. By nikt nas nie rozpoznał nazwaliśmy się Rotary i ch*j wie co to znaczy. Nasza piosenka zdobyła większą popularność niż "Za Tobą pójdę jak na bal". Nie da się ukryc ze Krawczyk się wk***il. Po dwóch latach odnalazł nas i kazał ogłosić koniec dzialalnosci. j***ny wąsacz usunął mnie nawet z Wikipedii. Nazywam się Grzegorz Porowski, lider grupy Rotary ale i tak k***a myślicie że lubiła tańczyć to j***ny myslovitz.
Ten nostalgiczny😢, sentymentalny❤ utwór🎉 przywraca mi wspomnienia rodem z wakacyjnych praktyk 2 lata temu... i te 🍅 czerwone, żółte, pomarańczowe, fioletowe, zielone z wielkiej szklarni 😋 i tam poznałen młodą motocyklisTKę, panią 🚺 mechanik pojazdów motocyklowych
Siema Rojas
brawa dla posła Brauna! tu jest Polska nie izrael! a sejm to nie synagoga
Polska jest krajem świeckim. Jeżeli nie można wyznawać religii islamskiej w sejmie to z jakiej racji są tam krzyże?
@@solidnywonsz Polska jest krajem gdzie każdy może sobie wyznawać co chce, ale sejm to nie miejsce do robienia szopek akurat jednej wybranej religii i to jeszcze z jej jakimś odłamem o wątpliwym pochodzeniu… może jeszcze zrobimy w sejmie miejsce na dywaniki do modlitwy i kij wie co jeszcze
Ej przecież to Myslovitz, a nie Rotary
To nie myslovitz!!
Legendarna piosenka
Don't cry because it's over. Smile because it happened.
Artur Rojek to nawet nie jest on
studio malpeczka
Artur rotary
artur gnojek zbrodniarz z mysłowic
artur rojek kocham cie zlodzieju
to że usunęli sam film to jedno, ale ile tam bylo przecież niesamowitych historii i wspomnień w komentarzach, to tego mi najbardziej szkoda...
Raz usunęli chryzantemy złociste, o dziwo udało się przywrócić tą piosenkę. Może teraz też się uda i z tą nutką
Czemu usunęli?🤷♂️
@@SamczekTY PEDOFILU MAZISTOWSKO-HITLEROWSKO-SZOWINISTYCZNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
@@wiktorgaazka1979TY PIERDLU DEBILOWATO-PEDOFILSKI!!!!!!!!!
O co chodzi jaki film
Dobrze, ze ktoś kopie odkopał bo myślałam, ze już nie będzie hitu na załamanie nerwowe
(*)
[*]
[*[ dla oryginalnego filmu
ale fajna ta piosenka myslovitz
>bądź wokalistą zespołu Rotary >nagrajcie jedną znaną piosenkę >ktoś ją wrzuca na yt >wstawia obrazek z Myslovitz >48 milionów wyświetleń >nikt nie wie kim jesteś i jak wyglądasz >nawet twoja matka myli cię z Rojkiem >zgłaszasz ten film za prawa autorskie >teraz już nie masz żadnej znanej piosenki
szanuje za nawiazanie do kwejka
o cześć rybalan
Kreatywnie
Przecież ten chłop śpiewa w zespole Loka, też ma hit Prawdziwe Powietrze
Story of my life
tragedia narodowa, RIP oryginalny filmik [*]
czemu to usuneli?
@@woody5173 prawa autorskie- ktoś wstawił piosenkę, ale zamiast Rotatry dał Myslovitz
Huh...😢 Studio Malpeczka, ten sentyment, te legendarne niezapomniane historie tych wszystkich ludzi. Szkoda wydaje mi się że został ten filmik usunięty z powodu praw autorskich.
Ale w sumie 15 lat ten filmik istniał i nagle teraz go usuneli. Dziwne
TYLKO NIE STUDIO MALPECZKA
Studio małpeczka😢😢
Jakoś wolę twój główny kanał xD